Opowiada o chorobie, aby pomagać innym
ks. Jan Kaczkowski (fot.
MEDIA
WNET CC BY-SA 2.0) „Sprzedaje”
chorobę
świadomie,
by przełamywać tabu. Chce pokazywać, że ciężka choroba nie daje żadnych przywilejów, ani
nie zwalnia z żadnych powinności. Ks. J. Kaczkowski od trzech lat choruje na raka mózgu.
Ks. Jan Kaczkowski, szef puckiego hospicjum od 2012 r. choruje na glejaka mózgu. Jak
mówi, to, że jeszcze żyje, traktuje w kategorii „pełzającego cudu”. – Przez ten czas choroby
udało mi się zrobić kilka sensownych rzeczy i powiedzieć, na przykład to, że choroba niczego
nie kończy – mówił.
Na pytanie, dlaczego to jego dotknęła tak ciężka choroba, odparł:
"A dlaczego nie? Czym się biologicznie różnię od tych tysięcy chorych?"
"Wszystko w życiu można zmarnować. Ja, dramatycznie nie chcę zmarnować życia. Ani
wtedy, kiedy byłbym
zdrowy
, ani wtedy, kiedy jestem zdrowy” – mówił.
Ks. Kaczkowski twierdzi, że on sam „wyjątkowo nie cierpi”.
„To, że jestem w pewnych rzeczach ograniczony, to nie żadne cierpienie. Dla mnie ludźmi
cierpiącymi są ci, którzy są opuszczeni, samotni, albo przeszli godnie przez Holocaust, albo
godnie nie dali się złamać w stalinowskich katowniach” – podkreślał.
W
programie
„Dziś wieczorem” w TVP Info przekonywał wszystkich do odwiedzenia
kościołów w sobotę i uczestnictwo w liturgii paschalnej.
„Mówię także do tych, którzy w kościele pojawiają się raz w roku, ze święconką. I tu apel do
moich braci-duszpasterzy, aby ich nie okładali po głowie. I nie mówili im: wasze
życie
jest
tak puste jak wydmuszki
jajek
, które przynieśliście do poświęcenia. Tylko, aby wykorzystać
ten moment – i my jako duszpasterze i oni jako ci, którzy przychodzą do kościoła – żeby
poczuli, że ta kropla
wody
święconej nie jest czymś banalnym. Tylko jest czymś, co może
zachęcić ich do oczyszczenia, do przejścia, rozpoczęcia czegoś na nowo.”
Oby poskutkowało.
KZ/Tvp.info
4.04.2015, 10:49