Piłka jak plaster na rany Hiszpanii
Maciej Stasiński
http://wyborcza.pl/dziennikarze/1,84011,8131850,Pilka_jak_plaster_na_rany_Hiszpanii.html
2010-07-13, ostatnia aktualizacja 2010-07-13 01:13
Tłumy na ulicach Madrytu
Fot. SERGIO PEREZ REUTERS
W upalną niedzielną noc na ulicach Madrytu szalało ćwierć miliona ludzi udrapowanych we flagi
narodowe i czerwone koszulki reprezentacji, a w Barcelonie bawiło się ponad 75 tys. ludzi. Wszyscy
pili, skakali, tańczyli, śpiewali. Dogrywkę z Holandią oglądało w telewizji ponad 15 mln widzów
Wczoraj mistrzowska drużyna spotkała się z królem i premierem, a potem piłkarze w autobusie z odkrytym dachem przez trzy godziny krążyli
między kibicami na ulicach Madrytu.
Dla Hiszpanów to największy sportowy sukces w ich historii. Koszykarz Pau Gasol, tenisista Rafael Nadal czy kierowca Fernando Alonso są
hiszpańskimi bohaterami sportowymi, ale ich zwycięstwa są niczym przy niedzielnym sukcesie piłkarzy. Ba, przyćmił on nawet triumfy najlepszych
na świecie klubów - Realu Madryt i FC Barcelony.
Gazety krzyczą tytułami: "Hiszpania światowa", "Hiszpania na szczycie", "Hiszpania podbija świat". Bo ten triumf to więcej niż sport. To wielkie
narodowe westchnienie ulgi w czasach, gdy Hiszpanów trapi kryzys.
Od końca frankistowskiej dyktatury i przywrócenia demokracji w końcu lat 70. Hiszpanie żyli w pewności, że powodzi się im dobrze, a będzie jeszcze
lepiej. Coraz więcej zarabiali, nie znali bezrobocia, wolni czuli się nawet ci, których dawna, autorytarna Hiszpania ciemiężyła - Baskowie czy
Katalończycy.
Ta passa załamała się z hukiem dwa lat temu. Bezrobocie przekroczyło 20 proc., dotknęło zwłaszcza młodych. Ale przede wszystkim kryzys podciął
wiarę w nieprzerwaną pomyślność i dobrobyt kraju.
W dodatku po 30 latach spokoju Hiszpanię rozrywają ideologiczne i nacjonalistyczne namiętności.
Lewica i prawica walczą nie tylko o racje i godność ofiar wojny domowej z lat 30. XX wieku, ale w zapamiętaniu wykluczają się nawzajem
z demokratycznej wspólnoty.
Buntują się Katalończycy. W sobotę w Barcelonie ponad milion ludzi żądało niepodległości, a atmosfera była taka, jakby stolica Katalonii była
hiszpańskim miastem garnizonowym, a lud gotował się do powstania zbrojnego przeciw hiszpańskiej okupacji.
Wczoraj w nocy w Kraju Basków, którego nacjonalistyczni przywódcy także chcą oderwać swój kraj od Hiszpanii, kilku wyrostków próbowało napaść
na cieszących się z mistrzostwa świata kibiców okupanta, czyli Hiszpanii.
Zwycięstwo na mundialu ma być plastrem na hiszpańskie rany. "Nasza drużyna jest metaforą tej Hiszpanii, która może istnieć, jeśli tylko będziemy
chcieli zastosować te same zasady, które zbudowały sukces drużyny - napisał dziennik ABC. - Dobrze byłoby, żeby zbiorowy zapał dotyczący drużyny
piłkarskiej zdopingował hiszpańskie społeczeństwo w obliczu trudności. By podobnie współpracowało jak ci młodzi ludzie z drużyny, dzięki czemu
cały świat mówi o Hiszpanii z podziwem".
Ta atmosfera udzieliła się hiszpańskiemu rządowi. Jego eksperci obliczyli, że rozgrzani sukcesem Hiszpanie ruszą do sklepów i z większym zapałem
będą pracować, dzięki czemu PKB wzrośnie o 0,5-0,7 proc.
Ale sport jest tylko plastrem. Leczy jedynie rany, nie organizm. A ten wciąż toczy gorączka.