Runa Sieg – od nazizmu do feminizmu
– Zwycięstwo w wojnie! To hasło to cecha bogów uranicznych.
Wojny domagali się członkowie Hitlerjugend, do wojny nawołuje
dzisiaj barbaria na polskich ulicach i atakująca nasze kościoły
katolickie. Wobec tego nie można mieć wątpliwości, że symbol
błyskawicy u feministek ma bliskie konotacje historyczne i
znaczeniowe do symboliki nazistowskiej związaną z organizacją
Hitlerjugend – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Tomasz Panfil
(KUL, BEP IPN).
Feministki, lewicowcy i wszyscy, którzy żądają legalizacji w Polsce
dzieciobójstwa w łonach, mają na swoich sztandarach symbol
błyskawicy. Co on oznacza? Kto w przeszłości używał tego typu
symboli, kto się pod nim podpisywał?
W niedzielę próbowano mnie przekonać, że znak ów, faktycznie
zbliżony w formie do błyskawicy to symbol Zeusa i Jupitera.
Coś w tym jest. Jakby nie było symbolem tych bożków były piorun i
błyskawica...
Błyskawica jest uniwersalnym symbolem bogów uranicznych, czyli
władających niebem. Skoro władali oni niebem, to ich orężem były
piorun i błyskawica. Indra, Zeus, Jupiter, Odyn (czyli germański
Wotan), słowiański – również gromowładny – Perun etc. Wszyscy
bogowie uraniczni mieli za oręż piorun. Bogowie uraniczni
mieszkający w niebie byli strażnikami przysiąg. Zna Pan takie
powiedzenie jak „Piorun z jasnego nieba”?
Znam.
No właśnie! Ale zapewne nie pamięta Pan, co ono oznacza, a oznacza,
że człowieka, który łamie przysięgi spotyka niespotykana kara.
Dlaczego podnosi się dwa palce do góry przysięgając? Ponieważ
bierzemy Boga, który jest ponad nami, na świadka, przed którym nie
możemy się ukryć. Jak złamiemy przysięgę, to Bóg potrafi nas
wszędzie sięgnąć i za to ukarać. Tak wygląda w dużym skrócie
pochodzenie symboli pioruna i błyskawicy. Przez wieki wyobrażenie
pioruna zastrzeżone było dla najważniejszych bogów – również dla
Jahwe. Właśnie dlatego nie były zbytnio popularne w powszechnej,
codziennej symbolice. Warto podkreślić, że to bogowie uraniczni
uznawani byli za wojennych decydentów: to z ich wyroku jednym
przypadała klęka, innym zwycięstwo. Więc oczywistym jest, że
symbol błyskawicy oznaczać zaczął zwycięstwo.
Piorun i błyskawica w ikonografii świeckiej, państwowej mocniej
pojawiły się dopiero w latach 30. XX wieku, kiedy popularność zyskała
sobie mistyczno-neopogańsko-okultystyczna obrzędowość
hitlerowska, nawiązująca do mitologii skandynawsko-germańskiej. W
faszystowskich zaś Włoszech źródłem wyobrażeń błyskawicy była
rzymska symbolika jowiszowa. I tutaj przechodzimy do kolejnej części
opowieści o symbolach, czyli do organizacji Hitlerjugend, której
symbolem była błyskawica jako symbol siły, mocy i zwycięstwa.
Sięgnięto tu do skandynawskiej runy Sieg, której popularność
wykroczyła poza granice III Rzeszy.
Na przykład?
W latach 30. XX wieku istniała i duże wpływy uzyskiwała Brytyjska
Unia Faszystów, czyli krótko mówiąc angielska partia faszystowska.
Na fladze BUF widnieje runa Sieg stylizowana na białą błyskawicę.
Niektórzy twierdzili zatem, że nie jest to prawdziwa runa Sieg, bo ta
jest tępo zakończona, zaś ta brytyjska ma wyraźnie zaznaczony ostry
grot. Trzeba jednak pamiętać, że w symbolice powszechnie
stosowanym zabiegiem jest stylizacja, która polega na graficznym
dostosowywaniu przekazu obrazowego do potrzeb nadawcy
komunikatu. Mówiąc wprost: ktoś gdzieś uznaje, że sama runa Sieg
jest dobrym symbolem o pożądanym znaczeniu, ale trzeba ją
troszeczkę wzmocnić graficznie, troszeczkę zmienić, nadać jej
dynamiki. Wobec tego zaostrza się dolny koniec. To wciąż jest runa
Sieg, ale bardziej intensywna graficznie, przez co mocniej oddziałuje
na widzów.
Ale przecież na współczesnych skrzynkach elektrycznych znajduje się
błyskawica. Czy to również symbol nazistowski?
