Po nitce do kłębka Cybele tłum Lelwani

background image

Seria : Po nitce do kłębka Autor: Cybele

Tytuł: Opowieść kąpielowa
Tytuł oryginalny: The Bath Story

http://www.swish-n-flick.netfirms.com/stories/bath_story.htm

Autor: cybele_san

http://cybele-san.livejournal.com/

&ebilsoki

http://ebilsoki.livejournal.com/

Tłumacz: lelwani

http://lelwani.livejournal.com/

Beta: demene

http://demene.livejournal.com/

Pairing: HP/SS

Rating: PG-13
Kategorie: Humor, Songfik
Ostrzeżenia: -

Podsumowanie: Harry odkrywa pewien niepokojący sekret na temat swojego kochanka.
Nota odautorska: To wszystko wina Snaples! *klaszcze, żeby zagłuszyć protesty Snaples* . To będzie

pierwsza część naszej pracy w duecie. Seria, w której będziemy przyglądać się, jak wygląda u Harry'ego i
Seva "i żyli długo i szczęśliwie".

Opowieść kąpielowa


Zrobili to.

Po pięciu latach docierania się, budowania zaufania i tworzenia rozgraniczeń, przezwyciężania

nieporozumień wynikających z ich uprzedniej relacji uczeń/nauczyciel, jak również tych wynikających z
różnicy wieku, Severus Snape i Harry Potter wykonali następny krok.

Zamieszkali razem.
Zdecydowali się na skromne mieszkanko w Hogsmeade - Harry czuł się nieswojo w wielkiej i niezbyt

dobrze kojarzącej się rodowej rezydencji Severusa, a z kolei Severus nie chciał mieć nic wspólnego z tą
"nędzną dziurą", w której Harry mieszkał od czasu ukończenia szkoły osiem lat temu. Rozmowy dotyczące
wspólnego zamieszkania odbyły się w atmosferze spokoju i wzajemnej uprzejmości, obaj mężczyźni musieli

odrobinę się poświęcić i zrezygnować z pewnych pomysłów, jak na przykład jaki powinien być układ kolorów,
gdzie postawić puchary z Mistrzostw Świata w Quidditchu oraz ile wężowych insygniów będzie pasowało do
każdego pokoju. Ogólnie wszystko szło całkiem nieźle - jak można się zresztą spodziewać po dwóch osobach,

które znają się tak dobrze.

I wtedy...
Harry wrócił do domu po szczególnie wyczerpującym meczu Quidditcha, zmęczony, brudny, marzący o

prysznicu. Właśnie przygotowywał sobie ręcznik i jakieś czyste ubrania, gdy to usłyszał...

*Gumowa kaczuszko, jesteś idealna*
Niski, głęboki, podniecający głos dobiegał zza drzwi łazienki. Harry zmarszczył brwi i doszedł do wniosku,

że musiał się przesłyszeć.

*kwa* *kwa*

"Co? Do diabła..." Harry podszedł do drzwi.
*Dzięki tobie kąpiel jest taka fajna (kwa, kwa)*
Harry parsknąłby śmiechem, gdyby nie był tak zaszokowany wizją, która powstała w jego umyśle, wizją

swojego ponurego, srogiego, stojącego twardo na ziemi kochanka, śpiewającego dziecięcą piosenkę
kąpielową. Mugolską dziecięca piosenkę kąpielową. Amerykańską mugolską dziecięcą piosenkę kąpielową.

To musiał być jakiś żart.

*Gumowa kaczuszko, jesteś dla mnie idealna (kwa, kwa, kwa)*
Harry otworzył ostrożnie drzwi w chwili, gdy refren się powtarzał. Zobaczył swego kochanka, swojego

byłego profesora, człowieka, który potrafił wywołać u dzieci dreszcz przerażenia samym skrzywieniem ust, z

torsem całym w mydlinach, czarnymi włosami ułożonymi gładko do góry w linię przez środek głowy, z pianą
na czubku długiego haczykowatego nosa, śpiewającego do zielono-czarnej gumowej kaczki.

Harry'emu opadła szczęka i zupełnie zapomniał, że przecież wśliznął się tu ukradkiem i miał nie zwracać na

siebie uwagi.

- O mój boże - wydusił z siebie, stojąc i gapiąc się na mężczyznę, który w końcu ostatecznie stracił zmysły.

Nie wiedział czy ma się śmiać, czy raczej uciekać stąd z krzykiem.

Severus odwrócił się w jego stronę, zaciskając usta w cienką linię w świętym oburzeniu.
- I na co się tak gapisz?

Wyniosłość w tym głosie zdawała się być teraz cokolwiek nie na miejscu.

background image

- Severusie? - Harry zdobył się na półuśmiech, brwi uniósł pytająco.
- Czego? - czarne, głębokie jak studnie bez dna oczy zmierzyły młodego mężczyznę. - Jesteś brudny.

Niech zgadnę, znowu spadłeś z miotły. Nie rozumiem, jak ty możesz grać w tę durną grę i jeszcze nazywać to
pracą. Naprawdę, Harry, to jest poniżej twojego poziomu. Byłbym zażenowany na twoim miejscu.

Cóż... to zdecydowanie było w stylu Severusa. Harry patrzył, jak mydlany irokez się przekrzywia.

Mężczyzna zaklął i odłożył swoją kaczuszkę z powrotem do wody, klepiąc ją lekko w gumowy dziobek.
Składając ręce, Severus nabrał piany i rozpoczął poprawianie swojej fryzury.

- Er... Severusie... - Harry zaczynał się bać. Ten człowiek... to nie był jego Severus. To nie był ten

Severus, który zwykł patrzeć na niego tym swoim piorunującym wzrokiem, zmuszając go do uklęknięcia. Nie
ten Severus, który jeszcze ostatniej nocy wymruczał mu do ucha niskim głosem "Będę cię rżnął dopóki nie
zaczniesz błagać o litość". To z całą pewnością nie był ten Severus, który obudził go tego ranka namiętnym,

wilgotnym, zaspanym pocałunkiem.

Severus wstał, by popatrzeć w łazienkowe lustro, z wielką troską stawiając swojego irokeza na sztorc.

Harry gapił się na swojego nagiego partnera z niejasnym poczuciem surrealizmu sytuacji, czekając na chwilę,
kiedy mężczyzna wybuchnie śmiechem. Ale bycie zabawnym nie było w stylu Snape'a. Dowcipnym, tak. Ale
zabawnym? Nie. Severus Harry'ego zdecydowanie nie był zabawny.

Rzecz jasna, Severus Harry'ego nie śpiewał także głupich dziecięcych piosenek o gumowych kaczkach,

mając na głowie mydlanego irokeza i pianę zwisającą z nosa.

- To... to jakiś żart, prawda?

Błagam, niech to będzie żart.
Severus odwrócił się w jego stronę, włosy dumnie sterczały mu do góry.
- Co masz na myśli? - zapytał, wyraźnie zirytowany tym, że przeszkadza mu się w jego rytuale. Westchnął

ciężko. - Nie, Harry. Ja nie żartuję. Dobrze wiesz, iż uważam, że jesteś zbyt inteligentny, by tracić czas na
uganianie się za jakimiś głupimi złotymi piłeczkami. Nie jesteś już dzieckiem. Mógłbyś robić coś bardziej

godnego twojego poziomu.

Harry nie był w stanie się obrazić, słysząc, że partner uważa jego pracę za dziecinną. Właściwie to bycie

posądzanym o dziecinność w takiej chwili było tak cholernie absurdalne, że Harry nawet się nad tym nie

zastanowił. Tak naprawdę to nie zwracał za bardzo uwagi na to, co mężczyzna mówił. Cała jego uwaga
skoncentrowana była na idealnie prostym wachlarzu namydlonych czarnych włosów, znajdującym się na
głowie Severusa.

- Severusie... twoje włosy? I ta kaczka?
Snape spiorunował go wzrokiem.
- Coś nie tak z Panem Kwaczącym Czyścioszkiem? I co jest złego w moich włosach? - odwrócił się do

lustra, jakby utwierdzając się w przekonaniu, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Harry musiał
przyznać - ten irokez rzeczywiście robił wrażenie.

- Er... no tak. Myślę, że pójdę teraz skombinować coś do jedzenia i... zostawię cię... abyś mógł dokończyć.

- Harry wycofał się ostrożnie z pomieszczenia. - A ty po prostu... baw się dobrze.

Snape westchnął ciężko.

- Kąpiel to nie zabawa, Potter. Jest konieczna dla utrzymania ciała w dobrym stanie.
Harry uznał, że powinien pozostawić to bez odpowiedzi. Cicho zamknął za sobą drzwi z nadzieją, że

wkrótce się obudzi. Szedł, starając się ignorować śpiew.

