200011 od maczugi do mowy

background image

Â

WIAT

N

AUKI

Listopad 2000 91

Od maczugi do mowy

Technika nie jest nowym wynalazkiem. W poszukiwaniu jej korzeni

Philip i Phylis Morrisonowie cofajà si´ do czasów

naszych prehistorycznych przodków

Zadziwienia

DUSAN PETRICIC

N

iewiele ponad 30 km od
wàwozu Olduvai w tanzaƒ-
skim parku Serengeti znaj-
duje si´ stanowisko Laetoli.

To w∏aÊnie tu podczas erupcji pobliskie-
go wulkanu, oko∏o 3.5 mln lat temu,
wÊród opadajàcego popio∏u wulkanicz-
nego, ostro˝nie stawia∏o kroki troje wy-
prostowanych hominidów, przy czym
dwa osobniki sz∏y prawdopodobnie ra-
mi´ w rami´ [patrz: Neville Agnew,
Martha Demas, „Zachowaç tropy z La-
etoli”; Âwiat Nauki, listopad 1998]. Po-
zosta∏ d∏ugi szlak odcisków stóp, nie-
zbity dowód ich dwuno˝noÊci. Ci nasi
drobni prakuzyni (bliscy krewniacy Lu-
cy) potrafili tak˝e sprawnie wspinaç si´
po drzewach, ale na ogó∏ przybierali ju˝
postaw´, z której jesteÊmy dumni, a
uwolnienie ràk zapowiada∏o manualnà
sprawnoÊç. Chocia˝ prymitywne narz´-
dzia kamienne pojawi∏y si´ dopiero mi-
lion lat póêniej, hominidy ju˝ wówczas
wyró˝nia∏y si´ wÊród naczelnych wol-
nymi r´koma.

Etnograf Richard Lee zwabi∏ kiedyÊ

do obozowiska szympansa, wyk∏ada-
jàc wieczorem banany. Gdy si´ obudzi∏,
ujrza∏ przezabawny widok: ma∏pa od-
dala∏a si´ nieporadnie, trzymajàc po ba-
nanie czy po dwa w z´bach, d∏oniach,
pod pachami i mi´dzy udami. Kiedy zo-
rientowa∏a si´, ˝e jà dostrze˝ono, ucie-
k∏a, porzucajàc ca∏y ∏up. Naprawd´
szympansowi przyda∏aby si´ wtedy tor-
ba. Czy jej pierwowzór wykona∏ jakiÊ
australopitek, zawijajàc na przyk∏ad
w du˝y liÊç stràki, jagody lub larwy
owadów, by zanieÊç je choremu pobra-
tymcowi do legowiska? Takie pojemni-
ki majà podstawowe znaczenie spo∏ecz-
ne, lecz w geologicznej skali czasu nie
pozostaje po nich ˝aden Êlad.

Szympansy doraênie pos∏ugujà si´

liÊçmi i ∏odygami jako narz´dziami, po-
trafià tak˝e uderzaç kamieniami, nie sà
jednak w stanie opanowaç obróbki krze-
mienia, nawet kiedy udzieli si´ im wska-
zówek. U˝ywanie topornych narz´dzi
to za ma∏o, by jednoznacznie wyodr´b-
niç nasz gatunek (chocia˝ skompli-
kowane narz´dzia okazujà si´ takim
wyró˝nikiem – jak np. lasery). Obro-
bione ostrza kamienne, roz∏upce czy

pi´Êciaki sporzàdzane przez pradaw-
nych przedstawicieli naszego rozbudo-
wanego rodu, a przypisywane poszcze-
gólnym wczesnym gatunkom homini-
dów, zawsze nas troch´ rozczarowywa-
∏y. Przez dziesi´ç tysi´cy stuleci proste
narz´dzia kamienne wytwarzano od
Morza Pó∏nocnego po Jaw´, w ca∏ej sub-
arktycznej Eurazji i Afryce. Chocia˝ u˝y-
teczne, nie by∏y specjalnie zró˝nico-
wane ani nie zmienia∏y si´ zbytnio. (Nie-
dawno odkryte w Europie starannie wy-
konane drewniane oszczepy sprzed
mniej wi´cej 500 tys. lat to prawdziwa
rzadkoÊç.)

