Wampir i Dziewica Kerrelyn Sparks Rozdział 22

background image

Rozdział 22



Olivia wzięła głęboki oddech i zdjęła pistolet z pasa.

‘’Dwa na dwa’’ Powiedział szeptem J.L ‘’Spróbujmy dowiedzieć się, kim są ci faceci’’

Schodził spokojnie po schodach. Było ciemno, lecz nie odważyli się zapalić latarek. Wkradli
się do salonu i spoglądali przez okno. J.L wskazała i położył palec na ustach.
Nie potrzebowała ostrzeżenia by być cicho.

Dwóch mężczyzn stało teraz na podwórku. Mogła ich zobaczyć i żaden nie był Robby’m.
Człowiek w czerwono zielonym kilcie miał jaśniejsze włosy. A facet w niebiesko zielonym
kilcie był podobny do Robby’ego, z tym samym kolorem włosów. J.L dotknął pleców, a
następnie łydki, sygnalizując, że obaj mężczyźni mieli miecze na plecach i w skarpetach. Zły
znak, jeśli dwa ciała w pokoju obok miały poderżnięte gardła.

Chciała by Baker wrócił. Czuła by się lepiej, gdyby było ich troje na dwóch. Mężczyźni
wyjęli telefony ze swoich sporranów i gdzieś dzwonili. Nagle obok nich zmaterializował się
człowiek. Olivia zakryła usta, aby stłumić krzyk.

Zamrugała, nie wierząc własnym oczom. I jeszcze inny. Starała się oddychać. Więcej ludzi
pojawiało się, wszyscy byli uzbrojeni w miecze i pistolety. Było kilka kobiet i mężczyźni w
kiltach. J.L złapał ją za ramię i skinął głową na tylne drzwi. Poruszała się spokojnie,
przechodząc przez salon i kuchnie. Serce waliło jej w uszach. Wymknęli się tylnymi
drzwiami, usłyszeli skrzypienie drzwi. Natychmiast ruszyli biegiem w pole kukurydzy. Była
spowita w zieleni. Zrobiło się tak ciemno, że ledwie mogła rozpoznać sylwetkę J.L. Wpadła
na niego, gdy ten nagle się zatrzymał. Chwycił ją za przedramiona i obniżył by przykucała
obok niego. Słyszała jego szybki oddech.

‘’Oni teleportowali się tutaj jak postacie z filmów sci-fi’’ Wyszeptał ‘’Kim oni są?
Kosmitami?’’

‘’Nie sądzę by obcy nosili kilty’’

‘’Masz rację i powinni mieć lasery zamiast mieczy.’’

Pokręciła głową ‘’Nie mogę uwierzyć, że teraz o ty dyskutujemy’’

‘’Czymkolwiek są, mają przewagę liczebną’’

‘’Mają noże, miecze i pistolety’’ Wymamrotała

‘’Mogłoby być gorzej. Mogli mieć karabiny i granaty’’

‘’Dzięki. Od razu czuję się lepiej’’

‘’Przepraszam’’ Powiedział cicho

background image

Spojrzała na dom. Mogła zobaczyć tylko ich górę, ale światła migotała w oknach. Co oni
robią? Szukają czegoś? Otworzyła się by czytać w ich zmysłach. Nie czuła nic. Jak od
Robby’ego.

‘’Mam na imię Jin’’ Powiedział J.L szeptem

Skrzywiła się. Więc bał się? ‘’To ładne imię’’

‘’Nie, jeśli koledzy przezywają cię Jennifer’’

‘’Och. Przykro mi’’

‘’L oznacza Long’’

‘’Jin Long.... Wang’’ Uśmiechnęła się ‘’Brzmi męsko’’

Parsknął ‘’Teraz już wiesz, dlaczego używał inicjałów. Ale mogło być gorzej. Mój brat
nazywał się L.H- Lo Hung Wang’’

Zakryła usta by powstrzymać się od śmiechu.

