Reardon Savannah Dragon's Lust Smocza Żądza Popr

background image

background image

REARDON SAVANNAH

SMOCZA ŻĄDZA

DRAGON’S LUST

Tłumaczenie nieoficjalne

DirkPitt1

UWAGA

Książka zawiera obrazowe sceny seksu i wulgarny język. Tylko
dla dorosłych.

background image

Kości zaśmiecały ścieżkę prowadzącą do mrocznej paszczy jaskini. Podczas, gdy niektóre

pożółkły ze starości, inne były niepokojąco świeże. Różne elementy pancerza i uzbrojenia
leżały w pyle — kilka błyszczało w słońcu, inne prezentowały rdzę z wielu sezonów deszczu
i śniegu. W pozostałościach po tej rzezi, zaskoczyło ją odkrycie, że jedyną rzeczą, jaką czuła,
był słodki aromat kwitnących kwiatów.

Kiana zbliżyła się do jaskini, jej tarcza drżała przed jej ciałem. Gdy podeszła bliżej

wejścia, jasny błysk przykuł jej spojrzenie. Opadła na ziemię przed odbijającą światło tarczą.
Upuszczając swoją własną, przyciągnęła drugą do piersi i kołysała ją delikatnie — Och,
tatusiu… — Łzy popłynęły po jej policzkach, gdy potwierdziła los, który już dawno znała.
Obecność tarczy wśród szczątków, wbiła tę wiedzę głęboko w jej duszę.

Delikatny wietrzyk przyniósł do jej uszu dźwięk, wyrywając ją z jej transu rozpaczy. Z

szacunkiem odłożyła tarczę ojca na ziemię i podniosła własną. Cierpienie rozdzierało jej
serce, gdy jej wzrok przesunął się po tarczach z niebieskim księżycem i srebrnymi
gwiazdami, należących do jej braci, leżących na skałach niedaleko wejścia.

Jaskinię otaczała nienaturalna cisza. Jedynymi dźwiękami, które słyszała, było bulgotanie

pobliskiego strumyka, które wyrwało ją z jej zamyślenia i chrzęst kości pod jej stopami. Choć
ptaki siedziały na gałęziach drzew, żaden z nich nie śpiewał, gdy zbliżała się do wejścia.

Jej serce dudniło, gdy omijała kości zaścielające podłogę jaskini. Gdy spojrzała do środka,

jej oczy napotkały atramentową ciemność. Wiosenne słońce nie przenikało w głąb legowiska,
a w dół jej kręgosłupa przeszedł dreszcz. Ciężar naciskał na nią, gdy wzięła drżący oddech,
wchodząc głębiej.

Usłyszała stukający dźwięk i podrzuciła w górę tarczę, gdy pierścień ognia skręcił się

wokół pomieszczenia, liżąc pokryte ziemią ściany i zapalając pochodnię. Ciepły podmuch
powietrza uderzył Kianę, która zmagała się by pozostać na nogach. Dopiero, gdy przemówił,
zrozumiała, że wiatr był westchnieniem smoka.

— Kolejny człowiek. — Głęboki głos zagrzmiał tak miękko, że Kianie prawie zdawało się,

że słyszy je w umyśle, zamiast uszami. — Czy wy, istoty nigdy nie męczycie się umieraniem?

Kiana nie kłopotała się odpowiedzią. Nie sądziła, że potwór mógłby zrozumieć honor i

zemstę. Zamiast tego wyciągnęła miecz przed sobą i zaszarżowała.

1

Gdy jego ogon

przewrócił ją na bok, zauważyła, że jego łuski lśniły kolorem wielkiego oceanu. Chwila, to
się nie zgadza
. Pomyślała, zanim przeklęła samą siebie, za rozpraszanie się, gdy śmierć
spoglądała jej w twarz.

