Walking DISASTER ROZDZIAŁ DZIESIĄTY TŁUMACZENIE DiabLica090

background image

Rozdział dziesiąty

„Rozbity”

NIE TRWAŁO DŁUGO, AŻ CAMI SKAPNĘŁA SIĘ, ŻE NIE
jestem dziś dobrym towarzystwem. Trzymała piwa, kiedy
podchodziła do mojego stałego stołka przy barze. Kolory od świateł,
wirowały po ścianach, a muzyka była prawie wystarczająco głośna,
żeby zagłuszyć moje myśli.

Moja paczka Marlboro była prawie pusta, ale nie to było powodem
ciężkiego uczucia w klatce piersiowej. Kilka dziewczyn podchodziło i
odchodziło, próbując nawiązać konwersacje, ale nie mogłem przestać
patrzeć się na prawie spalonego papierosa między moimi palcami.
Popiół był już tak długi, że to było kwestią czasu, aż spadnie, więc
tylko wpatrywałem się w żar, starając się trzymać myśli od
dziwnego ścieśnienia w żołądku, którego nie mogła zagłuszyć
muzyka.

Kiedy tłum w barze się rozluźnił i Cami nie musiała poruszać się z
prędkością tysiąca mil na godzinę, postawiła pustą szklankę przede
mną i wypełniła ją do pełna Jim Beam. Wziąłem ją, ale ona złapała
za moją czarną opaskę na ręce swoimi wytatuowanymi palcami z
napisem „baby”.
– Dobra, Trav. Mów.
– Mów co? – spytałem, nieudolnie próbując wyrwać się jej.
Pokręciła głową.
– Chodzi o dziewczynę?
Dotknąłem szklanki ustami, a następnie przechyliłem głowę,

background image

pozwalając cieczy spalić moje gardło.
– Jaką dziewczynę?

Cami przewróciła oczami.
– Jaką dziewczynę? Serio? Jak myślisz z kim rozmawiasz?
– Dobra. W porządku. To Gołąbek.
– Gołąbek? Żartujesz.
Zaśmiałem się.
– To Abby. Ona jest Gołąbkiem. Demonicznym gołąbkiem, który
wdarł się w moją głowę, bym nie mógł myśleć logicznie. Nic już nie
ma sensu, Cam. Każda reguła jaką kiedykolwiek miałem, łamie się
jedna po drugiej. Jestem cipą. Nie…gorzej. Jestem Shep.
Cami się zaśmiała.
– Bądź miły.
– Masz rację. Shepley jest dobrym facetem.
– Bądź miły również dla siebie – powiedziała kładąc szmatę na
ladzie i zataczając nią kółka.
– Boże. Zakochanie się w kimś nie jest grzechem, Trav.
Rozejrzałem się dokoła.
– Jestem zmieszany. Ty mówiłaś do mnie czy do Boga?
– Mówię poważnie. Czujesz coś do niej. Więc co?
– Ona mnie nienawidzi.
– Nieprawda.
– Nie, słyszałem ją dziś. Przypadkiem. Ona myśli, że jestem
kanalią.
– Powiedziała tak?
– Prawie.
– Cóż, trochę jesteś.
Zmarszczyłem brwi.
– Dzięki za wszystko.
Podparła swoje łokcie na barze.
– Biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze zachowanie, nie zgodzisz się
z tym? Chodzi mi o to, że… może dla niej nie będziesz. Może dla
niej, będziesz lepszym człowiekiem.

background image

Nalała kolejnego drinka i nie dałem jej szansy, aby mi go zabrała z
powrotem.
– Masz rację. Byłem kanalią. Mogę się zmienić? Nie mam kurwa
pojęcia. Prawdopodobnie nie dość, żeby na nią zasługiwać.
Cami wzruszyła ramionami, odstawiając butelkę z powrotem na
miejsce.
– Myślę, że powinieneś pozwolić, aby ona to oceniła.

Odpaliłem papierosa, mocno się zaciągając i wypuszczając mroczną
smugę dymu.
– Daj mi jakieś piwo.
– Trav, myślę, że masz już dość.
– Cami, po prostu kurwa to zrób.

