1
Rozdział 34
Wysiadłam z samochodu, żwir i muszle chrupnęły pod moimi stopami, stanęłam na
podjeździe przyglądając się budynkowi przede mną.
- Więc? – Zapytał tata, kiedy wysiadł z miejsca obok kierowcy. Za mną Archer i Jenna wysiedli z
tylnego siedzenia, stanęli obok mnie. Przesunęłam swoje okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy i
odpowiedziałam.
- Wygląda lepiej. To znaczy nadal wygląda jak piekielnie koszmarnie, ale wraca powoli do swojego
normalnego poziomu koszmarności.
Hex Hall błyszczało nową warstwą farby, naprawiono też okna. Paprocie przy frontowych drzwiach
wróciły do koloru soczystej zieleni i ktoś naprawił ugięcie w ganku, które było tam chyba od zawsze.
Co prawda drzewa wokół wciąż były czarne a trawa szara.
- Prawdopodobnie nigdy już tu nie będzie tak jak kiedyś. – Powiedziała mama, okrążyła samochód i
stanęła ze mną i tatą. Skinęłam głową.
- Może to i dobrze.
- Myślisz, że co oni z nią zrobią? – Jenna zapytała, przyglądając się szkole.
- Sądzę, że chcą ją spalić. – Odparł Archer. – Albo zatopić jak na niej jesteśmy.
Wiatr od morza potargał mi włosy, udaliśmy się na spotkanie do domu. Nie byłam w środku bardzo
długo, czułam woń rozkładu i jakby ktoś wessał całą wilgoć z powietrza. Myślę, że już zawszę będzie
się czuć tutaj smutek, chociaż może to tylko ja tak mam. Minęliśmy witraż, spojrzałam w górę
zadowolona, że każdy miał swoje głowy z powrotem. Kolorowe światło połyskiwało w jesiennym
blasku. Byłam gotowa, usłyszałam szum głosów dobiegających z sali balowej vel. jadalni. Mama
chwyciła mnie za rękę.
- Zdenerwowana?
- Nie. – Odparłam, ale zabrzmiało to jak beczenie owcy
1
, wątpię, że ją to przekonało.
Wszystkie niedopasowane do siebie stoły zniknęły. Zostały zastąpione przez morze czarnych krzeseł,
wszystkie były puste. W górze na podium, gdzie kiedyś siadali nauczyciele stało dwanaście krzeseł,
które raczej powinny zostać nazwane tronami. Tylko jeden spośród nich nie był zajęty. Nowo
utworzona Rada wstała, gdy weszłam. Podniosłam rękę.
- Oh, Boże nie róbcie tego. Jestem troszkę przerażona ilością tego wszystkiego. – Jeden faeries,
ogromny mężczyzna ze szmaragdowozielonymi skrzydłami zmarszczył brwi.
- Ale jako spadkobiercy stanowiska Szefa Rady musimy oddać należny szacunek.
- Czuję się szanowana, kiedy wszyscy siedzą. Szczerze. – Sądziłam, że będą się dłużej wykłócać, ale w
końcu wszyscy usiedli.
1
Naprawdę tu jest tak napisane. – E.
2
- Przemyślałaś naszą ofertę? – Zapytała kobieta. Możliwe, że była czarownicą, ale nie miałam
pewności. Zamiast opowiedzieć usiadłam na jednym z czarnych krzeseł.
- Czy mogę was o coś zapytać? – Nikt nie kiwną głową, więc kontynuowałam. – Dlaczego ja? Mam na
myśli jasne jestem demonem, ale Nick też nim jest. Dlaczego go nie zapytaliście? Czy to ze względu na
to całe „ Kiedyś Oszalałem i Zabiłem Kilka Osób”?
Zielonoskrzydłaty faerie odpowiedział mi.
- Tak to jeden z powodów.
- Ale to nie tylko, dlatego. – Powiedziała kobieta, złożyła ręce na kolanach a ja zobaczyłam kilka
fioletowych blizn. Już nie czarownica. – Odwaga, hart ducha, inicjatywa w złapaniu i powstrzymaniu
Lary Casnoff były bardzo imponujące. Szczególnie, że jesteś tak młoda. Twój strach nie zaślepił cię w
dążeniu do celu. – Spojrzała po swoich kolegach. – Jest to coś, z czego możemy się wiele nauczyć.