Podniosła się na nogi. Jej ruchy krępowała waga jej uzbrojenia. Jego ogon ponownie rzucił

ją na ziemię w chwili, gdy wstała. Cała fałszywa pewność siebie, którą zdobyła podczas
długiej zimy, spędzonej na szkoleniu do tej chwili, uleciała. Próbując zmienić taktykę,
przetoczyła się na bok, unikając kolejnego smagnięcia ogonem, zanim wstała. Usłyszała, że

1

Z serii Ostatnie Słowa Bohaterów: Do ataku!!!

background image

smok wciągnął oddech. Szybko wystawiła przed siebie tarcze i ustawiła ciało, blokując smugę
ognia, która wystrzeliła z jego pyska.

W chwili, gdy gorąca struga zgasła, skoczyła naprzód. Ciężki miecz błysnął w świetle

pochodni, gdy zbliżyła się do bestii. Tak skupiła się na swym pędzie, że zapomniała o jego
ogonie. Jedno szybkie trzepnięcie i jej miecz zabrzęczał na kamiennej podłodze. Skoczyła za
nim, ale masywny ogon zwinął się i zablokował ją.

W desperacji chwyciła pochodnię z wnęki w ścianie i wyciągnęła ją przed siebie.

Grzmiący śmiech odbił się głośno w komnacie. — Myślisz, że to mnie przestraszy?

Wciągnął głęboki oddech, a ona znów się spięła. Pomyślała o ucieczce, ale wiedziała, że

będzie popiołem w chwili, gdy się odwróci.

Było tylko kwestią czasu aż straci siły by bronić się przed jego płomieniami. Sfrustrowana,

zdecydowała się tego nie przeciągać. Z rozmachem rzuciła ciężką tarczą, ale smok po prostu
ją odtrącił. Nie mając nic do rzucenia, Kiana sięgnęła do swego hełmu. Gdy nabierał
powietrza by ją usmażyć, zdarła go z głowy i rzuciła nim.

Mocno zamykając oczy, czekała na gorący pocałunek śmierci. Zamiast tego usłyszała

sykniecie i poczuła wielką łapę, owijającą się wokół jej ciała i podnoszącą ją z ziemi. —
Kobieta? Wysłali kobietę do walki ze mną?

— Nikt mnie nie wysłał. — Wyszeptała Kiana, gdy przyciągnął ją do swojej twarzy. Jego

oczy barwy płynnego srebra były hipnotyzujące i potrząsnęła gwałtownie głową by nie stracić
swoich myśli. — Przyszłam, ponieważ zabiłeś mojego ojca… i moich braci.

Kiana sapnęła z zaskoczenia, gdy postawił ją delikatnie na ziemi. — Wracaj do swojej

matki.

Później zrozumiała, że gdyby po prostu posłuchała jego rozkazu, byłaby wolna. Zamiast

tego wymamrotała. — Moja matka nie żyje.

Zadrżała, gdy pochylił się naprzód i spojrzał jej w oczy. — To całkowicie wszystko

zmienia.

Kiana skuliła się przed wielką, niebieską bestią, czekając na pocałunek płomieni, który by

ją zabił. Gdy uderzył w nią jego gorący oddech, zadrżała i jęknęła cicho. Zrozumienie, że
nadal żyła, zajęło jej chwilę. Zerknęła spomiędzy zaciśniętych powiek i zobaczyła, że smok
przygląda jej się uważnie.

— Na co czekasz? Nie jesteś głodny?

— Nie jem ludzi. Okropnie smakujecie.

— Ale… kości… — Kiana gestem wskazała wejście do jaskini.

background image

— Muszę się bronić. Bardzo niewielu ludzi, którzy przychodzą do mojego legowiska

poddaje się i ucieka, nie ważne, jak poważnie są ranni.

2

Inne, leśne zwierzęta zajmują się

oczyszczeniem kości.

— Więc, co ze mną zrobisz?