OBUDZIŁEM SIĘ WCZESNYM POPOŁUDNIEM. PROMIENIE
słoneczne prześlizgiwały się przez żaluzje i moje powieki
natychmiast się zamknęły.

Czułem w ustach połączenie porannego oddechu z substancjami
chemicznymi i sikami kota. Nienawidziłem tego nieuniknionego
skutku po nocy ostrego picia. Mój umysł zaczął szukać wspomnień z
nocy, ale nie znalazł niczego. Była jakaś impreza, ale z kim lub
gdzie było tajemnicą.

Spojrzałem w lewo, widząc, że poduszka jest ułożona. Abby już nie
spała. Moje bose stopy powędrowały korytarzem i stwierdziłem, że
śpi w fotelu. Zamieszanie sprawiło, że się zatrzymałem, a następnie
poczułem panikę. Mój mózg zalany alkoholem, wciąż przekopywał
moje myśli. Dlaczego ona nie spała w łóżku? Co takiego zrobiłem, że
śpi w fotelu? Moje serce zaczęło bić szybciej, a potem zobaczyłem je:
dwa puste opakowania po prezerwatywach. Kurwa. Ja pierdole!

background image

Poprzednia noc zaczęła się o mnie obijać jak fala. Piłem więcej, te
dziewczyny, kiedy powiedziałem, że możemy dobrze spędzić czas i
ich entuzjastyczna aprobata.

Zakryłem twarz rękami. Ja je tu przyprowadziłem. Wziąłem je tu.
Abby pewnie wszystko słyszała. O, Boże. Nie mogłem już tego
spieprzyć bardziej. To było najgorsze. Jak tylko się obudzi, spakuje
się i mnie zostawi.

Usiadłem na kanapie, z rękami, które dalej zakrywały moje usta i
nos, patrzyłem jak śpi. Muszę to naprawić. Jak mam to naprawić?
Jeden głupi pomysł za drugim przelatywał przez mój umysł. Czas
uciekał. Tak cicho jak potrafiłem, pobiegłem do sypialni i zmieniłem
ubranie, a następnie zakradłem się do pokoju Shepleya.

America przekręciła się, a Shep podniósł głowę.
– Co ty robisz, Travis? – szepnął.
– Muszę pożyczyć twój samochód na sekundę. Jadę po kilka rzeczy.
– Okay…– powiedział zdezorientowany.
Jego klucze zabrzęczały, kiedy wziąłem je z kredensu, a następnie
się zatrzymałem.
– Zrób mi przysługę. Jeśli ona się obudzi, zanim wrócę, zatrzymaj
ją, okay?
Shepley wziął głęboki oddech.
– Spróbuję, Travis…ale człowieku…ostatnia noc…
– To było złe, prawda?
Wciągnął usta do siebie.
– Nie sądzę, że zostanie, kuzynie. Przykro mi.
Skinąłem głową.
– Po prostu spróbuj.

Ostatnie spojrzenie na twarz śpiącej Abby, zmotywowały mnie,
żeby się pospieszyć. Charger ledwo nadążał za szybkością, którą
chciałem mieć. Czerwone światło zapaliło się, tuz przed tym jak
dostałem się na rynek. Krzyczałem, uderzając w kierownicę.

background image

– Do jasnej cholery! Zmień się!
Kilka sekund później światło z czerwonego zmieniło się na zielone, a
opony zakręciły się kilka razy, zanim samochód ruszył.

Z parkingu pobiegłem do sklepu, mając pełną świadomość, że
wyglądam jak szaleniec, kiedy szarpnąłem za koszyk, odciągając go
od reszty. Chodziłem między regałami, brałem rzeczy, które
myślałem, że lubiła. Albo zapamiętałem, że jadła czy mówiła o nich.
Różowa gąbczasta rzecz wisząca na sznurku, na jednej z półek, też
wylądowała w moim koszu.

Przeprosiny by jej nie zatrzymały, ale może gest. Może
zobaczyłaby, jak mi przykro. Zatrzymałem się kilka stóp od kasy,
czułem się beznadziejnie. Nic nie szło tak jak powinno.
– Proszę pana? Jest pan gotowy?
Pokręciłem głową przygnębiony.
– Ja nie… ja nie wiem.

