Daniel Grinberg Nurt anarchistyczny Rewolucji Hiszpańskiej

background image

D

ANIEL

G

UBRIN

NURT ANARCHISTYCZNY

REWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ

113

Zielona Góra 2005

background image

NURT ANARCHISTYCZNY REWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ

MIRAŻ ZWIĄZKU RAD

Świadomość niemal zawsze pozostaje w tyle za realnym ukształtowaniem sytuacji
historycznej. Anarchiści rosyjscy - i pozostali bezstronni świadkowie rosyjskiego dramatu -
już w roku 1920 pojęli lekcję, która stała się powszechnie znana i uznana dopiero
znacznie później. Pierwsza rewolucja proletariacka, zwycięska na szóstej części globu,
długo roztaczała blask, którym ruch robotniczy pozostawał zahipnotyzowany. W całej
niemal Europie - we Włoszech i Niemczech, na Węgrzech i w Austrii - zakładano rady na
wzór rosyjski. Stworzenie demokracji rad należało do głównych haseł programowych
niemieckiego Związku Spartakusa, któremu przewodzili Róża Luksemburg i Karl
Liebknecht. W roku 1919, prezydent Republiki Bawarskiej, Kurt Eisner, został
zamordowany w Monachium. Proklamowano wówczas Bawarską Republikę Rad, której
przywódca, anarchizujący literat Gustav Landauer, sam wkrótce padł ofiarą zamachu
dokonanego przez kontrrewolucjonistów. Jego przyjaciel i towarzysz walki, poeta Erich
Mühsam, ułożył "Marsyliankę Rad" (Rate-Marsellaise), wzywającą robotników już nie do
formowania batalionów, lecz - rad typu rosyjskiego i węgierskiego, które miały położyć
kres wieloletnim dziejom niewoli. Wiosną roku 1920 niemiecka frakcja opozycyjna,
opowiadająca się za "Komunizmem Rad" (Rate-Kommunismus), wystąpiła jednakże z
partii komunistycznej, tworząc własne odrębne ugrupowanie: Niemiecką Komunistyczną
Partię Robotniczą (KAPD). Idea władzy rad zainspirowała podobną grupę w Holandii - na
jej czele stanęli Hermann Gorter i Anton Pannekoek. Ten pierwszy, podczas ostrej
polemiki z Leninem, nie zawahał się sprzeciwić nieomylnemu przywódcy Rewolucji
Październikowej. W czysto anarchistycznym stylu: "Ciągle czekamy na prawdziwych
przywódców, którzy nie będą próbowali władać masami ani ich nie zdradzą. Dopóki ich nie
ma, wszystko trzeba budować od dołu - masy mogą zostać podporządkowane tylko
własnej, przez nie same sprawowanej dyktaturze. Jeśli przewodnik wskazuje mi drogę w
przepaść, wolę obywać się bez niego". Pannekoek stwierdził, że rady stanowią formę
samorządu społecznego, który powinien zastąpić systemy władzy starego świata -
podobnie jak Gramsci, nie dostrzegał on zasadniczej różnicy między nimi a bolszewicką
dyktaturą proletariatu. W szeregu krajów, zwłaszcza w Bawarii, Niemczech i w Holandii,
anarchiści wnieśli poważny wkład do teoretycznego i praktycznego rozwoju społeczeństwa
rad. Anarchosyndykaliści hiszpańscy podzielali fascynację Rewolucją Październikową. Na
kongresie w Madrycie (10-20 grudnia 1919 r.), CNT przyjęła oświadczenie, głoszące, iż
"epos ludu rosyjskiego wstrząsnął światowym proletariatem". Przez aklamację - "bez
wahania, tak jak piękność oddaje się ukochanemu" - kongres przegłosował również
przyłączenie się do Międzynarodówki Komunistycznej, doceniając jej rewolucyjne
zdecydowanie; równocześnie wyrażono jednak nadzieję, że o kształcie
międzynarodowego ruchu robotniczego zadecyduje ostatecznie przyszły powszechny
zjazd delegatów. Odezwało się, mimo wszystko, parę odosobnionych głosów sprzeciwu:
według nich, rewolucja rosyjska miała charakter polityczny i wskutek tego nie zdołała
urzeczywistnić anarchistycznych ideałów. Kongres nie zwrócił na nie uwagi i postanowił
wysłać delegację na II Zjazd Trzeciej Międzynarodówki, rozpoczynający się w Moskwie 15
lipca 1920 r. Wyjazd ten okazał się milowym krokiem do zerwania rosyjskiego romansu.
Przedstawiciela hiszpańskich anarchosyndykalistów wciągnięto na zjeździe do prac
komisji zajmującej się rewolucyjnymi związkami zawodowymi; obruszył się on jednak na
projekt rezolucji mówiącej o "zdobywaniu władzy politycznej" i "dyktaturze proletariatu", i
rekomendował raczej "organiczną więź" między organizacjami pracowniczymi a partiami
komunistycznymi. Spór o słowa nie mógł ukryć istniejącego realnie ścisłego
podporządkowania związków wobec partii. Na następnych zjazdach Międzynarodówki
Komunistycznej, struktury związkowe poszczególnych krajów mieli reprezentować
delegaci mianowani przez władze partyjne - w efekcie projektowana Międzynarodówka
Czerwonych Związków Zawodowych znalazła się pod jawną kontrolą Międzynarodówki

background image

Komunistycznej oraz jej sekcji krajowych. Angel Pestana, przedstawiciel Hiszpanii, broniąc
anarchistycznej wizji rewolucji społecznej zawołał: "Rewolucja nie jest i nie może być
dziełem partii. Partia może co najwyżej przeprowadzić zamach stanu - ale to jeszcze nie
rewolucja". Pestana podsumował: "Tłumaczycie nam, że nie ma rewolucji bez partii
komunistycznej ani wyzwolenia bez zdobycia władzy - te dogmatyczne twierdzenia są
kompletnie bezpodstawne. Wobec wątpliwości, które podniósł delegat CNT, do
dyskutowanej rezolucji wprowadzono na pokaz trochę poprawek - w punktach
dotyczących "dyktatury proletariatu". Jednakże rosyjski przywódca związkowy, Łozowski,
opublikował w końcu jej tekst bez zmian sugerowanych przez Pestanę, a za to z jego
podpisem. Trocki przez blisko godzinę atakował delegata hiszpańskiego z mównicy
zjazdowej, lecz przewodniczący zamknął dyskusję, gdy Pestana poprosił o głos, aby mu
odpowiedzieć. Pestana wyjechał z Rosji 6 września 1920 r., głęboko rozczarowany tym
wszystkim, co zdążył tam zaobserwować. Wspominając spotkanie z nim, do którego
wkrótce doszło w Berlinie, Rudolf Rocker pisał, że wyglądał on jak "rozbitek". Mimo
wszystko, Pestana nie zdobył się na powiedzenie prawdy swym hiszpańskim towarzyszom
- sądził bowiem, że odbierać im niebywałe nadzieje, wzbudzone przez Rewolucję
Październikową, byłoby "morderstwem". Gdy w końcu przekroczył granicę hiszpańską,
został natychmiast wtrącony do więzienia, co oszczędziło mu bolesnego obowiązku
wystąpienia w roli pierwszego świadka. Latem roku 1921, inni delegaci CNT wzięli udział
w obradach kongresu założycielskiego Międzynarodówki Czerwonych Związków
Zawodowych. Oprócz młodych adeptów rosyjskiego bolszewizmu, takich jak Joaquin
Maurin i Andres Nin, znajdował się wśród nich również francuski anarchista, Gaston Leval,
wyróżniający się trzeźwym spojrzeniem. Nie chcąc milczeć, wolał on wystawić się na
ryzyko oskarżeń o "wspomaganie kontrrewolucji" i "podejrzane gierki z burżuazją". Jego
zdaniem, za wszelką cenę trzeba było powiedzieć masom, iż w Rosji zawodzi nie
rewolucja, lecz państwo, które "paraliżuje i zabija żywy organizm rewolucyjny". Napisał o
tym w lipcu 1921 na łamach Le Libertaire.

Leval doszedł do wniosku, że wszelka "uczciwa i lojalna współpraca" z bolszewikami stała
się niemożliwa i - po powrocie do Hiszpanii - doradzał CNT wycofanie się z Trzeciej
Międzynarodówki oraz manipulowanego przez nią ruchu związkowego. Otrzymawszy taką
zachętę, Pestana zdecydował się opublikować swój pierwszy raport i wkrótce potem
rozbudował go w następnym wystąpieniu, gdzie ujawnił już w pełni swe poglądy na temat
bolszewizmu: "Zasady partii komunistycznej stanowią dokładne przeciwieństwo tego, w co
wierzono i co głoszono po wybuchu rewolucji. Podobnie, wzajemnie wykluczają się
metody i ostateczne cele partii oraz rewolucji... Gdy tylko partia zdobyła absolutną władzę,
zadekretowała, że wszyscy, którzy nie myślą jak komuniści (wedle jej własnej definicji), w
ogóle nie mają prawa do myślenia... W ten sposób odmówiła rosyjskiemu proletariatowi
tych wszystkich świętych praw, które nadała mu rewolucja". Idąc dalej, Pestana
zakwestionował prawomocność Międzynarodówki Komunistycznej, twierdząc, że jest ona
prostym przedłużeniem partii rosyjskiej i dlatego nie może reprezentować rewolucji wobec
proletariatu światowego. Wysłuchawszy tego sprawozdania, kongres krajowy CNT, w
czerwcu roku 1922 obradujący w Saragossie, podjął decyzję o wystąpieniu z jednolitego
frontu związkowego: Międzynarodówki Czerwonych Związków Zawodowych.
Postanowiono również wysłać delegatów na międzynarodową konferencję
anarchosyndykalistyczną, zaplanowaną na grudzień w Berlinie - doprowadziła ona do
powołania "Międzynarodowego Zrzeszenia Robotników". Jego międzynarodowy zakres był
fikcją o tyle, że - prócz silnej frakcji hiszpańskiej - prawie nie miała ona sympatyków w
pozostałych krajach. Poczynając od tego rozłamu, Moskwa żywiła uporczywą nienawiść
wobec anarchizmu hiszpańskiego. Joaquin Maurin

i Andres Nin zostali zdezawuowani

przez CNT, którą opuścili, żeby wstąpić do Hiszpańskiej Partii Komunistycznej. W maju
1924, Maurin opublikował pamflet, w którym wypowiedział wojnę swym byłym
towarzyszom: "Pełne pozbycie się anarchizmu jest trudnym zadaniem w kraju, gdzie ruch
robotniczy nosi na sobie piętno rozpowszechnianej od półwiecza propagandy

background image

anarchistycznej. Ale musimy się z tym rozprawić". Tę groźbę wprowadzono niedługo w
życie.

