Wsciekly sztorm Castle Richard

background image
background image

RICHARD CASTLE

WŚCIEKŁY

SZTORM

Thriller o Derricku Stormie

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Tego samego dnia, godzina 19.15, Waszyngton

Trzymał w ramionach ciało martwego senatora Stanów Zjednoczonych.

background image

Derrick Storm dopadł do niego pierwszy i jako jedyny słyszał słowa umierającego:

„Midas - Jedidiah wie”. Kilka sekund wcześniej senator Thurston Windslow był jeszcze żywy

i wściekły. Wyskoczył ze swojego fotela i miał właśnie zamiar wyjawić, kto porwał i

zamordował jego pasierba, kiedy powalił go pocisk. Kucając na podłodze, Storm dostrzegł

otwór po kuli w dużym oknie usytuowanym bezpośrednio za biurkiem starszego męża stanu.

Na zewnątrz zapadał zmrok. Okno zamieniło się w lustro, uniemożliwiając Stormowi

dostrzeżenie zabójcy. Był teraz łatwym celem, tak samo jak trzy kobiety znajdujące się wraz z

nim w biurze budynku Senatu Dirksena.

- Padnij! - krzyknął do Glorii Windslow. Żona senatora, która właśnie została wdową,

tkwiła na środku pokoju całkowicie zszokowana.

Storm musiał działać, zanim snajper znowu wystrzeli. Zerwał się na równe nogi i

płynnym ruchem okrążył biurko. Skoczył na Glorię jak atakujący lew, otoczył jej talię

prawym ramieniem i ściągnął ją w dół na gruby dywan, z dala od linii strzału.

Agentka FBI April Showers i Samantha Toppers leżały już na podłodze twarzami do

ziemi. Showers w jednej ręce ściskała kurczowo swojego półautomatycznego glocka kalibru

40. Drugą zacisnęła wokół kajdanek ze stali nierdzewnej, w które zakuła Toppers przed

strzelaniną.

Biuro senatora, podobnie jak wszystkie inne budynki Kapitolu, zostało ostatnio

wyposażone w okna ze szkła kuloodpornego, które miały chronić przed tego rodzaju

zabójstwami, jakiego właśnie byli świadkami. Producent gwarantował, że wykonane z pięciu

grubych kawałków nietłukącego się szkła okna są w stanie zatrzymać kule wystrzelone z

broni tak potężnej, jak rewolwer magnum kalibru 44 - nawet jeśli strzały padłyby z bliskiej

odległości. Ale okno nie dawało praktycznie żadnej ochrony przed profesjonalnym zabójcą

używającym specjalistycznej broni snajperskiej. Warstwy szkła pancernego przypuszczalnie

trochę zmieniły trajektorię lotu pocisku, ponieważ uderzył on w lewe ramię senatora, a nie w

background image

jego serce, w które z pewnością celował snajper. To przesunięcie zapobiegło natychmiastowej

śmierci senatora i dało mu kilka sekund na wyszeptanie ostatnich słów.

Sformułowanie „Jedidiah wie” odnosiło się w oczywisty sposób do Jedidiaha Jonesa,

nawiedzonego dyrektora wydziału CIA o nazwie National Clandestine Service, człowieka

odpowiedzialnego za wciągnięcie Storma w ten cały bajzel. Mniej jasne było znaczenie słowa

„Midas”, ale ponieważ Jones był w to zamieszany, Storm podejrzewał, że to kryptonim tajnej

misji CIA.

- Zasłony! - krzyknęła agentka April Showers.

Storm podążył za jej wzrokiem i dostrzegł czerwony przycisk na ścianie tuż obok

okna. Rozluźniając uchwyt wokół talii Glorii Windslow, skoczył naprzód i uderzył przycisk

otwartą dłonią, padając na dywan w momencie, gdy następna kula przebiła szkło. Ta była

wycelowana w jego głowę. Pocisk prześlizgnął się obok lewego ucha Storma i uderzył w

biurko senatora, sprawiając, że drzazgi polerowanego mahoniu rozprysnęły się w powietrzu.

Było blisko.

Ile razy człowiek może oszukać śmierć?

- Jesteś cały? - zawołała zaniepokojona agentka Showers.

- Drobnostka - odpowiedział. - Ale dzięki za troskę.

- Jeśli ktoś miałby cię zabić, to raczej ja, za to, że ładujesz się z kopytami w moje

śledztwo - rzuciła z uśmiechem.

- Ale mamy przy tym niezłą zabawę, nie? - odkrzyknął.

Ciężkie zasłony zakrywały teraz okno, więc agentka Showers podniosła się, ciągnąc

za sobą Toppers.

- Nie ruszaj się! - poleciła dwudziestoparoletniej studentce, która cała się trzęsła.

Storm ruszył w kierunku drzwi wejściowych dokładnie w momencie, kiedy wpadł

przez nie umundurowany oficer policji Kongresu, a zaraz za nim następny. Obaj trzymali w

background image

rękach broń i instynktownie podzielili się celami. Jeden wymierzył w Showers, drugi w

Storma.

- Stać! - krzyknął pierwszy glina.

- Jestem z FBI! - zawołała Showers. - Agentka specjalna April Showers. Strzał padł z

zewnątrz, nie tutaj. Senator nie żyje.

Policjanci byli zdezorientowani. Jeden z oficerów wciąż trzymał Showers na muszce,

a drugi podbiegł, aby zbadać ciało Windslowa.

- Nie żyje! - potwierdził oficer.

- Właśnie to powiedziała - rzucił Storm.

- Proszę pokazać legitymację! - rozkazał policjant, który mierzył z broni w agentkę

Showers.

- Spokojnie - odpowiedziała Showers, bez pośpiechu wkładając broń do kabury i

wyciągając odznakę FBI.

- A pan? - zapytał Storma drugi funkcjonariusz.

- Proszę się mną nie przejmować. Ja jestem nikim. Niech pan ją zapyta.

- On jest ze mną - potwierdziła Showers. - To prywatny detektyw Steve Mason,

wynajęty do pomocy senatorowi.

Jedidiah Jones nadał Stormowi pseudonim Steve Mason, gdy ściągnął go do

Waszyngtonu, aby ten pomógł mu rozwiązać tajemniczą sprawę.

- Czy to temu senatorowi miał pan pomagać? - zapytał policjant, patrząc na martwe

ciało Windslowa, a potem spoglądając na Storma.

Storm krzywo się uśmiechnął i odparł:

- Właściwie sprawy szły w dobrym kierunku, dopóki nie trafiła go kula.

- Ta kobieta jest aresztowana - powiedziała Showers, wskazując głową na przerażoną

Toppers. - Proszę jej pilnować, zabezpieczyć miejsce zbrodni i zadzwonić pod ten numer

background image

telefonu. - Energicznym ruchem wcisnęła oficerowi wizytówkę FBI. - Proszę powiedzieć

osobie, która odbierze telefon, że senator został zamordowany.

- Jakie budynki znajdują się naprzeciwko tego okna? - zapytał Storm.

- Tam jest tylko jeden budynek - odpowiedział stojący w drzwiach oficer. - Gmach

policji Kongresu, nasza siedziba.

- To stamtąd musiał paść strzał - rzekł Storm, kierując się w stronę wyjścia.

- Proszę zadzwonić do dyspozytora - poleciła Showers, idąc za nim. - Niech wyda

polecenie zamknięcia całej kwatery głównej policji. Niech zatrzymają każdego, kto

schodziłby z dachu.

Po twarzy oficera przemknęło zdumienie.

- Już! - krzyknęła Showers. - I wezwijcie lekarza do pani Windslow. Jest w szoku.

- Proszę zaczekać - powiedział policjant, gdy go mijała. - Wy dwoje nie powinniście

opuszczać tego miejsca. Jesteście świadkami.

Ale ona i Storm byli już w połowie korytarza. Zabójstwo nosiło wszelkie znamiona

roboty zawodowca. Każda upływająca sekunda działała na korzyść zabójcy. Storm pierwszy

wyszedł na Ulicę C, Showers podążała zaraz za nim. Ośmiopiętrowy budynek kwatery

głównej policji znajdował się przed nimi w odległości jakichś czterystu metrów. Stał w

samym centrum rozległego parkingu i był jedyną na tyle wysoką budowlą, żeby snajper mógł

oddać z niej strzał.

Zabójca musiał mieć na sobie przebranie. Jak inaczej dostałby się na dach kwatery

policji niezauważony?

Gdy Storm i Showers doszli do wejścia do kwatery, przez podwójne szklane drzwi

wypadła ekipa CERT, odpowiednik policyjnej jednostki SWAT, kierująca się w stronę

budynku Dirksena.

- Snajper strzelał z waszego dachu! - krzyknęła Showers, pokazując odznakę.

background image

Dowódca wydał polecenia przez mikrofon połączony ze słuchawkami umieszczonymi

na głowie:

- Wysłać drugą grupę na dach. Uzbrojony podejrzany wciąż może tam być. Nikt nie

ma prawa wejść do naszego budynku ani z niego wyjść. Zamknąć obiekt. Natychmiast! - Po

czym zwrócił się do Showers i powiedział: - My tu rządzimy. Proszę się odsunąć.

Zanim zdołała odpowiedzieć, jego ekipa już biegła przez parking.

W tym samym czasie Storm przeczesywał wzrokiem okolicę przekonany, że strzelec

zdążył już uciec z budynku. Po ich lewej stronie znajdował się park miejski, który oddzielał

wzgórze Kapitolu od Union Station, głównego węzła kolejowego w Waszyngtonie. Dworzec

obsługiwał zarówno pociągi Amtrak, jak i linie metra, i był zawsze wypełniony podróżnymi.

Właśnie tam udałby się Storm, gdyby chciał wtopić się w tłum i zniknąć.

- Tam! - krzyknął, wskazując palcem na północ, w kierunku ronda Columbus,

rozjazdu znajdującego się bezpośrednio przed dworcem kolejowym. Showers zauważyła

samotną postać, gdy ta przechodziła pod latarnią uliczną. Z tej odległości nie mogli dostrzec

twarzy, ale widzieli, że ma na sobie niebieską koszulę i czarne spodnie - mundur policji

Kongresu. Wszyscy inni oficerowie albo byli zamknięci w siedzibie policji, albo biegli

najszybciej jak mogli w kierunku budynku Senatu. Ale ten oficer spokojnie odchodził z

miejsca akcji.

- To musi być on - powiedział Storm i puścił się biegiem w pościg.

Showers waliła pięściami w zamknięte drzwi kwatery głównej i przyciskała do szyby

swoją odznakę FBI.

- Snajper ucieka! Dzwońcie do jednostki policji z Union Station! Jest ubrany jak jeden

z waszych oficerów!

Funkcjonariusze trzymający wartę patrzyli na nią przez szybę wzrokiem bez wyrazu.

Poirytowana, sama zadzwoniła z komórki do wydziału stołecznej policji.

background image

Gdy był w najlepszej formie, Storm mógł bez trudu przebiec kilometr w czasie poniżej

trzech i pół minuty, nawet w wyjściowych butach. Ale mimo to podejrzany dotarł na Union

Station, zanim Storm zdołał do niego dobiec. Gdy tylko wpadł do przestronnego holu dworca,

zlustrował znajdujący się tam tłum. Ani śladu żadnego mundurowego z Kapitolu.

Mam do czynienia z profesjonalistą, pomyślał.

Obok wejścia do strefy biletowej linii Amtrak kręcił się stołeczny policjant. Storm

pospieszył w jego kierunku.

- Na Kapitolu była strzelanina - powiedział. - Sprawca nosi mundur policji Kongresu i

właśnie tutaj wszedł. Czy widział go pan?

- A pan to kto? Ma pan odznakę? - zapytał glina, patrząc na niego sceptycznie.

- Jestem prywatnym detektywem.

- Proszę mi pokazać legitymację.

Dyskusja z tym tępakiem była stratą czasu. Męska toaleta - tam na pewno poszedł

snajper, aby się przebrać. Chciał wyjść jako ktoś inny. Ktoś, kto się nie wyróżniał: turysta,

biznesmen, dozorca albo pracownik budowlany. Każdy, tylko nie oficer policji Kongresu.

Po lewej stronie widniał duży znak „TOALETY”. Storm przebiegł obok niego i wpadł

do środka. Zaskoczeni mężczyźni stojący w długim rzędzie przy pisuarach odwrócili głowy w

jego stronę. Kiedy Storm wyciągnął broń, rzucili się w panice do wyjścia. Niektórzy z nich

nie zadali sobie nawet trudu, aby zapiąć spodnie. Naprzeciwko pisuarów było siedem kabin.

Storm widział pod drzwiami, że tylko trzy z nich były zajęte. Walnął pięścią w drzwi

pierwszej kabiny, a kiedy usłyszał w odpowiedzi przekleństwo, cofnął się i otworzył drzwi

kopniakiem.

- Co, do... - wykrzyknął zaskoczony mężczyzna siedzący na sedesie, ale urwał, widząc

glocka w ręku Storma.

- Przepraszam - powiedział Storm. - Wracaj do swoich spraw.

background image

Przesunął się do następnej kabiny, ale kiedy zastukał w drzwi, te się otworzyły i stanął

w nich nastoletni chłopiec, który natychmiast podniósł ręce. Ostatnią kabinę zajmował starszy

mężczyzna. Żaden z nich nie zdejmował z siebie munduru policji Kongresu. Żaden z nich nie

wyglądał podejrzanie.

- Rzuć to! - krzyknął głos za Stormem. Był to stołeczny policjant z holu.

Unosząc glocka nad głowę, Storm odwrócił się powoli w jego stronę.

- Człowieku, czyś ty oszalał? - zapytał glina. - Co ty, do diabła, wyprawiasz? Wpadasz

tutaj i wymachujesz bronią? Masz szczęście, że nie wpakowałem ci kulki.

- Szukam snajpera - odpowiedział Storm. - Jak już mówiłem, jest ubrany w mundur

policji Kongresu. Musimy zamknąć wszystkie wyjścia, zanim ucieknie.

- W takim razie naprawdę pan oszalał - odparł policjant. - Nawet gdybym chciał, nie

ma żadnego sposobu, aby zamknąć w porę cały budynek. Mamy tu wyjścia na ulicę, zejścia w

dół na perony metra, a z tyłu na perony pociągów dalekobieżnych.

Do środka wbiegł drugi funkcjonariusz stołecznej policji z odbezpieczoną bronią w

ręku.

- Co się dzieje? - zapytał partnera.

- On mówi, że jest prywatnym detektywem i szuka zabójcy.

- Naćpał się pan? - zapytał Storma nowo przybyły oficer.

- Zabierz mu broń - polecił jego kolega.

Chowając broń do kabury, funkcjonariusz podszedł do Storma, zabrał mu glocka i

polecił mu, aby „zajął pozycję”.

Storm oparł obie ręce płasko o ścianę i rozstawił nogi.

- Nie łaskocz - powiedział zrezygnowanym głosem.

Do toalety wbiegła agentka Showers.

- FBI! - powiedziała, wymachując odznaką. - Macie nie tego człowieka. On jest ze

background image

mną.

- W takim razie niech go pani zabiera - odparł oficer, opuszczając pistolet.

Drugi policjant przestał obszukiwać Storma, który odwrócił się od ściany i

powiedział:

- Poproszę moją broń.

Policjant oddał mu glocka.

Storm podszedł do najbliższego pojemnika na śmieci i podniósł jego pokrywę. Ale w

środku nie było nic oprócz zmiętych ręczników papierowych i śmieci. Sprawdził drugi. Tam

też nie było munduru policji.

- Sprawdzimy w holu - oznajmił pierwszy funkcjonariusz.

- Świetnie - odpowiedział Storm, doskonale zdając sobie sprawę, że zabójca

przypuszczalnie dawno uciekł.

- Czego dokładnie szukamy? - zapytał drugi policjant.

- W tym momencie? - odparł Storm. - Ducha.

Storm i Showers wyszli razem z męskiej toalety. Trzeci pojemnik na śmieci znajdował

się kilka kroków dalej, między wejściami do męskiej i damskiej toalety. Storm zajrzał do

środka. Wewnątrz leżała zgnieciona niebieska koszula, będąca częścią munduru policjanta

Kongresu, a tuż przy niej odznaka i czarne spodnie.

Wyciągając koszulę, Storm powiedział:

- Jest mała. Szukamy mężczyzny o wzroście około metra osiemdziesięciu, ważącego

jakieś siedemdziesiąt kilogramów.

Wspólnie przeczesali wzrokiem falujący tłum ludzi spiesznie przechodzących obok

nich w ogromnym holu dworca. Dziesiątki mężczyzn pasowały do tego opisu. Strzelec mógł

być kimkolwiek i znajdować się gdziekolwiek.

- Skąd wiedziałaś, że jestem w męskiej toalecie? - zapytał Storm.

background image

- Sądzisz, że tylko ty potrafisz myśleć jak uciekający przestępca? - odpowiedziała.

- Mogłoby to być dla ciebie cokolwiek zawstydzające, gdyby mnie tam nie było. -

Storm się uśmiechnął.

- Nie przypuszczam - odparowała Showers.

- Och, czyżbyś była w wielu męskich toaletach?

Showers uśmiechnęła się tylko i powiedziała:

- Chodźmy. Musimy schwytać zabójcę.

ROZDZIAŁ DRUGI

Stacja metra Majakowskaja, Moskwa, Rosja

- Jesteśmy nową Rosją! - ogłosił prezydent Oleg Barkowski na zakończenie swojego

trzygodzinnego przemówienia. Tłum poderwał się na nogi. Ludzie tupali w podłogę,

krzyczeli, gwizdali. Nikt nie grymasił z powodu późnej godziny. Nikt nie narzekał, że minęło

ponad pięć godzin, odkąd ze stołów uprzątnięto kolację. Wódka lała się strumieniami przez

całą noc. Dopilnował tego asystent Barkowskiego, Michaił Sokołow. Liczne toasty i

wcześniejsze mowy były starannie przygotowane, aby nadać rozmach tej właśnie chwili.

Owacja na cześć Barkowskiego była wielkim finałem tego wieczoru.

Prezydent Rosji nawet nie próbował uspokoić rozszalałego tłumu. W geście

chrystusowym wyciągnął ramiona zza podium i chłonął atmosferę. W jego własnym

mniemaniu zasłużył na to.

Barkowski zmieniał Rosję. Reformy z przeszłości - głasnost i pierestrojka (jawność i

przebudowa) - były martwe. Odeszły w niebyt razem z przywódcami, którzy zdradzili

Matuszkę Rosję, niszcząc wielką Partię Komunistyczną. Odeszli oligarchowie, którzy

zgwałcili naród, kradnąc miliardy rubli. Niczym mityczny Feniks z popiołów Barkowski

powstał z chaosu, jaki wytworzył się po rozpadzie dawnego supermocarstwa. Przepędził

żądnych pieniędzy zagranicznych kapitalistów, którzy przybyli, obiecując reformy, ale

background image

napełniali tylko własne kieszenie. Jako człowiek błyskotliwy i bezlitosny szybko dotarł na

sam szczyt, wygrywając wybory prezydenckie i przywracając władzę Kremla nad wszystkimi

aspektami życia Rosjan. Reporterzy, którzy ośmielali się kwestionować jego poczynania,

padali ofiarą bandytów. Znajdowano ich na ulicy zakrwawionych i umierających. Wrogów

politycznych aresztowano i osadzano w więzieniach; niektórzy z nich znikali. Wyniki

wyborów sfałszowano. Po latach niestabilności przeciętni Rosjanie po cichu ustawiali się

karnie w szeregu. Nikt nie narzekał, gdy Barkowski zaczął ograniczać swobody obywatelskie,

uzyskane wcześniej w wyniku rewolty przeciwko dawnemu reżimowi. Żelazna pięść

Barkowskiego zaprowadziła porządek. Po raz pierwszy od dziesięcioleci można było

bezpiecznie spacerować wieczorem ulicami Moskwy. Sklepy były dobrze zaopatrzone,

mieszkania ogrzewane, ludzie mieli chleb, a Rosja ponownie domagała się

międzynarodowego szacunku.

- Barkowski! - krzyknęła ciemnowłosa piękność nieopodal podium. Wywołało to

chóralne okrzyki „Barkowski! Barkowski! Barkowski!”, które rozlały się falą w

pomieszczeniu. Spoglądając ze sceny na kobietę, Barkowski uniósł palce do ust i przesłał jej

całusa.

Kobieta zemdlała. Prezydent był niczym polityczna gwiazda rocka.

Ten wieczorny wiec nie został zorganizowany w sali bankietowej jednego z nowych

olśniewających hoteli w zachodnim stylu, którymi był upstrzony krajobraz Moskwy, ale na

stacji metra Majakowskaja, na linii Zamoskworieckiej. Postronnym ta decyzja mogła się

wydawać dziwaczna. Ale dla tego tłumu był to genialny wybór.

W 1932 roku, kiedy rozpoczęła się budowa moskiewskiego metra, Józef Stalin

obiecał, że stacje będą artystycznymi dziełami sztuki, codziennie przypominającymi

mieszkańcom o wyższości systemu komunistycznego. Otwarta w 1938 roku stacja

Majakowskaja była klejnotem w koronie metra. Okazała się tak wspaniałym wytworem

background image

inżynierii, że otrzymała główną nagrodę na Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Została

zaprojektowana w taki sposób, aby uspokoić nawet najbardziej klaustrofobicznego pasażera.

Stacja była ulokowana ponad trzydzieści metrów pod ziemią, a na suficie znajdowało się

trzydzieści pięć pojedynczych okrągłych wnęk z ukrytym w nich strumieniowym światłem.

Paliło się ono w tak niezwykły sposób, że miało się wrażenie, że przez szkło prześwituje

letnie słońce. Stalowe belki podtrzymujące strop stacji były pokryte różowym rodonitem.

Ściany zdobiły cztery różne odcienie granitu i marmuru. Artyści stworzyli na suficie

trzydzieści cztery mozaiki, a każda z nich gloryfikowała imperium sowieckie. Podczas II

wojny światowej stacja służyła jako schron w czasie nalotów i przetrwała wojenną

zawieruchę w stanie nienaruszonym. Ale o tym, że Barkowski wybrał tę właśnie stację na

zorganizowanie bankietu tego wieczoru, zdecydowało inne wydarzenie historyczne. Gdy w

1941 roku Moskwę oblegały wojska Hitlera, Stalin zwołał przywódców partii i mieszkańców

Moskwy do tej właśnie stacji metra i wygłosił w niej swoje słynne przemówienie, znane

potem jako „Bracia i Siostry”. W przemówieniu tym Stalin przewidywał, że chociaż naziści

wydają się niezwyciężeni, to jednak zostaną pokonani. Wieczorne przemówienie

Barkowskiego naśladowało słynne słowa Stalina. Prezydent atakował „najeźdźców

zewnętrznych”, którzy stanowili zagrożenie dla nowej Rosji - tak jak niegdyś hitlerowcy.

Pozwolił sobie na lekko zawoalowane ataki pod adresem Stanów Zjednoczonych i NATO.

Stalin obiecywał, że Ojczyzna powstanie triumfująca, ale tylko jeśli pozostanie „w zgodzie z

zasadami moralnymi”, które przyświecały rewolucji komunistycznej. Barkowski powtórzył tę

samą suchą formułkę.

Celem Barkowskiego i jego partii Nowa Rosja, znanej po prostu jako NRP, był zwrot

w polityce o sto osiemdziesiąt stopni, przywracający w ten sposób Rosji status światowego

supermocarstwa, zdolnego bronić swoich obywateli przed zagrożeniem ze strony Stanów

Zjednoczonych i nowych rywali: Chin oraz Indii. Założenia były proste - podejrzewać

background image

każdego, zniszczyć wszystkich wrogów, używając do tego wszelkich środków, jakie ma się

do dyspozycji.

Na peronie stacji metra rozstawiono drewniane krzesła i stoły, a ruch pociągów został

wstrzymany na czas wieczornego wiecu. Z sufitu zwisały krwistoczerwone i jasnożółte flagi -

identyczne z kolorami flagi dawnego imperium sowieckiego. Na całej stacji panowała

atmosfera komunistycznego wiecu z dawnych czasów. Wszystko było doskonale

zaplanowane. W tłumie czterystu osób większość stanowili aparatczycy - członkowie aparatu

Partii Komunistycznej. Czerpali oni korzyści z przynależności do nomenklatury - systemu

nagradzania przez partię ludzi będących w łaskach politycznych. Będąc dzieckiem,

Barkowski zazdrościł tym uprzywilejowanym członkom partii, desperacko pragnąc stać się

jednym z nich. Ale jego rodziców nie zaproszono do tego grona. Byli biednymi pracownikami

fabryki na południe od Leningradu. Ponieważ nie należeli do partii, skazani byli na życie w

zapomnieniu i biedzie. Ich jedyny syn doświadczyłby tego samego ponurego losu, ale

Barkowski znalazł sposób, aby wyrwać się z nędzy. Dysponując potężną determinacją, przy

całkowitym braku sumienia i towarzyszącej mu nienasyconej żądzy władzy stał się

najpotężniejszym przywódcą w Rosji od czasów Józefa Stalina. A teraz wykorzystywał niskie

pochodzenie na swoją korzyść. Stał się bohaterem mas, udając, że jest jednym z nich. Kochali

go, nawet jeśli wyciągał im z kieszeni ostatni grosz i budował dla siebie na wybrzeżu Morza

Czarnego pałace, które kosztowały miliardy dolarów. Zdarzało się, że w nocy, gdy był sam,

Barkowski zastanawiał się, czy jest żywym wcieleniem Stalina. Bywały momenty, kiedy

zdawało mu się, że czuje krew Stalina pulsującą w swoich żyłach.

Stojąc przed tłumem, kontemplując otaczający go zgiełk, Barkowski poczuł, jak

czyjaś ręka delikatnie dotyka jego ramienia, a zaraz potem usłyszał znajomy głos swojego

najbliższego współpracownika, który szepnął mu do ucha:

- Senator Windslow nie żyje.

background image

Nie okazując nawet cienia emocji, Barkowski przekrzywił głowę lekko w prawo i

zapytał:

- Gdzie jest Pietrow?

- W Londynie.

- Dlaczego on nadal żyje?

ROZDZIAŁ TRZECI

Posiadłość księcia Madisonu, hrabstwo Somerset, Anglia

Spłoszony bażant obrożny wyfrunął nagle ze swojej kryjówki w wysokiej do kolan

trawie, trzepocząc skrzydłami, aby zwiększyć prędkość. Przekrwione obwódki oczu nadawały

ptakowi przerażający wygląd. Spłoszył go cockerspaniel o sierści w białobrązowe plamy. Tak

jak wiele ptaków łownych w Anglii, bażant był hodowany i tresowany przez profesjonalnego

leśniczego, który potem uwolnił ptaka, aby ten wędrował po falistych pagórkach ogromnej

posiadłości księcia Madisonu, dopóki jej właściciel nie wyruszy na polowanie.

Bażant uniósł się już jakieś dziesięć metrów nad ziemią, gdy huk wystrzału ze strzelby

kalibru 12 przerwał poranną ciszę. Dziesiątki kosów z pobliskich drzew poderwało się do

lotu, rozpraszając się w różnych kierunkach.

Gruby śrut uszkodził prawe skrzydło bażanta, powodując jego upadek na ziemię.

Desperacko trzepotał skrzydłami, a pies gnał w jego kierunku. Spaniel wprawnie pochwycił

rannego ptaka w pysk i gwałtownie nim potrząsnął, łamiąc mu kark i kończąc jego męczarnie.

- Dobry pies, Rasputin - zawołał właściciel zwierzęcia, Iwan Siergiejewicz Pietrow.

Spaniel upuścił bażanta u jego stóp. Mężczyzna poklepał psa po łbie i nagrodził go

smakołykiem. Jeden z osobistych goryli Pietrowa podniósł ptaka i włożył do torby

myśliwskiej. Była to pierwsza zdobycz tego ranka.

- Niezły strzał, Iwanie Siergiejewiczu - powiedział Georgij Iwanowicz Lebiediew. Był

najlepszym przyjacielem Pietrowa i jego towarzyszem podczas porannych łowów.

background image

Pietrow otworzył zamek swojej strzelby i załadował nowy nabój. Był wyznawcą

teorii, że niehonorowo jest polować przy użyciu innej broni niż jednostrzałowa strzelba. Jeśli

nie byłby w stanie zabić ptaka za pierwszym razem, stworzenie zasługiwało na szansę

ucieczki.

- Następny ptak, jakiego zobaczymy, jest twój - obiecał Pietrow.

Lebiediew był wystarczająco inteligentny, aby zawsze dawać Pietrowowi możliwość

zdobycia pierwszego łupu. To był główny powód, dla którego obaj mężczyźni przez tyle lat

pozostawali bliskimi przyjaciółmi. Lebiediew zadowalał się graniem drugich skrzypiec. Tak

było od czasów ich dzieciństwa, gdy obaj dorastali w północnowschodniej części Moskwy, w

dzielnicy Sołncewo, jednej z najniebezpieczniejszych części miasta. Gdy nastoletni Pietrow

zainteresował się niespodziewanie dziewczyną o imieniu Jelena, Lebiediew zszedł mu z

drogi, mimo że dziewczyna mu się podobała. Kiedy Pietrow został najlepszym przyjacielem

prezydenta Rosji Barkowskiego, Lebiediew bez protestu przystał na rolę piątego koła u wozu.

Gdy Pietrow i Barkowski stali się zaciekłymi wrogami, Lebiediew stanął po stronie Pietrowa,

ostatecznie wyjeżdżając razem z nim do Londynu.

Podczas gdy Lebiediew doskonale odgrywał rolę petenta, Pietrow wcale jej nie grał.

Prawdę powiedziawszy, nigdy nie rezygnował ze swoich zachcianek czy potrzeb na rzecz

kogoś innego. Mógł sobie pozwolić na ten luksus, dysponując majątkiem wartym sześć

miliardów dolarów. Fakt, że jego fortuna nie zrodziła się z ciężkiej pracy ani nie była

wynikiem geniuszu, a jedynie doskonałego wyczucia czasu i sieci kontaktów, nie miał

wpływu na jego rozbuchane ego.

To właśnie przesadnie wysokie poczucie własnej wartości doprowadziło ostatecznie

do starcia Pietrowa z prezydentem Barkowskim. Aby uniknąć aresztowania i wtrącenia do

więzienia, Pietrow musiał uciekać z Moskwy pod osłoną nocy, schowany w skrytce wewnątrz

rosyjskiego SUVa. Jego ucieczkę zorganizował wywiad brytyjski, który zażądał w zamian,

background image

aby Pietrow donosił na swoich przyjaciół na Kremlu. Pietrow uczynił to z rozkoszą. Znał

wiele skrywanych kremlowskich tajemnic.

W istocie jedynie duże pieniądze sprawiały, że Pietrow był atrakcyjny dla młodych

kobiet, które często towarzyszyły mu w wyprawach do najbardziej ekskluzywnych klubów

Londynu. Był mężczyzną o ogromnej posturze, miał prawie dwa metry wzrostu i ważył

niemal sto pięćdziesiąt kilogramów. Jego twarz była okrągła, blada i nalana. W wieku

czterdziestu dwóch lat zaczynał już łysieć, chociaż jego stylistka czyniła cuda, aby to ukryć,

zaczesując długie kosmyki włosów z jednej strony głowy na drugą, w poprzek gołej skóry.

Lubił się ubierać w luźne, szyte na miarę ubrania, a wszystkie jego stroje miały kolor czarny

albo biały, gdyż był daltonistą. Tego ranka na jego nosie tkwiła para ręcznie zdobionych

platyną okularów przeciwsłonecznych, skopiowanych ze zdjęcia Johnny’ego Deppa.

Jego partner do polowań był niższego wzrostu, mierzył około metra osiemdziesięciu i

był zdecydowanie szczuplejszy. Lebiediew miał gęstą czarną czuprynę, a jego brwi wyglądały

jak gąsienice. Był zarówno prawnikiem, jak i księgowym, i oba te zawody niezwykle mu się

przydawały jako najbardziej zaufanemu słudze i doradcy Pietrowa.

Tuż przed brzaskiem dwaj mężczyźni opuścili posiadłość o powierzchni prawie trzech

tysięcy siedmiuset metrów kwadratowych, którą Pietrow kupił od ubogich potomków księcia

Madisonu. Idąc ramię w ramię, przecięli bujnie porośnięte pola i pofałdowane pagórki

Cotswolds.

Wraz z Rasputinem biegnącym kilka metrów przed nimi weszli na teren porośnięty

wysoką trawą niedaleko strumienia i drzew. W tym miejscu Pietrow zabił pierwszego ptaka.

Wkrótce potem uczcił to, otwierając termos z kawą zmieszaną z wódką, likierem Kahlúa i

amaretto. Lebiediew również miał z sobą kawę, ale nie zawierała ona alkoholu. Gdy obaj

gasili pragnienie, ochroniarze Pietrowa krążyli wokół, pozostając w zasięgu ich głosu, i

lustrowali wzrokiem okolicę w poszukiwaniu możliwych odblasków promieni słonecznych,

background image

odbitych od celownika broni zakamuflowanego strzelca.

- Amerykanie przyślą ludzi, aby przesłuchać cię w sprawie senatora Windslowa -

powiedział poważnie Lebiediew.

- Powinienem się z nimi spotkać? - zapytał Pietrow. - Czy udać się na „Darię”? - Miał

na myśli swój stutrzydziestotrzymetrowy jacht, którego budowa kosztowała go miliard

dolarów i który został tak nazwany na cześć jego matki. Jacht był zacumowany na Morzu

Śródziemnym, niedaleko Lazurowego Wybrzeża. - O wiele trudniej będzie im mnie tam

przesłuchać.

- Myślę, że powinieneś się z nimi spotkać. Inaczej będzie wyglądało na to, że masz

coś do ukrycia.

- Bo mam - zachichotał Pietrow.

- Powinienem ci towarzyszyć jako twój prawnik.

- Może popełniłem błąd, mówiąc o złocie CIA, a nie moim brytyjskim przyjaciołom -

zastanowił się Pietrow.

- Nie zgadzam się z tym - odpowiedział Lebiediew. - Amerykanie mają większe

wpływy i nie są tak płochliwi jak MI6. Należało im powiedzieć. Mogą też więcej zyskać,

pomagając nam.

Rasputin, który do tej pory czekał cierpliwie u stóp Pietrowa, zaczął głośno dyszeć i

skowyczeć.

- Masz trop, prawda, piesku? - odezwał się Pietrow. Skończył swojego drinka, po

czym zapytał Lebiediewa: - Jesteś gotowy?

Ten wylał resztkę kawy, włożył kubek ze stali nierdzewnej do plecaka i powiedział:

- Jestem gotowy.

Pietrow schylił się i wydał psu komendę:

- Ptak.

background image

Spaniel rzucił się wzdłuż rzędu krzewów i drzew z pyskiem tuż przy ziemi. Odgłos

szeleszczących piór i krzyk ptaka spowodowały, że mężczyźni zarzucili broń na ramię. Drugi

bażant wystrzelił w niebo, tym razem mniejszy i szybszy od poprzedniego.

Pietrow wypalił z broni. Jego strzał zatrzymał ptaka w locie. Z piersi bażanta posypały

się fragmenty piór. Ptak spadł martwy.

Otwierając strzelbę, Pietrow powiedział:

- Obiecałem ci drugi strzał, mój przyjacielu, ale instynkt przezwyciężył moje

zobowiązanie.

- Nie szkodzi. Znajdzie się dla mnie następny. - Lebiediew wzruszył ramionami.

Rasputin przybiegł do nich, trzymając w pysku martwego ptaka. Pietrow poklepał psa

po łbie.

- Masz kogoś, kto obserwuje Amerykanów? - zapytał.

- Oczywiście. Jeden z naszych najlepszych ludzi. - Lebiediew przeładował strzelbę i

zatrzasnął ją.

- Myślisz, że Jedidiah Jones powiedział FBI, co wie?

- Nie jesteśmy tego pewni - odpowiedział Lebiediew. - Dlatego musisz spotkać się z

Amerykanami.

Pietrow wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Myślą, że przyjdą przesłuchiwać mnie, ale to ja będę ich przesłuchiwał.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Kwatera główna CIA, Langley, Wirginia

Z ilu warstw składa się cebula? Co przywiodło Storma do tego właśnie momentu?

Dwa tygodnie wcześniej Jedidiah Jones sprowadził Storma do Waszyngtonu, aby

pomógł mu rozwiązać sprawę „prostego” porwania. Okazało się jednak, że uprowadzenie

stanowiło zaledwie wierzchołek góry lodowej i zbrodnia wcale nie była taka prosta.

background image

Matthew Dulla, pasierba senatora Windslowa, uprowadzono, gdy razem ze swoją

narzeczoną, Samanthą Toppers, spacerował w pobliżu kampusu Uniwersytetu Georgetown.

Czterech zamaskowanych mężczyzn obezwładniło go, wpakowało do vana i błyskawicznie

odjechało, pozostawiając na chodniku rozhisteryzowaną Toppers.

Gdy FBI nie udało się odnaleźć Dulla, Windslow poprosił Jonesa, aby sprowadził

„naprawiacza” - kogoś, kto wiedział, jak wyśledzić zaginione osoby, i myślał niesztampowo.

Jones zwrócił się do Storma, przypominając mu, że ma u niego dług wdzięczności. Duży.

Storm łowił akurat pstrągi na muchę w Montanie, gdy przybył po niego helikopter. Na

pozór nie doświadczał żadnych trosk. A to dlatego, że był martwy - przynajmniej dla świata.

Cztery lata wcześniej sfingował własną śmierć i zniknął z powierzchni ziemi. Zrobił to, aby

uciec od Jonesa i tajemnego świata, który próbował go zabić, i to nie jeden raz, ale

kilkakrotnie.

Był taki czas w życiu Derricka Storma - zanim poznał Jonesa - kiedy egzystował jako

jeszcze jeden pechowy prywatny detektyw, ze zbyt dużą ilością rachunków do zapłacenia i

niewystarczającą liczbą klientów. Spędzał dnie i noce, zaglądając przez okna anonimowych

moteli, fotografując niewiernych małżonków i szpiegując krzepkich facetów, którzy

występowali o odszkodowania pracownicze, oszukując pracodawców i powołując się na

„kłopoty z kręgosłupem”. Storm sobie radził. Ledwo.

Ale wtedy w jego życiu pojawiła się Clara Strike i wywróciła wszystko do góry

nogami. Czynna agentka CIA zwerbowała Storma do pomocy przy tajnej operacji

prowadzonej na terenie Stanów Zjednoczonych. Oficjalnie CIA nie wolno było działać na

terenie Stanów, potrzebowała więc Storma, aby firmował akcję swoim nazwiskiem.

Wykorzystała jego fachowe umiejętności śledcze, duszę patrioty i ufną - jeszcze wtedy -

naturę. Przedstawiła go Jonesowi, i to właśnie Jones wciągał go coraz głębiej w struktury

CIA. Jedna z jego misji zupełnie się nie powiodła. Tangier! Skończyła się tym, że Storm leżał

background image

ciężko ranny na zimnej posadzce w kałuży własnej krwi.

Jones go uratował. Storm przeżył, ale Tangier go zmienił. Po tym doświadczeniu

zdecydował, że chce odejść, a jedynym sposobem, aby Derrick Storm - szelmowski detektyw

i zwerbowany agent CIA - zniknął, była śmierć. Opuścił świat Jonesa w taki sam poetycki

sposób, w jaki do niego wszedł. Storm zginął w ramionach Clary Strike. Patrzyła w

oszołomieniu i z niedowierzaniem, jak gaśnie światło w jego oczach. Wyciągnął do niej rękę,

chwyciła ją i ścisnęła po raz ostatni. Jego śmierć wydawała się rzeczywista, ponieważ

naprawdę wyglądała na prawdziwą - dzięki specom z Dyrektoriatu Nauki i Techniki CIA.

Tamtejsi naukowcy użyli swoich magicznych sztuczek, aby zatrzymać pracę jego serca i

pokazać brak aktywności fal mózgowych. Storm nie wiedział, jak to zrobili. Nie obchodziło

go to. Śmierć go uwolniła.

Przynajmniej tak mu się wydawało.

Jones sprowadził go z powrotem, przywołując Tangier. Storm zawdzięczał Jonesowi

życie, wrócił więc, rzekomo aby wykonać ostatnią misję.

Czas zatoczył pełne koło. Storm siedział naprzeciw Jonesa w jego biurze w Langley

następnego dnia po zabójstwie senatora Windslowa.

- Ostrzegałem cię, że to może być skomplikowane - odezwał się Jones.

- Tak, ale dziwnym trafem zapomniałeś wspomnieć o Rosjanach, gdy pierwszy raz o

tym rozmawialiśmy - odpowiedział Storm.

- Najwyraźniej wyleciało mi to z pamięci. - Jones uśmiechnął się chytrze.

Ale Storm wiedział swoje. Nic nie wylatywało z pamięci Jonesa.

- Jako że wtedy przeoczyłeś tę część historii - powiedział do Jedidiaha - to może teraz

opowiesz mi o Rosjanach?

- Mam lepszy pomysł - odrzekł Jones. - Ty mi powiedz, czego się dowiedziałeś o

porwaniu i Rosjanach.

background image

Tak właśnie Jones rozgrywał partię. Zadaj mu pytanie, a on odpowie ci, zadając dwa

własne. Zadaj mu dwa pytania, a on zada ci tuzin.

- W rzeczywistości były dwie grupy porywaczy - powiedział Storm. - Porywacze,

którzy faktycznie uprowadzili Matthew Dulla, to dawni oficerowie KGB.

- A ci drudzy?

- Okazało się, że to Samantha Toppers i jej brat.

- To ta niska blondynka z dużymi... - zaczął Jones.

- Tak, Toppers jest hojnie obdarzona przez naturę - przerwał mu Storm. - Ona i jej brat

próbowali skorzystać na porwaniu, wysyłając do senatora Windslowa i jego żony listy z

żądaniem okupu, mimo że nie mieli Dulla. To było całkiem sprytne oszustwo.

- Które udało ci się rozgryźć - powiedział Jones.

W jego ustach zabrzmiało to prawie jak komplement.

- Niestety, nie udało ci się uratować Dulla - mówił dalej Jones. - Prawdziwi sprawcy

porwania zabili go, a teraz ktoś zamordował senatora Stanów Zjednoczonych.

- Chwileczkę, to nie ja pociągałem za spusty - zaprotestował Storm.

- To prawda, ale nie wiesz też, dlaczego ktoś za nie pociągnął.

- Ludzie, którzy dokonali tych morderstw, to profesjonaliści. Domyślam się, że zostali

wynajęci do tej roboty. Pytanie, kto im za to zapłacił? Jest dwóch potencjalnych kandydatów:

Iwan Pietrow i Oleg Barkowski.

Storm podejrzewał, że Jones już wiedział o jednym i drugim. Jones zawsze wiedział

więcej, niż mówił Stormowi, ale ujawniał tylko te informacje, które były konieczne. Słuchał

swoich agentów i oczekiwał, że wykonają własne śledztwo, znajdą wskazówki i wyciągną

własne wnioski. Liczył na to, że Storm zacznie zadawać własne pytania. W ten sposób Jones

upewniał się, że niczego nie przeoczono.

- Agentka specjalna FBI April Showers myśli, że Pietrow dał Windslowowi sześć

background image

milionów dolarów łapówki - kontynuował Storm. - Ale w którymś momencie Windslow

zmienił zdanie i nie doprowadził sprawy do końca. Wtedy Pietrow kazał go zabić.

- Zgadzasz się z tym?

- Jestem pewien, że Windslow wziął łapówkę, ale nie mam pewności, czy to Pietrow

wydał polecenie, aby zabić jego i Dulla. Równie dobrze mógł to być Barkowski.

- Dlaczego?

- Aby powstrzymać senatora Windslowa przed udzieleniem pomocy Pietrowowi.

Problem w tym, że nie wiem, czego oni od niego chcieli. Każde morderstwo ma zawsze jakiś

motyw. Dopóki nie ustalę motywu, nie jestem w stanie wskazać zabójcy.

Jones zagłębił się w fotelu, który wydał z siebie skrzypiący dźwięk. Fotel wymagał

naoliwienia, odkąd Storm znał Jonesa. Szef siatki szpiegowskiej CIA przeciągnął prawą ręką

po twarzy, jak gdyby próbował zetrzeć z niej problem. Zbudowany jak buldog i w doskonałej

kondycji fizycznej, zwłaszcza jak na człowieka, który przekroczył sześćdziesiąty rok życia,

Jones był zarówno mentorem, jak i dręczycielem Storma. Jako jedyny człowiek na świecie

był w stanie ściągnąć Storma z powrotem do pełnego dymu i luster świata CIA.

- Snajper porzucił swoją broń na dachu budynku siedziby policji Kongresu -

powiedział Jones. Wychylił się do przodu, wywołując kolejne skrzypnięcie fotela, i wyjął

fotografię z szuflady biurka, po czym podał ją Stormowi.

Storm przyjrzał się zdjęciu i powiedział:

- To karabin snajperski SWD, zwany karabinem Dragunowa. Egzemplarz wojskowy,

nie żadna tania podróbka z Chin albo Iranu przeznaczona na sprzedaż poza terenem Rosji.

- Mów dalej. - Jones się uśmiechnął.

- Czy media wiedzą, że do zabójstwa użyto rosyjskiej broni? - zapytał Storm.

- Jeszcze nie, ale to tylko kwestia czasu. Wiesz, jak to jest w Waszyngtonie, jeśli

chodzi o przecieki i sekrety.

background image

Storm wiedział. Najlepiej wyraził to Benjamin Franklin ponad dwieście lat temu:

„Trzy osoby mogą dotrzymać tajemnicy tylko wtedy, gdy dwie z nich nie żyją”.

- Matthew Dulla zastrzelono kulami wyprodukowanymi w Rosji - ciągnął Storm. - A

teraz snajper zabija Windslowa z rosyjskiego karabinu snajperskiego. Zabójcy najwyraźniej

nie przejmują się zacieraniem śladów.

- Dlatego Biały Dom jest zaniepokojony - powiedział Jones. - Amerykańskiej opinii

publicznej nie obchodzi wojna, jaką toczą między sobą Pietrow i Barkowski. Kogo interesuje,

czy miliarder oligarcha i jego były najlepszy przyjaciel pozabijają się wzajemnie? Ale jeśli

wyjdzie na jaw, że jeden z nich zlecił porwanie i morderstwo Amerykanina oraz zabójstwo

senatora Stanów Zjednoczonych, wtedy grozi nam międzynarodowy skandal.

- W jaki sposób można temu zapobiec? - zapytał Storm.

- Prezydent zwołał na dzisiaj konferencję prasową. Zapewni amerykańską opinię

publiczną, że ataki nie były aktami terroryzmu. Poinformuje, że FBI podejrzewa, że porwanie

i morderstwa są dziełem gangu bezwzględnych kryminalistów z Europy Wschodniej. Ale nie

wymieni nazwiska Pietrowa, a już z całą pewnością nie wspomni o prezydencie Rosji

Barkowskim.

- Który z nich jest gorszy? - zadał retoryczne pytanie Storm. - Pietrow jest skrajnym

egocentrykiem, a Barkowski jest tak samo postrzelony jak Kaddafi, tyle że bez wysokich

obcasów i różu.

- Biały Dom bardziej niepokoi się Barkowskim. Nie możemy siedzieć bezczynnie i

pozwolić, aby prezydent Rosji mordował senatora Stanów Zjednoczonych. Dlatego musimy

być dyskretni.

- Dyskretni? - powtórzył Storm. - Kongres już wyznaczył terminy posiedzeń komisji,

która będzie prowadzić dochodzenie, a media szaleją.

Jones westchnął ciężko.

background image

- Tak, to będzie trudne zadanie, ale nie niemożliwe.

- Przy tobie nie ma rzeczy niemożliwych - odparł Storm. - Ale ciekawi mnie jedna

kwestia. Jak długo potrwa, zanim ktoś zainteresuje się Steve’em Masonem? Ile czasu trzeba,

zanim jakiś wścibski reporter zacznie pytać, dlaczego do sprawy porwania przydzieliłeś

prywatnego detektywa? Kiedy ktoś wreszcie odkryje, że Steve Mason nie istnieje?

- Dobrze byłoby, żebyś zniknął - powiedział Jones. - Wrócił do Wyoming.

- Do Montany - poprawił go Storm.

- Wszystko jedno - wzruszył ramionami Jones. - Ale prawda jest taka, że potrzebuję

cię teraz bardziej niż kiedykolwiek. Potrzebuję kogoś, komu mogę zaufać, kto będzie w tym

śledztwie o jeden krok do przodu.

- Potrzebujesz mnie, bo chcesz poznać prawdę? Czy potrzebujesz mnie, bym pomógł

ci ją ukryć?

- Przypuszczalnie jedno i drugie.

Jones wyglądał na wykończonego. Stresy wywołane jego pracą dawały mu się we

znaki. Na jego twarzy rysowała się mapa zmarszczek mimicznych. Nie było wątpliwości, że

gdyby nie był łysy, miałby całkowicie siwe włosy. W przeciwieństwie do Jonesa, Storm cały

czas był przystojny w ten surowy męski sposób, chociaż jego ciało również nosiło ślady z

przeszłości. Pięć blizn na podbrzuszu wskazywało, gdzie został postrzelony. Na plecach miał

bliznę od ciosu nożem, który został zadany od tyłu. Ostatnio kula prześlizgnęła się po jego

ramieniu, zostawiając brzydką powierzchowną bliznę. Ale najgorsze rany zostały zadane w

Tangierze - zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

Jedną z przyczyn, dla których Storm sfingował własną śmierć, było to, że po

wydarzeniach w Tangierze zaczął po cichu podawać w wątpliwość własne możliwości. Para,

która mu tam pomagała, została zastrzelona na jego oczach. Zostawiono go na pewną śmierć.

Lekarze nie mogli uwierzyć, że udało mu się wyzdrowieć. Ale w czasie rekonwalescencji

background image

naszły go wątpliwości. Czy coś przeoczył? Czy można go było w jakiś sposób winić za to, co

się stało? Dopiero po „śmierci”, gdy przebywał samotnie w Montanie, łowiąc ryby, zaczął

rozważać inną możliwość. Ktoś go zdradził. Osoba z agencji. Przeanalizował ponownie

wydarzenia z Tangieru minuta po minucie i za każdym razem dochodził do tego samego

wniosku, niezależnie od tego, na jakie sposoby rozważał tę sytuację. Nie ulegało wątpliwości,

że wpadł w pułapkę. Pierwszą reakcją Storma było skontaktowanie się z Jonesem i szukanie

zemsty. Ale nie miał żadnego dowodu. Przebywając w Montanie, był poza rozgrywką. Mógł

wrócić, lecz za jaką cenę? Sytuacja uległa jednak zmianie. Teraz wpuścili lisa z powrotem do

kurnika. Teraz mógł sprawdzić swoje domysły i zdemaskować zdrajcę, który ponosił

odpowiedzialność za blizny Storma - te fizyczne i psychiczne. Jeśli w organizacji naprawdę

działał zdrajca, Storm musiał go ujawnić. Ale żeby poznać prawdę, musiał pracować od

wewnątrz.

- Naprawdę nie masz żadnego pomysłu, dlaczego Pietrow albo Barkowski mogli

chcieć śmierci senatora Windslowa? - Jones przerwał rozmyślania Storma.

- Ostatnie słowa senatora to „Jedidiah wie” i „Midas”.

Storm pozwolił, aby jego odpowiedź zawisła w powietrzu, prosząc się o wyjaśnienie.

Ale Jones nie od razu pochwycił przynętę. Zamiast tego wyprostował się w swoim

skrzypiącym fotelu i wpatrzył się martwym wzrokiem w młodszego protegowanego. A

potem, po kilku sekundach niezręcznej ciszy, powiedział:

- W porządku, zgadzam się. Najwyższy czas, abym powiedział ci coś więcej. Tu w

Waszyngtonie jedynie niewielkie grono urzędników państwowych wie o tym, o czym za

chwilę usłyszysz. Senator Windslow był jednym z nich i zapłacił za to życiem. Ciebie też

może to kosztować życie. Zanim przejdę dalej, muszę zadać pytanie: Czy chcesz ponieść to

ryzyko?

- Zapominasz, że już jestem martwy - odrzekł Storm.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Jedidiah Jones podszedł do znajdującego się w ścianie sejfu, na którym widniał pasek

magnetyczny z napisem „ZAMKNIĘTE” przyklejony w poprzek wzmocnionych stalowych

drzwiczek. Jones odwrócił pasek, ukazując jasnoczerwone litery tworzące słowo

„OTWARTE”, i wystukał kombinację cyfr na elektronicznym ekranie, który jednocześnie

zweryfikował jego odcisk palca. Wyjął z sejfu grubą czerwoną kopertę z napisem „PROJEKT

MIDAS”. Zamknął drzwiczki sejfu, odwrócił pasek magnetyczny, aby widniało na nim słowo

„ZAMKNIĘTE”, i ponownie sprawdził dla pewności, że drzwiczki są zamknięte.

Usiadł ponownie w fotelu, w rejestrze przyczepionym do ściśle tajnego pliku

dokumentów wpisał wielkimi literami nazwisko „STEVE MASON” i ujął je w cudzysłów.

Następnie zapisał datę, godzinę, swoje imię i nazwisko oraz notatkę, że zezwolił Masonowi

na obejrzenie czterech fotografii znajdujących się w dokumentach. Zdjęcia były

ponumerowane i opisane: MIDAS 001, 002, 003 i 004. Polecił Stormowi, aby podpisał rejestr

pseudonimem. Gdy Storm to zrobił, Jones wręczył mu trzy fotografie, ale ostatnią zatrzymał

dla siebie.

- Powiedz mi, co widzisz na zdjęciach - polecił Jones.

Storm już wcześniej grał w tę grę. Gdy został zwerbowany przez Clarę Strike, Jones

posłał go na kurs w legendarnym ośrodku szkoleniowym CIA zwanym Farmą, znajdującym

się pod Williamsburgiem w Wirginii. Tam pokazywano mu fotografie, proszono o ich zwrot,

a potem zadawano pytania na ich temat: Co na nich widziałeś? Dlaczego to jest ważne? Co

przeoczyłeś? Co to znaczy? Doświadczenie Storma jako prywatnego detektywa uczyniło go

ekspertem w tej dziedzinie.

- Trzy fotografie pokazują kilogramową sztabkę złota - odpowiedział. - To tysiąc

gramów złota albo dwa funty i dwadzieścia jeden uncji. Według oznaczeń na sztabce zawiera

ona 99,9 procent czystego złota, co oznacza, że jest bardzo wysokiej jakości. Ale ta sztabka

background image

ma swoją unikalną wartość z powodu miejsca, w którym została wybita, i jej przeznaczenia.

Jones aprobująco pokiwał głową.

- A kto jest jej właścicielem?

- Znak w dolnej części sztabki to sierp i młot, czyli symbol używany w dawnym

Związku Radzieckim. Napis cyrylicą pod symbolem tworzy akronim????, co w tłumaczeniu

na angielski oznacza Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego. Sztabka na zdjęciu

została wybita specjalnie dla partii i należała do jej majątku.

- To naprawdę dziwne, jak mało Amerykanie wiedzą o Związku Radzieckim, nawet

jeśli byli wychowywani w przeświadczeniu, że było to imperium zła, a jego przywódcy

planowali ich zniszczyć - stwierdził Jones. - Zaledwie tydzień temu musiałem tłumaczyć na

posiedzeniu Senatu, że za czasów sowieckich tylko nielicznym Rosjanom zezwalano na

wstąpienie do Partii Komunistycznej i że partia miała swój własny majątek, całkowicie

odrębny od zasobów państwowych Związku Radzieckiego.

Storm nie przerywał. Był jakiś powód, dla którego Jones wygłaszał ten wykład

historyczny.

- Nie mogłem uwierzyć, że senatorowie Stanów Zjednoczonych nie wiedzieli, że

Partia Komunistyczna obciążała swoich członków składkami, tak jak tutaj robią to związki

zawodowe - mówił Jones. - Partia zabierała do swojego skarbca część miesięcznych wypłat

każdego ze swoich członków.

Jones zamilkł i zaczął stukać palcem o biurko, zupełnie jakby wybijał rytm marszu.

Storm wiedział, o co chodzi. Teraz była jego kolej, aby się wykazać.

- Na fotografii jest jeszcze jedno oznaczenie - powiedział. - Wskazuje ono, że ta

konkretna sztabka nosi numer 951 951. Logiczne rozumowanie podpowiada, że w związku z

tym wcześniej wybito dziewięćset pięćdziesiąt jeden tysięcy dziewięćset pięćdziesiąt

identycznych sztabek złota i że one również należały do Partii Komunistycznej, a nie do

background image

Związku Radzieckiego.

- Czy znasz cenę złota? - spytał Jones.

To było coś więcej niż tylko proste pytanie. To był test. Od agentów CIA wybieranych

do tajnych operacji oczekiwano, że będą znali wartość metali szlachetnych. Podczas wojen

lokalne waluty były bezwartościowe. Ale zawsze można było użyć złota i diamentów, aby

kupić informacje, przyjaciół czy zaopatrzenie.

- Zastanawiasz się, czy jestem na bieżąco? - odciął się Storm. - Według dzisiejszych

notowań za złoto płaci się tysiąc siedemset siedemdziesiąt dolarów za uncję. To znaczy, że

pojedyncza kilogramowa sztabka złota - taka jak ta na zdjęciu - byłaby warta około

pięćdziesięciu siedmiu tysięcy dolarów. Jeśli byłeś szczęśliwym posiadaczem pozostałych

dziewięciuset pięćdziesięciu jeden tysięcy dziewięciuset pięćdziesięciu sztabek, które zostały

wybite przed tą konkretną, to miałeś całkiem niezłą sumkę.

- Prawie pięćdziesiąt miliardów dolarów, ściśle rzecz biorąc - powiedział Jones.

- Nie - poprawił go Storm. - Jeśli chcesz być precyzyjny, to dysponowałbyś kwotą

pięćdziesięciu czterech miliardów stu dwudziestu czterech milionów trzystu dwudziestu

sześciu tysięcy trzystu osiemnastu dolarów. Jeżeli kiedykolwiek byłeś spłukany i walili ci do

drzwi komornicy, tak jak mnie, to w przypadku finansów nie zaokrąglasz. Liczysz wszystko

co do centa.

To było coś, co Jones zawsze podziwiał w tym cudownym dziecku. Nawet jeśli w

momencie werbunku Derrick Storm był trochę nieokrzesany, Jones od razu zorientował się,

że ten facet umie błyskawicznie myśleć i ma zdumiewającą wręcz zdolność zapamiętywania

najdrobniejszych szczegółów - zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze i polecenia.

- Masz jakiś pomysł, skąd się wzięły te pięćdziesiąt cztery miliardy dolarów w złocie?

Jones rzadko zadawał pytania pomocnicze. Ale to było jedno z nich.

- Nieudany pucz moskiewski w dziewięćdziesiątym pierwszym roku.

background image

- Dokładnie tak.

Storm znał dobrze to wydarzenie. To była przełomowa chwila w historii. W sobotę 17

sierpnia 1991 roku szef KGB Władimir Kriuczkow wezwał pięciu wysokich rangą oficjeli

radzieckich do moskiewskiej łaźni, aby przedyskutować z nimi, w jaki sposób mogliby obalić

prezydenta Związku Radzieckiego i szefa partii Michaiła Gorbaczowa. Kriuczkow często

organizował spotkania w łaźniach, gdyż był to jedyny sposób, aby być pewnym, że jego

koledzy nie nagrywają potajemnie tych rozmów. Gdy tak siedzieli rozebrani, postanowili, że

zastosują wobec Gorbaczowa, który spędzał właśnie wakacje na Krymie, areszt domowy, a

następnie użyją oddziałów KGB oraz armii radzieckiej, aby przejąć kontrolę nad Moskwą. Na

początku twardogłowi zdawali się wygrywać. Ale sytuacja się zmieniła, gdy żołnierze

radzieccy odmówili strzelania do ogromnego tłumu mieszkańców Moskwy zgromadzonego

przed Białym Domem - siedzibą parlamentu Rosji. Kriuczkow i jego towarzysze zostali

aresztowani. Dopiero gdy byli w więzieniu, na Kremlu odkryto, że KGB potajemnie

wywiozło z Moskwy kilkadziesiąt miliardów dolarów w rublach i metalach szlachetnych

należących do Partii Komunistycznej. Puczyści nie chcieli, aby wpadły one w ręce

Gorbaczowa i innych reformatorów w sytuacji, gdyby przewrót się nie udał. Michaił

Gorbaczow, Borys Jelcyn i wszyscy kolejni prezydenci szukali zaginionych miliardów, ale

nikomu nie udało się ich odnaleźć. Po Rosji zaczęły krążyć niestworzone historie. Sztabki

złota zostały przetransportowane do tajnego bunkra przez żołnierzy Wympieła - sił

specjalnych KGB. Wympieł to była jednostka w rodzaju amerykańskich Navy SEALs, a KGB

używało ich do tajnych misji. Po raz pierwszy zyskali sobie złą sławę w 1979 roku, gdy ekipa

agentów Wympieła zamordowała prezydenta Afganistanu Hafizullaha Amina w jego własnej

sypialni w Pałacu Tajbeg w Kabulu, gdzie strzegło go około pięciuset strażników. Legenda

głosiła, że oficer Wympieła, który dowodził operacją ukrycia złota, zabił wszystkich swoich

ludzi, a następnie popełnił samobójstwo, aby nikt z nich nie był narażony na pokusę

background image

wyjawienia, gdzie są ukryte miliardy w złocie.

- Kiedy zrobiono to zdjęcie? - zapytał Storm. - Czy wtedy, gdy złoto nadal było w

Moskwie, czy po jego zniknięciu?

- Zadałeś właśnie kluczowe pytanie - odparł Jones.

Przesunął w stronę Storma czwartą fotografię, którą do tej pory trzymał w ręku.

Przedstawiała ona trzech stojących razem mężczyzn. Byli to Jedidiah Jones, senator

Windslow i oligarcha Iwan Pietrow. Trzymali sztabkę złota, którą Storm przed chwilą oglądał

na zdjęciach.

- W jakiś sposób Pietrow dowiedział się, gdzie jest ukryty zaginiony majątek partii -

wyjaśnił Jones. - Przywiózł z sobą do Stanów złotą sztabkę jako dowód i pokazał ją

senatorowi Windslowowi, gdyż ten był przewodniczącym senackiej komisji nadzwyczajnej

do spraw wywiadu. Windslow przyprowadził Pietrowa do mnie.

- Jak się dowiedział o złocie?

Jones ze złością uniósł ręce.

- Chciałbym to wiedzieć. Pietrow nie powiedział nam tego, ale przysięgał, że może

nas zabrać w miejsce, gdzie jest ukryta reszta sztabek złota.

- Wszystkie sztabki?

- Pietrow twierdził, że w rzeczywistości majątek składał się z miliona kilogramowych

sztabek ukrytych przez KGB oraz z innych metali szlachetnych. Całkowita wartość to około

sześćdziesiąt miliardów dolarów.

- Sześćdziesiąt miliardów! - wykrzyknął Storm. - Przez duże M?

- Zgadza się - odparł Jones. - To jest dopiero skarb wart odnalezienia, nie sądzisz?

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Jones odebrał od Storma fotografie i włożył je z powrotem do grubej teczki, którą na

powrót wsunął do sejfu w ścianie.

background image

- Dlaczego poprosił o twoją pomoc? - zapytał Storm. - Pietrow to miliarder. Dlaczego

nie wynajmie całej armii najemników? Za sześćdziesiąt miliardów mógłby kupić cały kraj.

- To nie takie proste - odparł Jones. - Komu byś zaufał, aby pomógł ci odzyskać

sześćdziesiąt miliardów w złocie i metalach szlachetnych? Płatnym zabójcom? Najemnikom?

- Trafna uwaga - zgodził się Storm. - Pamiętam sprawę, którą prowadziłem dawno

temu jako prywatny detektyw. Para młodziaków zamordowała rodziców za pięć tysięcy

dolarów ubezpieczenia na życie. Wyobraź sobie, do czego ludzie byliby zdolni, gdyby w grę

wchodziło sześćdziesiąt miliardów.

- Pietrow napomknął, że złoto znajduje się w jakimś odległym miejscu, do którego

bardzo trudno trafić. Potrzebuje ludzi i wyposażenia, jakie tylko my możemy mu zapewnić. I

tu pojawia się następny problem: Pietrow nie jest aż tak bogaty, jak się wszystkim wydaje.

Barkowski zamroził jego aktywa w Rosji, po tym jak się pożarli i Pietrow uciekł z Moskwy.

Nasi analitycy sądzą, że ma dostęp do zaledwie siedmiu - dziesięciu milionów.

- Tylko siedem albo dziesięć milionów - mruknął Storm. - O rany. Chyba zaraz się

rozpłaczę.

- Pieniądze szybko znikają, jeśli masz wspaniałą posiadłość w Anglii, okazałą

rezydencję na Embassy Row tu, w Waszyngtonie, i jacht o wartości miliarda dolarów na

Morzu Śródziemnym.

- To jaki ty masz w tym interes? - zapytał Storm.

- Jeśli pomożemy mu wydostać te sześćdziesiąt miliardów, Pietrow użyje ich, aby

zorganizować rewoltę przeciwko prezydentowi Barkowskiemu.

- Wojna?

- Nie, ale sfinansuje marsze protestacyjne, będzie dawał łapówki urzędnikom,

rozpowszechniał fałszywe informacje i w ten sposób sprawi, że prezydentura i życie

Barkowskiego staną się piekłem.

background image

- Czy pozbycie się Barkowskiego jest warte współpracy z Pietrowem? - zadał pytanie

Storm. - Czemu nie każesz go zabić, jeśli chcecie się go pozbyć?

- Już tego nie robimy.

- Jasne, że nie - powiedział Storm sarkastycznie. - Czy to znaczy, że spuściliście

Pietrowa na drzewo?

- Jak najbardziej, odrzuciliśmy jego propozycję - odparł Jones. - Nie możemy już

zabijać przywódców obcych państw ani obalać rządów. Kongres przyjął ustawy, które

zabraniają nam tego rodzaju rzeczy. To już nie są lata pięćdziesiąte czy sześćdziesiąte, kiedy

można było zatruć cygaro Fidela Castro.