Kobieta obserwowała mnie przez chwilę, wtykając ręce w kieszenie
białego, pracowniczego fartucha w żółte paski.
– Pomóc coś znaleźć?
Pchnąłem wózek do swojej kasy, bez odpowiedzi. Obserwowałem jak
skanowała wszystkie ulubione produkty Abby. To był najgłupszy
pomysł w historii głupich pomysłów i ta kobieta zamierzała się
śmiać zemnie podczas pakowania.
– To będzie osiemdziesiąt cztery dolary i siedemnaście centów.

Po machnięciu moją kartą debetową, reklamówki były już w moich
rękach. Przeszedłem przez parking i kilka sekund później jechałem
z powrotem do mieszkania.

Brałem po dwa kroki na raz i przeszedłem przez drzwi. Shepley i
Americia siedzieli na rogu kanapy. Telewizor był włączony, ale
wyciszony. Dzięki, Bogu. Jeszcze spała. Walnąłem reklamówki na
blat i zacząłem upychać w szafkach produkty.
– Dajcie znać kiedy Gołąbek się obudzi, okay? – zapytałem cicho.

background image

– Mam spaghetti, albo naleśniki z truskawkami, albo tą cholerną
owsiankę z czekoladą, lubi to, prawda Mare? – zapytałem
odwracając się.

Abby nie spała, patrzyła na mnie z fotela. Miała rozmazany tusz
pod oczami. Wyglądała tak, źle jak ja się czułem.
– Hej, Gołąbku.
Patrzyła przez chwilę, pustym spojrzeniem. Zrobiłem kilka kroków
w głąb salonu, byłem bardziej zdenerwowany niż przed moją
pierwszą walką.
– Jesteś głodna, Gołąbku? Zrobię ci naleśniki, albo… trochę tej
owsianki. Kupiłem ci również tą różową piankę i suszarkę do
włosów i …. poczekaj minutkę, mam to tam.
Złapałem jedną z toreb, i wziąłem ją do sypialni, wysypałem
zawartość na łóżko. Spojrzałem na różową piankę, którą myślałem,
że lubi. Wpadła mi w oko spakowana, zapinana na zamek torba
Abby, czekająca przy drzwiach. Mój żołądek się skurczył i znów
poczułem karton w ustach. Poszedłem korytarzem, próbując
utrzymać się w kupie.
– Spakowałaś swoje rzeczy.
– Wiem – powiedziała.
Fizyczny ból palił moją klatkę piersiową.
– Odchodzisz.
Abby spojrzała na Mare, która patrzyła się na mnie, jakby chciała
mnie zabić.
– Naprawdę spodziewałeś się, że zostanie?
– Kochanie. – Shepley szepnął.
– Nie zaczynaj ze mną, Shep do cholery. Nie waż się go bronić. –
America krzyknęła.
Z trudem przełknąłem ślinę.
– Tak mi przykro, Gołąbku. Nawet nie wiem, co powiedzieć.
– Choć, Abby. – Mare powiedziała.
Wstała i pociągnęła ją za rękę, ale Abby pozostała w pozycji
siedzącej. Zrobiłem krok, ale America wskazała na mnie palcem.

background image

– Klnę się na Boga, Travis! Jeśli spróbujesz ją zatrzymać, obleję cię
benzyną i podpalę, kiedy będziesz spał!
– Americia. – Shepley, błagał.
To zmierzało w złym kierunku bardzo szybko.
– Nic, mi nie jest. – powiedziała Abby przytłoczona.
– Co to znaczy, że nic ci nie jest? – Shepley zapytał.
Abby wywróciła oczami i spojrzała na mnie.
– Travis, przyprowadził wczoraj w nocy dwie panienki z baru i co z
tego?

Miałem zamknięte oczy, próbując ominąć ból. Mimo, że bardzo nie
chciałem, żeby odeszła, nie przyszło mi do łowy, że będzie miała to w
dupie.
America zmarszczyła brwi.
– Hm, Abby. Mówisz, że cię to w ogóle nie obeszło?
Abby rozejrzała się po pokoju.
– Travis może przyprowadzać kogo chce. To jego mieszkanie.
Przełknąłem gule, którą miałem w gardle.
– Więc się nie spakowałaś?
Pokręciła głową i spojrzała na zegarek.
– Nie, teraz muszę się rozpakować. Zjeść coś, wziąć prysznic i ubrać
się – powiedziała idąc do łazienki.

America posłała mi śmiercionośne spojrzenie, ale zignorowałem ją
i poszedłem do łazienkowych drzwi. Zapukałem lekko.
– Gołąbku?
– Tak? – powiedziała słabym głosem.
– Zostajesz? – zamknąłem oczy, czekając na odpowiedź.
– Mogę iść, jeśli chcesz, ale zakład to zakład.
Moja głowa opadła na drzwi.
– Nie chcę, ale nie zdziwiłbym się jeśli byś to zrobiła.
– Mówisz, że jestem zwolniona z zakładu?
Odpowiedź była prosta, ale nie chciałem jej zatrzymywać, jeśli ona
by tego nie chciała. W tym samym czasie byłem zbyt przerażony,
aby pozwolić jej odejść.

background image

– Jeśli powiem „tak”, odejdziesz?
– No, tak. Ja tu nie mieszkam głuptasie. – powiedziała.
Usłyszałem mały uśmiech przez drewniane drzwi.

Nie mogłem stwierdzić czy była zdenerwowana, czy po prostu
zmęczona po całej nocy w fotelu, ale jeśli to było to, nie ma mowy,
żebym dał jej odejść. Nigdy bym już jej nie zobaczył.
– Więc nie, zakład wciąż obowiązuje.
– Czy mogę wziąć, teraz prysznic? – spytała cichym głosem.
– Tak…

America weszła do przedpokoju i stanęła tuż przed moją twarzą.
– Jesteś samolubnym draniem. – warknęła zatrzaskując drzwi do
pokoju Shepleya za sobą. Poszedłem do sypialni, wziąłem jej
ubrania i kapcie, a następnie wróciłem do łazienki. Najwyraźniej
miała zamiar zostać, ale wytłumaczyć się nigdy nie zaszkodziło.
– Gołąbku? Przyniosłem twoje rzeczy.
– Zostaw je na zlewie. Wezmę je.

Otworzyłem drzwi i położyłem jej rzeczy na rogu zlewu, patrząc na
podłogę.
– Byłem wściekły. Usłyszałem jak mówisz do Mare wszystko co jest
ze mną nie tak i wkurzyłem się. Chciałem wyjść, wypić kilka
drinków i postarać się zrozumieć pewne rzeczy, ale zanim się
zorientowałem byłem kompletnie pijany, a te dziewczyny…
– przestałem mówić, starając się, żeby nie załamał mi się głos.
– Obudziłem się rano i ciebie nie było w łóżku, a kiedy znalazłem cię
w fotelu i zobaczyłem te opakowania na podłodze, zrobiło mi się
niedobrze.
– Mogłeś poprosić mnie, żebym została, a nie wydawać fortunę w
sklepie spożywczym, by mnie przekupić.
– Nie dbam o pieniądze, Gołąbku. Bałem się, że mnie zostawisz i już
nigdy się do mnie nie odezwiesz.
– Nie chciałam zranić twoich uczuć. – powiedziała szczerze.
– Wiem, że nie. I wiem, że nie ma znaczenia co teraz powiem, bo

background image

wszystko spieprzyłem … jak zawsze.
– Trav?
– Tak?
– Nie prowadź więcej po pijanemu, okay?

Chciałem powiedzieć coś więcej, przeprosić jeszcze raz, powiedzieć,
że oszalałem na jej punkcie i to dosłownie doprowadza mnie do
szału, bo nie wiem jak poradzić sobie z tym uczuciem, ale słowa nie
przychodziły. Moje myśli skupiały się tylko na fakcie, że po tym
wszystkim co się wydarzyło i co powiedziałem, ona jedyne co zrobiła,
to skarciła mnie za prowadzenie po pijanemu.
– Dobrze. – powiedziałem zamykając drzwi.

Udawałem, że oglądam telewizję przez godzinę, podczas gdy Abby
stroiła się w łazience i sypialni na imprezę bractwa, a następnie
zdecydowałem się ubrać, zanim ona znów będzie potrzebować
sypialni.

W szafie wisiała biała koszula, prawie bez zmarszczeń, więc
wziąłem ją i dżinsy. Czułem się głupio, kiedy stałem przed lustrem z
trudem zapinając guzik koło nadgarstka. W końcu się poddałem i
podciągnąłem rękawy do łokcia. To było bardziej do mnie podobne.

Przeszedłem przez przedpokój i ponownie usiadłem na kanapie.
Słyszałem jak drzwi łazienki się zamykają i jak bose stopy Abby
uderzają o podłogę. Mój zegarek ledwo się poruszał, i oczywiście nie
było nic w telewizji, z wyjątkiem pogody i długo wyczekiwanym
filmie o Slap Chop. Byłem zdenerwowany i znudzony. To nie jest
dobre połączenie. Kiedy moja cierpliwość się skończyła, zapukałem
do drzwi sypialni.
– Wejdź. – zawołała Abby po drugiej stronie drzwi.

Stała na środku pokoju, a para obcasów leżała obok niej. Zawsze
była piękna, ale dzisiaj jej pojedyncze pasma włosów były ułożone.
Wyglądała jak te dziewczyny z okładek czasopism o modzie, które
można zobaczyć, stojąc w kolejce w sklepie spożywczym. Każda

background image

część jej ciała była nawilżona i doprowadzona do perfekcji. Jej widok
zwalił mnie z nóg. Wszystko, co mogłem zrobić, to stać oszołomiony,
aż udało mi się skleić pojedyncze słowo.
– Wow.
Uśmiechnęła się i spojrzała w dół na sukienkę. Jej słodki uśmiech,
przywrócił mnie z powrotem do rzeczywistości.
– Wyglądasz niesamowicie. – powiedziałem, będąc w stanie patrzyć
w jej oczy.

Pochyliła się, żeby nałożyć jednego buta, a potem następnego.
Obcisły, czarny materiał sukienki, przesunął się lekko w górę,
odsłaniając jej uda tylko pół cala więcej. Abby stanęła i szybko
przejechała po mnie wzrokiem.
– Też, wyglądasz nieźle.
Schowałem ręce do kieszeni, odmawiając powiedzenia :

Zakochuję

się w tobie w tym momencie

, albo czegokolwiek innego, co

bombarduje teraz moje myśli.

Wystawiłem łokieć, a Abby go złapała, pozwalając, abym ją
eskortował z sypialni do salonu.
– Parker się posika, gdy cię zobaczy. – America powiedziała. Ogólnie
America była dobrą dziewczyną, ale ja zobaczyłem jak potrafi być
paskudna, kiedy jesteś po jej złej stronie. Starałem się nie popchnąć
jej, kiedy wchodziliśmy do samochodu Shepleya. Przez całą drogę do
Sig Tau, trzymałem usta zamknięte.

W chwili, gdy Shepley otworzył drzwi samochodu, mogliśmy
usłyszeć głośną i nieprzyjemną muzykę z domu bractwa. Pary się
całowały i migdaliły. Pierwszaki, próbowały zniwelować poziom
uszkodzeń do minimum, a dziewczyny ostrożnie szły pod rękę po
miękkiej trawie, próbując nie utonąć w swoich szpilkach.

Ja i Shepley szliśmy przodem, a Abby z Mare tuż za nami.
Kopnąłem czerwony plastikowy kubek i przytrzymałem otwarte

background image

drzwi. Po raz kolejny, Abby była totalnie nieświadoma mojego
gestu.