TRADYCJE HISZPAŃSKIEGO ANARCHIZMU

Anarchiści hiszpańscy bardzo wcześnie przemyśleli zatem nauki z rewolucji rosyjskiej - i to
zainspirowało w pewnej mierze ich wizję dokonania u siebie rewolucji o odwrotnych
skutkach. Degeneracja autorytarnego komunizmu zdecydowanie ożywiła ich poszukiwania
siły sprawczej, jego konkurencyjnej, anarchistycznej odmiany. Doświadczywszy bolesnego
rozczarowania mirażem Związku Rad, postrzegali anarchizm jako - mówiąc słowami Diego
Abad de Santillana - "ostatnią nadzieję odnowy w tym ponurym czasie". Idea rewolucji
anarchistycznej znajdowała mocne oparcie tak w świadomości mas ludowych, jak w
przemyśleniach teoretyków. Według Josepa Peiratsa, anarchosyndykalizm był - ze
względu na psychologię ludu, jego temperament i nawyki - możliwie najbardziej hiszpański
ze wszystkiego". Stanowił on podwójny efekt złożonego rozwoju, odpowiadając tyleż
zacofanej kondycji kraju słabo rozwiniętego, gdzie warunki życia zwłaszcza na wsi
pozostawały archaiczne, co narastaniu nowoczesnego proletariatu w regionach
selektywnej industrializacji. Cechą szczególną hiszpańskiego anarchizmu była osobliwa
synteza przeszłości i przyszłości. Nigdy jednak nie udało mu się w pełni zjednoczyć
obydwu tych czynników. W roku 1918, CNT liczyła ponad milion członków. Jeśli idzie o
ośrodki uprzemysłowienia, dysponowała poważną siłą w Katalonii i nieco mniejszą w
Madrycie czy Walencji. Zapuściła głębokie korzenie także w środowiskach wiejskich:
wśród biednych chłopów, którzy - wraz z patriotyzmem lokalnym i duchem współpracy -
przechowali tradycje wspólnoty. W roku 1898, literat Joaquin Costa opisał te przeżytki
pierwotnego kolektywizmu agrarnego. W wielu wsiach utrzymywała się wspólna własność
ziemska, z której wydzielano działki dla bezrolnych. Albo też korzystano z niej razem z
sąsiadami: np. celem wypasu bydła. Tam, gdzie na wielką skalę występowały wielkie
majątki - na południu - robotnicy rolni opowiadali się raczej za uspołecznieniem ziemi niż
za jej podziałem. Szereg dziesięcioleci propagandy anarchistycznej na wsi, posługującej
się treściwymi, popularnie zredagowanymi broszurkami, zapewniło ideom
kolektywistycznym jeszcze mocniejsze podwaliny.

CNT cieszyła się szczególnie rozległymi wpływami wśród chłopów z południa (Andaluzja),
wschodu (okręg Walencji) oraz północnego wschodu (Aragonia, okolice Saragossy).
Podwójność zaplecza społecznego - zarówno przemysłowego, jak wiejskiego - zwracała
ewolucję hiszpańskiego anarchosyndykalizmu w nieco odmiennych kierunkach: z
tradycyjnym komunalizmem rywalizowały nowocześniejsze kierunki syndykalistyczne. Ten
pierwszy odznaczał się lokalnym, wiejskim kolorytem, który można nazwać południowym,
gdyż jego bazę tworzyła Andaluzja. Syndykalizm, z drugiej strony, był znacznie bardziej
miejski i uniwersalny - a ponadto bardziej północny, ponieważ jego centrum leżało w
Katalonii. Teoretycy anarchistyczni byli podobnie podzieleni. Wielu z nich ulegało
fascynacji Kropotkinem i jego erudycyjną, lecz pełną uproszczeń idealizacją
średniowiecznych komun, które w Hiszpanii utożsamiano z tamtejszą tradycją pierwotnych
chłopskich wspólnot. Ich ulubionym hasłem stała się "wolna komuna". Podczas chłopskich
powstań, które wybuchły zaraz po ogłoszeniu Republiki w roku 1931, na rozmaite sposoby
eksperymentowano praktycznie z anarchistycznym komunizmem. Sporo grup drobnych
gospodarzy postanawiało za powszechną zgodą pracować wspólnie, dzielić zyski na
równie części i pobierać dobra konsumpcyjne "ze wspólnej puli". Usuwano lokalną
administrację, wierząc naiwnie, iż dzięki temu można w ogóle się uwolnić od otaczającego
własną wieś świata podatków i służby wojskowej. Założycielem kolektywistycznego,
syndykalistycznego i posiadającego ponadnarodowe horyzonty ruchu robotniczego w
Hiszpanii był Bakunin. Ci spośród anarchistów, którzy wyróżniali się większym realizmem i
ponadto interesowali się bardziej teraźniejszością niż złotym wiekiem, zwykle szli za nim
oraz jego uczniem, Ricardo Mellą. Troszczyli się oni o gospodarcze ujednolicenie kraju,

background image

żywiąc przekonanie, iż nadejście monizmu poprzedzi długi okres przejściowy, podczas
którego najlepiej będzie wynagradzać pracę stosownie do jej czasu i wydajności niż
kierować się zasadą "każdemu według potrzeb". Ich programem na przyszłość była, pod
względem ekonomicznym, kombinacja lokalnych zrzeszeń związkowych ze
skonfederowanymi strukturami wielkiego przemysłu. Syndicatos unicos (lokalne związki
zawodowe) długo dominowały w CNT. Organizacje te, działające blisko robotników i wolne
od egoizmu korporacyjnego, stały się dla proletariatu tak materialnym, jak duchowym
domem. Odbyta w nich edukacja zaszczepiała szeregowym aktywistom przywiązanie do
idei związkowych i komunistycznych.

Debata teoretyczna, w której syndykaliści starli się z anarchistami na Międzynarodowym
Kongresie z roku 1907 podzieliła hiszpańskich anarchosyndykalistów. Walka w imię
doraźnych roszczeń robotniczych wyłoniła w CNT tendencję reformistyczną, a tej
przeciwstawiła się z kolei FAI, założona w roku 1927, broniąc pierwotnej czystości
doktryny. W roku 1931 powstał "Manifest Trzydziestu", dający wyraz poglądom kierunku
syndykalistycznego: potępiał on "dyktaturę" mniejszości w ruchu związkowym, głosząc
jego pełną suwerenność i stwierdzając, iż powinien on być samowystarczalny. Z CNT
wystąpiły niektóre organizacje związkowe, a dążenia reformistyczne występowały w tej
centrali nawet po tym, jak ów rozłam został przezwyciężony w przeddzień rewolucji.

TEORIA

Anarchiści hiszpańscy ciągle tłumaczyli i wydawali tak główne, jak pomniejsze rozprawy
teoretyczne anarchizmu międzynarodowego. Dzięki temu ocalili oni od niepamięci, a
zapewne i od lirycznego zniszczenia, tradycję socjalizmu zarazem rewolucyjnego jak i
wolnościowego. Augustyn Souchy, niemiecki pisarz anarchosyndykalistczny, który oddał
się w służbę hiszpańskiej sekcji tego ruchu, odnotował, że "problematyka rewolucji
społecznej była nieustannie dyskutowana na zebraniach związkowych, w referatach,
pismach ulotnych i książkach". Ustanowienie republiki w roku 1931 wywołało eksplozję
pism "przyszłościowych": Peirats wymienia kilkadziesiąt tytułów, zaznaczając że było ich o
wiele więcej; podkreśla on również, iż "obsesyjna fascynacja rewolucyjnymi projektami"
wywołała rozpowszechnienie się wydawnictw, które zwróciły ludzi na szlak rewolucji.
Rozprawka Jamesa Guillaume'a, Ide'es sur L'organisation Sociale, dotarła do anarchistów
hiszpańskich za pośrednictwem książki Pierre'a Besnarda, Les Syndicates Ouvriers et la
Revoluttion Sociale
, wydanej w Paryżu w roku 1930. Gaston Leval wyemigrował do
Argentyny i w roku 1931 opublikował tam Społeczną rekonstrukcję Hiszpanii, która z kolei
zainspirowała ważne dzieło Diega Abad de Santillana. W roku 1932, lekarz wiejski Isaac
Puente wydał dość naiwny i idealistyczny zarys anarchistycznego komunizmu - jego idee
znalazły oddźwięk na odbywającym się w Saragossie kongresie CNT z maja 1936. Sam
Puente został duchowym przewodnikiem powstańczego komitetu, zawiązanego w
Aragonii w roku 1933. Przyjęty w Saragossie program z roku 1936 dość precyzyjnie
określał kształt wiejskiej demokracji bezpośredniej. Powszechne zgromadzenie
mieszkańców miało wybierać radę, do której wchodziliby ponadto przedstawiciele
rozmaitych komisji technicznych. Mieszkańcy spotykaliby się na zgromadzeniu również
wówczas, gdy wymagałyby tego bieżące interesy wspólnoty - bądź na ich własne
życzenie, bądź na wezwanie rady. Odpowiedzialność decyzyjna winna uwolnić się od
zbiurokratyzowania. Jej powiernicy (z wyjątkiem paru ekspertów od techniki i statystyki
spełnialiby swoje obowiązki, pozostając równocześnie wytwórcami, wciąż należąc do
ogółu - po zakończeniu dnia pracy odbywaliby oni swe narady, omawiając szczegółowe
kwestie, niewymagające absorbowania nimi zgromadzenia. Pracujący członkowie
wspólnoty mieli otrzymać kartę producenta, na której rejestrowano by - szacowaną w
jednostkach umownych, ilość pracy wykonanej przez nich w danym dniu, która
podlegałaby wymianie na dobra konsumpcyjne. Niepracujący - dysponowaliby kartą
konsumenta. Szanując autonomię komun, zamierzano unikać ogólnych unormowań.

