55 lat temu, 4 lipca 1943 roku w katastrofie lotniczej w Gibraltarze zginął generał
Władysław Sikorski, Premier Rządu Polskiego na Wychodźstwie i Naczelny Wódz Polskich
Sił Zbrojnych. Postać wielka, legendarna, również kontrowersyjna.
Poniższy artykuł jest esejem znanego historyka i polityka. Przedruk w Zwojach za zgodą Autora. (AMK)
TRWANIE W LEGENDZIE
ANDRZEJ ZAKRZEWSKI
Grecy przedstawiali muzę historii - Klio, jako postać kobiety ze zwojem papirusów w
dłoniach. Na tych zwojach miały być spisane "czyny i rozmowy." Klio była jedną z dziewięciu
muz, opiekunek sztuk. Mądrzy starożytni uważali historię za dziedzinę sztuki właśnie, nie
wiedzy. Tylko sztuka bowiem odpowiada nam na najbardziej zasadnicze pytania: jak i po co
żyć? I jeżeli historia ma nam odpowiadać na te pytania, jeżeli ma być - jak chciał Cyceron -
nauczycielką życia, to - doprawdy - musi być też i sztuką.
Osoby, przez które realizuje się historia można by podzielić na dwie jakby kategorie. Pierwszą
tworzą tacy, którzy Odcisnęli na niej swoje piętno, którzy naznaczyli ją swoją osobowością.
W polskiej historii ostatniego stulecia należą do nich Józef Piłsudski i Wincenty Witos. Ich
muza historii szanuje. Jest im nawet - rzekłbym - uległa. Ale zwłaszcza tego drugiego - na
swój sposób nie kochała i nie kocha.
Drugą kategorię tworzą ludzie przez historię wybrani. Tacy, na których ona - nie zaś oni na
niej - odcisnęła swoje piętno. Bywa im jakoś przychylna, gdyż zawsze sprawia, że znajdują
się we właściwym czasie i na właściwym miejscu. W teatrze zdarzeń, na politycznej scenie
wysuwa ich na miejsce solisty, przed linię chóru. Do takich postaci w historii Polski naszego
stulecia należy, sądzę, między innymi, czy może zwłaszcza - Władysław Sikorski.
Wojskowym nie był przecież najwybitniejszym. Był dobrym organizatorem - typem bardziej
sztabowca czy kwatermistrza, niż dowódcy, wodza prowadzącego błyskotliwe operacje.
Prawdziwie dowodził jedynie 5 Armią w 1920 roku. Robił to może bez właściwego wielkim
wodzom esprit, jednak dzielnie i sumiennie - po prostu lege artis. Potrafił jednak opisać to
przekonywująco w książce Nad Wisłą i Wkrą. Trafnie umiał w niej dowieść, że przesilenie w
"Bitwie Warszawskiej" nastąpiło w okolicach Nasielska. I na tym przykładzie widzimy, że
umiał posługiwać się zarówno szablą, jak i piórem.
Był Władysław Sikorski wybitnym teoretykiem wojskowości. Jego wizja nadchodzącej
wojny, europejskiego konfliktu pełnego ruchu i dynamiki, daje się porównać zwłaszcza z
pracami gen. Charlesa de Gaulle?a. Rzec można, że kaprys historii sprawił, iż obaj ci
wizjonerzy nadchodzących wydarzeń stali się szefami swych rządów na wygnaniu. Trafne
przewidzenie mechanizmów przyszłej wojny było też trafnym przewidywaniem jej
zakończenia. Obaj stanęli po właściwej stronie.
Jako polityk nie wpisał się Władysław Sikorski ani do obozu prawicy, ani do lewicy. Nie
zasiadał w parlamencie. Stał niemal przez całe swoje życie ponad - jakbyśmy to dziś określili
- podziałami, które opisywały polską scenę polityczną, Stronnictwo Pracy, które mu było
najbliższe, nie miało ani rozgałęzień, ani szerszych wpływów. Do steru rządów państwem
doszło nie w Warszawie, lecz dopiero w Paryżu. Okres jego rządów w II Rzeczypospolitej
daleki był od przełomów. Nie stał się wówczas kimś, o kim mogliśmy powiedzieć - polityczna
osobowość. O kim byśmy bez wahania stwierdzili - wielki człowiek.
A przecież był wielkim człowiekiem. Był wielkim politykiem. Był wielkim wodzem. Wielkim
politykiem, wielkim wodzem i wielkim człowiekiem jest się również i wtedy, gdy uosabia się
tęsknoty, ambicje i aspiracje narodu. Wtedy, gdy jest się wcieleniem nadziei. Ta nadzieja
właśnie, nadzieja milionów Polaków, wykreowała wielkość Władysława Sikorskiego.
Powiedzenie: "Gdy słoneczko wyżej, to Sikorski bliżej" - grzało polskie serca, na przekór
terrorowi. Ten Sikorski przestawał być mężem stanu, stawał się mężem opatrznościowym.
Był ucieleśnioną nadzieją i upostaciowaną niepodległością. I dlatego stał się chyba już
wówczas równy monarchom. Dlatego też przyszykowano mu pochówek w królewskiej
nekropolii, w tym polskim sanktuarium - na Wawelu.
Twierdzą niektórzy - że gdyby żył
Sikorski, to wygrałby ze Stalinem swój bój
o Polskę. Rzeczpospolita byłaby
niepodległa już w roku 1944. Nie byłoby
hekatomby Powstania Warszawskiego.
Możemy tak mówić - możemy nawet w to
wierzyć - ale dowieść tego nie potrafimy.
Ta śmierć nie jest całkowicie i do końca
wyjaśniona. Nie wiemy - i raczej nigdy się nie dowiemy - czy była przypadkiem, czy zadano
ją rozmyślnie. A jeśli - to jakie nią kierowały ręce.
Naród polski, mimo Bałtyku, jest w swej decydującej części narodem lądowym, o takiej
przynajmniej mentalności. Szczególną jednak estymą otacza tych, którzy ponieśli śmierć w
nurtach. Tak utonął jeden z ostatnich wodzów I Rzeczypospolitej i jeden z ostatnich wodzów
II Rzeczypospolitej. Jeden w nurcie Elstery, drugi w falach Zatoki Gibraltarskiej. Zaraz po ich
śmierci narodziła się ich legenda. I legenda ta trwa. Jest częścią świadomości społecznej.
Jako historyk może nie powinien tego pisać. Wydaje mi się jednak, że trwanie w legendzie -
w zwojach papirusów mojej ukochanej Klio - jest bogatsze i ciekawsze, a więc na pewno i
pełniejsze.
Andrzej Zakrzewski: Historia i polityka,
Wydawnictwo ATEXT, 1997
Profesor Andrzej Zakrzewski, historyk, polityk (b. szef kancelarii Prezydenta RP Lecha
Wałęsy) i literat zmarł w roku 1999.
Copyright © 1997-1999
Zwoje