Stos czerwonych kubków stał na blacie kuchennym koło beczki.
Napełniłem dwa i jeden przyniosłem Abby. Pochyliłem się do jej
ucha.
– Nie bierz drinków od nikogo, oprócz mnie i Shepleya. Nie chcę,
żeby ktoś ci coś dorzucił.
Przewróciła oczami.
– Nikt mi nic nie dorzuci, Travis.
Najwyraźniej nie znała, niektórych ludzi z bractwa. Słyszałem
różne historie, o nikim w szczególności. Co było dobrą rzeczą, bo
jeśli bym jakiegoś złapał, spuściłbym mu łomot bez wahania.
– Po prostu nie pij niczego, od kogoś innego, niż ode mnie, dobrze?
Nie jesteś już w Kansas, Gołąbku.
– Słyszałam to już wcześniej. – warknęła, przechylając głowę to
tyłu, wypijając pół kubka, zanim zdążyłbym jej go zabrać.

Stanęliśmy w przedpokoju, próbując udawać, że wszystko było
świetnie. Kilku moich kolegów z bractwa, zatrzymało się by
pogadać, tak jak studentek, ale szybko je spławiłem, mając nadzieje,
że Abby tego nie zauważyła. Na szczęście, nie.
– Chcesz zatańczyć? – spytałem, łapiąc za jej ręce.
– Nie, dzięki. – powiedziała.
Nie mogłem jej winić, po tej nocy. Byłem szczęśliwy, że w ogóle się
do mnie odzywa. Jej cienkie palce, dotknęły mojego ramienia.
– Jestem, po prostu zmęczona, Trav.

Położyłem swoją rękę na jej, gotowy by znów przeprosić, aby
powiedzieć, jak bardzo nienawidzę siebie za to co zrobiłem, ale jej
oczy skierowały się na kogoś za mną.
– Hej, Abby! Dotarłaś!
Moje włosy na karku stanęły dęba. Parker Hayes.

background image

Oczy Abby rozjaśniły się, i wyciągnęła rękę spod mojej, jednym
szybkim ruchem.
– Tak, jesteśmy tu już od około godziny.
– Wyglądasz niesamowicie. – krzyknął.
Spojrzałem na niego groźnie, ale był zbyt zaabsorbowany Abby, żeby
to zauważyć
– Dziękuję. – uśmiechnęła się.
Zauważyłem, że nie jestem jedynym, który sprawia, że się tak
uśmiecha i nagle, musiałem starać się utrzymać mój temperament
w ryzach. Parker skinął głową w stronę salonu i uśmiechnął się.
– Zatańczysz?
– Nie, jestem trochę zmęczona.

Ulga odrobinę stłumiła mój gniew. Nie chodziło o mnie, ona
naprawdę była zmęczona i dlatego nie chciała tańczyć. Jednak po
chwili znów, wrócił gniew. Była zmęczona, bo przez pół
wysłuchiwała dziewczyn, które przyprowadziłem do domu, a drugie
pół, spała w niewygodnym fotelu. Teraz Parker pojawił się tutaj, jak
rycerz w srebrnej zbroi. Zawsze to robił. Podły drań.

Parker spojrzał na mnie niewzruszony moją miną.
– Myślałem, że nie przyjdziesz.
– Zmieniłem zdanie. – odpowiedziałem, bardzo starając się go nie
pobić.
– Zauważyłem. – powiedział patrząc na Abby.
– Chcesz zaczerpnąć trochę świeżego powietrza?
Kiwnęła głową i poczułem się, jakby ktoś wypuścił ze mnie całe
powietrze. Patrzyłem jak zatrzymuje się by wziąć ją za rękę, kiedy
wchodzili na drugie piętro. Kiedy dotarli na górę, Parker otworzył
drzwi balkonowe.

Abby zniknęła i zacisnąłem zamknięte oczy, próbując zagłuszyć
krzyk w mojej głowie. Wszystko we mnie mówiło, żebym poszedł i
zabrał ją stamtąd. Chwyciłem się poręczy, żeby tego nie zrobić.
– Wyglądasz na wkurzonego. – powiedziała America, dotykając