background image

Gdyby im to odpowiadało, poszczególne komuny miałyby prawo wprowadzić odrębny
system wymiany wewnętrznej - pod jedynym warunkiem ograniczającym, że nie
zaszkodziłoby to interesom innych. Autonomiczność nie znosiła jednak obowiązku
solidaryzowania się z federacjami komun swojego okręgu i prowincji. Kongres w
Saragossie poświęcił dużo uwagi kształceniu umysłu. Wszyscy, przez całe życie, powinni
korzystać ze swobodnego dostępu do wiedzy, z możliwości uprawiania sztuki i pracy
badawczej - o ile tylko ta ich aktywność nie będzie się kłóciła z uczestnictwem w
wytwarzaniu materialnych zasobów wspólnoty. Zniknąć miał podział społeczeństwa na
pracowników fizycznych oraz intelektualistów - wszyscy pełniliby równocześnie obydwie te
role. Nawyk przenoszenia się od refleksji do pracy i na odwrót, gwarantowałby równowagę
pomiędzy przeciwstawnymi wymiarami ludzkiej osobowości. Kończąc swą dzienną pracę
wytwórcy, każdy zostawałby absolutnym władcą swojego czasu wolnego. CNT
spodziewała się, że ludzie zaczną o wiele silniej okazywać swe pragnienia duchowe, gdy
tylko wyzwolone społeczeństwo zaspokoi ich potrzeby materialne. Hiszpańscy
anarchosyndykaliści troszczyli się o autonomię - tak przez nich nazwanych - "grup
powinowactwa z wyboru". Wśród ich sympatyków nie brakło wyznawców naturyzmu i
wegetarianizmu, które cieszyły się popularnością zwłaszcza wśród biednych chłopów z
południa. Doceniano wkład tych stylów życia do gruntownego przekształcenia natury
ludzkiej, przygotowującego nadejście społeczeństwa pełnej wolności. Delegaci na kongres
w Saragossie nie zapomnieli o zrzeszeniach naturystów, "nieprzystosowanych" - w ich
ocenie - do "wymagań industrializacji". Ponieważ nie były one w stanie zapewnić sobie
samodzielnego bytu, kongres liczył na to, że ich delegaci na federacyjne zgromadzenie
lokalnych komun, zdołają wynegocjować porozumienie na specjalnych prawach ze swymi
rolniczymi i przemysłowymi partnerami. Czy mamy się z tego podśmiewać? Na progu
kolosalnej i grożącej przelewem krwi transformacji ustrojowej, CNT nie bało się myśleć
awansem o wychodzeniu naprzeciw nieskończenie zróżnicowanym oczekiwaniom
jednostek ludzkich. W kwestii zbrodni i kary, kongres poszedł za Bakuninem, uznając, że
niesprawiedliwość społeczna jest głównym źródłem zbrodni - jeśli się ją usunie, zbrodnie
zaczną należeć do rzadkości. Według głębokiego przekonania delegatów, człowieka nie
wolno nazywać złym z natury. Słabości jednostek - tyleż jako podmiotów praktyki moralnej,
co wytwórców - trzeba poddawać ocenie zgromadzeń ludowych, które dla każdego
poszczególnego przypadku winny szukać sprawiedliwych względem niego rozstrzygnięć.
Anarchistyczny komunizm nie przewidywał stosowania innych metod nadzorowania i
karania prócz opieki zdrowotnej i reedukacji. Jeśli wskutek takich czy innych
patologicznych uwarunkowań - jednostka zakłóciłaby harmonię panującą z natury między
równymi, wypadałoby poddać ją terapii, która - z jednej strony - uwolniłaby ją od
wewnętrznego niezrównoważenia, wzmacniając - z drugiej - jej wrażliwość etyczną i
społeczną. Gdyby czyjeś namiętności erotyczne przełamały granicę narzuconą przez
imperatyw szacunku dla innego człowieka, niezbędne byłoby - zalecał kongres w
Saragossie - zalecenie takiej kłopotliwej jednostce "zmiany klimatu", równie skutecznej -
zakładano - na kłopoty ze zdrowiem, jak na zawód miłosny. Federacji związkowej
wydawało się nieprawdopodobne, żeby do takich konfliktowych przypadków dochodziło w
warunkach wolności seksualnej. Gdy kongres z Saragossy przegłosowywał swój program
w maju 1936, mało komu przychodziło do głowy, że czas jego wprowadzania w życie
nadejdzie za dwa miesiące. Uspołecznienie ziemi i fabryk, które nastąpiło w konsekwencji
rewolucyjnego zwycięstwa z 19 lipca, niewiele miało wspólnego z jego idylliczną wizją.
Podczas gdy słowo "komuna" występowało w niemal każdym gazetowym wierszu, ukute
na dole określenie uspołecznionych jednostek produkcyjnych mówiło o collectividades.
Nie szło tu wyłącznie o zmianę terminologii: twórcy hiszpańskiego samorządu odkryli
inspirację gdzie indziej, aniżeli w anarchistycznym komunizmie. Na dwa miesiące przed
kongresem w Saragossie, Diego Abad de Santillana wydał książkę El Organismo
Economico de la Revolucion
. Jego zarys ekonomicznej formacji przyszłego społeczeństwa
odbiegał dość znacząco od ideałów kongresu. W przeciwieństwie do wielu swoich
współczesnych, Santillana nie należał do ortodoksyjnie wiernych uczniów

background image

dziewiętnastowiecznego anarchizmu. Niepokoiło go, że piśmiennictwo anarchistyczne
ostatniego ćwierćwiecza przechodziło mimo konkretnych zagadnień rozwoju nowoczesnej
produkcji i - i dlatego nie udało mu się stworzyć oryginalnej wizji przyszłości. Anarchizm
zdobył się, z drugiej strony, na - obfitą we wszystkich językach - nadprodukcję utopijnych
dzieł, w których obracano na wszystkie strony abstrakcyjne pojęcie wolności. Santillana
zestawił tę ciężkostrawną bibliotekę ze znacznie bliższymi konkretu sprawozdaniami,
sporządzanymi na zamówienie lokalnych i powszechnych kongresów Pierwszej
Międzynarodówki, które w jego mniemaniu, mówiły nieporównanie więcej o rzeczywistości.
Zawarte w nich analizy kwestii ekonomicznych, jakościowo przewyższały wszelkie
późniejsze ujęcia. Santillana nie grzeszył zacofaniem, lecz przeciwnie - nadążał za swoim
czasem. Był on świadomy tego, że "nowoczesny przemysł stwarza wskutek swego
niebywałego wzrostu - kolosalny blok problemów, których nie dawało się wcześniej
przewidzieć". Nie ma sensu nawracać ani do rzymskiego rydwanu, ani do pierwotnych
form wytwórczości rzemieślniczej. Ekonomiczne robinsonady, drogie parafialnemu stylowi
myślenia, "małe ojczyzny" (patria chica), o których śnią Hiszpanie tęskniący po wsiach za
złotym wiekiem, zakrojone na lilipucią skalę średniowieczne "wolne wspólnoty", które
opiewał Kropotkin - wszystkie te bajki trzeba odesłać do lamusa. Są one bowiem reliktami
anachronicznych utopii wspólnotowych. Z ekonomicznego punktu widzenia, "wolne
wspólnoty" są skazane na zagładę: "Naszym ideałem jest wspólnota zrzeszona,
skonfederowana i zintegrowana z ekonomiczną totalnością danego kraju, jak również
innych krajów w stanie rewolucyjnego wrzenia". Zastąpić właściciela pojedynczego przez
"wielogłowego" - to jeszcze nie kolektywizm, ani nie samorządność. Ziemia, fabryki,
kopalnie czy środki transportu są przedmiotem społecznej pracy i dlatego muszą zostać
oddane na usługi całego społeczeństwa. Współczesna ekonomia nie zamyka się w
wymiarze lokalnym bądź nawet krajowym - obejmuje cały świat. Wyznacznikiem
nowoczesności jest zjednoczenie wszystkich cząstkowych sił produkcji i wymiany.
"Gospodarka uspołeczniona, świadomie kierowana i planowana, stanowi kategoryczny
imperatyw, odpowiadając przy tym stanowi nowoczesnej wytwórczości". Santillana pragnął
powierzyć funkcję gospodarczego koordynowania i planowania - radzie federacyjnej. Nie
byłaby ona organem władczym, ograniczając się wyłącznie do regulowania swobodnej
współpracy i wyznaczając jej ekonomiczne i administracyjne warunki. Jej zalecenia
wychodziłyby od dołu: od rad fabrycznych zrzeszonych w szersze struktury związkowe,
które odpowiadałyby poszczególnym gałęziom przemysłu. W radzie federacyjnej
zbiegałyby się zatem dwie więzi prawomocnego wpływu na postępowanie grup i
jednostek: współzależność lokalna i zawodowa. Organizacyjna baza dostarczałaby jej
danych statystycznych, dzięki którym zdawałaby ona sobie sprawę z płynnie
zmieniającego się w czasie stanu gospodarki. Dzięki temu mogłaby ona uporać się z
najbardziej rażącymi niedostatkami, jak również - wyznaczyć dziedziny produkcji, gdzie
wzrost wydajności i wobec tego napływ nowych technologii, są najpilniej pożądane.
"Policjant przestanie być potrzebny tam, gdzie najwyższą władzę obejmą liczby oraz
konkretne informacje statystyczne". W takim systemie społecznym, odgórny prymus
utraciłby wszelką użyteczność, stając się bezproduktywnym i wręcz niemożliwym. Rada
federacyjna zajmuje się upowszechnianiem nowo powstałych norm, zabiega o narastanie
wzajemnych zależności między regionami i wreszcie pielęgnuje poczucie narodowej
solidarności. Jej domeną jest również inspirowanie badań nad nowymi technologiami,
ułatwiającymi pracę w przemyśle i rolnictwie oraz zwiększającymi ich produktywność.
Nadzoruje ona dystrybucję siły roboczej: z jednego regionu do drugiego, i z jednej gałęzi
produkcji do innej. Nie ma wątpliwości, że Santillana sporo przejął z doświadczeń
rewolucji rosyjskiej. Wpoiła mu ona, z jednej strony, wrażliwość na groźbę odradzania się
aparatu państwowej biurokracji, a z drugiej - pouczyła go, że zwycięska rewolucja nie
może uniknąć przejściowych etapów formacji ekonomicznej, w których utrzymuje się
jeszcze panowanie - określonego tak przez Marksa - "burżuazyjnego prawa wartości". Nie
ma wówczas mowy, powiedzmy, o natychmiastowym zniesieniu bankowości ani systemu
monetarnego. Trzeba je przekształcić i dzięki temu wykorzystać jako doraźnie użyteczne

background image

narzędzia wymiany, wprawiające w ruch życie społeczne i torujące drogę ku jego
przyszłym formom. Santillanowi przeznaczone było odegrać poważną rolę w rewolucji
hiszpańskiej: został on, kolejno, członkiem Komitetu Centralnego Milicji Antyfaszystowskiej
(pod koniec lipca 1936), członkiem Katalońskiej Rady Gospodarki oraz ministrem do
spraw ekonomicznych w rządzie rewolucyjnej Katalonii (w połowie grudnia tegoż roku).

APOLITYCZNA REWOLUCJA

Rewolucja hiszpańska została zatem dość dobrze przygotowana - tak w przemyśleniach
teoretyków anarchizmu, jak w świadomości zwykłych ludzi. Trudno się dziwić wobec tego,
że hiszpańska prawica uznała sukces wyborczy, odniesiony przez Front Ludowy w lutym
1936, za właściwy początek rewolucji. W rzeczy samej, masy wyłamały się wkrótce z
wąskich ram zwycięstwa przy urnie wyborczej. Zignorowały one reguły gry parlamentarnej,
nie czekając ze spontanicznym uwolnieniem więźniów choćby na sformowanie rządu.
Chłopi przestali opłacać czynsz ziemiańskim właścicielom, robotnicy rolni zajmowali
nieuprawiane grunty i przystępowali do ich zagospodarowania, mieszkańcy wsi i małych
miasteczek - pozbywając się urzędujących dotychczas rad komunalnych - tworzyli własną
administrację. Kolejarze ogłosili strajk, żądając nacjonalizacji linii kolejowych, a robotnicy
budowlani z Madrytu domagali się samorządu, pierwszego kroku w stronę uspołecznienia
ich pracy. Dowódcy sił zbrojnych, pod przewodem generała Franco, na pierwsze przejawy
rewolucji odpowiedzieli puczem. Swymi działaniami jednakże tylko przyspieszyli rewolucję
tam, gdzie ona była już w toku. W Madrycie, Barcelonie, zwłaszcza w Walencji i w ogóle
wszędzie, z wyjątkiem Sewilli, masy przystąpiły do ofensywy, oblegając koszary, stawiając
barykady na ulicach i zajmując strategiczne pozycje. Robotnicy odpowiedzieli
powszechnie na apel związków zawodowych: atakowali ośrodki zwolenników Franco, nie
dbając o swe życie - z gołymi rękami i odsłoniętymi piersiami. Udało im się zdobyć broń na
wrogu i zwerbować do swych szeregów żołnierzy zawodowych. Dzięki wybuchowi
ludowego gniewu, pucz został powstrzymany już w ciągu pierwszej doby, a rewolucja
rozpoczęła się całkiem spontanicznie. Naturalnie, w poszczególnych miastach i regionach
postępowała ona nierównomiernie, nabierając największego impetu w Katalonii i
szczególnie w jej stolicy, Barcelonie. Kiedy miejscowe władze otrząsnęły się z
zaskoczenia, okazało się, że już ich nie ma. Struktury państwa, policji, armii i administracji
utraciły rację bytu. Przepędzono z ulic i rozwiązano Gwardię Narodową - porządku
pilnowali zwycięscy robotnicy. Do najbardziej palących problemów należała organizacja
dostaw żywności; specjalne komórki rozdzielały racje żywnościowe z barykad,
przekształconych na tę okoliczność w jadłodajnie. Powołano również restauracje
komunalne. Zadania lokalnej administracji zostały przejęte przez komisje osiedlowe; inne
komisje, wojenne, czuwały nad wyprawianiem na front oddziałów milicji robotniczej.
Centrala związków zawodowych zamieniła się w ratusz. Nie chodziło już tylko o "obronę
republiki" przed faszyzmem - to była autentyczna rewolucja. W przeciwieństwie do Rosji,
organów władzy rewolucyjnej nie musiano rozpoczynać od zera: ogłaszanie wyborów do
rad robotniczych stało się zbędne, skoro działały już wszechobecne organizacje
anarchosyndykalistyczne ze swymi wyspecjalizowanymi komisjami. W Katalonii, CNT i jej
najbardziej świadoma frakcja mniejszościowa, FAI, dysponowały znacznie większą siłą,
niż oficjalne struktury polityczne, którym ostało się jedynie widmo władzy. Zwłaszcza w
Barcelonie nic nie mogło powstrzymać robotników od objęcia władzy, którą już sprawowali
de facto. Mimo wszystko, nie zdecydowali się oni na ten formalny akt. Od wielu
dziesięcioleci, anarchizm hiszpański ostrzegał masy przed oszustwem immanentnym
świata polityki, uwydatniając w zamian prymat czynnika ekonomicznego. Starano się
odwrócić emancypacyjne dążenia ludu od mieszczańskiej rewolucji demokratycznej,
kierując je ku akcji bezpośredniej na rzecz rewolucji społecznej. U progu rewolucji,
anarchiści argumentowali mniej więcej w tym duchu: niech politycy robią, co im się
podoba, natomiast my, siła "apolityczna", przejmiemy kontrolę nad gospodarką. W
biuletynie informacyjnym CNT-FAI z 3 września 1936 r. ukazał się artykuł, zatytułowany

background image

"Nędza władzy politycznej"; sugerowano tam, że dokonujące się żywiołowo wywłaszczenie
posiadaczy doprowadzi ipso facto do "likwidacji państwa mieszczańskiego, które po prostu
umrze wskutek uduszenia".

ANARCHIŚCI W RZĄDZIE

Niedocenianie władzy politycznej musiało się skończyć, gdy anarchiści weszli w jej skład.
Wkrótce po rewolucji z 19 lipca, w Barcelonie doszło do nawiązania kontaktów między
działaczem anarchistycznym, Garcią Oliverem, a szefem rządu katalońskiego,
mieszczańskim liberałem Companysem, który zgłosił gotowość ustąpienia. Zalecono mu,
mimo to, by pełnił dalej swoje obowiązki. CNT i FAI nie chciały ustanawiać anarchistycznej
"dyktatury", deklarując za to chęć współpracy z innymi ugrupowaniami lewicowymi. W
połowie września, CNT wezwała premiera sądu republikańskiego, Largo Cabaltero, do
utworzenia piętnastoosobowej "komisji obrony", w której planowała zadowolić się pięcioma
miejscami. Nie różniło się to niczym, poza nazwą, od zamiaru współtworzenia rządu.
Anarchiści objęli w końcu teki w dwóch rządach: najpierw w Katalonii, a potem w
Madrycie. Włoski anarchista, Camillo Berneri, który przebywał wówczas w Barcelonie,
wystosował 14 kwietnia roku 1937 list otwarty do swej towarzyszki ideowej, ministra
Federici Montseny, wyrzucając jej, iż anarchiści w rządzie służą wyłącznie za zakładników
i fasadowe postacie dekoracyjne tym politykom, którzy "flirtują z wrogiem klasowym.
Prawdą jest, że państwo, z którym anarchiści dobrowolnie się zintegrowali, pozostawało
burżuazyjne; lojalność jego prominentnych funkcjonariuszy i niższego aparatu
urzędniczego wobec republiki, była ograniczona i niepewna. Co skłoniło ich do tak
radykalnej zmiany postawy? Rewolucja hiszpańska była pośrednim efektem
proletariackiego kontrataku przeciw kontrrewolucyjnemu zamachowi stanu. Od samego
początku polegała ona na samoobronie typu wojskowego: falangom generała Franco
należało przeciwstawić antyfaszystowską milicję. Anarchiści sądzili, że - w obliczu
śmiertelnego zagrożenia - nie ma innego wyjścia, jak tylko połączyć siły ze wszystkimi
organizacjami związkowymi i nawet partiami politycznymi, gotowymi do walki z
frankistowską rebelią. Gdy państwa faszystowskie udzieliły Franco poważniejszego
poparcia, zbrojna konfrontacja z faszyzmem przekształciła się w wojnę regularną typu
tradycyjnego. Aby brać w niej udział, anarchiści musieli poświęcać coraz więcej ze swych
zasad - tak w wymiarze politycznym, jak wojskowym. Aby rewolucja zwyciężyła, trzeba
najpierw rozstrzygnąć wojnę na swoją korzyść. Berneri argumentował na próżno
przeciwko przyznawaniu jej bezwzględnego priorytetu, głosząc, że do pokonania Franco
może doprowadzić jedynie wojna rewolucyjna. Hamowanie rewolucji demontowało, w
rzeczy samej, najskuteczniejszą broń, na którą mogła liczyć republika; osłabiało bowiem
zaangażowanie mas. Jego jeszcze poważniejszą konsekwencją stało się to, że
republikańska Hiszpania aby przetrwać potrzebowała radzieckiej pomocy wojskowej.
Otrzymała ją pod dwoma warunkami: 1. partia komunistyczna ma wynieść z tego możliwie
najwięcej korzyści, zaś anarchiści - jak najmniej, oraz 2. rewolucji społecznej w Hiszpanii
trzeba było - zgodnie z życzeniem Stalina - zapobiec za wszelką cenę. Stalin nie chciał tej
rewolucji nie tylko dlatego, że miałaby ona charakter anarchistyczny. Blokował ją również z
tego powodu, że dokonana przez nią nacjonalizacja zagranicznego kapitału zaszkodziłaby
inwestorom z Wielkiej Brytanii, którą upatrzył sobie na przyszłego partnera ZSSR w
"demokratycznej wielkiej koalicji" przeciwko Hitlerowi. Komuniści hiszpańscy patrzyli tak
na rewolucję: ich zdaniem, legalny rząd bronił się po prostu przed wojskową ruchawką. W
maju 1937, na ulicach Barcelony wybuchły krwawe walki, w których rezultacie robotnicy
zostali rozbrojeni przez siły porządku pod stalinowską komendą. W imię zjednoczonego
frontu walki z faszyzmem, anarchiści nie zezwolili robotnikom na uderzenie odwetowe.
Pożałowania godnym uporem, z jakim ulegali oni iluzji Frontu Ludowego, nie możemy się
tu szerzej zajmować.

background image

SAMORZĄD W ROLNICTWIE

W dziedzinie gospodarki, która była dla nich najistotniejsza, anarchiści wykazali się jednak
znacznie większą konsekwencją, skuteczniej unikając tam kompromisów. Samorządy
rolnicze i przemysłowe powstawały w dużej mierze wskutek spontanicznego porywu mas.
W miarę jak państwo stawało się coraz potężniejsze, a wojna nabierała charakteru
totalnego, zaostrzała się sprzeczność pomiędzy mieszczańską republiką, prowadzącą
wojnę, a eksperymentami w duchu komunistycznego - czy raczej anarchistycznego -
kolektywizmu. W końcu to samorząd - złożony w ofierze "antyfaszyzmowi" - musiał
ustąpić. Według Peiratsa, systematyczne badania nad dorobkiem hiszpańskiej
samorządności pozostają zadaniem na przyszłość; uporać się z nim będzie tym trudniej,
że konkretne modele samorządów wyglądały odmiennie w różnych miejscach i okresach.
Sprawa ta wymaga tym więcej uwagi, im mniej o niej wiemy. Nawet w szeregach
republikańskich była ona ignorowana i wręcz niedoceniana. Przesłoniła ją wojna domowa,
która w ludzkiej pamięci do dziś kładzie się na niej głębokim cieniem. O samorządach, dla
przykładu, nie wspomina się nawet w filmie "Umrzeć w Madrycie" - a jednak, mimo
upartego przemilczania, stanowią one najbardziej twórczą część dziedzictwa anarchizmu
hiszpańskiego. Rewolucja z 19 lipca 1936 była, powtórzmy, bezzwłocznym aktem ludowej
samoobrony przed frankistowskim pronunciamento. Przemysłowcy i ziemianie
natychmiast porzucili swą własność, szukając schronienia za granicą. Robotnicy i chłopi
przejmowali tę opuszczoną własność, robotnicy rolni zdecydowali uprawiać ziemię na
własną rękę. Całkiem spontanicznie zjednoczyli się w "kolektywy". W Katalonii, 5 września
został zwołany przez CNT regionalny kongres chłopów i wyraził zgodę na kolektywizację
gruntów pod zarządem i kontrolą związku zawodowego. Duże majątki i własności
faszystów miały być uspołecznione, a drobni właściciele ziemscy mieli mieć wolność
wyboru pomiędzy własnością prywatną i kolektywną. Prawnie usankcjonowanie nastąpiło
później: 7 października 1936 roku republikański rząd centralny skonfiskował bez
odszkodowania własność "osób skompromitowanych w faszystowskiej rebelii". Miara ta
była niekompletna z prawnego punktu widzenia, gdyż sankcjonowała ona jedynie
niewielką część przeprowadzonych już konfiskat; chłopi przeprowadzili wywłaszczenie nie
biorąc pod uwagę różnic pomiędzy tymi, którzy wzięli udział w puczu wojskowym, a tymi,
którzy udziału w nim nie brali. W krajach niedorozwiniętych gospodarczo, gdzie brak jest
niezbędnych do rozwoju rolnictwa na wielką skalę środków technicznych, biedny chłop jest
bardziej zainteresowany własnością prywatną, której jeszcze nie mógł doświadczyć, niż
rolnictwem skolektywizowanym. Jednak w Hiszpanii wolna edukacja i tradycja
kolektywizacji skompensowały niedorozwój techniczny, sprzeciwiły się
indywidualistycznym tendencjom chłopów i zwróciły ich bezpośrednio w kierunku
socjalizmu. Taką decyzję podjęli biedniejsi chłopi, ci w nieco lepszej sytuacji, jak na
przykład w Katalonii, pozostali przy indywidualizmie. Większość (90%) pracowników
ziemskich już na wstępie podjęła decyzję o dołączeniu do kolektywów. Decyzja ta
stworzyła bliski sojusz pomiędzy chłopami i robotnikami miejskimi, którzy stanowili
podporę dla uspołecznienia środków produkcji ze względu na naturę swojej pracy. Wydaje
się, że świadomość socjalna na wsi była nawet wyższa niż w mieście. Kolektywy rolnicze
zorganizowały sobie podwójny zarząd, ekonomiczny i terytorialny. Obie te funkcje były od
siebie odrębne, ale w większości przypadków to związki zawodowe wybierały je i
kontrolowały. Zgromadzenie ogólne pracujących chłopów w każdej wsi wybierało i
zarządzało komitetem, który był odpowiedzialny za administrację ekonomiczną. Z
wyjątkiem sekretarza, wszyscy pozostali członkowie nadal pracowali na roli. Praca była
obowiązkowa dla wszystkich zdrowych mężczyzn pomiędzy osiemnastym i
sześćdziesiątym rokiem życia. Chłopi podzieleni byli w minimum dziesięcioosobowe grupy,
z których każda kierowana była przez delegata i miała konkretny obszar do uprawy lub
inną pracę odpowiednią do wieku swoich członków. Komitet zarządzający przyjmował
delegatów grup codziennie wieczorem. Co zaś się tyczy miejscowej administracji, to
komuna często zwoływała mieszkańców w zgromadzenie ogólne w celu przedstawienia

