1
Przeznaczenie
Rozdział 1......str. 3
Rozdział 2......str.14
Rozdział 3......str.27
Rozdział 4......str.36
Rozdział 5......str.45
Rozdział 6......str.54
Rozdział 7......str.66
Rozdział 8......str.78
Rozdział 9......str.96
Rozdział 10.....str.104
Rozdział 11.....str.116
2
Rozdział (1)
Wiesz, nudzi mi się – powiedział bardzo wysoki, miedzianowłosy,
umięśniony chłopak do drugiego, który podobnie wyglądał do niego, tylko
bruneta.
- A co? Wszystkie dziewczyny pouciekały od ciebie? Ty, Casanova,
zawsze jakąś znajdziesz.
- Odczep się, Ben, wolałbym się naprawdę zakochać w jakieś fajnej
lasce.
- TY?! Edward, z tobą jest naprawdę źle. - Powiedziawszy to, Ben zaczął
się zwijać ze śmiechu.
- Zostaw mnie w końcu i się odczep, Jacob, raz na zawsze. - Słychać
było w pobliżu dziewczęcy głos.
- Ale ja chcę ciebie, Izzi!
- Ale ja nie, wiec zostaw mnie. Ty zerwałeś wtedy ze mną, a nie ja z
tobą, stwierdziłeś, że jestem za nudna, niedzisiejsza i nie nadaje się na
twoja dziewczynę.
To było prawie trzy lata temu, teraz mam dwadzieścia jeden lat a nie
osiemnaście, wiec nie interesujesz ani ty, ani twoje gierki.
Jesteś tu tylko dlatego, że twoja siostra powiedziała ci, że mam własne
mieszkanie i mieszkam sama.
3
Wiec przyszedłeś tutaj, żeby mnie wkurzać, ale ja tylko ci powiem:
SPADAJ!
Powiedziawszy to, odwróciła się i poszła dalej. Ale Jacob już się
wkurzył, skoczył do niej i próbował całować. Ale ona zaczęła go odpychać
i krzyczeć.
Na to Edward z Benem podbiegli i odciągnęli Jacoba od dziewczyny, na
co on zaczął się wygrażać i jej grozić.
- Jeszcze cię dorwę, Izzi, i tak będziesz moja!
- Nigdy! Brzydzę się tobą, Jacob!
- Puszczajcie! - wrzasnął do obu obrońców Izzi i odszedł ze złością i
nienawiścią w oczach.
- Wszystko w porządku, jesteś juz bezpieczna. - Były to słowa Edwarda.
– Nic ci nie zrobi więcej.
- Dziękuję. Nachodzi mnie od tygodnia, jak tylko się dowiedział,
ze mieszkam teraz tutaj – szepnęła, odwracając się do Edwarda,
spoglądając na niego swoimi czekoladowymi oczami,
speszyła się i uśmiechnęła.
- Dziękuję - powiedziała raz jeszcze. – Musze iść do siebie, jak tylko
zabiorę moje zakupy, bo nie będę miała, co jeść.
- Hej! Ja też tu jestem – odezwał się Ben.
- Dziękuję wam obu - powiedziała szybko. – Musze iść, bo jutro rano
trzeba iść do pracy.
- A co zaczynasz o szóstej rano? – szybko spytał Edward.
- Nie, o ósmej, ale musze wyjść z domu o siódmej piętnaście.
- Pracujesz w szkole? – zapytał zaciekawiony.
- Nie, a co ty taki ciekawy? Książkę piszesz?
- Nie, ja tylko tak - odparł speszony Edward. Ben spojrzał zdziwiony na
niego i zobaczył, że stał wpatrzony w dziewczynę maślanym wzrokiem.
4
- Może poznamy imię naszej pięknej damy, którą obroniliśmy? Ja
jestem Ben, to jest Edward.
- Ja jestem Izabella, ale mówią na mnie Bella - odpowiedziała z
uśmiechem.
- Musze już iść i dziękuję za pomoc, mam nadzieje, że jutro spokojnie
pojadę i wrócę z pracy, bo
on nie wie, gdzie pracuje. Z tymi słowami odwróciła się w kierunku
swojego mieszkania.
Po krótkiej ciszy Edward szepnął, że ona jest śliczna, te ciemne włosy w
falujące do polowy pleców, te oczy koloru czekolady, a jej figura - jak
marzenie.
- Ty Edward, co ty taki romantyczny się zrobiłeś? Nie poznaje cię.
Trzepnął go w plecy, aż się pochylił.
- Dobra, spokój - odpowiedział Edward. – Koniec nabijania się ze mnie.
Ja mam wrażenie, że kiedyś już ja spotkałem.
Na te słowa Ben roześmiał się mocno i głośno.
Następnego dnia rano Bella wyszła szybko z domu lekko spóźniona, żeby
zdążyć do pracy i jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła na parkingu
jednego ze swoich wczorajszych obrońców - Edwarda - opartego o auto.
- Cześć - powiedział do niej z uśmiechem. – Może cię podwieźć?
Bella stanęła jak wryta.
- Cześć - odpowiedziała słabo. – Skąd wiedziałeś, o której musze iść do
pracy?
- Przecież sama wczoraj powiedziałaś, że wychodzisz o siódmej
piętnaście, czekam od siódmej, -żeby cię spotkać.
5
- Och - odpowiedziała tylko, a myślała tylko o tym, jaki on przystojny,
seksowny z tymi zielonymi oczami.
- Dobra możesz mnie podwieźć, bo i tak jestem juz spóźniona i mój bus
właśnie odjechał.
- Zapraszam. – Z uśmiechem otworzył drzwi od strony pasażera. - Tylko
musisz mi powiedzieć, gdzie dokładnie pracujesz.
Droga do pracy minęła szybko. Na miejscu Edward wysiadł z auta i
otworzył drzwi, podając Belli rękę. Ona z lekkim uśmiechem wysiadła.
- Mogę przyjechać i odwieźć cię do domu po pracy?
- Kończę o trzynastej – odpowiedziała cicho zarumieniona i poszła dalej.
W pracy cały czas Bella myślała o Edwardzie, o jego uśmiechu i o tym
jak na nią patrzył, to było bardzo mile, nie przeżyła jeszcze czegoś
takiego.
Ale z drugiej strony miała wrażenie, że się już
kiedyś spotkali. Cały dzień czuła się jak zahipnotyzowana, myślała tylko,
czy będzie na nią czekał.
Po wyjściu z pracy spojrzała na miejsce, gdzie wysiadła rano z auta, ale
tam było pusto.
Westchnęła i poszła w kierunku przystanku.
- Bello - usłyszała - miałem zabrać cię do domu.
Odwróciła się, Edward stał obok błyszczącego motoru i trzymał w reku
dwa kaski.
Zdębiała.
- Mam jechać motorem?! – wykrztusiła. – Chyba upadłeś na głowę!
- Dlaczego nie, fajnie się jedzie.
- A gdzie masz auto?
6
- W domu, wole motor. Zobaczysz jak fajnie się jeździ, no czego się
boisz, Przecież nie gryzę.
Weź kask i siadaj, sama się przekonasz. – Z uśmiechem na ustach podał
jej kask. Wzięła go z wahaniem i ubrała.
- No, dobra, ale ja nigdy motorem nie jechałam.
- Nie szkodzi, pierwszy raz musi zawsze być. – Zaśmiał się.
- Jedziemy? Zapraszam cię na pizze.
Bella wsiadła i pojechali, a na miejscu.
- Jest mi słabo – powiedziała. – Nie mam siły zejść.
- Pomogę ci. –Ściągnął ja z motoru. Niestety Bella stała bardzo
chwiejnie na nogach. Podparła się o słupek i czekała, aż chłopak
zaparkuje.
Potem Edward podszedł do niej i obejmując ja
mocno, zaprowadził do środka.
- Jak ja przeżyje drogę do domu – jęknęła.
- Zjesz coś, to ci przejdzie.
Rozmawiając i jedząc pizze czas mijał szybko.
- Mieszkasz tam z rodzicami?
- Nie, sama.
- Jak to sama?
- Dwa miesiące temu, gdy skończyłam szkole, kupiłam tutaj mieszkanie,
doprowadziłam do używalności i mieszkam od tygodnia.
- Jak to do używalności?
- Był tutaj stan surowy, no wiesz kafelki, łazienka i kuchnia, ściany i
podłogi w pokojach.
Musiałam kupić meble i jakoś udekorować, żeby było przytulnie.
- Chciałbym to zobaczyć. – Uśmiechnął się.
- Może kiedyś. Odwieziesz mnie do domu?
7
- Przecież wiesz, że tak.
- To może teraz, bo musze zakupy jeszcze zrobić, nie chciałam wczoraj
ryzykować i drugi raz wyjść z domu, żeby się na nadziać na Jacoba. A
że lubię gotować, to trzeba co nieco jeszcze kupić.
- Gotować dla siebie samej?
- Tak.
- No, no zadziwiasz mnie. To chodzimy, byłoby lepiej gdybym przyjechał
autem.
- Wystarczy, że podwieziesz mnie do sklepu, dam sobie rade, jestem
juz duża.
Podjechali na miejsce, a Bella tym razem normalnie zsiadła.
- Dzięki, na razie – powiedziała i juz jej nie było.
Gdy wychodziła ze sklepu, była zła na siebie.
- Znowu za dużo kupiłam – mruczała do siebie.
- Może pomoc? – usłyszała melodyjny glos, odwróciła się i napotkała
znajomą postać.
- Edward? Co tu robisz?
- Mam nadzieję, że nie spodziewałaś się ujrzeć tego palanta z wczoraj?
- Tylko mi nie przypominaj.
Odebrał jej zakupy i zaniósł do auta.
- Gdybym wiedziała, że przyjdziesz, to bym więcej kupiła.
- Nie ma sprawy, możemy tam wrócić.
- Mówisz poważnie? No to chodź.
Dużo później, wrócili z pełnym wózkiem z zakupami.
Podjechali pod jej mieszkanie, zaczęli wnosić wszystko na górę. Dobrze,
że Bella mieszkała na pierwszym piętrze.
8
- Nie ma co, fajnie urządziłaś – powiedział Edward, patrząc na duży
pokój i kuchnie. – Podoba mi się.
- Dziękuję.
- Widzisz, jak szybko mogłem zobaczyć twoje mieszkanko?
- Może za szybko?
- No, nie bądź taka. Już wychodzę, mam nadzieje, że się jeszcze
zobaczymy.
- Nigdy nic nie wiadomo – odparła. – Dzięki za dzisiejszy dzień.
- Nie ma za co. Pa.
- Pa.
Zamykając za nim drzwi, pomyślała o dzisiejszym dniu i poszła do kuchni
poukładać zakupy.
Parę dni później godzina: 18:30
Bella siedzi w wannie pełnej piany i czyta, gdy nagle słyszy dzwonek do
drzwi.
- Nie ma mnie – mówi i czyta dalej.
Dzwonek nie ustaje.
- No nie – mówiąc to, wstała z wanny, ubrała się w puchaty szlafrok i
podeszła do drzwi.
- Halo – powiedziała zła do domofonu.
- Cześć, tu Edward, Może masz ochotę iść ze mną na imprezę?
- Nigdzie nie idę, siedzę w wannie.
- No, chyba teraz nie, jak rozmawiasz ze mną. No chodź, będzie fajnie.
Pomyśl sobie, że jest to randka w ciemno – dodał ze śmiechem.
- To zapraszasz mnie na randkę?
- Można tak powiedzieć.
9
- Hm, przemyśle to, o której się zaczyna?
- O dziewiętnastej, zdążysz?
- Tak, a o której będziesz po mnie?
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to mogę poczekać u ciebie.
- Ha, ha, ha, no dobra wejdź.
- Hej, piękna – powiedział, patrząc na jej puchaty szlafrok.
- Nie mogłeś dać znać wcześniej, jak chciałeś mnie zaprosić?
- Niestety nie, zaproszono mnie pól godzinki temu i kazano mi przyjść, a
najlepiej z kimś, to pomyślałem o tobie, wiec jestem.
- Co to za impreza? Jak mam się ubrać?
- Normalnie, tutaj niedaleko w klubie, nie byłaś tam jeszcze?
- Nie miałam okazji, a samej to w ogóle nie lubię chodzić do takich
miejsc.
- Widzisz, to masz akurat szczęście, zobaczysz, jak tam jest fajnie.
Otworzyli ten klub dwa tygodnie temu, w połowie sierpnia.
- Ok, to ja wracam do łazienki, a ty sobie poczekaj w pokoju, jak chcesz
coś pić, to jest w kuchni pod stołem butelka coli. – Gdy skończyła mówić,
poszła powrotem do łazienki.
Prysznic, mycie, suszenie włosów i ich ułożenie, poszło w miarę szybko.
Ale co jak mam na siebie włożyć? – zadała sobie pytanie Bella. Jeszcze makijaż do
tego.
Już wiem, obcisłe rurki, oczywiście biodrówki, szpilki, nie będę taka miała przy nim,
bielizna koronkowa, hmmm… czarna czy czerwona i oczywiście stringi – wyliczała w
myślach.
Tak rozmyślając wyszła po trzydziestu minutach z łazienki i poszła się ubrać do
sypialni.
Patrząc do szafy, wybrała czerwona bieliznę, do tego czarne rurki i czerwoną
bluzkę na ramiączkach, a do tego czarna bluza rozpinana, lekko przezroczysta.
Może być – podsumowała, gdy zobaczyła swoje dzieło w lustrze. – a teraz makijaż.
10
Wymalowała mocno oczy, usta zostawiła prawie naturalne, pociągnęła tylko
błyszczykiem. I tak minęło następne trzydzieści minut.
Gdy wyszła ze sypialni, ze słowami: - Jestem juz gotowa, tylko ubiorę buty.
Edward tylko spojrzał na nią i go zamurowało.
- O kurcze ... wyglądasz zajebiście.
- Nie przesadzaj, jak impreza, to trzeba się odpowiednio ubrać, a jak
tam z czasem, wyrobiłam się?
- Jest juz dziewiętnasta trzydzieści, ale jak się trochę spóźnimy, to się
nic nie stanie.
Sprawdziła jeszcze torebkę, klucze, komórka i pieniądze.
- Dobra, biorę kurtkę, torebkę i możemy iść.
Wyszli razem, a po drodze Edward złapał ja za rękę i splótł swoje palce
z jej, spojrzała na niego, on się tylko uśmiechnął.
- Poznasz moich braci, oni mnie zaprosili do klubu, będą z żonami.
- Z żonami? – zapytała zdziwiona Bella.
- Tak, są starsi ode mnie, Emmett ma trzydzieści dziewięć lat, a Jasper
trzydzieści pięć, a ich żony trzydzieści siedem i trzydzieści trzy.
Ja jestem najmłodszy z nich. Moj bratanek, czyli syn Emmetta i Rosalie
ma dziewiętnaście lat – śpieszyło im się – maja jeszcze córkę, która ma
siedemnaście lat. Można powiedzieć, że maja już dorosłe dzieci.
- To prawda, a ty ile masz lat?
- Trzydzieści jeden. A ty?
- Damy o wiek się nie pyta – odparła z uśmiechem. – Mam dwadzieścia
jeden.
- No to jesteś sporo młodsza ode mnie.
- Fakt. A twój drugi brat też ma dzieci?
11
- Tak. Jasper i Alice maja dziesięcioletnie bliźniaki, chłopczyka i
dziewczynkę.
- No to jesteś wujkiem pełna gęba, A ty też masz dzieci?
- Ja?!
- No ty, w tym wieku, to chyba normalne – dodała Bella.
- Zszokowałaś mnie, nie mam, a w każdym razie nikt mi jeszcze tego nie
powiedział. Masz rodzeństwo Bello?
- Nie, jestem jedynaczka. Od czasu jak się wyprowadziłam z domu, to
moja mama się na mnie obraziła, nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
- Co? Dlaczego?
- Wiesz, ja zawsze byłam, można powiedzieć, chowana pod kloszem,
nawet pól roku temu musiałam mówić, gdzie idę i z kim, dlaczego tak
długo, nawet gdy było to do północy.
Zawsze wychodziłam z koleżanką z liceum, ale to im się nie podobało, od
czasu jak wyszła za mąż, to się skończyło wychodzenie wspólne, a sama
nie chciałam iść do klubu, czy na disco.
- Nie miałaś chłopaka?
- Pamiętasz Jacoba? Pomogliście mi wtedy, żeby się odczepił,
chodziliśmy ze sobą dwa lata.
Chciał więcej, niż chciałam mu zaoferować, za każdym razem chciał mnie
zaciągnąć do łóżka, a ja nie byłam na to gotowa.
Poznałam go, mając szesnaście lat, on miał wtedy dwadzieścia, to
chyba tłumaczy. W końcu mnie rzucił, bo byłam dla niego za cnotliwa.
Znalazł sobie taka, z którą się przespał i zrobił jej dzieciaka. Są
małżeństwem, z tego co wiem. Nawet się cieszę, że
mówiłam nie, bo lepiej na tym wyszłam, skończyłam szkole, zdobyłam
zawód, pracuje, jestem niezależna, a że nie mam, z kimś wyjść do kina
czy potańczyć – trudno, jakoś przeżyje.
12
- Z tego, co mówisz, to straciłaś zaufanie do nas, płci przeciwnej.
- Może, nie zastanawiałam się nad tym. Dziwie się, że tobie o tym
powiedziałam , bo znamy się krótko.
- Dzięki za zaufanie. Ja też musze ci się do czegoś przyznać. Lepiej ja
niż moi bracia.
- Juz się boje.
- Aż tak źle nie jest, myślę. Mam ksywkę Casanova, co rusz mnie
widziano z inna laska.
- Zdobędę, przelecę, zostawię? – zapytała Bella.
- Coś w tym rodzaju.
- Nie wiem, czy powinnam iść tam z tobą, bo nie chce mieć przypiętej
łatki następnej naiwnej idiotki, bo ja taka nie jestem – oznajmiła
dziewczyna, gdy się zatrzymała.
- Wiem, że nie. Zauważyłem, potrafisz oblać wiadrem zimnej wody i od
razu człowiek trzeźwieje. Nie reagujesz na sztuczki, nie jesteś "łatwa".
Może właśnie dlatego chciałem się z tobą spotkać.
Masz dwadzieścia jeden lat, a zachowujesz się jak byś miała trzydzieści
i to mi się w tobie podoba. Naprawdę.
To co? Idziemy stawić czoła moim braciom i wszystkim byłym
laskom? Masz odwagę i ochotę pokazać im, że potrafię się inaczej
zachować? Dasz mi szanse?
- Zaskoczyłeś mnie.
- Jesteśmy już blisko, twoja decyzja.
- Dobra, idziemy i dziękuję, że mnie ostrzegłeś, będę wiedziała, jak się
zachować.
- Wiesz, że jesteś bardzo seksowna? To samo powiedzą moi bracia o
tobie, zobaczysz.
- Ja ci od razu mówię, żadnego całowania.
13
- No nie, a może w policzek, po przyjacielsku?
- Ok, jeden raz.
- Tylko raz?
- Niech ci będzie dwa razy i więcej nie marudź.
Rozdział (2)
Weszli razem, kurtki zostawili w szatni, a na sali był juz mały tłok.
-Napijesz się czegoś? Ja stawiam, bo ciebie zaprosiłem.
-Małe piwko poproszę na początek.
-Ok juz się robi.
Przyniósł 2 butelki, stuknęli się, zaczęli pić.
-Widzisz swoich braci, albo innych znajomych?
-Znajomych tak, ale braci to jeszcze nie. Zatańczymy?
-Jeszcze piję.
-No to wypij, a potem pójdziemy na parkiet. A tak w ogóle, lubisz
tańczyc Bello?
-Uwielbiam - ja juz skończyłam, idziemy?
-Twoja prośba jest dla mnie rozkazem.
14
Wmieszali się w grupę innych tańczących, tańczyli dosyć szybko, do
melodi która właśnie leciała. Po którymś razie puścili coś wolnego.
-Masz ochotę innych powkurzać Bello?
-Co masz na myśli?
-Bo już się za tobą ogladają i zastanawiają się z kim przyszedłem tutaj.
Mały pokaz zazdrości?
-Ok.
-No to przytul się do mnie mocno. Tańczyli tak razem nic nie mówiac,
po chwili Edward odezwał się - pokaz świetny, wszyscy się patrzą, na
koniec dostaniesz buziaka i pójdziemy do baru, dobrze?
To powiedziawszy pocałował w policzek i przytulając ją do siebie
podprowadził do baru.
-Nie lubię być tak na obstrzale wszystkich, kurcze, wszystkie laski
patrzą się na mnie wilkiem, co ty im zrobiłeś? - tak rozmawiając pili
drugą kolejkę.
-No wiesz - zaczął się jąkać.
-Domyślam się.
-O moja ulubiona piosenka, idę tańczyć - sama - trzymaj butelkę.
Tańczyła nie patrząc na niego, bardzo seksownie, kręcąc tyłeczkiem
i poruszając rękoma po swoim ciele. Schodząc do parkietu, a potem
powoli zmysłowo prostując się.
Edward stał zapatrzony w nią, jak tańczy, miał już ochotę do niej
dołączyć i poczuć jej ciałko przy swoim, gdy podeszli do niego jego
bracia z żonami.
-Co tak późno? - wychrypiał, budząc się jakby z letargu.
-Fajna laska -powiedziała Rosalie, wskazując na Belle- fajnie tańczy.
-Masz na myśli tą do której się Mike Newton dowala?- spytała Alice
-Tak.
15
-O kurcze, Rosalie, widziałaś jak go załatwiła, gdy ją objął?
Łokieć w papę, obcas w nogę, palce w oczy i kopniak w krocze.
-On leży i się zwija. Ona mi się podoba.
Po chwili Bella zdążała w kierunku Edwarda z wściekłą miną.
Gdy była już blisko, on wyciągnął rękę z piwkiem i spytał łobuzersko -
piwko?- na co jego rodzeństwo zrobiło wielkie oczy.
-Znacie się?
-Tak.
- Żadne piwko mi nie pomoże, potrzebuję coś mocniejszego - To mówiąc
Bella podeszła do baru.
-Macie tequile?
-Tak.
-To poproszę, oraz sól i cytrynkę do tego.
Po chwili fachowo oblizała sól, wypiła tequile i wpiła się zębami w
cytrynę.
-Dzięki - powiedziała, zapłaciła i odwróciła się do Edwarda.
A on i osoby będące przy nim miały wielkie oczy patrząc się na nią.
-No co jest?
-Nic - pierwszy oprzytomniał Edward - pozwól że przedstawię Ci moich
braci i bratowe, to jest Emmet i Rosalie, a to Jasper z Alice.
-A to jest Bella.
-Cześć wam, witam.
-Powiedz mi jakim cudem załatwiłaś Mike'a, a wtedy wieczorem nie
mogłaś sobie poradzić?
-Bo nie miałam szpilek, a w rękach były zakupy, których nie chciałam
opuścić na ziemie. Proste chyba?
-No chyba tak. A z tą tequila?
16
-Koleżanka mnie nauczyła, smakuje wtedy, gdy jestem wkurzona, a
właśnie jestem. Dlatego też nie lubię sama gdzieś iść, bo zawsze do
czegoś podobnego dochodzi- Powiedziała wskazując na Mike'a, którego
wynosili na bok.
-Chyba za mocno oberwał. Daj mi to piwko teraz.
Emmet nie wytrzymał i roześmiał się głośno - Ona mi się podoba, gdzieś
ty się uchowała, że Ciebie nigdy nie spotkaliśmy tutaj?
-Bo mieszkam dopiero od 2 tygodni tutaj, a w tej knajpce jestem
pierwszy raz.
-A jak długo znasz Edwarda?
-Gdzieś od tygodnia, bo co?
-A nic chciałem tylko wiedzieć - śmiał się dalej.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-Oj, potrafisz się odgryść.
-Potrafię nie tylko to - z tajemniczą mina odpowiedziała wskazując na
Mike'a - już się poruszył trochę.
-Chodźmy do stolika - były to słowa Jaspera - to lepiej sobie
popatrzymy na parkiet.
Na te słowa cała 6 poszła razem i usiedli.
Dziewczyny zaczęły rozmawiać o ciuchach, a Alice jak to ona uwielbiała
zakupy.
-Masz czas jutro Bella, to możemy pójść razem na zakupy z Rosalie.
