ŹRÓDŁA KONFLIKTU
W roku 1094 cesarz bizantyjski Aleksy I doszedł do
wniosku, że działania wojskowe i zabiegi dyploma-
tyczne Bizancjum mające na celu odzyskanie utraco-
nych ziem w Anatolii nie przynoszą spodziewanych
rezultatów. Zdecydował się prosić o pomoc chrześci-
jańskie kraje Europy Zachodniej i zrobił to w następnym
roku. Można doszukiwać się w tym genezy pierwszej
krucjaty.
Cesarstwo bizantyjskie w roku 1095 nie było w tak
tragicznym położeniu, jak się czasem sugeruje. Od
czasu wielkiej klęski armii bizantyjskiej pod Manzi-
kertem w roku 1071 i wojnach domowych, do których
po niej doszło, pojawiły się też sukcesy. Jednak nie
przegrana bitwa, lecz głównie wojny domowe przyczy-
niły się do przejęcia kontroli nad większością Anatolii
przez wędrowne plemiona Turków i Turkmenów. Alek-
sy I, zasiadłszy na tronie cesarskim, ujednolicił system
rządów na ziemiach pozostających nadal pod jego pa-
nowaniem. Wykorzystując spory między najgroźniej-
szymi wrogami cesarstwa, zatrzymał ich ekspansję, ale
nie był w stanie ich pokonać. Po rozbiciu w 1091 roku
niezwykle niebezpiecznego sojuszu pogańskich Pie-
czyngów z południowo‒wschodniej Europy i muzuł-
mańskiego tureckiego emira Çaki udało mu się przy-
wrócić panowanie bizantyjskie nad znaczną częścią
Bałkanów. Çaka kontrolował jednak Smyrnę (Izmir), ale
wkrótce zginął z rąk innego, ważniejszego tureckiego
przywódcy, Kilidża Arslana I, władcy seldżuckiego
sułtanatu Rum (czyli pobizantyjskiej Anatolii zwanej
„Rzymem”).
Próby odbicia Anatolii rozpoczęły się w kolejnym
roku wyprawą morską dowodzoną przez Jana Dukasa.
Próbowano odzyskać wyspy Morza Egejskiego, które
dostały się pod władzę Çaki. Podczas innych wypraw
usunięci zostali zbuntowani zarządcy Krety i Cypru.
Zagrożenie dla wielowiekowej dominacji Bizancjum na
wschodnich morzach traktowano poważnie. W okresie
pierwszej krucjaty przeprowadzano na stosunkowo
niewielką skalę operacje lądowe i morskie w celu od-
zyskania części Anatolii nad morzem Marmara i Mo-
rzem Czarnym i odnoszono w nich pewne sukcesy.
Interesujące, że kilku kronikarzy muzułmańskich
opisywało rok 487 h. (po hidżrze -1094/1095) jako rok
katastrof. Zanotował to także późniejszy historyk ma-
melucki Ibn Taghribirdi: Rok ten nabywany jest rokiem
śmierci kalifów i dowódców. Umarli wówczas między
innymi kalif Fatymidów al‒Mustansir z Egiptu, jego
wielki wezyr Badr al‒Jamali oraz rywalizujący z nim
kalif Abbasydów, al‒Muktadi z Iraku. Już wcześniej, w
roku 1092, zmarł sułtan Wielkich Seldżuków Malikszah
oraz jego wielki wezyr Nizam al‒Mulk. Śmierć tych
władców spowodowała przejściowy chaos, niemal
anarchię w świecie muzułmańskim. Rozgorzałe wów-
czas spory podzieliły świat muzułmański na sunnitów
i szyitów, chociaż ostra rywalizacja występowała nawet
między różnymi odłamami szyickimi. Co więcej, śmierć
szyickiego Fatymidy, izmaility, kalifa al‒Mustansira,
doprowadziła do rozłamu wśród zwolenników jego sy-
nów. Starszy, Nizar, został pominięty przy obsadzaniu
kalifatu, a władza przypadła w udziale młodszemu bratu
al‒Mustalemu. Nizar wszczął bunt, podczas którego
został zabity. Po śmierci Nizara jego zwolennicy utwo-
rzyli separatystyczny ruch nizarytów zwanych w Iranie
i Syrii asasynami. Chociaż spory pomiędzy odłamami
islamu krzyżowcom, a nawet uczonym Bizantyjczykom
mogły wydawać się nieistotne, przyczyniły się jednak
do późniejszych podziałów i osłabienia muzułmań-
skiego Bliskiego Wschodu. Taką sytuację zastali w roku
1096 uczestnicy pierwszej krucjaty.
Pierwsza wyprawa krzyżowa jest jednym z tych
problematycznych wydarzeń, co do których „przyczyn”
historycy nie są zgodni. Wszystkie wydarzenia histo-
ryczne są oczywiście częścią pewnego procesu, a doko-
nywany przez badacza wybór „tła” odzwierciedla za-
zwyczaj jego przekonania i zależy od kultury, w której
żyje. Niektórzy mogą twierdzić, że pierwsza krucjata
„spowodowana była” rozwojem islamu oraz muzuł-
mańskimi podbojami w VII wieku w Palestynie, Ziemi
Świętej chrześcijan. Inni skupiają się na serii wydarzeń
poprzedzających krucjatę, począwszy od odzyskania
przez Bizancjum terenów wschodniej Anatolii i pół-
nocnej Syrii, czyli ziem, które wówczas od trzystu lat
należały do świata muzułmańskiego. Przejęcie przez
cesarza kontroli wojskowej w Armenii, we wschodniej
Anatolii, w połowie XI wieku oraz rozbrojenie wolnej
wojskowej arystokracji ormiańskiej mimowolnie osła-
biło wschodnią granicę cesarstwa i ułatwiło najazd
Turków zaledwie kilkadziesiąt lat później. Innym waż-
nym wydarzeniem było podbicie przez Turków sel-
dżuckich w XI wieku większości wschodniej i środko-
wej części świata muzułmańskiego. Złamało to szyicką
dominację na tych terenach i poskutkowało od-
rodzeniem islamu sunnickiego, co w końcu doprowa-
dziło do zaniechania krucjat. Wywołało to również wę-
drówki nastawionych na grabieże, muzułmańskich tylko
z nazwy, plemion Turkmenów.
Po podboju bizantyjskim wschodnia i południowo‒
wschodnia Anatolia stała się strefą zmilitaryzowaną,
w której dominowały garnizony cesarstwa. Służyło
w nich wielu rycerzy z zachodniej i północnej Europy
oraz Ormian, zarówno chrześcijan, jak i wyznawców
innych religii, niechrześcijańskich i niemuzułmańskich.
Byli tam też chrześcijanie semiccy, uważani za herety-
ków zarówno przez chrześcijan obrządku greckiego, jak
i przez katolików. Zajęcie przez Bizancjum Armenii
miało poważne reperkusje po obu stronach religijnego
frontu. Królestwo Armenii, rządzone przez Gagika II,
zostało poddane pod władzę bizantyjskiego zarządcy
wojskowego (dux) Iberii, na którą składały się ziemie
odebrane niezależnej Gruzji. Źródłem napięć były wy-
sokie podatki, z których dochód przeznaczano na opła-
canie armii bizantyjskiej, powodujące upadek miej-
scowych ormiańskich feudałów, oraz różnice religijne
między Grekami a Ormianami. Część elity wojskowej
wyemigrowała na północ do niepodległej Gruzji lub na
zachód do bizantyjskiej Kapadocji, podczas gdy inni
przeszli na terytorium muzułmańskie.
W tym samym czasie w sąsiednim świecie muzuł-
mańskim zachodziły ogromne zmiany spowodowane
przybyciem Seldżuków. Był to ród lub klan z tureckiego
ludu zwanego Oguzami. Rządy Seldżuków opierały się
na podziale władzy w ramach rodziny. Nie spoczywała
ona w rękach seniora rodu. System ten był do pewnego
stopnia kontynuowany w sułtanacie Wielkich Seldżu-
ków, powstałym na terytorium Iranu, Iraku, Syrii i nie-
których sąsiadujących z nimi ziemiach. Chociaż Turcy
mieszkający na terenach muzułmańskich uważali Sel-
dżuków niemal za barbarzyńców, to bezpośredni ich
przodkowie należeli do rodziny ludów tureckich Azji
Centralnej i mieli duże doświadczenie w budowaniu
i władaniu rozległymi państwami. Po zajęciu Iranu przez
Seldżuków ich kultura wchłonęła wiele elementów
perskich i przyjęła mistyczny, niemal ludowy wariant
islamu, różniący się w szczegółach od uczonego wa-
riantu typowego dla arabskiego Bliskiego Wschodu.
Seldżucy stwierdzili, że granica z Bizancjum jest
słabo strzeżona. Już na kilka lat przed bitwą pod Man-
zikertem Turkmeni i inni najeźdźcy zapuszczali się
w głąb Anatolii. Niektórzy z nich jako ghazi, czyli wo-
jownicy dobrowolnie walczący za wiarę, próbowali
odzyskać ziemie stracone na rzecz Bizancjum około stu
lat wcześniej, podczas gdy inni byli rozbójnikami. Sel-
dżucy nie planowali ataku na cesarstwo bizantyjskie,
które wydawało się im zbyt potężnym przeciwnikiem.
To cesarz bizantyjski Roman IV zainicjował kampanię
przeciw Seldżukom, która skończyła się straszliwą
klęską jego i cesarstwa, gdy sułtan Wielkich Seldżuków
Alp Arslan wygrał bitwę pod Manzikertem w roku 1071.
W następnych latach władza bizantyjska w Anatolii
stopniowo słabła. Wiele garnizonów zaszyło się
w ufortyfikowanych twierdzach, tracąc kontrolę nad
okolicą. Jednak ani Turcy nie podbili tych terenów do
końca, ani Bizantyjczycy do końca się nie wycofali.
Paradoksalnie, różni pretendenci do tronu cesarskiego
prosili Turków, by ci przejęli jakieś miasto lub obszar
w zamian za wsparcie wojskowe. Sam Aleksy I wezwał
w tej sprawie do Nicei (obecnie Iznik) ojca Kilidża
Arslana, Sulajmana.
Po śmierci Sulajmana sułtan Wielkich Seldżuków
Malikszah, wziął Kilidża Arslana jako książęcego za-
kładnika. Gdy Kilidż Arslan został wypuszczony i wró-
cił do Anatolii, by umocnić władzę Seldżuków, napotkał
poważne problemy, ponieważ na ziemiach tych zdążyły
już pojawić się nowe tureckie siły, z których najważ-
niejszą byli Daniszmendydzi.
Od lat 70. XI wieku do pojawienia się pierwszej
krucjaty w południowo‒środkowej Anatolii i wzdłuż
północnych granic Syrii kilku przywódców ormiańskich
założyło efemeryczne księstwa. Gdzie indziej część sta-
rej ormiańskiej elity wraz z potomkami greckich i za-
chodnioeuropejskich żołnierzy na służbie bizantyjskiej
poddała się władzy Turków, przyjmując część tureckiej
kultury i język. Wielu z nich przeszło na islam. Podob-
nie jak Ormianie chrześcijańscy stanowili oni oddzielną
grupę i mieli duże znaczenie militarne.
Pod koniec lat 90. XI wieku państwo Wielkich Sel-
dżuków zdawało się upadać wskutek waśni między
miejscowymi książętami a zarządcami. Śmierć sułtana
Malikszaha w roku 1092 zachęciła kalifat Fatymidów do
podjęcia próby odzyskania Syrii, a osłabienie władzy
centralnej przyczyniło się do wybuchu buntów wśród
dominujących niegdyś na tych terenach plemion arab-
skich. Fatymidzi ponieśli porażkę, a większość Arabów
zmuszono do podporządkowania się, jednak sytuacja
w całym regionie pozostała niestabilna. Trzeba też pa-
miętać, że w niektórych częściach Bliskiego Wschodu
dominowali arabscy chrześcijanie, a w innych stanowili
liczącą się mniejszość. W miastach regionu były duże
gminy żydowskie, odgrywające ważną rolę polityczną
i kulturową pod panowaniem licznych muzułmańskich
władców. Oprócz tego mieszkały tam również inne
znaczące wspólnoty religijne nie należące ani do
chrześcijaństwa, ani do judaizmu, ani do islamu.
Przekonanie, że kalifat Fatymidów założony
w Egipcie był w tym okresie w fazie schyłkowej jest
także mylące. Wiek X był apogeum potęgi kalifatu,
jednak w XI wieku skomplikowała się sytuacja w Syrii,
a w Egipcie nastał chaos i głód. Sytuacja zmieniła się,
gdy wielkim wezyrem został Badr al‒Jamali, dowódca
fatymidzki pochodzenia ormiańskiego, który przeszedł
na islam. Jako fatymidzki zarządca Palestyny poprowa-
dził w roku 1074 do Kairu armię składającą się głównie
z Ormian i przywrócił porządek. Potem władał pań-
stwem jako dyktator wojskowy, podczas gdy kalif był
właściwie tylko marionetką.
Badr al‒Jamali był najprawdopodobniej dobrze
przyjęty przez Kościół koptyjski w Egipcie i interesował
się sytuacją chrześcijan. Wzmocnił dawne kontakty
między Egiptem Fatymidów a jego afrykańskimi,
chrześcijańskimi sąsiadami w Nubii, Sudanie i Etiopii.
Zachował też ścisłe więzy ze swoją chrześcijańską
przeszłością i zrekrutował do armii licznych chrześci-
jańskich Ormian. Poza tym armia Fatymidów składała
się głównie z czarnych Afrykańczyków wcielonych jako
niewolnicy przez chrześcijańską Nubię albo jako na-
jemnicy z Nubii i Sudanu. Paradoksalnie może być
prawdą, że duża część armii Fatymidów, która zmie-
rzyła się z pierwszą krucjatą, składała się z chrześcijan
lub ludzi o korzeniach chrześcijańskich. Syn Badra al‒
Jamalego, al‒Afdal, objął po ojcu urząd wielkiego we-
zyra, jednak źle zinterpretował cele pierwszej krucjaty
i poniósł klęskę w roku 1099.
DOWÓDCY WALCZĄCYCH ARMII
Pierwsza krucjata nie miała naczelnego dowódcy.
Podobnie jej muzułmańscy przeciwnicy. Tylko cesar-
stwo bizantyjskie posiadało podlegający cesarzowi
ujednolicony system dowodzenia.
DOWÓDCY
KRZYŻOWCÓW
Pierwsza krucjata składała się z kilku grup, z których
każda miała swojego dowódcę. Jednak niektórzy z nich
odegrali ważniejszą rolę od pozostałych. Zaliczał się do
nich Boemund z Tarentu, prawdopodobnie naj-
skuteczniejszy dowódca wojskowy krucjaty. Był on
synem Roberta Guiscarda, słynnego normańskiego
zdobywcy południowych Włoch. Urodził się w latach
50. XI wieku, a podczas chrztu otrzymał imię Marek.
Boemund to nazwa legendarnego olbrzyma, która jako
imię miała odzwierciedlać siłę i potężną budowę Marka.
Boemund był świetnym rycerzem i sprytnym polity-
kiem, chętnie stającym do walki z potężniejszymi od
siebie przeciwnikami. Nie miał jeszcze dwudziestu lat,
gdy został dowódcą armii najemników swojego ojca.
Wiedząc, że jego macocha będzie utrudniać mu karierę,
by ułatwić ją jego przyrodniemu bratu Robertowi Bor-
sic, Boemund zainteresował się terytorium bizantyj-
skim. Przegrał jednak kilka starć z nowym cesarzem
Aleksym I.
Ogłoszenie pierwszej krucjaty było Boemundowi
z Tarentu na rękę, ponieważ otwierało nowe możliwości
kariery na Wschodzie. Armia, którą wziął na krucjatę,
była niewielka, ale odegrała poważną rolę. Zaraz po
zakończeniu pierwszej krucjaty, podczas której przejął
kontrolę nad Antiochią, Boemunda schwytał emir Da-
niszmendydów. Po długiej niewoli został wykupiony
i wrócił do Włoch, zostawiwszy jako regenta Antiochii
swojego siostrzeńca, Tankreda. Ponownie udał się na
Wschód i znów wszedł w coraz bardziej osobisty kon-
flikt z cesarzem Aleksym I. Główna kampania wojenna
z roku 1105 zakończyła się uznaniem Boemunda za
księcia Antiochii przez Aleksego, zaś Boemund zaak-
ceptował cesarza jako swego zwierzchnika. Boemund
zmarł w marcu 1111 roku w południowych Włoszech
i pochowany został obok katedry w Canosie di Puglii.
Rajmund z Saint‒Gilles pochodził z jednej z naj-
starszych rodzin we Francji. Był hrabią Tuluzy, mar-
grabią Prowansji, księciem Narbony i hrabią Saint‒
Gilles, skąd czerpał większość swych dochodów. Umarł
jednak jako hrabia Trypolisu w Libanie. Dlaczego po-
został na Wschodzie, jest dla nas tajemnicą. Nic nie za-
grażało jego pozycji w południowej Francji, gdzie był
jednym z najbogatszych arystokratów i szanowanym
rycerzem. Wyraźnie jednak nie zamierzał wracać. Zło-
żył przysięgę, że pozostanie, zabrał ze sobą żonę, a syna
zostawił jako dziedzica w Tuluzie. W przeciwieństwie
do niektórych innych dowódców pierwszej krucjaty
Rajmund z Saint‒Gilles kierował się głównie pobud-
kami religijnymi. Miał dużą, dobrze wyposażoną armię,
wyćwiczoną w prowadzeniu oblężeń, jednak w walkach
krzyżowców nie odegrał tak poważnej roli, jak można
by się spodziewać.
Gotfryd z Bouillon urodził się około 1061 roku. Był
drugim synem hrabiego Boulogne Eustachego II. Jego
matką była córka Gotfryda II, księcia Dolnej Lotaryngii,
jednak w roku 1076 cesarz niemiecki nie pozwolił
Gotfrydowi z Bouillon odziedziczyć księstwa po
dziadku. Gotfryd został księciem dopiero w roku 1089.
Przedłużający się konflikt z cesarzem Henrykiem mógł
doprowadzić do utraty księstwa, dlatego przed wy-
ruszeniem na Wschód Gotfryd sprzedał lub zastawił
większość posiadłości, najprawdopodobniej nie zamie-
rzając wracać.
Oddziały Gotfryda wyróżniły się dopiero w oblęże-
niu Jerozolimy, gdy jako pierwsze wdarły się do miasta.
Gotfryd został później wybrany w drodze kompromisu
na władcę świeżo podbitego Świętego Miasta. Nie
chciał jednak przyjąć tytułu królewskiego „w miejscu,
gdzie Chrystus nosił koronę cierniową”. Zamiast tego
mianował się Obrońcą Świętego Grobu. Zmarł w lipcu
1100 roku, a jego miejsce zajął jego młodszy brat
Baldwin. W ciągu kolejnych lat wokół życia Gotfryda
z Bouillon urosła legenda, do czego przyczynił się
głównie pieśni krucjatowe powstające od XII wieku.
Robert hrabia Flandrii był niezwykle bogaty i nie
interesowały go ziemia ani władza na Wschodzie. Wy-
ruszył na krucjatę najwyraźniej z pobudek religijnych
i od początku zamierzał wrócić do ojczyzny. Takie same
plany miał Robert hrabia Normandii. Był najstarszym
synem Wilhelma Zdobywcy, księcia Normandii i króla
Anglii. Dwukrotnie był wyznaczany na dziedzica włości
swojego ojca, ale za każdym razem ich objęcie unie-
możliwiał mu bunt. W końcu jednak, po śmierci ojca
w 1087 roku, udało mu się zostać księciem Normandii.
Próbował pozbawić tronu angielskiego swojego brata
Wilhelma II. Z krucjaty wrócił w roku 1100, gdy władzę
w Anglii zdążył już przejąć jego młodszy brat jako król
Henryk I. Robert po raz kolejny spróbował sięgnąć po
koronę. Poniósł porażkę, stracił Normandię na rzecz
Henryka I i zmarł w więzieniu w zamku Cardiff w roku
1134.
Baldwin z Boulogne odniósł największy sukces.
Dołączył do krucjaty z braćmi: Gotfrydem z Bouillon
i Eustachym III z Boulogne. Z początku był mało
znaczącym dowódcą o niewielkim zapleczu politycz-
nym. Prawdopodobnie z tego właśnie powodu od po-
czątku miał ogromne ambicje. Wykroił dla siebie pań-
stewko zaraz po tym, gdy krucjata dotarła do Syrii. Było
to hrabstwo Edessy. Gdy zmarł Gotfryd z Bouillon,
Baldwin odziedziczył po nim tytuł królewski i został
koronowany w Jerozolimie.
Stefan hrabia Blois był jednym z najbogatszych
uczestników pierwszej krucjaty. Wydaje się, że kierował
się głównie pobudkami religijnymi, chociaż na wyprawę
namówiła go jego apodyktyczna żona Adela, córka
Wilhelma Zdobywcy. Nie miał zamiaru zostawać na
Wschodzie i nawet powrócił do domu przed zdobyciem
Jerozolimy, jednak żona kazała mu znowu tam jechać,
by wypełnić śluby pielgrzymie.
Spośród tych, którzy dali się poznać tylko dzięki
krucjacie, najbardziej bezwzględnym człowiekiem był
Tankred. Jego ojciec był Normanem z południowych
Włoch. Miał na imię Odon i nazywany był „Dobrym
Margrabią”. Matką była córka Roberta Guiscarda.
O młodych latach Tankreda wiemy niewiele. Prawdo-
podobne jest, że nauczył się greki i arabskiego. Jego
wuj, Boemund z Tarentu, namówił go do przyłączenia
się do krucjaty w roku 1096. Podczas gdy Boemund
pozostał w Antiochii, Tankred przypuszczalnie udał się
wraz z główną częścią armii do Palestyny, obawiając
się, że zostanie usunięty w cień przez swojego wuja.
Resztę życia spędził Tankred jako książę Galilei, a także
regent Antiochii podczas długiej niewoli Boemunda.
Stale próbował powiększyć swoje terytoria o sąsiednie
ziemie, znajdujące się pod panowaniem zarówno mu-
zułmańskim, jak i chrześcijańskim. Zmarł w roku 1112.
DOWÓDCY
BIZANTYJSCY
Cesarz Aleksy I Komnen panował od kwietnia
1081 roku do śmierci w sierpniu 1118 roku. Był synem
Jana Komnena. Karierę rozpoczął jako dowódca za
rządów cesarza Michała VII i Nicefora III. Aleksy i jego
brat zwrócili się przeciw Niceforowi i w lutym 1081
roku zajęli stolicę cesarstwa - Konstantynopol. Aleksy
zasiadł na tronie z pomocą bizantyjskiej arystokracji
wojskowej. Jego wpływowa żona Irena z Dukasów
także pochodziła z potężnej rodziny o wojskowych
tradycjach. Odniesiony sukces był po części wynikiem
działań militarnych, a po części dyplomatycznych.
Aleksy I próbował też na nowo zorganizować warstwę
rządzącą w Bizancjum. Chciał ją zcentralizować
i uczynić z niej narzędzie swojej władzy. Chociaż
Aleksy był prawdziwie religijnym człowiekiem, nie do-
puszczał Kościoła do udziału w rządzeniu cesarstwem.
Tatikios towarzyszył pierwszej krucjacie do An-
tiochii. Miał bardzo interesującą przeszłość i zrobił
niezwykłą karierę. Urodził się około 1057 roku. O jego
ojcu mówiono, że był Saracenem schwytanym przez
Jana Komnena, ojca cesarza Aleksego. Tatikios jest
ogólnie uważany za pierwszego Turka, który osiągnął
wysoką pozycję w armii bizantyjskiej. Źródła dotyczące
krucjat podają, że Tatikios miał odcięty lub rozcięty nos.
Był to w cesarstwie bizantyjskim sposób oznaczania
niewolnika. Chociaż na samym początku pełnił, jak się
zdaje, zaledwie funkcję zwiadowcy, z czasem Aleksy I
wyniósł go do rangi wielkiego primikeriosa. Podczas
działań wojennych przeciwko najeźdźcom normańskim
na Bałkanach Tatikios dowodził Turkami mieszkają-
cymi wokół Ochrydy. W latach 1086‒1095 walczył
z Pieczyngami na Bałkanach i Seldżukami w Anatolii.
Zbierał pochwały za umiejętności dowódcze, zdolność
przewidywania i kompetencję w dowodzeniu oddzia-
łami najemników tureckich i zachodnioeuropejskich.
Dowodząc kontyngentem wojsk bizantyjskich, który
towarzyszył krzyżowcom w marszu przez Anatolię,
występował jako przedstawiciel Aleksego i w jego
imieniu przyjmował kapitulacje różnych miast.
DOWÓDCY
MUZUŁMAŃSCY
Kilidż Arslan I, syn Sulajmana ibn Kutulmisza, był
drugim seldżuckim władcą Anatolii. Przebywał w An-
tiochii, gdy jego ojciec zginął w walce z Tutuszem
z Syrii. Został potem przekazany sułtanowi Wielkich
Seldżuków Malikszahowi. Po śmierci tego ostatniego
w roku 1092 Kilidż Arslan uciekł i powrócił do Nicei
w Anatolii, gdzie został uznany za zwierzchnika Turk-
menów walczących z Bizantyjczykami. Bardziej jednak
zależało mu na nawiązaniu dobrych stosunków z sel-
dżuckimi władcami na wschodzie niż na atakowaniu
Bizancjum.
Chociaż Kilidż Arslan pokonał wyprawę ludową,
sam poniósł klęskę w starciu z głównymi siłami pierw-
szej krucjaty. Zmuszony do opuszczenia Nicei, ustano-
wił stolicę w Konyi, która przetrwała dłużej. Kilidża
Arslana uważa się za założyciela seldżuckiego sułtanatu
Rum, który istniał do początku XIV wieku. Kilidż
Arslan szanowany był przez poddanych chrześcijań-
skich i muzułmańskich z powodu cechującej go tole-
rancji, a także dlatego, że udało mu się ożywić podupa-
dłą gospodarkę Anatolii. Zginął w walce w roku 1107.
Jaghi Sijan, władca małego państewka wokół An-
tiochii, był jedynym z pierwszych Seldżuków, który
nadal sprawował władzę, gdy na miejsce dotarła
pierwsza krucjata. Panował od roku 1090. Terytorium
mu podlegające zostało powiększone o Manbidż i Tal
Baszir, zapewne dzięki Tutuszowi z Syrii. Jednak Jaghi
Sijan często wchodził w konflikty z synem Tutusza,
Ridwanem, który przejął kontrolę nad Aleppo w roku
1095. Konflikt ten miał istotny wpływ na przebieg
pierwszej krucjaty.
Ridwan ibn Tutusz z Aleppo w kronikach arab-
skich jest zazwyczaj przedstawiany jako postać nega-
tywna. Obwiniany jest o wprowadzanie podziałów,
które ułatwiły najazd krzyżowcom. Większość tych
kronikarzy to muzułmanie sunniccy, dlatego krótko-
trwałe kontakty Ridwana z szyitami z Syrii oraz z kali-
fatem Fatymidów także były przez nich krytykowane.
Faktycznie Ridwan uczynił sobie wrogów ze wszystkich
sąsiadów, łącznie ze swym teściem, atabegiem Dżana-
hem al‒Daulą Husajnem oraz bratem Dukakiem z Da-
maszku. Biorąc to pod uwagę, nie powinniśmy się dzi-
wić, że Ridwan szukał sojuszników wszędzie, gdzie
tylko mógł ich znaleźć, nawet wśród szyitów. Mimo
tych trudności utrzymał władzę aż do śmierci w roku
1113.
Kurbugha był potężnym seldżuckim emirem,
wspierającym Berka Jaruka w walkach między synami
Malikszaha. Został schwytany i uwięziony w Syrii, ale
gdy Berk Jaruk odniósł zwycięstwo, Kurbugha został
uwolniony i w roku 1095 mianowany zarządcą Mosulu.
Utrzymał władzę w tym ważnym mieście, reprezentując
interesy sułtana Wielkich Seldżuków w podzielonej
zachodniej części państwa. Władzy Kurbughi sprze-
ciwiało się kilku innych seldżuckich zarządców i ksią-
żąt, a po klęsce, którą poniósł pod Antiochią w walkach
z krzyżowcami, stracił dotychczasową wysoką pozycję.
Śmierć Kurbughi w roku 1102 doprowadziła do dal-
szych podziałów i wojen domowych w północnym Ira-
ku.
Odrodzenie fatymidzkiego kalifatu Egiptu rozpo-
częło się pod despotycznymi rządami Ormianina i mu-
zułmanina, wielkiego wezyra Badra al‒Jamalego,
i trwało dalej, gdy władzę przejął po ojcu jego mniej
wojowniczo nastawiony syn, wielki wezyr al‒Afdal ibn
Badr al‒Jamali. Urodził się on około roku 1066. Pier-
wotnie nazywał się Abu al‒Kasim Szahan‒szah. Znany
jest jednak jako al‒Afdal. Urząd wezyra objął podczas
śmiertelnej choroby swego ojca w roku 1089. Biograf
Ibn Khallikan pisze o nim, że był władcą sprawnym,
którego wyróżniał bystry umysł. Gdy w roku 1094 zmarł
kalif Fatymidów al‒Mustansir, al‒Afdal praktycznie
uwięził nowego kalifa al‒Mustalego w jego pałacu, sam
przejmując władzę nad państwem Fatymidów. Al‒
Mustali zmarł w roku 1101, a jego następca był jeszcze
dzieckiem. Jednak gdy dorósł, w 1121 roku zlecił za-
mordowanie zbyt potężnego al‒Afdala. Był to koniec
trwającego 27 lat pokoju wewnętrznego, nie zakłóco-
nego łagodnie przebiegającym konfliktem z nowym
Królestwem Jerozolimskim utworzonym przez krzy-
żowców. Reformy finansowe al‒Afdala sprawiły, że
państwo Fatymidów znacznie się wzbogaciło, na czym
skorzystał wielki wezyr, gromadząc też ogromny mają-
tek osobisty.
O Ifticharze al‒Dauli wiemy niewiele. Był do-
wódcą garnizonu stacjonującego w Jerozolimie podczas
ataku krzyżowców. Tuż po upadku Jerozolimy wymie-
niany jako zarządca Askalonu, co może oznaczać, iż w
roku 1099 władał całą fatymidzką Palestyną. Prawdo-
podobnie Iftichar należał do elity żołnierzy wyłonionej
spośród niewolników przez poprzedniego wielkiego
wezyra, Badra al‒Jamalego. Według syryjskiego
chrześcijańskiego kronikarza Bara Hebraeusa, faty-
midzki zarządca Jerozolimy był człowiekiem pocho-
dzącym z ziemi Egipcjan i nazywał się Eftichar ad‒
Daula. To wskazywałoby na jego nubijskie lub sudań-
skie pochodzenie, ponieważ ludzi o korzeniach arab-
skich lub tureckich tak właśnie określano. Iftichar nie
był Berberem, ponieważ w źródłach, takich jak kronika
Bara Hebraeusa, byli oni zazwyczaj nazywani Arabami.
Imię Iftichar al‒Daula jest rzadkie. Może wskazywać,
że noszący je był raczej szyitą niż sunnitą. Człowiek
o takim imieniu i mniej więcej w podobnym wieku
wspomniany jest w słynnej autobiografii Usamy ibn
Munkiza. Usama wychował się w Szajzarze nad Oron-
tesem w zachodniej Syrii. Pisze on, że emir o imieniu
Iftichar al‒Daula Abul‒Futuh ibn Amrun, czyli wyższy
dowódca, być może już w stanie spoczynku, był panem
w sąsiednich zamkach Abu Kubajs, Kadmus i al‒Kaf,
a jego siostra wyszła za mąż za wuja Usamy, władcę
Szajzaru.
STRONY KONFLIKTU
KRZYŻOWCY
Według
Gesta Francorum fatymidzki wielki wezyr
al‒Afdal opisał zwycięskich krzyżowców jako armie
żebraków, nieuzbrojonych i dotkniętych ubóstwem,
których jedyny majątek stanowiły worek i torba. Krzy-
żowcy przedstawiali samych siebie jako biednych piel-
grzymów i powyższy opis dowodzi, że robili co sku-
tecznie. Jednak papież podkreślał potrzebę poczynienia
odpowiednich przygotowań oraz przypominał, że do-
wódcy zobowiązani są troszczyć się o podwładnych.
Uczestnicy krucjaty skupiali się wokół najstarszych
i najszlachetniej urodzonych dowódców, chociaż
większość z nich należała do ludzi dość majętnych.
W pierwszej krucjacie brali udział przedstawiciele
wielu narodowości, chociaż większość określała się jako
Frankowie, nawet jeśli nie pochodziła z Francji. Być
może termin ten oznaczał jedność zachodniego chrze-
ścijaństwa. Dużą część stanowili Prowansalczycy z po-
łudniowej Francji. Wiele wskazuje na to, że czuli się oni
odmienni od Francuzów z północy i od Normanów.
Wśród tak zwanych Normanów z południowych Wioch
byli zarówno ludzie o pochodzeniu normańskim, jak
i Bretończycy, Flamandowie, mieszkańcy okolic Poi-
tiers i nieliczni Andegawenowie. W wojskach lądowych
Włochów było niewielu, ale we flocie odgrywali istotną
rolę. W wojskach Gotfryda z Bouillon Niemcy z Lota-
ryngii stanowili mniejszość. O wiele więcej było Fla-
mandów i mieszkańców francuskojęzycznego Artois.
Gdy papież ogłaszał krucjatę, wzywał na nią jazdę
i piechotę. Tej drugiej od samego początku było w sze-
regach krzyżowców więcej niż rycerstwa. Dużą część
pieszych stanowili zamożni chłopi, których stać było na
utrzymanie siebie i na odpowiedni wojskowy ekwipu-
nek. Mimo to dobrze uzbrojeni żołnierze stanowili
mniejszość uczestników, a wielu nie miało żadnej broni.
Do osób, które z założenia miały nie walczyć, zaliczali
się kapłani i mnisi, którym pozwolono na udział w kru-
cjacie, oraz grupa kobiet - żon, które wyruszyły z mę-
żami. Obecność dużej liczby kobiet i dzieci powodowała
czasem problemy. Wiele z nich umarło po drodze. We-
dług najnowszych badań do Konstantynopola dotarło co
najmniej 30 tysięcy ludzi.
Skład armii maszerującej na wschód w pierwszej
krucjacie mógł się nieco różnić od zwykłego składu
armii europejskich, jednak jej organizacja była podobna.
Członkowie arystokracji obejmowali dowództwo woj-
skowe i kierowali działaniami dyplomatycznymi.
Uznawali to nawet ludzie wywodzący się z mieszczań-
stwa (z wyjątkiem kilku przypadków we Włoszech),
ponieważ w systemie feudalnym miasta w Europie nadal
funkcjonowały, choć czasem jedynie w teorii. Mniej
znaczący uczestnicy krucjaty dołączali do otoczenia
ważnych osobistości. Bardzo rzadko zwykli rycerze
albo biedota grupowali się wokół kogoś spośród ich
stanu, jak na przykład okrutnego, legendarnego Tafura.
Inni, szczególnie piechota, mogli walczyć i maszerować
w oddziałach wydzielonych według narodowości,
zgodnie z miejscem pochodzenia.
Chociaż oficjalna pierwsza krucjata była bardziej
zdyscyplinowana niż tak zwana wyprawa ludowa, to
jednak nie była armią, lecz zbieraniną oddziałów. Nie
miała jednego i ujednoliconego systemu dowodzenia,
a jej struktura była bardzo luźna. Za wojskiem podążało
wielu ludzi, którzy nie podlegali nikomu. Ci spośród
krzyżowców, którzy stanowili regularne wojsko, sku-
piali się wokół arystokratów i ich świty, a wielu z nich
mogło być krewnymi pozostającymi na utrzymaniu
bogatszych członków rodu. Silne przyjaźnie pomiędzy
członkami rycerskiej elity były czasem interpretowane
jako mające ukryty lub wyraźny podtekst homosek-
sualny. Nie jest to jednak właściwa interpretacja. Ideały
braterstwa były kluczowe dla rycerskiego stylu życia,
struktury społecznej i etosu, a także dla metod walki.
Włosi odegrali istotną rolę, wysyłając swoją flotę,
bez której pierwsza krucjata zapewne nie odniosłaby
sukcesu. Pierwszym państewkiem, które zdobyło mocną
pozycję na morzu, było Amalfi. Nie brało ono jednak
udziału w działaniach ofensywnych przeciw muzuł-
manom. Wenecję bardziej interesowało cesarstwo bi-
zantyjskie. Piza i Genua wręcz przeciwnie: od dziesię-
cioleci prowadziły nieoficjalną morską „krucjatę”
przeciw państwom muzułmańskim.
BIZANTYJCZYCY
Wraz z utratą Anatolii Bizancjum straciło zaplecze
do rekrutacji armii. W rezultacie pod koniec XI wieku
miało więcej oddziałów składających się z obcych żoł-
nierzy, niż z rekrutowanych w kraju. W tych drugich
byli uchodźcy z utraconych prowincji wschodnich, nie-
ślubni synowie oraz żołnierze z ziem nadal należących
do Bizancjum. Do żołnierzy niemówiących po grecku
zaliczali się Bułgarzy i Serbowie, ale coraz ważniejszą
rolę odgrywali żołnierze tureccy. Byli wśród nich po-
konani na Bałkanach Pieczyngowie i Turcy z pół-
nocno-zachodniej Anatolii, których Aleksy skłonił do
przejścia pod sztandary Bizancjum i na chrześcijaństwo.
Rhos, czyli Rusini służący w armii bizantyjskiej, byli
prawdopodobnie przedstawicielami arystokracji skan-
dynawskiej, która dominowała wówczas na większości
ziem ruskich.
Wszyscy żołnierze pochodzący z Europy Zachodniej
byli najemnikami. Wiele z ich oddziałów stacjonowało
na wschodniej granicy cesarstwa przed jej przerwaniem,
do którego doszło pod koniec XI wieku. Znaczna ich
część została na miejscu także później. Wśród żołnierzy
byli Francuzi, Duńczycy, Sasowie z Niemiec, Pizań-
czycy i Liguryjczycy z Wioch, Fryzowie, Flamandowie,
Węgrzy oraz Anglosasi, którzy uciekli z Anglii po na-
jeździe normańskim. Liczącą się grupą w armii Bizan-
cjum pod koniec XI wieku byli Normanowie. Większość
z nich pochodziła z utworzonego niedawno królestwa
Normanów w południowych Włoszech. Warto wspo-
mnieć, że na początku panowania Aleksego w armii
bizantyjskiej brakowało koni. Nowy cesarz zakupił
odpowiednie wierzchowce dla jazdy w muzułmańskiej
Syrii, prawdopodobnie na wybrzeżu rządzonym przez
Fatymidów. To kolejny dowód na dobre stosunki pa-
nujące pomiędzy kalifatem Fatymidów a cesarstwem
bizantyjskim. Oba te państwa miały wspólnego wroga -
seldżuckich Turków.
Armia bizantyjska pod koniec XI wieku i w wieku
XII składała się z dwóch części: jednej stacjonującej
w prowincjach europejskich, drugiej w azjatyckich.
Zwierzchnikiem obu był wielki domestikos. Piechotę
i jazdę podzielono na oddziały lekkie i ciężkie. Jednostki
zazwyczaj były jednolite pod względem etnicznym.
Armię też podzielono na siły centralne i „prowincjo-
nalne”. Dowódca zwany sebaste dowodził oddziałami
„zagranicznymi”. Prawdopodobnie chodziło o takie,
które nie były w pełni zintegrowane z armią bizantyjską.
Jednak bizantyjskie wojska z prowincji nigdy nie pod-
niosły się z upadku, jakiego doświadczyły w XI wieku.
ORMIANIE
Po klęsce Bizancjum pod Manzikertem w roku 1071
Ormianie musieli sami zadbać o siebie. Kilka miast
utworzyło własne straże. Przez wiele lat dawny wysoki
dowódca bizantyjski Filaret odpierał ataki Turków
w górach na północ od Antiochii. Jego wojsko było
złożone głównie z Ormian i elity najemników normań-
skich służących niegdyś cesarzowi. Jednocześnie wielu
przedstawicieli ormiańskiej arystokracji wojskowej
emigrowało ze wschodniej Anatolii w górskie regiony
na granicy z Cylicją. Doprowadziło to do powstania
nowego ormiańskiego królestwa w Cylicji. Najlepszymi
oddziałami armii tego państwa były lekka jazda
i uzbrojona w łuki piechota. Jednak najbardziej znaczące
migracje ludności ormiańskiej w XI wieku dotyczyły
bogatych mieszkańców miast. Przed przybyciem
pierwszej krucjaty dominowali oni w Edessie (Urfie).
Miasto było wówczas bardzo dobrze uzbrojone i miało
sprawną straż.
Niektóre rodziny ormiańskie emigrowały do krajów
muzułmańskich, w których walczyły zarówno po stronie
tureckiej, jak i arabskiej. Jak Turcy przyjmowali chrzest
i walczyli po stronie Bizancjum, tak i Ormianie prze-
chodzili na islam. Według kronikarza krucjaty Raj-
munda z Aguilers, wielu Ormian i Greków turcaverant,
czyli „zostało Turkami”, i pomagało bronić Antiochii.
Inni Ormianie wspierali Jaghiego Sijana, pozostając
przy wierze chrześcijańskiej.
Oprócz chrześcijan i muzułmanów byli też wśród
Ormian członkowie mniej znanych wspólnot religij-
nych, na przykład arewordik, czyli „dzieci słońca”. Ich
religia przypominała ormiańskie wierzenia z czasów
przedchrześcijańskich i była podobna do irańskiego
zoroastryzmu.
TURCY
Jeszcze przed przybyciem Seldżuków rekrutowani
z niewolników tureccy ghulamowie byli dobrze wy-
szkolonymi i cennymi żołnierzami. Złożone z nich od-
działy można było nająć tylko za duże sumy pieniędzy.
Ich uzbrojenie też było kosztowne. Umieli jednak po-
konać znacznie silniejszą miejscową piechotę i lekką
jazdę. W rzeczywistości rekrutację żołnierzy w świecie
muzułmańskim, aż do przybycia Mongołów w XIII
wieku, przeprowadzano według starych zwyczajów. Pod
tym względem nawet plemiona Seldżuków praktyko-
wały dawne tradycje, gdy zapanowały nad większością
Bliskiego Wschodu. Tradycyjny sposób rekrutowania
armii opisano w słynnym traktacie o sprawowaniu
władzy seldżuckiego wielkiego wezyra Nizama al‒
Mulka. Autor zaleca, by w celu uniknięcia buntów po-
zyskiwać żołnierzy różnych narodowości: Dajlamitów,
Chorasańczyków, Gruzinów i Persów. W rzeczywistości
wśród „Turków”, którzy wdarli się w granice bizantyj-
skiej Anatolii, byli także Persowie, Dajlamici oraz
Kurdowie. Ludzie o pochodzeniu nietureckim z pew-
nością odgrywali znaczącą rolę w wojskach pomniej-
szych władców jedenastowiecznej Syrii, a straże miej-
skie północnej Syrii i al‒Dżaziry (północna Mezopota-
mia) broniły murów dla Turków i przed Turkami.
Późniejsze armie Seldżuków były zazwyczaj nie-
wielkie. Liczyły nie więcej niż 10‒15 tysięcy żołnierzy.
Gdy sułtanat Wielkich Seldżuków podzielił się na czę-
ści, autonomiczne państwa Żyznego Półksiężyca miały
jeszcze mniejsze armie. Zazwyczaj władcy mogli po-
zwolić sobie na małą straż przyboczną (askar) rekru-
towaną spośród niewolników (ghulamów lub mamelu-
ków). Wokół niej mogły się zbierać liczniejsze oddziały
lokalne (adżnad). Straż miejska (ahdath) nadal odgry-
wała istotną rolę, a w wielu regionach kobiety tureckie
i arabskie nie tylko walczyły w obronie swych domów,
ale też gdy było to konieczne, przywdziewały zbroje.
Podczas kryzysów władcy większych miast syryjskich
mogli wezwać także „sprzymierzone” wojska wę-
drownych Turkmenów nawet z tak dalekich okolic jak
północna Mezopotamia.
Większość Turków w XI wieku była muzułmanami
z nazwy. Bizantyjska kronikarka i księżniczka Anna
Komnena uważała ich za bardziej rycerskich i cywili-
zowanych od „Franków” i krzyżowców. Rządzący
w zachodniej Anatolii Seldżucy z Rum próbowali zbu-
dować armię na wzór tej, jaką mieli wcześniej Wielcy
Seldżucy w Iranie. Jednak w czasach pierwszej krucjaty
ich wojska składały się głównie z Turkmenów i dobrze
wyszkolonej elity ghulamów. Ci ostatni pochodzili
z różnych miejsc. Część z nich stanowili greccy jeńcy
wojenni. Do nowej warstwy rycerskiej weszło też wielu
przedstawicieli broniącej granic dawnej bizantyjskiej
elity wojskowej. Istotną rolę odgrywali też żołnierze
o mieszanym, grecko‒tureckim pochodzeniu. Na zie-
miach położonych dalej na wschód, pozostających pod
panowaniem emirów daniszmendydzkich, sytuacja wy-
glądała podobnie.
Sułtanat Wielkich Seldżuków podzielony był teo-
retycznie na 24 strefy wojskowe. Każdą dowodził ofi-
cer, którego zadaniem było zebranie, wyszkolenie
i wyekwipowanie określonej liczby oddziałów i po-
prowadzenie ich każdej wiosny na przegląd wojsk.
W praktyce okazało się to niewykonalne i sułtani sel-
dżuccy korzystali z najemników i domagali się kon-
tyngentów żołnierzy od miejscowych wasali.
Armie małych księstw seldżuckich w Syrii były
zapewne podobne do tej, którą w XII wieku miał Da-
maszek. Źródła podają na jej temat wiele informacji.
Podzielona była na 5 części według pochodzenia lub
funkcji żołnierzy. Elitarne oddziały pałacowe tworzyły
askar regularnej jazdy. Oddziały regularne przebywały
w obrębie miasta, a wojska plemienne, wzywane w razie
potrzeby, obozowały wokół niego na terenach nawad-
nianych. Straż miejska i walczący za wiarę ochotnicy
mutatawwi’a pracowali w niepełnym wymiarze czasu.
Mimo to dostawali żołd i bardziej przypominali regu-
larne oddziały niż tymczasowe oddziały pomocnicze.
FATYMIDZI
Najważniejszą zmianą w tradycyjnych armiach
Bliskiego Wschodu był wzrost liczby żołnierzy zawo-
dowych. Wymagania, jakie stawiano żołnierzom, były
teraz tak wysokie, że stare straże miejskie i wojska
plemienne nie były w stanie im sprostać. Było to dobrze
widoczne w kalifacie Fatymidów, gdzie system rekru-
tacji i struktura armii zmieniły się znacznie od zajęcia
Egiptu i Syrii w X wieku. Kalifat miał armię mniejszą,
ale też lepszą, niż się powszechnie uważa. Największe
armie z późnego okresu istnienia państwa liczyły po
kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Większość z nich sta-
nowili sunnici, chociaż sam kalifat był państwem szy-
ickim. Również większość kontyngentów, które od-
grywały ważną rolę na początku istnienia kalifatu, stra-
ciła na znaczeniu, ponieważ żołnierzy zaczęto rekruto-
wać z nowych miejsc. Na przykład ormiański wielki
wezyr Badr al‒Jamali rozwiązał oddziały Berberów
w roku 1073, chociaż we flocie Berberowie i Arabowie
nadal służyli. Główną rolę w wojsku Fatymidów od-
grywały później oddziały afrykańskiej piechoty. Od-
działy te, tworzone z niewolników, były tak lojalne, że
wielu kalifów używało ich jako straży przybocznej.
W szeregach innych sudani, czyli czarnoskórych, jak
określały ich źródła arabskie, znajdowali się najemnicy
z Nubii, Erytrei, Etiopii i dalej położonych krajów.
Znaczącą rolę, choć mniej liczne, odgrywały od-
działy arabskie pochodzenia beduińskiego. To głównie
dzięki Arabom z południowej Palestyny Fatymidzi mo-
gli tak długo bronić twierdzy Askalon. Pod panowaniem
Fatymidów niebeduińskie plemiona arabskie miały
ograniczone znaczenie militarne. Należały zazwyczaj do
straży ahdath, która była bardziej rozpowszechniona
w Syrii i Palestynie niż w Egipcie. W czasach pierwszej
krucjaty liczni w Jerozolimie Żydzi współpracowali
z faty-midzkim garnizonem i walczyli w obronie miasta.
Doświadczenie zdobyte podczas walk z tureckimi
mamelukami i ghulamami w Syrii i Palestynie szybko
utwierdziło kalifa w przekonaniu, że nową armię należy
zbudować według tego samego wzoru, co wschodni
przeciwnicy. Trudno się dziwić, że owi przeciwnicy nie
chcieli, by elitarne oddziały mameluków dotarły do
Fatymidów. Ci ostatni mieli więc trudności w zatrud-
nieniu tylu żołnierzy, ilu potrzebowali, i w rezultacie
elita ich przyszłej armii była mieszaniną najemników
i jeńców wojennych. Możliwe, że gdy Fatymidzi odzy-
skali Jerozolimę w roku 1098, zatrudnili u siebie część
tamtejszego garnizonu.
Fatymidzi najmowali wielu Ormian, zarówno do
jazdy, jak i uzbrojonej w luki piechoty. Oddziały te stały
się tak ważne, że pod koniec XI i w XII wieku spośród
wywodzących się z nich dowódców wybrano kilku
wielkich wezyrów. Prawdopodobnie stanowili połowę
garnizonu kairskiego, a na początku XII wieku odgry-
wali istotną rolę w Askalonie. Niewykluczone, że or-
miańscy ghulamowie w armii Fatymidów ułatwili za-
trudnienie w niej ormiańskim uchodźcom w drugiej
polowie XI wieku. Podstawowym zadaniem Ormian
była obrona Egiptu przed Seldżukami i przeprowadzanie
kontrataków w celu odbicia Syrii.
Do Egiptu napłynęli też służący w piechocie Daj-
lamici. Kalifowie przyjmowali ich szczególnie chętnie,
ponieważ podobnie jak oni, Dajlamici byli szyitami. Ci
zawodowi żołnierze prawdopodobnie tworzyli oddziały
naffatun - łuczników używających płonących strzał.
Słynny opis noworocznej parady wojsk fatymidzkich
pióra Ibn al‒Tuwajra zawiera wzmiankę o oddziale
piechoty składającym się z „Franków”, czyli żołnierzy
pochodzenia zachodnioeuropejskiego.
Gdy w X wieku Fatymidzi podbili Egipt, próbowali
naśladować tradycyjną abbasydzką organizację wojsk
i utrzymywać w Kairze duży garnizon. Jednak więk-
szość ich armii stacjonowała w Syrii, póki nie została
pokonana przez Seldżuków w XI wieku. Potem Faty-
midzi silnie bronili się, by utrzymać kontrolę nad wy-
brzeżem Palestyny i terenami dzisiejszego Libanu. W tej
sytuacji zastała ich w roku 1099 pierwsza krucjata.
Armia Fatymidów składała się z jednostek identy-
fikowanych za pomocą imienia władcy, który je powo-
łał, albo imienia dowódcy czy funkcji, którą pełniły
w armii. Podzielone były na mniejsze części; najmniej-
sze z nich liczyły 10 żołnierzy. Armia była sprawnie
dowodzona, a większość skomplikowanej wojskowej
administracji prowadzili chrześcijańscy skrybowie
koptyjscy.
PLANY WOJENNE STRON KONFLIKTU
PLAN
KRZYŻOWCÓW
Historycy do dziś spierają się, co miał na celu papież
Urban II, nawołując w roku 1095 do zorganizowania
wyprawy na Wschód. Tradycyjnie przyjmuje się, że
krzyżowcy chcieli dotrzeć do Jerozolimy i odebrać
Ziemię Świętą „niewiernym”, czyli muzułmanom.
Jednocześnie wydaje się oczywiste, że katolicki Kościół
łaciński stawiał sobie dwa cele: pomoc cesarstwu bi-
zantyjskiemu i zdobycie Jerozolimy. Zapewne żywiono
nadzieję, że realizacja pierwszego z tych celów zao-
wocuje wdzięcznością Kościoła greckiego i świata
wschodniochrześcijańskiego, umożliwiając przywró-
cenie (po rozłamie z roku 1054) jedności chrześcijań-
stwa pod przywództwem papieża.
Gdy pierwsza krucjata wyruszała, głównym celem
było zdobycie Ziemi Świętej, zaś pomoc Bizancjum
w odzyskaniu utraconych ziem zeszła na plan dalszy.
Wcześniej, gdy głównym celem mogło być wsparcie
cesarza Aleksego, pytanie o późniejsze stosunki krzy-
żowców z muzułmanami było nieistotne. Muzułmanie
byli po prostu wrogami, których trzeba było pokonać.
Trudno jednak powiedzieć, co zamierzano zrobić po
zdobyciu Jerozolimy. Co na przykład stałoby się z mu-
zułmańską ludnością mieszkającą w jej okolicach?
Mogła istnieć słaba nadzieja, że świat muzułmański da
się nawrócić na chrześcijaństwo, chociaż nie mamy na
to dowodów. W atmosferze narastającej euforii religij-
nej zwykli krzyżowcy mogli nie zadawać sobie pytań,
co będzie „po Jerozolimie”. Jednak ci, którzy planowali
pozostać na Wschodzie, musieli się nad tym zastana-
wiać. Warto zauważyć, że przywódcy krucjaty, którzy
potem osiedli na Bliskim Wschodzie, unikali składania
wiążącej ich przysięgi wierności cesarzowi bizantyj-
skiemu w Konstantynopolu, podczas gdy ci, którzy
wracali do domów, nie mieli z tym problemu. Plany
zmieniały się też i ewoluowały już podczas krucjaty. Po
pierwszych imponujących sukcesach wielu krzyżowców
widziało się w roli wspierających zbrojnie szerzenie
chrześcijaństwa, a nie tylko zdobywców Ziemi Świętej.
Krucjata nie była kontynuacją wcześniejszych maso-
wych pielgrzymek, chociaż wielu mieszkańców Bli-
skiego Wschodu mogło ją z początku tak postrzegać.
Zwykli pielgrzymi przybywali w ramach pokuty i za-
zwyczaj byli nieuzbrojeni. Krzyżowcy odprawiali „po-
kutę z bronią w ręku”. Było to nowe i rewolucyjne po-
dejście. Plan działania mieli w miarę przejrzysty, choć
bardzo ambitny. Większość mieszkańców Europy Za-
chodniej pod koniec XI wieku miała jednolite pojęcie o
„Wschodzie” i „Jerozolimie”, jednak spośród uczest-
ników wyprawy tylko nieliczni znali drogę. Niektórzy
byli w Jerozolimie jako pielgrzymi, inni służyli wcze-
śniej jako najemnicy w armii Bizancjum.
PLANY
BIZANTYJCZYKÓW
Prosząc o pomoc Zachodu, cesarz Aleksy I miał
prawdopodobnie dokładnie opracowany plan działania.
Potrzebował wojsk, które wsparłyby kampanię mającą
na celu odbicie Anatolii. Cesarz chciał odzyskać moż-
liwie najwięcej ziem utraconych od czasów bitwy pod
Manzikertem. Niestety, zastępy krzyżowców, które
przybyły pod Konstantynopol, nie spełniały oczekiwań
Aleksego. Nie byli to najemnicy, ani nawet ochotnicy
gotowi służyć pod dowództwem bizantyjskim. Wręcz
przeciwnie, stanowili raczej zagrożenie dla stabilności
cesarstwa. Obawiając się, że obecność krzyżowców
może być przyczyną problemów, i podejrzewając, że
kilku przywódców krucjaty zamierza zająć ziemie dla
siebie, a nie odzyskać je dla Bizancjum, Aleksy wyko-
rzystał wszystkie swoje talenty polityczne, dyploma-
tyczne i wojskowe, by pokierować działaniami krzy-
żowców po swojej myśli. Trzeba przyznać, że czę-
ściowo mu się to udało.
Plan Bizantyjczyków polegał na niedopuszczaniu
Seldżuków z Anatolii do wybrzeża, a w szczególności
do morza Marmara, nad którym leżał Konstantynopol.
Armia i flota bizantyjska osiągały na tym polu pewne
sukcesy. Warto zauważyć, że kalifat Fatymidów rów-
nież nie chciał, by Seldżucy uzyskali dostęp do Morza
Śródziemnego w Syrii, Libanie i Palestynie. Większość
historyków nie dostrzega tej zbieżności interesów.
Można jednak przypuszczać, że przyczyniła się ona do
intensywnych kontaktów dyplomatycznych między
Konstantynopolem a Kairem w czasie pierwszej kru-
cjaty.
Krzyżowcy musieli porzucić zamiar przejścia uży-
waną zazwyczaj przez pielgrzymów drogą przez Ankyrę
(Ankarę). Za radą Bizantyjczyków ruszyli biegnącym na
południe nieuczęszczanym szlakiem przez tereny suche
i puste. Aleksy wiedział, że aby zdobyć Pizydię, musi
zająć Antiochię Pizydyjską (Yalvaç). Dlatego marsz
krzyżowców wpisał w szerszy plan odzyskania za-
chodniej Anatolii.
Cesarz mógł też mieć nadzieję, że horda krzyżow-
ców pomoże mu w odbudowaniu silnego, probizantyj-
skiego ormiańskiego księstwa wokół Antiochii i gór
Taurus. Dlatego krzyżowcy zeszli z najkrótszej „piel-
grzymiej drogi” do Jerozolimy i pomaszerowali przez
Maras (Kahramanmaras). Dzięki temu przebywający
w Antiochii Jaghi Sijan został odcięty od sułtanatu Rum
położonego bardziej na północ.
PLANY
SELDŻUKÓW
Państwa muzułmańskie nie miały wspólnego planu
przeciwdziałania krucjacie. Przybycie krzyżowców nie
tylko całkowicie zaskoczyło muzułmanów, ale było też
dla nich niezrozumiałe. Dlatego każde państwo sel-
dżuckie zareagowało na nową sytuację inaczej. Kilidż
Arslan, władca sułtanatu Rum, z łatwością pokonał
wyprawę ludową i spodziewał się, że podobnie poradzi
sobie z krucjatą. Po klęsce sprzymierzonych na krótko
wojsk seldżucko-daniszmendydzkich pod Niceą i Do-
rylaeum (Eskișehir) Kilidż Arslan pozwolił krzyżow-
com przejść przez swoje ziemie. Może to wskazywać, że
zrozumiał rzeczywisty cel krucjaty. Gdy krzyżowcy
ruszyli dalej, zdołał odzyskać sporą część swego tery-
torium. Mógł też zdać sobie sprawę, że większym za-
grożeniem dla sułtanatu Rum są Bi-zantyjczycy, i skupić
się na powstrzymywaniu ich ekspansji.
Emir Daniszmendydów zrozumiał, że krucjata nie
zagrażała w poważny sposób jego ziemiom w północnej
Anatolii, ale seldżuccy władcy Syrii z pewnością nie
docenili grożącego im niebezpieczeństwa. Początkowo
byli nawet mniej skłonni do sprzymierzenia się przeciw
najeźdźcom niż Turcy z Anatolii. Gdy krzyżowcy
obiegli Jaghiego Sijana w Antiochii, zawiązał się lo-
kalny sojusz, którego celem było wsparcie oblężonych,
ale jego wojska szybko zostały pokonane. Druga próba
zawarcia przymierza między Seldżukami oraz wojskami
arabskimi z Syrii, Iraku i południowo‒wschodniej Tur-
cji też zakończyła się niepowodzeniem. Armia tego so-
juszu nieoczekiwanie poniosła porażkę w walkach
z krzyżowcami pod Antiochią.
Rok po tych wydarzeniach opór Seldżuków znacznie
zmalał. Pojawiły się natomiast szok, wyczerpanie
i ogólne osłabienie solidarności wśród Turków. Tym-
czasem krzyżowcy przegrupowali się i wymaszerowali
na południe, poza ziemie należące nominalnie do Sel-
dżuków, na tereny należące do kalifatu Fatymidów
i jego sojuszników.
PLANY
FATYMIDÓW
Rząd kalifatu Fatymidów w Kairze miał plan wobec
najazdu krzyżowców, jednak opierał się on na błędnej
interpretacji wydarzeń. Fatymidzki wielki wezyr al‒
Afdal niemal na pewno został powiadomiony przez
władze bizantyjskie o przybyciu i przemarszu krzy-
żowców.
Z początku Fatymidzi uważali krucjatę za część
armii bizantyjskiej i próbowali zawrzeć z jej przywód-
cami sojusz wymierzony we wspólnego - według Fa-
tymidów - wroga, czyli Seldżuków. Próby te podejmo-
wano nawet podczas oblężenia Antiochii i po jej zdo-
byciu przez krzyżowców. Gdy krucjata maszerowała
przez ziemie Fatymidów w Libanie, prawdopodobnie
nadal była postrzegana jako niebezpieczni i kłopotliwi,
bo uzbrojeni pielgrzymi, a nie jako zwykli najeźdźcy.
Kalif mógł sądzić, że uda się ograniczyć lub całkiem
wyeliminować szkody, które mogą spowodować. Wy-
daje się, że Fatymidzi pozbyli się tych złudzeń, dopiero
gdy przybysze zaatakowali Jerozolimę.
Jednak nawet wtedy, gdy krzyżowcy zdobyli Święte
Miasto i wybili większość mieszkańców, al‒Afdal wy-
słał do nich specjalne poselstwo, co oznacza, że nadal
miał nadzieję na osiągnięcie rozsądnego porozumienia z
przywódcami krucjaty. Dopiero po pokonaniu Askalonu
rząd Fatymidów zdał sobie sprawę, że krzyżowcom
chodzi o podbój. Pomimo to nadal traktowali nowo
przybyłych jako bufor przeciw Seldżukom.
KAMPANIA WOJENNA
O marszu różnych grup krzyżowców przez Europę
można by napisać osobną książkę. My jednak skupiamy
się na tym, co działo się od wyjścia pierwszej krucjaty
z Konstantynopola (Istambułu) po przybycie do Jerozo-
limy i zwycięstwo nad armią Fatymidów pod Askalo-
nem. Ponieważ zabiegi dyplomatyczne Aleksego I
miały wpływ na przebieg kampanii, dlatego poświęcimy
im nieco uwagi.
Polityczne i terytorialne roszczenia Bizancjum zo-
stały przyjęte przez przywódców krucjaty z niechęcią.
Ze źródeł wynika, że wszystkie zdobycze krzyżowców
miały stać się własnością cesarstwa. Trwa jednak dys-
kusja nad interpretacją tych ustaleń. Niektórzy krzy-
żowcy mogli traktować zobowiązania wobec bizantyj-
skiego cesarza jako zwykłą formalność. Poważne na-
pięcia pojawiły się dopiero po zdobyciu Antiochii, gdy
cesarz Aleksy dał do zrozumienia, że uznaje te zobo-
wiązania za wiążące.
Innym pomijanym często zagadnieniem jest kore-
spondencja prowadzona między Bizancjum a Fatymi-
dami. Nie zachował się żaden list, ale al‒Azimi, kroni-
karz z Aleppo, sugeruje, że w roku 1095 Bizantyjczycy
poinformowali „muzułmanów” o przybyciu pierwszej
krucjaty. Aleksy nie miał zamiaru ostrzegać Seldżuków
z Anatolii, sułtana Wielkich Seldżuków lub jego za-
rządców w Syrii. Późniejsze źródła wyraźnie odnoszą
się do korespondencji dyplomatycznej między Kon-
stantynopolem a Kairem, stolicami dwóch państw, ma-
jących wspólnego wroga - Seldżuków. Fatymidzi mieli
prawdopodobnie nadzieję, że po pokonaniu Seldżuków
krzyżowcy zajmą dla Bizancjum północną Syrię, pod-
czas gdy oni przywrócą swoje panowanie w Libanie
i Palestynie.
Seldżucy z Rum szybko dowiedzieli się o przybyciu
wojsk krzyżowców pod Konstantynopol. Przekonawszy
się, że krucjata zagraża jego terytorium, Kilidż Arslan
zawarł porozumienie ze skłóconymi z nim Danisz-
mendydami i wspólnie z nimi pomaszerował na na-
jeźdźców.
OBLĘŻENIE
NICEI
Na początku roku 1097, gdy tylko poprawiła się
pogoda, większość wojsk krzyżowców przeprawiła się
z Konstantynopola przez Bosfor na promach. Obóz
rozbili pod Pelekanon (Maltepe) na brzegu zatoki Izmit,
na krańcu północno‒zachodniej Anatolii, który Bizan-
tyjczykom udało się wcześniej odzyskać. Stąd więk-
szość wojsk krzyżowców weszła na terytoria należące
do Seldżuków i ruszyła starą rzymską drogą z Nikome-
dii (Izmit) do Nicei (Iznik). Szóstego maja 1097 roku
wojska dotarły do Nicei i rozpoczęły oblężenie. Od-
działy prowadzone przez Boemunda z Tarentu, Raj-
munda z Tuluzy, Roberta z Normandii i Sterana z Blois
przybyły w ciągu kolejnych dni i tygodni. Wspierał je
kontyngent bizantyjski liczący dwa tysiące żołnierzy
i dowodzony przez Tatikiosa. Drugi kontyngent bizan-
tyjski dostarczył łodzi niezbędnych do przeprowadzenia
oblężenia Nicei od strony jeziora. Ostatecznie siły
krzyżowców, które obiegły Niecę, liczyły około 4200‒
4500 jazdy i 30 tysięcy piechoty, nie licząc tych
uczestników wyprawy, którzy nie walczyli. Cesarz
Aleksy pozostawał w tym czasie w Pelekanon, by nad-
zorować zaopatrzenie armii.
Szesnastego maja śpiesząca z odsieczą armia Kilidża
Arslana i emira Daniszmendydów poniosła dotkliwą
klęskę. Przybyła z Meliteny, prawdopodobnie przez
Ankyrę (Ankarę) i Dorylaeum (Eskifehir). Większość
Turków, a może nawet wszyscy, była konno. Prze-
mieszczali się bardzo szybko, przez co mogli mieć na-
dzieję, że zdołają zaskoczyć krzyżowców, nim ci zor-
ganizują porządne oblężenie. Turcy zaatakowali Pro-
wansalczyków Rajmunda z Tuluzy stojących na połu-
dnie od murów miasta, ponieważ ten kontyngent z po-
łudnia Francji dopiero przybył i nie zdążył się jeszcze
odpowiednio ustawić. Turcy zapewne chcieli się prze-
drzeć do miasta i wesprzeć broniący go niewielki gar-
nizon, jednak Prowansalczycy odpierali atak na tyle
długo, że wojska Gotfryda z Bouillon i Roberta z Flan-
drii zdążyły przyjść im z pomocą ze wschodniej strony
Nicei i uderzyć w skrzydło Turków.
Walka toczyła się na ograniczonej przestrzeni po-
między fortyfikacjami a lesistymi wzgórzami, co po-
wodowało, że Turcy mieli mało miejsca do manewro-
wania. W rezultacie atak z zaskoczenia nie powiódł się
i Kilidż Arslan wycofał się, poniósłszy poważne straty.
Podniosło to krzyżowców na duchu, co pokazuje list
Anzelma z Ribemont. Czytamy w nim, że zwycięzcy
chrześcijanie powrócili, niosąc wiele głów na ostrzach
i włóczniach, radując oczy ludu Bożego. Głowy te potem
rzucano do Nicei za pomocą onagerów, by osłabić mo-
rale obrońców. Walka jednak trwała nadal, a Fulcher
z Chartres opisał ją tak: Wróg strzelał do nas, a my do
niego, a każdy wkładał w te starcia wszystkie swoje siły.
Często atakowaliśmy miasto z pomocą naszych machin,
ale broniły go silne mury i nasze działania nie przynosiły
rezultatu. Wielu Turkotu ginęło ugodzonych strzałami
lub kamieniami, ale Frankowie podobnie (...). Gdy za-
bijali kogoś z nas przy murach, wszystko jedno w jaki
sposób, spuszczali w dół na linach żelazne haki i wcią-
gali ciało na górę. (...) Rozebrawszy ciało, rzucali je za
mury.
Oblężenie Nicei jeszcze się nie zakończyło, ale
obrońcy nie mogli już spodziewać się żadnej odsieczy;
Kilidż Arslan wycofał się, by zebrać większą armię.
Pojawienie się dodatkowych łodzi oraz przybycie kon-
tyngentu krzyżowców z północy Francji zmusiło
obrońców miasta do kapitulacji. Nicea przekazana zo-
stała Bizantyjczykom. Krzyżowcy, nie wiedząc nic
o turecko‒bizantyjskich negocjacjach, dokonali 19
czerwca jeszcze jednego ataku na inną część murów.
Wieść o tym, że garnizonowi zapewniono bezpieczne
przejście na terytoria tureckie, dodatkowo ich rozju-
szyła.
Najeźdźcy z zachodniej Europy wzięli też bardzo
dużo muzułmańskich jeńców, prawdopodobnie po po-
konaniu Kilidża Arslana 16 maja. Z początku powo-
dowało to problemy, ponieważ żądanie okupu za jeńców
nie było tak popularne w Europie Zachodniej, jak
w Bizancjum czy państwach muzułmańskich. Krzy-
żowcy zdawali się całkiem nieprzygotowani ani do
przyjmowania okupu, ani do jego płacenia. Najwyraź-
niej nie brali pod uwagę, że można być wziętym do
niewoli przez „niewiernych”. Branie wrogów w niewolę
było akceptowane i wielu Turków pojmanych pod Niceą
wysłano do Konstantynopola na sprzedaż. Jednym
z nich był dziesięcioletni chłopiec, którego krzyżowcy
oddali cesarzowi Aleksemu. Nadano mu nowe imię - Jan
Aksouchos - i przydzielono jako towarzysza zabaw sy-
nowi cesarza, Janowi. Jan Aksouchos był oddanym
sługą dynastii Komnenów. Gdy dorósł, został miano-
wany wielkim domestikosem, czyli dowódcą wschod-
nich armii Bizancjum.
Po zajęciu Nicei cesarz Aleksy przekonał przy-
wódców krucjaty, by wysłali posłów do kalifatu Faty-
midów w Egipcie. Krzyżowcy dowiedzieli się o sporach
w świecie muzułmańskim, jednak po przybyciu do Syrii
nie wykorzystali tej wiedzy, zachowując się jak igno-
ranci. Zlekceważyli też trudności, z jakimi przyszło się
im zmierzyć. Widać to na przykładzie Stefana z Blois,
który w liście wysłanym do żony w czerwcu 1097 roku
pisał: Mówię Ci, ukochana, że za pięć tygodni powin-
niśmy dojść z Nicei do Jerozolimy (...), jeśli na drodze
nie stanie nam Antiochia.
Podczas marszu przez Anatolie wojska bizantyjskie
pod wodzą Tatikiosa szły na przedzie, ponieważ dys-
ponowały przewodnikami i prawdopodobnie tłuma-
czami. Tuż za nimi podążały wojska Boemunda z Taren-
tu i Roberta z Normandii. Armia nie maszerowała
w kolumnie; pomiędzy poszczególnymi kontyngentami
były spore odstępy. To zadecydowało o przebiegu ko-
lejnej bitwy.
Krzyżowcy szli teraz szlakiem biegnącym u pod-
nóża gór Anatolii zachodniej i południowej. Po ich lewej
stronie znajdował się pustynny Płaskowyż Anatolijski.
Droga biegła w ponurym krajobrazie słonych jezior
i pustyń pomiędzy miastami Amorium (Afyon), Baris
(Isparta) oraz Ikonium (Konya). Nim jednak opuścili te
ziemie, musieli znów zmierzyć się z Kilidżem Arslanem
i jego sojusznikami w bitwie, którą błędnie nazwano
bitwą pod Dorylaeum.
ZASADZKA POD DORYLAEUM
Ostatnie badania trasy przemarszu krzyżowców
przed bitwą przyniosły odpowiedzi na wiele pytań, które
pojawiały się podczas prób odtworzenia wydarzeń
z tego etapu pierwszej krucjaty. Prawdopodobnie krzy-
żowcy szli starą rzymską drogą przez góry Ahl. Dzięki
temu ominęli wąskie i niebezpieczne przełomy rzeki
Karasu. Pewien odcinek tej drogi biegł doliną rzeki
Murat, potem doliną Karasu, by wreszcie skręcić gwał-
townie na zachód w miejscu, gdzie znajdowało się ujście
małej okresowej rzeki Nane.
Przypuszcza się, że pole bitwy znajdowało się aż 56
kilometrów od Eskișehiru (starożytnego Dorylaeum).
Wszystkie opisy bitwy zdają się to potwierdzać. Jest też
pewne, że idące na przedzie oddziały krzyżowców zo-
stały zaatakowane bez ostrzeżenia przez nieprzyjaciół
ukrytych za wzgórzami. Krucjata musiała być zatem
śledzona, a Kilidż Arslan mógł dzięki temu wybrać takie
pole bitwy, które dawało mu przewagę w tradycyjnej
taktyce Turków.
W skład oddziałów przednich, czyli awangardy ar-
mii krzyżowców, wchodziły wojska prowadzone przez
Tatikiosa i Boemunda z Tarentu. Stefan z Blois i Robert
z Flandrii znajdowali się około 5 kilometrów przed
drugą częścią krucjaty i tylną strażą. Mały odział
zwiadowczy tureckiej jazdy mógł zająć pozycję na ni-
skich wzgórzach obok doliny Karasu, w miejscu, gdzie
łączyła się ona z szerszą od niej doliną okresowej rzeki
Nane. W tym samym czasie główne siły tureckie pod
dowództwem Kilidża Arslana ustawiły się w poprzek
doliny Nane, blokując najeźdźcom drogę do Dorylaeum.
Były jednak tak rozlokowane, że krzyżowcy zauważyli
je dopiero po wyjściu z doliny Karasu. Szyk bojowy
Turków składał się prawdopodobnie z centrum i dwóch
skrzydeł.
Gdy awangarda krzyżowców dotarła do zbiegu dolin
rzek Karasu i Nane, zobaczyła po prawej stronie główne
siły tureckie. Dowódcy krucjaty zapewne wiedzieli, że
są śledzeni przez Turków. Dlatego Boemund z Tarentu
rozkazał piechocie rozbicie obronnego obozu, czę-
ściowo chronionego przez „kwiecistą łąkę”, czyli bagno,
które istnieje do dzisiaj. On też nakazał jeździe ustawić
się tak, by chroniła pozycje obronne piechoty. Główne
siły tureckie zaatakowały jazdę krzyżowców, zmuszając
ją do wycofania się w stronę bronionej przez piechotę
granicy obozu. Ze źródeł wynika jednoznacznie, że tu-
recka taktyka nękania wroga ostrzałem z łuków spo-
wodowała na początku zamieszanie wśród krzyżowców.
Fulcher z Chartres opisał to następująco: Turcy pod-
kmdli się i wyjąc głośno, spuścili na nas grad strzał.
Zaskoczeni, ledwo uchodząc z życiem, z dużą ilością
rannych, natychmiast uciekliśmy. Nie ma w tym nic
dziwnego. Z taką taktyką zetknęliśmy się po raz pierw-
szy.
W Gesta Francorum także czytamy, że Turcy ata-
kowali, rzucali ostrzami i oszczepami oraz strzelali
z łuków ze zdumiewającej odległości. W tym samym
czasie część sił tureckich odbiła w lewo, by odnaleźć
i zaatakować resztę armii krzyżowców, o której istnie-
niu, jeśli zwiadowcy nie zawiedli, Kilidż Arslan musiał
wiedzieć. Jednak ta część Turków zaatakowała fak-
tycznie maruderów idących w znacznej odległości za
awangardą, a przed oddziałami maszerującymi z tylu,
prawdopodobnie biorąc ich mylnie za pozostałą część
wojska.
Ci spośród krzyżowców, który przetrwali to starcie,
uciekli najprawdopodobniej do oddziałów prowadzo-
nych przez Gotfryda z Bouillon i Rajmunda z Tuluzy,
którzy mogli się znajdować około 5 kilometrów za
awangardą. Być może zobaczywszy maszerujący kon-
tyngent Gotfryda z Bouillon, oddzielone od głównej
armii lewe skrzydło Turków z powrotem się do niej
przyłączyło. Prawdopodobnie jednak Turcy nie zorien-
towali się, że nieco dalej szły oddziały tylnej straży
krucjaty prowadzone przez Rajmunda z Tuluzy. Jazda
turecka, która wchodziła w skład domniemanego od-
działu zwiadowczego, mogła w tym czasie zaatakować
obóz krucjaty od drugiej strony.
Gdy oddziały Gotfryda z Bouillon dotarły na pole
bitwy, prawdopodobnie sformowały szyk na prawo od
sił Boemunda z Tarentu, co mogło zmusić Turków do
cofnięcia się i zwrócenia bardziej w lewo. Najważniej-
sze jednak były działania idącego na samym końcu
krucjaty Rajmunda z Tuluzy. Prawdopodobnie wszedł
on do doliny rzeki Nane przez boczną grań wzniesienia.
Jego oddziały musiały pokonać kilka drumlinów, czyli
niskich owalnych wzgórz pochodzenia lodowcowego.
Nie stanowiły one poważnej przeszkody, a zasłaniały
wojska Rajmunda, który z pewnością nieoczekiwanie
natarł na skrzydło tureckie. Armia Arslana ugięła się
pod naporem nieprzyjaciela i wycofała się. Krzyżowcy
odnieśli kolejne decydujące zwycięstwo.
Klęski poniesione przez Turków pod Niceą i Dory-
laeum były skutkiem błędów taktycznych Kilidża
Arslana oraz liczebnej przewagi krzyżowców. Franko-
wie zwyciężyli pod Dorylaeum dzięki połączeniu sił
jazdy i piechoty: rycerstwa oraz pieszych łuczników
i kuszników. Jednak w Gesta Francorum Turcy też są
bardzo chwaleni: Trudno o kogoś tak mądrego i uczo-
nego, by ośmielił się opisać Zalety, umiejętności
i dzielność Turków (...). Powiem prawdę, której nikt nie
odważy się zaprzeczyć. Z pewnością, gdyby jeszcze się
mocno oparli na wierze w Chrystusa i na świętym
chrześcijaństwie (...), nikt nigdy nie znalazłby potężniej-
szych, odważniejszych i bardziej utalentowanych żoł-
nierzy niż oni.
Rajmund z Aguilers zauważa, że po bitwie wzięto do
niewoli wielu Turków, a niektórzy z nich ochrzcili się.
Pewnie dlatego anonimowy autor Gesta Francorum
zamieścił przeinaczone informacje o armii Kilidża
Arslana, pisząc, że w jego oddziałach walczyli agulani
i publicani. Pierwsi to zapewne ghulamowie, czyli eli-
tarne oddziały tworzone z niewolników, drudzy to
prawdopodobnie paulicjanie, członkowie od dawna
prześladowanej przez chrześcijan sekty religijnej ze
wschodniej Anatolii.
Krucjata kontynuowała marsz na południe przez „złe
ziemie”. Armia Daniszmendydów najprawdopodobniej
wróciła po Dorylaeum na swoje terytorium, ale Kilidż
Arslan podążył w tym samym kierunku, co krzyżowcy.
Na tym etapie krucjata nie napotykała już poważniej-
szego oporu. Zamieszkujący miasta greccy chrześcijanie
otwierali bramy krzyżowcom, a małe garnizony wyco-
fywały się.
Krucjata dotarła do Ikonium (Konya) w połowie
sierpnia i została przyjęta przyjaźnie. Miasto jednak nie
zostało zajęte ani przekazane garnizonowi bizantyj-
skiemu; krzyżowcy mogli uznać je za niemożliwe do
obrony, natomiast Kilidż Arslan na pewno obrał je sobie
na drugą stolicę, gdy krzyżowcy opuścili te okolice. Za
Ikonium opór turecki nasilił się. Na początku września
zastępy krzyżowców pokonały pod Herakleą (Eregli)
miejscowy garnizon turecki, który próbował schwytać
najeźdźców w zasadzkę.
PODZIAŁ
KRUCJATY
Wskutek długiego marszu przez Płaskowyż Anato-
lijski krucjacie zaczęło brakować koni i zwierząt jucz-
nych. Między krzyżowcami a Bizantyjczykami nie było
tymczasem poważnych napięć. Stosunki mogły się po-
gorszyć, gdy wojska krucjaty podzieliły się na wschód
od Heraklei (Eregli). To tu mały kontyngent wojsk
krzyżowców pod dowództwem Baldwina z Boulogne
i Tankreda skierował się na południe i ruszył starożytną,
pielgrzymią drogą przez Wrota Cylicyjskie na nad-
brzeżną Równinę Cylicyjską. Mogli to uczynić z kilku
powodów, na przykład w celu rekonesansu, odwrócenia
uwagi wroga lub grabieży. Być może obawiali się za-
sadzki we Wrotach Cylicyjskich, które przez 300 lat
były łatwą do obrony granicą pomiędzy cesarstwem
bizantyjskim a państwami muzułmańskimi. Większa
część krucjaty oraz kontyngent bizantyjski pod wodzą
Tatikiosa poszły jednak na północny wschód, do Ka-
padocji. Tam też przeszły przez często zimą niedostępne
z powodu śniegu przejścia pomiędzy Cezareą Kapa-
docką (Kayseri) i Maras, (Kahramanmaras).
Być może krucjata poszła tą drogą z przyczyn poli-
tycznych? W grę wchodziłyby wówczas raczej interesy
Bizancjum niż krzyżowców, w północnej bowiem czę-
ści Taurusu i gór Soganli przetrwały jeszcze autono-
miczne księstwa ormiańskie. Bizantyjczycy mogli mieć
więc nadzieje, że z pomocą krzyżowców uda im się
odzyskać chrześcijańskie, ormiańskie miasta wschod-
niej Kapadocji. Jednak książęta ormiańscy z położonej
bardziej na zachód części Taurusu byli wrogo nasta-
wieni do Bizancjum i tylko niektórzy przywódcy kru-
cjaty utrzymywali kontakty z częścią z nich.
Lokalni władcy tureccy nie poddali się bez walki.
W połowie września pod Augustopolis krzyżowcy po-
konali armię dowodzoną przez oficera imieniem Hasan
lub Baldadżi, który niegdyś rywalizował z Kilidżem
Arslanem o władzę nad sułtanatem Rum. W Gesta
Francorum jest opis zajęcia miasta, najprawdopodob-
niej Pinarbasi, położonego w żyznej dolinie Zamanti:
Wyszedłszy z Kapadocji przybyliśmy do pewnego bardzo
pięknego i niezwykle urodzajnego miasta, które przed
naszym przybyciem Turcy oblegali przez trzy tygodnie,
ale nie zdobyli go. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce,
miasto poddało się naszej władzy z wielką radością.
Pewien rycerz, którego nazywano Piotrem z Aups [na-
jemnik z Europy Zachodniej na służbie bizantyjskiej],
błagał (...), by bronić miasta na chwałę Boga, Świętego
Grobu, seniorów i cesarza. Przystano na to bez oporów.
Na trasie przemarszu wojsk krucjaty pozostawiono
w kilku miejscach garnizony bizantyjskie, na przykład
w Cezarei Kapadockiej (Kayseri) i Koksonie (Göksun).
Osłabiło to znacznie kontyngent prowadzony przez
Tatikiosa. Mimo pomocy miejscowych książąt or-
miańskich armia zmagała się w górach z wieloma
przeszkodami i straciła wielu żołnierzy. Straty w ko-
niach bojowych i zwierzętach jucznych były ogromne.
Wielu żołnierzy próbowało sprzedawać uzbrojenie, by
pozyskać pieniądze na jedzenie, inni wyrzucali je, bo
bez koni nie byli w stanie go dźwigać. Na głodnych,
wyczerpanych, ale pogrążonych w religijnej ekstazie
ludziach duże wrażenie zrobiło pojawienie się komety.
W tym czasie do krucjaty przyłączyło się wielu maru-
derów, którzy wcześniej pozostawali w tyle. Jednak
Ormianie z Maras witali krzyżowców z radością. Ci
odwdzięczyli się im, ustanawiając przed odejściem
nowego, probizantyjskiego władcę o imieniu Tatoul.
Przyjaźnie nastawiony Maras miał się potem okazać
niezwykle ważny nie tylko podczas oblężenia Antiochii,
ale też w późniejszej historii państw krzyżowców.
W Maras do reszty armii przyłączył się także Baldwin
i jego wojska.
Brak oporu mieszkańców gór kilkakrotnie umożliwił
krzyżowcom podział sił. W Arihi, daleko na północy
Syrii, zainstalowano garnizon Prowansalczyków. Do-
wodzi to jednak nieprzygotowania miejscowych sil
muzułmańskich i podważa wiarygodność twierdzenia,
że krzyżowcom pozostało już wtedy tylko 700 do 1000
koni bojowych.
Wojska krzyżowców, które najechały Cylicję, miały
znacznie lżejsze zadanie. Obok Tarsu znalazły zacu-
mowane flamandzkie statki pirackie. Dowodził nimi
Guynemer z Boulogne, który twierdził, że jest wasalem
księcia Eustachego z Boulogne. Prawdopodobnie piraci
działali w północno‒wschodniej części basenu Morza
Śródziemnego od ośmiu lat. Niektórzy historycy uwa-
żają, że ta flota flamandzka stanowiła część floty an-
glosaskiej pozostającej na służbie Bizancjum i operu-
jącej w tej okolicy od marca 1098. Żeglowanie między
cesarstwem bizantyjskim a północną Europą przez
Cieśninę Gibraltarską było rzadkością. Statki, na któ-
rych Guynemer z Boulogne i uchodźcy anglosascy pod
dowództwem Edgara Athelinga przypłynęli z kanału La
Manche do wschodniej części basenu Morza Śród-
ziemnego, najprawdopodobniej nie były okrętami wo-
jennymi, lecz skandynawskimi knörrami albo angiel-
skimi bussami. Jeśli były wśród nich jednostki bojowe,
to musiały nimi być galery bizantyjskie
Po działaniach w Cylicji mniejsza część krucjaty
ruszyła na wschód. Tankred dotarł do Mamistry (Misis),
a Baldwin z Boulogne skierował się ku Edessie (Urfie),
w odpowiedzi na prośbę o pomoc od jednej z rywali-
zujących ze sobą frakcji ormiańskich. Mały kontyngent
Baldwina wymknął się seldżuckiemu garnizonowi Sa-
mosaty (Samsat), który próbował go zatrzymać i dotarł
na miejsce 20 lutego 1098 roku. Władca Edessy Toros
(Teodor) Kurbalat syn Hethouma, przejął panowanie po
bizantyjsko‒ormiańskim władcy Filarecie, który przez
kilka lat rządził też Antiochią. Frakcja, która zaprosiła
Baldwina, była chyba nastawiona wrogo do Torosa.
Z jej pomocą Baldwin obalił go w marcu 1098 roku
i został pierwszym wywodzącym się spośród krzyżow-
ców hrabią Edessy.
BIZANTYJCZYCY I MUZUŁMANIE
Pierwsza krucjata była częścią szerszej kampanii.
Był rok 1098, gdy krzyżowcy maszerowali ku Syrii,
a cesarz Aleksy rozpoczął operację mającą na celu od-
bicie Seldżukom i innym Turkom zachodniej Anatolii.
Armia pod dowództwem Jana Dukasa wylądowała pod
Abydos obok dzisiejszego ęanakkale i ruszyła wzdłuż
wybrzeża na Smyrnę (Izmir), by odebrać ją spadko-
biercom emira Qaki. Armię wspierała flota bizantyjska
dowodzona przez admirała Kaspaksa, która usunęła
garnizony tureckie z Lesbos, Chios i Samos. Fortyfika-
cje Smyrny wzmocniono, a siły bizantyjskie połączyły
się pod Efezem, skąd już sam cesarz poprowadził ją w
głąb lądu, by zdobyć Sardes (Sart), Filadelfię (Alașehir)
oraz Laodyceę (Denizli). Armia poszła przez góry
i znalazła się na tych samych ziemiach, przez które po-
przedniego lata szła krucjata.
W Filomelium (Akșehir) cesarz zorganizował swą
kwaterę główną, a Kilidż Arslan zapewne zajął z po-
wrotem Ikonium. Aleksy nie był pewien następnego
ruchu Seldżuków. Czy spróbują odzyskać utracone te-
reny, wesprzeć obrońców Antiochii albo tylko zacho-
wać Ikonium, przyszłą stolicę państwa? Okazało się
jednak, że po odejściu krzyżowców doszło do ponow-
nego zaostrzenia sporu między Seldżukami z Rum
a Daniszmendydami o panowanie nad Melitene (Mala-
tya).
W międzyczasie Aleksy organizował dostawy dla
krzyżowców oblegających teraz Antiochię. Wysyłał je
drogą morską, ponieważ powracający Turcy uniemoż-
liwiali łączność między Bizantyjczykami w Filomelium
i krzyżowcami wokół Antiochii. Kilku spóźnionych
krzyżowców z Danii zginęło z rąk tureckich jeźdźców
pod Filomelium.
Na początku lutego 1098 Tatikios wycofał swoje
oddziały oblegające Antiochię i przyłączył się do cesa-
rza w Fi-lomelium. Stąd wraz z wojskiem ruszył prze-
ciw flocie pi-zańskiej, która zaatakowała flotę bizan-
tyjską. Flotą bizantyjską dowodził prawdopodobnie
Landulf. Pizańczycy chcieli przyłączyć się do krzy-
żowców, ale zostali pokonani przez Tatikiosa i Landul-
fa, którzy ścigali ich aż do wybrzeży Syrii, gdzie Pi-
zańczycy zaoferowali swoje usługi Boemundowi z Ta-
rentu.
Aleksy nadal był w Filomelium, gdy w czerwcu
1098 przybył do niego zdesperowany Stefan z Blois,
który odłączył się od wojsk oblegających Antiochię.
Stefan był przekonany, że armia krzyżowców musiała
już do tego czasu zostać zniszczona, co skłoniło Alek-
sego do planowania obrony w razie kontrataku Seldżu-
ków. Cesarz zatrzymywał też krzyżowców, którzy nie
zdążyli wyruszyć z pierwszym kontyngentem wojsk.
Niektórzy z nich szli jednak dalej, by, jak mówili, „od-
naleźć ciała przyjaciół”. Cesarz opuścił w końcu Filo-
melium, mieszkańców miasta przeniósł na Bałkany
i wycofał się na łatwą do obrony granicę w górach. Jego
wojska spustoszyły okolicę, by stała się „ziemią bez-
ludną”. Wyglądało to tak, jakby cesarz Aleksy opuścił
krzyżowców. Był to punkt zwrotny w relacjach między
Bizancjum a krzyżowcami. Odtąd wzajemna nieufność
stale się pogłębiała.
W tym czasie w Syrii tamtejsi Seldżucy i inni
władcy uwikłani byli w spory lokalne. W roku 1096
Ridwan z Aleppo wraz ze swoim atabegiem, czyli
opiekunem, Dżanahem al‒Daulą odebrał małe miasto
Maarrat an‒Numan Jaghiemu Sijanowi z Antiochii.
Nieco później tego samego roku Dżanah al‒Daula wraz
z Ridwanem i Sukmanem ibn Artukiem z Dijar Bakr,
który z bratem Ilghazim panował też w Jerozolimie,
zaatakowali formalnego zwierzchnika Sukmana, Du-
kaka z Damaszku. Jednak Dżanah al‒Daula wycofał się
przed zakończeniem kampanii. Jaghi Sijan z Antiochii
próbował skłócić Ridwana i Dżanaha al‒Daulę. W roku
1097 Dukak z Damaszku najechał ziemie Aleppo.
Znowu Dżanah al‒Daula opuścił Ridwana i Sukmana,
którzy sami musieli stawić czoła wrogowi. Ridwan
zwyciężył pod Kinnisrin, wskutek czego Dżanah al‒
Daula uciekł z żoną, matką Ridwana, i zajął Hims, gdzie
objął panowanie jako niezależny władca. Jaghi Sijan
zawarł sojusz z Ridwanem i dał mu za żonę swą córkę.
Nowi sojusznicy połączyli się z Sukmanem ibn Artu-
kiem i ruszyli na Hims, które chcieli odebrać Dżanahowi
al‒Dauli przed atakiem na Damaszek. Najpierw jednak
zwrócili się przeciw arabskiemu władcy Szajzaru,
prawdopodobnie chcąc zaatakować Hims i Damaszek w
drugiej kolejności.
Kilka tygodni po rozpoczęciu oblężenia Szajzaru
sprzymierzone siły tureckie dowiedziały się o zbliżają-
cych się krzyżowcach. Jaghi Sijan ruszył więc z po-
wrotem do Antiochii, ale Ridwan i Sukman nie chcieli
mu towarzyszyć i wrócili do swych posiadłości.
OBLĘŻENIE
ANTIOCHII
W październiku 1097 krzyżowcy dotarli do ziem
Jaghiego Sijana, który wysłał syna do okolicznych
władców muzułmańskich z prośbą o pomoc. Jednak
odzew był słaby. Pojawił się też problem ze stanowiącą
dużą część mieszkańców chrześcijańską ludnością An-
tiochii. Ibn al‒Athir pisał: Gdy Jaghi Sijan (...) usłyszał,
że oni [krzyżowcy] zbliżają, się, nie był pewien, jak za-
reaguje chrześcijańska ludność miasta. Kazał więc
muzułmanom wyjść z miasta, by przygotować okopy,
a nazajutrz wysłał chrześcijan, by dokończyli pracę.
Gdy wieczorem wrócili, nie wpuścił ich do miasta.
- Antiochia należy do was - powiedział - Musicie
jednak mi ją oddać, dopóki nie przekonam się, co stanie
się między mną a Frankami.
- Kto zatroszczy się o nasze dzieci i żony? - powie-
dzieli.
- Ja się nimi zaopiekuję .Poddali się więc jego woli
i na dziewięć miesięcy, na czas trwania oblężenia, za-
mieszkali w obozie frankijskim.
W rzeczywistości Jaghi Sijan wyrzucił tylko naj-
bardziej wpływowych chrześcijan i dotrzymał słowa,
zajmując się ich rodzinami. Dla porównania, gdy kru-
cjata dotarła do Baghras, chrześcijanie z miasta zabili
dużą część tureckiego garnizonu, a resztę wysiedlili.
Podobnie zachowali się mieszkańcy Artah.
W oblężeniu Antiochii kluczowe znaczenie miała
dominacja chrześcijan na morzu między Anatolią, Cy-
prem i północną Syrią. Wsparcie floty bizantyjskiej
uzgodniono jeszcze w Konstantynopolu i należący do
Bizancjum Cypr regularnie wysyłał statki z zapasami.
Krzyżowcy potrzebowali też portów, jak na przykład
św. Symeona (Samandag) czy Latakia. Kronikarz Ka-
mal al‒Din pisał, że statki chrześcijan z Cypru (flota
anglosaska na służbie bizantyjskiej) zajęły Latakię już
19 sierpnia 1097 roku. Prawdopodobnie statki te prze-
jęły też kontrolę nad portem św. Symeona. W paź-
dzierniku 1097 r. Guynemer z Boulogne przejął Latakię,
wyrzucając stamtąd garnizon bizantyjski, podczas gdy
jego sojusznik Tankred wyruszył przez położony na
północy port Aleksandretta (Iskenderun), by dołączyć
do oblegających Antiochię krzyżowców.
15 lipca 1097 r. wyruszyła z Genui flota 12 galer i
jeden większy sandanum z żołnierzami i zapasami dla
krzyżowców. Do portu św. Symeona płynęła nieco po-
nad 4 miesiące. Aż do upadku Jerozolimy galery te były
jedynymi okrętami wojennymi, które krzyżowcy mieli
do dyspozycji. Pod koniec listopada i w grudniu krzy-
żowcy przerzucili przez Orontes most z lodzi. Na lewej
flance oblegających Antiochię krzyżowcy wybudowali
wieżę nazywaną „Malregard”, która miała ich obronić
przed wypadami organizowanymi przez garnizon tu-
recki stacjonujący w zamku Harenc (Harim), wcze-
śniejsza bowiem próba przejęcia Harencu zakończyła
się niepowodzeniem.
Na początku oblężenia krzyżowcy byli pewni suk-
cesu. W innym liście do żony Stefan z Blois pisał, że
zawarto porozumienie z poselstwem Fatymidów i że
wszyscy spodziewają się szybkiego zwycięstwa. Nie
martwiło go, że armii może nie starczyć zapasów na
zbliżającą się zimę. W styczniu 1098 r. pozostający na
wygnaniu bizantyjski patriarcha Jerozolimy w liście
pisanym spod Antiochii wzywał Europę do wsparcia
krzyżowców. Pisał, że krucjata wygrała już 5 bitew,
zajęła 40 miast i 200 twierdz oraz że liczyła 100 tysięcy
zbrojnych, „nie licząc dużej ilości pospólstwa”. W rze-
czywistości armia nie była tak liczna.
Zima, która nadeszła, była bardzo surowa. Wśród
krzyżowców ofiar oblężenia było niewiele, ale wielu
umierało z powodu chorób i głodu. Nadto utrata koni i
uzbrojenia podczas marszu przez Anatolię sprawiła, że
coraz więcej osób było niezdolnych do walki. Z po-
dobnych przyczyn wielu tak zwanych biedaków stało się
nędzarzami. To wówczas powstał oddział Tafura - do-
brze zorganizowana grupa „biedaków” pod przywódz-
twem niezależnego normańskiego rycerza, w której za-
równo mężczyźni, jak i kobiety brali udział w wypadach
w poszukiwaniu żywności w okolicach Antiochii.
W tym samym czasie sytuacja w mieście poprawiła
się. Chociaż zastępy krzyżowców były liczne, nie zdo-
łały jednak całkowicie zablokować miasta i mimo ob-
lężenia do Antiochii docierało zaopatrzenie. Do miasta
można było wejść lub wyjść przez mury od strony
wschodniej. Z pewnością również garnizon seldżucki
mógł wychodzić poza obręb Antiochii, by nękać obo-
zujących krzyżowców oraz przejmować konwoje
z żywnością z portu św. Symeona i Aleksandretty.
To oblegającym, a nie obleganym, brakowało zao-
patrzenia. Rajmund z Tuluzy, bogatszy i lepiej zorga-
nizowany niż przywódcy pochodzący z północy, prze-
znaczył 500 marek na dokupienie koni dla wielu ryce-
rzy. Nie jest jasne, skąd pochodziły te wierzchowce. Być
może od miejscowych chrześcijan lub od Bizantyjczy-
ków, którzy przywieźli je z Cypru? Oblegającym bra-
kowało też drewna do budowy umocnień. To z tego po-
wodu nieudana wieża strażnicza Tankreda zbudowana
naprzeciw Bramy św. Jerzego wykonana została z gru-
zów i ziemi. W kwietniu 1098 roku powstała druga, so-
lidniejsza wieża, zwana Kasztelem Tankreda.
Stosunki z Bizantyjczykami znacznie się pogorszy-
ły, choć antybizantyjskie nastroje były powszechniejsze
wśród szeregowych uczestników krucjaty niż u jej
przywódców. Tatikios proponował zacieśnić oblężenie,
by garnizon turecki nie mógł wchodzić i wychodzić.
Dowódcy krzyżowców utrzymywali jednak, że ich
wojska będą wtedy bardziej narażone na organizowane
przez Turków krótkie, niespodziewane uderzenia. Na
początku lutego Tatikios nie był już w stanie bronić
miejsca, w którym stacjonował. Wycofał więc swoje
oddziały do portu św. Symeona i odpłynął do Filome-
lium, by przyłączyć się do cesarza.
Pierwszą próbę przyjścia z pomocą oblężonym
przeprowadzono bez wyraźnego zapału i zakończyła się
rozbiciem małej armii Dukaka z Damaszku oraz emira
z Hamy przez równie nieliczne oddziały krzyżowców,
które oddaliły się od miasta w poszukiwaniu jedzenia.
Krzyżowcami dowodzili Boemund z Tarentu i Robert
z Flandrii, a starcie miało miejsce 31 grudnia. Oddziały
z Damaszku i Hamy ruszyły potem na północ, podczas
gdy wojska krucjaty wycofały się do obwarowań
w Arihi. Dukak z Damaszku prawdopodobnie był
w drodze do Harencu, między Antiochią a Aleppo, gdzie
zamierzał przyłączyć się do zbierającej się armii po-
siłkowej. Garnizon z Harencu już od końca października
najeżdżał na pozycje krzyżowców wokół Antiochii.
Teraz zbierały się tu siły Aleppo i Dijar Bakr, a wkrótce
dołączyły wojska z Damaszku i Hamy pod zwierzchnim
dowództwem Ridwana z Aleppo.
Ci nie najlepiej dobrani sojusznicy ruszyli w stronę
Antiochii i ponieśli klęskę w bitwie nad Jeziorem An-
tiocheńskim 8 albo 9 lutego 1098 roku. Miejscowi or-
miańscy sprzymierzeńcy krzyżowców zajęli Harenc
i mimo że Seldżucy podpalili zamek przed wycofaniem
się, znaleźli zapasy broni i być może konie. Łupy te
trafiły prawdopodobnie do oddziałów Tankreda, co
oznaczałoby, że odtąd jeden z mniejszych kontyngen-
tów wojsk krucjaty używał uzbrojenia i koni muzuł-
manów.
Wysyłane przez krzyżowców listy do domów były
teraz mniej optymistyczne. Mowa w nich o poważnych
problemach. Na oblężenie Antiochii składała się nie-
pełna blokada, potyczki z nieprzyjacielem na ziemiach
przyległych do miasta oraz ataki artyleryjskie prowa-
dzone przez obie strony. Jeńców zapewne traktowano
brutalnie. Tankred odciął głowy kilku tureckim więź-
niom i wysłał je biskupowi Ademarowi jako dziesięcinę.
Turcy powywieszali za to na murach głowy chrześcijan
oskarżonych o zdradę. Próby wykupienia jeńców koń-
czyły się niepowodzeniem.
Czwartego marca 1098 roku do portu św. Symeona
przypłynęła kolejna flota, opisana jako angielska. Nie
były to jednak statki anglosaskie, które już wcześniej
pływały w tych okolicach na służbie Bizancjum. Nowo
przybyli wykazali się nie lada uporem, skoro przypłynęli
w zimie, gdy nie żeglowano. Niektóre statki zatrzymały
się po drodze w Genui i Pizie, zabierając włoskich
ochotników, podczas gdy inne płynęły prosto do celu.
Kilka dni później krzyżowcy wybudowali fort za Bramą
Mostową Antiochii, by zamknąć przejście, przez które
garnizon mógł wydostawać się i utrudniać oblegającym
kontakty z wybrzeżem.
Antiochia upadła w końcu wskutek zdrady jednego
z oficerów garnizonu. Obrońcy zebrali się wzdłuż pół-
nocnych i zachodnich murów naprzeciw linii krzyżow-
ców oraz na południu, przy Bramie św. Jerzego, na-
przeciw Kasztelu Tankreda. Wielu żołnierzy musiało też
znajdować się w cytadeli, choć komunikacja między
twierdzą a miastem w dole była utrudniona z powodu
dzielących je urwisk. Oczywiście, broniono też reszty
murów, wież i bram tylnych. Być może Jaghi Sijan po-
pełnił błąd, powierzając je mniej zaufanym oddziałom.
Cytadelą, bramami tylnymi oraz odcinkiem murów
na południowym wschodzie miasta dowodził prawdo-
podobnie Firuz al‒Zarrad, czyli Firuz „Zbrojmistrz”.
Firuz był ważną postacią, być może Ormianinem, który
przeszedł na islam. W liście wysianym przez Boemunda
do papieża Urbana we wrześniu 1098 roku czytamy: Ja,
Boemund, umówiłem się z pewnym Turkiem, który wydał
miasto w moje ręce i z pomocą wielu rycerzy Chrystu-
sowych tuż przed świtem ustawiłem przy murach dra-
biny...
Drugiego czerwca większość krzyżowców zebrała
się na południe od miasta i ruszyła ku Dafne (Harbiye),
pozorując wyprawę po żywność. Nocą jazda i piechota
rozdzieliły się i osobno zawróciły do Antiochii. Jeźdźcy
zsiedli z koni przed Bramą św. Jerzego, wspięli się na
strome zbocze doliny Zuiby i zatrzymali na wschód od
grzbietu góry Silpion. Piechota zaś podeszła do
wschodnich murów Antiochii drogą z Dafne.
Oddział krzyżowców pod komendą Boemunda
z Tarentu przejął kontrolę nad wieżą dowodzoną przez
Firuza, otworzył tylną bramę i wpuścił resztę żołnierzy,
którzy przed świtem 3 czerwca mieli osłabić obronę
miasta. Atak sił Gotfryda z Bouillon na cytadelę został
odparty. O świcie ludzie Boemunda kontrolowali już
„dziesięć wież” i wywiesili chorągiew na południowym
szczycie góry Silpion. Chrześcijanie, którzy zostali
w mieście, zaatakowali garnizon seldżucki. To znaczy-
łoby, że Jaghi Sijan na początku oblężenia wygnał je-
dynie przywódców i potencjalnych zdrajców. Jaghi Si-
jan, myśląc zapewne, że cytadela upadła, uciekł z mia-
sta. Na północ od Idlib zabili go ormiańscy żołnierze.
Gdy krzyżowcy weszli do miasta, większość garni-
zonu uciekła urwiskiem do cytadeli. Wielu Turków za-
bito podczas wspinaczki. Nie zdoławszy zająć cytadeli,
krzyżowcy z góry Silpion weszli do miasta prawdo-
podobnie przez Bramę Żelazną, znajdującą się dalej na
północ.
Najbardziej osobisty przekaz zajęcia Antiochii po-
chodzi z listu niejakiego Bruna, żołnierza z Lukki, pi-
szącego do mieszkańców swego miasta: Było czterech
krewnych, szlachetnie urodzonych mieszkańców Antio-
chii. Drugiego dnia czerwca obiecali oni poddać miasto
Boemundowi, Robertowi Krótkoudemu i Robertowi
hrabiemu Flandrii. Jednak po naradzie wszystkich na-
szych książąt postanowiono, że nocą, w tajemnicy przed
Turkami, nasze wojska podprowadzone zostaną pod
mury miasta. Rano, gdy mieszkańcy Antiochii otworzyli
bramy, by przyjąć tylko tych trzech wspomnianych wyżej
książąt (...), wszyscy nasi ludzie niespodziewanie wtar-
gnęli do środka. Nastała wielka wrzawa. Nasi ludzie
zajęli wszystkie umocnienia z wyjątkiem najwyższej cy-
tadeli. Co do Turków, to cześć zabito, a część zrzucono
w przepaść.
Zdobycie Antiochii znajduje się we wszystkich
źródłach. Boemund z Tarentu tak o nim pisze: Zatrzy-
maliśmy ich żony, dzieci i sługi, a także złoto, srebro
i dobytek.
Podczas oblężenia Antiochii kalifat Abbasydów
w Bagdadzie próbował pomóc obrońcom i namówił
sułtana Wielkich Seldżuków Berka Jaruka, by wysiał
posiłki. Jednak wojska sułtana zajęte były w północnym
Iranie, dlatego nakazał on obronę Antiochii Kurbudze,
zarządcy Mosulu. Faktycznie stosunki Kurbughi i Berka
Jaruka były skomplikowane, być może więc władca
Mosulu działał z własnej inicjatywy.
W końcu „armie Syrii, zarówno Turków jak i Ara-
bów”, z wyjątkiem Ridwana z Aleppo, dołączyły do
Kurbughi pod Aleppo. Ridwan nie przybył zapewne
z powodu ostrej rywalizacji z Dukakiem z Damaszku,
który pełnił najważniejszą funkcję w wojskach sojuszu.
Mimo to pozwolił tym wojskom zebrać się na swoich
ziemiach. Wojska muzułmańskie zgromadziły się pod
Mardż Dabik niedaleko Kinnisrin, gdzie od dawna
zbierały się armie, ponieważ było tam dużo pastwisk dla
koni. Przed przybyciem na miejsce Kurbugha próbował
odebrać hrabiemu Baldwinowi Edessę. Jej nieskuteczne
oblężenie trwało trzy tygodnie, a w tym czasie krzy-
żowcy zajęli Antiochię. Kurbugha przybył z dużą armią,
ponieważ w drodze dołączyli do niego inni emirowie
seldżuccy. Pod Mardż Dabik przybyły także wojska
z Hims, Damaszku i Dijar Bakr. Sojusznicza armia do-
tarła do rzeki Orontes przy Moście Żelaznym prawdo-
podobnie 5 czerwca, a pod zajętą przez krzyżowców
Antiochię podeszła cztery dni później.
Niektórzy historycy szacują, że krzyżowcy mieli
wówczas zaledwie 100‒120 należycie uzbrojonych
jeźdźców, a reszta walczyła bez koni obok piechoty.
Liczby te mogą być zaniżone, jednak większą część
armii, która starła się z Kurbugha, stanowiła piechota.
Ograniczyło to skuteczność bojową rycerstwa. Według
Gesta Francorum przed bitwą pokazano Kurbudze kilka
sztuk broni odebranej krzyżowcom: Był to między in-
nymi bardzo słaby miecz cały pokryty rdzą, Źle wyko-
nany drewniany łuk [z jednego kawałka drewna] oraz
bezużyteczna włócznia. Po zajęciu Antiochii sojusz
krzyżowców, Bizantyjczyków i Ormian praktycznie
wygasł i krucjata zdana była teraz tylko na siebie.
Starcie, do którego doszło, było naprawdę niezwy-
kłe. Krzyżowcy zwyciężyli, choć ich położenie wyda-
wało się beznadziejne. Ibn al‒Athir napisał nawet, że
przed bitwą próbowano zawrzeć ugodę z Kurbughą,
prosząc, by pozwolił krzyżowcom wrócić do ojczyzny,
większość z nich jednak trwała w religijnej euforii, którą
14 czerwca wzmogło odnalezienie tzw. Świętej Włócz-
ni. Powszechny entuzjazm zatarł podziały między bo-
gatymi i biednymi, a armia działała solidarnie w po-
czuciu wyższego celu.
Kurbugha nie miał szczęścia. Wielu sojuszników
opuściło go z powodu krótkowzrocznej rywalizacji
między seldżuckimi władcami. W jego armii pojawiały
się niesnaski między Turkmenami a Arabami. Rosła
nieufność między Turkami i mówiącymi po arabsku
muzułmanami z miast. Kurbugha próbował zjednoczyć
tę niejednorodną armię. Być może wierzył, że zwycię-
stwo nad krzyżowcami pomoże mu podporządkować
sobie innych władców seldżuckich.
Piątego czerwca Kurbugha rozbił obóz obok stru-
mienia Karasu na północ od Antiochii. Siódmego
czerwca zmusił krzyżowców do opuszczenia przyczół-
ków i schronienia się za murami miasta, a nazajutrz po-
prowadził oddziały na wzgórza, by nawiązać łączność
z garnizonem seldżuckim w cytadeli. Krzyżowcy, pró-
bując temu zapobiec, zaatakowali z trzech stron. W na-
stępnych dniach Seldżucy próbowali odzyskać miasto,
atakując z cytadeli. Ponieważ nie byli w stanie zejść
w dół po urwisku, próbowali pokonać zbudowany przez
krzyżowców kamienny mur biegnący prawdopodobnie
od fortyfikacji po południowej stronie cytadeli aż do
krańca urwiska. Mur uniemożliwiał Turkom oskrzydle-
nie kontrolujących mur krzyżowców. Czternastego
czerwca Kurbugha wycofał się na równinę, gdzie za-
kończył organizowanie oblężenia miasta. Podobnie jak
wcześniej krzyżowcy Turcy stanęli pod murami od
północy i zachodu, a do strzeżenia Bramy św. Jerzego
wysłali jeden kontyngent.
KLĘSKA KURBUGHI
Pod dowództwem Boemunda z Tarentu krzyżowcy
zdecydowali się stawić czoła Turkom w otwartym polu.
Była to przełomowa decyzja podyktowana nie tylko
nastawieniem wojsk krucjaty, ale też kończeniem się
zapasów. Boemund przewidywał, że walka będzie bar-
dzo ciężka i większość sil zatrzymał w rezerwie. Raj-
mund z Tuluzy i część Prowansalczyków zostali na gó-
rze Silpion, by uniemożliwić cytadeli włączenie się do
bitwy. Wczesnym rankiem 28 czerwca większość
krzyżowców wyszła przez Bramę Mostową. Na czele
szedł Gotfryd z Bouillon i oddziały z północnej Francji,
które zaatakowali Turcy stojący na wprost bramy.
Kontratak przeprowadził Hugon z Vermandois, który
być może dowodził znaczną częścią jazdy krzyżowców.
Kurbugha wstrzymał atak, jednak nie z powodu działań
Hugona; według niektórych źródeł oczekiwał, że
wszyscy krzyżowcy wyjdą z miasta, dzięki czemu
mógłby zniszczyć całą ich armię i uniknąć przedłuża-
jącego się oblężenia oraz napięć w słabej koalicji. Było
to posunięcie taktycznie sprytne, ale politycznie błędne.
Według piszącego sto lat później Ibn al‒Athira
Dżanah al‒Daula z Hims i Sukman ibn Artuk, kontro-
lujący Dijar Bakr, Suruę i Jerozolimę, „zostali schwy-
tani w pułapkę”. Możliwe, że zamiast wstrzymać atak,
Kurbugha udawał odwrót, by zwabić wojska krzyżow-
ców w zasadzkę. Dżanah i Sukman prawdopodobnie
byli ustawieni przed Bramą Psią i Bramą św. Pawła. Ibn
al‒Athir zauważa, że inni (niewymienieni z imienia)
„zbuntowani emirowie” wykorzystali odwrót jako pre-
tekst do opuszczenia pola walki. Podkreśla jednak, że
władcy Hims i Jerozolimy byli ostatnimi, którzy uciekli.
Ibn al‒Athir pisze dalej, że jedynymi muzułmanami,
którzy trwali na swoich pozycjach, był oddział z Ziemi
Świętej [Palestyny], który walczył, by zasłużyć na uzna-
nie w oczach Boga i by oddać życie za wiarę. Ci religijni
ochotnicy z pewnością walczyli pieszo, więc mieli zbyt
małe szanse na ucieczkę. Boemund nie wysłał wszyst-
kich swoich sił za cofającym się wrogiem. Ponieważ
większość krzyżowców nie miała koni, pościg za Tur-
kami i tak byłby niemożliwy. Mały oddział seldżucki
patrolujący okolice Bramy św. Jerzego przesunął się
teraz do Bramy Mostowej, żeby pomóc pilnującym jej
żołnierzom. Odparł go jednak będący częścią sił re-
zerwowych kontyngent Renalda z Toul. Jazda seldżucka
prawdopodobnie przecięła linie krzyżowców i przesu-
nęła się na drugą stronę miasta, przypuszczalnie w celu
uniemożliwienia biskupowi Ademarowi manewru
okrążającego lub by zbiec od Kurbughi. Kontyngent
z południa Francji dowodzony przez Ademara musiał
wyraźnie zwolnić, nękany chaotycznymi atakami.
Zbliżającym się głównym siłom krzyżowców stawiła
czoła muzułmańska piechota.
Niewykluczone, że właśnie w tym momencie ogar-
nięci religijnym zapałem chrześcijanie rzekomo ujrzeli
na wzgórzach zastępy wojsk niebieskich, które przybyły
na pomoc rycerzom Chrystusa. Historie takie obrastały
później legendą, którą tłumaczono trudną do wy-
jaśnienia ucieczkę nieprzyjaciela. Nie da się odtworzyć
prawdziwego przebiegu wypadków. Wydaje się, że wy-
cofująca się piechota muzułmańska przeszła przez doli-
nę al‒Kifajsija i zatrzymała na niskim wzgórzu. Została
jednak zmuszona do dalszej i chaotycznej już ucieczki.
Przypuszczalnie wówczas Turcy podpalili suchą trawę,
żeby spowolnić pościg krzyżowców.
Biskup Ademar najprawdopodobniej dotarł do doli-
ny al‒Kifajsija, zagrażając flance Kurbughi, który teraz
szedł na nieprzyjaciela. To, co zdarzyło się później, jest
jeszcze bardziej niejasne. Czy żołnierze Kurbughi roz-
pierzchli się, widząc uciekających z pola bitwy sojusz-
ników? A może część z nich zaangażowana była
w spisek przeciwko Kurbudze? Oba te wyjaśnienia są
mało prawdopodobne, ponieważ w skład kontyngentu
Kurbughi wchodziła jego własna elitarna askar złożona
z ghulamów i mameluków oraz turkmeńskie wojska
zaciężne i piesze oddziały straży, które nie miały szans
na ucieczkę, gdyby zostały opuszczone przez swoją
jazdę. Jakkolwiek było, Kurbugha podpalił obóz i po-
spiesznie się wycofał. Widząc klęskę sprzymierzonej
armii i niezdolny do walki wskutek działań Rajmunda
z Tuluzy, garnizon cytadeli się poddał.
Niektóre źródła podają, że gdy krzyżowcy wkroczyli
do obozu Kurbughi, pozabijali wszystkich, którzy w nim
zostali. Boemund miał podobno wysłać do domu jako
trofeum osmalony namiot Kurbughi. Jednak w Gesta
Francorum czytamy, że wiele elitarnych oddziałów
ghulamów zostało wziętych w niewolę: Agulanów były
trzy tysiące. Nie bali się ani włóczni, ani strzał, ani innej
broni dlatego, że wraz z końmi pokryci byli zbroją że-
lazną”. Niektórzy z nich przeszli na chrześcijaństwo
i prawdopodobnie już w szeregach pierwszej krucjaty
wzięli ponownie udział w późniejszych działaniach
wojennych, jak grupa Żydów pojmana w Antiochii lub
w obozie Kurbughi.
MARSZ NA JEROZOLIMĘ
Pod Antiochią zginęło wielu żołnierzy piechoty
muzułmańskiej z Ziemi Świętej. Miało to wpływ na
przebieg wydarzeń w Jerozolimie. Seldżucy nie byli
popularni w Palestynie, a Sukman ibn Artuk był obwi-
niany za opuszczenie podległej mu piechoty. Rząd Fa-
tymidów postanowił wykorzystać tę trudną sytuację
Seldżuków. Wielki wezyr al‒Afdal poprowadził własną
askar, by zajęła Jerozolimę.
Według Ibn al‒Kalanisiego al‒Afdal rozbił obóz
i zażądał od Sukmana ibn Artuka, by „poddał mu Jero-
zolimę bez walki i rozlewu krwi”. Gdy Turcy odmówili,
zaatakował „wieloma onagerami”, które przebiły mur,
aż Sukman się poddał. Ibn al‒Athir stwierdził, że walka
trwała ponad 6 tygodni. Fakt, że onagery al‒Afdala były
w stanie rozbijać kamienne umocnienia, jest jednym
z wielu dowodów na to, że wykorzystujące dźwignię
trebusze znane były wcześniej, niż się powszechnie
uważa. Al‒Makrizi, opisując te wydarzenia, mówi, że
al‒Afdal „odzyskał Święte Miasto od Ormian”. Na tej
podstawie można się domyślać, że w garnizonie sel-
dżuckim byli też chrześcijanie pochodzenia ormiań-
skiego.
Dowódców seldżuckich potraktowano dobrze; po-
zwolono im odejść. Udali się do Damaszku i przez Eu-
frat do Suruҫ - miasta pod panowaniem Artukidów. Al‒
Afdal zabrał armię z powrotem do Egiptu, ale zostawił
Iftichara al‒Daulę jako fatymidzkiego namiestnika
w Jerozolimie razem z małym garnizonem piechoty
sudańskiej oraz elitarnej jazdy arabskiej w sile około
400 osób. Iftichar dostał też rozkaz naprawienia znisz-
czonych umocnień. Tyr (Sur) został już wcześniej ode-
brany nielojalnemu zarządcy w roku 1097, a władzę
w Sydonie (Sajda) przywrócono w roku 1098. Warto
zauważyć, że w roku 1098 garnizon fatymidzki w Akce
składał się częściowo z oddziałów ormiańskich i że
jednym z oficerów był chrześcijanin Bahram al‒
Armani, ormiański arystokrata z Tal Baszir, który został
później wielkim wezyrem fatymidzkiego kalifa.
Fatymidzi nadal za większe niebezpieczeństwo
uważali Seldżuków niż krzyżowców. Gdy krucjata
przekroczyła granicę ziem Fatymidów na Psiej Rzece
(Nahr al‒Kalb), nadbrzeżne miasta fatymidzkie dostały
rozkaz przygotowania się do ewentualnej konfrontacji.
Garnizon Jerozolimy został prawdopodobnie wzmoc-
niony, a do miasta zwieziono dodatkowe zapasy żyw-
ności. Jednak dopiero gdy krzyżowcy zaatakowali, al‒
Afdal obiecał sprowadzić do końca lipca armię posił-
kową.
Zastępy krzyżowców pozostawały wokół Antiochii
do 11 grudnia 1098 roku. Nie mogły jej opuścić, żeby
miasta nie zajęli z powrotem Seldżucy. Niektórzy
przywódcy krucjaty chcieli oddać Antiochię Bizantyj-
czykom, ale jej szeregowi uczestnicy mieli mniejszą
ochotę na współpracę z Bizancjum. Gdy Aleksy wycofał
się do zachodniej Anatolii, krzyżowcy zaczęli się za-
stanawiać, jak rozwiązać problem Antiochii bez udziału
cesarza.
Korzystając z przerw w walkach, próbowano kupić
w okolicy konie. Posiłki przybywały bardzo nielicznie.
W sierpniu w porcie Św. Symeona wylądowało około
półtora tysiąca żołnierzy, jednak wkrótce poumierali
wskutek zarazy.
Rozmowy z poselstwem fatymidzkim pokazały, że
krzyżowcy nie muszą się bać ani Egiptu, ani skłóconych
Seldżuków. Posłowie wysłani do Dukaka z Damaszku
prawdopodobnie zapewnili go, że krucjata nie zamierza
go atakować, choć władca ten spodziewał się najazdu
zarówno z północy, jak i z południa. Muzułmański na-
miestnik Azazu, który buntował się przeciwko Ridwa-
nowi z Aleppo, uznał teraz za zwierzchnika Gotfryda
z Bouillon w zamian za wsparcie wojskowe.
Jednak wielu zwykłych krzyżowców zaczynało się
burzyć. Gdy w lipcu zajęto zamek położony w pobliżu
Maarrat an‒Numan, jeńcom dano wybór: nawrócenie
lub śmierć. Gdzie indziej księża chrzcili umierających
muzułmanów, niezależnie od ich woli. Gdy Rajmund
z Tuluzy zajął we wrześniu al‒Barę, ludność miasta zo-
stała zabita. W tym samym czasie naradzano się, kto
zostanie władcą Antiochii. Bizantyjczycy spodziewali
się, że będzie nim Boemund z Tarentu. Ten, przekonany,
że będzie rządzić, już 14 lipca 1098 roku wydał przy-
wileje handlowe dla Genueńczyków. Skończyło się
jednak tym, że zwolennicy Boemunda wyrzucili z mia-
sta wojska jego rywala, Rajmunda z Tuluzy, który
również widział siebie w roli panującego.
Największą operacją wojskową w tym czasie było
zdobycie Maarrat an‒Numan 11 grudnia 1098 roku. Był
to jeden z najmniej chlubnych epizodów pierwszej kru-
cjaty. Według Ibn al‒Athira niektórzy z obrońców mia-
sta, prawdopodobnie członkowie garnizonu, wycofali
się z murów i próbowali wykorzystać jako umocnienia
największe budynki. Wskutek tego pozostali obrońcy,
prawdopodobnie straż miejska, też zeszli z murów, by
bronić swoich domów. Krzyżowcy wtargnęli do środka
i zdziesiątkowali miejscową ludność. Wielu krzyżow-
ców było tak wygłodniałych, że w desperacji kilku
z nich dopuściło się kanibalizmu. To wówczas dali
o sobie znać tafurowie - zwarta, gotowa na wszystko
grupa fanatyków. Na ich czele stali najprawdopodobniej
rycerze, którzy stracili uzbrojenie, a co za tym idzie
wysoki status w armii. Przywódcy krucjaty też już
zdążyli zużyć wszystkie swoje zapasy. Masową histerię
wzmogło zaćmienie słońca, które miało miejsce w
grudniu 1098 roku.
Kilku arabskich autorów kronik z przerażeniem
opisuje wydarzenia w Maarrat an‒Numan. Jednym
z nich jest Ibn al‒Adim: Wielu zamęczyli na śmierć. Pod
groźbą śmierci wymuszali od ludzi ich majątek. Unie-
możliwiali mieszkańcom dostęp do wody, a potem
sprzedawali im ją. Wielu ludzi zmarło z pragnienia.
Zachował się list pewnego kupca, w którym opisane
zostały zniszczenia: Przyjacielu, Bóg skazał moje mia-
sto na zagładę. Pozabijali wszystkich mieszkańców,
nawet starców i dzieci. Anonimowy poeta pisał: Nie
wiem już sam, czy to żerowisko dzikich bestii, czy mój
dom, moje rodzinne miasto.
Miesiąc później Rajmund z Tuluzy ruszył na połu-
dnie. Szły z nim tysiące ludzi, w tym wielu krucjato-
wych „biedaków”. Władcy Szajzaru i Hims, mając
wojska, które nie mogły dorównać liczebnością zastę-
pom krzyżowców i nie miały szans w walce z nimi,
pozwolili przejść krucjacie przez swoje terytoria, a na-
wet uzupełnili jej zapasy. Czternastego lutego 1099 roku
Rajmund rozpoczął oblężenie ufortyfikowanego miasta
Arka, którego garnizon podlegał emirowi Trypolisu.
Trzy dni później prowansalski rycerz Rajmund Pilet
zajął nadbrzeżne miasto Tartus. W rezultacie znajdujący
się w pobliżu zamek Markab też się poddał. Dzięki
kontroli nad Tartusem chrześcijanie zdobyli jeden port,
jednak dalej na południe władzę na morzu sprawowali
Fatymidzi.
Wielu szeregowych uczestników krucjaty zaczęło
uważać, że ich przywódcom chodzi jedynie o zagarnię-
cie ziem. Istnieją niezbite dowody, że Rajmund z Tuluzy
chciał wykroić dla siebie państwo ze stolicą w Try-
po-lisie. Zapewne jednak zrozumiał, że musi zadowolić
się Arką, ponieważ nie miał dostatecznie licznych
wojsk, znajdował się w głębi terytoriów muzułmań-
skich, daleko od Antiochii, i zbliżał się do granicy Fa-
tymidów. Widoczna w lutym na niebie wielka, czer-
wona zorza wywołała kolejną euforię religijną. W maju
anglosaskie załogi 9 czy 10 statków pozostających na
służbie bizantyjskiej spaliły swoje jednostki i przyłą-
czyły się do wyprawy. Także niektóre oddziały opusz-
czały stojące w Antiochii kontyngenty Gotfryda z Bou-
illon, Roberta z Flandrii i Boemunda z Tarentu, żeby
przyłączyć się do idącego na południe Rajmunda.
W lutym ci trzej dowódcy, pod wpływem nacisków
swych podwładnych, poprowadzili armie do Latakii.
Boemund jednak wkrótce powrócił do Antiochii,
w której objął niepodzielną władzę.
Gotfryd i Robert obiegli Dżabalę, ale wycofali się
z oblężenia w zamian za trybut, gdy dowiedzieli się, że
Rajmund z Tuluzy spodziewa się ataku pod Arką.
Dżabala, podobnie jak Tartus, była prawdopodobnie
częścią nadbrzeżnego emiratu należącego do szyickiej,
arabskiej dynastii Banu Ammar z Trypolisu. Mimo za-
silenia wojsk Rajmunda dwoma dodatkowymi kontyn-
gentami Arka nie poddała się. Do obozu krzyżowców
przybyło kolejne poselstwo fatymidzkie.
Wydaje się, że rozmowy między posłami Fatymi-
dów a przywódcami krucjaty dotyczyły wspólnych
operacji wojskowych przeciw Seldżukom. Przy pomocy
krucjaty Fatymidzi chcieli odzyskać różne miasta,
a w zamian za to - oddać krzyżowcom Jerozolimę.
W tym czasie kalif jeszcze się wahał między zawarciem
sojuszu z krzyżowcami przeciw Seldżukom a zawar-
ciem go z Seldżukami przeciw krzyżowcom. Według
jednego ze źródeł do historii krucjat, miejscowi władcy
seldżuccy proponowali Fatymidom trybut w zamian za
sojusz, a nawet obiecywali, że będą „czcić Alego”, czyli
porzucą islam sunnicki i zostaną szyitami. Jednak
z powodu religijnego fanatyzmu, jakim kierowali się
szeregowi uczestnicy krucjaty, do porozumienia z Fa-
tymidami nie doszło. Szesnastego marca 1099 roku ob-
lężenie Arki zostało przerwane, a zastępy krzyżowców
ruszyły na południe.
Tym razem krzyżowcy trzymali się wąskiej, nad-
brzeżnej równiny, dzięki czemu od emiratu Damaszku
oddzielały ich wysokie góry. Możliwe, że władca Try-
polisu obiecał krzyżowcom, że jeśli uda się im pokonać
Fatymidów, to „przejdzie na chrześcijaństwo” i będzie
rządził swoimi ziemiami jako wasal Europejczyków.
Trudno jednak uwierzyć, by emir zamierzał przyjąć
chrzest. Z fragmentu pewnej zaginionej kroniki wiemy,
że poseł emira Trypolisu szedł z Rajmundem z Tuluzy
i pomagał mu w nawiązywaniu dobrych kontaktów
z miastami położonymi dalej na południe.
Po przekroczeniu Psiej Rzeki na północ od Bejrutu
krzyżowcy weszli na ziemie Fatymidów. Niektórzy
z miejscowych namiestników, chcąc ochronić uprawy
rolne przed zniszczeniem, zaopatrzyli najeźdźców
w prowiant oraz dali im pieniądze i przewodników.
Natomiast fatymidzki zarządca Sydonu odmówił
współpracy, a jego garnizon zaatakował krzyżowców,
gdy łupili okoliczne wsie. Większość miast położonych
na południe poszła za przykładem Bejrutu. Krzyżowcy,
nim dotarli do Akki, byli już zorientowani w lokalnych
sporach politycznych i religijnych. Jednak fakt, że
Bahram al‒Armani, służący Fatymidom chrześcijański
oficer ormiańskiego pochodzenia, uznał za konieczną
„ucieczkę przed Frankami” świadczy, iż w garnizonach
miast nadmorskich doszło do napięć i różnic zdań.
Dotarłszy do Arsuf na początku czerwca, krzyżowcy
skierowali się w głąb lądu. Według niektórych źródeł,
mały garnizon fatymidzki w Jaffie próbował zrównać
z ziemią umocnienia przed wycofaniem się do Askalo-
nu. Anonimowy kronikarz syryjski podaje, że najeźdźcy
przez kilka dni oblegali Jaffę, co oznaczałoby, że forty-
fikacje jednak zostały, a garnizon nie wycofał się
wcześniej. Większość miast i wsi palestyńskich ewa-
kuowano na polecenie władz muzułmańskich przed
nadejściem krucjaty. Jednak niektórzy miejscowi za-
rządcy zostali na miejscu, na przykład dawny „władca
saraceński” z Ramli, muzułmańskiej stolicy Palestyny.
Prawdopodobnie nawrócił się on potem na chrześcijań-
stwo i towarzyszył armii krzyżowców w oblężeniu fa-
tymidzkiego Askalonu. Człowiek ten mógł być lokal-
nym raisem, wodzem plemiennym, wyznania zarówno
chrześcijańskiego, jak i muzułmańskiego. W nocy z 6 na
7 czerwca Tankred i Baldwin z Bourg zajęli Betlejem,
a główne siły krucjaty podeszły pod mury Jerozolimy.
Naruszając granice Fatymidów, krzyżowcy rzucili
wyzwanie państwu, które było siłą liczącą się na mo-
rzach. Flota fatymidzka składała się z ponad 70 okrętów
wojennych. Większość z nich stała zazwyczaj w portach
w Kairze, Aleksandrii, Damietcie i Tinnisie w Egipcie.
Mniejsze eskadry znajdowały się w Askalonie i Akce
oraz sporadycznie w Tyrze i Bejrucie na wybrzeżu li-
bańsko-palestyńskim. Flota chrześcijańska nie towarzy-
szyła krzyżowcom, lecz zatrzymała się w Tartusie, po-
nieważ na południe od Trypolisu statki krzyżowców nie
mogły przybić do brzegu w celu uzupełnienia zapasu
wody bez narażania się na ataki ze strony miejscowych
garnizonów. Dlatego gdy armia szła na południe, statki
krzyżowców i Bizancjum pozostały w kontrolowanym
przez krucjatę Tartusie i należącej do Bizancjum Lata-
kii. Znajdujący się między nimi port Dżabala pozo-
stawał w rękach muzułmanów aż do roku 1109. Flota
pizańska, która starła się z flotą bizantyjską w drodze na
Wschód, dotarła do Syrii późnym latem 1099 roku
i przyłączyła się do bezskutecznie atakującego bi-
zantyjską Latakię Boemunda, teraz już księcia Antio-
chii.
Między władcami seldżuckimi północnej Syrii od-
żyły dawne spory. Ridwan z Aleppo czuł się zagrożony,
mając za sąsiadów Boemunda w Antiochii, a Dżanaha
al‒Daulę w Hims. Artukidzki władca Dijar Bakr wezwał
Sukmana ibn Arnika, ostatniego seldżuckiego władcę
Jerozolimy, by pomógł mu w konflikcie z Kurbughą,
który próbował odzyskać dominującą pozycję, utraconą
wskutek klęski pod Antiochią. W końcu, zgodnie
z ówczesną praktyką w tego rodzaju konfliktach, Suk-
mana ibn Artuka wypędzono.
OBLĘŻENIE
JEROZOLIMY
W roku 1099 Jerozolima była bogatym miastem,
mimo że nie tak dużym i ważnym, jak we wczesnym
okresie muzułmańskim. Po okresie upadku odżyła w X
wieku pod panowaniem Fatymidów. Przybyło w niej
Żydów, zwłaszcza karaimów, którzy liczebnie dorów-
nywali ortodoksom uznającym autorytet rabinów.
Liczba Żydów za panowania Seldżuków znacznie
zmalała. Ci, którzy zostali, witali z ulgą powrót Faty-
midów w roku 1098. Rok później krzyżowcy całkiem
zniszczyli wspólnoty żydowskie.
W roku 1033 silne trzęsienie ziemi zburzyło znaczną
część Jerozolimy, w tym Fortyfikacje. Fatymidzi szybko
je odbudowali, używając kamienia ze zburzonych ko-
ściołów. Zmniejszyli przy tym obszar chroniony mu-
rami. W rezultacie stara żydowska dzielnica na południe
od Wzgórza Świątynnego znalazła się poza umocnie-
niami. Żydzi zostali przesiedleni na północno‒wschodni
kraniec miasta. Pod panowaniem krzyżowców tę część
Jerozolimy nadal nazywano dzielnicą żydowską, mimo
że Żydów już tam nie było. Chrześcijanie zamieszkali
w północno-zachodniej części miasta, a muzułmanie
w części południowej. Znaczny obszar południowo‒
wschodniej Jerozolimy zajmowało Wzgórze Świątynne
(Haram al‒Szarif). Było to miejsce kultu, a nie dzielnica
mieszkalna czy handlowa. Obok Bazyliki Grobu Pań-
skiego, wybudowano za panowania Fatymidów kilka
chrześcijańskich klasztorów, które jednak podupadły
podczas krótkiej okupacji seldżuckiej. Zniszczenia
i prześladowania dotyczyły nie tylko chrześcijan i Ży-
dów, ale też szyickich muzułmanów.
Gdy pojawiła się krucjata, zarządca Jerozolimy,
Iftichar al‒Daula, przygotował się wstępnie do obrony,
mimo iż nie był pewien, czy najeźdźcy zaatakują. Roz-
kazał zanieczyścić studnie poza miastem, by krzyżowcy
nie mieli z czego pić oraz odprowadzić daleko stada
zwierząt, by nie skonfiskowali ich na prowiant. Przy-
gotowano drewno na machiny obronne, a resztę drzew
ścięto i schowano między innymi w jaskiniach. Więk-
szość chrześcijan wygnano z miasta. Żydzi natomiast
zostali, by pomóc w obronie.
Wydalenie chrześcijan dowodzi, że w garnizonie
raczej nie było Ormian. Wiele ważnych postaci świata
chrześcijańskiego było już poza miastem, ponieważ
uciekło przed Seldżukami i nie zdążyło wrócić. Jednak
niektórzy chrześcijanie zostali. Był wśród nich bł. Ge-
rard, opiekun w szpitalach amalfijskich w Jerozolimie.
Przeżył w mieście całe oblężenie, a także był tam, gdy
władzę przejęli krzyżowcy. Wydaje się, że dopiero
wtedy fatymidzki wielki wezyr al‒Afdal zdał sobie
sprawę, że krzyżowcy stanowią realne zagrożenie. Za-
czął więc zbierać armię, by przejść z nią przez pustynię
Synaj do Askalonu i stamtąd próbować zmusić wojska
krucjaty do wycofania się z oblężenia Jerozolimy.
Gdy krzyżowcy przybyli pod Jerozolimę, ich wojska
liczyły około 12 tysięcy zbrojnych, w tym mniej więcej
tysiąc dwieście do tysiąca trzystu rycerzy. Jeszcze wię-
cej było tych, którzy nie walczyli, zarówno mężczyzn,
jak i kobiet. Chociaż zastępy krzyżowców były znacznie
liczniejsze niż broniący Jerozolimy garnizon i straż
miejska, nie byli oni w stanie okrążyć miasta w taki
sposób, by ich linie stanowiły realną zaporę. Ustawili się
zatem wokół północno-zachodniego odcinka muru.
Rajmund z Tuluzy stal po prawej, Gotfryd i Tankred
w środku, a Robert z Normandii i Robert z Flandrii po
lewej.
Pierwszy atak, 13 czerwca, przeprowadzono ze
zdumiewającym zapałem. Być może wierzono, że mia-
sto upadnie od razu. Oblegającym brakowało jednak
drewna do tego stopnia, że zdołali zbić tylko jedną dra-
binę, którą ustawiono między Tankredem a dwoma
Robertami. Podczas pierwszego ataku kwatera główna
Ihichara al‒Dauli mieściła się w miejscu, gdzie później
wybudowana została tak zwana Ośmiokątna Wieża, zaś
garnizon fatymidzki i straż miejska obsadziły mur na-
przeciw atakujących. Rezerwowe oddziały arabskie
trzymane były na razie w odwodzie.
Wkrótce krzyżowcy przekonali się, że obrońcy też
mają wiele skutecznych machin wojennych, które
ustawiono jak zwykle na wieżach, i które wykonano
z materiałów o wiele lepszych niż te, do których mieli
dostęp krzyżowcy. Według Williama z Tyru było to
zrozumiałe, ponieważ mieszkańcy Jerozolimy mieli na
swoje usługi znacznie więcej wprawnych rzemieślników
oraz dostęp do narzędzi i zapasów żelaza, miedzi, lin
i tym podobnych niż nasi ludzie. Przetłumaczona nie-
dawno relacja mówi o tym, że jedna z machin znajdo-
wała się w bramie, której pilnował hrabia Tuluzy.
Prawdopodobnie chodzi o Bramę Jaffy albo o sąsiadu-
jącą z nią cytadelę. Machina mogła służyć do rzucania
pocisków ogniowych na obóz Prowansalczyków. Wy-
buchające pożary uszczuplały poważnie i tak skąpe za-
pasy wody krzyżowców. Kobiety pomagały gasić pło-
mienie i nosiły żołnierzom wodę pitną, podczas gdy
starsi lub chorzy pomagali przy budowie machiny, która
miała służyć do kontrataku. Machina krzyżowców była
wyposażona w potrójny, żelazny hak zawieszony na
żelaznym łańcuchu, przymocowanym prawdopodobnie
do długiego pnia lub drewnianej ramy i być może miała
służyć do zaczepienia i wywrócenia machiny jerozo-
limczyków. Gdy jej użyto, jeden z obrońców, narażając
życie, odczepił i wyrzucił żelazny hak.
Skoro pierwszy atak zakończył się niepowodzeniem,
krzyżowcy rozpoczęli przygotowania do oblężenia.
Przez miesiąc nie atakowali. W tym czasie przyłączyło
się do nich wielu maruderów oraz służący na tych tere-
nach żołnierze najemni z Europy Zachodniej. Jednym
z nich był Hugh Bunel, który na Bliskim Wschodzie
przebywał od 20 lat po tym, jak został wygnany
z Francji za morderstwo. Jednak nie ludzi brakowało
najbardziej oblegającym, lecz materiałów do budowy
machin oblężniczych.
Siedemnastego czerwca przypłynęło z Tartusu do
Jaffy 6 galer chrześcijańskich. Dwie z nich na pewno
należały do Genueńczyków. Dowodzili nimi Guglielmo
i Primo Embriaco. Pozostałe też prawdopodobnie po-
chodziły z Genui. Nie tylko udało im się wymknąć pa-
trolom Fatymidów, ale też wypłynęły na wody, gdzie nic
mogły liczyć na łatwe zaopatrzenie w wodę pitną. In-
nymi słowy musiałyby wrócić, gdyby nie udało im się
znaleźć przyjaznego portu. Pod Jaffą natychmiast po-
jawiła się eskadra floty fatymidzkiej. Jeden statek
chrześcijan uciekł z powrotem do Latakii pod żaglami i
siłą wioseł, ale pozostałe wyciągnięto w porcie na brzeg.
Dowódcy floty w Latakii musieli wysłać tę niewielką
eskadrę załadowaną zapasami dla armii w nadziei, że
uda jej się dotrzeć do takiego miejsca za linią obrony
Fatymidów, w którym możliwy będzie wygodny roz-
ładunek. Było co działanie wymagające odwagi i jako
takie zostało docenione przez obozujących pod Jerozo-
limą krzyżowców. Gdy flota Fatymidów chciała wpły-
nąć do Jaffy, żeglarze genueńscy rozmontowali statki,
zabrali najlepsze kawałki drewna pod Jerozolimę,
a resztę spalili.
Jeden z oficerów genueńskich, Guglielmo Embriaco,
był inżynierem i nadzorował budowę mobilnej wieży
oblężniczej dla Rajmunda z Tuluzy. Do budowy użyto
właśnie drewna pochodzącego ze statków oraz zapasów,
które na nich były. Skonstruował on też machinę mio-
tającą dla Gotfryda z Bouillon. Genueńczycy byli do-
brze znani z umiejętności ciesielskich, chociaż część
cięższych prac wykonali jeńcy muzułmańscy.
Wkrótce Gotfryd i pozostali przywódcy krucjaty
stojący przy północnym murze Jerozolimy zaczęli do-
magać się wybudowania takiej samej wieży oblężniczej,
jaką skonstruowano dla Rajmunda. Brakowało już jed-
nak odpowiedniego drewna. Drwale zostali wysłani na
północ w okolice Nablusu, ale nie wiemy, czy udało im
się coś pozyskać. Wiadomo tylko, że sukcesem zakoń-
czył się zorganizowany w tamte strony wypad po żyw-
ność. Potem krzyżowcom dopisało szczęście; Tankred,
który cierpiał na dyzenterię, oddalił się na chwilę do
jaskini i tam znalazł skład drewna ukrytego wcześniej na
rozkaz fatymidzkiego władcy. Dla Gotfryda z Bouillon
wybudowano zatem drugą wieżę.
Ósmego lipca armia krzyżowców i uczestnicy kru-
cjaty, którzy nie walczyli, przeszli dookoła Jerozolimy
w procesji, która zakończyła się kazaniem i mszą na
Górze Oliwnej. Nie chodziło jedynie o uzyskanie bo-
skiej pomocy, ale też o podniesienie na duchu krzy-
żowców i wywołanie lęku u muzułmańskich i żydow-
skich obrońców. Wprawdzie krzyżowcy poczuli się
pokrzepieni, ale na obrońcach nie wywarło to wrażenia.
W nocy z 9 na 10 lipca wieża Gotfryda z Bouillon zo-
stała rozłożona na części i przeniesiona na wschodni
kraniec północnego muru. Ta część umocnień nie była
dotąd atakowana i istnieją dowody, że obrona była tu
słabsza niż gdzie indziej. Było to naprzeciw miejsca,
w którym miał zaatakować Rajmund z Tuluzy. Gotfryd,
Tankred i dwaj Robertowie przesunęli się na lewo,
podczas gdy Rajmund wykonał podobny ruch w prawo.
Wobec tego Iftichar al‒Daula musiał podzielić siły.
Kwaterę główną przeniósł prawdopodobnie do cytadeli,
mniej więcej w połowie drogi między oddziałami bro-
niącymi murów północno-wschodnich a tymi, które
walczyły na odcinku południowo-zachodnim.
Źródła podają, że podzielono także onagery. Gar-
nizon Fatymidów musiał być jednak świadomy zagro-
żenia z południa, gdzie budowano właśnie wieżę ob-
lężniczą Rajmunda. Gdy zaczął się ostateczny atak,
obrońcy odpowiedzieli strzałami z 9 onagerów wyce-
lowanych w wieżę Rajmunda i 5 w wieżę północną.
Fakt, że wieżę tę atakowało tylko 5 onagerów dowodzi,
że jej przesunięcie z placu budowy na zachodnim krańcu
północnego muru na kraniec wschodni zaskoczyło
obrońców.
ATAK KOŃCOWY
Ostateczny atak trwał od 13 do 15 lipca 1099 roku.
Wojska krucjaty miały już własne machiny miotające
kamienie. Wedle opisów rzucano nimi bloki marmuru ze
zrujnowanych budynków, jednak przekazy takie należy
przyjmować ostrożnie, bowiem pociski do onagerów
musiały mieć ściśle określoną masę. Krzyżowcy strze-
lali też płonącymi strzałami w bele słomy, którymi
obrońcy chronili mury przed atakami onagerów. Raj-
mund z Aguilers pisał o tym tak: Młodzi mężczyźni
strzelali strzałami z płonącymi kawałkami płótna
w szańce Saracenów, którzy bronili się naprzeciw
drewnianej wieży Gotfryda i dwóch hrabiów [po stronie
północnej]. Wkrótce buchające płomienie przegoniły
obrońców z murów.
To umożliwiło krzyżowcom wejście 15 lipca na
północny mur. Według Gesta Francorum pierwszym,
który to zrobił, był rycerz o imieniu Lethold. Po wejściu
do miasta krzyżowcy wpadli w szał. Zabijali wszystkich
muzułmanów i Żydów, którzy stanęli im na drodze.
Prowansalczycy Rajmunda atakujący południowy mur
mieli trudniejsze zadanie. Rajmund z Aguilers tak o nim
pisze: W południe zaczęło ogarniać nas zwątpienie. By-
liśmy zmęczeni i mieliśmy coraz mniej nadziei, że uda się
przełamać zaciekły opór niektórych obrońców, pokonać
wysokie i niezdobyte mury oraz przechytrzyć przeciw-
nika. Gdy dowódcy naradzali się, czy nie wycofać ma-
chin, ponieważ wiele zostało spalonych lub uszkodzo-
nych, stojący na Górze Oliwnej rycerz, którego imienia
nie znam, dal hrabiemu ipozostałym dowódcom znak
tarczą, żeby poprowadzili natarcie.
Wojska Rajmunda uderzyły więc ponownie i tym
razem skutecznie. Ibn al‒Athir pisze, że południowa
wieża oblężnicza została spalona, ale niezadługo potem
zdobyto mur północny. Jego obrońcy poprosili o pomoc
żołnierzy z południowego odcinka, przez co linia obrony
się załamała. Niektóre oddziały z południowej strony
wycofały się do cytadeli, by połączyć się z dowódcą
Ifticharem al‒Daulą. Tam, jak napisał o tym Ibn al‒
Athir, grupa muzułmanów zabarykadowała się
w Mihrabie Da’ud [cytadeli] i wałczyła przez kilka dni.
W zamian za poddanie się, darowano im życie. Fran-
kowie uwierzyli danemu przez nich słowu i nocą grupa
ta wyruszyła do Askalonu.
Rajmund i jego rycerstwo zachowali się lepiej niż ci
krzyżowcy, którzy wtargnęli do Jerozolimy od północy.
Zamiast zabijać Żydów, Rajmund wziął wielu jeńców.
Innym pozwolono odejść z resztkami garnizonu faty-
midzkiego. Innym obrońcom walczącym dookoła góry
Syjon w południowo-zachodniej Jerozolimie odmó-
wiono litości. Według Rajmunda z Aguilers Saraceni
walczyli tu zaciekle z silami Rajmunda tak, jakby mieli
jeszęzę szanse na zwycięstwo (...) Niektórym poganom
litościwie ścięto głowy, inni, przekłuci strzałami, spadali
z wież, inni znów, torturowani przez długi czas, ginęli
w płomieniach. Stosy głów, rąk i stóp leżały w domach
i na ulicach, deptane i poniewierane przez wszystkich.
Jeszcze większa rzeź miała miejsce na Wzgórzu
Świątynnym, gdzie obrońców zabito wraz z chroniącą
się tam ludnością. W Gesta Francorum znajduje się
opis, jak mordowanie muzułmanów w świątyni wyglą-
dało następnego dnia: Nad ranem nasi ludzie wdrapali
się ostrożnie na dach świątyni i zaatakowali Saracenów,
zarówno mężczyzn, jak i kobiety, obcinając im głowy
mieczami. Inni Saraceni rzucali się z dachu świątyni.
Ibn al‒Athir potwierdza rzeź i grabieże: W Masdżid
al‒Aksa [na południowym krańcu Haram al‒Szarif]
Frankowie zabili ponad 70 tysięcy ludzi, a wśród nich
wielu imamów i muzułmańskich uczonych, świątobli-
wych i żyjących w ubóstwie ludzi, którzy opuścili swoje
domy, by mieszkać w pobożnym odosobnieniu w świę-
tych miejscach. Frankowie obdarli Kopulę na Skale
z ponad 40 srebrnych kandelabrów. Każdy z nich ważył
3600 dram, a największa lampa ważyła 44 rutle syryj-
skie. Wzięli też 150 mniejszych srebrnych kandelabrów
i ponad 20 złotych, a także wiele innych łupów.
Do masakry doszło w głównej synagodze, gdzie
modlili się Żydzi. Krzyżowcy spalili budynek, w którym
byli jeszcze ludzie. Innych Żydów wysłano do Włoch
jako niewolników, ale po drodze większość zabito.
Podczas oblężenia w mieście było trochę chrześcijan.
Schronili się w Bazylice Grobu Pańskiego. Niektóre
źródła podają, że ci Żydzi, którzy przeżyli, a także
miejscowi chrześcijanie byli zmuszeni do zbierania ciał
zabitych krzyżowców.
Z powodu upału najważniejsze było pozbycie się
ciał. Niektórzy z religijnych przywódców krucjaty za-
dali krzyżowcom jako pokutę zbieranie ciał wroga.
Muzułmanów, którzy przeżyli, zmuszono do wynosze-
nia ciał poza miasto i układania z nich stosów „tak
wielkich, jak domy” naprzeciw bram miasta.
Wydarzenia te odbiły się echem w różnych czę-
ściach świata muzułmańskiego. Ibn al‒Athir opisywał,
jak uchodźcy przybywający do Bagdadu podczas ra-
madanu opowiadali sługom abbasydzkiego kalifa histo-
rię, od której „ściskały im się serca, a łzy napływały do
oczu”. W piątek, w dzień modlitwy, niektórzy
z uchodźców poszli do meczetu kongregacyjnego
i błagali o pomoc, płacząc tak, że i słuchający szlochali,
i opisywali cierpienia muzułmanów w Świętym Mieście;
o pozabijanych mężczyznach, kobietach i dzieciach
wziętych w niewolę, obrabowanych domach. Z powodu
doznanych ich cierpień, zwolniono ich z postu.
BITWA POD ASKALONEM
Dzięki panowaniu Fatymidów na okolicznych mo-
rzach wielki wezyr al‒Afdal mógł zebrać liczną armię
pod Askalonem. Liczył, że uda mu się odeprzeć oble-
gających Jerozolimę krzyżowców. Jednak pomoc
przybyła za późno z powodu poważnych problemów
organizacyjnych. Przetransportowanie dużej ilości od-
działów przez Synaj z Egiptu do Palestyny nie było ła-
twe; w normalnych warunkach taka operacja trwała 2
miesiące. Al‒Afdal zaczął zbierać armię w połowie
czerwca, gdy Jerozolima została zaatakowana po raz
pierwszy, a zamiary krzyżowców rozpoznane. Oczy-
wiście, wojska krucjaty zintensyfikowały oblężenie, gdy
na początku lipca dotarła do nich wiadomość, że do
Askalonu zbliżają się posiłki.
Armia, która zbierała się pod Askalonem, była
wprawdzie liczna, ale nie aż tak ogromna, jak mogłoby
to wynikać z niektórych kronik opisujących dzieje kru-
cjaty. Przypuszczalnie w jej skład wchodziły zawodowe
jednostki stacjonujące w Kairze i podlegające bezpo-
średnio rozkazom al‒Afdala. Według Ibn al‒
Kalanisiego oddziały te rozbiły 4 sierpnia obóz pod
Askalonem. Przyłączyły się do nich miejscowe siły
z sahil - nadbrzeżnych nizin Palestyny. Czekano na
przybycie floty i Beduinów - plemion z południowej
Palestyny, które przez następne ponad pół wieku od-
grywały kluczową rolę w obronie tych ziem i Askalonu
do czasu, gdy miasto skapitulowało przed krzyżowcami.
Teraz ci ostatni zaatakowali al‒Afdala, nim dotarły po-
siłki. Określenie „flota” najprawdopodobniej odnosiło
się do statków z zapasami żywności i materiałami do
budowy machin oblężniczych.
Armia Fatymidów stanęła prawdopodobnie po pół-
nocno‒wschodniej stronie Askalonu, gdzie były ujęcia
wody pitnej. Sam Askalon był dobrze ufortyfikowany,
położony na niewysokim klifie. Tuż za północną granicą
miasta znajdowała się słabo osłonięta reda dla statków.
Wokół były zarówno tereny pustynne i półpustynne
z pojedynczymi krzewami i drzewami, jak i sady oraz
gaje oliwne. Były też łąki i pastwiska.
W liście wysłanym przez al‒Afdala do krzyżowców
w Jerozolimie wezyr wyraził większy żal z powodu
mordów popełnionych na ludności muzułmańskiej niż
zajęcia Świętego Miasta. Być może miał nadzieję, że
nadal jest możliwy jakiś rodzaj porozumienia, i nie
chciał całkiem zrywać stosunków. Krzyżowcy jednak
trwali w euforii. Wielu uczestników krucjaty mogło
nawet wierzyć, że są uczestnikami wydarzeń prowa-
dzących do końca świata. Przywódcy dali posłom al‒
Afdala wymijającą odpowiedź, po czym zebrali wojska,
by ruszyć na przeciwnika, idąc tuż za powracającymi
posłami. Część krucjaty, która nie należała do armii,
pozostała na miejscu.
Rajmund z Aguilers pisze o krążącej wśród krzy-
żowców pogłosce, że al‒Afdal zamierzał schwytać
wszystkich Franków poniżej 20. roku życia: chciał złą-
czyć frankijskich mężczyzn z kobietami ze swojego na-
rodu i frankijskie kobiety z mężczyznami z jego ziem,
i w ten sposób dać początek narodowi wojowników na
wpół frankijskiego pochodzenia. W tradycji muzuł-
mańskiej praktykowano wcielanie młodych niewolni-
ków i jeńców do oddziałów elitarnych. Dziesiątego
sierpnia oddziały krzyżowców zebrały się pod Jibną
(Jawne), blisko wybrzeża, mniej więcej w połowie drogi
między Jaffą a Askalonem. Wybór Jibny wskazuje na
chęć utrzymania łączności zarówno z Jaffą, jak i z Je-
rozolimą. Rajmund z Aguilers tak opisał pochód armii:
Przywódcy wezwali wszystkich silnych mężów, pomo-
dlili się do Boga, i wyszli z Jerozolimy w pełnej zbroi,
niosąc Świętą Włócznię i tego samego dnia przyszli na
równinę. Następnego dnia [11 sierpnia] nasze połączone
armie ruszyły przed siebie w szwadronach ze strażą po
bokach.
Oddziały krzyżowców ustawiły się teraz w niety-
powym dla wojsk zachodnich szyku, składającym się
z dziewięciu jednostek ustawionych w kwadracie „trzy
na trzy”, w którym jazda przemieszana była z piechotą.
Ten sposób ustawiania oddziałów stał się później cha-
rakterystycznym szykiem bojowym krzyżowców, któ-
rzy teraz mieli za sobą doświadczenie w walce z Tur-
kami i Fatymidami, przy czym szyk ten nie miał nic
wspólnego ze znanym skądinąd bizantyjskim szykiem
przyjmowanym podczas marszu przez wrogie teryto-
rium. Przypominał raczej szyk stosowany w Chinach
i armiach tureckich Azji Środkowej, a także w seldżuc-
kim Iranie. Być może układu „trzy na trzy” nauczyli
krzyżowców tureccy jeńcy, którzy „przeszli” na drugą
stronę, a których część z pewnością podążała teraz z
wojskami krucjaty.
Do pierwszego kontaktu z Fatymidami doszło wie-
czorem 11 sierpnia na południe od Isdud (Aszdod).
Schwytano wiele bydła należącego do przeciwnika.
Rajmund z Aguilers dodaje kilka szczegółów: O za-
chodzie słońca zbliżyliśmy się do rzeki, która jest po
drodze z Jerozolimy do Askalonu. Zobaczyliśmy Arabów
pasących stada owiec i wielkie stada bydła i wiel-
błądów. Wysłaliśmy więc 200 rycerzy na rekonesans,
ponieważ byliśmy przekonani, że skoro napotykamy na
tak licznych Arabów i tyle zwierząt, musi wywiązać się
walka. (...) Pasterze arabscy uciekli na widok naszych
rycerzy (…). Podążyliśmy za nimi i zobaczyliśmy nie-
przebrane ilości dobytku. Kilku Arabów zabiliśmy,
a kilku pochwyciliśmy. Ponieważ było już późno, rozbi-
liśmy obóz i zmusiliśmy jeńców, by zdradzili nam plany
nieprzyjaciela, stan przygotowań oraz liczebność wojsk
(...). [Jeńcy] dodali, że emir [al‒Afdal], który rozbił się
obozem pięć lig dalej, pomaszeruje na nas następnego
dnia (...). Armia otrzymała rozkazy, że o świcie wszyscy
muszą być gotowi do walki, każdy ma stawić się w swoim
oddziale i nikt nie może brać łupów przed zakończeniem
bitwy.
Wspomniana przez Rajmunda z Aguilers rzeka, to
prawdopodobnie Sukhray (Lakhis) lub Ibtah (Ewtah),
które jako jedyne znajdują się między Isdud a Askalo-
nem. Na tej podstawie można sądzić, że obóz krzy-
żowców znajdował się 10‒15 kilometrów na północ od
Askalonu.
Tymczasem duża część floty fatymidzkiej przycu-
mowała prawdopodobnie na północ od Askalonu. Armia
Fatymidów była bez wątpienia nieprzygotowana i zo-
stała zaatakowana z zaskoczenia poza ufortyfikowanymi
murami Askalonu. Zobaczywszy zbliżających się
krzyżowców, Fatymidzi próbowali sformować szyk bi-
tewny. Zawodowi żołnierze z kairskich oddziałów al‒
Afdala na pewno nie mieli z tym poważnych trudności,
ale armia składała się także z miejscowej straży oraz
ochotników. Można sobie wyobrazić zamieszanie, jakie
powstało, gdy setki niedoświadczonych żołnierzy wy-
biegały z bram Askalonu i próbowały ustawić się na
swoich pozycjach na północ od miasta. Armia Fatymi-
dów była zorganizowana i szkolona według tradycyj-
nych metod z czasów złotego wieku kalifatu Abbasy-
dów w IX i X stuleciu. Ostrożność, dokładne przygo-
towanie, niezmienna strategia prowadzenia bitew
i wojskowa biurokracja mogą w pewnych okoliczno-
ściach być pożyteczne, lecz nie wówczas, gdy fana-
tycznie nastawiony wróg pojawia się w odległości kilku
kilometrów.
W opisie oddziałów fatymidzkich w Gesta Fran-
corum czytamy, że każdy żołnierz miał na szyi butelkę
z wodą, z której mógł pić. To dowód, że nawet w tak
ogromnym pośpiechu wielu z nich sądziło, że mają dość
czasu, by przygotować się na długi, upalny dzień.
Krzyżowcy przygotowywali się znacznie lepiej. Raj-
mund z Aguilers pisał: Tuż przedświtem dano sygnał
trąbkami i rogami do ustawienia się w szyku. Wyruszy-
liśmy o świcie ze strażą idącą po bokach, tak jak już
wcześniej pisałem (...) Arabowie pozostali w obozie,
gdyż byli przekonani, że na wieść o ich nadejściu bę-
dziemy trzymać się blisko murów [Jerozolimy]. Dotarły
do nich wieści o zabiciu i ucieczce pasterzy i tak odpo-
wiedzieli: „Frankowie przyszli po lup i teraz odejdą”.
Codziennie otrzymywali raporty o ucieczkach z Jerozo-
limy, o małych rozmiarach naszej armii oraz o osłabie-
niu naszych łudzi i koni (...). Szliśmy w dziewięciu ko-
lumnach (...). A Bóg sprawił, że nasza armia wydawała
się dorównywać siłom Arabów. Cud ten zdarzył się w ten
sposób, że zwierzęta, które uwolniliśmy, zebrały się
w stada i bez zaganiania poszły za nami, stając tam,
gdzie my stawaliśmy, biegnąc, gdy biegliśmy, i idąc
przed siebie, gdy i my maszerowaliśmy.
Obecność stad zwierząt nie wynikała zapewne
z tego, że bezmyślne zwierzęta wolały towarzystwo
chrześcijan. Mógł to być nierozpoznany przez autora
przykład wpływu dawnych seldżuckich żołnierzy na
nową taktykę krzyżowców. Zaganianie zwierząt na linie
nieprzyjaciela było bowiem starą muzułmańską taktyką
wojenną. Jedyny list z tego okresu, który przetrwał do
dziś, wysiano we wrześniu 1099 roku jako oficjalną re-
lację z wyprawy. Pisano w nim o stadach wielbłądów
i owiec wbiegających w szeregi nieprzyjaciela.
Krzyżowcy ustawili się do bitwy. Na prawym
skrzydle Rajmund z Tuluzy, w centrum Tankred, Robert
z Normandii i Robert z Flandrii, na lewym skrzydle
Gotfryd z Bouillon. Atak rozpoczęto, nim armia faty-
midzka zdołała się zebrać. To, co wydarzyło się później,
ginie w mroku dziejów. Fulcher z Chartres twierdził, że
łucznicy krzyżowców strzelali do zbliżającego się
przeciwnika, nim rycerze Fatymidów zdołali kontr-
atakować. To pokazuje, że jazda fatymidzka próbowała
spowolnić atak krucjaty, ponieważ piechota nie była
gotowa do przyjęcia natarcia. Atak wyprzedzający nie
powiódł się i linie obrony Fatymidów zostały prze-
rwane, nim zdołały się sformować. Rajmund z Aguilers
pisał dalej: Arabowie, widząc, że giną ich towarzysze,
a obóz jest rabowany bez przeszkód, porzucili walkę
i zapytali samych siebie: „Skoro i tak musimy uciekać,
to czemu zwlekać? (...) Skończyło się więc na tym, że
podupadli na duchu Arabowie powrócili w większości
do Askalonu.
Lewe skrzydło armii Fatymidów wycofało się ku
wybrzeżu, szukając schronienia na statkach przycu-
mowanych przy redzie. W pościg za nimi ruszył kon-
tyngent wojsk Rajmunda z Tuluzy. Gdy załamało się
centrum armii Fatymidów, Tankred i Robert z Nor-
mandii zajęli obóz al‒Afdala. Prawe skrzydło faty-
midzkiej armii uciekło najprawdopodobniej na połu-
dnie, ścigane przez Gotfryda z Bouillon. Oddziały
arabskie, które według relacji szukały schronienia wśród
sykomor, pochodziły zapewne z prawej flanki. Wygo-
niono je ogniem i strzałami z łuków. Prawdopodobne
jednak żołnierze ci chcieli spowolnić pościg krzyżow-
ców, szykując zasadzki wśród krzewów lub atak
z ukrycia, zgodnie z tym, co zalecano w zachowanym
fatymidzkim podręczniku wojskowym. Ofiary wśród
muzułmanów były bardzo liczne. Według Ibn al‒
Kalanisiego zabito około 10 tysięcy żołnierzy piechoty,
ochotników i ludzi z miasta, a obóz splądrowano. Za-
smuca fakt, że śmiertelne żniwo wśród ludności Aska-
lonu objęło świadków [ludzi o wystarczająco wysokiej
pozycji, by świadczyć w sądzie], rezydentów [zamoż-
nych obywateli], kupców i ahdath [członków zwykłej
straży]. Zginęło ich dwa tysiące siedmiuset, a do tego
doliczyć trzeba straty w ajnad [garnizonie] miasta.
Wielki wezyr Fatymidów uciekł do Askalonu razem
ze swoją hawass, czyli załogą i służbą, jednak źródła nie
są zgodne, czy od razu wycofał się do Kairu, zostawiając
negocjacje ze zwycięzcami lokalnym dowódcom, czy
sam poprowadził wstępne rozmowy.
Przy okazji tych wydarzeń Rajmund z Aguilers
opowiada o jednym z pojmanych wcześniej seldżuckich
jeńców, który odcisnął swoje piętno na dziejach kru-
cjaty: Rajmund postanowił wysłać Boemunda, Turka, do
emira [al‒Afdala] z propozycją pokoju, ale też po to, by
przypomnieć mu, że on sam nie chciał uwolnić Jerozo-
limy i walczył przeciw nam. Boemund miał też przyjrzeć
się sytuacji i zorientować się, czy emir planuje ucieczkę
czy dalszą walkę i jak zareagował na klęskę. Boemund,
chociaż był Turkiem, mówił kilkoma językami, był bystry
i przenikliwy, a także lojalny wobec nas. Nazwano go
Boemund ze względu na wielkiego Boemunda [z Ta-
rentu], który był jego ojcem chrzestnym, gdy zmienił
wiarę i przyszedł do nas ze swoją żoną i bronią.
Według innych wersji Iftichar al‒Daula jako za-
rządca Askalonu przygotowywał się do poddania mia-
sta, ale potem zdał sobie sprawę, że wśród krzyżowców
są pogłębiające się podziały. Miasto chciało się poddać
Rajmundowi z Tuluzy, nikomu innemu, ponieważ po-
zostałych przywódców obwiniano za rzeź mieszkańców
Jerozolimy. Rajmund negocjował też warunki poddania
się Iftichara al‒Dauli w Jerozolimie i dotrzymał słowa,
że pozwoli namiestnikowi i jego ludziom udać się bez-
piecznie do Askalonu. Jednak nalegania Iftichara do-
prowadziły do kłótni w obozie krzyżowców. W rezul-
tacie Rajmund i dwaj Robertowie wycofali się na pół-
noc, a do poddania Askalonu nie doszło.
NASTĘPSTWA
KAMPANII
Sukces pierwszej krucjaty był wynikiem dużej li-
czebności i spójności armii krzyżowców. Muzułmanie
przegrali głównie z powodu podziałów istniejących
wśród miejscowych władców i braku koordynacji mię-
dzy nimi. Wyjątkiem było pokonanie Kurbughi przez
krzyżowców pod murami Antiochii, gdzie znaczna
część sił muzułmańskich opuściła pole bitwy, nie chcąc
ułatwiać Kurbudze zwycięstwa, które uczyniłoby go
zbyt potężnym władcą. Krzyżowcy zaś byli pełni zapału
do walki. Nie ma natomiast dowodów taktycznej lub
technicznej przewagi wojsk z Europy Zachodniej. Pod
tym względem mogło być w rzeczywistości wręcz
przeciwnie. Nieprawdą było na przykład przekonanie,
że Europejczycy mieli większe konie niż przeciwnicy
i dlatego bez problemu wysadzali wrogów z siodła. Elita
zawodowych żołnierzy armii seldżuckiej i fatymidzkiej
miała większe wierzchowce niż rycerze krucjaty. Nadto,
nim krzyżowcy dotarli do Jerozolimy, stracili większość
koni, które mieli, rozpoczynając wyprawę.
Niemal od razu po bitwie pod Askalonem większość
krzyżowców zaczęła wracać do domów. Ruszyli lądem
do północnej Syrii i dopiero tam wsiedli na statki pły-
nące na zachód, ponieważ wody wybrzeża palestyńsko‒
libańskiego nadal kontrolowała flota fatymidzka. Do
obrony Jerozolimy, Ramli i Hajfy, czyli zalążka póź-
niejszego Królestwa Jerozolimskiego, pozostało nie
więcej niż 300 rycerzy i nieznana ilość piechoty.
Po pierwszej krucjacie powstały na Wschodzie
cztery państwa krzyżowców: hrabstwo Edessy i księ-
stwo Antiochii na północy oraz hrabstwo Trypolisu
i Królestwo Jerozolimskie na południu. Stosunki między
księstwem Antiochii a cesarstwem bizantyjskim, które
nadal rościło pretensje do tych terenów, były skompli-
kowane i napięte. Sytuacja nie zmieniła się również, gdy
pomiędzy nimi, w Cylicji, powstało królestwo Malej
Armenii.
Jerozolima była bardzo zniszczona i żyło w niej
kilkaset osób, które przybyły z krucjatą. Większość
zamieszkała w okolicach Bazyliki Grobu Pańskiego.
Niewielki garnizon nie był w stanie obsadzić wszystkich
wież i bram. Do miasta nie wróciła większość arabskich
chrześcijan, ponieważ krzyżowcy traktowali ich bardzo
nieufnie. Błogosławiony Gerard nadal kierował szpita-
lami. Za jego sprawą działające przy nich bractwa prze-
kształciły się wkrótce w zakon szpitalników św. Jana.
Stare wspólnoty chrześcijańskie ze wschodniego brzegu
Jordanu osiedliły się w Jerozolimie dopiero po kampa-
niach króla Baldwina I w latach 1115‒16. Miasta, które
masowo opuszczali, takie jak Madaba czy Umm al‒
Rasas, znacznie wówczas podupadły. Większość nowo
przybyłych zajmowała domy w starej dzielnicy ży-
dowskiej, w północno-wschodniej części miasta.
Osadnikom z krucjaty nadal bardzo brakowało koni.
Nadal nie było też szans na sprowadzenie ich drogą
morską. Tuż po zdobyciu Jerozolimy dotarły do krucjaty
posiłki. Była wśród nich norweska flota dowodzona
przez brata króla Magnusa, która przybyła na czas, by
wspomóc krucjatę w blokadzie fatymidzkiego Sydonu.
Jesienią 1099 roku wypłynęły też statki z Wenecji i pod
koniec czerwca 1100 roku dotarły do Jaffy.
Mimo rosnącego zagrożenia ze strony Normanów
w południowych Włoszech Bizancjum wysłało swe
wojska do zachodniej Anatolii, by opanować sytuację
w tym regionie. Do roku 1105 udało się odebrać Turkom
sporą część terytoriów. Inna część wojsk bizantyjskich
zdobyła dla Bizancjum wybrzeże Morza Czarnego,
jednak cesarz Aleksy zmarł, nim zdołał w pełni zreali-
zować swój wielki plan odzyskania władzy nad za-
garniętymi przez Turków terenami. Ta część Anatolii,
która położona była dalej od wybrzeża, pozostała pod
panowaniem Seldżuków mimo działań podejmowanych
przez Bizancjum.
Ormianom też nie udało się odbudować swojego
państwa. Powstało jedynie królestwo Małej Armenii,
które istniało przez kilka wieków. Na wschodzie Da-
niszmendydzi zajęli Malatyę, podczas gdy Kahraman-
maras oraz Kajsun Raban przeszły pod panowanie
krzyżowców. Ormianie nadal odgrywali istotną rolę
w Syrii i co ważniejsze, w fatymidzkim Egipcie. Jaruk-
tasz, muzułmanin i Ormianin z pochodzenia, przez
krótki czas w latach 20‒tych XII wieku kontrolował
nawet Aleppo. Podobny władca panował w regionie
Hawran na terenie dzisiejszej południowej Syrii i pół-
nocnej Jordanii, pomiędzy tureckim Damaszkiem
a kontrolowanym przez krzyżowców Królestwem Je-
rozolimskim.
Wskutek działań pierwszej krucjaty największe
straty ponieśli bliskowschodni chrześcijanie; w najgor-
szym położeniu byli ci z Syrii. Mimo zajęcia w roku
1099 Jerozolimy przez krucjatę wyżsi duchowni prawo-
sławni, którzy opuścili miasto za panowania Seldżuków
i udali się na Cypr, nadal tam pozostawali. Krzyżowcy
zastąpili ich duchownymi katolickimi, co było jednym
z powodów nieufności arabskiej ludności chrześcijań-
skiej zamieszkującej Palestynę do krzyżowców. Inaczej
sytuacja wyglądała w Libanie: tu chrześcijańskie
wspólnoty maronitów porozumiały się z krzyżowcami
i zostały ich sojusznikami.
Mimo zniszczenia żydowskich wspólnot w Jerozo-
limie Żydzi w innych częściach Bliskiego Wschodu nie
ucierpieli tak znacznie i na tak długi czas, jak chrześci-
janie. Nie należy też się dziwić, że po tych wydarzeniach
stali się oni jeszcze bardziej lojalni wobec kalifatu Fa-
tymidów. Chociaż na mniejszą skalę, to jednak i ludność
żydowska zaznała cierpień. Mówi o tym na przykład list
znaleziony kilka lat temu w kairskiej genizie: Dotarły do
nas wieści, że niektórym spośród tych, których wyku-
piono od Franków i którzy pozostali w Askalonie, grozi
śmierć z głodu. Inni są nadal trzymani w niewoli, a in-
nych zabito na oczach ich braci, którzy potem także
zginęli w mękach, gdy [wróg] wyładowywał na nich swój
gniew. Dalej w tym samy liście czytamy: Teraz wśród
tych, którzy dotarli w bezpieczne miejsce [do Kairu], są
tacy, którzy uciekli na drugi czy trzeci dzień po bitwie
lub odeszli z miasta z namiestnikiem, któremu zagwa-
rantowano prawo do odejścia. Są też inni, którzy poj-
mani przez Franków pozostawali w niewoli przez pe-
wien czas i którym udało się uciec później. Tych jest
jednak niewielu. Największą grupę stanowią ci, za któ-
rych zapłacono okup. Ogarnia nas żal na myśl, że część
musiała umrzeć w cierpieniu i nieszczęściu.
Mamy też interesujące informacje na temat Żydów
pojmanych przez krzyżowców w Antiochii w poprzed-
nim roku. Wielu uciekło do Askalonu, a tamtejsza
wspólnota przetrwała aż do roku 1153, gdy miasto
poddało się krzyżowcom. Żydzi z Askalonu i Egiptu
wykupili też od chrześcijan wiele ksiąg zrabowanych
przez nich w Jerozolimie.
W poszczególnych częściach świata muzuł-
mańskiego reakcje na podboje krzyżowców były bardzo
różne. W Anatolii zagrożenie ze strony należącej do
krzyżowców Antiochii oraz dążącego do odzyskania
ziem Bizancjum spowodowało, że Kilidż Arslan i Da-
niszmendydzi zawarli krótkotrwały sojusz, któremu
w latach 1100‒02 udało się pokonać Europejczyków.
Mimo obojętności, z jaką przyjmowano te wydarzenia
we wschodnich częściach sułtanatu Wielkich Seldżu-
ków, niektórzy tamtejsi uczeni muzułmańscy nawoły-
wali do usunięcia najeźdźców. Brak reakcji na te wy-
darzenia stał się też tematem poezji. Irakijczyk
Abu’l-Muzaf-far al‒Abiwardi nawoływał rodaków do
udzielenia pomocy braciom w Syrii i Palestynie:
Jak możecie drzemać w błogosławionym cieniu bezpie-
czeństwa,
Gdzie życic jest tak łagodne jak kwiat z sadu? Jak mo-
żecie spać w czas nieszczęść,
Które obudziłyby każdego?
Gdy wasi bracia z Syrii mogą spać jedynie na grzbietach
końskich
Albo w trzewiach sępów!
Stosunek Syryjczyków do pierwszej krucjaty znalazł
swoje odbicie w wierszu Ibn al‒Khajjata, napisanym po
upadku Jerozolimy:
Jak długo to będzie jeszcze trwać?
Wyznawcy wielu bogów zalali nas jak powódź
Tak wielka, że nawet morze się jej obawia. Armie jak
góry najechały nas z ziem Franków, Niosąc ze sobą
zniszczenie. Ile młodych kobiet drży ze strachu
I matek młodych dziewcząt, które nie zaznały jeszcze
upału dnia Ani nie cierpiały od zimna w nocy?
Teraz mdleją ze strachu, umierają ze smutku i bolesnej
obawy.
Sukces pierwszej krucjaty wiązany jest niekiedy
z rozbiciem sułtanatu Wielkich Seldżuków. Jednak w
latach 1098‒99 sułtanat jeszcze istniał. Bardziej zgodne
z prawdą byłoby twierdzenie, że pierwsza krucjata
przyczyniła się do upadku seldżuckiego państwa. Klę-
ska Kurbughi i utrata zarówno autorytetu, jak i siły mi-
litarnej, mogła zniszczyć ostatnią szansę na odbudowa-
nie silnej państwowości.
Minęło wiele czasu, nim muzułmanie zaczęli prze-
jawiać bojowy entuzjazm równie silny, jak ten towa-
rzyszący krzyżowcom. Niezależnie od tego oburzenie
z powodu najazdu było powszechne, ponieważ był on
tak różny od wcześniejszych „cywilizowanych” wojen
z Bizantyjczykami i innymi muzułmanami. Odrodzenie
islamu sunnickiego nasiliło wrogość do niemuzułma-
nów. Sunnici nie tolerowali też szyitów i wszystkich,
którzy w ich oczach byli nie dość ortodoksyjni.
Mniejszy wpływ miała krucjata na kalifat Fatymi-
dów. Jak Żydzi z Jerozolimy, tak większość arabskiej
elity muzułmańskiej przeniosła się do Askalonu. Ludzie
ci obawiali się, że ich żony mogłyby dostać się w ręce
europejskich żołnierzy. Klęska al‒Afdala zmusiła Fa-
tymidów do poważnych zmian w armii. Al‒Afdal
umieścił jednego ze swoich synów na stanowisku do-
wódcy wojsk fatymidzkich w Palestynie. Prawdopo-
dobnie to właśnie wtedy poprzedni zarządca, Iftichar al‒
Daula, porzucił służbę u Fatymidów i przeniósł się do
zamku Abu Kubajs w północnej Syrii.
POLA BITEW
OBECNIE
Pierwsza krucjata była nie tylko kampanią wojenną,
ale też podróżą. Kilku autorów próbowało wyruszyć jej
śladami. Jednym z nich jest Tim Severin, choć jego
książka nie jest pozbawiona wad. Po pierwsze, autor
próbował pojechać konno, żeby zrozumieć trudności,
jakie niesie ze sobą taka podróż, ale niestety wybrał
nieodpowiednie zwierzę. Po drugie, pojechał w chwili,
gdy na Bliskim Wschodzie sytuacja była bardzo napięta,
dlatego też nie był w stanie iść szlakiem krucjaty na
większości terytorium Libanu i Izraela.
Historycy z Europy Zachodniej skupiają się głównie
na niezwykłych osiągnięciach krzyżowców, a mniej
uwagi poświęcają miejscom, gdzie zbierały się lub
walczyły armie Bizancjum i muzułmanów. Skutkiem
tego jest jednostronny obraz opisywanych wydarzeń.
Historia, której poświęcona jest ta książka, rozpo-
czyna się w Istambule, który obecnie jest dużym cen-
trum turystycznym, posiadającym zarówno dobrą ofertę
noclegową, jak i wygodne środki transportu. Pierwsze
miasto, do którego szła krucjata, którego współczesna
nazwa brzmi Iznik, znajduje się w turystycznym regio-
nie zachodniej Turcji. Tereny położone dalej są znacznie
mniej rozwinięte. Drogi są dobre, ale transport dostępny
jest w postaci niewygodnych autobusów oraz nieco
tylko lepszych busów zwanych dolmuszami. Niestety,
samo miejsce tak zwanej bitwy pod Dorylaeum nie na-
daje się do zwiedzania. Znajduje się tam parking dla
ciężarówek oraz zabudowania przemysłowe. Szlak,
którym krzyżowcy szli dalej z Eskisehiru (Dorylaeum)
pod Afyon (Amorium) prowadzi obecnie po niewy-
godnych i nieutwardzonych drogach wiejskich. Z Afy-
onu do Konyi dojechać już można w większości do-
brymi, nowoczesnymi szosami. W każdym z tych ty-
powo tureckich miasteczek jest wiele tanich i miłych
hoteli oraz małych restauracji, które umilają po-
dróżowanie.
Dalej na wschód podróż staje się trudniejsza. Tim
Severin stwierdził, że szlak, którym szli krzyżowcy, nie
pokrywał się z nielicznymi utwardzonymi drogami
biegnącymi obecnie przez urwiste wzniesienia Taurusu.
Co ciekawe, szlaki, z których korzystali Seldżucy i Da-
niszmendydzi wokół Malatyi oraz gdy szli na zachód na
spotkanie krzyżowcom, przebiegały prawdopodobnie
tam, gdzie teraz kilka ważnych współczesnych dróg.
Jeśli próbujemy iść śladami krzyżowców w górach
Taurus, dojdziemy do przełęczy szlakiem, który pod
szczytem jest niemal zupełnie dziki. Przejście po nim
jest nie lada wyzwaniem, z którego można być dumnym.
Poruszanie się po Syrii, czy to samochodem własnym,
czy wynajętym na miejscu, jest znacznie łatwiejsze niż
podróżowanie po niektórych częściach południowo‒
wschodniej Turcji. Podobnie sytuacja wygląda, czy
wyglądała, w Iraku. Dróg jest tu mniej, ale zazwyczaj są
nowocześniejsze i lepiej utrzymane. Małe, przyjemne
i tanie hotele są w Syrii łatwo dostępne, ale w północ-
nym Iraku jest ich znacznie mniej. Po drodze znaj-
dziemy wiele restauracji, chociaż nie tak wiele i nie tak
różnorodnych, jak w Turcji. Wędrówka szlakiem po-
szczególnych kontyngentów wojsk krucjaty oraz ich
muzułmańskich przeciwników jest w Syrii łatwa, po-
nieważ trasa biegnie przez gęsto zaludnione, zurbani-
zowane regiony północy i zachodu. Bitwy i oblężenia
też miały miejsce na tych terenach.
Krzyżowcy szli wzdłuż wybrzeża libańskiego, które
jest obecnie dostępne dla zwiedzających, a jedyną
przeszkodą jest granica między Libanem a Izraelem.
Dzisiaj turyści mogą też oglądać tereny znajdujące się
tuż na północ od tej granicy, zdewastowane podczas
izraelskiej inwazji i okupacji. Obecna sytuacja na zie-
miach, które niegdyś były Palestyną, a teraz składają się
z Izraela i palestyńskich terytoriów okupowanych na
Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, jest zupełnie inna.
Komunikacja jest całkiem dobra, a hotele wygodne,
chociaż nie ma ich zbyt wiele i często znajdują się
w dużej odległości od siebie.
Niestety, obecna sytuacja na tych ziemiach może
znacznie utrudnić, a nawet uniemożliwić nam wędrówkę
śladami krzyżowców.
CHRONOLOGIA
1071, sułtan Wielkich Seldżuków Alp Arslan pokonuje
cesarza bizantyjskiego Romana IV w bitwie pod Man-
zikertem.
1074, Badr al‒Jamali zostaje głównym wezyrem (wiel-
kim wezyrem) i w rezultacie dyktatorem wojskowym
kalifatu Fatymidów.
1081, Aleksy Komnen zostaje cesarzem Bizancjum.
1092, śmierć sułtana Wielkich Seldżuków, Maliksza-
ha. Wojna domowa między jego synami, Mahmudem
i Berkiem Jarukiem.
1093, bunt Tutusza ibn Alp Arslana, seldżuckiego
władcy Syrii, przeciwko zwierzchnictwu Wielkich
Seldżuków.
1094, Berk Jaruk ibn Malikszah zostaje sułtanem
Wielkich Seldżuków (od grudnia 1096 uznawany za
jedynego sułtana); śmierć abbasydzkiego kalifa al‒
Muktadiego w Bagdadzie, następca: al‒Mustazhir;
śmierć fatymidzkiego kalifa w Kairze, następca: nie-
pełnoletni kalif al‒Mustali; śmierć wielkiego wezyra
Fatymidów, następca: syn al‒Afdal.
1095, Kurbugha zostaje namiestnikiem Mosulu. Rid-
wan i Dukak, synowie Tutusza, ostatniego seldżuckiego
władcy Syrii, zajmują Aleppo i Damaszek.
Marzec, synod w Piacenzie, cesarz bizantyjski
zwraca się o pomoc do państw zachodniej Europy; Tu-
tusz, władca Syrii, pokonany i zabity przez sułtana
Berka Jaruka.
Lipiec (do września 1096), podróże papieża Urbana
II po Francji.
Listopad, synod w Clermont, 27 listopada papież
Urban II po raz pierwszy wzywa do zorganizowania
krucjaty.
Grudzień (do lipca 1096), krzyżowcy prześladują
europejskich Żydów.
1096, wojna domowa między Ridwanem z Aleppo
i Dukakiem z Damaszku; Ridwan odbiera Maarrat an‒
Numan Jaghiemu Sijanowi z Antiochii.
Marzec, wyrusza pierwsza część pierwszej krucjaty.
Czerwiec (do sierpnia), pierwsze trzy części armii
krzyżowców rozbite i rozproszone na Węgrzech.
Lipiec, krucjata prowadzona przez Waltera bez
Mienia przybywa do Konstantynopola.
1 sierpnia, krucjata prowadzona przez Piotra Pu-
stelnika przybywa do Konstantynopola.
1 października, krucjata Piotra Pustelnika poko-
nana w Anatolii przez Seldżuków z Rum.
23 grudnia, armia krzyżowców dowodzona przez
Gotfryda z Bouillon przybywa do Konstantynopola.
1097, nadal trwają wojny domowe między seldżuckimi
władcami w Syrii.
10 kwietnia, Gotfryd z Bouillon zostaje wasalem
cesarza Aleksego i przeprawia się do Anatolii.
14
maja, krzyżowcy atakują Niceę, stolicę sułtanatu
Rum.
16 maja, krzyżowcy odpierają Seldżuków próbu-
jących wesprzeć Niceę.
19 czerwca, Nicea poddaje się wojskom bizantyj-
skim.
26‒28 czerwca, wojska krzyżowców opuszczają
Niceę.
1
lipca, połączone siły Seldżuków z sułtanatu Rum
i Daniszmendydów pokonane w tak zwanej bitwie pod
Dorylaeum.
15 lipca, flota genueńska odpływa ku wschodnim
wybrzeżom Morza Śródziemnego.
15
sierpnia, krzyżowcy zajmują Ikonium.
19
sierpnia, flota anglosaska na służbie Bizancjum
zajmuje Latakię, odbierając ją najprawdopodobniej
muzułmańskiej dynastii Banu Ammar z Trypolisu.
27 września, krzyżowcy zajmują Cezareę Kapa-
docką.
13
października, krzyżowcy zajmują Maraf.
21
października, krzyżowcy docierają do Antiochii
i rozpoczynają oblężenie.
Koniec
października, flota Guynemera z Boulogne
zajmuje port Latakia, odbierając go garnizonowi bi-
zantyjskiemu (anglosaskiemu).
31
grudnia, krzyżowcy pod al‒Birą pokonują woj-
ska Seldżuków dowodzone przez Dukaka z Damaszku.
Koniec 1097‒wczesna wiosna 1098 r., armia bi-
zantyjska dowodzona przez Jana Dukasa i flota bizan-
tyjska dowodzona przez admirała Kaspaksa zajmują
z powrotem zachodnią Anatolię oraz Lesbos, Chios
i Samos. Armia bizantyjska dowodzona przez cesarza
Aleksego zbliża się do Filomelium.
1098, początek lutego, dowódca bizantyjski Tatikios
wycofuje swoich żołnierzy z oblężenia Antiochii
i przyłącza się z powrotem do cesarza Aleksego pod
Filomelium.
9 lutego, krzyżowcy pokonują nad Jeziorem An-
tiocheńskim wojska Seldżuków dowodzone przez Rid-
wana z Aleppo.
Marzec, eskadra floty składająca się z pozostają-
cych na służbie bizantyjskiej Anglosasów wpływa do
portu Św. Symeona.
10
marca, Baldwin z Boulogne zajmuje Edessę.
3 czerwca, krzyżowcy zajmują miasto Antiochię
z wyjątkiem twierdzy.
14 czerwca, krzyżowcy odkrywają w Antiochii
Świętą Włócznię.
28
czerwca, krzyżowcy pokonują idącą z odsieczą
armię Seldżuków dowodzoną przez Kurbughę z Mosu-
lu.
Lipiec, nie wiedząc o zwycięstwie krzyżowców nad
Kurbughą, cesarz Aleksy porzuca plan marszu z pomocą
i wraca do Konstantynopola. Armia Fatymidów odbiera
z powrotem Jerozolimę seldżuckiemu zarządcy Suk-
manowi ibn Artukowi.
11 grudnia, krzyżowcy zdobywają Maarrat an‒
Numan i dziesiątkują jego mieszkańców.
1099, 13 stycznia, Rajmund z Tuluzy wznawia marsz
krzyżowców na południe.
16 stycznia, Rajmund z Tuluzy mija Szajzar bez
atakowania.
28
stycznia, Rajmund z Tuluzy zdobywa Hisn al‒
Akrad.
14
lutego‒13 maja, Rajmund z Tuluzy bezskutecz-
nie oblega Arkę.
17
lutego, krzyżowcy zajmują Tartus.
16
maja, krzyżowcy przemaszerowują obok Trypo-
lisu.
26‒29 maja, krzyżowcy odpoczywają cztery dni
pod Cezareą Nadmorską.
1 czerwca, krzyżowcy okupują Arsuf, ruszają
w głąb lądu w stronę Ramii i Jerozolimy. Garnizon fa-
tymidzki opuszcza i niszczy port Jaffa.
2‒6 czerwca, krzyżowcy oblegają Ramię i prze-
grupowują wojska, szykując się do marszu na Jerozo-
limę.
6‒7 czerwca, wojska krzyżowców pod dowódz-
twem Baldwina z Rethel i Tankreda zajmują Betlejem.
7 czerwca, krzyżowcy docierają do Jerozolimy
i rozpoczynają oblężenie.
16 czerwca, eskadra floty składająca się z sześciu
okrętów genueńskich wchodzi do portu w Jaffie.
Wszystkie, prócz jednego, zostają zatrzymane przez
większą eskadrę floty fatymidzkiej.
15
lipca, krzyżowcy zajmują Jerozolimę, odbierając
ją kalifatowi Fatymidów.
22 lipca, krzyżowcy wybierają Gotfryda z Bouillon
na władcę Jerozolimy.
9‒11 sierpnia, armia krzyżowców maszeruje z Je-
rozolimy przeciw armii Fatymidów pod Askalonem.
12
sierpnia, pod Askalonem krzyżowcy zwyciężają
armię Fatymidów dowodzoną przez al‒Afdala.