Domniemane Êwiadectwa innego

triumfu naszych przodków kryje pew-
ne stanowisko w Republice Po∏udnio-
wej Afryki. W zawalonej jaskini kraso-
wej zwanej Swartkrans znajduje si´
mnóstwo przemieszanych koÊci, praco-
wicie sortowanych przez C. K. Braina
z Transvaal Museum. We wczeÊniej-
szych próbkach naliczy∏ on wiele koÊci
australopiteków, a tak˝e antylop, na-
tomiast ma∏o by∏o koÊci du˝ych przed-
stawicieli rodziny kotowatych, czyha-
jàcych na swe ma∏poludzkie ofiary
u wylotów jaskiƒ. W póêniejszych na-
dal jest du˝o koÊci antylop, natomiast
brak koÊci hominidów i kotów.

Najprostsze wyjaÊnienie: jaskiniami

poczàtkowo w∏ada∏y koty, które z cza-
sem zdycha∏y w swych kryjówkach,
a nast´pnie zajmowali je nowi drapie˝-
cy – nasi przodkowie. Polowali i ogry-
zali koÊci zwierzàt, ale nie Êciàgali do
pieczar szczàtków wielkich kotów. Da-
towanie jest niepewne – mniej wi´cej
na milion lat – tote˝ nie bardzo wiemy,

jak dosz∏o do przemiany owych wcze-
snych praludzi z ofiar w myÊliwych.
Czy by∏o to wynikiem zmian liczebno-
Êci, organizacji, uzbrojenia, czy te˝ nie-
oczekiwanego przekszta∏cenia sk∏adu
fauny?

A mo˝e spowodowa∏ to prometejski

ogieƒ? OpanowaliÊmy go jako jedyni,
choç nie przysz∏o nam to ∏atwo. Najstar-
sze przekonujàce Êwiadectwa pos∏ugi-
wania si´ ogniem przez cz∏owieka po-
chodzà z jaskiƒ, w których pradawne
pok∏ady popio∏u wskazujà na istnienie
palenisk u˝ywanych przez
bardzo d∏ugi czas.

Wydaje si´, ˝e rozpalanie ognia za-

cz´∏o si´ oko∏o pó∏ miliona lat temu, cho-
cia˝ wyraêne Êlady ognisk sà nieco
m∏odsze. DziÊ po˝ary lasów i prerii rów-
nie cz´sto wybuchajà z powodu uderze-
nia pioruna, jak i wskutek zaprószenia
ognia przez cz∏owieka. Kamery orbitu-
jàcych wokó∏ Ziemi satelitów rejestrujà
po˝ary sezonowo wzniecane przez Ho-
mo sapiens
, wypalone pola i ∏àki na
wszystkich kontynentach z wyjàtkiem
pokrytej lodem Antarktydy.

Mo˝emy przypuszczaç, ˝e wczesne

hominidy potrafi∏y jedynie zdoby-
waç ogieƒ, podtrzymywaç go i rozsze-
rzaç naturalne po˝ary, ale nie opano-
wa∏y jeszcze sztuki jego rozpalania.
DziÊ nasi in˝ynierowie zamykajà wi´k-
szoÊç p∏omieni w piecach, paleniskach
i cylindrach silników, które wyst´pujà
tak samo cz´sto, jak otwarte p∏omienie.
Ale to nasi praprzodkowie pierwsi na-
uczyli si´ znajdowaç schronienie, wy-
twarzaç broƒ, proste narz´dzia i zapew-

Ciàg dalszy na stronie 93

background image

Â

WIAT

N

AUKI

Listopad 2000 93

ne rozniecaç ogieƒ, a wi´c zaspokajaç
sporà cz´Êç swych podstawowych po-
trzeb. Nie pomijajmy ich màdroÊci i
odwagi.