-Nie zaczynaj Alice, ledwo ją poznałaś i już wyciągasz na zakupy.
-Przestań Edward, to może być ciekawe, bo ja zawsze chodziłam sama,
może Alice pokaże mi jakieś fajne sklepy, to kupię sobie coś nowego, z
resztą już dawno nie byłam na ciuchowych szaleństwach.
Jutro może być, ale gdzieś od ok. czternastej, muszę się wyspać i
mieszkanie posprzątać.
17
-To wykręć się od tego, może ktoś za ciebie to zrobi.
-Nie ma nikogo, kto by to zrobił, mieszkam sama.
-Żartujesz? Poważnie?
-Tak.
-A Edward o tym wie? - szeptem spytała Rosalie.
-Tak, a wiecie gdzie są tu toalety?
-Chodź, pokażemy ci - po czym wszystkie trzy poszły w tamtym
kierunku.
W tym momencie Emmet i Jasper zaczęli wypytywać Edwarda gdzie
poznał Belle, też stwierdzili, że jest "gorąca".
-Że jest seksowna to dopiero dzisiaj tak wygląda, na co dzień jest inna,
ale trzeba przyznać, że ma w sobie coś.
-Nie mow że tylko coś, tylko nie schrzan tego, to nie jest laska na jedną
noc.
-O tym to ja sam wiem, jest też sporo młodsza ode mnie, ma
dwadzieścia jeden lat.
-Tylko? No to uważaj Ed.
-Ona nie jest taka, trzyma zawsze dystans, spotkaliśmy sie parę razy
to zauważylem. A tak w ogóle, to ma własne mieszkanie niedaleko i sama
tam mieszka.
-Byłes tam?
-Tak dwa razy, pomagałem jej zakupy wnieść z mojego auta do jej
mieszkania, a potem podziekowała i wyrzuciła, a dzisiaj drugi raz, jak
czekałem godzinę, aż się przygotuje na impreze, bo chciała ten wieczór
spedzić w wannie z książką.
-Co?!?!
Tymczasem w łazience.
18
-Skąd znasz Edwarda?
-Jak go poznałaś?
-Podoba ci się?
-Co myślisz o nim?
-O rany dzieczyny! Tak jedna przez drugą? Tyle pytań na raz? No
dobra powiem wam!
-Edwarda za krótko znam, żeby wypowiadać jakieś sądy o nim,
ale fajnie się z nim tańczy, a jak poznałam , po prostu pomógł mi, gdy
mój ex zaczął się robić zbyt natarczywy i go spławili, bo Edward był z
jakimś kolegą, nie pamiętam imienia.
-Ile ty masz lat Bello?
-Dwadzieścia jeden.
-Co? Tylko? - myślałam że jesteś starsza.
-No nie mówcie że tak staro wyglądam.
-To nie, ale twoje zachowanie jest bardzo dojrzałe, nie pasuje do
ciebie, dlatego myślałam że jesteś starsza.
-Acha, no dobra wracamy na salę.
-No możemy.
-Ale tak właściwie, dlaczego się tak wypytujecie? Przecież na pewno
znałyście jego inne laski.
-O to chodzi, że nie.
-Alice nie rozumiem.
-Bella, on nigdy nam żadnej nie przedstawił, jesteś pierwszą, którą
widzimy przy nim.
-Rosalie nie mówcie, że pierwsza, bo miał wiele lasek sam mi to
powiedział.
-To że miał to wiemy, ale jesteś pierwsza którą nam przedstawił.
19
-Chyba żartujecie sobie ze mnie?
-Nie, to jest prawda.
Wróciły razem do stolika, gdzie trzech braciszków czekało na nie.
Emmet gdy je zobaczył zawołał - no nareszcie, co tak długo?
-No wiesz, przypudrowanie noska trochę trwa - odpowiedziała Bella z
uśmiechem.
Emmeta lekko wstrząsnęło.
-Nie ma co dowcipna jesteś.
-Dziękuję staram się być.
-Napijesz się czegoś Bello? - głos Edwarda
-Może później, teraz nie. Usiadła obok niego z uśmiechem.
-O zobaczcie - głos Jaspera - Mike już wydobrzał całkowicie i jest z
jakimś gostkiem, coś tam gestykulują mocno i rozglądają się po sali,
myślę że Ciebie Bella szukają.
-Jeszcze tego mi brakowało, odwróciła się i Edward też, w tym
momencie dojrzała kto stoi obok Mike'a - był to Jacob.
-Niech to szlag, czy ten dupek się nie odczepi nigdy ode mnie?
Nawet tu przylazł.
-O kim ty mówisz? - Spytał Edward.
-Nie widzisz kto stoi obok tego całego Mike'a?
-No nie , już mnie zobaczył- odwróciła się do stolika- mam nadzieję że
mi pomożecie
Na to Edward - już wiem co masz na myśli, nie martw się, jest nas
więcej.
Jacob podszedł do ich stolika.
-Izzi możemy porozmawiac?
20
-Nie Jacob nie możemy, a Izzi już nie ma, wyparowała, nie istnieje.
Wiec zostaw mnie w końcu w spokoju, ja nie chcę mieć nic wspólnego z
tobą.
W końcu Edward się odwrócił i powiedział- słyszałeś że masz spadać,
chyba to było wyraźnie powiedziane.
-Znowu ty - Jacoba głos brzmiał z wściekłością.
-No jak widzisz, znowu.
Jacob odwrocił się z wściekłością w oczach - Zobaczymy jeszcze - dodał
na odchodnym.
Jak odszedł dalej, to Edward powiedział do Belli - Tequila?
-Chyba tak, ale na dzisiaj alkoholu to mi wystarczy.
-To chodź - złapał za rękę i podeszli razem do baru.
-Tequila, sol, cytrynka - zamówiła Bella - może też spróbujesz?
-Innym razem.
Bella wypiła, po czym Edward spytał - zatańczymy?
-Ok, ale coś szybkiego.
-Właśnie leci.
Zaczęli tańczyć wspólnie kilka piosenek, po czym puścili coś wolnego.
-Dalej tańczymy? - szepnął Edward.
-Tak, twoja rodzinka też tu idzie.
Po tych słowach przytulił ją do siebie. Tańczyli w milczeniu. W końcu
Edward powiedział - Jacob nas obserwuje, chcesz mu dać co do
zazdrości?
-Co masz na myśli?
-Mogę ciebie pocałować namiętnie w usta, zamiast przyjacielskiego w
policzek.
-Może innym razem.
-Co? w policzek czy w usta?
21
-Usta - cicho powiedziała Bella - i nie przeginaj.
-Może kiedyś zasłużę, żeby ciebie namiętnie całować.
-Bo cie kopnę, uważaj sobie.
-Będę już grzeczny, no to teraz ja mam problem, idzie tu Jessica, od
razu ci mówię ze ona lubi mocny sex, podobało mi się to, ale od jakiegoś
czasu, mówiłem jej nie, pytała się zawsze, czy mam kogoś, mówiłem też
nie, a teraz widzi mnie z tobą.
-Edward - głos Jessici - możemy porozmawiać?
-Cześć Jessica, tańczę, nie przeszkadzaj.
-Ale ja chcę!
-Ale ja nie, jestem tu z moją dziewczyną, więc nie przeszkadzaj.
-Zobaczymy czy twoja! - w złości odezwała się i odeszła.
-Ooo, chyba się wkurzyła, nie sądzisz?
-Tak Bello, Ją za wroga mieć, to bardzo nie dobrze. Chyba kłopoty będą.
-Dlaczego tak mówisz?
Do Jessici podeszli Mike i Jacob, coś dyskutowali patrząc się na nas.
-Jak będziemy wychodzili stąd, to lepiej, żeby twoja rodzinka też
wyszła z nami.
-Chyba masz rację.
-Masz ochotę dalej tańczyć?
-Jakoś nie, humor mi się popsuł, usiądźmy lepiej.
-Może się czegoś napijesz, Bello?
-Jak już to cola, żadnego alkoholu.
- Przyniosę.
-Lepiej nie, idę z tobą.
Wzięli napoje i trzymając się za ręce podeszli do stolika, po chwili
dołączyły do nich dziewczyny.
-Widziałyśmy że Jessica coś kombinuje z Mike'em.
22
-Niestety tak, też to widzieliśmy, coś się zmawiają tam, nawet Jacob
jest z nimi, lepiej będzie żebyśmy wyszli wszyscy razem.
-Co Bello, masz stracha?
-A może, nie podoba mi się to, że coś tam kombinują.
-Nawet humor tobie popsuli, co Bella?
-Tak, to prawda.
-Jaki jestem głodny - głos Emmeta.
-Co w domu Ci jeść nie dali?
-Chyba za mało zjadłem, a tu nic nie dostanę.
-No to ja mam propozycje, już i tak mam humor zepsuty, że najlepiej
poszłabym do domu.
-No co ty?
-Poczekaj Edward, to chodźcie do mnie, eksperymentowałam w kuchni i
za duzo pogotowałam, tylko podgrzać i można jeść.
Co wy na to?
-No niby można.
-Edward, do kogo jest bliżej, do mnie czy do nich?
-Do ciebie oczywiście.
-No to co idziecie?
-Idziemy, jestem głodny - to powiedziawszy Emmet wstał od stolika i
pociągnął Rosalie za rękę - no chodź kochanie, Bella nas zaprasza.
Na te słowa wszyscy się roześmieli.
-Naprawdę nie będziemy tobie przeszkadzać?
-Nie Alice, możecie przyjść, a i tak nie chce stąd sama wyjść.
-Ja już czekam głodny.
-Oj Emmet nie przesadzaj, już wstajemy.
-Edward, moja kurtka nie zapomnij.
-Nie bój się, moja też tam jest.
23
Podeszli wszyscy razem do garderoby, zabrali swoje okrycia i wyszli
razem na dwór, obserwowani przez Mike'a, Jacoba i Jessice.
-Widzieliście, że byliśmy obserwowani?
-Bella, też to zauważyłem, nie podoba mi się to - odezwał się Edward.
-Nie marudźcie, jestem głodny.
-Zaraz będziemy na miejscu.
Przekomarzając się, droga minęła im szybko, przed blokiem Bella wyjęła
klucze i otworzyła drzwi.
-Na pierwsze piętro proszę - A tam otworzyła drzwi mieszkania i z
uśmiechem powiedziała - Witajcie u mnie.
-Rozpłaszcie się i wejdźcie do dużego pokoju, zaraz coś upitraszę.
-Pomożemy ci - Zaproponowała Alice.
-Tam są talerze i kubki, sztućce w szufladzie. Ja zabiorę się za
podgrzewanie.
Gdy wszystko było ciepłe to przełożyła obie potrawy do dużych
misek z łyżkami do nalewania.
-Rosalie, chleb mam tam w szafce na dole.
-Dobra już biorę.
-Chłopaki się pytają, czy masz coś zimnego do picia?
-Tak, tam pod stołem jest cola i cytrynada, piwo mam też.
-Już biorę wszystko.
-Zaraz możemy jeść, już niosę na stół, tylko potrzebuję małe miseczki,
bo to trzeba jeść łyżką.
-Łyżek nie przygotowałam, zaraz wezmę.
Dziewczyny chodziły w tą i z powrotem, aż stół był zastawiony.
-Siadać proszę i jeść, dopóki jest ciepłe, może wolicie coś
mocniejszego?
-Może później – odezwała się Alice - jak duże masz to mieszkanie?
24
-Cztery pokoje, zaszalałam sobie.
-Masz całkowicie umeblowane?
-Jeszcze nie, w dwóch pokojach stoi tylko coś do spania, ale żadnej
szafy, nie potrafiłam się zdecydować, ale ten pokój, jak widać, kuchnia
i sypialnia mam całkowicie urządzone. Najdłużej trwało kafelkowanie
łazienki i toalety, no i oczywiście kuchni, bo dobierałam kafelki do
szafek, musiały pasować, jak widziałyście wszystko jest na wymiar.
-Możemy zwiedzić?
-Proszę bardzo, no i jak wam smakuje?
-To jest pyszne - powiedział Emmet - Rosie musisz też to ugotować.
-Wezmę przepis, bo mi to też smakuje. Co to jest?
-Nazywa się terle, a przepis dam ci nie ma sprawy. Nie za ostre dla
was? Bo ja lubię potrawy pikantne.
-Nie, idealne - odparł Jasper i dodał - widzę że masz sporo DVD.
-Tak, chcesz coś konkretnego zobaczyć?
-Nie, tylko tak.
-Może jakąś muzykę włączę, poczekajcie - po czym romantyczną muzykę
było słychać z głośników.
Po chwili Emmet powiedział - Chyba się najadłem, dzięki Bello - to było
pyszne.
-Proszę bardzo, może teraz coś na trawienie?
-A masz tequile?
-Co Edward, chcesz spróbować?
-Tak, poproszę jeśli można.
-Zaraz przyniosę sól i cytrynę, a tam w barku wyjmijcie co chcecie pić,
kieliszki też tam są.
Po chwili wszyscy próbowali tequile i inne alkohole wygłupiając się przy
tym.
25
Po czym dziewczyny posprzątały po jedzeniu i wszyscy usiedli na dużej
rogówce Belli, ponieważ stwierdzili że trzeba coś ciekawego pooglądać.
Na co Rose - ja chcę Titanic jeszcze raz pooglądać.
Na te słowa płeć przeciwna tylko jęknęła - Tylko nie to!
-A właśnie że tak, ja nie miałam nigdy jeszcze możliwości obejrzenia
tego filmu, dopiero co kupiłam ten zestaw DVD, więc oglądamy.
-Tylko przynieś chusteczki.
-No co ty Jasper, będą potrzebne?
-Alice zawsze płacze.
-Bella masz cole jeszcze?
-Tak Edwardzie, w kuchni pod stołem.
-Co?!
-Oj naprawdę.
-To już idę.
-Szklanki są nad zlewem, dla mnie też proszę.
Po chwili wszyscy siedzieli razem , a Edward oczywiście zrobił miejsce
dla Belli obok siebie.
Było słychać film i pochlipywanie Alice, a i później Belli. Na to Edward
spojrzał na nią, objął Ją jedną ręką i przysunął do siebie - nie płacz
proszę - szepnął i pocałował ją lekko w czoło.
Gdy skończył się film, Alice już mocno spała.
-Jasper połóż ją tutaj, wskazując na pokój obok drzwi wejściowych -
tam są koce, to ją przykryj. Zresztą możecie tutaj wszyscy zostać i
spać, miejsca jest dosyć.
-Nawet dla mnie?
-Ty Edward możesz się tutaj przespać - pokazując rogówke powiedziała
- A koc leży tam, to ci powinno wystarczyć. A dla ciebie Rosie i Emmet
ten inny pokój, bo tam jest łóżko większe, to się zmieścicie.
26
Na co Emmet się roześmiał.
-Nie będziemy ci przeszkadzać?
-Nie Rosie, możecie spać, życzę dobrej nocy, tylko koce wam przyniosę.
Po chwili wróciła i niosła dwa duże koce jeszcze w opakowaniu - poduszki
tam są juz - dodała jeszcze.
-Masz może coś do spania dla mnie?
-Zaraz ci coś dam - po czym poszła do sypialni i przyniosła koszulkę
nocną czerwoną całą z koronki.
-No, ale cudo - powiedział Emmet - tylko takie masz? - na co oberwał od
Rosie.
-No, mam jeszcze ciekawsze - z rumieńcem odparła Bella.
-No, no, no - powiedział Emmet i puścił oko do Edwarda.
-Acha ręczniki położę w łazience na pralce i życzę dobrej nocki.
Gdy ręczniki były na miejscu, Bella wykąpała się ostatnia i odziana w
swój puchaty szlafrok szła do sypialni, minęła Edwarda, który czekał na
nią.
Zatrzymał ją na moment, patrząc dziwnym wzrokiem - dobranoc i śpij
dobrze - powiedział i pocałował ją lekko w usta, po czym poszedł do
dużego pokoju.
Bella z lekkim zawrotem głowy poszła do sypialni i zasnęła prawie od
razu.
27
Rozdział (3)
Obudziła się o siódmej rano. Wiedziała, że nie ma pieczywa ,
dlatego szybko podniosła się z łóżka i ruszyła ku drzwiom. Jakie
było jej zdziwienie , gdy usłyszała szum wody dochodzący z
łazienki. Chwilę później wyszedł z niej Edward ubrany tylko w
ręcznik , który trzymał się na Jego smukłych biodrach.
- O! Ranny z Ciebie ptaszek. Nie mogłeś spać? – zapytała cicho.
- Nie , bo bez Ciebie było bardzo pusto.
Na te słowa Bella zarumieniła się i szybko weszła do łazienki
by samemu wziąć prysznic. Już umalowana i uczesana wstąpiła
do sypialni by się ubrać. Kiedy dotarła do kuchni przywitał ją
trzymający w ręce kubek kawy Edward.
- Kawki? – zapytał uśmiechając się.
- O tak! – odpowiedziała Bella z ulgą w głosie.
- A ty? Dlaczego nie śpisz?
- Muszę iść do sklepu. Nie mam nawet pieczywa , a mój żołądek
domaga się śniadania.
- Więc jedźmy od razu. Wczoraj , jadąc z Tobą na imprezę
zostawiłem auto tutaj.
Bella tylko przytaknęła i wstała.
Wychodząc z klatki schodowej zauważyli stojących na parkingu
Jacoba , Mike`a i Jessicę dyskutujących o czymś zaciekle .
Edward i Bella spojrzeli na siebie zdziwieni i wsiedli do
samochodu.
28
- Co oni tu robią o tej porze? – zapytała szeptem.
- Nie mam pojęcia i nie podoba mi się to. Chyba wyślę kogoś z
ochrony , żeby mięli Cię na oku.
- Dlaczego z ochrony?!
- Jestem właścicielem firmy ochroniarskiej – wyjaśnił szybko –
Nie darowałbym sobie , gdyby coś ci się stało.
Resztę drogi do sklepu spędzili na rozmowach. Kiedy dotarli na
miejsce Bella kupiła pieczywo, a Edward zestaw do golenia i
szczoteczkę do zębów. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-No co? Muszę się przecież ogolić! Mycie zębów też by się
przydało.
-Jeśli tak ci na tym zależy , to posiadam jednorazówki i żel. Mogę
użyczyć ze swojego zapasu.
-Milo ,ale wolę te dla facetów. Cieszy mnie to ,że lubisz mieć
gładkie ciałko – zaśmiał się.
-Tak lubię. Lepiej się czuje z tym, a właściwie bez.
Gdy weszli do auta Edward podjechał pod duży dom - bliźniak.
Wysiadając powiedział : ,,zaraz wracam” i po chwili wrócił z
reklamówką w reku.
-Co to za dom?
-Tutaj mieszkamy, Emmett i Rosalie w lewej części, a Jasper i
Alice w prawej. Na górze na drugim piętrze jest moje mieszkanie.
Oni mają dla siebie parter i piętro, dlatego dla mnie została cała
góra.
-Nie wiedziałam ,że mieszkacie wszyscy razem.
-Dziwne prawda? Ale tak lubimy, w razie czego dzieci Emmeta
opiekują się dziećmi Jaspera, tak jak dzisiejszej nocy. Rodzinnie
prawda?
-Tak ,bardzo. – powiedziała Bella ze smutkiem w głosie, myśląc o
rodzicach, a szczególnie o matce.
-Bella, przepraszam.
29
-Nie masz za co przepraszać - szepnęła –Chodźmy , może
już wstali, a jak nie to przygotujemy im śniadanko do łóżka –
tym razem odpowiedziała z szerokim uśmiechem i ruszyła ku
drzwiom.
Weszli cicho do mieszkania. Jakie było ich zdziwienie, gdy reszta
jeszcze smacznie spała.
-Ja idę do kuchni, mógłbyś rogówkę ogarnąć?
-Już się robi, tylko skocze do łazienki i trochę się ogarnę, bo może
zmienisz zdanie i dasz się pocałować? - szepnął jej do ucha z
uśmiechem.
-Idź już lepiej, może być w policzek - dokończyła po chwili , gdy
Edward był już przy drzwiach.
Na te słowa wrócił i pocałował ją lekko
- Nie ma sprawy, Twoja prośba jest dla mnie rozkazem…
-Nie wygłupiaj się już i idź, bo nic nie przygotuję do jedzenia.
Gdy Edward wyszedł z łazienki Bella miała wszystko
przygotowane.
-Teraz można ich obudzić - stwierdziła - Wszystko gotowe.
-Poczekaj chwilę , dopiero 8:30, niech sobie pośpią –powiedział,
po czym przytulił ją do siebie.
-Chciałbym cię pocałować, ale nie w policzek.
Bella zarumieniła się lekko i położyła głowę na jego piersi
- Zawstydzasz mnie - na co on podniósł jej głowę trzymając
brodę i zaczął całować, najpierw delikatnie, ssąc ją lekko, a gdy
zaczęła oddawać pocałunki rozchylił jej wargi wkładając język do
środka i wtedy nie wytrzymał, zaczął namiętnie ją całować, na co
Bella nie pozostała w tyle włączając się do gry języków. Ich ręce
błądziły naprzemian po sobie.
Gdy zabrakło im tchu oderwali się i patrzyli na siebie mętnym
wzrokiem.
-Wow Bello - szepnął - To było cudowne - i przytulił ja mocno
do siebie, gdy ich oddechy się uspokoiły Bella próbowała się
wydostać z jego uścisku.
30
-Nie uciekaj - usłyszała tylko - I tak cię nie puszczę- poczuła jak
Edward zaczyna ją całować po włosach i policzkach , które były
już bardzo czerwone.
-Zawstydziłem ciebie, czy zbyt intensywnie całowałem, że jesteś
taka czerwona?
-Chyba jedno i drugie - odparła.
-Jesteś cudowna - powiedział jeszcze raz - A jak pięknie całujesz
- z uśmiechem szepnął - Nie rumień się tak, bo to prawda. Nie
mówił ci tego nikt?
-Nie, nie mówił. Z resztą...tak jak dzisiaj to się jeszcze nie
całowałam - odparła prawie niesłyszalnie.
-Oj Bella, Bella uwierz w siebie, może mi jeszcze powiesz, że
jesteś dziewicą? - drwiąco dodał. Wyrwała mu się
- Tak , jestem i co z tego?
Zdębiał na te słowa.
Bella zła chciała wyjść z kuchni, lecz Edward złapał ją za ramiona.
- Przepraszam, wiesz jaki jestem. Chce się zmienić, ty jesteś inna
niż te wszystkie laski które znam, wiem o tym. Czasami moje
gatki nie pasują i ranię Ciebie Bello, wybacz mi. Ja zawsze muszę
coś schrzanić. Już mnie bracia ostrzegli, że nie mam głupot robić,
bo dobrze na mnie działasz. Kiedyś było inaczej, każdy dzień
inna laska, ale od czasu kiedy ciebie poznałem, to z żadną się nie
spotkałem. Zależy mi na Tobie Bella. A z drugiej strony jesteś
pierwszą dziewczyną, która powiedziała że jest dziewica. Chyba
nie powinienem się dziwić, ty jesteś we wszystkim wyjątkowa.
Wybacz mi , że się z ciebie wyśmiewałem.
Po tych słowach pocałował Belle w tył głowy .
- Już ich obudźmy, bo narobię większych głupot, a nie chciałbym.
-Hej pobudka, Emmet, Jasper, obudźcie się.
Po chwili było słychać glosy z obu pokoi.
- Spadaj , daj spać!
31
-Nie śpicie u siebie, to może byście wstali na śniadanko, już jest
na stole.
-Śniadanko? - głos Emmeta - Już idę! - i poczłapał na pół ubrany
do pokoju.
-Może byś się ubrał, gorszysz mnie.
-Oj, Bella nie przesadzaj, jestem głodny - i zabrał się za jedzenie.
Po chwili dołączyła do Niego cała reszta i w 6 jedli w milczeniu.
-O której ty wstałaś Bello?
-Przed 7:00, musiałam iść do sklepu, pieczywa nie było.
-Poszłaś sama? Nie mogłaś Edzia obudzić?
-On był już obudzony, więc pojechaliśmy jego samochodem.
Potem pokazał mi wasz dom.
-No , to wiesz gdzie mieszkamy i zapraszam Cię jutro na obiad -
to była Alice - Mam nadzieje , że przyjdziesz.
-Zobaczę.
-Żadne zobaczę, przejdziesz i koniec, a najlepiej wyśle Edwarda,
żeby po Ciebie pojechał.
-Nie musi się fatygować, mogę sama przyjść.
-Przyjadę po Ciebie i koniec gadania.
Bella spojrzała na niego krzywo i nic więcej nie powiedziała.
-Masz jeszcze kawę Bella?
-Oczywiście Rosalie, zaraz przyniosę .
W tym samym momencie Emmet stuknął Edwarda w głowę i
szepnął
- Coś ty jej zrobił ? Widzę, że coś jest nie tak.
-Coś mi się wymsknęło i Bella jest zła. Muszę ją udobruchać, ale
teraz cicho.
Weszła Bella z kawa, wszyscy spojrzeli na nią.
-No co jest, obgadujecie mnie?
-Może troszkę - ze śmiechem powiedziała Alice - Myślę ,że z
zakupów to dzisiaj nici, bo jeszcze w domu nie byłam.
-Dobra, innym razem.
-Jak pracujesz Bello?
32
-Zawsze do 13:00, no chyba ,że robię nadgodzin.dlatego tak w
kuchni eksperymentuje, lubię to. Teraz muszę przerzucić się na
pieczenie ciast.
-Oj, zjadłbym serniczka - z rozmarzeniem powiedział Emmett.
-Ty to zawsze o jedzeniu, jesteś taki ,,Misiek wiecznie głodny”.
-A skąd wiedziałaś, że tak mnie nazywają?
-Naprawdę? Nie wiedziałam.
-Dobra, najedzeni to czas do domu - słowa Alice - Pomożemy ci
Bello w ogarnięciu wszystkiego i znikamy, trzeba trochę u siebie
pomieszkać. A jutro o 14:00 czekam na Ciebie z obiadkiem.
W mgnieniu oka było posprzątane i wszyscy zbierali się do
wyjścia
- Dziękujemy za pyszne jedzonko i do zobaczenia jutro.
-Pa, przyjdę na pewno.
Ostatni wychodził Edward.
- Możemy porozmawiać później? Przyjechałbym wieczorem.
-A jest o czym?
-Tak, chcę Cię jeszcze raz przeprosić za moje zachowanie. Proszę
Bella - smutno dodał.
-Dobrze, około 16:00, pasuje?
-Dziękuje.
Chciał już wychodzić, gdy wszedł Emmett.
- Nie wychodź nigdzie sama, bo pod klatka jest Mike z Jacobem.
-Znowu? - jęknęła Bella - Byli rano na parkingu, gdy jechaliśmy
do sklepu.
-Musisz gdzieś dzisiaj wyjść?
-Nie Edward, chciałam zostać w domu.
-Daj mi twój numer komórki, w razie czego.
-No dobrze – podała mu go , po czym on oddzwonił.
-To jest mój numer, jak coś to dzwoń, przyjadę natychmiast.
Oni coś kombinują , musisz mieć ochronę. Obiecaj mi, że nigdzie
sama nie wyjdziesz.
-Nie mam zamiaru dzisiaj wychodzić.
33
-No to trzymaj się , będę o 16 - cicho dodał - Przed blokiem
zadzwonię do Ciebie, będziesz wiedziała, że to ja- pochylił się i
lekko pocałował jej policzek - Do zobaczenia.
Gdy Bella zamknęła za nim drzwi, poszła do sypialni, położyła się
tam i rozmyślała.
Nie wiedziała co ma zrobić. Z jednej strony Edward bardzo jej się
podobał i nie chciała kończyć tej znajomości. Z drugiej zaś nie
mogła znieść myśli , że mogłaby być kolejną zdobyczą Cullena.
Każdy wiedział o Jego przygodach z dziewczynami i oczywistym
było to , że to on zawsze był tym , który się bawi. Nagle usłyszała
dźwięk telefonu. Zrozumiała , że przysnęła.
- Halo?
-Tu Edward, stoję przed klatką. Możesz mnie wpuścić?
-Eee, okej… -powiedziała zaspana.
Chwilę później otwierała przed nim drzwi.
- Wejdź, trochę mi się przysnęło, dopiero telefon mnie obudził.
-Ślicznie wyglądasz, taka zarumieniona od spania.
-Nie przesadzaj - Bella ziewnęła - Idź do pokoju, zaraz przyjdę.
Jeśli chcesz czegoś do picia, to wiesz gdzie jest.
Gdy weszła do pokoju usiadła obok Edwarda.
- Bello , wiem , że zawsze z czymś głupim wyskoczę. Staram się
opanować , ale to po części Twoja wina.
-Moja?
-Tak, jesteś zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, które znam.
Jako jedyna nie chcesz mnie naciągnąć na szybki numerek,
ale nawet sama nie dasz się zaciągnąć do łóżka- widząc wzrok
Belli powiedział szybko - Poczekaj , jeszcze nie skończyłem, to
mi się właśnie w Tobie podoba, ta inność, ta niedostępność i
szanowanie samej siebie. Nie powiem, bardzo mi się podobasz .
Chciałbym żebyśmy byli razem - w tym momencie złapał ją za
rękę i pocałował - Naprawdę pozytywnie na mnie działasz, nawet
34
moja rodzinka to zauważyła.
Kiedyś taki nie byłem, rodzice zginęli w wypadku samochodowym
prawie 10 lat temu, od tego czasu stałem się okropny.
Zobaczyłem, że wiele dziewczyn leci na forsę, którą mam.
-Forsę?
-Tak, rodzice zostawili nam bardzo duży majątek.
-Co ma wspólnego zachowanie z kasą?
-Bo rzucałem nią na prawo i lewo, aż bracia zakręcili kurek, więc
stworzyłem swoja firmę i znowu mam forsę .
Szastam, szpanuję przed dziewczynami. Wiele z nich to lubi,
dlatego strąciłem szacunek do dziewczyn. Wszystkie uważałem za
takie same, aż zjawiłaś się Ty. Nie interesowała Cię moja forsa, a
moja osoba. Byłem zaskoczony.
-Na co mi twoja forsa? Mam swoją!
-Co?!
-A skąd niby miałam i kupiłam to mieszkanie? Z księżyca?
Za wszy? Wygrałam w loterii w czerwcu, krótko po tym jak
skończyłam szkołę.
-Nie wiedziałem tego. Chcę, a właściwie mówiąc chciałbym,
żebyśmy byli razem, jako para. Dasz mi szansę?
-Czy ty wiesz, że ja przy tobie jestem bardziej odważna, niż
byłam wcześniej? Też mnie zmieniasz, pokazuje swoje pazurki.
Kiedyś tak nie było.
-To znaczy , że ja się uspokajam, a ty na odwrót?
-Można tak powiedzieć - uśmiechnęła się - A co do szansy...
-Właśnie Bello…
-Hm, chyba ci ją dam - szeptem powiedziała, odwracając głowę w
drugą stronę.
-Bella - powiedział i złapał ją za podbródek przysuwając w swoja
stronę. Gdy ich oczy spotkały się pocałował ją lekko i powiedział.
-Dziękuję, nie zmarnuje tej szansy - po czym przytulił ją mocno
do siebie - Jestem bardzo szczęśliwy - szepnął jej we włosy.
Siedzieli przytuleni do siebie, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Bella
35
zdziwiona spojrzała na Edwarda .
- A kto tam może być? Nikogo nie oczekuję.
Chciała wstać, ale Edward jej nie puścił.
- Może to zignorujesz?
- A jeśli to Twoja rodzinka? Pewnie sprawdzają co robimy.
-O nie … - mruknął i wypuścił ją z objęć.
Dzwonek dzwonił dalej.
-Halo? - powiedziała do domofonu.
-Możemy pogadać? - usłyszała Jacoba.
-Nie, odczep się - warknęła.
Po chwili Edward był przy niej, pytał wzrokiem o co chodzi.
-Proszę Izzy.
-Spadaj Jacob - już chciała odłożyć słuchawkę, lecz Edward
odebrał ją od niej. Przytulił Bellę do siebie i powiedział do Jacoba.
- Powiedziała ci już chyba wyraźnie, że masz ją zostawić w
spokoju, a jak nie to będziesz miał ze mną do czynienia.
-Spadaj idioto, znowu ty! - syknął Jacob - Znalazła sobie
pocieszyciela …
-Jak widzisz woli mnie niż Ciebie - powiedział Edward całując
Bellę w usta. Odłożył słuchawkę ignorując groźby Jacoba.
-Wkurzył Cię Bello?
-Trochę, ale ty go bardziej wkurzyłeś - uśmiechnęła się - Nawet
mi się to podobało - śmiała się dalej - Szkoda tylko , że nie
widziałam Jego miny.
Rozdział (4)
36
Od tego dnia, codziennie Bella była wożona przez Edwarda, lub
kogoś z Jego firmy. Bardzo często czekał na nią Jacob, którego
mina świadczyła o oczywistej niechęci do całej tej sytuacji.
I tak minęły 3 miesiące, po których zbliżały się andrzejki,
Dziewczyna umówiła się , że wybierze się na nie wraz z
Edwardem i resztą paczki.
Siedząc u Rosali ustalali wszystkie szczegóły.
Stanęło na tym, że Bella miała jechać do klubu z Ed'em i spotkać
się z resztą na miejscu.
A oni jak zwykle siedzieli na dużym fotelu, przytuleni do siebie,
można powiedzieć, ze Bella leżała prawie na nim.
-To o której będziesz u mnie Edward?
-Zaczyna się wszystko o 19:00, wiec najlepiej będzie gdy przyjdę
około 17:00, albo wcześniej jak wolisz Bello?
-Dam ci klucze od mieszkania, żebyś nie stał pod drzwiami, gdy
będę się relaksować w wannie.
-A co, już stał? - śmiech wszystkich.
-Tak Emmet, ma zawsze takiego pecha, ze ja w wannie,
słuchawki na uszach i słucham muzyki, a on czekał godzinę aż
wyszłam z wanny i zobaczyłam sms od niego, to wszedł trochę
zmarznięty i zły.
Na te słowa Emmet z Jasperem nie mogli się pozbierać od
śmiechu, prawie się kulali na podłodze, a Edward patrzał na
nich złym okiem - żeby was to nie spotkało, gdy wasze żony w
wannie, a wy kluczy nie macie i czekacie grzecznie, aż ktoś wam
otworzy.
Na te słowa do śmiechu Emmeta i Jaspera dołączyły się Alice i
Rosali.
-Chciałybyśmy to widzieć, to by było boskie - na co Emmet i
Jasper przestali się śmiać, popatrzyli na siebie - no nie - mruknęli
- dziewczyny nas załatwiły.
37
Do dziewczyn dołączyła się Bella - chciałabym to zobaczyć jak
czekacie pod drzwiami stęsknieni.
-Ha, ha ha - Jasper odparł z udawaniem - bardzo śmieszne.
-A dzisiaj co robimy? Odpoczywamy przed jutrzejszym?
-Chyba tak, nie chce mi się nigdzie iść.
-No to ja znikam.
-No co ty Bella już?
-Musze zrobić zakupy, lodówka świeci pustkami.
Podwieziesz mnie Edward?
-Przecież wiesz, ze tak.
-Przecież ciebie samej nie puści - śmiechy.
-No to chodźmy, na razie, spotkamy się jutro.
-Do jutra!
Już na dworze, obok samochodu - to gdzie chcesz jechać?
- Może do tego nowego centrum handlowego co otworzyli w
zeszłym tygodniu, byłeś już tam?
-Jeszcze nie, ale Emmet i Rosali byli wczoraj tam na zakupach, a
co ty potrzebujesz?
-Wszystko, nawet soli i cukru nie mam, to są skutki tego, ze
ostatnie dwa tygodnie, to twoi ochraniarze mnie transportowali i
z nimi nie chciałam jechać na zakupy, wole z tobą, a przeciez ty
nie miałeś czasu, byleś tylko wieczorami u mnie, dlatego dzisiaj
poszalejemy troszkę.
-O kurcze, ale to wielkie, weźmiemy od razu dwa wózki, bo i
napoje kupię na dłuższy okres, niestety będzie noszenia dzisiaj,
mam nadzieje, ze masz dużo czasu.
-Dzisiaj cały wieczór należy do ciebie - powiedział namiętnie,
całując Belle w usta.
-A ja go marnuje na zakupy - opowiedziała szeptem - oddając
pocałunki.
-No właśnie, a coś proponujesz panno Bello?
38
-Tak - namiętnie odparła całując dalej - zakupy? - odparła z
uśmiechem.
-Dowcipna - odparł Edward
Po prawie godzinie oba wózki były pełne jedzenia, picia i co
ciekawszych alkoholi.
Po odstaniu kolejki do kasy wpakowali wszystko do samochodu.
-Wiesz co będzie najgorsze? - zaczęła Bella gdy usiedli do auta.
-Co kochanie?
-To wnoszenie do mnie tych wszystkich rzeczy.
-Jakoś sobie poradzimy.
Z wnoszenie uwinęli się szybko, następnie Bella poukładała
wszystko na swój plac.
-Zjesz coś? - spytała Edwarda
-Nie dzięki, ale coś ciepłego bym się napił.
-Ja muszę przyznać też, masz ochotę na barszczyk.
-Może być, dawaj!
Po krótkiej krzątaninie już pili, a następnie usiedli na rogowce,
Bella wtuliła się w Edwarda i oglądali razem TV, a on zaczął się
bawić jej włosami, delikatnie całując je, po czym schodząc powoli
na twarz Beli i szyje, wpijając się namiętnie w jej usta, Bella nie
pozostała mu dłużna, zatracili się w całowaniu, oderwali się, gdy
zabrakło im powietrza, dyszeli sobie nawzajem w usta i spoglądali
na siebie roznamiętnionym wzrokiem.
-Oj Bella, co ty ze mną robisz, moja samokontrola tez ma swoje
granice.
-Twoja samokontrola?
-Tak, bo zaraz ciebie przeniosę do łózka wtedy już się nie będę
kontrolował.
-O!, no to nie narażajmy.
-Oj, Bella, Bella - szept Edwarda zanikał powoli, gdy zaczął ja
dalej całować. Oderwał się od niej z uśmiechem.
-Wiesz co Emmet się dzisiaj mnie pytał?
-Nie, skąd mam wiedzieć- uśmiechnęła się
39
-Czy ja ciebie już do łóżka zaciągnąłem, odpowiedziałem ze nie, a
on nie uwierzył.
-Dlaczego nie? - zdziwiona zapytała.
-Bo to do mnie nie pasuje.
-Zmieniłeś się - stwierdziła.
-Tak, ty to zrobiłaś.
-Plus dla mnie - powiedziała i usiadła normalnie.
-Już uciekasz, dostane jeszcze buziaka?
-Przeciez powiedziałeś, ze twoja samokontrola, jest na
wyczerpaniu, wiec zrobiłam pauzę.
-A tam, żartowałem, chodź tu do mnie.
-Nieeee - mówiąc to cofała się tyłem na rogowce, udając ze
ucieka przed nim, po chwili Edward był przy niej, a właściwie na
niej.
-Teraz ciebie mam, nie uciekniesz mi - zaczął się nachylać nad
jej twarzą i całować, ona zarzuciła mu ręce na głowę wplotła w
jego włosy przyciągając jego do siebie, a jego ręce znalazły się
na jej biodrze obejmując i przyciągając do siebie, zaczęli się bez
zastanowienia o siebie ocierać, a jego ręce powoli wędrowały w
górę, w kierunku jej piersi, aż zatrzymały się na koronkowym
staniczku.
-Bella, przestańmy - szepnął w jej usta - już mi stoi, a tylko
ciebie całuje.
-Właśnie czuje - odpowiedziała też szeptem rumieniąc się - bo
jesteś bardzo przytulony do mnie.
-No widzisz, co my wyprawiamy - odsunął się delikatnie od niej i
położył się na plecach obok.
Milczeli dłuższa chwile, tylko ich ręce były splecione, a oddechy
wracały do normy. Następnie Edward podniósł jej ręke, do ust.
-Dziękuje, ze jesteś przy mnie - a Bella w odpowiedzi położyła
głowę na nim.
Objął ja i przysunął bliżej do siebie. Leżeli tak, aż Bella zaczęła
zasypiać.
40
-Ej śpioszku, jeszcze nie teraz, zaraz sobie idę pójdziesz spać.
-Nie idź jeszcze - sennym głosem odparła.
-Przecież ty prawie spisz.
-Bo mi tu tak dobrze.
Edward usiadł przytulając Belle do siebie.
-Idź spać, bo jutro musisz być wyspana, jak idziemy na te
andrzejki.
-No dobrze, pójdę grzecznie do łóżeczka, ale najpierw to ci dam
klucze.
-Zapomniałem zupełnie.
Bella wstała i wyjęła z szafki na korytarzu klucze.
-Ten jest od mieszkania, a ten większy od drzwi na dole.
-No to do jutra kochanie - powiedziawszy to pocałował ja mocno -
spij dobrze.
-Ty też.
Zamknęła za nim drzwi. Wzięła prysznic i poszła spać.
Następnego dnia obudziła się o 9 rano, poleżała do 10:00, a
potem wstała i na szlafroku zjadła śniadanko, w tym czasie leciała
woda do wanny. Gdy wanna była pełna, nałożyła sobie maseczkę
na twarz i położyła się w pianie relaksując się i słuchając muzyki.
Po około godzinie wstała usunęła maseczkę, jak i zbędne
owłosienie i wzięła prysznic.
Ubrała śliczny komplet koronkowej bielizny w kolorze jasno
niebieskim, na to żeby nie było jej zimno swój puchaty szlafrok.
Zabrała się za malowanie paznokci, gdy te były już suche zjadła
coś niecoś i spojrzała na zegar, była już 15:00.
-Jak ten czas leci, muszę zrobić sobie makijaż i fryzurę - myśląc
tak poszła do łazienki z tym zamiarem. Gdy usłyszała dzwonek do
drzwi poszła otworzyć, nie pytając się kto tam jest, bo myślała ze
to Edward, gdy mężczyzna wszedł do mieszkania, jakie było jej
zdziwienie , gdy zobaczyła Jacoba.
-Co ty tu robisz??
-Otworzyłaś mi przeciez.
41
-Wynoś się, zaraz będzie tu Edward, myślałam ze to on.
-Jak jego nie ma to, się zabawimy, nawet jesteś już
przygotowana widzę
- Nie zabawimy się, spadaj - wrzasnęła na niego.
Jacob tylko wzruszył ramionami i zaczął się zbliżać do niej, na
co Bella cofała się w kierunku sypialni i chciała się tam zamknąć
i czekać na Edwarda, ale Jacob był szybszy, złapał ją za ręce i
zaczął zdzierać z niej szlafrok, napierając na nią swoim ciałem.
Chociaż się broniła, lecz po chwili była już w samej bieliźnie, po
czym Jacob wyjął strzykawkę z kieszeni swojej kurtki i wstrzyknął
jej zawartość w ramie Belli.
-Auć - krzyknęła - co to było?!
-To - pokazując na strzykawkę- była mała pomoc do tego, że
będziesz moja, ciebie przelecę, dałaś jemu, to i dasz mnie, nie
chciałaś po dobroci, to dasz mi teraz z pomocą tego środka.
Bella zaczynała już tracić świadomość, ale nie chciała się oddać
po dobroci, kopała go i krzyczała, gdy nagle wszedł Edward i to co
zobaczył rozjuszyło go.
-Puszczaj ja, ty zbirze - ale tego ona już nie słyszała, osunęła się
na podłogę.
-Bella! - krzyknął Edward nie przestając okładać po mordzie
Jacoba.
-Co jej zrobiłeś? - wrzasnął.
-Nie chciała po dobroci dziwka jedna, to chciałem na siłę, jak
tobie dała dupy, to mnie tez może - odszczekal Jacob.
-Idioto , ja z nią nigdy nie spałem, ona jest dziewicą.
-Co?! - wrzasnął Jacob - to nie możliwe przy twojej reputacji? nie
wierze ci!
Gdy Jacob leżał na brzuchu, poczuł jak Edward wykręca mu ręce i
nakłada kajdanki.
-Pożałujesz tego, ze chciałeś ja skrzywdzić, dzisiejsza noc
spędzisz w kiciu.
42
To powiedziawszy wziął telefon i zadzwonił do swojej firmy po
ludzi, żeby przyjechali do Belli mieszkania i zabrali Jacoba na
posterunek, dał tez im strzykawkę żeby sprawdzili co tam było.
Gdy wrócił do Belli wziął ją na ręce, położył do łóżka i przykrył
kołdrą. Usiadł obok niej i czekał żeby się obudziła, głaszcząc ją po
twarzy. Słychać było tylko jego szept - Bella skarbie obudz się,
wróć do mnie, otwórz twoje śliczne oczka.
Bella spała bardzo niespokojnie, rzucała się, po około 2
godzinach obudziła się z krzykiem i usiadła na łóżku. Była lekko
zdezorientowana, spojrzała na Edwarda i spytała - co się stało,
pamiętam ze był tu Jacob i chciał... - przerwała.
-Tak, ale nic ci nie zrobił, z wyjątkiem tego zastrzyku,
przyszedłem w samą porę. Jak on tutaj wszedł?
-Myślałam ze to ty, dlatego mu otworzyłam, nie pytając kto tam -
powiedziała mu cicho prawie płacząc.
-Już dobrze Bello - przytulił ją do siebie - jestem przy tobie
kochanie, nic ci więcej nie zrobi.
Chce załatwić, żeby miał zakaz zbliżania się do ciebie, na
powiedzmy 500m, uda się to, mam znajomego sędziego
wtedy będziesz miała spokój mogłem to załatwić wcześniej nie
pomyślałem, przepraszam.
-Przeciez to nie twoja wina, kto by pomyślał, ze do tego będzie
zdolny.
Edward - powiedziała cicho - on myślał ze ze sobą spaliśmy, czy
inni też tak mówią?
-Myślę że niestety tak, ja mu powiedziałem, że nie byliśmy ze
sobą, że jeszcze jesteś dziewicą, ale on wątpił w moje słowa,
powtarzał "to nie możliwe".
Bella położyła się na łóżku i spytała - jak długo spałam?
-Około 2 godzin.
-Przytul mnie mocno, proszę ciebie - na co Edward położył się
obok niej i przytulił się do jej półnagiego ciała.
43
-Wiesz, ze wyglądasz ślicznie - szepnął - jak do schrupania, a ten
komplecik co masz, jest bardzo piękny
-Ed uspokój się.
-No co mówię prawdę, masz ochotę, jeszcze iść na te andrzejki?,
czy zostaniemy w domu?
-Jak nie pójdziemy, to będą się za bardzo wypytywać dlaczego
nas nie było, to lepiej chodźmy
-Dobrze Bello, pójdziemy tylko ja muszę się przebrać. a ubrania
mam u siebie, nie chce ciebie samej zostawiać.
- Musisz Edwardzie, nie otworze już nikomu drzwi, ty masz
klucze, to wejdziesz sam.
Jacob już się tutaj nie dostanie, nie boj się o mnie.
U mnie ubieranie będzie trwało dłużej, to zdążysz wrócić, zanim
będę gotowa.
-Ok, Bella, to zostawię ciebie samą, ale robię to niechętnie.
-Ja i tak muszę jeszcze raz wziąć prysznic, czuje się taka brudna
przez niego.
-A ten komplecik zostawisz?
-Nie, ubiorę inny, a co się tak dopytujesz? - spytała, odwracając
się twarzą do niego.
-Bo jak mówiłem, ślicznie w nim wyglądasz - szepnął i zaczął
całować.
Gdy zabrakło im tchu, oderwali się od siebie i patrzyli sobie w
oczy, jednocześnie dysząc w swoje usta.
-Lepiej już idż, bo nie zdążę się przygotować - szepnęła z trudem.
-Jesteś pewna?
-Nie - odparła rumieniąc się - ale jak zaraz nie pójdziesz to się na
ciebie rzucę.
-Miło mi - odparł błądząc ustami po jej twarzy, a jego ręce czuła
już na swoim ciele, nie pozostając mu dłużna przysunęła jego
twarz bliżej swojej i znowu zatracili się w pocałunkach. Gdy
oderwali się ich oczy były pociemniałe od namiętności, a ich ciała
chciały więcej.
44
-Lepiej już pójdę - wystękał z trudem i oderwał się od niej.
-Pa kochanie, niedługo będę - po tych słowach opuścił mieszkanie
Belli.
Rozdział (5)
Gdy wyszedł Bella położyła się na łóżku z rozanieloną miną.
