ALVIN i HEIDI TOFFLER BUDOWA NOWEJ
CYWILIZACJI
Polityka trzeciej fali
Przedmowa
NewtGingrich
Przekład
Jerzy Łoziński
Zysk i Ska Wydawnictwo
Tytuł oryginału
CREATING A NEW CIVILIZATION The Politics of the Third
Wave
Copyright © 1995 by Alvin and Heidi Toffler
Al rights reserved Licensed by: Turner Publishing, Inc.
Copyright © 1996 for the Polish translation by Zysk i Ska
Wydawnictwo s.c.,
Pozna
ń
Grateful acknowledgment is made to the following for
permission to reprint previously published material: The Third
Wave by Heidi and Alvin Toffler. © 1980 by Alvin Toffler.
Reprinted by permission of Bantam Books; Powershift by Alvin
Toffler. © 1990 by Alvin and Heidi Toffler. Reprinted by
permission of Bantam Books; War and AntiWar by Alvin and
Heidi Toffler. © 1993 by Alvin and Heidi Toffler. Reprinted by
permission of Little Brown and Company.
Redaktor
Zdzisław Wiese
Wydanie I
ISBN 8371501021
Zysk i Ska Wydawnictwo s.c.
ul. Wielka l O, 61 774 Pozna
ń
tel. 532751, 532767, tel./fax 526326
Printed in Germany by ElsnerdruckBerlin
SPIS TRE
Ś
CI
Przedmowa 7
Wst
ę
p: Przygotowanie do wieku XXI 11
1. Walna bitwa 17
Rewolucyjna przesłanka 18. Grzbiet fali 19. Fale przyszło
ś
ci 21
2. Konflikt cywilizacji 25
Konflikt podstawowy 27. Odwrót od społecze
ń
stwa masowego
29
3. Uniwersalny substytut 33
Alchemia informacji 34. Wiedza kontra kapitał 36
4. W jaki sposób tworzymy bogactwo 39
Czynniki wytwórcze 40. Nieuchwytne warto
ś
ci 40. Koniec masowo
ś
ci
41. Praca 42. Innowacje 43. Skala produkcji 43. Organizacja 44.
Systemy integracji 44. Infrastruktura 45. Przyspieszenie 45
5. Materializm jurny 47
Nowy sens bezrobocia 49. Ró
ż
norodno
ść
pracy umysłowej 52. Niskie
zintelektualizowanie kontra wysokie 54. Ideologia niskiego
zintelektualizowania 56. Ideologia wysokiego zintelektualizowania 57
6. Dziejowa kraksa: socjalizm i przyszło
ść
61
Maszyna przedcybernetyczna 62. Paradoks własno
ś
ci 64. Ile
ś
rub z
lewym gwintem? 67.
Ś
mietnik historii 68
7. Kolizja elektoratów 70
Rzecznicy przeszło
ś
ci 71. Jutrzejszy elektorat 76
8. Trzecia fala: podstawowe problemy 81
^
Czy chodzi o co
ś
w rodzaju fabryki? 81. Czy chodzi o wzmocnienie
masowo
ś
ci społecze
ń
stwa? 82. Ile jest jajek w koszyku? 83.
Masywno
ść
czy wirtualno
ść
? 84. Czy chodzi o wzmocnienie domu? 85
9. Demokracja XXI wieku 88
Pot
ę
ga mniejszo
ś
ci 91. Demokracja na pół bezpo
ś
rednia 95. Podział
decyzji 99. Rozbudowuj
ą
ce si
ę
elity 102. Twórcza powinno
ść
104
7
PRZEDMOWA
Ameryka prze
ż
ywa obecnie splot kryzysów, z jakim nie zetkn
ę
ła
si
ę
jeszcze od chwili swych narodzin. W kryzysie znalazła si
ę
instytucja rodziny, system ochrony zdrowia, organizacji
przestrzeni, system warto
ś
ci, a nade wszystko system
polityczny, który praktycznie rzecz bior
ą
c, utracił zaufanie ludzi.
Dlaczego kryzysy te - a tak
ż
e mnogo
ść
innych - pojawiły si
ę
niemal w tym momencie naszych dziejów? Czy
ż
by zapowiadały
one ostateczny upadek Ameryki? Czy
ż
by
ś
my wła
ś
nie stan
ę
li u
kresu historii?
Na kartach tej ksi
ąż
ki przedstawimy je inaczej. Kryzysy, które
nawiedziły Ameryk
ę
, nie s
ą
konsekwencj
ą
jej pora
ż
ki, lecz
wcze
ś
niejszych sukcesów. Nie doszli
ś
my do ko
ń
ca historii, lecz
prehistorii.
Od
roku
1970,
kiedy
w
ksi
ąż
ce
Szok
przyszło
ś
ci
wypracowali
ś
my poj
ę
cie „ogólnego kryzysu społecze
ń
stwa
industrialnego", gał
ę
zie przemysłu, których symbolem jest
komin
fabryczny,
przestały
zatrudnia
ć
wielkie
rzesze
robotników. Zgodnie z wyra
ż
onymi w naszej pracy prognozami,
rozpadła si
ę
dawna struktura rodziny, mass media utraciły swój
masowy charakter, radykalnie zmieniły si
ę
warto
ś
ci i style
ż
ycia.
Ameryka zdecydowanie zmieniła swoje oblicze.
To wyja
ś
nia dlaczego nieskuteczne s
ą
dawne kategorie analizy
politycznej. Takie terminy jak prawica, lewica, liberalizm czy
konserwatyzm utraciły tradycyjne znaczenia. W dzisiejszej Rosji
komunistów okre
ś
lamy mianem konserwatystów, reformatorów
za
ś
uznajemy za radykałów. W Stanach Zjednoczonych
ekonomiczni
liberałowie
mog
ą
by
ć
społecznymi
konserwatystami
8
i vice versa. Lewicowy Ralph Nader jednoczy si
ę
z prawicowym
Patem Buchananem, aby wspólnie przeciwstawia
ć
si
ę
NAFTA
(Północnoameryka
ń
skiemu Zrzeszeniu Wolnego Handlu).
Jednak bardziej znacz
ą
ca i zadziwiaj
ą
ca jest coraz wi
ę
ksza
utrata władzy przez takie formalne ciała polityczne jak Kongres,
Biały Dom, agencje rz
ą
dowe i partie na rzecz powstaj
ą
cych
spontanicznie i powi
ą
zanych ze sob
ą
grup oraz mediów.
Wszystkich tych ogromnych przemian w ameryka
ń
skim
ż
yciu
politycznym nie mo
ż
na wyja
ś
ni
ć
jedynie w kategoriach
politycznych, zwi
ą
zane s
ą
one bowiem z równie gł
ę
bokimi
przekształceniami w
ż
yciu rodzinnym, ekonomii, technologii,
kulturze i warto
ś
ciach. Aby odnale
źć
si
ę
w tym okresie
błyskawicznych przemian, utraty złudze
ń
i niemal bratobójczego
konfliktu społecznego, trzeba wypracowa
ć
koherentn
ą
wizj
ę
XXI
wieku, której zarysy usiłujemy przedstawi
ć
w niniejszej ksi
ąż
ce.
Na gruncie tego ogólnego nastawienia podj
ąć
mo
ż
na konkretne
działania, które wpłyn
ą
na posta
ć
wi
ę
kszych jeszcze przemian
w przyszło
ś
ci, dzi
ę
ki czemu b
ę
dziemy nimi kierowa
ć
, zamiast
stawa
ć
si
ę
tylko ich ofiarami.
Nader cz
ę
sto si
ę
zdarza,
ż
e kiedy autorzy wprowadzaj
ą
do
nowej ksi
ąż
ki fragmenty utworów wcze
ś
niejszych, powstaje
cało
ść
zło
ż
ona z elementów nie powi
ą
zanych, nie maj
ą
cych ze
sob
ą
nic wspólnego. Nie odnosi si
ę
to jednak do tej ksi
ąż
ki.
Rozdziały pierwszy i dziewi
ą
ty były wcze
ś
niej opublikowane w
roku 1980 w ksi
ąż
ce Trzecia fala. Rozdziały drugi i czwarty
zostały wzi
ę
te z naszej najnowszej pracy War and AntiWar
(Wojna i antywojna), która ukazała si
ę
w roku 1993. Rozdziały
trzeci, pi
ą
ty i szósty pochodz
ą
z tekstu Powershift (Przej
ę
cie
władzy) z roku 1990. W postaci tu prezentowanej fragmenty te
zostały wła
ś
ciwie powtórzone, a niewielkie modyfikacje
zapewni
ć
miały logiczn
ą
spójno
ść
. Natomiast rozdziały siódmy i
ósmy zostaj
ą
przedstawione po raz pierwszy.
Chocia
ż
w du
ż
ej mierze cytujemy swoje dawniejsze teksty, nie
chodziło nam o stworzenie antologii. Jest to raczej zupełnie
nowa cało
ść
. Zawdzi
ę
czamy to temu,
ż
e prace nasze,
9
koncentruj
ą
c si
ę
za ka
ż
dym razem na pewnej grupie
zagadnie
ń
, odwołuj
ą
si
ę
zarazem do przemy
ś
lanych wizji tego,
w jaki sposób przyspiesza
ć
przemiany społeczne i polityczne.
Ksi
ąż
ka ta byłaby przeto czym
ś
w rodzaju wst
ę
pu: dawałaby
klucz do zrozumienia kompleksu naszych utworów.
Do pracy tej zainspirował nas Jeffrey A. Eisenach,
przewodnicz
ą
cy
waszyngto
ń
skiej
Progress
&
Freedom
Foundation, przekonany o politycznej potrzebie syntezy.
Dostrzegał on,
ż
e Amerykanie w ogóle, a ich polityczni
przywódcy w szczególno
ś
ci maj
ą
tendencj
ę
do traktowania
ka
ż
dego nagłówka w gazecie, ka
ż
dej wiadomo
ś
ci telewizyjnej,
ka
ż
dej batalii w Kongresie i ka
ż
dej rewolucji technologicznej
jako zdarze
ń
oddzielnych i niezale
ż
nych. Jego zdaniem
sko
ń
czył si
ę
czas polityki opartej na działaniach odruchowych.
Bior
ą
c to pod uwag
ę
, zaproponował nam napisanie poni
ż
szego
tekstu.
To miejsce jest odpowiednie, by podzi
ę
kowa
ć
mu za t
ę
płodn
ą
sugesti
ę
. Chcieli
ś
my tak
ż
e wyrazi
ć
wdzi
ę
czno
ść
za wielk
ą
pomoc edytorsk
ą
ze strony doktora Alberta S. Hansera z
Progress & Freedom Foundation, który przejrzał nasze
wcze
ś
niejsze prace i starannie wybrał ich fragmenty, jak
równie
ż
Ericowi Michaelowi, który zaopiekował si
ę
stron
ą
redakcyjn
ą
.
Mamy nadziej
ę
,
ż
e nasza ksi
ąż
ka pomo
ż
e czytelnikom w
fundamentalnym przewarto
ś
ciowaniu ich pogl
ą
dów, którego
wymaga rodz
ą
ca si
ę
cywilizacja dnia jutrzejszego.
Sierpie
ń
1994
Alvin Toffler i Heidi Toffler
11
WST
Ę
P
Przygotowanie do wieku XXI
Lata
dziewi
ęć
dziesi
ą
te
zapocz
ą
tkowały
fal
ę
przemian
ustrojowych
i
politycznych
o
historycznym
znaczeniu.
Pocz
ą
wszy od rozpadu imperium sowieckiego, zawalenia si
ę
ukształtowanej po drugiej wojnie struktury politycznej Włoch,
eliminacji w wyborach z 1993 roku kanadyjskiej partii rz
ą
dz
ą
cej
(która ze stu pi
ęć
dziesi
ę
ciu trzech miejsc w parlamencie
zachowała tylko dwa), dramatycznej pora
ż
ki japo
ń
skiej Partii
LiberalnoDemokratycznej po czterdziestu latach monopolu
władzy (i narodziny nowego ruchu reformatorskiego), do
pojawienia si
ę
w Stanach Zjednoczonych Rossa Perota i ruchu
United We Stand.
Politycy, felietoni
ś
ci i akademicy wszyscy wydaj
ą
si
ę
zaskoczeni skal
ą
przemian. W sposób nieunikniony do głosu
dochodzi przede wszystkim
ż
al i dezorientacja tych, którzy
utracili władz
ę
. Agonia przeszło
ś
ci przy
ć
miewa nadziej
ę
, któr
ą
niesie przyszło
ść
. W odniesieniu do Renesansu to znane od lat
zjawisko wspaniale ukazał Huizinga w Jesieni
ś
redniowiecza.
To co nam, patrz
ą
cym wstecz, wydaje si
ę
cudownym,
pasjonuj
ą
cym
okresem
innowacji,
ż
yj
ą
cym
ówcze
ś
nie
ukazywało si
ę
jako straszliwy rozpad istniej
ą
cego porz
ą
dku.
Podobnie wygl
ą
dał upadek konfiicja
ń
skich Chin w połowie XIX
stulecia. Uznawany był raczej za przera
ż
aj
ą
cy rozkład ładu i
stabilno
ś
ci, ni
ż
za zapowied
ź
wej
ś
cia w epok
ę
bardziej twórcz
ą
i mniej skr
ę
powan
ą
.
Alvin i Heidi Tofflerowie pomagaj
ą
nam umie
ś
ci
ć
dzisiejszy
chaos wydarze
ń
w ramach dynamicznej i fascynuj
ą
cej wizji
przyszło
ś
ci. Od
ć
wier
ć
wieku mówi
ą
i pisz
ą
o przyszło
ś
ci. Tytuł
ich pierwszej pracy, Szok przyszło
ś
ci, stał si
ę
obiegowym
12
okre
ś
leniem dotycz
ą
cym skali i dramatyzmu przemian, które
prze
ż
ywamy. (Był to bestseller wi
ę
kszy w Japonii ni
ż
w USA,
je
ś
li liczb
ę
sprzedanych egzemplarzy odnie
ść
do populacji
potencjalnych czytelników.) Szok przyszło
ś
ci zwrócił uwag
ę
na
przyspieszenie i mno
ż
nikowy mechanizm zmian, które zewsz
ą
d
zaskakuj
ą
ludzi i najcz
ęś
ciej powoduj
ą
dezorientacj
ę
jednostek,
wspólnot, ciał politycznych i
ż
ycia gospodarczego. Nawet gdyby
była to jedyna wypowied
ź
Tofflerów, ju
ż
dzi
ę
ki niej znale
ź
liby
si
ę
w gronie wa
ż
nych interpretatorów sytuacji człowieka
współczesnego. Tymczasem kolejna praca, Trzecia fala,
stanowiła jeszcze wa
ż
niejszy przyczynek do rozumienia
naszych czasów.
W Trzeciej fali Tofflerowie od obserwacji przeszli do
przedstawienia
prognostycznej
wizji.
Na
rewolucj
ę
informatyczn
ą
spojrzeli w perspektywie dziejowej, porównuj
ą
c
j
ą
z dwoma przełomami o podobnej wadze: rewolucj
ą
rolnicz
ą
i
przemysłow
ą
. Czujemy, pisali, napór trzeciej fali dziejowych
przemian, za spraw
ą
której uczestniczymy w procesie narodzin
nowej cywilizacji.
Tofflerowie słusznie uznali,
ż
e przepływ i wymiana informacji
stały si
ę
naczelnym czynnikiem wytwórczo
ś
ci i władzy
człowieka. Gdziekolwiek spojrzymy: na
ś
wiatowe rynki
finansowe, całodobowe przekazywanie na cały
ś
wiat informacji
via CNN, biologiczn
ą
rewolucj
ę
oraz jej skutki dla ochrony
zdrowia i produkcji rolniczej, wsz
ę
dzie widzimy, jak rewolucja
informatyczna zmienia rytm, struktur
ę
i tre
ść
naszego
ż
ycia.
Dzi
ę
ki ukazaniu sensu tej przemiany, Trzecia fala wywarła
wielki wpływ na strategi
ę
poczyna
ń
wodzów gospodarki i
polityki poza Stanami Zjednoczonymi, w Chinach, Japonii,
Singapurze i innych dynamicznie rozwijaj
ą
cych si
ę
regionach,
gdzie poło
ż
ono nacisk na najnowsz
ą
technik
ę
i informacj
ę
.
Praca ta nie pozostała bez echa tak
ż
e w USA i wielu strategów
gospodarczych zacz
ę
ło przekształca
ć
podległe im organizacje
tak, aby przygotowa
ć
je do nadej
ś
cia XXI wieku.
Znakomitym przykładem mo
ż
e tu by
ć
generał Donn Stany,
przeło
ż
ony TRADOC (Dowództwa Szkolenia i Doktryny
13
Wojennej Armii L
ą
dowej USA), który w pocz
ą
tku lat
osiemdziesi
ą
tych przeczytawszy Trzeci
ą
fal
ę
uznał,
ż
e
Tofflerowie dokonali rzetelnej analizy przyszło
ś
ci. Oboje
autorów zostało wi
ę
c zaproszonych do kwatery TRADOC w
Fort Monroe, gdzie wizj
ę
formułowan
ą
w Trzeciej fali
skonfrontowali z pomysłami strategów wojskowych, co zostało
wspaniale opisane w niedawnej ksi
ąż
ce War and AntiWar
(Wojna i antywojna). Dobrze wiem, jak wielki wpływ miał
przedstawiony w Trzeciej fali obraz rewolucji informatycznej na
kształtowanie si
ę
doktryny wojennej w latach 19791982, gdy
ż
jako młody kongresman wiele czasu sp
ę
dziłem z generałami
Starrym i Morellim (obecnie na emeryturze) przy konstruowaniu
tego,
co
przybrało
ostatecznie
nazw
ę
modelu
bitwy
powietrznol
ą
dowej.
Istot
ą
nowej koncepcji wojennej stał si
ę
system bardziej
elastyczny, dynamiczny i zdecentralizowany, oparty na
wymianie informacji; system, który wykorzystuje lokalne,
bezpo
ś
rednio zwi
ą
zane z polem bitwy zasoby i odwołuje si
ę
do
decyzji
znakomicie
wyszkolonych,
w
du
ż
ym
stopniu
niezale
ż
nych dowódców.
W roku 1991
ś
wiat po raz pierwszy ujrzał starcie militarnego
systemu trzeciej fali z przestarzał
ą
machin
ą
wojskow
ą
drugiej
fali.
Pustynna
burza
doprowadziła
do
jednostronnego
zniszczenia sił irackich przez Amerykanów i ich sojuszników w
du
ż
ej mierze z tej prostej racji,
ż
e systemy trzeciej fali ukazały
sw
ą
nieporównan
ą
wy
ż
szo
ść
. Zbudowane na modł
ę
drugiej fali,
skomplikowane systemy obrony przeciwlotniczej okazały si
ę
bezu
ż
yteczne w obliczu niewidocznych maszyn trzeciej fali.
Solidnie okopane armie drugiej fali zostały wymanewrowane i
unicestwione, kiedy przyszło im stawi
ć
czoło komputerowym
systemom namiaru i logistyki. Efekt był równie druzgoc
ą
cy jak w
roku 1898, kiedy naprzeciwko siebie stan
ę
ły siły pierwszej fali
Mahdiego z Omdurmanu i angloegipskie wojska drugiej fali.
Chocia
ż
jednak tak oczywiste jest to,
ż
e dzieje si
ę
co
ś
zasadniczo nowego w polityce, ekonomii, sferze militarnej i
całym
ż
yciu społecznym, w dalszym ci
ą
gu zdecydowanie zbyt
mał
ą
14
wag
ę
przywi
ą
zuje si
ę
do znaczenia wizji Tofflerów. Wi
ę
kszo
ść
ameryka
ń
skich polityków, reporterów i recenzentów nie
dostrzegła wniosków, które płyn
ą
z Trzeciej fali, a bardzo
niewielu jest takich, którzy poj
ę
ciu trzeciej fali gotowi byliby
nada
ć
no
ś
no
ść
polityczn
ą
. To wła
ś
nie ów brak szerokiej,
tofflerowskiej wizji sprawił,
ż
e nasza polityka ugrz
ę
zła we
frustracji, negatywizmie, cynizmie i zniech
ę
ceniu. Kontrast
pomi
ę
dzy przemianami
ś
wiata jako cało
ś
ci a stagnacj
ą
ż
ycia
politycznego stanowi zagro
ż
enie dla naszego systemu
społecznego. Je
ś
li nie liczy
ć
koncepcji trzeciej fali, nigdzie nie
wida
ć
prób zrozumienia, sk
ą
d bierze si
ę
zniech
ę
cenie i
rozgoryczenie, które, jak si
ę
wydaje, opanowały polityków i
administracje rz
ą
dowe w całym uprzemysłowionym
ś
wiecie. Nie
powstał j
ę
zyk, w którym mo
ż
na by wyrazi
ć
n
ę
kaj
ą
ce nas
problemy, nie ma wizji odsłaniaj
ą
cej kształt przyszło
ś
ci, ku
której zmierzamy, nie istnieje program, który miałby na celu
przyspieszenie i ułatwienie przej
ś
cia do nowej epoki.
Nie jest to bynajmniej nowy problem. Na pocz
ą
tku lat
siedemdziesi
ą
tych zacz
ą
łem współpracowa
ć
z Tofflerami nad
koncepcj
ą
, jak to nazwali
ś
my, demokracji antycypuj
ą
cej. Byłem
wtedy
ś
wie
ż
o upieczonym wykładowc
ą
na West Georgia State
College. Szczególnie fascynowało mnie poł
ą
czenie spojrzenia
historycznego i wybiegaj
ą
cego w przyszło
ść
, które stanowi
istot
ę
polityki w jej najlepszym wydaniu. Od ponad dwudziestu
lat zabiegamy wspólnie o polityk
ę
ś
wiadom
ą
przyszło
ś
ciowych
horyzontów i staramy si
ę
pozyska
ć
jak najwi
ę
cej ludzi dla
my
ś
lenia, które ułatwi Ameryce przej
ś
cie od najwyra
ź
niej
umieraj
ą
cej cywilizacji drugiej fali do cywilizacji trzeciej fali. Ta
nowa posta
ć
ś
wiata, która nas czeka, zarysowuje si
ę
ju
ż
, ci
ą
gle
jednak jeszcze niewyra
ź
nie i w sposób nie do ko
ń
ca dla nas
zrozumiały.
Usiłowania te przyniosły znacznie wi
ę
cej rozczarowa
ń
i
znacznie
mniej
efektów,
ni
ż
spodziewałem
si
ę
dwa
dziesi
ę
ciolecia temu. Niezale
ż
nie jednak od pora
ż
ek, próby te
trzeba kontynuowa
ć
, albowiem ustrój polityczny trzeciej fali ma
kluczowe znaczenie dla przyszło
ś
ci wolno
ś
ci i Ameryki. Jestem
wprawdzie przywódc
ą
republikanów w Kongresie, nie uwa
ż
am
jednak by
15
republikanie czy Kongres mieli monopol na rozwi
ą
zywanie
problemów i przystosowywanie Ameryki do rewolucji trzeciej
fali,
rewolucji
informatycznej.
Burmistrze
z
ramienia
demokratów, jak na przykład Nor
ą
uist w Milwaukee czy Rendel
w Filadelfii dokonuj
ą
prawdziwego przełomu w
ż
yciu
obywatelskim. Niektóre z przedsi
ę
wzi
ęć
wiceprezydenta Gore
maj
ą
cych na celu usprawnienie administracji zmierzaj
ą
w
dobrym kierunku (chocia
ż
podejmowane s
ą
dora
ź
nie i
niekonsekwentnie). Przede wszystkim chodzi o to,
ż
e wielka
przemiana rozgrywa si
ę
ju
ż
na co dzie
ń
w sektorze prywatnym
za spraw
ą
przedsi
ę
biorców i obywateli, którzy dokonuj
ą
wynalazków i znaj duj
ą
nowatorskie rozwi
ą
zania, w czym
biurokracja nie jest w stanie im przeszkodzi
ć
. Głównym przeto
zadaniem tej ksi
ąż
ki jest zach
ę
cenie czytelników, aby
zaczerpn
ę
li oddechu, wzi
ę
li rozbieg i sami zacz
ę
li współtworzy
ć
cywilizacj
ę
trzeciej fali. Jestem pewien,
ż
e kiedy zagł
ę
bicie si
ę
w rozwa
ż
ania autorów, podkre
ś
licie partie najbardziej dla was
istotne, rozejrzycie si
ę
wokół siebie za pokrewnymi duszami i
wspólnie podejmiecie działania na mał
ą
zrazu skal
ę
, za kilka lat
b
ę
dziecie zdumieni, jak wiele udało si
ę
osi
ą
gn
ąć
.
Newt Gingrich
17
ROZDZIAŁ PIERWSZY
WALNA BITWA
Na naszych oczach, w naszym
ż
yciu rodzi si
ę
nowa cywilizacja,
a
ś
lepcy usiłuj
ą
j
ą
u
ś
mierci
ć
. Ta nowa cywilizacja niesie ze
sob
ą
nowy styl
ż
ycia rodzinnego, zmiany w sposobie pracy,
odnoszenia si
ę
do siebie i
ż
ycia, nowy kształt
ż
ycia
gospodarczego, nowe konflikty polityczne, a przede wszystkim:
now
ą
ś
wiadomo
ść
. Ludzko
ść
, która stan
ę
ła w obliczu
najgł
ę
bszego w swoich dziejach przewrotu społecznego i
naj
ś
mielszej twórczej przebudowy, oczekuje teraz wielkiego
skoku kwantowego. Chocia
ż
dostrzegamy tego, uczestniczymy
w budowie od podstaw zdecydowanie nowej cywilizacji. To
wła
ś
nie mamy na my
ś
li, kiedy mówimy o trzeciej fali.
Do czasów obecnych ludzko
ść
prze
ż
yła dwie wielkie fale
przemian, z których ka
ż
da unicestwiła dawne kultury i
cywilizacje, a na ich miejsce wprowadziła sposób
ż
ycia, który
byłby niepoj
ę
ty dla ludzi, którzy
ż
yli wcze
ś
niej. Pierwsza fala -
rewolucja rolnicza - rozci
ą
gn
ę
ła si
ę
na tysi
ą
ce lat. Druga fala, w
trakcie której powstała cywilizacja przemysłowa, trwała ledwie
trzysta lat. Dzisiaj przemiany s
ą
jeszcze bardziej gwałtowne,
dlatego nie sposób wykluczy
ć
,
ż
e trzecia fala przetoczy si
ę
przez dzieje w ci
ą
gu kilku dziesi
ę
cioleci. Dlatego my wszyscy,
którzy zamieszkujemy dzi
ś
Ziemi
ę
, odczujemy na co dzie
ń
impet trzeciej fali.
Nowy styl
ż
ycia, który przynosi trzecia fala, za podstaw
ę
mie
ć
b
ę
dzie zró
ż
nicowane i odnawialne
ź
ródła energii. Nowe metody
produkcji, które do lamusa ode
ś
l
ą
wi
ę
kszo
ść
produkcji
ta
ś
mowej i nowy typ rodziny, która nie b
ę
dzie miała charakteru
18
zamkni
ę
tej w sobie komórki. Pojawi
ą
si
ę
nowe instytucje, które
b
ę
dzie mo
ż
na nazwa
ć
elektroniczn
ą
wiosk
ą
. Radykalnie
przekształcone zostan
ą
szkoły i formy współdziałania. Rodz
ą
ca
si
ę
cywilizacja spisuje dla nas nowy kodeks zachowa
ń
. Usunie
standaryzacj
ę
,
synchronizacj
ę
i
centralizacj
ę
,
usunie
koncentracj
ę
energii, pieni
ę
dzy i władzy. Ta nowa cywilizacja
ma swoj
ą
własn
ą
wizj
ę
ś
wiata, swoje własne podej
ś
cie do
czasu, przestrzeni, logiki i przyczynowo
ś
ci. Ma te
ż
swoje
własne zasady polityki przyszło
ś
ci.
Rewolucyjna przesłanka
Ż
ywe po
ś
ród nas s
ą
dwa wyra
ź
nie odmienne sposoby my
ś
lenia
o przyszło
ś
ci. Wi
ę
kszo
ść
ludzi, je
ś
li w ogóle si
ę
nad ni
ą
zastanawia, uwa
ż
a,
ż
e
ś
wiat, który znaj
ą
, trwa
ć
b
ę
dzie po wieki
wieków.
Osobom
takim
trudno
jest
sobie
wyobrazi
ć
zdecydowan
ą
odmian
ę
własnego
ż
ycia, a co dopiero mówi
ć
o
zupełnie nowej cywilizacji. Dostrzegaj
ą
one, oczywi
ś
cie,
ż
e
rzeczy si
ę
zmieniaj
ą
, na jakiej
ś
osobliwej zasadzie przyjmuj
ą
jednak,
ż
e transformacje te jako
ś
omin
ą
ich samych, nie
naruszaj
ą
c dobrze znanej struktury
ż
ycia gospodarczego i
politycznego. Z ufno
ś
ci
ą
oczekuj
ą
od przyszło
ś
ci,
ż
e b
ę
dzie
kontynuowa
ć
tera
ź
niejszo
ść
.
Jednak najnowsze wydarzenia powa
ż
nie nadszarpn
ę
ły ten
obraz przyszło
ś
ci. Popularno
ść
zacz
ę
ła przeto zdobywa
ć
wizja
bardziej ponura. Wielu ludzi, wykarmionych na codziennej porcji
tragicznych
wiadomo
ś
ci,
katastroficznych
filmów
oraz
złowieszczych scenariuszy, które snuj
ą
szacowni autorzy,
doszło do wniosku,
ż
e nie ma co mówi
ć
o przyszło
ś
ci ludzkiej
społeczno
ś
ci, albowiem nie b
ę
dzie
ż
adnej przyszło
ś
ci. Ich
zdaniem od Armageddonu dzieli nas kilka chwil. Ziemia gna w
kierunku ostatecznej zagłady.
U podstaw wszystkiego, o czym tu mówimy, le
ż
y pewne
zało
ż
enie,
które
nazywamy
rewolucyjn
ą
przesłank
ą
.
Przyjmujemy oto,
ż
e chocia
ż
najbli
ż
sze dziesi
ę
ciolecia mog
ą
by
ć
pełne zawieruch, wstrz
ą
sów, mo
ż
e nawet aktów
zorganizowanej
19
przemocy, to jednak nie dojdzie do samounicestwienia
ludzko
ś
ci. Uznajemy,
ż
e gwałtowne przemiany, których
jeste
ś
my
ś
wiadkami, nie s
ą
chaotyczne, lecz układaj
ą
si
ę
w
pewien spójny i daj
ą
cy si
ę
odczyta
ć
wzorzec, i
ż
e co wi
ę
cej,
przemiany te maj
ą
charakter kumulatywny, przyczyniaj
ą
si
ę
wi
ę
c do wielkiej transformacji, której podlega nasze
ż
ycie,
praca, rozrywka i my
ś
lenie. To wszystko czyni mo
ż
liw
ą
pomy
ś
ln
ą
i obiecuj
ą
c
ą
przyszło
ść
. Mówi
ą
c krótko, wszystkie
nasze tezy wynikaj
ą
z przesłanki,
ż
e oto rozgrywa si
ę
globalna
rewolucja, wielki przeskok kwantowy. Innymi słowy, z przesłanki
tej wynika,
ż
e jeste
ś
my ostatni
ą
generacj
ą
starej cywilizacji, a
zarazem pierwszym pokoleniem cywilizacji nowej. Dlatego wiele
naszych osobistych l
ę
ków, niejasno
ś
ci i uczu
ć
zagubienia rodzi
si
ę
z konfliktu, który rozgrywa si
ę
w nas samych i w instytucjach
naszego
ż
ycia. Jest to konflikt pomi
ę
dzy umieraj
ą
c
ą
cywilizacj
ą
drugiej fali a wynurzaj
ą
c
ą
si
ę
cywilizacj
ą
, która domaga si
ę
dla
siebie miejsca.
Je
ś
li raz to zrozumiemy, wtedy wiele z bezsensownych na
pierwszy rzut oka wydarze
ń
uka
ż
e sw
ą
gł
ę
bok
ą
tre
ść
. Zaczn
ą
odsłania
ć
si
ę
zarysy wielkiego wzorca przemian. Wraz z tym
walka o przetrwanie okazuje si
ę
mo
ż
liwa i godna zachodu.
Krótko mówi
ą
c, rewolucyjna przesłanka wyzwala nasz intelekt i
wol
ę
.
Grzbiet fali
Nasze podej
ś
cie
ś
miało mo
ż
na nazwa
ć
„badaniem grzbietu
fali". Polega ono na obserwacji dziejów jako ci
ą
gu
wzbieraj
ą
cych przemian i stawia pytanie, w jakim kierunku
niesie ludzi grzbiet ka
ż
dej takiej fali. Koncentrujemy si
ę
nie tyle
na w
ą
tkach ci
ą
gło
ś
ci historycznej (sk
ą
din
ą
d bardzo wa
ż
nych),
ile na elementach nieci
ą
gło
ś
ci, na innowacjach i przełomach.
Odnajduje zasadnicze wzorce przemian, pytaj
ą
c zarazem, w
jaki sposób ludzie mog
ą
na nie oddziaływa
ć
.
Wychodzimy od bardzo prostej obserwacji stwierdzaj
ą
cej,
ż
e
pojawienie si
ę
ż
ycia osiadłego i rolnictwa było pierwszym
punktem zwrotnym w społecznym rozwoju ludzko
ś
ci, drugi za
ś
20
punkt przełomowy stanowiła rewolucja przemysłowa. Niechaj
jednak czytelnika nie zwiedzie słowo punkt; owe przemiany nie
miały charakteru jednorazowych, daj
ą
cych si
ę
wyra
ź
nie
zlokalizowa
ć
wydarze
ń
, lecz przypominały wła
ś
nie wzbieraj
ą
c
ą
fal
ę
, która toczy si
ę
z wła
ś
ciw
ą
sobie pr
ę
dko
ś
ci
ą
.
Zanim nast
ą
piła pierwsza fala przemian, ludzie
ż
yli na ogół w
małych, cz
ę
sto w
ę
drownych grupach, które utrzymywały si
ę
dzi
ę
ki zbieractwu, łowieniu ryb, polowaniu i pasterstwu. Jakie
ś
dziesi
ęć
tysi
ę
cy lat temu rozpocz
ę
ła si
ę
rewolucja rolnicza i
powoli obejmowała swym zasi
ę
giem cał
ą
planet
ę
, daj
ą
c
pocz
ą
tek wioskom, osadom, uprawie roli i nowemu trybowi
ż
ycia. Owa pierwsza fala nie opadła jeszcze całkiem pod koniec
siedemnastego stulecia, kiedy w Europie rozpocz
ę
ła si
ę
rewolucja przemysłowa, daj
ą
c pocz
ą
tek drugiej fali przemian w
skali całego globu. Ten nowy proces ze znacznie wi
ę
ksz
ą
gwałtowno
ś
ci
ą
ogarn
ą
ł narody i kontynenty. Teraz dwa
oddzielne i wyra
ź
nie odmienne procesy zmian przetaczały si
ę
przez Ziemi
ę
z ró
ż
n
ą
szybko
ś
ci
ą
.
Dzisiaj pierwsza fala osi
ą
gn
ę
ła ju
ż
wła
ś
ciwie swój kres. Ju
ż
tylko niewielkie wspólnoty plemienne w Ameryce Południowej
czy PapuiNowej Gwinei pozostaj
ą
jeszcze nie tkni
ę
te przez
rewolucj
ę
rolnicz
ą
. Je
ś
li nie liczy
ć
tych niewielkich obszarów,
mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e siła pierwszej fali wyczerpała si
ę
.
Tymczasem
druga
fala,
w
kilka
krótkich
stuleci
zrewolucjonizowawszy
ż
ycie w Europie, Ameryce Północnej i
kilku innych miejscach globu, toczy si
ę
dalej i widzimy, jak wiele
krajów - dot
ą
d zdecydowanie rolniczych - z zapałem buduje
szosy, stalownie, zakłady samochodowe, fabryki tekstylne i
zakłady spo
ż
ywcze. Ci
ą
gle
ż
ywy jest p
ę
d do industrializacji.
Drugiej fali daleko jeszcze do wyczerpania swojej siły.
Chocia
ż
jednak proces ten ci
ą
gle jest w toku, obserwujemy ju
ż
pocz
ą
tki innego, jeszcze bardziej istotnego procesu. Kiedy
bowiem industrializacja osi
ą
gała swój szczyt w dekadach po
drugiej wojnie
ś
wiatowej, zacz
ę
ła si
ę
wznosi
ć
trzecia fala, która
nie dostrzegana wprawdzie zbyt wyra
ź
nie, odmieniała
wszystko, czego dotkn
ę
ła. Wiele krajów odczuwa zatem napór
dwóch,
21
a nawet trzech fal przemian, o odmiennym charakterze, tempie
posuwania si
ę
i odmiennej sile.
W naszych rozwa
ż
aniach przyjmiemy,
ż
e pierwsza fala
rozpocz
ę
ła si
ę
około roku 8000 p.n.e. i niepodzielnie
dominowała na
ś
wiecie a
ż
do lat 16501750 n.e. Wtedy
pierwsze
ń
stwo wzi
ę
ła druga fala. Teraz zrodzona przez ni
ą
cywilizacja przemysłowa zapanowała w
ś
wiecie, ale tak
ż
e i ona
weszła w faz
ę
przesilenia. W Stanach Zjednoczonych okres ten
rozpocz
ą
ł si
ę
około roku 1955, kiedy po raz pierwszy
pracownicy administracyjni przewy
ż
szyli liczebnie robotników.
To owa dekada była te
ż
ś
wiadkiem coraz szerszego
wykorzystywania komputerów, komunikacji lotniczej, pojawienia
si
ę
pigułki antykoncepcyjnej oraz wielu innych brzemiennych w
skutki innowacji. To wła
ś
nie wtedy zacz
ę
ła wzbiera
ć
w USA
trzecia fala. Nieco pó
ź
niej zacz
ę
ła si
ę
pojawia
ć
tak
ż
e w
ż
yciu
innych
pa
ń
stw
uprzemysłowionych.
Dzisiaj
wszystkie
społeczno
ś
ci, które wykorzystuj
ą
najnowsz
ą
technik
ę
, s
ą
wstrz
ą
sane przez konflikty trzeciej fali z przestarzałymi,
zaskorupiałymi instytucjami drugiej fali.
Kiedy si
ę
to zrozumie, wtedy mniej tajemnicze staj
ą
si
ę
konflikty
społeczne i polityczne, po
ś
ród których przyszło nam
ż
y
ć
.
Fale przyszło
ś
ci
Kiedy w jakim
ś
społecze
ń
stwie dominuje jedna fala przemian,
niezbyt trudno jest wykry
ć
wzorzec jego przyszłego rozwoju.
Pisarze, arty
ś
ci, dziennikarze i inni odkrywaj
ą
„fale
przyszło
ś
ci". W dziewi
ę
tnastowiecznej Europie wielu my
ś
licieli,
przemysłowców, polityków i zwykłych ludzi miało jasny i
zasadniczo słuszny obraz przyszło
ś
ci. Wyczuwali,
ż
e dzieje
zmierzaj
ą
w kierunku ostatecznego triumfu industrializacji nad
nie korzystaj
ą
cym z maszyn rolnictwem i do
ść
dokładnie
potrafili przewidzie
ć
wiele zmian, które niosła ze sob
ą
druga
fala: pot
ęż
niejsze technologie, wi
ę
ksze miasta, szybsza
komunikacja, powszechne szkolnictwo i inne.
Ta jasno
ść
wizji miała bezpo
ś
rednie efekty polityczne. Partie
22
i ruchy polityczne
ś
cierały si
ę
ze sob
ą
, nie trac
ą
c z oczu
przyszło
ś
ci. Siły broni
ą
ce interesów przedindustrialnego
rolnictwa organizowały si
ę
do obrony przed „wielkim biznesem",
„szefami zwi
ą
zkowymi" i „grzesznymi miastami". Robotnicy i
mened
ż
erowie usiłowali zdoby
ć
kontrol
ę
nad głównymi
d
ź
wigniami rodz
ą
cego si
ę
społecze
ń
stwa przemysłowego.
Mniejszo
ś
ci etniczne i rasowe okre
ś
lały swe interesy w
kategoriach udziału w nowym
ś
wiecie i domagały si
ę
miejsc
pracy, dost
ę
pu do stanowisk kierowniczych, lepszych mieszka
ń
,
lepszych płac i powszechnej edukacji. Owa industrialna wizja
miała te
ż
swoje efekty psychologiczne. Wspólny obraz
przyszło
ś
ci okre
ś
lał równie
ż
wybory
ż
yciowe, sprawiał,
ż
e
jednostki my
ś
lały nie tylko o tym, kim lub czym były, lecz kim
mog
ą
si
ę
sta
ć
. Dlatego nawet podczas najwi
ę
kszego zam
ę
tu
przemian społecznych ludzie mieli poczucie pewnej stabilno
ś
ci i
swojej to
ż
samo
ś
ci.
Kiedy natomiast przez społeczno
ść
przetaczaj
ą
si
ę
dwie lub
nawet trzy wielkie fale przemian i
ż
adna z nich wyra
ź
nie nie
dominuje, obraz przyszło
ś
ci jest pop
ę
kany. Nadzwyczaj trudne
staje si
ę
wtedy uchwycenie sensu zmian i konfliktów. Kolizja
grzbietów fal rodzi kotłowanin
ę
, w której
ś
cieraj
ą
si
ę
ró
ż
ne
pr
ą
dy, powstaj
ą
wiry i lokalne obszary bezruchu, przesłaniaj
ą
ce
gł
ę
bsze i istotniejsze nurty dziejowe. W Stanach Zjednoczonych
- i w wielu innych krajach - zderzenie drugiej i trzeciej fali
przynosi w efekcie społeczne napi
ę
cia, gro
ź
ne konflikty i
zadziwiaj
ą
ce
nowe
postawy
polityczne,
które
burz
ą
dotychczasowe podziały klasowe, rasowe, płciowe i partyjne.
Bezu
ż
yteczne staj
ą
si
ę
tradycyjne słowniki polityczne i bardzo
trudno
jest
teraz
odró
ż
ni
ć
zwolenników
post
ę
pu
od
reakcjonistów, przyjaciół od wrogów. Znikaj
ą
dawne polaryzacje
i p
ę
kaj
ą
stare koalicje. Ów chaos w
ż
yciu politycznym przekłada
si
ę
na dezintegracj
ę
ludzkich osobowo
ś
ci. Psychoterapeuci i
najró
ż
niejsi guru robi
ą
kokosowe interesy; pacjenci bł
ą
kaj
ą
si
ę
bezradnie po
ś
ród rywalizuj
ą
cych dobroczy
ń
ców. Ratunku
szukaj
ą
w najdziwaczniejszych kultach religijnych i na sabatach
czarownic albo te
ż
uciekaj
ą
w patologiczn
ą
izolacj
ę
,
prze
ś
wiadczeni, i
ż
rzeczywisto
ść
23
jest absurdalna, szalona, bezsensowna. Niewykluczone,
ż
e w
jakim
ś
globalnym, kosmicznym uj
ę
ciu
ż
ycie jest bezsensowne,
z tego jednak nie wynika,
ż
e codzienne wydarzenia nie układaj
ą
si
ę
w
ż
aden rozs
ą
dny wzorzec. Tymczasem, je
ś
li nauczymy si
ę
odró
ż
nia
ć
przemiany, które niesie trzecia fala, od tych, które
zwi
ą
zane s
ą
z odpływaj
ą
c
ą
drug
ą
fal
ą
, mo
ż
na dostrzec utajony
ład.
To z racji kolizji owych fal widzimy jak oto krzy
ż
uj
ą
si
ę
i
ś
cieraj
ą
odmienne pr
ą
dy w sferze pracy,
ż
ycia rodzinnego, postaw
seksualnych i jednostkowej moralno
ś
ci. Ró
ż
nice te przejawiaj
ą
si
ę
w stylu
ż
ycia i postawach politycznych, albowiem w
ż
yciu
osobistym i publicznym wi
ę
kszo
ść
obywateli bogatych krajów to
albo ludzie drugiej fali, którzy staraj
ą
si
ę
podtrzyma
ć
obumieraj
ą
cy porz
ą
dek, albo ludzie trzeciej fali, którzy buduj
ą
jutro radykalnie odmienne, albo te
ż
niepewn
ą
mieszanin
ę
jednego i drugiego. Konflikt pomi
ę
dzy ugrupowaniami drugiej i
trzeciej fali decyduje w istocie o najpowa
ż
niejszym napi
ę
ciu
politycznym we współczesnej społeczno
ś
ci. Jak zobaczymy
dalej, najwa
ż
niejsze jest nie to, kto panuje nad ostatnimi dniami
społecze
ń
stwa industrialnego, lecz to, kto kształtuje now
ą
cywilizacj
ę
, która w niebywałym tempie dojrzewa, aby zaj
ąć
miejsce tamtej. Po jednej stronie mamy przeto bojowników
przemysłowej przeszło
ś
ci, po drugiej coraz liczniejsze miliony
tych, którzy pojmuj
ą
, i
ż
najbardziej pal
ą
cych problemów nie da
si
ę
ju
ż
rozstrzygn
ąć
w ramach porz
ą
dku industrialnego.
Wydana zatem została walna bitwa o kształt przyszło
ś
ci.
Ż
ycie
polityczne wszystkich narodów jest ju
ż
teraz elektryzowane
przez owo starcie pomi
ę
dzy zestarzałymi interesami drugiej fali
a
rzecznikami
trzeciej
fali.
Nawet
w
krajach
nieuprzemysłowionych nadpłyni
ę
cie trzeciej fali gwałtownie
przekształciło fronty wszystkich dotychczasowych batalii
społecznych. Dawny spór pomi
ę
dzy interesami - nierzadko
wr
ę
cz feudalnymi - grup rolniczych a elitami industrialnymi -
kapitalistycznymi czy socjalistycznymi - nabiera nowego sensu
z uwagi na to,
ż
e sam industrializm ju
ż
si
ę
prze
ż
ył. Czy teraz,
kiedy wznosi si
ę
trzecia fala, gwałtowne uprzemysłowienie
24
oznacza wyzwolenie si
ę
od neokolonializmu i ubóstwa, czy te
ż
,
wprost przeciwnie, decyduje o stałym uzale
ż
nieniu?
Tylko wtedy, kiedy
ś
wiadomi jeste
ś
my tego niesłychanie
istotnego i rozległego kontekstu współczesnych wydarze
ń
,
potrafimy wskaza
ć
priorytety, ustali
ć
hierarchi
ę
zagadnie
ń
,
okre
ś
li
ć
rozs
ą
dne strategie, dzi
ę
ki którym mo
ż
emy kontrolowa
ć
przemiany w naszym
ż
yciu. Samo zrozumienie faktu, i
ż
oto
toczy si
ę
za
ż
arta walka pomi
ę
dzy tymi, którzy chc
ą
zachowa
ć
industrializm, a tymi, którzy chc
ą
go zmieni
ć
, staje si
ę
narz
ę
dziem przekształcania
ś
wiata. Aby jednak z niego
skorzysta
ć
, trzeba umie
ć
odró
ż
nia
ć
te zmiany, które stanowi
ą
tylko przedłu
ż
enie dawnej cywilizacji przemysłowej, od tych,
które s
ą
zapowiedzi
ą
nowej cywilizacji. Mówi
ą
c krótko, musimy
rozumie
ć
jednocze
ś
nie dawny i nowy porz
ą
dek, przemysłowy
system drugiej fali, w którym si
ę
urodzili
ś
my, i cywilizacj
ę
trzeciej fali, w której zaczynamy
ż
y
ć
my i nasze dzieci.
25
ROZDZIAŁ DRUGI
KONFLIKT CYWILIZACJI
Ludzie z opó
ź
nieniem zacz
ę
li zdawa
ć
sobie spraw
ę
,
ż
e
cywilizacja industrialna zbli
ż
a si
ę
do kresu. Jej schyłek -
widoczny ju
ż
w roku 1970, kiedy w Szoku przyszło
ś
ci pisali
ś
my
o „ogólnym kryzysie industrializmu" - niesie ze sob
ą
gro
ź
b
ę
nie
rzadszych, ale liczniejszych wojen i to wojen nowego typu.
Poniewa
ż
wielkie transformacje społeczne nigdy nie mog
ą
si
ę
oby
ć
bez konfliktów, uwa
ż
amy,
ż
e uj
ę
cie dziejów jako fal
przemian jest bardziej dynamiczne i mówi
ą
ce wi
ę
cej od
dywagacji na temat przej
ś
cia do postmodernizmu. Fale s
ą
nieustannie w ruchu, a kiedy zderzaj
ą
si
ę
, powstaje w efekcie
wiele pot
ęż
nych, a zarazem niezgodnych pr
ą
dów. Kolizja fal
historycznych oznacza konflikt cywilizacji, wiedza o tym
pozwala za
ś
ze zrozumieniem spojrze
ć
na wiele współczesnych
zdarze
ń
, które sk
ą
din
ą
d wydaj
ą
si
ę
bezsensowne i chaotyczne.
Gdy konflikty b
ę
dziemy ujmowa
ć
w kategoriach fal przemian,
wtedy nie powiemy,
ż
e główny konflikt dzisiaj toczy si
ę
pomi
ę
dzy
ś
wiatem islamu a Zachodem, ani
ż
e jest to starcie
„Zachodu z reszt
ą
ś
wiata" jak sugeruje Samuel Huntington. Ani
Ameryka nie chyli si
ę
ku upadkowi, jak głosi Paul Kennedy, ani
nie stan
ę
li
ś
my w obliczu „ko
ń
ca historii", który ogłosił Francis
Fukuyama. Najgł
ę
bsze znaczenie ekonomiczne i strategiczne
ma zbli
ż
aj
ą
cy si
ę
podział
ś
wiata na trzy wyra
ź
nie odmienne i
potencjalnie wrogie wobec siebie cywilizacje, których granic nie
mo
ż
na okre
ś
li
ć
, odwołuj
ą
c si
ę
do tradycyjnych definicji.
Cywilizacja pierwszej fali była i jest nierozerwalnie zwi
ą
zana z
ziemi
ą
. Bez wzgl
ę
du na to, w jakiej postaci wyst
ę
puje, jakiego
26
j
ę
zyka u
ż
ywaj
ą
ż
yj
ą
cy w jej ramach ludzie, jakie s
ą
ich
przekonania religijne, jest ona wytworem rewolucji rolniczej.
Jeszcze dzisiaj całe rzesze ludzkie
ż
yj
ą
i umieraj
ą
, zmagaj
ą
c
si
ę
z nieurodzajn
ą
gleb
ą
, któr
ą
uprawiaj
ą
tak jak przed
stuleciami ich przodkowie.
Co do pocz
ą
tków cywilizacji drugiej fali tocz
ą
si
ę
spory.
Niemniej dla wielkiej liczby ludzi
ż
ycie zacz
ę
ło si
ę
zmienia
ć
w
sposób wyra
ź
ny i istotny dopiero jakie
ś
trzysta lat temu. Wtedy
narodziła si
ę
koncepcja Newtona, to wtedy na szersz
ą
skal
ę
zacz
ę
to stosowa
ć
maszyn
ę
parow
ą
, to wtedy zacz
ę
ły wyrasta
ć
pierwsze fabryki w Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech, chłopi
za
ś
zacz
ę
li si
ę
przenosi
ć
do miast. Pomi
ę
dzy lud
ź
mi zaczynały
si
ę
szerzy
ć
nowe idee: post
ę
pu, praw jednostki, teoria umowy
społecznej Rousseau, przekonanie o potrzebie oddzielenia
ko
ś
cioła od pa
ń
stwa, a tak
ż
e pogl
ą
d, i
ż
władcy winni by
ć
wybierani przez naród, nie za
ś
rz
ą
dzi
ć
moc
ą
bo
ż
ych wyroków.
Wiele z tych przemian wynikało z rozwoju nowego sposobu
tworzenia bogactwa: produkcji fabrycznej. Nie trzeba było
czeka
ć
,
ż
eby poszczególne elementy zacz
ę
ły układa
ć
si
ę
w
zespolon
ą
cało
ść
: masowa produkcja, masowa konsumpcja,
masowa edukacja, masowe
ś
rodki komunikacji ł
ą
czyły si
ę
ś
ci
ś
le
ze sob
ą
, a dla ich potrzeb powstawały wyspecjalizowane
instytucje: szkoły, ugrupowania ekonomiczne, partie polityczne.
Zmieniła si
ę
tak
ż
e struktura rodziny i w miejsce du
ż
ego
domostwa, w którym
ż
yje wspólnie kilka pokole
ń
, pojawiła si
ę
niewielka
komórka
rodzinna
charakterystyczna
dla
społecze
ń
stwa przemysłowego. Ludziom, którzy bezpo
ś
rednio
do
ś
wiadczali owych przeobra
ż
e
ń
, wydawało si
ę
z pewno
ś
ci
ą
,
ż
e
ś
wiat wpadł w chaotyczne konwulsje, niemniej wszystkie te
przemiany
ś
ci
ś
le si
ę
ze sob
ą
wi
ą
zały. Były tylko kolejnymi
szczeblami w pełnym rozwoju
ś
wiata modernistycznego, w
kształtowaniu si
ę
masowego społecze
ń
stwa przemysłowego,
które zrodziła cywilizacja drugiej fali. Nawet gdyby komu
ś
w tym
kontek
ś
cie słowo „cywilizacja" wydało si
ę
nazbyt pompatyczne,
to trudno znale
źć
inne, równie pojemne, które obejmowałoby
sprawy tak odmienne jak technika,
ż
ycie
27
rodzinne, religia, kultura, polityka, gospodarka, struktura
społeczna, hierarchie władzy, warto
ś
ci, etyka seksualna i
epistemologia. Kiedy naraz zmienia si
ę
tak wiele ró
ż
nych
elementów,
mamy
do
czynienia
nie
z
powolnym
przekształcaniem jednych form w inne, lecz z transformacj
ą
,
której produktem jest nie nowe społecze
ń
stwo, lecz wła
ś
nie
zupełnie nowa cywilizacja. Owa nowa cywilizacja z impetem
wkroczyła w dzieje Europy Zachodniej, na ka
ż
dym kroku
napotykaj
ą
c za
ż
arty opór.
Konflikt podstawowy
W ka
ż
dym kraju, który wkraczał na drog
ę
uprzemysłowienia,
wybuchały zaci
ę
te, cz
ę
sto bardzo krwawe walki pomi
ę
dzy
rzecznikami drugiej fali, lud
ź
mi przemysłu i handlu a
rzecznikami pierwszej fali, wła
ś
cicielami ziemskimi cz
ę
sto
zjednoczonymi z Ko
ś
ciołem, który te
ż
posiadał wielkie maj
ą
tki
ziemskie. Wielkie rzesze chłopów zostały wygnane ze wsi, by
jako siła robocza zasili
ć
„szata
ń
skie młyny": fabryki, które
wyrastały jak grzyby po deszczu.
Wraz z tym jak kolizja pierwszej i drugiej fali stawała si
ę
konfliktem podstawowym, mno
ż
yły si
ę
strajki i niepokoje, wojny
domowe i powstania narodowe. To przekładanie si
ę
centralnego napi
ę
cia społecznego na mnogo
ść
sytuacji
zapalnych
mo
ż
emy
obserwowa
ć
w
ka
ż
dym
uprzemysławiaj
ą
cym si
ę
kraju. W Stanach Zjednoczonych
trzeba było straszliwej wojny secesyjnej, aby interesy
industrialno-handlowej Północy wzi
ę
ły gór
ę
nad rolniczymi
elitami Południa. Ledwie kilka lat pó
ź
niej w Japonii dochodzi do
rewolucji Meiji, w wyniku której znowu modernizatorzy drugiej
fali zwyci
ęż
aj
ą
tradycjonalistów pierwszej.
Rozprzestrzeniaj
ą
ca
si
ę
cywilizacja
drugiej
fali
z
jej
nowatorskim sposobem mno
ż
enia bogactwa zachwiała system
stosunków mi
ę
dzy pa
ń
stwami, ale tak
ż
e spowodowała ogromne
przesuni
ę
cia w strukturach władzy. Cywilizacja przemysłowa,
produkt wielkiej mnogo
ś
ci przemian drugiej fali, najbardziej
28
zakorzeniała si
ę
na północnych wybrze
ż
ach ogromnego
basenu Atlantyku. Uprzemysłowienie wielkich pot
ę
g tego
regionu zrodziło potrzeb
ę
nowych, odległych rynków i
ź
ródeł
tanich surowców, dlatego te
ż
rzuciły si
ę
one w wir wojen
kolonialnych, w wyniku których podporz
ą
dkowały sobie
azjatyckie oraz afryka
ń
skie pa
ń
stwa i plemiona, w znacznej
cz
ęś
ci
ż
yj
ą
ce jeszcze w strukturach zrodzonych przez pierwsz
ą
fal
ę
. Znowu przeto konfliktem podstawowym było starcie
przemysłowych pot
ę
g drugiej fali z rolniczymi siłami pierwszej
fali. Tym razem jednak dokonywało si
ę
ono w skali globalnej, a
jego skutki w du
ż
ej mierze zadecydowały o kształcie
ś
wiata
współczesnego
i
wytyczyły
fronty
wi
ę
kszo
ś
ci
wojen.
Oczywi
ś
cie, tak jak przez całe tysi
ą
clecia, dalej toczyły si
ę
walki
mi
ę
dzy plemionami i społeczno
ś
ciami rolniczymi, znaczenie ich
jednak było ju
ż
teraz niewielkie, a nader cz
ę
sto w efekcie
wykrwawienia si
ę
obu stron, padały one jeszcze łatwiejszym
łupem kolonizacyjnych sił cywilizacji industrialnej. Tak na
przykład stało si
ę
w południowej Afryce, gdzie na skutek
za
ż
artych wojen plemiennych Cecil Rhodes i jego uzbrojeni
agenci podporz
ą
dkowali sobie ogromne terytoria. Tak
ż
e i w
całej reszcie
ś
wiata mnóstwo na pozór nie powi
ą
zanych wojen
było w istocie wyrazem podstawowego konfliktu, w którym
ś
cierały si
ę
ostatecznie nie pa
ń
stwa, lecz rywalizuj
ą
ce
cywilizacje. Do najwi
ę
kszych i najbardziej morderczych wojen
dochodziło mi
ę
dzy krajami uprzemysłowionymi, takimi jak
Niemcy i Wielka Brytania, które zmagały si
ę
o dominacj
ę
nad
ś
wiatem, podczas gdy ludom
ż
yj
ą
cym jeszcze na grzbiecie
pierwszej fali z góry ju
ż
wyznaczona była rola drugoplanowa i
podporz
ą
dkowana. Ostatecznie doszło do nader wyra
ź
nego
podziału
ś
wiata. Era industrialna przeciwstawiła cywilizacji
drugiej fali mnogo
ść
zniewolonych kolonii pierwszej fali. Wielu z
nas wzrastało w tym wła
ś
nie
ś
wiecie dwóch cywilizacji, gdzie
nie ulegało najmniejszej w
ą
tpliwo
ś
ci, która wiedzie prym.
Dzisiaj owe linie podziału układaj
ą
si
ę
odmiennie. Szybko
zmierzamy w kierunku zupełnie nowego układu zale
ż
no
ś
ci, w
ramach którego
ś
wiat podzielony b
ę
dzie nie mi
ę
dzy dwie, lecz
trzy
29
rywalizuj
ą
ce cywilizacje; jedn
ą
, ci
ą
gle symbolizowan
ą
przez
motyk
ę
; drug
ą
, której symbolem jest ta
ś
ma produkcyjna, i
trzeci
ą
, której uosobieniem jest komputer.
W owym trójdzielnym
ś
wiecie sektor pierwszej fali dostarcza
produktów rolniczych i surowców, sektor drugiej fali jest
ź
ródłem
taniej siły roboczej oraz produkcji masowej, natomiast
intensywnie rozwijaj
ą
cy si
ę
sektor trzeciej fali dominacj
ę
sw
ą
zawdzi
ę
cza nowym sposobom pozyskiwania i wykorzystywania
wiedzy. Narody trzeciej fali sprzedaj
ą
ś
wiatu informacje i
innowacje, kultur
ę
wyrafinowan
ą
i masow
ą
, zaawansowane
technologie,
oprogramowanie
komputerów,
edukacj
ę
,
umiej
ę
tno
ś
ci, opiek
ę
medyczn
ą
oraz mnogo
ść
ró
ż
norakich
usług. Na ich li
ś
cie znale
źć
si
ę
mo
ż
e tak
ż
e ochrona wojskowa,
która korzysta
ć
b
ę
dzie z elitarnych sił zbrojnych trzeciej fali. (Z
tak
ą
wła
ś
nie ochron
ą
Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej wysoko
rozwini
ę
te pa
ń
stwa wyst
ą
piły podczas wojny w Zatoce.)
Odwrót od społecze
ń
stwa masowego
Druga fala stworzyła społecze
ń
stwa masowe, których wymaga i
potrzebuje produkcja masowa. W krajach trzeciej fali, których
gospodarka odwołuje si
ę
przede wszystkim do zasobów
umysłowych, produkcja masowa (któr
ą
ś
miało mo
ż
na by uzna
ć
ze cech
ę
charakterystyczn
ą
społecze
ń
stw industrialnych) staje
si
ę
prze
ż
ytkiem. Współczesna wytwórczo
ść
odchodzi od
zunifikowanych przedsi
ę
wzi
ęć
na wielk
ą
skal
ę
, gdy
ż
teraz jej
strategi
ą
staj
ą
si
ę
krótkie serie produktów dostosowanych do
ś
ci
ś
le okre
ś
lonych potrzeb. Masowy marketing ust
ę
puje miejsca
segmentacji rynku i wybiórczym akcjom promocyjnym
odpowiadaj
ą
cym zmianom w produkcji. Wielkie kolosy ery
industrialnej padaj
ą
z powodu inercji pod własnym ci
ęż
arem.
Do
ż
ywaj
ą
swych dni zwi
ą
zki zawodowe w sektorach produkcji
masowej, masowe
ś
rodki przekazu przestaj
ą
by
ć
wła
ś
nie
masowe, gdy
ż
wielkie sieci informacyjne napotykaj
ą
gro
ź
n
ą
konkurencj
ę
ze strony lokalnych i wyspecjalizowanych
współzawodników. Zmienia si
ę
tak
ż
e i przestaje
30
dominowa
ć
wzorzec
ż
ycia rodzinnego: niewielka komórka
rodzinna, która była ongi
ś
form
ą
wzorcow
ą
, ginie powoli w
natłoku innych rozwi
ą
za
ń
, takich jak rodziny z jednym tylko z
rodziców, pary ponownie wst
ę
puj
ą
ce w zwi
ą
zki mał
ż
e
ń
skie,
rodziny bezdzietne czy osoby samotne. Radykalnej przemianie
ulega przeto cała struktura społeczna wraz z tym, jak
homogeniczne społecze
ń
stwa drugiej fali zast
ę
powane s
ą
przez heterogeniczn
ą
cywilizacj
ę
trzeciej fali. Masowo
ść
staje
si
ę
znakiem przeszło
ś
ci. Z kolei jednak zło
ż
ono
ść
nowych
układów domaga si
ę
zwi
ę
kszonej wymiany informacji pomi
ę
dzy
poszczególnymi jednostkami
ż
ycia społecznego: spółkami,
agencjami rz
ą
dowymi, szpitalami, zrzeszeniami, a tak
ż
e
pojedynczymi lud
ź
mi. W ten sposób jeszcze bardziej pogł
ę
bia
si
ę
zapotrzebowanie na komputery, sieci telekomunikacyjne i
informatyczne oraz nowe formy porozumiewania si
ę
. W efekcie
tych
d
ąż
e
ń
nieustannie
przyspiesza
si
ę
rytm
zmian
technologicznych, zawierania najró
ż
niejszego typu transakcji
oraz
ż
ycia codziennego. Gospodarka trzeciej fali działa w takim
tempie,
ż
e
ż
yj
ą
cy w dawnych warunkach dostawcy z trudem
mog
ą
nad
ąż
y
ć
za jej zapotrzebowaniami. Na dodatek, w coraz
wi
ę
kszym stopniu informacja staje si
ę
substytutem surowców,
siły roboczej i innych zasobów. Kraje pierwszej i drugiej fali
coraz bardziej przypominaj
ą
rynki zbytu pot
ę
g trzeciej fali, które
współpracuj
ą
przede wszystkim mi
ę
dzy sob
ą
. Ostatecznie
technika oparta na wielkim kapitale informacyjnym przejmie
wiele zada
ń
, które dzi
ś
realizowane s
ą
przez kraje o taniej sile
roboczej, a zadania te b
ę
d
ą
wykonywane szybciej, lepiej i
taniej. Mówi
ą
c inaczej, przemiany, o których mówimy, gro
żą
zerwaniem
istniej
ą
cych
wi
ę
zi
ekonomicznych
pomi
ę
dzy
ś
wiatem bogactwa i biedy.
Niemo
ż
liwe jest całkowite wyga
ś
ni
ę
cie tych powi
ą
za
ń
. Nie da
si
ę
tak uszczelni
ć
granic
ś
wiata trzeciej fali, aby nie
przedostawały si
ę
przez nie efekty ska
ż
enia
ś
rodowiska,
choroby i imigranci. Bogate narody nie mogłyby prze
ż
y
ć
, gdyby
n
ę
dzarze wydali im wojn
ę
ekologiczn
ą
, w której efekcie
zniszczeniu musiałoby ulec wszystko. Z tej przyczyny napi
ę
cie
pomi
ę
dzy
31
cywilizacj
ą
trzeciej fali a dwiema starszymi formami cywilizacji
b
ę
dzie wzrasta
ć
, a owa nowa forma
ż
ycia społecznego
najpewniej walczy
ć
b
ę
dzie o uzyskanie podobnej globalnej
dominacji, jak
ą
modernizatorzy drugiej fali uzyskali w minionych
stuleciach nad tradycjonalistami fali pierwszej. Wystarczy
zrozumie
ć
,
ż
e mamy do czynienia z konfliktem cywilizacji, aby
dojrze
ć
ukryty sens w ró
ż
nych zdumiewaj
ą
cych na pozór
zjawiskach,
jak
na
przykład
współczesny
rozkwit
nacjonalizmów.
Nacjonalizm
jest
ideologi
ą
pa
ń
stwa
narodowego, które samo zrodziło si
ę
w efekcie rewolucji
przemysłowej. Kiedy wi
ę
c społeczno
ś
ci pierwszej fali, rolnicze
w swej istocie, zaczynaj
ą
si
ę
uprzemysławia
ć
lub chc
ą
industrializacji, odwołuj
ą
si
ę
do haseł niezale
ż
no
ś
ci narodowej.
Dawne sowieckie republiki, jak Ukraina, Estonia czy Gruzja, z
pasj
ą
d
ążą
do uniezale
ż
nienia i zabiegaj
ą
o wczorajsze oznaki
nowoczesno
ś
ci: własn
ą
flag
ę
, armi
ę
, walut
ę
, czyli to, co
okre
ś
lało pa
ń
stwa narodowe w epoce drugiej fali. W
ś
wiecie
wysoko rozwini
ę
tej techniki z trudem pojmuje si
ę
motywy
ultranacjonalizmu.
Rozbuchany
patriotyzm
wydaje
si
ę
zdumiewaj
ą
cy i przywodzi na my
ś
l Freedoni
ę
z Kaczej zupy
braci Marx wykpiwaj
ą
cej d
ąż
enia do wyniesienia narodu nad
wszystkie inne warto
ś
ci. Z kolei nacjonali
ś
ci nie potrafi
ą
poj
ąć
,
w jaki sposób mo
ż
na si
ę
godzi
ć
na pogwałcenie przez innych
u
ś
wi
ę
conej
niepodległo
ś
ci.
Niemniej
globalizacja,
której
domaga si
ę
gospodarka trzeciej fali, nieustannie kruszy
narodow
ą
suwerenno
ść
, tak drog
ą
sercu nacjonalistów.
Ekonomiczne przeobra
ż
enia trzeciej fali sprawiaj
ą
,
ż
e trzeba
przysta
ć
na rezygnacj
ę
z cz
ęś
ci niezale
ż
no
ś
ci i zaakceptowa
ć
ekonomiczne i kulturowe oddziaływania z zewn
ą
trz. St
ą
d te
ż
widzimy, jak poeci i intelektuali
ś
ci w zacofanych ekonomicznie
regionach oddaj
ą
si
ę
pisaniu narodowych hymnów, podczas
gdy poeci i intelektuali
ś
ci pa
ń
stw trzeciej fali opiewaj
ą
„
ś
wiat
bez granic" i „
ś
wiadomo
ść
planetarn
ą
". W obliczu tak
zdecydowanie
ró
ż
nych
potrzeb
dwóch
zdecydowanie
odmiennych cywilizacji pojawi
ć
si
ę
mog
ą
sprzeczno
ś
ci, które
mog
ą
doprowadzi
ć
w niedalekiej przyszło
ś
ci do niesłychanie
krwawych konfliktów.
32
Je
ś
li ów podział
ś
wiata nie na dwie, lecz na trzy cz
ęś
ci nie
wydaje si
ę
dzi
ś
jeszcze nazbyt oczywisty, to wynika z faktu,
ż
e
przej
ś
cie od opartej na sile gospodarki drugiej fali do opartej na
zasobach umysłowych gospodarki trzeciej fali nigdzie jeszcze
nie dotarło do ko
ń
ca. Nawet w Stanach Zjednoczonych, Japonii
i Europie wojna domowa pomi
ę
dzy elitami drugiej i trzeciej fali
nie doczekała si
ę
jeszcze rozstrzygni
ę
cia. Ci
ą
gle jeszcze trwaj
ą
instytucje i sektory produkcyjne drugiej fali i nie utraciły władzy
zwi
ą
zane z ni
ą
polityczne grupy nacisku. Ta mieszanina
elementów drugiej i trzeciej fali ma w przypadku ka
ż
dego z
wysoko rozwini
ę
tych krajów swoj
ą
własn
ą
specyfik
ę
, niemniej
ogólna trajektoria rozwojowa jest całkiem klarowna. W ogólnym
współzawodnictwie zwyci
ężą
te kraje, które przeobra
ż
e
ń
trzeciej fali dokonaj
ą
przy najmniejszych wewn
ę
trznych
niepokojach i kosztach społecznych. Wielkie historyczne
przej
ś
cie od
ś
wiata dwudzielnego do trójdzielnego doprowadzi
do walk mi
ę
dzy społeczno
ś
ciami o zapewnienie sobie
najkorzystniejszego usytuowania w nowym układzie władzy. U
podstaw za
ś
tych monumentalnych politycznych transformacji
le
ż
y przemiana roli, znaczenia i natury wiedzy.
33
ROZDZIAŁ TRZECI
UNIWERSALNY SUBSTYTUT
Ka
ż
dy
z
czytelników
tej
ksi
ąż
ki
rozporz
ą
dza
pewn
ą
umiej
ę
tno
ś
ci
ą
, która mo
ż
e wydawa
ć
si
ę
tak oczywista, i
ż
z
pewnym zdziwieniem u
ś
wiadamiamy sobie,
ż
e nasi przodkowie
nie potrafili czyta
ć
. Nie byli głupcami, ani ignorantami, jednak
byli analfabetami. Zreszt
ą
nie potrafili nie tylko czyta
ć
: nie umieli
te
ż
przeprowadza
ć
najprostszych
oblicze
ń
.
Ci,
którzy
rozporz
ą
dzali tak
ą
umiej
ę
tno
ś
ci
ą
, wydawali si
ę
niebezpieczni.
Zdaje si
ę
,
ż
e to
ś
w. Augustyn ostrzegał chrze
ś
cijan, aby
trzymali si
ę
z dala od ludzi znaj
ą
cych tajniki dodawania i
odejmowania, ci bowiem „zawarli pakt z diabłem". Dopiero w
tysi
ą
c lat po Augustynie widzimy, jak rachmistrze wprowadzaj
ą
swoich uczniów w tajniki tego, co uznane jest za nieodzowne w
karierze zawodowej. Wiele umiej
ę
tno
ś
ci, które współcze
ś
nie
wydaj
ą
si
ę
oczywiste w
ż
yciu codziennym, jest skumulowanym
produktem rozwoju kulturalnego trwaj
ą
cego przez wieki i
tysi
ą
clecia. Dzisiaj ludzie interesu na całym
ś
wiecie s
ą
najcz
ęś
ciej nie
ś
wiadomymi dziedzicami wiedzy, która rozwijała
si
ę
w Chinach, Indiach, po
ś
ród Arabów, fenickich kupców, a
tak
ż
e w
ś
ród ludzi Zachodu. Kolejne pokolenia przyswajały
sobie te wiadomo
ś
ci, przekazywały dalej i stopniowo
rozbudowywały.
Podstaw
ą
wszystkich systemów ekonomicznych jest wiedza, a
wszelkie przedsi
ę
wzi
ę
cia gospodarcze zale
żą
od jej społecznie
zgromadzonych
zasobów.
Ekonomi
ś
ci
i
przedsi
ę
biorcy
najcz
ęś
ciej pomijaj
ą
ten składnik w swoich rachunkach
kosztów, w przeciwie
ń
stwie do kapitału, siły roboczej i ziemi.
Tymczasem ten wła
ś
nie element staje si
ę
dzi
ś
najwa
ż
niejszy ze
wszystkich.
34
Współcze
ś
nie
ż
yjemy w jednym z tych przełomowych
momentów dziejowych, kiedy cała struktura ludzkiej wiedzy dr
ż
y
w podstawach, gdy
ż
padaj
ą
dawne granice. Dzisiaj nie
gromadzimy ju
ż
tylko faktów. Wraz z tym, jak przebudowujemy
dzi
ś
struktur
ę
przedsi
ę
biorstw i całych działów gospodarki,
dokonujemy te
ż
totalnego przekształcenia produkcji i dystrybucji
wiedzy oraz symboli, które słu
żą
do jej przekazywania.
Co to wła
ś
ciwie znaczy? Otó
ż
znaczy tyle,
ż
e tworzymy nowe
sieci upowszechniania wiedzy... w zaskakuj
ą
cy sposób ł
ą
czymy
ze
sob
ą
poj
ę
cia...
budujemy
zdumiewaj
ą
ce
hierachie
oddziaływania... krzewimy nowe teorie, hipotezy i wyobra
ż
enia,
dla których przesłankami s
ą
nowe zało
ż
enia, j
ę
zyki, kody i
systemy logiczne. Jeszcze wa
ż
niejsze jest to,
ż
e na mnóstwo
sposobów kojarzymy dane, ł
ą
cz
ą
c je z wielorakimi kontekstami i
w ten sposób tworzymy z nich informacj
ę
, jej fragmenty za
ś
wbudowujemy w coraz rozleglejsze modele i uporz
ą
dkowane
konstrukcje. Nie zawsze jest to wiedza powszechnie uznana i
wypowiadana. Gdy mówimy tutaj o wiedzy, mamy na my
ś
li
tak
ż
e prze
ś
wiadczenia nie do ko
ń
ca u
ś
wiadamiane, odwołuj
ą
ce
si
ę
do przesłanek, które same oparte s
ą
na przesłankach,
fragmentarycznych modelach, nie zauwa
ż
anych analogiach.
Mamy na my
ś
li cało
ść
zło
ż
on
ą
nie tylko z logicznych i na pozór
beznami
ę
tnych danych, ale tak
ż
e z emocji, wyobra
ż
e
ń
i
przeczu
ć
. To ów ogromny wstrz
ą
s w społecznym fundamencie
wiedzy, a nie komputerowy szok czy wpływ pieni
ą
dza, tłumaczy
narodziny super-symbolicznej ekonomiki trzeciej fali.
Alchemia informacji
Zmiany w społecznym systemie wiedzy s
ą
na ogół natychmiast
przekładane na j
ę
zyk przedsi
ę
wzi
ęć
ekonomicznych. To
wła
ś
nie system w i e d z y jest dla współczesnych firm
ś
rodowiskiem bardziej nawet istotnym ni
ż
system bankowy,
polityczny i energetyczny. Obok oczywistego faktu,
ż
e bez
j
ę
zyka, kultury,
35
danych,
informacji
nie
mogłoby
si
ę
narodzi
ć
ż
adne
przedsi
ę
wzi
ę
cie, ogromne znaczenie ma to,
ż
e najbardziej
wszechstronnym ze wszystkich zasobów, które pozwalaj
ą
tworzy
ć
bogactwo, jest wiedza.
Zastanówmy si
ę
dla przykładu nad masow
ą
produkcj
ą
drugiej
fali. W wi
ę
kszo
ś
ci tradycyjnych fabryk ka
ż
da zmiana produktu
była niezwykle kosztowna. Trzeba było zatrudni
ć
budowniczych
nowych narz
ę
dzi i maszyn, specjalistów od organizacji cyklu
produkcyjnego oraz wielu innych ekspertów. W trakcie za
ś
zmiany profilu produkcji maszyny stały bezczynnie, a
zamro
ż
ony w nich kapitał nie przynosił zysków. To dlatego
jednostkowe koszty wytwarzania zmniejszały si
ę
wraz z
wydłu
ż
aniem serii identycznych produktów, co dało pocz
ą
tek
teorii ekonomii skali. Tymczasem nowe technologie stawiaj
ą
na
głowie teorie, które powstały w epoce drugiej fali. Produkcja
traci charakter masowy; wytwory i usługi dostosowuj
ą
si
ę
do
specyficznych zamówie
ń
i potrzeb. Współczesne techniki
produkcyjne, korzystaj
ą
ce ze sterowania komputerowego,
niskim
kosztem
umo
ż
liwiaj
ą
nieograniczon
ą
niemal
ró
ż
norodno
ść
efektów. Dzi
ę
ki informatyce koszt wielorako
ś
ci
redukowany jest do zera, co oznacza kres ekonomii skali.
Sprawa przedstawia si
ę
podobnie, kiedy oceni
ć
j
ą
od strony
materiałów. Tokarka zaopatrzona w niewielki program
komputerowy potrafi wyci
ąć
z tego samego kawałka stali wi
ę
cej
elementów ni
ż
najsprawniejsi ludzcy operatorzy. Dzi
ę
ki
miniaturyzacji powstaj
ą
rzeczy mniejsze i l
ż
ejsze, co mi
ę
dzy
innymi prowadzi do obni
ż
enia kosztów magazynowania i
transportu, a te ostatnie s
ą
na dodatek powa
ż
nie zmniejszane
dzi
ę
ki optymalizacji przewozów. Dostawy w systemie just-in-
time - czyli lepsza informacja - oznaczaj
ą
oszcz
ę
dno
ś
ci na
transporcie. Za spraw
ą
współczesnej wiedzy powstaj
ą
nie
znane dot
ą
d materiały, poczynaj
ą
c od powłok samolotowych, a
na nowych gatunkach ro
ś
lin i szczepach bakteryjnych ko
ń
cz
ą
c.
Zwi
ę
ksza to mo
ż
liwo
ść
korzystania z nowych, mniej
kosztownych surowców. Dlatego te
ż
36
nie ma przesady w stwierdzeniu,
ż
e informacja jest substytutem
zasobów materiałowych i transportowych, dzi
ę
ki niej bowiem
radykalnie mo
ż
na zoptymalizowa
ć
ich wykorzystanie.
Podobnie rzecz przedstawia si
ę
z energi
ą
. Najdobitniejszym
tego dowodem s
ą
rewolucyjne osi
ą
gni
ę
cia w dziedzinie
nadprzewodnictwa,
które
pozwalaj
ą
na
niebywałe
zredukowanie ilo
ś
ci energii zu
ż
ywanej na jednostkowy wyrób.
Wiedza pozwala jednak oszcz
ę
dza
ć
nie tylko materiały,
ś
rodki
transportu i energi
ę
, ale równie
ż
czas. Jest on jednym z
najwa
ż
niejszych zasobów, chocia
ż
nigdzie nie znajdzie si
ę
go w
rachunku kosztów powstaj
ą
cym w przedsi
ę
biorstwach drugiej
fali. Tam jednak, gdzie dokonuj
ą
ce si
ę
zmiany pozwalaj
ą
na
oszcz
ę
dno
ść
czasu - dzi
ę
ki szybszej komunikacji b
ą
d
ź
sprawniejszej dostawie - nader cz
ę
sto decyduje on o zysku albo
stracie.
Wiedza pozwala równie
ż
oszcz
ę
dza
ć
i zdobywa
ć
przestrze
ń
.
Oddział transportowy General Electrics zajmuje si
ę
mi
ę
dzy
innymi produkcj
ą
lokomotyw. Kiedy dla potrzeb ł
ą
czno
ś
ci z
dostawcami
wykorzystano
zaawansowane
systemy
informatyczne, czas wykorzystania zapasów udało si
ę
skróci
ć
dwunastokrotnie, przestrze
ń
magazynow
ą
za
ś
zredukowa
ć
o
cały jeden akr.
Oszcz
ę
dno
ść
kosztów daleko wykracza poza miniaturyzacj
ę
produktów i ograniczenia powierzchni składowania. Nowe
techniki porozumiewania si
ę
, które wykorzystuj
ą
mo
ż
liwo
ś
ci
komputerów i innych urz
ą
dze
ń
, pozwalaj
ą
lokalizowa
ć
zakłady
poza zatłoczonymi centrami miejskimi, co równie
ż
wpływa na
obni
ż
enie kosztów energii i transportu.
Wiedza kontra kapitał
Tak wiele napisano o zast
ę
powaniu ludzkiej pracy przez
skomputeryzowane systemy,
ż
e cz
ę
sto zapomina si
ę
o tym, i
ż
staj
ą
si
ę
one tak
ż
e substytutami kapitału. W istocie, wiedza i
informacja na dłu
ż
sz
ą
met
ę
stanowi
ą
dla pot
ę
g finansowych o
wiele wi
ę
ksze zagro
ż
enie ni
ż
organizacje pracownicze czy
antykapitalistyczne partie polityczne. Jednym z istotnych
37
efektów rewolucji informatycznej jest to, i
ż
relatywnie rzecz
bior
ą
c, zmniejsza ona nakłady kapitału na jednostkowy produkt,
co z pewno
ś
ci
ą
jest czynnikiem rewolucyjnym w ustroju
kapitalistycznym. Nie ma rzeczy, która byłaby bardziej
radykalna.
Yittorio Merloni jest sze
ść
dziesi
ę
ciojednoletnim włoskim
businessmanem. Dziesi
ęć
procent wszystkich sprzedawanych
w Europie pralek, lodówek i innych sprz
ę
tów gospodarstwa
domowego wytwarzanych jest przez przedsi
ę
biorstwa nale
żą
ce
do Merloniego, którego głównymi konkurentami s
ą
szwedzki
Electrolux i holenderski Philips. Jak powiada Merloni: „Obecnie
potrzeba mniej kapitana na wytworzenie tej samej rzeczy i
dlatego biedniejsze kraje mog
ą
osi
ą
ga
ć
wi
ę
ksze korzy
ś
ci z tego
samego kapitału ni
ż
pi
ęć
czy dziesi
ęć
lat temu". Powodem jest
to - tłumaczy Merloni -
ż
e technologie oparte na najnowszej
wiedzy i osi
ą
gni
ę
ciach informatyki pozwalaj
ą
na sprawniejsze
wytwarzanie zmywarek do naczy
ń
, kuchenek i odkurzaczy.
Szybka i natychmiastowa informacja pozwala na zredukowanie
kosztownych
zapasów.
Dzi
ę
ki
szybszemu
reagowaniu
wytwórców na zapotrzebowanie rynku, a tak
ż
e dzi
ę
ki skróceniu
serii produkcyjnych, bardzo powa
ż
nie mo
ż
na zmniejszy
ć
ilo
ść
le
żą
cych w magazynach surowców, półproduktów oraz
gotowych wyrobów. W jednym z przypadków Merloniemu udało
si
ę
zmniejszy
ć
koszty magazynowe a
ż
o sze
ść
dziesi
ą
t procent.
Przykład Merloniego jest powielany wsz
ę
dzie: w Stanach
Zjednoczonych, Japonii i Niemczech, gdzie mo
ż
liwa dzi
ę
ki
komputerowej informacji dostawa bezpo
ś
rednio na zamówienie
pozwala rezygnowa
ć
z uci
ąż
liwego i kosztownego składowania.
Umo
ż
liwia to nie tylko lepsze, bardziej efektywne wykorzystanie
przestrzeni magazynowej, ale równie
ż
obni
ż
a stawki podatków i
ubezpiecze
ń
. Chocia
ż
wi
ę
c wst
ę
pny koszt komputerów,
oprogramowania i sieci ł
ą
czno
ś
ci jest sam w sobie wysoki, to
jednak szybko okazuje si
ę
,
ż
e dla utrzymania produkcji na tym
samym poziomie potrzeba teraz mniej kapitału.
Michael Milken, prawdziwy specjalista je
ś
li chodzi o problemy
inwestycji, zamkn
ą
ł cał
ą
kwesti
ę
w siedmiu słowach:
38
„Kapitał pieni
ęż
ny zast
ę
powany jest przez kapitał ludzki". Skoro
wi
ę
c wiedza zmniejsza zapotrzebowanie na surowce, sił
ę
robocz
ą
, czas, przestrze
ń
, kapitał i inne czynniki produkcyjne,
to
ś
miało mo
ż
na j
ą
nazwa
ć
uniwersalnym substytutem:
kluczowym zasobem rozwini
ę
tej gospodarki. To za
ś
sprawia,
ż
e
niepomiernie wzrasta jej warto
ść
.
39
ROZDZIAŁ CZWARTY
W JAKI SPOSÓB TWORZYMY BOGACTWO
W roku 1956 przywódca ZSRR Nikita Chruszczow oznajmił
chełpliwie: „Pogrzebiemy was". Miał na my
ś
li to,
ż
e komunizm
w najbli
ż
szych latach całkowicie pogr
ąż
y gospodarczo
kapitalizm. Mi
ę
dzy wierszami kryła si
ę
te
ż
pogró
ż
ka zwyci
ę
stwa
militarnego. Słowa Chruszczowa odbiły si
ę
w
ś
wiecie gło
ś
nym
echem.
Wtedy niewielu ludzi miało niejasne chocia
ż
by podejrzenia, w
jakim stopniu rewolucja w zachodnim systemie tworzenia
bogactwa
zmieni
układ
sił
militarnych,
radykalnie
przekształcaj
ą
c przy tym natur
ę
samych działa
ń
wojennych. Nie
tylko Chruszczow, ale tak
ż
e i wi
ę
kszo
ść
Amerykanów nie
u
ś
wiadamiała sobie,
ż
e rok 1956 był pierwszym rokiem, w
którym liczba urz
ę
dników i osób zatrudnionych w sferze usług
przewy
ż
szyła w Stanach Zjednoczonych liczb
ę
robotników
fabrycznych, co było pierwsz
ą
oznak
ą
, i
ż
ekonomika drugiej fali
wchodzi w faz
ę
schyłkow
ą
, a rodzi si
ę
nowa gospodarka
trzeciej fali.
Aby zrozumie
ć
sens niezwykłych przemian, które nast
ą
piły od
tego czasu, a tak
ż
e bardziej jeszcze dramatycznych
przeobra
ż
e
ń
, które nas czekaj
ą
, musimy zaj
ąć
si
ę
teraz
głównymi cechami owej nowej ekonomiki trzeciej fali. Trzeba
b
ę
dzie przy tym powtórzy
ć
niektóre z wygłoszonych ju
ż
stwierdze
ń
. Rzecz jednak w tym,
ż
e rozwa
ż
ane poni
ż
ej kwestie
stanowi
ą
klucz nie tylko do efektywno
ś
ci przedsi
ę
wzi
ęć
gospodarczych i ich konkurencyjno
ś
ci, ale równie
ż
do ekonomii
politycznej XXI wieku.
40
Czynniki wytwórcze
O ile głównymi czynnikami wytwórczymi w ekonomice drugiej
fali były ziemia, siła robocza, surowce i kapitał, o tyle głównym
zasobem ekonomiki trzeciej fali jest wiedza. Termin ten trzeba
jednak potraktowa
ć
na tyle szeroko, aby obj
ą
ł informacj
ę
,
obrazy, symbole, kultur
ę
, ideologi
ę
i warto
ś
ci.
Jak widzieli
ś
my ju
ż
wcze
ś
niej, odpowiedni zasób danych i
informacji pozwala zredukowa
ć
nakład innych czynników, które
potrzebne s
ą
do wytwarzania bogactw. Ci
ą
gle jednak wiedza
nie jest powszechnie rozpoznawana jako „uniwersalny
substytut". Wi
ę
kszo
ść
ekonomistów i strategów gospodarczych
boczy si
ę
na to poj
ę
cie, gdy
ż
z trudem poddaje si
ę
ono
kwantyfikacji.
Tym, co decyduje o rewolucyjno
ś
ci ekonomiki trzeciej fali, jest
fakt,
ż
e o ile ziemia, siła robocza, surowce, a tak
ż
e kapitał
uzna
ć
trzeba za ograniczone zasoby, o tyle wiedza jest
bogactwem niewyczerpywalnym. W przeciwie
ń
stwie do pieca
hutniczego czy ta
ś
my produkcyjnej wiedza mo
ż
e by
ć
wykorzystywana jednocze
ś
nie przez ró
ż
nych u
ż
ytkowników,
którzy na dodatek po
ż
ytkuj
ą
c j
ą
, mog
ą
si
ę
przyczynia
ć
do jej
pomno
ż
enia. Z tej przyczyny teorie ekonomiczne drugiej fali,
które odwołuj
ą
si
ę
do ograniczonych, wyczerpywalnych
zasobów, nie stosuj
ą
si
ę
do gospodarki trzeciej fali.
Nieuchwytne warto
ś
ci
Warto
ść
firm niesionych przez drug
ą
fal
ę
okre
ś
li
ć
mo
ż
na na
podstawie ich trwałego dobytku: budynków, maszyn, akcji,
zapasów, natomiast warto
ść
skutecznych firm, które rodzi
trzecia fala, w coraz wi
ę
kszym stopniu zwi
ą
zana jest z ich
strategiczn
ą
i
operacyjn
ą
umiej
ę
tno
ś
ci
ą
pozyskiwania,
tworzenia, dystrybucji oraz stosowania wiedzy. Prawdziwa
warto
ść
takich korporacji jak Compaq, Kodak, Hitachi czy
Simens w o wiele wi
ę
kszym stopniu opiera si
ę
na pomysłach,
wizjach i informacjach, które maj
ą
w głowach ich pracownicy,
oraz na posiadanych przez te
41
firmy bazach danych i patentach, ni
ż
na liczbie ci
ęż
arówek, linii
produkcyjnych i innych elementów fizycznego dobytku. Kapitał
tych firm w coraz wi
ę
kszym stopniu staje si
ę
nienamacalny i
dlatego z punktu widzenia drugiej fali nieuchwytny.
Koniec masowo
ś
ci
Wraz z tym jak współczesne przedsi
ę
biorstwa instaluj
ą
systemy, które dzi
ę
ki skutecznemu wykorzystaniu informacji, a
nader cz
ę
sto i robotyzacji, zdolne s
ą
do stałej i mało kosztownej
zmiany profilu produkcji, ko
ń
czy si
ę
czas produkcji masowej,
tak charakterystycznej dla gospodarki drugiej fali. Dzi
ę
ki
wykorzystaniu owych „gi
ę
tkich technologii" mo
ż
liwe staje si
ę
takie zró
ż
nicowanie propozycji dla konsumentów,
ż
e w
sklepach Wal-Mart mo
ż
na wybiera
ć
spo
ś
ród stu dziesi
ę
ciu
tysi
ę
cy towarów o najró
ż
niejszych rozmiarach, modelach i
kolorach. Sam Wal-Mart nale
ż
y jednak do masowych kolosów
handlowych, a rynek masowy rozpada si
ę
na silnie
zró
ż
nicowane sektory, gdy
ż
dzi
ę
ki doskonalszej informacji
kupcy lepiej mog
ą
rozpoznawa
ć
zró
ż
nicowane potrzeby
klientów i odpowiednio do nich kształtowa
ć
mikro-rynki.
Wyspecjalizowane
sklepy,
butiki,
system
zakupów
za
po
ś
rednictwem telewizji, sieci komputerowych, bezpo
ś
redniej
dostawy pocztowej: wszystko to ró
ż
nicuje i wzbogaca sposoby,
dzi
ę
ki którym producenci dostarcza
ć
mog
ą
swoje produkty
klientom na rynku, który jest w coraz mniejszym stopniu
masowy. Kiedy pisali
ś
my Szok przyszło
ś
ci, najwi
ę
ksi handlowi
wizjonerzy zaczynali rozprawia
ć
o segmentacji rynku. Dzi
ś
uwaga skupia si
ę
ju
ż
nie na segmentach, lecz na niszach czy
wr
ę
cz pojedynczych konsumentach.
Poniewa
ż
równolegle rozwija si
ę
proces, w którym masowego
charakteru wyzbywaj
ą
si
ę
tak
ż
e
ś
rodki przekazu, wi
ę
c tak
ż
e i
reklama koncentruje si
ę
na coraz mniejszych niszach
rynkowych. Temu rozpadowi masowej publiczno
ś
ci towarzyszy
kryzys pot
ęż
nych ongi
ś
sieci telewizyjnych, takich jak ABC,
CBS i NBC i to w czasie gdy Tele-Communications Inc. z
Denver
42
proponuje sie
ć
z włókien optycznych, która potrafi pomie
ś
ci
ć
pi
ęć
set działaj
ą
cych jednocze
ś
nie, interaktywnych kanałów
telewizyjnych. Jaka
ż
to mo
ż
liwo
ść
bezpo
ś
redniego dotarcia do
klienta! To jednoczesne wyzbycie si
ę
masowego charakteru
przez produkcj
ę
, dystrybucj
ę
i ł
ą
czno
ść
rewolucjonizuje cał
ą
gospodark
ę
, decyduj
ą
c ojej radykalnej heterogeniczno
ś
ci.
Praca
Zdecydowanemu przeobra
ż
eniu ulega równie
ż
sama praca. W
ś
wiecie drugiej fali chodziło przede wszystkim o nisko
wykwalifikowan
ą
sił
ę
robocz
ą
, któr
ą
mo
ż
na było przenosi
ć
z
jednych stanowisk na inne. Tymczasem w epoce trzeciej fali
wymagania, je
ś
li chodzi o kwalifikacje, wzrastaj
ą
tak ogromnie,
ż
e coraz trudniej jest mówi
ć
o mo
ż
liwo
ś
ci zast
ę
powania jednych
pracowników innymi.
Siła fizyczna jest z istoty swej anonimowa, dlatego te
ż
miejsce
jednego nisko wykwalifikowanego robotnika bez trudu i niskim
kosztem mo
ż
e zaj
ąć
inny. Tymczasem w ekonomice trzeciej fali
wymaga si
ę
tak
ś
ci
ś
le okre
ś
lonych umiej
ę
tno
ś
ci,
ż
e wyszukanie
odpowiedniej osoby staje si
ę
coraz trudniejsze i coraz bardziej
kosztowne. Dozorcy, którego zwalniaj
ą
z przedsi
ę
biorstwa
zbrojeniowego, w podj
ę
ciu zbli
ż
onej pracy w szkole czy firmie
ubezpieczeniowej przeszkodzi
ć
mo
ż
e tylko konkurencja ze
strony innych kandydatów. Tymczasem umiej
ę
tno
ś
ci in
ż
yniera
elektronika, który całe lata sp
ę
dził przy budowie satelitów, nie
musz
ą
by
ć
przydatne w konsorcjum, które zajmuje si
ę
ochron
ą
ś
rodowiska. Ginekolog nie b
ę
dzie potrafił przeprowadzi
ć
operacji mózgu. Zaw
ęż
enie specjalizacji i wzrost wymaga
ń
dotycz
ą
cych
ś
ci
ś
le okre
ś
lonych umiej
ę
tno
ś
ci bardzo ogranicza
uniwersalno
ść
siły roboczej.
W rozwini
ę
tej ekonomice proporcjonalnie coraz wi
ę
ksza rola
przypada pracy po
ś
redniej, nie za
ś
bezpo
ś
redniej. Przez prac
ę
bezpo
ś
redni
ą
albo produkcyjn
ą
, tradycyjnie rozumiano t
ę
, która
wykonywana na stanowisku, bezpo
ś
rednio zwi
ą
zana jest z
powstawaniem
43
produktu. To wła
ś
nie dzi
ę
ki pracownikom produkcyjnym
powstawała warto
ść
dodana, do czego wszyscy inni -
pracownicy nieprodukcyjni - przyczyniali si
ę
tylko po
ś
rednio.
Takie rozró
ż
nienie staje si
ę
dzi
ś
coraz bardziej niejasne, jako
ż
e w powstaniu wytworu coraz wi
ę
kszy udział - i to nawet w
samej hali produkcyjnej - maj
ą
osoby zwi
ą
zane z nadzorem i
projektowaniem, a warto
ść
w co najmniej tym samym stopniu
powstaje dzi
ę
ki sile fizycznej, jak i dzi
ę
ki poczynaniom, które si
ę
bez niej obywaj
ą
.
Innowacje
Gdy Japonia i Europa zacz
ę
ły gospodarczo od
ż
ywa
ć
po drugiej
wojnie
ś
wiatowej, zwi
ę
kszała si
ę
te
ż
ich konkurencyjno
ść
wobec przedsi
ę
biorstw ameryka
ń
skich, co zmusiło te ostatnie
do nieustannej pogoni za innowacjami: nowymi produktami,
technologiami, procesami produkcyjnymi, marketingiem i
finansowaniem. W ameryka
ń
skich supermarketach co miesi
ą
c
pojawia si
ę
około tysi
ą
ca nowych produktów. Zanim komputer z
procesorem 486 zast
ą
pił model 386, gotowy ju
ż
był procesor
586. W tej sytuacji najbardziej rzutkie firmy zdecydowanie
zach
ę
caj
ą
swoich pracowników, aby zgłaszali si
ę
z nowymi,
cho
ć
by
najbardziej
nieszablonowymi,
obrazoburczymi
pomysłami.
Skala produkcji
Zmniejsza si
ę
wielko
ść
jednostek produkcyjnych. Miniaturyzacji
ulegaj
ą
nie tylko wyroby, ale tak
ż
e i same poczynania
wytwórcze. Miejsce rzeszy robotników wykonuj
ą
cych t
ę
sam
ą
prac
ę
fizyczn
ą
zajmuj
ą
niewielkie, wyspecjalizowane zespoły.
Rozpadaj
ą
si
ę
molochy wytwórcze, stale za
ś
wzrasta liczba
małych firm. Dla IBM, który zatrudnia trzysta siedemdziesi
ą
t
tysi
ę
cy pracowników, ogromnym wyzwaniem s
ą
tysi
ą
ce
niewielkich, rozsianych po całym
ś
wiecie producentów. Aby
prze
ż
y
ć
, kolos musiał zredukowa
ć
zatrudnienie, a tak
ż
e
podzieli
ć
si
ę
na trzyna
ś
cie zró
ż
nicowanych produkcyjnie cz
ęś
ci.
44
W
ś
wiecie trzeciej fali korzy
ś
ci płyn
ą
ce z wielkiej skali produkcji
zostaj
ą
unicestwione przez straty wynikaj
ą
ce z zawiło
ś
ci
struktury. Im bardziej skomplikowana konstrukcja firmy, tym
mniej prawa r
ę
ka wie o poczynaniach lewej. Pojawiaj
ą
ce si
ę
szczeliny i p
ę
kni
ę
cia powoduj
ą
coraz wi
ę
ksze straty, które
zjadaj
ą
zyski płyn
ą
ce z produkcji masowej. Do lamusa odchodzi
hasło,
ż
e wi
ę
ksze jest lepsze.
Organizacja
Aby
przystosowa
ć
si
ę
do
dynamicznych
przemian,
przedsi
ę
biorstwa
pospiesznie
zmieniaj
ą
struktury
biurokratyczne, które powstały w warunkach drugiej fali. Firmy z
epoki industrialnej miały bardzo podobn
ą
piramidaln
ą
,
monolityczn
ą
i biurokratyczn
ą
organizacj
ę
. Współczesne
przemiany na rynku, w technologiach i w upodobaniach
konsumentów dokonuj
ą
si
ę
tak szybko,
ż
e biurokratyczna
uniformizacja staje si
ę
tylko przeszkod
ą
. Zaczyna si
ę
przeto
poszukiwa
ć
zupełnie nowych form organizacyjnych. Obecnie na
przykład wielk
ą
popularno
ś
ci
ą
po
ś
ród ekspertów do spraw
zarz
ą
dzania cieszy si
ę
taka przebudowa firm, aby ich struktura
dostosowana była do procesów produkcyjnych, nie za
ś
do
rynku czy specjalno
ś
ci pracowniczych. Widzimy przeto jak
bli
ź
niacze struktury ust
ę
puj
ą
miejsca powstaj
ą
cym dora
ź
nie
zespołom i grupom, wspólnym przedsi
ę
wzi
ę
ciom i konsorcjom,
bardzo cz
ę
sto ponadpa
ń
stwowym, których celem jest realizacja
pewnego konkretnego zamierzenia. Przy nieustannych i
radykalnych zmianach rynku, mniejsze znaczenie zaczyna
odgrywa
ć
pozycja, a znacznie wi
ę
ksze - elastyczno
ść
i
zdolno
ść
manewru.
Systemy integracji
Coraz wi
ę
ksza zło
ż
ono
ść
problemów gospodarczych wymaga
coraz bardziej subtelnych form integracji i zarz
ą
dzania. Niech
przykładem typowej sytuacji b
ę
dzie Nabisco, wielka firma
spo
ż
ywcza, która codziennie wystawi
ć
musi ponad pi
ęć
set
zamówie
ń
na setki tysi
ę
cy produktów dostarczanych z
czterdziestu dziewi
ę
ciu zakładów i trzynastu hurtowni, a
zarazem odby
ć
około trzydziestu tysi
ę
cy promocyjnych spotka
ń
z klientami. Kierowanie tak skomplikowan
ą
cało
ś
ci
ą
wymaga
nowych form zarz
ą
dzania i niezwykle sprawnych powi
ą
za
ń
45
integracyjnych. To z kolei czyni koniecznym nasycanie całej
organizacji coraz wi
ę
ksz
ą
ilo
ś
ci
ą
informacji.
Infrastruktura
Aby zapewni
ć
swobodny przepływ składników i produktów,
skoordynowa
ć
dostawy, uzgodni
ć
poczynania in
ż
ynierów i
specjalistów od zbytu, informowa
ć
pracowników zajmuj
ą
cych
si
ę
planowaniem
i
rozwojem
o
potrzebach
działów
produkcyjnych, a nade wszystko: aby zapewni
ć
kierownictwu
wierny i wyra
ź
ny obraz tego, co dzieje si
ę
w firmie i z firm
ą
,
wydaje si
ę
miliardy dolarów na najnowocze
ś
niejsze sieci, które
gromadz
ą
, przetwarzaj
ą
i przesyłaj
ą
informacje. Ogromna
struktura elektroniczna, nader cz
ę
sto korzystaj
ą
ca z poł
ą
cze
ń
satelitarnych, wi
ąż
e rozrzucone po
ś
wiecie firmy, przy czym z
tych samych sieci korzystaj
ą
te
ż
na ogół dostawcy i odbiorcy.
Powstaje cała struktura sieci ró
ż
nych rozmiarów i zasi
ę
gów.
Japonia przeznaczy dwie
ś
cie pi
ęć
dziesi
ą
t miliardów dolarów na
stworzenie w najbli
ż
szym
ć
wier
ć
wieczu lepszych i szybszych
sieci; Biały Dom zaanga
ż
ował si
ę
w kontrowersyjny plan
„autostrady informacyjnej". Cokolwiek mo
ż
na s
ą
dzi
ć
o tym czy
innym konkretnym rozwi
ą
zaniu, nie ulega w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e
elektroniczna magistrala informacyjna b
ę
dzie podstawow
ą
infrastruktur
ą
trzeciej fali.
Przyspieszenie
Zmiany te, nakładaj
ą
c si
ę
na siebie i wzajemnie warunkuj
ą
c,
zwi
ę
kszaj
ą
jeszcze szybko
ść
poczyna
ń
i uzgodnie
ń
. Ekonomika
wielkiej skali wypierana jest przez ekonomik
ę
tempa. Wymogi
46
konkurencyjne s
ą
tak ostre, a wymagana szybko
ść
reakcji tak
wielka,
ż
e dawne hasło: „Czas to pieni
ą
dz" zast
ą
pi
ć
trzeba
nowym: „Ka
ż
da nast
ę
pna chwila jest warta wi
ę
cej od tej, która
j
ą
poprzedza".
To wła
ś
nie czas staje si
ę
czynnikiem najbardziej krytycznym, o
czym
ś
wiadczy rozwój dostaw just-in-time, z omini
ę
ciem
magazynu, czy te
ż
naciski na skracanie procedur decyzyjnych.
Powolne,
stateczne,
dokonuj
ą
ce
si
ę
krok
po
kroku
rozwi
ą
zywanie problemów zast
ę
powane jest przez „strategie
symultaniczne", za
ś
tre
ś
ci
ą
współzawodnictwa coraz cz
ęś
ciej
staje
si
ę
sam
czas.
Du-Wayne
Peterson,
jeden
z
zarz
ą
dzaj
ą
cych Merrill Lynch, wyraził to w słowach: „Pieni
ą
dze
poruszaj
ą
si
ę
z szybko
ś
ci
ą
ś
wiatła. Informacja musi rozchodzi
ć
si
ę
jeszcze szybciej".
Omówione wy
ż
ej podstawowe cechy ekonomiki trzeciej fali,
wraz z ogromn
ą
mnogo
ś
ci
ą
innych, bardziej szczegółowych,
decyduj
ą
o gigantycznej przemianie, je
ś
li chodzi o wytwarzanie
bogactwa. Przestawienie si
ę
Stanów Zjednoczonych, Japonii i
Europy na ten nowy system ci
ą
gle jeszcze trwa. Niemniej ju
ż
teraz mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e jest to najwa
ż
niejsze wydarzenie w
ś
wiatowej gospodarce od czasu, gdy rewolucja przemysłowa
pokryła cały glob sieci
ą
fabryk. Ta ogromna transformacja
dziejowa, która tempo swe znacznie przyspieszyła ju
ż
w latach
siedemdziesi
ą
tych, w latach dziewi
ęć
dziesi
ą
tych jest ju
ż
znacznie bardziej rozwini
ę
ta. Niestety, ekonomiczne my
ś
lenie
Amerykanów pozostaje jeszcze w tyle za owym procesem.
47
ROZDZIAŁ PI
Ą
TY
MATERIALIZM JURNY
Kiedy w Białym Domu urz
ę
dował jeszcze Ronald Reagan,
pewnego dnia w Jadalni Rodzinnej przy stole zebrała si
ę
grupka osób dyskutuj
ą
cych o przyszło
ś
ci Ameryki. Do o
ś
miorga
znanych futurologów i prezydenta doł
ą
czyli wiceprezydent oraz
trzech bezpo
ś
rednich doradców Reagana, w
ś
ród których
znajdował si
ę
tak
ż
e Donald Regan,
ś
wie
ż
o mianowany szef
kancelarii.
Spotkanie rozpocz
ę
ło si
ę
od stwierdzenia,
ż
e chocia
ż
futurologowie ró
ż
ni
ą
si
ę
w ocenie wielu kwestii techniczych,
politycznych i społecznych, to jednak zgodnie uznaj
ą
, i
ż
gospodarka znajduje si
ę
w trakcie gł
ę
bokiej transformacji.
Natychmiast wtr
ą
cił si
ę
Donald Regan: „Wi
ę
c waszym zdaniem
odt
ą
d ju
ż
wszyscy zajmiemy si
ę
tylko strzy
ż
eniem włosów i
sprzeda
żą
hamburgerów? Czy Stany Zjednoczone nigdy ju
ż
nie
b
ę
d
ą
wielk
ą
pot
ę
g
ą
produkcyjn
ą
?"
Prezydent i wiceprezydent spojrzeli pytaj
ą
co po zebranych.
Wi
ę
kszo
ść
m
ęż
czyzn siedz
ą
cych przy stole wydawała si
ę
zdziwiona bezpo
ś
rednio
ś
ci
ą
i ostro
ś
ci
ą
ataku. Wtedy Heidi
Toffler odparła spokojnie: „USA dalej b
ę
d
ą
wielk
ą
pot
ę
g
ą
produkcyjn
ą
, tyle
ż
e zmniejszy si
ę
udział osób pracuj
ą
cych w
fabrykach". Pó
ź
niej, pokazuj
ą
c ró
ż
nic
ę
pomi
ę
dzy tradycyjnymi
sposobami produkcji a ówczesnymi metodami wytwarzania
komputerów Macintosh, Toffler zwróciła tak
ż
e uwag
ę
na to,
ż
e
Stany Zjednoczone nale
żą
do grona najwi
ę
kszych na
ś
wiecie
producentów
ż
ywno
ś
ci, chocia
ż
tylko dwa procent zdolnych do
pracy zatrudnionych jest w rolnictwie. W istocie przez cały wiek
XIX im bardziej
48
malało statystyczne znaczenie grupy pracuj
ą
cych na farmach,
tym wi
ę
ksz
ą
- nie za
ś
mniejsz
ą
- pot
ę
g
ą
rolnicz
ą
stawały si
ę
Stany Zjednoczone. Dlaczego nie miałoby by
ć
podobnie z
produkcj
ą
przemysłow
ą
?
Jest rzecz
ą
zastanawiaj
ą
c
ą
,
ż
e niezale
ż
nie od waha
ń
w gór
ę
i
w dół, liczba osób zatrudnionych w przemy
ś
le ameryka
ń
skim w
roku 1988 jest niemal taka sama jak w roku 1968 i wynosi
odrobin
ę
ponad dziewi
ę
tna
ś
cie milionów. Nie zmienił si
ę
te
ż
w
tym okresie udział przemyski w całkowitym produkcie
narodowym, natomiast pracownicy przemysłowi stanowi
ą
dzi
ś
znacznie mniejsz
ą
cz
ęść
ludno
ś
ci czynnej zawodowo ni
ż
dwadzie
ś
cia lat temu. Wida
ć
te
ż
wyra
ź
nie, jakie b
ę
d
ą
perspektywy: zatrudnieni w fabrykach stanowi
ć
b
ę
d
ą
coraz
mniejszy fragment ogółu pracuj
ą
cych, z jednej bowiem strony
nieustannie wzrasta ludno
ść
USA i liczba osób w wieku
produkcyjnym, z drugiej za
ś
- w latach osiemdziesi
ą
tych
wi
ę
kszo
ść
ameryka
ń
skich przedsi
ę
biorstw przemysłowych
automatyzowała si
ę
i przechodziła bardzo powa
ż
ne przemiany
organizacyjne. Je
ś
li zgodnie z niektórymi ocenami w ci
ą
gu
najbli
ż
szej dekady w USA b
ę
dzie powstawa
ć
dziesi
ęć
tysi
ę
cy
nowych miejsc pracy dziennie, tylko bardzo nieliczne spo
ś
ród
nich pojawi
ą
si
ę
w sektorze przemysłowym. Podobny proces
zmienia obecnie gospodark
ę
Japonii i Europy. Jednak wci
ąż
jeszcze cz
ę
sto z ust marnych kierowników ameryka
ń
skich firm,
przywódców karlej
ą
cych zwi
ą
zków zawodowych, ekonomistów i
historyków usłysze
ć
mo
ż
na słowa bardzo podobne do tych,
których u
ż
ył Donald Regan. Owa obrona wielkiego przemyski
wyrasta z przekonania,
ż
e przej
ś
cie od pracy fizycznej do usług
i pracy umysłowej jest w pewien sposób szkodliwe dla
gospodarki i
ż
e drobn
ą
przedsi
ę
biorczo
ść
z uwagi na liczb
ę
zatrudnionych nale
ż
y uzna
ć
za rodzaj „upustu zdrowej krwi".
Jest
to
sposób my
ś
lenia,
który
przywodzi
na
my
ś
l
osiemnastowiecznych fizjokratów francuskich, którzy z zasady
wrodzy ekonomice przemysłowej, za jedyn
ą
prawdziwie
wytwórcz
ą
gał
ąź
uznawali rolnictwo.
49
Nowy sens bezrobocia
Wiele lamentów nad spadkiem" przemysłu wyrasta z nostalgii
za
ś
wiatem drugiej fali oraz odwołuje si
ę
do całkowicie ju
ż
przestarzałych poj
ęć
bogactwa, produkcji i bezrobocia.
Poczynaj
ą
c od lat sze
ść
dziesi
ą
tych, dokonuje si
ę
rozległy,
dramatyczny i nieodwracalny proces przechodzenia od
charakterystycznej dla drugiej fali pracy fizycznej do zwi
ą
zanej
z trzeci
ą
fal
ą
działalno
ś
ci w sferze usług i symboli. Dzi
ś
w
Stanach
Zjednoczonych
w
ten
rodzaj
poczyna
ń
zaanga
ż
owanych jest ponad trzy czwarte zdolnych do pracy
Amerykanów. Ta wielka przemiana znajduje nader znamienny
wyraz w zadziwiaj
ą
cym fakcie,
ż
e
ś
wiatowy eksport usług i
„własno
ś
ci intelektualnej" jest dzi
ś
równy ł
ą
cznemu eksportowi
produktów elektronicznych i samochodów lub ł
ą
cznemu
eksportowi
ż
ywno
ś
ci i paliw.
Autorzy niniejszej ksi
ąż
ki oraz inni futurologowie ju
ż
w latach
sze
ść
dziesi
ą
tych zapowiadali dokonanie si
ę
takiej ogromnej
transformacji, poniewa
ż
jednak powszechnie zlekcewa
ż
ono te
wczesne ostrze
ż
enia, zmiana dokonała si
ę
z gwałtowno
ś
ci
ą
i
burzliwo
ś
ci
ą
, których mo
ż
na było unikn
ąć
. Nast
ą
piły masowe
zwolnienia z pracy, pojawiły si
ę
bankructwa i pora
ż
ki, gdy
ż
ci
wszyscy, którzy oci
ą
gali si
ę
z instalacj
ą
komputerów, robotów i
systemów informacyjnych, a tak
ż
e z przebudow
ą
niewydolnych
struktur, nie potrafili dotrzyma
ć
kroku bardziej rzutkim rywalom.
Wielu win
ą
za swe niepowodzenia obarczało zagraniczn
ą
konkurencj
ę
, zbyt wysokie lub zbyt niskie oprocentowanie w
bankach, uci
ąż
liwe regulacje prawne i tysi
ą
ce innych
czynników.
Niektóre z tych elementów rzeczywi
ś
cie wpływały mniej lub
bardziej niekorzystnie na sytuacj
ę
gospodarcz
ą
, przede
wszystkim jednak win
ą
za bolesno
ść
przemian nale
ż
y obarcza
ć
arogancj
ę
wielkich kolosów przemysłowych: producentów
samochodów,
stalowni,
stoczni,
wielkich
producentów
odzie
ż
owych,
które
od
dawna
dominowały
w
ż
yciu
gospodarczym. Za ow
ą
mened
ż
ersk
ą
but
ę
płaci
ć
przyszło
osobom, które maj
ą
niewielki
50
wpływ na industrialne zacofanie, a zarazem s
ą
najbardziej
bezbronne: robotnikom.
Z faktu,
ż
e ł
ą
czna liczba zatrudnionych w fabrykach jest w roku
1988 taka sama jak dwadzie
ś
cia lat wcze
ś
niej, nie nale
ż
y
wnosi
ć
,
ż
e ludzie uprzednio zwolnieni powrócili potem do
swoich zaj
ęć
. Wraz z tym, jak rozprzestrzeniały si
ę
technologie
trzeciej fali, tak
ż
e korporacje wielkoprzemysłowe zacz
ę
ły
potrzebowa
ć
pracowników zupełnie nowego typu.
Stare fabryki drugiej fali zatrudniały robotników, których łatwo
było zast
ą
pi
ć
innymi. Natomiast przedsi
ę
wzi
ę
cia trzeciej fali
wymagaj
ą
umiej
ę
tno
ś
ci coraz bardziej wyspecjalizowanych, co
sprawia,
ż
e ludzi nimi dysponuj
ą
cych trudno jest zast
ą
pi
ć
, to
za
ś
w zupełnie nowym
ś
wietle stawia problem bezrobocia. W
fabrycznych społeczno
ś
ciach drugiej fali, zastrzyk w postaci
kapitałów inwestycyjnych czy zakupów konsumenckich mógł
o
ż
ywi
ć
gospodark
ę
i rodzi
ć
nowe miejsca pracy. Je
ś
li było,
powiedzmy, dwa miliony bezrobotnych, to w zasadzie problem
polegał na tym,
ż
eby za pomoc
ą
bod
ź
ców ekonomicznych
stworzy
ć
dwa miliony nowych stanowisk. Poniewa
ż
kwalifikacje
do zaj
ęć
produkcyjnych były nieskomplikowane i mo
ż
na si
ę
było
ich nauczy
ć
w ci
ą
gu kilku godzin, wi
ę
c ka
ż
dy niemal bezrobotny
nadawał si
ę
do ka
ż
dej niemal pracy.
Zupełnie inaczej przedstawia si
ę
sprawa we współczesnej
super-symbolicznej gospodarce. Dlatego nie bardzo wiadomo,
co zrobi
ć
z wielk
ą
cz
ęś
ci
ą
bezrobotnych, a tradycyjne
ś
rodki
zaradcze, autorstwa Keynesa i monetarystów, okazuj
ą
si
ę
tutaj
nieskuteczne. W obliczu Wielkiego Kryzysu John Maynard
Keynes zalecał jako lekarstwo deficyt bud
ż
etowy: wydatki
rz
ą
dowe płyn
ę
ły do kieszeni konsumentów, ci zwi
ę
kszali swoje
zakupy, wi
ę
kszy za
ś
popyt skłaniał przedsi
ę
biorców do
rozszerzania produkcji i zatrudniania nowych pracowników.
Dzi
ę
ki temu znikało bezrobocie. Monetary
ś
ci z kolei zalecaj
ą
manewrowanie stawkami procentowymi i poda
żą
pieni
ą
dza,
aby w ten sposób zgodnie z potrzebami regulowa
ć
sił
ę
nabywcz
ą
ludno
ś
ci.
W warunkach dzisiejszej globalnej ekonomiki wlewanie
pieni
ę
dzy
51
do kieszeni konsumentów mo
ż
e pozosta
ć
bez
ż
adnego wpływu
na wewn
ę
trzn
ą
sytuacj
ę
gospodarcz
ą
, je
ś
li strumie
ń
pieni
ą
dza
popłynie za granic
ę
. Je
ś
li Amerykanin kupuje nowy telewizor
czy odtwarzacz płyt kompaktowych, po prostu wysyła dolary do
Japonii, Korei czy Malezji i nie przybywa przez to w kraju
ż
adnego nowego miejsca pracy.
Jednak bł
ą
d dawnych strategii polega jeszcze na czym
ś
innym:
uparcie koncentruj
ą
si
ę
one na obiegu pieni
ą
dza, nie za
ś
na
wiedzy. Tymczasem dzisiaj nie mo
ż
na ju
ż
zredukowa
ć
bezrobocia przez samo tylko stworzenie nowych miejsc pracy,
cały problem nie daje si
ę
bowiem rozwi
ą
za
ć
czysto liczbowo.
Bezrobocie nabrało obecnie charakteru jako
ś
ciowego, a nie
ilo
ś
ciowego. Ludzie pozostawieni bez pracy rozpaczliwie
potrzebuj
ą
pieni
ę
dzy, aby mogli wy
ż
y
ć
oni sami oraz ich
rodziny. Z ekonomicznego, psychologicznego i moralnego
punktu widzenia wskazane jest, aby społecze
ń
stwo nie
pozostawiało ich samym sobie. Jednak w super-symbolicznej
gospodarce efektywna strategia walki z bezrobociem w
mniejszym stopniu musi polega
ć
na alokacji bogactwa, a w
znacznie wi
ę
kszym na alokacji wiedzy. Poniewa
ż
coraz rzadziej
b
ę
dzie mo
ż
na znale
źć
zaj
ę
cie w tradycyjnie pojmowanym
przemy
ś
le, trzeba ludzi przygotowywa
ć
poprzez szkolenia,
ć
wiczenia praktyczne i obserwacje uczestnicz
ą
ce do podj
ę
cia
pracy w coraz szybciej rozwijaj
ą
cej si
ę
sferze usług. Mo
ż
na tu
wspomnie
ć
o opiece nad tworz
ą
cymi coraz liczniejsz
ą
grup
ę
lud
ź
mi w podeszłym wieku, opiece nad dzie
ć
mi, słu
ż
bie
zdrowia,
ochronie
własno
ś
ci,
a
tak
ż
e
zapewnieniu
bezpiecze
ń
stwa, rozrywce, turystyce i mnóstwie innych
dziedzin. Do tego potrzebne jest jednak traktowanie pracy w
szeroko rozumianym sektorze usług z tak
ą
sam
ą
powag
ą
i
takim samym szacunkiem jak pracy w fabryce, nie za
ś
zbywanie jej pogardliwymi wzmiankami o „fryzjerach i
sprzedawcach hamburgerów". McDonald's - przy całym dla
niego szacunku - nie mo
ż
e wyst
ę
powa
ć
jako symbol
reprezentuj
ą
cy ogromn
ą
ró
ż
norodno
ść
zaj
ęć
, która od
nauczania, poprzez słu
ż
b
ę
gromadzenia informacji, si
ę
ga a
ż
do
szpitalnego o
ś
rodka radiologicznego. Je
ś
li za
ś
płace w
usługach s
ą
ci
ą
gle
52
niskie, to trzeba zatroszczy
ć
si
ę
o wzrost efektywno
ś
ci tych
zaj
ęć
, a tak
ż
e o nowe formy obrony interesów ludzi
zatrudnionych w tej sferze. Zwi
ą
zki zawodowe, które powstały,
aby walczy
ć
o sprawy robotników wielkoprzemysłowych, musz
ą
si
ę
zdecydowanie
przekształci
ć
albo
ust
ą
pi
ć
miejsca
organizacjom nowego typu, bardziej dostosowanym do
charakteru gospodarki super-symbolicznej. Aby przetrwa
ć
,
musz
ą
zacz
ąć
wspiera
ć
takie rozwi
ą
zania jak praca w domu,
ruchomy czas pracy i wspólne rozwi
ą
zywanie zada
ń
, nie za
ś
za
ż
arcie si
ę
im sprzeciwia
ć
.
Mówi
ą
c krótko, powstanie ekonomiki super-symbolicznej
wymaga od nas przemy
ś
lenia problemu bezrobocia od samych
podstaw. Tyle
ż
e wyst
ą
pienie przeciw zastarzałym przesłankom
jest zarazem wyst
ą
pieniem przeciw tym, którzy czerpi
ą
z nich
korzy
ś
ci. Tworzony przez trzeci
ą
fal
ę
system wytwarzania
bogactwa zagra
ż
a przeto utrwalonym układom władzy i
wpływów
w
korporacjach,
zwi
ą
zkach
zawodowych
i
administracji rz
ą
dowej.
Ró
ż
norodno
ść
pracy umysłowej
W warunkach ekonomiki super-symbolicznej przestarzałe staje
si
ę
nie tylko dawne poj
ę
cie bezrobocia, ale w ogóle pracy. Aby
urobi
ć
sobie nowe, trzeba dokona
ć
jeszcze bardziej
radykalnych zmian w naszym słowniku.
Zacznijmy od tego,
ż
e tradycyjny podział gospodarki na
rolnictwo, przemysł i usługi wi
ę
cej zaciemnia ni
ż
wyja
ś
nia.
Gwałtowne zmiany zachodz
ą
ce w
ś
wiecie sprawiaj
ą
,
ż
e
rozmywaj
ą
si
ę
podziały ongi
ś
wyraziste i klarowne. Zamiast
wi
ę
c trzyma
ć
si
ę
starych klasyfikacji, zapytajmy lepiej, czym
ludzie zajmuj
ą
si
ę
w konkretnych firmach, aby wytworzy
ć
bogactwo, a wtedy oka
ż
e si
ę
, i
ż
we wszystkich tych trzech
sektorach praca w coraz wi
ę
kszym stopniu polega na
przetwarzaniu symboli, jest przeto prac
ą
umysłow
ą
.
Farmerzy wyliczaj
ą
dzi
ś
na komputerach, jakie trzeba b
ę
dzie
zrobi
ć
zasiewy; pracownicy stalowni czuwaj
ą
przy konsoletach
53
i monitorach; bankierzy na przeno
ś
nych komputerach modeluj
ą
rynki finansowe. W tej sytuacji zupełnie bez znaczenia jest, czy
ekonomi
ś
ci wpisz
ą
te poczynania do rubryki rolnictwo, przemysł
czy usługi. Bezu
ż
yteczne staj
ą
si
ę
dawne okre
ś
lenia zawodów.
Niewiele w istocie nam to mówi, kiedy dowiadujemy si
ę
,
ż
e kto
ś
jest magazynierem, tokarzem czy agentem handlowym. O wiele
lepiej jest grupowa
ć
pracowników wedle tego, jak wiele z ich
czynno
ś
ci
polega
na
przetwarzaniu
symboli,
zupełnie
niezale
ż
nie od kwestii, czy czynno
ś
ci owe wykonuj
ą
w
magazynie, ci
ęż
arówce, fabryce, szpitalu czy urz
ę
dzie. W
grupie pracowników umysłowych znajd
ą
si
ę
badacz naukowy,
analityk finansów, programista komputerowy, ale tak
ż
e na
przykład archiwista. Dlaczego archiwista znalazł si
ę
obok
naukowca? Gdy
ż
ich praca - sk
ą
din
ą
d nader ró
ż
na i tocz
ą
ca si
ę
na ró
ż
nych poziomach abstrakcji - polega na przekazywaniu
informacji i ich mno
ż
eniu. Jest to działalno
ść
dotycz
ą
ca
całkowicie sfery symboli. Do pracowników umysłowych
przyjdzie jednak zaliczy
ć
tak
ż
e najró
ż
niejsze przypadki
„mieszane", to znaczy takie zaj
ę
cia, przy których u
ż
ywa si
ę
wprawdzie siły fizycznej, ale zarazem korzysta si
ę
te
ż
z
informacji. Dzisiaj nawet ludzie zajmuj
ą
cy si
ę
przyjmowaniem,
segregowaniem,
wysyłaniem
i
dostarczaniem
przesyłek
ekspresowych musz
ą
na co dzie
ń
korzysta
ć
z komputera. W
nowoczesnej fabryce robotnikowi obsługuj
ą
cemu maszyn
ę
nie
mog
ą
by
ć
obce arkana informatyki. Recepcjonista hotelowy,
piel
ę
gniarka i wiele, wiele innych osób o zbli
ż
onych zawodach,
wiele czasu sp
ę
dzaj
ą
wprawdzie w
ś
ród ludzi, zarazem jednak
tworz
ą
, gromadz
ą
i rozprowadzaj
ą
informacje. Mechanicy
samochodowi na stacjach remontowych Forda maj
ą
jak dawniej
zabrudzone smarem r
ę
ce, ale musz
ą
te
ż
umie
ć
korzysta
ć
z
komputerów Hewlett-Packard, które pozwalaj
ą
im na szybkie
zlokalizowanie usterki, a tak
ż
e zapewniaj
ą
dost
ę
p do setek
megabitów rysunków i danych technicznych zarejestrowanych
na CD-ROMach. Program pyta o uszkodzenie samochodu, a
nast
ę
pnie udost
ę
pnia
żą
dane informacje, ale tak
ż
e podsuwa
sugestie i opracowuje kolejno
ść
czynno
ś
ci naprawczych. Czy
ten, kto
54
w ten sposób konsultuje si
ę
z komputerem, jest mechanikiem
czy pracownikiem umysłowym?
Zanikaj
ą
te
ż
bezpowrotnie te zaj
ę
cia, które maj
ą
charakter
czysto fizyczny. Im mniej jest pracy r
ę
cznej, tym bardziej kurczy
si
ę
proletariat, jego miejsce za
ś
zajmuje intelektuariat, czy
mo
ż
e
ś
ci
ś
lej: wraz z rozwojem super-symbolicznej ekonomiki
proletariat przekształca si
ę
w intelektuariat. Kiedy współcze
ś
nie
chcemy scharakteryzowa
ć
czyj
ąś
prac
ę
, kluczowe staj
ą
si
ę
nast
ę
puj
ą
ce pytania: Jak wielk
ą
jej cz
ęść
stanowi przetwarzanie
informacji? Jak wielka jej cz
ęść
ma charakter rutynowy,
powtarzalny? Na jakim poziomie abstrakcji si
ę
rozgrywa? Jaki
dost
ę
p ma pracownik do centralnego banku danych i systemu
informacyjnego kierownictwa? Jak wielka jest autonomia i
odpowiedzialno
ść
?
Niskie zintelektualizowanie kontra wysokie
Tak powa
ż
ne przemiany nie mog
ą
dokonywa
ć
si
ę
bez walki, a
je
ś
li chcemy przewidzie
ć
, kto w niej wygra, kto za
ś
poniesie
pora
ż
k
ę
, po
ż
yteczne mo
ż
e si
ę
okaza
ć
spojrzenie na ró
ż
ne
przedsi
ę
biorstwa wła
ś
nie z punktu widzenia pracy umysłowej.
Spróbujmy je przeto klasyfikowa
ć
nie ze wzgl
ę
du na to, czy
działaj
ą
w przemy
ś
le, rolnictwie czy w usługach, lecz z uwagi
na rzeczywisty charakter wykonywanej w nich pracy.
CSX, na przykład, jest firm
ą
, która zajmuje si
ę
komunikacj
ą
kolejow
ą
we wschodniej cz
ęś
ci USA, a tak
ż
e prowadzi jeden z
najwi
ę
kszych na
ś
wiecie systemów kontenerowych w
ż
egludze
oceanicznej. Niemniej CSX uwa
ż
a,
ż
e w coraz wi
ę
kszym
stopniu przedmiotem jej poczyna
ń
jest informacja. Alex Mandl z
CSX ujmuje to tak: „Coraz wi
ę
ksz
ą
cz
ęść
naszej oferty zajmuj
ą
usługi informacyjne. Nie wystarczy ju
ż
sama dostawa towarów.
Konsumenci domagaj
ą
si
ę
informacji. Chc
ą
wiedzie
ć
, kiedy ich
towary zostan
ą
umieszczone w kontenerach i z nich
wyładowane, gdzie b
ę
d
ą
w jakiej chwili, chc
ą
zna
ć
ceny, opłaty
celne i mnóstwo innych szczegółów. Nasze poczynania karmi
ą
si
ę
informacj
ą
i s
ą
z ni
ą
ś
ci
ś
le zwi
ą
zane". Znaczy to tyle,
ż
e
po
ś
ród
55
pracowników CSX coraz wi
ę
cej jest takich, których zaj
ę
cia maj
ą
charakter umysłowy czy głównie umysłowy.
Dlatego
te
ż
byliby
ś
my
skłonni
z
grubsza
podzieli
ć
przedsi
ę
biorstwa
na
wysoko,
ś
rednio
i
nisko
zintelektualizowane. Niektóre firmy i niektóre typy potrzebuj
ą
wi
ę
kszej ilo
ś
ci informacji od innych, i dlatego, podobnie jak
jednostkowe zaj
ę
cia, mo
ż
na je uszeregowa
ć
zgodnie z ilo
ś
ci
ą
i
stopniem
skomplikowania
wykonywanej
w
nich
pracy
umysłowej.
W przedsi
ę
biorstwach nisko zintelektualizowanych prac
ę
umysłow
ą
wykonuje kilka osób ulokowanych na szczycie,
reszcie za
ś
zatrudnionych pozostawiona jest praca fizyczna czy
te
ż
taka, która nie wymaga
ż
adnego wysiłku my
ś
lowego.
Działanie takich firm opiera si
ę
na prze
ś
wiadczeniu,
ż
e
pracownicy s
ą
ignorantami albo te
ż
ż
e ich wiedza nie jest
istotna
dla
produkcji.
Nawet
w
sektorach
wysoko
zintelektualizowanych mo
ż
na znale
źć
jeszcze zaj
ę
cia nie
wymagaj
ą
ce
ż
adnych kwalifikacji, ogłupiaj
ą
ce, które ze swych
wykonawców czyni
ą
trybiki wielkiej maszyny. Takie jednak
próby obstawania przy metodach, które zalecał Frederick Taylor
w pocz
ą
tkach naszego stulecia, s
ą
ju
ż
tylko reliktami
bezmy
ś
lnej przeszło
ś
ci, nie za
ś
elementami przyszło
ś
ci
przepojonej my
ś
leniem. Czynno
ś
ci monotonne i tak proste,
ż
e
mo
ż
na je wykonywa
ć
bez
ż
adnego wysiłku umysłowego,
pr
ę
dzej czy pó
ź
niej zostan
ą
przekazane robotom. Gospodarka
jest w trakcie przestawiania si
ę
na produkcj
ę
trzeciej fali, a
wszystkie firmy musz
ą
gruntownie zastanowi
ć
si
ę
nad
znaczeniem wiedzy. Najbardziej rzutkie z tych, które działaj
ą
w
sektorach wysoko zintelektualizowanych, ju
ż
to zrobiły i
odpowiednio zreorganizowały swoje poczynania. Ich działanie
opiera si
ę
na przekonaniu,
ż
e efektywno
ść
i zyski b
ę
d
ą
gwałtownie rosn
ąć
, gdy do minimum zredukuje si
ę
ilo
ść
pracy
bezmy
ś
lnej (albo te
ż
przeka
ż
e si
ę
j
ą
automatom), do
maksimum za
ś
wykorzysta potencjał intelektualny pracowników.
Celem jest zbudowanie lepiej opłacanego, ale za to mniejszego
i bardziej sprawnego zespołu pracowników.
W dziedzinach
ś
rednio zintelektualizowanych, w których
56
ci
ą
gle spor
ą
rol
ę
odgrywa praca fizyczna, obserwujemy, jak
wzrasta rola informacji i pracy umysłowej. Firmy wysoko
zintelektualizowane
nie
s
ą
bynajmniej
instytucjami
charytatywnymi. Chocia
ż
praca w nich jest mniej wyczerpuj
ą
ca
fizycznie i przebiega w znacznie wygodniejszych warunkach, to
przecie
ż
wymagania, jakie si
ę
tutaj stawia zatrudnionym, s
ą
znacznie wy
ż
sze. Oczekuje si
ę
od nich,
ż
e w pracy
wykorzystywa
ć
b
ę
d
ą
nie tylko swe zdolno
ś
ci umysłowe, ale
tak
ż
e uczucia, intuicj
ę
i wyobra
ź
ni
ę
. To dlatego krytycy ze
szkoły Marcusego podnosz
ą
larum,
ż
e oto pojawiła si
ę
bardziej
złowroga ni
ż
dot
ą
d forma wyzysku.
Ideologia niskiego zintelektualizowania
W nisko zintelektualizowanych ekonomikach przemysłowych
maj
ą
tek mierzyło si
ę
po prostu ilo
ś
ci
ą
posiadanych dóbr, ich
wytwarzanie za
ś
uznawano za zasadniczy cel gospodarki. Z
kolei działania w sferze symboli i usług, poniewa
ż
nie przynosiły
materialnych efektów były traktowane lekcewa
żą
co jako
nieproduktywne. Wytwarzanie przedmiotów - samochodów,
odbiorników radiowych i telewizyjnych, traktorów - uznawane
było za czynno
ść
dowodz
ą
c
ą
siły i pr
ęż
no
ś
ci gospodarki, w
której z lubo
ś
ci
ą
posługiwano si
ę
takimi słowami jak konkretny,
praktyczny czy realistyczny. O wytwarzaniu wiedzy czy
wymianie informacji mówiono z kolei pogardliwie, i
ż
jest to tylko
robota papierkowa. Postawa taka miała mnóstwo zwykle nie
dotrzeganych konsekwencji. Produkcja, działalno
ść
wytwórcza,
miała rodzi
ć
si
ę
ze skojarzenia materialnych surowców, maszyn
i mi
ęś
ni... O warto
ś
ci firmy decydował jej maj
ą
tek rzeczowy...
Narodowe bogactwo rodziło si
ę
z nadwy
ż
ki w wymianie dóbr
materialnych...
Znaczenie
usług
polegało
jedynie
na
usprawnianiu procesów rzeczowych... Edukacja oznaczała
strat
ę
czasu, je
ś
li nie słu
ż
yła przygotowaniu do konkretnego
zawodu... Badania naukowe, to zawracanie głowy... Wiedza
humanistyczna nie pomagała w interesach, a nawet w nich
przeszkadzała. Mówi
ą
c krótko, liczyło si
ę
to, co przeliczalne.
57
Postawa taka nie ograniczała si
ę
jednak tylko do kapitalizmu i
jego Babbittów, jako
ż
e dominowała tak
ż
e w
ś
wiecie
komunistycznym. Marksistowscy ekonomi
ś
ci wiele musieli si
ę
napoci
ć
,
ż
eby umie
ś
ci
ć
gdzie
ś
w swoich schematach prac
ę
umysłow
ą
, za
ś
realizm socjalistyczny w tysi
ę
cznych odmianach
sportretował
szcz
ęś
liwych
robotników,
którzy
w
stylu
Schwarzeneggera pr
ężą
muskuły na tle kół z
ę
batych, kominów
fabrycznych i lokomotyw parowych. Gloryfikacja proletariatu,
teza,
ż
e to on jest sił
ą
nap
ę
dow
ą
dziejowych przemian,
wyrastała
w
istocie
z
przesłanek
ideologii
niskiego
zintelektualizowania. W ten sposób nie powstawały bynajmniej
tylko lu
ź
ne opinie, prze
ś
wiadczenia i zachowania. Wprost
przeciwnie, tworzył si
ę
zwarty system samoodtwarzania i
samouzasadnienia, ideologiczny system jurnego i triumfalnego
materializmu. Ów jurny materializm był w istocie ideologi
ą
masowej produkcji przemysłowej drugiej fali. Kiedy
ś
miał on
niew
ą
tpliwie swoje racje i swój sens. Dzisiaj, kiedy prawdziwa
warto
ść
wi
ę
kszo
ś
ci produktów wi
ąż
e si
ę
z ilo
ś
ci
ą
zawartej w
nich wiedzy, ideologia taka jest reakcyjna i głupia. Ka
ż
dy kraj,
który z rozmysłem wybiera drog
ę
jurnego materializmu, skazuje
sam siebie na rol
ę
Bangladeszu dwudziestego pierwszego
stulecia.
Ideologia wysokiego zintelektualizowania
Firmy, instytucje i ludzie, którzy ju
ż
mocno si
ę
zaanga
ż
owali w
ekonomik
ę
trzeciej fali nie stworzyli jeszcze własnej ideologii,
niemniej zaczynaj
ą
si
ę
ju
ż
pojawia
ć
jej zasadnicze elementy.
Zapowiedzi tej nowej ideologii mo
ż
na znale
źć
w ci
ą
gle
niedocenianych pracach takich pisarzy jak Eugene Loebl, który
przez jedena
ś
cie lat sp
ę
dzonych w czechosłowackim wi
ę
zieniu
gruntownie przemy
ś
lał podstawy ekonomiki marksistowskiej i
zachodniej; Henry K.H. Woo z Hongkongu, który badał
„niewidoczne wymiary bogactwa"; Orio Giarini z Genewy, który
w rozwa
ż
aniach nad usługami w przyszło
ś
ci odwołuje si
ę
do
poj
ęć
ryzyka i nieoznaczono
ś
ci, czy Amerykanin Walter
Weisskopf,
58
który zastanawia si
ę
nad znaczeniem nierównowagi w rozwoju
gospodarczym.
Nauki przyrodnicze zastanawiaj
ą
si
ę
dzi
ś
, jak ró
ż
ne układy
zachowuj
ą
si
ę
w warunkach zakłóce
ń
, w jaki sposób z chaosu
wyłania si
ę
porz
ą
dek i jak rozbudowane systemy wznosz
ą
si
ę
na wy
ż
szy stopie
ń
zró
ż
nicowania. S
ą
to kwestie niesłychanie
podobne do tych, z którymi mamy do czynienia we
współczesnej ekonomii i
ż
yciu gospodarczym. Podr
ę
czniki
zarz
ą
dzania mówi
ą
o „karmieniu si
ę
chaosem". Ekonomi
ś
ci na
nowo odkrywaj
ą
prac
ę
Josepha Schumpetera, który mówił o
„twórczej destrukcji" jako warunku rozwoju. W bezliku
bankructw,
zmian
wła
ś
cicieli,
reorganizacji,
wspólnych
przedsi
ę
wzi
ęć
, efektownych startów współczesna gospodarka
jest bez porównania bardziej zró
ż
nicowana, dynamiczna i
zło
ż
ona ni
ż
stateczna ekonomika produkcji fabrycznej. Ów
przeskok na wy
ż
szy szczebel zró
ż
nicowania, szybko
ś
ci i
komplikacji wymaga te
ż
przej
ś
cia do wy
ż
szych, bardziej
wyszukanych form integracji, a temu z kolei musi towarzyszy
ć
o
wiele doskonalsze przetwarzanie wiedzy. Wzoruj
ą
c si
ę
na
koncepcji
siedemnastowiecznego
my
ś
liciela
Kartezjusza,
kultura industrializmu ceniła tych ludzi, którzy potrafili rozkłada
ć
problemy na najdrobniejsze elementy składowe. W ekonomii
efektem takiego analitycznego podej
ś
cia jest traktowanie
procesu produkcyjnego jako ci
ą
gu niezale
ż
nych poczyna
ń
.
Tymczasem model produkcji, który rodzi si
ę
w warunkach
ekonomiki super-symbolicznej, jest zdecydowanie odmienny.
Mamy tu do czynienia z postaw
ą
systemow
ą
, integruj
ą
c
ą
, która
ka
ż
e widzie
ć
produkcj
ę
jako zespół czynno
ś
ci jednoczesnych i
zsyntetyzowanych.
Ż
adna z cz
ęś
ci tego procesu nie jest w
sobie zamkni
ę
ta i nie mo
ż
e by
ć
rozpatrywana niezale
ż
nie od
innych. Zaczynamy dostrzega
ć
,
ż
e w gruncie rzeczy działalno
ść
fabryki nie ogranicza si
ę
tylko do produkcji. We współczesnych
modelach działania firmy zostaj
ą
rozci
ą
gni
ę
te daleko poza
czynno
ś
ci czysto wytwórcze, czego przejawem s
ą
chocia
ż
by
naprawy gwarancyjne czy serwis usług, które zapewniaj
ą
swoim nabywcom wytwórcy komputerów. Niedługo te
ż
powszechnie b
ę
dzie si
ę
rozwa
ż
a
ć
takie
59
kwestie, jak przyjazne dla
ś
rodowiska pozbycie si
ę
zu
ż
ytych
produktów, co sprawi,
ż
e wytwórcy b
ę
d
ą
musieli na innych
zasadach oprze
ć
projektowanie nowych modeli, rachunek
kosztów, metody produkcyjne i wiele, wiele innych elementów.
Jeszcze bardziej rozszerzy si
ę
skala usług poprodukcyjnych,
które jeszcze wi
ę
ksz
ą
rol
ę
b
ę
d
ą
odgrywa
ć
w maj
ą
tku firmy. W
efekcie, poj
ę
cie produkcji rozszerzy si
ę
tak, aby obejmowa
ć
wszystkie te funkcje. Wszystkie, a nie tylko te, które pojawiaj
ą
si
ę
ju
ż
po powstaniu wyrobu. Firmy musz
ą
zatroszczy
ć
si
ę
o
szkolenie swoich pracowników, opiek
ę
nad ich dzie
ć
mi i inne
codzienne
ułatwienia.
Niezadowolonego,
przygn
ę
bionego
robotnika fizycznego mo
ż
na było uznawa
ć
za tak czy inaczej
„produktywnego". Tam, gdzie chodzi o poczynania w sferze
symboli, zadowoleni pracownicy s
ą
bardziej twórczy, problem
ich u
ż
yteczno
ś
ci zatem zaczyna si
ę
dla firmy długo przed ich
przyjazdem do pracy. Ludziom starej daty takie rozszerzone
poj
ę
cie produkcji mo
ż
e si
ę
wydawa
ć
dziwaczne i nonsensowne.
Jest ono natomiast zupełnie naturalne dla kierowników nowego
typu, którzy przywykli do my
ś
lenia systemowego, nie za
ś
rozwi
ą
zywania zagadnie
ń
krok po kroku. Produkcja okazuje si
ę
przeto procesem o wiele bardziej rozległym i wszechstronnym,
ni
ż
s
ą
dzili ekonomi
ś
ci i ideologowie gospodarki niskiego
zintelektualizowania. Z ka
ż
dym kolejnym dniem wida
ć
, jak
coraz powszechniej uciele
ś
nieniem i
ź
ródłem warto
ś
ci staje si
ę
wiedza, a nie tani mozół, symbole i surowce.
Takie gruntowne przewarto
ś
ciowanie opinii na temat warto
ś
ci
podwa
ż
a wszystkie fundamentalne zało
ż
enia teorii wolnego
rynku, marksizmu i jurnego materializmu. Niezale
ż
nie od tego,
czy materializm ów b
ę
dzie głosił,
ż
e warto
ść
rodzi si
ę
w pocie
robotniczej harówki, czy te
ż
ż
e wytwarza j
ą
dziarski
przedsi
ę
biorca kapitalistyczny. W obu przypadkach jest to fałsz
szkodliwy i politycznie, i ekonomicznie. Zgodnie z pogl
ą
dami
nowej ekonomii, do powstania warto
ś
ci przyczyniaj
ą
si
ę
sekretarka i bankowiec, sprzedawca i ksi
ę
gowy, programista i
specjalista od telekomunikacji. Wi
ę
cej nawet: przyczynia si
ę
do
niej klient.
60
Warto
ść
rodzi si
ę
w zbiorowym wysiłku, nie za
ś
w kolejnych,
odizolowanych posuni
ę
ciach.
Temu wzrostowi znaczenia pracy umysłowej w
ż
aden sposób
nie potrafi
ą
zaszkodzi
ć
panikarskie artykuły, które przedstawia
ć
b
ę
d
ą
straszliwe
konsekwencje
zaniku
przemysłowych
fundamentów i wyszydza
ć
poj
ę
cie gospodarki informacyjnej.
Nie powstrzymaj
ą
one tak
ż
e narodzin nowego pogl
ą
du na
powstawanie warto
ś
ci. Na naszych bowiem oczach nakładaj
ą
si
ę
na siebie i wzmacniaj
ą
zmiany niesione przez trzeci
ą
fal
ę
:
przekształcaniu si
ę
produkcji
towarzysz
ą
przeobra
ż
enia
kapitana i pieni
ą
dza. Wszystko to razem prowadzi do powstania
rewolucyjnie nowego systemu tworzenia bogactwa na Ziemi.
61
ROZDZIAŁ SZÓSTY
DZIEJOWA KRAKSA: SOCJALIZM I PRZYSZŁO
ŚĆ
Dramatyczna
ś
mier
ć
pa
ń
stwowego socjalizmu w Europie
Wschodniej, jego krwawa agonia od Bukaresztu przez Baku po
Pekin, nie jest czym
ś
przypadkowym. Socjalizm zderzył si
ę
z
przyszło
ś
ci
ą
. Rz
ą
dy socjalistyczne upadły nie za spraw
ą
spisków CIA, okr
ąż
enia przez kapitalizm czy zewn
ę
trznych
restrykcji. Komunistycze rz
ą
dy w Europie Wschodniej zacz
ę
ły
si
ę
wali
ć
jak domki z klocków, ledwie tylko Moskwa dała do
zrozumienia,
ż
e nie b
ę
dzie ju
ż
wi
ę
cej wysyłała swoich wojsk,
aby broni
ć
tych re
ż
imów przed ich obywatelami. Jednak kryzys
ustroju socjalistycznego w ZSRR, Chinach i we wszystkich
innych krajach ma o wiele gł
ę
bsze podstawy. Podobnie jak
wynalezienie przez Gutenberga w połowie XV wieku ruchomej
czcionki
umo
ż
liwiło
rozprzestrzenianie
si
ę
reformacji
protestanckiej, tak pojawienie si
ę
w drugiej połowie XX wieku
komputera i nowych
ś
rodków ł
ą
czno
ś
ci podminowało władz
ę
Moskwy nad umysłami w krajach, które podbiła lub sobie
podporz
ą
dkowała. Marksistowscy ekonomi
ś
ci (podobnie jak
bardzo wielu rzeczników klasycznej ekonomii politycznej)
traktowali pracowników umysłowych z lekcewa
ż
eniem jako
nieproduktywnych. Tymczasem najprawdopodobniej to bardziej
oni ni
ż
jakakolwiek inna grupa stali si
ę
w połowie lat
sze
ść
dziesi
ą
tych dla ekonomiki Zachodu tym, czym adrenalina
jest dla układu krwiono
ś
nego. Dzisiaj, przy ci
ą
głym trwaniu
nierozwi
ą
zalnych pono
ć
sprzeczno
ś
ci, wysoko zaawansowane
technologicznie kraje Zachodu daleko wyprzedziły
62
pod wzgl
ę
dem ekonomicznym cał
ą
reszt
ę
ś
wiata. To kapitalizm
korzystaj
ą
cy z komputera, nie za
ś
fabryczny socjalizm
zrealizował zapowiadany przez Marksa skok jako
ś
ciowy.
Podczas gdy w krajach Zachodu dokonywała si
ę
prawdziwa
rewolucja, pa
ń
stwa socjalistyczne tworzyły blok prawdziwie
reakcyjny, w którym władza nale
ż
ała do starców gor
ą
co
wierz
ą
cych w ideologi
ę
dziewi
ę
tnastego wieku. Pierwszym
sowieckim przywódc
ą
, który zrozumiał ten fakt, był Michaił
Gorbaczow. W roku 1989, trzydzie
ś
ci lat po tym, jak zacz
ą
ł si
ę
wyłania
ć
nowy system tworzenia bogactwa, Gorbaczow
oznajmił w jednym z przemówie
ń
: „Jako jedni z ostatnich
u
ś
wiadomili
ś
my sobie,
ż
e w wieku informatyki najcenniejsza
jest wiedza".
Marks sformułował klasyczn
ą
definicj
ę
sytuacji rewolucyjnej.
Pojawia si
ę
ona wtedy, gdy „społeczne stosunki produkcji" (czyli
stosunki własno
ś
ci i nadzoru) przeszkadzaj
ą
w dalszym rozwoju
„sił wytwórczych" (z grubsza rzecz bior
ą
c: technologii). Formuła
ta znakomicie opisuje kryzys
ś
wiatowego socjalizmu: tak jak
feudalne stosunki społeczne hamowały ongi
ś
rozwój przemyski,
tak współczesne socjalistyczne stosunki produkcji zupełnie nie
pozwalały krajom socjalistycznym skorzysta
ć
z nowego
systemu tworzenia bogactwa, który za przesłanki ma
komputery, ł
ą
czno
ść
, a nade wszystko: otwarty obieg
informacji. Zasadniczym przeto bł
ę
dem wielkiego eksperymentu
XX wieku, którym był pa
ń
stwowy socjalizm, były przestarzałe
pogl
ą
dy na znaczenie wiedzy.
Maszyna przedcybernetyczna
Pa
ń
stwowy socjalizm, z nielicznymi wyj
ą
tkami, nie prowadził do
dobrobytu,
równo
ś
ci
i
wolno
ś
ci,
lecz
do
systemu
jednopartyjnego, pot
ęż
nej biurokracji, wszechobecnej tajnej
policji, pa
ń
stwowej kontroli nad publikatorami, ogranicze
ń
i
represji w sferze wolno
ś
ci intelektualnej oraz artystycznej.
Pomi
ń
my kwesti
ę
oceanów krwi, któr
ą
trzeba było rozla
ć
, aby
utrzyma
ć
ustrój przy
ż
yciu; dla nas wa
ż
ne jest tutaj to,
ż
e ka
ż
dy
z elementów
63
tego systemu słu
ż
ył nie tylko organizowaniu mas ludzkich, ale
tak
ż
e organizowaniu, kanalizowaniu i kontroli wiedzy.
Jednopartyjny ustrój ma na celu panowanie nad komunikacj
ą
polityczn
ą
, poniewa
ż
jednak nie istniej
ą
ż
adne rywalizuj
ą
ce siły
polityczne, wi
ę
c ograniczony zostaje przepływ informacji
politycznej przez społecze
ń
stwo, blokuj
ą
si
ę
p
ę
tle sprz
ęż
enia
zwrotnego, a w efekcie ludzie u władzy przestaj
ą
zdawa
ć
sobie
spraw
ę
ze zło
ż
ono
ś
ci problemów, z którymi maj
ą
si
ę
upora
ć
.
Kiedy z dołu do góry płyn
ą
- i to tylko limitowanymi kanałami -
bardzo w
ą
sko okre
ś
lone informacje, z góry za
ś
spływaj
ą
polecenia, wykrywanie bł
ę
dów i ich naprawa staj
ą
si
ę
ogromnie
trudne. W istocie, w krajach socjalistycznych informacja
dopływaj
ą
ca do rz
ą
dz
ą
cych oparta była w wielkim stopniu na
przekłamaniach i półprawdach, jako
ż
e przekazywanie
niepomy
ś
lnych wiadomo
ś
ci bywało ryzykowne. Tak wi
ę
c
decyzja o budowie systemu jednopartyjnego jest jednocze
ś
nie
decyzj
ą
o wiedzy i informacji.
Wszechwładna biurokracja, która w socjalizmie kontrolowała
wszystkie sfery
ż
ycia, tak
ż
e ograniczała przepływ informacji,
albowiem wtłaczała je do gotowych rubryk, a komunikowanie
si
ę
ograniczała do „oficjalnych kanałów", zarazem delegalizuj
ą
c
organizacje i kanały nieformalne. Do tego samego celu słu
ż
yły:
aparat policyjny, pa
ń
stwowa kontrola
ś
rodków ł
ą
czno
ś
ci,
zamykanie ust intelektualistom i dławienie swobody wypowiedzi
artystycznej. Za wszystkimi tymi kwestiami kryje si
ę
jedna
podstawowa przesłanka: arogancka pewno
ść
,
ż
e ludzie
pełni
ą
cy władz
ę
- funkcjonariusze partyjni lub urz
ę
dnicy
pa
ń
stwowi - powinni decydowa
ć
o tym, co inni mog
ą
wiedzie
ć
.
Te cechy charakterystyczne dla wszystkich pa
ń
stw socjalizmu
pa
ń
stwowego gwarantowały idiotyzmy ekonomiczne, a były
efektem zastosowania do społecze
ń
stwa i
ż
ycia społecznego
przed-cybernetycznego poj
ę
cia maszyny. Maszyny drugiej fali
obchodziły si
ę
najcz
ęś
ciej bez jakichkolwiek elementów
sprz
ęż
enia zwrotnego. Wł
ą
czało sieje do sieci, uruchamiało
silnik, one za
ś
zaczynały działa
ć
bez wzgl
ę
du na to, co poza
tym działo si
ę
dookoła.
Natomiast
trzecia
fala
przynosi
maszyny
inteligentne,
zaopatrzone
64
w czujniki, które wchłaniaj
ą
informacj
ę
z otoczenia, wykrywaj
ą
zmiany i do nich dostosowuj
ą
funkcjonowanie cało
ś
ci. Maszyny
te dokonuj
ą
samoregulacji i jest to rewolucyjna zmiana
techniczna.
Tymczasem teoretycy marksistowscy ugrz
ęź
li w industrialnej
przeszło
ś
ci, co znalazło swój wyraz tak
ż
e w ich słowniku. Dla
marksistowskich socjologów walka klasowa była lokomotyw
ą
historii, a zasadniczym jej celem było przej
ę
cie machiny
pa
ń
stwowej. Poniewa
ż
samo społecze
ń
stwo uznawano za
maszyn
ę
, wi
ę
c głównym problemem politycznym wydawało si
ę
takie jej wyregulowanie, aby produkowała dobrobyt i wolno
ść
.
Lenin, przej
ą
wszy w 1917 roku władz
ę
w Rosji, został
Naczelnym Mechanikiem. Ten bystry intelektualista pojmował
wprawdzie znaczenie idei, był jednak przekonany,
ż
e produkcj
ę
symboli - i sam umysł - mo
ż
na zaprogramowa
ć
. Marks pisał o
wolno
ś
ci, Lenin natomiast przez przej
ę
cie władzy postanowił
sterowa
ć
wiedz
ą
. Dlatego domagał si
ę
, aby sztuka, kultura,
nauka, dziennikarstwo, wszelka w ogóle działalno
ść
w sferze
symboli, były słu
ż
ebne wobec generalnego planu społecznego.
Z czasem wszystkie gał
ę
zie nauki zostan
ą
schludnie
zorganizowane w ramach akademii, z wydziałami i rangami
urz
ę
dniczymi, a wszystko poddane
ś
cisłemu nadzorowi partii i
pa
ń
stwa. Pracownicy kulturalni b
ę
d
ą
zatrudniani w instytucjach
dogl
ą
danych przez Ministerstwo Kultury. Wydawnictwa, stacje
radiowe, stacje telewizyjne nale
ż
e
ć
b
ę
d
ą
wył
ą
cznie do pa
ń
stwa.
Sama wiedza została przeto z czasem uczyniona cz
ęś
ci
ą
machiny pa
ń
stwowej. Takie bazuj
ą
ce na ograniczeniach
podej
ś
cie
do
wiedzy
utrudniało
rozwój
nawet
nisko
zintelektualizowanej gospodarki fabrycznej, natomiast zupełnie
go uniemo
ż
liwia w epoce komputera.
Paradoks własno
ś
ci
Powstaj
ą
cy w warunkach trzeciej fali system tworzenia
bogactwa
stanowi
zaprzeczenie
trzech
podstawowych
pewników socjalistycznej wizji społecze
ń
stwa. Zacznijmy od
własno
ś
ci.
Od samych swych pocz
ą
tków socjalizm win
ą
za ubóstwo,
depresje ekonomiczne, bezrobocie i wszystkie pozostałe
grzechy industrializmu obci
ąż
ał prywatn
ą
własno
ść
ś
rodków
produkcji. Wszystkie te negatywy znikn
ąć
miały dzi
ę
ki przej
ę
ciu
przez robotników fabryk na własno
ść
: za po
ś
rednictwem
65
pa
ń
stwa lub kolektywów. Kiedy to nast
ą
pi, wszystko stanie si
ę
proste. Miejsce zabójczej konkurencji zajmie racjonalne
planowanie. Produkowa
ć
b
ę
dzie si
ę
nie dla zysku, lecz dla
po
ż
ytku konsumentów. Rozumnie b
ę
dzie si
ę
wykorzystywa
ć
społeczny potencjał, aby zagwarantowa
ć
nieustanny rozwój. Po
raz pierwszy w dziejach zi
ś
ci si
ę
sen o powszechnym
dobrobycie.
W XIX wieku, kiedy formułowano t
ę
wizj
ę
, mogło si
ę
wydawa
ć
,
ż
e odzwierciedla najnowsze ustalenia nauki. Marksi
ś
ci z dum
ą
powiadali o sobie,
ż
e opu
ś
cili krain
ę
mglistych utopii i wst
ą
pili
na twardy grunt naukowego socjalizmu. Utopi
ś
ci
ś
nili o
samorz
ą
dnych wspólnotach wiejskich. Naukowi socjali
ś
ci
wiedzieli ju
ż
,
ż
e w warunkach rozwijaj
ą
cego si
ę
społecze
ń
stwa
przemysłowego s
ą
to pomysły niepraktyczne. Utopi
ś
ci w
rodzaju Charlesa Fouriera spogl
ą
dali w kierunku rolniczej
przeszło
ś
ci. Naukowi socjali
ś
ci wpatrywali si
ę
w industrialn
ą
przyszło
ść
. Chocia
ż
potem socjali
ś
ci mieli eksperymentowa
ć
z
komunami, spółdzielniami i samorz
ą
dami robotniczymi, to
jednak
w
całym
socjalistycznym
ś
wiecie
dominowała
pa
ń
stwowa forma własno
ś
ci. To pa
ń
stwo, nie za
ś
robotnicy,
czerpało korzy
ś
ci z rewolucji socjalistycznej.
Socjalizm nie spełnił swych obietnic radykalnego polepszenia
materialnych warunków
ż
ycia. Kiedy po rewolucji stopa
ż
yciowa
w Zwi
ą
zku Radzieckim spadła, odpowiedzialno
ść
za to
składano - cz
ęś
ciowo słusznie - na pierwsz
ą
wojn
ę
ś
wiatow
ą
i
kontrrewolucj
ę
. Potem niedostatki tłumaczono obl
ęż
eniem
kapitalistycznym, jeszcze pó
ź
niej - drug
ą
wojn
ą
ś
wiatow
ą
.
Tymczasem nawet w czterdzie
ś
ci lat po wojnie brakowało w
Moskwie takich rarytasów jak kawa czy pomara
ń
cze. Rzecz
jednak osobliwa,
ż
e chocia
ż
znacznie ju
ż
ubyło ortodoksyjnych
socjalistów, ci
ą
gle słyszy si
ę
ich na całym
ś
wiecie, jak wzywaj
ą
do nacjonalizacji
66
przemysłu i finansów. Od Brazylii i Peru po Afryk
ę
Południow
ą
,
wł
ą
cznie nawet z uprzemysłowionymi pa
ń
stwami Zachodu,
wsz
ę
dzie ostali si
ę
wierni wyznawcy, którzy na przekór
wszelkim
ś
wiadectwom historycznym własno
ść
publiczn
ą
uznaj
ą
za post
ę
pow
ą
i gło
ś
no sprzeciwiaj
ą
si
ę
wszelkim
próbom prywatyzacji sektorów pa
ń
stwowych. To prawda,
ż
e
nader zliberalizowana gospodarka
ś
wiatowa, bezkrytycznie
wychwalana przez wielkie, ponadnarodowe korporacje, jest
dosy
ć
niestabilna. Jest te
ż
niestety prawd
ą
,
ż
e sama
liberalizacja gospodarki nie powoduje automatycznej poprawy
losu biednych. Z drugiej jednak strony niepodwa
ż
alne dowody
ś
wiadcz
ą
o tym,
ż
e pa
ń
stwowe przedsi
ę
biorstwa wyzyskuj
ą
pracowników, niszcz
ą
ś
rodowisko i naci
ą
gaj
ą
społecze
ń
stwo co
najmniej równie efektywnie jak firmy prywatne. Wiele z nich
staje si
ę
gniazdami nieefektywno
ś
ci, korupcji i chciwo
ś
ci. Ich
nieudolno
ść
bardzo cz
ę
sto staje si
ę
bod
ź
cem do rozkwitu
czarnego rynku, który zawsze stanowi zagro
ż
enie dla trwało
ś
ci
pa
ń
stwa. Jednak na prawdziw
ą
ironi
ę
zakrawa fakt,
ż
e zamiast
zgodnie
z
obietnicami
przodowa
ć
w
technicznym
i
technologicznym post
ę
pie, znacjonalizowane przedsi
ę
biorstwa
s
ą
najcz
ęś
ciej
najbardziej
zachowawcze:
najbardziej
zbiurokratyzowane, najwolniej si
ę
reorganizuj
ą
ce, najmniej
ch
ę
tne, aby dostosowa
ć
si
ę
do zmiany potrzeb konsumentów,
najbardziej oporne, gdy chodzi o informowanie obywateli,
ostatnie w kolejce do nowinek technicznych.
Przez ponad stulecie socjali
ś
ci oraz zwolennicy kapitalizmu
toczyli za
ż
art
ą
walk
ę
w imi
ę
powszechnej b
ą
d
ź
prywatnej
własno
ś
ci. Stawk
ą
w tym starciu bywało nierzadko ludzkie
ż
ycie. Tymczasem
ż
adna ze stron nawet nie przypu
ś
ciła, i
ż
powstanie nowego sytemu tworzenia warto
ś
ci niemal wszystkie
ich argumenty uczyni przestarzałymi. Tak si
ę
wła
ś
nie stało,
albowiem
najwa
ż
niejsza
dzi
ś
posta
ć
własno
ś
ci
jest
nienamacalna. Jest super-symboliczna, a stanowi j
ą
wiedza. T
ę
sam
ą
wiedz
ę
wielu ludzi mo
ż
e jednocze
ś
nie wykorzystywa
ć
do
tworzenia bogactwa i pomna
ż
ania samej wiedzy. W
przeciwie
ń
stwie
za
ś
do
fabryk
i
pól
wiedza
jest
niewyczerpywalna.
67
Ile
ś
rub z lewym gwintem?
Drugim z filarów katedry socjalizmu było centralne planowanie.
Rozumne planowanie przez centrum decyzyjne miało zast
ą
pi
ć
chaos gospodarki rynkowej, koncentruj
ą
c społeczne zasoby w
kluczowych sektorach i przyspieszaj
ą
c w ten sposób rozwój
technologiczny. Tyle
ż
e centralne planowanie wymaga wiedzy,
a ju
ż
w latach dwudziestych obecnego stulecia austriacki
ekonomista Ludwig von Mises wykazał,
ż
e wła
ś
nie brak wiedzy
czy, jak on to okre
ś
lił, problem rachunkowy stanowi pi
ę
t
ę
achillesow
ą
socjalizmu. Ile butów i jakich rozmiarów powinna
wytwarza
ć
fabryka w Irkucku? Ile potrzebujemy
ś
rub z lewym
gwintem albo arkuszy papieru w kratk
ę
? Jak
ą
ustali
ć
relacj
ę
cen pomi
ę
dzy karburatorami a kartoflami? Ile złotych, rubli czy
jenów nale
ż
y zainwestowa
ć
w ka
ż
de z dziesi
ą
tków tysi
ę
cy
stanowisk, linii produkcyjnych i zakładów?
Całe pokolenia sumiennych planistów socjalistycznych zmagały
si
ę
desperacko z podobnymi pytaniami. Potrzebowali coraz
wi
ę
cej danych i otrzymywali coraz wi
ę
cej kłamstw. Dyrektorzy
bowiem nie kwapili si
ę
z informacjami o zawaleniu zada
ń
planowych, faszerowali wi
ę
c biurokratów łgarstwami. Przy
braku sygnałów rynkowych dostarczanych przez poda
ż
i popyt,
ekonomi
ś
ci
usiłowali
szacowa
ć
gospodark
ę
w
roboczogodzinach i liczy
ć
rzeczy raczej na sztuki, ni
ż
wyra
ż
a
ć
je w pieni
ą
dzu; szukali pomocy w modelach ekonometrycznych;
chwytali si
ę
analizy nakładów i wyników. Nic jednak nie
pomagało. Im wi
ę
cej gromadzili informacji, tym bardziej
rozpadała si
ę
gospodarka. Całe trzy czwarte wieku po rosyjskiej
rewolucji prawdziwym symbolem ZSRR były nie sierp i młot, ale
kolejki przed sklepami.
Dzisiaj wszystkie kraje socjalistyczne i postsocjalistyczne
wprowadza
ć
chc
ą
gospodark
ę
rynkow
ą
. Ró
ż
ne s
ą
strategie
oraz próby stworzenia „siatki bezpiecze
ń
stwa" dla zwalnianych
pracowników, ale niemal uniwersalnym uznaniem cieszy si
ę
prawda,
ż
e kiedy poda
ż
i popyt okre
ś
laj
ą
ceny (przynajmniej w
pewnym zakresie), uzyskana zostaje informacja, której
68
brakowało centralnemu plani
ś
cie, gdy
ż
to ceny wyra
ź
nie
wskazuj
ą
, co jest, a co nie jest potrzebne.
Niemniej w całej tej dyskusji nad nieodzownymi sygnałami
ekonomi
ś
ci
przeoczaj
ą
niesłychanie
wa
ż
n
ą
rzecz:
ż
e
wprowadzanie zmiany zakłada fundamentaln
ą
zmian
ę
w
strukturze kanałów komunikacyjnych, te za
ś
powoduj
ą
ogromne
transformacje w układzie władzy. Najwa
ż
niejsza ró
ż
nica
pomi
ę
dzy gospodark
ą
centralnie planowan
ą
a gospodark
ą
rynkow
ą
polega na tym,
ż
e w pierwszej informacja przepływa
pionowo, podczas gdy w drugiej o wiele wi
ę
cej informacji
przemieszcza si
ę
poziomo i po przek
ą
tnych, gdy
ż
na ka
ż
dym
szczeblu nast
ę
puje jej wymiana pomi
ę
dzy nabywcami i
sprzedawcami. Zmiana ta stanowi zagro
ż
enie nie tylko dla
biurokratów w ministerstwach i najwy
ż
szych instytucjach, ale
tak
ż
e dla wielomilionowej rzeszy minibiurokratów, dla których
jedynym
ź
ródłem władzy była kontrola nad kanałami
informacyjnymi. Nowe metody tworzenia bogactwa wymagaj
ą
tak wiele wiedzy, tak ró
ż
norodnej informacji, tak bogatych form
komunikacji,
ż
e absolutnie niemo
ż
liwe jest ich uzyskanie przy
centralnym planowaniu gospodarki. Tak oto powstanie
ekonomiki
super-symbolicznej
burzy
drugi
z
filarów
socjalistycznej ortodoksji.
Ś
mietnik historii
Trzecim z owych krusz
ą
cych si
ę
filarów socjalizmu jest jego
całkowita koncentracja na sprz
ę
cie i przedmiotach materialnych
oraz pogarda dla rolnictwa i pracy umysłowej.
Po roku 1917 w ZSRR brakło kapitału, aby budowa
ć
stalownie,
tamy i fabryki samochodów. Przywódcy sowieccy ukuli przeto
teori
ę
„socjalistycznej akumulacji pierwotnej", któr
ą
ostatecznie
sformułował E. A. Prieobra
ż
enskij. Głosiła ona,
ż
e konieczny
kapitał wycisn
ąć
trzeba z chłopów, obni
ż
aj
ą
c standard ich
ż
ycia
do egzystencjalnego minimum i odbieraj
ą
c wszystkie nadwy
ż
ki.
Zebrane w ten sposób
ś
rodki posłu
ż
y
ć
miały budowie
przemysłu ci
ęż
kiego. W efekcie rolnictwo stało si
ę
miejscem
69
kl
ę
ski wszystkich gospodarek socjalistycznych, w których
strategi
ę
drugiej fali realizowano kosztem ludzi fali pierwszej.
Oprócz tego w socjalizmie nader cz
ę
sto poniewierano tymi,
którzy trudnili si
ę
usługami i prac
ą
umysłow
ą
. Poniewa
ż
celem
socjalizmu była wsz
ę
dzie burzliwa industrializacja, pod niebiosa
wychwalana była praca fizyczna, czemu towarzyszyło skupienie
wszystkich zainteresowa
ń
na produkcji, nie za
ś
na spo
ż
yciu, na
wytwarzaniu dóbr produkcyjnych, nie za
ś
konsumpcyjnych.
Ortodoksyjni marksi
ś
ci głosili z reguły materiał i styczn
ą
tez
ę
,
ż
e
idee, informacje, sztuka, kultura, prawo, ogółem wszystkie
nienamacalne produkty umysłu składaj
ą
si
ę
na nadbudow
ę
,
która nało
ż
ona jest na ekonomiczn
ą
baz
ę
ż
ycia społecznego.
Chocia
ż
zgadzano si
ę
,
ż
e istnieje mi
ę
dzy nimi jaki
ś
rodzaj
sprz
ęż
enia zwrotnego, to jednak baza okre
ś
lała nadbudow
ę
,
nie za
ś
odwrotnie. Głosicieli odmiennych w tym wzgl
ę
dzie
pogl
ą
dów okre
ś
lano mianem idealistów, który to epitet bywał
czasami nader niebezpieczny. Dla marksistów sprz
ę
t i
przedmiot były wa
ż
niejsze od teorii i symbolu; rewolucja
komputerowa pokazuje nam dzisiaj,
ż
e jest odwrotnie. Je
ś
li w
ogóle zdecydowa
ć
si
ę
na tego typu stwierdzenia, to raczej
nale
ż
ałoby powiedzie
ć
, i
ż
to informacja okre
ś
la
ż
ycie
gospodarcze, nie za
ś
odwrotnie.
Społecze
ń
stwa nie s
ą
jednak ani maszynami, ani komputerami;
nie sposób zredukowa
ć
ich do bazy i nadbudowy, sprz
ę
tu i
oprogramowania. Trzeba raczej powiedzie
ć
,
ż
e s
ą
cało
ś
ciami
zło
ż
onymi z wielkiej mnogo
ś
ci elementów, które ł
ą
cz
ą
zawiłe i
liczne p
ę
tle sprz
ęż
enia zwrotnego, co tworzy niesłychanie
skomplikowany układ wzajemnego oddziaływania. Im bardziej
wzrasta zło
ż
ono
ść
tych cało
ś
ci, tym wi
ę
ksza staje si
ę
rola
wiedzy,
która
zapewnia
mo
ż
liwo
ść
ekonomicznego
i
ekologicznego trwania.
Tak przeto
ś
wiat socjalistyczny okazał si
ę
kompletnie nie
przygotowany do nadej
ś
cia ekonomiki trzeciej fali, której
podstawowy surowiec jest w istocie niewidzialny, nienamacalny.
Zderzenie si
ę
socjalizmu z wymogami przyszło
ś
ci doprowadziło
do dziejowej kraksy.
70
ROZDZIAŁ SIÓDMY
KOLIZJA ELEKTORATÓW
Niesko
ń
czona jest lista problemów, przed którymi staje nasze
społecze
ń
stwo. Otacza nas zapach
ś
miertelnej zgnilizny, który
roztacza wokół siebie umieraj
ą
ca cywilizacja industrialna;
widzimy, jak na skutek nieefektywno
ś
ci i korupcji jedna po
drugiej
wal
ą
si
ę
najró
ż
niejsze
szacowne
instytucje.
Powszechne i dr
ę
cz
ą
ce staje si
ę
poczucie potrzeby
radykalnych zmian. Pojawiaj
ą
si
ę
tysi
ą
ce inicjatyw, z których
ka
ż
da twierdzi,
ż
e jest fundamentalna i rewolucyjna.
Tymczasem nowe ustawy, regulacje, plany i przedsi
ę
wzi
ę
cia,
które miały za zadanie rozwi
ą
za
ć
trudno
ś
ci, powracaj
ą
do nas
niczym bumerang i pogarszaj
ą
sytuacj
ę
oraz przyczyniaj
ą
si
ę
do pogł
ę
bienia uczucia,
ż
e nic ju
ż
nie da si
ę
zrobi
ć
.
W takiej sytuacji pojawia si
ę
niesłychanie gro
ź
na dla ka
ż
dej
demokracji t
ę
sknota za „zbawc
ą
na białym koniu". Je
ś
li my
sami nie wyka
ż
emy
ś
miało
ś
ci i wyobra
ź
ni, tak
ż
e nasza
cywilizacja znale
źć
si
ę
mo
ż
e na „
ś
mietniku historii".
Publikatory
niezmiennie
pokazuj
ą
ameryka
ń
skie
ż
ycie
polityczne
jako
ci
ą
g
nieprzerwanych
zmaga
ń
dwóch
gladiatorów:
partii
demokratycznej
i
republika
ń
skiej.
Tymczasem przeci
ę
tni Amerykanie stopniowo zaczynaj
ą
odczuwa
ć
znu
ż
enie i irytacj
ę
dziennikarzami i politykami. Coraz
wi
ę
cej ludzi partyjne zmagania uwa
ż
a za rodzaj maskarady:
kosztownej, nierzetelnej i nieuczciwej. Coraz cz
ęś
ciej pojawia
si
ę
pytanie: „Czy to kto wygra ma jakie
ś
znaczenie?"
Odpowied
ź
brzmi: „Tak!", ale jej racje s
ą
zupełnie inne od tych,
którymi si
ę
nas faszeruje.
W roku 1980 pisali
ś
my w Trzeciej fali: „Najwa
ż
niejszym
współcze
ś
nie wydarzeniem politycznym jest pojawienie si
ę
na
71
naszych oczach dwóch wrogich obozów: tego, który zwi
ą
zany
jest z cywilizacj
ą
drugiej fali i tego, który jest rzecznikiem
trzeciej fali. Pierwszy za wszelk
ą
cen
ę
stara si
ę
ochroni
ć
podstawowe
instytucje
masowego
społecze
ń
stwa
industrialnego: społeczn
ą
komórk
ę
rodziny, system masowej
edukacji, wielkie korporacje, masowe zwi
ą
zki zawodowe,
scentralizowane pa
ń
stwo narodowe oraz ustrój rz
ą
dów
pseudoprzedstawicielskich.
Obóz przeciwny uwa
ż
a,
ż
e
ż
aden z pal
ą
cych problemów
współczesno
ś
ci, poczynaj
ą
c od kwestii energii, wojen i n
ę
dzy, a
na zagro
ż
eniu ekologicznym i rozpadzie
ż
ycia rodzinnego
ko
ń
cz
ą
c, nie mo
ż
e znale
źć
rozwi
ą
zania w ramach cywilizacji
przemysłowej. Granica pomi
ę
dzy dwoma obozami nie jest
ostra. Wi
ę
kszo
ść
z nas jest wewn
ę
trznie rozdarta, wyznaj
ą
c
oba przekonania naraz. Ci
ą
gle jeszcze codzienne wydarzenia
wydaj
ą
si
ę
nam mroczne i zagadkowe. Na dodatek, w ka
ż
dym
stronnictwie widzimy wiele grup, z których ka
ż
da ma na uwadze
jedynie swój w
ą
sko okre
ś
lony interes i nie zabiega o
ż
adn
ą
bardziej uniwersaln
ą
wizj
ę
.
Ż
adna ze stron nie ma monopolu na
moralno
ść
: ludzie szlachetni i uczciwi znajduj
ą
si
ę
po obu
stronach. Tak czy owak, ró
ż
nice pomi
ę
dzy tymi dwiema
politycznymi formacjami s
ą
ogromne".
Rzecznicy przeszło
ś
ci
Fakt,
ż
e nawet dzisiaj nie dostrzega si
ę
powszechnie istotno
ś
ci
tego starcia, daje si
ę
wyja
ś
ni
ć
tym, i
ż
prasa koncentruje si
ę
w
rzeczywisto
ś
ci na tradycyjnych konfliktach politycznych, które
s
ą
walk
ą
grup drugiej fali o resztki starego systemu. Jakkolwiek
jednak za
ż
arte byłyby ich boje, grupy te natychmiast zwieraj
ą
szeregi, kiedy pojawiaj
ą
si
ę
inicjatywy wyrastaj
ą
ce z ducha
trzeciej fali. To wła
ś
nie dlatego w roku 1984 (a wi
ę
c trzy lata
przed tym, jak jego
ż
ycie prywatne stało si
ę
politycznym
problemem), kiedy Gary Hart ubiegał si
ę
o nominacj
ę
prezydenck
ą
z ramienia Partii Demokratów i wygrał prawybory
w New Hampshire pod hasłem nowego my
ś
lenia, wierni
kategoriom
72
drugiej fali baronowie Partii Demokratycznej zjednoczyli si
ę
i
dokonali wyboru statecznego, bezpiecznego rzecznika drugiej
fali, jakim był Walter Mondale. To wła
ś
nie dlatego w czasach
jeszcze nam bli
ż
szych zwolennicy Nadera i Buchanana
wspólnie zwalczaj
ą
NAFTA. To wła
ś
nie dlatego, gdy w roku
1991
Kongres
decydował
o
rozdziale
funduszy
na
infrastruktur
ę
, sto pi
ęć
dziesi
ą
t miliardów dolarów przeznaczone
zostało na szosy, autostrady, mosty i likwidacj
ę
wybojów - co
zagwarantowało zyski konsorcjom drugiej fali i prac
ę
dla
działaczy zwi
ą
zkowych spod jej znaku - podczas gdy na
budow
ę
autostrady elektronicznej wydzielono marny jeden
miliard dolarów. Nikt nie b
ę
dzie polemizował z tym,
ż
e potrzeba
nam autostrad i mostów, ale nale
żą
one do infrastruktury
drugiej fali, podczas gdy sieci cyfrowe stanowi
ą
serce
infrastruktury trzeciej fali. Nie chodzi nam tutaj o problem, czy
rz
ą
d powinien subsydiowa
ć
sieci informacyjne, lecz o widoczn
ą
dysproporcj
ę
sił w Waszyngtonie: wyra
ź
nie na korzy
ść
drugiej,
a na niekorzy
ść
trzeciej fali. Z racji owej dysproporcji
wiceprezydent Gore - który jedn
ą
nog
ą
stoi w obozie
rzeczników cywilizacji super-symbolicznej - pomimo wszystkich
wysiłków nie zdołał zreorganizowa
ć
administracji rz
ą
dowej
zgodnie z wymogami trzeciej fali. Scentralizowana biurokracja
jest jedn
ą
z naczelnych form społecze
ń
stw drugiej fali. W
czasach, gdy współzawodnictwo zmusza najwi
ę
ksze korporacje
do rozpaczliwych prób pozbycia si
ę
własnego garbu
urz
ę
dniczego i poszukiwania zgodnych z potrzebami trzeciej fali
form zarz
ą
dzania, agencjom rz
ą
dowym, wspieranym przez
protesty urz
ę
dniczych zwi
ą
zków zawodowych, udało si
ę
oprze
ć
wszelkim próbom odmiany i zachowa
ć
dawn
ą
nieruchaw
ą
posta
ć
, struktur
ę
wytworzon
ą
i umocnion
ą
przez cywilizacj
ę
drugiej fali. Elity drugiej fali walcz
ą
o zachowanie przeszło
ś
ci,
gdy
ż
to dzi
ę
ki dawnym zasadom doszły do znaczenia i
bogactwa, którym zagra
ż
aj
ą
wszelkie reformatorskie pomysły.
Nie chodzi jednak tylko o elity. Miliony Amerykanów,
nale
żą
cych do warstw biednych i do klasy
ś
redniej tak
ż
e
przeciwstawiaj
ą
si
ę
transformacjom trzeciej fali, albowiem
ż
ywi
ą
- cz
ę
sto niebezpodstawne - obawy,
ż
e
73
utrac
ą
prac
ę
, a pozostawieni samym sobie b
ę
d
ą
skazani na
stoczenie si
ę
na społeczne dno.
Wszelako aby poj
ąć
ogromn
ą
, bezwładn
ą
pot
ę
g
ę
sił drugiej fali
w Ameryce, trzeba zwróci
ć
uwag
ę
nie tylko na stare przemysły
fabryczne, ich robotników i działaczy zwi
ą
zkowych. Sektory
drugiej fali wspierane s
ą
przez te grupy z Wall Street, które je
obsługuj
ą
, a tak
ż
e przez tych wszystkich intelektualistów i
nauczycieli akademickich, którzy otrzymuj
ą
ga
ż
e, stypendia
b
ą
d
ź
fundusze badawcze od ró
ż
norakich instytucji zwi
ą
zanych
z cywilizacj
ą
industrialn
ą
. Ich zadaniem jest dobór korzystnych
dla tej cywilizacji danych oraz wykuwanie ideologicznych
argumentów i sloganów głosz
ą
cych - na przykład -
ż
e sektory
usług i przetwarzania informacji s
ą
nieproduktywne,
ż
e
symbolem wszystkich zaj
ęć
usługowych jest budka z
hamburgerami, czy
ż
e zdrowym j
ą
drem gospodarki jest
przemysł fabryczny. Trudno si
ę
dziwi
ć
,
ż
e pod takim
zmasowanym ostrzałem obie partie polityczne uciele
ś
niaj
ą
my
ś
lenie w kategoriach drugiej fali. Nadzieja, jak
ą
demokraci
pokładaj
ą
w biurokracji i rozwi
ą
zaniach centralistycznych, gdy
chodzi o takie problemy jak chocia
ż
by kryzys ubezpiecze
ń
leczniczych, wyrasta bezpo
ś
rednio z industrialnych teorii
efektywno
ś
ci. Je
ś
li nie liczy
ć
pojedynczych polityków, takich jak
wiceprezydent Gore, który rozumie znaczenie najnowszej
techniki
i
pełnił
przez
pewien
czas
funkcj
ę
współprzewodnicz
ą
cego komitetu kongresowego do bada
ń
nad
przyszło
ś
ci
ą
, demokraci tak silnie uzale
ż
nieni s
ą
od swoich
o
ż
ywianych duchem drugiej fali popleczników w przemy
ś
le,
zwi
ą
zkach zawodowych i urz
ę
dach,
ż
e jako partia s
ą
w
ogromnym stopniu bezradni wobec wyzwa
ń
XXI wieku. Czy
byłby to Hart w latach osiemdziesi
ą
tych, czy Gore w
dziewi
ęć
dziesi
ą
tych, najwa
ż
niejsze odłamy elektoratu Partii
Demokratycznej uniemo
ż
liwiaj
ą
jej podj
ę
cie działa
ń
zgodnych z
tym, co mówi
ą
najbardziej post
ę
powi przywódcy. Po
ś
ród
demokratów niezmiennie dominuje urz
ę
dnicza wizja
ś
wiata. W
sytuacji, gdy demokraci nie potrafi
ą
sta
ć
si
ę
parti
ą
przyszło
ś
ci
(jak
ą
kiedy
ś
rzeczywi
ś
cie stanowili), otwiera si
ę
szansa przed
ich adwersarzami. Republikanie, którzy maj
ą
74
mniejsze poparcie w starych, przemysłowych stanach
północnowschodnich, mogliby zaj
ąć
pozycj
ę
rzeczników trzeciej
fali, chocia
ż
jest rzecz
ą
charakterystyczn
ą
,
ż
e dwaj ich ostatni
prezydenci zmarnowali t
ę
sposobno
ść
. Ostatecznie, tak
ż
e i
republikanie odruchowo trzymaj
ą
si
ę
retoryki drugiej fali. Maj
ą
oni zasadniczo racj
ę
, kiedy nastaj
ą
na rozlu
ź
nienie gorsetów
prawnych, w sferze gospodarki potrzeba teraz jak najwi
ę
kszej
elastyczno
ś
ci i mobilno
ś
ci, aby sprosta
ć
wymogom konkurencji.
Maj
ą
oni tak
ż
e racj
ę
, kiedy nastaj
ą
na prywatyzacj
ę
przedsi
ę
wzi
ęć
pa
ń
stwowych,
gdy
ż
pa
ń
stwo
z
racji
zasadniczego braku kompetencji na ogół
ź
le przeprowadza
swoje zamierzenia. Maj
ą
oni równie
ż
racj
ę
, kiedy nawołuj
ą
, aby
robi
ć
jak najwi
ę
kszy u
ż
ytek z dynamizmu i twórczej wyobra
ź
ni,
których wyzwalaniu sprzyja gospodarka rynkowa. Przecie
ż
tak
ż
e i oni pozostaj
ą
niewolnikami ekonomiki drugiej fali. Dla
przykładu, nawet ci wolnorynkowi ekonomi
ś
ci, którzy s
ą
wyroczniami dla republikanów, nie potrafili, jak na razie, poj
ąć
nowej roli wiedzy i jej niewyczerpywalno
ś
ci. Tak
ż
e republikanie
zwi
ą
zani s
ą
z pewnymi przemysłowymi dinozaurami drugiej fali,
a w konsekwencji ulegaj
ą
wpływowi ich zwi
ą
zkowców, grup
nacisku i „okr
ą
głych stołów". Co wi
ę
cej, republikanie
najwyra
ź
niej lekcewa
żą
skal
ę
społecznych przemieszcze
ń
,
które musz
ą
wynikn
ąć
z przeobra
ż
e
ń
tak ogromnych jak te,
które niesie ze sob
ą
trzecia fala. Dla przykładu, skoro pewne
umiej
ę
tno
ś
ci z dnia na dzie
ń
staj
ą
si
ę
przestarzałe, du
ż
a grupa
ludzi z klasy
ś
redniej, wł
ą
cznie z wysoko wyszkolonymi
specjalistami, mo
ż
e nagle znale
źć
si
ę
bez pracy. Wyrazistym
tego przykładem mog
ą
by
ć
naukowcy i in
ż
ynierowie z
kalifornijskich firm zbrojeniowych. Je
ś
li hasło wolnego rynku i
kropelkowego spływania dobrobytu w dół traktowa
ć
jak
teologiczne
dogmaty,
przestaj
ą
one
by
ć
skutecznymi
rozwi
ą
zaniami. Partia otwarta na przyszło
ść
powinna uprzedza
ć
o zbli
ż
aj
ą
cych si
ę
problemach i proponowa
ć
antycypuj
ą
ce
zmiany. Załó
ż
my przykładowo,
ż
e dzisiejsza rewolucja w
ś
rodkach przekazu oka
ż
e si
ę
niesłychanie zyskowna dla
rodz
ą
cej si
ę
ekonomiki trzeciej fali, zarazem jednak z uwagi na
zakupy przy pomocy telewizji i inne
75
usługi elektroniczne, ogromnie zredukowana mo
ż
e zosta
ć
liczba stanowisk sprzedawców i pomocników, które tradycyjnie
były miejscem startu dla młodych ludzi o niewielkich
kwalifikacjach. Je
ś
li wolny rynek i demokracja maj
ą
przetrwa
ć
nawałnic
ę
ogromnych przemian, polityka musi nabra
ć
charakteru antycypuj
ą
cego i prewencyjnego. Ju
ż
teraz trzeba
wzywa
ć
nasze partie polityczne, aby my
ś
lały w perspektywie
si
ę
gaj
ą
cej dalej ni
ż
najbli
ż
sze wybory. Jest to bardzo trudne i
niewdzi
ę
czne zadanie.
Jednak zamiast tego obie partie podtrzymuj
ą
w
ś
ród swych
wyborców nostalgi
ę
za przeszło
ś
ci
ą
. Demokraci jeszcze do
niedawna rozprawiali na temat reindustrializacji i przywrócenia
ameryka
ń
skiemu przemysłowi pot
ę
gi z lat pi
ęć
dziesi
ą
tych, co
musiałoby oznacza
ć
niemo
ż
liwy powrót do ekonomiki produkcji
masowej. Republikanie z kolei t
ę
sknie rozwodz
ą
si
ę
nad
tradycyjn
ą
kultur
ą
i dawnymi warto
ś
ciami, jak gdyby mo
ż
na było
powróci
ć
do moralno
ś
ci lat pi
ęć
dziesi
ą
tych, epoki, która nie
znała jeszcze powszechnej telewizji, pigułki antykoncepcyjnej,
taniej komunikacji samolotowej, satelitów i komputerów
osobistych. Z jednej strony marzenia o River Rouge, z drugiej
sny o Ozzie i Harriet. Religijny odłam Partii Republika
ń
skiej,
wzywaj
ą
c do powrotu do tradycyjnych zasad, oskar
ż
a liberałów,
humanistów i demokratów o spowodowanie upadku moralnego.
Zupełnie nie potrafi
ą
c dostrzec,
ż
e kryzys naszego systemu
warto
ś
ci jest odzwierciedleniem znacznie rozleglejszego
kryzysu całej cywilizacji drugiej fali, i to nie tylko w Stanach
Zjednoczonych. Zamiast pyta
ć
, jak zadba
ć
o prawo
ść
,
moralno
ść
i demokracj
ę
w Ameryce trzeciej fali, przywódcy
tradycjonalistów chcieliby wróci
ć
do przeszło
ś
ci. Zamiast
zastanowi
ć
si
ę
, jak chroni
ć
warto
ś
ci w społecze
ń
stwie, w
którym wal
ą
si
ę
struktury masowo
ś
ci, oni raczej chcieliby
uczyni
ć
z Amerykanów jedn
ą
, niezró
ż
nicowan
ą
, ale za to
pot
ęż
n
ą
mas
ę
.
Istotna ró
ż
nica pomi
ę
dzy obu partiami polega jednak na tym,
ż
e
o ile nostalgiczni piewcy drugiej fali stanowi
ą
najwa
ż
niejsz
ą
cz
ęść
elektoratu demokratów, o tyle ich odpowiednicy u
republikanów znale
ź
li si
ę
na hała
ś
liwych marginesach, co
sprawia,
ż
e
76
centrum partii, gdyby starczyło mu wyobra
ź
ni i odwagi, mogłoby
wzi
ąć
si
ę
za bary z przyszło
ś
ci
ą
. To wła
ś
nie, na razie bez
specjalnych sukcesów, usiłuje unaoczni
ć
swojej partii Newt
Gingrich, odpowiedzialny w Izbie Reprezentantów za dyscyplin
ę
po
ś
ród republikanów. Je
ś
li jego próby si
ę
powiod
ą
, demokraci
na długo mog
ą
si
ę
znale
źć
na politycznym bocznym torze. Lee
Atwater był w roku 1980 jednym z najwa
ż
niejszych politycznych
doradców
prezydenta
Reagana,
potem
towarzyszył
prezydentowi Bushowi w codziennym bieganiu i organizował
mu kampani
ę
wyborcz
ą
. Wkrótce po elekcji Reagana, Atwater
rozprowadził po
ś
ród urz
ę
dników Białego Domu egzemplarze
naszej ksi
ąż
ki Trzecia fala. Poinformował nas o tym, a w ci
ą
gu
nast
ę
pnych lat zdarzały si
ę
okazje do wymiany pogl
ą
dów i
dyskusji. Ostatni raz widzieli
ś
my si
ę
z Atwaterem w roku 1989,
niedługo przed jego
ś
mierci
ą
. Podczas tej ostatniej kolacji
powiedzieli
ś
my,
ż
e
naszym
zdaniem
prawdziwym
nieszcz
ęś
ciem dla kraju jest to, i
ż
demokraci nie maj
ą
ż
adnej
pozytywnej wizji Stanów Zjednoczonych trzeciej fali. Lee
przytakn
ą
ł, ale ku naszemu zdziwieniu szybko dodał: „Nie maj
ą
jej równie
ż
republikanie".
Ż
adna z partii, powiedział, nie ma
pozytywnego obrazu przyszło
ś
ci i „dlatego kampanie wyborcze
maj
ą
przede wszystkim charakter negatywny". Cała Ameryka
cierpi z powodu krótkowzroczno
ś
ci obu partii.
Jutrzejszy elektorat
Jakkolwiek jednak pot
ęż
ne byłyby siły drugiej fali, w przyszło
ś
ci
musz
ą
one osłabn
ąć
. U progu rewolucji przemysłowej siły
pierwszej fali dominowały w
ż
yciu społecznym i politycznym.
Wydawało si
ę
,
ż
e elity ziemia
ń
skie zawsze b
ę
d
ą
gór
ą
. Jednak
tak si
ę
nie stało. Gdyby nie utraciły one swoich wpływów,
rewolucji przemysłowej nie udałoby si
ę
zmieni
ć
oblicza
ś
wiata.
Dzisiaj
ś
wiat znowu znalazł si
ę
w procesie wielkiej przemiany, a
Amerykanie w przytłaczaj
ą
cej wi
ę
kszo
ś
ci nie s
ą
ani farmerami,
ani robotnikami fabrycznymi, lecz w ten czy inny sposób
77
zwi
ą
zani s
ą
z prac
ą
umysłow
ą
. W Stanach Zjednoczonych
obecnie najszybciej si
ę
rozwijaj
ą
i maj
ą
najwi
ę
ksze znaczenie
te gał
ę
zie wytwórczo
ś
ci, które szeroko wykorzystuj
ą
informacj
ę
.
Sektory trzeciej fali nie ograniczaj
ą
si
ę
bynajmniej do
producentów
komputerów,
firm
elektronicznych
czy
zaczynaj
ą
cych
dopiero
raczkowa
ć
przedsi
ę
wzi
ęć
biotechnicznych. Tak naprawd
ę
rzeczników trzeciej fali
znajdziemy w ka
ż
dej gał
ę
zi gospodarki, gdy
ż
w ka
ż
dej z nich
znajduj
ą
si
ę
firmy nowoczesne, potrafi
ą
ce korzysta
ć
z
dobrodziejstw rewolucji informacyjnej. Naturalni zwolennicy
nowych przemian, to ludzie zatrudnieni w coraz bardziej
nasycaj
ą
cej si
ę
informacj
ą
sferze usług, wsz
ę
dzie tam, gdzie
praca umysłowa dominuje nad fizyczn
ą
: w finansach,
programowaniu, rozrywce, mediach, opiece zdrowotnej,
doradztwie, szkoleniu, edukacji i mnóstwie innych sfer. Ci
wła
ś
nie ludzie niedługo b
ę
d
ą
stanowi
ć
w USA najpowa
ż
niejsz
ą
grup
ę
wyborców. W przeciwie
ń
stwie do mas, które tworzyła
rewolucja drugiej fali, rodz
ą
cy si
ę
elektorat trzeciej fali jest silnie
zró
ż
nicowany. Składaj
ą
si
ę
na niego jednostki, które bardzo
sobie ceni
ą
odmienno
ść
i niezale
ż
no
ść
. Z racji owej
heterogeniczno
ś
ci brak im politycznej
ś
wiadomo
ś
ci i o wiele
trudniej ich zjednoczy
ć
ni
ż
dawne rzesze wyborców. Tak wi
ę
c
elektorat trzeciej fali musi dopiero stworzy
ć
sw
ą
ideologi
ę
polityczn
ą
i kategorie poj
ę
ciowe. Nie uzyskuje stałego wsparcia
z kr
ę
gów akademickich. Ró
ż
ne jego stowarzyszenia oraz grupy
nacisku w Waszyngtonie s
ą
nader
ś
wie
ż
ej daty i dlatego słabo
ze sob
ą
powi
ą
zane. Jedynym wyj
ą
tkiem jest tu NAFTA. Kiedy
zwolennicy drugiej fali ponie
ś
li pora
ż
k
ę
, ów nowy elektorat nie
odniósł
ż
adnego znacz
ą
cego zwyci
ę
stwa w sferze legislacyjnej.
Niemniej istnieje pewna liczba kwestii, co do których ów
powstaj
ą
cy dopiero elektorat mo
ż
e si
ę
zgodzi
ć
. Po pierwsze:
oswobodzenie. Oswobodzenie od wszystkich starych reguł
drugiej fali, od wszystkich starych podatków, regulacji i ustaw,
które słu
ż
y
ć
maj
ą
tylko baronom wielkiego przemysłu i
biurokratom. Wszystkie one były zapewne zasadne w czasach,
gdy
przemysł
drugiej
fali
stanowił
serce
gospodarki
ameryka
ń
skiej, dzi
ś
jednak
78
jest ju
ż
tylko przeszkod
ą
na drodze trzeciej fali przemian. Dla
przykładu, stawki podatkowych odlicze
ń
amortyzacyjnych,
wywalczone przez grupy nacisku zwi
ą
zane ze starym
przemysłem fabrycznym, zakładaj
ą
długotrwało
ść
maszyn i
produktów,
podczas
gdy
w
gał
ę
ziach
nowoczesnych
technologii, a zwłaszcza w bran
ż
y komputerowej, narz
ę
dzia i
wytwory trac
ą
u
ż
yteczno
ść
w przeci
ą
gu miesi
ę
cy, a nawet
tygodni. Przyj
ę
te rozwi
ą
zanie jest niekorzystne dla tych, którzy
korzystaj
ą
ze zdobyczy techniki. Podobnie te
ż
potr
ą
cenia
podatkowe z tytułu bada
ń
rozwojowych faworyzuj
ą
wielkie,
stare korporacje, nie za
ś
młode, dynamiczne firmy, które
stanowi
ą
trzon sektorów trzeciej fali. Sposób, w jaki regulacje
podatkowe traktuj
ą
maj
ą
tek nienamacalny, sprawia,
ż
e firma z
du
żą
liczb
ą
przestarzałych maszyn do szycia zostanie
potraktowana łaskawiej ni
ż
wytwarzaj
ą
ca oprogramowanie
firma, w której stosunkowo niewiele jest materialnych dóbr.
(Nawet normy rachunkowo
ś
ci, ustalane nie przez rz
ą
d, lecz
przez Financial Accounting Board, faworyzuj
ą
inwestowanie w
sprz
ę
t, nie za
ś
w informacj
ę
, ludzk
ą
wiedz
ę
i inne składniki
maj
ą
tku niematerialnego, tak istotnego dla przedsi
ę
biorstw
trzeciej fali.) Zmiana tych wszystkich ustale
ń
wymaga stoczenia
najpierw zaciekłej walki ze stronnikami drugiej fali, którzy
czerpi
ą
korzy
ś
ci z obecnej sytuacji.
Firmy trzeciej fali maj
ą
pewne cechy charakterystyczne. Na
ogół s
ą
młode, zarówno je
ś
li chodzi o czas ich powstania, jak i
wiek pracowników. Zespoły pracownicze s
ą
najcz
ęś
ciej
niewielkie w zestawieniu ze swymi odpowiednikami w
korporacjach drugiej fali. Znacznie powy
ż
ej przeci
ę
tnej krajowej
kształtuj
ą
si
ę
ich inwestycje w badania rozwojowe, szkolenie,
edukacj
ę
i osobowo
ść
pracowników. Zaciekła konkurencja
zmusza je do nieustannego wprowadzania innowacji, co
oznacza szybkie cykle produkcyjne, a tak
ż
e gwałtown
ą
wymian
ę
personelu, narz
ę
dzi i procedur zarz
ą
dzania. Ich
główny maj
ą
tek stanowi wiedza zgromadzona w głowach
pracowników. Czy mo
ż
na oczekiwa
ć
,
ż
e firmy te i całe gał
ę
zie
wytwórcze b
ę
d
ą
chciały dostosowa
ć
si
ę
do reguł gry, które
karz
ą
je za te wła
ś
nie cechy?
79
Czy
ż
nie wygl
ą
da to tak, jak gdyby do walki z wyzwaniami
przyszło
ś
ci kr
ę
powano Ameryce r
ę
ce na plecach? Ogromna
liczba przedsi
ę
wzi
ęć
trzeciej fali wi
ąż
e si
ę
ze
ś
wiadczeniem
niesłychanie rozbudowanych i ci
ą
gle zmieniaj
ą
cych si
ę
usług.
Czy
ż
zatem zamiast ubolewa
ć
nad rozwojem tego sektora,
atakowa
ć
go za nisk
ą
produktywno
ść
, niskie płace i marne
osi
ą
gni
ę
cia, nie nale
ż
ałoby zdecydowanie go wesprze
ć
, a
przynajmniej
oswobodzi
ć
z
dawnych
kajdan?
Stanom
Zjednoczonym potrzeba nie mniej, lecz wi
ę
cej osób
zajmuj
ą
cych si
ę
usługami, aby podwy
ż
szy
ć
stop
ę
ż
yciow
ą
całego narodu. Dzi
ę
ki rozwojowi tego sektora pojawi si
ę
mo
ż
liwo
ść
pracy dla ka
ż
dego: przy naprawie sprz
ę
tu
elektronicznego, usuwaniu odpadów, produkcji ekologicznej
ż
ywno
ś
ci, opiece nad osobami starszymi, w policji, stra
ż
y
po
ż
arnej a tak
ż
e - co jest spraw
ą
ogromnie wa
ż
n
ą
- przy opiece
nad dzie
ć
mi, która staje si
ę
coraz wi
ę
kszym kłopotem w
milionach rodzin, w których pracuje oboje mał
ż
onków. Polityka
gospodarcza trzeciej fali powinna polega
ć
nie na typowaniu
zwyci
ę
zców i przegranych, lecz na usuwaniu wszystkich tych
przeszkód, które ograniczaj
ą
mo
ż
liwo
ść
profesjonalizacji i
rozbudowy sfery usług. Dzi
ę
ki temu za
ś
rozwojowi
ż
ycie
Amerykanów stanie si
ę
mniej bezosobowe, frustruj
ą
ce i
denerwuj
ą
ce. Z przykro
ś
ci
ą
trzeba stwierdzi
ć
,
ż
e
ż
adna z partii
politycznych nie zacz
ę
ła jeszcze my
ś
le
ć
w ten sposób.
Chocia
ż
politycznie niedojrzały, niemniej elektorat trzeciej fali
ka
ż
dego dnia wzbiera na sile, co znajduje wyraz poza oficjaln
ą
aren
ą
ż
ycia politycznego, albowiem
ż
adna z partii nie
u
ś
wiadomiła sobie dot
ą
d istnienia tej grupy wyborców. W
efekcie to ludzie trzeciej fali napływaj
ą
w szeregi coraz
liczniejszych i coraz pot
ęż
niejszych nieformalnych organizacji,
które powstaj
ą
jak kraj długi i szeroki. To oni stanowi
ą
wi
ę
kszo
ść
elektronicznych kół towarzyskich, które zawi
ą
zuj
ą
si
ę
w Internecie. To wła
ś
nie oni przede wszystkim wzi
ę
li si
ę
za
destrukcj
ę
masowego przekazu drugiej fali i tworzenie ich
interaktywnych konkurentów. Tradycyjni politycy partyjni, którzy
b
ę
d
ą
ignorowa
ć
takie zjawiska, zostan
ą
odrzuceni na margines,
jak ci posłowie angielskiego
80
parlamentu w XIX wieku, którzy s
ą
dzili,
ż
e ich wiejskie okr
ę
gi,
fikcyjne i dlatego zwane „zgniłymi", zapewni
ą
im wieczysty
spokój oraz błogostan.
Siły trzeciej fali w Ameryce musz
ą
dopiero znale
źć
reprezentanta, a partia polityczna, która si
ę
nim stanie,
zdominuje
przyszło
ść
USA.
Wtedy
z
ruin
ostatków
dwudziestego stulecia wyłoni si
ę
nowa, zupełnie inna Ameryka.
81
ROZDZIAŁ ÓSMY
TRZECIA FALA: PODSTAWOWE PROBLEMY
Kiedy rozgrywaj
ą
si
ę
wokół nas pot
ęż
ne przemiany, które
wymagaj
ą
błyskawicznych reakcji, nader cz
ę
sto mamy
poczucie, jakby
ś
my ze wszystkich sił zmagali si
ę
z pot
ęż
nym,
nieposkromionym przypływem. Niestety, wiele razy nie jest to
wcale złudzenie. Tymczasem gdyby
ś
my wzorem zr
ę
cznego
surfisty wykorzystali impet fali, bez pró
ż
nych wysiłków
znale
ź
liby
ś
my si
ę
o wiele dalej. Trzecia fala, któr
ą
tutaj
opisujemy, mogłaby ponie
ść
Ameryk
ę
ku lepszej, bardziej
zgodnej, prawej i demokratycznej przyszło
ś
ci. B
ę
dzie to jednak
mo
ż
liwe dopiero wtedy, kiedy nauczymy si
ę
rozró
ż
nia
ć
pomi
ę
dzy ekonomik
ą
, polityk
ą
oraz poczynaniami społecznymi
drugiej i trzeciej fali. Ta nieumiej
ę
tno
ść
dokonania owego
krytycznego
rozró
ż
nienia
sprawia,
ż
e
wiele
innowacji
przeprowadzanych w najlepszej wierze tylko pogarsza stan
rzeczy.
Ż
yjemy w epoce boli porodowych nowej cywilizacji,
której instytucje jeszcze si
ę
nie uformowały. Podstawow
ą
umiej
ę
tno
ś
ci
ą
polityków i czynnych politycznie obywateli, którzy
chc
ą
post
ę
powa
ć
sensownie, jest wi
ę
c dzi
ś
zdolno
ść
do
oddzielenia tych propozycji, które maj
ą
na celu utrzymanie przy
ż
yciu obumieraj
ą
cego systemu drugiej fali, od tych, które maj
ą
ułatwi
ć
narodziny nowej cywilizacji trzeciej fali.
Oto kilka porad.
Czy chodzi o co
ś
w rodzaju fabryki?
Fabryka
stała
si
ę
jednym
z
podstawowych
symboli
społecze
ń
stwa
82
industrialnego, a nawet wi
ę
cej: stała si
ę
modelem wi
ę
kszo
ś
ci
instytucji powstałych w warunkach drugiej fali. Widzieli
ś
my ju
ż
jednak,
ż
e czas fabryk si
ę
ko
ń
czy, albowiem stanowi
ą
one
uciele
ś
nienie takich zasad jak standaryzacja, centralizacja,
maksymalizacja, koncentracja i biurokratyzacja. Wytwórczo
ść
trzeciej fali opiera si
ę
na innych zasadach, a rozwija si
ę
w
miejscach mało podobnych do fabryk. Coraz wi
ę
cej produktów
trzeciej fali rodzi si
ę
w domach, urz
ę
dach, samochodach czy
samolotach.
Najłatwiejszym sposobem na ustalenie, czy jaka
ś
inicjatywa -
oboj
ę
tne, w Kongresie czy w korporacji - nale
ż
y do
ś
wiata
drugiej fali, jest zadanie sobie pytania, czy nie odwołuje si
ę
ona
do modelu fabryki. Przykładowo wi
ę
c, ameryka
ń
skie szkoły
ci
ą
gle poczynaj
ą
sobie jak fabryki, w których surowiec
(uczniowie) poddawany jest standardowej obróbce oraz
rutynowej kontroli. Ilekro
ć
przeto spotykamy si
ę
z jak
ąś
inicjatyw
ą
edukacyjn
ą
, wystarczy zapyta
ć
: Czy jej celem jest
usprawnienie działania fabryki, czy te
ż
zamierza ona uwolni
ć
si
ę
od systemu fabrycznego, aby zast
ą
pi
ć
go kształceniem
bardziej zindywidualizowanym, bardziej dostosowanym do
osobowo
ś
ci uczniów? Podobne pytania stawia
ć
trzeba tam,
gdzie chodzi o ochron
ę
zdrowia, zasiłki społeczne czy
reorganizacj
ę
biurokracji federalnej. Ameryce potrzebne s
ą
nowe
instytucje,
których
podstaw
ą
s
ą
modele
postbiurokratyczne, postfabryczne. Propozycji, których intencj
ą
jest usprawnienie b
ą
d
ź
rozbudowanie poczyna
ń
fabrycznych
mo
ż
e by
ć
bardzo du
ż
o, niemniej zawsze b
ę
d
ą
mie
ć
ze sob
ą
co
ś
wspólnego: nie b
ę
d
ą
nale
ż
ały do cywilizacji trzeciej fali.
Czy chodzi o wzmocnienie masowo
ś
ci społecze
ń
stwa?
Ludzie, którzy kierowali fabrykami w siłowej ekonomice
przeszło
ś
ci, cenili sobie wielkie rzesze przewidywalnych,
wymiennych, nie zadaj
ą
cych zb
ę
dnych pyta
ń
robotników. Wraz
za
ś
z tym, jak całe społecze
ń
stwo było poddawane masowej
produkcji, masowej dystrybucji, masowej edukacji, masowemu
przekazowi i masowej rozrywce, tak
ż
e ono samo stawało si
ę
masowe.
83
W gospodarce trzeciej fali poszukiwani i cenieni b
ę
d
ą
innego
typu pracownicy: my
ś
l
ą
cy, krytyczni, twórczy i gotowi do
podj
ę
cia ryzyka. Takich ludzi nie mo
ż
na dowolnie zast
ę
powa
ć
,
gdy
ż
o ich warto
ś
ci decyduje indywidualno
ść
(która nie jest
bynajmniej tym samym co indywidualizm post
ę
powa
ń
). Nowa
zintelektualizowana gospodarka rodzi społeczne odmienno
ś
ci.
Skomputeryzowana,
dostosowana
do
wymaga
ń
klienta
produkcja umo
ż
liwia niezwykłe materialne zró
ż
nicowanie stylów
ż
ycia. Zajrzyjcie tylko do najbli
ż
szego sklepu Wal-Mart z jego
stu dziesi
ę
cioma tysi
ą
cami artykułów. Porównajcie liczb
ę
odmian kawy oferowanych przez Starbucks z tym, co mo
ż
na
było dosta
ć
w USA ledwie kilka lat temu. Nie chodzi jednak
tylko o zmian
ę
przedmiotów. O wiele wa
ż
niejsze jest to,
ż
e pod
wpływem trzeciej fali masowy charakter trac
ą
kultura, warto
ś
ci i
moralno
ść
. Nowego typu media wnosz
ą
do kultury ogromnie
zró
ż
nicowane i cz
ę
sto konkurencyjne informacje. Pojawiło si
ę
nie tylko wiele nowych form pracy, ale tak
ż
e wypoczynku, dzieł
sztuki, działa
ń
politycznych, a nawet systemów religijnych. W
wieloetnicznej za
ś
Ameryce mamy teraz znacznie wi
ę
cej ni
ż
dawniej ró
ż
nych grup narodowo
ś
ciowych, j
ę
zykowych i
rasowych. Bojownicy drugiej fali pragn
ą
zachowa
ć
lub
przywróci
ć
społecze
ń
stwo masowe. Zwolennicy trzeciej fali
zastanawiaj
ą
si
ę
nad tym, jak z korzy
ś
ci
ą
dla nas spo
ż
ytkowa
ć
utrat
ę
charakteru masowego przez zasadnicze elementy
ż
ycia
społecznego.
Ile jest jajek w koszyku?
Zró
ż
nicowanie
i
zło
ż
ono
ść
społecze
ń
stwa
trzeciej
fali
rozsadzaj
ą
scentralizowane organizacje. Koncentracja władzy
na
samym
szczycie
była
i
ci
ą
gle
jeszcze
jest
charakterystycznym dla drugiej fali sposobem zmagania si
ę
z
problemami. Chocia
ż
centralizacja bywa niekiedy po
ż
yteczna,
to jednak jej przerosty sprawiaj
ą
,
ż
e zbyt wiele decyzyjnych
jajek zostaje wło
ż
onych do koszyka jednej kwoki. W efekcie
decydenci znajduj
ą
si
ę
w stanie permanentnego przeci
ąż
enia.
W Waszyngtonie Kongres i Biały
84
Dom na wy
ś
cigi usiłuj
ą
podejmowa
ć
zbyt wiele decyzji na
temat
zbyt
wielu
raptownie
zmieniaj
ą
cych
si
ę
i
skomplikowanych rzeczy, o których politycy maj
ą
coraz
mniejsze poj
ę
cie. Natomiast organizacje trzeciej fali usiłuj
ą
mo
ż
liwie jak najwi
ę
cej decyzji przekaza
ć
w dół i na peryferie.
Kierownicy
sceduj
ą
prawo
podejmowania
decyzji
na
szeregowych pracowników nie z racji altruizmu czy w imi
ę
wzniosłych ideałów, lecz z tego prostego powodu,
ż
e ludzie na
dole maj
ą
cz
ęś
ciej znacznie lepsze informacje i znacznie
szybciej potrafi
ą
reagowa
ć
na zagro
ż
enia oraz wykorzystywa
ć
okazje ni
ż
zasiadaj
ą
ce w gabinetach szychy.
Rozkładanie jaj do ró
ż
nych koszyków, aby zatrudni
ć
kilka
kokoszek nie jest oczywi
ś
cie nowym pomysłem, a jednak jest
jednym z tych, których ludzie drugiej fali nie mog
ą
ś
cierpie
ć
.
Masywno
ść
czy wirtualno
ść
?
Organizacje drugiej fali przejmuj
ą
na siebie z czasem coraz
wi
ę
cej funkcji i obrastaj
ą
tłuszczem. Organizacje trzeciej fali
zamiast dodawa
ć
sobie funkcji, redukuj
ą
ich liczb
ę
i dzi
ę
ki temu
staj
ą
si
ę
smuklejsze i bardziej zwinne. U progu ery lodowcowej
maj
ą
zdecydowan
ą
przewag
ę
nad dinozaurami. Te pierwsze
nie mog
ą
przeciwstawi
ć
si
ę
pokusie integracji poziomej: je
ś
li
chcesz produkowa
ć
samochody, to musisz wydoby
ć
rud
ę
,
dostarczy
ć
j
ą
do huty, wytopi
ć
stal i t
ę
dostarczy
ć
do fabryki aut.
Natomiast przedsi
ę
biorstwa trzeciej fali mo
ż
liwie jak najwi
ę
cej
zada
ń
zlecaj
ą
na zewn
ą
trz, czasami niniejszym i bardziej
wyspecjalizowanym
firmom,
czy
wr
ę
cz
pojedynczym
wykonawcom, którzy potrafi
ą
upora
ć
si
ę
z danym problemem
szybciej, lepiej i taniej. Wielko
ść
przedsi
ę
biorstwa jest wi
ę
c z
rozmysłem zredukowana do granic mo
ż
liwo
ś
ci, jego personel
zminimalizowany, zadania realizowane w ró
ż
nych miejscach, co
sprawia,
ż
e sama instytucja staje si
ę
, jak to nazwał Oliver
Williamson z Berkeley, „centrum kontraktowym". Charles Handy
z London Business School dowodzi,
ż
e owe „mikroskopijne,
niemal niewidzialne organizacje" stanowi
ą
„sól współczesnego
ś
wiata". Chocia
ż
wielu z nas
85
nie ma z nimi bezpo
ś
redniego kontaktu, to jednak im wła
ś
nie
b
ę
dziemy sprzedawali swoje usługi i to od nich „zale
ż
e
ć
b
ę
dzie
dobrobyt naszych społecze
ń
stw". Handy i Williamson nie s
ą
bynajmniej jedynymi, którzy podkre
ś
laj
ą
,
ż
e owa radykalnie
nowa rola organizacji wirtualnych stała si
ę
mo
ż
liwa dzi
ę
ki
technikom informacyjnym i ł
ą
czno
ś
ciowym trzeciej fali.
Heidi Toffler, współautorka tej ksi
ąż
ki i wszystkich prac, które tu
wykorzystano, wprowadziła bardzo wa
ż
ne poj
ę
cie pokrewno
ś
ci;
chodzi o to,
ż
e sektor prywatny i sektor publiczny musz
ą
do
siebie przystawa
ć
w okre
ś
lonym stopniu, je
ś
li nie maj
ą
nawzajem si
ę
zadusi
ć
. Dzi
ś
sektor prywatny gna do przodu z
szybko
ś
ci
ą
nadd
ź
wi
ę
kow
ą
. Sektor publiczny nawet jeszcze nie
zacz
ą
ł ładowa
ć
baga
ż
y na pokład samolotu.
Ilekro
ć
przeto oceni
ć
macie warto
ść
jakiego
ś
pomysłu czy
programu politycznego, tylekro
ć
sprawd
ź
cie, kto za nimi stoi:
rzecznicy form masywnych i opasłych czy te
ż
wirtualnych, a
natychmiast
otrzymacie
odpowied
ź
,
czy
chodzi
o
podtrzymywanie na sił
ę
dogorywaj
ą
cych molochów przeszło
ś
ci
czy o narodziny pr
ęż
nych organizmów przyszło
ś
ci.
Czy chodzi o wzmocnienie domu?
Przed rewolucj
ą
przemysłow
ą
rodziny były du
ż
e, a
ż
ycie
koncentrowało si
ę
wokół wspólnego domu. Tutaj si
ę
pracowało,
tutaj piel
ę
gnowało chorego, tutaj wychowywało si
ę
dzieci. To
było miejsce rodzinnych rozrywek i opieki nad starszymi. W
społeczno
ś
ciach pierwszej fali du
ż
e, rozbudowane rodziny
stanowiły centrum społecznego uniwersum. Upadek rodziny
jako pot
ęż
nej instytucji nie zacz
ą
ł si
ę
ani od doktora Spocka,
ani od „Playboya": zapocz
ą
tkowała go rewolucja przemysłowa,
która odebrała rodzinie wi
ę
kszo
ść
jej dawnych funkcji. Praca
przeniosła si
ę
do fabryki lub urz
ę
du. Chorzy w
ę
drowali do
szpitala, dzieci do szkoły, narzeczeni do kina. Osoby wiekowe
umieszczano w domach dla starców. Kiedy wszystkie te funkcje
ulokowały si
ę
na zewn
ą
trz, pozostała ju
ż
tylko „komórka
rodzinna", w mniejszym
86
stopniu spajana przez czynno
ś
ci członków, a w wi
ę
kszym przez
o wiele bardziej nietrwałe wi
ę
zi psychiczne.
Trzecia fala przywraca znaczenie rodzinie i domowi, znowu
wi
ążą
c je z wieloma utraconymi funkcjami, które ongi
ś
odgrywały centraln
ą
rol
ę
w
ż
yciu społecznym. Ocenia si
ę
,
ż
e
około trzydzie
ś
ci milionów Amerykanów przynajmniej cz
ęść
swej pracy wykonuje dzi
ś
w domu, korzystaj
ą
c z pomocy
komputerów, faksów i innych technologii trzeciej fali. Wielu
rodziców skłania si
ę
dzi
ś
do uczenia dzieci w domu, ale
prawdziwa rewolucja nast
ą
pi dopiero wtedy, gdy do domowego
procesu edukacyjnego wł
ą
cz
ą
si
ę
komputery i telewizja. A co
b
ę
dzie z chorymi? Wiele z czynno
ś
ci medycznych, które
dawniej wykonywano tylko w szpitalu lub gabinecie lekarskim,
dzi
ś
z powodzeniem mo
ż
na spełnia
ć
w domu. Wszystkie tego
typu zmiany zwiastuj
ą
nie spadek, lecz zwi
ę
kszenie si
ę
roli
domu i rodziny, ale rodziny wyst
ę
puj
ą
cej w ró
ż
norodnych
formach: komórkowej, wielopokoleniowej, tworzonej przez ludzi,
których mał
ż
e
ń
stwa wcze
ś
niej si
ę
rozpadły, rodziny bezdzietne,
powi
ę
kszaj
ą
ce si
ę
natychmiast lub odkładaj
ą
ce decyzj
ę
o
potomstwie do odpowiedniej chwili. Te zró
ż
nicowane postacie
ż
ycia rodzinnego odzwierciedlaj
ą
ró
ż
norodno
ść
ekonomiczn
ą
i
kulturow
ą
społecze
ń
stw, które wyzbywa
ć
si
ę
b
ę
d
ą
swego
masowego charakteru.
Jest paradoksem,
ż
e wielu obro
ń
ców „warto
ś
ci rodzinnych"
nie
ś
wiadomie przeciwstawia si
ę
umocnieniu rodziny, gdy
ż
nawołuj
ą
c do powrotu modelu rodziny komórkowej, usiłuj
ą
broni
ć
rozwi
ą
zania, które okazywało si
ę
skuteczne w czasach
drugiej fali, ale dzi
ś
jest ju
ż
przestarzałe. Je
ś
li naprawd
ę
chcemy wesprze
ć
rodzin
ę
, a dom znowu uczyni
ć
instytucj
ą
o
kluczowym znaczeniu, przesta
ń
my zajmowa
ć
si
ę
kwestiami
marginalnymi, a opowiedzmy si
ę
za zró
ż
nicowaniem i
powrotem w domowe pielesze wielu wa
ż
nych funkcji
ż
yciowych,
co, oczywi
ś
cie, sprawi,
ż
e rodzice baczniej b
ę
d
ą
musieli
przygl
ą
da
ć
si
ę
dzieciom.
87
Ameryka jest miejscem, w którym najcz
ęś
ciej
ś
wita przyszło
ść
,
je
ś
li wi
ę
c nawet w bólach prze
ż
ywamy walenie si
ę
dawnych
instytucji, to jeste
ś
my tak
ż
e pionierami nowej cywilizacji, a to
oznacza
ż
ycie w stanie wielkiej niepewno
ś
ci. Czekaj
ą
nas
czasy nierównowagi i niepokojów. W takich czasach nikt nie
zna ostatecznej i jedynej odpowiedzi na pytanie o cel, do
którego zmierzamy, czy nawet o kierunek. Musimy wyszukiwa
ć
drog
ę
i nie wolno nam zostawi
ć
z tyłu
ż
adnej grupy, gdy tak we
mgle tworzymy przyszło
ść
. Tych kilka wymienionych powy
ż
ej
kwestii powinno pomóc tam, gdzie chodzi o odró
ż
nienie polityki
zakorzenionej w przeszło
ś
ci drugiej fali od tej, która pomaga
torowa
ć
drog
ę
dla trzeciej fali. Zarazem ilekro
ć
formułuje si
ę
pewne kryteria, natychmiast pojawia si
ę
niebezpiecze
ń
stwo,
ż
e
kto
ś
b
ę
dzie chciał je traktowa
ć
z mechaniczn
ą
dosłowno
ś
ci
ą
, a
chodzi przecie
ż
o podej
ś
cie zupełnie przeciwne. Wyrozumiało
ść
dla
bł
ę
dów,
wieloznaczno
ś
ci,
a
przede
wszystkim
ró
ż
norodno
ś
ci, wspierana przez poczucie humoru i umiej
ę
tno
ść
widzenia wszystkiego we wła
ś
ciwych proporcjach - oto co
trzeba wzi
ąć
ze sob
ą
na zdumiewaj
ą
c
ą
wypraw
ę
w nowe
tysi
ą
clecie. Gotujcie si
ę
do podró
ż
y, która mo
ż
e si
ę
okaza
ć
najbardziej fascynuj
ą
c
ą
w naszych dziejach.
88
ROZDZIAŁ DZIEWI
Ą
TY
DEMOKRACJA XXI WIEKU
Do Ojców i Matek Stanów Zjednoczonych Ameryki!
Jeste
ś
cie rewolucjonistami, którzy odeszli. M
ęż
czy
ź
ni i kobiety,
chłopi, kupcy, rzemie
ś
lnicy, adwokaci, drukarze, dziennikarze,
sklepikarze i
ż
ołnierze: to wy stworzyli
ś
cie razem nowy naród
na odległych wybrze
ż
ach Ameryki. Było po
ś
ród was owych
pi
ęć
dziesi
ę
ciu pi
ę
ciu, którzy zeszli si
ę
, aby w upalne lato 1787
roku stworzy
ć
w Filadelfii zdumiewaj
ą
cy dokument zwany
Konstytucj
ą
Stanów Zjednoczonych. Wsłuchuj
ą
c si
ę
w odległe
d
ź
wi
ę
ki dnia jutrzejszego rozumieli
ś
cie,
ż
e oto umiera jedna
cywilizacja, a rodzi si
ę
druga. Dokument ten, uzupełniony w
roku 1791 o Kart
ę
Praw, jest jednym z najwi
ę
kszych osi
ą
gni
ęć
w ludzkich dziejach. Wiemy,
ż
e w pewnym sensie został wam
narzucony, został na was wymuszony przebojow
ą
fal
ą
wydarze
ń
; obawiali
ś
cie si
ę
rychłego upadku rz
ą
dów, które dalej
odwoływałyby si
ę
do przebrzmiałych zasad i skostniałych
struktur.
Wasze zasady daj
ą
nam sił
ę
po dzi
ś
dzie
ń
, podobnie jak
niezliczonym rzeszom ludzi na całym
ś
wiecie. S
ą
takie
fragmenty u Jeffersona i Paine 'a, których pi
ę
kno i doniosło
ść
sprawiaj
ą
ż
e nie potrafimy ich czyta
ć
bez łez w oczach.
Dzi
ę
kujemy wam, dawni rewolucjoni
ś
ci, za to,
ż
e umo
ż
liwili
ś
cie
nam, ameryka
ń
skim obywatelom,
ż
ycie pod rz
ą
dami prawa, a
nie ludzi. Szczególnie wdzi
ę
czni jeste
ś
my za Kart
ę
Praw, która
pozwoliła nam my
ś
le
ć
i wypowiada
ć
rzeczy niepopularne,
chocia
ż
by nawet były głupie czy bł
ę
dne; tak
ż
e niniejsze słowa
piszemy bez strachu przed jakimikolwiek szykanami. Wła
ś
nie z
tego wzgl
ę
du,
ż
e
ż
yli
ś
cie pomi
ę
dzy dwiema cywilizacjami,
starym
ś
wiatem rolniczym
89
oraz przyszłym
ś
wiatem przemysłu, którego zapowiedzi wła
ś
nie
zacz
ę
ły si
ę
pojawia
ć
, dobrze rozumieli
ś
cie,
ż
e tak
ż
e urz
ą
dzenia
polityczne maj
ą
swój rytm wzrastania i starzenia si
ę
.
Zrozumieliby
ś
cie,
dlaczego
nawet
Konstytucja
Stanów
Zjednoczonych wymaga ponownego przemy
ś
lenia i zmian: nie
po to, aby przycina
ć
bud
ż
et federalny czy te
ż
przeformułowa
ć
t
ę
czy inn
ą
zasad
ę
, lecz po to, by rozszerzy
ć
Kart
ę
Praw, bior
ą
c
pod uwag
ę
zagro
ż
enia dla wolno
ś
ci, których ongi
ś
nie sposób
było sobie wyobrazi
ć
. Chodzi nam o zupełnie nowy system
rz
ą
dzenia, który umo
ż
liwiłby rozumne i demokratyczne decyzje,
konieczne, aby na grzbiecie trzeciej fali Ameryka bezpiecznie
wpłyn
ę
ła w XXI stulecie.
Nie mamy gotowego projektu przyszłej konstytucji. Nie
dowierzamy tym, którzy chełpi
ą
si
ę
posiadaniem odpowiedzi,
podczas gdy my dopiero usiłujemy formułowa
ć
pytania.
Nadeszła jednak pora, aby przedstawi
ć
sobie zupełnie nowe
alternatywy, aby w dyskusji, debacie, sporach od podstaw
zaprojektowa
ć
budowl
ę
jutrzejszej demokracji.
Z pewno
ś
ci
ą
zrozumieliby
ś
cie t
ę
potrzeb
ę
. To przecie
ż
jeden z
was - Jefferson - sformułował roztropn
ą
uwag
ę
: „ S
ą
ludzie,
którzy spogl
ą
daj
ą
na konstytucj
ę
z nabo
ż
n
ą
czci
ą
zupełnie
jakby była Ark
ą
Przemierza, nazbyt
ś
wi
ę
t
ą
aby wolno było j
ą
tkn
ąć
. Ludziom ubiegłych wieków przyznaj
ą
m
ą
dro
ść
wr
ę
cz
nadludzk
ą
skoro zakładaj
ą
ż
e w niczym nie mo
ż
na ulepszy
ć
ich
dokona
ń
... Nie nawołujemy bynajmniej do cz
ę
stych i
nieprzemy
ś
lanych zmian praw i konstytucji... wiemy jednak
ż
e, i
ż
ustawy oraz instytucje musz
ą
by
ć
zgodne z post
ę
pami
ludzkiego umysłu... Skoro wraz ze zmian
ą
warunków, dokonuje
si
ę
nowych odkry
ć
, pojawiaj
ą
si
ę
nowe prawdy oraz odmieniaj
ą
opinie, tak
ż
e i instytucje musz
ą
si
ę
rozwija
ć
i dotrzymywa
ć
kroku czasowi".
Za t
ę
m
ą
dro
ść
jeste
ś
my ogromnie wdzi
ę
czni Thomasowi
Jejfersonowi, jednemu z twórców ustroju, który tak długo dobrze
nam słu
ż
ył, a który teraz, zgodnie ze swym losem, musi
obumrze
ć
i ust
ą
pi
ć
miejsca nast
ę
pnemu.
Alvin Toffler i Heidi Toffler
90
Taki list wyobrazili
ś
my sobie... Z pewno
ś
ci
ą
w wielu krajach
znale
ź
liby si
ę
ludzie, którzy skłonni byliby da
ć
wyraz podobnym
uczuciom. Anachroniczno
ść
dzisiejszych ustrojów nie jest
wszak naszym wył
ą
cznym odkryciem i nie jest to bynamniej
choroba, która dotkn
ę
ła jedynie Ameryk
ę
.
Budowa cywilizacji trzeciej fali na szcz
ą
tkach instytucji drugiej
fali wymaga bowiem zaprowadzenia nowych, bardziej
adekwatnych porz
ą
dków politycznych w wielu krajach naraz.
Jest to straszliwie trudne, ale konieczne zadanie, którego
ogrom sprawia,
ż
e b
ę
dzie z pewno
ś
ci
ą
rozwi
ą
zywane przez
całe
dekady.
Wedle
wszelkiego
prawdopodobie
ń
stwa
nieodzowna b
ę
dzie radykalna przebudowa Kongresu Stanów
Zjednoczonych, Izby Gmin i Izby Lordów Wielkiej Brytanii,
Parlamentu Francji, Bundestagu Niemiec, rosyjskiej Dumy,
ogromnych
ministerstw
i
zaskorupiałych
systemów
urz
ę
dniczych ró
ż
nych narodów. Konieczna b
ę
dzie zmiana
konstytucji i s
ą
downictwa, konieczne b
ę
dzie, mówi
ą
c krótko,
radykalne przeobra
ż
enie wi
ę
kszo
ś
ci tego nieruchawego i coraz
bardziej bezpłodnego systemu, który tworz
ą
współczesne rz
ą
dy
przedstawicielskie.
Owa fala politycznych przewrotów nie zatrzyma si
ę
bynajmniej
na szczeblu narodów. W ci
ą
gu nadchodz
ą
cych dekad cała
ś
wiatowa
machina
prawna,
od
Organizacji
Narodów
Zjednoczonych pocz
ą
wszy, a na radzie miejskiej czy gminnej
sko
ń
czywszy, stanie wobec pot
ęż
niej
ą
cej i nieodpartej potrzeby
przeobra
ż
enia.
Wszystkie stare struktury musz
ą
zosta
ć
całkowicie zast
ą
pione
nie dlatego,
ż
e s
ą
one całkowicie złe, czy dlatego,
ż
e s
ą
kontrolowane przez t
ę
czy inn
ą
klas
ę
lub grup
ę
, ale dlatego,
ż
e
s
ą
niewydolne i zupełnie nie pasuj
ą
do radykalnie zmienionej
rzeczywisto
ś
ci.
Aby zbudowa
ć
od podstaw sprawne systemy rz
ą
dzenia - co
b
ę
dzie, by
ć
mo
ż
e, najwa
ż
niejszym zadaniem politycznym
naszego
ż
ycia - b
ę
dziemy musieli pozby
ć
si
ę
nagromadzonych i
zaskorupiałych form my
ś
lowych drugiej fali, a problemy
ż
ycia
politycznego przyjdzie nam przeformułowa
ć
w zgodzie z trzema
91
podstawowymi zasadami. Niewykluczone,
ż
e to one stan
ą
si
ę
pryncypiami jutrzejszych ustrojów trzeciej fali.
Pot
ę
ga mniejszo
ś
ci
Pierwsza z heretyckich zasad trzeciej fali w sferze polityki głosi
pot
ę
g
ę
mniejszo
ś
ci. Zasada wi
ę
kszo
ś
ci, podstawowa reguła,
która legitymizowała instytucje drugiej fali, jest coraz wyra
ź
niej
anachroniczna. To mniejszo
ś
ci b
ę
d
ą
zyskiwały na znaczeniu i
ustrój polityczny musi znale
źć
sposób na odzwierciedlenie tego
faktu.
Wyra
ż
aj
ą
c pogl
ą
dy swego pokolenia rewolucjonistów, Jefferson
twierdził,
ż
e rz
ą
d musi post
ę
powa
ć
„w całkowitej zgodzie z
decyzjami wi
ę
kszo
ś
ci". W chwili, kiedy te słowa były
wypowiadane, Stany Zjednoczone i Europa stały u progu epoki
drugiej fali: dopiero rozpoczynały długi pochód, który miał nada
ć
im
ostatecznie
charakter
masowych
społecze
ń
stw
industrialnych. Zasada: „wi
ę
kszo
ść
decyduje" znakomicie
odpowiadała potrzebom tych społecze
ń
stw. Istniej
ą
ca obecnie
masowa
demokracja
politycznie
odzwierciedla
masow
ą
produkcj
ę
, masow
ą
konsumpcj
ę
, masow
ą
edukacj
ę
, masow
ą
komunikacj
ę
. Widzieli
ś
my ju
ż
jednak,
ż
e zarazem zaczynamy
wykracza
ć
poza industrializm,
ż
ycie społeczne za
ś
w szybkim
tempie traci charakter masowy. W efekcie widzimy, jak coraz
trudniejsze jest zmobilizowanie wi
ę
kszo
ś
ci, czy chocia
ż
by
zmontowanie rz
ą
dowej koalicji. Walter Dean Burnham, politolog
z Massachusetts Institute of Technology, wyznaje: „Nie widz
ę
dzi
ś
w Stanach Zjednoczonych
ż
adnej kwestii, wokół której
mogłaby si
ę
zorganizowa
ć
pozytywna wi
ę
kszo
ść
".
Miejsce społecze
ń
stwa o wyra
ź
nej budowie warstwowej, w
którym zawsze istniała mo
ż
liwo
ść
, by które
ś
z kilku wielkich
ugrupowa
ń
poł
ą
czyły si
ę
, tworz
ą
c
wi
ę
kszo
ść
, zajmuje
wspólnota zło
ż
ona z tysi
ę
cznych cz
ę
sto dora
ź
nych mniejszo
ś
ci,
które w nieustannym wirze przemian tworz
ą
zmieniaj
ą
ce si
ę
układy relacji i napi
ęć
, z rzadka tylko mog
ą
c doj
ść
do zgodnej
decyzji w kluczowych
92
kwestiach. Nadpływaj
ą
ca trzecia fala podmywa przeto same
prawne podstawy wi
ę
kszo
ś
ci funkcjonuj
ą
cych dzi
ś
rz
ą
dów.
Trzecia fala niesie te
ż
ze sob
ą
wyzwanie wobec naszych
konwencjonalnych prze
ś
wiadcze
ń
w sprawie zwi
ą
zku, który
ł
ą
czy zasad
ę
wi
ę
kszo
ś
ci ze sprawiedliwo
ś
ci
ą
społeczn
ą
. W
cywilizacji drugiej fali walka o ustanowienie zasady wi
ę
kszo
ś
ci
miała charakter humanistyczny i wyzwalaj
ą
cy, ma go zreszt
ą
nadal w krajach, które ci
ą
gle jeszcze s
ą
w trakcie
uprzemysłowienia, jak chocia
ż
by Afryka Południowa. W
społecze
ń
stwach drugiej fali panowanie reguły wi
ę
kszo
ś
ci
niemal zawsze oznaczało uczciwsze potraktowanie mas
biedoty, bowiem stanowiły one wi
ę
kszo
ść
.
Wszelako w krajach wstrz
ą
sanych przemianami trzeciej fali
rzecz ma si
ę
dokładnie odwrotnie. Ludzie prawdziwie biedni
wcale nie musz
ą
by
ć
w wi
ę
kszo
ś
ci. W bardzo wielu krajach oni i
wszystkie inne grupy stanowi
ą
mniejszo
ść
. Dzieje si
ę
tak nie
tylko z zasad
ą
wi
ę
kszo
ś
ci, która przestaje by
ć
postrzegana jako
ź
ródło uprawnie
ń
decyzyjnych; w społecze
ń
stwach porywanych
przez trzeci
ą
fal
ę
wcale nie musi ona mie
ć
charakteru
humanitarnego czy demokratycznego.
Ideologowie drugiej fali a
ż
do znudzenia biadaj
ą
nad rozpadem
społecze
ń
stwa masowego. W powstaj
ą
cym zró
ż
nicowaniu nie
potrafi
ą
dostrzec okazji do rozwoju ludzkiego, a wprost
przeciwnie - pomstuj
ą
na fragmentaryzacj
ę
, bałkanizacj
ę
,
wywodz
ą
c ów proces heterogenizacji ze wzrastaj
ą
cego
sobkostwa mniejszo
ś
ci. W wywodach takich skutek pomylony
zostaje z przyczyn
ą
. Aktywizacja mniejszo
ś
ci nie jest
bynajmniej skutkiem nagłej epidemii egoizmu; to potrzeby
nowego systemu produkcji s
ą
w cz
ęś
ci odpowiedzialne za
kształtowanie si
ę
społecze
ń
stwa bardziej zró
ż
nicowanego,
wieloaspektowego i otwartego. Mamy do wyboru: albo mo
ż
emy
wyst
ą
pi
ć
do walki z ró
ż
norodno
ś
ci
ą
, staj
ą
c si
ę
w ten sposób
obro
ń
cami ostatnich politycznych redut drugiej fali, albo
zaakceptowa
ć
zró
ż
nicowanie jako niezbywaln
ą
cech
ę
ś
wiata
współczesnego i do niej dostosowywa
ć
rozwi
ą
zania polityczne.
Jednak pierwsz
ą
z tych strategii mo
ż
na zrealizowa
ć
93
tylko przy u
ż
yciu
ś
rodków totalitarnych, w efekcie uzyskuj
ą
c
jedynie ekonomiczn
ą
i kulturow
ą
stagnacj
ę
; druga strategia
wspomaga rozwój społeczny i prowadzi do demokracji
XXI wieku, której podstaw
ą
b
ę
d
ą
mniejszo
ś
ci.
My
ś
lenie o demokracji w kategoriach trzeciej fali wymaga
odrzucenia fałszywej, a budz
ą
cej l
ę
k przesłanki,
ż
e bogatsza
ró
ż
norodno
ść
automatycznie prowadzi do wzrostu napi
ęć
i
konfliktów społecznych. Tymczasem słuszno
ść
mo
ż
e by
ć
po
stronie tezy przeciwstawnej. Po pierwsze, społeczne konflikty
s
ą
nie tylko nieuniknione, ale w pewnych granicach równie
ż
po
żą
dane. Po drugie, je
ś
li, powiedzmy, stu m
ęż
czyzn ubiega
si
ę
zaciekle o t
ę
sam
ą
br
ą
zow
ą
bransolet
ę
, najpewniej b
ę
d
ą
musieli stoczy
ć
walk
ę
. Je
ś
li jednak ka
ż
dy z tej setki zabiega o
co innego, o wiele bardziej ni
ż
walka popłatne s
ą
dla nich
umowa, współpraca i jaki
ś
system symbiozy. Je
ś
li tylko
zaistniej
ą
odpowiednie społeczne warunki, zró
ż
nicowanie
prowadzi
ć
mo
ż
e do bezpiecze
ń
stwa społecznego i stabilno
ś
ci.
Brak odpowiednich instytucji politycznych sprawia,
ż
e konflikt
mi
ę
dzy mniejszo
ś
ciami bez potrzeby nabiera charakteru wr
ę
cz
brutalnego. Wła
ś
nie brak owych instytucji decyduje o
bezkompromisowo
ś
ci mniejszo
ś
ci. To wła
ś
nie brak owych
instytucji coraz bardziej utrudnia znalezienie jakiejkolwiek
wi
ę
kszo
ś
ci.
Odpowiedzi
ą
na te problemy nie mo
ż
e by
ć
zduszenie
odmienno
ś
ci czy oskar
ż
anie mniejszo
ś
ci o egoizm (zupełnie jak
gdyby obecne elity i ich or
ę
downicy nie post
ę
powali w sposób
sobkowski). Odpowiedzi
ą
musi by
ć
wyobra
ż
enie sobie takich
rozwi
ą
za
ń
,
które
uprawniałyby
i
wykorzystywały
heterogeniczno
ść
instytucji,
które
wra
ż
liwe
b
ę
d
ą
na
dynamicznie si
ę
przekształcaj
ą
ce potrzeby zmiennych i stale
p
ą
czkuj
ą
cych mniejszo
ś
ci. Przyszli historycy b
ę
d
ą
mo
ż
e na
nasze dzisiejsze mechanizmy głosowania i poszukiwania
wi
ę
kszo
ś
ci spogl
ą
da
ć
jak na archaiczne rytuały ludzi, którzy
porozumiewaj
ą
si
ę
w sposób nader prymitywny. Atoli w pełnym
niebezpiecze
ń
stw
ś
wiecie współczesnym nie mo
ż
emy sobie
pozwoli
ć
na to, by cał
ą
władz
ę
odda
ć
w przypadkowe r
ę
ce, nie
mo
ż
emy zlekcewa
ż
y
ć
głosu opinii
94
publicznej, jakkolwiek byłby on nikły i niewyra
ź
ny w ramach
systemów wi
ę
kszo
ś
ciowych, niepodobna by
ś
my pozwolili
drobnym
mniejszo
ś
ciom
tyranizowa
ć
swymi
decyzjami
wszystkie inne grupy. Wła
ś
nie dlatego musimy radykalnie
przekształci
ć
prostackie metody drugiej fali, które po dzi
ś
dzie
ń
słu
żą
do kreowania rzekomej wi
ę
kszo
ś
ci. Potrzebne nam s
ą
nowe pomysły przeznaczone dla demokracji mniejszo
ś
ci;
pomysły, które pomog
ą
ujawnia
ć
odmienno
ś
ci, nie za
ś
maskowa
ć
je przy u
ż
yciu siły czy za spraw
ą
fałszywych
wi
ę
kszo
ś
ci montowanych dzi
ę
ki komplikowaniu procedur
głosowania i zasad ustalania wyników. Mówi
ą
c krótko, musimy
tak
zmodyfikowa
ć
cały
system,
aby
wzmocni
ć
rol
ę
rozproszonych mniejszo
ś
ci, i umo
ż
liwi
ć
im wykreowanie
rzetelnej wi
ę
kszo
ś
ci.
W społeczno
ś
ciach drugiej fali wybory jako wyraz głosu ogółu
były dla elit rz
ą
dz
ą
cych wa
ż
nym mechanizmem sprz
ęż
enia
zwrotnego. Kiedy wi
ę
kszo
ść
przestawała akceptowa
ć
istniej
ą
ce
warunki i odzwierciedliło si
ę
to w głosach co najmniej
pi
ęć
dziesi
ę
ciu jeden procent wyborców, elity rz
ą
dz
ą
ce musiały
wymieni
ć
partie u władzy, zmieni
ć
koalicje, programy polityczne
czy te
ż
dokona
ć
jakich
ś
innych zmian. Nawet w masowych
społecze
ń
stwach
dnia
wczorajszego,
owa
zasada
pi
ęć
dziesi
ę
ciu jeden procent stanowiła instrument toporny,
czysto ilo
ś
ciowy. Wyznaczanie wi
ę
kszo
ś
ci na mocy decyzji
wyborców niczego w istocie nam nie mówi o jako
ś
ci ludzkich
pogl
ą
dów. Mo
ż
emy si
ę
w ten sposób dowiedzie
ć
, jak wielu ludzi
w danym momencie chce X, ale nie b
ę
dziemy wiedzieli nic o
tym jak bardzo. Zupełnie ju
ż
nie wiadomo, co byliby gotowi
ofiarowa
ć
za X, co jest informacj
ą
o kluczowym znaczeniu w
społeczno
ś
ciach zbudowanych z mniejszo
ś
ci. Podobnie te
ż
mechanizm wyborczy nie potrafi przekaza
ć
ostrze
ż
enia,
ż
e
jaka
ś
mniejszo
ść
czuje si
ę
tak zagro
ż
ona, albo
ż
e jaka
ś
kwestia
jest dla niej w takim stopniu spraw
ą
ż
ycia lub
ś
mierci, i
ż
pogl
ą
dom owej mniejszo
ś
ci nale
ż
y si
ę
wi
ę
ksza ni
ż
normalnie
uwaga.
Owe dobrze znane niedostatki zasady wi
ę
kszo
ś
ci były
tolerowane w społecze
ń
stwach masowych z tej mi
ę
dzy innymi
racji,
95
ż
e mniejszo
ś
ciom brak było z reguły siły, która pozwoliłaby
stawi
ć
czoło funkcjonuj
ą
cemu systemowi. W dzisiejszym
społecze
ń
stwie, w którym powstały niesłychanie bogate
systemy poł
ą
cze
ń
, w którym jednocze
ś
nie wszyscy nale
ż
ymy
do grup mniejszo
ś
ciowych, nie jest to ju
ż
prawd
ą
. W odartym z
masowo
ś
ci społecze
ń
stwie trzeciej fali systemy sprz
ęż
e
ń
zwrotnych pochodz
ą
ce z industrialnej przeszło
ś
ci staj
ą
si
ę
całkowicie niewydolne, co sprawia,
ż
e z takich form jak wybory
czy badania opinii publicznej trzeba b
ę
dzie korzysta
ć
na
zupełnie nowe sposoby. Na szcz
ęś
cie technologie trzeciej fali
toruj
ą
drog
ę
demokracji trzeciej fali. W zdumiewaj
ą
co nowym
kontek
ś
cie raz jeszcze stawiaj
ą
one na porz
ą
dku dnia kwestie,
które zaprz
ą
tały twórców Stanów Zjednoczonych dwie
ś
cie lat
temu. Owe technologie umo
ż
liwiaj
ą
pojawienie si
ę
nowych,
dot
ą
d nierzeczywistych form demokracji.
Demokracja na pół bezpo
ś
rednia
Drugim kamieniem w
ę
gielnym jutrzejszego ustroju politycznego
musi sta
ć
si
ę
zasada „demokracji na pół bezpo
ś
redniej", która
oznacza
ć
b
ę
dzie,
ż
e zamiast zdawania si
ę
na reprezentantów
b
ę
dziemy w wi
ę
kszym stopniu reprezentowa
ć
sami siebie.
Poł
ą
czenie tych dwóch rozwi
ą
za
ń
daje wła
ś
nie demokracj
ę
na
pół bezpo
ś
redni
ą
.
Widzieli
ś
my ju
ż
,
ż
e rozpadni
ę
cie si
ę
jednogło
ś
nej, wspólnej
opinii podwa
ż
a samo poj
ę
cie reprezentacji. Je
ś
li po powrocie
od urn ginie te
ż
jedno
ść
wyborców, to kogo wła
ś
ciwie
reprezentuje poseł? Z drugiej za
ś
strony, członkowie ciał
prawodawczych w coraz wi
ę
kszym stopniu polega
ć
musz
ą
na
zawodowych urz
ę
dnikach i odwoływa
ć
si
ę
do pomocy
ekspertów z zewn
ą
trz. W Wielkiej Brytanii członkowie
parlamentu z racji braku kompetencji w poszczególnych
sprawach notorycznie okazuj
ą
si
ę
bezsilni wobec biurokracji z
Whitehall, co sprawia,
ż
e władza w du
ż
ej mierze nale
ż
y do
nieobieralnych urz
ę
dników.
W Stanach Zjednoczonych Kongres postanowił zrównowa
ż
y
ć
96
wpływy władzy wykonawczej, ale w efekcie stworzył tylko
własn
ą
biurokracj
ę
: Kongresowe Biuro Bud
ż
etowe, Biuro
Rzeczoznawców Technicznych i wiele innych agencji oraz
instytucji doradczych, przenosz
ą
c w ten sposób problem z
zewn
ą
trz na sam Kapitol. Nasi wybieralni reprezentanci wiedz
ą
coraz mniej o wielu kwestiach, które przychodzi im rozstrzyga
ć
,
musz
ą
wi
ę
c w coraz wi
ę
kszym stopniu polega
ć
na opinii innych.
Nasi przedstawiciele przestali ju
ż
nawet reprezentowa
ć
samych
siebie.
Ró
ż
nego typu zgromadzenia ustawodawcze teoretycznie miały
te
ż
by
ć
miejscami, w których dochodziłoby do pogodzenia
konkurencyjnych
żą
da
ń
ró
ż
nych mniejszo
ś
ci. Przedstawiciele
mieli w ich imieniu dobija
ć
kompromisowych targów. Przy
dzisiejszych topornych narz
ę
dziach politycznych rodem z epoki
drugiej fali,
ż
aden z posłów nie jest w stanie dotrze
ć
do
niezliczonych grupek, których interesy ma reprezentowa
ć
, a có
ż
dopiero mówi
ć
o efektywnej obronie ich interesów. Wszystko
wygl
ą
da tym gorzej, im bardziej ugina si
ę
pod ci
ęż
arem prac
Kongres w USA, Bundestag w Niemczech czy Storting w
Norwegii.
To
pozwala
zrozumie
ć
,
sk
ą
d
bierze
si
ę
bezkompromisowo
ść
grup nacisku, które zawi
ą
zuj
ą
si
ę
wokół
jednej,
konkretnej
sprawy.
Nie
widz
ą
c
mo
ż
liwo
ś
ci
wyrafinowanych uzgodnie
ń
czy targów, grupy te ani my
ś
l
ą
wchodzi
ć
w jakiekolwiek ugody z istniej
ą
cym systemem. W
efekcie upada tak
ż
e teoria rz
ą
du przedstawicielskiego jako
najwy
ż
szego mediatora.
Załamanie
si
ę
systemu
negocjacji,
parali
ż
instytucji
przedstawicielskich oznaczaj
ą
,
ż
e w długim okresie wiele z
decyzji, które obecnie podejmowane s
ą
przez niewielk
ą
liczb
ę
pseudoreprezentantów, b
ę
dzie musiało by
ć
przekazanych
samym wyborcom. Skoro wybierani przez nas rozjemcy nie
potrafi
ą
zawiera
ć
umów w naszym imieniu, musimy to robi
ć
sami. Je
ś
li prawa przez nich stanowione coraz bardziej
odbiegaj
ą
od naszych potrzeb i nie daj
ą
im wyrazu, to musimy
sprawy przej
ąć
we własne r
ę
ce, do tego jednak potrzeba nam
nowych instytucji i nowych technologii.
Rewolucjoni
ś
ci drugiej fali, którzy zaprojektowali najwa
ż
niejsze
97
dzisiaj instytucje, dobrze orientowali si
ę
w mo
ż
liwo
ś
ciach
demokracji bezpo
ś
redniej: znali do
ś
wiadczenia rad miejskich z
Nowej Anglii i organicznego formowania si
ę
wspólnej opinii w
niewielkich grupach. Wi
ę
ksze jednak wydawały si
ę
wówczas
ograniczenia takiej formy demokracji. McCauley, Rood i
Johnson, którzy wyst
ą
pili z propozycj
ą
wprowadzenia w USA
instytucji referendum ogólnonarodowego pisz
ą
: „W «The
Federalist» podnoszono dwa zastrze
ż
enia wobec takiego
rozwi
ą
zania. Po pierwsze, bezzwłocznie przekłada ono na j
ę
zyk
polityki dora
ź
ne i emocjonalne reakcje publiczne. Po drugie,
istniej
ą
ce
podówczas
ś
rodki
ł
ą
czno
ś
ci
czyniły
pomysł
niemo
ż
liwym do zrealizowania".
Problemy te nie straciły na znaczeniu. Czy sfrustrowana i
podekscytowana publiczno
ść
ameryka
ń
ska głosowałaby w
połowie lat sze
ść
dziesi
ą
tych za zrzuceniem na Hanoi bomby
nuklearnej czy te
ż
przeciw? Czy ludzie w Niemczech
Zachodnich oburzeni na terrorystów z grupy Baader-Meinhof
opowiedzieliby si
ę
za stworzeniem obozów dla organizatorów
zamachów i ich zwolenników? Jakiemu stanowisku daliby wyraz
Kanadyjczycy w plebiscycie na temat Quebecu w tydzie
ń
po
przej
ę
ciu władzy przez Ren
ę
Levesque'a? Przyjmuje si
ę
,
ż
e
wybierani przedstawiciele reagowa
ć
b
ę
d
ą
w sposób mniej
emocjonalny i bardziej rozwa
ż
ny ni
ż
ich elektorat.
Niemniej z problemem nadmiernie emocjonalnych reakcji
mo
ż
na stara
ć
si
ę
upora
ć
na ró
ż
ne sposoby: ogłaszaj
ą
c
referendum z pewnym opó
ź
nieniem, które pozwoliłoby na
ochłoni
ę
cie nastrojów, albo te
ż
przeprowadzaj
ą
c powtórne
głosowanie dla potwierdzenia rozstrzygni
ę
cia, które zapadło w
pierwszym.
Mo
ż
na
sobie
poradzi
ć
tak
ż
e
z
innymi
zastrze
ż
eniami. Dawne ograniczenia, je
ś
li chodzi o charakter
ś
rodków ł
ą
czno
ś
ci, nie stanowi
ą
ju
ż
przeszkody dla rozwijania
form
demokracji
bezpo
ś
redniej.
Wspaniałe
osi
ą
gni
ę
cia
współczesnej techniki komputerowej otwieraj
ą
zawrotne wr
ę
cz
mo
ż
liwo
ś
ci, je
ś
li chodzi o powszechny udział obywateli w
podejmowaniu decyzji politycznych.
Kilka lat temu mogli
ś
my odnotowa
ć
historyczne wydarzenie:
98
pierwsze na
ś
wiecie elektroniczne posiedzenie wspólnoty
mieszka
ń
ców, które przeprowadzono w mie
ś
cie Columbus w
Ohio przy u
ż
yciu sieci telewizji kablowej Qube. Dzi
ę
ki owemu
systemowi
ł
ą
czno
ś
ci
interakcyjnej,
mieszka
ń
cy
małych
przedmie
ść
Columbus uczestniczyli w decyzjach dotycz
ą
cych
przyszło
ś
ci miasta. Siedzieli u siebie w domach, a przyciskaj
ą
c
guziki natychmiast wypowiadali si
ę
w takich sprawach jak
przeznaczenie
ró
ż
nych
obszarów
miejskich,
przepisy
budowlane czy budowa autostrady. Ich mo
ż
liwo
ś
ci nie
ograniczały si
ę
tylko do głosowania tak-nie, kanałem fonicznym
mogli bowiem dawa
ć
wyraz bardziej zło
ż
onym opiniom,
chocia
ż
by monituj
ą
c prowadz
ą
cego, aby przeszedł ju
ż
do
nast
ę
pnego punktu programu. Była to pierwsza i bardzo jeszcze
nieporadna zapowied
ź
przyszłych mo
ż
liwo
ś
ci, jakie otworz
ą
si
ę
przed demokracj
ą
bezpo
ś
redni
ą
. Za spraw
ą
coraz bardziej
zaawansowanych komputerów, satelitów, telefonów, ł
ą
czy
kablowych, wyrafinowanych technik badania opinii publicznej i
wielu, wielu innych narz
ę
dzi, wykształcony obywatel mo
ż
e po
raz pierwszy w dziejach uczestniczy
ć
samodzielnie w tworzeniu
politycznych decyzji. Nie chodzi tu o rozstrzyganie alternatyw,
wybór typu alboalbo. Nie chodzi o zast
ą
pienie obecnego
systemu elektronicznymi zgromadzeniami miasteczkowymi, o
czym m
ę
tnie wspominał Ross Perot. Potrzebne i mo
ż
liwe s
ą
bardziej wyszukane i elastyczne procedury i z cał
ą
pewno
ś
ci
ą
nie chodzi o konflikt demokracji po
ś
redniej i bezpo
ś
redniej,
opieraj
ą
cej si
ę
na przedstawicielach obywateli i na nich
samych. Z pewno
ś
ci
ą
zostanie wymy
ś
lonych wiele formuł, które
pozwol
ą
na poł
ą
czenie obu postaci demokracji. Ju
ż
teraz
członkowie
Kongresu
i
najró
ż
niejszych
innych
ciał
ustawodawczych
tworz
ą
własne
komisje
problemowe,
aczkolwiek sami wyborcy w
ż
aden sposób nie mog
ą
zmusi
ć
swoich reprezentantów, aby powołali robocze zespoły dla spraw
zaniedbywanych czy wysoce kontrowersyjnych. Dlaczego by
jednak nie umo
ż
liwi
ć
tego wyborcom, poprzez uznanie
obliguj
ą
cej mocy petycji?
Nie upieramy si
ę
przy tej propozycji ani przy
ż
adnym innym
99
konkretnym rozwi
ą
zaniu, albowiem w tej chwili najwa
ż
niejsze
jest, aby postawi
ć
pewien generalny problem: jest mo
ż
liwa cała
mnogo
ść
sposobów uelastycznienia i zdemokratyzowania
ustroju, który jest dzi
ś
bliski zapa
ś
ci, gdy
ż
bardzo niewiele osób
czuje,
ż
e ma w nim swoich przedstawicieli. Musimy wyst
ą
pi
ć
z
kolein my
ś
lowych, które zostały wyci
ś
ni
ę
te w ci
ą
gu ostatnich
trzystu lat. Niepodobna ju
ż
, by
ś
my rozstrzygali swoje problemy
przy u
ż
yciu ideologii, modeli i rachitycznych struktur, które
nale
żą
do przeszło
ś
ci drugiej fali.
Gro
żą
one trudnymi do przewidzenia konsekwencjami, dlatego
wszelkie tego typu innowacje musz
ą
najpierw zosta
ć
dokładnie
wypróbowane w wersji lokalnej, zanim zastosuje sieje w
globalnej skali. Cokolwiek mo
ż
emy s
ą
dzi
ć
o tej czy innej
szczegółowej propozycji, dawne w
ą
tpliwo
ś
ci pod adresem
demokracji bezpo
ś
redniej trac
ą
na sile dokładnie wtedy, gdy
coraz silniej wysuwane s
ą
zastrze
ż
enia wobec ustrój ów
przedstawicielskich. Dziwaczna, czy nawet niebezpieczna przy
pierwszym wejrzeniu, demokracja na pół bezpo
ś
rednia jest
zapewne
ide
ą
umiarkowan
ą
,
która
dopomo
ż
e
w
zaprojektowaniu sprawnych instytucji dnia jutrzejszego.
Podział decyzji
Przekazanie w ramach ustroju wi
ę
kszej siły mniejszo
ś
ciom oraz
pozwolenie obywatelom na to, aby bardziej bezpo
ś
rednio
uczestniczyli w rz
ą
dach, to wa
ż
ne przedsi
ę
wzi
ę
cia, ale i one s
ą
rozwi
ą
zaniami tylko cz
ą
stkowymi. Trzecia z
ż
ywotnych zasad
polityki przyszło
ś
ci b
ę
dzie musiała przeciwstawi
ć
si
ę
pichceniu
decyzji politycznych w jednym rondlu, w imi
ę
przeniesienia ich
w sfery, których dotycz
ą
. Nie wystarczy sama wymiana
przywódców; nieodzowny jest tak
ż
e podział decyzji.
Niektórych problemów nie daje si
ę
rozwi
ą
za
ć
na szczeblu
lokalnym, inne s
ą
nie do rozstrzygni
ę
cia na szczeblu
ogólnokrajowym,
jeszcze
inne
wymagaj
ą
działa
ń
podejmowanych jednocze
ś
nie na wielu szczeblach. Co wi
ę
cej,
miejsce, w którym
100
rozstrzygaj
ą
si
ę
losy danej kwestii, nie pozostaje stałe, lecz
zmienia si
ę
w czasie. Aby usun
ąć
dzisiejsze zatory decyzyjne,
które powstaj
ą
z racji przeci
ąż
enia instytucji, trzeba decyzje
rozczłonkowywa
ć
, cz
ęś
ci składowe czyni
ć
problemem bardziej
powszechnej rozwagi, a miejsce dokonywania wyboru
dostosowywa
ć
do charakteru zagadnienia.
Dzisiejsze rozwi
ą
zania polityczne stanowi
ą
jawne pogwałcenie
tej zasady. Problemy poprzenosiły si
ę
w bardzo ró
ż
ne miejsca,
ale władza decyzyjna jest bez porównania bardziej nieruchawa.
Zdecydowanie zbyt wiele rozstrzygni
ęć
podejmowanych jest na
szczeblu centralnym, a struktura instytucji jest najbardziej
zawiła i pełna organizacyjnych ornamentów na poziomie
pa
ń
stwowym. Niedostateczna liczba decyzji zapada na
szczeblu ponadnarodowym i potrzebne do tego celu struktury
s
ą
dopiero w powijakach; podobnie jest te
ż
z kwestiami, które
regulowane s
ą
na poziomach lokalnych: w skali stanów,
hrabstw, miast, grup społecznych, które powstaj
ą
nie wedle
kryterium geograficznego.
Je
ś
li chodzi o ów poziom ponadpa
ń
stwowy, jeste
ś
my dzi
ś
politycznie równie niedojrzali i zacofani, jak byli
ś
my na poziomie
pa
ń
stwowym trzysta lat temu, kiedy rozpoczynała si
ę
rewolucja
przemysłowa. Tymczasem przez przeniesienie decyzji na
szczebel wy
ż
szy od pa
ń
stwa narodowego nie tylko otwiera si
ę
mo
ż
liwo
ść
skutecznego uporania si
ę
z problemami, które
nale
żą
współcze
ś
nie
do
najtrudniejszych
i
najbardziej
zapalnych,
ale
zarazem
odci
ąż
a
zablokowane
centra
pa
ń
stwowe. Podział decyzji jest rozwi
ą
zaniem o bardzo
istotnym znaczeniu. Niemniej przeniesienie cz
ęś
ci decyzji na
wy
ż
szy szczebel jest rozwi
ą
zaniem dopiero cz
ęś
ci problemu,
gdy
ż
równie oczywista jest konieczno
ść
manewru w
przeciwnym kierunku, w wyniku którego znaczna cz
ęść
rozstrzygni
ęć
podejmowana by była na szczeblach ni
ż
szych od
centrum pa
ń
stwowego.
Znowu nie chodzi tutaj o sytuacj
ę
antynomiczn
ą
; o wybór
mi
ę
dzy absolutn
ą
decentralizacj
ą
a absolutn
ą
centralizacj
ą
.
Problemem jest inne rozmieszczenie praw do podejmowania
decyzji
101
w systemie, który tak przesadnie akcentował centralizacj
ę
,
ż
e
centrum jest parali
ż
owane przez coraz obficiej napływaj
ą
ce
informacje. Polityczna decentralizacja sama przez si
ę
nie
gwarantuje
demokracji:
mo
ż
liwe
s
ą
przypadki
bardzo
dokuczliwej tyranii lokalnej, a lokalni politycy bywaj
ą
o wiele
bardziej skorumpowani ni
ż
ich odpowiednicy na niwie
pa
ń
stwowej. Co wi
ę
cej, całkiem cz
ę
sto przeniesienie uprawnie
ń
decyzyjnych na ni
ż
sze szczeble ma charakter pozorny i słu
ż
y w
istocie interesom centrum. Tak czy owak, niezale
ż
nie od tych
wszystkich zagro
ż
e
ń
, to jedno nie ulega w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e nie uda
si
ę
przywróci
ć
sprawno
ś
ci i skuteczno
ś
ci bardzo wielu
instytucjom rz
ą
dowym bez podziału centralnej władzy. Ci
ęż
ar
problemów decyzyjnych trzeba zmniejszy
ć
przez jego
rozczłonkowanie i przeniesienie znacznej cz
ęś
ci na ni
ż
sze
poziomy.
Nie chodzi tutaj o nawoływania romantycznych anarchistów, by
przywróci
ć
gminn
ą
demokracj
ę
, ani te
ż
gniew zamo
ż
nych
podatników, którzy chcieliby zredukowa
ć
system
ś
wiadcze
ń
dla
ubogich. Chodzi tu o prosty fakt,
ż
e ka
ż
da polityczna struktura -
nawet je
ś
li wyposa
ż
ona jest w rozbudowan
ą
sie
ć
komputerow
ą
- mo
ż
e zawsze przetworzy
ć
i zu
ż
ytkowa
ć
tylko okre
ś
lon
ą
ilo
ść
informacji, mo
ż
e upora
ć
si
ę
tylko z okre
ś
lon
ą
liczb
ą
decyzji o
okre
ś
lonym charakterze, obecne za
ś
instytucje rz
ą
dowe
bezradnie uginaj
ą
si
ę
pod brzemieniem wyra
ź
nie dla nich zbyt
wielkim.
Na dodatek prawd
ą
jest,
ż
e instytucje rz
ą
dowe musz
ą
przystawa
ć
do struktury gospodarki, systemu informacyjnego i
do wielu innych cech
ż
ycia społecznego. Jeste
ś
my dzi
ś
ś
wiadkami zasadniczej decentralizacji i regionalizacji produkcji
oraz przedsi
ę
wzi
ęć
gospodarczych. Nie jest wykluczone,
ż
e
podstawow
ą
jednostk
ą
przestaje by
ć
gospodarka w skali
pa
ń
stwa.
Podkre
ś
lali
ś
my ju
ż
wcze
ś
niej,
ż
e widzimy oto, jak pojawia si
ę
ogromna
wielo
ść
wytwarzaj
ą
cych
rozliczne
powi
ą
zania
podukładów w ramach gospodarki ka
ż
dego narodu. W
przypadku korporacji dostrzegamy d
ąż
enia nie tylko do
wewn
ę
trznego rozczłonkowania, ale tak
ż
e do geograficznej
decentralizacji.
Wszystko to jest w znacznej mierze odzwierciedleniem
102
ogromnego przeobra
ż
enia w przepływie informacji przez
społecze
ń
stwo. Wraz z tym jak słabnie pot
ę
ga centralnych sieci
przekazu, dokonuje si
ę
wskazywana przez nas wcze
ś
niej
redukcja masowego charakteru komunikacji w obr
ę
bie
społecze
ń
stwa.
Mno
żą
si
ę
sieci
kablowe,
systemy
komputerowe,
układy
prywatnej
poczty
elektronicznej,
informacja w
ę
druje mi
ę
dzy u
ż
ytkownikami zarejestrowana na
kasetach, a wszystko to s
ą
składniki wielkiego procesu
decentralizacji.
Nie jest przeto mo
ż
liwe, aby wyzbywanie si
ę
owych form
masowych przez poczynania gospodarcze, komunikacyjne oraz
przez wiele innych wa
ż
nych społecznie sfer nie wymusiło
wcze
ś
niej lub pó
ź
niej decentralizacji tak
ż
e w obszarze decyzji
politycznych. To za
ś
nie mo
ż
e si
ę
ograniczy
ć
do czysto
kosmetycznych
ulepsze
ń
w
istniej
ą
cych
instytucjach
politycznych. B
ę
d
ą
toczone wielkie batalie o kontrol
ę
nad
bud
ż
etem, podatkami, ziemi
ą
, energi
ą
i innymi zasobami.
Podział uprawnie
ń
decyzyjnych nie b
ę
dzie łatwy jest jednak
nieunikniony w krajach, w których nast
ą
pił przerost centralizmu.
Rozbudowuj
ą
ce si
ę
elity
Poj
ę
cie „baga
ż
u decyzyjnego" jest bardzo wa
ż
ne dla
zrozumienia problemów demokracji. Ka
ż
da społeczno
ść
, aby
funkcjonowa
ć
, wymaga pewnej liczby decyzji politycznych o
odpowiednim charakterze. W istocie, ka
ż
de społecze
ń
stwo ma
sobie
wła
ś
ciw
ą
struktur
ę
decyzyjn
ą
.
Im
liczniejsze,
zró
ż
nicowane, cz
ę
ste i skomplikowane s
ą
decyzje konieczne
dla jego działania, tym wi
ę
kszy jest „baga
ż
decyzyjny". Sposób,
w jaki ów baga
ż
jest dzielony, okre
ś
la stopie
ń
demokratyzacji
danego społecze
ń
stwa.
W społeczno
ś
ciach preindustrialnych, gdzie podział pracy miał
charakter szcz
ą
tkowy, a zmiany dokonywały si
ę
nad wyraz
powoli,
liczba
niezb
ę
dnych
decyzji
politycznych
czy
administracyjnych była minimalna, a w efekcie niewielki te
ż
był
ich
baga
ż
decyzyjny.
Małe,
niezbyt
wykształcone,
niewyspecjalizowane elity feudalne czy monarchiczne mogły z
lepszym lub gorszym
103
skutkiem polega
ć
na sobie samych, z nikim nie dziel
ą
c
brzemienia decyzji.
Demokracja w naszym dzisiejszym rozumieniu pojawia si
ę
dopiero wtedy, gdy baga
ż
decyzyjny nabrzmiewa tak bardzo,
ż
e
stare elity nie potrafi
ą
si
ę
z nim upora
ć
. Druga fala przyniosła ze
sob
ą
rozbudowany handel, znacznie gł
ę
bszy podział pracy, a
tak
ż
e wyd
ź
wign
ę
ła społecze
ń
stwa na zupełnie nowy poziom
skomplikowania i w ten sposób spowodowała tego samego
rodzaju implozj
ę
decyzyjn
ą
, któr
ą
wiedzie dzi
ś
ze sob
ą
trzecia
fala.
Zdolno
ś
ci
decyzyjne
starych
elit
okazały
si
ę
niewystarczaj
ą
ce i trzeba było nowych elit i subelit, aby uporały
si
ę
z baga
ż
em decyzji. W tym za
ś
celu trzeba było
zaprojektowa
ć
rewolucyjne instytucje polityczne.
Wraz z tym, jak rozwijało si
ę
i dalej komplikowało
społecze
ń
stwo industrialne, elity odpowiedzialne za jego
integracj
ę
- „technicy władzy" - nieustannie potrzebowały
zastrzyku
ś
wie
ż
ej krwi, aby podoła
ć
baga
ż
owi informacyjnemu.
Był to niewidoczny, a zarazem nieunikniony proces, dzi
ę
ki
któremu klasa
ś
rednia coraz silniej była wci
ą
gana na aren
ę
polityczn
ą
. To owa potrzeba skutecznych decyzji politycznych
prowadzi do łamania systemu przywilejów, wytwarzaj
ą
c coraz
wi
ę
cej nisz, które wypełnia
ć
trzeba z ni
ż
szych poziomów
hierarchii społecznej.
Jest to by
ć
mo
ż
e uproszczony obraz
ż
ycia społecznego,
niemniej poucza nas on,
ż
e zakres demokracji mniej zale
ż
y od
dzieł kultury, Marksowskich klas, odwagi wojennej, zdolno
ś
ci
retorycznych czy politycznej woli, a bardziej jest zale
ż
ny od
charakteru
baga
ż
u
decyzyjnego,
który
d
ź
wiga
dane
społecze
ń
stwo. Im bardziej wzrasta ów baga
ż
, tym bardziej
wymusi on ostatecznie demokratyczne uczestnictwo w
rozstrzygni
ę
ciach. Kiedy wzrasta ów baga
ż
, wtedy problem
demokracji przestaje by
ć
kwesti
ą
ch
ę
ci czy niech
ę
ci, a staje si
ę
spraw
ą
konieczno
ś
ci, gdy
ż
bez demokratycznych rozwi
ą
za
ń
ustrój społeczny nie mo
ż
e sobie poradzi
ć
.
Z uwag tych wynika sugestia,
ż
e najprawdopodobniej
stan
ę
li
ś
my u progu nowego obszaru demokracji. Chocia
ż
brzemi
ę
104
decyzyjne przytłacza dzi
ś
prezydentów, premierów i rady
ministrów, to zarazem - po raz pierwszy od pocz
ą
tków rewolucji
przemysłowej - otwiera przed nami fascynuj
ą
ce perspektywy
radykalnie nowego uczestniczenia w sferze polityki. Potrzeba
nowych instytucji politycznych towarzyszy potrzebie nowych
form
ż
ycia rodzinnego, edukacji i organizacji wspólnotowych.
Potrzeba ta ma gł
ę
bokie korzenie w poszukiwaniu nowych
ź
ródeł energii, nowych technologii i nowych sposobów
produkcji. Odzwierciedla ona przewrót w systemie komunikacji
mi
ę
dzyludzkiej
i
zwi
ą
zana
jest
z
potrzeb
ą
nowego
ukształtowania relacji ze
ś
wiatem nieindustrialnym. Mówi
ą
c
krótko, chodzi tu o polityczny odblask tych wszystkich
kumulatywnych zmian, które dokonuj
ą
si
ę
naraz w mnogo
ś
ci
innych sfer. Je
ś
li nie widzi si
ę
tych powi
ą
za
ń
, nie mo
ż
na poj
ąć
sensu wydarze
ń
, o których ka
ż
dego dnia powiadamiaj
ą
nas
nagłówki gazet. Gdyby usiłowa
ć
sprowadzi
ć
współczesne
konflikty polityczne do wspólnego mianownika, to nie chodzi
bynajmniej o walk
ę
bogaczy z biedot
ą
, wa
ż
niaków z
niewa
ż
nymi, nie chodzi o starcie grup etnicznych czy nawet
kapitalistycznej
wizji
ś
wiata
z
wizj
ą
socjalistyczn
ą
.
Najwa
ż
niejsza walka rozgrywa si
ę
dzi
ś
pomi
ę
dzy tymi, którzy
chc
ą
wspiera
ć
i utrwala
ć
społeczno
ść
industrialn
ą
, a tymi,
którzy chc
ą
poza ni
ą
wykroczy
ć
.
Twórcza powinno
ść
Zadaniem jednych pokole
ń
staje si
ę
tworzenie cywilizacji,
zadaniem innych ich ochrona. Generacje, które rozpocz
ę
ły
drug
ą
fal
ę
, zostały przez warunki zmuszone do działa
ń
twórczych. Ludzie typu Monteskiusza, Milla, Madisona musieli
dopiero wymy
ś
li
ć
wi
ę
kszo
ść
tych form, które my dzisiaj
traktujemy jako oczywiste i stałe. Poniewa
ż
znale
ź
li si
ę
pomi
ę
dzy dwiema cywilizacjami, byli skazani na wyobra
ź
ni
ę
.
We wszystkich sferach
ż
ycia społecznego: w rodzinach,
szkołach, firmach, ko
ś
ciołach, w systemie energetycznym i
systemie ł
ą
czno
ś
ci stajemy w obliczu konieczno
ś
ci stworzenia
nowych form trzeciej fali. Tak samo
105
zaczyna dzia
ć
si
ę
z milionami ludzi w wielu krajach. Nigdzie
jednak anachroniczno
ść
nie jest bardziej jawna i bardziej
niebezpieczna ni
ż
w sferze
ż
ycia politycznego, nigdzie te
ż
nie
ma wi
ę
kszego niedostatku wyobra
ź
ni, rzutko
ś
ci i gotowo
ś
ci do
przygotowania przyszłych zmian. Nawet ludzie ol
ś
niewaj
ą
co
innowacyjni w miejscu swojej pracy - biurze prawniczym,
laboratorium, kuchni, klasie szkolnej, magazynie - dr
ę
twiej
ą
na
sam
ą
wzmiank
ę
o tym,
ż
e nasza konstytucja i polityczne
struktury s
ą
przedawnione i wymagaj
ą
radykalnej przebudowy.
Wizja gł
ę
bokich politycznych transformacji, ze wszystkimi tego
niebezpiecze
ń
stwami, okazuje si
ę
tak przera
ż
aj
ą
ca,
ż
e obecny
stan rzeczy, sk
ą
din
ą
d surrealistyczny i zniewalaj
ą
cy, nagle
wydaje si
ę
najlepszym na
ś
wiecie rozwi
ą
zaniem.
Z drugiej strony mamy w ka
ż
dym społecze
ń
stwie grupk
ę
pseudorewolucjonistów, którzy gł
ę
boko zakorzenieni w ideologii
drugiej fali,
ż
adnej propozycji nie traktuj
ą
jako wystarczaj
ą
co
radykalnej:
mamy
przeto
dyluwialnych
marksistów,
anarchoromantyków, fanatyków prawicowych, rasistowskich
demagogów, religijnych zelotów, gabinetowych buntowników i
bogobojnych terrorystów, którzy
ś
ni
ą
o totalitarnych technokraci
ach,
ś
redniowiecznych utopiach czy pa
ń
stwach teokratycznych.
Nawet wtedy, kiedy w wielkim p
ę
dzie wkraczamy w now
ą
epok
ę
dziejow
ą
, oni dalej hołubi
ą
swoje marzenia, rodem z po
ż
ółkłych
kart niegdysiejszych traktatów politycznych. Tym jednak, co
czeka nas jako efekt zaostrzaj
ą
cego si
ę
podstawowego starcia,
nie jest spełnienie którejkolwiek z dawnych rewolucyjnych wizji:
ani awangardowa partia nie b
ę
dzie obala
ć
rz
ą
dz
ą
cych elit w
imieniu zacofanych mas, ani nie dojdzie do
ż
adnego
spontanicznego, oczyszczaj
ą
cego przewrotu masowego, który
wyzwoli
ć
miały akty terroryzmu. Nowe polityczne struktury
cywilizacji trzeciej fali nie narodz
ą
si
ę
w jednym, gwałtownym
zrywie, lecz pojawi
ą
si
ę
w wyniku tysi
ę
cznych innowacji i
konfliktów, które na ró
ż
nych szczeblach i w ró
ż
nych miejscach
rozgrywa
ć
si
ę
b
ę
d
ą
przez całe dekady.
Wcale to nie wyklucza mo
ż
liwo
ś
ci u
ż
ycia przemocy w drodze
106
do dnia jutrzejszego. Przej
ś
cie od cywilizacji pierwszej fali do
cywilizacji fali drugiej jest krwawym dramatem pełnym wojen,
rebelii, głodu, wymuszonych migracji, zamachów stanu i
okrucie
ń
stw. Dzisiaj, gdy stawka jest wy
ż
sza, czas krótszy i
wi
ę
ksze
przyspieszenie,
niebezpiecze
ń
stwa
s
ą
jeszcze
wi
ę
ksze. Wiele zale
ż
y od zr
ę
czno
ś
ci i inteligencji obecnych elit,
subelit
i
superelit.
Gdyby
miały
si
ę
okaza
ć
równie
krótkowzroczne, wyzbyte wyobra
ź
ni i sparali
ż
owane strachem
jak wi
ę
kszo
ść
panuj
ą
cych grup w przeszło
ś
ci, zwi
ę
kszy to tylko
ryzyko przemocy i gwałtownego unicestwienia samych elit. Je
ś
li
natomiast, przeciwnie, dadz
ą
si
ę
one nie
ść
trzeciej fali, je
ś
li
zrozumiej
ą
potrzeb
ę
rozszerzenia formuły demokracji, wtedy
mog
ą
same wł
ą
czy
ć
si
ę
w proces budowania nowej cywilizacji,
jak zrobiły to najm
ą
drzejsze z elit pierwszej fali, które potrafiły
dostrzec
nadchodzenie
społecze
ń
stwa
industrialnego,
zbudowanego na technice i potrafiły współdziała
ć
w jego
tworzeniu.
Warunki zmieniaj
ą
si
ę
w zale
ż
no
ś
ci od kraju, ale nigdy dot
ą
d
nie było tak wielu dobrze wykształconych ludzi, których
zbiorowym or
ęż
em jest niebywale rozbudowana wiedza. Nigdy
dot
ą
d nie było tak liczne grono osób
ż
yj
ą
cych w dostatku, który
by
ć
mo
ż
e niepewny i budz
ą
cy ró
ż
ne problemy, jest jednak
wystarczaj
ą
cy, by da
ć
im czas i zapał do obywatelskich trosk
oraz działa
ń
. Nigdy dot
ą
d nie było tak wielkich rzesz, które
mog
ą
podró
ż
owa
ć
, zapoznawa
ć
si
ę
z innymi kulturami i uczy
ć
si
ę
od nich. Nade wszystko za
ś
: nigdy dot
ą
d tak wielu nie miało
do zyskania tak wiele, gdyby koniecznym i gł
ę
bokim
przemianom zapewni
ć
spokojny przebieg. Elity, chocia
ż
by
najbardziej wykształcone, same z siebie nie stworz
ą
nowej
cywilizacji. Do tego potrzeba b
ę
dzie energii całego narodu,
która jest ju
ż
dost
ę
pna i tylko trzeba pomóc jej si
ę
wyzwoli
ć
.
Powiemy wi
ę
cej: je
ś
li zwłaszcza my,
ż
yj
ą
cy w krajach o
najwy
ż
ej rozwini
ę
tej technice, za jasny i wyra
ź
ny cel obierzemy
sobie stworzenie zupełnie nowych instytucji, konstytucji i
ustrojów, damy uj
ś
cie nie tylko energii, ale tak
ż
e czemu
ś
wi
ę
cej:
zbiorowej
wyobra
ź
ni.
Im
wcze
ś
niej
zaczniemy
projektowa
ć
alternatywne rozwi
ą
zania
107
polityczne, których podstaw
ą
b
ę
d
ą
trzy omówione wy
ż
ej zasady
- siła mniejszo
ś
ci, demokracja na pół bezpo
ś
rednia, podział
decyzji - tym wi
ę
ksze mamy szans
ę
na pokojowe przemiany. To
próby ich blokowania, a nie one same, gro
żą
zaburzeniami i
niepokojami. To wynikaj
ą
ce z za
ś
lepienia usiłowania, by broni
ć
tego, co anachroniczne, rodz
ą
niebezpiecze
ń
stwo rozlewu krwi.
Wynika z tego,
ż
e aby unikn
ąć
wstrz
ą
sów i przemocy, ju
ż
teraz
musimy si
ę
zaj
ąć
problemem przestarzałej struktury politycznej
współczesnego
ś
wiata. Kwestia ta musi sta
ć
si
ę
przedmiotem
zainteresowania nie tylko specjalistów: konstytucjonalistów,
ekspertów od prawa wyborczego, polityków, ale tak
ż
e opinii
publicznej: stowarzysze
ń
, zwi
ą
zków zawodowych, ko
ś
ciołów,
organizacji kobiecych, grup etnicznych i rasowych, naukowców,
gospody
ń
domowych i biznesmenów.
Po pierwsze, trzeba zainicjowa
ć
mo
ż
liwie jak najszersz
ą
debat
ę
w sprawie potrzeby nowego systemu politycznego, który byłby
dostrojony do wymaga
ń
trzeciej fali. Potrzebne b
ę
d
ą
konferencje,
programy
telewizyjne,
konkursy,
ć
wiczenia
symulacyjne, fingowane konstytuanty, aby uzyska
ć
jak
najwi
ę
cej
ś
wie
ż
ych pomysłów, jak najszerzej wyzwoli
ć
odwag
ę
my
ś
lenia na temat politycznej przebudowy. Trzeba b
ę
dzie do
tego u
ż
y
ć
najnowocze
ś
niejszych
ś
rodków, od satelitów i
komputerów po kasety wideo i interakcyjn
ą
telewizj
ę
.
Nikt nie wie dokładnie, co niesie ze sob
ą
przyszło
ść
ani co
najlepiej b
ę
dzie słu
ż
y
ć
społecze
ń
stwu trzeciej fali. Nie nale
ż
y
wyobra
ż
a
ć
sobie jakiej
ś
jednej masowej reorganizacji czy jednej
rewolucyjnej i totalnej przemiany, która zostałaby podyktowana
od
góry.
My
ś
le
ć
trzeba
o
tysi
ą
cach
ś
wiadomych,
zdecentralizowanych eksperymentów. W nich nowe modele
rozstrzygni
ęć
politycznych
wypróbowane
zostan
ą
na
szczeblach lokalnych i regionalnych, zanim wykorzysta si
ę
je na
płaszczy
ź
nie pa
ń
stwowej i ponadpa
ń
stwowej. Zarazem jednak
ju
ż
teraz trzeba zacz
ąć
pozyskiwa
ć
zwolenników takich
eksperymentów w skali narodowej i mi
ę
dzynarodowej. Z
powszechnego dzi
ś
zniech
ę
cenia, gniewu i rozgoryczenia w
stosunku do rz
ą
dów drugiej fali
108
demagodzy mog
ą
wykrzesa
ć
ogie
ń
fanatycznego poparcia dla
rz
ą
dów autorytarnych, ale mo
ż
na je te
ż
wykorzysta
ć
na rzecz
demokratycznej transformacji
ś
wiata.
Gdyby udało si
ę
uruchomi
ć
wielki proces edukacyjny -
dokonywane naraz w wielu krajach antycypuj
ą
ce wprawki w
nowej
demokracji
-
wtedy
zostałoby
za
ż
egnane
niebezpiecze
ń
stwo totalitarne. Całe miliony ludzi trzeba
przygotowa
ć
do przyszłych przemieszcze
ń
i gro
ź
nych
kryzysów, jednocze
ś
nie wywieraj
ą
c presj
ę
na istniej
ą
ce
instytucje polityczne, aby te szybciej poddały si
ę
nieuniknionym
zmianom.
Przy wielkim oddolnym parciu nie mo
ż
na zbyt wiele obiecywa
ć
sobie po dzisiejszych nominalnych przywódcach; prezydenci i
premierzy, senatorzy i członkowie władz partyjnych w
wi
ę
kszo
ś
ci nie b
ę
d
ą
pali
ć
si
ę
do tego, by kwestionowa
ć
zasady
funkcjonowania tych wła
ś
nie instytucji, które jakkolwiek
zacofane, zapewniaj
ą
im pieni
ą
dze, presti
ż
i władz
ę
, a
przynajmniej jej pozór. Zdarz
ą
si
ę
z pewno
ś
ci
ą
nieliczni
dalekowzroczni politycy, którzy przył
ą
cz
ą
si
ę
do walki o
przebudow
ę
w imi
ę
przyszło
ś
ci, wi
ę
kszo
ść
jednak reagowa
ć
b
ę
dzie dopiero wtedy, gdy nie uda si
ę
ju
ż
lekcewa
ż
y
ć
zewn
ę
trznych nacisków lub gdy kryzys b
ę
dzie ju
ż
tak
zaawansowany i bliski konwulsyjnych wstrz
ą
sów,
ż
e nie
zobacz
ą
ju
ż
ż
adnej innej mo
ż
liwo
ś
ci. Odpowiedzialno
ść
za
zmiany spoczywa zatem na nas i wła
ś
nie od siebie musimy
zacz
ąć
, gdy
ż
to siebie musimy nauczy
ć
tego, by nie odwraca
ć
si
ę
odruchowo z l
ę
kiem od wszystkiego co nowe, zaskakuj
ą
ce,
pozornie ekstrawaganckie. Oznacza
ć
to b
ę
dzie wydanie walki
wszystkim t
ę
picielom idei, którzy ka
ż
d
ą
now
ą
sugesti
ę
bezzwłocznie usiłuj
ą
ukatrupi
ć
jako niepraktyczn
ą
i iluzoryczn
ą
,
broni
ą
c w ten sposób tego, co dzi
ś
praktyczne i rzeczywiste,
chocia
ż
zarazem jak
ż
e cz
ę
sto absurdalne, zniewalaj
ą
ce i
niefunkcjonalne. Oznacza
ć
to b
ę
dzie przeto walk
ę
o wolno
ść
wypowiedzi, o prawo do głoszenia pomysłów nawet najbardziej
heretyckich.
Ów proces wielkiej przebudowy zainicjowa
ć
trzeba teraz, zanim
dalsza dezintegracja systemów politycznych sprawi,
ż
e na
109
ulice wypełzn
ą
siły tyranii i nie uda si
ę
ju
ż
przej
ść
do demokracji
XXI wieku drog
ą
pokój ow
ą
. Je
ś
li zaczniemy ju
ż
teraz, tak
ż
e i
my wraz ze swoimi dzie
ć
mi we
ź
miemy udział w fascynuj
ą
cym
przeobra
ż
aniu nie tylko zmurszałych struktur politycznych, ale
wr
ę
cz całej cywilizacji. Podobnie jak niegdysiejsi rewolucjoni
ś
ci,
tak
ż
e i my zdani jeste
ś
my na twórcze my
ś
lenie.
110
KILKA INFORMACJI O AUTORACH
Prace Alvina i Heidi Tofflerów przez „Washington Post" zostały
okre
ś
lone jako wspaniałe, przez „Wall Street Journal" jako błyskotliwe i
elektryzuj
ą
ce, przez „Business Week" jako niezwykle nowatorskie,
podobnie zostały przyj
ę
te przez krytyków w innych krajach. Wydane w
milionach egzemplarzy w ponad trzydziestu j
ę
zykach, publicznie lub
prywatnie cytowane były przez takie postacie ze
ś
wiata polityki jak
Richard Nixon, Yasuhiro Nakasone czy Michaił Gorbaczow. Kiedy
Trzeci
ą
fal
ę
opublikowano
w
Chinach,
została
natychmiast
zaatakowana jako rozsiewacz „duchowej zgnilizny Zachodu" i wycofana
z obiegu. Kiedy jednak po wyst
ą
pieniu Deng Xiaopinga ponownie
zezwolono na jej sprzeda
ż
, znalazła si
ę
na drugim miejscu chi
ń
skiej
listy bestsellerów. Stała si
ę
bibli
ą
ruchu demokratycznego, a kiedy ze
stanowiska przewodnicz
ą
cego partii komunistycznej usuwano
Ż
ao
Ziyanga, który wykazał zbyt wiele zrozumienia dla studentów
demonstruj
ą
cych na placu Tienanmen, jednym z argumentów stało si
ę
jego spotkanie z Tofflerami.
Chocia
ż
oboje broni
ą
si
ę
przed słowem „przepowiednie", argumentuj
ą
c,
ż
e nikt nie mo
ż
e zna
ć
przyszło
ś
ci, jest zarazem prawd
ą
,
ż
e udało im si
ę
z wyprzedzeniem - czasami o kilka dziesi
ę
cioleci - opisa
ć
wiele
zdarze
ń
, które potem wstrz
ą
sały
ś
wiatem. Mówili wi
ę
c o komputerach,
o upadku ZSRR, zjednoczeniu Niemiec, rozpadzie rodziny komórkowej,
klonowaniu i kontroli urodzin, o nowych formach organizacji
antybiurokratycznych,
mno
ż
eniu
si
ę
nisz
rynkowych
i
nisz
komunikacyjnych, o rozwoju aliansów politycznych na rzecz jednej,
konkretnej sprawy, o grupach nieformalnych i zainteresowaniu
demokracj
ą
elektroniczn
ą
.
Główne prace Alvina i Heidi Tofflerów - Szok przyszło
ś
ci, Trzecia fala i
Powershift (Przej
ę
cie władzy) - tworz
ą
trylogi
ę
, która prezentuje spójny
model rodz
ą
cej si
ę
gospodarki i wyłaniaj
ą
cego si
ę
społecze
ń
stwa.
W ostatniej ksi
ąż
ce, War and AntiWar (Wojna i antywojna),
wypracowanym wcze
ś
niej metodom analizy poddaj
ą
współczesne
problemy wojny i pokoju.
Je
ś
li ta czy inna ksi
ąż
ka pa
ń
stwa Tofflerów zainteresowała Was,
bardzo chcieliby
ś
my si
ę
o tym dowiedzie
ć
, szczególnie gdyby nasun
ę
ły
si
ę
Wam pomysły, jak przyspieszy
ć
nadej
ś
cie w Ameryce trzeciej fali.
Wszelkie uwagi prosimy przesyła
ć
pod adresem:
The Progress & Freedom Foundation
1250 H Street N W, Suit
ę
550
Washington, DC 20005
Tel: 202/4842312
Fax: 202/4849326
Poczta elektroniczna: PFF@aol.com