— Nawet smok ma potrzeby, choć jestem pewien, że myślisz o mnie tylko, jako o

prymitywnej bestii. Zapewniam cię, że rasa, do której należysz, jest bardziej barbarzyńska niż
ja kiedykolwiek mógłbym być. — Koniec jego ogona uniósł się i odgarnął włosy z jej twarzy.
— Wiele razy szedłem do twojej wioski, szukając towarzyszki, ale nie znalazłem żadnej,
która by mi pasowała. Nigdy nie spodziewałem się, że po prostu się tu pojawisz. — Podkreślił
wypowiedź, przesuwając koniec ogona z jej twarzy w dół, przesuwając się wzdłuż linii jej
obojczyka, zanim zanurzył się w dolinie jej biustu.

— Przestań. — Kiana zassała oddech i zgarbiła ramiona, jakby mogła uciec przed jego

dotykiem.

— Nie jesteś w pozycji do stawiania żądań. Życie, które znałaś już nie istnieje. Od tej pory

twoim celem jest służenie mi.

— Nigdy nie będę ci służyć!

— Raczej zginiesz i dołączysz do kości na zewnątrz? Przyszłaś tutaj, spodziewając się tej

możliwości, jestem tego pewien. A może jesteś głupia. Chwilę wcześniej rzuciłaś we mnie
swoją ochroną, uważając mnie za bezrozumne zwierzę, które nie potrafiłoby powstrzymać
rzuconej tarczy. Ale nie jestem bestią, której szukałaś. Powiedz mi, teraz, gdy masz czas na
myślenie… nadal szukasz śmierci? — Jego ogon owinął się wokół jej delikatnej szyi i ścisnął
pewnie, wystarczająco mocno by uniemożliwić jej oddychanie, podkreślając jego wypowiedź.

— N… nie…

— Tak właśnie myślałem.

Wyciągnął w jej kierunku łapę, a ona zadrżała. Całe jej ciało znieruchomiało, gdy ostry jak

brzytwa szpon przejechał w dół tej samej, wąskiej doliny, w której chwile wcześniej był jego
ogon. Tym razem wtargniecie nie zatrzymało się, gdy dotarł do dekoltu jej stroju. — Co
robisz? — Krzyknęła, gdy rozciął jej strój.

— Musisz zostać oznaczona.

Przerażenie przepłynęło przez nią, gdy jej umysł wytworzył obraz rozpalonego żelaza,

palącego jej skórę.

Smok zauważył jej drżenie. — Nie tak, jak myślisz. Smocza ślina ma mistyczne

właściwości. Działa na ludzkie kobiety w… interesujący sposób. — Mówiąc, kontynuował
usuwanie jej odzieży, aż leżała w strzępach u jej stóp. Jej blada skóra błyszczała w świetle
pochodni.

2

Jeśli są takimi idiotami to zasługują na śmierd.

background image

Kiana chciała biec i ukryć się przed jego badawczym spojrzeniem, ale wiedziała, że jego

silny ogon zatrzymałby ją, zanim zrobiłaby krok. Podniosła ręce by zasłonić swoją nagość,
ale opuściła je zanim dotarły do celu. Nie mogła zasłonić całego ciała. Duma i wyzwanie
pokonały skromność.

Położył ją na pokrytej ziemią podłodze. Zadrżała, gdy jej skóra dotknęła zimnej

powierzchni, a on zanurzył pysk pomiędzy jej nogi.

3

— Mmm, ludzkie kobiety zawsze pachną tak wspaniale.

— Och… nie… — Pisnęła, gdy język smoka prześliznął się po ciasnym wejściu jej cipki.

Spróbowała odczołgać się w tył, ale smoczy ogon owinął się wokół jej ramion,
powstrzymując ją. Zesztywniała, gdy długi język wcisnął się w nią. Błyskawicznie zalało ją
ciepło, żar, skupiający się w jej cipce. Poczuła jego język, poruszający się w niej, powoli
liżący jej górną ściankę. Wirowanie jego języka wyzwoliło mimowolne podniecenie.
Mrowienie przeszło przez nią, gdy pracował nad jej słodkim miejscem, skłaniając jej soki do
wypłynięcia z niej.

Jej biodra instynktownie uniosły się z podłogi, a z jej ust wydostało się miękkie kwilenie.

Wir obcych doznań promieniował w niej. Wiła się, gdy jego język poruszał się w niej szybciej
i szybciej. Mrowienie robiło się coraz bardziej naglące i jej plecy wygięły się w łuk, gdy
ekstaza wstrząsnęła jej ciałem. Nawet, gdy jego język cofnął się, przez jej ciało przechodziły
wstrząsy.

Świadomość powróciła do niej i zrozumiała, że nadal czuła pulsujący żar.

— To nie zniknie. — Powiedział smok. — Zostanie i będzie rosnąć. Jedyną rzeczą, która

to łagodzi, choć na krótki czas, jest moje nasienie. Jeśli nie będziesz dostawać go często,
oszalejesz z pożądania.

4

Nic innego tego nie ostudzi. Nie, męskie nasienie, nie, twoje własne,

namiętne wyzwolenie. To idealny sposób na upewnienie się, że ode mnie nie uciekniesz.

Kiana nie mogła wyobrazić sobie jak to wspaniałe uczucie, wypełniające ją, mogłoby

kiedykolwiek doprowadzić ją do szaleństwa. Nie trwało długo, zanim odkryła, co dokładnie
miał na myśli.

****

Kiana wybiegła przez drzwi za swoimi braćmi, jej długie, kruczoczarne loki powiewały na

wietrze. — Emrak! Samor! Czekajcie! Nie Możecie jechać i zostawić mnie tu samej. —
Zatrzymała się tuż przed braćmi, którzy odwrócili się, słysząc jej błaganie.

3

A to zboczony smok. A pójdziesz ty. Niedobry smoczek.

4

Fajnie byłoby mied taki magiczny język. 

background image

Emrak, najstarszy z nich, żartobliwie zmierzwił jej włosy. — Nie martw się maleńka.

Smok nie ma szans z Samorem i ze mną.

5

Rozdrażnienie błysło na jej twarzy. — Nie jestem maleńka i to już od wielu księżyców. —

Powiedziała, gdy odsunęła się od jego ręki. — Ojciec mówił o smoku to samo i nigdy nie
wrócił do domu.

— Aye, ale on był tylko jeden. — Odparł Samor. — Nas jest dwóch. Wrócimy, niosąc

jego złotą głowę. Poza tym, potrafisz o siebie zadbać.

— Potrafię. — Przytaknęła. — Ale nie mogę sama prowadzić farmy. — Był czas żniw i

pola były gotowe do zbiorów. Bez hojności ziemi, Kiana i jej rodzina, nie przetrwaliby
nadchodzącej, ciężkiej zimy.

— Wrócimy przed pełnią księżyca. Będzie mnóstwo czasu na zajecie się zbiorami.

Kiana skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła groźnie na swoich braci. Ktoś musiał zabić

smoka, który zniszczył wiele farm, pól i zbiorów, ale to nie musieli być oni. Głupia duma i
wykrzywione poczucie zemsty, zachęciły ich do tego daremnego zadania. — Jestem równie
dobrze przygotowana do walki ze smokiem, co wy dwaj, pajace.

Salwy śmiechu wydobyły się z jej braci, gdy dosiedli swoich koni. — Dzień, w którym

pozwolimy ci walczyć ze smokiem, będzie dniem, gdy będziemy martwi.

Kiana obudziła się zaskoczona. Nie była w swoim łóżku na farmie. Miękkie futro pieściło

jej nagą skórę. Zaczęła podnosić głowę by rozejrzeć się po otoczeniu, tylko po to, żeby zostać
zaatakowaną przez wyczerpanie. Jej oczy pozostały zamknięte. Było większe, niż to, którego
doświadczyła w czasie swojego treningu… treningu do, jak sobie przypomniała, jej
nieudanego ataku na smoka. Było jeszcze coś innego, ciepło… ale nie mogła sobie
przypomnieć. Jej umysł był zamglony. Gdy z powrotem dryfowała w nieświadomość, ostatnie
słowa jej braci odbijały się w jej wspomnieniach. Wszystko poszło tak, jak się tego obawiała.
Ciemność ogarnęła ją ponownie i nie śniła już więcej tej nocy.