Jego zęby błysnęły bielą, gdy się uśmiechał. ‘’Skłamałem. Nie mam brata. Ale
prawdopodobnie to już wiesz.’’

Wiedziała. Wiedziała, też że chciał ją rozweselić.

‘’Więc taki jest plan’’ Powiedział J.L ‘’Przechodzimy przez pole kukurydzy i zbliżamy się do
samochodu najbliżej jak to możliwe. Jedziemy szybko do miasta odszukać Harrisona i
szeryfa. I wzywamy posiłki’’

Skinęła głową ‘’A co z Bakerem?’’

‘’Znajdziemy go. Chodź’’
Poruszali się jak najciszej. Byli przy pierwszym domu, gdy nagle J.L zatrzymał się.
Przycisnął palec do ust, by była cicho, jakby o tym nie wiedziała. Potem usłyszała. Szelest w
kukurydzy. Nie są sami. Obracała się szukając źródła hałasu. Zauważyła, że rośliny się
kołyszą, Ktokolwiek to był, kierował się wprost na nich. J.L podniósł pistolet. Kukurydza
zaszumiała, a następnie wybiegł pies.

J.L opuścił pistolet ‘’Dobry chłopiec’’

Był ogromnym psem. Wilczur irlandzki z długimi chudymi nogami i długim pyszczkiem.
Usiadł na biodrach i przyglądał im się ciekawie. Podniosła powoli rękę, by pies ją powąchał,
a potem poklepała go po głowie. ‘’Jesteś dużym chłopcem’’

Wydawało się, że pies się śmiał.

Uśmiechnęła się. Czuła się bezpieczniej obok niego.

background image

‘’Chodźmy’’ J.L prowadził Olivie i wilczura przez pola kukurydzy. Ominęli dom i ruszyli
polem, które ciągnęło się wzdłuż drogi. Zatrzymali się, kiedy zauważyli samochód na
podjeździe, około 30 metrów od nich.

‘’Poczekaj tutaj’’ J.L wręczył Olivii kluczyki do samochodu ‘’Znajdę Bakera. ‘’Jeśli nie
wrócę za 15 minut, odjedź’’

‘’Nie zostawię cię’’

‘’Liv, mamy przewagę liczebną. Przywieź tutaj szeryfa i Harrisona i zawiadom policję.
Okey?’’

Niechętnie skinęła głową ‘’ok.’’

J.L pobiegł z wilczurem przy boku. Była wdzięczna, że nie był samy. Usiadła między rzędami
kukurydzy i włączyła odliczanie na zegarku. To będzie długie, samotne piętnaście minut.

Wzięła głęboki oddech by uspokoić serce. Uznała, że zadzwoni do Harrisona, ale miał
wyłączony telefon. Dlaczego odjechał po rozmowie ze Szkotami? Kazali mu wyłączyć
telefon? Mogłaby zadzwonić do Robby’ego ale był daleko w Nowym Jorku. Zajęłoby mu
kilka godzin dotarcie tutaj. Po kilku minutach podkradła się na brzeg pola.

Zauważyła facetów, którzy zmaterializowali się wcześniej. Podzielili się na mniejsze grupy i
wydawało się, że czegoś szukali. Większość z nich weszła do piwnic. Do dobry moment na
zakradnięcie się do samochodu. Spojrzała na zegarek. Czternaście minut minęło. Mimo to,
niechętnie opuszczała to miejsce bez J.L i Bakera.

Z drugiej strony, bardziej im pomoże, wysyłając wsparcie. Jęknęła w duchu. Znowu wszystko
analizowała. Silnik samochody ryknął w oddali. Ktoś się zbliżał. Może Harrison albo szeryf
wrócili? Podbiegła do drogi. Czarny sedan zaparkował. Wyglądał jak samochód rządowy.

Trzy osoby wyszły z niego. Dwoje mężczyzn, jeden w średnim wieku, drugi młodszy i jedna
kobieta. Mężczyźni byli spięci i podekscytowani, a kobieta się bała.