- Teraz – Odezwał się wysoki mężczyzna z białymi włosami. – Czy dokonałaś już…
- Dlaczego naprawiliście Hex Hall? – Usłyszałam westchnienie całej Rady.
- Ponieważ - Odpowiedziała czarownica. – Hecate Hall zawsze była przydatną dla nas instytucją, nie
mamy zamiaru pozwolić ostatnim nieszczęśliwym zdarzeniom zabić setki lat tradycji. W następnym
miesiącu studenci, którzy zostali skazani na uczęszczanie do tej placówki wrócą do szkoły i życie wróci
do normy.
Chciało mi się śmiać. Norma. Życie tutaj nigdy nie było w normie. Jeszcze. Dała mi odpowiedzi na
moje pytania. Wzięłam głęboki oddech, wstałam i powiedziałam.
- Okey. Tak, akceptuję waszą ofertę. Zostanę Głową Rady. – Kilka twarzy się uśmiechnęło, ale
podniosłam rękę. – Pod dwoma warunkami.
Uśmiechy znikły.
- Zanim zostanę Szefem, skończę szkołę.
- Oczywiście. – Potwierdziła wiedźma. – Możemy zorganizować twoje natychmiastowe przeniesienie
do Prentiss.
Prentiss to fantastyczna szkoła z internatem, o której zamożniejsi czarownicy i czarownice wysyłali
swoje dzieci. Podobno rywalizowała we wszystkim z Hex Hall. Pokręciłam głową.
- Nie miałam na myśli szkoły Prodigium. Myślę o realnej szkole. College. Normalny ludzki college.
Zielonoskrzydly faerie zmarszczył brwi.
- Ale jeszcze rok temu mogłaś iść do college, prawda? Nie wyszło, czy tak? Jeżeli nie pójdziesz do
Prentiss to gdzie? Wydaje się to niewykonalne.
Kolejny głęboki oddech.
3
- Wiem. To mój warunek. Chcę otworzyć Hex Hall nie, jako szkołę do reformy lub miejsce kary, ale
jako to było kiedyś, bezpieczne miejsce. Szkoła dla Prodigium, którzy chcą tu przyjechać. Choć trzeba
przyznać, że po ostatnim roku może być ich niewielu. Ale musimy próbować. To są moje warunki.
Stałam z rękami splecionymi przed sobą. Ponownie myślałam o tym, co powiedział mi Cal. „Jest
dobrze. Jest dobrze.” zanim dziura zamknęła się nad nim. Oddał swoje życie za mnie. Musiałam zrobić
coś, czym mogłam, chociaż trochę oddać swój dług. Kochał Hex Hall. Wierze, że muszę dbać o to, co
on nazywał swoim domem. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Dla Cala. Wtedy wiedźma spojrzała prosto
na mnie.
- Akceptujemy. – To nie był strach, żal czy lęk. To była satysfakcja.
Mama, tata, Archer i Jenna czekali na mnie przed wejściem do sali balowej. Wcześniej musiałam coś
powiedzieć. Wzięłam moich rodziców za ręce.
- Możemy rozmawiać całą drogę do domu, obiecuję. Ale teraz muszę zrobić coś sama. Dobrze? – Tata
ścisną mi rękę i otoczył ramieniem mamę w tali.
- Oczywiście.
- Pewnie. – Odparła Jenna. Archer skiną.
- Rób, co musisz zrobić.
Wyszłam z nimi na ganek. Moje kroki trzeszczały, kiedy schodziłam po schodach na trawnik.
Przeniosłam się do jednego gigantycznego dębu, oparłam się o niego i zapatrzyłam na szkołę. Nadal
tam stałam, kiedy poczułam dotyk na moim łokciu. Elodie unosiła się obok mnie a jej rude włosy
pływały wokół jej twarzy.
- Hi. – Powiedziała delikatnie. – Więc będziesz Wielką Rządzącą Panią?
Otworzyłam usta by rzucić jakiś głupi komentarz, ale nie nadchodził, więc odparłam.
- Tak będę.
Lekko mi się skłoniła.
- Będziesz w tym dobra. Ale jeżeli komuś powiesz, że to powiedziałam zabiję cię.
Zachichotałam.
- Tak, to chyba wystarczająco sprawiedliwe. – Przez dłuższą chwilę obserwowałam jak przygląda się
budynkowi. Wtedy bardzo cicho jej powiedziałam. – Jeżeli jesteś gotowa na… Nie wiem, uwolnienie
się ode mnie to mogę to zrobić. Teraz. A przynajmniej myślę, że mogę.
Elodie obróciła się w moją stronę, jej stopy unosiły się nad ziemią.
- Gdzie wtedy pójdę?
- Nie wiem.
4
- Prawda… - Urwała, gdybym nie znała Elodie lepiej, przysięgłabym, że widzę nerwowość na jej
twarzy. Jej usta poruszały się tak szybko, że nie mogłam zrozumieć żadnego z wypowiadanych przez
nią słów.
- Chwila zwolnij, moje czytanie z ruchu warg nie jest aż tak dobre. – Podpłynęła bliżej.
- Mówię, że jeżeli zostajesz w Hex Hall to ja też wolę zostać.
Zamrugałam.
- Serio? Chcesz zostać uwięziona ze mną na wieczność? Bo jeżeli pomyślałaś, choć przez sekundę, że
ponownie zawładniesz moim ciałem to przemyśl to jeszcze.
- Nie będę tego więcej robić. – Jej twarz się wykrzywiła. – To było obrzydliwe, w każdym razie chcę
zostać. Na razie.
- Dlaczego?
Wyrzuciła ręce w górę.
- Ponieważ jesteś moją przyjaciółką, okey? Ponieważ ci pomagam i byłaś może frajerką, ale przez
ostatnie kilka tygodni było, nie wiem… Zabawnie. W sposób bardziej zabawny niż myślałam, że śmierć
może być.
Byłam dziwnie dotknięta, więc starałam się utrzymać swój głos w łagodnym tonie.
- Elodie rozumiem to. I szczerze myśl o twojej migotliwej egzystencji przyprawia mnie…- Moje się
ścisnęło, chrząknęłam zanim zaczęłam znów mówić. – Nie mogę przywiązać ciebie do siebie na
zawsze. To nie fair dla nas obu.
- Czy możesz w jakiś sposób przenieść coś tutaj? – Zapytała. – Wszystkie inne duchy krążą w tym
miejscu. Są związane z tą wyspą. Możesz to dla mnie zrobić?
Pomyślałam o tym a moja moc zaczęła śpiewać w moich żyłach.
- Tak mogę to zrobić. Ale Elodie to będzie oznaczało, że zostaniesz zatrzymana w na wyspie za
zawsze. To będziesz ty i duchy czy cokolwiek innego, co wisi nad tym miejscem. – Elodie zniknęła,
przewróciłam oczami. – Och! No weź!
Ale wtedy pojawiła się kilka stóp ode mnie na wzgórzu, które prowadził w dół do stawu. Machnęła na
mnie ręką a ja poszłam jej śladem. Westchnęłam i wspięłam się na czubaty wierzchołek. Musiałam
schronić oczy przed promieniami słońca odbijającymi się od wody.
- Wow. – Powiedziałam i zatrzymałam się, Elodie unosiła się obok mnie. – To jest najpiękniejszy staw,
jaki kiedykolwiek widziałam. Spójrz trawa nie wygląda na martwą tak jak wszędzie.
Cokolwiek, co mogłam powiedzieć zamarło mi w gardle. Zacisnęłam dłoń na ustach. Cal szedł wzdłuż
krawędzi stawu. Więc jego duch to zrobił. Był tak słabo widoczny, że ledwo mogłam go zobaczyć. Ale
nie sposób pomylić jego długich prostych kroków. Ukląkł i przesuną dłonią po skrawku szarej trawy.
Kiedy to zrobił trawnik ożył i zabłysną szmaragdowozielonym kolorem. Spojrzał w górę na wzgórze,
na którym stałam, podniósł rękę i pomachał. Odmachałam, łzy spływały mi po twarzy.
5
- Widzi mnie? – Zapytałam Elodie. – Czy tylko ciebie?
- Widzi cię. – Odpowiedziała. Wtedy trochę smutno dodała. – Nie sądzę, że kiedyś skieruje do mnie
ten swój szczególny uśmiech. - Jej usta wykrzywił figlarny uśmieszek. – Przynajmniej jeszcze nie.
Mam całą wieczność na to, aby Cal zmienił zdanie na mój temat.
Wiedziałam, że żartuje, ale ja byłam całkowicie poważna, gdy powiedziałam.
- Dbaj o niego, dobrze?
Jej twarz miała zaskakująco miękki wyraz, gdy powiedziała.
- Będę.
W końcu uwolniłam Elodie ode mnie przywiązując ją do wyspy. To było trochę prostej magii, ale gdy
poczułam, że łańcuch, który nas trzymał ustąpił musiałam przyznać, że poczułam się trochę bardziej
niż smutna. Do czasu, gdy Archer i Jenna znaleźli mnie. Elodie zniknęła. Więc miała Cala, a trawnik
wokół stawu pozostał zielony.
- Tutaj jesteś. – Powiedziała Jenna, kiedy ona i Archer pojawili się w górnej części wzgórza.
- Tak, przepraszam. – Stanęłam między nimi. – Miałam dużo do przemyślenia.
- Założę się. – Odparł Archer. Objął mnie ramieniem w tali. – Więc powiedziałaś, że to zrobisz.
- Zrobię. Myślisz, że to głupie?
- Myślę, że to niebezpieczne. – Obrócił mnie twarzą do siebie. – Myślę, że jesteś szalona. Ale
niebezpieczeństwo i szaleństwo to dwie rzeczy, przez które kocham cię jeszcze bardziej. Chociaż
jestem rozczarowany, że twoim warunkiem wzięcia taj pracy jest ponowne otwarcie Hex Hall a nie,
nie wiem wakacje na Karaibach z twoim chłopakiem.
2
Wtedy pochylił głowę i pocałował mnie. Jenna
odchrząknęła.
- Um, hallo? Pewien wampir, pomocnik i pomagier też powinien dostać z tego jakiś profit.
Archer szturchną ja ramieniem.
- Powiedz to jak wrócimy z Karaibów, wtedy ona zabierze cię do Transylwanii czy coś. Jak to brzmi?
Uderzyła go w ramię, ale była miłość w tym geście. I nagle znów zachciało mi się płakać. Cofnęłam się
o krok od Archera.
- Wszelkie wakacje będą musiały poczekać aż skończy się rok szkolny. – Kiedy oboje zaczęli się na
mnie dziwnie gapić, dodałam. – Taak, to ta druga część. Kiedy otworzą Hex Hall… Ja tu zostaje. Na
resztę roku. – Pobiegłam w dół. – Nie tak jak w życiu. I college był w części umowy, więc myślę, że
dopiero potem będą wakacje. Ale mam nadzieje, że pozostaniemy w kontakcie. Tam jest pełno
czarów do tego rodzaju rzeczy.
Jenna i Archer wymienili spojrzenia.
2
Też myślę, że mogła dodać taki warunek do listy :p – E.
6
- Dlaczego musimy „pozostać w kontakcie”? – Zapytała Jenna.
- Ponieważ… Spójrz, nie mogę poprosić was o zostanie w Hex Hall na resztę roku. Jenna masz Vix. I
Archer ty masz… Aktualnie, co ty właściwie masz?
- Ciebie. – Powiedział stanowczo. – I całe grono świetnych wojowników, którzy chcą mnie zabić.
3
- Vix może mnie odwiedzić. A szkoła stanie się dobrym miejscem, to nie tak, że to nie będą tortury.
Chociaż… - Powiedziała Jenna marszcząc brwi. – Przyznam, że to miejsce wygląda tak, że aż strach
patrzeć. Nie wiem, w jaki sposób mamy zamiar to naprawić.