****

Rankiem po swoim schwytaniu, Kiana obudziła się i podniosła z koca ze skóry

niedźwiedzia, by pójść cicho kamiennym korytarzem. Gdy weszła do olbrzymiego hallu,
zauważyła drzwi, które zeszłej nocy umknęły jej uwagi, zanim, zataczając się ze zmęczenia
doszła do pokoju, który wskazał jej smok. Wyglądały na zbyt małe, żeby smok mógł się do
nic dostać. Wszystkie drzwi, które sprawdziła, były dobrze zamknięte. Zastanawiała się,
jakiemu celowi mogły służyć.

5

Z Serii Ostatnie Słowa Bohaterów: Nas jest dwóch, a on jeden. Co on nam może zrobid?

background image

Smoka nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Usiała przed ogniem i zjadła chętnie z

cienkiego talerza, spoczywającego na rozgrzanych kamieniach. Po napełnieniu żołądka,
zdecydowała się zbadać jaskinię. Jej wędrówki nie przyniosły niczego ekscytującego, tylko
kilka krętych korytarzy. W każdym korytarzu były kolejne zamknięte drzwi i Kiana
zastanawiała się czy jaskinia służyła wcześniej za dom dla człowieka.

Gdy smok nadal nie pojawił się po jej najeździe na kamienne domostwo, Kiana wyjrzała

na zewnątrz. Uczucie mdłości skradało się do niej, gdy zauważyła, że jej koń zniknął. Kilka
głębokich oddechów zajęło jej powstrzymanie się przed zwymiotowaniem śniadania. Z
pewnością nie
. Wytarła nagłe łzy ze swoich policzków. Nawet on nie mógłby być tak okrutny.

Nasłuchując uważnie, Kiana wyszła z jaskini. Słyszała tylko dźwięki małych, leśnych

stworzeń. To mogła być jej jedyna szansa ucieczki. Nie zważając na swą nagość, wybiegła z
wejścia jaskini i skierowała się ścieżką. Droga powrotna do jej domu zajmowała dwa dni
drogi konno. Pieszo zajmie dwukrotnie dłużej. Nie dbała o to. Szła do domu.

Kiana nie czuła żadnych następstw ciepła, które noc wcześniej wypełniało jej płeć.

Przekonana, że opowieść o jego ślinie była tylko opowieścią, wypchnęła z umysłu wszelkie
myśli o konsekwencjach. Przez większość czasu trzymając się ścieżki, zbaczając pod osłonę
drzew tylko, gdy słyszała zbliżający się dźwięk końskich kopyt. Jeździec minął ją, barwy
króla oznaczały, że był kurierem. Kiana pozostała w ukryciu, dopóki jej nie minął. Jej nagość
powstrzymała ją przed szukaniem pomocy.

Gdy słońce świeciło wysoko nad jej głową, Kiana przeszukała teren w pobliżu ścieżki i

znalazła kilka krzaków ciężkich od dojrzałych, czerwonych jagód. Siedząc w bujnej trawie,
jadła aż poczuła, że mogłaby pęknąć. Tak pełen żołądek sprawił, że stała się senna, więc
położyła się na drzemkę, pewna, że baldachim liści ukryje ją przed wzrokiem smoka, jeśli
przeleci nad nią, gdy będzie spała.

Obrazy wcześniejszej nocy wypełniły jej sny. Wypełnione rozkoszą krzyki odbijały się w

jej umyśle, gdy wspomnienia jego języka, ślizgającego się wewnątrz niej, przepływały jak
rzeka przez jej sen. Gdy osiągnęła szczyt, obudziła się nagle. Jej cipka była nabrzmiała i
gorąca. Na początku pomyślała, że to tylko efekty snu. Jednak, gdy wznowiła wędrówkę,
ciepło robiło się coraz silniejsze.

— To nie jest prawdziwe. To tylko moja wyobraźnia. — Mimo jej zaprzeczenia żar płonął

w jej cipce, która pulsowała z głodnej potrzeby. Dzień wlókł się, słońce uderzało w jej nagą
skórę. Kiana ledwie zauważała pocałunek słońca na swoim ciele, gdy ogniste piekło w jej
cipce paliło goręcej niż jakikolwiek ogień, który znała. Jej sutki stwardniały i bolały, gdy
pulsowanie jej płci wysyłało nici żaru przez jej ciało.

Jej ręce zabłądziły do jej piersi, palce dręczyły sutki, szczypiąc i ciągnąc je. Potknęła się o

kamień i upadła, jej ciało przechyliło się na bok i wylądowała w poszyciu lasu. Zamiast
wstać, zwinęła się w kulkę i załkała, gdy potrzeba przetaczała się przez nią. Instynktownie jej
ręka poruszyła się między jej drżące uda i energicznie potarła wargi jej cipki.

background image

Pożądanie sprawiło, że były nabrzmiałe i mokre, gdy jej palce zagłębiły się między nie.

Krzyknęła, gdy musnęła twardy guziczek. Potarła go, pamiętając jak się czuła, gdy smok użył
tam swojego języka. Jej ciało zadrżało, gdy rozkosz przetoczyła się przez nią, stan
podniecenia jej cipki posłał ją przez krawędź prawie natychmiast.

Łzy frustracji popłynęły po jej policzkach, gdy ogień w jej cipce szalał, orgazm nie zrobił

nic by ostudzić falę gorąca. Potrzeba ulgi rządziła nią, gdy kontynuowała sprawianie sobie
przyjemności. Żar nie osłabł. Jej myśli stały się niespójne a jej ciało w końcu poddało się
wyczerpaniu po wielokrotnych eksplozjach. Nawet przez sen, jej palce pocierały cipkę.

W ciemnościach nocy Kiana była niejasno świadoma uderzeń końskich kopyt i bełkotała

niezrozumiale, gdy mocne ramiona podniosły ją z ziemi i położyły na gładkim grzbiecie
konia. Wróciła do niespokojnych snów, gdy płynne ruchy zwierzęcia ukołysały ją do snu.

****

— Po prostu musiałaś mnie wypróbować, czyż nie? — Grzmiący głos osiągnął krawędź

irytacji, gdy przywrócił ją do przytomności, popychając w stan czujności.

Podniosła się gwałtownie, zanim przypomniała sobie, że była naga, a potem po omacku

poszukała okrycia. Gdy wciągnęła oddech by odpowiedzieć, pulsujący żar w jej cipce uderzył
w jej świadomość. Tylko jąkany szloch wydobył się z jej ust. Smok siedział na tylnych
łapach, srebrne oczy przyglądały jej się uważnie. — Teraz mi wierzysz, maleńka? W twoich
oczach widzę palącą żądzę przytłaczającą twoje ciało. Nawet teraz próbujesz bezowocnie
ugasić palące pragnienie.

Ręka Kiany znów zajęła miejsce pomiędzy jej nogami, pocierając łechtaczkę.

— Wiem, że nie możesz się powstrzymać, ale to bezużyteczne, moje drogie dziecko. Nic,

co możesz zrobić tego nie powstrzyma. Tylko ja mogę.

Strach zmieszał się z pożądaniem, gdy wielka bestia ruszyła w jej kierunku. — Nie,

proszę… nie możesz… — Mamrotała. Wspomnienie tego, co powiedział, że mógłby
powstrzymać ogień, przetoczyło się po jej umyśle. Nie mogła pojąć myśli o potworze
biorącym ją w ten sposób.

— O tak, mogę. — Wysyczał, gdy jego pysk pochylił się, a język prześliznął po jej ustach.

— I zrobię.

Przestraszony szloch wyrwał się z jej gardła, gdy potężny ogon rozdzielił jej uda. Gdy

patrzyła, lina uniosła się w powietrzu i owinęła się wokół jej uda, przywiązując je do słupka.
— Jak? — Zająknęła się, gdy jego ogon przesunął jej drugą nogę i uwięził ją w taki sam
sposób.

— Smoki mają dużo magii do użycia. — Jej nadgarstki były następne i krzyknęła w

proteście, gdy odciągnął jej rękę od mokrej, rozpalonej cipki. — Planowałem być delikatny za

background image

twoim pierwszym razem. Moim zamiarem było pokazanie ci rozkoszy ponad twoje
najdziksze wyobrażenia.

— Jesteś smokiem. — Wypluła. — Jak mógłbyś…

— Zapomniałaś już o ostatniej nocy? — Przerwał. — Mam wiele sposobów by sprawić, że

będziesz krzyczeć z ekstazy. Miałem nadzieję, że wrócę i nagrodzę cię za brak prób ucieczki.
Zamiast tego uciekłaś, a teraz muszę cię ukarać.

— Dokąd idziesz? — Krzyknęła, gdy się odwrócił. — Proszę… ogień…

— To twoja kara.

Jej zawodzenie odbijało się od kamiennych ścian. — Nie! Stój! Proszę, nie będę

próbowała więcej uciekać. Proszę… — Nadzieja drgnęła w jej sercu, gdy jego głowa się
odwróciła, jego przeszywające, srebrne oczy patrzyły na nią.

— Gdy będę sądzić, że pojęłaś lekcję, wrócę. Jeśli będziesz mieć szczęście, wrócę zanim

oszalejesz.

Łzy popłynęły po jej twarzy, gdy zostawił ją samą, wijącą się z frustracji na podłodze.

Przez krótki czas, zmagając się by utrzymać porządek myśli, zastanawiała się nad
człowiekiem i jego koniem, który zabrał ją z lasu. Skąd przyszli i jak skończyła znów w
legowisku smoka? Zbyt szybko żar w jej cipce zagłuszył racjonalne myśli. Surowa żądza
pożerała jej umysł.

Ciągnęła więzy, desperacko próbując uwolnić rękę by mogła potrzeć nieustanne swędzenie

w jej cipce. Pokryta ziemią podłoga pod nią, wchłaniała soki, które wypływały z jej
podnieconej płci. Wkrótce olbrzymie pomieszczenie pachniało seksem i pożądaniem. Pot
zrosił jej skórę, zaczerwienioną od słońca. Jej głowa opadała z boku na bok, a szeptane
prośby wydostawały się z jej ust, gdy szarpała się i skręcała w więzach. Jej lamenty robiły się
coraz głośniejsze, aż jej krzyki rozbrzmiewały w całej jaskini. Większość z tego, co mówiła,
było nieskładne, ale okrzyki „Smoku! Proszę! Obiecuję!” przerywały jej bełkot.

Była zbyt zagubiona w pożądaniu, by zauważyć, kiedy bestia wróciła do pokoju, jego

olbrzymia postać pochyliła się, gdy zbliżył się do niej. Zatrzymał się, gdy jego wielki brzuch
musnął nabrzmiałe wargi jej wzgórka. Odchylając się na tylnych nogach, odsłonił swego
olbrzymiego fiuta. Gdyby Kiana była wystarczająco świadoma by to zauważyć,
najprawdopodobniej krzyknęłaby z powodu jego wielkości. Okryty grubą skórą, fiut smoka
wystawał na szesnaście cali

6

z jego ogromnego brzucha. Obwód zwiększał się od względnie

wąskiej główki do grubości męskiego ramienia przy podstawie.

Kładąc swój olbrzymi trzon na jej brzuchu, pocierał o jej miękką skórę, wzdychając z

przyjemności. Chrząknął, a dym wystrzelił z jego pyska, gdy poruszał się szybciej i szybciej.
Gdy perłowe krople zaczęły wypływać z czubka, szarpnął się w tył i wcisnął w gorące

6

40, 64 cm.

background image

otwarcie Kiany. Z głośnym rykiem pchnął tylko trochę naprzód i wytrysnął swoją esencja w
jej wnętrzu.

Reakcja była natychmiastowa. Oczy Kiany zrobiły się czyste i przestała bełkotać.

Spojrzała w górę. Widząc unoszącego się nad nią smoka i czując coś w sobie, krzyknęła.

— Uspokój się, maleńka. — Rozkazał smok, jego głos był prawie pomrukiem, gdy

odsuwał się od młodej kobiety. — Nie zabrałem twojej niewinności… jeszcze. Wszedłem
jedynie wystarczająco głęboko by pozwolić mojemu nasieniu uspokoić żar w tobie.

Kiana przestała krzyczeć, ale jej ciało zadrżało, gdy obraz smoka, pochylającego się nad

jej ciałem palił jej umysł. Drżenie zelżało, gdy stała się świadoma nieobecności palenia w jej
cipce. — To… to zniknęło. — Wyjąkała w niedowierzaniu.

— Na pewien czas, tak. — Odpowiedział smok. — Jednak to nie potrwa długo. Do rana

żar znów będzie nie do zniesienia.

Kianę przeszedł dreszcz. Nigdy więcej nie chciała znów doświadczyć tego szaleństwa.

Nawet alternatywa wydawała się lepsza od płonięcia od środka. — Dziękuję. — Mruknęła.
Jej oczy otwarły się w zaskoczeniu. Ta myśl wyrwała się z jej ust, zanim zdążyła ją
powstrzymać. Zdecydowanie nie miała zamiaru powiedzieć tego głośno.

— Opanowałaś tę lekcję, maleńka? Czy teraz zostaniesz z własnej woli?

— Tak. — Powiedziała, wiedząc, że nie miała innego wyboru. Cokolwiek zrobił,

przywiązał ją do siebie.

****

Kiana odkryła, że gdy leżała w cierpieniu, zapadła noc. Pochodnie oświetlały kamienny

korytarz, gdy szła nim, w poszukiwaniu smoka. Gdyby nie zobaczyła błysku jego rtęciowych
oczu, przegapiłaby go, zwiniętego w oddalonej wnęce olbrzymiej, wejściowej jaskini.

— Jedzenie jest przy ogniu. — Powiedział, jego głęboki głos przetoczył się przez jej ciało.

— Gdy już zjesz, znajdziesz w korytarzu otwarte drzwi. Przejdź przez nie, a znajdziesz
komnatę kąpielową.

Skinęła głową i poszła na środek pomieszczenia, gdzie znajdował się dogasający ogień.

Zgodnie z jego słowami było tam mięso, leżące na rozgrzanych kamieniach obok tlących się
węgli. Rzuciła się na jedzenie, nie zatrzymując się, aż jej głód został zaspokojony. Gdy
ruszyła w kierunku korytarza, zatrzymała się i odwróciła w kierunku masywnej bestii, która
nie wydała żadnego dźwięku przez cały czas, gdy ona jadła. — Dlaczego chcesz, żebym tu
była?

— Już ci na to odpowiedziałem, maleńka. Jestem samotny… i mam potrzeby.

background image

— Jak masz na imię? Nie mogę ciągle nazywać cię Smokiem.

— Nie byłabyś w stanie wypowiedzieć mojego smoczego imienia. Możesz nazywać mnie

Ranehz.

— Jestem Kiana.

Kiana ruszyła w kierunku korytarza, ale zatrzymała się natychmiast, gdy usłyszała ciche

rżenie. Wybiegła z jaskini i znalazła swojego konia przywiązanego do pala w pobliżu wejścia.
Zarzucając mu ręce na szyję, zanurzyła twarz w jego cieple, uszczęśliwiona odkryciem, że
jednak nie on był jej śniadaniem. — Mam nadzieję, że odpowiednio cię nakarmił. —
Mruknęła przed wypuszczeniem go i powrotem do jaskini. