Niespełnione obietnice PO –
Tomasz Cukiernik
Aktualizacja: 2011-09-2 12:03 pm
Równo sześć lat temu przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku na tych łamach napisałem
na temat ówczesnego programu wyborczego Platformy Obywatelskiej, który partia ta
miała wypełniać po przejęciu przez nią władzy, do czego doszło dwa lata później. Ile z tych
obiecanek zostało spełnionych, a czego nie zrobiono? Przed tegorocznymi wyborami warto
ocenić obietnice wyborcze największej partii w polskim parlamencie.
Finanse publiczne
W 2005 roku PO opowiadała się za uzdrowieniem finansów publicznych poprzez zmniejszenie z jednej
strony podatków, a z drugiej – wydatków państwa. Partia zamierzała wprowadzić liniowy PIT na
poziomie 15% oraz równocześnie zlikwidować ulgi i kwotę wolną od podatku. Podatek dochodowy od
osób prawnych Platforma zamierzała zmniejszyć z 19% do 15%, a 0%, 3%, 7% i 22% stawki VAT
zamienić na 15%. Ponadto PO obiecywała zlikwidować różnorodne dodatkowe opłaty i parapodatki (w
tym abonament RTV) nakładane na przedsiębiorców i obywateli, a także ukrócić władzę aparatu
skarbowego wobec podatników. Miał także zostać zlikwidowany podatek od dochodów kapitałowych
(tzw. podatek Belki).
Praktycznie żaden z tych postulatów nie został spełniony, a sytuacja finansów publicznych pod rządami
PO uległa drastycznemu pogorszeniu. Po przejęciu władzy przez PO w 2007 roku zarówno podatki, jak i
wydatki publiczne znacznie zwiększyły się. Zamiast obniżyć podatki, wprowadzano nowe i podnoszono
stare, na przykład akcyzę na alkohol, papierosy i tytoń, samochody, oleje i paliwa opałowe, gaz do
silników spalinowych czy quady, meleksy i skutery śnieżne, opłatę paliwową na olej napędowy, opłaty i
podatki nakładane na branżę hazardową. Zamrożono progi podatkowe w PIT na lata 2011-13.
Podniesiono wszystkie stawki podatku VAT, a wiele artykułów przeniesiono do wyższej stawki: żywność
nieprzetworzona (z 3% do 5%), domy (powyżej 300 m2) i mieszkania (powyżej 150 m2) (z 7% do 23%),
odzież i obuwie dla dzieci (z 7% na 23%), książki i prasa specjalistyczna (z 0% do 5%). Corocznie
Ministerstwo Finansów podnosi też maksymalne stawki podatków lokalnych, w tym od nieruchomości,
od środków transportowych i innych. Natomiast władze samorządowe związane z PO, m.in. w
Warszawie czy gminach województwa śląskiego, podnoszą podatki i opłaty lokalne, w tym za
użytkowanie wieczyste. Władze z PO straszą też innymi podatkami w przyszłości, np. podatkiem
bankowym, który miał być rodzajem opłaty ostrożnościowej uiszczanej przez niektóre instytucje
prowadzące działalność bankową. Donald Tusk jest natomiast konsekwentny w kwestii akcyzy na
paliwa – nigdy nie obiecał, że zostanie ona obniżona i kiedy teraz warto byłoby ją zmniejszyć,
zdecydowanie się temu sprzeciwił mimo nawoływań koalicyjnego współlidera Waldemara Pawlaka i
szefa opozycji Jarosława Kaczyńskiego.
Za rządów Platformy radykalnie zwiększyły się wydatki państwa – wydatki publiczne wzrosły z około
500 miliardów złotych w 2007 roku do prawie 700 miliardów złotych w 2011 roku – z 41,5 procenta PKB
do 46,6 procenta PKB. Jednocześnie w górę poszybował dług publiczny. Zadłużenie publiczne, które w
2007 roku wynosiło około 502 miliardy złotych, zwiększyło się do ponad 800 miliardów złotych w roku
obecnym, czyli wzrosło o około 60 procent! To odwrotna polityka niż ta prowadzona przez Wiktora
Obrana, centroprawicowego premiera Węgier, który chce karać zadłużycieli państwa.
Na dodatek zamiast ulżyć osobom prowadzącym działalność gospodarczą, skarbówka zwiększyła
kontrole w firmach, by wycisnąć z przedsiębiorców ostatnią złotówkę. Liczba skazanych za zaległości
wobec fiskusa w 2010 roku była ponad siedem razy wyższa niż w roku 2007. Wzrosły kary i mandaty
dla nieuczciwych podatników. Ministerstwo Finansów od 2009 roku prowadzi Bazę Podmiotów
Szczególnych, czyli bazę firm, które podpadły fiskusowi. Urzędnicy skarbowi pod rządami PO nabyli też
nowe uprawnienia. Zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów z lipca 2011 roku pracownik kontroli
skarbowej może wylegitymować podatnika po to, by ustalić jego tożsamość, a także zatrzymywać osoby
i pojazdy oraz dokonywać przeszukiwań. Ponadto organa kontroli skarbowej będą wyposażone w broń
gumową, gazową i ogłuszającą, kajdanki, siatki i paralizatory, a policja skarbowa będzie uprawniona do
stosowania środków przymusu przy wykonywaniu czynności służbowej. Zgodnie z nowelizacją ustawy o
kontroli skarbowej z 2009 roku urzędnicy kontroli skarbowej mogą też żądać od operatorów
telekomunikacyjnych udostępnienia danych rozmówców, daty i godziny połączenia oraz czasu jego
trwania, a także danych od operatorów pocztowych.
Deregulacja
W 2005 roku członkowie PO mówili o deregulacji gospodarki. Partia opowiadała się za zlikwidowaniem
wielu biurokratycznych pozwoleń przy zakładaniu i prowadzeniu działalności gospodarczej. Ponadto w
celu ściągnięcia inwestycji zagranicznych deklarowano utrzymać specjalne strefy ekonomiczne oraz
uprościć prawo.
Wszelkie próby deregulacji gospodarki, korzystne dla przedsiębiorców, propozycje, proponowane przez
rząd, były torpedowane przez ministerialnych urzędników, temu rządowi podległych! Samo Ministerstwo
Gospodarki przyznało, że projekt reformy deregulacyjnej blokują inne resorty, a głównym oponentem
jest Ministerstwo Finansów. W trakcie uzgodnień międzyresortowych do tzw. pakietu deregulacja-bis
biurokraci zgłosili aż 176 stron uwag i zastrzeżeń, z czego większość była przeciwko korzystnym dla
firm rozwiązaniom. Ze 100 zmian opisywanych w założeniach do projektu ustawy o redukcji
obowiązków dla przedsiębiorców i obywateli zostało zaledwie 20. Jednak w końcu udało się uchwalić
ustawę o ograniczaniu barier w administracji, zgodnie z którą od 1 lipca można m.in. przez Internet
zarejestrować działalność gospodarczą, a także zgłosić płatnika składek do ZUS, urzędu skarbowego
oraz uzyskać REGON w GUS. Ponadto ustawa w 220 przypadkach urzędowe zaświadczenia zastąpiła
oświadczeniami, co ma znacznie skrócić czas załatwiania spraw w urzędach. Nie jest to z pewnością
deregulacja na miarę Rogernomiki w Nowej Zelandii, ale choć malutki kroczek w dobrym kierunku.
Niestety kwestii likwidacji koncesji prawie nie tknięto.
Do tego dochodzą nowe regulacje z Brukseli, takie jak dotyczące ekologii, paliw, energetyki, przemysłu
spożywczego, rolnictwa czy podatków, za które PO, co prawda, bezpośrednio nie odpowiada, ale
odpowiada pośrednio, bo opowiada się za uczestniczeniem Polski w Eurokołchozie. Natomiast pod
naciskiem UE Polska liberalizuje rynek gazowy. Są też niestety chęci wprowadzania nowych
ograniczeń, np. zaproponowano zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych.