Oczywiście, że nie. Nie jest to runa Sieg, tylko zwykły znak
ostrzegawczy oznaczający napięcie. To nawet nie jest błyskawica,
tylko przeskakująca iskra. Trzeba odróżniać znak od symbolu. Symbol
ma zespół znaczeń – często odmiennych, a znak ma jedno
podstawowe znaczenie. To co mamy na skrzynkach jest znakiem
mówiącym, żeby uważać, bo mamy do czynienia z wysokim
napięciem. Z kolei błyskawica występująca u Hitlerjugend, u
brytyjskich faszystów czy też tak mocno eksponowana przez tzw.
demonstrantów jest symbolem.
I żeby już zakończyć te symboliczne skojarzenia z III Rzeszą: kobiety
służące w hitlerowskiej służbie pomocniczej, zwane były „Blitz
madchen”, czyli „błyskawicznymi dziewczynami:”, a to od znaku
błyskawicy, który nosiły na rękawach mundurów, czy spinkach
krawatów. Znakomity pisarz niemiecki Hans Helmut Kirst poświęcił im
nawet książkę, która ukazała się również w Polsce pod tytułem
właśnie „Błyskawiczne dziewczyny”.
Ale zwolennicy dzieciobójstwa w łonach matek twierdzą...
Przepraszam, ale nie mówimy o żadnych zwolennikach
dzieciobójstwa, tylko zwolennikach zabijania!
Dobrze więc - zwolennicy zabijania dzieci poczętych...
Jeszcze raz przepraszam. Mamy do czynienia z rewolucjonistami,
burzycielami zastanego porządku moralnego i społecznego.
Rewolucja nie widzi nic złego w zabijaniu przeciwników, wszelkich, a
nie tylko dzieci poczętych. Dzieci w łonach matek są tylko
pretekstem. To są zwykli neobolszewicy! Na polskich ulicach możemy
zobaczyć niemal te same obrazy, jakie widziano w Piotrogrodzie czy
Moskwie w listopadzie i grudniu 1917 roku. Wówczas też atakowano i
niszczono prawosławne kościoły, czyli cerkwie, a ulicami przeciągały
pochody pod hasłami wolnej miłości, seksu dla każdego,
nieograniczonych praw i aborcji na życzenie.
Tu można przywołać cenioną przez feministki i lewaków Aleksandrę
Kołłątaj, która była głównym ideologiem bolszewickiej wolnej miłości.
To ona rzuciła hasło: seks jak szklanka wody. Jesteśmy spragnieni, to
sięgamy po wodę - chce nam się, to sięgamy po seks. Bez uczuć, bez
zobowiązań… Przyjemność bez żadnej odpowiedzialności - o to
chodzi. Objawiło się nam – niestety – pokolenie skrajnych egoistów i
hedonistów, które nie chce ponosić żadnej odpowiedzialności. Oni
chcą mieć tylko przyjemność.
Feministki podkreślają, że błyskawica, którą się posługują, nie jest
żadnym symbolem nazistowskim, tylko właśnie znak taki, jak na
skrzynkach elektrycznych.
Och, to taka taktyczna zmyłka, a mówiąc wprost: kłamstwo. Czy oni
demonstrują pod hasłami bezpieczeństwa energetycznego? Nie, jest
to symbol z określonymi konotacjami symbolicznymi i historycznymi.
Co krzyczą protestujący dziś w Polsce barbarzyńcy?
To jest wojna...
No właśnie! Zwycięstwo w wojnie! To hasło to cecha bogów
uranicznych. Wojny domagali się członkowie Hitlerjugend, do wojny
nawołuje dzisiaj barbaria na polskich ulicach i atakująca nasze
kościoły katolickie. Wobec tego nie można mieć wątpliwości, że
symbol błyskawicy u feministek ma bliskie konotacje historyczne i
znaczeniowe do symboliki nazistowskiej związaną z organizacją
Hitlerjugend.
A może środowiska, o których rozmawiamy, nie zdają sobie z tego
sprawy?
Ci, którzy ten symbol zaproponowali, doskonale wiedzą co on
oznacza. Oni po prostu założyli, że tych kilkanaście, może kilkadziesiąt
tysięcy rozwydrzonych nastolatek i nastolatków, którzy wyleźli na
ulicę nie będą wiedzieć co on oznacza, nie będą znać genezy. I się nie
pomylili. Protestujący to w przeważającej części zadowoleni z siebie
ignoranci, których nic nie obchodzi, bo ważniejsze jest wrzucenie
fotki za wskazującym palcem na fejsa bądź wylanie fali bluzgów
gdziekolwiek się to da.
