7
WILFRID STINISSEN OCD
PGWU2DZ LM
O MARYI
przełożyła Justyna
Iwaszkiewicz
w i d rodzę
A M *ł\f\1
Tytuł oryginału Maria i
Biblen — i vdrt liv
© Copyright by Wilfrid Stinissen, 1987 © Copyright
for the Polish edition by Wydawnictwo W drodze, 2001
Redaktor Marek
Maciołek
Opracowanie techniczne
Justyna Nowaczyk
Projekt okładki i stron tytułowych
Ferma kresek
ISBN 83-7033-391-5
Nilul obstat
Poznań, 19 czerwca 2001 roku
ks. dr Paweł Czyż, cenzor
Imprimatur
Poznań, 26 czerwca 2001 roku ks. bp
Marek Jędraszewski, wikariusz generalny
W drodze Wydawnictwo
Polskiej Prowincji Dominikanów
60-920 Poznań, ul. Kościuszki 99
tel./faks (061) 852-39-62, 852-31-34 w. 52
e-mail: oficyna@wdrodze.pl www.wdrodze.pl
PRZEDMOWA
W maju 1979 roku, w czasie rekolekcji w niewielkiej miej-
scowości niedaleko Lyonu, miałem okazję odbyć krótką
rozmowę z Martą Robin (1902-1981), stygmatyczką, która
w 1936 roku zainspirowała założenie wspólnot zwanych
później „Foyens de Charite" (Ogniska Miłości), rozsianych
obecnie po całym świecie. Kiedy jej opowiadałem, że pełnię
kapłańską posługę w Szwecji, zachęciła mnie, bym głosił
homilie o Maryi. Na uwagę, że w kraju protestanckim
Maryja to bardzo delikatny temat, Marta Robin odpowie-
działa: „W każdym wypadku mów o Maryi, również do
protestantów".
Marta zawsze miała bardzo szerokie wyczucie całości.
Pragnęła, aby wspólnoty pełniące przewodnią rolę w po-
szczególnych „Foyer" składały się zarówno z kapłanów, jak
i ludzi świeckich, mężczyzn i kobiet, oraz żeby rekolekcje
były prowadzone nie dla wybranych grup stanowych, ale do
całego ludu Bożego. Jej zdaniem do tej całości należała też
Maryja. Marta Robin wiedziała, że chrześcijaństwo bez Ma-
ryi jest okaleczone. Jeśli Bóg tak sprawił, że mamy nie tylko
niebieskiego Ojca, ale też niebieską Matkę, to spychając Ją
na margines, okaleczamy samych siebie.
Tym, którzy wysuną zarzut, że Pismo święte bardzo nie-
wiele mówi o Maryi, można odpowiedzieć, że ono właśnie
z Maryją rozpoczyna się i kończy. Już od pierwszych stron
Biblia mówi o „matce wszystkich żyjących" (Rdz 3,20)
PRZEDMOWA
i kończy się opisem Niewiasty, która pokonuje Smoka (Ap
12,9). Tym, którzy czytają Pismo tak, jak czynił to Jezus
(Łk 24,27; J 5,46: „O Mnie bowiem on [Mojżesz] pisał");
tym, którzy wiedzą, że Nowy Testament spoczywa ukryty
w Starym, a Stary otwiera się w Nowym ', nietrudno jest
dostrzec, jak Ewa wskazuje na Maryję, zaś Adam na Chry-
stusa; i jak w obietnicy o pokonaniu węża, kryje się proro-
cza zapowiedź o Maryi2. Podobnie jak Biblia rozpoczyna
się i kończy wraz z „Niewiastą", tak publiczna działalność
Jezusa w Ewangelii według św. Jana, zamyka się w dwóch
maryjnych opisach, w których Jezus każdorazowo nazywa
Maryję „Niewiastą" (J 2,4; 19,26). Dla tych, co mają uszy
do słuchania (Mk 4,23), Maryja jest wszędzie obecna w Sło-
wie Bożym.
Dlatego Kościół nigdy nie wahał się przyznawać Maryi
szczególnego miejsca w swoim kulcie. Tradycję Kościoła li-
czącą setki lat, Sobór Watykański II streszcza w uroczystym
orzeczeniu: „Maryja Dziewica (...) obdarzona jest tym najwy-
ższym darem i najwyższą godnością, że jest mianowicie Ro-
dzicielką Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną córą
Ojca i świętym przybytkiem Ducha Świętego; dzięki zaś temu
darowi szczególnej łaski góruje wielce nad wszystkimi in-
nymi stworzeniami zarówno ziemskimi, jak niebieskimi (...)
Dlatego to doznaje Ona czci jako najznakomitszy i całkiem
szczególny członek Kościoła i jako jego typiczne wyrażenie
oraz najdoskonalszy wzorzec wiary i miłości; Kościół też
katolicki pouczony przez Ducha Świętego darzy Ją syno-
wskim uczuciem czci jako matkę najmilszą" (KK 53).
1 Św. Augustyn: Quaesliones in Heptateuclwm, 2,73; PL 34,623. Por.:
Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym, Dei wrbum (KO), nr 16, w:
So
bór Watykański li. Konstytucje, Dekrety, Deklaracje, Pullollinum, Poznań
1968.
2 Rdz 3,15. Por.: Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen genlium
(KK), nr 55, w: Sobór Watykański //..., s. 159.
PRZEDMOWA
Sobór chciał uwolnić mariologię z „wszelkiej fałszywej
przesady" (KK 67); ale nie można zaprzeczyć, że ta z kolei,
ze względu na historyczny bieg dziejów, tak u teologów, jak
i innych chrześcijan, zbyt łatwo skłania się ku zbytniej po-
wściągliwości, graniczącej nawet z minimalizmem. Jednak
w ostatnich latach widać w Kościele tendencje, by przyzna-
wać Maryi to miejsce, na które zasługuje. Kościół, z Ojcem
świętym na czele, zdecydowanie chce wydostać Maryję z tych
„opłotków", między które Ją zepchnęliśmy, i pozwala Jej speł-
niać to zadanie, które Bóg od wieków wybrał dla Niej.
Niniejsza książka niech się w jakimś stopniu do tego
przyczyni.
Wilfrid Stinissen
Szwecja, 1987 rok
I
„NIE MAJĄCA SKAZY
CZY ZMARSZCZKI"
Kiedy mówi się o Niepokalanym Poczęciu Maryi Dziewicy,
wielu, nawet i katolicy, myśli o poczęciu Chrystusa w łonie
Maryi, które dokonało się za sprawą szczególnej ingerencji
Ducha Świętego, a Maryja nie utraciła przy tym swej dzie-
wiczości. Również Niepokalane Poczęcie jest prawdziwie
dziełem Ducha Świętego, ale dziełem dokonanym w Niej
u samego poczęcia. Od momentu swego zaistnienia Maryja
była wolna od grzechu pierworodnego, została uchroniona
od zmazy tego grzechu, który zaraża całą ludzkość. Od sa-
mego początku Maryja była doskonale bezgrzeszna.
Dlaczego ten „przywilej"?
Należy tutaj zaraz stwierdzić, że słowo „przywilej" w tym
wypadku jest nieodpowiednie. „Przywilej" łączy się z „pry-
watnością" — im więcej ktoś otrzyma przywilejów, tym
szczególniejsze miejsce zajmuje i wyróżnia się spośród in-
nych ludzi. Jednak to, co stało się udziałem Maryi, dokonało
się ze względu na innych. Zupełnie obca była Maryi obrona
własnych praw: w Niej, w przeciwieństwie do wielu z nas,
nigdy nie było tęsknoty za tym, by być kimś więcej niż inni.
Dlatego niesprawiedliwość wyrządzili Jej ci teologowie,
10
POWIEDZ IM O MARYI
którzy chcieli przystroić Ją wszelkimi możliwymi przywile-
jami, co sprawiło, że stała się kimś nieskończenie wznio-
słym, wobec kogo brak już jakiegokolwiek ludzkiego odnie-
sienia.
Teksty liturgiczne, którymi Kościół posługuje się w Uro-
czystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
(8 grudnia), wyraźnie ukazują, dlaczego Maryja została za-
chowana od zmazy grzechu pierworodnego i wszelkiego in-
nego grzechu. Kościół zwraca się do Boga Ojca słowami:
„Przygotowałeś Ją sobie jako godne mieszkanie dla Twojego
Syna" (kolekta). Maryja jest z góry przeznaczona do tego,
aby stać się matką Boga. Bóg wybrał Ją sobie, aby za
sprawą Ducha Świętego porodziła dziecię, które będzie Sy-
nem Bożym, „podobnym do nas we wszystkim" „oprócz
grzechu" (Hbr 4,15). Jakże mogłaby być godnym partnerem
dla Ducha Świętego i zrodzić „nieskalanego" Syna, gdyby
sama też nie była bez grzechu? Bóg chciał, aby Jezus otrzy-
mał z Niej to wszystko, co dziecko normalnie otrzymuje od
swojej matki. Nie tylko fizyczne ciało, ale i cechy dziedzi-
czne, temperament, całą swoją psychikę. W Bożym planie
było, aby Syn bez zastrzeżeń mógł przyjąć życie od swojej
Matki: by w Niej nic nie musiało być odrzucone, ani wy-
kluczone. Maryja była tak przeniknięta świętością, że mogła
dać całą siebie swemu Dziecku. Każdy inny porządek mu-
siałby stwarzać przepaść między Matką a Synem, przepaść,
którą można by interpretować w taki sposób, że Bóg nie za-
akceptował wszystkich konsekwencji łączących się z przy-
jęciem człowieczeństwa.
Liturgia mówi także, że Maryja była wolna od grzechu,
„aby być znakiem Kościoła, jego Oblubienicą bez skazy
i zmarszczki" (prefacja). Maryja jest nie tylko Matką Jezu-
sa. Kiedy stoi pod krzyżem, jest nową Ewą. Stoi tam w ob-
lubieńczej relacji do nowego Adama. Kościół, który z za-
„NIE MAJĄCA SKAZY CZY ZMARSZCZKI"
11
miaru Bożego jest Oblubienicą Chrystusa (por. 2 Kor 11,2
i Ef 5,32), jest nie tylko zbiorowością ludzką, ale streszcza
się w jednej konkretnej Osobie. Kościół nie był nieobecny,
gdy Jezus wydawał siebie samego na krzyżu. W Maryi on
też tam był. Gdyby Maryja nie była niepokalana, nigdy nie
mogłaby być typem Kościoła, czystą Dziewicą „nie mającą
skazy czy zmarszczki" (Ef 5,27).
Absolutne „tak"
Maryja była wolna od grzechu pierworodnego, a to oznacza,
że nie musiała, tak jak my, walczyć z wrodzonym egoi-
zmem. Od początku była doskonale otwarta na Boga. Od
pierwszej chwili swego istnienia stała „całkowicie otwarta
na Boga" (Eckhart), z szeroko otwartymi ustami (por. Ps
81,11). Dlatego ani jedna chwila w Jej życiu nie była zmar-
nowana. Nie zaprzepaściła żadnego z darów, których Bóg
Jej udzielił. Pozwalała się całkiem przenikać, jak gąbka, która
wchłania wodę, ale nigdy nie jest nasycona. Miłość nie
znajdowała w Niej żadnego oporu. My prowadzimy walkę
z Bogiem, walkę, która dla większości z nas skończy się
wraz ze śmiercią, tym „niezwykłym wynalazkiem Boga,
dzięki któremu ostatecznie przekreśla On opór grzesznika
wobec Jego łaski" -\ U Maryi kapitulacja była faktem od po-
czątku Jej istnienia. Żyła w absolutnym posłuszeństwie. Od
zarania była „służebnicą Pańską", której osobiste pobudki
nigdy nie odciągały od bycia do dyspozycji Boga. Kiedy
św. Teresa z Lisieux (1873-1897) pisze, że od trzeciego ro-
ku życia niczego Bogu nie odmówiła, ma na myśli fakt, że
3 Por. A. von Speyr, Lumina, przel. Jan Koźbiat, W drodze, Poznań 1998,
s. 39.
12
P0WIED7 IM O MARYI
nigdy świadomie nie powiedziała Bogu „nie" Jednak jest
oczywiste, ze Teiesa, często sama nie wiedząc o tym, ulegała
swoistemu zajmowaniu się sobą Jej świadome „tak" musiało
w sposób nieunikniony mieszać się z wieloma małymi nie-
świadomymi „nie" 4 Natomiast Maryjne słowo „tak" nie
tylko przepełniało Jej świadomość, ale cała Jej istota była
tym przeniknięta Była żywym „tak, Ojcze" Jej „tak" sponta-
nicznie wypływało z podświadomości Nie musiała się do tego
zmuszać, mówienie Bogu „tak" stanowiło istotę Jej życia
Im bardziej Maryja powtaizała „tak", tym baidziej rosły
Jej wewnętrzne możliwości Możemy sobie wyobiazić, ze
czuła szczególną radość, kiedy modliła się czy słuchała słów
psalmu „Szeiokim uczyniłeś me setce" (119,32 jak w tek-
ście pierwotnym) Bóg z góry powziął zamiar wobec Niej,
aby kiedyś wyrzekła „fiat", które będzie odpowiedzią całej
ludzkości na Jego zaproszenie Jednak Bóg w swej relacji
do człowieka szanuje jego wolność Widzimy, jak zawiera
z nim kolejne pizymieiza, traktując go jako pełnowartościo-
wego partnera Kiedy nadszedł moment wcielenia i Bóg
chciał wypowiedzieć ludzkości swoje ostateczne „tak",
chciał dać jej możliwość odpowiedzi na Jego natchnienie
równie ostatecznym i bezwarunkowym „tak" Żaden grze-
szny człowiek nie jest w stanie udzielić takiej odpowiedzi
Maryja jednak została na to przygotowana, ponieważ od po-
czątku w Jej istotę została wszczepiona postawa na „tak"
Poprzez Jej stworzone, choć przez to nie mniej absolutne
„tak", boskie „tak" samego Boga mogło zawrzeć małżeń-
stwo, ktoiego owocem miał być Jezus, Zbawiciel świata
Tak jak Boskie „tak" dotyczyło całej ludzkości, tak „fiat"
Maryi było również odpowiedzią całej ludzkości
i Ostatnie łozinowy, w sw Teiesa od Dzieciątka Jezus, Pisma Wydaw-
nictwo Kaimelitow Bosych Kiakow 1971, t 2 ss 363 -374
NIE MAJĄCA SKAZY CZY ZMARSZCZKI
1
3
Doskonały człowiek
Gdy tak chętnie uciekamy się do abstrakcji, to wydaje się,
ze Sercu Bożemu nic nie jest tak bliskie, jak bycie konkret-
nym Wcielenie jest więcz „pizerazającym" tego dowodem.
Łatwiej jest nam zaakceptować abstrakcyjnego, dalekiego
i przez to niegroźnego Boga, niz Boga, któiy staje blisko
nas i przez konkretne, nie pozostawiające wątpliwości dzia-
łania, pokazuje nam, jaki jest i jak mamy Go naśladować
Mamy nieuleczalną tendencję do pizemieniania konkietnego
ideału w ideologię Bóg natomiast wie, ze rzeczywistość
nigdy nie jest abstiakcyjna Dlatego nie pozwala człowieko-
wi dążyć do abstrakcyjnych celów, któie można osiągnąć
dopiero wtedy, kiedy cały rozwój zostanie dopełniony, ale
daje nam konkietny obraz celu juz na początku diogi Nim
wyiuszymy w drogę, możemy oglądać i często lówniez
przezywać to, co otizymamy na koniec naszej wędrówki.
Zasada Aiystotelesa — ze cel jest pieiwszą rzeczą, jaką
mamy w zamyśle, choć jest ostatnią w wykonaniu — to
tylko jałowy wanant Bożej zasady, zgodnie z któią cel
jest obecny od początku nie tylko mtencjonalnie, ale
w pewnym stopniu również jako konkietna rzeczywi-
stość Kiedy Jezus ostrzega nas „Jeśli się nie odmienicie
i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa nie-
bieskiego" (Mt 18,3), wiemy wszyscy, o co Mu chodzi
Będąc dziećmi, przezywaliśmy stan pełnej zależności i za-
wiei zenia Stan ten trzeba zdobywać na nowo, jednak
te-laz świadomie i dobiowolnie Kiedy psychologia głębi
twieidzi,
ze
człowiek
nieświadomie
tęskni
do
pieiwotne-go bezpieczeństwa matczynego łona, odsłania
coś z pedagogiki Stwórcy To, co ostatnie, jest tez zawsze
pierwsze. W tym pierwszym uprzedza się to, co będzie
ostatnie, aby
14
POWIEDZ IM O MARYI
w długiej drodze do celu mieć określone wyraźnie punkty
odniesienia.
Czy potrzebujemy więcej przykładów? Wydaje się, że
powszechną regułą w życiu modlitwy jest to, iż na początku
jesteśmy obsypywani radościami: ostateczny pokój, który
przekracza wszelki umysł, już tutaj zostaje po raz pierwszy
zasygnalizowany. Podobna rzecz ma miejsce, kiedy przekra-
czamy próg mistyczny i w modlitwie odpocznienia (czwarte
mieszkanie w twierdzy wewnętrznej św. Teresy z Avili) do-
świadczamy, jak przepełnia nas „woda niebieska" i „słodka
wonność" 5. Również tutaj, krótko i w dość pobieżny spo-
sób, doświadczamy tego, co w zupełnym zjednoczeniu
(siódme mieszkanie) staje się ostateczną rzeczywistością:
„Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Gal 2,20).
Co dotyczy każdego poszczególnego człowieka, dotyczy
też ludzkości jako całości. Kiedy Bóg rozpoczyna swoje dzieło
stwórcze i nową dynamiką, chce zastąpić dawny porządek, któ-
ry z powodu grzechu przerodził się w „Sein zum Tode" —
Bycie ku śmierci (Heidegger), to najpierw stwarza człowieka,
który w doskonały sposób urzeczywistnia ideał, do którego
dążyć będą wszyscy ludzie. W Maryi dokonuje się wcielenie
Boskiego marzenia. Oczywiście i Jezus jest doskonałym czło-
wiekiem, ale On w pierwszym rzędzie opowiada się po stro-
nie Boga. Jest Emanuelem, „Bogiem z nami", Maryja zaś
„człowiekiem z Bogiem". Od samego początku dla wszy-
stkich musi być jasne, kim staje się człowiek, kiedy „jest z Bo-
giem". W Maryi cel rozwoju całej ludzkości jest faktem.
W Niej raj na ziemi już został przywrócony, w Niej Boże
marzenie o ludzkości już jest konkretną rzeczywistością.
5 Twierdza wewnętrzna IV 2,6, w: św. Teresa od Jezusa. Doktor Kościoła,
Dzieła, przeł. ks. bp Henryk Piotr Kossowski, t. 2, Wydawnictwo
Karmelitów Bosych, Kraków 1987, ss. 278-279.
„NIE MAJĄCA SKAZY CZY ZMARSZCZKI"
15
Jak Maryja mogła być bez grzechu zanim jeszcze Jezus
zbawił świat? Czy Maryja nie potrzebowała zbawienia, czy
jest jedyną osobą, dla której Jezus nie cierpiał na krzyżu?
Nie, Maryja jest prawdziwie najcudowniejszym owocem
męki Chrystusa. Kościół zawsze wiedział o tym, że „z my-
ślą o śmierci Chrystusa" (kolekta) Bóg zachował Maryję od
wszelkiego grzechu. Ona jest darem, który Ojciec z góry
przygotowuje Synowi, kiedy On przyjdzie na świat. Ojciec
chce pokazać Synowi, że droga, którą obrał, jest drogą wła-
ściwą. Tak, fakt, że droga krzyżowa wiedzie do celu, oka-
zuje się już od początku przez to, że mógł zrodzić tak doj-
rzały owoc, którym jest Maryja. Wystarczy, żeby Jezus po-
patrzył tylko na swoją Matkę, aby się przekonać, że Jego
męka nie będzie daremna.
Brak solidarności?
Niektórzy zarzucają, że niepokalane poczęcie Maryi oddala
Ją od reszty ludzkości. Jak możemy traktować Ją jako jedną
z nas, wiedząc, że to, co tak bardzo ludzkie, jak grzech i wi-
na, jest Jej zupełnie obce?
Czy rzeczywiście grzech może stwarzać solidarność? Czy
grzech raczej nie zamyka ludzi na siebie nawzajem? W pie-
kle nie ma żadnej solidarności, tylko okrutna samotność.
Egoizm, który jest samym korzeniem grzechu, sprawia, że
trudno nam jest otworzyć się na innych. Biografie świętych
świadczą o bezgranicznej zdolności ludzi oczyszczonych do
solidarności. Kto nie interesuje się już sobą, może w pełni
zaangażować się w cierpienie i potrzeby innych. Dopiero
kiedy samemu zostało się jakoś oczyszczonym, można mó-
wić o braniu na siebie grzechów innych ludzi. To właśnie
totalna czystość Maryi umożliwia totalną solidarność. Za-
16
POWIEDZ IM O MARYI
I
pewne dlatego tak długo zwlekano z przyznaniem Maryi
całkowitej wolności od zmazy grzechu, że niedostatecznie
rozumiano, iż to właśnie grzech izoluje ludzi od siebie.
Oczywiście, że istnieje coś, co możemy określić jako wspól-
notę grzeszników albo jako solidarność z grzechem, ale po-
wstanie takiej wspólnoty zależy od tego, czy dani „grzesz-
nicy" nabiorą pewnego dystansu do grzechu i staną się przez
to dostatecznie otwarci na uczestnictwo w niedoli swoich
bliźnich.
Często mamy skłonność do przeciwstawiania świętości
temu, co ludzkie. Kiedy słyszymy o potknięciach innych,
mówimy: „To takie ludzkie". Choć taka reakcja może opie-
rać się na miłości, to chyba równie łatwo może przyczynić
się do tego, by „człowieczeństwo" łączyć z grzesznością.
Zachowując konsekwencje takiego myślenia, należałoby
wyciągnąć wniosek, że Jezus nie był prawdziwym człowie-
kiem (doketyzm). Czy nie jest wprost przeciwnie? Czyż Je-
zus nie jest prawdziwym człowiekiem i czy nie stajemy się
bardziej ludzcy, zbliżając się do Niego? Grzech jest czymś
„nieludzkim" i dlatego w niebie go nie będzie, gdyż — jak
pisze św. Ignacy Antiocheński — „Kiedy tam dojdę, będę
człowiekiem" 6. W swojej książce Maryja. Matka Pana 7
Max Thurian zastanawia się, jak wyjaśnić niechęć Reforma-
cji do dogmatu o niepokalanym poczęciu Maryi i tę reakcję
na ascezę i życie zakonne. W obu wypadkach może chodzić
o natural i styczne pojmowanie życia chrześcijańskiego, które
ascezę, kontemplację i dążenie do świętości traktuje jako
ucieczkę od „normalnych" zachowań ludzkiej natury.
6 Por.: Listy św. Ignacego Antiocheńskiego. „Ignacy do Rzymian", nr 6
w: Pisma Ojców Apostolskich, tłum. polskie pod red. J. Sajdaka, t. 1: Pisma
Ojców Kościoła, Fiszer i Majewski, Poznań 1924, ss. 229-230.
7 M. Thurian, Maryja. Matka Pana, Figura Kościoła, przeł. Eugeniusz
Ogoński, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1990.
..NIE MAJĄCA SKAZY CZY ZMARSZCZKI'
17
Nauka Kościoła
8 grudnia 1854 roku papież Pius IX uroczyście ogłosił nie-
pokalane poczęcie Maryi jako Boską prawdę objawioną.
Odwoływał się m.in. do Łk 1,28, gdzie anioł pozdrawia Ma-
ryję: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski". Nie jest to zwykłe
pozdrowienie, ale tytuł, nawet imię własne, wyrażające istotę
Maryi. W oryginale greckie perfektum (kecharitomena)
wskazuje na fakt z przeszłości: to nie w tejże chwili, kiedy
Maryja zostaje pozdrowiona przez anioła, zostaje obdarzona
łaską, ale do Jej istoty należy b y c i e napełnioną łaską. Ta
pełnia była Jej dana od początku z myślą o tej godzinie,
w której przez pośrednictwo archanioła Gabriela otrzyma
wieść, że została wybrana na matkę Boga.
To oczywiste, że tak radykalną interpretację tekstu św.
Łukasza może zaakceptować tylko ten, kto wierzy, że Pismo
święte zostało dane Kościołowi i tylko Kościół może za-
pewnić jego interpretację i wyjaśnienie, nie odchodząc od
prawdy. Samo słowo „łaski pełna" nie musi k o n i e c z n i e
znaczyć, że Maryja została zachowana od wszelkiego grze-
chu. Jednak zadaniem Kościoła było stopniowe odkrycie,
pod natchnieniem Ducha Świętego, tego, co Bóg f a k t y
cz-n i e miał na myśli, gdy przez anioła nadał Maryi to nie-
zwykłe miano.
Cztery lata po ogłoszeniu dogmatu, 25 marca 1858 roku,
Piękna Pani odsłoniła swoje imię w Lourdes. Fakt, że miało
to miejsce w dzień zwiastowania, nie jest żadnym przypad-
kiem. Aż piętnaście razy Maryja ukazała się czternastolet-
niej Bernadecie, nie wyjawiając swej tożsamości. Jednak
podczas ostatniego objawienia rzekła: „Que soy era
Imma-culada Councepciou" (Jestem Niepokalane Poczęcie).
Choć Piękna Pani mówiła w dialekcie, Bernadeta nie
rozumiała
18
POWIEDZ IM O MARYI
znaczenia tych słów, nie miała pojęcia, że Maryja mogła
w nich wypowiadać swoje imię. Tym bardziej więc przeko-
nująca była ta wiadomość z nieba. Maryja osobiście po-
twierdziła to imię, które Kościół nadał Jej cztery lata wcześ-
niej. Można zrozumieć, że proboszcz Peyramale, który za-
wsze był sceptyczny wobec rzekomych objawień Bernadety,
ostatecznie skapitulował. Kiedy usłyszał, jak Bernadeta wy-
powiedziała te niepojęte dla niej słowa — aby ich nie za-
pomnieć w drodze na probostwo, nieustannie je sobie po-
wtarzała — proboszcz rozpłakał się.
2
„NIECH MI SIĘ STANIE WEDŁUG
TWEGO SŁOWA"
To przy zwiastowaniu rozpoczęło się Nowe Przymierze.
Dialog Maryi z aniołem, który przytacza św. Łukasz
(Łk 1,26-38), jest bez wątpienia najważniejszym dialo-
giem, jaki kiedykolwiek miał miejsce. Całe Stare Przy-
mierze jest przygotowaniem do tej rozmowy, a Nowe
Przymierze stało się możliwe dopiero przez „fiat" Maryi
w tym dialogu. Kto zdoła pojąć, że Bóg mógł nałożyć tak
niesłychaną odpowiedzialność na jednego jedynego czło-
wieka?
Anioł mówi w imieniu Boga, Maryja reprezentuje ludz-
kość. Właściwie jest to rozmowa między Bogiem a człowie-
kiem i typ wszelkiej rozmowy między niebem a ziemią.
Maryja jest wielkim przykładem dla każdego wierzącego.
Dialog ten może nas więc nauczyć, jak rozmawiać z Bo-
giem.
Kiedy uważnie się weń wczytamy, zobaczymy, że składa
się on z trzech części. Nic dziwnego, gdyż głównym part-
nerem w dialogu jest Bóg, a On jest Trójjedyny. Wsłuchując
się w słowa anioła, możemy się czegoś dowiedzieć o we-
wnętrznym życiu Boga. Trzy Osoby Boskie stopniowo wy-
łaniają się w trzech fazach dialogu. Po raz pierwszy Bóg
przemawia w taki sposób, po raz pierwszy tak wyraźnie ob-
jawia się jako Trójjedyny.
2 0
POWIEDZ IM O MARYI
Ojciec
Inicjatywa pochodzi od Boga. To On, przez anioła, zapo-
czątkowuje dialog. „Bądź pozdrowiona, pełna łaski!", mówi
do Maryi. „Pan jest z tobą". Panem jest Ojciec. W Nim
wszystko ma swój początek.
Nieoczekiwanie On daje się poznać. Anioł nie puka do
drzwi, on zjawia się tam nagle. Nie będąc zaproszonym,
przybywa i pozdrawia Ją. Później i Jezus powie, że Syn
Człowieczy przyjdzie w nocy jak złodziej (por. Mt
24,43--44). Kiedy Bóg ingeruje, niemal zawsze dzieje się to
niespodziewanie, kiedy się tego najmniej domyślamy. Nie
zapowiada z góry swego przyjścia, chce byśmy byli goto-
wi, czuwający, byśmy trwali z zapalonymi pochodniami
(Łk 12,35).
Pierwszą reakcją Maryi na wkroczenie Boga w Jej życie
jest trwoga: „bardzo się zatrwożyła". Obecność Boga jest
czymś przemożnym i stawia wymagania. Bóg stawia czło-
wieka wobec czegoś nowego, czegoś dla niego nieuchwyt-
nego, wobec przygody, która jest ryzykowna. Człowiek musi
porzucić dawne życie z jego przyzwyczajeniami, pożegnać
się ze swymi ukochanymi zwyczajami. Kiedy Bóg
wkracza w nasz świat, [On] zawsze prowadzi do tego, że
m y musimy porzucić n a s z świat — i to wywołuje w nas
trwogę.
Łukasz dodaje: „Maryja rozważała, co miałoby znaczyć
to pozdrowienie". Maryja zastanawia się. Łukasz podkreśla
w Ewangelii, że Maryja się zastanawia. Pozwala słowom
anioła wniknąć do swego serca. Taka rozwaga nie jest
oczywista w naszych czasach. Biegamy to tu, to tam; nie
mamy czasu wsłuchiwać się w Boga. Marny wiele innych,
ważnych spraw do załatwienia. Musimy realizować swoje
„NIECH Ml SIĘ STANIE WEDŁUG TWEGO SŁOWA"
21
plany na teraz i na przyszłość, ale prawie nigdy nie my-
ślimy o przyszłości wiecznej. Widzimy tylko ułamek dro-
gi, ale nie patrzymy dokąd ona wiedzie, co jest
celem i sensem życia.
Syn
Potem następuje druga faza dialogu. „Nie bój się, Maryjo",
mówi Bóg przez anioła. Teraz nazywa Ją po imieniu. Bóg
nie kocha nas zbiorowo, ale każdego osobno. Każdy z nas
jest niezastąpiony. Bóg jest artystą, który nigdy się nie po-
wtarza, nie popełnia plagiatów. Żaden liść nie jest równy
drugiemu, żaden też odcisk palca ani żadna dusza się nie po-
wtarza. Kiedy Bóg zwraca się do człowieka, lubi mówić
w liczbie pojedynczej: Ty.
Anioł rzecze: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu
nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Sy-
nem Najwyższego". Tutaj wyłania się druga Osoba Trójcy
Świętej. Syn, który w łonie Trójcy już powiedział Ojcu
„tak", jest gotów stać się człowiekiem. To niepojęte: Bóg
chce stać się ciałem w łonie żydowskiej dziewczyny. Czło-
wiek nie musi docierać aż do nieba, to niebo wychodzi mu
na spotkanie. Ilekroć Bóg rozmawia z człowiekiem, w osta-
teczności o to właśnie chodzi: On chce przyjść i zamieszkać
w nim. Bezsprzecznie sytuacja Maryi jest jedyna w swoim
rodzaju w całej historii zbawienia: stanie się matką Boga.
Jednak sam Jezus mówi, że w pewnym stopniu my też mo-
żemy Ją w tym naśladować: każdy, kto słucha słowa Bożego
i wypełnia je, ten jest Mu matką (por. Łk 8,21).
Kiedy Maryja po raz pierwszy zabiera głos w tym dialogu,
Jej odpowiedź jest pytaniem. Może nas to dziwi. Jej pier-
wszym słowem nie jest „tak", nie mówi „amen", ale pyta.
2 2
POWIEDZ IM O MARYI
Istnieje wiele sposobów zadawania pytań. Sw. Łukasz
jest tego świadom i właśnie dlatego dyskretnie nawiązuje do
„zwiastowania" Zachariasza. Decydującym momentem
w tych zdarzeniach jest pierwsza reakcja osób, ich pierwsza
odpowiedź. W obu wypadkach wydaje się ona zarzutem.