- O ile sobie przypominam, ten numer z cygarem nie wypalił.

- Ale mógł - powiedział Jones. - Kreatywne myślenie naszych ludzi. Zawsze to

podziwiałem. Wróćmy jednak do złota. Są jeszcze inne powody, dla których nie możemy się

zaangażować w poszukiwania tego skarbu. Jedna z przyczyn jest taka, że cały czas jest to

własność Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej. Nawet jeśli Związek Radziecki już nie

istnieje, to Partia Komunistyczna w Rosji cały czas działa. To druga pod względem wielkości

partia polityczna w tym kraju. Ci wszyscy komunistyczni dranie nie zniknęli tak po prostu

jednej nocy. Zgodnie z prawem międzynarodowym te pieniądze cały czas są ich własnością.

I jest jeszcze jedna kwestia. Prezydent Barkowski dał jasno do zrozumienia

urzędnikom w Białym Domu, że jakakolwiek współpraca naszego rządu z Pietrowem będzie

odebrana jako akt wrogości wobec Barkowskiego i jego narodu. Ten facet może być szalony,

ale cały czas ma pod ręką ogromny arsenał broni nuklearnej, z której większość jest

wymierzona w nasz kraj. Nie chcemy rozniecać jego paranoidalnej nienawiści do Stanów

Zjednoczonych.

No i na koniec mamy problem wewnętrzny. Następnego dnia po tym, jak w moim

biurze sfotografowano tę sztabkę złota, rosyjski ambasador złożył nieoczekiwaną wizytę

background image

sekretarzowi stanu i zaznaczył, że jakakolwiek próba odzyskania przez Stany Zjednoczone

zaginionego złota będzie uznana za akt piractwa międzynarodowego.

- Macie przeciek. Ktoś dał cynk Rosjanom.

- Zgadza się - przytaknął Jones. - Barkowski dowiedział się o naszym prywatnym

spotkaniu w moim biurze - tym biurze - w ciągu dwudziestu czterech godzin.

- Kret?

- Tak, ale nie sądzę, żeby kret był u nas. Myślę raczej, że jest on w obozie Pietrowa.

Niestety, nie mam co do tego pewności.

Pomimo że Jones podał mu całą litanię argumentów, Storm umiał czytać między

wierszami. Najwyraźniej Jones chciał pomóc Pietrowowi, ponieważ Barkowski był

niebezpiecznym szaleńcem. A czy istniał lepszy sposób pozbycia się go niż przy pomocy

jednego z jego byłych przyjaciół? I ty, Brutusie? Wykorzystanie majątku należącego do Partii

Komunistycznej do zniszczenia prezydenta popierającego komunistów tylko dodawało

smaczku całej intrydze.

- Jeśli nie masz zamiaru pomagać Pietrowowi, to po co mówisz mi o złocie? - zapytał

Storm.

- Ponieważ jesteś martwy, pamiętasz? Nikt nie będzie mógł ponosić

odpowiedzialności za działania kogoś, kto nie żyje, prawda?

- Ale ja jestem sam.

Jones rzucił mu chytre spojrzenie i zapytał:

- Jesteś pewien? Naprawdę wierzysz, że tylko ty rozpłynąłeś się w powietrzu?

Myślisz, że jesteś jedynym człowiekiem, który zniknął?

Storm dodał do siebie dwa i dwa, po czym stwierdził:

- Projekt Midas. Ta gruba teczka zamknięta w twoim sejfie - są w niej nazwiska

innych „martwych” agentów, takich jak ja, zgadza się? Chcesz, żebyśmy pomogli

background image

Pietrowowi, ponieważ nasz kraj nie może sobie pozwolić na pozostawienie jakichkolwiek

odcisków palców.

- Ani odcisków palców, ani śladów stóp - odparł Jones. - Absolutnie żadnych śladów.

- Wyciągnął z szuflady biurka dużą kopertę i powiedział: - Chcę, żebyś poleciał do Londynu i

porozmawiał z Pietrowem. Przede wszystkim dowiedz się, kto zabił Windslowa i dlaczego.

Po drugie powiedz mu, że stworzyłem ekipę, która mu pomoże. Musimy tylko wiedzieć,

gdzie jest ukryte złoto. - Wysypał na biurko zawartość koperty. - Tu masz paszport, gotówkę,

karty kredytowe, telefon komórkowy i bilety na samolot. Agentka Showers ma

zarezerwowany lot do Londynu o osiemnastej. Jej zadaniem jest przesłuchać Pietrowa.

Showers będzie twoim biletem wstępu na spotkanie z nim. Dołączysz do niej. Już to

zorganizowałem.

W głowie Storma kłębiły się różne myśli.

- A co z kretem? - spytał.

- Jeśli kret jest w obozie Pietrowa, nic nie możemy zrobić. Uważaj na siebie.

- A jeśli to ktoś po naszej stronie, ktoś z agencji?

- Ja wiem, kim jesteś, ale ty zawsze pracowałeś w terenie. Nikt inny w siedzibie

głównej cię nie zna ani nie wie, że wciąż żyjesz. Skategoryzowałem też projekt Midas.

- To znaczy? - zapytał Storm.

- To znaczy, że tylko my dwaj wiemy, że jesteś w to zaangażowany. I tyle. Dla

wszystkich innych ludzi Derrick Storm jest duchem.

Ostatnim razem, kiedy Jones był tak pewien tajnej operacji, wysłał Storma do

Tangieru. No i wiadomo, co z tego wynikło.

- Bądź bardzo ostrożny, gdy spotkasz się z Pietrowem - mówił dalej Jones. - To, że

pokazał mi złotą sztabkę, nie znaczy wcale, że możemy mu ufać. Chcę, żebyś dowiedział się

wszystkiego na temat złota, ale musisz też pomóc agentce Showers rozwiązać sprawę

background image

porwania i morderstw. Może ona ma rację i to Pietrow kazał zabić Dulla i Windslowa, bo

senator nie chciał uczestniczyć w projekcie Midas. Może za morderstwami stoi Barkowski, bo

chciał powstrzymać Windslowa przed zaangażowaniem się w projekt Midas. A może

Windslow próbował wydrzeć dla siebie większą część z tych sześćdziesięciu miliardów, niż

Pietrow chciał mu dać. Nie ufaj nikomu.

- Jak za dawnych czasów - stwierdził Storm.

- Tylko dlatego wciąż prowadzę tajne operacje, że ufam zaledwie kilku osobom - rzekł

Jones.

- Czy agentka Showers wie o złocie? - zapytał Storm.

- Nie. Wie o tym jedynie ścisłe grono ludzi, a Showers do niego nie należy.

- Nie będzie się jej podobało, że dołączę do niej w Londynie.

- Ona nie ma tu nic do gadania. Wszystko zostało już ustalone, aczkolwiek twoja rola

jest czysto doradcza.

Storm wyobraził sobie reakcję agentki Showers. To nie była drobna sprawa.

Zamordowano senatora Stanów Zjednoczonych i jego pasierba. Nie będzie chciała, żeby się

wtrącał do śledztwa. Była wystarczająco bystra, aby domyślić się, że Storm jest oczami i

uszami Jedidiaha Jonesa. Będzie wobec niego podejrzliwa.

- Broń? - zapytał Storm.

- Dla ciebie żadnej. Będziesz podróżował z paszportem dyplomatycznym jako Steve

Mason. Będziesz udawał, że jesteś koordynatorem z ramienia Departamentu Stanu.

- Jakiś gryzipiórek w Departamencie Stanu powiedział ci, że nie mogę być uzbrojony?

- Żaden gryzipiórek. Rozkaz przyszedł bezpośrednio od sekretarza stanu. Tangier,

pamiętasz? Od czasu tamtej wpadki inne agencje nie zgadzają się, aby nasi ludzie podszywali

się pod ich pracowników, zwłaszcza jeśli są uzbrojeni.

Tangier. Prześladuje go nawet po śmierci.

background image

- A co z agentką Showers?

- Nikt nie ma nic przeciwko temu, aby miała przy sobie broń osobistą - powiedział

Jones. - Dam ci też list do Pietrowa. Będzie wiedział, że to ode mnie. - Obrzucił Storma

świdrującym spojrzeniem. - Byłeś ostatnim fragmentem, którego potrzebowałem do projektu

Midas.

- Dlaczego ja?

- Już ci powiedziałem, że ufam tylko paru osobom. Tak się składa, że jesteś jedną z

nich. Wierzę, że odnajdziesz te sześćdziesiąt miliardów i nie ulegniesz pokusie.

- To bardzo dużo złota - powiedział Storm.

- To prawda. Jeśli popełniam błąd, obdarzając cię zaufaniem, dopilnuję, abyś

faktycznie skończył martwy.

Odkrył jeszcze jedną warstwę. Jones wysyłał go na niebezpieczną misję. A mimo to

Storm w dalszym ciągu nie był pewien, czy Jones powiedział mu o wszystkim. Znając go,

raczej nie. Storma czekało zatem o wiele więcej warstw, więcej zaskoczeń, zwrotów akcji, a

gdy w grę wchodziło sześćdziesiąt miliardów dolarów, również więcej morderstw.

Tego był pewien.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Derrick Storm zajął miejsce w barze znajdującym się dokładnie naprzeciwko wejścia

numer 21 na międzynarodowym lotnisku WaszyngtonDulles, tak że plecami opierał się o

ścianę i widział wszystkich wchodzących i wychodzących. Z agentką Showers miał się

spotkać o siedemnastej. Przybył tutaj o szesnastej trzydzieści. W jego fachu zawsze lepiej

było być na miejscu wcześniej, nawet jeśli chodziło jedynie o złapanie samolotu do Londynu

w towarzystwie agentki FBI.

Ledwo zdążył usiąść, do baru weszła April Showers. Ona też przyjechała wcześniej.

Podobało mu się to. Obserwując, jak przeczesuje wzrokiem poczekalnię, uświadomił sobie

background image

ponownie, jaka jest atrakcyjna. Showers miała na sobie ciemnoszary kostium składający się

ze spodni i krótkiego żakietu, a pod nim jedwabną bluzkę w kolorze złamanej bieli i czarną

koszulkę. Wyglądała olśniewająco. Prześlizgiwała się właśnie ostrożnie przez plątaninę

krzeseł i stolików pozajmowanych przez podróżnych, którzy radośnie korzystali z promocji,

zamawiając dwa drinki w cenie jednego.

- Witam, panno Showers - odezwał się Storm, podnosząc się uprzejmie ze swojego

miejsca.

Miała z sobą jedynie plecak.

- Gdzie jest twój bagaż? - zapytał. - Nie znam żadnej kobiety, która by podróżowała

bez bagażu.

- A gdzie jest twój? - odpowiedziała pytaniem.

Wskazał wzrokiem leżący obok niego plecak.

Oboje zdali bagaż do odprawy nie tylko dlatego, że tak było wygodniej. Nie byliby w

stanie błyskawicznie zareagować w sytuacji alarmowej, gdyby dźwigali z sobą walizki.

- Czego się napijesz, laleczko? - zapytała piersiasta kelnerka w kabaretkach. Jej twarz

pokrywała gruba warstwa makijażu.

- Dla mnie dietetyczna cola jakiejkolwiek marki - powiedziała Showers.

- Ja wezmę piwo z beczki.

- Świetny wybór, przystojniaku - rzuciła kelnerka i mrugnęła do niego.

Gdy odeszła, Showers oznajmiła:

- Zamawiasz cokolwiek, co mają w beczce, a ona chwali twój wybór. Na pewno

uwielbiasz, gdy kobiety z tobą flirtują.

- A ty nie - odparł. Zabrzmiało to jak pytanie.

- Co ja nie? Nie lubię, gdy ktoś z tobą flirtuje? Czy twierdzisz, że ja z tobą nie flirtuję?

- Jedno i drugie.

background image

- Nie bądź głupi - odpowiedziała. - Ta kelnerka po prostu liczy na napiwek.

- Będę pamiętał, aby jej powiedzieć, że ty płacisz rachunek.

Kelnerka wróciła z napojami i najpierw obsłużyła Storma.

- Proszę bardzo, kochanie - powiedziała do niego, po czym bez słowa z głośnym

pluskiem postawiła przed Showers colę na serwetce.

- Bardzo dziękuję - odparł Storm z promienistym uśmiechem. - Przy okazji, moja

przyjaciółka zapłaci rachunek.

- Dziewczyna, która stawia ci drinki - skomentowała kelnerka. - Uważaj, może chce

czegoś w zamian.

- On nie jest moim chłopakiem - powiedziała z oburzeniem Showers.

- Tym gorzej dla ciebie - odparła kelnerka.

Gdy oddaliła się na tyle, że nie mogła ich słyszeć, Showers warknęła:

- Guzik dostanie, a nie napiwek.

Storm wyglądał na zadowolonego z siebie. Podobała mu się agentka Showers. Ona zaś

przeszła do spraw zawodowych, mówiąc:

- Skontaktowałam się ze Scotland Yardem, wyślą łącznika, aby spotkał się z nami na

Heathrow i zabrał nas do ich siedziby na odprawę dotyczącą Iwana Pietrowa.

- Dzięki, ale rezygnuję z części powitalnej na lotnisku, spotkamy się później w hotelu.

Możesz mi zdać relację.

- Ja mogę ci zdać relację? - odpowiedziała i się najeżyła. - Pamiętaj, że to ty włóczysz

się ze mną. Nie muszę ci zdawać żadnych relacji.

- Masz rację - odparł Storm, dając jej wygrać. - Ale wydaje mi się, że powinienem

raczej trzymać się w cieniu.

Zastanowiła się nad tym przez chwilę i powiedziała:

- Chyba masz rację. Ale musiałam powiadomić Scotland Yard. To standardowa

background image

procedura w przypadku, kiedy grupa stróżów prawa składa wizytę w obcym kraju, aby kogoś

przesłuchać. Liczę jednak na to, że Anglicy mają wystarczająco zdrowego rozsądku, aby

trzymać język za zębami na temat naszego przyjazdu.

- Bardzo wątpliwe - powiedział Storm.

- Dlaczego? Bo są glinami?

- Oczywiście, że nie. Uwielbiam policję, zwłaszcza kobiety w mundurach i z pałkami

- odpowiedział, szeroko się uśmiechając. Agentka Showers spojrzała na niego spode łba. -

Jestem podejrzliwy dlatego, że to sprawa na wysokim szczeblu, a Iwan Pietrow jest znany na

całym świecie - wyjaśnił. - Wiadomość o twoim przyjeździe do Anglii w celu przesłuchania

go pojawi się we wszystkich serwisach informacyjnych, jeśli to wycieknie.

- Rozmawiałam na ten temat z szefostwem - odparła. - Zapewnili mnie, że agencja i

Scotland Yard blisko z sobą współpracują. Oskarżyli mnie wręcz, że myślę jak ktoś, kto

pracuje dla Jedidiaha Jonesa, a nie jak glina. Płaszcz i szpada, a nie prawdziwa praca

policyjna.

- Prawdziwa praca policyjna - powtórzył Storm. - Podoba mi się, jak to spłynęło z

twoich ust.

- Nie jestem prywatnym detektywem ani jednym z kontraktowych „naprawiaczy”

Jonesa. I cały czas nie wiem, kim ty naprawdę jesteś ani co dla niego robisz, ale wątpię, czy

masz zamiar mi to wyjawić. Mam rację?

- Dedukcja będąca rezultatem prawdziwej pracy policyjnej - odpowiedział Storm,

unosząc piwo w kpiącym toaście.

- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć - mówiła dalej Showers. - Powiedziałam moim

przełożonym, że robią błąd, wysyłając cię tutaj.

- Zdziwiłbym się, gdybyś tak nie powiedziała.

- Nic do ciebie nie mam. Nawet dajesz się lubić.

background image

- Daję się lubić? A nie jestem uroczy?

- Powiedziałam, że nie chcę, abyś mi towarzyszył, bo jesteś kowbojem. Nie

przestrzegasz żadnych zasad, a to znaczy, że nie mogę ci ufać. Kiedy spotkaliśmy się po raz

pierwszy - gdy senator Windslow zażądał, aby włączyć cię do śledztwa w sprawie porwania -

wyłożyłam na stół wszystkie karty. Byłam wobec ciebie całkowicie uczciwa i traktowałam cię

jak profesjonalistę. Ale ty nie byłeś ze mną szczery. Nie traktowałeś mnie jak profesjonalistki.

Ukrywałeś przede mną informacje.

- Masz rację - powiedział Storm. - Faktycznie ukrywałem przed tobą informacje.

- Przynajmniej w tej kwestii jesteś szczery. Chodzi mi o to, że nie wiem, jak mamy

współpracować, jeśli nie mogę ci ufać. Nie mam też pewności, czy w tej chwili jesteś ze mną

szczery.

- Rozumiem, ale przez całe życie pracuję z ludźmi, którzy nie mówią mi prawdy i

ukrywają przede mną wiele rzeczy. Pracowałem nawet z ludźmi, którzy chcieli mnie zabić.

- Nie dziwię się - powiedziała z kamienną twarzą.

- Można to jednak jakoś wszystko obejść i wykonać powierzone zadanie.

- Jak? Zwłaszcza jeśli nie trzymasz się żadnych zasad?

- Nie ufam zasadom. Ale ufam mojemu instynktowi i temu, co mówi mi na temat

osób, z którymi pracuję. Zasady mogą cię zabić.

- Tak samo jak łamanie ich.

- Agentko Showers, czy miałaś kiedykolwiek przygodę na jedną noc? - zapytał Storm.

Westchnęła i powiedziała:

- Próbuję rozmawiać jak dorosły z dorosłym.

- To nie jest może najlepsza analogia, ale wysłuchaj mnie, proszę. Jeśli poznajesz

kogoś w barze i lądujecie razem w łóżku, to masz pewne oczekiwania, może nawet jakieś

wymagania, ale nie zakochujesz się w tej osobie i nie dzielisz się z nią najbardziej intymnymi

background image

sekretami, nawet jeśli robicie coś bardzo intymnego. Nie obdarzasz jej też zaufaniem na

wyrost. Robisz tylko, co masz do zrobienia, i ruszasz dalej. I tak samo jest z pracą. -

Uśmiechnął się, najwyraźniej bardzo zadowolony z tego wyjaśnienia.

- Dostaję zawrotu głowy od twojej logiki. Czy przygoda na jedną noc oznacza dla

ciebie tylko tyle? - zapytała, unosząc brew. - Robotę do wykonania? A potem ruszasz dalej? -

I nie czekając na jego odpowiedź, dodała: - Domyślam się, że jest to jedna z różnic między

nami, i dlatego ja pracuję dla FBI, a ty dla Jedidiaha Jonesa.

- Teraz ja dostaję zawrotu głowy - odparł, przedrzeźniając ją.

- W czasie studiów chciał mnie zwerbować agent CIA. Powiedział, że ludzie, którzy

pracują dla agencji, nie muszą przestrzegać prawa Stanów Zjednoczonych podczas

zagranicznych podróży. Chełpił się, że pracownik CIA może kłamać, oszukiwać, kraść,

włamywać się do mieszkań, nawet zabijać. Nie podlega żadnym regułom. Chciał, żeby

właśnie tacy ludzie pracowali dla niego. Ludzie, którym się wydaje, że stoją ponad prawem.

Ludzie tacy jak ty.

- Po prostu był z tobą szczery - powiedział Storm. - Jak mawiała moja matka: „Aby

usmażyć omlet, musisz rozbić kilka jajek”. - Dokończył piwo i przywołał kelnerkę.

- Nie należę do osób, które sprzeniewierzają się zasadom moralnym po przekroczeniu

granicy Stanów Zjednoczonych - odparła Showers. - I jeszcze jedno. Nie miewam przygód na

jedną noc, więc nie wyobrażaj sobie zbyt wiele podczas naszej podróży.

- Przy tobie zawsze wiele sobie wyobrażam - odpowiedział.

- Idę do toalety - rzekła April. - Spotkamy się w samolocie.

- Tylko się nie pomyl i nie wejdź do męskiej - powiedział, uśmiechając się znacząco.

- Robię to tylko wtedy, gdy muszę cię ratować - odparła, odchodząc.

Zauważył, że nie zostawiła napiwku.

- Przyjaciółka sprawia kłopoty? - spytała kelnerka, podchodząc do jego stolika.

background image

- Jest trochę spięta.

- I za chuda. - Kelnerka nachyliła się, stawiając przed nim jeszcze jedno piwo, i

mrugnęła do niego. - To na koszt firmy. Mam na imię Eve. Wiesz, jak ta dziewczyna, która

zjadła jabłko. Wpadnij, gdy będziesz wracał stamtąd, gdzie teraz lecisz. - Odeszła powoli, tak

aby miał na co popatrzeć.

Pracownik obsługi odprawiający pasażerów ogłosił przez głośnik, że wzywa

wszystkich na pokład samolotu do Heathrow. Posiadacze biletów pierwszej klasy rzucili się

do przodu. Klasa biznesowa była następna.

Storm sprawdził swój bilet pierwszej klasy, ale nie ruszył się z miejsca. Nie chciał

wsiadać do samolotu zbyt wcześnie. Gdyby to zrobił, wszyscy pasażerowie, którzy weszliby

po nim na pokład, widzieliby jego twarz, idąc powoli wzdłuż przejścia, szukając swoich

miejsc i wkładając bagaż do schowków. Storm chciał wejść na pokład jako ostatni. Chciał

usiąść jak najbliżej przodu samolotu i chciał wysiąść z niego jako pierwszy. W ten sposób

miał możliwość obserwacji pozostałych pasażerów bez zwracania na siebie uwagi.

Gdy wszystko wskazywało na to, że w przejściu byli już ostatni pasażerowie, Storm

rzucił na stół dziesięć dolarów napiwku i skierował się do bramki. Nie widział nigdzie

Showers i zastanawiał się, gdzie się podziewała.

- Witamy na pokładzie - powiedział kontroler, biorąc od niego bilet. - Och, ma pan

bilet pierwszej klasy. Mógł pan wsiąść wcześniej.

- Zew natury. - Pochylił się, aby zasznurować but, celowo opóźniając wejście do

samolotu. Gdzie była Showers?

Usłyszał za sobą szybkie kroki.

- Mam bilet - zabrzmiał kobiecy głos, ale to nie była Showers. Storm wychwycił

wyraźny rosyjski akcent.

- Wygląda na to, że ma pan troje spóźnialskich - powiedziała Showers, podchodząc do

background image

bramki.

- Tak - odparł kontroler. - I cała trójka ma miejsca w pierwszej klasie. Co za zbieg

okoliczności.

- W rzeczy samej - przytaknął Storm.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Storm zorientował się w momencie, gdy ją zobaczył i usłyszał rosyjski akcent. Miała

około trzydziestki, nosiła wygodne buty, obcisłe dżinsy i ciemnoszary sweter narzucony na

głęboko wyciętą szarą koszulę w szerokie paski, której dół wystawał z tyłu. Na ręku miała

profesjonalny kobiecy zegarek do nurkowania. Nie nosiła biżuterii, ale jej talię zdobił cienki

srebrny pasek. Mężczyzna podejrzewał, że w jej zadbanych rękach mogła to być całkiem

skuteczna garota. Na oko miała metr sześćdziesiąt pięć wzrostu i ważyła jakieś pięćdziesiąt

cztery kilogramy. Jej długie czarne włosy były ściągnięte do tyłu, odsłaniając nieskazitelną

złotawą skórę. Cienkie brwi perfekcyjnie podkreślały ciemne oczy.

Storm wiedział, że szefowie SWR (Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji) -

spadkobierczyni radzieckiej KGB - byli zdania, że kobiety nie są wystarczająco silne

emocjonalnie, aby zostać czynnymi agentkami. Zamiast tego rosyjskie służby wywiadowcze

używały ich podczas tajnych misji jako sekretarek, kurierów, czasami też jako prostytutek.

Wysyłano je również za granicę jako nielegalne imigrantki, dając im fałszywą tożsamość, aby

zakorzeniły się w lokalnym środowisku wrogich krajów i stopniowo wypracowały sobie

odpowiednią pozycję do szpiegowania. Ale nigdy nie używano ich jako żołnierzy Wympieła

ani służb ochrony.

Jeśli Storm się nie mylił, ta kobieta nie była rodowitą Rosjanką, ale pochodziła z

jednej z byłych republik radzieckich, w których służby wywiadowcze nie podzielały

przesadnie szowinistycznego podejścia Moskwy. Podejrzewał, że pracowała dla Iwana

Pietrowa.

background image

Nocny lot przebiegł spokojnie. Niestety, Stormowi przypadło w udziale miejsce obok

dość pulchnej kobiety w średnim wieku, która usnęła natychmiast po wypiciu czterech

lampek rieslinga i zaczęła chrapać przez otwarte usta.

Storm wysiadł z samolotu natychmiast po wylądowaniu, mając na oku zarówno

spóźnioną pasażerkę, jak i agentkę Showers. Po odprawie celnej dał nura do lokalu

firmowego linii lotniczych Virgin Atlantic, gdzie w jednym z odosobnionych pomieszczeń

skorzystał z laptopa, aby wysłać do Langley fotografię pasażerki. Zrobił jej zdjęcie komórką

podczas lotu międzykontynentalnego, gdy wstała z miejsca, aby udać się po obiedzie do

toalety. Program agencji do rozpoznawania twarzy zidentyfikował ją w kilka sekund.

Antonia Nad była dawnym członkiem Batalionu Operacji Specjalnych w siłach

zbrojnych Chorwacji. BSD, bo pod taką nazwą była znana ta organizacja, specjalizował się w

desantach powietrznych i walkach wręcz za linią wroga. Zaliczano go do najbardziej

szanowanych na świecie jednostek sił specjalnych. Nad odeszła z armii chorwackiej rok temu,

aby podjąć pracę w przedsiębiorstwie PROTEC, firmie ochroniarskiej z siedzibą w Londynie.

Zatem dobrze odgadł. Musiała pracować dla Pietrowa.

Storm popatrzył na zegarek. Do tej pory zarówno Showers, jak i Nad na pewno już

opuściły Heathrow. Ruszył w kierunku wypożyczalni samochodów na lotnisku i godzinę

później zaparkował przed hotelem Marriott przy Park Lane, naprzeciwko Hyde Parku. Storm

nigdy nie rozumiał, dlaczego Amerykanie podczas swoich podróży zagranicznych rezerwują

pokoje w amerykańskich hotelach. To zupełnie jakby w Paryżu iść do McDonalda. Ale ktoś z

administracji rządowej, kto dokonywał rezerwacji, załatwił im sąsiadujące pokoje właśnie w

Marriotcie.

Showers jeszcze nie zameldowała się w hotelu, gdyż wciąż była na odprawie w

Scotland Yardzie. Storm postanowił, że poszuka sobie pokoju gdzie indziej. Objechał okolicę,

aż zauważył przytulny pensjonat znajdujący się kilka przecznic od hotelu. Wiekowa

background image

właścicielka w staroświeckiej recepcji powiedziała, że ma jeden wolny pokój, wynajął go

więc za gotówkę. Jones uprzedził go, aby nikomu nie ufał. Stosował się do jego rady.

Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze budynku, który wchodził kiedyś w skład

ekskluzywnej zabudowy szeregowej w Hyde Parku, charakteryzującej się przestronnymi

pokojami. Ale to było jeszcze w czasach, kiedy słońce nigdy nie zachodziło nad imperium

brytyjskim. Później budynek został podzielony na mniejsze pomieszczenia, wielkości mniej

więcej podwójnego łóżka. Zdarzało mu się już mieszkać w gorszych miejscach. Tu było

czysto i miał dostęp do internetu. A co najważniejsze, nikt nie wiedział, że tu jest.

Zanim Storm opuścił Langley, zgromadził wszystkie zdjęcia z miejsca zbrodni

zrobione przez FBI. Siedząc przy dębowym biurku z połowy dziewiętnastego wieku, które

stało przy oknie wychodzącym na ulicę, przeglądał zdjęcia, zatrzymawszy się w momencie,

gdy dotarł do kompletu fotografii zrobionych na dachu siedziby policji Kongresu, gdzie

ukrywał się snajper.

Strzelec użył paczki cukru, aby podeprzeć lufę ważącego prawie pięć kilogramów

karabinu Dragunowa. Opakowanie było łatwo dostępnym rekwizytem, który nie wzbudziłby

niczyich podejrzeń, jeśli ktoś by go z nim zobaczył. Taką broń jak karabin SWD można było

bez problemu rozłożyć na części i schować w teczce.

Lufa karabinu była wyposażona w specjalny tłumik płomieni, który pomógł ukryć

lokalizację strzelca, ograniczając błysk wystrzału. Ale nie miała tłumika dźwięku. To

oznaczało, że snajper nie przejmował się odgłosem wystrzału.

Jak wszyscy profesjonaliści, zabójca wiedział, że w chwili naciśnięcia spustu rozlegną

się dwa odgłosy. Początkowy huk wystrzału - wybuch z lufy - zmiesza się z hałaśliwymi

odgłosami ruchu ulicznego wokół budynku siedziby policji. Drugim odgłosem będzie

uderzenie dźwięku przypominające trzask, jaki wydaje kula niesiona podmuchem powietrza.

Pocisk wytworzy za sobą falę dźwiękową. Jeśli ktokolwiek usłyszy trzask, spojrzy przed

background image

siebie w kierunku, w jakim zmierza pocisk, a nie do tyłu, do miejsca, skąd został wystrzelony.

Snajper nie musiał używać tłumika. Liczył się jedynie błysk z lufy, zwłaszcza o zmierzchu.

Storm obejrzał zdjęcia budynku Dirksena wykonane z miejsca, z którego strzelał

snajper. Odległość wynosiła jakieś czterysta metrów, tyle ile długość czterech boisk do

futbolu, czyli około tysiąca dwustu stóp. Storm wiedział, że karabin SWD jest najbardziej

skuteczny na odległość od sześciuset do tysiąca trzystu metrów, innymi słowy od tysiąca

dziewięciuset siedemdziesięciu stóp do czterech tysięcy dwustu siedemdziesięciu stóp, co

oznaczało, że śmiertelny strzał oddano ze znacznie bliższej odległości niż podczas walki. Dla

strzelca wyborowego to byłby łatwy strzał.

Wziął do ręki zdjęcie karabinu SWD i dokładnie obejrzał broń. Zazwyczaj kolba

karabinu była wykonana z drewna, z wyciętym w środku otworem, aby broń była lżejsza.

Ktoś zmodyfikował karabin ze zdjęcia, dodając do niego krótszą jednolitą drewnianą kolbę.

Dlaczego?

Storm odłożył zdjęcia na bok, wyciągnął się na łóżku i pilotem włączył wiszący pod

sufitem telewizor. Przeskakiwał po kanałach, aż trafił na 24-godzinny serwis informacyjny

BBC. Nieoczekiwanie zobaczył na ekranie agentkę Showers. Towarzyszył jej umundurowany

policjant i mężczyzna, którego przedstawiono jako detektywa ze Scotland Yardu. Spiker

powiedział:

- FBI wysłało do Londynu swoich agentów, aby przesłuchali rosyjskiego oligarchę,

Iwana Pietrowa, w ramach śledztwa prowadzonego w sprawie niedawnego zabójstwa senatora

Stanów Zjednoczonych, Thurstona Windslowa. Senator został zabity w swoim biurze na

Kapitolu w Waszyngtonie przez snajpera, który wciąż pozostaje na wolności. Agentka FBI

April Showers odmawia komentarzy, ale dobrze poinformowane źródła donoszą BBC, że FBI

interesuje się Pietrowem ze względu na jego bliskie stosunki z zamordowanym senatorem.

Zgodnie z wcześniejszymi obawami Storma i Showers, ktoś w Scotland Yardzie dał

background image

cynk brytyjskiej prasie o ich przyjeździe. Showers płaciła cenę za postępowanie zgodnie z

zasadami.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Telefon komórkowy, który dostał od Jonesa, zadzwonił tuż po dwunastej w południe

czasu londyńskiego, budząc go z krótkiej drzemki.

- Zostaliśmy zaproszeni na podwieczorek do Iwana Pietrowa - odezwała się Showers.

- Musiał być pod wrażeniem twojego występu w BBC.

- Wynająłeś samochód? - spytała, ignorując jego uwagę. - Dojazd do posiadłości

księcia Madisonu w okolicy Gloucester zajmie nam jakieś dwie godziny.

- Twoi koledzy w Scotland Yardzie nie zaoferowali podwózki?

- Cały dzień masz zamiar to powtarzać?

- Prawdopodobnie tak - odrzekł. - Spotkamy się za dziesięć minut przed hotelem.

- Mogę po prostu zapukać do twoich drzwi, gdy będę gotowa - powiedziała. -

Mieszkamy w sąsiednich pokojach, prawda?

- Wyszedłem pozwiedzać. Zabiorę cię sprzed głównego wejścia.

Przez chwilę Storm zastanawiał się, czy nie ma czasem zbyt wielkiej paranoi. Może

reagował przesadnie z powodu Tangieru. Ale nic nie mógł na to poradzić. Podczas pobytu w

Anglii nie mógł ani na chwilę stracić czujności. Starszy mężczyzna siedzący na ławce w Hyde

Parku i czytający „Timesa” mógł w ogóle nie czytać gazety. Idąca za nim po chodniku

kobieta z psem wcale nie wyprowadzała psa. „Nie ufaj nikomu”, powiedział Jones. To była

jego mantra.

Wynajął model Vauxhall Insignia, gdyż wyprodukowany w Niemczech samochód,

podobny do Buicka Regala, był tak popularny w Anglii, jak Honda w Stanach. Nie będzie

zwracać uwagi. Inna sprawa, że po debiucie Showers na antenie BBC ich przyjazd nie był już

tajemnicą.

background image

Showers wyszła z hotelu ubrana w elegancki szary kostium, niosąc w ręku lekki żakiet

i aktówkę. Storm wprowadził do GPSa w samochodzie adres posiadłości księcia Madisonu.

Jadąc przez zatłoczone londyńskie ulice, spoglądał w tylne lusterko. W końcu wyjechali na

autostradę M40, główną arterię komunikacyjną, którą udali się na zachód w kierunku

Gloucester. Jakieś pięć kilometrów za Londynem Storm zauważył czarnego mercedesa, który

czaił się dwa samochody za nimi.

- Czego dowiedziałaś się w Scotland Yardzie? - zapytał.

- Powiedzieli mi, że Pietrow ma problemy finansowe. Rosjanie zamrozili w Moskwie

większość jego fortuny.

Storm skupił się na obserwacji mercedesa. Showers kartkowała streszczenie z

odprawy o Pietrowie. Kiedy głos z GPSa oznajmił, że znajdują się zaledwie półtora kilometra

od zjazdu na drogę prowadzącą do posiadłości księcia Madisonu, Storm znienacka wcisnął

hamulec i zaczął się wlec żółwim tempem. Wściekli kierowcy wokół nich trąbili i gwałtownie

ich wymijali. Kierowca mercedesa początkowo również zwolnił, ale potem zdał sobie sprawę,

że Storm go sprawdza. Jeśli zwolni, stanie się oczywiste, że mercedes śledzi vauxhalla.

Gdy mercedes dodał gazu i wyprzedził ich, Showers podniosła wzrok znad papierów.

- Też ich zauważyłam, jak tylko wyjechaliśmy z Londynu. Dobra robota.

Mercedes miał przyciemniane szyby, ale gdy ich mijał, Storm uniósł dwa palce, robiąc

znak pokoju. Przypuszczał, że pasażerowie pokazali mu środkowy palec. Showers zanotowała

numer rejestracyjny, za pomocą komórki połączyła się z bazą danych FBI w Waszyngtonie i

wprowadziła dane do systemu. Wóz był zarejestrowany na ambasadę Federacji Rosyjskiej w

Londynie.

- Wygląda na to, że Ruscy wszędzie cię śledzą - stwierdził Storm. - Musi im sprawiać

przyjemność oglądanie cię od tyłu.

Showers westchnęła.

background image

Minutę później dojechali do strzeżonej bramy posiadłości księcia Madisonu. Dwóch

strażników, których naszywki na czarnych beretach wskazywały, że są pracownikami firmy

PROTEC, sprawdziło ich paszporty i pozwoliło im jechać dalej.

- Zauważyłaś, że są uzbrojeni? - zapytał Storm, gdy vauxhall podskakiwał na

wysadzanej kocimi łbami drodze do rezydencji.

- W Anglii nazywa się ich ochroną osobową - odparła Showers. - Tak, widziałam ich

broń.

- Niezależnie od tego, jak się ich nazywa, ochroniarze w Anglii nie powinni być

uzbrojeni. Może powinnaś zadzwonić do kolegów w Scotland Yardzie i zgłosić, że ci tutaj

łamią zasady.

Showers zignorowała ten docinek.

- Według moich informacji rezydencja znajduje się jakieś osiem kilometrów stąd -

powiedziała. - Cała posiadłość zajmuje teren o powierzchni dziesięciu tysięcy akrów. Posesję

zbudowano w tysiąc pięćset trzydziestym drugim roku z kamieni z pobliskiego kamieniołomu

i zaprojektowano tak, aby pokazać ogromne bogactwo księcia Madisonu.

- W jaki sposób spadkobiercy księcia ją stracili? - zapytał Storm.

- Niewłaściwe lokaty w funduszach powierniczych i obstawianie w londyńskich

kasynach - odrzekła. - Coś w twoim stylu.

Przed nimi wyłonił się trzypiętrowy budynek. Nad każdym oknem widniała

wyrzeźbiona w marmurze podobizna jelenia i tarcza herbowa księcia.

Na zewnątrz czekali na nich mężczyzna i kobieta. Storm rozpoznał Antonię Nad,

współpasażerkę z nocnego lotu.

- Nazywam się Georgij Lebiediew - przedstawił się mężczyzna, wyciągając do nich

rękę, gdy wysiedli z wynajętego samochodu. - Agentkę Showers rozpoznaję z wiadomości

BBC.

background image

Twarz Showers pokryła się rumieńcem.

- Tak, stała się tutaj znana. Spodziewam się, że lada dzień zostanie zaproszona przez

samą królową - powiedział Storm. Następnie przedstawił się jako Steve Mason z

Departamentu Stanu.

- Jest tutaj jedynie jako doradca - dorzuciła Showers tonem wyjaśnienia. - Widziany,

ale nie słyszany.

- A to jest Antonia Nad, szefowa ochrony - powiedział Lebiediew.

- Wiem - odrzekł Storm. - Przylecieliśmy dziś rano tym samym samolotem z

Waszyngtonu.

- Nie zauważyłam - odpowiedziała Nad.

Kłamała.

- Ja też nie - stwierdziła Showers.

Ona również kłamała.

- Zawsze zauważam piękne kobiety - powiedział Storm.

On nie kłamał.

Antonia obdarzyła Storma lekkim uśmiechem. W kaburze przypiętej do paska miała

półautomatyczny pistolet CZ P-01, co nie uszło jego uwagi.

- Wydawało mi się, że w Anglii nielegalne jest noszenie broni przez ochronę osobową

- stwierdził.

- To całkowicie niezgodne z prawem - przyznał Lebiediew - ale zgodnie ze starym

prawem angielskim szlachcic, na przykład książę, jest władny uzbroić swoich rycerzy dla

ochrony swoich ziem i chłopów pańszczyźnianych. Rzecz jasna, pan Pietrow nie jest

księciem, ale kiedy kupił tę posiadłość, udało nam się przekonać spadkobierców księcia do

podpisania dokumentu dającego nam przyzwolenie na noszenie broni podczas naszego pobytu

na tym terenie. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy dałoby się to obronić przed sądem,

background image

gdyby ktoś złożył skargę, ale nikt tego nie zrobił.

- Czy to oznacza, że panna Nad jest rycerzem? - zapytał Storm, patrząc w ciemne oczy

Antonii.

- To znaczy, że mogę pana zastrzelić, jeśli będzie to konieczne - odrzekła.

Lebiediew poprowadził ich w kierunku rezydencji. Po drodze Showers powiedziała:

- Nie zdawałam sobie sprawy, że rosyjscy oligarchowie mają zwyczaj organizowania

angielskiego podwieczorku.

- Proszę nie nazywać go oligarchą - odparł Lebiediew. - W Rosji to nie jest

komplement. I proszę nie zakładać, że skoro jesteśmy Rosjanami, to pijemy tylko wódkę.

- Nie chciałam pana urazić - oświadczyła Showers.

- Wolałbym raczej wypić kieliszek dobrej Putinki niż angielską herbatę - wtrącił się

Storm.

- O, widzę, że zna się pan na rosyjskich wódkach - odrzekł Lebiediew. - Z pewnością

znajdziemy dla pana trochę Putinki.

- Podejrzewam, że pan Pietrow gustuje raczej w trunku w rodzaju Kauffmana -

popisywała się Showers.

- Najpierw wymieniacie państwo najpopularniejszą wódkę w Moskwie, a potem

najdroższą. Poproszę jednego ze służących, aby nalali wam po kieliszku, żeby sprawdzić, czy

wasze podniebienie dorównuje wiedzy.

- Ja dziękuję - odmówiła Showers. - W pracy ograniczam się do napojów

bezalkoholowych. Herbata w zupełności wystarczy.

- To ja wypiję jej kieliszek - powiedział Storm.

Przeszli przez ogromną jadalnię i opuścili rezydencję, wchodząc do ogrodu.

- Zaprosiliśmy państwa na typowy angielski podwieczorek, czyli małą przekąskę -

powiedział Lebiediew. - Jest jeszcze druga odmiana, bardziej w stylu wystawnej kolacji.

background image

- Nie widzę pana Pietrowa - stwierdziła Showers.

- Wkrótce do nas dołączy. Proszę zająć miejsca.

Usiedli po przeciwnych stronach podłużnego stołu przykrytego białym lnianym

obrusem. Miejsce u szczytu stołu pozostało wolne. Storm zauważył też, że stojące tam krzesło

było większe od pozostałych, tak by pasowało do obwodu w pasie Pietrowa. Trzej mężczyźni

w oficjalnych strojach przynieśli srebrne tace ze świeżymi truskawkami zanurzonymi w

czekoladzie, miniaturowymi kanapeczkami z jajkiem i ciepłe bułeczki ze śmietanką

Devonshire. Antonia Nad i Storm nic sobie nie nałożyli, ale Showers i Lebiediew skorzystali

z poczęstunku. Czwarty służący nalał kobietom herbaty, a dla mężczyzn przyniósł kieliszki

do wódki.

Iwan Pietrow wszedł do ogrodu przez boczne drzwi rezydencji.

- Proszę nie wstawać - powiedział. - Przepraszam za spóźnienie, ale gdy prowadzi się

interesy w różnych strefach czasowych, trudno jest utrzymywać normalny rozkład dnia. -

Zauważył stojące na stole kieliszki. - O! Cieszę się bardzo, że nasi amerykańscy przyjaciele

nie mają bzika na punkcie angielskiej tradycji. Ale jestem zaskoczony, że nie poprosił pan o

importowane piwo, panie Mason.

Wzmianka o piwie oznaczała, że kazał Nad go sprawdzić. Czy podejrzewali też, że nie

nazywa się Steve Mason i nie pracuje dla Departamentu Stanu?

- Pan Lebiediew zaproponował konkurs - wyjaśnił Storm. - W jednym kieliszku jest

Kauffman, a w drugim Putinka.

- Wchodzę w to - powiedział Pietrow. - Ale najpierw pytanie: czy jest pan

hazardzistą?

- Jaka jest stawka?

- Ja jestem ogromnie bogaty, a pan, obawiam się, żyje z rządowej pensji - chełpił się

Pietrow. - W jaki sposób możemy grać fair? Oto moja propozycja: postawię wszystkie funty

background image

brytyjskie, jakie mam przy sobie, przeciwko funtom w pańskim portfelu. W ten sposób żaden

z nas nie będzie znał prawdziwej wartości nagrody, dopóki nie wygramy. To będzie część

zabawy.

- Dobrze - zgodził się Storm.

Obaj mężczyźni jednocześnie sięgnęli po pierwszy kieliszek wódki i przełknęli jego

zawartość.

- Jestem pewien, że w pierwszym kieliszku był Kauffman - powiedział Pietrow,

oblizując wargi.

- Zgadzam się - potwierdził Storm.

Pietrow kazał służącemu nalać drugą kolejkę.

I ponownie Pietrow pierwszy opróżnił obydwa kieliszki.

- Tym razem Kauffman był w drugim kieliszku - powiedział.

- A ja się tym razem nie zgodzę - stwierdził Storm.

Wszyscy popatrzyli na służącego.

- Do którego kieliszka nalałeś Kauffmana? - spytał Pietrow.

W oczach mężczyzny pojawił się lęk.

- No już, człowieku - nalegał Pietrow. - Powiedz uczciwie. Nie wyrzucę cię z pracy.

Ani nie wybatożę. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Powiedz nam, w którym kieliszku był

Kauffman.

- Pański gość dobrze odgadł, proszę pana. Nalałem Kauffmana do pierwszego

kieliszka. W drugim była Putinka.

Pietrow zaczął się śmiać.

- A więc wygrywasz, przyjacielu. - Sięgnął do kieszeni stylowej marynarki i

wyciągnął skórzany portfel. - Niestety, nigdy nie noszę przy sobie gotówki - powiedział. - Ani

funtów brytyjskich, ani dolarów amerykańskich, ani rosyjskich rubli. Nic. Proszę samemu

background image

zobaczyć. - Otworzył portfel, ukazując tuzin ekskluzywnych kart kredytowych, ale ani

jednego banknotu. - To dlatego, że mam ludzi, którzy płacą wszystkie moje rachunki, gdy

tylko opuszczam posiadłość. To jedna z zalet bycia bogatym. Nigdy nie dotykasz gotówki.

Przykro mi bardzo, ale nic pan nie wygrywa.

- Tylko prawo do przechwalania się - powiedział Storm.

- A ja co bym wygrał? - spytał Pietrow.

Storm wyciągnął swój portfel. Widniał w nim gruby plik banknotów.

- O, ma pan szczęście - rzekł Pietrow, spoglądając na gotówkę.

- Niezupełnie - odparł Storm. Wyjął jeden z banknotów. - Nasz zakład był o funty

brytyjskie przeciwko funtom brytyjskim, a cała moja waluta to dolary amerykańskie.

Wygląda na to, że obydwaj próbowaliśmy przechytrzyć siebie nawzajem.

- Trafiony! - stwierdził Pietrow. Uniósł w górę trzeci kieliszek wódki i powiedział: -

Za wstrieczu!

- To znaczy... - zaczął tłumaczyć Lebiediew.

- Za nasze spotkanie - przerwała mu Showers.

- Zna pani rosyjski, moja droga? - spytał Pietrow.

- Tylko parę słów. Wystarczy, aby być niebezpieczną.

- W rzeczy samej - przyznał Pietrow.

Storm zauważył, że Nad nic nie piła.

- Nie lubi pani wódki ani herbaty? - zapytał. - Może w takim razie kieliszek rakii?

- Tego drinka nie znam - stwierdził Lebiediew.

- Jest popularny w Chorwacji, zwłaszcza w wojsku - rzekł Pietrow. - Nasz gość z

Departamentu Stanu odrobił lekcje.

- Picie spowalnia reakcje - odparła Nad.

- Moja Nad jest bardzo, bardzo oddana - powiedział Pietrow. Zerknął na swój

background image

wysadzany brylantami zegarek i mówił dalej: - Przyjechaliście tutaj, aby przesłuchać mnie na

temat mojej znajomości z senatorem Thurstonem Windslowem. A przynajmniej tak dzisiaj

doniosło BBC. - Spojrzał na Showers, której policzki zaczęły pokrywać się rumieńcem, po

czym kontynuował: - Mój prawnik, pan Lebiediew, przypomniał mi, że jestem obywatelem

brytyjskim i jako taki mogę domagać się pewnej ochrony. Ale nie mam nic do ukrycia, więc

jestem gotowy odpowiedzieć na wasze pytania.

- Mamy tylko jeden warunek - ogłosił Lebiediew. - Rozkład dnia pana Pietrowa jest

dzisiaj niezwykle napięty, a jak wiecie, angielski nie jest naszym językiem ojczystym. W

związku z tym prosilibyśmy, abyście określili ogólnie, jakie informacje chcielibyście teraz

otrzymać, a wieczorem może prześlecie pytania na piśmie, zgoda? Jutro moglibyśmy się

spotkać ponownie.

Pietrow wszedł mu w słowo, zupełnie jakby mieli to wcześniej przećwiczone:

- Mogę was zapewnić, że nie byłem w Stanach Zjednoczonych, gdy wydarzyła się ta

straszna tragedia. Ponadto uważałem senatora Windslowa za bliskiego przyjaciela. Nie

miałem absolutnie żadnych powodów, aby życzyć źle jemu albo jego rodzinie.

- Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o pana osobistych stosunkach z senatorem

- powiedziała Showers. - Jak często spotykaliście się w Waszyngtonie? Czy robiliście

wspólnie interesy?

Celowo posługiwała się ogólnikami. Odkrycie wszystkich kart nie leżało w jej

interesie.

- W Moskwie zadajemy pytania wprost, jeśli chcemy uzyskać szczere odpowiedzi -

odparł Pietrow. - Chce pani wiedzieć, czy dałem mu łapówkę.

Jego otwartość wydawała się szokująca. Ale czy naprawdę taka była? Pietrow i jego

prawnik mieli dużo czasu, aby zaplanować obronę. Wzmianka o łapówce była najwyraźniej

częścią ich strategii. Ale do jakiego stopnia?

background image

- Krążą pogłoski o kwocie w wysokości sześciu milionów dolarów przelanej z

pańskiego konta w Londynie na Kajmany, a potem do senatora Windslowa - oznajmiła

Showers.

- Możemy o tym porozmawiać jutro - obiecał Pietrow. - Jednakże jeśli te pieniądze

zostały podjęte z mojego konta, odbyło się to bez mojej wiedzy.

- Pozwala pan swoim pracownikom przelewać sześć milionów dolarów na

zagraniczne konto bez powiadamiania pana o tym? - zapytał Storm.

Pietrow wymienił spojrzenia z Lebiediewem i odpowiedział:

- Tylko jednemu albo dwóm. Ale rzecz w tym, że z całą pewnością nigdy nie

zaproponowałem senatorowi łapówki. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, a przyjaciele nie dają

sobie łapówek. Przysługę wyświadcza się z przyjaźni, a nie dla pieniędzy. - Pietrow zamilkł

na chwilę, po czym mówił dalej: - Mogę wam zaoszczędzić cennego czasu, wyjawiając

sprawcę porwania i morderstw w waszej stolicy. Człowiekiem, który ma krew na rękach, jest

prezydent Rosji Oleg Barkowski. To on jest zbrodniarzem, który powinien być

przesłuchiwany, a nie ja.

- Ustalmy czas jutrzejszego spotkania - zaproponował Lebiediew. - Rano pan Pietrow

będzie przemawiać na wiecu studentów w Oksfordzie.

- Powinniście wziąć w nim udział - oznajmił Pietrow. - Będę mówił o zabójstwie

Swietłany Aleksiejewy, rosyjskiej dziennikarki, którą w zeszłym miesiącu znaleziono martwą

w Moskwie, w windzie budynku, w którym mieszkała. Krytykowała Barkowskiego i

powszechnie wiadomo, że to on zlecił jej zabójstwo. Tak samo, jak kazał zamordować

waszego senatora.

- Jeśli przyjdziecie - dodał Lebiediew - sami się przekonacie, jakim uwielbieniem

cieszy się pan Pietrow w brytyjskim społeczeństwie.

- Czy nie naraża się pan na niebezpieczeństwo, pojawiając się na publicznym wiecu,

background image

zważywszy na fakt, że były już próby zamachu na pana tu, w Anglii? - zapytał Storm.

- Zwłaszcza że pana ochroniarze nie mogą nosić broni poza tą posiadłością - dodała

Showers.

- Jestem głęboko przekonany, że panna Nad jest w stanie zapewnić mi bezpieczeństwo

- odparł Pietrow. - Jest znakomitym strzelcem wyborowym. Poza tym nie pozwolę, aby ten

żałosny łajdak na Kremlu powstrzymywał mnie od mówienia o zbrodniach popełnianych na

moich ciemiężonych rodakach. - Wstał od stołu i oznajmił: - Bardzo państwu dziękuję za

wizytę. Zostawię was teraz, abyście ustalili szczegóły jutrzejszego spotkania.

- Zanim nas pan opuści, chciałbym zamienić słówko na osobności - odezwał się

Storm.

Showers rzuciła mu zaskoczone i gniewne spojrzenie.

- Przykro mi bardzo, ale to niemożliwe. Pan Lebiediew zawsze uczestniczy w moich

prywatnych rozmowach.

- W takim razie możemy we trzech przejść do rezydencji - zaproponował Storm. - To

sprawa Departamentu Stanu, niezwiązana ze śledztwem FBI.

- Jeśli pan nalega - zgodził się Pietrow.

- Jedną chwilkę - wtrąciła się Showers. - Nie jestem pewna, co mój kolega ma do

powiedzenia, ale chcę pana zapewnić, że nie mówi w imieniu FBI ani Departamentu Stanu.

- Dziękuję - odparł Pietrow. - To coś niespotykanego.

Lebiediew podążył za nimi, podobnie jak Nad, zaś Showers została sama przy stole.

Była wściekła.

- Czy naprawdę musi mieć pan przy sobie ochronę? - zapytał Storm.

- Ma pan rację - odparł Pietrow. - Nie mam się czego obawiać z pana strony. - Zwrócił

się do Nad: - Proszę dotrzymać w ogrodzie towarzystwa naszej znajomej z FBI.

Gdy tylko trzej mężczyźni weszli do środka, Storm wyjął kopertę z kieszeni i

background image

wyciągnął ją w stronę Pietrowa.

- Nasz wspólny znajomy poprosił mnie, abym przekazał panu prywatny list.

Pietrow nie wykonał żadnego gestu wskazującego, że zamierza przyjąć list. Zamiast

tego zapytał z rezerwą:

- Czy ten znajomy ma jakieś imię?

- Jedidiah.

- Może pan to dać panu Lebiediewowi - powiedział Pietrow.

- Wolałbym panu.

- Ja to wezmę - rzekł Lebiediew, sięgając po kopertę.

Storm odsunął dłoń, uniemożliwiając mu pochwycenie listu.

- Jedidiah chciał, żeby dostał pan to do rąk własnych - powiedział do Pietrowa.

Rosjanin zawahał się i wziął od niego kopertę.

Zanim Storm zdołał ponownie się odezwać, Pietrow odwrócił się i zaczął się oddalać.

- Kiedy pan to przeczyta, możemy porozmawiać o złocie - rzucił za nim Storm.

Pietrow przystanął i obejrzał się przez ramię.

- Możliwe. Kiedy to przeczytam. W takim razie do jutra.

- Tylko tym razem na osobności, tylko pan i ja - powiedział Storm. - Jedidiah jest

przekonany, że w pańskiej organizacji jest przeciek.

Na twarzy Pietrowa pojawiło się zaniepokojenie.

- Rozumiem. A czy wyjawił panu, co to za przeciek?

- Nie z nazwiska - odparł Storm.

Pietrow zostawił go samego z Lebiediewem.

- Odprowadzę pana i pannę Showers do samochodu - powiedział Lebiediew,

otwierając prowadzące do ogrodu drzwi.

Showers wstała, a Nad dołączyła do niej i szła tuż obok, gdy Lebiediew prowadził ich

background image

przez rezydencję do zaparkowanego na zewnątrz samochodu.

- Wieczorem do pani zadzwonię, panno Showers - odezwał się Lebiediew. - Będzie

pani mogła przesłać faksem swoje pytania. Czy weźmiecie udział w jutrzejszym proteście w

Oksfordzie?

- Za nic w świecie tego nie przegapię - odparła.

- No cóż, wydaje mi się, że poszło świetnie - powiedział Storm, gdy tylko zajęli

miejsca w samochodzie.

Showers była tak wściekła, że nie odezwała się ani słowem, gdy jechali po

wybrukowanej drodze i minęli bramę wjazdową. Eksplodowała, gdy wyjechali na autostradę.

- Ty cholerny sukinsynu! Wiedziałam, że nie mogę ci ufać. Jak śmiałeś zrobić coś

takiego? Poniżyłeś mnie! Znowu działałeś za moimi plecami. Za każdym razem, gdy

pomyślę, że może jednak jesteś człowiekiem, okazuje się, że się myliłam.

- Wykonywałem tylko rozkazy - odparł.

- Och, teraz ty nieoczekiwanie postępujesz zgodnie z zasadami, kiedy jest ci

wygodnie! I co to były za męskie wygłupy z tą wódką? Myślę, że w tym kieliszku jest ta, o

nie, myślę, że to była tamta. Mój Boże, czułam się, jakbym uczestniczyła w jakimś starym

filmie szpiegowskim.

Już chciał odpowiedzieć, ale powstrzymała go, unosząc obie ręce.

- Nie odzywaj się do mnie - powiedziała i włączyła radio. - Twój głos jest ostatnią

rzeczą, jaką chcę teraz słyszeć.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Gdy tylko goście odjechali, Georgij Lebiediew pospieszył do rozległej biblioteki

rezydencji, gdzie Iwan Pietrow siedział za ogromnym, ręcznie rzeźbionym biurkiem, czytając

list, który przesłał mu Jones. Na fotokopii zdjęcia przedstawiającego Jonesa, Windslowa i

Pietrowa trzymających złotą sztabkę dyrektor CIA zrobił odręczny dopisek: „Przyjmujemy

background image

twoją ofertę. Pan Mason jest moim wysłannikiem i wszystko zorganizuje”.

- Co napisał Jedidiah? - spytał Lebiediew. - Czy CIA pomoże nam w sprawie złota?

- Tak jak podejrzewaliśmy, pan Mason nie jest koordynatorem z Departamentu Stanu -

rzekł Pietrow, unikając odpowiedzi na pytanie. - Czy Nad udało się ustalić jego tożsamość?

- Jeszcze nie. Pobiera w tej chwili jego odciski palców z kieliszków. Wkrótce powinna

mieć odpowiedź. Ale co z panem Jonesem i CIA? Przyda nam się?

- Jutro będę wiedział więcej - odparł Pietrow. - Ale już dzisiaj mogę powiedzieć, że

dni Barkowskiego są policzone, i kiedy nadejdzie czas, to ja wpakuję mu kulkę w tył głowy.

- Wysszaja miera - skomentował Lebiediew, co oznaczało „najwyższy wymiar kary”.

Odnosiło się to do sytuacji, gdy skazańca wprowadzano do pokoju, rozkazywano mu, by padł

na kolana, a potem strzelano mu w tył głowy, tak że wybuch rozsadzał twarz, która stawała

się nie do rozpoznania. To była część stalinowskiej tradycji. - Nawet mnie nie powiedziałeś,

gdzie jest ukryte to złoto, a jesteśmy dla siebie jak bracia, nawet jeszcze bliżej. Dlaczego

miałbyś zdradzić ten sekret jakiemuś obcemu człowiekowi tylko dlatego, że przybył z listem?

- Czy uważasz mnie za durnia? - spytał Pietrow.

- Oczywiście, że nie, przyjacielu.

- To nie traktuj mnie w ten sposób - odparł Pietrow. - Jutro porozmawiam z tym

panem Masonem, ale powiem mu bardzo niewiele albo nic, dopóki nie dowiem się, co ma

nam do zaoferowania.

- Chrzanić Amerykanów. Nad jest twoją lojalną sojuszniczką. Niech ona wydobędzie

złoto. Zrób to na własną rękę.

Pietrow poklepał Lebiediewa po ramieniu.

- A co się stanie, kiedy jej lojalni najemnicy zobaczą sterty złota przed oczami,

miliardy w zasięgu ręki? - zapytał. - Czy będą umieli przezwyciężyć pokusę? W przypadku

wydobycia złota można ufać tylko ludziom, którzy wierzą w wyższe dobro. Nie kupisz

background image

honoru ani lojalności. Dlatego właśnie potrzebuję Amerykanów. Oni nie zdradzą własnego

kraju.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

NowoOgariowo (rezydencja prezydencka), Moskwa, Rosja

Prezydent Barkowski najczęściej spożywał posiłek o dziewiątej wieczorem czasu

moskiewskiego, w towarzystwie najbliższych przyjaciół i sprowadzanych dla zabawy

młodych dziewcząt. Ale dzisiejszego wieczoru jadł kolację sam w prywatnej jadalni

sąsiadującej z jego sypialnią i oglądał w telewizji kablowej dwóch mężczyzn bijących się i

kopiących wzajemnie w ramach zawodów mieszanych sztuk walki (Ultimate Fighting

Championship). Skończył właśnie pirożki nadziewane gotowanym mięsem i smażoną cebulą,

gdy do pokoju wszedł szef jego sztabu.

- Odezwał się nasz przyjaciel - powiedział Michaił Sokołow.

Barkowski wskazał Sokołowowi, żeby usiadł, co ten uczynił, podczas gdy prezydent

ponownie napełnił swoją lampkę winem, a drugą nalał dla gościa.

- Ci amerykańscy zawodnicy są do niczego - stwierdził Barkowski, wskazując na

ekran telewizora. - Każdy z naszych żołnierzy oddziału Wympieła mógłby ich zabić jednym

szybkim uderzeniem. Gdybym nie był prezydentem, sam bym teraz walczył na ringu i

pokazałbym tym Amerykanom, jak wyglądają prawdziwi mężczyźni. - Wziął duży łyk wina,

po czym zapytał: - Co nasz przyjaciel ma nam do powiedzenia?

- Pietrow miał dzisiaj w Anglii gości. Agentkę FBI i faceta przedstawiającego się jako

pracownik Departamentu Stanu.

- CIA?

- Prawdopodobnie. Nie byliśmy w stanie ustalić jego tożsamości.

- Jaki był cel tej wizyty?

- FBI podejrzewa Pietrowa o udział w zabójstwie senatora Windslowa.

background image

Barkowski wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- To wspaniale - oznajmił.

- Ale ten gość z CIA poprosił o rozmowę na osobności z Pietrowem.

Prezydent odłożył na bok widelec i wytarł palce satynową serwetką.

- I co powiedział Pietrowowi? - zapytał.

- Nasze źródło informacji nie zna szczegółów. Ale dotyczyło to odszukania złota.

Barkowski bez ostrzeżenia walnął z całej siły obiema pięściami w stół i zaklął.

- Czy ci Amerykanie rozumieją, co to oznacza? - rzucił.

- Jestem pewien, że CIA zatrze ślady, jeśli mu pomoże. Nie będzie żadnego dowodu,

który moglibyśmy wykorzystać.

- Jak to możliwe? Czy nasi oficerowie nie są tak samo inteligentni jak te darmozjady

w Langley? Każ Londynowi zidentyfikować tego nieznajomego. Natychmiast! - Barkowski

głośno westchnął. - Dlaczego my jeszcze nie wiemy, gdzie ukryte jest złoto?

- Pietrow nie chce tego nikomu zdradzić, nawet swojemu najlepszemu przyjacielowi i

doradcy, Lebiediewowi. I nikt nie ma pojęcia, w jaki sposób on się dowiedział, gdzie ukryty

jest skarb. Nasz przyjaciel mówi, że Pietrow zamierza spotkać się jutro z agentką FBI i tym

nieznajomym po swojej przemowie na wiecu w Oksfordzie.

- Jakim wiecu?

- W sprawie zabójstwa dziennikarki.

Barkowski z lekceważeniem machnął ręką.

- Niech sobie demonstrują w Oksfordzie. Kto by się przejmował cholernymi

Brytyjczykami? - Przez chwilę nic nie mówił. Rozważał możliwości. - Nikt nie wie, w jaki

sposób Pietrow zdobył informację o miejscu ukrycia złota. Nie chce nikomu zdradzić

lokalizacji. Ale wygląda na to, że teraz Amerykanie pomogą mu je znaleźć. To wszystko

zmienia. Nie możemy ryzykować, że złoto wpadnie w ręce Pietrowa. - Myślał jeszcze przez

background image

kilka chwil, po czym dodał: - Jeśli zabijemy Amerykanów, przyślą kogoś innego. Wobec tego

pozostaje tylko jedno rozwiązanie. Jeżeli Pietrow nie chce mówić, w takim razie musi zostać

zlikwidowany. Lepiej, żeby ta tajemnica umarła razem z nim, niż aby Amerykanie

dowiedzieli się, gdzie ukryte jest złoto.

- Były już próby zamachu na jego życie, i żadna z nich się nie powiodła - powiedział

Sokołow.

Na twarzy Barkowskiego pojawił się chytry uśmieszek.

- Masz mnie za imbecyla? Gdybym chciał, żeby nie żył, już byłby martwy. Te próby

miały sprawić, aby wyjawił sekret komuś innemu, na wypadek gdyby miał zginąć. Ale nie

doceniłem jego ego. Pietrow chce zabrać ten sekret z sobą do grobu. Najwyższy czas mu na to

pozwolić.

- Jeśli Pietrow umrze, nigdy się pan nie dowie, gdzie ukryte są sztabki - rzekł

Sokołow.

- To nieprawda - odparł Barkowski. - Jeśli on to odkrył, musi być jakiś sposób,

abyśmy się też tego dowiedzieli. Po prostu zajmie to trochę więcej czasu.

- Moglibyśmy go porwać. Albo torturować.

- I cały świat by mnie potępił. Żądaliby jego uwolnienia.

- Ale jeśli każe go pan zabić, świat też się o tym dowie, prawda?

- Nie, jeśli dam im kozła ofiarnego.

- Ale kogo?

- Jego gości - odparł Barkowski. - Agentkę FBI, która pojawiła się w BBC, i tego

tajemniczego faceta z CIA. Niech wygląda to tak, jakby oni go zabili, a świat będzie potępiał

ich oraz Stany Zjednoczone.

- A złoto?

- Będziemy go dalej szukać. Teraz najważniejsze jest, aby uniemożliwić CIA pomoc

background image

Pietrowowi. Przekaż to do Londynu. Chcemy, aby Pietrow został zlikwidowany i żeby

wszystko wskazywało na to, że zrobili to Amerykanie.

Barkowski uniósł lampkę z winem i stuknął się z Sokołowem.

- Za powodzenie wyznaczonych zadań! - powiedział. Był to jeden z pierwszych

toastów, jakich obaj mężczyźni nauczyli się po wstąpieniu do Komsomołu, młodzieżówki

komunistycznej. - Kula w głowie Pietrowa - dodał Barkowski, unosząc kieliszek do drugiego

toastu - a broń pozostawiona w rękach Amerykanów.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Londyn, Anglia

- Gdy tylko wrócimy do hotelu, wniosę na ciebie oficjalną skargę - powiedziała

Showers. - Nie chcę więcej z tobą pracować.

- Rozumiem, dlaczego jesteś zła - odparł Storm wyrozumiałym głosem. - Też byłbym

wściekły. Ale zmarnujesz czas, jeśli złożysz skargę swoim przełożonym. Zaufaj mi, to ciebie

wezwą z powrotem do Waszyngtonu.

- Zaufać ci? - odparła Showers. - Chyba żartujesz. I jakie masz podstawy, spryciarzu,

aby sądzić, że to mnie wezwą? Przysłali mnie tutaj, abym rozwiązała sprawę morderstwa

senatora Stanów Zjednoczonych.

- Nie chcesz wnosić skargi. Polecenie przyszło z samej góry.

- Z samej góry czego?

- Białego Domu.

- Powiedz mi w takim razie, co ty i Jones knujecie, żebyśmy mogli z sobą

współpracować. Przynajmniej to jesteś mi winien.

- Nie jesteś aż tak wysoko na liście płac.

Showers głęboko odetchnęła, a następnie powiedziała:

- Chciałabym cię w tej chwili zastrzelić.

background image

Zatrzymali się przed wejściem do Marriotta.

- A może paralizator? - rzucił Storm. - Jeśli to rzeczywiście sprawi, że poczujesz się

lepiej.

- Idź wpełznąć do tej dziury, w której tu nocujesz - odpowiedziała. - Żałuję, że cię w

ogóle spotkałam.

Trzasnęła drzwiczkami samochodu i zniknęła w hotelu. Stormowi było jej naprawdę

żal.

Kiedy dotarł do swojego pokoju w pensjonacie, usunął fałszywe odciski palców, które

nałożył dzisiejszego ranka. Użył komputera, aby skopiować inne odciski z bazy danych w

Langley i przeniósł je na podobny do ludzkiego ciała materiał, który dostał od czarodziejskich

naukowców z CIA. Kiedy szefowa ochrony Pietrowa, Antonia Nad, sprawdzi kieliszki,

odkryje tożsamość kogoś innego - kogoś, kogo dobrze zna.

Swoją własną.

Zadzwonił jego telefon komórkowy.

- Ktoś był w moim pokoju - odezwała się Showers zdenerwowanym głosem. - Gdy

byliśmy u Pietrowa. Pomyślałam, że powinieneś o tym wiedzieć, na wypadek gdyby ciebie

też ktoś śledził i przeszukał twój pokój.

- Dzięki, że troszczysz się na tyle, żeby zadzwonić - stwierdził.

- Już ci powiedziałam, że ja postępuję zgodnie z zasadami - odparła. - Nawet jeśli ty

nie.

- Skąd dzwonisz?

- Z holu w Marriotcie. Przypuszczam, że założono u mnie podsłuch. Nie wzięłam z

sobą ze Stanów nic, czym mogłabym to sprawdzić. Skoro jesteś prywatnym detektywem i

szpiegiem na pół etatu, to może byś przyszedł do mnie usunąć te pluskwy. Albo ty to zrobisz,

albo wezwę ekipę z ambasady.

background image

- Zaraz będę.

Storm chwycił swój plecak i po pięciu minutach marszu był już w hotelu. Skinieniem

ręki dał jej znak, żeby wyszła na ulicę.

- Chodźmy się przejść - powiedział. - Tak będzie bezpieczniej.

Przez piętnaście minut krążyli po okolicy, przechodząc przez kilkanaście ulic,

zawracając, a potem skręcając w innym kierunku. Kiedy nabrali pewności, że nikt ich nie

śledzi, Storm zapytał:

- Skąd wiesz, że ktoś był w twoim pokoju?

- Zostawiłam na biurku dokumenty w skoroszycie, informacje prasowe FBI na temat

morderstwa senatora. Na szóstej stronie włożyłam jednego centa.

To była stara sztuczka. Jeśli intruz podniósł skoroszyt, jednocentówka musiała upaść

na podłogę. Nawet gdyby ją zauważył, nie miałby pojęcia, z której strony wypadła.

- Jesteś pewna, że sprzątaczka nie przesunęła dokumentów? - zapytał Storm.

- Nie obrażaj mnie bardziej, niż to już dzisiaj zrobiłeś - odparła.

- Przepraszam.

- Zastanawiałam się nad czymś, gdy tak chodziliśmy - powiedziała Showers. -

Powinniśmy usunąć te pluskwy czy użyć ich tak, aby ich zmylić? Kimkolwiek „oni” są.

Był pod wrażeniem. Myślała bardziej jak oficer wywiadu niż policjantka.

Po drodze zauważył, że mijają pub.

- Wejdźmy do środka i napijmy się - zaproponował. - To był bardzo długi dzień. Ja

stawiam.

- Czy naprawdę ci się wydaje, że stawiając mi drinka, naprawisz to, co mi dzisiaj

zrobiłeś? To, że odsunąłeś mnie od sprawy i działałeś za moimi plecami?

- Kilka drinków naprawdę może pomóc - powiedział. - Poza tym jestem głodny i chce

mi się pić. Daj spokój. To, co się stało, to nie było nic osobistego. Gdybym znał jakiś lepszy

background image

sposób, aby to rozegrać, skorzystałbym z niego.

- Tylko jeden drink - zgodziła się, wzdychając. - I tylko dlatego, że dziś mi się przyda.

To była okoliczna spelunka, z panelami z ciemnego drewna i tłumem stałych

bywalców, którzy od razu zauważyli obcych. Storm zamówił rybę z frytkami, a Showers

kanapkę z kurczakiem w bułce z ziarnkami maku. Storm poprosił kelnera, aby przyniósł im

beczkowego London Pilsnera.

Po wypiciu pierwszego piwa Showers zaczęła się odprężać.

- Pierwszy raz, gdy ktoś założył ci podsłuch w hotelu? - zapytał Storm.

- Uczyli nas o tym w akademii - odparła. - Ale w rzeczywistości to pierwszy raz.

Podniósł drugi kufel piwa i stuknął w jej szklankę.

- Witaj w świecie płaszcza i szpady.

- Rozumiem, dlaczego cię to cieszy. To jest bardziej zajmujące niż układanie pytań dla

Pietrowa i faksowanie mu ich wieczorem.

- Dlaczego w ogóle chcesz mu coś wysyłać? On nie ma zamiaru się przyznać, że był w

to zamieszany. Prowadzi z tobą grę, próbuje się dowiedzieć, co wiesz.

- A skąd wiesz, że to nie z tobą prowadzi grę, w cokolwiek ty grasz?

- Och, jestem pewien, że to robi. Każdy ma tu coś do ugrania.

- Nie oczekuję, że Pietrow się przyzna - oznajmiła. - Nie o to chodzi. Moim celem jest

doprowadzić do tego, żeby powiedział coś, co później będę mogła przedstawić w sądzie jako

kłamstwo i udowodnić to. W ten sposób będziemy mogli oskarżyć go o krzywoprzysięstwo

przed agentem federalnym i uczestnictwo w zmowie przestępczej.

Storm potrząsnął głową z niedowierzaniem.

- April - powiedział delikatnie, zwracając się do niej po imieniu, czego wcześniej nie

robił. - Czy naprawdę myślisz, że Departament Sprawiedliwości ma zamiar oskarżyć Pietrowa

o zbrodnię? Facet ma wpływowych przyjaciół. Jest bogatym oligarchą. Mieszka w Londynie.

background image

- Wiem, że uważasz mnie za naiwną - odparła. - Ale powiedziałam ci już wcześniej, i

powtórzę to jeszcze raz, bo szczerze w to wierzę: nikt nie stoi ponad sprawiedliwością.

Zgadza się, nasz system nie jest doskonały. Dużo trudniej jest doprowadzić przed oblicze

sprawiedliwości bogatych kryminalistów z koneksjami. Ale to jest do zrobienia, o ile są

ludzie, którzy wierzą w nasz system i się nie poddają, jeśli o to walczą. Prawda w końcu

zwycięży.

Na twarzy Storma pojawił się uśmiech.

- Uważasz, że to zabawne? - spytała April.

- Nie, nie śmiałem się z ciebie. Pomyślałem o tym, że słowa „A prawda was wyzwoli”

są wypisane na podłodze w holu siedziby CIA.

- Wypowiadanie tych słów i wiara w nie to dwie różne sprawy.

- Dlaczego jesteś tak pewna, że prawda w końcu zwycięży? Kto cię tego nauczył:

nauczyciel w szkółce niedzielnej czy pastor?

Nieoczekiwanie zauważył, że w jej oczach pojawiły się łzy.

- Tak naprawdę to był mój ojciec. Był najodważniejszym i najbardziej honorowym

człowiekiem, jakiego znałam.

- Przepraszam. Nie chciałem cię zasmucić. Jaki on był?

- Po co ci to? Żebyś mógł się z niego nabijać?

- Nie - odparł. - Ponieważ naprawdę chcę wiedzieć.

- Mój ojciec był oficerem patrolowym na autostradzie w Wirginii - powiedziała. -

Uwielbiałam go. Byłam córeczką tatusia. Pewnej nocy zatrzymał dwóch mężczyzn, którzy

byli na haju i znacznie przekroczyli prędkość. Wyczuł, że coś z nimi jest nie tak, a potem

usłyszał czyjś jęk. Kazał kierowcy otworzyć bagażnik i znalazł tam nagą dziesięcioletnią

dziewczynkę. Mężczyźni śledzili ją od całodobowego spożywczaka, porwali ją i wielokrotnie

zgwałcili. Z samochodu wysiadł drugi z mężczyzn, w ręku trzymał pistolet i strzelił do

background image

mojego ojca. Tato był śmiertelnie ranny, ale jednak zdołał zabić obu tych drani. Mój ojciec

umarł, ratując życie tej dziewczynce.

- Twój ojciec był dzielnym człowiekiem.

- To z jego powodu zdecydowałam się wstąpić do FBI. Tacy ludzie jak ci dwaj to

potwory i bestie. Niszczą słabych i niewinnych. Ludzie pokroju mojego ojca stoją między

społeczeństwem a bestiami. Są prawdziwymi bohaterami. Codziennie ryzykują życie,

pomagając innym.

Storm uniósł swój kufel i powiedział:

- Za twojego ojca.

Widziała, że mówi poważnie, więc przyłączyła się do toastu.

Zamówili jeszcze jedną kolejkę.

- A twój ojciec? - zapytała April.

- Może cię to zdziwić - odparł Storm. - Wiem, że tak będzie. Jesteś gotowa?

Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie.

- Mój ojciec jest emerytowanym agentem FBI.

- O Boże! - wykrzyknęła.

Przy ich stoliku pojawił się właściciel pubu z dwoma kieliszkami do wódki i butelką

whisky.

- Jesteście jankesami, prawda? - spytał tubalnym głosem, który rozszedł się po pubie

gromkim echem. Storm potwierdził, a właściciel pubu mówił dalej: - Mamy tutaj taki

zwyczaj. Was jankesów pokazują zawsze w telewizji z palcami uniesionymi do nieba,

wydzierających się, że jesteście najlepsi - a nawet nie wiecie, co to jest prawdziwy futbol.

Więc kiedy w moim wytwornym lokalu pojawia się taka ładna para jak wy, czuję się w

obowiązku dać wam do spróbowania prawdziwej angielskiej whisky, nie takiej jak te końskie

siki, które podają w Nowym Kraju. - Roześmiał się głośno, a w ślad za nim bywalcy pubu. -

background image

To jest butelka whisky wyprodukowanej w Anglii dla upamiętnienia królewskiego ślubu

księcia Williama i Catherine. Będziemy bardzo zobowiązani, jeśli dołączycie do naszego

toastu na cześć pary królewskiej, a poczujemy się bardzo urażeni, jeśli odmówicie.

Z głośnym brzękiem postawił na stole dwa kieliszki i napełnił oba po brzegi. Nalał też

jeden dla siebie i uniósł go w powietrze.

- Wypijecie ze mną ich zdrowie? - zapytał przyjaźnie.

- Przynajmniej tyle możemy zrobić, biorąc pod uwagę, że przegraliście z nami wojnę -

powiedział Storm.

Właściciel pubu udał, że jest zły, i wzniósł toast:

- Za księcia Williama i jego uroczą pannę młodą, Catherine!

Storm wypił do dna, ale Showers nawet nie podniosła swojego kieliszka.

- Co to ma znaczyć? - zaprotestował właściciel pubu.

- No dalej - powiedział Storm zachęcająco.

Sięgnęła po kieliszek i ku jego zdumieniu wychyliła go z łatwością.

Wszyscy zaczęli bić brawo.

- Byłoby grubiaństwem z mojej strony, gdybym pozwolił wam opuścić mój lokal bez

wzniesienia toastu za tę tutaj uroczą damę - powiedział właściciel pubu, spoglądając na

Showers. Ponownie napełnił kieliszki i szybko je uniósł. - Za siedzącą tutaj piękną, młodą,

rudowłosą damę, która z pewnością ma w sobie domieszkę irlandzkiej krwi, sądząc po jej

zielonych oczach i jasnej cerze.

Showers uśmiechnęła się i cała ich trójka wychyliła whisky do dna, podczas gdy inni

stali klienci pubu przyglądali się im.

- A teraz was zostawię, ale chcę jeszcze coś dodać na koniec - powiedział właściciel

pubu i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Te kieliszki whisky są po pięć funtów,

dopisuję więc trzydzieści funtów do waszego rachunku. Witajcie w Londynie, jankesi!

background image

Zgromadzony w pubie tłum zaczął się gromko śmiać i klaskać, zaś właściciel ukłonił

się nisko i odszedł w stronę baru, gdzie oznajmił, że najwyższy czas na karaoke. Szczupły

mężczyzna siedzący przy barze natychmiast wskoczył na niewielki podest stojący w

narożniku, włączył przenośne urządzenie do karaoke i w pubie rozległy się zniekształcone

dźwięki „Lucy in the Sky with Diamonds”.

Zanim trzy godziny później Storm i Showers opuścili pub, wypili jeszcze wiele

kieliszków whisky stawianych im przez przyjaźnie nastawionych stałych bywalców w hołdzie

różnym członkom brytyjskiej rodziny królewskiej oraz prezydentom Stanów Zjednoczonych.

W pewnym momencie Showers przejęła kontrolę nad mikrofonem do karaoke i wyśpiewała

zaskakująco dobrą wersję przeboju Lady Gagi „Born This Way”, co sprawiło, że tłum

domagał się więcej.

Gdy wracali do Marriotta, wzięli się pod ręce, aby wspierać się wzajemnie.

- Nie wiedziałem, że jesteś fanką Lady Gagi - powiedział Storm z podziwem.

- Niektóre jej teksty są poetyckie - odparła April. - Czy kiedykolwiek słyszałeś jakąś

jej piosenkę?

- Jak sądzisz, jakiej muzyki słucham? - zapytał Storm.

- To oczywiste - stwierdziła. - Country.

- Nie jestem nieszczery, tylko nienawidzę rzeczywistości - odparł Storm. To był cytat

z jednego z wideoklipów Lady Gagi.

Zaskoczona Showers zaczęła klaskać.

Storm uniósł palec do zaciśniętych warg i wyszeptał:

- Niech to będzie nasz sekret.

- To gdzie jest ta twoja kryjówka? - spytała April, gdy dotarli do Marriotta.

- Pytasz, czy możesz wejść do mojego pokoju na kieliszek przed snem? - odrzekł

Storm z nadzieją w głosie.

background image

- Możliwe - odparła. - Albo może jestem po prostu ciekawa, dokąd idzie szpieg, aby

się ukryć.

- Nie jestem szpiegiem, pamiętasz? Jestem prywatnym detektywem.

- Czy to prawda? Czy cokolwiek z tego, co mi powiedziałeś dziś wieczorem, jest

prawdą?

Zanim zdążył odpowiedzieć, położyła mu palec na ustach i oznajmiła:

- Po prostu zabierz mnie tam, gdzie mieszkasz.

Gdy weszli do jego pokoju, April opadła na podwójne łóżko. Storm zamknął drzwi i

rzucił klucz na szafkę nocną. Przywołała go do siebie skinieniem ręki. Usiadł na krawędzi

łóżka.

- Według mnie jesteś naprawdę dość atrakcyjny - powiedziała. Wyciągnęła rękę i

przejechała palcem po jego dłoni.

Chodził do łóżka z wieloma kobietami. Wszystkie były łatwymi podbojami. Nie

pamiętał większości ich twarzy. Jedyną kobietą, która coś dla niego znaczyła, była Clara

Strike. A ona złamała mu serce. Co czuł do April Showers? Czy znowu chciał mieć złamane

serce? Do czego to mogło prowadzić? Kiedy skończy pracę i odnajdzie zdrajcę, wróci do

anonimowego życia.

April nachyliła się i pocałowała go w usta. Oddał pocałunek, mocno i z pasją. Po tym

pocałunku nastąpił kolejny, i czuł wyraźnie ten żar, który pojawia się zawsze, gdy mężczyzna

i kobieta niecierpliwie czekają, aby kochać się po raz pierwszy. Czysta radość z odkrywania

nowego ciała. Zgłębianie każdego centymetra skóry. Dotykać i być dotykanym.

- Jeśli mamy to zrobić - wyszeptała April kuszącym tonem - muszę cię poprosić o

przysługę. Widziałam na dole dzbanek z kawą. Przynieś mi filiżankę.

- Chcesz filiżankę kawy?

- Tak naprawdę to wymówka - powiedziała. - Uprzejmy sposób, aby wyprosić cię z

background image

pokoju, ponieważ muszę się wysikać i wolałabym to zrobić na osobności. To sprawa kobieca.

Podniósł się i zaczął iść w stronę drzwi.

April zeskoczyła z łóżka, a gdy wychodził z pokoju, klepnęła go mocno w tyłek i

zaczęła się śmiać.

Gdy tylko znalazł się na korytarzu, z trzaskiem zamknęła za nim drzwi. Zdał sobie

sprawę, że zostawił klucz na szafce nocnej.

Delikatnie postukał w drzwi i powiedział cicho:

- Mogę po prostu iść na dół i obudzić właścicielkę. Wpuści mnie do mojego pokoju.

- Naprawdę chcesz przeszkadzać jej o tej porze? - odparła Showers zza drzwi.

Myślał, że jest bardziej pijana niż była w rzeczywistości. Przechytrzyła go.

- Pomyśl tylko, jaki to wywoła skandal! Kobieta w twoim pokoju. I to kobieta, która

piła alkohol. Kto wie, co mogę powiedzieć? Mogą mnie nawet pokazać w BBC, skoro jestem

już znana. Co ty im powiedziałeś? Że królowa mnie zaprosi?

Był wystarczająco wytrenowany, żeby wyważyć drzwi w czasie krótszym niż minuta.

Nie chciał jednak się jej narzucać.

- Powinieneś spać w Marriotcie - wyszeptała. - Jeśli chcesz, możesz skorzystać z

mojego pokoju. Tylko uważaj, oprócz ukrytych mikrofonów mogą też tam być ukryte

kamery. I twój nagi tyłek może się znaleźć na jakiejś stronie internetowej. Dobranoc!

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Ktoś zastukał do jej drzwi. Usłyszała głos Storma:

- Wstałaś już? Przyniosłem śniadanie.

Szybko narzuciła na siebie szlafrok frotté i wpuściła go do środka.

- Dostałem to na dole - oznajmił. - Angielskie śniadanie. Mam jajecznicę, parówki,

kaszankę, fasolkę po bretońsku i plasterek pomidora. - Pomachał jej tacą przed nosem.

Nagle zrobiło jej się niedobrze. A to spowodowało, że się uśmiechnął.

background image

- Ponieważ spędziłem noc gdzie indziej - mówił dalej Storm - pozwoliłem sobie

zajrzeć do twojego pokoju w Marriotcie i wziąć czyste ubrania. Są w torbie hotelowej. - Z

tymi słowy rzucił na łóżko plastikową reklamówkę.

- Jakim cudem jesteś taki radosny i ożywiony? - spytała.

- Musiałem wziąć lodowaty prysznic po tym, jak mnie wywaliłaś z pokoju.

- Tylko jeden zimny prysznic? Sądziłam, że będziesz potrzebować kilku.

- Prysznic wystarczył, aby obniżyć moje oczekiwania.

- Urocze - stwierdziła.

- Idę zatankować ten wypożyczony samochód - powiedział z udawanym brytyjskim

akcentem. - Jeśli mamy zdążyć na ten wiec, to musimy wyjechać za godzinę. Smacznego.

Podczas jazdy do Oksfordu Showers cierpiała katusze najgorszego kaca od czasów

studenckich. Zamknęła oczy przykryte okularami przeciwsłonecznymi i wszystkimi siłami

zwalczała chęć zwymiotowania za każdym razem, gdy samochód podskakiwał na wybojach

albo wpadał w dziurę.

Wiec przeciwko Barkowskiemu zorganizowano na trawiastym terenie parku

uniwersyteckiego w Oksfordzie, na północnowschodnim krańcu obszaru zajmowanego przez

trzydzieści osiem niezależnych budynków uczelnianych, z których składała się szkoła. Storm

zaparkował na drodze gruntowej w pobliżu Starego Obserwatorium i podążyli z Showers w

kierunku podium, które zostało sklecone specjalnie na ten wiec. Podwyższenie wznosiło się

jedynie pół metra nad trawą i mieściło się na nim tylko podium oraz cztery krzesła. Wokół

kłębił się jakiś tysiąc protestujących. Młoda dziewczyna powiedziała im, że wszyscy czekają

na Pietrowa, który się spóźnia.

Zgodnie ze swoim zwyczajem Storm uważnie prześledził wzrokiem tłum i

natychmiast dostrzegł trzech mężczyzn, którzy nie pasowali do tego wiecu. Ich wygląd

wskazywał na pochodzenie z krajów Europy Wschodniej, wszyscy mieli po trzydzieści kilka

background image

lat. Większość tłumu stanowili młodsi studenci albo starsi profesorowie.

- Wzięłaś z sobą glocka? - zapytał Storm.

- Tak - odparła Showers. - Nie musisz krzyczeć.

- Nie krzyczałem. - Ściszył jednak odrobinę głos, mówiąc: - Wskażę ci trzech

mężczyzn. Jeśli przeczucie mnie nie myli, być może będziesz musiała ich zastrzelić. Jeśli nie

możesz, daj mi swoją broń.

- Nie dam ci mojej broni - odparła. - I nie musisz ich wskazywać. Już sam fakt, że w

takiej temperaturze i pełnym słońcu noszą prochowce, sprawia, że się wyróżniają. Jak chcesz

to załatwić?

Na drodze z prawej strony parku pojawiły się dwa czarne sedany - mercedesy S 600 z

przyciemnianymi szybami. Kiedy stanęły, z pierwszego samochodu wysiedli Pietrow i

Lebiediew, zaś z drugiego szefowa ochrony Antonia Nad. Kierowcy obu pojazdów szli z tyłu

za grupą, a Pietrow i jego świta skierowali się w stronę sceny.

- Ja zatrzymam Pietrowa i Nad - powiedział Storm. - Ty miej oko na tych facetów.

- Myślisz, że Nad i ci dwaj ochroniarze są uzbrojeni? - zapytała Showers.

- Mam taką nadzieję. - Z tymi słowami Storm zaczął się przeciskać przez tłum.

Zdążył przejść jakieś dziesięć metrów, gdy zobaczył dwa wózki golfowe wyjeżdżające

w szybkim tempie zza platformy. Kierowali nimi studenci, a wózki były udekorowane

plakatami z hasłami wyrażającymi sprzeciw wobec Barkowskiego. Miały za zadanie

podwieźć pod scenę gościa i jego towarzyszy. Storm zdał sobie sprawę, że nie będzie w stanie

dotrzeć na czas do Pietrowa i jego orszaku.

Pietrow podjechał pod scenę na jednym z wózków golfowych. Lebiediew i Nad zostali

na tylnych siedzeniach. Dwaj ochroniarze ustawili się z przodu platformy, po obu jej

stronach.

Storm zauważył, że Nad wzięła z sobą tylko dwóch mężczyzn! Obaj mieli plakietki

background image

PROTEC na ciemnych marynarkach i beretach. Jeśli są dobrzy, zauważą trzech intruzów.

Trzej Słowianie rozdzielili się. Jeden z nich ustawił się bezpośrednio na wprost

podium dla mówcy. Pozostali dwaj przesunęli się na lewą i prawą stronę sceny, zajmując

miejsca bezpośrednio w jednej linii z dwoma ochroniarzami z firmy PROTEC. Showers

znajdowała się na lewo od Storma i miała oko na podejrzanego stojącego najbliżej niej.

Storm skupił się na podejrzanym stojącym na wprost podium. On będzie

odpowiedzialny za zastrzelenie Pietrowa. Zadaniem pozostałych będzie zabicie dwóch

ochroniarzy, a potem wsparcie przyjaciela. Storm poszukał wzrokiem Nad i zauważył, że nie

obserwuje ona tłumu, tak jak powinna to była robić. Zamiast tego patrzyła na Pietrowa, który

w tym momencie stał za podium, czekając, aż prowadzący spotkanie go przedstawi.

Gdy Pietrow zaczął przemawiać, z tłumu rozległy się oklaski.

Przyspieszając kroku, Storm zaczął roztrącać widzów stojących na jego drodze.

- Odsunąć się! Odsunąć się! - krzyczał. Próbował wzniecić zamęt, tak by Pietrow i

jego ochroniarze to zauważyli. Obaj strażnicy faktycznie spostrzegli, że coś się dzieje, i

wolno sięgnęli pod marynarki. Nad również go zauważyła, ale Pietrow był zbyt zajęty swoją

przemową, żeby zwrócić na niego uwagę. - Hej, Pietrow! - wrzasnął Storm. Rosjanin

przerwał w pół zdania.

Wszyscy patrzyli na Storma, z wyjątkiem trzech napastników w prochowcach.

- Padnij! - wrzeszczał Storm.

- Zdrajca! - krzyknął Słowianin znajdujący się naprzeciwko Pietrowa i wyciągnął spod

marynarki pistolet kalibru 45. Zaczął strzelać dokładnie w momencie, gdy Storm skoczył na

niego od tyłu. Pietrow upadł na scenie.

Dwaj towarzysze strzelca wyciągnęli spod płaszczy pistolety maszynowe MP5 marki

Heckler & Koch i gradem kul zabili obu ochroniarzy z PROTECu.

Antonia Nad biegła przez scenę w kierunku Pietrowa, z którego klatki piersiowej

background image

wypływała krew. Wybuchła panika. Niektórzy protestujący upadli na ziemię, inni rozbiegli

się w różnych kierunkach, a niektórzy stali w miejscu sparaliżowani strachem.

Storm leżał na plecach powalonego strzelca. Chwycił jego prawą rękę, przyciskając

broń do trawy. Ale strzelec był silniejszy, niż Storm przypuszczał. Mając wolną lewą rękę,

wypchnął swoje ciało do góry, uderzając Storma od tyłu, ale temu udało się wcześniej

przerwać uścisk dłoni strzelca na pistolecie.

Obaj mężczyźni zerwali się z trawy, stając twarzą w twarz. Strzelec sięgnął pod

płaszcz po swój rosyjski nóż wojskowy, którym wymierzył cios w Storma. Wprawnym

ruchem Storm wykonał błyskawiczny unik, chwycił rękę napastnika i wykręcił ostrze do tyłu,

wpychając je w pierś mężczyzny. Ten manewr znany był na ulicy jako przekładanie albo

zmiana biegów. Storm szarpnął ostrze w górę, potem na bok, ponownie w drugą stronę i

ostatecznie w dół, prosto w brzuch ofiary, zanim zwolnił uścisk. Martwe ciało strzelca upadło

bezwładnie na ziemię, zaś Storm sięgnął po porzucony pistolet kalibru 45.

Gdy Storm obezwładniał pierwszego strzelca, Showers wyciągnęła swojego glocka i

strzeliła do znajdującego się najbliżej niej napastnika. Jedna z jej kul trafiła w czaszkę,

zabijając go na miejscu. Przy życiu został zatem tylko jeden zabójca i gdy usłyszał on

wystrzały z broni Showers, oddał w jej kierunku serię ze swojego pistoletu maszynowego.

Jedna z jego kul dosięgła celu, trafiając ją w ramię. Jej prawa ręka opadła bezwładnie,

a glock wypadł jej z palców, gdy przycisnęła do rany lewą dłoń i rzuciła się na trawę, kryjąc

się przed pociskami.

Storm wypalił do strzelca ze zdobytej czterdziestki piątki. Raz, dwa. Dwie kule

wystrzelone w głowę napastnika. Raz, dwa. Następne dwie w jego klatkę piersiową.

Upadając, napastnik zacisnął palec na spuście pistoletu maszynowego, opróżniając w

powietrze i ziemię wokół niego resztę magazynka mieszczącego trzydzieści nabojów.

Storm podbiegł do Showers, która z trudem łapała oddech. Pomógł jej podnieść się z

background image

ziemi, włożył glocka do kabury i rozejrzał się za jakąś pomocą.

- Trzymaj się - powiedział do April.

Podczas trwającego zamieszania Lebiediew zajął wózek golfowy i podjechał nim do

jednego z mercedesów. Mknął teraz sedanem w poprzek parku w ich kierunku. Nad ściągała z

platformy rannego Pietrowa.

Wyskakując z siedzenia kierowcy, Lebiediew otworzył tylne drzwi samochodu i

zawołał:

- Daj Pietrowa tutaj!

- On wciąż żyje! - krzyknęła Nad. - Musimy zawieźć go do szpitala!

Wspólnie wepchnęli ogromne ciało Pietrowa na tylne siedzenie sedana.

Storm podtrzymywał Showers, obejmując ją prawą ręką w pasie, i spieszyli w stronę

mercedesa.

- Ją też zabiorę! - krzyknął Lebiediew.

- Pojedziemy za wami moim samochodem - odparł Storm. - Jest bliżej.

Lebiediew dodał gazu i ogromny mercedes wzbił tuman trawy i kurzu spod tylnych

kół, zostawiając za sobą Nad i Storma.

Storm pobiegł do zaparkowanego vauxhalla i gdy Nad zajęła miejsce obok niego, miał

już zapięte pasy oraz włączony silnik. Mercedes zniknął im już prawie z pola widzenia, gdy

jechali na południe w kierunku St. Cross Road.

- Skręć w lewo - poleciła Nad.

Storm zerknął na podświetlony ekran GPSa na desce rozdzielczej samochodu.

Centrum Oksfordu znajdowało się po jego prawej stronie. Zawahał się, ale wkrótce spostrzegł

mercedesa na lewo od siebie, wjeżdżającego na wzgórze w odległości niecałych dwóch

kilometrów. Oni też oddalali się od Oksfordu. A także od najbliższego szpitala.

Storm poczuł ukłucie strachu w żołądku. Nacisnął pedał gazu, sprawiając, że silnik

background image

vauxhalla zawył. Prędkościomierz odnotował sto trzydzieści sześć kilometrów na godzinę i

nadal przesuwał się do przodu.

Mercedes wyprzedzał ich teraz o niecały kilometr, ale Storm nadrabiał dystans.

Nieoczekiwanie czarny sedan zwolnił i skręcił z głównej drogi na leśną ścieżkę, a następnie

zniknął w gęstwinie.

Storm jeszcze mocniej nacisnął pedał gazu.

- Zwolnij - poleciła mu Nad.

Spojrzał w lewą stronę angielskiego samochodu i zobaczył, że wyciągnęła swój

półautomatyczny pistolet CZ P-01 i mierzyła w jego klatkę piersiową.

- Powiedziałam ci, żebyś zwolnił - oznajmiła Nad. - I skręć tam, gdzie Lebiediew.

***

Gdy tylko Georgij Lebiediew zaparkował mercedesa pod rzędem drzew, wyciągnął

pistolet spod marynarki i wymierzył z niego w Showers.

- Oddaj mi swoją broń - rozkazał jej.

Obolała Showers skrzywiła się, przyciskając ranę lewą ręką, i Lebiediew zdał sobie

sprawę, że jej prawe ramię jest bezużyteczne. Sięgnął w poprzek siedzenia samochodu i

wyrwał jej glocka z kabury na prawym biodrze.

- Czas powiedzieć prawdę! - wydarł się na Pietrowa, który leżał na tylnym siedzeniu

sedana, jęcząc i trzymając się za podbrzusze. Jego białą koszulę znaczyły plamy krwi.

- Gdzie jest ukryte złoto? - krzyczał Lebiediew.

- Złoto? - powtórzyła Showers. - Jakie złoto?

- Zamknij się! - wrzasnął pod jej adresem Lebiediew.

- Georgiju Iwanowiczu - błagał Pietrow. - Proszę mnie zabrać do szpitala. Ja umieram.

- Powiedz mi, gdzie jest złoto, to zawiozę cię do szpitala.

- Ale przecież jesteśmy jak bracia - wydyszał Pietrow. - Czemu to robisz?

background image

- Nie, Iwanie Siergiejewiczu - odparł Lebiediew. - Jestem twoim psem na posyłki.

Karmisz mnie resztkami. Ale koniec z tym. Nigdy więcej. Gdzie jest złoto?

W odpowiedzi Pietrow wyrzucił z siebie stek przekleństw.

Lebiediew bez wahania wypalił z glocka w tylne siedzenie samochodu, tuż obok

głowy Pietrowa. Wystrzał spowodował ogłuszający huk wewnątrz samochodu, ale mimo to

nie zagłuszył wrzasków Pietrowa.

- Następny będzie w twoją stopę - rzekł Lebiediew. - A potem w jaja.

***

- Zwolnij albo cię zastrzelę - powiedziała Nad. - Zwolnij i skręć w prawo za tym

kamiennym domem przed nami.

Porzucone gospodarstwo znajdowało się obok piaszczystej drogi, w którą kilka minut

wcześniej skręcił mercedes.

Zamiast zwolnić, Storm docisnął pedał gazu do podłogi.

- Myliłem się. Myślałem, że ty i Lebiediew zdradzicie się później - stwierdził z

kamiennym spokojem.

- Od kiedy wiesz?

- Odkąd zobaczyłem skróconą kolbę karabinu Dragunowa. Została przycięta dla

kobiety. Ale powinienem był wiedzieć wcześniej. W chwili gdy znalazłem mundur oficera

policji Kongresu porzucony w koszu na śmieci przed damską toaletą, a nie męską.

- Popełniłeś swój ostatni błąd - odparła Nad. - Zwolnij. Nie zawrócisz w tym tempie.

Jedziesz za szybko.

Była piękna. Chciał, żeby była kimś innym niż w rzeczywistości. Ale niestety to było

niemożliwe i teraz będzie musiał ją zabić.

Strzałka prędkościomierza przekroczyła sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę.

***

background image

- Zdradziłeś Pietrowa dla złota? - zapytała Showers, z trudem utrzymując

przytomność. Ból w ramieniu był nie do zniesienia, traciła dużo krwi.

- Nie tylko dla złota, ale i dla miłości - odparł Lebiediew.

- Ty draniu! - jęknął Pietrow z tylnego siedzenia.

- Zamknij się - rzucił w jego stronę Lebiediew. - Przez ponad rok mówiłem

Barkowskiemu o każdym twoim ruchu. Nad i ja zawarliśmy pakt. Będziemy bogaci i

będziemy razem.

- To ty stałeś za porwaniem w Waszyngtonie? - zapytała Showers. - Ty kazałeś zabić

senatora Windslowa? Muszę to wiedzieć, jeśli masz zamiar mnie zabić.

- Tak - odparł Lebiediew triumfująco. - Nad i ja zorganizowaliśmy wszystko przy

pomocy Barkowskiego. Chciałem, żeby Amerykanie obwiniali Pietrowa. Nie chcieliśmy,

żeby Windslow pomógł mu odnaleźć złoto. Nie chcieliśmy, żeby CIA mu zaufało.

Showers miała wrażenie, że jego słowa dochodzą do niej z dużej odległości. Ze

wszystkich sił starała się skoncentrować.

- Nigdy ci nie powiem, gdzie jest ukryte złoto, ty draniu! - krzyknął Pietrow z tylnego

siedzenia.

- Naprawdę, towarzyszu? - spytał retorycznie Lebiediew i wystrzelił z glocka wprost

w stopę Pietrowa, powodując, że ten wrzasnął w agonii.

***

Zbliżając się do zakrętu z głównej drogi, Storm spojrzał pewnie na Nad i szeroko się

uśmiechnął.

- Do widzenia, dziwko - powiedział.

Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie i wzmocniła uścisk na pistolecie. Ale było już za

późno.

Storm szarpnął mocno kierownicą vauxhalla w prawą stronę, posyłając rozpędzony

background image

pojazd na przeciwległy pas ruchu. Koła samochodu zahaczyły o niewielki garb na krawędzi

asfaltu i vauxhall wyleciał w powietrze, wznosząc się kilka metrów nad ziemią i kierując się

wprost na kamienne ściany wiejskiego domu.

***

- Masz ostatnią szansę! - krzyczał Lebiediew do przerażonego Pietrowa. - Powiedz mi,

gdzie jest złoto, a daruję ci życie. Zawiozę cię do szpitala. Za wszystkie te lata, kiedy lizałem

twój zarozumiały tyłek, zasługuję na to, żeby się dowiedzieć. No już, powiedz mi albo

następny strzał dostaniesz w jaja.

Krzyczący z bólu pokonany Pietrow wyrzucił z siebie serię liczb.

Lebiediew wprowadził współrzędne geograficzne do aplikacji w telefonie

komórkowym.

- To blisko Doliny Pięciu Jaskiń w Uzbekistanie? - oświadczył takim tonem, jakby

zadawał pytanie.

- Tak! - wykrzyknął Pietrow. - Przysięgam. A teraz ocal mnie, mój bracie. Ja

umieram.

Lebiediew wycelował glocka prosto w czoło Pietrowa.

- Wierzę ci, mój bracie - powiedział. - Jeśli czegokolwiek się nauczyłem przez te

wszystkie lata przebywania z tobą, to rozpoznawania, kiedy mówisz prawdę, a kiedy

kłamiesz. To jest moja nagroda za podcieranie ci tyłka.

Nacisnął spust, a mózg jego najlepszego przyjaciela rozprysnął się na tylnym

siedzeniu i oknie sedana.

Usatysfakcjonowany zwrócił się w stronę Showers, która była półprzytomna i tak

słaba, że z ledwością docierało do niej, co się wokół działo. Jej organizm doznał wstrząsu.

Bez pomocy medycznej groziła jej śmierć.

- Powiem policji, że groziliście nam bronią i zmusiliście nas, aby tu przyjechać po

background image

wiecu, i że to ty strzeliłaś z glocka i zamordowałaś mojego przyjaciela. Nie miałem wyboru,

musiałem cię zabić z mojego własnego pistoletu. - Położył jej glocka na kolanie i podniósł

swoją broń.

- Jesteś szalony - wyszeptała Showers w odpowiedzi. - Nikt ci nie uwierzy.

- Powiem im, że strzeliłaś mu w stopę, aby go torturować, chcąc, żeby się przyznał.

Powiem im, że oszalałaś. To będzie słowo najstarszego i najwierniejszego przyjaciela

Pietrowa przeciwko martwej agentce FBI, która przybyła tutaj, aby pomścić morderstwo

senatora Stanów Zjednoczonych. Prasie brytyjskiej się to spodoba.

- Mój partner - wyrzuciła z siebie Showers.

- Nim się nie przejmuj. On też będzie martwy. Już Nad tego dopilnuje.

Lebiediew skierował broń w jej pierś.

- Żegnaj, agentko specjalna April Showers - powiedział.

W tym momencie usłyszał dochodzący z zewnątrz głośny odgłos eksplozji i na

sekundę odwrócił twarz, aby wyjrzeć przez okno po stronie kierowcy.

***

Lecący vauxhall z przeraźliwym rykiem spadał prosto na kamienną ścianę starego

domu. Uderzył w nią z taką siłą, że wydawało się, iż samochód rozpadł się na części

tłuczonego szkła, rozwalonego chromu, powyginanego plastiku i zgniecionego metalu.

Bagażnik sedana podskoczył w górę pod wpływem uderzenia i przez chwilę wyglądało na to,

że vauxhall przekoziołkuje w powietrzu, ale tylna oś spadła z powrotem na ziemię z głośnym

hukiem. Spod zdemolowanej przedniej maski samochodu zaczęły się wydobywać płomienie,

dym i para.

Strefa zgniotu, poduszka powietrzna od strony kierowcy i pas bezpieczeństwa

uratowały życie Storma. Nad nie miała jednak tyle szczęścia. Nie zapięła pasów i Storm

wyłączył poduszki powietrzne od strony pasażera. Nie zauważyła tego i kosztowało ją to

background image

życie.

Uderzenie wyrzuciło ją z siedzenia pasażera, wystrzeliwując ciało przez przednią

szybę i rozrywając na kawałki nieskazitelną twarz. Jej głowa uderzyła w ścianę domu niczym

melon rzucony z szybkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Czaszka Nad pękła, a

rdzeń kręgowy złożył się w harmonijkę. Jej pogruchotane ciało leżało teraz na ziemi w

nienaturalnie wygiętej pozycji obok płonącego vauxhalla.

Storm odepchnął się od wraku i upadł twarzą w wysoką trawę. Był częściowo głuchy.

Z ucha i nosa płynęła mu krew. Prawe kolano rwało go z bólu. Ale żył.

Starał się odzyskać przytomność umysłu. Jego pierwsza myśl dotyczyła Showers i

czarnego mercedesa zaparkowanego pod skupiskiem dębów szypułkowych jakieś sto metrów

dalej.

Zupełnie jak pijak oddalający się chwiejnym krokiem od baru, próbował utrzymać

równowagę, wyznaczając trasę do ciała Nad. Jakieś dwa metry dalej obok kamiennej ściany

zauważył jej pistolet. Doszedł do niego i pochylił się z ogromnym wysiłkiem, aby zbadać

broń. Wydawała się nieuszkodzona.

Muszę uratować April, pomyślał. Muszę po nią iść.

Wytężając całą siłę woli i walcząc z potężnym bólem, który rozchodził się po całym

ciele, Storm zaczął iść w stronę zaparkowanego mercedesa.

Uszedł już jakieś pięćdziesiąt metrów, gdy usłyszał głośny huk.

Był to odgłos wystrzału.

I dobiegał ze środka zaparkowanego tuż przed nim samochodu.

Ciąg dalszy w trzeciej i ostatniej części trylogii Krwawy sztorm

Zapraszamy do zakupu innych książek Richarda Castle: Nadchodzący sztorm

(pierwsza część trylogii) oraz Fala upału

-

background image

O AUTORZE

RICHARD CASTLE jest autorem licznych bestsellerów, w tym znakomicie

przyjętego przez krytyków cyklu książek o Derricku Stormie. Jego pierwsza powieść, Pod

gradem kul, opublikowana jeszcze w college’u, otrzymała prestiżową Nagrodę Toma Strawa

dla Literatury Kryminalnej Stowarzyszenia Nom DePlume. Castle mieszka na Manhattanie ze

swoją córką i matką, które wypełniają jego życie humorem i inspiracją.

background image
background image

Document Outline

ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY

background image

Table of Contents

ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Castle Richard 2 Wsciekly sztorm
Castle Richard 3 Krwawy sztorm
Castle Richard Derrick Storm 01 A Brewing Storm
Castle Richard Nikki Heat 01 Heat Wave
Derrick Storm 01 Nadchodzacy sztorm Castle Richa
Castle Richard Derrick Storm 03 A Bloody Storm
Marvel Super Heroes Gates of What If Castle Doom Map
Przetrwanie sztormu na kotwicowisku
Castles & Crusades Wilderlands of High Adventure
Castles & Crusades Errata
Castles & Crusades Inzae World Map
Castles & Crusades Multi Classing
wściekły pies Tochman
neuschwanstein castle
Richards B., TECHNIK USŁUG KOSMETYCZNYCH, ZDROWIE
Wścieklizna
Wścieklizna

więcej podobnych podstron