Mężczyzna w średnim wieku powiedział : ‘’Garrnet, sprawdź domy po lewej, Ja sprawdzę te
na prawo. Alyssa, obejrzyj teren.’’

Garrnet kliknął na latarkę i zapaliło się światło. ‘’Nigdzie nie widzę Connora’’

‘’Jest tutaj’’ Warknął starszy facet ‘’I nie będzie sam’’

Alyssa wzdrygnęła się ‘’Nie rozumiem, po co ich angażowaliśmy’’

‘’Są lepsi w zabijaniu Malkomentów, niż my’’ Narzekał starszy mężczyzna ‘’Jeśli zobaczysz
jakiegoś, zachowaj dystans. I pilnuj umysłu. Szczególnie ty Alyssa. Wolą młode kobiety’’

‘’Wiem’’ Powiedziała cicho

Olivii było żal młodej kobiety, była wyraźnie przerażona. Młody człowiek, Garrnet, był
podekscytowany. Podbiegł do domów po lewej stronie. Starszy mężczyzna poszedł do tych

background image

domów na prawo. Powiedział Malkomentów. Czy to gang? Czy byli tymi, co popełnili te
morderstwa? I co to była psychiczna ochrona?

Alyssa zbliżyła się do samochodu, wyjęła swoją latarkę ‘’Świetnie’’ Mruknęła ‘’po prostu
zostań tutaj, sama, gdy tam czyhają Malkomenci’’

Olivia chciała wiedzieć, kim byli ci ludzie, więc wyszła z pola kukurydzy i skierowała się w
kierunku kobiety.

‘’Alyssa?’’

Kobieta pisnęła i puściła latarkę.

‘’Przepraszam’’ Olivia trzymała swoje ręce z przodu, by kobieta wiedziała, ze są puste. ‘’Nie
chciałam cię przestraszyć’’

Alyssa wyciągnęła broń ‘’Skąd znasz moje imię? Jesteś jedną z nich? Umiesz czytać w
myślach?’’

Olivia uniosła ręce wyżej ‘’Słyszałam twoją rozmowę, z tymi dwoma mężczyznami, a oni
użyli twojego imienia. Jestem z FBI. Chcesz zobaczyć moją odznakę?’’

‘’Jesteś z FBI? Nie jesteś jedną z nich?’’

‘’Kim oni są?’’ Zakładała, że kobieta odnosi się do mężczyzn, którzy się materializowali
‘’Czy oni są Malkomentami?’’

‘’Alyssa?’’ Mężczyzna w średnim wieku przybiegł ‘’Słyszałem, że krzyczałaś’’

Zauważył Olivie i dobył broni ‘’Kim jesteś do cholery?’’

Przeklęła cicho. Powinna siedzieć ukryta w kukurydzy. ‘’Jestem Olivia Sortis, FBI. A ty?’’

‘’CIA’’ Przysunął się bliżej ‘’Pokaż odznakę’’

Pokazała, zmrużył oczy i zaświecił jej latarką w twarz

‘’Co pani tu robi?’’

Co miał na myśli? Była na pikniku? ‘’Badam zabójstwa. Czy mogę zobaczyć wasze
odznaki?’’

‘’Nie mam na to czasu.’’ Schował bron ‘’Przejmujemy dochodzenie. Może już pani wyjechać,
panno Sortis’’

Jego postawa ją irytowała ‘’To jest sprawa FBI. Miejscowy szeryf poprosił nas o pomoc’’

‘’Nie obchodzi mnie to’’ Warknął agent CIA. ‘’Wynoś się stąd’’

‘’Nie będę pana słuchać, panie...?’’

background image

‘’Whelan’’ Podszedł do niej bliżej ‘’Rób jak mówię. Prezydent przydzielił nas do tego
zadania, więc lepiej zmykaj.’’