Ci, którzy zaproponowali taki symbol, nie mówili przecież: „Chodźcie,
pójdziemy zrobić zadymę pod znakiem Hitlerjugend”, bo wtedy
niektórzy mogli by jednak uznać, że coś tutaj nie gra i nie włączyć się
do tej gry. Oczywistym więc jest, że ludzie stojący za protestami będą
wypierać się wszystkich skojarzeń hitlerowsko-nazistowskich. Nie
zmienia to oczywiście faktu, że mamy do czynienia z
pokrewieństwem, bardzo bliskim zresztą. Hitlerowskim Niemcom i
współczesnym neomarksitom chodzi dokładnie o to samo - o
obalenie porządku i budowę „nowego wspaniałego świata”.
Dlaczego wobec tego Włodzimierz Lenin i Adolf Hitler nie są dzisiaj
na sztandarach polskich feministek. Lenin przecież, jako pierwszy na
świecie zalegalizował aborcję na życzenie, a drugi wprowadził
aborcję na okupowanych ziemiach Polski. Dali więc kobietom
„wolność” i „prawo wyboru”...
Bo taka jest aktualnie taktyka. Nie wypada eksponować wizerunków
Lenina i jeszcze bardziej Hitlera, ale jeśli ten ruch – nie daj Boże
wygra, to kto wie, co się stanie. Teraz taktycznie wygodnie jest nie
eksponować ani jednego, ani drugiego. Jak wygrają, to powróci Lenin,
powróci Stalin...
Stalin? Przecież on zakazał aborcji przez co czasem przedstawia się
go jako najgorszego z komunistów.
Potrzebował więcej żołnierzy, więc ją ograniczył, a nie zakazał.
Ciekawe – tak bliska feminizmowi ideologia marksistowska traktuje
kobiety czysto instrumentalnie, to w komunizmie wojennym mają być
inkubatorami. Ich macice zostały upaństwowione i zmilitaryzowane.
Ale na pewno wynikało to z jego narodowo-chrześcijańskiego
odchylenia...
Tak… zwolennik Mateczki Rosji, batiuszka, patron prawosławia.
Wojna go do takich taktycznych posunięć zmusiła. Proszę pamiętać,
że Stalin w pewnym momencie wprowadził rozwód przy pomocy
kartki pocztowej, którą wystarczyło wysłać do odpowiedniego
urzędu. Ale nie ulegajmy skrzywieniu historycznemu – spójrzmy na
aktualną ikonosferę. I gdzie dostrzeżemy źródło czarno-czerwonych
parasolek, czerwonej błyskawicy na czarnym tle profilu? To
ewidentne nawiązanie do symboliki barw Antify, czyli niemieckiej,
terrorystycznej grupy anarchistycznej, zwalczającej ład społeczny,
moralność chrześcijańską i państwa.
Są to znacznie bliższe związki, nieobciążone nazistowskimi
konotacjami. Wręcz przeciwnie – te symbole terrorystów z Antify,
postrzegane przez nas jako symbole chaosu, dla lewackich mediów są
symbolami ideowych buntowników, którzy walczą przeciwko
zmurszałemu burżuazyjnemu kapitalizmowi, przeciwko wierze
katolickiej i Kościołowi. To Antifa w lewackim przekazie walczy o
„sprawiedliwość” i totalną wolność. Totalna wolność zaczyna się od
zabijania najsłabszych – dzieci w łonach.
Proszę spojrzeć na transparenty widoczne na protestach. Im wcale
nie chodzi o dzieci podejrzane o chorobę. Na ich transparentach
widać hasła typu „Aborcja na życzenie” czy „Aborcja bez granic”. Tu w
ogóle nie chodzi o orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, tylko o
totalną aborcję, nazywaną wolnością, która jest w rzeczywistości
swobodą zabijania. I tym są właśnie te demonstracje – protestami, na
których żąda się prawa do zabijania. Ten absurd próbują oni wmówić
ludziom – że zabijanie jest prawem człowieka.
To jest niszczenie całego ładu, jaki przez wieki i tysiąclecia istniał w
Europie, w którym zabijanie dzieci nienarodzonych zawsze było złem!
O to im chodzi: oswoić ludzi z możliwością zabijania, a potem zrobi
się krok następny – jak np. w Holandii – zabijanie dzieci do 12. roku
życia, które są chore. Następnym będzie eutanazja na życzenie
„pacjenta” lub żądanie rodziny.
Powtórzę: chodzi o prawo do zabijania!
Kiedy wraz z małżonką w ciąży poszliśmy pierwszy raz do
ginekologa na USG, lekarz w pewnym momencie powiedział, że
teraz zbada prawdopodobieństwo wystąpienia u dziecka zespołu
Downa. Wyszło 1 do 3000. Lekarz powiedział: jeśli to za duże
prawdopodobieństwo, to wypiszę państwu skierowanie na
aborcję...