Myślała o tym , że niewiele brakowało , by namiętnie kochała
się z Edwardem. Minęło trochę czasu , zanim wróciła do świata
żywych.
-No, trzeba wstać !- powiedziała do siebie i ruszyła do łazienki ,
by wziąć prysznic. Zaraz po kąpieli przebrała się , założyła
komplet bielizny w kolorze czerwono-czarnym , kierując się
tym , że będzie on bardziej pasował do rzeczy , które sobie
przygotowała. Zrobiła makijaż , ułożyła włosy ,a następnie ubrała
czarne leginsy , czerwoną tunikę podkreślającą jej kształty, oraz
czerwone botki na obcasie.
45
Na sam koniec spryskała się dawno nie używanym perfumem
i spojrzała w lustro. Musiała przyznać , że efekt był naprawdę
zadowalający.
Chwilę później w progu pojawił się Edward ubrany , jak zwykle
elegancko w ciemne spodnie i czarną koszulę widoczną dzięki
rozpiętej kurtce.
-Już jestem kochanie.
-Szybki jesteś ! – pochwaliła ,by później rzec – Ale ja też już się
wyrobiłam.
-No więc chodź , piękna – szepnął obejmując ją i lekko całując w
usta.
-Lubię , gdy to robisz – stwierdziła jeszcze mocniej się do Niego
przytulając.
-Lepiej już ruszajmy, rzadko widzę Cię taką roznamiętnioną.
-Ja też…- odparła – Wezmę tylko kurtkę.
Andrzejki były oczywiście w klubie niedaleko mieszkania Belli.
Rose i Emmett byli już na miejscu stojąc przy jednym ze stolików.
- Co tak długo? Szliście tyłem , czy jak? – zaśmiała się Rosalie.
-Nie , turlaliśmy się! – odparła ze śmiechem Bella , na co reszta
zareagowała podobnie.
-Jak zwykle dowcipna - odparł Emmett.
-Staram się.
-Chodźcie, siedzimy razem przy jednym stoliku – to był głos
blondynki. -I tak mamy szczęście, bo wszystkie stoliki są
połączone.
-Sporo ich - odparła Bella patrząc na rząd ustawiony pod ścianą. -
A nasz gdzie?
- Tam z boku, widzisz?
-To nawet mamy fajne miejsce.
-Trzeba przyznać, że tak.
-Wiecie kogo tu widzę? - to był Edward - Tam siedzi James i Wiki,
przecież to twój kumpel Emmett.
46
-Gdzie oni są? – rozejrzał się sam zainteresowany -A tam, idę się
przywitać , chodź Rose.
-Edward – szepnęła Bella - Ja ich znam.
-Kogo?
-Jamesa i Wiki.
-Skąd?
-Wiki jest siostrą Jacoba.
-Co??!! Ale numer, oni byli wczoraj u Emmetta zaraz po tym, jak
my wyszliśmy. Rozmawiali o nas.
-Jak to o nas?
- Emmett powiedział, że mam fajną dziewczynę i , że bardzo się
zmieniłem. Potem Wiki zaczęła opowiadać o swoim bracie , jaką
miał świetną dziewczynę , jak ją zostawił bo narobił dziecka innej.
Kiedy wzięli ślub okazało się , że kłamała . Maluch nie był jego , a
zaraz po rozwodzie próbował odzyskać byłą. Wszystko wskazuje
na to, że chodzi o Ciebie.
-Nie miałam pojęcia o rozwodzie. Z resztą , to nie ma znaczenia.
Po tym co dzisiaj zrobił , nie ważne jakie miał intencje.
Wiesz , głupią się czuję zdając sobie sprawę , że Wiki i James o
wszystkim wiedzą. Musimy się z nimi przywitać , prawda?
-Myślę , że tak. Załatwmy to szybko – to powiedziawszy Edward
chwycił Bellę w pasie i poprowadził do wspomnianego stolika.
-Cześć Wiktoria – dziewczyna przejęła inicjatywę.
-Izzie? Co ty tu robisz?
-Jak widzisz jestem z Edwardem.
Słysząc to James zwrócił się w ich stronę.
- Izzie! Co za spotkanie!
-Cześć , długo się nie widzieliśmy teraz będziemy się razem
bawić. Tylko proszę , nie mówicie do mnie Izzie.
- To wy się znacie? – zapytał lekko zagubiony Emmett.
- Kilka ładnych lat.
- Widzę , że mój brat nie ma już żadnych szans – stwierdziła
smutno Wiki.
47
-Już dawno je stracił , źle się za to zabrał.
-To ja już rozumiem! – zawołał Emm – Chodzi o Jacoba?
-Tak , ale jeśli jeszcze raz usłyszę to imię , to nie ręczę za siebie.
Na te słowa Edward lekko się uśmiechnął i szepnął Belli do ucha:
- W to akurat wierzę – potem zwrócił się do reszty – Idziemy do
stolika?
-Dobra pomysł – odparła Bella i ruszyła ku siedzącym tam Alice i
Jasperze. Po drodze natknęła się na inną parę.
-Angela?
-Izabella? Witaj! – zawołała radośnie Angela i pocałowała Bellę
w policzek – Jestem z Benem – wskazała na chłopaka stojącego
obok.
-My się znamy – powiedział Edward –Pamiętasz go ? Nasze
pierwsze spotkanie.
-Aaaa! Teraz sobie przypominam , mój drugi obrońca!
- Na to wygląda. Już wtedy wiedziałem , że to nie jest wasze
ostatnie spotkanie. – powiedział Ben uśmiechając się szeroko.
-Tak wyszło. Jak długo się znacie? – to była Bella.
-Właściwie to kilka lat , ale parą jesteśmy od kilku miesięcy. A
wy?
-Chodziliśmy razem do liceum , ale od tamtej pory się nie
widzieliśmy.
-Przecież ja byłem na balu maturalnym z Angie!
-To byłeś ty? – spytała zaskoczona Bella – Wiedziałam , że z kimś
wtedy była. Siedziałam stolik za wami.
-A ty z kim byłaś na tych imprezach?
-Z bratem Jane. Miała iść z nami , ale rozmyśliła się. Ja była za to
na jego studniówce Coś za coś.
-To wyście byli parą?
-Nie, no co ty! Znamy się prawie od pieluch, uważaliśmy się za
rodzeństwo i wiele osób tak o nas myślało. Teraz mieszkają w
Australii , po śmierci matki wyprowadzili się do ojca . To było
rok temu. Teraz utrzymuję kontakt z Jane , strasznie tęskni za
48
śniegiem.
Angela , może byś mnie odwiedziła? Mieszkam niedaleko.
- Mieszkacie razem? – spytała patrząc na Bellę i Edwarda.
- Nie , ja mam własne.
-To nie mieszkasz z matką i z ojczymem?
-Nie , wolę o tym nie rozmawiać.
Nadal rozmawiając podeszli do stolika.
-Izabella , daj mi swój numer!- to mówiąc Angela wyciągnęła
swoją komórkę.
Po wymianie numerów usiedli na miejscach.
- Co wam tyle zajęło? – zapytała Alice.
-Tak jakoś wyszło. Spotkałam koleżankę z liceum , nie
widziałyśmy się od matury. Była z kolegą Edwarda , Benem. –
Chodź , zatańczymy – szepnął Edward.
-Wiesz co myślę ? – powiedział , gdy w głośnikach zabrzmiały
nuty jakiejś wolnej piosenki.
- Pewnie mi powiesz?
- Mogłem poznać Cię już dawno. Jeśli Ben był na studniówce z
Angelą…
-Wtedy nie miał byś raczej żadnych szans.
-Dlaczego?
-Rozstałam się z Jacobem miesiąc przed imprezą. Nie miałam
ochoty na nowy związek. Było mi przykro , że nie mam z kim iść ,
dlatego Alex , brat Jane zgodził się mi towarzyszyć. Jego również
wcześniej zostawiła dziewczyna , znał sytuację i wspierał mnie.
Miałam bardzo udaną studniówkę i bal maturalny. Jego kumple
myśleli , że jestem jego dziewczyną , a my nie wyprowadzaliśmy
ich z błędu.
-Rozumiem… Ale i tak żałuję , że nie poznaliśmy się wcześniej.
-Znamy się teraz , to mi wystarczy. Jesteśmy razem – szepnęła
Bella.
49
- Jak zwykle masz rację – powiedział i przyciągnął ją bliżej
ściskając jej pośladki. Bella jęknęła , gdy poczuła narastającą
erekcję.
-Edward- wyksztusiła i zaczęła się o niego ocierać.
-Bello! - wycharczał z trudem – Przestań , bo zaraz się na Ciebie
rzucę! Tak bardzo cię pragnę…
- Ja ciebie też – szepnęła i pocałowała go.
-Nie zachęcaj mnie , bo zaraz zabiorę cię do mojego łóżka i
będziemy się kochać całą noc…Kurwa , patrzą na nas!
-Kto?
-Emmett, Rosalie i James.
-Dlaczego?
-Dziwisz się? To co robimy jest strasznie G O R Ą C E!
-Domyśliłam się , co myśleli gdy spóźniliśmy się na imprezę.
Przecież nic nie robiliśmy , to wszystko przez tego cholernego
Jacoba! – powiedziała lekko wkurzona Bella – Może pójdziemy coś
zjeść?
-Może być , ale nie w tym momencie.
- Dlaczego?
- Wiesz , trudno będzie iść do nich z namiocikiem.
Bella spojrzała w ich stronę i parsknęła śmiechem.
- To co robimy?
-Odwróć jakoś moją uwagę od Ciebie. Pleć jakieś głupoty…
-Co powiesz na to , że właśnie wszedł tu Jacob?
-CO!?!?
-Żartowałam , ale to chyba pomogło , prawda?
-Żart był głupi , ale faktycznie pomógł.
Gdy dotarli do stolika Jasper i Alice popatrzyli na nich groźnie.
- Co to miało być , na parkiecie?
-Nic ! - odparli razem.
-Jeśli tak bardzo nie możecie się bez siebie obejść , to może
trzeba było się trochę wyżyć w łóżku przez imprezą? – dodał Jazz.
50
Na te słowa Bella zrobiła się czerwona.
- Zamknij się Jasper! – powiedział Edward.
- Trzeba było pierzyć się w domu , a nie tutaj.
-Uspokój się Jasper! – skarciła go Bella.
- Jak mam się uspokoić ? Wszyscy na was patrzyli!
-No to mięli ubaw. Ale jeśli chcecie wiedzieć , to my ze sobą nie
śpimy! Zero seksu , rozumiemy się?
-Co!?!? - powiedzieli razem Jasper i Alice - Nie wierzę.
-Następni? Skończy się to wreszcie?
-Chyba nie skarbie , szczególnie biorąc pod uwagę to , jaki byłem
wcześniej – odparł smutno Edward- Przepraszam , bo teraz
wszystko odbija się na tobie – pocałował ją delikatnie w policzek.
Siedzieli przytuleni patrząc na tańczące pary , gdy nagle Edward
ostał sms-a. Oboje drgnęli i wymienili uśmiechy. Z każda chwilą
czytania wiadomości Edward stawał się coraz bardziej wściekły.
-Co jest? – spytała Bella.
-Zobacz sama - i podał jej telefon:
"sorry szefie , ten środek w strzykawce ma podwójne działanie.
Najpierw usypia od 2 do 5 godzin, a potem nawet do 48 godzin
jest się bardzo podnieconym. To nowy rodzaj tabletki gwałtu"
-O rany - jęknęła Bella - To mnie jeszcze czeka?
-To już chyba się zaczęło , taka namiętna jak dzisiaj dawno nie
byłaś.
-Oou - odparła Bella i zaczęła czytać dalej:
"jego wpakowaliśmy do 2 komisariatu, akurat był tutaj Mark, a
Aro spotkaliśmy przed wejściem. Jak nic nie robisz dzisiaj , to
masz do niego zadzwonić. To wszystko."
-Zadzwonisz do tego Aro? Kim on jest?
-On jest znajomym sędziego , a Mark to jego brat – komendant
policji.
-No , masz fajnych znajomych.
51
-Wyjdę na chwilkę , zadzwonię do Aro w sprawie tego zakazu
zbliżania się do ciebie. Nie zostaniesz na długo sama, Alice i
Jasper zaraz wrócą.
Po tych słowach wstał i wyszedł.
Po chwili cała czwórka pojawiła się tuż obok.
-A gdzie masz Edzia?
-Dzwoni , zaraz przyjdzie. A co właściwie z tym jedzeniem? Bo
zaczynam być głodna…
-Poczekaj , pójdę zapytać. Po 5 minutach zjawił się Emmett, a
za nim kelnerzy z jedzeniem. Gdy wszystko było gotowe wrócił
Edward . Pocałował Bellę i uśmiechnął się szeroko.
- Widzę , że załatwiliście jedzonko.
-Tak, bo Bella zgłodniała – powiedział Emmett.
-Ha, ha, ha, a ty może nie?
-No też racja, przyznaję się.
-Więc jedzmy!
Zajadali się pysznym posiłkiem milcząc. Po godzinie Edward
stwierdził , że trzeba spalić kalorie i zaprosił Bellę do tańca.
-Poczekaj sekundkę , najpierw muszę iść do toalety.
Po tych słowach oddaliła się od przyjaciół. Wychodząc z łazienki
natknęła się na Wiki , która najwidoczniej na nią czekała.
-Izabella, możemy porozmawiać?
-A jest o czym?
-Tak… Co jest miedzy tobą i Edwardem?
-Jesteśmy razem już trzy miesiące. Powinnam dziękować
Jacobowi , bo gdyby nie on nie poznałabym Edwarda. Obronił
mnie przed nim.
-Kto? Jacob przed Edwardem?
-Nie, odwrotnie, bo Jacob był zbyt nachalny. Od tamtego czasu
wciąż mi się naprzykrza , nie rozumie ,że nie chcę mieć z nim nic
wspólnego. Dzisiaj miarka się przebrała. Jeśli chcesz żyć ze mną z
zgodzie , nie wspominaj swojego brata. Robi mi się niedobrze na
samą myśl o nim.
52
-Bella , wszystko okej? – głos Edwarda.
-Tak , jak najbardziej. Ucięłam sobie małą pogawędkę z Wiki, na
temat jej brata.
-Myślałem , że coś się stało. Tak długo nie wracałaś , a mięliśmy
potańczyć.
-Mhm… - mruknęła potwierdzająco – Więc chodźmy!
Tańczyli niemal do końca imprezy , Edward nie wypuszczał jej
z objęć. Pod koniec wszyscy byli tak zmęczeni , że jednogłośnie
stwierdzili , że czas wracać. Przy drzwiach ponownie natknęli się
na Jamesa i Wiktorię.
-O jejku, tak strasznie chcę mi się spać- wymruczała Bella.
- Zaraz będziemy w domu.
-Ej, papużki nierozłączki - glos Emmetta- Zaczynacie działać mi
na nerwy , są też inni ludzie na tej planecie. Chciałem zatańczyć z
Bellą chociaż raz.
-Oj Emmett , nie przesadzaj! Nawet nie próbowałeś zrobić
odbijanego , więc nie marudź.
- Ona ma rację! Może by ci się udało – zaśmiał się Edward.
-Brat? Co ty taki dowcipny?
-Kiedyś trzeba. Dobra , my lecimy – powiedział i chwycił Bellę za
rękę. Po pewnej chwili usłyszeli głos Wiki.
-Izabella , poczekaj!
Bella drgnęła.
- Czy ona nie da mi spokoju?
-Chyba nie. Może powiedzmy jej co się stało?
- Myślisz , że to dobry pomysł?
-Nie wiem , ale jeśli zrozumie dlaczego od niej uciekasz , to
przestanie się narzucać?
-Okej , powiem co się stało.
Gdy Wiki i James podeszli do nich, spytali się :
-Izabella , co miałaś na myśli mówiąc , ze miarka się przebrała ?
Co Jacob zrobił?
53
-Dobrze , powiem to tylko raz. Jacob próbował mnie zgwałcić ,
gdybym dzień wcześniej nie dała Edwardowi kluczy udałoby mu
się to . Dał mi jakiś zastrzyk , po którym straciłam przytomność.
Mógł robić ze mną co chciał. Najbardziej jednaj zabolały mnie
jego słowa… Jest na 2 komisariacie. Został zatrzymany na 48
godzin, dostanie zakaz zbliżania się. Już wiesz wszystko , więc nie
pytaj o nic więcej.
-Co?! – krzyknęła Wiki – Jak on mógł? Nic ci się nie stało?
-Nie , wszystko okej , dzięki Edwardowi. Wiesz , że jego ludzie
wozili mnie do pracy , bo Jacob stawał się coraz bardziej
nachalny?
-Jeśli coś by jej zrobił udusiłbym go gołymi rękoma. Miał
szczęście , że nic więcej nie zrobił – powiedział Edward.
-Ale dlaczego on to zrobił? –jąkała się Wiki – Co chciał przez to
osiągnąć?
-Nie wiem.
-Jestem w szoku – stwierdził James – Niby tak cię kocha , a
posunął się do takiego świństwa.
-Dobrze powiedziane. Może był , kiedyś , bo teraz nie
nazwałabym tego miłością. Okej , nie rozmawiajmy już o tym.
Chodź Edward.
-Dobrze kochanie – to powiedziawszy wziął ją za rękę i razem
ruszyli w stronę mieszkania Belli zostawiając w tyle osłupiałych
Jamesa i Wiki.
Rozdział (6)
-Powiedz mi Edward, jak to jest, ty znasz Wiki i Jamesa przez
Emmeta prawda?
-Tak, bardzo często się ze sobą spotykali, nawet po ślubie
Emmeta, bo James ożenił się dużo później.
54
-Ty nigdy nie poznałeś Wiki rodzeństwa?
-Nie, chociaż musieli być na ich ślubie, bo byłem tam też.
-Byłeś tam? - zszokowana zapytała.
-Tak, dlaczego pytasz, zaraz, ty też tam byłaś?
-Tak, to było krótko po tym, jak poznałam Jacoba, zaprosił mnie
na to wesele, od początku miałam bardzo dobry kontakt z Wiki.
Miałam wtedy 16 lat.
-A Jacob ile miał?
-20.
-No nie, no to myślę że wtedy się już widzieliśmy, ale ja nie
pamiętam Jacoba z tego okresu, nigdy nie zostaliśmy sobie
przedstawieni.
Ciebie też nie.
Kurcze jak pomyślę że miałaś 16 lat, ciekawe jak wtedy
wyglądałaś?
Bella tylko uśmiechnęła się i powiedziała - to zobacz zdjęcia z
tego okresu, może tam jestem.
-Szkoda, ze wtedy nie wiedzieliśmy o sobie, może bym był się
tobą tak samo zauroczył, jak teraz?
-Tak myślisz? ja byłam tylko 16-letnia małolatą, która była tam
ze swoim pierwszym chłopakiem, ty miałeś 26, no to nie wiem,
czy byś się mną interesował.
-Mówisz poważnie?, jestem twoim drugim facetem w życiu?
-Jeśli tak ujmujesz, to tak - z uśmiechem dodała.
-Pomyśl, coś musi w tym być Bello, to jest druga możliwość, że
mogliśmy się poznać.
-Druga?
-Tak, a właściwie pierwsza, bo druga to twoja studniówka,
mówiłaś, że przyjaźniłaś się z Angelą, a ona z Benem, a ja też z
nim, mógłbym ciebie wtedy też poznać.
-Hm, właściwie masz racje, chcesz przez to powiedzieć, że
jesteśmy sobie przeznaczeni - szeptem dodała.
55
-Tak Bello, myślę w ten sposób - i sam uśmiechnął się do niej. Po
czym objął ja w tali i tak przytuleni do siebie szli dalej.
Gdy byli w mieszkania Belli, ona powiedziała - może byś został,
boję się sama być.
-Zostanę, nie martw się - i pocałował ją krótko w usta.
-Szykujmy się spać, jestem trochę śpiący.
-Ja też i pierwsza idę pod prysznic.
-Dobra, to ja drugi.
Po wykapaniu się, każdy z nich położył się w swoim pokoju i
zasnęli szybko.
Rano Bella obudziła się wcześnie, myślała tylko o tym, że
Edward i ona spotkali się 5 lat temu na weselu Jamesa i Wiki,
zaczęła szukać zdjęć z tamtego okresu. Przeżyła szok oglądając
zdjęcia z wesela, ona tańczy z Edwardem, z Emmetem ..., ona z
Edwardem po oczepinach, ponieważ złapała welon panny młodej,
a on muszkę pana młodego. Wtedy jej się przypomniało, przecież
to wtedy Edward ją pocałował. I to nie był ich jedyny pocałunek
na tym weselu.
Słysząc chodzącego Edwarda zawołała jego, nie myśląc w co jest
ubrana.
-Edward przyjdź do mnie proszę - jej głos był lekko zszokowany -
gdy on wszedł, spojrzał na nią i spytał - co się stało?
-Zobacz co odkryłam - powiedziała pokazując zdjęcia - przecież to
my - dodała.
Edward usiadł obok Beli na łóżku i tez zdębiał patrząc na zdjęcia.
-To ty - powiedział obejmując ją mocno, a gdy spojrzał na zdjęcie
po oczepinach - dodał - tu ciebie pocałowałem.
-Właśnie - dodała - a Jacob zrobił mi później awanturę. Dlaczego
ja sobie ciebie nie przypomniałam, jak spotkaliśmy się we
wrześniu? Chociaż miałam wrażenie, ze ciebie skądyś znam, a
dokładnie twoje oczy, zielony kolor jest bardzo rzadko spotykany.
-Ja też miałem takie wrażenie, deja-vu.
56
Bello, ja wysłałem wtedy list do ciebie.
-List?
-Tak, napisałem ze chciałbym się z tobą spotkać, ze będę czekał
każdego dnia przez 2 tygodnie, o jednej godzinie, ale ty nie
przyszłaś, było tam też jedno zdjęcie, my razem objęci.
-Ja tego listu nigdy nie otrzymałam - szeptem powiedziała - co
było tam jeszcze?
-Rozpisałem się, że mi się podobasz, że wiem, że masz 16 lat, a
ja 26, mogę na ciebie poczekać, ile trzeba będzie. Bo zauroczyłaś
mnie sobą.
-Edward - z uczuciem powiedziała Bella - naprawdę szkoda, że
tego listu nie otrzymałam.
-Zobacz Bello i tak się spotkaliśmy, musiałem tylko 5 lat na ciebie
czekać.
-Nie przypominasz sobie Jacoba z tego wesela?
-Ani trochę i chyba on też mnie nie, a właściwie to dlaczego nie
masz żadnych zdjęć jak tańczysz z Jacobem, tylko ze mną?
-Proste, bo on nie lubił tańczyć, a ja uwielbiałam i na dodatek w
tym czasie chodziłam jeszcze na kurs tańca.
-Hm, tak jak i ja lubię tańczyć, mamy coraz więcej wspólnego.
Masz jeszcze jakieś zdjęcia
-Oczywiście - zobacz tę dużą kopertę tam tez są - bo jak byłam
ostatnio u mamy, to zabrałam resztę moich zdjęć - i wysypała
całość, jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła tam kopertę
zaadresowana do siebie i otwartą, zajrzała do środka i wyjęła z
niej list - był to ten list, co napisał Edward.
-Och Edwardzie - ze łzami w oczach powiedziała - ładnie to
napisałeś - i pokazała mu - dlaczego moja mama ukryła to przede
mną?
-Masz ten list? a zdjęcie?
-Tak, też tu jest - byli tam oboje objęci, a Edward trzymał jedną
rękę na jej tali, a drugą za podbródek i patrzyli sobie w oczy.
57
Patrząc na to rozpłakała się. Zaczął ją uspokajać - no już dobrze,
jesteśmy razem, mimo wszystko.
-Ale dlaczego - chlipała - ona mi to zrobiła? Musiała przeczytać
twój list i stwierdziła, że co? nie nadajesz się dla mnie?
-Ci Bella, nie myśl o tym co zrobiła, mówię ci jeszcze raz i tak
jesteśmy razem.
Po czym odsunął zdjęcia na bok, położył Belle, zaczął namiętnie
całować i zatracili się oboje. Gdy się trochę uspokoili Edward
zapytał - a poszłabyś na to spotkanie, gdybyś list dostała?
-Tak, ponieważ Jacob był wściekły na mnie, że tańczyliśmy razem
i mnie całowałeś, miesiąc się do mnie nie odzywał.
-Cieszę się, że przyszłabyś, a tak z drugiej strony, co robimy
dzisiaj?
-Może kino, jeszcze nie byliśmy?
-A może DVD na twojej rogówce i będziesz znowu płakać?
-A chcesz żebym płakała?
-Nie, chcę żebyś była radosna. No to co? ubieramy się, coś
zjemy, a potem spacer i kino.
-Może być.
-Wiesz fajnie wyglądasz w tej koszulce - szepnął w jej usta -
seksownie.
Bella zarumieniła się na te słowa i poczuła jego ręce na swoim
ciele - przynajmniej widzę, jakie masz ponętne ciałko.
-Edward przestań - czerwona jak burak powiedziała - to samo
mówiłeś, gdy widziałeś mnie wczoraj w bieliźnie
-Przecież to prawda, jakbyśmy byli na plaży i ty w stroju bikini,
też bym tak powiedział. No dobrze nie będę ciebie peszył,
ubierzmy się.
Po czym wpił się w jej usta, gdy oderwali się od siebie, ciężko
dyszeli.
-Mieliśmy się ubrać - szepnęła.
Edward spojrzał na nią - wiem - powiedział, po czym wstał -
ubieramy się - i poszedł do "swojego" pokoju.
58
Edward
Ona mnie wykończy pomyślał, tak jak pragnę znaleźć się w jej ciasnej
dziurce i kochać się z nią do szaleństwa, no tak stoi mi już, na baczność,
gdy tylko o niej pomyśle, o jej ustach mogących doprowadzić mnie do
spełnienia i połykających moją spermę, ale sam tego chciałem, odczekać
jakiś czas i zrozumieć co do niej czuje, teraz wiem, zakochałem się
w niej. Kocham ją, jak nikogo jeszcze, uświadomiłem to sobie jak
odciągałem Jacoba od niej. O rany to przecież jest najlepsze co mnie
spotkało, być zawsze razem z nią, budzić się i zasypiać przy niej,
jako kto? jej kochanek, czy jako jej maż?... czemu nie, trzeba będzie
pomyśleć o pierścionku dla niej i się oświadczyć.
A jeśli powie nie, chyba tego bym nie chciał, poczekam do świąt, wtedy
poproszę, żeby została moją żoną.
Po tych przemyśleniach zaczął się ubierać.
Bella
Gdy Edward wyszedł, Bella położyła się na łóżku i rozmyślała o nim, o
jego dłoniach błądzących po jej ciele i jego pocałunkach aż do utraty
tchu.
Dobrze mi przy nim i z nim, ja się chyba w nim zakochałam, może
to głupie, ale chciałabym się z nim kochać tak naprawdę, nie tylko
całowanie, chciałabym cała należeć do niego.
-Ja chyba zdurniałam - powiedziała na głos i wstała szybko, posprzątała
zdjęcia i ubrała się.
-Zrobię śniadanie - zawołała.
59
-A ja kawę - usłyszała głos z kuchni.
-Ale jesteś szybki - powiedziała.
-No wiesz, ja się szybciej ubieram niż ty - i pocałował ja w usta -
co zrobisz na śniadanko?
-A na co masz ochotę?
-Na ciebie.
-Słucham?
-Dobrze słyszałaś - objął ją i pocałował, oraz dodał - na ciebie,
pragnę ciebie Bello. Po chwili tulił ją w swoich ramionach.
-Naprawdę kochanie - szeptem dodał - ale sam dałem sobie tą
abstynencje seksu, chciałem być inny i przy tobie jestem i ...
zakochałem się w tobie, uświadomiłem to sobie, gdy Jacob chciał
ciebie skrzywdzić.
Podniósł jej głowę do góry trzymając za podbródek i spojrzał w
jej oczy pełne łez
-Bello, co jest, kochanie?
-Co ty ze mną robisz Edwardzie, że też się w tobie zakochałam.
-Och Bello, najdroższa - szepnął i wtulił ja jeszcze mocniej do
siebie.
Po chwili było słychać burczenie w brzuchach ich obu, na
co spojrzeli na siebie i się roześmieli - no tak, proza życia -
powiedział Edward - jesteśmy głodni, ale to chyba czas na obiad
bardziej niż na śniadanie.
-A która to godzina - spytała Bella.
-Dochodzi dwunasta.
-Już? no to może zrobię pizze, mam w zamrażalniku, będzie
najszybciej.
-Może być, ale kawy możemy się już napić.
Po około 30 minutach zajadali się pizzą popijając cole do tego.
-Idziemy do tego kina Edwardzie?
-Oczywiście, a co byś chciała zobaczyć
-Może coś romantycznego?
-A może lepiej jakiś horror, to byś się do mnie tuliła?
60
-Zobaczymy co leci, jak będziemy na miejscu.
Po posprzątaniu w kuchni ubrali się i poszli do auta Edwarda,
żeby dostać się do kina.
-Masz tutaj własny parking? bo zawsze na tym samym miejscu
stoi twoje auto.
-A tak jakoś mi się zawsze udaje zająć ten plac.
W samochodzie, słuchając muzyki mało rozmawiali, myśleli tylko
o tym, że sobie nawzajem wyznali miłość i co będzie dalej.
Będąc na miejscu musieli podjechać do kina ruchomymi schodami
na góre, żeby kupić bilety.
Na tych schodach zaczęli się troszkę wygłupiać.
Bella stała na wyższym schodku, a Edward za nią i objął ją w tali.
-Wiesz co, teraz jesteśmy na jednej wysokości, to może buziaka
dostane?
Tak mówiąc zbliżał się coraz bardziej do Belli, aż był w pobliżu
jej ust, było to trochę trudne, bo stała tyłem do niego, ale
gdy poczuła jego usta na swoich odwróciła się całkowicie
do niego, wtulając się i oddając namiętnie pocałunki, a ręce
Edwarda trzymały ją mocno w tali. Gdy byli na górze, Edward
po prostu przeniósł ją przez koniec schodów i postawił na ziemi,
następnie oderwali się od siebie i poszli zobaczyć co dzisiaj leci w
programie.
W tym samym czasie, już na górze z kupionymi biletami
przechadzali się Angela i Ben.
Gdy zobaczyli ich na schodach tylko uśmiechnęli się i Ben
powiedział do Angeli - muszę ci przyznać, że ja jego nie poznaję,
Edward się zmienił, on kiedyś się tak na schodach, jak teraz, nie
całował, to nie było w jego stylu.
-Myślisz, że pod wpływem Belli się zmienił?
Ona też jest inna, niż za czasów szkoły, wtedy była bardzo
spokojna, cicha, całowanie w miejscu publicznym, to nie
wchodziło w grę, a teraz zobacz.
61
-Wiesz co Angelo, jak patrzę na Edwarda i widzę jego wzrok na
Belli, mógłbym powiedzieć, że on jest w niej zakochany po uszy.
-To samo mogłabym powiedzieć o Belli. Coś mi się wydaje, że są
w sobie oboje zakochani, ale czy zdają sobie z tego sprawę?
-Dobre pytanie Angelo, podejdźmy do nich - po czym tak zrobili.
Edward i Bella najpierw zobaczyli program, stwierdzili, że za
15 minut leci jakiś film - tytuł wydał im się interesujący, więc
podeszli pod plakat czytając, że jest to romantyczna komedia na
co Edward się tylko lekko skrzywił.
-A wy co, też do kina? - był to głos Bena - na co oboje się
odwrócili.
-A cześć - odparł Edward - Bella szuka dla nas coś ciekawego.
-Cześć Angela.
-Cześć Bella, my też na ten film idziemy, widziałam urywki,
wydaje się interesujący i śmieszny
-Edward, to może obejrzymy?
-Dobrze, idę kupić bilety.
-A może byście koło nas siedzieli? to niech Ben idzie z tobą.
-Dobra, to my zaraz wrócimy - dodał Edward i pocałował lekko
Belle, wypuszczając ją ze swoich objęć.
-No, no, no Bella usidliłaś Casanowę, chyba wiesz, że go tak
nazywali?
-Wiem, że go tak nazywali, sam mi to powiedział, zaraz na
początku
-Wiedziałaś o tym?
-Oczywiście, wszystko o sobie powiedział, jaki był.
-Zszokowałaś mnie, że sam to ci wszystko powiedział i ty poszłaś
na to wszystko.
-No tak jakoś wyszło, zresztą podobał mi się od początku, a on
wiedział, że ze mną żadne gierki nie przejdą.
Jak byliśmy na pierwszej imprezie w klubie, jeszcze nie jako para,
to załatwiłam Mike'a Newtona, bo mnie wkurzał.
62
-Cooooo?
-No tak, musieli jego znosić z parkietu - zszokowana Angela stała
z otwarta buzia, gdy Edward i Ben podeszli do nich.
-A tej co się stało? - spytał Ben.
-Powiedziałam jej właśnie, ze załatwiłam Mike'a Newtona, że
musieli go znosić z parkietu.
-Coooo? - zszokowany był teraz Ben.
-Oooo, to było boskie, szkoda, że tego sami nie widzieliście -
Edward rozpromienił się na to wspomnienie - a moja rodzinka
jaka zszokowana była, wtedy poznali Belle - mówiąc to stanął za
nią i objął ją w ta
li.
-A później co? Jacob przyszedł i zaczął mnie wkurzać.
-A mnie Jessica, nie pamiętasz?
-Pamiętam, a potem oni się skumali z Mike'm i wystawali resztę
nocy pod moim mieszkaniem, dobrze że myśmy w 6 osób szli do
mnie, bo podejrzewam, że jakbyś mnie sam odprowadzał, to by
było gorzej.
-Może tak, może nie, nie dowiemy się teraz tego.
-A dlaczego w 6 osób? - głos Angeli.
-Jego bracia z żonami szli z nami.
-Może byśmy już tak na film poszli, zaraz się zacznie - był to głos
Bena.
-No to chodźmy - powiedziała Angela podchodząc bliżej do Bena.
-Bello, weźmiemy popcorn i pepsi, czy wolisz coś innego?
-Nie, może być, tak dawno nie byłam w kinie, to ty kup, a ja idę
jeszcze do toalety, Angela, wiesz gdzie tu jest?
-Tamte drzwi, poczekaj, ja też idę.
-OK - i poszły razem.
Ben i Edward kupili jedzenie i czekali na dziewczyny.
-Patrząc na ciebie Edward, to stwierdzam, że się w niej
zakochałeś.
63
-To prawda, nie zaprzeczam, ona jest czymś najlepszym, co mnie
spotkało.
-Nie poznaje ciebie, to nie ten sam Edward co kiedyś.
-Dziewczyny idą.
-Bello, chyba nam starczy jedno wiaderko pop-cornu, bo picia
mam dwa.
-Wystarczy, zobacz jakie jest duże.
-A może chcesz jeszcze coś słodkiego?
-Nie, dzięki Edward, to gdzie siedzimy? - dodała.
-Bilety mam z tylu spodni z prawej strony.
Bella wyjęła je i podeszli do sali, gdzie miał lecieć film, po
sprawdzeniu biletów poszukali miejsc, dla Belli i Edwarda była
podwójna ławka, rozłożyli napoje i jedzenie, po czym Bella zdjęła
kurtkę, usiadła obok Edwarda, a on objął ja ręką i przytulił do
siebie. Na co ona wtuliła się w niego, popcorn postawili miedzy
sobą. Zaczął się film, w tym czasie Bella parę razy popłakała się,
na co Edward całował ją po twarzy.
Po skończonej projekcji, wszyscy stwierdzili, ze film im się
podobał, nawet Ben i Edward nie mieli nic do zarzucenia. Wyszli w
czworo z kina.
-To co robimy teraz? - spytała Bella.
-Ja nie wracam jeszcze do domu, a najlepiej jak najpóźniej - była
to Angela.
Na te słowa Ben parsknął śmiechem.
-Nie masz się z czego śmiać, ty też za to odpowiadasz - syknęła
Angela do Bena.
-A wam co się stało? - spytał Edward.
Na to Ben ze śmiechem dodał - Angeli mama nas przyłapała w
łóżku, na dwuznacznej pozycji.
-No wiesz, tak dokładnie nie musiałeś wyrazić się .
-No ładnie Angelo, a nie mogłaś się zakluczyć?
-Oj Bella przestań, ty tak się martwic nie musisz, mieszkasz
sama.
64
-No i co z tego?
-Ja wiem co my Bello będziemy robić.
-A co Edward?
-Idziemy na kolacje do tej małej knajpki z chińskim żarciem, tu
w pobliżu - mówiąc to złapał ją w tali i przyciągnął do siebie -
jeszcze tam nie byliśmy.
-Myśmy w dużo miejscach nie byli jeszcze Edward.
-Wiem, ale teraz to nadrobimy, w firmie będę miał więcej czasu,
to wyskoczymy gdzieś razem.
-No chyba więcej niż na 5 minut, jak wpadałeś przez ostatnie dwa
tygodnie.
-Obiecuję, ze razem coś wykombinujemy. Idziecie też?
-A właściwie czemu nie, chodź Angelo.
Na miejscu usiedli przy stoliku.
-To co bierzemy, z karty czy buffet?, ja wole buffet, bo
wszystkiego można spróbować, a ty Edward?
-Ja też Bello, a wy?
-My chyba też.
-A co do picia, ja cole, alkoholu nie, bo prowadzę, a ty Bello?
-Dla mnie cola, ale winka też bym się napiła, jak mam swojego
kierowcę - uśmiechając się pocałowała Edwarda.
-Ja też prowadzę, to dla mnie tylko cola, a ty Angi?
-Ja właściwie nie mam nic przeciw, żeby winka się napić, może
weźmiemy butelkę na spółkę, co Bella?
-A damy radę?
-Mamy obstawę, to nas do domu dostarczą - na te słowa wszyscy
parsknęli śmiechem - ale cole też wezmę.
Po złożeniu zamówienia, poszli nakładać sobie jedzenie na talerz,
najpierw po troszeczku od każdego, a później więcej, tego co
smakowało najbardziej.
Bawili się tam dobrze, bo jak by inaczej, jedzenie było dobre,
atmosfera też, śmiali się, gdy Edward i Bella nawzajem karmili
siebie, a później gdy Angela i Ben robili to samo.
65
Czas zleciał szybko, nawet nie spostrzegli jak minęły 3 godziny.
-Czy wy wiecie, jak my tu długo jesteśmy? - spytała Bella.
-Mnie nie ciągnie do domu - była to Angela - bo jutro do pracy nie
idę, mam wolne.
-Ja też mam jutro wolne.
-Jak to masz wolne? urlop wzięłaś Bello?, bo ja też mam wolne.
-Edward, no widzisz jak ładnie pasuje, ja mam za dużo
nadgodzin, dlatego wzięłam wolne.
-To co będziemy robić jutro?
-Ja wiem, co będę robić, muszę okna umyć, firany wyprać, coś
pysznego ugotować, to czas mi zleci, a jeszcze sobie dłużej
pośpię.
A zresztą to się dobrze składa, że masz wolne, to będziesz
zdejmował i wieszał firany - z uśmiechem dodała Bella.
-Oj Bello, skarbie, ty chcesz mnie wykorzystać?
-Tak do firan.
Po chwili wszyscy się śmieli.
-To co, może idziemy do mnie?
-Jak nie będziemy przeszkadzać, to chętnie Bello, zobaczę gdzie
mieszkasz.
-Nie ma sprawy Angela, a ty Ben?
-Też idę, tylko zapłacimy rachunek.
Po zapłaceniu, razem wyszli.
-Ben, gdzie zaparkowałeś? Bo ja tutaj.
-Ja też, to pojedziemy za wami.
-To spotkamy się na miejscu.
Rozdział(7)
66
Będąc już w aucie, Edward powiedział do Belli - wiesz, pomieszałaś mi
szyki kochanie.
-Dlaczego?
-Bo chciałem się z tobą jeszcze gorąco całować, to mówiąc zbliżył się do
Belli i wpił w jej usta, na co ona jęknęła i przysunęła się bliżej, oddając
pocałunki z namiętnością. Po pewnym czasie oderwali się od siebie,
Bella stwierdziła - brakowało mi tego - na co Edward odrzekł - mi też -
westchnął i dodał - a oni ciągle czekają aż ruszymy.
-Ojej, zapomniałam, to jedzmy.
Ruszyli, ale Edward na każdych światłach całował Belle, aż do utraty
tchu, gdy byli na miejscu, wysiedli grzecznie z auta i poczekali, aż Ben i
Angela zaparkują, po chwili razem ruszyli do mieszkania Belli.
Jakie było zdziwienie Bena i Angeli, gdy Edward wyjął klucz i otworzył
drzwi od klatki.
-To ty masz klucze do mieszkania Beli?
-Tak od 3 dni, to mogę to wykorzystać, jak długo będę miał, no chyba ze
Bella mi je zabierze.
-Jak będziesz niegrzeczny, to na pewno.
67
-Oj Bells, kochanie naprawdę chcesz to zrobić? - mówiąc to złapał
ją i wniósł po schodach do góry, a następnie otworzył drzwi do jej
mieszkania.
-Edwardzie, postaw mnie na podłogę.
-Już stoisz - mówiąc to postawił ją w jej korytarzu - a wy właźcie.
-Wejdźcie do dużego pokoju - była to Bella - a z tobą Edward ja sobie
jeszcze pogadam, a wy napijecie się czegoś procentowego, czy też bez
procentów
-Ja z procentami, a co masz Bello?
-Nie poznaję ciebie Angelo.
-Ben, chce poszaleć i wrócić bardzo późno do domu.
-Możemy razem zaszaleć - powiedział Ben przytulając ja do siebie i
całując.
-No, no no co za namiętność tryska, tamten pokój jest wolny, możecie
tam zostać na noc.
-Bella, nie bądź wredna.
-Nie jestem, a procenty gdzie są to Edward wie, w piątek zrobiliśmy
zakupy, a ja przyniosę jakieś przystawki.
-No to na co macie ochotę? wino, tequila, wódeczka, a może coś innego?
-Jim Bin poproszę.
-Już się robi Ben, a ty Angelo?
-Oj naprawdę nie wiem.
-A może chcesz Weinbrand z cola?, albo Camparii z sokiem
pomarańczowym, uwielbiam oba te drinki.
-Bello, nie poznaję ciebie, gdzie się podziała ta spokojna dziewczyna co
byłaś?
-Poznała Edwarda - odparła Bella z uśmiechem.
-Bells kochanie, nie zwalaj na mnie.
68
-Na kogoś muszę - z uśmiechem dodała i podeszła do niego, stojąc na
palcach dała mu małego buziaka - Edward wlej nam Weinbrand z cola,
kostki lodu zaraz przyniosę.
Po chwili usiedli razem przy stole wygłupiając się i popijając drinki.
-Ty Edward - odezwał się Ben niepewnym głosem już pod wpływem
alkoholu - to tylko ty będziesz musiał iść do siebie spać, bo nam Bella
pozwoliła zostać.
-Myślisz, ze pójdę? Mam tutaj tez swój kącik do spania, w tamtym
pokoju, nie zapominaj, ze są tu 4 pokoje.
Wy spicie w jednym, ja w drugim, Bella ma swoją sypialnie, a teraz
siedzimy w dużym pokoju.
-Edward, chyba przesadziłeś z alkoholem, idź się wyspać.
-Chyba z tobą skarbie.
-Śnisz na jawie Edward.
-Nie jestem aż tak piany, przecież żartuję Bello, jeszcze kontaktuję.
-Bella.
-Tak Angelo?
-Ja chyba pójdę już spać, jeśli pozwolisz, jest już bardzo pózno.
-Oczywiście, przygotuję ci pościel a ręczniki będą na pralce, chodźmy.
Gdy dziewczyny wyszły Ben z Edwardem spojrzeli na siebie i Edward
powiedział - chyba mamy przechlapane, Bella jest wkurzona na mnie.
-a na mnie Angela - odrzekł Ben i dodał - ja się zaraz mam nadzieje
pogodzę z nią, tylko muszę być baaardzo miły.
-Bardzo miły? co masz na myśli?
-No wiesz, będziemy się pieprzyc dosadnie powiedzieć, jak doprowadzę
ja do orgazmu i będzie nam dobrze, to się pogodzimy.
-No, faktycznie dosadnie powiedziane.
69
-To zajmij się Bella, żeby nie była zła na ciebie, nie wiesz ze sex jest
dobry na pogodzenie?
-Czy ty sobie zdajesz sprawę, ze Bella jest nadal dziewicą.
-Chyba żartujesz - zdziwiony odparł Ben - ty jej jeszcze nie
przeleciałeś? - szeptem zszokowany spytał.
-Nie i jakoś dobrze mi z tym, nie chcę być taki jak byłem kiedyś, jak
motylek z kwiatka na kwiatek, czyli Casanova, jak mnie nazywają.
Kocham ją, chce być z nią, najlepiej już na zawsze.
-Nie mogę, co ona z tobą zrobiła? zwrot o 180°, nareszcie trafiłeś na
taką, co wygrała z tobą i z tymi wszystkimi panienkami.
-I dodaj zrobiła lepszego - powiedział Edward.
W tym momencie weszła Bella, spojrzała na nich obu, mieli w tym czasie
dziwny wyraz twarzy: rozanielony jeden, a drugi zszokowany.
-A z wami co? - spytała.
-Nic, nic - odparł szybko Edward.
-Ben, świeże ręczniki są na pralce, już położyłam, a w pokoju macie jest
wszystko przygotowane.
-A w którym?
-Tam gdzie są otwarte drzwi, zresztą Angela jest tam, a ty Edward...
-Wiem nie musisz mówić.
-Będziecie jeszcze pić? czy mogę to sprzątnąć?
-Można sprzątnąć, zaraz ci pomogę Bello, bo chyba mam dosyć alkoholu.
Bella tylko spojrzała na Edwarda, gdy pomagał jej wszystko ogarnąć.
-Acha Ben, jeśli będziesz chciał pic, to w kuchni pod stołem znajdziesz
wszystko.
-Ok, dzięki Bella, chyba lepiej jak wezmę jedna butelkę do pokoju, już
profilaktycznie.
70
-Proszę bardzo i miłej nocy.
-Oj, na pewno będzie miła - z rozmarzeniem w głosie dodał.
-Zbereźnik - zaśmiała się krótko Bella.
Gdy wszyscy wykąpali się Bella poszła ostatnia pod prysznic i położyła
się do swojego łóżka, przed snem wspomniała jeszcze poranna rozmowę
z Edwardem i uśmiechnęła się do siebie, myśląc o słowach miłości, które
wypowiedzieli wtedy. Westchnęła i natychmiast zasnęła.
Po chwili obudził ją ruch materaca i jakieś ciało przytulające się do niej.
W pierwszej chwili przestraszyła się, ale zaraz usłyszała głos Edwarda
- to ja Bells, nie mogę spać, słysząc te odgłosy, oni się pieprzą jak
króliki dlatego przyszedłem tutaj, żeby się chociaż przytulić do ciebie,
do twojego ślicznego ciałka i pomarzyć sobie, jak się kiedyś będziemy
kochać, bo mam nadzieje ze będziemy - prawie niesłyszalnie dodał.
-Edward - szepnęła Bella - odwracając się do niego i kładąc się na jego
klatkę - przytul mnie.
Jemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, ale po chwili podniósł Belli
głowę do góry i zaczął całować, najpierw delikatnie, ale po chwili mocno,
gdy dołączyła się do nich Bella otwierając lekko usta, zapraszając jego
do środka. Rozpoczęła się walka o dominacje, jednak Edward oderwał
się od niej, jego oczy były prawie czarne z pożądania i oddech ciężki -
Bella pragnę ciebie, chciałbym się z tobą kochać, ale nie mogę bo nawet
nie mam prezerwatyw, a z drugiej strony nie powinniśmy tego robić po
alkoholu, a także obiecałem sobie, że twój pierwszy raz powinien być
wyjątkowy chociaż i tak ciebie pragnę - mówił to głosem schrypniętym z
pożądania i bardzo cicho.
71
-Bella, a zgodziłabyś się, żebym ciebie popieścił, obiecuje, że w ciebie
nie wejdę tą przyjemność zostawię sobie na później - dodał.
-Edward - szepnęła Bella - pieść mnie, chce poczuć twoje ręce na mnie.
-Bella, postaram się, żeby dla ciebie było bardzo przyjemnie, chciałbym
doprowadzić ciebie do orgazmu.
-To nie gadaj tyle - uśmiechnęła się - działaj.
Edward pochylił się nad nią i rozpoczął pocałunki na twarzy, ustach,
szyi, opuszczając się coraz niżej, dochodząc do satynowej piżamki,
która miała na sobie, a jego ręce czuła już pod nią , a swoje miała
wplecione w jego włosy. Jego ręce zaczęły pieścić jej piersi, drażniąc
jej sutek, najpierw palcami, a następnie schylił się ustami w kierunku jej
drugiej piersi drażniąc ją językiem przez materiał, po czym energicznie
podniósł się i ściągnął piżamkę z jej ciała, ze została tylko w krótkich
szortach i aż wstrzymał oddech - jaka ty jesteś piękna, twoje piersi
pasują idealnie do moich rak - wyszeptał z trudem, dotykając jej i
patrząc na nią z pożądaniem.
-Edward peszysz mnie - powiedziała czerwieniąc się i dotykając jego
policzka, na co on pocałował ją w środek jej dłoni - Wiesz że ciebie
kocham - powiedział - jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.
-Ja też ciebie kocham Edwardzie, pocałuj mnie, tak jak ty potrafisz - z
uśmiechem dodała.
-Nie ma sprawy kochanie, twoje pragnienie zaraz zostanie spełnione.
Wpił się w jej usta, najpierw mocno, potem coraz delikatniej
przechodząc coraz niżej do jej piersi, lekko dmuchając na nie, potem
liżąc językiem, najpierw jedna, potem druga, a potem zabrał się za
całowanie ich, a Bella trzymała swoje ręce w jego włosach, wzdychając z
przyjemności jaką odczuwała. Wtem poczuła jego rękę schodząca coraz
72
niżej aż dotarła do jej fikuśnych szortów, a później pod nie, do jej
kobiecości, spięła się lekko i złączyła nogi.
-Ci, rozluźnij się - usłyszała.
Po tych słowach rozsunęła swoje uda dla niego, nawet nie wiedziała kiedy
zdjął z niej resztę piżamki.
-O rany - jęknął - jaka wygolona - i poczuła jego palce błądzące po
swojej dziurce.
-Och - zajęczała wyginając się w pałąk, na co on zaczął jeździć palcem
po jej łechtaczce, pobudzając Belle do większych jęków wychodzących
z jej ust.
-Edward, jak dobrze - wyszeptała.
Jej ręce były zaciśnięte na prześcieradle, wyginała się coraz bardziej,
jęcząc pobudzając jego do działań.
-Dojdź dla mnie skarbie, zatrać się w przyjemności.
W tym momencie Bella wykrzyknęła głośno - Edward - wyginając się pod
jego palcami, czując gorąco przelatujące przez jej ciało, gdy minął jej
żar, Edward oderwał dłoń od niej.
Bella w tym czasie uspokajała się powoli w jego ramionach. Edward tulił
ją do siebie z uśmiechem na twarzy.
-Wow, Bells - powiedział nachylając się nad nią i całując ja lekko.
-Edward, co to było? co ty ze mną zrobiłeś?
-Nie wiesz, właśnie przeżyłaś swój pierwszy orgazm, mam nadzieje, ze
ci się podobało szeptem dodał, patrząc nią z uwaga i lekka obawa.
-Czy mi się podobało?, jeszcze się pytasz?, to było coś niesamowitego!
-Powtórka? - spytał z uśmiechem.
-Co?
-Pytam, czy chciałabyś więcej
73
-Tak, chciałabym - odparła rumieniąc, złapała go za szyje, przyciągając
go do siebie i wpijając się sama w jego usta.
Złączyli się w namiętnym pocałunku, gdy Edward oderwał się od niej
ciężko dysząc powiedział - nie poznaję ciebie kochanie, jesteś taka
namiętna.
-Sam przecież to robisz, że taka się staje.
Edward zaśmiał się cicho i znowu poczuła jego dłoń zjeżdżającą coraz
niżej. Włożył w nią jeden palec - jaka jesteś mokra i ciasna kochanie
- szeptał poruszając się lekko w niej - chciałbym być w tobie teraz,
poczuć jak się zaciskasz na mnie.
Bella już nie wytrzymywała, zaczęła znowu jęczeć - to zrób to -
wykrztusiła z trudem.
-Nie Bells, jeszcze nie dzisiaj - szeptał - chociaż jest mi bardzo trudno
powstrzymać się, gdy tak mówisz.
Po chwili Edward leżał już miedzy jej nogami - Bells - szeptał i całował
po całym ciele, a czubek jego penisa dotykał już jej wejścia, wystarczyło
jedno pchniecie - nie, jeszcze nie dzisiaj - wycharczał, odsuwając się od
jej kuszącego wejścia.
Pochylił się nad nią i pocałunkami wyznaczał drogę w dół, gdy tam
dotarł, naparł językiem na jej łechtaczkę, drażniąc, lekko nadgryzając i
wpychając język do środka.
-Jak dobrze smakujesz - usłyszała ledwo, ponieważ czuła już języki
gorąca ogarniające jej ciało, czuła że się rozpada na kawałki, tak było
jej dobrze, jej orgazm wybuchał z coraz nową siłą.
-Edward - wykrzyczała, nie panując nad sobą, jej ręce szarpały pościel
na której leżała i jego włosy
74
-Dojdź znowu dla mnie, poczuj to - szeptał Edward na chwile odrywając
się od niej.
W tym momencie jej orgazm wybuchł z podwójną mocą, gdy upojenie
minęło spojrzała na uśmiechniętego teraz Edwarda.
-Smakujesz tak dobrze, jak jesteś podniecona, ze mam znowu ochotę to
zrobić, ale muszę ciebie na chwile zostawić, zaraz wróce.
-Nie zostawiaj mnie, przytul mnie mocno, tak mi dobrze przy tobie -
szepnęła, chwytając jego mocno.
-Bella, jestem sam bardzo podniecony, jestem cholernie sztywny, aż
mnie boli, a żeby sobie ulżyć nie wejdę w ciebie, jeszcze nie, a muszę
się spuścić.
-Edward, a ja nie mogę ci jakoś pomoc?
Edward spojrzał na nią - mogłabyś, ale nie wiem, czy jesteś gotowa na
to.
-Na co?
-Weźmiesz mnie w usta i doprowadzisz do wytrysku? dasz rade?
-Nie wiem - to mówiąc spojrzała w kierunku penisa Edwarda - jakiś ty
wielki - powiedziała dotykając jego ręka, uśmiechnął się bezgłośnie - ale
i tak bym się w tobie zmieścił kochanie - dodał.
-Edward, ja spróbuje.
-Naprawdę? weź go w usta, o tak dobrze - dodał , gdy Bella zaczęła to
robić trzymając jego penisa w swoich dłoniach, następnie pochylając
się, dotknęła językiem główki smakując go z lekka i nawilżając, a potem
otwierając usta włożyła do środka i zaczęła poruszać w góre i w dół
trzymając go w ustach pomagając sobie ręką, co wywołało u Edwarda
ciąg jęków, a jego głos zachrypły z pożądania szeptał jej imię.
-Bella, rób tak dalej, jak dobrze - niepewnym głosem dodał.
W pewnym momencie zawołał - Bella przerwij.
75
-Co jest - spytała.
-Ja zaraz dojdę, czy jesteś w stanie połknąć?
-Połknąć?
-Tak, jeśli nie, to wypluj.
Zawachała się lekko - spróbuje - odrzekła i włożyła całego do ust.
Na to Edward wygiął się cały, jęcząc mówił jej imię.
-Och Bella, rób tak, jak dobrze - jego słowa były urywane, ledwo
słyszalne.
-Bells, dochodzę - wycharczał i poczuła w swoich ustach inny smak, nie
był zły, zaczęła połykać, ale tego było zbyt dużo, oderwała się od niego,
poruszając ręka jego jeszcze twardego penisa, z którego wytryskała
nadal sperma, a i z jej ust też skapywała, poczuła rękę Edwarda
ocierająca jej usta, spojrzała na niego rozognionym wzrokiem, jego oczy
patrzyły na nią z pożądaniem i uwielbieniem.
-Zrobiłaś to, dziękuje ci przyciągnął ją do siebie.
-Edward, cały się lepisz, moje ręce też, dam ci ręcznik. Po tych słowach
puścił ją, a Bella pochylając się nad stolikiem nocnym wyjęła ręcznik,
wytarła usta i ręce, a następnie podała Edwardowi.
Gdy on się wycierał, usiadła na brzegu łóżka obejmując się mocno
ramionami.
-Bella, co jest? - spytał odrzucając ręcznik i przyciągając ją do siebie.
Przykrył ich oboje kołdra.
Gdy leżeli już przytuleni do siebie Bella odezwała się - to wszystko jest
dla mnie takie nowe.
-Wiem kochanie.
-Wiesz, ze jesteś pierwszym facetem, który widzi mnie nagą?
-Domyślam się też, ze jestem pierwszym, którego ty widzisz nago.
-To prawda - odparła z uśmiechem.
76
-Bells, to co dzisiaj zrobiłaś, biorąc mnie w usta i doprowadzając do
orgazmu, to było coś wspaniałego, jeszcze nigdy tak nie odczuwałem,
twoje usta zaciśnięte na moim fiucie, to była sama rozkosz i ty połknęłaś
to co ci ofiarowałem.
-Nie wszystko, było tego za dużo, nie dałam rady.
-Wiem, ze było sporo, nie uprawiałem sexu od czasu jak ciebie poznałem.
Dobrze mi z tym, bo z tobą to będę się tylko kochał i pieścił twoje
piękne ciałko.
Objął ja jeszcze mocniej i pocałował w czubek głowy.
-Dzisiaj ja już nie wiedziałam co ze mną robiłeś, było mi tak dobrze,
że chciałam więcej - szeptem powiedziała, po chwili dodała - nawet
chciałam, żebyś był we mnie.
-Nie Bells, nie dzisiaj - położył ja na plecy, patrząc w oczy - słyszałem
jak to mówiłaś, chciałem tego też bardzo, ale z drugiej strony, jakbym
był bardziej trzeźwy, to bym nie przyszedł do ciebie do łóżka, nie
miałbym odwagi. Dlatego chce, żeby twój pierwszy raz był, gdy nie
jesteśmy pod wpływem alkoholu, żebyś go zapamiętała, chce, żeby było
dobrze dla ciebie i oczywiście nie bez zabezpieczenia.
Nie chciałbym, żebyśmy się kochali pierwszy raz i ty jesteś w ciąży,
chociaż z drugiej strony, nie miałbym nic przeciw temu - z krzywym
uśmiechem dodał.
-No wiesz Edward.
-No co, chciałbym mieć dzieci z tobą - szeptał jej do ucha - i najlepiej
takie śliczne jak ty, oraz żeby nie odziedziczyli charakteru po mnie.
-Ale masz zachcianki.
-To z miłości do ciebie.
Przez chwile milczeli, Bella czuła tylko jego ręke błądzącą po jej ciele.
77
-Bella?
-Tak?
-Powiedziałaś, ze było ci dobrze, jak ciebie pieściłem, a co ci się
najbardziej podobało?
Słychać było tylko ciężki oddech Belli, a potem jej słowa szeptem - jak
robiłeś to językiem.
-Cieszę się, że ci się podobało, mogę to robić zawsze.
-Och - odparła tylko.
-Znając ciebie, to na pewno już się rumienisz - po chwili dodał - może
byśmy trochę pospali, niedługo się jasno zrobi na dworze, jest piąta
rano.
-Która!!?? przeciez do łóżka poszłam spać o drugiej.
-Nie zapomnij, co mysmy robili.
-Hm, no to spijmy, będzie ci tak wygodnie, gdy będę tak spała na tobie?
-Spij Bells, oczywiście, w moich ramionach jest przecież miejsce tylko
dla ciebie.
Po tych słowach przytulił ją jeszcze mocniej do siebie i okrył bardziej
kołdrą.
Po chwili zasnęli oboje.
Rozdział (8)
-Dzień dobry kochanie.
-Skąd wiedziałeś, ze już nie śpię?
-Bo zaczęłaś inaczej oddychać, jak ci się spało w moich ramionach?
78
-Bardzo dobrze, dziękuje - to mówiąc podniosła się lekko i spojrzała na
jego uśmiechnięta twarz - a tobie?
-Przy twoim boku wyśmienicie, cudownie.
-Chyba powinniśmy wstać, jest już dziesiąta rano, ciekawa jestem czy
oni jeszcze śpią.
-Po tym co wczoraj, a właściwie dzisiejszej nocy wyprawiali, to myślę
że tak, a ja im tak zazdrościłem, słysząc te odgłosy, ale teraz już nie,
bo pozwoliłaś mi pieścić twoje piękne ciałko - dodał całując ja namiętnie,
gdy oderwali się od siebie Bella powiedziała - muszę pod prysznic.
Na co Edward - panno Swan proponuje mi pani wspólny prysznic?
-Nie, osobny - z uśmiechem dodała - wspólny może być jak będziemy
tylko razem - to powiedziawszy usiadła na łóżku rozglądając się - nie
wiesz gdzie moja piżamka?
-A tego to kochanie nie wiem, wolę ciebie oglądać nagą.
-Nie mogę nago paradować jak mamy gości.
-Wolałbym też nie, twoje nagie ciało należy tylko do mnie, byłbym
zazdrosny - pocałował ją lekko w plecy - ja mogę też zadać pytanie, czy
nie widziałaś moich bokserek?
Parsknęła śmiechem - może tam, gdzie moja piżamka.
To powiedziawszy wstała i ubrała szlafrok - idę pod prysznic - rzekła i
już jej nie było.
Edward wstał i zaczął szukać swoich bokserek, gdy je założył znalazł
piżamkę Belli i położył ja na łożku, następnie poszedł do "swojego"
pokoju, zwrócił też uwagę, że drzwi do Angeli i Bena były nadal otwarte,
a oni spali mocno ze sobą złączeni.
Wyszukał swoje ubranie i poczekał aż Bella wyjdzie z łazienki i podszedł
tam szybko, mówiąc jej cicho - znalazłem twoją piżamkę.
-Dzięki, widzę właśnie - odpowiedziała ze śmiechem.
79
Gdy wziął prysznic, ubrał się i poszedł do kuchni, gdzie Bella już
kompletnie ubrana przygotowywała śniadanko.
-Chcesz kawy?
-Ale się szybko ubrałaś, myślałem, ze ci pomogę.
-W czym? Chyba rozbieraniu… - szeptem dodała zbliżając się do niego,
na co Edward przytulił ją do siebie i pocałował lekko.
-Co proponujesz na śniadanko?
-Na pewno nie siebie - odparła szybko.
Na te słowa Edward roześmiał się - a ja myślałem że tak – dodał
żartując.
-Oj przestań - trzepnęła go po ramieniu - robię śniadanko, a może obiad,
bo oni jeszcze śpią.
-A co zrobisz?
-Myślałam o czymś nowym, jeszcze tego nie robiłam, ale widziałam ten
przepis w telewizji, wyglądał apetycznie, nie jest trudny, chociaż jest
tam kilka składników…
To mówiąc wyjęła wszystko z lodówki: cztery duże pieczarki, ułożyła
je na blaszce, następnie cztery krupnioki, lekko nacięte kiełbaski,
oraz plastry świeżego boczku, dla każdego po dwa. Osobno kazała
przygotować Edwardowi jajka na jajecznice, także po dwa dla każdego.
-Może bym przygotowała coś na kaca, chociaż ja nie mam, a ty?
-Po tym alkoholu co wypiłem z Benem, o dziwo nie…
-Co byś powiedział na moja odmianę Krwawej Mary?
-Może być. Chyba wiem dlaczego nie mam kaca.
-Dlaczego?
Bo pozwoliłaś mi cię dotykać, a to prawie jak byśmy się kochali, wybiło
to alkohol z mojej głowy - mówił to szeptem, przytulając ją do siebie, na
co Bella jak zwykle się zarumieniła.
80
-Nie mów tak, peszysz mnie.
Spojrzeli sobie w oczy i drgnęli, gdy usłyszeli głosy dochodzące z pokoju
gdzie spali Angela i Ben.
-Za pół godziny jedzenie - zawołała Bella, odrywając się od Edwarda -
wyrobicie się?
-Oj Bella cicho mam kaca, głowa mi pęka - odezwał się Ben.
-Zaraz coś przygotuje, przejdzie ci - mówiąc to zaczęła robić swój
koktajl, włączyła w między czasie piekarnik i wstawiła tam blaszkę z
jedzeniem, które pokropiła jeszcze oliwą z oliwek.
Następnie kazała Edwardowi zanieść do pokoju talerze, sztućce i
oczywiście kawę na podgrzewaczu.
Gdy pojawiła się Angela, Bella spojrzała na nią przerażona.
-Jak ty wyglądasz! - powiedziała.
-Ciiii, głowa mi pęka.
-Zaraz jedzenie i coś na kaca.
-Będę za chwilkę - powiedziawszy to, poszła pod prysznic.
Bella w tym czasie rozłożyła wszystko na półmiski, a Edward tylko
zanosił na stół. W ostatnim momencie usmażyła jajecznice, oraz wlała
Krwawa Mary do wysokich szklanek i podała z selerem. Wtedy wszyscy
zabrali się do jedzenia.
-To jest pyszne - stwierdziła Angela, a Ben dodał - kac mi mija powoli.
-Ja zawsze wiedziałem, ze Bella jest wspaniała - powiedział Edward i dał
jej dużego buziaka.
-Dobra, dobra nie podlizuj się.
Na to reszta parsknęła śmiechem. Gdy wszyscy się najedli, Bella
z Edwardem szybko posprzątali, następnie delektowali się kawą z
ciastem, a Angela sprawdzała swój telefon.
81
-O rany mam na metry połączeń od mamy, chyba mnie szukała!
-To zadzwoń do niej, żeby się nie martwiła.
-Łatwo ci mówić Bella.
-Zadzwoń i nie pękaj, powiedz że jesteś u mnie, przecież to prawda, a
że z Benem, to może pozostać tajemnicą...
Wszyscy na te słowa się roześmiali.
-Dobra dzwonie.
-Cześć mamo
-................
-Uspokój się, nic mi nie jest
-...............
-Jestem u Belli
-..................
-Belli Swan
-...............
-Tak chodziłam z nią do liceum, nocowałam u niej,
spotkałyśmy się wczoraj
-...............
-Będę później w domu
-................
-Nic mi nie jest…
-.............
-Dobra mamo, pa - wyłączyła telefon.
-Nawet twoja mama mnie jeszcze pamięta.
-Masz racje, to prawda, ale nawet się nie spytała o Bena - dodała
uśmiechając się i spoglądając na niego, chyba nie może ciebie jeszcze
przetrawić.
82
-Ale chyba będzie musiała skarbie - powiedział Ben całując Angele
namiętnie.
-Mrauu - odezwali się razem Bella i Edward parskając śmiechem.
-Odczepcie się - warknął Ben - zajmijcie się tym samym.
-Co, dajesz nam pozwolenie?
-Ed nie wkurzaj, tylko też ją całuj, to najlepsze na kaca.
Edward i Bella spojrzeli na siebie z lekka zszokowani.
-Bello, słyszałaś co Ben powiedział, że to najlepsze lekarstwo?
-No i co z tego? Ja nie mam kaca.
-Nic - odparł i zaczął ją tez namiętnie całować. Po chwili oderwali się od
siebie słysząc śmiech Bena i Angeli, spojrzeli na nich, na co tamci wtedy
zaczęli prawie się pokładać ze śmiechu.
-A wam co? - powiedzieli razem.
-Nic, nic gołąbeczki - odparli powstrzymując się od śmiechu.
-To co dzisiaj robimy?
-Nic mi się nie chce.
-Naprawdę Angi, nic? - z uśmiechem spytał Ben.
-Zbereźnik - powiedziała, na co reszta parsknęła śmiechem.
-To ja proponuje jakiś film i posiedzimy sobie na rogówce, a potem
wymyślimy co dalej.
-Ok, dobra.
-To wybierzcie film i przygotujcie rogówkę, a my z Angelą
przygotujemy coś do przegryzienia - to powiedziawszy poszły obie
do kuchni. Tam Bella wyjęła miski i chipsy, oraz zrobiła popcorn. Gdy
wszystko było przygotowane i miały już iść, Angela wstrzymała ją.
-Co jest?
-Ty tak naprawdę z Edwardem?
-Tak, co w tym dziwnego?
83
-Przecież wiesz, jaką on ma reputacje.
-Wiem, że go nazywają Casanova, ale jeśli chcesz wiedzieć to myśmy ze
sobą jeszcze nie spali, jestem nadal dziewicą!
-To ty z Jacobem się nie przespałaś?
-Nie, właściwie dlatego mnie zostawił, bo nie chciałam, poszedł z inną,
była w ciąży, wzięli ślub, a teraz jest po rozwodzie. Robi teraz wszystko
żebym do niego wróciła, ale ja nie chciałam, ciągle mnie nachodził i był
bardzo nachalny. Wtedy poznałam Edwarda i Bena, pomogli mi, a potem
to Edward jego odstraszał, a teraz siedzi.
-Jak to siedzi?
-Siedzi w kiciu, przegiął juz pałę, Edward by go wnet ukatrupił, tak się
wkurzył i nie chce na ten temat mówić.
Poszły do pokoju i usiadły obok swoich chłopaków.
Edward spojrzał na Angele i Belle i spytał - co jest?
-Nic kochanie - odparła cicho.
Angela była nadal zszokowana, ale nic nie powiedziała.
Wszyscy zaczęli oglądać „Rzeź”.
Gdy Ben i Angela wyszli, Bella wtuliła się w Edwarda i powoli zaczęła
zasypiać.
-Ej śpioszku, dopiero południe, a ty śpisz?
-Bo w nocy mi nie dałeś - odparła spuszczając głowę i się rumieniąc.
-Mogę to powtórzyć dzisiejszej mocy jeśli chcesz - namiętnym szeptem
powiedział, a później dodał juz normalnie - a może wspólna kąpiel, masz
taką dużą wannę, to na pewno się obudzisz.
-Wiesz co? Słyszałam, że Edward Cullen to niezły zbereźnik.
-Ja tylko proponuję Ci kąpiel z bąbelkami.
84
-Może innym razem. Sądzę, że spacer bardziej nam się przyda, no
dotlenimy się i w ogóle… - powiedziała Bella, jeszcze bardziej wtulając
się w niego - chociaż tak właściwie to nie chce mi się wychodzić.
-To może jednak wspólna kąpiel? Uwierz mi. Nie pożałujesz. Jesteś taka
piękna, a zarazem niewinna, gdy się podniecisz z moją pomocą - mówiąc
to pochylał się coraz bardziej do niej i zaczął całować jej usta, najpierw
delikatnie, a potem coraz mocniej, Bella nie pozostawała mu dłużna,
oddawała pocałunki z całą żarliwością. Edward lekko oderwał się od niej i
spytał z nadzieją w oczach - Kąpiel?
-Wlej juz te wodę - odszeptała - i się wykąp, jak tak bardzo chcesz.
-Sam to nie, ja chce z tobą kochanie, może zmienisz zdanie? - i całował
dalej.
-Chcesz mi zrobić wodę z mózgu, żebym się zgodziła? - z trudem
spytała Bella.
-Może mam taki zamiar, to co zgadzasz się?
-Niech ci już będzie.
Po tych słowach Edward podniósł Belle i zabrał do łazienki - żebyś mi nie
uciekła, idziesz ze mną - szepnął z uśmiechem.
On odkręcił wodę, która ciężkim strumieniem lała się do wanny, a Bella
wlała olejki do kąpieli i zapaliła pachnące świeczki naokoło.
-Może jakieś winko weźmiemy sobie? - spytał.
-Wczoraj juz było dosyć alkoholu, mi to wystarczy, może soczek
pomarańczowy?
-Przy tobie może być i soczek - powiedział przytulając Belle do siebie i
całując ją lekko, ale Bella przerwała mu mówiąc - idę po sok, a ty włącz
muzykę, żebyśmy słyszeli w łazience.
-Juz sie robi.
85
Po chwili oboje byli spowrotem, Bella z butelka soku i dwoma
szklankami, a z sypialni leciała muzyka włączona przez Edwarda.
Bella sprawdziła wodę i zakręciła kran.
-Będzie za dużo wody, a jeśli mamy oboje tam siedzieć to wszystko sie
wyleje.