Jednak podobieństwo uwydatnia różnice. Przypatrzmy się
temu. Odpowiedź Maryi brzmi: „Jak mi się to stanie?", Za-
chariasz odpowiada: „Po czym to poznam?" W słowach
i myślach Maryi chodzi o owo Zachariaszowe to, nato-
miast Zachariaszowi chodzi o j a. Zachariasz myśli o sobie,
o
swoim
braku
zrozumienia,
chce
znaku.
Jego
egocentrycz-ny sposób pytania przerywa dialog i prowadzi
do tego, iż staje się niemy. Nie tak postępuje Maryja. Jej
odpowiedź jest dość przyziemnym, praktycznym pytaniem,
typowo kobiecym. W pozornie negatywnej formie, Maryja
dociera do istoty tego pytania. Ona pyta, co konkretnie ma
czynić. Tak samo postąpił Szaweł, kiedy w drodze do
Damaszku został zrzucony z konia: „Panie, co chcesz, abym
uczynił?" (Dz 9,6, wg Wulgaty). Niebezpieczeństwo zawsze
kryje się w tym, że żyjemy pobożnymi marzeniami, ponieważ
nie pozwalamy, aby Boże wymagania zyskały konkretną
postać. To pięknie marzyć o świętości i doskonałości, ale
dopóki nie pojmujemy, do czego ona nas zobowiązuje w
konkretnej rzeczywistości naszego życia, to jeszcze nic się w
nas nie dokonało. Maryja konkretnie i trzeźwo pyta, jak ma
się zachować wobec Józefa.
Duch
W trzeciej fazie dialogu anioł odpowiada na pytanie Maryi:
„Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni
Cię". Teraz wkracza trzecia Osoba Trójcy. To, co się stanie,
.NIECH MI SIĘ STANIE WEDtUG TWEGO SŁOWA"
2 3
nie jest owocem pracy ludzkiej czy wysiłku człowieka.
Duch tego dokona. Aby ta obietnica mogła stać się rzeczy-
wistością, Bóg musi dać swoją moc. I On c h c e ją zesłać,
i z s y ł a ją. „Dla Boga nie ma nic niemożliwego". Bóg
zleca człowiekowi zadanie, którego on sam wypełnić nie
może. Pozwala mu rozeznać, że sam nie podoła, że pozo-
staje jedynie bezgranicznie Jemu zawierzyć: „Powierz Panu
swą drogę, zaufaj Mu, a On sam będzie działał" (Ps 37,5).
Nikt nigdy nie otrzymał trudniejszego zadania niż Maryja.
Tylko w mitach i baśniach jest możliwe, aby człowiek mógł
zrodzić Syna Bożego. Ale też nikt tak wyraźnie, jak Maryja,
nie doświadczył, że Bóg nie zawodzi człowieka. Gdy On
pozwala, aby Ona znalazła się w cieniu Jego Ducha, Jej mo-
żliwości wzrastają nieskończenie.
Odpowiedź Maryi
Teraz dla Maryi wszystko jest jasne. Rozumie Boże zapro-
szenie. Ostatnie słowo należy do Niej. To od tego słowa za-
leży wszystko. Cała historia na nie czekała, od chwili upadku
Adama. Choć wcześniej Bóg przemawiał do człowieka, to
jednak nigdy nie otrzymał jasnej odpowiedzi. Może trzeba
by powiedzieć, że sensem Starego Przymierza było to, że
Bóg chciał stopniowo wychowywać swój lud, aż w końcu
będzie w stanie wydać człowieka, który zdoła dać Mu
odpowiedź. Maryja, w imieniu ludzkości, wypowiada decy-
dujące słowo: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się sta-
nie według twego słowa!" Słowo Boga i słowo Maryi są
jednym, stapiają się ze sobą. Po raz pierwszy od grzechu
pierworodnego zapanowała pełna równowaga między nie-
bem a ziemią. Dokładnie tak jak w akcie stworzenia. „Nie-
chaj się stanie światłość!", rzekł Bóg w niebie i nastało
24
POWIEDZ IM O MARYI
światło na ziemi (Rdz 1,3). Będziesz matką Mego Syna, mó-
wi Bóg. „Niech mi się stanie", odpowiada Maryja. Z abso-
lutną oczywistością. Bóg zaprasza i odpowiedź brzmi: niech
się stanie! Nie ma wiele do zastanawiania. Odpowiedź jest
zawsze ta sama: tak. „Przyjdź", mówi Oblubienica. „Tak,
przybędę", odpowiada Oblubieniec.
Wielkie „tak" Maryi ogarnia i zawiera w sobie wszystkie
nasze małe „tak". Nasze „tak" znaczyłoby niewiele, gdyby
wpierw nie zaistniało „tak" Maryi. Jej „tak" poprzedza i stre-
szcza wszystkie „tak", które następują potem. Postępuje jak
rodzice chrzestni, którzy w czasie ceremonii chrztu świętego,
w imieniu dziecka, na wszystkie pytania odpowiadają „tak".
Jednak owo pierwotne „tak" musi być odtąd potwierdzane
i stawać się konkretną rzeczywistością w życiu dziecka,
w naszym życiu.
Największe słowo, które człowiek kiedykolwiek wypowie-
dział, cechuje zdumiewająca prostota. Kiedy je słyszymy, na-
szą pierwszą reakcją jest być może zdziwienie: czy tylko tyle?
Tak, tylko tyle! Maryja mówi Bogu „tak". Pozwala Bogu być
Bogiem. Bóg chce Ją kochać, a w Niej całą ludzkość, i Ona
Mu odpowiada, a w Niej odpowiada cała ludzkość: kochaj
mnie. Bóg chce napełnić Jej ręce, a Ona wyciąga puste ręce
i pozwala je napełnić. Ona daje Miłości możność spełnienia.
Patrząc głębiej, „tak" Maryi jest tylko echem pierwotnego
„tak" Boga. Zawsze aktualne są słowa Pisma, że On pierwszy
nas umiłował (1 J 4,19). Przy stworzeniu to Bóg wypowiada
„fiat!", już wówczas wydając samego siebie: „Niech się sta-
nie!" Jednak dopiero miliony lat później słychać odpowiedź
ludzkości, niby echo tamtego „fiat", kiedy mały człowiek
w imieniu stworzenia powtórzył: „Niech się stanie", i s t a ł o
s i ę. Dopiero wówczas „ujrzeliśmy Jego chwałę" (J 1,14). Cóż
jednak dla Boga znaczy czas? „Tysiąc lat w Twoich oczach
jest jak dzień, który minął" (Ps 90,4) — pisze psalmista.
„NIECH Ml SIĘ STANIE WEDŁUG TWEGO SŁOWA"
2 5
W tym sensie zwiastowanie Maryi jest bardziej misterium
0 Bożej dyspozycyjności, niż misterium o dyspozycyjności
Maryi. „Fiat" Maryi jest echem Bożego „fiat", które wcale nie
jest czymś mniej ważnym czy powoli zanikającym. Zatem oka
zuje się też, że to, co nazywamy „nowym stworzeniem", jest wła
ściwie wypełnieniem stworzenia. Po sześciodniowej pracy stwa
rzania, w siódmym dniu Bóg odpoczął: niebo, wstrzymując od
dech, czekało na akceptację ze strony stworzenia. Kiedy
w końcu akceptacja przychodzi, ucieleśniona w „tak" Maryi,
rozpoczyna się ósmy dzień, oktawa oparta na podstawowym
tonie, nowym stworzeniu, które niczego w nim nie neguje, ale
je dopełnia i zwieńcza.
Bóg nie może stać się człowiekiem w sercu oddanym Mu
tylko w połowie. Nasze życie mogłoby być o wiele bogat-
sze, gdybyśmy od Maryi nauczyli się, jak być bardziej pełni
serca. Bóg mówi do nas przez swoje Słowo, przez Kościół,
przez okoliczności, i jeśli słuchamy uważnie, to również
przez wiele tajemniczych natchnień. Jednak zamiast mówić:
„Oto ja służebnica Pańska", naszą częstą reakcją jest: „Nie
będę służyć!" (Jr 2,20). Nasz bunt wobec Boga jest głupią
1 bezsensowną walką, jako że nasze ręce są zbyt małe do
walki z Bogiem. Nasze plany przedkładamy ponad plany
Boże, a potem dziwimy się, kiedy rezultaty są złe, zaś owo
ców niewiele. Maryja nie miała żadnych swoich planów.
Ona była otwarta na plany Boże. Przez całą wieczność bę
dziemy wysławiali Jej „tak", które przygotowało miejsce na
ziemi, gdzie Bóg mógł stać się człowiekiem.
„Tak" Bogu i człowiekowi
Powiedzenie Bogu „tak" zawsze oznacza równoczesne po-
wiedzenie „tak" człowiekowi. Maryja powiedziała Bogu
2 6
POWIEDZ IM O MARYI
„tak", i to „tak" wypowiedziane Bogu uczyniło Ją Matką
Boga i ludzi. Każdy, kto otwiera się na Boga, pozwala Bożej
miłości rozlewać się na świat. Pewien student zadał mi kie-
dyś takie pytanie: „Kto właściwie ma być w centrum: Bóg
czy człowiek?" Jest to jednak błędna alternatywa. Nie mu-
simy przeciwstawiać Boga człowiekowi. W centrum stoi Jezus
Chrystus, On jest środkiem świata i historii, jest
Alfą i Omegą, jest z a r ó w n o Bogiem, jak i
człowiekiem. Człowiek będzie w pełni człowiekiem, jeżeli
będzie pragnął być na nowo stwarzanym w Chrystusie. Taka
jest Boża wizja człowieka. Dlatego ludzie, którzy, podobnie
jak Maryja, mówią Bogu bezwarunkowe „tak" i w ten sposób
pozwalają Chrystusowi rodzić się w ich sercach — są
równocześnie sługami Pańskimi i sługami ludzi.
Modlitwa Anioł Pański
Chrześcijanie zawsze wiedzieli, że moment zwiastowania
jest największą historyczną chwilą. W momencie, gdy Ma-
ryja odpowiada „tak", Słowo staje się ciałem. Od setek lat
ludzie wierzący chcieli wspominać to decydujące wydarze-
nie, odmawiając modlitwę Anioł Pański. W ten sposób
w wielu kościołach przetrwał zwyczaj bicia w dzwony na
tę południową modlitwę. Kto ją odmawia, aktualizuje scenę
zwiastowania z jej trzyczęściową strukturą ludzkiego odnie-
sienia do Boga: Boże zaproszenie, odpowiedź człowieka
i owoc, którym jest Bóg stający się konkretną i namacalną
rzeczywistością w człowieku. W swej adhortacji apostol-
skiej Marialis cultus (1974), papież Paweł VI, spośród wielu
tradycyjnych modlitw na cześć Maryi, które powstały w cią-
gu historii, wybrał tylko dwie: Anioł Pański i Różaniec. Pa-
pież zauważa, że modlitwa Anioł Pański w pełni zachowała
..NIECH MI SIĘ STANIE WEDŁUG TWEGO SŁOWA"
2 7
swą aktualność 8. To prawda, że nie bardzo można sobie
wyobrazić owocniejszy sposób uświęcenia najważniejszych
chwil w ciągu dnia: poranka, południa i wieczoru, jak przez
odmawianie właśnie tej prostej modlitwy.
8 Papież Paweł VI, adhortacja apostolska O czci i naśladowaniu Najświętszej
Panny Maryi Malki Kościoła i wzoru wszystkich cnót, Marialis cultus, nr 41,
w: „Błogosławić mnie będą", adhortacja Pawła VI „Marialis cultus". Tekst,
komentarze, dyskusja, pod red. St. C. Napiórkowskiego. KUL, Lublin 1990.
3
MARYJA NAWIEDZA
ŚWIĘTĄ ELŻBIETĘ
Łukasz opowiada, że Maryja udała się w drogę do swojej
krewnej Elżbiety. Była to długa podróż. Maryja mieszkała
w najbardziej na północ położonej prowincji kraju, Elżbieta
w południowej, opodal Jerozolimy, gdzie mąż jej, w prze-
pisanym czasie, posługiwał w świątyni.
Dlaczego ta wizyta?
Dlaczego Maryja, po zwiastowaniu anioła, chciała odwie-
dzić Elżbietę? Można by oczekiwać, że usłyszawszy, iż Pan
jest tak w Niej obecny, jako Jej Dziecię, powinna ograni-
czyć wszelkie kontakty z ludźmi, aby być w pełni dyspozy-
cyjną dla tego wielkiego cudu, który nosiła w sobie. Czyż
jako największa mistyczka w historii nie powinna całej swo-
jej uwagi i miłości skierować na życie Boże, które w Niej
wzrastało? Czy nie potrzebowała milczenia, pewnej izolacji
od ludzi? Ach, my jednak mamy jakieś fałszywe pojęcie
o tym, czym naprawdę jest mistyka. „Tak" powiedziane Bo-
gu pociąga za sobą zawsze „tak" wobec ludzi. Otrzymanie
zadania od Boga oznacza zawsze głębsze wrośnięcie w lu-
dzką wspólnotę. Niczego nie mamy dla siebie samych,
wszystko mamy dzielić z drugimi.
3 0
POWIEDZ IM O MARYI
Według tradycji Maryja zamierzała pomóc swojej star-
szej krewnej w okresie, który dzielił ją od urodzenia dzie-
cka. Za taką interpretacją przemawia Łukaszowa informa-
cja o tym, że Maryja zatrzymała się u Elżbiety przez trzy
miesiące, czyli mniej więcej do chwili narodzenia się Jana
Chrzciciela, jako że Elżbieta była w szóstym miesiącu
ciąży w momencie, kiedy Maryi objawił się anioł.
Istnieją jednak i inne przyczyny podróży Maryi.
Chciała pójść i zobaczyć znak, który został Jej dany. We-
dług wieści anioła, Elżbieta, mimo swego podeszłego wie-
ku i tego, że uchodziła za niepłodną, oczekiwała dziecka.
Maryja chciała ujrzeć ten znak nie dlatego, że weń wąt-
piła, ale dlatego, że w naturze znaku mieści się potrzeba
weryfikacji. W znak się nie wierzy, znak się ogląda. Ma-
ryja nie przeszła obojętnie wobec znaku, który dał Jej
Bóg. Szacunek dla znaku wymagał, aby poszła i na własne
oczy przekonała się, że stał się cud. Jednak głównym celem
tej trudnej podróży Maryi było opowiedzenie Elżbiecie o tym,
co wielkiego uczynił Jej Pan. Czuła więź z Elżbietą: obie
zostały obdarowane przez Boga, w obu dokonał się cud,
a cud dokonany wobec Elżbiety potwierdzał cud wobec
Maryi. Maryja czuła, że Elżbieta musi być pierwszą, któ-
rej oznajmi tę dobrą nowinę. Każda inna kobieta wzruszy-
łaby ramionami. Elżbieta mogła przyjąć wieść Maryi, po-
nieważ i ją Bóg nawiedził.
Żywa monstrancja
Maryja poszła „pospiesznie", pisze św. Łukasz. Czuje się
przynaglona świętą radością. Później o szczegółach zacho-
wywania się w drodze Łukasz nadmieni siedemdziesięciu
uczniom, których Jezus pośle i powie im, aby nikogo
MARYJA NAWIEDZA ŚWIĘTĄ ELŻBIETĘ
31
w drodze nie pozdrawiali (por. Łk 10,4). Uczniowie nie
mają tracić czasu na zbyteczne rozmowy i konwencjonal-
ne pozdrowienia. Powinni się spieszyć, Ewangelia musi
się rozprzestrzeniać. Maryja jest pierwszą Apostołką,
pierwszą, która głosi dobrą nowinę. Ona nie myśli o ni-
czym innym, nie traci ani chwili. Któż w tym miejscu nie
przypomina sobie słów Izajasza: „O jak są pełne wdzięku
na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza
pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie,
który mówi do Syjonu: «Twój Bóg zaczął królować!»"
(Iz 52,7)
Maryja niesie w sobie Jezusa. Jest jak cyborium i sto-
pniowo stanie się monstrancją: Jej brzemienność powoli za-
cznie być widoczna. Maryja nosi Tego, który Ją nosi —
swojego Stwórcę. Nosi Tego, który jest większy od Niej.
Czy podobnie nie jest z nami? Nosimy w sobie Tego, który
jest większy od nas, który daje nam naszą tożsamość i god-
ność. Jednak możemy zapomnieć, że nosimy Go w sobie,
podobnie jak kapłan, który w rutynowy sposób przynosi Ko-
munię świętą choremu.
I Jezus pozwala się nieść. To nie On decyduje. Już tutaj
uczy się tego, co będzie robił przez całe życie: pozwalał
się nieść i prowadzić Duchowi. Nigdy nie pełni swojej
woli. „Sam od siebie nie czynię niczego (...) czynię za-
wsze to, co się Jemu podoba" (J 8,28-29). Postępuje
z Maryją tam, dokąd Ona zdąża, jest od Niej zależny. Jed-
nak ponieważ Maryja jest ogarnięta Duchem i On we
wszystkim Ją prowadzi, Jezusowe posłuszeństwo Maryi
zbiega się z Jego posłuszeństwem Duchowi. Tutaj nie ma
cienia konfliktu. Czy jednak czasem, kiedy to my Go nie-
siemy, nie jest On boleśnie dotknięty, a nawet skonster-
nowany?
3 2
POWIEDZ IM O MARYI
Jezus spotyka Jana
Kiedy Maryja, po trzech czy czterech dniach, przybywa do
miejscowości, w której mieszka Elżbieta, wchodzi do jej domu
i pozdrawia ją. Pozdrowienie wywołuje cudowną reakcję
Elżbiety: Jan Chrzciciel porusza się w jej łonie. Poprzednik
rozpoznaje Tego, któremu będzie przygotowywał drogę; na-
pełnia się mesjańską radością: „A dla was, czczących moje
imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego
skrzydłach. Wyjdziecie [swobodnie] i będziecie podskakiwać
jak tuczone cielęta" (Ml 3,20). Dopiero od kilku dni Maryja
była matką, a już była pełna Pana, On już objawił się poprzez
Jej przezroczystą istotę. Jezus nie jest jeszcze widzialny, ale
kto spotka Maryję, zostaje przez Niego poruszony.
Właściwie nie jest to w pierwszym rzędzie wizyta Maryi
u Elżbiety, ale Chrystusa u Jana. Maryja jest Tą, która po-
średniczy w tym spotkaniu. Już tutaj rozpoczyna to, co bę-
dzie Jej najważniejszym zadaniem: być pośredniczką łaski.
Wielu lęka się, że Maryja, jak parawan, może stanąć między
Bogiem a człowiekiem, ale to Jej zadaniem jest właśnie uła-
twiać spotkanie. Gdziekolwiek znajdzie się ze swoim Dzie-
cięciem, Jego łaska przez Nią spływa na świat.
Maryja nie powiedziała słowa, o niczym nie opowiadała.
Przynosi nowinę bez słów. Ona nie musi mówić, Ona j e s t ,
a to, kim jest, mówi za Nią. Brat Karol de Foucauld
(1858--1916) pisał: „Nawiedzenie jest jednym z Twych
najsłodszych świąt, o Matko, jest czymś więcej niż świętem
Pańskim, gdyż to On działa w Tobie i poprzez Ciebie. Ty
ogłaszasz dobrą nowinę, Ty głosisz Ewangelię i Ty
uświęcasz — nie słowami, ale w milczeniu przynosząc
Jezusa do Elżbiety i Jana".
Elżbieta nie rozumie b e z p o ś r e d n i o milczącego ję-
zyka Maryi. To za pośrednictwem swojego dziecka rozezna-
MARYJA NAWIEDZA ŚWIĘTĄ ELŻBIETĘ
3 3
je wielki zaszczyt, którego dostępuje: „Skądże mi to, że
Matka mojego Pana przychodzi do mnie?" „Napełniona Du-
chem Świętym", wypowiada prorocze słowa. Prorocy często
głoszą wieści, których zasięg przekracza znacznie ich zdol-
ność pojmowania. Elżbieta nazywa Maryję „Matką Pana".
Najprawdopodobniej nie jest świadoma Boskiej tożsamości
Mesjasza, ale tym niemniej nazywa Go Kyrios, imieniem,
którym natychmiast potem wskazuje na Jahwe: „Spełnią się
słowa powiedziane Ci od Pana". Nie pojmując pełnej
treści swoich słów, Elżbieta, natchniona Duchem Świętym,
uprzedza orzeczenie soboru w Efezie z 431 roku, który
stwierdził, że Maryja jest Theotokos — Matką Boga.
Kontakt tych dwóch kobiet zaistniał poprzez dziecko. Już
tutaj okazuje się, że Pan przyszedł do maluczkich, a dzieci
są pierwsze w Jego królestwie. Jako pierwsze rozpoznaje
Go maleńkie, jeszcze nie narodzone dziecko. Te dwie ko-
biety powodowane są miłością do swoich dzieci, to ów
skarb, który noszą głęboko w sobie, nadaje temu spotkaniu
niesłychaną głębię. Tym, co pozwala dwu osobom spotkać się
prawdziwie, nie są ich myśli czy słowa, a jeszcze mniej ich
oczekiwania, lecz to, co spoczywa w głębi jednej z osób; co
spotyka to, co jest w głębi drugiej. Abyssus abyssum itwocat
— „Głębia przyzywa głębię" (Ps 42,8). Nikt z góry nie wie,
czy i kiedy to nastąpi. Jednak kiedy się tak staje, to zawsze
dlatego, że Duch zstępuje na jedną lub drugą osobę. Dzięki
Niemu relacja horyzontalna przecina się z linią wertykalną,
i tak powstaje krzyż — a tylko krzyż zbawia i wyzwala.
Maryja i Elżbieta „budzą" siebie nawzajem
Nawiedzenie jest rzeczywiście „sakramentem przyjaźni".
Maryja dzieli się Duchem, który Ją osłonił. Elżbieta z kolei
3 4
POWIEDZ IM O MARYI
budzi Ducha w Maryi. Maryja, która dotychczas milczała,
teraz wyśpiewuje Magnifwat. Ona najpierw musiała pocze-
kać, aż Jej bliźni — przyjaciółka — pozwoli wytrysnąć
ukrytemu źródłu. Choć od początku była Matką Boga, po-
trzeba było, aby drugi człowiek nazwał Ją nowym imieniem,
aby stało się ono dla Niej zupełnie prawdziwe i rzeczywiste.
Maryja wybucha radosnym okrzykiem. Nie ukrywa w ja-
kiejś fałszywej pokorze „wielkich rzeczy", które się stały Jej
udziałem. Wie jednak, że uczynił to Jej Pan i tylko „Jego
imię jest święte". Postrzega siebie jako owoc Jego miłosier-
dzia. Nie czuje żadnej potrzeby umniejszania siebie po to,
aby Boga uczynić większym. Przeciwnie, to w Jej wielkim
powołaniu objawia się wielkość Boga. Ma odwagę wypo-
wiedzieć niesłychane słowa: „Odtąd błogosławić Mnie będą
wszystkie pokolenia!"
Dlaczego tak wielka rzesza chrześcijan lęka się wysła-
wiać Maryję, kiedy Ona sama, w Duchu Świętym, przepo-
wiedziała, że cały świat Ją wywyższy? Jej powołanie doty-
czy całego świata i musi być uznane przez cały świat, tak
samo jak powołanie Jej Syna.
4 MARYJA I
JÓZEF
Kiedy św. Łukasz podkreśla rolę Maryi w historii zbawie-
nia, św. Mateusz podkreśla rolę Józefa. U Łukasza Józef po-
zostaje zupełnie w cieniu, u Mateusza natomiast to on stoi
na czele świętej Rodziny. To jemu, a nie Maryi, ukazuje się
anioł i mówi, że mają z Jezusem uciekać do Egiptu (por.
Mt 2,13). Kiedy mija niebezpieczeństwo, jako że Herod
umiera, to znów Józefowi anioł wskazuje, że ma wracać do
Izraela (por. Mt 2,19-20). Kiedy tam przybywa, anioł po-
nownie objawia mu się we śnie i poleca, by udał się do Galilei
(por. Mt 2,22). Kiedy Łukasz opowiada o zwiastowaniu Ma-
ryi, nic nie wspomina o reakcji Józefa. Mateusz natomiast nie
mówi ani słowa o zwiastowaniu, ale mówi wyłącznie o po-
stawie Józefa. Można lepiej zrozumieć, dlaczego Mateusz
chętniej pisze o Józefie, wiedząc, że kierował on swoją
Ewangelię do nawróconych żydów. Chciał pokazać, że
starotestamentalne proroctwa wypełniły się w Jezusie. Me-
sjasz miał być synem Dawida. On j e s t synem Dawida —
mówi Mateusz — jako że Józef pochodzi z rodu Dawida.
To dzięki Józefowi spełnia się ta zasadnicza przepowiednia
o Jezusie.
3 6
POWIEDZ IM O MARYI
Maryja „poślubiona" Józefowi
Choć w Izraelu zaręczyny miały moc wiążącą i narzeczeni
byli przez nie definitywnie związani ze sobą, to wspólne ży-
cie małżeńskie rozpoczynało się dopiero po weselu. Wesele
Maryi i Józefa nie miało jeszcze miejsca i choć Maryja już
była uważana za małżonkę Józefa, nadal zamieszkiwała
u swoich rodziców, podobnie jak Józef u swoich.
Maryja wstępowała w związek małżeński z Józefem
w pierwszym rzędzie nie dlatego, aby szukać w nim miłości
i bezpieczeństwa. Wychodziła za mąż przede wszystkim po
to, aby wypełnić wolę Boga. Należała do narodu, w którym
małżeństwo było prawie obowiązkiem. Bezżenność była
wstydem i przekleństwem. Poza tym to nie sami zaintere-
sowani decydowali o tym, kiedy i z kim będą się wiązać.
Wszystko spoczywało w rękach rodziców. To ojciec Józefa
szukał odpowiedniej dziewczyny dla syna, a jego wybór
padł na Maryję. Kiedy ojciec Maryi przystał na ten wybór,
Maryja zaakceptowała go jako wolę Bożą. Boża wola była
jedyną rzeczą, która miała dla Niej znaczenie. Nie możemy
zapominać, że Maryja była niepokalana, bez grzechu pier-
worodnego — to znaczy, że nie reagowała tak, jak my. Nie
było w niej egoizmu, nawet cienia miłości własnej. Ona nie
zastanawiała się nad sobą, nie pragnęła niczego dla siebie,
nigdy nie mówiła: „to lubię, a tego nie lubię". Jedyne, co
Maryja lubiła, to wolę Bożą, i nie trzeba było Jej tego wciąż
powtarzać, wola Boża była Jej naturą. Łukasz i cała Trady-
cja przedstawia Maryję jako zanurzoną w głębokim milcze-
niu. Kiedy już nie możemy opowiadać o tym, co lubimy,
a czego nie lubimy, to automatycznie znika wiele naszych
zwykłych tematów rozmowy. Maryja była przed Bogiem
wielkim „znakiem zapytania". Nieustannie zadawała pyta-
MARYJA I JÓZEF
3 7
nia: „Co chcesz, bym teraz uczyniła?" — i natychmiast to
spełniała. „A teraz, czego pragniesz? A teraz?" Sama nicze-
go nie „wymyślała". To my układamy sobie plany na przy-
szłość i prosimy Boga, aby im błogosławił. Jeżeli tego nie
czyni, jesteśmy źli albo co najmniej zawiedzeni. Maryja nig-
dy nie mogła być zawiedziona Bogiem, ponieważ wszystko
zostawiała otwarte. Nie przemyśliwała wcześniej, ile chce
mieć dzieci. To wszystko spoczywało w rękach Boga i miało
się wyjaśnić w swoim czasie.
Wielu myślało, że Maryja złożyła ślub czystości i doszła
do porozumienia z Józefem, że będą żyli w białym małżeń-
stwie. Nie ma żadnych przesłanek, by zakładać złożenie
przez Nią takiego ślubu, który był najmniej prawdopodobny
dla izraelskiej dziewczyny. Kiedy Maryja odpowiada anio-
łowi: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża" (Łk 1,34),
może to po prostu znaczyć, że nie rozumie, jak to, o czym
mówi Jej anioł, może stać się rzeczywiste teraz, ponieważ
dla Niej nie nadszedł jeszcze czas wspólnego życia z Jó-
zefem.
Reakcja Józefa
Kiedy Józef odkrywa, że Maryja jest brzemienna, może je-
dynie zwątpić o Niej. Józef nic nie wie o zwiastowaniu
i o tym, co wielkiego stało się z Maryją. Niektórzy twier-
dzą, że Maryja musiała rozmawiać o tym z Józefem, a jego
wątpliwości musiały mieć swoje źródło w świętej bojaźni:
musiał czuć się niegodny, by żyć z niewiastą obsypaną ta-
kimi łaskami, z Tą, która stała się brzemienna za sprawą
Ducha Świętego. Jednak ze słów anioła jasno wynika, że Józef
nie wiedział, jak dokonało się poczęcie Dziecięcia. Anioł rzekł
mu: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie
38
POWIEDZ IM O MARYI
Maryi, twej Małżonki, a l b o w i e m [po grecku gar] z Du-
cha Świętego jest to, co się w Niej poczęło" (Mt 1,20). Tego
właśnie Józef nie wiedział i dlatego lękał się.
Dziwimy się może, dlaczego Maryja nie rozmawiała
z Józefem? Było to przecież coś, co jak najbardziej go do-
tyczyło i co radykalnie miało zaingerować w jego życie. Jest
na to prosta odpowiedź. Jak Maryja miała rozmawiać z Jó-
zefem? Ona przecież nigdy nie była z nim sama. Nie żyli
jeszcze razem, a prowadzenie rozmów z narzeczonym przed
ślubem, bez świadków, było w Izraelu nie do pomyślenia.
Kiedy Józef usłyszał od anioła, że dziecko w łonie Maryi
jest owocem Ducha Świętego, była to dla niego bez wątpie-
nia nieskończona radość. Mógł znów wierzyć w czystość
Maryi, w co w głębi serca nigdy nie przestał wierzyć. Stał
się członkiem tej rodziny, w której miał się narodzić i wzra-
stać sam Mesjasz. Równocześnie jednak Józef został zmu-
szony, by zmienić swoje plany i na nowo przemyśleć własne
życie. Maryja, kiedy to pojawił się u Niej anioł, nie musiała
przeprowadzać rewizji swoich planów na przyszłość. Żad-
nych planów nie musiała zmieniać, ponieważ żadnych pla-
nów nie miała. Józef natomiast nie był, tak jak Maryja, jed-
nym „znakiem zapytania" wobec Boga. W pewnym sensie
był on też „wykrzyknikiem". Miał swoje marzenia i pragnie-
nia, miał konkretne wyobrażenia o tym małżeństwie. Stało
się inaczej niż myślał. Kiedy teraz musiał ustępować wobec
Ducha Świętego, było to dla niego wyrzeczenie. Prawdopo-
dobnie wielkie wyrzeczenie, ale bez zgorzknienia. Józef
wiedział, że to wyrzeczenie jest konsekwencją „tak" Maryi
dla Boga. Wraz z Maryją i on wypowiedział swoje „tak" 9.
tJPor. A. von Speyr, Służebnica Pańska, Wydawnictwo Księży Marianów,
Warszawa 1998, ss. 60-63.
I
MARYJA I JÓZEF
3 9
Możemy się domyślać, z jakim bezgranicznym szacun-
kiem Józef od tego dnia spoglądał na Maryję. Była teraz
świątynią Ducha Świętego, wybrana przez Boga spośród in-
nych niewiast na ziemi, aby być Matką Mesjasza.
Czy dziewicze narodzenie to mit?
Choć dziewicze narodzenie jest niepodważalnie opisane
w Ewangeliach (por. Mt 1,16.18-23; Łk 1,34-36; może także
J 1,13, który to fragment w niektórych rękopisach musi być
odczytywany w liczbie pojedynczej: „On, który nie z
krwi ani z ciała, ale z woli Bożej został zrodzony", i który w
tym wypadku odwołuje się zarówno do zrodzenia Słowa
Przedwiecznego w Trójcy Świętej, jak i Jego narodzin w
czasie z Dziewicy), niektórzy egzegeci i teologowie stawiają
pod znakiem zapytania realność tego historycznego
wydarzenia. Cud wydaje się zbyt wielki, by mógł być pra-
wdziwy. Jednak można zapytać, czy w takim razie cud
wcielenia nie jest o wiele większy? W gruncie rzeczy można
stwierdzić, że teologowie, którym trudno jest uwierzyć
w dziewicze narodziny, mają często skłonności, aby wcie-
lenie tłumaczyć w sposób, który umniejszałby samą jego
substancję. W odpowiedzi Hansowi Kiingowi, Walter Ka-
sper z całą ostrością zadaje decydujące pytanie: „Kim jest
Jezus Chrystus? Czy jest osobą ludzką, w której Bóg obja-
wia się w mowie i czynach, czy jest Przedwiecznym Synem
Ojca, który stał się człowiekiem w historii?" 10 Jeżeli Jezus
j e s t Bogiem, to nie trzeba się dziwić, że nie jest zrodzony
„z woli męża".
'"Cytat za: P. Hiinermann, „Zur Auseinandcrsetzung zwischen Hans Kiing
und dem kirchlichen Lchramt", w: „Geist und Lcben", luty 1980, s. 13.
4 0
POWIEDZ IM O MARYI
Fakt, że Józef nie jest ojcem Jezusa, wydaje się wynikać
z wielu tekstów, również synoptycznych, w których Jezus
mówi o swojej relacji do Ojca. Nigdy nie ma na myśli Jó-
zefa, gdy wymienia Ojca. Już jako dwunastoletni chłopiec
upomina Maryję, kiedy Ona łagodnie robi Mu wyrzuty, że
„ojciec" Jego i Ona przez trzy dni Go szukali: „Czemuście
Mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być
w tym, co należy do mojego Ojca?" (Łk 2,48-49) Jego oj-
cem nie jest Józef, ale Ojciec w niebie. U Mateusza słyszy-
my Jezusa mówiącego, że On i Ojciec są jedno: „Wszystko
przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Oj-
ciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce
objawić" (Mt 11,27). W tym kontekście Hans Urs von
Balt-hasar pisze: „Mając na uwadze tego typu teksty i wiele
innych, stawiamy teraz jasne pytanie: Czy ten Człowiek,
który pozostawał w tak wyjątkowej relacji do swego «Ojca w
nie-bie», od którego był zależny we wszystkim, i któremu cał-
kowicie zawierzył i powierzy! siebie — mógł równocześnie
być zależny od dodatkowego ojca? Czy — upraszczając —
mógł mieć dwóch ojców, co w Jego wypadku musiałoby być
równoznaczne z relacją zależności od dwóch ojców naraz? (...)
Czy Jezus, który wyraźnie podkreśla wagę przestrzegania
dziesięciu przykazań (Mk 10,19), mógł przekroczyć przykaza-
nia tak wielkiej wagi dla dawnych kultur? A jeśliby nawet wy-
brał ich przestrzeganie dlatego, że pozostawał w relacji zależ-
ności od mężczyzny Józefa, a nie tylko swego Ojca niebieskie-
go, czy to podwójne ojcostwo nie dawałoby Mu poczucia
wewnętrznego rozdarcia? Jeśli więc teraz przyjmiemy — a by-
łoby to jedyne wyjście — że Jego zależność od Ojca niebie-
skiego nie wyklucza Jego zależności od jakiegokolwiek czło-
wieka, którego dusza nieśmiertelna pochodzi od Stwórcy, który
zaszczepił tę duszę w matczynym łonie w momencie aktu
małżeńskiego rodziców, to w takim wypadku Jezus z Nazaretu
MARYJA I JÓZEF
4 1
byłby naprawdę pobożnym człowiekiem, który czci swoich
rodziców i również pamięta o swoim Stwórcy, ale nie byłby
ani odrobinę lepszy, ani równy nam i na pewno nie powie-
działby: «Nikt nie zna Ojca, tylko Syn»" ".
Teologicznie dziewicze narodzenie jest również warun-
kiem szczególnego miejsca Maryi w relacji do Kościoła.
Maryja jest nie tylko powołana do tego, by być Matką Syna
Bożego, ale zgodnie z Bożym planem, stopniowo, jako
kwintesencja i streszczenie Kościoła, ma się stać jego Oblu-
bienicą. Całe Jej istnienie jest absolutnie skierowane na
Chrystusa. To do Niego ma należeć, Jemu została zaślubiona,
Jemu przedstawiona, jako czysta dziewica (por. 2 Kor 11,2).
Reprezentuje Miasto Święte, Jeruzalem Nowe, przystrojo-
ne jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swojego męża
(por. Ap 21,2). Tak, jest Oblubienicą, Małżonką Baranka
(Ap 21,9). Dlatego nie może być oblubienicą Józefa w zwy-
kłym znaczeniu. W Jej powołaniu jest wyłączność, która
sprawia, że z duszą i ciałem należy do Jezusa i jedynie do
Niego. Jako nowa Ewa należy do nowego Adama. Dla każ-
dego człowieka, którego powołaniem jest całkowita i wyłą-
czna przynależność do Chrystusa, Ona jest obrazem dziewi-
czego Kościoła.
Zawsze dziewica
Kościół zawsze miał to przekonanie, które dzielił z refor-
matorami, że Maryja, również po narodzeniu Jezusa, pozo-
stała dziewicą, a więc nie miała innych dzieci oprócz Niego.
" H. U. von Balthasar, Empfangen chuch den Heiligen Geist, geboren von der
Jungfrau Maria, w: Ich glaube, W. Sandfruchs, Wiirtzburg, 1975, ss. 42—
43.
4 2
POWIEDZ IM O MARYI
W swojej homilii na święto Objawienia Pańskiego w 1546
roku Marcin Luter powiedział: „Tak, jak przed zwiasto-
waniem i narodzeniem była dziewicą, tak pozostawała nią
w czasie rodzenia i po nim" l2. Kalwin przeklinał tych,
którzy twierdzili, że Maryja miała inne dzieci oprócz Je-
zusa.
Wnikając tylko w teksty Nowego Testamentu, nie można
z absolutną pewnością wyciągać wniosków o ciągłości dzie-
wiczości Maryi. Jednak z tego, co mówi się o powołaniu
Maryi — że jest typem Kościoła, „bez skazy czy zmarszcz-
ki" — wynika, że Jej jakoś ograniczona w czasie dziewi-
czość byłaby całkowicie bezsensowna. Poza tym zrozumia-
no, że w dziewiczości chodzi nie tyle o wstrzemięźliwość,
ale o „troskę o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem,
i duchem" (1 Kor 7,34), więc jasne jest, że dziewiczość nie
może być czymś tylko „na jakiś czas". Bóg nie odbiera swo-
ich darów, On wydoskonala to, co zapoczątkował. Jakże
Maryja mogłaby urodzić inne dzieci po urodzeniu Jezusa,
w którym „wszystko ma istnienie"? (Koi 1,17) Jakże mo-
głoby być coś dodane Temu, który jest nowym Adamem,
początkiem nowego rodzaju ludzkiego?
Nie jest żadnym zarzutem wobec dziewiczości Maryi, że
Nowy Testament mówi o braciach i siostrach Jezusa. Wszy-
scy wiedzą, że Hebrajczycy używają tego samego słowa na
określenie braci, jak i kuzynostwa. Termin „brat" może
ponadto określać jakiegokolwiek krewnego. Oczywiście, ję-
zyk grecki posługuje się różnymi słowami w odniesieniu do
różnych stopni pokrewieństwa, ale nie należy zapominać, że
greka Ewangelii wszędzie nosi znamiona aramejskiego.
Dlaczego Jezus z krzyża miałby mówić do swojej Matki:
„Niewiasto, oto syn twój" (J 19,26) i przez to powierzyć Ją
12 Por. M. Thurian, di. cyt., s. 56.
MARYJA 1 JÓZEF
4 3
Janowi (który odtąd miał zająć Jego miejsce)? Gdyby Ma-
ryja miała więcej dzieci, to one mogłyby się Nią zaopie-
kować.
Łukasz pisze o Maryi, że „porodziła swego p i e r w o -
r o d n e g o Syna" (Łk 2,7), ale to jeszcze nic nie mówi
o ewentualnych innych dzieciach. Pierwszy syn zwany był
pierworodnym niezależnie od tego, czy potem pojawiało się
więcej dzieci czy nie.
,
5 MATKA
BOGA
W okresie między zwiastowaniem a narodzinami Jezusa
Maryję przepełnia cicha radość i wewnętrzna tęsknota.
Właśnie poczęła Jezusa, ale tęskni za tym, aby On w Niej
wzrastał, a potem się objawił. Tęskni za oglądaniem Tego,
którego już w sobie nosi, oglądaniem Go „twarzą w twarz".
„Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos!" (Pnp 2,14)
Adwent Maryi
Czy nie istnieje wielkie podobieństwo między sytuacją Ma-
ryi a naszą? Ona, oczekująca swojego Dziecka, jest wyjąt-
kowym wzorem dla każdego chrześcijanina. To, czego
oczekujemy, już w nas jest — już p o s i a d a m y to, za
czym tęsknimy. Tak, to, co najistotniejsze, już otrzymali-
śmy. Jesteśmy obłaskawieni. Pan jest z nami. Przez Ducha
Świętego On w nas mieszka. Przez chrzest Jego życie zo-
stało wszczepione w nasze. Jednak my tęsknimy za tym, aby
Go ujrzeć. Cieszymy się i dziękujemy za to, co otrzymali-
śmy, ale równocześnie tęsknimy, by to, co otrzymaliśmy,
ukazało się w pełnym świetle. Maryję i każdego chrześci-
janina, który jest godny tego miana, przepełnia zarówno pa-
ląca tęsknota, jak i wdzięczna radość. Ten bowiem, który
przyszedł, nadal przychodzi.
4 6
POWIEDZ IM O MARYI
W swym oczekiwaniu Maryja streszcza tęsknotę całej ludz-
kości za Zbawicielem. Zna Pismo święte, którego orędzia
nikt nie pojął lepiej niż Ona. Duch Święty, który Ją osłonił,
jest tym samym, który zainspirował święte Słowo. Ona wie,
że całe Stare Przymierze jest jednym długim czasem Adwen-
tu i cała owa niezmierzona, uniwersalna tęsknota teraz
w Niej jest skupiona. Może tylko drżeć, kiedy myśli o tym,
że chwila już nadchodzi, kiedy tęsknota ludzkości spełni się
i wypełni się obietnica Boża.
Matka oczekująca swego dziecka marzy często o tym, jak
będzie ono wyglądało. Przygląda się mężowi i wyobraża so-
bie, że może jej dziecko będzie podobne do niego. Dla Ma-
ryi bezsensowne jest przyglądanie się Józefowi, by dowie-
dzieć się czegoś o Dziecku. Ona została osłoniona Duchem
Świętym, a Jego nigdy nie widziała. Nie może stworzyć so-
bie konkretnego obrazu swego Dziecka. W tym sensie Jej
oczekiwanie jest zupełnie otwarte: ponieważ nic nie jest
jasno zarysowane, więc nie stawia też żadnych granic.
Ona jedynie pozwala Bogu, aby spełniał w Niej swoje
dzieło.
Theotokos
Dziecko, które Maryja rodzi w Betlejem, nie jest maleńkim
człowiekiem, w którym Bóg w specjalny sposób znalazł dla
siebie mieszkanie. Nie, to ludzkie Dziecię jest Bogiem,
a Maryja, która Je zrodziła, jest Matką Boga. Maryja, która
porodziła to Dziecię, jest Matką samego Boga. „Ku zdumie-
niu natury na ziemi zrodziłaś Pana Boga, który sam Cię
stworzył" (Alina Redemptońs inater). Niesłychane, czy to
aby nie jest piękna bajka, zbyt piękna, by mogła być pra-
wdziwa? Czy nie należy poczytać tego za mit? Przeciwnie,
MATKA BOGA
4 7
to stwierdzenie jest konkretne i rzeczowe: ponieważ Jezus
jest Bogiem, to Maryja, która urodziła Jezusa, jest Matką
Boga. Już w 431 roku, na długo przed rozdarciem Kościoła,
ojcowie soborowi w Efezie uznali, że tytuł Theotokos — Mat-
ka Boga musi być przypisany Maryi (Denzinger, nr 113).
Maryja przecież była źródłem człowieczeństwa Jezusa,
a nie Jego boskiej natury. Jakże więc można mówić, że jest
Matką Boga? Odpowiedź brzmi, że nie jest się matką natu-
ry, ale matką osoby. Pomimo tego, że Jezus ma dwie natury,
jest tylko j e d n ą Osobą, drugą Osobą Trójcy Świętej.
Czyż z a w s z e nie jest tak, że dziecko, które matka przy-
nosi na świat, jest czymś o wiele większym od tego, co ona
i jej mąż samodzielnie mogą spowodować? Dla każdej mat-
ki dziecko nie jest owocem własnej „pracy", ale jest darem
Boga. To, co matka może dać z siebie, to tylko żywe ciało.
Nie jej zasługą, lecz Boga, jest to, że owo nowe istnienie
jest osobą. Nikt jednak przez to nie wątpi, że jest matką tego
dziecka. Tak i Maryja jest Matką Boga, ponieważ jest Matką
Jezusa, który jest Osobą Boską, pomimo że urodziła Go tyl-
ko sarkikós — w porządku ciała" (Denzinger, nr 113).
Sobór w Efezie nazywa Maryję Theotokos, więc twierdzi
równocześnie, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem.
Nie da się oddzielić mariologii od chrystologii. Kto odma-
wia Maryi tytułu „Matki Boga", ten w sposób nieunikniony,
może nieświadomie albo nie z własnej woli, wkracza
w błędną naukę, która traktuje różnicę tych dwóch natur
w Chrystusie jako różnicę między boską a ludzką osobą.
Nestorianie nie potrafili sobie wyobrazić ludzkiej natury
inaczej, jak tylko w ludzkiej osobie. Sądzili, że Chrystus
mógł być w pełni człowiekiem tylko wówczas, jeśli był oso-
bą ludzką.
Łatwo zauważyć, że nie jest to jedynie spekulacja teolo-
giczna, ale prowadzi do poważnych konsekwencji w odnie-
4 8
POWIEDZ IM O MARYI
sieniu do wiary w samo wcielenie Zamiast za Pismem świę-
tym wyznawać, ze „Słowo stało się ciałem", nestonanie
(w każdym razie tak to rozumie tradycja) uczyli, ze Bóg
zjednoczył się z juz istniejącym człowiekiem Bóg więc nie
miałby być zrodzony jako człowiek, ale zjednoczyć się
z człowiekiem w taki sposób, ze choć oczywiście istnieje
wewnętrzna relacja między Słowem Bożym i człowiekiem
Chrystusem, ale nie tak, aby to Słowo miało być prawdzi-
wym człowiekiem, i w taki sposób, ze nie można o tym
człowieku powiedzieć, iż jest Bogiem W swoim Drugim
Liście do Nestonusza, święty Cyiyl Aleksandryjski pisze
„Nie jest tak, ze zwyczajny człowiek najpierw narodził
się ze świętej Dziewicy i potem Słowo zstąpiło na tego
człowieka Słowo było juz zjednoczone z ciałem, kiedy
ono, według ciała, wyszło z matczynego łona Można
więc powiedzieć, ze te cielesne narodziny Słowo uczyniło
własnymi narodzinami ( ) Dlatego święci Ojcowie nie
wahali się nazywać świętej Dziewicy Matką Boga"
(Denzin-ger, ni 11 l a) Ojcowie soborowi w Efezie oficjalnie
opowiedzieli się za tym stanowiskiem, które zajął biskup
Cyryl w swoim liście
Luter nigdy me kwestionował nauki Soboru Efeskiego
Pisał „Ten Sobór niczego nowego nie stwieidził, ale obronił
starą wiarę przed zadufaniem Nestonusza Bowiem ten ar-
tykuł mówiący, ze Maryja jest Matką Boga, od początku ist-
niał w Kościele i nie jest on żadną nowością samego Sobo-
ru, ale wypływa z Ewangelii, z Pisma świętego U Łukasza
jest przecież napisane (Łk 1,32), ze anioł Gabriel zwiasto-
wał Pannie Maryi, ze z Niej się narodzi Syn Najwyższego
Natomiast św Elżbieta powiedziała «Skądze mi to, ze Matka
mojego Pana przychodzi do mnie^w A aniołowie w dzień
narodzin «Dziś narodził się nam Zbawiciel, którym jest
Chrystus Pan», i podobnie św Paweł (Gal 4,4) «Bóg zesłał
MATKA BOGA
4 9
Syna swojego, narodzonego z Niewiasty» Te wypowiedzi
— wiem o tym dobrze — jasno wskazują, ze Maryja była
Matką Boga" n
Matka Boga ze względu na świat
Kiedy dziecko opuszcza matczyne łono, stawia swoje pier-
wsze kroki w świecie Utodzić dziecko znaczy równocześ-
nie zostać od mego oddzieloną Ta pieiwsza rozłąka jest za-
ledwie początkiem o wiele głębszego i boleśniejszego roz-
stania i wyzwolenia, poprzez które dziecko zdobywa
samodzielność i odkrywa swoje osobiste powołanie Dla
każdej matki jest trudnym i często bolesnym zadaniem za-
akceptować to stopniowe odchodzenie i pozwolić swemu
dziecku coraz bardziej wyzwalać się od niej, aby pójść własną
drogą W przypadku Maiyi to zadanie jest niezwykle ra-
dykalne i wymagające Z jednej stiony jest Ona rzeczywi-
ście matką w pełnym tego słowa znaczeniu Jezus jest Jej
dzieckiem Może mówić do Niego „Tak, jesteś kością z moich
kości i ciałem z mego ciała" (por Rdz 29,14) Kocha Jezusa
jak każda matka kocha swoje dziecko, albo mówiąc właściwie
— Ona kocha bardziej, ponieważ Jej bezgizeszność uzdalnia
Ją do większej miłości Jednak z drugiej strony wie, ze ojcem
Dziecka nie jest Józef, ale Bóg, i to On pizeznaczył Je na zba-
wienie świata od jego grzechów Ona wie, ze nie może za-
władnąć swoim Dzieckiem, ze ziodziła Je dla świata Betlejem
znaczy „dom chleba" Jej Dziecko jest „chlebem żywym, który
zstąpił z nieba" (J 6,51) Maryja od początku musiała nauczyć
się dzielić tym chlebem z poganami, mędicami, ze wszystki-
mi, którzy przychodzą, aby Je ujrzeć U Niej nie
chodzi
13 Poi M Thunan dz cyt ss 110-111
5 0
POWIEDZ IM O MARYI
o przytulanie Dziecka do swojego serca — Ona musi po-
zwalać, aby Jezus był do dyspozycji wszystkich.
Już tutaj Maryja zaczyna doświadczać cząstki powołania
do uniwersalizmu, które wynikało z Jej „tak" danego przy
zwiastowaniu, z powołania, które osiągnie swój szczyt, kie-
dy Maryja stanie się ową uniwersalną Niewiastą, o której
mówi Apokalipsa (por. 12,1). Rodzić Jezusa to rozdawać
Komunię Eucharystyczną. Tutaj nie można stawiać żadnych
granic: trzeba Ją rozdawać „od wschodu aż do zachodu
słońca" (Mai 1,11). Chyba tylko matka jest w stanie pojąć,
jaki to ból i wyrzeczenie, kiedy od początku do końca trzeba
„rozdawać" swoje dziecko.
Będąc matką, Maryja miała za zadanie wychować swoje
dziecko. Musiała nauczyć Je być dyspozycyjnym, dawać
swoje życie. Ona miała władzę nad tym Dzieckiem, które
było o wiele większe od Niej samej. Zaakceptowanie tej
władzy i jej praktykowanie było dla Niej źródłem pokory.
Nic nie czyni człowieka tak małym, jak otrzymanie zadania,
które przerasta jego możliwości. Każdy kierownik duchowy,
powołany do prowadzenia kogoś, kto jest o wiele bliżej Bo-
ga od niego samego, na pewno to potwierdzi. W naszych
czasach wiele osób ucieka od swojego kierowniczego zada-
nia i skrywa się za pięknymi słowami o równości i dzieleniu
odpowiedzialności. Maryja tego nie czyni. Wraz z Józefem
prowadzi i wychowuje swoje Dziecko, taka jest bowiem wola
Boża. I Jezus słucha Maryi. „Ty, który sądzisz, że upokarza-
jącą jest rzeczą słuchać, czyż się nie wstydzisz — pyta
św. Bernard z Clairvaux (1090-1 153) — ty, który jesteś pro-
chem, a widzisz, że Stwórca słucha swojego stworzenia?" 14
14 Św. Bernard, Homilia 1 super missus est, 7.
6
PRZEDSTAWIENIE JEZUSA
W ŚWIĄTYNI
„Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa
Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przed-
stawić Panu" (Łk 2,22).
„Za nich Ja poświęcam w ofierze
samego siebie" (J 17,19)
Według Prawa syn pierworodny miał być poświęcony Bo-
gu, dlatego rodzice nie mogli go traktować jako swego
dziecka, zanim nie wykupili go w świątyni. „Pierworod-
nych ludzi z synów twych wykupisz. Gdy się syn zapyta
w przyszłości: Co to oznacza? — odpowiesz mu: Pan ręką
mocną wywiódł nas z Egiptu, z domu niewoli. Gdy faraon
wzbraniał się nas uwolnić, Pan wybił wszystko, co pier-
worodne w ziemi egipskiej, zarówno pierworodne z ludzi,
jak i z bydła, dlatego ofiaruję dla Pana męskie pierwociny
łona matki i wykupię pierworodnego mego syna. Będzie
to dla ciebie znakiem na ręce i ozdobą między oczami
przypominając, że Pan potężną ręką wywiódł nas z Egip-
tu" (Wj 13b, 13—16). Maryja z Józefem poddają się tym
rytualnym przepisom, mimo że Jezus stoi ponad Prawem
— „Syn Człowieczy jest panem szabatu" (Łk 6,5) — On,
5 2
POWIEDZ IM O MARYI
„zrodzony pod Prawem, wykupił tych, którzy podlegali Pra-
wu" (por. Gal 4,4-5).
Poza tym św. Łukasz nie mówi, że Maryja i Józef „wy-
kupili" Jezusa, ale że Go przynieśli, aby Go przedstawić Pa-
nu. Przez to podkreśla głęboki sens przepisów Prawa: że
pierworodny syn publicznie ma być uznany za przynależne-
go Panu. Jezus naprawdę nie ma być wykupiony od Boga!
Jeśli ktokolwiek od wieków należy do Niego, to właśnie Je-
zus. Całe Jego życie ma tylko jeden sens: powrót do Ojca,
od którego wyszedł. „Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na
świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca" (J 16,28). Ma-
ryja przychodzi do świątyni, aby poświęcić Bogu swojego
Syna. Choć jest Jego matką, On nie należy do Niej, lecz do
Ojca. Ojciec ma mieć pełną wolność dysponowania Nim
i prowadzenia Go, dokądkolwiek zechce.
Któż nie dostrzeże, że Maryja jest tutaj obrazem Kościo-
ła? Przyjdzie czas, kiedy Kościół codziennie będzie składał
ofiarę Ciała i Krwi Chrystusa jako ofiarę miłą Bogu. Już tu-
taj Maryja rozpoczyna to, co później jako Mater Ecclesia
będzie czynić nieustannie, aż do końca czasów. Ona może
mówić Bogu to, co Kościół tak często powtarza w czasie
ofiary mszy świętej, że składają „z otrzymanych od Ciebie
darów" (Pierwsza Modlitwa Eucharystyczna). Bóg składa
Ciało i Krew Chrystusa w ręce Kościoła, chce bowiem mieć
coś cennego do ofiarowania, coś odpowiedniego dla Niego.
Tak więc Maryja otrzymała swego Syna, który jest równo-
cześnie Synem Bożym, aby móc ofiarować najdroższą ofia-
rę, jaka kiedykolwiek została złożona Bogu. Bóg zaczyna
stwarzać Kościół z samego siebie. W Maryi stopniowo za-
czynają zarysowywać się kontury Kościoła.
Starzec Symeon, który bierze Dziecię w ramiona, jest
obrazem Ojca niebieskiego, który przyjmuje ofiarę Maryi.
Otrzymuje Ona widzialny znak, że Jej ofiara jest miła Bogu.
I
PRZEDSTAWIENIE JEZUSA W ŚWIĄTYNI
5 3
Dialog Maryi z Symeonem
W centrum Łukaszowej opowieści o przedstawieniu Jezusa
w świątyni stoi dialog Maryi z Symeonem. Choć Maryja nie
wypowiada ani słowa, możemy jednak tutaj mówić o dialo-
gu. Symeon mówi, a Maryja odpowiada przez swoje zasłu-
chanie. Symeon nie mówi w pustkę, przemawia wprost
w otwartość Maryi. Sposobem prowadzenia dialogu przez
Maryję jest milczenie, słuchanie, zachowywanie i rozważa-
nie wszystkiego w sercu. Każdy, kto szuka kontaktu z Ma-
ryją, kto spogląda na Nią i chce z Nią żyć, otrzymuje coś
z Jej milczenia i otwartości. Czy nie jest charakterystyczne,
że modlitwy maryjne, litanie i różaniec, to modlitwy, które
stwarzają pokój? Monotonne powtarzanie uspokaja i wyci-
sza człowieka. Poprzez te modlitwy Maryja wprowadza nas
w swoją kontemplację.
Symeon i Maryja są naprawdę stworzeni, aby się nawza-
jem rozumieć. Oboje są napełnieni Duchem. Mogą więc
prowadzić dialog na głębokim poziomie. Wiemy, że Maryja
jest pełna Ducha; taka była od początku. Została osłoniona
Duchem przy zwiastowaniu i przez dziewięć miesięcy no-
siła Boga pod swoim sercem. Lecz również Symeon, choć
należy do Starego Przymierza, jest pełen Ducha Świętego.
Św. Łukasz, który żywi do Niego wielką miłość, trzykrotnie
mówi o relacji Symeona do Ducha Świętego: „Duch Święty
spoczywał na nim" (Łk 2,25), „jemu Duch Święty objawił,
że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego"
(w. 26) i „za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świą-
tyni" (w. 27).
Symeon pochodzi ze Starego Przymierza, ale w chwili,
kiedy spotyka Maryję i bierze Jezusa w swoje ręce, staje się
chrześcijaninem. Jego proroczy charyzmat, który praktyko-
5 4
POWIEDZ IM O MARYI
wał w Staiym Przymieizu, zyskuje teraz nowy przedmiot —
Symeon ma wgląd w przyszłość Jezusa i Maiyi Staje się
pierwszym prorokiem i teologiem chrześcijaństwa Widzi,
ze wielu będzie miało trudności, aby lozpoznać Boga
w dziecku, w człowieku, w człowieku cieipiącym Łatwiej
wierzyć w Boga, któiy mieszka w odległym niebie, niz wie-
rzyć w tego Boga, który identyfikuje się z człowiekiem
Między wiai4 w Boga i wiarą w Chiystusa rozciąga się
przepaść Tizeba przekioczyć piog Aby w drodze do Da-
maszku przepi owadzie Pawła pizez ten pióg, Bóg zmuszony
był posłużyć się twaidymi śiodkami Wiata w Jezusa Chiy-
stusa w oczach niewieizących czyni z nas dzieci wieizące
w bajki Jezus jest pizeznaczony na upadek i powstanie dla
wielu Niektórzy przy Nim upadają, inni zostają przez Niego
uratowani
Symeon widzi tez, ze posłannictwo Jezusa przynależy do
posłannictwa Maryi Oni stanowią jedność Nie można od-
dzielić Jezusa od Maryi, ani Maiyi od Jezusa Czasem to
Jezus prowadzi do Maryi — tak było w wypadku św Jana
Kiedy stał pod krzyżem, został pizez Jezusa do Niej posła-
ny „Oto Matka twoja" (J 19,27) Czasem to Maryja prowa-
dzi do Jezusa — tak było w wypadku Józefa On nigdy tak
nie zbliżyłby się do Jezusa, gdyby pośiód dziewcząt izrael-
skich nie odkrył Maryi Stary Symeon pioioczo dostrzega,
jak powołanie Jezusa jest również powołaniem Maryi Każde
uderzenie młotem, któie wbija gwoździe w ręce i nogi Jezusa,
odbijało się echem w Jej seicu Nie ma nic, czego byśmy nie
uczynili Jezusowi, a co nie dotknęłoby także Maryi
„Duszę Twoją miecz przeniknie" Być matką Mesjasza to
znaczy nie tylko być matką Króla, ale i być matką cierpią-
cego człowieka Maryja zapewne dobize znała izajaszowe
pieśni o cierpiącym słudze Jahwe Przepowiednia Symeona
była dla Niej aktualizacją tego, co tak często słyszała
PR7EDSTAWIENIE JEZUSA W ŚWIĄTYNI
5 5
„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąz boleści, oswo-
jony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic" (Iz 53,3) Każde
cierpienie, które dotyka Jezusa, dotyka tez Maryi Mieczem,
który przeniknie Jej serce jest krzyż, który zostanie wznie-
siony w środku Jej serca Miecz spowoduje otwartą ranę, ale
ona nigdy nie stanie się widoczna Maiyja nigdy nie będzie
stygmatyczką, jak św Franciszek Będzie zawsze wierna so-
bie Również tę ranę skrywa w swoim seicu Maryja nie jest
powołana do tego, by coś pokazywać czy objawiać Choć
uczestniczy w zbawczym dziele Jezusa, to nie uczestniczy
w Jego przepowiadaniu To, co czyni Maiyja, odbija się
echem, jest żyzną ziemią, w której ziarno przynosi stokrotny
plon
Także tutaj widzimy, jak Maryja, mieczem przeszyta,
szkicuje obraz Kościoła Zadaniem Kościoła będzie w swo-
im ciele dopełniać tego, czego nie dostaje cierpieniom Chry-
stusa (por Koi 1,24) Wszystkie dzieci Kościoła, w ten czy
inny sposób, muszą iść drogą krzyża, nie jest bowiem uczeń
wyższy od swego Mistiza (por. Mt 10,24) Maryja jest pier-
wszą, która z Nim przebywa tę drogę Ona rozpoczyna no-
wy ruch, ruch współcierpienia w dosłownym tego słowa
znaczeniu Tak w śmierci, jak i w zmaitwychwstaniu wszy-
scy muszą mieć swój udział Zanim Maiyja z duszą i ciałem
zostanie wzięta do nieba, musi być Matką boleści Jej życie
jest żywym pioroctwem Kościół musi tylko spoglądać na
Nią, aby mieć jasność widzenia siebie, swojego teraz i swo-
jego jutio.
Dialog Symeona z Maryją może nas nauczyć, jak prowa-
dzić dialog na głębszym poziomie Symeon zaczyna mówić,
jednakże dzieje się tak tylko dlatego, ze jest wiedziony Du-
chem Świętym Ma coś do powiedzenia, ponieważ to, co
mówi, pochodzi od Ducha Maryja słucha Jest
całkowitą
56
POWIEDZ IM O MARYI
otwartością, która pozwala się napełniać słowem. Nie dys-
kutuje, nie komentuje; przyjmuje tylko i nic poza tym.
Sy-meon mówi, choć wie, że jest najmniejszy, a Maryja
stoi o wiele wyżej od niego. Mówi, ponieważ otrzymał takie
zadanie. Maryja słucha i dla Niej słuchanie jest oczywiste.
Ona nie rozmyśla nad sobą. Nie myśli w ten sposób: to wła-
ściwie ja powinnam mówić, ponieważ otrzymałam najwię-
cej z Ducha Świętego. Symeon i Maryja robią dokładnie to,
co powinni. I dlatego ich rozmowa rozbrzmiewa poprzez hi-
storię, aż po dziś dzień.
7
ZAGUBIONY JEZUS
W ŚWIĄTYNI
Kiedy Jezus miał dwanaście lat, przyłączył się do piel-
grzymki do Jerozolimy (por. Łk 2,41-50). W świątyni wy-
darzyło się coś, co będzie miało duże konsekwencje dla
Maryi. Dotąd Jezus był „zwyczajnym" chłopcem. Maryja
wychowywała Go tak, jak matka zwykła wychowywać swoje
dziecko. Mogła krok po kroku śledzić Jego rozwój. Przez
cały czas mogła mieć pewien wgląd w to, co się z Nim dzia-
ło. Ona podejmowała inicjatywę, a Jezus odpowiadał. Nie
ma żadnych podstaw do tego, aby dawać wiarę apokryfi-
cznym opowiadaniom ewangelicznym, według których
Jezus już jako dziecko miał czynić cuda. Nie, jako dziec-
ko zachowywał się jak wszystkie inne dzieci w Nazarecie.
Był do nich we wszystkim podobny, oprócz grzechu (por.