background image

raportów o podjętych działaniach. Wszystko z wyjątkiem odzieży, mebli, oszczędności,
małych domowych zwierząt, przydomowych ogródków i drobiu hodowanego na użytek
rodziny, było włączane do wspólnej puli. Rzemieślnicy, fryzjerzy, szewcy itp. zrzeszani byli
w kolektywy; owce należące do społeczności dzielone były w stada liczące kilkaset sztuk i
wypasane na górskich pastwiskach przez pasterzy. Jeśli chodzi o dystrybucję produktów,
to próbowano różnorodnych systemów. Niektóre oparte były na kolektywizmie, inne na
mniej lub bardziej totalnym komunizmie, pozostałe zaś na kombinacji dwóch wyżej
wymienionych. Najczęściej zapłata zależała od potrzeb rodziny. Głowa każdej rodziny
otrzymywała dniówkę w specjalnie oznaczonych pesetach, które mogły być wymienione
jedynie na towary konsumenckie w sklepach komunalnych, lokowanych często w kościele
lub jego budynkach. Każdą kwotę nie przeznaczoną na konsumpcję umieszczano w
pesetach na rachunku kredytowym, gdzie procentowała na korzyść jednostki. Można było
pobrać ograniczoną ilość pieniędzy z tego rachunku. Czynsz, prąd, opieka medyczna, leki,
opieka nad starszymi itd. były bezpłatne. Również nauka była bezpłatna, a szkoły często
mieściły się w byłych klasztorach. Do szkoły chodziły obowiązkowo dzieci poniżej
czternastego roku życia, które nie mogły pracować fizycznie. Członkostwo w kolektywie
było nieobowiązkowe. Drobni farmerzy nie byli poddawani żadnym naciskom. Gdy rolnik
postanowił pozostać poza społecznością, nie mógł korzystać z jej usług, gdyż
przeznaczone one były tylko dla jej potrzeb. Jednakże mogli oni, jeśli tylko chcieli,
uczestniczyć we wspólnej pracy i sprzedawać swoje towary w komunalnych sklepach.
Mogli także uczestniczyć w zgromadzeniach ogólnych i korzystać z niektórych usług
świadczonych dla członków kolektywu. Nie wolno im było jedynie przejąć więcej ziemi, niż
byli w stanie uprawiać i podlegali jednej restrykcji: ich obecność lub własność nie powinna
zakłócać socjalistycznego porządku. W niektórych miejscach skolektywizowane obszary
były przekształcane w większe jednostki poprzez swobodne wymiany gruntów z
poszczególnymi chłopami. W większości wsi liczba indywidualistów, zarówno chłopów, jak
i handlowców, z biegiem czasu malała. Czuli się oni wyizolowani i woleli dołączać do
kolektywów. Jednostki, które stosowały kolektywistyczne zasady dotyczące dniówek były
bardziej stabilne niż te, które próbowały zaprowadzić całkowity komunizm zbyt szybko,
bez brania pod uwagę egoizmu, nadal głęboko zakorzenionego w naturze ludzkiej,
szczególnie wśród kobiet. W niektórych wioskach, gdzie pieniądze zostały zniesione, a
społeczność korzystała ze wspólnych zasobów, produkując i konsumując w wąskich
granicach kolektywów, dały się odczuć wady tej paraliżującej samowystarczalności i
indywidualizm szybko wysunął się na czoło, powodując rozbicie społeczności przez
wycofanie się wielu dawnych drobnych farmerów, którzy dołączyli do kolektywu, ale nie
przejawiali prawdziwie komunistycznego sposobu myślenia. Komuny były jednoczone w
federacje kantonalne, ponad którymi znajdowały się federacje regionalne. W teorii
wszystkie ziemie należące do federacji kantonalnej były traktowane jako pojedyncza
jednostka bez wewnętrznych granic. Solidarność pomiędzy wioskami wymuszono do
granic, a fundusze wyrównawcze umożliwiły opiekę dla najbiedniejszych kolektywów.
Narzędzia, surowce i dodatkowi pracownicy udostępniani byli kolektywom znajdującym się
w potrzebie. Wielkość socjalizacji wsi była różna w różnych prowincjach. Jak już
wspomniano, Katalonia stanowiła obszar małych i średnich gospodarstw rolnych, a
rolnictwo miało silne indywidualistyczne tradycje, tak więc na tym terenie powstało
zaledwie kilka pionierskich kolektywów. W Aragonii natomiast ponad trzy czwarte ziemi
zostało skolektywizowane. Twórczą inicjatywę pracowników rolnych w tym regionie
stymulowała jednostka wyzwoleńczej milicji, Kolumna Durrutiego, przemierzająca region w
drodze na front północny, do walki z wojskami Franco, oraz utworzenie władzy
rewolucyjnej, jedynej w swoim rodzaju w republikańskiej Hiszpanii. Powstało około 450
kolektywów, liczących w przybliżeniu pół miliona członków. W regionie Lewant (pięć
prowincji, ze stolicą w Walencji), najbogatszym w Hiszpanii, założonych zostało około 900
kolektywów, pokrywając 43% powierzchni geograficznej, 50% produkcji cytrusów i 70%
handlu cytrusami. W Kastylii stworzono około 300 kolektywów, ze 100 tysiącami członków.
Socjalizacji poddana została również Estramadura i część Andaluzji, jednak kilka

background image

wczesnych prób zostało szybko stłumionych w prowincji Asturia. Należy pamiętać, że
oddolny socjalizm nie był jedynie dziełem anarcho-syndykalistów, jak się często
przypuszcza. Według Gastona Levala, samo zarządzanie wspomagali "nieświadomi
wolnościowcy". W Estramadurze i Andaluzji chłopi będący socjaldemokratami, katolikami,
a w Asturii nawet komunistami, przejęli inicjatywę w kolektywizacji. Jednakże na terenach
południowych, będących poza kontrolą anarchistów, gdzie samorządy zajęły duże obszary
w sposób nakazowy, robotnicy niestety nie odczuli tego jako rewolucyjnej transformacji:
ich płace i warunki nie uległy zmianie, brak było samodzielnego zarządzania. Rolnicza
samorządność odniosła bezdyskusyjny sukces za wyjątkiem miejsc, w których sabotowali
ją jej oponenci, lub gdzie została przerwana przez wojnę. Przekroczenie poziomu
produkcji sprzed rewolucji nie stanowiło wielkiego problemu, gdyż wielka prywatna
własność ziemska w Hiszpanii znajdowała się w żałosnym stanie. Około 10 tysięcy
właścicieli ziemskich posiadało połowę terytoriów Półwyspu Iberyjskiego. Woleli oni
dzierżawić wielką część swych leżących odłogiem ziem, niż pozwolić rozwinąć się
warstwie niezależnych farmerów, lub dać swoim robotnikom przyzwoite wynagrodzenie.
Przyczyna była prosta, realizacja którejś z tych możliwości mogłaby podważyć
średniowieczną władzę feudalną latyfundystów. Tak więc ich istnienie spowolniło naturalny
rozwój zamożności hiszpańskiej wsi. Po rewolucji, ziemie zostały połączone w sensowne
jednostki, uprawiane na wielką skalę zgodnie z ogólnym planem i wytycznymi agronomów.
Studia prowadzone przez techników rolnych powiększyły plony o ok. 30-50% względem
uprzednich. Obszary uprawiane powiększyły się, ludzka, zwierzęca i mechaniczna energia
była wykorzystywana w bardziej racjonalny sposób, ulepszono też metody pracy. Zboża
były dzielone, rozwinięto nawadnianie, zapoczątkowano zalesianie, a wreszcie rozpoczęto
prowadzenie szkółek leśnych. Budowano tuczarnie i wiejskie szkoły techniczne, zakładano
farmy pokazowe, rozwijano selektywny chów bydła i zaczął działać przemysł
wspomagający rolnictwo. Rolnictwo skolektywizowane pokazało swoją wyższość z jednej
strony nad ogromnymi obszarami będącymi w posiadaniu nieobecnych właścicieli, którzy
pozostawiali ziemie odłogiem, a z drugiej strony nad małymi farmami uprawianymi
prymitywnymi technikami, ze słabym ziarnem i bez nawożenia. Pierwsza próba
planowania rolnictwa przeprowadzona została na podstawie statystyk dotyczących
kolektywnej produkcji i konsumpcji, zebranych przez odpowiednie komitety kantonalne i
następnie regionalne, które kontrolowały ilość i jakość produkcji na danym obszarze.
Handel poza regionem był kierowany przez komitet regionalny, który zbierał towary na
sprzedaż i w zamian za nie kupował towary niezbędne dla całego regionu. Wiejski
anarcho-syndykalizm pokazał swoją organizacyjną zdolność i możliwość koordynacji
przede wszystkim w regionie Lewantu. Eksport cytrusów wymagał metodycznych i
nowoczesnych technik handlowych, były one fantastycznie zastosowane w praktyce, na
przekór kilku sporom z bogatymi producentami. Rozwój kulturalny szedł ręka w rękę z
dobrobytem materialnym: podjęta została kampania kształcenia dorosłych; regionalne
federacje wdrożyły program wykładów, filmów i występów teatralnych we wszystkich
wioskach. Sukcesy te dokonały się nie tylko dzięki sile organizacji związków zawodowych,
lecz także w pewnym stopniu, dzięki inteligencji i inicjatywie ludności. Chociaż większość
chłopów była analfabetami, wykazali oni pewien poziom świadomości socjalistycznej,
zmysłu praktycznego, ducha solidarności i poświęcenia, które podziwiane były przez
zagranicznych obserwatorów. Farmer Brockway, wtedy członek Brytyjskiej Niezależnej
Partii Robotniczej, obecnie Lord Brockway, odwiedził kolektyw w Segorbe i tak to
relacjonował: "Duch chłopów, ich entuzjazm, sposób, w jaki przyczyniają się do wspólnego
wysiłku i duma, którą okazują, są godne podziwu".

