ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY
Wolna od szlabanu i całego tego parapsychologicznego bagażu, kilka dni spędzam z Milesem i
Haven; chodzimy na kawę, zakupy, do kina, snujemy się po mieście, przyglądamy próbom Milesa, a
ja tak bardzo się cieszę, że odzyskałam swoje normalne życie. Jednak w świąteczny poranek, gdy
pojawia się u mnie Riley, oddycham z ulgą, że wciąż mogę ją zobaczyć.
- Hej, czekaj! — wyrywa się, blokując drzwi w moim pokoju, kiedy próbuję zejść na dól. - Nie ma
mowy, nie otworzysz swoich prezentów beze mnie! - Uśmiecha się - tak radosna i czysta, że zdaje
się prawie namacalna, a nie ulotna, przezroczysta i znikająca. - Wiem, co dostaniesz! - Szczerzy się. -
Podpowiedzieć ci?
Kręcę głową i ze śmiechem odpowiadam:
- Oczywiście, że nie. Dla odmiany chciałabym czegoś nie wiedzieć. - Nie mogę przestać się
uśmiechać, gdy Riley wychodzi na środek mojego pokoju i wykonuje serię idealnych
gimnastycznych młynków.
- A skoro mowa o niespodziankach - chichocze moja siostra - to Jeff kupił Sabinę pierścionek!
Uwierzysz!? Wyprowadził się od mamy, kupił własne mieszkanie i błaga teraz, by Sabinę do niego
wróciła i by mogli zacząć od początku!
- Serio? - Przyglądam się ubraniu Riley, która włożyła sprane dżinsy i kilka koszulek jedna na drugą.
Cieszę się, że dała sobie spokój z kostiumami i nie przebiera się za mnie.
- Tak - potwierdza. - Ale Sabinę raczej odeśle mu ten pierścionek. Tak mi się przynajmniej zdaje. No
tylko że jeszcze go nawet nie dostała, więc chyba musimy poczekać i zobaczymy. Wiesz, ludzie są
strasznie przewidywalni.
- Wciąż szpiegujesz celebrytów? - pytam, ciekawa, czy zna jakieś nowe plotki.
Riley robi niezadowoloną minę.
- Rany, na szczęście nie. Byłabym totalnie zepsuta. Zresztą oni i tak przeżywają wciąż to samo:
zakupoholizm, obżarstwo, narkomania, a potem odwyk. Leczą się i zaczynają od nowa. Nuda.
Chciałabym wyciągnąć ramiona i mocno ją przytulić. Tak się bałam, że straciłam Riley na zawsze.
- Na co tak patrzysz? - zerka podejrzliwie.
- Na ciebie - uśmiecham się. -No i?
- No i bardzo się cieszę, że tu jesteś; że wciąż mogę cię zobaczyć. Bałam się, że stracę tę możliwość,
kiedy Ava pokazała mi, jak się chronić przed moimi mocami.
- Szczerze mówiąc... - Teraz to Riley się uśmiecha. — Tak właśnie się stało. Musiałam włączyć sporo
dodatkowej energii, żebyś mogła mnie zobaczyć. Zresztą przejęłam trochę twojej. Nie jesteś
zmęczona?
Wzruszam ramionami.
- Trochę, ale w końcu dopiero się obudziłam.
- Nieważne. - Kręci głową. - Tak czy owak, to ja.
- Hej, Riley? - Spoglądam na siostrę. - Czy ty wciąż... odwiedzasz Avę? - pytam, wstrzymując oddech
i czekając na odpowiedź.
- Nie - odpowiada. - Z tym też dałam sobie spokój. A teraz chodź, nie mogę się doczekać twojej
miny, kiedy odpakujesz nowego iPhone'a. Ojej! — Zakrywa dłonią usta i wycofuje się przez
zamknięte drzwi mojej sypialni.
- Naprawdę zostajesz? - pytam szeptem, wychodząc w tradycyjny sposób. - Nie musisz iść albo być
gdzieś indziej?
Riley wdrapuje się na poręcz i zjeżdża na dół, aby stamtąd spojrzeć na mnie i z uśmiechem
odpowiedzieć:
- Nie, już nie.
Sabinę odesłała pierścionek, ja dostałam nowego iPhone'a Riley znów odwiedza mnie codziennie
(czasem nawet jeździ ze mną do szkoły), Miles zaczął spotykać się z jednym z tancerzy z musicalu, a
Haven ufarbowała włosy na ciemny brąz wywaliła wszystkie gockie elementy i zaczęła bolesny
proces laserowego usuwania tatuażu. Spaliła sukienki w stylu Driny i przerzuciła się na styl emo.