Uniosła podbródek ‘’Proponuje przemyśleć sytuację. Może pan nas potrzebować. Jest was
tylko troje, a ich jest kilkanaścioro... Nie wiem, gdzie dokładnie są.’’

Alyssa sapnęła ‘’Widziałaś ich?’’

‘’Jeśli masz na myśli facetów, którzy w magiczny sposób teleportowali się na środku
podwórka, to ta. Są uzbrojeni, mają karabiny i miecze.’’

‘’Widzieli cię?’’ Zapytał agent CIA.

Whelan, tak miał na nazwisko. Brzmiało znajomo. ‘’Nie’’ Odpowiedziała Olivia ‘’Kim oni
są? Czy to oni zamordowali tych ludzi?’’

Whelan prychnął ‘’Nie. To polowanie na morderców, Ale nie popełniaj błędu i nie myśl, że są
niewinni. Zrób sobie przysługę i uciekaj stąd, zanim cię zobaczą.’’

‘’Mogę pomóc..’’

‘’Niech pani o tym zapomni. Nie umie się pani przed nimi bronić. Mogą sprawić, że będą
mieli władzę nad twoim umysłem i sprawią z tobą co będą chcieli’’

Przełknęła. To zrobili z szeryfem i Harrisonem?

‘’To niebezpieczne’’ Powiedziała szeptem Alyssa ‘’Straciliśmy dwóch członków naszej
grupy przez nich.’’

Olivia skrzywiła się. Nic dziwnego, że ta kobieta tak się boi. ‘’Przykro mi z powodu waszej
straty’’

‘’Och, nie zostali zabici’’ Powiedziała Alyssa ‘’Po prostu... odeszli’’

Dreszcz przebiegł po plecach Olivii.

‘’Weź się w garść, Alyssa’’ Warknął Whelan ‘’A pani, pani Sortis, zmarnowała dużo mojego
czasu’’

Olivia potknęła się gdy ciepłe powietrze uderzyło ją w głowę. Jej umysł się rozmył. ‘’Muszę
odejść’’

Poszła w stronę podjazdu. Co ona robi? Obejrzała się za siebie i widziała Alysse i Whelana

Idź dalej. Wyjedź stąd.

Pokręciła głową. To nie była jej decyzja.

Idź do samochodu i odjedź. Teraz.

background image

Odwróciła się w stronę podjazdu. Cholera co się z nią działo? Szła w kierunku samochodu
J.L. Spojrzała się na pola, chcąc by Baker i J.L stamtąd wyszli. Spojrzała w innym kierunku i
zauważył mężczyznę, który się tu teleportował. Wychodzili ze stodoły. Szli w jej kierunku.

Chciała iść w kierunku pola, by jej nie zobaczyli.

Nie. Idź do samochodu. Odjedź.

Jej kroki zmierzały do samochodu. Cholera! Co ona robi?

Wyciągnęła kluczyki do samochodu i nacisnęła przycisk otwierania. Reflektory samochodu
rozbłysły. Skrzywiła się. Faceci na pewno ją zauważyli.

‘’Olivia?’’ Ktoś krzyknął

Zamarła. Robby? Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę oddzielającego się od grupy. Pobiegł
ku niej, wchodząc w strumień światła, jednego z domów.

‘’Robby’’ Szepnęła. To był on. Miał na sobie kilt, do kolan, biegł w jej kierunku.

‘’Pani Sortis, niech pani odjedzie!’’

‘’Widziała agenta CIA i Alysse, idących na podjazd. To Whelan kazał jej odjechać. W jakiś
sposób wysyłał polecenia do jej głowy. Gorący podmuch uderzył ją w czoło. Wzdrygnęła się.

Wsiadaj do samochodu i odjeżdżaj.

‘’Olivia’’ zawołał Robby.

Zatrzymała się, nagle pojawił się obok niej.

‘’Olivia’’ Dotknął jej ramienia ‘’Co tu robisz?’’