Prywatyzacja
W 2005 roku PO głosiła, że zamierza kontynuować i przyspieszyć prywatyzację, w tym odnośnie
państwowych monopoli, takich jak PKO BP, PZU, PKN Orlen, Grupa Lotos, LOT czy PKP, bez
ustanawiania tzw. „złotej akcji” Skarbu Państwa. Oprócz częściowej prywatyzacji (przez giełdę) banku
PKO BP, Lotosu, energetyki (PGE, ENEA, Górnośląski Zakład Energetyczny) i rozpoczęcia prywatyzacji
górnictwa (kopalnia „Bogdanka”, Jastrzębska Spółka Węglowa) pozostałe monopole nie zostały
praktycznie ruszone (ostatnio Marek Migalski z PJN skrytykował PO za brak prywatyzacji PKP). Jednak
za prywatyzację należy PO raczej chwalić, niż ganić. Jak na swojej stronie internetowej podaje
Ministerstwo Skarbu Państwa, od listopada 2007 roku do sierpnia br. przychody z prywatyzacji wyniosły
prawie 42,2 miliardy złotych. W tym czasie zrealizowano 517 projektów prywatyzacyjnych, a kolejne 283
są w trakcie realizacji. To całkiem dobry wynik.
Bezrobocie
Aby zmniejszyć bezrobocie, w 2005 roku PO zamierzała obniżyć koszty pracy, by pobudzić biznes do
rozwoju i tym samym tworzenia nowych miejsc pracy. W związku z tym Platforma chciała zlikwidować
konieczność płacenia składki na ubezpieczenie społeczne w części rentowej (13% podstawowego
wynagrodzenia) dla osób rozpoczynających pracę – pracodawca, przez co najmniej 5 lat, nie musiałby
opłacać tej składki. Poza tym dla osób rozpoczynających działalność gospodarczą Platforma zamierzała
zredukować składki społeczne o 50%. Natomiast dla wszystkich pracowników PO chciała zmniejszyć
składkę na ubezpieczenie w części rentowej o 3 pkt proc., a składkę na Fundusz Pracy zamierzała
zlikwidować całkowicie (2,45% wynagrodzenia).
Tymczasem reformy dotyczące obniżenia kosztów pracy wprowadzono za rządów PiS, natomiast rząd
PO w latach późniejszych reformy te chciał… cofnąć! Na dodatek zgodnie z decyzją rządu PO-PSL od
2012 roku podniesiono płacę minimalną do 1500 złotych brutto, co z pewnością bezrobocie powiększy,
a nie zmniejszy.
Ubezpieczenia społeczne
Przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku liderzy PO zachęcali do publicznej debaty na dość
rewolucyjny temat likwidacji obowiązkowych państwowych ubezpieczeń społecznych. Z kolei sam
Donald Tusk mówił o konieczności ograniczenia przywilejów emerytalnych służb mundurowych.
Częściowo udało się dokonać zmian w tej materii. Mianowicie w wyniku reformy żołnierze i policjanci
będą musieli przepracować 25 lat (obecnie 15 lat) i ukończyć 50 lat, aby otrzymać świadczenia
emerytalne.
Kwestia nienaruszalności obowiązku ubezpieczeń społecznych nie została niestety ruszona, a na
dodatek dokonano też złych posunięć w kwestii emerytur. Częściowo cofnięto reformę emerytalną
dotyczącą OFE, wprowadzoną za rządów premiera Jerzego Buzka. Zamiast 7,3% jak było dotychczas,
fundusze emerytalne będą otrzymywać 2,3% pensji pracowników (reszta trafi do ZUS-u), a docelowo od
2017 roku ma to być 3,5%. Co ciekawe, w proteście przeciwko tym zmianom z PO i z klubu
parlamentarnego partii odszedł Paweł Klimowicz, senator PO, gdyż jego zdaniem te zmiany w II filarze
są niekorzystne.
Ponadto rząd zaczął łatać dziury w budżecie państwa utworzonym za premiera Buzka Funduszem
Rezerwy Demograficznej, który miał być finansową poduszką bezpieczeństwa, by w perspektywie 20 lat
złagodzić problem starzejącego się społeczeństwa – 4 miliardy złotych z FRD rząd przekazał na
finansowanie bieżących emerytur.
Służba zdrowia
W 2005 roku przewodniczący Tusk chciał reformy służby zdrowia, w tym decentralizacji jej zarządzania,
ale nie opowiadał się za jej prywatyzacją. Zamierzano stopniowo dopuszczać prywatny biznes do
systemu opieki zdrowotnej i wprowadzić częściową odpłatność za wizytę u lekarza, czy za każdy dzień
pobytu w szpitalu. Tymczasem za rządów PO do żadnych większych reform służby zdrowia nie doszło.
Liderzy PO wypierali się natomiast, że kiedykolwiek w programie swojej partii mieli prywatyzację szpitali.
Edukacja
W 2005 roku Donald Tusk opowiadał się za wprowadzeniem bonu oświatowego, aby w ten sposób
państwo finansowało szkolnictwo podstawowe i średnie. PO chciała też wydłużyć godzinę lekcyjną do
60 minut. Oba postulaty nie zostały spełnione. W zamian za to, wbrew woli setek tysięcy rodziców,
obniżono wiek rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkole z 7 lat do 6 lat i blokuje się obywatelski
projekt ustawy cofający reformę. Sam poziom edukacji obniża się, czego dowodem mogą być choćby
tegoroczne matury, których nie zdał co czwarty abiturient.
Biurokracja i przywileje władzy
W 2005 roku Platforma zamierzała wprowadzić do Konstytucji zapis: „Wszelka władza w
Rzeczpospolitej jest służbą publiczną i nie może być źródłem jakichkolwiek przywilejów”, co miało
spowodować, że Trybunał Konstytucyjny unieważniałby wszelkie ustawy wprowadzające polityczne
przywileje. Miała także powstać bardzo krótka lista stanowisk publicznych, z którymi wiązałyby się
przywileje korzystania ze służbowych samochodów i telefonów komórkowych. Ponadto miały zostać
zlikwidowane wszelkie ulgi dla polityków, takie jak darmowe przeloty czy przejazdy kolejowe, miał
zostać zlikwidowany immunitet poselski oraz nałożona na osoby na stanowiskach publicznych większa
odpowiedzialność i większe kary za te same przestępstwa w porównaniu z osobami prywatnymi.
Nic z tego nie wprowadzono. Pozytywną zmianą były przepisy dotyczące skarg na przewlekające się
załatwienie spraw w urzędach umożliwiające karanie pracowników administracji, którzy odpowiadają za
zwłokę. Udało się także uchwalić ustawę o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych
za rażące naruszenie prawa, która przewiduje obowiązek zwrotu przez urzędnika odszkodowania
wypłaconego przez Skarb Państwa przyznanego przez sąd obywatelowi czy przedsiębiorcy
pokrzywdzonemu przez bezprawną decyzję wydaną przez tego urzędnika.
Przed wyborami w 2005 roku przedstawiciele PO mówili, że państwowa administracja zostanie
zmniejszona o 20%, Sejm ograniczony do 230 posłów, Senat zlikwidowany oraz skasowane różne
agencje, urzędy i fundusze rządowe (w tym Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, Urząd Regulacji
Telekomunikacji i Poczty, Urząd Transportu Kolejowego, Urząd Regulacji Energetyki i Urząd Lotnictwa
Cywilnego), co miało dać oszczędności rzędu 10-15 miliardów złotych. PO opowiadała się też za
większościową ordynacją w jednomandatowych okręgach wyborczych, dzięki której parlamentarzyści
mieli być bardziej kompetentni i uczciwi, a scena polityczna oczyszczona z aferzystów.
Zamiast tych wszystkich korzystnych zmian, podczas rządów PO doszło do lawinowego wzrostu
biurokracji. Kolejne próby ograniczania biurokracji napotykały na opór urzędników. W rezultacie ciągle
ich przybywało. „Rzeczpospolita” podała, że w ciągu 2 lat rządów PO zatrudnienie w różnych urzędach i
agendach administracji publicznej zwiększyło się o 70 tysięcy osób, czyli o ponad 17% i przekroczyło
pół miliona ludzi. Tylko w ciągu dziewięciu pierwszych miesięcy 2010 roku w administracji publicznej
przybyło 26,3 tysiąca urzędników. Rosły też koszty ich utrzymania. Sam Donald Tusk przyznał uczciwie
w jednym z programów telewizyjnych, że powiększająca się armia urzędników to jego bezdyskusyjna
porażka. Okazało się, że powołanie przez premiera Adama Jassera na swojego pełnomocnika do walki
ze zbędną biurokracją nic nie dało. Niewiele lepiej jest na szczeblu samorządowym – tu też wzrosło
zatrudnienie, choć wolniej, bo o 4%. Jak podaje „Życie Warszawy”, w ciągu 5 lat rządów Hanny
Gronkiewicz-Waltz z PO w warszawskim ratuszu przybyło ponad 1,8 tysiąca urzędników (wzrost z 5,7
tysiąca do 7,5 tysiąca), a drugie tyle w warszawskich szpitalach i ZOZ-ach. Podobnie w warszawskim
Zarządzie Transportu Miejskiego w ciągu ostatnich 2 lat liczba pracowników zwiększyła się o 25% – z
500 do 650 etatów, a aż o 2 tysiące wzrósł stan etatów w warszawskiej służbie zdrowia – z 10 do 12
tysięcy.
Polityka zagraniczna
W 2005 roku Platforma Obywatelska opowiadała się za jak najszerszą współpracą międzynarodową
oraz ścisłą integracją państw w ramach Unii Europejskiej. Sprzyjała też tworzeniu wspólnej unijnej
polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności. Sprzeciwiała się natomiast ujednolicaniu polityki
podatkowej i socjalnej na szczeblu unijnym oraz ustalaniu wysokich standardów technicznych i
środowiskowych. PO stawiała sobie za cel także polepszenie stosunków z Rosją, Francją i Niemcami.
Premier Tusk jest lubiany w Brukseli, a Platforma uważana jest za partię, która jest spolegliwa wobec
wszelkich pomysłów unijnych urzędników i wykonuje wszystkie polecenia płynące z tej centrali. PO w
całej rozciągłości poparła traktat lizboński, który zabierał państwom członkowskim niezależność – no ale
nie można mieć Platformie tego za złe, bo taka jest linia programowa tej partii. Należy jednak pochwalić
rząd, że tuż przed przejęciem przez Polskę prezydencji w UE w czerwcu br. potrafił sprzeciwić się Unii
w sprawie wzrostu dalszych regulacji ekologicznych, które bardzo mocno uderzałyby w polską
gospodarkę, w tym w energetykę, górnictwo, hutnictwo, przemysł chemiczny, cementowy i inne branże.
Udało się też polepszyć stosunki z Niemcami i Rosją, jednak niektórzy komentatorzy uważają, że koszt
po stronie polskiej był zbyt duży, a obaj sąsiedzi naszego kraju nie liczą się teraz ze zdaniem Warszawy.
Ostro ocenił tę politykę Wojciech Grzelak, znawca tematyki rosyjskiej i redaktor „Najwyższego CZAS-
u!”. Napisał on w tym tygodniku, że „umizgi Warszawy jak zwykle nie robią na Moskwie wrażenia, poza
całkowicie zrozumiałym uczuciem wzrastającej pogardy dla polaczków. (…) łże-patriotyczny ruch
„jednania się” z Rosją poniósł całkowitą klęskę, oczywistą już w momencie jego powstania”.
Lustracja
Jeszcze przed wyborami w 2005 roku władze Platformy zdecydowanie opowiadały się za jak
najszybszym przeprowadzeniem lustracji i ujawnieniem akt komunistycznej bezpieki. Do tej pory nic
takiego niestety nie nastąpiło. W zeszłym roku przeciwko dalszej lustracji opowiedział się Bogdan
Borusewicz, marszałek Senatu z PO. W czerwcu 2011 roku prof. Antoni Dudek, historyk i członek Rady
IPN, napisał na łamach „Uważam Rze”, iż polska „lustracja pozostaje martwym procesem”. Nie można
też zapominać o kontrowersjach przy uchwalaniu, wbrew wielu środowiskom, nowelizacji ustawy o
Instytucie Pamięci Narodowej czy o niesmacznej formie przejmowania IPN po katastrofie smoleńskiej, w
której zginął prezes Janusz Kurtyka.
Moralność
Pod względem moralno-etycznym Donald Tusk promował się na zdecydowanego konserwatystę.
Sprzeciwiał się aborcji, eutanazji, legalizacji małżeństw homoseksualnych i klonowaniu ludzi. Według
niego państwo powinno opiekować się tradycyjną rodziną. Lider PO twierdził ponadto, że prawo musi
zabezpieczać ludzi przed negatywnymi skutkami postępu wiedzy (chodzi głównie o niektóre badania
genetyczne).
Tymczasem przy poparciu PO (inaczej niż w Czechach, gdzie tamtejszy prezydent Wacław Klaus
przeciwny jest szerzeniu homopropagandy) trwają przyspieszone prace nad projektem ustawy o
legalizacji związków partnerskich, która marginalizuje instytucję małżeństwa i rodziny. Z kolei
Ministerstwo Zdrowia, pod kierownictwem Ewy Kopacz z PO, przygotowało program refundacji
zapłodnienia in vitro, w którym zdecydowano się na całkowite pokrycie kosztów. W czerwcu br. wszyscy
posłowie PO głosowali przeciwko obywatelskiemu projektowi ustawy, który całkowicie zakazywał
aborcji. Premier Tusk zaproponował też rozpoczęcie debaty o eutanazji. W lipcu br. posłowie PO poparli
również nową ustawę o nasiennictwie, która otwiera Polskę na komercyjne uprawy organizmów
modyfikowanych genetycznie. A jak wygląda pomoc rodzinie? Wystarczy wspomnieć kilka działań rządu
PO: podniesienie podatków na ubranka i buty dla dzieci, zakończenie wsparcia dla kredytobiorców
„Rodzina na swoim”, proponowane ograniczenia becikowego czy ulg podatkowych na dzieci.
Z jedenastu opisanych w artykule obszarów życia gospodarczego, społecznego i politycznego Platforma
Obywatelska spełniła częściowo swoje obietnice wyborcze tylko w zakresie prywatyzacji i polityki
zagranicznej. W pozostałych dziedzinach obiecanki nie zostały wypełnione lub nawet działano w
przeciwnym kierunku, niż mówiono. Bardzo dobrze, że PO nie spełniła niektórych obietnic z 2005 roku,
jak wejście Polski do strefy euro w 2009 roku. Teraz minister Jacek Rostowski powiedział, że nie
wyobraża sobie, aby Polska mogła znaleźć się w eurolandu przed 2016 rokiem. W obliczu tak
niespełnionych obietnic, podczas ogólnopolskiej konwencji PO z okazji 10-lecia partii, która odbyła się w
Trójmieście, premier Donald Tusk miał odwagę powiedzieć, iż Polacy, „którzy dzisiaj wyrażają zaufanie
do PO (…) są z nami dlatego, że my nie ściemniamy, że nie będziemy opowiadali bajek”.
Tomasz Cukiernik
* Niniejszy komentarz został opublikowany w 9 numerze miesięcznika