Nowy Rok nadszedł i minął, uczczony małym spotkaniem u mnie w domu, na którym ja popijałam
cydr (mam zakaz picia normalnego alkoholu), moi przyjaciele przemycone go szampana, a o
północy wskoczyliśmy do jacuzzi, co może nie było wielką noworoczną balangą, ale na pewno się
nie nudziliśmy. Stacia i Honor wciąż się na mnie gapią, tak samo jak kie dys, a nawet bardziej
intensywnie, kiedy włożę jakiś ładny ciuch Pan Robins zaczął normalnie żyć (bez żony i córki), pani
Ma-chado wciąż krzywi się, widząc moje dzieła sztuki, a gdzieś mie dzy tym wszystkim jest Damen.
Niczym oprawa książki albo fuga łącząca kafelki spaja wszystkie moje puste miejsca, tworząc z
nich jedną całość W trakcie każdego testu, prysznica, posiłku, filmu, piosenki ką pieli w basenie -
myślę o nim, pocieszając się świadomością że wiem, iz on gdzieś tam jest - mimo że postanowiłam
go odrzucić.
W walentynki Miles i Haven są zakochani - choć nie w sobie nawzajem. I mimo że podczas lunchu
siedzimy razem równie dobrze mogłabym zostać tam sama. Oni bowiem są zbyt zajęci pisaniem i
odbieraniem wiadomości, aby zauważyć czyjąkolwiek obecność - mój telefon leży na stole milczący
i zapomniany.
- O rany, to niesamowite! Nie uwierzycie, jaki on jest boski! - oznajmia Miles po raz tysięczny,
podnosząc wzrok znad ekra nu komórki, zarumieniony od śmiechu, wymyślając idealną odpowiedź.
- Rany, Josh właśnie przesłał mi całą tonę piosenek! A wcale sobie na to nie zasłużyłam - mamrocze
Haven, przebierając palcami po klawiaturze.
Cieszę się, że są szczęśliwi, i tak dalej, ale myślami jestem teraz na zbliżającej się lekcji pani
Machado i zastanawiam się, czy powinnam zwiać. Bo dzisiaj w naszym liceum są nie tylko
walentynki, ale także Dzień Sekretnie Zakochanych. Co oznacza, że sprzedawane przez cały tydzień
wielkie czerwone lizaki w kształcie serc i małe różowe liściki miłosne w końcu zostaną rozdane.
Miles i Haven są pewni, iż dostaną swoje, mimo że ich partnerzy nie chodzą do naszej szkoły, a ja
mam tylko nadzieję jakoś przetrwać dzień, nie tracąc rozumu.
Nie ukrywam, że odkąd porzuciłam zestaw iPod plus kaptur plus okulary przeciwsłoneczne, na
nowo wzbudzam zainteresowanie płci przeciwnej, ale i tak żaden z jej przedstawicieli mnie nie
interesuje. Prawda bowiem jest taka, że w tej szkole (i na całej planecie) nie ma faceta, który
dorastałby do pięt Damenowi. Nie ma takiej opcji. Zero. Nuli. A ja nie mam zamiaru obniżać
poprzeczki.
Słysząc dzwonek na ostatnią lekcję, wiem już, że nie mogę zwiać. Wagary, tak samo jak picie, są już
za mną. Zagryzam więc zęby i maszeruję do klasy, by pogrążyć się całkowicie w najnowszym,
koszmarnym zadaniu - musimy namalować obraz naśladujący jakiś „izm". Wybrałam kubizm i znów
popełniłam błąd, myśląc, że będzie łatwiejszy. Ale nie jest. Wręcz przeciwnie.
Wyczuwając kogoś stojącego za mną, odwracam się i pytam:
- Tak?
Patrzę na chłopaka z lizakiem w ręku, a potem wracam do pracy, przypuszczając, że pomylił mnie z
kimś innym. Kiedy jednak posłaniec klepie mnie w ramię, nawet się nie odwracam, tylko kręcę
głową i mówię:
- Sorry, ale pomyliłeś dziewczyny.
Chłopak mamrocze coś pod nosem, a potem chrząka i pyta wyraźniej:
- Ty jesteś Ever, tak? Kiwam głową.
- To weź go ode mnie. - Wręcza mi lizaka. - Muszę rozdać cale pudlo, zanim zadzwoni dzwonek.
Podaje mi patyczek i wychodzi z sali. Odkładam węgiel, otwieram kartkę i czytam:
Myślę o Tobie.
Na zawsze.
Damen