*Gumowa kaczuszko, jesteś dla mnie idealna*.

koniec


Tytuł:
Perypetie przy praniu
Tytuł oryginalny: Laundry Woes

http://community.livejournal.com/hpslashpolska/2114.html

Autor: cybele_san

http://cybele-san.livejournal.com/

&ebilsoki

http://ebilsoki.livejournal.com/

Tłumacz: lelwani

http://lelwani.livejournal.com/

Beta: demene

http://demene.livejournal.com/

Pairing: HP/SS
Rating: PG

Kategorie: Humor
Ostrzeżenia: -
Podsumowanie: Snape, Potter, mieszkanie w Hogsmeade - dwaj mężczyźni uczący się, jak razem żyć.

Druga część cyklu „Po nitce do kłębka”: Harry i Severus odkrywają, że w życiu najbardziej liczą się drobiazgi.
Studium nad „i żyli długo i szczęśliwie”.

Nota odautorska: Napisane przez Snaples. „Perypetie przy praniu” jest teoretycznie drugą historią z serii

„Po nitce do kłębka”. Obwiniać o to mogę jedynie Cybele. Bo widzicie, ona jest zła. To taki cichy rodzaj zła.
Taki, który ukrywa się pod złudnie niewinnym uśmiechem. To opowiadanie nie jest z pewnością tak zabawne

background image

jak Cybele’owski portret Snape’a w kąpieli, ale zwróćcie uwagę, że zazwyczaj umieszczam chłopców w złych i
sadystycznych sytuacjach, więc jestem z siebie całkiem dumna. Kapielowy!Snape należy do Cybele.

Perypetie przy praniu

Minęło kilka tygodni od dnia, w którym Harry przypadkowo dokonał odkrycia, jak wyglądają kąpielowe

praktyki Snape’a, i teraz wszystko już powróciło do spokojnej normy. W każdym razie na tyle, na ile spokojne
może być życie z Severusem Snape’em.

Jesienią, gdy trwały treningi quidditcha, Snape wypełniał swoje nauczycielskie obowiązki w Hogwarcie.

Pozostawiony samemu sobie, Harry był bardziej niż szczęśliwy, że może zająć się większością obowiązków
domowych w ich mieszkaniu. Łechtało jego gryfońską dumę, że Snape bez wątpienia doceni uporządkowany

dom, kiedy pojawi się na kolację.

Po wytarciu kurzu z mebli, wyszorowaniu do czysta łazienki (kładąc nacisk, by *nie* dotykać tego zielono-

czarnego *czegoś*, co zajmowało godne miejsce w kąciku na mydło) i przygotowaniu gorącego posiłku (tutaj
Harry w końcu użył różdżki, poświęcając wartości ciężkiej własnoręcznej pracy w obliczu braku talentów
kulinarnych), Harry’emu został nareszcie ostatni domowy obowiązek tego dnia.

Pranie.
Harry westchnął radośnie i wyciągnął z kosza na brudy koszulę. Natychmiast zmarszczył nos, zarówno z

powodu zapachu, jaki się z niej unosił, jak i na widok plam z trawy, które szpeciły jej poza tym nieskazitelną

powierzchnię. Zastanawiał się, skąd się tam wzięły, skoro zwykle tę część garderoby osłaniał strój do
quidditcha i szata.

Nieważne.

Zwinął koszulę w kłębek i wrzucił do pralki. Był zajęty sortowaniem reszty rzeczy, gdy nagły głos rozdarł

panującą ciszę.

- Harry.
- Na Merlina! - wykrzyknął wspomniany, łapiąc się za serce. - Mógłbyś z łaski swojej tego nie robić? -

zapytał, odwracając się.

Wyłoniwszy się z mroku, w drzwiach stał Severus Snape, z miną, która nie wróżyła nic dobrego.
Harry potrząsnął głową i pozbierał się.
- Nie słyszałem, jak wchodziłeś.

Snape milczał.
- Ja... um. Jesteś głodny? - odważył się Harry; wciąż wytrząsał z kosza ubrania i nie patrząc, co robi,

wrzucał je do pralki. - Na kuchence jest gulasz - dodał, z raczej zadowolonym z siebie uśmiechem.

Snape nareszcie zdecydował się przemówić i ku zaskoczeniu Harry’ego, jego głos balansował na krawędzi

głębokiej irytacji.

- Właśnie byłem świadkiem co najmniej pięciu wykroczeń. Odczuwam potrzebę interwencji, by

powstrzymać cię przed poniżeniem się jeszcze bardziej. Wybaczysz więc, jeśli nie będę w tej chwili w
najmniejszym stopniu zainteresowany twoim gulaszem.

Mało eleganckie „Hę?” wymknęło się Harry’emu z ust.
Snape zacisnął wargi w wąską kreskę. Podszedł do szafki, stanowiącej obudowę dla ich pralki i suszarki, i

sięgnął w głąb urządzenia, które właśnie było w użyciu. Ostrożnie chwycił między kciuk a palec wskazujący

biało-zieloną kulkę materiału, którą jego kochanek wrzucił tam wcześniej.

- Co. To. Jest? - zapytał, nie kryjąc obrzydzenia.
- Moja... drużynowa... koszulka - odparł Harry powoli, niepewny, czy to aby prawidłowa odpowiedź.

- Ach tak.
Harry zmarszczył brwi i ostrożnie wyciągnął rękę po swoją własność.
- Coś nie tak? - zapytał delikatnie, po czym zamrugał, gdy Snape nagle przyciągnął koszulkę do siebie.

- To jest białe - stwierdził, po czym zamaszyście wyciągnął kolejną rzecz z pralki i przytrzymał ją obok

koszulki. - Czerwone. - Potrząsnął koszulką. - Białe. - Podniósł do góry szatę do quidditcha. - Czerwone. Czy

ty chcesz mieć różową garderobę?! - Ten problem najwyraźniej głęboko poruszył jego kochanka, wiec Harry
po prostu potrząsnął głową. - Nie sądzę.

- Posłuchaj, znaczy się... Okej, to nie jest takie... - zaczął Harry, ale przerwał raptownie na widok Snape’a,

który wyglądał, jakby miał właśnie ostry atak apopleksji.

Mężczyzna zajrzał do pralki i powoli podniósł ze spodu wymiętoszoną białą tunikę.
- Chciałeś wyprać swoje ubrania z *moimi* koszulami? - zapytał przerażonym głosem.

Harry zamrugał.
- Pomyślałem, że skoro już tu jestem... - powiedział, ale Snape niezbyt dobrze to przyjął, więc Harry

spróbował od nowa. - Dobrze się czujesz?

background image

Snape odparł śmiercionośnym szeptem:
- Od dzisiaj będziesz prał swoje ubrania jak tylko ci się spodoba i uprzejmie utrzymasz moje pranie z dala

od tego. - Wypuścił z sykiem powietrze i zaczął wyciągać resztę swoich rzeczy z pralki, mamrocząc pod
nosem uwagi w stylu „jedwab, dobry boże” albo „do prania ręcznego, na samego Merlina!”. Kontynuował przy
tym upychanie tego wszystkiego w zgrabną kulkę w swoich ramionach. - Będziemy używali osobnych koszy -

dodał, jakby to była bardzo ważna konkluzja.

- Oo. Kej. - Harry uznał, że najlepiej będzie w tym momencie przytakiwać.
Snape nagle podniósł głowę.

- A jeśli spojrzę na filtr, Harry, co tam znajdę?
Skoro użył już „Hę?” wcześniej, Harry zdecydował się tym razem na tępe „Um?”.
Przyciskając kłębek ubrań do piersi, Snape podszedł do suszarki i wyciągnął filtr z wnęki.

- Dobry boże - wydyszał, a kolana ugięły się pod nim lekko. Filtr był pokryty cienką warstwą bawełnianych

kłaczków.

Harry niepewnie wzruszył ramionami.
- Cóż, miałem zamiar...
- Doprowadziłeś to do takiego stanu? - zapytał Snape na wydechu, rozchylając usta z szoku.

- Ja... um. Severusie, to nic takiego, i tak nie miałem zamiaru suszyć teraz niczego...
- Czy jest twoim pragnieniem, Harry, aby to mieszkanie puścić Z DYMEM?! - wrzasnął Snape, machając

filtrem tuż przed nosem swego kochanka.

- Nieszczególnie. - Harry odchrząknął i powstrzymał kichnięcie, podchodząc o krok bliżej. - Jesteś pewien,

że dobrze...

- Nie odzywaj się do mnie. - Snape oddychał, jakby jego godność doznała poważnego uszczerbku. Wciąż

przyciskając do siebie swoje pranie, jak gdyby jego opiekuńcze objęcia miały być jedynym ratunkiem dla
ubrań przed okrutnym dotykiem Harry’ego, ostrożnie wyminął Pottera. - Idę przygotować sobie kąpiel.