‘’Muszę wyjechać’’

Spojrzał na nią uważnie ‘’Wszystko w porządku?’’

Pokręciła głową ‘’Muszę odejść’’

‘’Z daleka od niej, MacKay!’’ Krzyknął Whelan

Robby spojrzał na agenta CIA ‘’Uwolnij ją. Nie masz prawa jej kontrolować.’’

Whelan prychnął ‘’Większe niż ty. Znasz tą kobietę?’’

‘’Aye. Uwolnij ją, albo ja to zrobię. ‘’

‘’Dobra.’’ Warknął Whelan ‘’Ale zostaw ją w spokoju.’’

‘’Nie zaszkodzę jej’’ Powiedział Robby przez zaciśnięte zęby.

background image

‘’Oczywiście’’ Powiedział Whelan ‘’Tak jak nikt nie zaszkodził Shannie i Emmie.’’

Gorący podmuch ponownie uderzył Olivie w głowę, zakołysała się. Kluczyki wypadły na
ziemię.

Robby złapał ją za przedramiona. ‘’Wszystko już w porządku?’’

‘’Robby’’ Owinęła ręce wokół jego szyi ‘’Dzięki Bogu, że tu jesteś’’ Posłała groźne
spojrzenia agentowi CIA ‘’Próbował mnie kontrolować’’

‘’Ty idiotko!’’ Krzyknął Whelan ‘’Próbowałem cię chronić’’

Robby przytulił ją mocno ‘’Już wszystko w porządku, kochanie.’’

‘’Cholera’’ Mruknął Whelan ‘’Kolejna kobieta jest zagrożona’’

‘’Wydaje się, że naprawdę mu na niej zależy’’ Powiedziała Alyssa.

Whelan spojrzał na nią ‘’Idź do samochodu i czekaj tam na nas.’’

Jak Alyssa odeszła Whelan skrzyżował ręce na piersi i skrzywił się na Robby’ego.

‘’Dlaczego nie możecie wybierać kobiet ze swojego rodzaju?’’

Robby przetarł ręką w górę i dół po plecach Olivii ‘’Zajmij się sobą, Whelan. Zostaw nas w
spokoju.’’

Whelan. Teraz Olivia sobie przypomniała. Robby wspomniał o nim na Patmos.

Gdy kontrola umysły Whelana zniknęła całkowicie, zdała sobie sprawę, że Robby był jednym
z tych facetów, którzy się tu teleportowali.

Wyrwała się z jego ramion ‘’Co się dzieje, Robby? Co ty tu robisz?’’

‘’Świetnie’’ Mruknął Whelan. ‘’Teraz zaczęła myśleć. Trochę za późno.’’

Robby posłał agentowi krzywe spojrzenie ‘’Wiesz, że pracuje dla firmy zajmującej się
dochodzeniem. Współpracujemy z CIA.’’

Whelan prychnął ‘’To skrócona wersja’’

Robby spojrzał na niego ‘’Zadzwoniłeś do Connora godzinę temu. Chciałeś, byśmy byli tutaj
pierwsi.’’

‘’Myśleliśmy, że Malkomenci wciąż tu będą’’ Powiedział Whelan ‘’Są?’’

Robby pokręcił głową ‘’Odeszli’’

‘’Kim są Malkomenci?’’ Zapytała Olivia ‘’I w jaki magiczny sposób zmaterializowałeś się na
podwórku?’’

background image

Robby zesztywniał.

Whelan zachichotał ‘’Tak, teraz to wyjaśnij swojej dziewczynie’’

Szczęka Robby’ego zazgrzytała ‘’Mówiłem ci już, że Malkomenci to terroryści’’

‘’Ci którzy cię torturowali?’’ Spytała

‘’Aye. Wierzymy, że zamordowali tych ludzi’’

‘’Stop. Dosyć ukrywania prawdy’’ Warknął Whelan ‘’Odsączyli krew z tych ludzi, a potem
podcięli im gardła, by ukryć znaki ukąszeń’’

Olivia cofnęła się i wpadła na samochód ‘’Ślady ukąszeń?’’

‘’Znaleźliście jakąś krew?’’ Zapytał Whelan

Pokręciła głową.

‘’Whelan, wystarczy.’’ Robby spojrzał na niego ‘’Muszę z nią porozmawiać na osobności’’

‘’Nie powiedziałeś jej?’’ Zaśmiał się Whelan ‘’Typowe. Nigdy o sobie nie mówią.’’

Olivia przełknęła ślinę. Robby materializował się z powietrza i jeszcze jego czerwone oczy. I
przecież wydostał się z jej mieszkania z zamkniętymi drzwiami. Po prostu mógł zniknąć.

‘’Czym.. czym jesteś?’’

Robby spojrzał na nią smutno. ‘’Chciałem ci powiedzieć. Jutro.’’

‘’Wampir’’ Wypalił Whelan

Robby skrzywił się

Olivia mrugnęła ‘’Co?’’

‘’Wampir’’ Powtórzył Whelan.

Zielone oczy Robby’ego błyszczały, gdy spojrzał na Whelana ‘’Na Boga, człowieku odejdź i
pozwól mi sobie z tym poradzić’’

Zimny chłód ukłuł Olivie w kark. ‘’Nie ma czegoś takiego jak Wampiry’’

‘’Niech pani o tym pomyśli’’ Powiedział Whelan. ‘’Ofiary były pozbawione krwi. Były pod
wpływem wampirzej kontroli umysłu. Dlatego nie mają ran obronnych. Nie walczyli.’’

Wampirza kontrola umysłu? Nie chciała uwierzyć, że wampiry istnieją, ale wszystko się
zgadzało. Dlaczego ktoś chciałby osuszyć ofiary z krwi? Chyba, że było mu to potrzebne do
przeżycia. ‘’Skąd wiesz jak wygląda miejsce zbrodni? Nie wszedłeś nawet do środka’’

background image

Whelan wzruszył ramionami ‘’Widziałem to wcześniej. Zawsze wygląda tak samo.’’

Spojrzała na Robby’ego. Nie zaprzeczał niczemu. Po prostu na nią patrzył. ‘’Czy to prawda?
Wampiry istnieją?’’

Kiwnął głową ‘’Niektóre są złe, ale niektóre dobre’’

Potarła czoło. To szaleństwo. Musi uwierzyć w krasnale i wróżki. Wampiry. Krwiopijców.
Poderznęli tym ludziom gardła by ukryć ślady ugryzień. Oznaczało to, ze mają kły. Dreszcz
przeszedł jej po plecach. Wampirza kontrola umysłów.

Wzdrygnęła się i spojrzała na Whelana. ‘’Kontrolowałeś mnie’’ Przysunęła się do Robby’ego
i przytuliła go.

Whelan przewrócił oczami. ‘’No co ty. Nie jestem wampirem. Ja jestem tym, który ci o nich
powiedział o nich’’

‘’Zostaw nas’’ Powiedział Robby szeptem ‘’ Pozwól mi jej powiedzieć’’

Whelan prychnął ‘’Będziesz ją kontrolował tak samo, jak Roman moją córkę’’

Wspomnienia błysły w umyśle Olivii. Świecące oczy. Znaki na jej poduszce. Robby nigdy nie
odbierał jej telefonów w ciągu dnia. Nigdy go nie widywała w ciągu dnia. Nigdy nie jadł ani
nie pił. I nie mogła czytać jego emocji.

Odsunęła się od niego ‘’Nie’’ Szepnęła ‘’Nie’’

‘’Olivia, mogę to wyjaśnić’’

‘’Możesz zaprzeczyć? Możesz powiedzieć, że...’’ Nie mogła nawet tego powiedzieć

Podszedł do niej ‘’Wiesz, że cię kocham’’

Odeszła dalej. Potrząsnęła głową. Nie zaprzeczył. Nie mogła uwierzyć. Nie zaprzeczył.

Spojrzała w bok. Ludzie, którzy zmaterializowali się wcześniej stali przy drodze. Trzymali
stałą odległość i udawali, że nie patrzą na nich.

Wampiry. Wszyscy byli wampirami. Mordercy byli wampirami. I Robby.

‘’Nie!’’ Odwróciła się i wbiegła na pole kukurydzy. Zielone liście szumiały za nią. Wampiry?

Nie, to było śmieszne. To było szalone. To miało sens. Wyjaśniało wszystko.

Biegła. Musiała znaleźć J.L i Bakera. Musiała znaleźć jakiś ludzi.

‘’Olivia?’’ J.L pojawił się ‘’Co się stało?’’

‘’J.L!’’ Olivia podbiegła do niego. Zauważyła Bakera.

background image

‘’Och Dzięki Bogu. Nic wam nie jest.’’ Przytuliła J.L

‘’Wracaliśmy do ciebie’’ Powiedział J.L ‘’Wszystko w porządku?’’

‘’Nie’’ Ciężko dyszała. ‘’Nie uwierzycie. To.. to jest niewiarygodne’’

‘’Wiedziałaś?’’ Zapytał J.L

‘’Tak’’ Przycisnęła dłoń do piersi.

‘’Wow’’ Mruknął J.L ‘’Nie miałem o tym pojęcia, póki Baker nie poprowadził mnie do
swojego ubrania.’’

‘’Co?’’

‘’Więc nie wiesz?’’ J.L spojrzał na swojego przełożonego. ‘’Może powinieneś jej
powiedzieć’’

‘’Co?’’ Powtórzyła Olivia

Baker westchnął ‘’Jestem zmiennokształtny.’’

‘’Co?’’

‘’Byłem tym psem. Przemieniłem się by wyśledzić dzieci, ale nie mogłem znaleźć ich
zapachu’’

Patrzyła na niego ‘’Nie’’

‘’Tak’’ Powiedział Baker

Cofnęła się ‘’Nie’’ Jej chłopak miał kły, a szef był psem? Jej świat przewrócił się do góry
nogami. Gdzie są wszyscy normalni ludzie? Zadrżała. Byli, nie żywi, w domach niedaleko.

Spojrzała podejrzliwie na J.L ‘’A ty? Tez przemieniasz się w zwierzę?’’

‘’Chciałbym. Myślę, że byłbym smokiem. To byłoby fajne.’’

‘’Nie’’ Cofnęła się o kolejny krok ‘’Nie fajne’’

‘’Olivia?’’ Zawołał Robby

Odwróciła się. Boże nie. Przyszedł po nią.

‘’Czy to Robby? ‘’ Zapytał J.L ‘’Co on tu robi?’’

‘’Wampir’’ Szepnęła ‘’Oni wszyscy są wampirami’’

‘’Święta krowo’’ Mruknął Baker

background image

Pies, który mówi pomyślała. Zielona kukurydza wirowała wokół niej, widziała gwiazdki.

‘’Olivia’’ Robby przedzierał się do niej.

Potknęła się, Baker ją złapał. Przechyliła się w drugą stronę, Robby ją złapał. Boże, nie.
Utknęła między wampirem a człowiekiem-psem.

Kukurydza zafalowała i wszędzie pociemniało.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wampir i Dziewica Kerrelyn Sparks Rozdział 23
MÓJ WAMPIR by Kerrelyn Sparks nie of tł
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 7
Kerrelyn Sparks Zakazane noce z wampirem Rozdział 5 i 6
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 4
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 2
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 8
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 3
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 6
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 10
Kerrelyn Sparks Zakazane noce z wampirem Rozdział 1
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 5
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 1
Kerrelyn Sparks Wampiry w wielkim mieście Rozdział 9
03 Wampiry wolą szatynki Kerrelyn Sparks(1)

więcej podobnych podstron