Edward roześmiał się - Bella czy ty czasem się nie zastanawiasz, jak
masz się rozebrać i tam wejść, gdy ja tu stoję i patrzę na ciebie?
Bella zrobiła się czerwona.
-Przecież ci mówiłem, ze masz piękne ciało, nie masz się czego wstydzić,
zresztą widziałem cię już nagą i ty mnie też.
-Ale wtedy było ciemnawo, a teraz jest jasno, dlatego mi jest głupio.
-Bello, to cię rozbiorę i siebie przy okazji.
-Och - wyrwało jej się tylko.
Gdy Edward podszedł do niej mówiąc - musimy się pospieszyć, bo woda
nam wystygnie - ściągnął z niej bluzkę, całując, po czym Bella zrobiła to
samo z jego koszulką i tak po kolei, aż zostali w samej bieliźnie.
-Bella podniecasz mnie, gdy tak stoisz w takiej seksownej bieliźnie, a
mieliśmy iść do wanny.
W tym momencie Bella wyrwała się z jego objęć i weszła do wanny - ja
już tu jestem, może dołączysz?
Edward spojrzał na nią zdziwiony - spryciara - powiedział widząc, że
Bella zanurzyła się cała we wannie, a po chwili jej staniczek wylądował
obok wanny, do których dołączyły też jej majteczki.
Edward zawarczał tylko w odpowiedzi, ściągnął bokserki i wszedł do
wanny siadając za nią.
-Teraz jesteś na właściwym miejscu w moich ramionach, twoje piersi
pasują idealnie do moich rak - dodał trzymając tam ręce.
-A mnie coś z tyłu uwiera - sarkastycznie powiedziała Bella.
86
-Bo tak na mnie działasz, jak nie będziesz się ruszać, to nie będzie
uwierało.
-Ha, ha, ha.
-Poczekaj chwile, ja położę się bardziej - mówiąc to zsunął się niżej i
przyciągnął Bellę do siebie, że leżała na nim, byli prawie cali zanurzeni.
Bella zamknęła oczy - tak mi tu jest dobrze - zamruczała.
-Przecież nic nie robię, a ci jest dobrze?
-Tak - szepnęła - cieplutko, bo grzejesz mnie od tylu.
-Mogę też od przodu - powiedziawszy to objął ją.
-No to trzymaj mnie mocno i sobie tak poleżymy.
-Uhm - zamruczał Edward - zgadzam się.
Gdy tak leżeli delektując się swoim ciepłem i bliskością i prawie
zasypiali, usłyszeli dzwonek komórki, a potem drugi.
-No nie, zawsze to samo, jak ja w wannie, to telefon dzwoni, ja nigdzie
nie idę, bo jak już, to tylko ty byś to mógł być, ale jesteś tu ze mną,
więc reszta mnie nie obchodzi.
-To dzwoni mój i twój telefon, myślę że to moja rodzinka, od soboty
nie byłem w domu, a mamy prawie wieczór, więc nas szukają, wstanę i
przyniosę oba.
-A musisz? - jęknęla.
-Może to cos ważnego?
-No dobra idź - podniosła się trochę, dając jemu miejsce żeby wstał.
Zrobił to szybko i nago pobiegł po oba telefony, gdy wrócił Bella leżała z
zamkniętymi oczami.
-Skarbie, do mnie dzwonił Emmet, a do ciebie Rosalie.
-Co oni chcą? Edward a jeśli Viki i James są u nich i powiedzieli o
Jacobie?
87
-O cholera, mam nadzieje, że nie, zadzwoń do Rosalie a ja do Emmeta -
powiedział podając jej telefon.
-Hallo.
-Cześć Rosalie, dzwoniłaś do mnie, stęskniłaś się za mną? - zażartowała.
-Bella, co zrobił ci Jacob?
-O nie - jęknęła - skąd wiesz, no tak, Viki ci powiedziała?
Edward kucnął i patrzył na Belle, trzymając telefon w ręce.
-A miała nic nie mówić.
-Cicho Edward.
-On jest z tobą? - spytała się szybko Rosali.
-Tak jest tutaj.
-To dobrze, ale dlaczego nic nie powiedziałaś?
-Bo chciałam uniknąć takiej rozmowy jak teraz, rozumiesz?
Musze się wyłączyć, film oglądamy, a powiedz, co chciał Emmet od
Edwarda?
-Chodziło o to samo.
-Acha, jak będę gotowa to wam powiemy, dobrze Rosalie?
-Dobrze – odparła zrezygnowana Rosalie.
-A powiedz mi kiedy Viki była u was?
-Właśnie wyszli.
-Dobra, wyłączam się, zobaczymy się później i pogadamy.
-Dobra to na razie, pa.
-Pa.
Bella podała telefon Edwardowi, on położył oba na półce.
-Wkurzony jestem, musiała paplać jęzorem, niedługo wszyscy będą
wiedzieć.
88
-Tez mi się to nie podoba, właź do wanny i przytul mnie.
Zrobił to siadając za nią i przyciągając do siebie.
-Chcesz soczku?
-A daj.
Bella sięgnęła po szklanki i nalała napoju, pili w milczeniu, słuchając
muzyki. Po dłuższej chwili milczenia, usłyszeli dzwonek do drzwi.
Westchnęli oboje.
-Stawiam na Viki - powiedzieli razem i się roześmieli.
-Mamy te same myśli - powiedziała Bella z uśmiechem - a czemu sądzisz
ze to ona?
-Bo byli u Emmeta i Rosalie, z nimi rozmawiali, dlatego myślę ze to ona.
-Tez mam takie zdanie.
- To co robimy? Woda jest też zimna, no to wstajemy?
-Trzeba będzie, bo dzwonek nie ustaje - dodała pokazując ręką w
kierunku drzwi.
-No to wstajemy - powiedział podnosząc się i robiąc to samo z Bella.
-Och - powiedziała.
-Bo sama byś tego przy mnie nie zrobiła, jeszcze się trochę wstydzisz
- dodał szeptając do ucha, gryząc ją tam lekko, a następnie całując w
szyje.
-Edward, zimno mi.
-Przepraszam, zapomniałem, że jesteśmy nadzy i stoimy we wannie z
wodą - powiedział sarkastycznie.
-No wiesz - powiedziawszy sięgnęła po ręcznik owijając się nim i
wychodząc z wanny. Warknęła, gdy usłyszała kolejny dzwonek do drzwi.
-Ty też się lepiej ubierz.
89
Gdy byli ubrani, Bella posprzątała w łazience w bardzo szybkim tempie.
Dzwonek nie ustawał.
-Halo! - warknęła
-Tu Viki, możemy pogadać?
-Nie mam ochoty, a ty nie musiałaś iść do Emmeta i Rosalie i im mówić,
zostaw mnie w spokoju!
-Proszę cię Bella.
W tym momencie, Edward odebrał z jej rak słuchawkę domofonu.
-Viki, zostaw ja w spokoju, dosyć juz wycierpiała w sobotę, Bella chce o
tym zapomnieć, czy to tak ciężko zrozumieć?
-Proszę ciebie Edward, wpuść mnie.
Edward stał chwilę bez ruchu, spojrzał na Belle, miała łzy w oczach,
wtuliła się w niego.
-Otwórz te drzwi, niech już wejdzie - szepnęła Bella.
Gdy Viki weszła, zobaczyła Edwarda z wściekłą mina, ale z czułością
tulącego Bellę do siebie.
-Viki, ja nie chcę przechodzić jeszcze raz przez co przeszłam przez
Jacoba w sobotę, staram się zapomnieć.
Edward mi pomaga w tym, ale zdaje sobie sprawę, ze muszę
jeszcze przed sądem o tym opowiedzieć, twój brat jest naprawdę
niebezpieczny, ja się go boje.
-Ja byłam dzisiaj u niego, chce ciebie przeprosić.
-Jego przeprosiny mi nie pomogą, chcę zapomnieć, a ty mi to utrudniasz
- mówiła ze łzami w oczach i wtuliła się mocniej w Edwarda - a prawie
zapomniałam - wyszeptała.
-Zostaw ją Viki, tylko utrudniasz Belli - mówiąc to przesunął jej mokre
włosy na jeden bok.
Viki spojrzała na nie, a potem na głowę Edwarda, która była też wilgotna.
90
-Co tak patrzysz? - spytał.
-No pewnie - wybuchnęła - ma zapomnieć, jak ją pieprzysz pod
prysznicem, przecież widzę, ze wasze włosy są mokre.
-Tobie odbija Viki - warknął z wściekłością - nie pieprze jej, jak ty
tak nazywasz, chcesz wiedzieć, to nadal jest dziewica, Jacob też nie
wierzył, ale to prawda!
-Wynoś się stąd Viki - z sykiem powiedziała Bella - wynoś się -
wrzasnęła teraz - a moje życie seksualne nie powinno ciebie obchodzić,
kiedy i z kim i jak stracę dziewictwo, to tylko z Edwardem, za jego
miłość, troskę i opiekuńczość do mnie, a teraz spadaj - otworzyła drzwi
wypychając ją na korytarz i zamykając za nią.
-Wow - powiedział Edward z uśmiechem.
-A ty bądź cicho, jestem wkurzona.
-Już nic nie powiem.
Bella usiadła na rogowce i włączyła telewizor, nawet nie patrząc co
właśnie leci.
Edward usiadł obok niej, patrząc na nią - no chodź - powiedział
otwierając ramiona, żeby się przytuliła.
Popatrzyła tylko z dziwnym wyrazem oczu i wtuliła się.
-Pomóż mi zapomnieć tamten wieczór.
-Nie ma sprawy - rzekł i obniżył twarz żeby ją pocałować, gdy wtedy
zabrzmiał dzwonek do drzwi.
-Kurwa! - wrzasnął - niech ona się w końcu odczepi.
-Hallo! - krzyknął do słuchawki domofonu - czego ty jeszcze chcesz
Viki?
-Eeee, cześć Emmet - odezwał się i po chwili otworzył drzwi.
Podszedł do Belli, przytulił ją do siebie - to Emmet i Rosalie.
-Oni też chcą wiedzieć - jęknęła.
91
Rosalie wpadła do mieszkania i spojrzała na Belle wtulona w Edwarda.
-Spotkaliśmy Viki na dole, była wściekła, cos tam gadała o pieprzeniu.
-Wkurzyła mnie, tak jak Jacob, czy wszyscy muszą myśleć i mówić tak
samo, że my się pieprzymy? Czy ja nie mogłem się zmienić? I znowu
Bella na tym cierpi.
-Wiem Edward, że ty się zmieniłeś, my to widzimy, jesteśmy twoją
rodziną - głos Emmeta - ale inni tego nie rozumieją, że Bella odmieniła
twoje życie.
-Nareszcie ktoś to zauważył - odparł Edward.
-Teraz w spokoju powiedzcie co się wtedy wydarzyło.
-A musimy? - jęknęła Bella.
-Tak proszę ciebie.
-Dobrze Rosalie – westchnęła - opowiem, ale tylko do jednego momentu,
resztę Edward.
-Była około drugiej po południu, szykowałam się, miałam na sobie tylko
bieliznę i szlafrok, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, myśląc że to
Edward otworzyłam nie pytając kto tam. Przeraziłam się , gdy był to
Jacob. Rzucił się na mnie, chciał mnie całować, wyrywałam się, chciałam
się zamknąć w sypialni i tam poczekać na Edwarda, ale on był szybszy
wpadł tam za mną, zerwał ze mnie szlafrok i dal zastrzyk, krzycząc że
będę jego, że... - przerwała ze łzami w oczach, poczuła usta Edwarda na
policzku - ci nie płacz - wtuliła się mocniej w niego, westchnęła i mówiła
dalej szeptem - powiedział ze jak dałam dupy Edwardowi to jemu też
mogę.
-Skurwiel - wyrwało się Emmetowi.
92
-Jak mówiłam że ze sobą nie śpimy, nie wierzył, czułam że już odpływam,
ale się wyrywałam, nie chciałam... potem było czarno.
-W tym momencie ja wszedłem do mieszkania, słyszałem krzyki z
sypialni Belli, pobiegłem tam, właśnie zemdlała. Wtedy się wkurzyłem,
oderwałem Jacoba od niej, zaczął juz rozpinać pasek i rozporek od
spodni.
-Co!?
-Przepraszam nie powiedziałem ci tego. Odciągnąłem jego od ciebie,
wyrywał się, obiłem mu ten durny pysk, ciągle wrzeszczał, że jeśli ja
ciebie przeleciałem, to on też może, jak powiedziałem, że nic takiego nie
miało miejsca, nie uwierzył mi, ciągle to powtarzał.
Zapiąłem mu kajdanki i zadzwoniłem po chłopaków z firmy, zawieźli go
na komisariat, był tam też Aro, gadałem z nim później, żeby wydał zakaz
zbliżania się do Belli, a i tą strzykawkę wysłałem do analizy, a Belle
położyłem do łóżka. Przespała parę godzin, bardzo niespokojnie, gdy się
obudziła i zobaczyła mnie ułożyło jej, ale i tak się bała, ze Jacob coś jej
zrobił, ale nie zdążył, byłem na czas.
Nawet nie chcieliśmy iść na imprezę, ale ze względu, że byście za dużo
pytali, to poszliśmy.
-Co było w strzykawce Edwardzie? - spytała Rosalie.
-Taki środek, podobny do tabletki gwałtu, najpierw usypia, a potem
pobudza, co było widać na imprezie - dodał ciszej.
-No było, to fakt szwagrze.
-I wtedy ja się dowiedziałem, że Viki to siostra Jacoba, a Bella że
przyjaźnisz się z Jamesem.
Był to szok dla nas oboje, można powiedzieć że świat jest mały.
Milczeli przez chwile.
93
-Na koniec powiem wam coś fajnego, dotyczącego mnie i Belli -
powiedział Edward z uśmiechem.
-Co takiego?
-Myśmy się poznali już 5 lat temu, tylko jeden dzień się widzieliśmy,
a właściwie to lepiej powiedzieć noc, ale tego oboje nie pamiętaliśmy,
zresztą wy też Belle wtedy poznaliście.
-Ze co? - zdziwienie Rosalie i Emmeta - jak to?
-Ha, nawet Bella się uśmiechnęła nareszcie.
-No bo to jest naprawdę niesamowite, wiesz Emmet, że mamy nawet
zdjęcie jak tańczymy ze sobą.
-W oczach Emmeta był wielki znak zapytania.
Na co Edward i Bella parsknęli śmiechem.
-Idę po zdjęcia, niech zobaczy.
-Ja przyniosę, gdzie są?
-W stoliku nocnym, ale tym od okna.
Edward wrócił po chwili ze zdjęciami, pokazał jak Bella i Emmet tańczą.
-Kiedy to zostało zrobione? - spytał Emmet.
-Domyśl się - zaczęła się przekomarzać Bella - a ty Rosalie wiesz?
-Myślę że jest to jakieś wesele.
-No blisko, ciepło, tylko czyje? Kto miał 5 lat temu ślub?
-Viki i James, a rany Bella, byłaś na tym ślubie?
-Tak byłam, chcesz więcej zdjęć zobaczyć?
-Chce, pokaż.
-Edward?
-No dobrze - pokazał jak tańczy z Bella, z nią po oczepinach, całujący
się i to ostatnie objęci i wpatrzeni w siebie.
-Normalnie nie wierze, przecież to wy - głos Emmeta - może mi
powiecie, czemu nic z tego wtedy nie wyszło?
94
-Mały szczegół, Bella była wtedy dziewczyna Jacoba.
-Co?
-Właśnie z nim była na tym ślubie, a że on nie lubił tańczyć, wiec ja to
robiłem, wtedy się też wkurzał - dodał patrząc na Bellę.
-Tylko on nie zdaje sobie sprawy, że wtedy to byłeś ty i
ja mu tego na pewno nie powiem i wy też nie - szepnęła Bella, opierając
się na jego ramieniu, patrząc na niego i uśmiechając się.
-Gołąbeczki, oderwijcie się.
-Co jest - warknął Edward - nawet się nie całujemy.
Na te słowa roześmiał się Emmet.
-Dobrze że mam znajomych na komisariacie, to Jacoba od razu
zamknęli.
-Kogo masz na myśli?
-No Marka jest komendantem komisariatu, a jego brat to sędzia.
-Edward, czy ty wiesz, że mój ojciec jest tez komendantem
komisariatu?
-Co? Nie wiedziałem.
-Nie pytałeś, przyjeżdżałam tam do niego na wakacje, długo u niego
nie byłam, jak skończyłam szkołę, to nie miałam czasu, bo szykowałam
mieszkanie, tylko do siebie dzwoniliśmy, tęsknie za nim, jeszcze
mu nie powiedziałam, jak mnie mama potraktowała, jak się od niej
wyprowadziłam - dodała smutnie.
-Nie chce mi się jutro iść do pracy, chyba za dużo leniuchowałam.
-Przecież tez dzisiaj byłaś Bello.
-Nie Rosalie, dzisiaj miałam wolne, myśmy szli spać nad ranem, bo Ben z
Angela przyszli do nas wczoraj po kinie i popijaliśmy trochę za długo.
-To dlatego wyglądacie tacy wypluci - zawołał Emmet - kaca macie.
95
-Kaca to może nie, ale spać się chce.
-No to dobra Bello, my się zwijamy z Emmetem, a ty idź spać, życzę
dobrej nocki.
-Wam też Rosalie, dzięki.
-Ja też będę się zbierał do siebie.
-Ty też Edwardzie? Myślałam że zostaniesz tutaj, boje się być sama w
nocy.
-No to wezmę rzeczy i wrócę, OK?
-Dobrze.
-Słuchaj Edward, a Bella nie może do nas pojechać i spać u ciebie na
górze?
-Mogłaby, ale mam tam bajzel, nie sprzątałem od miesiąca, nie miałem
czasu, wolałem posiedzieć trochę u Belli po pracy, niż zając się
mieszkaniem.
-No wiesz Edward, zawsze było u ciebie wzorowy porządek, a teraz nie?
-No wiesz, przepraszam, co innego miałem w głowie - z uśmiechem
patrząc na Belle dodał.
-Z tego wniosek, ze zostajesz tutaj.
-Tak, tylko skocze po czyste rzeczy, zaraz będę.
-Tylko nie szarżuj autem, bo do tego jesteś zdolny, już się przekonałam.
-Bells - szepnął Edward.
-No braciszku, Bella ma ciebie pod pantoflem, nie poznaje ciebie.
Edward tylko spojrzał na Emmeta krzywo po tych słowach. Na co Bella
parsknęła śmiechem - u mnie pod pantoflem się nie zmieści, wiec nie
przesadzaj, a co do tego jak on jeździ, to chyba wiesz, jak wariat, a nie
musi mnie martwic.
-Edward - zawołała, gdy Emmet i Rosalie byli na korytarzu - masz moje
klucze?
96
-Mam, będę za chwilę.
Rozdział (9)
Krótko przed świętami.
-Bello, kochanie mam dla ciebie wiadomości od mojej rodzinki.
-A jakie to?
-Masz przyjść do nas na Wigilię i pierwszy dzień świąt. Robimy
zawsze razem, mamy w piwnicy pomieszczenie na party i tam zawsze
urządzamy, ale w tym roku Wigilia jest u Rosalie i Emmeta, a następny
dzień u Alice i Jaspera.
Obecność obowiązkowa, nie ma odmowy idziemy tam razem.
-Pójdę z tobą do twojego rodzeństwa, ale drugi dzień świąt ja
przygotuje u siebie, powiadomisz ich?
-Powiadomię.
-Ale Edward, mam prośbę pójdziesz ze mną do mojej mamy w Wigilie,
ale tylko na chwile, żeby się przywitać i pogodzić? Potem pójdziemy do
Rosalie i Emmeta.
-Naprawdę chcesz, żebym z tobą poszedł?
-Tak, bo sama nie dam rady.
-Edward, jesteś głodny?
-Trochę, ale i tak mnie przekarmiasz, utyje przez ciebie.
-Ty? Chyba nie, ćwiczysz i widać to - powiedziała przesuwając dłoń po
jego klatce, aż do brzucha - jesteś umięśniony.
97
-Wiesz, jak na mnie to działa, gdy tak robisz?
-Ups, nie miałam tego na myśli. Ja naszykuje jedzenie, a ty dzwoń do
Rosalie i Alice i ich powiadom o mojej propozycji.
-Już się robi kochanie - powiedział łapać ja za rękę i przyciągając do
siebie i całując.
-Nie mam ciebie dość, nawet po wczorajszej nocy, gdy pieściliśmy się
nawzajem, chociaż to powoli staje się jak igranie z ogniem. W końcu nie
wytrzymam i wejdę w ciebie skarbie i będę się z tobą kochał.
Bella była już cała czerwona i jęknęła na wspomnienie poprzedniej nocy.
Oderwali się od siebie.
-To ja lepiej zadzwonię.
-A ja przygotuje jedzenie.
Z każdym dniem do Wigilii Edward był coraz bardziej nerwowy, a nie
chciał powiedzieć dlaczego. Ustalili, że do matki Belli pójdą na godzinę
16, posiedzą około 2 godzin i zjawią się później u Rosalie i Emmeta.
W dzień Wigilii Bella była już gotowa o 15, siedziała na rogowce cała
nerwowa, przeżywała to, co może się stać, gdy zobaczy swoją matkę,
której nie widziała od paru miesięcy, nawet nie zauważyła, że wszedł
Edward z wielkim bukietem róż i podszedł do niej.
Gdy był obok niej spojrzała na niego zdziwiona, gdy uklęknął przed nią i
powiedział -
Bells, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją najukochańszą
żoną, z która chce spędzić resztę życia i kochać ciebie?
98
Mówiąc to otworzył pudełeczko z pierścionkiem i patrzył jej oczy,
oczekując odpowiedzi.
-Och - wyjąkała - Edward, zaskoczyłeś mnie. Przecież wiesz że tak,
zostanę twoja żoną – mówiła urywanym głosem.
Na te słowa wsunął jej pierścionek na palec, całował przytulając do
siebie.
-Bella dziękuję, że się zgodziłaś, nie potrafię wyobrazić sobie życia
bez ciebie - mówił trzymając jej twarz w obu dłoniach - kocham ciebie
Izabello Swan, moja Bello.
-Kocham ciebie Edwardzie Cullen, sprawiłeś, ze moje życie zmieniło się
od kiedy ciebie poznałam, chce być zawsze z tobą.
Roześmiał się, podniósł ja na ręce i okręcił wokół siebie.
-Zrobiłaś, ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi, te róże są tez
dla ciebie.
-Dziękuję, są piękne.
-Nie, to ty jesteś piękna, te kwiaty nawet do pięt ci nie dochodzą.
Ty jesteś moją piękną narzeczoną, jak dziwnie to brzmi, gdy to mówię.
Jesteś moja ukochana narzeczona.
-Ja też muszę się z tym oswoić.
-Bello, ja się bałem tego.
-Czego?
-Ze odmówisz - dodał szeptem.
-Ale nie zrobiłam, a pierścionek jest śliczny, skąd wiedziałeś jaki mam
rozmiar?
99
-Bo miałem jeden z twoich na rozmiar, pożyczyłem sobie.
-Edwardzie.
-Tak kochanie.
-Jesteś niesamowity - wtuliła się w niego, całując jego w policzek,
westchnęła - musimy iść do mojej mamy.
-Wiem skarbie - a po chwili dodał - dla niej mam też kwiaty, ale mały
bukiet, a dla twojego ojczyma butelkę whisky.
Bella uśmiechnęła się - a ja zestaw biały i brązowy rum, a dla mamy
butelkę likieru, lubiła go zawsze. -Weźmy do auta te prezenty dla
twojej rodziny.
-Bella powiesz mi w końcu, co dostaną moje bratowe?
-Edward, jak ci powiem, to nie będzie niespodzianki, a chcę też twoja
minę zobaczyć, jak otworzą paczuszki.
Mam też dla ciebie Edwardzie niespodziankę, chcesz teraz dostać, czy
u twojej rodziny?
-Teraz, a co masz dla mnie? Twój prezencik możesz teraz dostać.
-A dostane jeszcze jakiś prezent, myślałam że to był ten - pokazując na
pierścionek podniosła rękę.
-To był tylko mój dowód miłości do ciebie.
A prezent to ta paczuszka, chciałbym ciebie w tym kiedyś zobaczyć.
-Słucham?
-Otwórz kochanie proszę.