background image

mojego kubka swoim.
Moje oczy się otworzyły.
– Nie, dlaczego?
Skrzywiła twarz.
– Nie kłam. Gdzie jest Abby?
– Na górze. Z Parkerem.
– Oh.
– Co to ma znaczyć?
Wzruszyła ramionami. Była tu tylko trochę ponad godzinę, a już
miała znajomy pijacki błysk w oku.
– Jesteś zazdrosny.
Czułem się niekomfortowo, kiedy ktoś poza Shepleyem był taki
bezpośredni ze mną.
– Gdzie Shep?
Przewróciła oczami.
– Wypełnia razem z pierwszakami swoje obowiązki.
– Przynajmniej nie musi tu zostawać i sprzątać.
Wzięła kubek do ust i pociągnęła łyk.
– Więc jesteś?
– Jestem co?
– Zazdrosny?
Zmarszczyłem brwi. America nie była zazwyczaj taka okropna.
– Nie.
– Numer dwa.
– Co?
– To już kłamstwo numer dwa.
Rozejrzałem się. Shepley mógłby mi teraz pomóc.
– Naprawdę spieprzyłeś zeszłej nocy. – powiedziała, jej oczy nagle
zrobiły się czyste.
– Wiem.
Zmrużyła oczy, patrząc na mnie tak intensywnie, że omal się nie
skurczyłem. America Manson, może i była niską blondynką, ale
potrafiła być straszna jak skurwysyn, kiedy tego chciała.
– Powinieneś dać sobie spokój, Trav. – popatrzyła na szczyt

background image

schodów.
– Ona myśli, że tego chce.

Zacisnąłem zęby. Właściwie już to wiedziałem, ale strasznie było
usłyszeć to od Americi. Wcześniej myślałem, że nie ma problemu, ze
mną i Abby i, że to w jakiś sposób oznaczało, że nie jestem chujem w
całym tego słowa znaczeniu.
– Wiem.
Uniosła brwi .
– Nie sądzę.
Nie odpowiedziałem, starając się unikać kontaktu wzrokowego.
Złapała mnie ręką za brodę, gniotąc moje policzki.

– Naprawdę?
Chciałem coś powiedzieć, ale jej palce, teraz ściskały moje usta.
Szarpnąłem się i odrzuciłem jej rękę.
– Prawdopodobnie nie. Nie jestem znany z robienia właściwych
rzeczy.
America obserwowała mnie przez kilka sekund, a następnie
uśmiechnęła się.
– Więc, dobrze.
– Co?
Uderzyła mnie w policzek i wskazała na mnie.
– Ty Mad Dog, jesteś dokładnie tym, przed czym przyjechałam tu ją
chronić. Ale wiesz co? Wszyscy jesteśmy zepsuci na swój sposób.
Nawet z tym twoim epickim temperamentem, możesz być dokładnie
tym, czego ona potrzebuje. Masz jedną szansę. – powiedziała
trzymając palec cal od mojego nosa.
– Tylko jedną. Nie zmarnuj jej…wiesz…tak jak zwykle.
Oddaliła się i zniknęła w głębi korytarza. To było dziwne.

Impreza przebiegała tak jak zwykle: jakiś dramat, walka lub
dwie, dziewczyny w stanikach, kłócące się pary i amatorzy, którzy
rzygają gdzie popadnie.

background image

Moje oczy powędrowały na szczyt schodów, więcej razy niż
powinny. Mimo, że dziewczyny praktycznie prosiły mnie, bym
zabrał je do domu, pilnowałem, żeby nie wyobrażać sobie Abby i
Parkera schodzących razem, lub gorzej, jak on wywołuje u niej
śmiech.
– Hej, Travis. – zawołał za mną piskliwy głos.
Nie odwróciłem się, ale nie trwało długo, nim dziewczyna sama do
mnie podeszła.
– Wyglądasz na znudzonego. Myślę, że potrzebujesz towarzystwa.
– Nie nudzę się. Możesz iść. – powiedziałem, znów patrząc na
schody.

Abby stanęła na szczycie, odwracając się.
Dziewczyna obok mnie zachichotała.
– Jesteś taki zabawny.
Abby wyminęła mnie, i przeszła przez pokój, do Americi. Ruszyłem
za nią, zostawiając pijaną dziewczynę, gadającą ze sobą.
– Bawcie się dalej beze mnie. – powiedziała, Abby z wyważonym
podekscytowaniem. – Parker zaproponował, że odwiezie mnie do
domu.
– Co? – powiedziała America, jej zmęczone oczy wyglądały jak dwa
ogniska.
– Co? – powiedziałem, niezdolny do powstrzymania mojego
rozdrażnienia.
America się odwróciła.
– Jakiś problem?
Spojrzałem na nią. Doskonale wiedziała, jaki mam problem.
Wziąłem Abby pod łokieć i pociągnąłem ją za róg.
– Nawet go nie znasz.
Abby wyszarpnęła swoją rękę.
– To nie twoja sprawa, Travis.
– Do diabła, jeśli tak nie jest. Nie pozwolę, żeby odwoził cię do domu
zupełnie obcy człowiek. Co jeśli będzie czegoś próbował?
– I dobrze! Jest fajny!

background image

Nie mogłem w to uwierzyć. Ona naprawdę poleciała na tę jego
gierkę.
– Parker Hayes, Gołąbku? Naprawdę? Parker Hayes. Co to w ogóle
za imię?
Skrzyżowała ramiona i uniosła podbródek.
– Przestań, Travis. Zachowujesz się idiotycznie.
Pochyliłem się wściekły.
– Zabiję go jeśli cię dotknie.
– Podoba mi się.
Przypuszczałem, że została oszukana, ale co innego słyszeć takie coś
jak: „ Podoba mi się” z jej ust. Była zbyt dobra dla mnie. Cholera,
była też, z pewnością zbyt dobra dla Parkera. Dlaczego w ogóle się
nad tym zastanawiasz, idioto? Moja twarz napięła się w reakcji na
złość płynącą w żyłach.
– Dobrze. Ale jeśli będzie chciał przelecieć cię na tylnym siedzeniu
swojego samochodu, nie przychodź do mnie z płaczem.

Jej usta otworzyły się, była zraniona i wściekła.
– Nie martw się o to. – powiedział trącając mnie barkami.
Uświadomiłem sobie, co właśnie powiedziałem, a potem chwyciłem
ją z ramię i westchnąłem, nie całkiem ją odwracając.
– Nie miałem tego na myśli, Gołąbku. Jeśli cię zrani, albo nawet
sprawi, że poczujesz się niekomfortowo, powiedz mi o tym.
Jej ramiona opadły.
– Wiem, że nie miałeś. Ale musisz opanować te opiekuńcze zapędy
starszego brata.
Zaśmiałem się. Ona naprawdę nie rozumiała.
– Nie gram starszego brata, Gołąbku. Nic bardziej mylnego.

Parker wyszedł zza rogu i wcisnął ręce do kieszeni.
– Możemy iść?
–Tak, chodźmy – powiedziała Abby, biorąc Parkera za ramię.

Marzyłem, żeby za nim pobiec i wetknąć mu łokieć w tył głowy, ale
Abby odwróciła się i zobaczyła jak zmuszam się by odwrócić od niego

background image

wzrok.

Przestań

, powiedziała bezgłośnie. Szła z Parkerem, a

następnie on otworzył jej drzwi. Szeroki uśmiech zagościł na jej
twarzy w podziękowaniu. Oczywiście. Kiedy on

to

zrobi, ona to

zauważa.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Walking DISASTER ROZDZIAŁ TRZECI TŁUMACZENIE DiabLica090
Walking DISASTER ROZDZIAŁ PIĄTY TŁUMACZENIE DiabLica090
Walking DISASTER ROZDZIAŁ CZWARTY TŁUMACZENIE DiabLica090
Walking DISASTER PROLOG TŁUMACZENIE DiabLica090
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 26 TŁUMACZENIE OFICJALNE
10(2), Rozdziat dziesiaty
Rozdział dziesiąty i jedenasty
Nieof tłum Błękitna godzina rozdział dziesiąty
Keri Arthur Pocalunek zla Rozdzial 4 Nieoficjalne tlumaczenie Lucypher 13
Rozdział dziesiąty i jedenasty
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
DOM NOCY 11 rozdział dziesiąty
Rozdział dziesiąty
Nieof tłum Błękitna godzina rozdział dziesiąty
Rozdział dziesiąty
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 2 PL tłumaczenie juliakas
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 2 PL tłumaczenie juliakas
Rozdziła dziesiaty

więcej podobnych podstron