Hbr 4,15). Oczywiście, na pewno nie był uparty ani agre-
sywny, leniwy ani zazdrosny, ale w każdym razie zacho-
wywał się tak, że nie wzbudzał większego zainteresowa-
nia, ponieważ nikt w Nazarecie nie przeczuwał, że był On
posłany od Boga jako Zbawiciel świata. Uczył się czytać
i pisać jak inni chłopcy. Jak wszystkie dzieci nieustannie
zadawał Maryi i Józefowi pytania, nie dlatego, że grał rolę
dziecka, ale dlatego, że był spragniony wiedzy, było
bowiem wiele rzeczy, których jeszcze nie wiedział. Wraz
z Maryją i Józefem śpiewał psalmy i słuchał proroctw Iza-
58
POWIEDZ IM O MARYI
jasza. Razem z Józefem stawał przy warsztacie i uczył się
tajników sztuki stolarskiej. Było to zupełnie naturalne
i oczywiste.
Jezus uświadamia sobie swoją tożsamość
W świątyni jerozolimskiej następuje tymczasem coś, co zry-
wa tę oczywistość, a ukryty w Nim wymiar ma wyjść na
światło dzienne. Wydaje się, że tutaj, w świątyni, Jezus
w nowy sposób uświadamia sobie swoją tożsamość. Można
przypuszczać, że świątynia wywarła na Nim wielkie wraże-
nie, że Jego Synowska świadomość nagle tak się obudziła,
że zapomniał o wszystkim: o Maryi, Józefie, o towarzyszach
pielgrzymki. Nie jest taki zwyczajny, na jakiego wygląda.
Żyje w szczególnej relacji do Ojca. Dla Maryi oznacza to,
że po raz pierwszy konkretnie doświadcza, iż w Jego życiu
jest jakaś inna moc, wobec której Ona musi się ugiąć. Już
dłużej nie potrafi przewidywać Jego rozwoju ani nim kie-
rować. Nie tylko musi dzielić rodzicielskie obowiązki z Jó-
zefem, ale i z Tym, który jest Jego prawdziwym Ojcem:
z Bogiem. To, co przepowiedział starzec Symeon, że Jej du-
szę miecz przeniknie, zaczyna być realne. W każdej chwili
może przyjść zadanie z nieba, a Ona dla jego wypełnienia
musi dać Jezusowi pełną wolność.
Może dziwimy się, dlaczego Maryja z Józefem nie zaczę-
li od razu szukać Jezusa w świątyni. Przecież przynieśli Go
tam jako nowo narodzone dziecko, a przez to uczynili świą-
tynię Jego właściwym domem. Maryja powinna była domy-
ślić się, że tam może odnaleźć swoje dziecko. Jednak Ona
nie żyła jeszcze w pełni Objawienia. Przeciwnie, Jej zada-
niem było być narzędziem Boga przy samym Objawieniu.
Musiała iść drogą wiary, tak jak my, albo, mówiąc właści-
ZAGUBIONY JEZUS W ŚWIĄTYNI
5 9
wiej, bardziej niż my, nie miała bowiem takiego samego
wglądu w tożsamość swego dziecka, jaką my mamy. Bez-
sprzecznie wiedziała o tym, że Jezus jest wybrany przez Bo-
ga na zbawienie Izraela, ale czy mogła przeczuwać, że był
tak bardzo zjednoczony z Bogiem, iż mógł mówić, że jest
„światłością ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga pra-
wdziwego"?
„Szukałam Ciebie"
Poza tym dla Niej było ważne szukanie Go. Trzydniowa
nieobecność Jezusa bezsprzecznie nawiązywała do Jego
śmierci i pogrzebania: wtenczas Maryja także przez trzy dni
będzie Go wołać.
Wielu z nas wydaje się, tak jak Maryi, że zgubiliśmy
Jezusa, że już Go nie ma. Jednak różnica między Maryją
a nami polega na tym, że Jego nieobecność dla Niej stała
się przyczyną niewypowiedzianego bólu, a szukanie Go wy-
wołało gorącą tęsknotę. Czy to nie Maryję słyszymy w Pieś-
ni nad pieśniami, kiedy oblubienica skarży się: „Szukałam
go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz mi nie odpowie-
dział (...). Zaklinam was, córki jerozolimskie: jeśli umiłowa-
nego mego znajdziecie, cóż mu oznajmicie? Że jestem chora
z miłości" (Pnp 5,6-8).
Fakt, że Bóg pozwolił Maryi — a także nam — szukać
i tęsknić, nie odpowiadając nam natychmiast, może zbić
z tropu tylko tego, kto nie pojął, jakie jest znaczenie szuka-
nia i tęsknoty. Tęsknota jest najlepszym przygotowaniem do
otrzymania tego, za czym tęsknimy, i otrzymania w obfito-
ści. Tęsknota odsłania nowe głębie, tęsknota nas rozszerza,
przez co stajemy się bardziej pojemni. Kiedy Bóg chce nam
ofiarować coś wielkiego, to najpierw zwiększa nasze możli-
60
POWIEDZ IM O MARYI
wości. Inaczej zbyt wiele by się zmarnowało. Nie można po-
mieścić dziesięciu litrów wina w kałamarzu. Kałamarz musi
najpierw stać się dzbanem. Dokonuje się to przez tęsknotę.
Bóg czasami pozwala nam czekać i szukać, co nie jest zna-
kiem Jego mniejszej, lecz większej miłości. On chce dać nam
więcej niż w danej chwili możemy przyjąć. My jednak zwykle
źle Go rozumiemy — zamiast przez tęsknotę powiększać swoje
wnętrze, myślimy, że On o nas zapomniał i rezygnujemy.
Maryja, szukając tak długo, wyprzedziła trochę paschalną ra-
dość, która miała stać się Jej udziałem, kiedy po raz pierwszy
spotka swego zmartwychwstałego Syna.
„Dlaczego?"
Kiedy Maryja zapytała Jezusa: „Synu, czemuś Nam to uczy-
nił? Oto ojciec Twój i Ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie",
Jezus odrzekł: „Czemuście mnie szukali. Czyż nie wiedzie-
liście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?"
Jezus wyraźnie koryguje Maryję: Dlaczego mówisz, że
mój o j c i e c mnie szukał? Byłem przecież w domu mo-
j e g o Ojca. Tam, w domu Ojca, Jezus wyraźniej niż kie-
dykolwiek doświadczył, że imię „ojciec" nie pasuje do Jó-
zefa. Jezus pokazał Maryi, że jest świadom swej wyjątkowej
synowskiej relacji do Ojca. Bóg jest w tak wielkiej mierze
Jego Ojcem, że nie może On mieć żadnego ziemskiego ojca.
W czasie swego publicznego życia Jezus wielokrotnie bę-
dzie nazywał Boga swoim Ojcem, wzbudzając gniew Ży-
dów. Jan pisze, że Żydzi chcieli zabić Jezusa, ponieważ na-
zywał Boga swoim Ojcem i w ten sposób rościł sobie prawo
do tego, by być równym Bogu (por. 5,18).
„Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział". Na-
wet Maryja nie pojęła słów Jezusa. Był to dla Niej czas wej-
ZAGUBIONY JEZUS W ŚWIĄTYNI
61
ścia w ciemność, która wcześniej czy później ogarnia każdego
c/łowieka prawdziwie szukającego Boga. „Kiedy odpoczywa
się w cieniu Wszechmocnego, to brakuje światła, ale tylko dla-
tego, że Bóg jest tak blisko", pisze Corrie ten Boom 15. Jezus
uchylił rąbka zasłony, która skrywała Jego Boską tożsamość,
i zamiast światła nastała ciemność. Maryja jest teraz zmuszona
wejść w nową szkołę, gdzie wszystko jest dla Niej o wiele
trudniejsze do zrozumienia, gdzie doświadcza o wiele inten-
sywniejszej ciemności, która osiągnie kulminację, kiedy pod
krzyżem Matka będzie świadkiem krańcowego poniżenia swe-
go Syna. Maryjne „czemuś Nam to uczynił?" jest Jej oso-
bistym wariantem dramatycznego wołania Jej Syna: „Boże
mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" Dlaczego Maryja mia-
łaby rozumieć, jeśli nawet Jezus nie mógł zrozumieć? „Jeżeli
rozumiesz, to już nie jest Bóg" (św. Augustyn).
Tutaj, w Jerozolimie, Jezus pokazuje, że jest nie tylko
dzieckiem swojej matki, ale w pierwszym rzędzie należy do
Ojca i powinien iść tą drogą, którą On Mu wyznacza. Ma-
ryja nigdy nie zabraniała Synowi iść drogą Ojca, zawsze da-
wała Jezusowi wolność, której potrzebował, aby spełnić
swoje powołanie. Tutaj jednak po raz pierwszy okazuje się,
że Jego powołanie odrywa Go od Niej. Zadanie Maryi —
i każdego chrześcijanina — polega na daniu Jezusowi wol-
nej ręki, aby bez przeszkód mógł czynić to, co zechce.
Święta Rodzina
Intermezzo w Jerozolimie było ostrzeżeniem i znakiem drogi
krzyżowej, jaką musiała przejść Maryja. A jednak był to tylko
pierwszy znak, ponieważ Jezus powrócił razem z Maryją
15 C. ten Boom, Herrens luffare, Interskiift AB, Henijunga, s. 63.
62
POWIEDZ IM O MARYI
i Józefem do Nazaretu, gdzie „był im posłuszny". Od dwóch
tysięcy lat Rodzina z Nazaretu jest ideałem każdej ludzkiej
rodziny. Jezus, Maryja i Józef odzwierciedlają Boską Ro-
dzinę Trójcy Świętej, w której Ojciec, Syn i Duch Święty
wspólnie tworzą niewypowiedzianą wspólnotę miłości.
Jak każda rodzina, tak również i Święta Rodzina zna ra-
dość i ból, jednak w większych proporcjach: jej radość i ból
są głębsze. Głębszy jest ból, ponieważ Maryja z Józefem
nie mogą towarzyszyć Jezusowi w niepojętym misterium,
w którym On żyje i o którym nie może mówić, nim nadej-
dzie Jego godzina. I głębsza jest radość, ponieważ oni cał-
kowicie zapominają o sobie i żyją tylko dla swego Dziecka.
Tutaj urzeczywistnia się to, co Saint-Exupery pisał o ideal-
nej przyjaźni: że nie polega ona na tym, że dwoje ludzi sie-
dzi naprzeciwko siebie, wpatrując się w siebie nawzajem,
ale siedzą obok siebie i wspólnie wpatrują się w Trzeciego,
w Jezusa. Tak Maryja i Józef razem patrzą na Jezusa.
8 MARYJA W
KANIE GALILEJSKIEJ
„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej"
(J 2,1). Ważne są słowa: „trzeciego dnia". Przypominają
nam one to, co wypowiadamy w wyznaniu naszej wiary:
„I zmartwychwstał trzeciego dnia, jak oznajmia Pismo". Dla
Jana Ewangelisty wesele w Kanie wiąże się jakoś z miste-
rium wielkanocnym. Na krzyżu Jezus oddaje życie za swój
Kościół, zawierając nierozerwalne zaślubiny ze swą oblu-
bienicą, zaślubiny, które ostatecznie zostają przypieczęto-
wane w dzień Wielkiej Nocy. Tutaj, w Kanie Galilejskiej,
owe wieczne zaślubiny w tajemniczy sposób już się urze-
czywistniają. Później Jezus powie, że Królestwo niebieskie
podobne jest do uczty weselnej (Mt 22,2). Ta uczta weselna
jest celem, do którego tęsknimy. Jednak znów jest tak, że
cel jest dany już tutaj, od samego początku. Nie można dą-
żyć do celu, jeśli się nie miało jakiejś jego wizji. W opo-
wiadaniu o weselu w Kanie o t r z y m u j e m y taką wizję,
dany jest nam przebłysk tego, co nas kiedyś czeka.
„Była tam Matka Jezusa"
Sw. Jan pisze, że „była tam Matka Jezusa". Oczywiście!
Tak jak Maryja jest obecna na końcu, kiedy to Jezus
umiera na krzyżu za swoją umiłowaną Oblubienicę —
6 4
POWIEDZ IM O MAIO I
Kościół, tak jest też obecna na początku. W Niej bowiem
streszcza się cały Kościół. Kościołowi wystarczy spojr/ce
na swój idealny wzorzec, aby wiedzieć, jaki ma być i |ak
postępować. Sposób zachowania się Maryi w Kanie mu/c
nas wiele nauczyć nie tylko o Niej samej, ale o Kościele
i o nas.
Kiedy wino się skończyło, Maryja rzekła do Jezusa:
„Nie mają już wina". Maryja ma oczy otwarte na potrzeby
nowożeńców. Już tutaj pokazuje, że jest nie tylko matką
Jezusa, ale wszystkich ludzi. Tam, gdzie jest potrzeba, tam
jest i Maryja. Czy nie wystarczy Jezus? On jednak nic
uczyniłby żadnego cudu w Kanie, gdyby nie było z Nim
Maryi. Oczywiście, Ona nie znajduje się na tym samym po-
ziomie, co Jezus; tylko jednego mamy Zbawiciela i Pośred-
nika — Jezusa Chrystusa. Maryja stoi pomiędzy Nim a na-
mi nie po to, by dzielić, ale by jednoczyć. Zwraca się do
Jezusa, by spojrzał na nas, i zwraca się też do nas, byśmy
spojrzeli na Niego.
Modlitwa Maryi
Najpierw Maryja zwraca się do Jezusa: „Nie mają już wi-
na". Sama nie ingeruje. Przedstawia potrzebę nowożeńców
i wszystko zawierza Jezusowi. W ten sposób pokazuje, że
tylko On może przynieść nam ratunek w potrzebie. Maryja
daje nam bardzo konkretną lekcję modlitwy. Jej proste sło-
wa są po wszystkie czasy wzorem modlitwy chrześcijań-
skiej. Ona nie mówi Jezusowi, co ma zrobić. Nie ma żad-
nych osobistych planów, które chciałaby, aby On spełnił.
Ona wskazuje na potrzebę i nic poza tym. Jest jeszcze inna
Maria w Ewangelii według św. Jana, która postępuje do-
kładnie tak samo. Kiedy Łazarz, jej brat, chorował, ona
r. • MOTA W KANIE GALILEJSKIEJ
6 5
♦w ysiała posłańców do Jezusa: „Panie, oto choruje ten,
któ-ejjo Ty kochasz" (J 11,3). Nie mówi, że Jezus ma
uzdrowić icj brata, ale wszystko składa w Jego ręce. I Jezus
nie uz-Imwia Łazarza. Czeka, aż Łazarz umrze, aby pokazać,
że jest >ilc tylko uzdrowicielem, ale jest zmartwychwstaniem
i ży-iicm.
Św. Jan od Krzyża przytacza te dwa fragmenty Ewangelii
według św. Jana, kiedy wyjaśnia, jak człowiek powinien
modlić się za siebie i innych. W krótkim komentarzu pisze:
Jest to bowiem cecha delikatnej miłości nie naprzykrzać się
iwymi brakami i pragnieniami, lecz tylko je przedstawiać
Umiłowanemu, by On czynił co zechce. Tak postąpiła Naj-
świętsza Dziewica na godach w Kanie Galilejskiej. Nie
pro-•il.i Syna wprost o wino, tylko rzekła: «Wina nie mają»"
16. Sw. Jan podaje trzy powody, dla których lepiej jest po
pro-> l u wskazać na swą potrzebę i ból, a nie mówić
I Bogu wprost, co ma czynić. Po pierwsze dlatego, że Bóg
najlepiej wio, czego nam potrzeba. Po drugie, Umiłowany
czuje wię-ks/e współczucie, kiedy widzi absolutne
zawierzenie i zaufanie u cierpiącego człowieka. I po
trzecie, mniejsze jest tutaj niebezpieczeństwo miłości
własnej: próbując zmusić Boga, by dał nam określone dary,
ryzykujemy, że damy po-/ywkę własnemu egoizmowi 17.
Nie należy tego rozumieć w taki sposób, że nigdy nie
mamy się modlić o konkretne „sprawy". Pamiętajmy, że
<w. Jan od Krzyża pisze do ludzi, którzy „podniesieni są
już przez łaskę Bożą z drogi początkujących", i których
Pan „raczył (...) wprowadzić głębiej w łono swojej miło-
ści" 18. Wskazuje więc kierunek, ukazuje drogę. Dla nie-
16 Pieśń duchowa 2,8, w: św. Jan od Krzyża, Dzięki, przeł. o. Bernard
Sinyrak OCD, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1985, s. 546.
17 Tamże.
'"Tamże, Prolog 3, s. 525.
6 6
POWIEDZ IM O MARYI
których osób modlitwa o konkretne sprawy jest jedyną for-
mą modlitwy, do której dojrzeli. Byłoby absolutnym błę-
dem, aby odwołując się do św. Jana od Krzyża, proponować
im nową modlitwę, a tym samym odbierać im tę jedyną for-
mę modlitwy, której są w stanie sprostać na tym etapie swe-
go duchowego rozwoju.
Jest jednak faktem, iż istnieje coś, o co bezwzględnie po-
winniśmy się modlić, a mianowicie o Boga samego. Kiedy
On sam s i ę daje, to daje wszystko. Kiedy modlimy się
o Niego, modlimy się o wszystko. Pierwsza część modlitwy
Ojcze nasz. wynosi nas na ten poziom. Tam Bóg jest w cen-
trum: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje,
bądź wola Twoja. Oczywiście, że potem modlimy się
o pewne sprawy dla nas, ale te specjalne modlitwy powinny
być zawsze zakotwiczone'w pełnym zawierzeniu i bez-
względnym posłuszeństwie. Im bardziej zbliżamy się do
Boga, tym większy nacisk kładziemy na pierwszą część
modlitwy Ojcze nasz. A kiedy modlimy się za siebie czy za
innych, to czynimy to coraz bardziej tak, jak Maryja: Ona
wskazuje na potrzebę, a potem zostawia Bogu sposób, w jaki
On sam zechce okazać pomoc.
Wszelki niepokój i zatroskanie o świat nie pochodzą od
Boga. Zatroskanie, które wywołuje w nas lęk, napięcie,
przygnębienie, zgorzknienie, wskazuje na to, że nie jeste-
śmy na Bożych falach. Usiłujemy dźwigać świat na swoich
słabych ramionach, zamiast złożyć go w ręce Boga. Kto
ofiaruje świat miłości Bożej, zapewne nadal będzie cierpiał
z cierpiącymi, ale jego cierpienie będzie niesione jakimś
głębokim wewnętrznym pokojem. Taki człowiek wie bo-
wiem, że Bóg kocha wszystkich i On jest w stanie przemie-
nić wszelkie zło w dobro. Wie, że Bóg ma ostatnie słowo,
a to słowo jest słowem miłości.
MARYJA W KANIE GALILEJSKIEJ
6 7
„Niewiasto"
„Czyi to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?" — odrzekł
Jezus. To dość niezwykłe, że Jezus nazywa swoją Matkę
„niewiastą", i musi to mieć jakieś szczególne znaczenie.
Kiedy Żyd zwracał się do swojej matki, to zwykle mówił
„matko moja". Jan pisze, że Jezus, powierzając z krzyża
Maryję Janowi, też nazywa Ją „niewiastą" (J 19,26). Jezus
chce wyjaśnić Maryi, że nadszedł już czas innej relacji
między nimi. Nie jest już Ona matką swojego dziecka
z tym wszystkim, co zawiera w sobie macierzyńska mi-
łość i troska. Jezus zaczął teraz wypełniać zadanie, które
otrzymał od Ojca i dlatego Maryja musi dać Mu wolność
podążania drogami Ojca. Również wyrażenie: „czyż to
moja lub Twoja sprawa?" wyraźnie wskazuje na pewien
dystans. Jednak równocześnie określenie „niewiasto", które
przypomina „niewiastę" z Księgi Rodzaju (3,15: „wprowa-
dzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę"), ma swój po-
zytywny aspekt. W relacji, która odtąd ma zaistnieć między
Jezusem a Maryją, Jezus jest nowym Adamem, źródłem
nowej ludzkości, a Maryja nową Ewą, stojącą u Jego boku
jako pomoc i towarzyszka. Człowiek, tak ten pierwszy, jak
i ten nowy (por. Rdz 1,27), jest zawsze mężczyzną i ko-
bietą: Adam-Ewa, Jezus-Maryja, Chrystus-Kościół. Jezus
i Maryja są nową parą ludzi, która przywraca to, co zostało
zniszczone przez pierwszą parę. Maryja i Jezus nie pozo-
stają
już
dłużej
w
relacji
matka-syn,
ale
oblubienica-oblu-bieniec.
68
POWIŁDZ IM O MARYI
Godzina Jezusa
Jezus dodaje: „Jeszcze nie nadeszła godzina moja" l9. Wy-
rażenie „godzina moja", „Jego godzina", znajdujemy wielo-
krotnie w Ewangelii według św. Jana, który zawsze wska-
zuje na decydującą godzinę objawienia w Jego śmierci
i zmartwychwstaniu. Podczas kiedy w Kanie mówi: „Jesz-
cze nie nadeszła godzina moja", to w Modlitwie
Arcyka-płańskiej mówi: „Ojcze, nadeszła godzina1 Otocz
swego Syna chwałą" (J 17,1). Kiedy Jezus wskazuje, że nie
nadeszła jeszcze Jego godzina, nie ma wcale na myśli tego, że
jeszcze nie nastąpiła chwila, w której miałby uczynić cud.
Przeciwnie, do Jego zadań należy pokazać, poprzez wiele
znaków, że Królestwo Boże jest teraz pośród ludzi. Jednak
Jezus rozumie, że jest jeszcze za wcześnie, by uczynić
właśnie ten cud. Jeśli teraz, poprzez cud, postarałby się o
wino, to właściwie wystąpiłby w roli gospodarza i
oblubieńca, a ta godzina jeszcze nie nadeszła. Może
wystąpić jako oblubieniec dopiero przy swej śmierci i
zmartwychwstaniu.
Jednak choć Jego godzina nadejdzie dopiero, kiedy odda
życie i zmartwychwstanie, to jednak, dzięki wierze Maryi, na
krótką chwilę ją przywołuje. Pierwszy cud uczyniony przez
Jezusa, ze względu na ingerencję Maryi, staje się decydującym
znakiem, za pośrednictwem którego można poznać cel ostate-
czny: Boże zaślubiny z ludźmi. Jak ważna była inicjatywa Ma-
ryi widać jeszcze wyraźniej, kiedy pamiętamy o tym, że cud
19 W polskich pizcktadach zdanie to brzmi: „Czyż jeszcze nie nadeszła go-
dzina moja9" (J 2,46) W szwedzkim (lówniez norweskim, niemieckim,
angiel-
skim, włoskim) wydaniu Biblii Jeiozolimskiej to /danie nie ma foimy
pytające]
Brak mteipunkcji w tekstach oiyginalnych pozbawia nas możliwości pełnego
po-
znania tieści lozmowy Maiyi z Jezusem, st4d istnieje stosunkowo lózna
możli-
wość jej inteipietacji (pizyp tłum).
MARYJA W KANIE GALILEJSKIEJ
6 9
w Kanie jest jedynym znakiem w życiu Jezusa będącym
antycypacją Jego godziny.
Wiara Maryi jest tak ogromna, że potrafi przywołać godzinę
Boga, choć ona jeszcze nie nadeszła. Tylko jeden raz Maryja
ukazuje się w takiej roli.
Matka dobrej rady
Maryja zwraca się do Jezusa, aby Mu pokazać, że jesteśmy
w potrzebie. Zwraca się także do nas, abyśmy otworzyli się
na Jezusa. Mówi do sług: „Czyńcie wszystko, cokolwiek
wam powie". Ona sama nie wydaje polecenia. Wielu ludzi
lęka się, że będąc posłusznym Maryi, może zbyt mało jest
się posłusznym Jezusowi. Jednak Ona nigdy nie wskazuje
na siebie, ale zawsze na Jezusa. Postępuje jak Ojciec, który
w czasie objawienia Pańskiego wzywa nas: „Jego słuchaj-
cie" (Mt 17,5). Kto idzie za Maryją, ten dojdzie do Jezusa,
tak jak ten, kto idzie za Jezusem, dojdzie do Ojca. W Litanii
Loretańskiej nazywamy Ją Mater boni consdii — Matką do-
brej rady. Maryja dobrze nam radzi, a Jej rady zawsze są
wariantem tego, że „cokolwiek Jezus ci powie, to czyń".
Ona wprowadza nas w głębszą wiarę i coraz pełniejsze po-
słuszeństwo Jezusowi.
Jezus czyni cud. Robi to w sposób zupełnie nieoczekiwa-
ny. Nie „wyczarowuje" wina gdzieś z niebios, ale pozwala,
aby codzienność weszła w cud. On wszystko sobie poddaje.
Jego cud nie jest nowym stworzeniem, ale przemianą.
W przemianie wody w wino Jezus widzi już przemianę wi-
na w Jego krew. Tylko ten, kto poważnie bierze to, co małe
i codzienne, ujrzy Boży cud właśnie w tej codzienności.
Może w tym leży nasza trudność. I tutaj też potrzebujemy
pomocy Maryi. Przypuszczalnie z pewnymi oporami słudzy
70
POWIEDZ IM O MARYI
w Kanie Galilejskiej podjęli się tej, wydawać by się mogło,
bezsensownej pracy, jaką było napełnienie wielkich stągwi
wodą. Gdyby Maryja w swój łagodny, przekonywający sposób
nie skłoniła ich do okazania trochę zaufania Jezusowi, nigdy nie
spełniliby tak irracjonalnego polecenia. Potrzeba wiary, przynaj-
mniej początków wiary, aby móc ujrzeć cud Boży. Cuda Boże
nie chcą zaspokajać naszej pogoni za sensacją, ale uczyć nas
wielkiego szacunku dla codzienności i odkrywania, że wszystko,
co małe, jest wielkie. Woda może stać się winem, a wino krwią.
Crescendo
„Ty zachowałeś najlepsze wino aż do tej pory" — mówi go-
spodarz. Doprawdy, prorocze to słowa. Kiedy Bóg działa,
to bieg spraw jest zawsze pozytywny. Zaczyna się od ma-
leńkiego ziarenka, a ono staje się wysokim drzewem. Za-
czyna się od wody, a kończy się krwią Chrystusa. Bóg chce,
byśmy spoglądali naprzód. Przyszłość jest zawsze bogatsza
od czasów minionych. Dla chrześcijanina nic nie powinno
być bardziej niedorzeczne, jak wskrzeszanie w przygnębie-
niu dawnych wspomnień i oglądanie się z melancholią na
beztroską radość minionego dzieciństwa. Chrześcijanin za-
wsze może mówić Bogu: „Ty zachowałeś dobre wino aż do
tej pory". Chrześcijanin żyje w nieustannym crescendo.
Opowieść o weselu w Kanie Galilejskiej, poza wieloma
innymi sprawami, uczy nas, że łatwiej jest żyć w takim cre-
scendo, słuchając Maryi. Wówczas Ona użycza nam swoich
uszu, byśmy lepiej mogli słyszeć i spełniać wszystko, co-
kolwiek Jezus nam powie.
9 MARYJA POD
KRZYŻEM
Ta godzina, która w Kanie jeszcze nie nadeszła, tutaj już
się dopełniła. Godzina, w której Jezus odchodzi z tego
świata do Ojca i daje doskonały dowód swojej miłości
(por. J 13,1). Maryja podobnie — była obecna w Kanie,
zanim nadeszła godzina, i jest obecna pod krzyżem, kiedy
godzina już jest: „Pod krzyżem Jezusa stała Jego Matka"
(J 19,25).
Nowa Ewa
Jezus prawdziwie jest Barankiem Bożym, gładzącym grze-
chy świata. Ten, który nigdy grzechu nie popełnił, teraz
z woli Bożej stał się grzechem dla nas (por. 2 Kor 5,21).
Skupia się w Nim odwrót człowieka od Boga, który pozwala
Mu wołać: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?"
(Mt 27,46).
Czy kiedykolwiek rozważaliśmy to Jezusowe poddanie
się Bogu i próbowaliśmy zastanowić się, do jakiej prze-
paści nędzy i rozpaczy On zszedł? Nigdy, żaden człowiek
nie był tak wewnętrznie zjednoczony z Bogiem, jak Jezus;
On był tak doskonale jedno z Bogiem, że mógł mówić:
jestem Bogiem. Na krzyżu te więzy z Bogiem zostały bru-
talnie odcięte albo, mówiąc właściwiej, więź jednocząca
72
POWIEDZ IM O MAR-i I
Go z Bogiem nie była juz widoczna dla Jezusa Chętnie
mo-wimy o alienacji, ale nasza alienacja jest tylko cieniem
tego, czego Jezus doznał na krzyżu Stał się sobie zupełnie
obcy doświadczył tiagizmu, którego nie jest w stanie
przeczuć żaden człowiek Był jak morze, którego woda
odpłynęła, jak niesamowicie szeroko lozwarta przepaść,
która wołała ku niebu, by zostać napełnioną Boskie
mo-lze wyschło i stało się puste Tam objawiła się Jego
miłość do Ojca od strony negatywnej nieskończenie
płonące ptagmenie, którego nie można ugasić inaczej, jak
samą utraconą miłością 20 Równocześnie wszystko, co
uczynił w ciągu życia zostało pozbawione sensu Bez Boga
wszystko jest absurdem
W tej tiagicznej chwili Maryja jest z Jezusem Podobnie
jak Adam i Ewa wspólnie zniszczyli stwoicze dzieło Boga,
tak Jezus wspólnie z Maiyjąje odbudowuje Nie tak, ze Je-
zus wykonuje jakąś część, a Maryja inną Tutaj lola Maryi
polega na p o z w a l a n i u , aby w s z y s t k o s i ę s t a ł o
Sobór Watykański II powie, ze „utizymała wiernie swe
zjednoczenie z Synem az do krzyża, przy którym nie bez
postanowienia Bożego stanęła (por J 19,25), najgłębiej ze
swym Jednoiodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złą-
czyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby
doznała ofiarmczego wyniszczenia zeitwa z Niej narodzo
na" (KK 58) Przez swego Syna zostaje wciągnięta w Jego
własne posłuszeństwo Ojcu Kiedy przy zwiastowaniu
wypowiadała swoje „niech mi się stanie według twego
słowa", nie wiedziała, co to oznacza Nie mogła przeczu-
wać, w jaką przygodę się angażuje Nie miała
wglądu
20 H U von Balthasai, Das Weizenkoin Joliannes Veilag
Einsiedeln Fiybuig 1958 s 68
MARYJA POD KRZY/EM
73
w ofiaię, jaką w swoim „tak" składa Bogu Dopiero sto-
pniowo, w midię następowania poszczególnych zdaizeń, od-
krywa szerokość swojej pierwszej odpowiedzi Tutaj Jej
tak" dochodzi do najwyższych granic albo, mówiąc do-
kładniej, wszystkie granice pękają Zostaje wprowadzona
w ocean boleści
Maiyja stoi pod krzyżem jak kapłan sprawujący Eucha-
rystię ofiaiuje swego Syna Ojcu Tego Syna, którego Bóg
powieizył Jej rękom, Ona dobrowolnie oddaje z powro-
tem Ofiaię, jaką kapłan składa w Euchaiystn, Maiyja zło-
żyła pod krzyżem I choć Jezus był jedynym, piawdziwie
Najwyższym Kapłanem, „który pizez swoją krew wszedł
raz na zawsze do Miejsca Świętego" (Hbi 9,12), choć ma
„kapłaństwo nieprzemijające" (Hbr 7,24), które kapłani
Kościoła aktualizują, to jednak za tym stoi Maiyja ze
swoim „fiat" Bez Jej „fiat" pod kizyzem nie byłoby Eu-
charystii
Wszyscy chrześcijanie, a w szczególności kapłani, po-
winni podnosić wzrok na Maryję, aby zobaczyć, jak się
sprawuje Eucharystię Maryja jest tak baidzo zjednoczona
z Synem, ze nie może nic innego, jak ofuuować siebie,
kiedy ofiaiuje Jego Każdy ból w Jego Ciele ma swój od-
powiednik w Jej sercu A kiedy na koniec Jego Serce zo-
staje pizebite włócznią, Ona rozumie pizepowiednię
Sy-meona o mieczu, któiy przeszyje Jej serce Kapłan,
który uczy się w szkole Maryi wie, ze nie może sprawować
Eucharystii, jeśli na śmierć i życie nie jest
zaangażowany w to, co czyni Nie może ofiarowywać
Chiystusa, nie ofiarowując siebie Kościół zawsze o
tym wiedział W czasie Eucharystii podczas lituign
święceń kapłańskich, biskup zachęca nowo wyświęconego
kapłana, który podaje mu chleb na patenie oraz wino z wodą
w kielichu „Weźmij dary ludu świętego, które masz
ofiaiowac Bogu
7 4
POWIEDZ IM O MARYI
Rozważaj, co b ę d z i e s z c z y n i ł , naśladuj to,
czego b ę d z i e s z dokonywał i prowadź ż y c i e
z go d n e z t a j e mn i c ą P a ń s ki e go kr z y ż a " 2 1 .
„Właściwą dla siebie pomoc"
„Niewiasto, oto syn twój" — mówi Jezus do Maryi (J 19,26).
Tak samo jak to było w Kanie, Jezus nazywa Ją niezwy-
czajnie: „Niewiasto". Maryja zostaje wprowadzona w uni-
wersalizm, który zrywa osobistą relację matka-syn. Jezus
zaprasza Ją, aby wyrzekła się Go jako Syna, aby stać się Je-
go oblubienicą. To, co rozpoczęło się w Kanie, tutaj osiąga
swoje spełnienie. Podobnie jak pierwsza niewiasta została
oddana mężczyźnie „jako pomoc odpowiednia dla niego"
(por. Rdz 2,20), tak pod krzyżem Maryja zostaje powierzo-
na Jezusowi jako Jego pomoc. I podobnie jak pierwsza nie-
wiasta została wzięta z mężczyzny (Rdz 2,23), tak Maryja
została wzięta ze swego Syna: wszystko, czym jest i co ma,
otrzymała od Niego, przez którego wszystko zostało stwo-
rzone. Od stworzenia po krzyż koło się zamyka.
To, że teraz Maryja traci swego Syna, jest dla Niej
źródłem nowych boleści. Nie tylko cierpi, widząc cierpienie
Syna, ale podobnie jak Jezusa, dosięga Ją bezkresna utrata.
Cierpi, widząc Jezusa, który sądzi, że Ojciec Go
opuścił i cierpi, sama przechodząc przez podobne
opuszczenie. Oboje tracą wszystko: Jezus swego Ojca, a
Maryja swego
21 Cytat zaczerpnięty z obowiązującego aktualnie polskiego ceremoniału ob-
rzędów święceń kapłanów (1977 r.). Według tekstu szwedzkiego dokładny
przekład brzmi: „Przyjmij dary ofiarne Nowego Przymierza i ofiaruj je Bogu.
Miej z r o z u m i e n i e d l a tego, co c z y n i s z i s i e b i e samego
składaj w d a r z e o f i a r n y m " (przyp. tłum.).
MARYJA POD KRZYŻEM
7 5
Syna. Maryja jest nową Ewą nie tylko przez to, że cierpienie
Syna odbija się echem w Jej sercu, ale i przez to, że wraz
/. Nim przechodzi przez cierpienie opuszczenia. „Słusznie
ledy sądzą święci Ojcowie, że Maryja nie została czysto
biernie przez Boga użyta, lecz że z wolną wiarą i posłuszeń-
stwem czynnie współpracowała w dziele zbawienia ludzkie-
go" (KK 56). Dobrowolnie tracąc Syna, okazuje najgłębszą
solidarność z Tym, który sam utracił swego Ojca. Właśnie
będąc oddzieloną od Syna, jest z Nim najbardziej wewnę-
trznie zjednoczona. Więzy miłości między Nimi są tak sil-
ne, że potrafią znieść rozstanie. Nici ich łączące mogą być
najbardziej napięte i rozciągnięte do granic możliwości, a
się nie przerwą. Kto bardziej kocha: ten, kto zawsze chce
być razem z umiłowaną Osobą czy ten, kto z miłości do
umiłowanej Osoby jest gotów wyrzec się wspólnego prze-
bywania z Nią?
I
Matka Kościoła
Jezus oddaje Maryję Janowi: „Oto Matka twoja". Jan repre-
zentuje Kościół i — ostatecznie — całą ludzkość. Jezus wy-
rzeka się swojej Matki i daje Ją Kościołowi. I Maryja wyrzeka
się swojego Syna i staje do pełnej dyspozycji Kościoła.
To, że Kościół otrzymał Maryję za Matkę, nie jest czymś
obojętnym, nie jest czymś, co można według własnego
uznania przyjąć lub odrzucić. Wyparcie się matki zawsze
pociąga za sobą zgubne skutki. Reakcją Jana było, że „od
tej godziny wziął Ją do siebie" (J 19,27). Kiedy papież
Paweł VI po Soborze Watykańskim II ogłosił Maryję Matką
Kościoła, było to potwierdzeniem tej rzeczywistości, którą
Kościół żył w ciągu całej swojej historii, a która rozpoczęła
się pod krzyżem. Kiedy Jan zaprosił Maryję, aby z nim
76
POWIEDZ IM O MARYI
zamieszkała, to był Kościołem, który rozpoznał w Niej swoją
Matkę
Jan miał gwałtowny temperament Jezus nazwał jego
i jego brata Jakuba Boanerges — synami gromu (por Mk
3,17) Kiedy Samaiytanie wzbraniali się pized przyjęciem
Jezusa, ci dwaj synowie Zebedeusza powiedzieli do Nie-
go „Panie, czy chcesz, a powiemy, zęby ogień spadł
z nieba i zniszczył ich9" (Łk 9,54) Jan musiał się jakoś
zmienić, zanim dojrzał do pisania swoich listów o miło-
ści Może nigdy nie stałby się apostołem miłości i, razem
ze św Pawłem, wielkim teologiem pieiwotnego Kościoła
gdyby Maiyja dyskietnie me przyszła mu z pomocą Bez
wątpienia Jej matczyna delikatność i czułość w dużym
stopniu przyczyniły się do tego, ze powoli twardość jego
seica zaczęła topnieć Maryja, matka Syna Bożego dzień
po dniu kształtowała seice Jana na wzói seica Jezusa Imię
Boanerges szybko uległo zapomnieniu, najwidoczniej dla-
tego, ze nie pasowało do zupełnie ptzemienionego Jana
Kiedy on później mówi o sobie, to nazywa siebie imie-
niem będącym przeciwieństwem „syna giomu" „uczniem,
którego Jezus miłował" (por J 20,2)
Możemy sobie wyobrazić, jak wielkiej czułości i rado-
ści doświadczali Maryja i Jan, będąc blisko siebie Ileż to
razy rozmawiali o Jezusie, Maiyja może bardziej zasłu-
chana w to, co Jan opowiadał o owych dwóch latach, kie-
dy wraz z Jezusem wędrował po ścieżkach Palestyny
Podczas tych długich, poufałych rozmów w Maryi i Janie
wziastało pełniejsze rozeznanie tego, co Jezus mówił
i czynił Czy to takie dziwne, ze jego Ewangelia posiada
szczególną głębię, a mistycy zawsze mieli do niej ogrom-
ny sentyment7
„Jeżeli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do kró-
lestwa niebieskiego" (Mt 18,3) Dlaczego zawsze chcemy byc
MARYJA POD KRZYŻEM
7 7
tacy duzi, tacy dorośli9 Dlaczego caty smutek chcemy
dźwigać sami*7 Dlaczego nie pozwalamy, by Ona nas pocie-
szała, Ta, któią nazywamy „Pocieszycielką strapionych"9
Nasza lelacja do Ojca w niebie i do Maiyi, naszej Matki,
daje nam jedyną szansę, aby ożywić dziecko, które skrywa
się głęboko w nas samych
Moglibyśmy przeanalizować relację dziecko-matka i po-
kazać, jak powinna wyglądać relacja do Maiyi Jednak takie
poiównanie nie zgadza się w j e d n y m punkcie Najczę-
ściej matka umiera przed swoim dzieckiem Nie ma jej
w chwili, kiedy dziecko przekracza najwyższy próg Maiyja
natomiast zawsze jest z nami, „i w godzinie śmierci naszej"
W chwili, w której życie osiąga swój ostateczny cel, Maryja
]est obecna baidziej niz kiedykolwiek Nikt nie musi prze-
chodzić samotnie przez ten pióg Gdy umieramy, Maryja
bierze nas za rękę, i u Jej boku wstępujemy w niebo Jakaż
tadość, kiedy Ona „po tym wygnaniu okazuje nam błogo-
sławiony Owoc swojego żywota"' (Sahc Reęina)
W czasie wojny byłem nowicjuszem w Brygge Dzień
pized wyzwoleniem miasta przez odd/ialy kanadyjskie,
jeden z naszych ojców przyniósł hełm należący do zagi-
nionego niemieckiego zołnieiza, któiego martwe ciało po-
zostawili Niemcy W wewnętrznej kieszeni jego munduru
mój współbiat znalazł list, który ów zołnieiz otrzymał od
swojej matki Pamiętam, z jakim szacunkiem wzięliśmy
l i s t do ręki, usiłując odczytać te tiudne gotyckie
lite-l y ,
którymi wówczas posługiwano się w
Niemczech Nikt z nas w tym momencie nie myślał o
tym, ze ów zołnieiz był naszym wrogiem Bez względu
na stosunki polityczne i stan wojny czuliśmy baidzo
konkretnie, ze i on był synem swojej matki, kimś kto ją
kochał i był przez nią kochany Czuliśmy się zjednoczeni z
nią i jej poległym synem
78
POWIEDZ IM O MARYI
Pamięć o matczynej miłości zbliża ludzi do siebie, myśl
o niej jest w stanie obalić mury. Matka ma tajemniczy dar
tworzenia jedności zamiast rozdarcia, miłości zamiast nie-
nawiści. Jeśli tęsknimy za jednością Kościoła, nie możemy
pomijać Maryi. Matka jest węzłem scalającym dom.
10 MARYJA I
DUCH ŚWIĘTY
W jednym ze swoich najpiękniejszych określeń Maryi, So-
bór mówi nam, że jest Ona „jakby utworzona przez Ducha
Świętego" (quasi a Spiritu Sancto plasmata; KK 56). Jest
arcydziełem, które świadczy o Artyście. Czcić Maryję zna-
czy wielbić Ducha, ponieważ wszystko, czym Maryja jest
i co posiada, jest owocem Jego dzieła. Nie może być przypad-
kiem, że w liturgii wzywa się Ja, jako acWocaki nostra, dokład-
nie tym imieniem, którym Jezus nazywa Ducha Świętego
(pa-rukletos). Ortodoksja nazywa Maryję panagia,
podobnie jak Ducha nazywa panagion (całkowicie święty).
Maryja nie może ukryć swego początku. Ona jest pokorna
i pracuje w ukryciu, podobnie jak Duch, Ten, który nawet nie
ma własnego imienia („Duch" jest bowiem imieniem, które
przysługuje całej boskości: „Bóg jest Duchem"; J 4,24), i
którego całe zadanie polega na tym, by poprzez Jezusa
objawiać Ojca.
„Macierzyńskie" zadanie Ducha i Maryi
,
Maryja nigdy nie mogłaby stać się Matką Jezusa i naszą Mat-
ką, gdyby Duch Święty nie dał Jej uczestniczyć w Jego włas-
nej „macierzyńskiej" roli. Wielokrotnie wskazuje się na to, że
Duch Święty zachowuje się jak matka. Już w Księdze Rodzaju
czytamy o Duchu, że „unosił się nad wodami" (Rdz 1,2),
8 0
POWIEDZ IM O MARYI
podobnie jak kwoka wysiadująca jaja (obraz pochodzi od
św. Grzegorza z Nazjanzu; 329-389). „To Duch daje życie",
mówi Jezus (J 6,63). A „jeśli się ktoś nie narodzi z wody
i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego" (J 3,5).
Zaś w naszym Credo Ducha nazywamy „Ożywicielem".
Czy nie jest radością matki uczyć dziecko mówić „tatusiu"?
Tak Duch uczy nas mówić: „Abba, Ojcze" (Rz 8,15). Se-
kwencja do Ducha Świętego daje nam wyczerpujący opis
macierzyńskiej roli Ducha Świętego: On nas pociesza
w smutku i w płaczu utula, oczyszcza co brudne, leczy co
zranione, nagina co harde. To samo możemy powiedzieć
o Maryi. To Maryja jest na ziemi znakiem macierzyńskiej
miłości Ducha. Coś istotnego, co jest w Bogu, nie byłoby
widzialne i konkretne dla nas, gdyby nie było Maryi. Św.
Maksymilian Kolbe ma odwagę powiedzieć, że Maryja
w pewnym stopniu jest wcieleniem Ducha Świętego n.
Oczywiście zaraz dodaje, że Duch Święty nie jest wcielony,
ale „w pewnym stopniu" staje się jednak widzialny dla nas
dzięki Maryi. W Niej nie ma niczego, co nie odwoływałoby
się do Ducha Świętego.
Św. Maksymilian Kolbe w Niepokalanym Poczęciu
Maryi widzi stworzoną replikę niestworzonego niepokalane-
go poczęcia, którym jest Duch Święty. „Kim jest Duch
Święty?" -— pyta. „Jest On owocem miłości Ojca i Syna.
Owocem stworzonej miłości jest stworzone poczęcie. Jed-
nak owocem tej Miłości, która jest pierwowzorem każdej
miłości stworzonej, jest z konieczności samo poczęcie. Duch
jest więc niestworzonym wiecznym poczęciem, pierwowzo-
rem wszystkich poczęć w życiu wszechświata" 23. Ojciec
22 P o r. H . M . M a nt e a u -B o n a m y O P , L a d o c t ri n e m a r i al e d
u P e r e K o l b e, L ct h i e l l e u x , P a r y ż 1 9 7 5 , s . 6 8 .
23 T am że, s. 29.
MARYJA I DUCH ŚWIĘTY
81
Kolbe
był
zafascynowany odpowiedzią Maryi daną
Bernade-cie. „Kiedy objawia się w Lourdes, nie mówi: Jestem
niepokalanie poczęta, ale «Jestem Niepokalane Poczęcie*. W
ten sposób dowiadujemy się nie tylko o tym, że niepokalane
poczęcie jest faktem, ale i o tym, w jaki sposób
przynależny jest Jej ten przywilej. Nie jest więc czymś
przypadkowym, ale przynależy do Jej natury" 24. Maryja, tak
jak Duch Święty, wskazuje na owocną moc miłości. Jej istota
jest żywym objawieniem tego, co może spowodować miłość.
Ona przypomina naszym czasom, że aby miłość była pełna,
musi być otwarta. Duch w Trójcy Świętej pokazuje, że
miłość Ojca i Syna nie jest „egoisme-a-deux" 25, ale
przynosi owoce. Tak samo Maryja, b ę d ą c Niepokalanym
Poczęciem, pokazuje, że nic nie jest tak obce miłości jak
sterylność. Sama istota Maryi jest pieśnią na cześć płodności
miłości. Nie powinno więc nas dziwić, że Kościół w swojej
liturgii nazywa Ją „ogrodem zamkniętym" (Pnp 4,12).
Kościół powtarza pełne podziwu słowa Oblubieńca: „Pędy
twe —■ granatów gaj (...) mirra i aloes i wszystkie
najprzedniejsze balsamy" (Pnp 4,13-14). Maryja jest
naprawdę alnia mat er (Matką płodną). Tam gdzie Ona jest i
działa, tam kiełkuje nowe życie.
Sobór Watykański II nazywa Maryję „świętym przybyt-
kiem Ducha Świętego" (KK 53). Duch Święty dany jest
każdemu chrześcijaninowi (Rz 5,5), ale w żadnym z ludzi
— poza Jezusem — nie czuł się tak bardzo u siebie, jak
w Maryi. Ona nosiła Go w sobie nie jak martwy skarb, ale
jak żywe źródło, które swobodnie może przez Nią przepływać.
Tak, jako źródło, które wypełnia Ją do tego stopnia, że wnika
we wszystkie cząstki Jej istoty. Kiedy Duch podejmuje swoje
gigantyczne zadanie, by odnowić oblicze ziemi (Ps 104,30),
24 Tamże, s. 33.
25 Franc. „egoizm we dwoje" (przyp. tłum.).
82
POWIEDZ IM O MARYI
rozpoczyna je od Maryi. Wypełnia swoje dzieło w Niej tak
dogłębnie, że może stać się wzorem dla wszystkiego, co
później nastąpi. Kosmiczna muzyka, jaką Bóg chce przywo-
łać ze stworzenia, raz na zawsze doszła do szczytu w mu-
zyce, która wypłynęła z Maryi. „Zbudź się duszo moja,
zbudź harfo i cytro, a ja obudzę jutrzenkę" — mówi Duch
do Maryi (por. Ps 57,9). I Ona natychmiast zaczyna grać
i dawać światło. Jest jedynym instrumentem, który zawsze
wydobywał dokładnie tę melodię, jaką Duch zamierzył.
Wszystkie inne instrumenty przynajmniej czasem wydają
fałszywe tony, Maryja natomiast przez całe życie wygrywała
doskonałą muzykę. Zawsze pozostawała w idealnej harmonii
z Duchem Świętym.
Maryjne zesłanie Ducha Świętego
Niezwykle dynamiczna jest relacja Maryi do Ducha Świę-
tego. Z chwili na chwilę Ona wzrasta w Nim, a On w Niej.
Początek stanowi Jej poczęcie w łonie matki — Anny. Już
wówczas jest całkowicie w mocy Ducha. Nie ma w Niej
nic, co nie pozostawałoby pod wpływem Ducha. Przez to,
że w Niej wszystko całym sercem mówi Jemu „tak", On
w doskonałej wolności może Nią dysponować i przygo-
towywać Ją do zadania, do którego została stworzona: by
być matką Boga i ludzkości. My nie potrafimy sobie wy-
obrazić, w jak szybkim tempie człowiek zostaje uświęco-
ny i przebóstwiony, jeśli nie istnieje w nim żadne powąt-
piewanie, ani nawet cień odmowy, kiedy wszystkie siły są
skupione i skoncentrowane na tym jedynym najważniej-
szym. „Niewielu ludzi przeczuwa, co Bóg mógłby im
uczynić, gdyby bez zastrzeżeń poddali się działaniu łaski;
gdyby nabrali dystansu do siebie i całkowicie zawierzyli
MARYJA 1 DUCH ŚWIĘTY
83
siebie Boskiemu Mistrzowi, tak, że mógłby On formować
ich dusze w swych rękach" 25.
Każdy moment w życiu Maryi jest przekraczaniem pro-
gu. Żadna chwila nie jest podobna do drugiej. Oczywiście
są wśród nich progi ważniejsze, decyduja.ce. Takim momen-
tem jest zwiastowanie. Kiedy Duch Ją osłania, Ona staje się
w nowy sposób „pełna łaski". Albo mówiąc dokładniej —
Ona tak się rozszerza, że mieści Tego, w którego „ciele mie-
szka cała Pełnia Bóstwa" (Koi 2,9).
Zesłanie Ducha Świętego jest kolejnym decydującym
progiem. Również dla Apostołów Zesłanie Ducha Świętego
jest decydujące, ale sytuacja Maryi jest wyjątkowa. Dopóki
Jezus żył, Apostołowie nie mogli przyjąć Ducha Świętego
(por. J 16,7). Duch jeszcze nie został dany, pisze św. Jan
(J 7,39). On mówi o tym właściwie o wiele dobitniej: nie
było jeszcze żadnego Ducha. A jednak w Maryi był. Cała
Jego moc w Niej była skupiona. W przeciwieństwie do Apo-
stołów, Ona już trwała w zażyłości z Duchem. Sobór mówi,
że „kiedy podobało się Bogu uroczyście objawić tajemnice
/bawienia ludzkiego nie wcześniej, aż ześle obiecanego
przez Chrystusa Ducha, widzimy Apostołów przed dniem
Zielonych Świąt «trwających jednomyślnie na modlitwie
wraz z niewiastami i z Maryją Matką Jezusa i z braćmi
Je-go» (Dz 1,14), także Maryję błagającą w modlitwach o dar
Ducha, który podczas zwiastowania już Ją był zacienił"
(KK 59). Jednak teraz Duch przychodzi do Niej z nowym
zadaniem. Przy zwiastowaniu Duch sprawił, że stała się
Matką Syna Bożego, a Pięćdziesiątnica czyni Ją Matką Ko-
ścioła i — co więcej — archetypem Kościoła. Św. Łukasz
I uwypukla znaczenie obecności Maryi pośród Apostołów,
26św. Ignacy Loyola (1491-1556). Por. B. I. Kilstrom, L. Rooth, IJesu
.alhkap, Skcab, Sztokholm 1979, s. 194.
8 4
POWIEDZ IM O MARYI
podkreślając Jej obecność „razem z niewiastami" (Dz 1,14).
Pośród licznych zebranych w górnej części domu, gdzie
znajdowali się Apostołowie, Maryja jest z pewnością tą
osobą, która modli się i tęskni najbardziej. Pomimo że jest
już napełniona Duchem Świętym, to jednak czuje się tą,
która ma największą potrzebę otrzymania od Niego jesz-
cze więcej. Dla siebie samej czy ze względu na Kościół? Py-
tanie jest niedorzeczne. Ona przecież jest centrum Kościoła
i wszystko, cokolwiek przyjmuje, przyjmuje ze względu na
Kościół.
Zielone Świątki to oficjalny dzień narodzin Kościoła.
Kościół w tajemniczy sposób został zrodzony już pod krzy-
żem, podczas kiedy Jezus powierzył Maryję Janowi, a Jana
Maryi, oraz kiedy z Jego przebitego boku wypłynęła krew
i woda. Ojcowie Kościoła często podkreślali, że sakramenty,
szczególnie chrzest i Eucharystia, w mistyczny sposób wy-
płynęły z Serca Jezusa, a Kościół narodził się z otwartego
boku Jezusa, podobnie jak Ewa została ukształtowana z że-
bra Adamowego (por. Rdz 2,21-22). Jednak to, co dokonało
się pod krzyżem jako znak i tajemnica, zostało objawione
i urzeczywistniło się w dzień Zielonych Świąt. Pod krzyżem
narodziło się dziecię, ale w Zielone Świątki zaczęło mówić.
Możemy sobie wyobrazić Maryję stojącą pośród Apostołów,
napełnioną Duchem Świętym i więcej mówiącą językami.
Już wcześniej, gdy wyśpiewywała swoje „Magnificat", po-
kazała, że Jej milczenie przemienia się w święty okrzyk ra-
dości z chwilą, kiedy Duch zaczyna uderzać w struny.
Maryja jest pierwszą, która zaczyna przemawiać w Du-
chu, a Jej wszechogarniające okrzyki radości udzielają się
potem Apostołom, którzy z kolei zaczynają mówić tak,
jakby „upili się młodym winem" (Dz 2,13). W Kościele
wszystko dokonuje się — albo powinno się dokonywać —
od wnętrza na zewnątrz. Maryja jest środkiem Kościoła.
MARYJA I DUCH ŚWIĘTY
85
Wszystko, cokolwiek otrzymuje, otrzymuje w przeobfitej
polni dlatego, że jest to przeznaczone nie tylko dla Niej, ale
dla wszystkich.
Maryja i Piotr
Choć Maryja jest środkiem Kościoła, widzimy jednak, iż to
Piotr zabiera głos i zaczyna mówić ludziom o Jezusie. Ma-
ryja pozostaje w specyficznej relacji do Piotra. Oboje są od-
powiedzialni za c a ł y Kościół. Apostołowie mają różno-
rakie funkcje, każdy z nich otrzymał specjalny krąg swojej
posługi ewangelizacyjnej. Piotr jednak zostaje pasterzem ca-
łej owczarni (por. J 21,15-17). Otrzymuje moc wiązania
i rozwiązywania (por. Mt 16,19). Maryja jest także odpo-
wiedzialna za cały Kościół, ale inaczej niż Piotr. Piotr re-
prezentuje urząd, Maryja jest jednością i miłością. Przez
swoje delikatne oddziaływanie łagodzi Ona ostrą rzeczo-
wość hierarchii. Piotr jest nieomylnością Kościoła, Maryja
jest jego świętością. Kiedy w dzień Zielonych Świąt Duch
Święty zstępuje na Maryję i Apostołów, daje im ich powo-
łanie. Piotr stanie się skałą, na której będzie wzniesiony Ko-
ściół, Maryja łonem, z którego się zrodzi.
Kiedy mówimy, że Maryja jest Matką Jezusa, oznacza
to więcej niż fakt, że urodziła Go w Betlejem. Ona jest Mat-
ką zupełnego Chrystusa, całego Jego ciała, które stopniowo
/ostaje budowane w miłości (por. Ef 4,16). W dzień
Pięć-d/.iesiątnicy Jej macierzyństwo staje się uniwersalne.
Jezus, który przez swego Ducha staje się uniwersalnie
obecny w całym Kościele, nadaje równocześnie Maryi, swej
Oblubienicy, wymiar światowy. Jej matczyne łono staje się
tak wielkie, jak Kościół. Tak ogromne, że nikt nie może go
opuścić. Zawsze jesteśmy in sinu matris (w matczynym
łonie).
11
WNIEBOWZIĘCIE MARYI
Wniebowzięcia Maryi nie należy interpretować w taki spo-
sób, jakby Ona nigdy nie miała umrzeć. Przeciwnie, może-
my być pewni, że Maryja, która we wszystkim naśladowała
swego Syna, również przeszła przez śmierć. Dlaczego mia-
łaby pójść inną drogą niż On? Jakże Bóg miałby Ją pozba-
wić tego, za czym tęskniło tylu świętych, „że upodabniając
się do Jego śmierci, dojdą jakoś do pełnego powstania
z martwych"? (Flp 3,10-11) Oczywiście, śmierć jest konse-
kwencją grzechu, ale Jezus przemienił ją w ostateczną mo-
żliwość zawierzenia. Z chwilą, kiedy Jezus „zawołał donoś-
nym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha moje-
go" (Łk 23,46), chrześcijańska śmierć stała się ostatnim,
wszechogarniającym aktem zawierzenia. W chwili śmierci
człowiek ma okazję zebrać całe swoje życie i nieodwołalnie
złożyć je w ręce Boga. Śmierć jest jak złożenie ślubów, nie
słowami, ale czynem i ze „śmiertelną" powagą, by przez całą
wieczność należeć do Niego. Możemy być przekonani o
tym, że Maryja nie straciła tej ostatniej możliwości.
Dlatego Ona może nas nauczyć umierania. Przede wszy-
stkim możemy nauczyć się, że umieranie jest sztuką, której
trzeba uczyć się przez całe życie. Nieustanne „tak" Maryi
było sposobem ciągłego odchodzenia od siebie i „pójścia do
Ojca" (J 14,28), a to jest chrześcijańska definicja śmierci.
Jeśli w ciągu życia umierało się niezliczoną ilość razy, za-
POWIEDZ IM O MARYI
tem to, co nazywamy „śmiercią", przemienia się we „wnie-
bowzięcie". Może jest to jedna z najważniejszych rzeczy,
której ma nas nauczyć wzięcie Maryi do nieba.
Wzięta do nieba
Kościół wierzy, że Maryja została wzięta do nieba z du-
szą i ciałem, to znaczy z całą swoją osobowością. Podobnie
jak Jezus po śmierci nie pozostawił swego ciała w grobie,
aby jako czysty duch powrócić do Ojca, ale wziął ze sobą
swoje ciało, żeby ono na zawsze dzieliło Bożą chwałę, tak
i ciało Maryi przeszło do nieba. To, co Jezus po zmartwy-
chwstaniu powiedział do swoich uczniów: „duch nie ma ciała
ani kości, jak widzicie, że Ja mam" (Łk 24,39), mówi też do
nas Maryja: nie jestem żadnym duchem, jestem człowiekiem
jak ty — i jestem w niebie.
Pytanie o życie po śmierci niepokoiło ludzkość od same-
go początku. Co stanie się z nami po śmierci? Czy po niej
następuje definitywny koniec? Czy człowiek nie jest czymś
więcej niż istotą, która w pewnym momencie ukazuje się na
horyzoncie czasu, aby wkrótce zniknąć? A może jest ska-
zana na wiele wcieleń, jak twierdzą niektóre religie azjatyc-
kie, aby w końcu rozpłynąć się w boskim wszechświecie?
Czy może człowiek wraz ze śmiercią wyzwala się ze swego
ciała, aby kontynuować życie jako czysty duch? Nauczanie
Kościoła o Maryi daje nam konkretny wgląd w to, czym jest
życie po śmierci. Nic z osobowości Maryi nie zginęło, cała jej
istota została przeniesiona do nieba. To, co dawne, nie zostało
zniszczone, ale przemienione. Maryja jest i pozostanie czło-
wiekiem w wieczności, ale człowiekiem uwielbionym.
Nie jest to los samej tylko Maryi. Jako Matka nowej
ludzkości pokazuje, w czym wszyscy możemy pokładać na-
WNIEBOWZIĘCIE MARYI
8 9
tl/ieję. Każdy człowiek, który umiera w miłości do Boga,
/ostaje wzięty do nieba, nie połową swej istoty, ale z całą
swoją osobowością.
Czy musi nas dziwić, że nie tylko dusza, ale i ciało Maryi
/ostało wzięte do nieba? Przecież Ona ofiarowała Bogu całą
siebie. Przy zwiastowaniu oddała swoje ciało do dyspo-
zycji Duchowi Świętemu, a przez zacienienie go przez
Ducha ono stało się świątynią Boga. Przez całe życie
Duch w Niej działał, a kiedy doszła do jego kresu, została
pochwycona przez boski „huragan" nieodpartą mocą
Du-Jia i, jakby to powiedzieć, wciągnięta do nieba.
Przychodzi tutaj na myśl prorok Eliasz, który został
porwany przez wóz ognisty i wśród wichru wstąpił do
niebios (por. ! Krl 2,11).
Jednak również i n a s z e ciało pozostaje do Bożej dys-
pozycji i jest świątynią Ducha Świętego (por. 1 Kor 6,19),
i n a s z e c i a ł o uświęca się przez sakramenty, przede
wszystkim w zetknięciu z Ciałem i Krwią Chrystusa. Dla-
tego i n a s z e ciało będzie kiedyś wzięte do nieba. Nic
/ tego, co zostaje Bogu ofiarowane, nie ginie, wszystko zo-
staje przyjęte i przemienione.
Nowa obecność
Maryja została wzięta do nieba, co nie znaczy, że udała się
ilo jakiejś odległej krainy. Wyobrażamy sobie niebo gdzieś
„wysoko". „Chwała na wy soko ś c i Bogu", śpiewamy.
Takie wyobrażenia nie są błędne, jeśli tylko uświadamiamy
sobie, że nie zupełnie pokrywają się z rzeczywistością. Nie-
bo nie jest miejscem leżącym gdzieś poza granicami
wszechświata, ale wymiarem, którego nie potrafimy ogarnąć
naszymi ziemskimi zmysłami. Maryja przez swoje wniebo-
90
POWIEDZ IM O MARYI
wzięcie nas nie opuściła, przeciwnie, właśnie przez nie
wniknęła w świat jeszcze głębiej.
Dopóki Maryja żyła w swoim śmiertelnym ciele, była
związana miejscem i czasem. Nie mogła być obecna w dwóch
miejscach równocześnie. Kiedy po wniebowstąpieniu Jezusa
zamieszkała u Jana, zapewne pilnie wstawiała się za mło-
dym Kościołem, ale nie mogła być z Apostołami, kiedy oni
głosili Ewangelię. Gdy jednak została wzięta do nieba, a cała
Jej istota, również ciało, zostały uwielbione, to zniknęły
wszelkie ograniczenia. Ciało uwielbione nie ma stałych ram.
Może być obecne w różnych miejscach jednocześnie, może
przybierać wymiary kosmiczne. Przez wniebowzięcie Maryja
przeszła z ograniczonej obecności, która charakteryzowała
Jej życie na ziemi, do obecności uniwersalnej.
Gdziekolwiek jesteśmy i dokądkolwiek idziemy, zawsze
i wszędzie jest z nami Maryja. Ona wypełnia cały wszech-
świat. Ona, „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod
jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu"
(Ap 12,1). Gdy w ciągu dnia, na ulicy czy w czasie pracy,
modlimy się „Zdrowaś Mario", to nie przemawiamy w pu-
stkę. Maryja jest obecna zawsze. Odkrycie tego, że wnie-
bowzięcie Maryi, które zdawało się zabierać Ją gdzieś da-
leko, w rzeczywistości zbliżyło Ją do nas, może nam dać
wiele radości. Dzięki wniebowzięciu jest Ona pośrodku
naszego życia.
Nie powinniśmy też myśleć, że Maryja jest w niebie, by
zażywać niezmąconego spokoju. Dopóki trwa walka między
światłem a ciemnością, Maryja jest w nią zaangażowana.
Wiemy, że Jezus „zawsze żyje, aby się wstawiać za nami"
(Hbr 7,25), że „przygotowuje" nam miejsce (por. J 14,2).
Jednak nie czyni tego bez swojej „pomocnicy", jaką jest
Maryja (por. Rdz 2,20). Również w niebie Ona żyje tylko
dla swego Syna i Jego dzieła.
WNIEBOWZIĘCIE MARYI
9 1
Wniebowzięcie Kościoła
Zawsze istniało tajemnicze napięcie między niebem a zie-
mią. Napięcie to jest widoczne już w pierwszych słowach
Biblii: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię" (Rdz 1,1).
Niebo jest miejscem, w którym mieszka Bóg, podczas kiedy
ziemia jest mieszkaniem ludzi. Zapewne Bóg nie zamierzył
tak wielkiego rozdźwięku między tymi pojęciami, jaki
w rzeczywistości zaistniał. Czytamy przecież, że Pan Bóg
przechadzał się po rajskim ogrodzie w porze, kiedy był po-
wiew wiatru (por. Rdz 3,8). Jednak grzech pierworodny
wprowadził rozdział pomiędzy niebem i ziemią, powstała
bowiem między nimi ogromna przepaść (por. Łk 16,26).
Natomiast kiedy czas się wypełnił, Bóg zszedł na ziemię.
Jego zstąpienie sprawiło, że niebo stało się widzialnie i na-
macalnie obecne na ziemi. „Kto mnie zobaczył, zobaczył
także i Ojca" (J 14,9). W Jezusie niebo było pośród nas, jak
„ty", które potrafi kochać i być kochane. Jezus umarł za lu-
dzi, a kiedy umarł, i niebo znikło. Zszedł w łono ziemi (por.
Mt 12,40), aby całkowicie wejść w ukryte korzenie spraw
i aby w ten sposób, kiedy ponownie wstąpi do swego Ojca,
pociągnąć całą ziemię do siebie. Kiedy Jezus wstępował do
nieba, nie był sam. Cała ziemia przeniosła się w niebo 27.
Nadaje to naszej tęsknocie za niebem szczególne piętno: nie
tęsknimy za czymś, co znajduje się gdzieś w przyszłości, ale
tęsknimy za czymś, co j e s t , lecz czego nie potrafimy zo-
baczyć, ponieważ mamy zasłonę na oczach. Jezus, kiedy
wstępował do nieba, wziął nas ze sobą; wszyscy jesteśmy
27 Por. H. U. von Balthasar, Das betrachtende Gebet, Johannes Verlag
Ein-siedeln, Fryburg 1965, ss. 243-245.
92
POWIEDZ IM O MARYI
mieszkańcami nieba (por Flp 3,20) i dlatego obcymi i przy-
chodniami na ziemi (por Ef 2,19)
W zasadzie juz pizenieśhśmy się do nieba, ale ponieważ
jeszcze niezupełnie całym sercem żyjemy po chrześcijań-
sku, w praktyce nadal jesteśmy bardzo daleko od niego Za-
sada ta nie oznacza jednak jakiejś abstiakcji Ona stała się
konkietną rzeczywistością, w Maryi Wniebowzięcie Maryi
jest i naszym wniebowzięciem Maryja stieszcza w sobie ca-
ły Kościół, a w ostateczności całej ludzkość Kiedy Kościół
każdej niedzieli wyśpiewuje w nieszpoiach „Nadeszły gody
Baranka, a Jego Małżonka się przystioiła" (Ap 19,7), to
małżonką jest równocześnie Maryja i Kościół Maryja i Ko-
ściół są nierozerwalne Przez wniebowzięcie Maryi oblubie-
nica jednoczy się ze swym Oblubieńcem i tak rozpoczyna
się niebieskie wesele Oblubienica tak ogiomnie tęskni za
Oblubieńcem, ze nie może czekać do końca czasów I sam
Oblubieniec tęskni za oblubienicą „Chcę, abyście i wy byli
tam, gdzie Ja jestem" (J 14,3) On nie chce dłużej czekać
na wesele „Oto przygotowałem moją ucztę ( ) pizyjdźcie
na ucztę" (Mt 22,4) Przez wniebowzięcie Maryi przybyli-
śmy na ucztę Uczta weselna nie dotyczy juz przyszłości,
jest rzeczywistością t e r a z
Ponownie widzimy, jak Bóg uprzedza ostateczną rzeczy-
wistość Bóg nie może czekać On rzeczy i spiawy tak urzą-
dza, ze izeczywistość, choć dokona się w dłuższym okresie,
to jednak w pewien sposób jest juz gotowa od samego po-
czątku Przez chrzest człowiek umieia dla gizechu i wynu-
rza się z wody, stworzony na nowo i optywający w życie
Boże Całe życie człowieka polega na tym, aby starać się
zyć tą rzeczywistością, która istnieje od samego początku
Eucharystia jest niebem, które zstąpiło na ziemię w niej
człowiek, choć żyje ziemską rzeczywistością, karmi się
Chlebem aniołów Bóg czyni zawsze izeczy gotowe,
ale
WNIEBOWZIĘCIE MARYI
93
nam potrzeba całego życia, aby uświadomić sobie to, co juz
się dokonało Bóg stwarza w taki sposób, ze cel znajduje się
luz na samym początku Cel jest nie tylko tym ostatnim, ale
i pierwszym Opowieść o raju odpowiada obrazowi nieba
z Księgi Apokalipsy Wszystko, co zostało zapisane w
Bib-ln od pierwszej po ostatnią kartę, i wszystko, o co
walczymy i co przezywamy od zarania historii po jej
koniec, jest m-Lzym innym, jak próbą integracji
rzeczywistości, która w gruncie rzeczy zawsze istniała
Nie musimy starać się o to, co juz istnieje Bardziej cho-
dzi o to, byśmy odpoczywali w tym, co juz otrzymaliśmy
Niebieskie Jeruzalem to rzeczywistość teiaźniejsza, nie jed-
nostronnie ludzka (poprzez wniebowstąpienie Chrystusa),
ale ogólnoludzka, jak kobieta i mężczyzna Od momentu,
w którym Maryja zostaje wzięta do nieba, cel, do którego
wszyscy dążymy, w pewien sposób juz jest osiągnięty.
Ogłoszenie dogmatu
1 listopada 1950 roku papież Pius XII ogłosił wniebowzię-
cie Maryi dogmatem Kościoła, to znaczy, ze na mocy swego
papieskiego autorytetu, jako uniweisalny pasterz Kościoła,
stwierdził, ze wniebowzięcie Maiyi jest piawdą wiary obja-
wioną nam przez Boga Spośród biskupów zapytanych
o opinię, 98% odpowiedziało, ze uznają ogłoszenie dogmatu
jako możliwe i upiawnione Papież powołał się na werset
z Księgi Rodzaju 3,15, który Kościół tiadycyjnie interpre-
tuje jako absolutne zwycięstwo Maryi nad szatanem
(Wul-g a t a I p s a c o n t e r e t c a p u t t u i t m — O n a z m i a ż d ż y c i
głowę) Dalej papież powoływał się na Ewangelie, w
któ-lych Maryja występuje jako osoba wewnętiznie
zjednoczona ze swoim Synem Takiego zjednoczenia nie
można za-
9 4
POWIEDZ IM O MARYI
wężać do ziemskiego życia, musi ono znamionować rów-
nież Jej istnienie w niebie.
Argument biblijny sam w sobie byłby niewystarczający,
gdyby wzięcie Maryi do nieba nie było przez setki lat pra-
wdą wiary powszechnie uznaną w Kościele. Wniebowzięcie
Maryi obchodzi się uroczyście od VIII wieku. Kościół ma
świadomość, że Duch Święty stopniowo prowadził go do
„całej prawdy" (J 16,13), która jest o wiele większa od tej,
jaką można odkryć przy pierwszej, powierzchownej lekturze
poszczególnych tekstów. Kościół, zachowując i rozważając
Słowo Boże w swoim sercu (Łk 2,19), dochodzi stopniowo
do coraz głębszych jego warstw. Słowo Boże jest tak nie-
zgłębione, że potrzeba wielowiekowej medytacji Kościoła,
by poznać jego bogactwa.
Wielu zapytuje, czy aby czasem ogłoszenie dogmatu
w 1950 roku nie przyniosło Kościołowi więcej szkody niż
pożytku? Czy nie położono tym samym większych prze-
szkód na drodze powrotu do jedności Kościoła? Być może
tak. Jednak na ogłoszenie tego dogmatu można spojrzeć tak-
że inaczej. Czyż Bóg nie mógł tak zaplanować, że Kościół
— rzec można: w ostatniej sekundzie, tuż przed nastaniem
największego kryzysu, którego ludzkość, a tym samym cały
Kościół, doznała w swojej historii — zyska największą oka-
zję po temu, aby, wyraźniej niż kiedykolwiek, wskazać na
wielką ludzką godność? Wniebowzięcie Maryi pokazuje, jaki
zamiar Bóg powziął wobec człowieka i do czego go prze-
znaczył. Kto spogląda w górę, na Maryję, ten wie, że po-
mimo wszystko człowiek ma przyszłość. Rozumie, że przy-
szłość i teraźniejszość nie są tak odległe od siebie, jakby się
zdawało, ale w sposób tajemniczy wzajemnie się przenikają.
Kiedy czytamy u św. Pawła: „Których powołał — tych też
usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, t y c h t e ż ob-
d a r z y ł c h w a ł ą " (Rz 8,30), niepodobna nie
pomyśleć
WNIEBOWZIĘCIE MARYI
95
o Maryi. Jednak słowa Apostoła dotyczą nas wszystkich.
Dzięki temu, że Maryja utorowała drogę i teraz wraz z du-
szą i ciałem żyje w chwale nieba, nasza chwała już się roz-
poczęła. Jej chwała jest naszą: „Tyś wywyższeniem Jeruza-
lem, tyś chlubą wielką Izraela, tyś wielką dumą naszego na-
rodu" (Jdt 15,9).
12 MARYJA I
KOŚCIÓŁ
Światu najbardziej potrzeba sensu i bezpieczeństwa. Kry-
zys obecnych czasów wynika z faktu, że ludzie stracili
kontakt ze światem jako całością. Człowiek nie czuje się
już członkiem czegoś większego, wszechogarniającego,
w czym ma swoje jasno określone miejsce i gdzie znaj -
duje własną tożsamość. Zagubił sens i przynależność, ma
poczucie bezładnego kręcenia się dookoła. Źródłem obe-
cnych neuroz nie jest tłumienie seksualności, ale jest nim
o wiele bardziej odcięcie nici łączących człowieka z jego
korzeniami. Kiedy Bóg już dla nas nie istnieje albo, gdy
nie jest uznawany za Ojca, wówczas n i e jesteśmy już
braćmi. Zamiast być dla siebie braćmi i siostrami, jeste-
śmy „bliźnimi". Kładąc nacisk na indywidualistycznie
pojmowaną „samorealizację" staliśmy się swego rodzaju
„monadami" (Leibniz) bez drzwi i okien. Choć człowiek
jest stworzony jako istota w ciele, zachowuje się tak, jak-
by był całym ciałem; a ponieważ no mcm is an island2%, to
nic dziwnego, że sytuacja, w której przeżywa siebie jako
maleńką wyspę, wytwarza w nim lęki i poczucie bezsensu.
2S Ang. „żaden człowiek nie jest samotną wyspa." (przyp. tłum ).
98
POWIEDZ IM O MARYI
Męski Kościół
Życzylibyśmy sobie, aby Kościół zdołał zapioponować coś
czym człowiek mógłby zyć, aby był w stanie spełnić jego
fundamentalna, potrzebę sensu i przynależności Zamiast te-
go stwierdzamy, ze coiaz więcej ludzi odchodzi od Kościo-
ła Nie doświadczają, juz Kościoła jako swego domu
Dlaczego tak się dzieje' Być może jedną z pizyczyn jest
to, ze Kościół stał się zbyt męski „Kościół posoboiowy
w dużej mierze zagubił swój mistyczny chaiakter — pisał
Hans Uis von Balthasar — Stał się Kościołem niekończących
się rozmów, organizacji, komitetów doiadczych, kongre-
sów, synodów, akademii, grup, funkcji, stiuktur i przebudo-
wywania ich, eksperymentów socjologicznych, statystyk
bardziej niz kiedykolwiek Kościołem mężczyzn Czy te ty-
powo męskie pomysły nie zapanowały właśnie dlatego, ze
najgłębsza kobiecość Kościoła, jego «maiyjność» została
zaizucona9" 29 Kościół zawsze był tiaktowany jako wielka
matka, Mater Ecclesia Jednak dopiero wówczas, kiedy po-
zostaje wiemy swej kobiecej natuize, może zachować atra-
kcyjność, aby także w przyszłości chwiejni i bezdomni lu-
dzie w jego objęciach znaleźli ciepło i schiomenie.
Maryja archetypem Kościoła
Kościół nie jest jakąś absti akcyjną postacią kobiecości
W Maryi stał się konkretny Często tiaktuje się Maiyję je-
dynie jako symbol Kościoła ze względu na określone
para-lele pomiędzy Nią a Kościołem Ona jest jednak czymś
wię-
'H U von Balthasar Ktai itellungen Herder, Fiybuig 1971, s 70
MARYJA I KOŚCIÓŁ
9 9
cej Sobór Watykański II mówi, ze jest Ona „typicznym wy-
rażeniem i najdoskonalszym wzoicem" Kościoła (KK 53)
Oczywiście Maryja jest osobą ludzką i jako taka jest człon-
kiem Kościoła, ale równocześnie można powiedzieć, ze sa-
ma jest Kościołem, będąc jego rdzeniem Podobnie jak
w głębi człowieka istnieje tajemnicze źródło, które konta-
ktuje go z niebem i jednocześnie w nim jest on najbardziej
sobą, tak i w Kościele istnieje taki niebiański idzeń, bez któ-
rego Kościół utraciłby swą moc Kościół to coś więcej niz
Maryja, ale to w Niej jest on najbardziej sobą
Wielu Ojców Kościoła wskazywało, ze Maryja i Kościół
znajdują w sobie nawzajem odbicie Jeżeli chcemy wie-
dzieć, gdzie powinno być miejsce Kościoła i gdzie on juz
jest w sposób najgłębszy, wystaiczy byśmy spojrzeli na Ma-
ryję Kiedy Kościół wysławia Mai yję jako Kiólową Aposto-
łów, Męczenników, Dziewic, czyni to dlatego, ze sama sub-
stancja apostolatu, męczeństwa Ud w sposób doskonały kryje
się w Maiyi Każdy święty ma swoje miejsce w Kościele i
ma tez okieślone zadanie do spełnienia oiaz ogianiczoną
sferę wpływów Natomiast Maryja ma swoje miejsce w
cen-tium Kościoła, jak seice w ciele, i dlatego Jej
piomiemo-wanie dociera do wszystkich Podczas gdy święci
są lampami, Maiyjajest słońcem I izeczywiście, Apokalipsa
ukazuje Ją obleczoną w słońce (por Ap 12,1)
Papież Paweł VI w 1964 roku oficjalnie ogłosił Mai yję
Mater Ecclesiae (Matką Kościoła), ale Maiyjajest również
Matet-Ecclesia (Kościołem-Matką) Kiedy myślimy o Ko-
ściele, odruchowo powinniśmy kieiować wziok na Maryję.
Przez to, ze zrodziła Chrystusa, który, będąc Głową, jest
zjednoczony z całym Ciałem i wszystkimi jego członkami,
Maryja jest Matką całego Kościoła Równocześnie Maryja
staje naprzeciw Chrystusa jako Jego wybiana Oblubienica
„bez skazy czy zmarszczki" (Ef 5,27) Kiedy Jan
widzi
100
POWIEDZ IM O MARYI
„Miasto Święte — Jeruzalem nowe, zstępujące z nieba od
Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla
swojego męża" (Ap 21,2), to te słowa w Kościele zyskują
całą moc dopiero wówczas, gdy traktuje się Kościół w jego
najgłębszym rdzeniu, którym jest Maryja. Dopiero w Niej
jest on „w pełni przystrojony", dopiero w Niej się wypełnia.
Medytacja Maryi jest zawsze także medytacją Kościoła
i odwrotnie. Dla nas, ludzi kultury zachodniej, mających
skłonność redukowania Kościoła do systemu czy organiza-
cji, byłoby właściwe widzieć jego uosobienie w Maryi. Ona
jest dziewicą i matką, i jest też Kościołem. „W tajemnicy
bowiem Kościoła, który sam także słusznie nazywany jest
matką i dziewicą, Błogosławiona Dziewica Maryja przodo-
wała najdoskonalej i osobliwie, stając się wzorem dziewicy
i zarazem matki. Wierząc bowiem i będąc posłuszną, zro-
dziła na Ziemi samego Syna Boga Ojca, i to nie znając męża,
Duchem Świętym zacieniona, niby nowa Ewa. (...) Zrodziła
zaś Syna, którego Bóg ustanowił pierworodnym między
wielu braćmi (Rz 8,29), to znaczy między wiernymi, w
których zrodzeniu i wychowaniu współdziała swą miłością
macierzyńską. (...) I oto Kościół, rozważając Jej tajemniczą
świętość i naśladując Jej miłość oraz spełniając wiernie
wolę Ojca, dzięki przyjmowanemu z wiarą słowu Bożemu
sam także staje się matką: przez przepowiadanie bowiem i
chrzest rodzi do nowego i nieśmiertelnego życia synów z
Ducha Świętego poczętych i z Boga zrodzonych. I on
także jest dziewicą, która nieskazitelnie i w czystości
dochowuje wiary danej Oblubieńcowi, a naśladując Matkę
Pana swego, mocą Ducha Świętego zachowuje dziewiczo
nienaruszoną wiarę, mocną nadzieję i szczerą miłość"
(KK 63-64).
Maryja nieustannie wskazuje Kościołowi ideał, w którym
jest pokonane przeciwieństwo między dziewiczością i ma-
MARYJA I KOŚCIÓŁ
101
cierzyństwem. Wszyscy ślubujący dziewictwo w Kościele,
patrząc na Maryję, wiedzą, że ich życie nie będzie niepłod-
ne, ale wprost przeciwnie — zyska nową płodność. Podob-
nie jak Maryja dzięki swej absolutnej otwartości na Ducha
Świętego mogła zrodzić dziecko będące „Synem Bożym"
(Łk 1,35), tak samo i te dzieci, które dziewiczość rodzi w Ko-
ściele, nie są „a n i z krwi, a n i z żądzy c i a ł a , a n i
z w o l i męża, a l e z B oga" (J 1,13). Dziewiczość
i płodność Kościoła są żywe nie tylko w tych, którzy skła-
dają ślub czystości. Również ci, którzy w małżeństwie roz-
poznają znaki przymierza między Chrystusem i Kościołem
(Ef 5,32), świadczą o jego dziewiczości.
Mając skłonność przywiązywania zbyt dużej wagi do or-
ganizacji i wymiernych rezultatów, od Maryi możemy na-
uczyć się, jak rodzić i wychowywać nowe życie. Nie doko-
nuje się to zbiorowo, ale przez osobisty kontakt. Przez wiele
lat Maryja przygotowywała Jezusa na to, czego oczekiwał
od Niego Ojciec. Ludzkiego serca nie formuje się jak na ta-
śmie produkcyjnej, ale powoli, cierpliwie przez osobistą
i konkretną miłość. Potrzeba duchowych przewodników
w Kościele nie byłaby tak paląca, gdyby więcej księży
i osób świeckich uczyło się od Maryi sztuki trwania przy
drugim człowieku w jego „wzroście w mądrości i w łasce"
(Łk 2,52). Kościół nosi znamię Maryi.
Obowiązkiem Kościoła jest nieustanne badanie siebie
i obserwacja, czy w swoich poglądach i postawie odpo-
wiada swemu pierwowzorowi. Porównanie do postawy
Maryji stanowi kryterium pozwalające Kościołowi oce-
niać, czy nadal pozostaje wierny swojej najgłębszej natu-
rze. Nie wystarczy, że Kościół jest czysty i bez zmazy
w swym najgłębszym rdzeniu, on jest powołany, aby być
takim aż po swoje peryferie. Każdy chrześcijanin powi-
nien pozwolić, aby jego życie nosiło znamię Maryi. Pra-
102
POWIEDZ IM O MARYI
wdziwą anima ecclesiastica (duszą Kościoła) jestem tylko
wówczas, gdy postawa Maryi staje się żywa i konkretna
w moim sercu.
Postawę Maryi charakteryzuje Jej życie dla innych.
W dwóch następujących po sobie kolejno scenach św. Łu-
kasz opisuje Ją jako służebnicę Boga (przy zwiastowaniu)
i człowieka (przy nawiedzeniu św. Elżbiety). I za każdym
razem Jej służba dotyczy rodzenia i nowego życia. Jako
„przybytek Boga z ludźmi" (Ap 21,3) jest wiernym odbi-
ciem życia Trójcy Świętej: podobnie jak trzy Osoby Boskie
nieustannie wzajemnie się przenikają, tak samo dzieje się
z Maryją wobec Boga i ludzi. W Niej nie ma nic prywat-
nego, wszystko pozostaje do dyspozycji innych. W momen-
cie kiedy chcemy być kimś szczególnym, albo chcemy prze-
prowadzać własną wolę, odstępujemy od Maryi i stajemy się
„niekościelni". Niechęć świata do posłuszeństwa mogła
wniknąć do Kościoła, grożąc osłabieniem go od wewnątrz,
prawdopodobnie dlatego, że nastąpił jakby regres świado-
mości maryjnej w Kościele. Rozległy duch krytyki i rewolty
wskazuje, że Maryja dla wielu ludzi Kościoła nie jest już
żywa i rzeczywista. Czy nieposłuszeństwo mogłoby znaleźć
odpowiednią glebę u kogoś, kto z miłością próbuje naśla-
dować Maryję, której życie było jednym nieustającym
„tak"?
Kościół może być w pełni sobą tylko wtedy, kiedy Maryi
dane będzie w nim właściwe miejsce. Przede wszystkim
musi się to dokonać w życiu mężczyzny, który w Niej do-
tyka kobiety. Zwłaszcza dla kapłanów, na których spoczywa
szczególna odpowiedzialność w Kościele, Maryja jest świet-
lanym przykładem i ukochaną Matką. W liście skierowanym
do kapłanów na Wielki Czwartek 1979 roku Jan Paweł II
podkreślił, że św. Jan, który otrzymał pod krzyżem Maryję
za Matkę, dzień wcześniej otrzymał pełnomocnictwo spra-
MARYJA I KOŚCIÓŁ
103
wowania Najświętszej Eucharystii, i dlatego kapłani, którym
jest dana ta sama godność, w pewnym sensie są pierwszymi
mającymi prawo widzieć w Maryi swoją Matkę. I Papież
kontynuuje: „Wśród całego ludu Bożego, który patrzy na
Bogurodzicę z tak przeogromną miłością i nadzieją — wy
musicie patrzeć na Nią z nadzieją i miłością wyjątkową.
Wszak macie głosić Chrystusa, który jest Jej Synem. Któż
lepiej Warn przekaże prawdę o Nim, jak nie Matka? Macie
karmić Chrystusem ludzkie serca. Któż Warn pełniej uświa-
domi, co czynicie, jak nie Ta, która sama Go karmiła? (...)
Jest w naszym służebnym kapłaństwie zdumiewający i przej-
mujący wymiar bliskości Matki Chrystusa. Starajmy się żyć
w tym wymiarze" 30.
Kobiecie nietrudno pojąć maryjny charakter Kościoła.
Statystyki obrazujące udział kobiet i mężczyzn we mszy
świętej wyraźnie pokazują, że kobiety o wiele bardziej niż
mężczyźni czują się zadomowione w Kościele. Zestawienie
zakonów żeńskich i męskich kształtuje się podobnie —
0 wiele więcej kobiet niż mężczyzn czuje się powołanymi
do życia w dziewictwie i chce, aby miano Sponsa Christi
(Oblubienicy Chrystusa), określające tak Maryję,
jak
1 Kościół, było ich własnym imieniem. Równocześnie
każda kobieta w swej tęsknocie do rodzenia dzieci ucie
leśnia coś z uniwersalnego macierzyństwa Kościoła. Ko
bieta jest bardziej otwarta niż mężczyzna, jest też szcze
gólnie chłonna na tego samego Ducha, który osłonił Ma
ryję i ożywia Kościół. Czy nie jest znaczącym fakt, że
biskup —jak czytamy w didaskaliach Apostołów (II wiek),
które m.in. podejmują sprawę miejsca diakonis w Koście
le — reprezentuje Ojca, diakon Syna, a diakonisa Ducha
Świętego? Specjalne odniesienie kobiet do Ducha nie mo-
30
„Tygodnik Powszechny" 1979, nr 18 (1580), s. 4.
104
POWIEDZ IM O MARYI
ze dziwić tego, kto wie, ze Duch „współmiłuje" Ojca i Syna
w Trójcy Świętej Czyż również kobieta, bardziej niz męż-
czyzna, nie jest węzłem miłości w rodzinie7 Jest ona jednak
tym obrazem dopiero wtedy, kiedy ma odwagę być sobą,
a nie, pobudzana nieuświadomioną pogaidą dla siebie, za-
chłannie usiłuje odgrywać rolę mężczyzny Jeżeli kobieta
będzie unikać właściwej dla siebie odpowiedzialności, to
Kościół będzie, podobnie jak dzisiejsze społeczeństwo, jed-
nostronnie męski, czyli będzie wszystkim innym, ale nie
Muter Etclesia
Kościół otwarty
W chwili, gdy Jezus na krzyżu mówi do Maiyi „Niewiasto,
oto syn Twój", a do Jana „Oto matka Twoja" (J 19,26-27),
powstaje Kościół Kościół miłości jednoczy się z Kościołem
apostolskim, reprezentowanym przez Jana, i wspólnie two-
rzą konkretny Kościół — wzniesiony pizez Pana i oparty na
Piotrze Kościół niebieski, jak i ziemski, nieskalany i grze-
szny, charyzmatyczny i hierarchiczny Maryja i Piotr —
oboje mają specjalne zadanie, im obojgu Jezus powierzył
swój Kościół Kościół miłości i ten sprawujący uiząd muszą
tiwać razem, w owocnym i zdrowym napięciu, i zachowy-
wać w nim wzajemną równowagę Kościół jednostronnie
hieiarchiczny byłby sterylny, suchy i foimalistyczny, jedno-
stronnie charyzmatycznemu natomiast biakowałoby trwa-
łych ram „Wszystko idzie parami, jedno naprzeciw drugie-
go" (Syi 42,24)
Czy to znaczy, ze Kościół miłości pokiywa się z Ko-
ściołem hieiarchicznym7 Nie Miłość jest na pewno zin-
tegrowana w urzędzie, ale nie jest do niego ograniczona
ani w nim zamknięta Miłość jest zawsze większa Kiedy
MARYJA I KOŚCIÓŁ
105
Piotr, po tym jak objął swój urząd pasteiza Kościoła („paś
owce Moje'", J 21,15-17) pyta, co będzie z Janem (który
tutaj, w przeciwieństwie do Piotra, reprezentuje Kościół mi-
łości), Jezus mu odpowiada „Jeśli chcę, aby pozostał az
przyjdę, co tobie do tego' Ty pójdź za Mną" (J 21,22)
Odpowiedź ta dyskretnie wskazuje na to, ze granice Kościo-
ła widzialnego i Kościoła miłości nie pokiywają się Nikt
nie wie, co dzieje się z miłością Nie stwaizaj teoin na ten
temat, mówi Jezus do Piotra, nie badaj spiaw, które nie na-
leżą do ciebie, nie próbuj programować miłości i nią dyry-
gować, ale pozwól, aby szła swoim własnym torem
Ewangelia św Jana kończy się znakiem zapytania Zna-
kiem zapytania, który pozostaje Nikt nie wie, gdzie się za-
czyna, a gdzie kończy się Kościół miłości Pod płaszczem
Maryi jest nieskończenie wiele miejsca Soból Watykański II
rozeznaje, ze nie można twierdzić, iż nikt nie będzie zba-
wiony
poza
gianicami
widzialnego
Kościoła
hieiaichiczne-go „Chrześcijanin włączony w tajemnicę
paschalną, upodobniony do śmierci Chrystusa, podąży
umocniony nadzieją ku zmaitwychwstaniu Dotyczy to nie
tylko wiernych chrześcijan, ale także wszystkich ludzi
dobiej woli, w których sercu działa w sposób niewidzialny
łaska Skoro bowiem za wszystkich umarł Chiystus i skoro
ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno,
mianowicie boskie, to musimy uznać, ze Duch Święty
wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu
wiadomy do uczestnictwa w tej paschalnej tajemnicy" M
Nie można wyciągać stąd wniosku, ze wszystkie religie
są równorzędnymi drogami do zbawienia Wezwanie Jezusa
11 Konstytucja duszpastei ska o Kościele w mutie u spotczesnym Gciudium et
spes (KDK), ni 22 w Soboi Watykański U , ss 552-554
106
POWIEDZ IM O MARYI
jest wciąż aktualne: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie na-
rody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha
Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przy-
kazałem" (Mt 28,19-20). Nie jest obojętne, czy wychwytuje
się nikłe promyki, czy staje się w pełnym słońcu. A temu,
kto pyta dokładnie, ile promieni potrzeba, aby zostać zba-
wionym, Jezus odpowiada: „Co tobie do tego? Ty pójdź
za Mną!"
13 NASZA PANI
OD NOCY CIEMNEJ
„Trzeba by głębszej nauki i doświadczenia niż moje, by móc
objaśnić i dać poznać tę noc ciemną, przez którą przechodzi
dusza, by dojść do Boskiego światła, do możliwie najdosko-
nalszego w tym życiu zjednoczenia miłości z Bogiem. Mroki
bowiem i trudności zarówno duchowe jak i doczesne,
przez które zwykle przechodzą dusze, zanim osiągną ten
wysoki stan doskonałości, są tak głębokie, że nie starczy
mądrości ludzkiej, by je pojąć (...)"• Tymi słowami św. Jan
od Krzyża rozpoczyna „Prolog" w Drodze na Górę Kar-
mel M.
W tym sensie wszyscy mistycy uczą tego samego: droga
do zjednoczenia z Bogiem prowadzi przez ciemności i cier-
pienia.
Umrzeć, aby żyć
Analiza, którą Bóg przeprowadza w człowieku zwracającym
się do Niego, dosięga o wiele głębszych pokładów i dlatego
jest o wiele bardziej bolesna od powszechnie praktykowanej
psychoanalizy. W swojej terapii Bóg nie poprzestaje nak
32 Droga na Górą Kanml, „Prolog", 1, w: św. Jan od Kr/.y^a, l):irla , % li
108
POWIEDZ IM O MARYI
uświadomieniu pacjentowi jego głębszych motywacji, aby
wyzwolić go z podświadomej tyranii i doprowadzić do tego,
by świadomie i refleksyjnie kierował swym postępowaniem.
Tutaj po prostu chodzi o zmianę życia. Życie skoncentro-
wane na „ja" musi zostać skierowane na „Ty": „Tylko Tyś
jest święty, tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyż-
szy, Jezu Chryste" (Gloria ze Mszy św.). Dawny człowiek
jest homo incurvatits iii se (św. Augustyn): egocentryczny,
zamknięty, wyizolowany, zajmujący się sobą. W Bożym za-
myśle człowiek jest wyprostowany, wolny, akceptujący,
otwarty. Tymczasem grzech pierworodny złamał ludzki krę-
gosłup, zamknął człowieka w sobie samym, a przez to od-
dzielił zarówno od Boga, jak i bliźnich. W zasadzie Jezus
przywrócił pierwotną postawę i wyprostował nas albo bar-
dziej jeszcze — dał nam nowy kręgosłup, tak abyśmy po-
nownie stali się homo erectus. Jednak zanim ta zasada stanie
się konkretną rzeczywistością w każdym z nas, upływa sporo
czasu i cierpimy wielkie udręki.
Odejście od starych, zakorzenionych przyzwyczajeń jest
zawsze bolesne. Jednak tutaj chodzi o coś więcej: trzeba
zrezygnować z siebie, być gotowym umrzeć. Nie chodzi tyl-
ko o przygotowanie domu czy odnowienie fasady, ale o zgo-
dę na to, by cały dom runął. Wielki przełom następuje do-
piero wówczas, kiedy w pełni zaakceptujemy śmierć dawnej
osobowości.
Lęk przed śmiercią tkwi w nas głęboko. Św. Jan od Krzyża
opisuje, jak rozpaczliwie się opieramy, kiedy tylko Bóg
weźmie na serio nasze modlitwy o oczyszczenie: „Tak więc
jest wielu, którzy pragną postępować naprzód i z wielką
usilnością proszą Boga, by ich pociągał i prowadził do tego
stanu doskonałości, a gdy Bóg zaczyna podnosić ich przez
pierwsze niezbędne trudy i umartwienia, nie chcą ich
przyjmować, chronią swe ciało, uchodząc z wąskiej drogi
NASZA PANI OD NOCY CIEMNEJ
109
wyrzeczenia, a szukając — ku własnej zgubie — szerokich
gościńców pociech. Więc gdy im Bóg zaczyna dawać to,
o co Go prosili, nie chcą tego przyjąć. I dlatego pozostają
naczyniami bezużytecznymi, że pragnąc dojść do stanu do-
skonałości, nie tylko nie chcieli podążać drogą trudów, lecz
nie chcieli nawet wejść na nią przez przyjęcie tego, co było
mniejsze, tj. codziennych przykrości"33.
Noc ciemna Maryi
Maryja była bez grzechu i nie potrzebowała żadnego oczy-
szczenia. W Niej nic nie musiało być przywrócone, ponie-
waż nic nie było zburzone. A jednak z Ewangelii wynika,
że również Ona przeżyła noc ciemną. Możemy nawet krok
po kroku śledzić Jej drogę w ciemności. Ewangelie wyraźnie
podają „pięć drogowskazów" M. Z niektórymi z nich już się
zetknęliśmy. Rozpoczyna się od epizodu w Jerozolimie, kie-
dy to dwunastoletni Jezus odpowiada swej strwożonej Mat-
ce: „Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że po-
winienem być w tym, co należy do mojego Ojca? (Łk 2,49).
Św. Łukasz dodaje, że Maryja „nie rozumiała co im powie-
dział" (Łk 2,50). Jego odpowiedź nie wyjaśnia Jej niczego,
nie daje Jej żadnego światła. Gdy wraca do Jerozolimy, to
choć ma swojego Jezusa ze sobą, idzie w ciemnej nocy.
Drugi drogowskaz opisuje św. Jan. Kiedy w Kanie Gali-
lejskiej Maryja wskazuje Jezusowi, że nie mają już wina,
słyszy odpowiedź: „Czyi to moja lub Twoja sprawa, Nie-
wiasto?" (J 2,4). Egzegeci i teolodzy próbowali złagodzić te
33 Ż y w y p ł o m i e ń m i ł o ś c i , s t r o f a 2 , 2 7 , w : ś w . J a n o d K r z
y ż a , D z i e l ą . . . , s. 750.
34 Por. H. U. von Balthasar, Theodrainalik, t. 2, cz. 2, Johanncs Verlag Ein-
si ed el n , F ryb u rg 19 78 , s. 3 0 3 .
110
POWIEDZ IM O MARYI
słowa, proponując wyszukane interpretacje. Nie potrzeba
jednak żadnych tego rodzaju wyjaśnień, kiedy rozumie się,
że Jezus wychowuje swoją Matkę i przygotowuje Ją do no-
wego zadania.
Gdy Maryja podejmuje próbę rozmowy z Jezusem, którego
otaczają tłumy, zostaje odprawiona. Ci, którzy myśleli, że
Matka Jezusa była uprzywilejowana, słyszą, że Jego matką
są ci wszyscy, którzy pełnią wolę Bożą. Powrócimy jeszcze
do tego epizodu, o którym wspominają trzej Synoptycy.
Czwarty drogowskaz opisuje tylko św. Łukasz. Kiedy Je-
zus przemawiał do ludu, nagle przerwała Mu jakaś kobieta,
wołając: „Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, któ-
re ssałeś" — chwalbę, którą przyjął Kościół i niezliczoną
ilość razy powtarza w swej maryjnej liturgii. Jednak wydaje
się, że Jezus nie podziela entuzjazmu tej kobiety: „Owszem,
ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego
i zachowują je" (Łk 11,27-28).
Ciemności stały się na Golgocie ciemną nocą, kiedy Ma-
ryja nie tylko współcierpiała we wszystkim ze swoim Sy-
nem, ale nawet doświadczyła tego, że On dobrowolnie od-
sunął się od Jej miłości i inny syn zajął Jego miejsce. Jeśli
przyznać słuszność św. Janowi od Krzyża, który mówi, że
„największą z tego wszystkiego, co cierpi i odczuwa wśród
trudów tej nocy jest udręka na myśl, że straciła Boga" 35, to
Maryja doprawdy przeżyła największe ciemności. Stracić
Boga znaczyło dla Niej stracić swego Syna. Kiedy Bóg stoi
tak blisko człowieka, że człowiek może nazywać Go swoim
Dzieckiem („Dziecko moje"; Łk 2,48 36), to porzucając go,
musi wtrącić go tym samym w samotność, której głębia
przekracza wszystko, co jesteśmy w stanie pojąć.
35 Noc ciemna II, 13,5, w: św. Jan od Krzyża, Dzielą..., s. 484.
36 W wersji polskiej mamy określenie: „Synu" (przyp. tłum.)
NASZA PANI OD NOCY CIEMNEJ
1 11
„Któż jest moją matką?"
Dla matki, która chce rozmawiać ze swoim synem, pytanie:
„Któż jest moją matką?" (Mk 3,33) musi być bolesne. Ma-
ryja bez wątpienia cierpiała z powodu takiej odpowiedzi
i również tutaj św. Łukasz potrafił napisać: „Ona nie rozu-
miała tego, co Jej powiedział" (por. Łk 2,50).
Podkreślmy najpierw jedno: Jezus nie mówi, że nie chce
widzieć swej Matki; Jego odpowiedź jest pytaniem, które
burzy zbyt wąską perspektywę. Odpowiedź Jezusa jakby po-
mija pytanie. Właściwie w Ewangelii św. Jana wielokrotnie
dziwimy się, że odpowiedzi Jezusa nie pasują do zadawa-
nych Mu pytań. Dając odpowiedzi, które są większe od py-
tań, Jezus chce poszerzyć pole widzenia pytającego. Każda
odpowiedź jest nowym wezwaniem: nie zadowalaj się taki-
mi drobnymi pytaniami, ale stawiaj pytania o szerszym ho-
ryzoncie. Zamiast dopasowywać odpowiedź do pytania,
Jezus budzi nowe pytania, które pasują do Jego odpowiedzi.
Odpowiedź daje więcej niż zawiera pytanie i jest przez to
zaproszeniem do stawiania większych pytań.
Tak i Maryja przez odpowiedź Jezusa zostaje zaproszona
do poszerzenia perspektywy. Przychodzi do Jezusa jako Je-
go Matka i tak może być postrzegana jako mająca pier-
wszeństwo u Niego. Nagle jednak dowiaduje się, że nie tylko
Ona sama jest Jego matką. Każdy, kto pełni wolę Bożą, jest
teraz nazywany Jego matką. Maryja, która na początku była
sama, zostaje „zwielokrotniona". Jest teraz Matką pośród
matek. Jednak nie tak, aby być zatopiona w wielości, tak
jakby była jedną z wielu. Nigdy nikt tak radykalnie i bez
zastrzeżeń nie pełnił woli Bożej, jak Maryja. To Jej abso-
lutne „tak" przy zwiastowaniu umożliwiło wcielenie. Nigdy
żadna kobieta nie mogłaby stać się „matką" Jezusa, gdyby
112
POWIEDZ IM O MARYI
najpierw Maryja Go nie zrodziła i nie dała Go światu Żaden
człowiek nie może powiedzieć „tak" woli Boga, tego „tak",
które nie byłoby zawaite od początku we wszechogarniają-
cym „tak" Maryi Kiedy Jezus pyta „Któż jest moją matką9",
nie wypiera się swojej matki, ale wskazuje na Jej niezmierną
płodność Jej macierzyństwo z Niej wypływa i zostaje roz-
dzielone na innych „Między tą matką i tym Synem nie ma
żadnych czysto piywatnych lelacji, jedynie katolickie", na-
pisała Adnenne von Speyi (1902-1967)" „Katolickie",
czyli uniweisalne Dotyczą wszystkich Jezus zaczyna krok
po kroku „deprywatyzować" swoją Matkę i nadawać jej uni-
wersalny wymiar Maiyja, nie pojmując tego, jest przygoto-
wywana do zadania, które otrzyma pod kizyzem by być nie
tylko matką Jezusa, ale wszystkich ludzi.
Taka „depiywatyzacja" jest uciążliwa Zawsze łączy się
ze śmieicią Nikt nie doświadczył tego boleśniej niz Jezus.
Na krzyżu wszystko w Nim jest otwaite, icce, nogi i serce,
aby życie Jego mogło spłynąć na świat On, „Jednoiodzony
Syn, który jest w łonie Ojca" (J 1,18), pizez zejście w naszą
nędzę i śmierć, staje się „pierworodnym między wielu brać-
mi" (Rz 8,29) Kiedy mówi do Maryi „Któż jest moją mat-
ką9", a na koniec. „Oto syn Twój", zabieia Ją w swoje własne
wyrzeczenie Chce, aby tam, gdzie On jest, była i Ona (por
J 17,24) Każdy nowy dystans, któiy tworzy między sobą
samym a Nią, upodabnia Ją do Niego, pizez śmierć podobną
do Jego śmierci (por Flp 3,10, Rz 6,5) To właśnie Maryja,
będąc oddzieloną od Jezusa, towaizyszy Mu w totalnym
wyrzeczeniu. „W widzialnym upokoizemu leży ukryte
wywyższenie" 18.
17 A von Speyi Maikia Betiathtungspimkte fin eme Gememithaft,
Jo-hannes Veilag EinsicdUn, Fiybuig 1971 s 159
3S H (J von Baltliasai Ihuuhamalik II, 2, s 304 (In dei sichtbmen
Demutigung hegt die veiboigene Ehiung)
NASZA PANI OD NOCY CIEMNO
113
.Gwiazda morza"
Najgłębszy ból nocy ciemniej, utratę Boga, Maryja przecier-
piała wraz z Jezusem, nie dlatego, ze potrzebowała oczysz-
czenia z osobistych grzechów, ale dlatego, ze Jej uniwersalne
zadanie wymagało zerwania wszystkich piywatnych relacji
Maryja wie, jak to jest, kiedy się Go tiaci, Tego, który sta-
nowi sens całego życia Dlatego, ze sama pi zeszła przez naj-
ciemniejsza, z ciemnych nocy, może być jak gwiazda dla
wszystkich, którzy w swojej drodze do Boga doświadczają
ciemności wiary
Kiedy modlimy się słowami staiego hymnu „Witaj
Gwiazdo morza", pozdrawiamy Maryję jako Gwiazdę prze-
wodnią Ona nie tylko utorowała nam diogę, ale po wszy-
stkie czasy będzie wskazywała kierunek Jest latarnią, która
„tu na ziemi, póki nie nadejdzie dzień Pański (poi 2 P 3,10),
przyświeca Ludowi Bożemu pielgrzymującemu jako znak
pewnej nadziei i pociechy" (KK 68) W baidzo lirycznym
tekście św Bernard z Clanvaux wyśpiewuje chwałę tej
Gwiazdy i zachęca wszystkich, będących w potrzebie, aby
spoglądali na Nią z bezgraniczną ufnością
Ona jest Gwiazdą świecącą, która wznosi się ponad wód bez-
miarem, która świeci poprzez swoje zasługi i jaśnieje swoim
pizykładem O ty któryś jest z dala od bi/egu który ze ścieżek
tego świata zostałeś wypiowadzony w sztoim i niepogodę, jeśli
nie chcesz zatonąć, nie odiywaj nigdy twego w/roku od tej
Gwiazdy świecącej
Jcsh wieje wiatr pokus, jeśli napotkasz na lafy przeciwności,
spoglądaj na Gwiazdę, wzywaj Maryję
Jeśli wkroczyłeś na drogę pychy, żądzy stawy, zdrady c/y
zazdrości, spoglądaj na Gwiazdę, wzywaj Maiyję
Jeśli złość, skąpstwo czy nieczysta po/ądhwość /mesie
maleńki okręt twej duszy na mieliznę, wówczas spoglądaj na
Maryję
114
POWIEDZ IM O MAR1! I
Jeśli trwoży cię mnogość twych grzechów niepokoi nieczy-
stość sumienia, a krew mrozi w zylach na mysi o sądzie i za-
czynasz pogrążać się w otchłani smutku, w głębinach rozpaczy,
mysi o Maryi
We wszystkich niebezpieczeństwach w tiwod/e i /wątpieniu
mysi o Maryi, w/ywaj Maryi Niech nigdy me schodzi z ust two-
ich, niech nigdy nic opuszcza twego serca i aby uzyskać Jej wsta-
wienniczą pomoc nie zaniedbuj pójścia za pi/ykładem Jej cnot
Jesh /a Nią pojd/ics/ nigdy nie zbfąd/isz Gdy Jej będ/ies/
w/ywać, nigdy nie zwątpisz U Niej s/ukając rady nigdy nie
sliacisz Kiedy Ona cię chioni nie musisz się lękać Gdy ona
cię prowadzi, me /męczysz się nigdy Gdy Ona ci pi/ychylna
dojdziesz do celu ' 19
„Gwiazdo zaianna" (stella matutina albo lucijer) — mod-
li się Kościół w Litanii Loretańskiej Maiyja spiawiła, ze
pierwotna Jutrzenka, Lucifer, spadł z nieba (Iz 14,12),
a Ona sama zajęła jej miejsce Jest tą gwiazdą, która zwia-
stuje nowy dzień Ona naszą noc czyni Wielką Nocą prze-
chodzącą w wieczny dzień zmaitwychwstania, w noc,
w której możemy śpiewać" „A noc jako dzień zajaśnieje
i noc będzie mi światłem i radością" 40
Znów można postawić pytanie czy Jezus nie wystarczyć
Czy nie jest On naszym światłem i zbawieniem9 Tak, On
wystaiczy Jednak z Maryją jest łatwiej Wielu doświadczyło
tego, ze kiedy Bóg i Jezus Chrystus ukiywają się w cie-
mności, to Maryja nadal pozostaje Sw Teiesa z Lisieux za-
pewnia, ze lówniez w czasie swojej nocy wiary, kiedy
ogiomny mur pizesłaniał jej niebo, ona nadal pizeczuwała
obecność Maryi4I Św. Ludwik Gngnion de
Montfort
V)Homilia 2 iupei missus est uita finem, 7
mExultet według śpiewnika Niepojęta IIOJLO Kiakow 1989 Por Ps 139,12
41 Poi 8 lipca Zoli) ^eszyt Ostatnie lozmony rw Tcusy od Dzieciątka Je
zus zebiane pnez Matką Agnieszką od Jezusa pizel Ewa Szwjicenberg-Czeiny
i Jan Dobiaczynski, PAX Waiszawa 1977 s 62
NASZA PANI OD NOCY CIEMNEJ
1 1 5
(1673-1716) pisze, ze „na drodze Maiyi Uzeba stoczyć silne
walki i pokonać wielkie tiudności, ale ta dobia Matka i naj-
lepsza Nauczycielka tak baidzo zbliża się do swoich wier-
nych sług i jest tak obecna w ich życiu — aby lozświetlać
ich ciemności, by dawać im światło w zwątpieniu, by umac-
niać ich w walce i trudnościach — ze prawdziwie ta droga
dziewiczości wiodąca do Chrystusa staje się diogą usłaną
ró-zami i miodem płynącą w porównaniu z innymi drogami" 42.
Dalej mówi, ze miłość do Maryi nie jest śiodkiem do unik-
nięcia cietpienia Każdy chrześcijanin ma podejmować co-
dzienny krzyż i podążać za Mistrzem (poi Łk 9,23) Jednak
bliskość Maryi pomaga nam z większą gotowością dźwigać
krzyż Jej postawa całkowitej akceptacji może nas tylko po-
ciągać i oddziaływać na tych, którzy nieustannie w Nią się
wpatrują Św Ludwik Gngnion de Monttoit ma odwagę pi-
sać, ze „człowiek, który chce być uległy i zyć pobożnie
w Chiystusie Jezusie, a zatem także i cieipiec
piześladowa-nia i dźwigać swój codzienny krzyż, nigdy nie
mógłby udźwignąć wielkich krzyży i czynić tego mężnie,
nawet ku gorzkiemu końcowi, gdyby nie było w nim czułego
oddania wobec Dziewicy Maryi" 41
Maryja przekazuje „macierzyńską" miłość Boga
Choć Biblia mówi o Bogu jako o Ojcu, to jednak wiele jej
tekstów podkreśla „macierzyńską" miłość Boga „Czyż mo-
że niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, któia ko-
cha syna swego łona7 A nawet gdyby ona zapomniała, Ja
42 Sw Ludwik Mana Gngnion de Montfoit Tiakiat o pianchmwn nabo-
żeństwie do Najświętszej Mani Panny, pizeł Jan Rybelt Zgiomadzenie
Księ-zy Mananow Waiszawa 1986, ni 152
41 Tamże ni 154
116
POWIEDZ IM O MARYI
nie zapomnę o tobie!" (Iz 49,15) Miłość Boża działa „ła-
godnie i z dobrocią" (suaviter et fortier — por. Mdr 8,1).
Czasem doświadcza się przede wszystkim mocy miłości.
Św. Jan od Krzyża opisuje, jak miłość może przysporzyć
duszy nieznośnych udręk: „Jest tu bowiem jak z oczyma
chorymi, zaprószonymi, czy słabymi, którym ból sprawia to,
że muszą patrzeć na jasne światło. To udręczenie duszy
z powodu jej nieczystości jest bardzo wielkie, gdy ją to
światło Boże zalewa. Ta jasna światłość przenikają bowiem
w tym celu, by usunąć wszystkie jej nieczystości. Zatem du-
sza czuje się tak zabrudzona i nędzna, iż sądzi, że Bóg ją
odrzucił i że ona we wszystkim sprzeciwia się Bogu" 44.
Właśnie wówczas, kiedy miłość objawia się z tak wielką
mocą, że doświadcza się jej jako gniewu, ważne jest, że Ma-
ryja pośredniczy w przekazywaniu łagodnej, macierzyńskiej
strony miłości. Nie przeczy w tym Bogu, ale pomaga nam
i jest bodźcem do tego, byśmy znosili brzemię miłości. „Po-
wstrzymaj się i uspokój" (Jer 47,6), mówi Maryja, „upokorz
się więc pod mocną ręką Boga" (1 P 5,6), On tak cię tra-
ktuje, ponieważ cię kocha. Maryja nie okazuje innej miłości,
jak Bożą, ale konkretnie pokazuje, że Bóg kocha nas z ma-
cierzyńską czułością. „Ich niemowlęta będą noszone na rę-
kach i na kolanach będą pieszczone. Jak kogo pociesza
własna matka, tak Ja was pocieszać będę" (Iz 66,12-13).
uNoc ciemna II 5,5, w: Dzieła..., ss. 457-458.
14
KULT MARYI
„Maryja — czytamy w Lumen gentium — dzięki łasce Bo-
żej wywyższona po Synu ponad wszystkich aniołów i ludzi,
jako Najświętsza Matka Boża, która uczestniczyła w tajem-
nicach Chrystusa, słusznie doznaje od Kościoła czci szcze-
gólnej" (KK 66). Równocześnie Sobór wskazuje, że mimo
wszystko kult maryjny „jest zgoła wyjątkowy", choć „różni
się przecież w sposób istotny od kultu uwielbienia, który
oddawany jest Słowu wcielonemu na równi z Ojcem i Du-
chem Świętym" (jw-)- Poza tym zachęca się teologów i ka-
znodziejów, aby „wystrzegali się pilnie wszelkiej fałszywej
przesady" (KK 67).
Nie można zaprzeczyć, że istniały przejaskrawienia
w eksponowaniu godności Maryi. Czasem myślenie skupione
wokół Maryi jako nowej Ewy dawało okazję do maksy-
malizowania relacji mężczyzna-kobieta do tego stopnia, że
pomijano odległość dzielącą Stwórcę od stworzenia. Zda-
rzało się, że przypisywano Maryi quasi-Boską wszechmoc,
opartą na wierze, że Jezus był „poddany" Maryi nie tylko
na ziemi, ale też w niebie. Zapominano przy tym, że w niebie
zadaniem Maryi nie jest rozkazywać Synowi, ale |m>»i<5, id
Go za nami. Niektórzy mówią o „wszechmocy milottic
dzia", w przeciwieństwie do „wszechmocy sprawiedliwi'-'
i gniewu", która przysługuje Synowi. Inni truk(ii|;| M.H 1
jako niebiańską istotę, która stała się człowiekiem,
aby IM
118
POWIEDZ IM O MARYI
dać ciało Synowi Bożemu. Z kolei jeszcze inni uważają Ją
za współtwórczynię świata, razem z Bogiem, albo za dopeł-
nienie Trójcy Świętej. Św. Bernardyn Sieneński (1380-1444)
nie waha się podkreślać, że Maryja pod niektórymi wzglę-
dami przewyższa Boga!
Niepowtarzalne miejsce Maryi
Irytacja wobec tego rodzaju ekstrawagancji mogłaby łatwo
doprowadzić nas do kolejnej skrajności i wprost skłonić do
wyeliminowania Maryi z teologii i życia chrześcijańskiego.
Wyrządzilibyśmy przez to wielką niesprawiedliwość Jej
samej, a przede wszystkim sobie, ponieważ Maryja zaj-
muje niepowtarzalne miejsce w historii zbawienia i w Ko-
ściele. Jeśli odmawiamy Jej tego miejsca, tracimy coś bar-
dzo istotnego. Papież Paweł VI pisze w Marialis cultus:
„Kościół katolicki, opierając się na znajomości rzeczy po-
twierdzonej głosem wieków, uznaje w kulcie maryjnym sku-
teczną pomoc ofiarowaną człowiekowi, który zmierza do
osiągnięcia pełni swojego życia (...). Ludziom dzisiejszym,
którzy nierzadko męczą się pomiędzy trwogą i nadzieją; któ-
rzy zniechęcają się wskutek świadomości swej małości
i których opanowują niekończące się pragnienia, którzy
przeżywają zamęt ducha, rozdarcie serca i niepewność
umysłu wskutek zagadki śmierci; którzy udręczeni samo-
tnością, gorąco pragną wspólnoty z innymi, których całko-
wicie ogarnia niechęć i wstręt: tym ludziom, powiadamy,
Najświętsza Maryja Panna, czy się Ją rozważa w kolejach
Jej ziemskiego życia czy też w niebiańskiej szczęśliwości,
której już zażywa w państwie Bożym, ofiarowuje pogodną
wizję i ma słowo zdatne do umocnienia serc: przyrzeka
mianowicie, iż nadzieja odniesie zwycięstwo nad trwogą,
KULT MARYI
119
wspólnota — nad samotnością, pokój — nad zamętem,
radość i piękno — nad zniechęceniem i odrazą, oczekiwa-
nie rzeczy wiecznych — nad doczesnymi pożądaniami, ży-
cie — nad śmiercią" 45.
Niebezpieczeństwo oddawania czci Maryi nie polega
na tym, że można Ją za bardzo pokochać: na płaszczyźnie
wiary nie ma nigdy „za dużo", jesteśmy zawsze dłużni-
kami (por. Rz 13,8). „Nie lękaj się nadmiernej miłości
Matki Najświętszej — pisze św. Teresa od Dzieciątka Je-
zus do swojej kuzynki Marie Guerin — nigdy nie bę-
dziesz kochała Jej dostatecznie, a Jezus będzie bardzo za-
dowolony, gdyż Najświętsza Maryja Panna jest Jego Mat-
ką" 46. Dopóki pozwalamy Maryi być tą, którą jest,
a mianowicie drogą do Jezusa, nie ryzykujemy, że zajmie
zbyt wiele miejsca w naszym życiu. Przez całą wieczność
Maryja jest służebnicą Pana i zbawienia. Problem może
pojawić się dopiero wówczas, kiedy przetnie się więzy łą-
czące Ją z Jezusem i Kościołem i w ten sposób uzna się
Ją za tę, którą nie jest. W Bożym świecie nikt przecież
nie żyje wyłącznie dla siebie, ale wszyscy żyjemy dla sie-
bie nawzajem: Maryja dla Jezusa, Jezus dla Ojca, a Ojciec
dla Syna i Duch dla Ojca i Syna.
Kult Maryi oznacza więc coś więcej niż tylko kultywo-
wanie Jej świąt. Polega on przede wszystkim na dawaniu Jej
godnego miejsca w naszym życiu, dawaniu okazji, aby była
tą, którą jest z zamiaru Boga. Obchodzenie świąt ma sens
tylko wówczas, kiedy wyraża wewnętrzną postawę i jest
środkiem do jej pogłębienia.
Dz. cyt., nr 57. D
z. cyt., nr 57.
List z 30 maja 1889, w: Pisma..., s. 488.
120
POWIEDZ IM O MARYI
Tę postawę maryjną można opisać w różnoraki sposób.
Czerpiąc inspirację z doksologii, kończącej modlitwę eucha-
rystyczną, można powiedzieć, że Maryja staje się rzeczywi-
sta w życiu chrześcijanina kiedy żyje on „przez Nią, z Nią
i w Niej".
Przez Maryję
Maryja została „wywyższona przez Pana jako Królowa
wszystkiego" (KK 59). Żyć p r z e z Maryję to uznawać
Ją za królowę swojego życia. „Obrałam Ją sobie na królową
i strażniczkę mojego nieba — pisała bł. Elżbieta od Trójcy
Przenajświętszej (1880-1906) 47. Zamiast na własną rękę
decydować o tym, co robić, prawo decydowania składa się
w ręce Maryi. Ona jest o wiele bardziej błyskotliwa od nas,
gdy chodzi o odróżnianie tego, co nam sprzyja, a co szkodzi.
Ona jest żywą mądrością Boga, ponieważ w całej pełni po-
zostawała i nadal pozostaje do Jego dyspozycji. Jeżeli Ona
jest Pośredniczką łask, to nic nie jest ani przesadne, ani roz-
mydlone. Ma Ona poza tym ten wielki dar czynienia ludz-
kim tego, co Boskie, i dostosowywania do naszych możli-
wości.
„Być narzędziem w Jej rękach i czynić tylko to, czego
Ona pragnie", pisał św. Maksymilian Kolbe 48. „Trzeba po-
zwolić, by Ona nas wychowywała tak, jak wychowywała
Pana Jezusa. (...) Niepokalana sama prowadzi moje pióro
i mojego ducha tak, bym nie tracił czasu, atramentu czy pa-
pieru na niepotrzebne rzeczy i abym nie zaniedbał niczego,
47 Oeuvres completes, Tome I/B, Letters du Cannel, Cerf, Paryż 1980,
s. 408.
4S Entretiens spirituels inedits, przel. 1'Abbe J. F.Villepelee, LethieIIeux,
Paryż 1974, s. 38.
KULT MARYI
121
czego ode mnie oczekuje" 49. W praktyce oznacza to, że
w ciągu dnia czasami mówimy „stop" i dajemy sobie czas
na konsultację z „Matką dobrej rady". Dla Teresy z Lisieux
było naturalne zwrócenie się do Maryi przed przystąpieniem
do pisania historii swego życia: „Zanim wzięłam pióro do
ręki, uklękłam przed figurą Maryi (...) i błagałam ją, aby tak
pokierowała moją ręką, aby każda linijka była jej miła" 50.
Te drobne „konsultacje" zakładają i tworzą postawę wewnętrz-
nego pokoju i wyciszenia. Stres jest bezbłędnym miernikiem,
że idziemy swoimi drogami i sami decydujemy o własnym ży-
ciu. „Oddajmy się Jej prowadzeniu — pisze św. Maksymilian
Kolbe — bądźmy spokojni, s p o k o j n i i nie próbujmy ro-
bić więcej czy szybciej niż tak, jak Ona chce. Pozwólmy, aby
Ona nas niosła, Ona pomyśli o wszystkim, zadba o wszystkie
nasze potrzeby duszy i ciała; powier/my Jej każdą trudność,
każdy ból i zdajmy się na to, że Ona lepiej dba o nas niż my
s a m i o s i e b i e . A w i ę c p o k ó j , p o k ó j , w i e l e p o k o j u dzięki b
e z g r a n i c z n e j ufności do Niej" 51.
Temu, kto twierdzi, że to niemożliwe, aby nieustannie
żyć w takim pokoju, i że nie sposób uniknąć częstych błę-
dów, razem z Teresą z Lisieux pragnę odpowiedzieć, że to
wcale nie musi stwarzać problemów. To, co zostało niewła-
ściwie powiedziane albo zrobione i czego nie można napra-
wić, można powierzyć Maryi. Można mieć pewność, że Ona
rozumie sztukę niebiańskiej alchemii i zdoła przemienić że-
lazo w złoto. „Najświętsza Panna zaś okazuje mi, że się nie
gniewa — pisze Teresa — chroni mnie zawsze, jak tylko
Ją wezwę" 52.
4 9 Tamże, ss. 62 i 89.
511 Rękopis A, w. Pisma..., s. 34.
51 Entretiens, s. 95.
52 Rękopis C, w: Pisma..., s. 267.
124
POWIEDZ IM O MARYI
Ją naśladować, jak Ona w skrytości pielęgnowała cnoty; po-
winno się wskazywać, że żyła z wiary dokładnie tak jak my
i potwierdzać to tekstami zaczerpniętymi z Ewangelii" 54.
Kiedy św. Paweł pisze, że mamy być naśladowcami Boga
(por. Ef 5,1), może się to wydawać zupełnie nieosiągalne,
a więc tym samym zupełnie niezobowiązujące. Z drugiej
strony naśladowanie świętych nie jest wcale pozbawione ry-
zyka: wszyscy popełniamy błędy, a „diabeł chce ci pokazać
ich niedoskonałości" (Jan od Krzyża)55. Natomiast ten, kto
chce naśladować Maryję, nic nie ryzykuje. Ona od początku
była bez grzechu, a równocześnie była człowiekiem, tak jak
my. Podczas kiedy Chrystus jest „Słońcem sprawiedliwo-
ści" (MI 3,20), Maryja jest „Zwierciadłem sprawiedliwości"
(Litania
Loretańska).
Maria
Petyt
(1623-1677),
karmelitań-ska mistyczka, wyjaśnia, jak mądrą jest rzeczą
nie wpatrywać się bezpośrednio w słońce, ale patrzeć, jak
odbija się w zwierciadle, którym jest Maryja. „Zwierciadło
to moduluje ostrość promieni i tak je odbija, że są
dostosowane do możliwości naszych zmysłów. W ten
sposób widzimy słońce jasno i wyraźnie, tak jakby nie było
nic pośredniego między nim a okiem. Zatrzymujemy się
bowiem nie na lustrze, ale na słońcu, które w nim się odbija,
tak że oko nie może odróżnić słońca od zwierciadła" 56.
Żyć z Maryją to próbować postępować jak Ona albo w taki
sposób, w jaki Ona postąpiłaby, będąc w naszej sytuacji. Obie-
54 Zapiski z 23 sieipnia, w: Ostatnie rozjnowy, s. 390. Tu w tłumaczeniu
moim
(J. I.) z j. szwedzkiego. W przekładzie E. Szwareenberg-Czerny i J.
Dobraczyńskie-
go (ekst br zmi nieco inaczej: powiedziała m i, że w szystkie kazania, jakie
słyszała o Najświętszej Pannie, nie wzruszyły jej. Niech księża mówią, nam o
cnotach, które można pełnie! Dobrze jest mówić o Jej uprzywilejow aniu, ale
przede wszystkim
trzeba móc Ją naśladować". Zob. 7x'iłty zeszyt..., s. 160.
55
S ł o wa ś w i a t ł a i m i ł o ś c i, nr 1 6 2 , w : s w. J a n o d Kr z yż a , D z ie
ła . . . , s . 1 16 .
56 M aria a Sancta Teres ia, Via Mar inie, fragme nt y prze ł. z fla ma ndzk
iego L o u i s V a n d e n B o s s c h e , D e s c l e e d e B o u w e r , B r u g e
s - P a r y ż , 1 9 2 8 , s . 3 1 .
KULT MARYI
125
ramy sobie Maryję za wzór i normę, i zadajemy sobie trud,
by postępować tak, aby nie było żadnego rozdźwięku mię-
dzy Nią a nami. Maryja jest pierwszą, która konsekwentnie
żyła duchem błogosławieństw. Jako nasza starsza Siostra
utorowała nam drogę i pokazała, jaki styl życia trzeba wy-
bierać, jeśli należy się do rodziny chrześcijańskiej. Św. Ma-
ksymilian Kolbe pisał: „Nigdy nie mówmy, że nie możemy,
ponieważ Niepokalana jest dokładnie po to, aby każdy z nas
mógł" 57.