Bella usiadła i rozpakowała paczuszkę, jej oczom ukazała się koronkowa
koszulka nocna w kolorze szampana, oraz druga satynowa, bordowa z
żółtą koronka.
-Edwardzie.
-Tak kochanie - powiedział siadając przy niej.
100
-Naprawdę chciałbyś mnie w tym zobaczyć? a w którym?
-Nie mogłem się zdecydować na jedną, dlatego dostałaś obie, a zobaczyć
chciałbym ciebie w jednej jak i w drugiej.
-Dziękuję - odłożyła prezent i objęła za szyje i pocałowała - ja nie mam
dla ciebie takiego fajnego prezentu, zaraz przyniosę.
Poczekaj chwile - gdy wróciła podała mu sporych rozmiarów pakunek.
-Wow, Bella jestem pod wrażeniem.
-Edward nie śmiej się, naprawdę nie wiedziałam co byś chciał dostać.
-Najbardziej to ciebie, wiesz o tym - dodał przytulając ja do siebie i
całując - ale dzisiaj nie czas na to, jak mamy zdążyć do twojej mamy,
to powinniśmy wychodzić, ale najpierw to otworze te paczuszkę - i jak
powiedział tak zrobił.
Zobaczył tam puchowy szlafrok, taki jak ma Bella, tylko w kolorze
granatowym oraz dwie koszule jedna czarną, a druga zieloną.
-Wow, extra, podoba mi się, teraz będę miał szlafrok jak ty, a te
koszule są fajne, jeszcze nie miałem zielonej.
-Pomyślałam, że będzie pasowała do twoich oczu.
-Jeszcze nie pomyślałem, żeby kupować do koloru oczu.
-Będziesz dobrze wyglądał, zobaczysz, może jutro albo pojutrze
ubierzesz.
-Zrobię to, a ty kiedy ubierzesz koszulkę i mi się pokarzesz?
-Pożyjemy zobaczymy, ale teraz chodźmy, już jest po czwartej.
Ubrali się, wzięli siatki z prezentami i pojechali do mieszkania matki
Belli. Będąc na miejscu, Bella kurczowo złapała Edwarda za rękę - boję
się.
-Bells, jestem tu z tobą, nie martw się kochanie.
Phil, jej ojczym otworzył im drzwi, wielce zdziwiony, patrząc na nią.
101
-Bella, co ty tu robisz?
-Dzisiaj Wigilia i przyszłam do was, do mamy.
-Wejdź, widzę że nie jesteś sama.
-To Edward, mój narzeczony.
-Miło mi, tylko nie mów tego matce, że jest twoim narzeczonym, Jacob
jest tutaj, owinął ją wokół swojego palca.
-No nie, znowu on - jęknęła Bella, a Edward powiedział - znowu chce po
mordzie dostać głupi kundel.
Phil parsknął śmiechem - ale miłe odczucia macie do niego, wejdźcie
dalej.
-Phil, kto tam jest? - był to głos Renee, matki Belli - chodź do nas.
-Trzymajcie się.
-Jakby nie było czasu na rozmowę, to to jest dla was - Bella podała
torbę z prezentami Philowi.
-Witaj mamo - powiedziała trzymając Edwarda za rękę i wchodząc
dalej.
-Izabella! A ty co tu robisz? Kogo tu przyprowadziłaś? Twój Jacob jest
u mnie i mówi, że chcecie się pobrać.
-Chyba śnisz! Za tego łajdaka! Jak możesz mamo!
Edward wtulił Belle tylko do siebie.
-Jak może pani coś takiego proponować własnej córce - spojrzał na
Jacoba uśmiechającego się szyderczo - a ty? nie wstyd ci! Jesteś gnida.
-I kto to mówi, największy kobieciarz , który każdą przeleciał, no i co
powiesz na to?
-Było tak, nie zaprzeczam, ale Bella jest jedyna której nie tknąłem, bo
ja kocham, a ty ja krzywdzisz!
102
-Dosyć tego - Renee krzyknęła - ty masz się wynosić - pokazała na
Edwarda - a Bella zostanie i będziemy świętować zaręczyny, jej i
Jacoba, bo tylko on powinien być jej mężem.
-Mamo, nie każ mi wybierać miedzy tobą a Edwardem.
-On tu nie jest nam potrzebny Bello, to z Jacobem masz się zaręczyć.
-Nie mamo, nigdy!
Chce ci powiedzieć że nie mam już matki, sama do tego doprowadziłaś,
dokonałaś wyboru. żegnaj!
-Edwardzie chodźmy stad.
Gdy znaleźli się w aucie Bella rozpłakała się - jedź stąd jak najszybciej,
proszę.
Po dłuższym krążeniu po ulicach, podjechali pod dom rodzeństwa
Edwarda.
-Bells, kochanie, jesteś w stanie tam wejść?
-Edward przytul mnie, to było najgorsze, co mogło mnie spotkać że
strony mojej matki, jak ona mogła, co ten bydlak jej nagadał - płacząc
tuliła się do niego, a on pocałunkami zdejmował łzy z jej twarzy.
-Dobrze że mam ciebie, jesteś tu przy mnie, chciałam powiedzieć
mamie, że się zaręczyłam z tobą, ale jej by to nawet nie interesowało,
dla niej liczy się tylko ten dupek.
-Bello, może to nie jest najwłaściwszy moment, ale wyjdź za mnie jak
najszybciej, zróbmy nasz ślub, jeśli się uda, to jeszcze w styczniu.
-Tak Edward, to bardzo dobry pomysł, zróbmy to.
Posiedźmy jeszcze chwile tutaj, aż dojdę do siebie, a potem wejdźmy
do środka, jak będę smutna, to powiemy, że byliśmy u mojej mamy i
powiedziała mi wiele przykrych rzeczy, dobrze?
-Tak skarbie, a o zaręczynach też im powiemy?
103
-Nie dzisiaj - z uśmiechem powiedziała - pojutrze, jak będą u mnie,
zgodzisz się?
-Będą zdziwieni.
-Tak sądzisz? Bo ja myślę, że nie Edwardzie.
-No to wchodzimy skarbie?
-Poczekaj poprawie mój makijaż, bo się rozmazał, gdy płakałam.
Po chwili już wychodzili z auta.
-Nie zapomnij toreb z prezentami.
-Już się robi moje maleństwo.
-Lubię, gdy tak mówisz.
Rozdział (10)
Weszli do środka, Edward rozłożył prezenty pod choinką.
-A wy co - była to Rosalie - bawicie się w Gwiazdora?
-Nie można? Mamy radochę, jak małe dzieci.
-Siadajcie do stołu - odezwała się znowu Rosalie, następnie złożyli
sobie życzenia wigilijne, a potem usiedli i jedli. Czas mijał szybko przy
rozmowie i docinkach całej rodziny.
-Miło jest tak spędzić czas w tak licznym gronie - powiedziała Bella - w
rodzinie, otoczonej miłością.
104
Nikt nie zdążył się odezwać, ponieważ bliźniaki Alice i Jaspera
wrzasnęły - czas na prezenty - i rozpoczęli wręczanie pakunków dla
wszystkich uczestników.
-O rany Bella, to na pewno od ciebie. Dzięki!!! - zawołała Nelli - córka
Rosalie i Emmeta.
-A co ty dostałaś?
-Mamo, lepiej nie pytaj, możesz zobaczyć, tutaj jest zestaw
kosmetyków z firmy Douglas, oraz coś jeszcze - zarumieniła się i
spojrzała na swoja mamę.
-Rosalie, lepiej sprawdź swoje paczuszki, a córkę zostaw, cieszę się, że
ci się podobało Nelli.
Gdy wszyscy rozpakowywali swoje upominki, słychać było tylko ochy
i achy obdarowanych. No i oczywiście Bella z Edwardem też dostali
prezenty.
Gdy Bella otworzyła podarunek zarumieniła się i powiedziała - czy my
wszystkie mamy podobne gusta? - spytała patrząc na Rosalie i Alice.
-Chyba tak - odparły razem śmiejąc się.
-A co dostałaś? - spytał Edward.
-To co od ciebie, koszulkę - odpowiedziała szeptem.
-Acha - i zaczął się śmiać.
Gdy wszystko posprzątano ze stołu, usiedli na rogowce, a dziewczyny
Rosalie, Alice i Bella przygotowały kawę i ciasto, po chwili i one dołączyły
do swoich facetów.
Edward czekał już na Bellę na dużym fotelu, gdy tylko usiadła wtulił ją w
swoje ramiona i lekko pocałował w usta.
-Nie ucieknie ci, nie musisz jej tak mocno trzymać - zarechotał Emmet.
105
-Ja tylko przytulam ją do siebie, możesz to samo zrobić z Rosalie, nie
zaszkodzi to tobie.
-Słyszałeś, przytul żonę, brat ci każe - Jasper śmiał się.
-Ty też możesz to zrobić Jasperze.
Później już w całym domu było słychać rechot.
Alice cały czas obserwowała Bellę i Edwarda, wyraz ich oczu, gdy
patrzyli na siebie, na ruch ręki Edwarda, gdy bawił się pierścionkiem na
jej serdecznym palcu.
-Wydaje mi się, ze powinniśmy otworzyć szampana i świętować.
-Co masz na myśli Alice? - spytała Rosalie.
-Popatrz na tych dwoje - pokazała na Edwarda i Bellę odwracając się do
nich - to kiedy były zaręczyny? - spytała.
Bella zdziwiona spojrzała na Edwarda - Mówiłeś im coś?
-Nie, skąd wiesz Alice? Nikomu nie mówiliśmy – dodał zdziwiony.
-Wiedziałam - krzyknęła Alice - gratulacje i uściskała Bellę.
-A mnie nikt nie uściska - westchnął Edward.
-Powiedz to Belli, a teraz tylko powiem szczęścia moi drodzy, cieszę się
braciszku, ze nareszcie zmądrzałeś.
-Miło, że ci się podoba Emmett, a teraz oddajcie mi Bellę.
Gdy w końcu ta wróciła w jego ramiona, objął ją mocno i pocałował.
-A ty Alice jak się domyśliłaś?
-To nie było trudne, ty ciągle bawiłeś się tym pierścionkiem na jej palcu
i robisz to dalej.
-Acha - mruknął patrząc na rękę Belli, gdzie trzymał za jej pierścionek.
-No to kiedy się zaręczyliście?
-Alice, ale jesteś wścibska.
-Wiem, to kiedy?
106
-Dzisiaj i już nas nie męcz.
-Bella, czy ja ciebie męczę?
-Tak chochliku, wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi.
-Ale będziesz musiała.
-Jak to będę musiała?
-W czasie waszego ślubu, to chyba wy będziecie najważniejszą parą.
-O nie - jęknęła - o tym nie pomyślałam.
W tym momencie Edward wziął jej twarz w swoje ręce i pocałował ją
lekko - damy radę - szepnął.
-To kiedy ślub? - nie dawała za wygrana Alice.
-Alice! - powiedzieli razem Bella z Edwardem - daj spokój dzisiaj.
Wszyscy roześmieli się.
-Nie spodziewałem się, ze tak szybko wykryjecie, mieliście się
dowiedzieć pojutrze u Belli.
-Bello, opowiadaj, jak ci się nasz braciszek oświadczył?
-Emmett wiesz - zaczęła Bella zmienionym głosem, a potem dodała
normalnie - i tak ci nie powiem.
To nasza tajemnica, prawda Edwardzie?
-Tak kochanie - dodał i przyciągnął jej twarz w swoich rękach do siebie
i zaczął całować namiętnie, na co Bella wplotła swoje ręce w jego włosy
przyciągając go mocniej do siebie.
-O nie, oderwijcie ich od siebie, nie mogę na nich patrzeć.
Na te słowa odezwała się Bella - jak nie możesz patrzeć, to zrób to
samo Emmet, całuj Rosalie - po czym wróciła do całowania Edwarda.
-Bello, co zrobiłaś z moim bratem, oddaj mi go - przerażonym głosem
powiedział Jasper - na te słowa oderwali się od siebie i spojrzeli na
niego.
-No, przynajmniej się oderwaliście, poskutkowało.
107
-Edward, twój brat mi dokucza.
-Jasper nie dokuczaj mojej Beli.
-Patrzcie, mojej powiedział.
-Jasperze, mojej, a nie twojej, ty masz Alice, wiec się odczep -
powiedział bardzo poważnie Edward patrząc na jego zdziwioną minę, po
czym roześmiał się - z twojego wyrazu twarzy można się pośmiać.
-Brat, nie wkurzaj.
-Dobra, śmiechy chichy, my dziewczyny idziemy do kuchni, jakieś
zakąski przygotować, do tego szampana, a wy przygotujecie szkło i
resztę.
-Bello, idziesz też, Edward puść ją w końcu.
-Już mi ja odbieracie, nie zdążyłem się nacieszyć.
-Zdążysz jeszcze.
Bella z wyraźną niechęcią opuściła kolana Edwarda całując go lekko w
usta i poszła do kuchni za Rosalie i Alice.
A tam dziewczyny zaatakowały ją potokiem słów.
-Mów - jak ci się oświadczył - pisnęła Alice.
-Ja tak czułam, że on to zrobi - dodała Rosalie.
-No dobra, przyszedł z wielkim bukietem czerwonych róż, uklęknął i
oświadczył się, a następnie wsunął mi pierścionek na palec.
-Och jak słodko.
-Podejrzewam, ze teraz chłopaki wypytują Edwarda o to sami.
-Na pewno i oni doskonale wiedzą, że my też to robimy.
-O nie!
-Da sobie radę, nie martw się, ale jak znam Emmetta, to robią
pogawędkę z młodszym braciszkiem.
-Co?
108
-Bello, spokojnie, muszą go uświadomić.
-Co muszą? Uświadomić? Edwarda?
-Nie w sensie seksu, jeżeli to myślałaś.
-To w jakim?
-Widzisz, oni się naprawdę o niego martwili, wiedziałaś jaki on był, co
noc inna.
-Wiem, sam mi się do tego przyznał.
-Powiedział ci o tym? - zdziwione zapytały.
-Tak, w ten dzień, kiedy was poznałam, opowiedział mi wszystko o sobie,
jaki był, i że chce się zmienić.
-Nie zraziło ciebie to?
-Jakoś nie i nie wiem dlaczego, może przez to, że był moim
przeciwieństwem.
-A kiedy się w nim zakochałaś?
-To akurat uświadomiliśmy sobie w tym samym momencie. Więcej wam
nie powiem.
-Ostatnie pytanie, tylko nie wiem, jak je zadać.
-Jakie?
-Zaciągnął ciebie do łóżka?
-Jeżeli interesuje ciebie to, czy jestem nadal dziewicą, to tak, jestem.
-O kurczę, jak on wytrzymał?
-Było ciężko - z uśmiechem powiedziała Bella - gdy całuje to można się
zapomnieć, to jakby wodę z mózgu robił - bardzo cicho dodała.
-Bello nie poznaje ciebie.
-Cicho bądźcie - odparła cała czerwona - po co ja wam to powiedziałam.
-Alice i Rosalie zaczęły się śmiać.
Po chwili Edward wszedł do kuchni, zobaczył zaczerwienioną i speszoną
Belle i śmiejące się bratowe.
109
-Co wyście mi z Bella zrobiły?
-My? Nic! - śmiejąc się odparły.
Podszedł do niej, objął ja i tak jak zwykle podniósł jej głowę do góry,
trzymając za podbródek. Spojrzał jej w oczy i lekko pocałował.
-Wymęczyły ciebie pytaniami, nie martw się, mnie chłopaki też.
Odwrócił się słysząc jakiś hałas z tylu. Był to Emmett i Jasper.
Spojrzeli na nich, a potem na swoje śmiejące się żony.
-No co, dowiedziałyście się czegoś? Bo ten milczał jak zaklęty, tylko na
jedno pytanie odpowiedział.
-A na jakie? - spytała Rosalie.
-Jesteście wredni, to przesłuchanie nie było w porządku - warknął
Edward.
-Słuchaj brat, ale to do czego się przyznałeś, to mi się bardzo podoba.
Tak dalej Bello - dodał patrząc na nią.
-A co ja niby zrobiłam, albo nie zrobiłam? - spytała zaskoczona.
-Bello, my wiemy, on wie o co nam chodzi, to wystarczy, a na pewno ci
też powie.
-Acha - odrzekła tylko.
-Mam nadzieje że jutro nam dacie spokój, no i pojutrze też. Naprawdę
by było lepiej, gdybyście dowiedzieli się dopiero u mnie. Teraz nie dacie
nam spokoju.
...............................................................................................
Następnego dnia znowu dokuczali im śmiejąc się z ich sfrustrowanych
min, a oni mieli już naprawdę dość docinków na swój temat.
-Jak ja przeżyje jutrzejszy dzień - jęczała Bella, gdy Edward odwoził ją
do jej mieszkania.
110
-Skarbie, wytrzymaliśmy dzisiaj, to i jeszcze jutro też damy sobie
radę.
-Edward powiesz mi w końcu, o co się ciebie bracia pytali wczoraj? o co
im chodziło.
-Oj Bella, nie domyślasz się?
-Nie, naprawdę nie.
-Pytali się, czy mnie sumienie dręczyło, że się oświadczyłem tobie.
-Sumienie? O co tu chodzi?
-No, że , no.
-Wyduś z siebie wreszcie.
-No bo chodziło im o to, że musiałem się z tobą przespać, dlatego się
oświadczyłem.
Bella spojrzała na niego - nic nie rozumiem.
-Nie wierzyli, że z własnej woli oświadczyłem się tobie, że się naprawdę
w tobie zakochałem, a nie że najpierw się z tobą przespałem, a potem
przez wyrzuty sumienia oświadczyłem.
-To jest chore Edward.
-Powiedziałem im, że ze sobą nie spaliśmy, że chciałbym z tobą dopiero
po ślubie.
-Edward, a ty wytrzymasz? Wiesz przecież, co się z nami ostatnio
dzieje.
-Ale oni tego nie wiedzą i nie muszą wiedzieć. Wiem, ze posunęliśmy się
o krok do przodu, można tak powiedzieć, a ty jesteś taka gorąca, gdy
się podniecisz.
-A kto mnie do tego doprowadza? Przecież nie ja sama, ty jesteś
sprawcą - dodała z uśmiechem.
-Wiem Bella, a wiesz dlaczego nie kupuję prezerwatyw, zeby nie kusiły,
bo bez zabezpieczenia nie będziemy się kochać.
111
-Acha - odpowiedziała na to Bella.
Gdy dojechali na miejsce Bella spytała - zostaniesz, czy wracasz?
-Nie wiem Bella, bo jak zostanę, to wylądujemy znowu w łóżku się
pieszcząc.
-Wiem o tym - cicho powiedziała - może dzisiaj będziemy grzeczni?
Edward roześmiał się tylko - my grzeczni? Chyba w to nie wierzysz?
-Możemy spróbować - rumieniąc się odparła.
-Bello, posiedzę u ciebie trochę, a potem pójdę, przyjdę rano, żebyśmy
byli wyspani i pomogę ci w przygotowaniach, zgadzasz się?
-Hm… - westchnęła - też może tak być. No to chodź do środka.
.................................................................................
Gdy weszli, usiedli jednomyślnie na rogowce włączając telewizor
wtulając się w siebie.
-Nam to tylko jedno w głowie.
-Co Edwardzie?
-Przytulanie na rogowce.
-Zgadzam się - i bardziej wtuliła się w niego.
-Bells, a może tak kąpiel z bąbelkami? Poleżymy, odprężymy się.
-No, mieliśmy być grzeczni - a po chwili dodała - wlewaj wodę.
-A jakie olejki do kąpieli?
-A jakie byś chciał - dodała zaczepnie - ostatnio kupiłam orchidee.
-Dawaj.
-Idę po świeczki zapachowe, też o tym zapachu - gdy przyniosła
ustawiła je na pralce.
112
-Napijesz się wina, gdy będziemy siedzieć w wannie? - spytał obejmując
ja od tylu w tali, całując po szyi, przesuwając usta w kierunku uszu,
delikatnie gryząc ją tam, wywołując u niej jęki.
Edward dalej całował ją, jednocześnie przesuwając ręce po jej
piersiach, drażniąc je.
-Stanowczo masz za dużo ubrań na sobie - szepnął z podnieceniem
i zaczął ją rozbierać bardzo powoli, ciągle całując. A Bella robiła
to samo z nim, aż pozbyli się oboje górnych części garderoby, lecz
Bella miała na sobie jeszcze swój koronkowy staniczek w wrzosowym
kolorze, przypominającym gorset. Na to Edward, aż wciągnął powietrze
gdy zobaczył w co jest ubrana, jego ręce schodziły coraz niżej, aż
zatrzymały się na guzikach jej spodni, rozpinając je i opuszczając niżej
znacząc drogę w dół pocałunkami, aż doszedł do brzegów jej majteczek
w takim samym kolorze co staniczek.
Ona wyginała się cały czas do tylu, trzymając ręce we włosach, ocierając
się i pobudzając jego, jęczeli oboje.
Gdy rozebrał ja ze spodni, Bella odwróciła się do niego rozpinając
jemu czarne jeansy, które miał na sobie, po chwili oboje byli w samej
bieliźnie.
Wybrzuszenie w jego bokserkach było aż nadto widoczne.
-Bella - wystękał Edward - mieliśmy być grzeczni.
-To ty chciałeś kąpiel z bąbelkami, ale to chyba na to nie wygląda.
-Ściągam ci ta piękną bieliznę, która masz na sobie, wchodzimy do
wanny i grzecznie sobie tam poleżymy.
-A uda nam się grzecznie?
-Nie marudź, wchodź - powiedział, gdy była już naga, sam tez pozbył się
swoich bokserek.
113
Położyli się zanurzając w pachnącej pianie, Bella wierciła się nie mogąc
znaleźć sobie wygodnego miejsca.
-Nie wierć się, bo zaraz dojdę.
-Nic na to nie poradzę, że mnie coś gniecie z tyłu.
-Jak nie będziesz się wiercić, to nie będzie cię uwierać.
-Łatwo ci mówić.
Po chwili Edward podniósł ja i posadził na swoich udach – lepiej? - spytał.
-Tak, tylko nie miej zbereźnych myśli, bo mnie gdzie indziej dotykasz.
-Słucham?
-Twój mały przyjaciel jest zbyt blisko mojej dziurki.
-Nie mam małego, tylko dużego i wiem gdzie dotyka – szepnął, całując i
lekko gryząc jej płatek ucha.
-Robisz to, żebym się na niego nadziała? - szepnęła namiętnym głosem.
-Może? Domyśl się - odpowiedział z taka sama tonacja.
-Edward!
-Nie boj się, nie wejdę w ciebie bez zabezpieczenia i na pewno nie
dzisiaj, posadzę cię normalnie do wanny, połóż się.
Po chwili leżeli w ciszy.
-Edward?
-Hm? - odmruknął.
-Kiedy ty masz urodziny, bo zapomniałam się ciebie o to spytać.
-Drugiego stycznia.
-Co?! - wykrzyknęła prostując się i patrząc na niego zszokowanym
wzrokiem.
-Co się stało maleńka?
-Wyobraź sobie, że ja też.
-Masz urodziny drugiego stycznia? - też prawie wykrzyczał.
-No właśnie.
114
-Tego bym sobie nie mógł lepiej wymarzyć. Kobieta którą kocham ma w
tym samym dniu urodziny co ja.
-Jak to fajnie zabrzmiało - rozmarzyła się Bella.
-A co się tobie w moich słowach podobało?
-To jak powiedziałeś “kobieta którą kocham”.
-Przecież wiesz, że ciebie kocham, moje maleństwo, mogę ci to mówić
codziennie, na rozpoczęcie miłego dnia.
-Też ciebie kocham Edwardzie - szepnęła - bardzo.
-Wiem o tym, bo jakbyś mnie nie kochała, to byśmy tutaj we wannie
razem nie leżeli.
-Mhm - mruknęła tylko i dalej leżeli w ciszy.
-Woda robi się już zimna Bello, wychodzimy?
-Dobrze i po chwili wstała wyjmując korek z wanny i owijając się w
ręcznik.
-Edward?
-Tak?
-To zostajesz czy idziesz?
-Zostanę, ale naprawdę będziemy grzeczni i pójdziemy spać.
Po zdmuchnięciu świeczek poszli do sypialni Belli położyli się do łóżka i
objęci zaraz zasnęli.
115