SAMORZĄDNOŚĆ W PRZEMYŚLE

Samorządność została również sprawdzona w przemyśle, w szczególności w Katalonii,
najbardziej uprzemysłowionym regionie Hiszpanii. Robotnicy, których pracodawcy
znienacka opuścili fabryki podjęli się ich prowadzenia. Przez ponad cztery miesiące

background image

fabryki w Barcelonie, nad którymi powiewały czerwono-czarne flagi CNT, kierowane były
przez rewolucyjne komitety robotnicze bez pomocy lub wpływów państwa, czasami nawet
bez pomocy doświadczonego kierownictwa. Szczęściem proletariatu było to, że otrzymał
pomoc techniczną. W Rosji w latach 1917-1918 i we Włoszech w roku 1920, podczas
podobnych eksperymentów z okupacją fabryk, inżynierowie odmówili swojej pomocy. W
Hiszpanii wielu z nich od samego początku blisko współpracowało z robotnikami. W
październiku 1936 w Barcelonie odbyła się konferencja związków zawodowych,
reprezentująca 600 tysięcy robotników. Celem jej był rozwój uspołecznienia przemysłu.
Inicjatywa robotników została zinstytucjonalizowana dekretem rządu Katalonii z 24
października 1936 roku. Zatwierdził on wprawdzie fakty dokonane, lecz pojawił się
element kontroli rządowej nad samorządami. Zostały utworzone dwa sektory, jeden
socjalistyczny, drugi prywatny. Wszystkie fabryki liczące ponad stu robotników miały być
uspołecznione (a te pomiędzy pięćdziesiąt a sto mogły być, na wniosek trzech czwartych
robotników), tak jak te, których właściciele albo zostali obwołani wywrotowcami przez sąd
ludowy, albo zatrzymali produkcję i te, których znaczenie usprawiedliwiało ich przejęcie z
sektora prywatnego (w rzeczywistości wiele przedsiębiorstw uspołecznionych z powodu
gigantycznego zadłużenia). Fabryka zarządzana przez samorząd prowadzona była przez
komitet kierowniczy, liczący od pięciu do piętnastu członków, reprezentujących różne
gałęzie handlu i usług. Byli oni nominowani przez robotników na zgromadzeniu ogólnym i
sprawowali kierownictwo przez dwa lata, a połowę wymieniano co roku. Komitet
wskazywał kierownika, na którego delegował całość lub część swojej władzy. W bardzo
wielkich fabrykach wybór kierownika wymagał aprobaty organizacji nadzorującej. Co
więcej, dla każdego komitetu zarządzającego był wyznaczany kontroler rządowy. W
efekcie nie był to do końca samorząd, ale rodzaj wspólnego kierownictwa w bliskim
związku z rządem Katalonii. Komitet zarządzający mógł być zwoływany ponownie albo
przez ogólne zebranie robotników, albo przez radę generalną konkretnej gałęzi przemysłu
(składającą się z czterech przedstawicieli komitetów zarządzających, ośmiu ze związków
zawodowych i czterech techników wyznaczonych przez organizację nadzorującą). Ta rada
generalna planowała prace i wyznaczała podział zysków, a jej decyzje były obowiązujące.
W tych przedsiębiorstwach, które pozostały w rękach prywatnych, wybierane komitety
robotnicze miały kontrolować proces produkcji i warunki pracy "w ścisłej współpracy z
pracodawcą". System płac pozostał nienaruszony w fabrykach uspołecznionych. Każdy
robotnik miał płaconą stałą pensję. Zyski nie były dzielone na poziomie fabryki i zarobki
niewiele urosły po uspołecznieniu. W rzeczywistości pozostały nawet niższe niż w
sektorze, który pozostał w rękach prywatnych. Dekret z 24 października 1936 roku był
zarówno kompromisem pomiędzy dążeniami do samorządności i tendencją do
sprawowania kurateli przez rząd lewicowy, jak i kompromisem pomiędzy kapitalizmem i
socjalizmem. Zarządzony został przez anarchistycznego ministra i zatwierdzony przez
CNT, ponieważ liderzy tej organizacji byli w rządzie. Jak mogli się oni sprzeciwiać
interwencji rządu w samorządność, skoro sami pociągali za sznurki władzy? Na przekór
znacznej władzy, która dana była radom generalnym różnych gałęzi przemysłu, w praktyce
okazało się, że samorządy robotników wykazywały pewien rodzaj małomiasteczkowego
egoizmu, rodzaj "burżuazyjnego kooperatywizmu", jak nazywał to Peirats. Każda
jednostka produkcji brała pod uwagę tylko siebie i swoje interesy. Były bogate i biedne
kolektywy. Niektóre mogły płacić relatywnie wysokie pensje, podczas gdy inne nie mogły
nawet utrzymać pensji na poziomie sprzed rewolucji. Niektóre miały mnóstwo surowców,
inne bardzo mało. Ten brak równowagi został stosunkowo szybko uleczony dzięki
powstaniu centralnego funduszu wyrównawczego, który umożliwił sprawiedliwy rozdział
zasobów. W grudniu 1936 roku, w Walencji, podczas zgromadzenia związków
zawodowych, zadecydowano o planowej koordynacji różnych sektorów produkcji, aby
zapobiec szkodliwej konkurencji i rozproszeniu wysiłków. W tym miejscu związki
zawodowe podjęły systematyczną reorganizację stosunków pracy, zamykając setki
drobnych przedsiębiorstw i koncentrując produkcję w tych, które posiadały lepsze
wyposażenie. Na przykład w Katalonii liczba odlewni została zredukowana z 70 do 24,

background image

garbami z 71 do 40, hut szkła z około 100 do około 30. Jednakże scentralizowanie
przemysłu pod kontrolą związków zawodowych nie mogło być rozwijane tak gwałtownie i
konsekwentnie, jak życzyli sobie tego anarchosyndykalistyczni planiści. Dlaczego?
Powodem była polityka stalinistów i reformistów, którzy uznawali niezbędność sektora
prywatnego w gospodarce republiki, i w związku z tym oponowali przeciwko
wywłaszczaniu własności klasy średniej. W innych centrach przemysłowych Hiszpanii
kataloński dekret o uspołecznieniu nie był w mocy i kolektywizacje nie były tak częste, jak
w Katalonii, jednakże prywatne przedsiębiorstwa były często, jak w rejonie Asturii,
zapisywane robotniczym komitetom. Przemysłowi - samorząd ogólnie przyniósł podobny
sukces, jak samorząd rolniczy. Obserwatorzy już w pierwszej chwili byli pełni podziwu,
szczególnie dla wspaniałej pracy miejskich służb publicznych pod kierownictwem
samorządów. Niektóre fabryki, jeśli nie wszystkie, kierowane były w znakomity sposób.
Uspołeczniony przemysł przyczynił się znacznie do walki z faszyzmem. Niewiele fabryk
broni wybudowanych w Hiszpanii przed rokiem 1936 znajdowało się na terenie Katalonii:
pracodawcy, bali się po prostu tamtejszego proletariatu. W regionie Barcelony, niezbędne
stało się zatem przekształcenie fabryk w wielkim pośpiechu tak, by mogły służyć obronie
republiki. Robotnicy i technicy konkurowali pomiędzy sobą w manifestowaniu entuzjazmu i
inicjatywy, i wkrótce sprzęt wojenny pochodzący głównie z Katalonii popłynął na front. Nie
mniejszy wysiłek kładziono na wytwarzanie produktów chemicznych niezbędnych dla
celów wojennych. Uspołeczniony przemysł równie szybko parł do przodu w dziedzinie
potrzeb cywilnych. Po raz pierwszy w Hiszpanii podjęto przystosowanie włókien tkackich i
przetwarzano konopie, ostnicę, słomę ryżową i celulozę.

TORPEDOWANIE SAMORZĄDNOŚCI

W tym czasie kredyty i handel zagraniczny pozostawały w rękach sektora prywatnego,
ponieważ życzył sobie tego faszyzujący rząd republiki. Prawdą jest, że państwo
kontrolowało banki, ale jednocześnie dbało ono o to, by nie przeszły one pod kierownictwo
samorządów. Wielu kolektywom brakowało kapitału i musiały one funkcjonować na
dostępnych funduszach przejętych w czasie rewolucji, w lipcu 1936 roku. Musiały one
funkcjonować dzięki okazyjnemu nabywaniu dóbr, na przykład w formie konfiskat biżuterii i
precjozów należących do kościołów, zakonów lub popleczników Franco. CNT
zaproponował utworzenie "banku konfederacyjnego" w celu finansowania samorządności.
Jednakże utopią były próby konkurowania z prywatnym kapitałem, który nie został
uspołeczniony. Jedynym rozwiązaniem mogło być oddanie kapitału finansowego w ręce
zorganizowanego proletariatu, ale CNT został uwięziony w strukturach Frontu Ludowego i
nie śmiał pójść tak daleko. Ogromną przeszkodę stanowiła wzrastająca otwarta wrogość
do samorządności manifestowana przez klasę polityczną republikańskiej Hiszpanii.
Anarchistom zarzucano łamanie "zjednoczonego frontu" pomiędzy klasą robotniczą i małą
burżuazją, oraz tym samym "uprawianie gierek" w stylu faszystowskiego wroga. (Doszło
nawet do odmowy dostarczenia broni wojskom frontu aragońskiego, co spowodowało
konieczność walki gołymi rękami przeciwko faszystowskiej broni maszynowej a następnie
do wytykania tymże wojskom "braku aktywności"). Vicente Urribe, stalinowski minister
rolnictwa, jest twórcą dekretu z 7 października 1936 roku, który legalizował część wiejskich
kolektywów. Był on przesiąknięty duchem antykolektywistycznym i uważano, że
demoralizuje chłopów żyjących w zsocjalizowanych grupach. Zatwierdzanie kolektywizacji
poddano wielu skomplikowanym prawnym regulacjom. Kolektywy były zobowiązane
dotrzymywać bardzo restrykcyjnych limitów czasowych, a te, które nie zostały
zalegalizowane w odpowiednim czasie umieszczano automatycznie poza prawem i ich
ziemie mogły być zwrócone byłym właścicielom. Urribe zniechęcał chłopów do
wstępowania do kolektywów i podżegał niezadowolenie względem nich. W grudniu 1936
roku wygłosił mowę skierowaną do indywidualistycznie nastawionych drobnych właścicieli,
deklarując, że karabiny Partii Komunistycznej i rządu są do ich dyspozycji. Dał im także
importowane nawozy, których odmówił kolektywom. Razem ze swoim stalinowskim

background image

towarzyszem, Juanem Comorera, będąc odpowiedzialnym za ekonomię Katalonii, zebrał
małej i średniej skali właścicieli ziemskich w reakcyjny związek, do którego stopniowo
dołączali handlowcy i nawet niektórzy właściciele dużych majątków ukrytych pod
płaszczykiem drobnych właścicieli. Odebrali oni organizowanie dostaw żywności dla
Barcelony związkom robotniczym i przekazali je prywatnemu handlowi. Ostatecznie, gdy w
Barcelonie w maju 1937 roku załamała się rewolucja, koalicyjny rząd poszedł aż tak
daleko, że zlikwidował rolniczą samorządność przy pomocy wojska. Regionalna Rada
Obrony Aragonii, pod pretekstem, że pozostała "poza nurtem centralizacji", została
rozwiązana dekretem z 10 sierpnia 1937 roku. Jej twórca, Joaquin Ascaso, oskarżony
został o poważne nadużycia finansowe, co w rzeczywistości było próbą zdobycia funduszy
dla kolektywów. Wkrótce potem, Zmotoryzowana Dywizja komendanta stalinisty,
wspomagana przez czołgi, ruszyła przeciwko kolektywom. Aragonia została zaatakowana
jak wrogi kraj, odpowiedzialni za uspołecznione przedsiębiorstwa - aresztowani, ich
nieruchomości - zajęte, a następnie zamknięte. Komitety zarządzające zostały
rozwiązane, sklepy komunalne opustoszały, meble zniszczono, a tłumy rozpędzono.
Prasa komunistyczna zdemaskowała "zbrodnie przymusowej kolektywizacji". Zniszczono
30% kolektywów w Aragonii. Jednakże nawet tą brutalnością stalinizm nie odniósł pełnego
zwycięstwa w przymusowym przekształcaniu aragońskich chłopów w prywatnych
właścicieli. Chłopi zmuszani byli pistoletami do podpisywania aktów prawnych dotyczących
własności, ale gdy tylko dywizja odeszła, natychmiast kolektywy odbudowano. Jak napisał
G. Munis, hiszpański trockista: "Był to jeden z najbardziej inspirujących epizodów
hiszpańskiej rewolucji. Chłopi ponownie pokazali swoje socjalistyczne poglądy na przekór
terrorowi rządowemu i ekonomicznemu bojkotowi, którego byli przedmiotem". Istniał
jeszcze inny, mniej heroiczny powód odbudowy aragońskich kolektywów: Partia
Komunistyczna zdała sobie sprawę, że naruszyła siły życiowe wiejskiej ekonomii,
demobilizując pracowników naraziła na niebezpieczeństwo plony, zdemoralizowała
walczących na froncie aragońskim i niebezpiecznie umocniła klasę średnią właścicieli
ziemskich. Partia próbowała zatem naprawić szkody, które wyrządziła i odtworzyć część
kolektywów. Jednakże nowe kolektywy nigdy nie uzyskały takiego rozmiaru i jakości ziemi,
jak ich poprzednicy, ani siły ludzkiej, gdyż wielu walczących o nie zostało uwięzionych lub
uciekło przed prześladowaniami do anarchistycznych dywizji na froncie. Republikanie
przeprowadzali tego samego rodzaju wojskowe ataki przeciwko samorządności rolniczej w
regionie Lewant, w Kastylii i prowincjach Huesca i Teruel. Jednak przetrwała ona w wielu
rejonach, które nie wpadły jeszcze w ręce wojsk Franco, szczególnie w Lewancie.
Niejasna, delikatnie mówiąc, postawa sądu Walencji w stosunku do wiejskiego socjalizmu
przyczyniła się do pokonania hiszpańskiej republiki: biedni chłopi nie zawsze byli jasno
poinformowani, że w ich interesie leży walka o republikę. Na przekór swoim sukcesom
przemysłowa samorządność sabotowana była przez administracyjną biurokrację i
autorytarnych socjalistów. Radio i prasa przypuściły kampanię oczerniania i kalumnii,
kwestionując uczciwość rad zarządzających fabrykami. Republikański rząd centralny
odmówił udzielenia jakiegokolwiek kredytu samorządowi Katalonii nawet wtedy, gdy
anarchistyczny minister ekonomii Katalonii, Fabregas, zaoferował miliard peset z
bankowych depozytów jako zabezpieczenie. W czerwcu 1937 roku stalinista Comorera
przejął zarządzanie ekonomią i pozbawił samorządowe fabryki surowców, a następnie
obdarzył nimi sektor prywatny. Nie dopuścił również do dostarczenia socjalistycznym
przedsiębiorstwom zapasów, które zamówiła dla nich administracja Katalonii. Rząd
centralny trzymał za gardło kolektywy; nacjonalizacja transportu umożliwiła dostawy dla
jednych i odcięcie dostaw dla innych. Co więcej, importował on mundury armii
republikańskiej, zamiast korzystać z kolektywów tekstylnych Katalonii. 22 sierpnia 1937
roku przegłosował dekret zawieszający zastosowanie dekretu o socjalizacji z października
1936 roku w stosunku do przemysłu metalowego i wydobywczego. Odbyło się to pod
pretekstem konieczności obrony narodowej; dekret kataloński nazwany został
"niezgodnym z duchem Konstytucji". Przywódcy i kierownicy, którzy zostali odsunięci od
władzy przez samorządy lub raczej ci, którzy nie chcieli przyjąć stanowisk w

background image

przedsiębiorstwach samorządowych, wrócili przepełnieni żądzą zemsty. Koniec nastąpił
wraz z dekretem z 11 sierpnia 1938 roku, militaryzującym wszystkie gałęzie wojennego
przemysłu pod kontrolą Ministerstwa Zasobów Wojennych. Fabryki dotknięte zostały
napompowaną i chorą biurokracją w postaci inspektorów i dyrektorów zawdzięczających
swoje stanowiska politycznym afiliacjom, w szczególności członkostwu w stalinowskiej
Partii Komunistycznej. Robotnicy demoralizowani byli faktem pozbawiania ich kontroli nad
przedsiębiorstwami, które sami podnieśli z gruzów podczas pierwszych krytycznych
miesięcy wojny, na czym w konsekwencji ucierpiała produkcja. W innych gałęziach
przemysłu katalońskie samorządy przetrwały aż do upadku hiszpańskiej republiki. Jednak
produkcja została spowolniona przez skalę wielu miejsc zbytu i braku surowców, na które
rząd obciął kredyty. Nowonarodzone hiszpańskie kolektywy wciśnięto w rysy klasycznych
metod militarnych, w imię których republika sama sobie związała skrzydła i poszła na
kompromis z reakcją. Jednakże lekcja, jakiej doświadczyły na sobie kolektywy jest
niezwykłe stymulująca. W roku 1938 Emma Goldman wychwalała je w ten sposób:
"Kolektywizacja ziemi i przemysłu jaśnieje wielkim blaskiem jako największe osiągnięcie
jakiegokolwiek okresu rewolucyjnego. Nawet jeśli Franco miałby wygrać, a hiszpańscy
anarchiści zostaliby wytępieni, idea, którą zapoczątkowali, przeżyje". 21 lipca 1937 roku w
Barcelonie, przemowę wygłosiła Federica Montseny; jasno przedstawiła następującą
alternatywę: "Z jednej strony poplecznicy władzy i państwa totalitarnego, z kierowaną
przez nie ekonomią, będącego formą organizacji socjalnej militaryzującej wszystkich ludzi
i przekształcającej państwo w jednego wielkiego pracodawcę, jednego wielkiego
przedsiębiorcę; z drugiej strony kierowanie działalnością kopalni, pól, fabryk i warsztatów
przez klasę robotniczą zorganizowaną w federacje związków zawodowych". To właśnie był
dylemat hiszpańskiej rewolucji, lecz w niedalekiej przyszłości stać się może dylematem
socjalizmu na całym świecie.

tłumaczyli: Justyna Nowodworska i Jacek Zychowicz

background image

SPIS TREŚCI

NURT ANARCHISTYCZNY REWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ ............................................... 2

MIRAŻ ZWIĄZKU RAD .................................................................................................................2

TRADYCJE HISZPAŃSKIEGO ANARCHIZMU ...........................................................................4
TEORIA ........................................................................................................................................5

APOLITYCZNA REWOLUCJA .....................................................................................................8
ANARCHIŚCI W RZĄDZIE ...........................................................................................................9

SAMORZĄD W ROLNICTWIE ...................................................................................................10
SAMORZĄDNOŚĆ W PRZEMYŚLE ..........................................................................................12

TORPEDOWANIE SAMORZĄDNOŚCI .....................................................................................14

R

ED

R

AT

http://red-rat.w.interia.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Z dziejów Polskiefo anarchizmu Daniel Grinberg
Grinberg Daniel Z dziejow polskiego anarchizmu
Grinberg Daniel Z Dziejów Polskiego Anarchizmu(z txt)
Lew Dawidowicz Trocki – Rewolucja hiszpańska (1931 rok)
Lew Trocki, Rewolucja hiszpańska
Rewolucja anarchistyczna w Hiszpanii
II.A.3 Poezja, nurt rewolucyjny, futuryści (1), II
Grinberg Z dziejów polskiego anarchizmu
Grinberg Daniel Fenomen historiografii żydowskiej w II Rzeczpospolitej
Grinberg Z dziejów polskiego anarchizmu
Grinberg Daniel Problem żydowski w Europie XIX w
Grinberg Anarchizm w XX wieku
(rewolucja w kosmologii) NQRD7GMMUKUTO7PVQRVKF7D5KL5QU6HSX5RMCPI
Światowa rewolucja Polaka
OD BABILONII DO HISZPANII
Hiszpański ćwiczenia z czasowników

więcej podobnych podstron