Jeżeli czujemy się powołani do życia modlitwy, możemy
oszczędzić sobie wiele czasu, ucząc się modlitwy na przykła-
dzie Maryi. Te nieliczne zachowane słowa Jej modlitwy sta-
nowią pełną jej szkołę. „Niech mi się stanie według słowa
twego", odpowiada Maryja przy zwiastowaniu i pokazuje
tym samym, że pozostaje całkowicie do Bożej dyspozycji.
Pierwszym sensem każdej formy modlitwy, medytacji czy
kontemplacji, jest w z r a s t a n i e w otwartości, pozwalanie,
aby nasze ciało i dusza były jak ciało i dusza Maryi: otwartym
naczyniem zawierającym życie Boże, albo ujmując to w spo-
sób negatywny: wyrastanie z siebie, z wszelkiego zajmo -
wania się sobą i samowoli. Kto uczęszcza do szkoły modlitwy
Maryi, nie szuka duchowych „przeżyć", nie chce przy pomocy
modlitwy „realizować siebie". Jedyne, czego pragnie, to być
opróżnionym z tego, co swoje, aby stworzyć przestrzeń dla
Boga. Kiedy wybieramy Maryję na nauczycielkę sztuki mod-
litwy, łatwiej otwierają się nam oczy na wszystko, co prze-
szkadza wolności Boga i krępuje Jego ręce. Lepiej odkrywa-
my, że nadal sobie samym służymy, zamiast być „sługami Pań-
skimi". Modlić się to właściwie zawsze znaczy — świadomie
lub podświadomie — być jak Maryja; tak, być Maryja,.
7 Ostatnie rozmowy, s. 97. Tu w tłumaczeniu moim (J. 1.) /. j. S7.wcdr.kte-
go-
12 6
POWIEDZ IM O MARYI
Innymi słowami modlitwy, które zachował dla nas
św. Łukasz jest Jej Magnificat: „Wielbi dusza moja Pana".
Im bardziej wzrastamy w Jej: „Niech mi się stanie według
słowa twego", tym bardziej doświadczamy, że te pierwsze sło-
wa modlitwy przeobrażają się w modlitwę dziękczynienia.
Kiedy bowiem człowiek zatraca się w Bogu i bez zastrzeżeń
powierza się Jego służbie, to przychodzi taki moment, kiedy
On, tak jak w Maryi, w nim objawia swojego Syna (por.
Ga 1,16). Wówczas Jej „fiat" przemienia się w „magnifi-
cat". Czy można czynić coś innego niż chwalić Boga, kiedy
odkrywa się, że jest się żywym cyborium?
Trzecią modlitwę Maryi słyszymy w Kanie Galilejskiej,
kiedy wskazuje Jezusowi na to, że „wina nie mają". Już
wcześniej wspomnieliśmy o tym, że Maryja uczy nas przez
to czegoś istotnego o modlitwie wstawienniczej i konkretnie
pokazuje, jak mamy się modlić za siebie i innych.
Te trzy fragmenty modlitwy obejmują wszystkie sytuacje
życiowe. Na nich „opiera się" cała sztuka modlitwy.
Można też żyć z Maryją, czytając Biblię. Ona może nas
nauczyć czytać ją tak, jak uczyła Jezusa. Maryja była i jest
bardzo dobrze obeznana z Pismem świętym, szczególnie
z Ewangeliami, które są Jej własną historią. Ona może
w nas zaszczepić swój osobisty szacunek dla Słowa, który
sprawiał, że pozwalała Słowu pozostawać w Jego pełnej
mocy, nie wymagając zawsze zrozumienia (por. Łk 2,50).
Jednak czytać Ewangelie z Maryją znaczy przede wszy-
stkim widzieć ucieleśnione w Niej słowa Chrystusa. Kiedy
czytamy, że Jezus powiedział uczonym w Piśmie: „Pier-
wszym przykazaniem jest: będziesz miłował Pana, Boga
swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, i całym
swoim umysłem i całą swoją mocą" (Mk 12,29-30), to, pa-
trząc na Maryję, możemy te abstrakcyjne słowa zamienić na
konkretną postawę. Ona jest jedyną, która konsekwentnie
KULT MARYI
127
wypełniła pierwsze przykazanie i zachowała wszystkie swe
siły dla Boga. Kiedy Jezus mówi o oku jako świetle dla ciała
i wskazuje, że ciało będzie w świetle, kiedy oko będzie
zdrowe (por. Mt 6,22), to Maryja swoim życiem znów po-
twierdza prawdziwość tych słów. Jej oko jest zupełnie zdro-
we, tzn. nieustannie zwrócone na Boga i Jego wolę, i dla-
tego cała Jej osobowość jest przeniknięta światłem. Na każ-
dej stronie Ewangelii powinniśmy umieszczać obraz Maryi
i pragnąć, aby słowo Jezusa stawało się ciałem i krwią.
Maryja może też być z nami podczas sprawowania Eu-
charystii. Ciało Jezusa, które przyjmujemy, jest „zrodzone
z Maryi Dziewicy". Ona poczęła Je za sprawą Ducha Świę-
tego, nosiła Je i karmiła własnym ciałem. Eucharystyczne
Ciało Jezusa nie przekreśla swego początku. Jedność, która
istniała między Jej i Jego ciałem nigdy nie może zostać zni-
weczona. Dlatego każda komunia jest również przypomnie-
niem „tak" Maryi, które sprawiło, że Słowo stało się ciałem.
Nikt lepiej od Niej nie potrafi przygotować nas na przyjęcie
Jej Syna. Sw. Teresa z Lisieux opisuje, jak prosiła Maryję,
by przygotowała jej drogę: „Wyobrażam sobie moją duszę
j a k o wolną przestrzeń i proszę Najświętszą Pannę, by
usunęła z a w a d z a j ą c e w niej g r u z y. Po czym bła-
gam ją, by sama ustawiła tam duży namiot, godny Nieba,
i by przybrała go według w ł a s n e g o upodobania" 58.
W Maryi
Nie ma życia bez matki. Żyć w Maryi to wiedzieć, że ma
się Matkę i jest się ogarniętym Jej miłością. Ona jest bramą
nieba, przez którą czułość Boga spływa na świat. Sw. Ma-
58 Rękopis A, w: Pisma..., s. 173.
128
POWIEDZ IM O MARYI
ksymilian Kolbe nazywa Niepokalaną „wcieleniem" Bożego
miłosierdzia59. Maryja jest tak delikatna i przezroczysta, że
pozwala Boskości, by Ją prześwietlała, nie zaciemniając czy
nie umniejszając Jej w najmniejszym stopniu. Dlatego Bóg
bez najmniejszego ryzyka może posługiwać się Nią w tym
celu, aby swą macierzyńską miłość czynić uchwytną i kon-
kretną. Szczególnym charyzmatem Maryi jest zamieniać
abstrakcję w konkret. Adrienne von Speyr pisze: „Gdziekol-
wiek Matka pojawia się w chrześcijaństwie, odpada to, co
czysto pojęciowe i trzymające na dystans, topnieją wszelkie
osłony i każda dusza czuje na sobie dotyk nieba. Maryja,
najczystsza istota, przepełniona wdzięcznością, nie przeka-
zuje nam nigdy prawdy niebieskiej bez pośrednictwa zmy-
słów. W tym, co nam objawia o Synu, żyje nadal to, co wi-
działa, słyszała i czuła, wszystkie miłe poruszenia Dziecię-
cia w Jej łonie i na Jej piersi, cała dotykalność ziemskiego
żywota Syna. Jest Kobietą i ujmuje wszystkie sprawy po ko-
biecemu. Nie znaczy to jednak, by to, co wzniosłe, ściągała
w niższe sfery; jest natomiast obdarzona łaską sprawiania,
że to, co odległe, staje się dla nas zrozumiałe w bezpośred-
niej zmysłowej bliskości" 60.
Kiedy czytamy hagiografie, zauważamy, że święci poszu-
kiwali w Maryi właśnie konkretów. Dzięki Niej miłość Boża
staje się dla nich uzupełnieniem „rzeczywistości". Bł. Elż-
bieta od Trójcy Przenajświętszej pisze: „Istnieje macierzyń-
skie serce, a mianowicie Serce Maryi, i możesz się w nim
skryć"61. Kiedy św. Teresa z Lisieux mówi o łasce, jaką
otrzymała w grocie Magdaleny (w ogrodzie klasztornym),
co sprawiło, że cały tydzień podczas pracy w refektarzu „ro-
59 Ostatnie rozmowy, s. 94. Tu w tłumaczeniu moim (J. I.) z j.
szwedzkiego.
"'A. von Speyr, Służebnica Pańska, s. 188.
" Oeuvres completes, Tome I/B, „Letters du Caimel", s. 105.
KULT MARYI
129
biłam wszystko, jakbym tego nie robiła, tak jakby mi wy-
pożyczono ciało" to swoje doświadczenie streszcza w takich
oto prostych słowach: „Byłam całkowicie ukryta pod welo-
nem Najświętszej Panny" 62. Kiedy w czasie swojej choroby
doznawała tak wielkich boleści, że była na granicy rozpa-
czy, modliła się do Maryi, aby wzięła jej głowę w swoje
dłonie63. Ten obraz pomagał jej wytrzymać jeszcze trochę.
Jeśli Maryja jest naszą matką, ukazującą nam macierzyńską
miłość Boga, to jest naturalne wzywać Ją, kiedy tęsknimy,
by doświadczyć czegoś z tej macierzyńskiej miłości.
Pobudzani trafnym instynktem duchowym, chrześcijanie
zwracali się w swoich potrzebach do Maryi. Wzywano Ją
jako „Pocieszycielkę strapionych, Uzdrowienie chorych,
Ucieczkę grzeszników". Kiedy czytamy uwagi na temat wizji
Adrienne von Speyr (przez wiele lat żyła w wielkiej zażyłości
z Maryją i wieloma świętymi), widzimy, że święci nawet w
niebie prowadzą swoje małe dysputy. Podczas kiedy
niektórzy z nich, na przykład Ignacy Loyola, raczej uciekają
się do mocnych środków, aby nas, letnich i niemrawych
chrześcijan obudzić, Maryja występuje zawsze jako
acfooca-ta nostra (Orędowniczka nasza). Zawsze jest
matką, rozumie nas, broni, a bardziej zniecierpliwionych i
energicznych świętych wycisza. Ci, którzy są tym
zaskoczeni, powinni pomyśleć, że przecież różni święci w
wieloraki sposób rozważali subtelności Bożej miłości,
podobnie jak czterej Ewangeliści, którzy choć byli pod
natchnieniem Ducha, zostawili nam różne relacje o osobowości
i czynach Jezusa. Jednak ponieważ Maryja najgłębiej
spośród wszystkich świętych wniknęła w głębię istoty
Boga, ukazuje nam Go tam, gdzie jest On najbardziej
Bogiem, a mianowicie w Jego miłosierdziu.
62
11 lipca; por. Żńlty z es z yt, s. 71.
63
19 s ie r p nia ; t a mże, s . 14 7.
130
POWIEDZ IM O MARYI
Mała Teresa miała dobre wyczucie tej specjalnej roli, któ-
ra przypadła Maryi, a była przy tym świadoma, że to Bóg
ma zawsze ostatnie słowo. Trzy miesiące przed śmiercią po-
wiedziała do Matki Agnieszki: „Chciałabym jednak mieć
piękną śmierć, aby wam to sprawiło radość. Prosiłam o to
Najświętszą Pannę. Nie prosiłam o to Pana Boga, bo chcę
Mu pozostawić decyzję postąpienia, jak chce. Prosić o coś
Najświętszą Pannę — to inna sprawa. Ona wie dobrze, co
ma robić z moimi małymi pragnieniami, czy ma o nich mó-
wić Panu Bogu, czy też nie... to do Niej należy, by nie zmu-
szać Pana Boga do wysłuchania mnie, by pozwolić Mu we
wszystkim czynić Jego wolę" 64. Jeśli się zdarzy, że nie
otrzymamy tego, o co prosiliśmy, to nie ma powodu do nie-
pokoju czy rozczarowania: „Kiedy się prosiło Najświętszą
Pannę, a Ona nas nie wysłuchała, to znaczy, że tego nie
chce. Trzeba pozwolić, aby zrealizowała swoją wolę i nie
niepokoić się!"65 Nie wolno liczyć na to, że można „wy-
grywać" Maryję przeciwko Panu Bogu. Tak samo, jak nie
można „wygrywać" błękitnego nieba przeciw słońcu. To
właśnie na błękitnym niebie słońce zyskuje swoje pełne pra-
wa. Kiedy więc modlimy się o coś, co jest przeciwne woli
Boga, Maryja z miłością odwraca modlitwę przeciwko nam.
Sprawia, iż tak zmieniamy nastawienie, że zaczynamy
akceptować wolę Bożą.
Żyć w Maryi to bez zastrzeżeń umieć zawierzyć siebie
Jej macierzyńskiej, formującej mocy. Jej nie przystoi dzia-
łać spektakularnie. Ona kocha działanie w ukryciu, wyko-
rzystywanie ciszy i pokoju nocy. Dlatego jest ważne, aby-
śmy wieczorem, zanim zaśniemy, powierzali siebie i nasze
życie w Jej ręce. Zapewne wielka mądrość kryje się w sta-
64 4 czerwca; tamże, ss. 33-34.
65 23 sierpnia; tamże, s. 159.
KULT MARYI
131
rym katolickim zwyczaju odmawiania różańca przed zaśnię-
ciem. Kiedy zasypiamy, nie stawiamy żadnego oporu. Ma-
ryja ma wtedy szczególna, okazję kształtować nas tak, jak
kształtowała Jezusa w swoim łonie, kiedy oczekiwała na Je-
go narodziny. Kiedy nasze mieszkanie będzie in sinu matris
(w matczynym łonie) i damy Jej pełną wolność formowania
nas tak, jak Ona tego pragnie, to zaczniemy powoli okazy-
wać wiele podobieństw do Jezusa. Wówczas będziemy prze-
cież dziećmi tej samej matki.
15
RÓŻANIEC
Wśród niekatolików dość rozpowszechnione jest przekona-
nie, że różaniec to modlitwa prymitywna, w której tylko na-
iwne dusze mogą znaleźć radość, natomiast nie odpowiada
ona osobom, których wiara jest bardziej pogłębiona. W rze-
czywistości zaś należy stwierdzić, że na różańcu modlą się
wszyscy — dzieci i dorośli, świeccy i uczeni teologowie,
początkujący na drodze modlitwy i wielcy mistycy. Róża-
niec jest tak giętką modlitwą, że bez trudności dostosowuje
się ona do rożnych osób i sytuacji. Innymi słowy, jest wiele
sposobów odmawiania różańca. Pragnę opisać niektóre
z nich, aby na tej podstawie pokazać, jak niesłychane mo-
żliwości kryją się w tej prostej modlitwie.
Modlitwa ustna
W pierwszym rzędzie różaniec jest modlitwą ustną i w taki
sposób można go odmawiać. Wypowiada się słowa, próbu-
jąc uświadomić sobie ich sens. Już sam tekst jest bardzo bo-
gaty. Wciąż ponawiana modlitwa składa się z trzech części.
Najpierw są to słowa wypowiedziane przez anioła do Maryi:
„Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą". Następnie sło-
wa św. Elżbiety skierowane do Maryi, które według relacji
św. Łukasza Elżbieta, napełniona Duchem Świętym, głośno
134
POWIEDZ IM O MARYI
wypowiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami
i błogosławiony Owoc żywota Twojego". My, którzy znamy
imię tego Owocu Jej łona, dodajemy: Jezus. Na koniec na-
stępuje modlitwa, którą Kościół kieruje do Maryi, wyrażając
swoje zaufanie do Niej, jako do Matki Boga, aby modliła
się za nas grzeszników teraz i w godzinie naszej śmierci.
Kościół przypomina nam, że chwila obecna i chwila naszej
śmierci mają ze sobą coś wspólnego. Wieczny wymiar
chwili obecnej odsłania się w świetle śmierci.
Ten zadziwiający tekst pozostaje zawsze do naszej dys-
pozycji. Nie potrzebujemy sami szukać słów, aby wyrazić
wewnętrzną modlitewną postawę, której zresztą często nie
posiadamy. Przyjmujemy słowa modlitwy od Kościoła, któ-
ry z pomocą słów z Ewangelii uczy nas, jak mamy się mod-
lić. Zamiast wywoływać subiektywne uczucia, wkraczamy
w obiektywną modlitwę. Pozwalamy, aby niosła nas wielka
modlitwa Kościoła. Wiemy, że zostaliśmy przyjęci do
ogromnej wspólnoty Kościoła, tej, która przez stulecia mod-
liła się właśnie tymi słowami.
Modlitwa medytacyjna
Na różańcu można też modlić się medytacyjnie. Jest on po-
myślany w pierwszym rzędzie jako medytacja nad wielką
tajemnicą, jaką Bóg nam objawił, o której czytamy w Ewan-
gelii. Papież Pius XII nazwał różaniec syntezą całej Ewangelii.
Piętnaście tajemnic różańca to jego cząstki, czyli piętnaście
różnych aspektów czy elementów Bożego misterium, które,
jak powie św. Paweł, jest szaleństwem krzyża (por. 1 Kor
1,18), a polega na tym, że Bóg stał się człowiekiem i oddał
za nas swoje życie. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie sko-
rzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz
RÓŻANIEC
135
ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się
podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za
człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż
do śmierci — i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go
nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie
imię" (Flp 2,6-9).
Kiedy modlimy się na różańcu, to podążamy w ślad za
tym zstępowaniem i wstępowaniem. Czynimy to wraz z Ma-
ryją, w Jej duchu i w ślad za Nią, dlatego czasami nazywano
różaniec „Ewangelią Chrystusa według Maryi". Gdy zgłę-
biamy pięć radosnych i bolesnych tajemnic, podążamy za
Bogiem zstępującym coraz głębiej, aż do największego
uni-żenia, aby potem, rozważając tajemnice chwalebne,
mieć uczestnictwo w Jego wstępowaniu, kiedy On pociąga
za sobą cały świat, a w pierwszej kolejności Maryję. Jeżeli
uczeń nie przewyższa nauczyciela (por. Łk 6,40), a gdzie jest
Pan, tam będzie i Jego sługa (por. J 12,26), to ów podwójny
ruch jest nie tylko faktem historycznym, dotyczącym jedynie
Boga, ale także dynamiką naszego życia, naszym
programem życiowym. Jeżeli jesteśmy gotowi zaakceptować
naszą totalną niemożność, to Bóg może nas wywyższyć i
przemienić ludzką słabość w moc Bożą. Jest to więc nie tylko
życie Chrystusa, ale i tajemnica naszego życia, w którą
wgłębiamy się, odmawiając różaniec.
Kiedy, na przykład, odmawiamy pierwszą cząstkę taje-
mnic radosnych, możemy wyobrazić sobie Maryję, którą
w Nazarecie nawiedza archanioł Gabriel. Jeśli mamy bujną
wyobraźnię, scenę tę możemy zobaczyć bardzo wyraźnie.
Widzimy Maryję, która być może modli się, aż tu niespo-
dziewanie nawiedza Ją anioł. Jest ranek albo wieczór, a mo-
że „noc w swoim biegu dosięgała połowy" (Mdr 18,14).
Przysłuchujemy się temu decydującemu o losach świata dia-
logowi, który niebo prowadzi z ziemią. Jeżeli brakuje nam
136
POWIEDZ IM O MARYI
aż takiej wyobraźni, możemy poprzestać na ogólnej myśli,
na przykład o otwartości i dyspozycyjności Maryi. Możemy
przyzwolić, aby wypowiedziane przez Nią całym sercem
„Tak, Ojcze" wpłynęło na naszą osobistą wewnętrzną po-
stawę. Czujemy się w delikatny sposób przymuszeni, aby
zaprzestać wreszcie buntowania się przeciw Bogu, a w to
miejsce, jak Maryja, w absolutnym „tak", całkowicie oddać
się do Jego dyspozycji.
Może dziwi nas, dlaczego mamy wypowiadać słowa, je-
żeli nie zastanawiamy się przy tym nad ich znaczeniem.
W istocie nie jest to takie bezsensowne, jak mogłoby się
wydawać. Słowo posiada niezwykłą moc przemieniającą.
Kiedy żyjemy z czystymi, pozytywnymi i pełnymi miłości
słowami, to one wpływają na nas i nas formują także wów-
czas, gdy wcale nie myślimy o ich znaczeniu. Nade wszy-
stko słowa, które przez setki lat z miłości wypowiadane były
przez miliony ludzi, napełnione są w specjalny sposób.
Można zrozumieć, że niekatolicy mogą być zaszokowani,
kiedy odwiedzając Lourdes, słyszą, jak niekiedy niedbale
i chaotycznie wielu pielgrzymów odmawia różaniec. A jed-
nak błędem byłoby sądzić, że taka modlitwa jest bezmyślna
albo, że to jakaś magia. Słowo działa, ono ma moc. Poza
tym słowo wyraża i uobecnia wolę zwrócenia się ku Bogu,
otwarcia się na Niego.
Powtarzanie słów może być czynnością zajmującą ciało,
podczas gdy myśli i serce zgłębiają poszczególne misteria.
Być może za bardzo chcemy zawsze wiedzieć i rozumieć
to, co wypowiadamy lub czytamy na modlitwie. W tym
miejscu trzeba jednak zauważyć, że przez stulecia, w całym
okresie istnienia Kościoła zachodniego, modlitwa liturgicz-
na była sprawowana w języku łacińskim. Trzeba przyznać,
że wielu, a nawet większość, niewiele rozumiała z tekstów
mszalnych. W klasztorach odmawiano brewiarz po łacinie,
RÓŻANIEC
137
choć w większości z nich zakonnicy nigdy nie uczyli się te-
go języka. Choć może nie było to ideałem, nie było to też
absurdem, jak współcześnie wielu uważa. Dwa najważniej-
sze słowa w liturgii godzin to: „Amen. Alleluja" i te słowa
rozumieli wszyscy. Najistotniejsze nie jest zaangażowanie
rozumu, ale serca. A serce często czuje się bardziej swobod-
nie i lżej oddycha, kiedy rozum jest wyłączony. Jeszcze za
moich szkolnych lat, kiedy zwyczajem było, że dziecko
w domu odczytywało noworoczne życzenia, które mu po-
dyktował nauczyciel, ono prawdopodobnie nie myślało
o dokładnym znaczeniu odczytywanych słów. Chwila była
zbyt podniosła na to, aby rozum mógł się zaangażować, ale
promienna twarz dziecka i radość mamy i taty pokazywały,
że tutaj naprawdę jest miłość. Rodzice widzieli i słyszeli nie
to, co dziecko miało w główce, ale co było w jego sercu.
Modlitwa kontemplacyjna
Różaniec można odmawiać kontemplacyjnie. Może czujemy
pewną niechęć wobec określonych myśli czy obrazów. Tutaj
trzeba tylko w miłości pragnąć trwać przy Jezusie i Maryi,
chcieć tylko kochać i pozwalać się kochać, być razem, czuć
się bezpiecznym przy Bogu i Matce wszystkich ludzi.
Współczesna psychologia ma wiele do powiedzenia o roli
matki, o znaczeniu, które ma dla człowieka zaznanie w dzie-
ciństwie dostatecznej miłości matczynej. Kościół zawsze
o tym wiedział. Różaniec jest tą modlitwą, w której dajemy
Maryi okazję, aby była naszą matką; jest to modlitwa,
w której otwieramy się na Jej delikatną miłość. Kiedy Jezus
z krzyża powiedział do Maryi: „Oto syn Twój", to w Janie
zawierzył swojej Matce całą ludzkość. W tej podniosłej
138
POWIEDZ IM O MARYI
chwili każdy z nas otrzymał Maryję za matkę. Różaniec po-
zwala nam, aby to, co obejmujemy rozumem, osiadło w ser-
cu, aby stało się radością i mocą w naszym życiu.
Modlitwa wstawiennicza
Czwartą możliwością jest modlitwa różańcowa jako wsta-
wianie się za innych. Może się zdarzyć, że ktoś z naszych
bliskich znajdzie się w potrzebie i poprosi nas o wstawien-
nictwo albo myślimy o tragediach, które dzieją się na świe-
cie: głód, wojny, przemoc. Czujemy, że powinniśmy coś
zrobić w tej sprawie. Możemy powiedzieć: „Och, Boże mój,
pomóż tym ludziom, okaż Twoją miłość!" Czujemy jednak,
że taka modlitwa jest za krótka, za mało nas kosztuje, że
po paru słowach można stwierdzić: już mam to z głowy. Ró-
żaniec jest sposobem na to, aby się zatrzymać w modlitwie,
przedłużyć ją. Odmawiając dziesiątkę albo kilka dziesiątek,
pokazujemy, że modlitwę wstawienniczą traktujemy poważ-
nie i jesteśmy gotowi poświęcić na nią czas i siły. Wypo-
wiadając słowa, nieustannie oddajemy w Boże ręce ludzi, za
których się modlimy. Zawierzamy ich Bożemu miłosierdziu.
Czy możemy uczynić coś lepszego dla siostry czy brata niż
wtulić ich w ramiona Miłości?
Modlitwa ubóstwa
Na koniec istnieje jeszcze jedna możliwość odmawiania ró-
żańca — jako modlitwy maleńkości i ubóstwa. Jakże często
czujemy się zmęczeni, kompletnie rozbici, odczuwamy
wielką pustkę! Jesteśmy zbyt rozproszeni, aby trwać na
modlitwie wewnętrznej, zbyt zmęczeni, aby odczytywać
RÓŻANIEC
139
modlitwy z książeczki. Wówczas możemy sięgnąć po nasz
sznureczek z koralikami i przesuwać je, powtarzając „Zdro-
waś Mario". Być może nasze myśli będą krążyć dookoła,
przeróżne wspomnienia i obrazy będą błądziły nam po gło-
wie, ale zrobimy to minimum, na które nas stać. Oddamy
Bogu cząstkę swojego czasu i pozwolimy ciału, temu chęt-
nemu słudze, wypowiadać piękne słowa do Boga i do Ma-
ryi; słowa, o których ze zmęczenia trudno nam myśleć, ale
my wiemy, że Bóg je rozumie. Wprawdzie nie możemy być
dumni z takiej modlitwy, ale to właśnie jest tutaj zaletą.
Wiele osób stawia tak wielkie wymagania swojej modlitwie,
że nigdy jej nie rozpoczynają. Bóg takich wymagań nie sta-
wia. Nie muszę zwlekać z modlitwą do czasu, aż będę
w formie, nie muszę wpierw „zrobić się na piękność", aby
stanąć przed Bogiem. Mogę pójść do Niego tak, jak stoję.
Mogę modlić się już teraz, natychmiast. Nam, którzy czu-
jemy się niezdolni do modlitwy, różaniec daje szansę, aby
jednak mimo wszystko pomodlić się.
W dniu sądu, kiedy Bóg zapyta: „Dlaczego w swoim życiu
nie modliłeś się trochę więcej?", nie będziemy mieli żadnej
wymówki. Wielu odpowie: „Nie byłem należycie skupiony
i odprężony, aby się modlić". Wyobrażam sobie odpowiedź
Pana Boga: „Ach tak, ale czy nie znałeś różańca?"
Modlitwa rodzinna
Był czas, kiedy w katolickich rodzinach istniał zwyczaj od-
mawiania wieczorem różańca. Sam uczestnicząc w takich
modlitwach, mogę tylko z wielką wdzięcznością to wspo-
minać. Bez wątpienia codzienny różaniec odmawiany wie-
czorem przez całą zgromadzoną rodzinę tworzył niezwykle
silne więzy w wielu chrześcijańskich domach, a przy tym
140
POWIEDZ IM O MARYI
budził wiele powołań kapłańskich i zakonnych. W Marialis
cultus (1974) Papież Paweł VI zachęcał do przywrócenia te-
go dawnego obyczaju. Papież był świadom, że współcześnie
jest o wiele trudniej niż dawniej zgromadzić wieczorem całą
rodzinę. Program telewizyjny może wydawać się atrakcyj-
niejszy od modlitwy różańcowej. „Jest to trudne — pisał Pa-
pież — na pewno, ale charakterystyczne dla postępowania
chrześcijańskiego jest nie uchylać się przed trudnościami,
lecz je pokonywać. Dlatego też rodziny, które w pełni pra-
gną żyć swym chrześcijańskim powołaniem, powinny robić
wszystko, co tylko możliwe, aby przeciwstawić się siłom,
które stoją na przeszkodzie wspólnotowej modlitwie w ro-
dzinie" 66 (nr 54). Jeżeli jednak nie jest możliwe odmówienie
różańca we wspólnocie rodzinnej, nie powinno to stanowić
wymówki, aby nie modlić się wcale. Również samemu
można odmawiać różaniec!
66 Marialis cultus, nr 54.
SPIS TREŚCI
PRZEDMOWA .........................................................................
5
1. „NIE MAJĄCA SKAZY CZY ZMARSZCZKI"
Dlaczego ten „przywilej"? ............................................
9
Absolutne „tak" ....................................................................
11
Doskonały człowiek .............................................................
13
Brak solidarności? ................................................................
15
Nauka Kościoła ....................................................................
17
2. „NIECH MI SIĘ STANIE WEDŁUG TWEGO SŁOWA"
Ojciec ...................................................................................
20
Syn ...................................................................................
21
Duch .....................................................................................
22
Odpowiedź Maryi ...........................................................
23
„Tak" Bogu i człowiekowi ...................................................
25
Modlitwa Anioł Pański ...................................................
26
3. MARYJA NAWIEDZA ŚWIĘTĄ ELŻBIETĘ
Dlaczego ta wizyta? .............................................................
29
Żywa monstrancja ................................................................
30
Jezus spotyka Jana ...............................................................
32
Maryja i Elżbieta „budzą" siebie nawzajem .........................
33
4. MARYJA I JÓZEF
Maryja „poślubiona" Józefowi .............................................
36
Reakcja Józefa .....................................................................
37
Czy dziewicze narodzenie to mit? ........................................
39
Zawsze dziewica ..................................................................
41
142
SPIS TREŚCI
5. MATKA BOGA
Adwent Maryi ............................................................................
45
Thcotokos ....................................................................................
46
Matka Boga ze względu na świat ............................................
49
6. PRZEDSTAWIENIE JEZUSA W ŚWIĄTYNI
„Za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie" (J 17,19) . .
51
Dialog Maryi z. Symconcm .......................................................
53
7. ZAGUBIONY JEZUS W ŚWIĄTYNI
Jezus uświadamia sobie swoja, tożsamość ...............................
58
„Szukałam Ciebie" ................................................................
59
„Dlaczego?" ................................................................................
60
Świela Rodzina ..........................................................................
61
8. MARYJA W KANIE GALILEJSKIEJ
„Była tam Matka Jezusa" ..........................................................
63
Modlitwa Maryi .............................................................................64
„Niewiasto" ................................................................................
67
Godzina Jezusa ..........................................................................
68
Matka dobrej rady ......................................................................
69
Crescendo ...................................................................................
70
9. MARYJA POD KRZYŻEM
Nowa Ewa...................................................................................
71
„Właściwą dla siebie pomoc" ...........................................
74
Matka Kościoła...........................................................................
75
10. MARYJA I DUCH ŚWIĘTY
„Macierzyńskie" zadanie Ducha i Maryi ................................
79
Maryjne zesłanie Ducha Świętego ...........................................
82
Maryja i Piotr ............................................................................
85
11. WNIEBOWZIĘCIE MARYI
Wzięta do nieba..........................................................................
88
Nowa obecność ...........................................................................
89
Wniebowzięcie Kościoła ...........................................................
91
Ogłoszenie dogmatu ...................................................................
93
SPIS TREŚCI
143
12. MARYJA I KOŚCIÓŁ
Męski Kościół ...................................................................
98
Maryja archetypem Kościoła ..........................................
98
Kościół otwarty .........................................................................
104
13. NASZA PANI OD NOCY CIEMNEJ
Umrzeć, aby żyć ........................................................................
107
Noc ciemna Maryi ..............................................................
109
,,Któż jest moją matką?" ..........................................................
111
„Gwiazda morza" ......................................................................
113
Maryja przekazuje „macierzyńską" miłość Boga ..................
115
14. KULT MARYI
Niepowtarzalne miejsce Maryi ................................................
118
Przez Maryję ...............................................................................
120
Z Maryją......................................................................................
123
W Maryi .....................................................................................
127
15. RÓŻANIEC
Modlitwa ustna ..........................................................................
133
Modlitwa medytacyjna ..............................................................
134
Modlitwa kontemplacyjna ...................................................
137
Modlitwa wstawiennicza ...........................................................
138
Modlitwa ubóstwa ...............................................................
138
Modlitwa rodzinna ................................................................
139