Patrząc na staw i zieleniejącą się trawę, zadrżałam ze śmiechu.
- Nie sądzę, że musimy się o to martwić. – Ocierając łzy śmiechu brzegiem dłoni. – Jest to leczyć.
- Skoro tak mówisz. – Odparł Archer. – Vix przyjedzie z wizytą. Wyspa ostatecznie będzie mniej
przygnębiająca a ja cię już nigdy nie zostawię.
- Tak, i wciąż mamy do czynienia z Okiem. I ja muszę się nauczyć jak być Głową Rady, która to będzie
obejmować wiele nudnych książek. – Archer przycisną swoje usta do moich, skutecznie mnie
uciszając i całując mnie tak cholernie dobrze. Kiedy się odsuną, uśmiechał się.
- I masz aroganckiego, popieprzonego byłego łowcę demonów, który jest głupio w tobie zakochany.
- I niepokojącą wampirzycę, która pójdzie z tobą do piekła. Która rzeczywiście poszła z tobą do piekła.
Dodała Jenna nadchodząc z mojej drugiej strony
- I rodziców, którzy cię kochają i którzy to obecnie są przy samochodzie. – Powiedział Archer i zaśmiał
się.
- Tak naprawdę. – Jenna oplotła ramię wokół mnie. – Czego więcej trzeba?
Spojrzałam po nich tam i z powrotem, na dwoje ludzi, których tak bardzo kochałam. Bryza zmierzwiła
trawę wokół stawu i mogłam usłyszeć śmiech Elodie.
- Niczego. – Powiedziałam i ścisnęłam ich za ręce. – Niczego.
Tłumaczenie: Emilandia
3
Kocham go po prostu go kocham :* - E.
7
Podziękowania
Ogromne podziękowania dla wszystkich z Disney Hyperion i wszystkich członków „Team
Hex”. Jennifer Corcoran, możesz nazywać siebie publicystą, ale myślę ze określenie „superbohater”
również pasuje do opisu twojego zawodu. Tak samo Hallie Patterson, Ann Dye i Dina Sherman. I
oczywiście seniorka “Team Hex”, mój fantastyczny edytor o niesamowitej urodzie Catherine Onder,
której mądrość i prowadzenie pomogły mi, miejmy nadzieje, że nadal będą do końca serii Hex Hall.
Dziękuję wam bardziej niż jestem w stanie powiedzieć.
Borderline Obscene ogromna wdzięczność dla mojej agentki Holly Root dla dobrego samopoczucia
Holly Root. Jesteś najlepsiejsza i tak się cieszę ze Sophie i ja cię znalazłyśmy. Dla moich pisarzy, którzy
dawali ogrom rad, uściski w razie potrzeby metaforyczny policzek w twarz podczas pisania Spell
Bound. Chantel Acevedo, Lindsey Leavitt, Myra McEntire, Ashley Parsons i Victoria Schwab, wszystko
co od was dostałam było niesamowite i nieco niewygodne. Kocham was wszystkich.
Mojej rodzinie i przyjaciołom dziękuję za zrozumienie, kiedy byłam głęboko w „Booklandia” i nie
nienawidzenie mnie za nieodebrane połączenia i nieodpowiadanie na maile, wszystkim stawiam
obiad.
I ostatnie, ale nigdy nie ostatnie. Największe ze wszystkich podziękowania dla moich czytelników. Bez
was wszystkich nie byłoby Sophie, Hex Hall, Archera ( drżę na samą myśl).Wasza pomoc i wsparcie i
miłość do tej serii oznaczał dla mnie cały świat. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam tak wspaniałych
ludzi, dla których mogę pisać książki.
Tłumaczenie Emilandia.
Znalazłam w Internecie informacje, że to prawdopodobnie nie koniec i też ze wyjdzie książka, której
bohaterką będzie Izzy wiec czekamy, niecierpliwie, ale czekamy. Dziękuję wam bardzo za czytanie
tych moich wypocin i przepraszam za wszelkie błędy i niedociągnięcia. Pozdrawiam Emilandia :*.