Harry patrzył, jak Snape wychodzi, i zamrugał kilkakrotnie.
Naprawdę nie miał najmniejszej ochoty znowu być tego świadkiem. Postanowił zacząć czytać metki na

ubraniach, żeby odwrócić swoją uwagę od melodii, która po chwili dobiegła zza drzwi łazienki.

koniec


Tytuł:
Rapsodia wśród pomarańczowych wózków
Tytuł oryginalny: Rhapsody in Orange Trolleys

http://www.swish-n-

flick.netfirms.com/stories/wizworld.htm

Autor: cybele_san

http://cybele-san.livejournal.com/

&ebilsoki

http://ebilsoki.livejournal.com/

Tłumacz: lelwani

http://lelwani.livejournal.com/

Beta: demene

http://demene.livejournal.com/

Pairing: HP/SS

Rating: PG
Kategorie: Humor
Ostrzeżenia: -

Podsumowanie: Harry i Severus odkrywają, że w życiu tak naprawdę liczą się drobiazgi. Kolejny odcinek

cyklu „Po nitce do kłębka”, w którym przyglądamy się, jak Harry’emu i Severusowi wychodzi „i żyli długo i
szczęśliwie”.

Nota odautorska: Napisane przez Cybele. Dzięki, Sophie, za tytuł.

Rapsodia wśród pomarańczowych wózków


Harry wyszedł z fiuu i wkroczył do komnat Severusa w Hogwarcie. Uśmiechnął się z czułością na widok

zajmujących prawie całą wolną przestrzeń pudeł; każde starannie spakowane i oznaczone, szumiące cicho od
zaklęć anty-tłukących.

- Severus! - zawołał. Odpowiedziało mu niewyraźne burknięcie, dobiegające z sypialni. Harry przelawirował

ostrożnie między kartonami i ruszył do swojego kochanka. Swojego partnera. Człowieka, z którym już
niedługo zamieszka.

Snape stał odwrócony plecami do drzwi, najwyraźniej kontemplując kamienne ściany w swoim, prawie już

pustym, pokoju. Harry podszedł do niego od tyłu, objął wąską talię i oparł podbródek na ramieniu mężczyzny.

- Wszystko w porządku?

background image

Snape kiwnął głową, ale Harry wyczuł, że jednak coś jest nie tak. Zastanawiał się, czy aby jego partner nie

robi się nieco sentymentalny w obliczu faktu, że pozostawia miejsce, w którym spędził prawie ćwierć wieku.

Być może chodziło też o to, że musiał zrezygnować ze stanowiska Opiekuna Slytherinu na rzecz wolności i
możliwości mieszkania poza Hogwartem.

Razem z Harrym.

Harry potarł nosem o włosy mężczyzny i westchnął.
- Sporo do pozostawienia, prawda?
- Co? - Snape odwrócił głowę. - Och, nie bądź śmieszny. Nie rozpamiętuję przeszłości, Harry. Po prostu

zastanawiałem się, czy lata służby tej nieszczęsnej szkole dają mi prawo do zatrzymania mojej poduszki.

Harry zmarszczył brwi.
- To bardzo dobra poduszka. Służy mi już od dawna, dłużej, niż ty potrafisz samodzielnie jeść.

- Severusie, myślałem, że już uzgodniliśmy, że wszystko kupujemy nowe - przypomniał Harry, starając się

nie marudzić za bardzo.

Snape spiorunował go wzrokiem i wyrwał się z objęć.
- Nie mam zamiaru budzić się każdego ranka z obolałym karkiem tylko dlatego, że trzymasz się jakichś

głupich, romantycznych idei o nowych początkach. - To mówiąc, podszedł do swojego łóżka i podniósł

poduszkę, po czym przycisnął ją zaborczo do piersi i udał się do salonu.

Harry stał przez chwilę w miejscu, zastanawiając się. Nie mógł naciskać. Nauczył się już dawno temu, by

ostrożnie podchodzić do rozgrywek z Severusem, a nie miał zamiaru pozwolić, żeby jakaś śmierdząca stara

poduszka stanęła miedzy nimi. Chociaż Harry nie potrafił sobie wyobrazić, dlaczego ktoś miałby chcieć
używać tej samej poduszki od dwudziestu kilku lat. Choćby to nawet była czarodziejska poduszka.

Odepchnął tę myśl od siebie i udał się z powrotem do salonu.

- Więc jesteś gotowy? Powinniśmy już niedługo iść. Tłumy w Superczaroświecie zaczynają się zbierać około

dziesiątej, a ja nie cierpię korków w sieci fiuu.

Snape spojrzał na niego znad pudła, do którego włożył swoją poduszkę, i zacisnął usta, jakby walcząc o

cierpliwość wystarczającą, by za nim powtórzyć:

- Superczaroświecie. - Potrząsnął głową w geście, który mówił „Co ja muszę znosić”.

- Sev-Severus. Już to przerabialiśmy. - Harry naprawdę nie miał ochoty przechodzić przez to jeszcze raz. -

Tam jest łatwiej znaleźć różne rzeczy. I szybciej. Mają tam *wszystko* pod jednym dachem.

- I to jest właśnie choroba twojego pokolenia, Harry. Kupujecie wszystko, bez względu na jakość, byle nie

trwało zbyt długo i wymagało nie więcej niż jednej szarej komórki, żeby to zlokalizować.

Harry wziął głęboki oddech.
- Dam ci szansę na odwołanie tych słów, zanim przypomnę ci, że to *twoje* pokolenie było

odpowiedzialne za stworzenie tego typu obiektów. A facet, który jest właścicielem Superczaroświata, był w
*twoim* domu.

- I było całkiem sprytne ze strony Zabiniego, że przewidział ten wszechogarniający popyt na ohydę -

odparł Snape, machając lekceważąco ręką. - Ale powinieneś zwrócić uwagę na fakt, że przedsiębiorca, który
otworzył te... te wysławiane pod niebiosa pchle targi, z pewnością nie zostanie przyłapany na robieniu w nich

zakupów. - Wyprostował się dumnie, a dłonie drżały mu w triumfie.

- Idziemy. Nie wymigasz się od tego. Szykuj się.
Chwilowy triumf uszedł ze Snape’a ze świstem, jakby ktoś spuścił powietrze z balonika.

***

Severus wyszedł z czegoś, co wyglądało na jedną z setek budek sieci fiuu, zgromadzonych w wielkim

cementowym czymś, przypominającym komnatę. Jego usta rozchyliły się w wyrazie lekkiego przerażenia na
widok tysięcy czarodziejów i czarownic w tanich, gotowych szatach, pchających piszczące wózki, wypełnione
plastikowymi workami; ich hałas działał Severusowi na ten ostatni nerw, który mu jeszcze został. Matki i

ojcowie sprzeczali się, ciągnąc za sobą zasmarkane szkraby, wyjące za tą czy inną nie kupioną zabawką.

Hałas. Harmider i hordy pozbawionego klasy pospólstwa, nie mającego za grosz zrozumienia dla słów:

Duma Czarodzieja. Superczaroświat w pełnej krasie.

Gdyby tylko mógł, natychmiast cofnąłby się i przeniósł z powrotem do Hogwartu, ale Harry stał za nim i

blokował drzwi do budki, patrząc na niego z szerokim uśmiechem, znaczącym: „Widzisz, mówiłem, że nie

będzie tak źle”.

Severus znalazł się nagle w bardzo niespotykanym jak na niego stanie, mianowicie odebrało mu mowę, i z

tego powodu nie był w stanie przekląć Harry’ego, zanim ten cholerny gówniarz nie przeciągnął go przez wrota

piekieł. Mężczyzna czuł się oślepiony przez nienaturalną, nieludzko wręcz jasną biel wnętrza supermarketu,
zabarwioną tu i ówdzie stertami masowo produkowanych śmieci.

Snape poświęcił chwilę na opłakanie w ciszy powolnej śmierci rodziny, będącej właścicielami starych

sklepów, z ich przydymionymi światłami i zakurzonymi półkami. Pewnego starego czarodzieja za ladą, który
był tam przez ostatnie stulecie i prawdopodobnie doczekałby również następnej generacji. Postawiony przed

background image

tą groteskową norą, wypełnioną sztucznymi, błyszczącymi, plastikowymi przedmiotami bez żadnej wartości,
Severus zdał sobie sprawę, że oto jest świadkiem końca świata. Armageddon. Upadek człowieka w głęboką

otchłań konsumpcyjnego zła.

- Severusie?
Zapytany przeniósł swoje piorunujące spojrzenie na Harry’ego.

- Blokujesz drogę. Może pójdziesz po wózek, co?
Harry skierował Severusa w stronę kilku rzędów plastikowych (jeszcze więcej plastiku, Merlinie dopomóż)

urządzeń. Mężczyzna wyciągnął rękę po jedno z nich w tym samym czasie, w którym zrobiła to jakaś młoda

kobieta z małym dzieckiem. Severus odwrócił się w jej stronę i spiorunował ją wzrokiem znad swojego
pokaźnego nosa. Odciągając swoje dziecko z zasięgu rażenia, kobieta odsunęła się, wyraźnie oburzona.

Severus uśmiechnął się z wyższością i wyciągnął wózek z rzędu, by po chwili podjechać z tą śmieszną

rzeczą do Harry’ego, który stał, przeglądając listę zakupów.

- Dobra - zaczął młodszy mężczyzna, nie tyle podnosząc głowę, by spojrzeć na Severusa, co raczej

wyczuwając emanującą od niego aurę pogardy wobec otoczenia. - No więc, potrzebujemy ręczników
kąpielowych, ściereczek do mycia naczyń, uchwytów na szczoteczki do zębów, mat łazienkowych, pościeli... -
westchnął. - Właściwie to wszystkiego. Co ty na to... Ja pójdę zobaczyć, jakie mają zasłony, a ty możesz

poszukać rzeczy do łazienki. - Harry machnął ręką w kierunku mniej więcej zachodnim, sam zaś ruszył na
północ, pozostawiając Severusa samego z odrażającym, jaskrawopomarańczowym wózkiem.

***


- O, dobrze, tutaj jesteś. - Harry westchnął ciężko, wrzucając stertę różnorakich przedmiotów domowego

użytku do wózka. Zerknął w górę na swojego kochanka, który pochłonięty był wpatrywaniem się w miskę

wypełnioną najwyraźniej gumowymi, piszczącymi zabawkami. Harry parsknął. - Czyżbyś myślał o zabawce do
kąpieli, Sev? - zadrwił. Jego uśmiech raptownie zbladł, gdy mężczyzna zwrócił na niego spojrzenie, które

obiecywało rychłą śmierć w męczarniach. Harry nie widział *tego* spojrzenia od czasu swojego piątego roku
w Hogwarcie.

Severus obrócił się zamaszyście i zaczął iść, lecz po chwili zawrócił. Sięgnął do miski i wyciągnął z niej

małą, żółtą kaczuszkę z pomarańczowym dziobkiem. Wpatrzył się w nią, mrużąc oczy. Rozbrzmiało piskliwe
westchnienie, gdy kaczuszka została bezlitośnie ściśnięta w potężnej pięści mężczyzny. Severus odrzucił z
irytacją przedmiot z powrotem na miejsce i poszedł dalej, mamrocząc pod nosem coś o tanich imitacjach.

Harry przez chwilę zastanawiał się, czego był właśnie świadkiem, ale zerknąwszy ponownie na zawartość

ich wózka zdecydował, że są ważniejsze sprawy, które wymagają przedyskutowania.

- Severus?

- Mamy już wszystko? - odburknął na to wspomniany, maszerując energicznie w stronę drzwi.
- Er... Severusie? My... Czy mógłbyś się zatrzymać?

Mężczyzna zamarł i odwrócił się, unosząc brwi.
Harry zaczerpnął głębokiego oddechu.
- Posłuchaj, wiem, że lubisz czerń. I to jest naprawdę dobry kolor... - Harry spojrzał w dół, na wózek, żeby

uniknąć wyzywającego spojrzenia Severusa. - Ale... czy *wszystko* musi być czarne? To znaczy... Severusie,
do łazienki? Jak dla mnie czerń po prostu nie mówi „czystość”. - Westchnął i niepewnie spojrzał znów w górę.

- Za to słoneczna żółć, w twoim mniemaniu, zapewne wprost krzyczy „sterylność”! - Severus odwrócił się

na pięcie i znów zaczął maszerować przed siebie.

Harry patrzył za nim z otumanionym wyrazem twarzy. Severus bywał uparty w przypadku swojego

ulubionego koloru... czy raczej antykoloru. Harry nie będzie naciskał. Kupi jakąś ładną, jasnoniebieską

zasłonę prysznicową... albo może bladoszarą...

***

- Harry, jesteśmy tu już od dwóch godzin.
- Już prawie wszystko - odparł zapytany, biorąc z półki długie, prostokątne pudełko i wrzucając je do

wózka.

Severus zerknął w dół. I zatrzymał się.
- Co. To. Jest?

Wzrok starszego mężczyzny przejechał po naklejce, która głosiła „Lubricum” pogrubionymi, niebieskimi

literami.

Harry najwyraźniej zauważył wyraz absolutnego obrzydzenia na twarzy swojego partnera, ponieważ

szybko zaczął się tłumaczyć.

- Po prostu pomyślałem sobie...To znaczy, ty tak ciężko pracujesz. A odkąd nie *musisz* przygotowywać

tego eliksiru... Pomyślałem... er. Cóż, to nie byłoby nawet w połowie tak dobre jak twój wyrób, ale by działało

i... - Wyszczerzył się szeroko. - Jest w promocji.

- Prosiłbym, abyś z łaski swojej trzymał swoje promocje z dala od mojego tyłka - wysyczał Severus.

background image

- Ale, Sev, to jest przecenione o połowę. A lubrykant, który ty robisz, kosztowałby dwa razy tyle za tę

samą ilość. To...