Jeszcze jeden wynalazek jest oznakà

pe∏nego cz∏owieczeƒstwa: j´zyk. Tak-
˝e w tej dziedzinie pojawi∏y si´ nowe
odkrycia. Do pos∏ugiwania si´ j´zy-
kiem, czyli komunikowania si´, mogà
sobie roÊciç pretensje tak˝e ró˝ne zwie-
rz´ta spo∏eczne – delfiny, s∏onie, ptaki
Êpiewajàce, a nawet pszczo∏y. Okazuje
si´, ˝e zdania wypowiadane przez ludzi
we wszystkich 6 tys. j´zyków majà za-
dziwiajàco podobnà struktur´, chocia˝
poszczególne rodziny j´zykowe bardzo
si´ ró˝nià zestawem podstawowych
g∏osek i s∏ów. Tylko nasz gatunek ce-
chuje si´ zdumiewajàcà zdolnoÊcià wy-
soce skomplikowanej mowy, której w∏a-
snoÊci tak celnie okreÊli∏ w 1836 roku
Wilhelm von Humboldt: „nieskoƒczo-
ne mo˝liwoÊci za pomocà skoƒczonych
Êrodków”.

Przez ca∏e ˝ycie wypowiadamy naj-

ró˝niejsze zdania i nie mamy wi´kszych
k∏opotów ze sformu∏owaniem na ˝àda-
nie ca∏kiem nowego. ˚adne inne stwo-
rzenie nie wykazuje tak wielkiego po-
tencja∏u twórczego. Znamy mnóstwo
s∏ów, z których sporo zajmuje pocze-
sne miejsce w naszej pami´ci, ale for-
mu∏owanych przez nas zdaƒ jest bez
porównania wi´cej – za ka˝dym razem

tworzymy je od nowa. A weêmy pod
uwag´ trudnoÊci zwiàzane ze spójnika-
mi: bo, aby, ale, jak, jeÊli, ˝e – czyli z za-
stosowaniem sk∏adni.

Nieporadny j´zyk dwulatków lub

doros∏ych mówiàcych nowymi dla nich
j´zykami ma braki syntaktyczne – za-
wiera niewiele poprawnych zdaƒ. Oto
kilka autentycznych przyk∏adów wy-
powiedzi protoj´zykowych: ja g∏odny,
ja nie móc, konik popsuty. Porównaj-
my je z resztà tekstu na tej stronie. Ta-
kim potencjalnym frazom i neologi-
zmom daleko do „nieskoƒczonych
mo˝liwoÊci”, które dostrzeg∏ Hum-
boldt. (Bogactwo kombinatoryczne do-
tyczy te˝ gestykulacji; wystarczy przy-
pomnieç sobie amerykaƒski j´zyk
migowy i jego odpowiedniki na ca∏ym
Êwiecie.)

W 1995 roku Derek Bickerton, dziÊ

honorowy profesor lingwistyki w Uni-
versity of Hawaii w Manoa, przedstawi∏
fascynujàce przypuszczenie, ˝e proto-
j´zyk rozwijali póêniejsi przodkowie
cz∏owieka wspó∏czesnego, a to wyma-
ga∏o zapami´tywania coraz wi´kszej
liczby s∏ów i korzystania z minimum
regu∏. Po milionie lat wzrostu rozmia-
rów cia∏a i pojemnoÊci puszki mózgo-
wej, mniej wi´cej 120 tys. lat temu, po-
jawili si´ pierwsi anatomicznie no-
woczeÊni ludzie. U nich – u nas – nie
zachodzi∏y wyraêne zmiany w budo-
wie szkieletu. Min´∏o jednak od 50 do

60 tys. lat, zanim rozwin´∏a si´ kultura
Homo sapiens.

Mo˝emy za∏o˝yç, ˝e w tym czasie do-

sz∏o do niewielkiego genetycznego udo-
skonalenia mózgu, umo˝liwiajàcego
opanowanie zestawu elastycznych re-
gu∏ (sk∏adni) – tak drobnej rozbudowy
sieci neuronowej, ˝e nie odcisn´∏a pi´t-
na na szczàtkach kostnych, ale spowo-
dowa∏a wyraênà zmian´ kulturowà.
Zajmowanie nowych kontynentów,
ozdabianie cia∏a, malarstwo jaskinio-
we, pochówki, wczesna ceramika, roz-
palanie ognia, wyrób paciorków, nici
i tkanin, budowa sza∏asów – wszystko
to nastàpi∏o ju˝ przed 20 tys. lat.

Po tej epokowej zmianie, polegajàcej

na wykszta∏ceniu pe∏nej zdolnoÊci j´zy-
kowej, mo˝na by∏o rozdzieliç ka˝de za-
danie, rozwa˝yç wszystkie argumenty
i sformu∏owaç wszelkie hipotezy. Dzi´-
ki temu spo∏eczeƒstwo ludzkie zacz´∏o
gwa∏townie si´ rozwijaç. Od innych
ziemskich stworzeƒ ró˝nimy si´ nie
tym, ˝e jako jedyni potrafimy obrabiaç
kamieƒ i pos∏ugiwaç si´ ogniem, lecz
tym, ˝e stale rozwijamy techniki spo-
∏eczne, wykraczajàce dziÊ dalece poza
protonarz´dzia i protoj´zyk. Po d∏ugim,
nadmiernym wzroÊcie naszej liczebno-
Êci zbli˝amy si´ do stabilnego zaludnie-
nia Êwiata, dzi´ki czemu byç mo˝e nad-
chodzàca epoka oka˝e si´ spokojniejsza
i przyjemniejsza.

w∏adzy wszelkiej maÊci. Podczas 14-let-
niego pichcenia encyklopedii najpierw
wpakowano Diderota do ciupy za kpi-
ny z jezuitów, a nast´pnie zamkni´to
mu drukarni´, gdy tego nie zaprzesta∏.
Kilka tomów wysz∏o jako samizdat.

Przez pewien czas wspó∏pracowni-

kiem Diderota by∏ jedyny znany mi ma-
tematyk z nieprawego ∏o˝a nazwany
od koÊcio∏a, na którego progach go po-
rzucono: Jean Le Rond d’Alembert. Po-
wiem o nim tylko tyle, ˝e wykaza∏, i˝
sentencja: „ka˝dej sile akcji towarzyszy
si∏a reakcji, równa co do wartoÊci i prze-
ciwnie skierowana”, dotyczy równie˝
cia∏ swobodnych. Jego matka, madame
de Tencin, nigdy go nie uzna∏a. Zbyt
by∏a zaj´ta odgrywaniem roli kochan-
ki premiera, a tak˝e regenta oraz roz-
maitych innych VIP-ów. Jak równie˝
prowadzeniem jednego z tych szykow-
nych salonów, w których mo˝na by∏o
si´ poekscytowaç ryzykownym, nowo-
czesnym sceptycyzmem takich waria-
tów, jak Bernard Le Bovier de Fonte-
nelle, który od 1686 roku opowiada∏
niebezpieczne nonsensy o zamieszka-
nych planetach, o làdowaniu kiedyÊ
w przysz∏oÊci na Ksi´˝ycu i o religii ja-

ko steku bzdur. De Fontenelle by∏
pierwszym popularyzatorem nauki z
prawdziwego zdarzenia, a wielki Vol-
taire wzorowa∏ si´ na jego technice, gdy
w 1739 roku napisa∏ satyryczny kawa-
∏ek o biurokratach widzianych oczami
Obcego z Syriusza.

Schy∏ek ˝ycia Voltaire sp´dza∏ w Fer-

ney w Szwajcarii, gdzie ustawia∏a si´ do
niego zakr´cona kolejka odwiedzajà-
cych, a jednym z tych lizusów by∏ an-
gielski mi∏oÊnik kultury i snob, Uve-
dale Price, który po powrocie do kraju
zapoczàtkowa∏ wraz ze swoim sàsia-
dem Richardem Payne’em Knightem
mod´ na romantycznà malowniczoÊç.
Wspólnymi si∏ami wywo∏ali szaleƒstwo
dzikich ogrodów i Êredniowiecznych
(lub raczej pseudoÊredniowiecznych)
ruin, które sta∏y si´ ostatnim krzykiem
mody, gdy has∏o Knighta: „niech panu-
je nieporzàdek”, dotar∏o do architekta
Johna Nasha. Ten, po niefortunnych po-
czàtkach w charakterze budowniczego
wi´zieƒ, zagraci∏ ca∏à Angli´ podrabia-
nymi zamkami (asymetrycznymi, rzecz
jasna) tudzie˝ ozdobnymi wiejskimi
domkami, a nast´pnie zwróci∏ na siebie
uwag´ dworu w osobie ksi´cia regen-

ta, dzi´ki któremu przypad∏o mu w
udziale rozebranie, przebudowanie oraz
za∏adowanie kolumnadami i stiuka-
mi sporych kawa∏ków londyƒskiego
West Endu, m.in. Regent’s Park, pa∏a-
cu Buckingham, Marble Arch i Regent
Street. Ta ostatnia mia∏a ∏àczyç wspo-
mniany park z londyƒskà rezydencjà re-
genta w Carlton House. Regent by∏ z tej
ulicy tak dumny, ˝e zaprasza∏ znane
osobistoÊci, ˝eby zechcia∏y si´ po niej
przespacerowaç.

W 1815 roku jedna z tych znakomi-

toÊci wpad∏a tam, gdy przyjecha∏a do
stolicy, opuÊciwszy na jakiÊ czas swój
dom w g∏uszy hrabstwa Hampshire.
Prowincjuszce uda∏o si´ dostaç na ksià-
˝´cà list´ goÊci, poniewa˝ owa wiejska
gàska, Jane Austen, dwa lata wczeÊniej
wyda∏a swój pierwszy bestseller, który
poczàtkowo nosi∏ tytu∏ First Impressions
(Pierwsze wra˝enia). Nigdy o nim nie
s∏yszeliÊcie, gdy˝ zmieni∏a go pod wp∏y-
wem lektury powieÊci zakoƒczonej s∏o-
wami „Ca∏a ta nieszcz´sna historia... by-
∏a wynikiem dumy i uprzedzenia”,
powieÊci ulubionej pisarki Austen – Fan-
ny Burney.

I to ju˝ moje ostatnie s∏owa.

Sk

ojar

zenia

SN

SN

ZADZIWIENIA

, ciàg dalszy ze strony 91


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
mowy i zmian w obyczajowosci od XIII do XVIII wieku (1)
Charakterystyka rozwoju mowy i myslenia od noworodka do 6[1]
od relatywizmu do prawdy
od 33 do 46
od 24 do 32
Ewolucja techniki sekcyjnej – od Virchowa do Virtopsy®
Od zera do milionera
OD BABILONII DO HISZPANII
Od złotówki do stówki
Moje dziecko rysuje Rozwój twórczości plastycznej dziecka od urodzenia do końca 6 roku życia
Zagadnienia z botaniki pytania od 30 do 38, Botanika
Dziecko poznaje smaki - żywienie niemowląt, Dziecko, Żywienie niemowląt, żywienie dzieci (od noworod
Od zera do gier kodera6
03 Od krzaczka do krzaczka
Od marzen do realizacji fragment id 330850
od zera do ecedeela cz 2 (2)
Dajczak W Od retoryki do argumentacji prawniczej
Optymalizacja dostaw od producent%F3w do hurtowni

więcej podobnych podstron