Bożena Aksamit 2011-07-21, ostatnia aktualizacja 2011-07-20 19:54:48.0
Do redakcji "Gazety Wyborczej" płyną listy zrozpaczonych rodziców z całej Polski, proszą o interwencję,
czasami o ratunek
Każdego roku rodzice co najmniej pięćdziesięciu tysięcy dzieci rozstają się. Ponad połowa jako powód podaje
niezgodność charakteru, być może dlatego emocje biorą górę i na sali sądowej rozgrywają się prawdziwe bitwy - o
opiekę nad dziećmi, podział majątku, o znajomych i krewnych. Gdy Radio TOK FM i "Gazeta" zaczęły opisywać historię
Piotrusia, który siłą został zabrany od matki - do redakcji zaczęły napływać listy i maile. Matki i ojcowie prosili o pomoc -
czuli się bezradni wobec decyzji sądów. Mimo tego, że od 2009 roku obowiązuje przepis, że obydwoje rodzice mogą
zachować pełnię władzy rodzicielskiej, jeśli zdołają się porozumieć w sprawie opieki nad dzieckiem - mało kiedy jest on
stosowany. Zazwyczaj to matka otrzymuje opiekę nad dzieckiem, a ojciec "przyrzeczenie" kontaktów. Wystarczy, że
rodzice, a tak bywa najczęściej - nie są w stanie zapomnieć o urazach, zaczyna się eskalacja konfliktów. Najwyższą
cenę za to płacą dzieci.
- Sędziowie mogliby, tak jak orzekają o eksmisji, nakazać mediację - mówi Bogusław Borys, konsultant wojewódzki ds.
psychologii klinicznej. - Do psychoterapii nikogo zmusić nie można, ale do mediacji - owszem. Za ignorowanie
wymierzać kary pieniężne. To byłoby dobre wyjście, bo konflikt rozgrywałby się w jakimś stopniu, poza dzieckiem, a
jeżeli sąd miałby podstawy do odebrania dziecka siłą, to matka powinna dostać odpowiednio dużo czasu, żeby
przygotować siebie i dziecko - wytłumaczyć mu co się stanie i przekazać ojcu. Na pewno byłoby to trudne zadanie dla
matki, ale chroniłoby dobro dziecka.
Na razie o emocjach dzieci i wpływie traumatycznych doświadczeń, które towarzyszą rozwodom nie myśli się w Polsce
systemowo. W USA, rodzice, którzy się są w stanie się dogadać trafiają do specjalnych szkół dla rodziców, gdzie pod
okiem mediatorów i psychologów uczą się, jak zapanować nad emocjami, żeby nie krzywdzić własnych dzieci.
Piotruś od wtorku 5 lipca, zgodnie z wyrokiem sądu przebywa u ojca, który odmawia matce kontaktu. Sędzia sądy
rejonowego poleciła odebrać dziecko matce i przekazać je ojcu jako roszczenie wobec przyszłego wyroku sądu. Ojciec
wnioskował o skierowanie chłopca do rodziny zastępczej lub odebranie matce praw rodzicielskich. Oskarżał ją o
utrudnianie kontaktów z synem. W efekcie Barbara Leszniewska od ponad dwóch tygodni nie widziała synka, były mąż
nie pozwala jej też na kontakt telefoniczny.
Sędzia sądu okręgowego pisze orzeczenie - matka zaskarżyła decyzję o odebraniu jej dziecka, sąd wyższej instancji jej
skargę odrzucił. Orzeczenie miało dotrzeć do matki przedwczoraj - nie dotarło. Wczoraj także. O losie chłopca
zadecyduje sąd, kiedy - nie wiadomo. Nie wyznaczono jeszcze terminu rozprawy.
W wywiadzie, który opublikował tygodnik "Wprost", ojciec chłopca na pytanie, kiedy pozwoli matce spotkać się z
dzieckiem, odpowiada: "Na razie byłaby to decyzja przedwczesna. Po takiej traumie to niewskazane, zwłaszcza kiedy
mamy okazję się przekonać o niekontrolowanych zachowaniach mojej byłej żony. Jak przypuszczam, sąd to wszystko
szczegółowo ureguluje. Nie wyobrażam sobie teraz spotkania bez kuratora, w moim mieszkaniu. Gdyby matka
wykazywała spokój i dobrą wolę, to tak. Ale mam wrażenie, że ona dalej nie rozumie, co się stało, jaką krzywdę
wyrządziła".
Matce chłopca nie ograniczono ani nie odebrano praw rodzicielskich - powinna mieć niczym nieograniczony dostęp do
dziecka - tak się nie dzieje.
Z listów do redakcji
"W 2008 roku udało mi się legalnie wylecieć od męża z USA wraz z ośmiomiesięcznym dzieckiem. Od tamtej pory ja i
dziecko przebywamy i leczymy się w Polsce. Paradoks mojej sytuacji polega na tym, że sąd pierwszej instancji w Polsce
orzekł, że dziecko ma być w trybie natychmiastowym wysłane do USA.
Moja apelacja rusza 20 lipca 2011 roku w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Jak dotychczas w majestacie polskiego
prawa odmawia się mi opieki nad własnym dzieckiem. Zwracam się z moimi problemami do polityków, rzecznika praw
dziecka, konsulatów, fundacji, organizacji pomocowych i szukam kobiet, które przeszły coś podobnego. Czas, żeby ktoś
zajął się tym na poważnie, z konsekwencją, która doprowadzi do zmian, najlepiej legislacyjnych. Skoro rząd nie widzi
Rodzice się rozwodzą, a najbardziej cierpią
dzieci
Strona 1 z 2
Rodzice się rozwodzą, a najbardziej cierpią dzieci
2011-07-21
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35612,9982008.html?sms_code=
problemu, może media mu go naświetlą".
" Jestem w bardzo skomplikowanej sytuacji, również boję się o swoją córeczkę, czy któregoś dnia nie zapuka po nią
kurator z ojcem w "myśl litery prawa". To co wyprawia Sąd Rodzinny w Krakowie nie mieści się w głowie... to igranie i
żonglowanie ludzkim losem".
" Żona odmawia mi kontaktu z córką, mimo tego, że sąd nakazał, aby dwie soboty w miesiącu mała spędzała u mnie.
Niestety w Polsce władza rodzicielska jest dawana niesymetrycznie, zazwyczaj dostaje ją matka, a ojciec jest chłopcem
do bicia. Mam wrażenie, że była żona odgrywa się na mnie za to, że mi się układa a jej nie. Tylko czemu ma płacić za to
nasze dziecko".
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl -
www.gazeta.pl
© Agora SA
Strona 2 z 2
Rodzice się rozwodzą, a najbardziej cierpią dzieci
2011-07-21
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35612,9982008.html?sms_code=