Severus tylko na niego patrzył.
- Po prostu odłożę to z powrotem, co?
Harry sięgnął do wózka i ostrożnie wyjął pudełko, trzymając je tak, jakby się bał, że zaraz wybuchnie.

Severus był już daleko przed nim.
***

- Nie! Nie tamta, ta jest krótsza - upierał się Harry, pchając wózek w kierunku kolejki składającej się z

czterech osób.

Severus zacisnął wargi.

- Widzisz tę kobietę?
Harry spojrzał na wskazaną: była to starsza czarownica, ubrana w długą, pomarańczową szatę i z ciasnym

kokiem z tyłu głowy. W jednej ręce ściskała zieloną torebkę, w drugiej trzymała koszyk, w którym znajdowały
się tylko trzy czy cztery przedmioty.

- I co z nią?

Severus westchnął ciężko, jak gdyby Harry nie dostrzegał czegoś boleśnie oczywistego.
- Ta kobieta będzie robiła problemy - przewidział.
Harry przez chwilę zapatrzył się na nią z zamyśleniem, po czym prychnął.

- Severusie, ta kolejka jest i tak krótsza. W tamtej stalibyśmy całe wieki.
- Harry, spójrz na tamtą. Stoją w niej tacy sami niecierpliwi mali idioci jak ty, którzy myślą tylko o tym,

żeby jak najszybciej zapłacić za śmiecie, które kupują, i móc powrócić do swoich niesamowicie

bezużytecznych, konsumpcyjnie nastawionych żywotów.

- Severus. - Harry zacisnął usta i posłał swojemu partnerowi zrozpaczone spojrzenie.

- Dobra. Niech będzie po twojemu.
***

*Trzydzieści minut później*
- Zamknij się.
- Nie odezwałem się ani słowem - powiedział Severus, nawet nie próbując ukryć uśmieszku satysfakcji,

gdy wracali do wielkiej komnaty z budkami fiuu. - Poza tym, wyglądało na to, że miałeś co robić. Choć nie
mogę pojąć, dlaczego upierasz się, by wydawać swoje ciężko zarobione galeony na mugolskie śmiecie -
dodał, rzucając pełne obrzydzenia spojrzenie na czasopismo, które Harry kupił przy kasie.

- Lubię być dobrze poinformowany - wymamrotał młodszy mężczyzna.
- Doprawdy. „Czy Twój Facet Jest Typem Właściciela” - przeczytał na głos. - Rzecz jasna, powiesz mi,

czego się dowiedziałeś.

- Severus - zaczął Harry, zatrzymując się i ciągnąc za rąbek szaty mężczyzny. Wziął głęboki wdech i

spojrzał w górę na swojego partnera. - Nie mogę cię nigdzie zabierać. - Uśmiechnął się i wspiął na palce, by

pocałować wąskie usta.

- Chodźmy do domu - rzekł Severus, poprawiając chwyt na tych wstrętnych plastikowych workach, które

groziły odcięciem dopływu krwi do jego palców.

Harry uśmiechnął się szeroko i wszedł do jednej z budek. Odwrócił się, by ostatni raz spojrzeć na swojego

partnera, swojego kochanka, swojego najlepszego przyjaciela, zanim przeniosą się siecią fiuu, by zacząć
przygotowania do wypełnienia reszty swojego „i żyli długo i szczęśliwie”.

koniec


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Po nitce do kłębka Cybele
„Dojść po nitce do kłębka” – znaczenie i poprawność stosowania frazeologizmów, Konspekty lekcji, Kon
Po nitce do kłębka Kazimierz Chłędowski ebook
Po nitce do kłębka Kazimierz Chłędowski ebook
Eadine Betty Po Schodach Do Nieba
Hess po locie do Anglii, DOC
PO, Ściągi do szkoły, Przysposobienie Obronne
Antologia polskiego futuryzmu, Filologia polska, HLP po 1918, DO DRUKU
Jazda pasem ruchu oraz po łuku do przodu i do tyłu, Kurs Instruktora Prawa Jazdy, Egzamin praktyczny
Polki jeżdżą po seks do Tunezji i Egiptu
Jak zmieniła się Polska po wstąpieniu do Unii Europejskiej
listy, listy, PO angielsku do klubu
1 Kreacje handlu po wstąpieniu do unii celnej, EKONOMIA, Rok 2, Ekonomia Integracji europej
Mowa Tuska po wejściu do drugiej tury wyborów prezydenckich w 05 r
Coś do pisania Cybele
zwroty po angielsku do dzieci
Częściowe przywracanie kolorów po konwersji do bw, Fotografia

więcej podobnych podstron