I co ja mam Panu powiedzieć? Ta przesłanka eugeniczna była bardzo
wygodną furtką do nieskrępowanego zabijania dzieci. Ciekawe, ile
osób skorzystało z tego typu „ofert”, ile przychodów dostarczała ona
„przemysłowi aborcyjnemu”? Powiem więcej: takie samo
prawdopodobieństwo występuje, że kobieta nie przeżyje porodu.
Czyli co? Dziecko jest zdrowe, ale istnieje statystycznie dostrzegalne
prawdopodobieństwo, że kobieta może umrzeć, więc dajemy
skierowanie na aborcję? To jest tylko jeden ze środków do osiągnięcia
celu, którym jest zgoda na zabójstwo, zniszczenie Kościoła i obalenie
ładu cywilizacyjnego, czego od wieków chce każda rewolucja!
Dlaczego Kościoła? W czym Kościół im przeszkadza?
A zna Pan inną instytucję, która trwa we w miarę niezmienionym
kształcie od 2000 lat? Nie ma takiej instytucji. Właśnie dlatego oni
uważają, że Kościół trzeba zniszczyć. Kościół jest dla nich wrogiem, bo
jest opoką stałości. Kościół od wieków uczy tego samego i wciąż w
tym naszym zmiennym świecie jest niezmienny. Dlatego więc,
zgodnie z rewolucyjną logiką, pierwszym co trzeba zniszczyć jest
czynnik stabilizujący wrogi ład. Tak postępowano we Francji w 1789
r., tak w Rosji w 1917 r., tak w Meksyku w latach 1926-29, tak na
Kubie w latach 1953-56.
Ustroje polityczne się zmieniają. Każdą władzę demokratyczną można
stosunkowo łatwo obalić, zmienić prawo stanowione, które jest de
facto zależne od koniunktury politycznej. Prawo Boże jest zaś stałe i
niezmienne. Właśnie dlatego rewolucja chce je zniszczyć całkowicie,
bo wie, że nie da się go zmienić.
Czy istnieje jakikolwiek cień szansy na przemówienie do
przynajmniej części demonstrujących, aby zrozumieli, że źle czynią?
Nie, nie i jeszcze raz nie! To jest stracone pokolenie, co mówię z
bólem serca jako nauczyciel akademicki, ponieważ czuję, że ja też
zawiodłem. Być może tam gdzieś chodzą moi studenci, czego nie
wykluczam. Zawiodłem ja, zawiedli inni dorośli. Jedynym językiem,
który rozumieją, jest język chamstwa i wulgarności. Protestujący są
przekonani, że wszystko im wolno, bo są najwspanialsi, piękni,
nieśmiertelni i wszystko mogą. Tak zostali nauczeni i tego się
trzymają. Nie rozumieją wolności utożsamiając ją z anarchią.
Nikt nie nauczył ich odpowiedzialności za siebie i innych,
rozwiązywania problemów. Nie radzą sobie z problemami życia
dorosłego, więc ogłoszą światu, że jest się 12-letnią dziewczynką, jak
to zrobił pewien Amerykanin.
Ja po prostu nie mogę na to patrzeć i tego słuchać. Dla mnie jest to
czymś obrzydliwym, etycznie i estetycznie odpychającym, gdy słyszę
tę wulgarność, ten cały bluzg. Jest to obraz upadku cywilizacji.
Zawiedliśmy. Źle wychowaliśmy dzieci. Nie nauczyliśmy ich etyki i
moralności. Zrezygnowaliśmy z wychowania i nauczania.
Ograniczyliśmy się do zapewnienia dobrostanu materialnego i
wykształcenia.
A może właśnie w ten sposób młode pokolenie zostało wychowane?
Nie jest to wychowanie, tylko jego brak. Zapewnienie dobrostanu
materialnego i obowiązku szkolnego nie ma nic wspólnego z
wychowywaniem i nauczaniem.
Jak mają wobec tego mieć jakąkolwiek wiedzę, że symbol ich
rewolucji to symbol nazistów? Jaka wolność? Jaki szacunek? Przecież
wolność i szacunek to im się należą, bo są koroną stworzenia i
szczytem rozwoju cywilizacji. To oni chcą decydować, kto zasługuje
na życie, a kto nie. Jakby chcieli wznowić nazistowską operację T4
(eksterminacji chorych psychicznie), już wzięli na sztandary
odrażające nazistowskie hasło „życie nie warte życia”
(Lebensunwertes Leben). Pod tym hasłem wymordowano miliony
ludzi uznanych za gorszych: chorych, upośledzonych,
homoseksualistów, Romów, Żydów, Polaków.
Dziękuję za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek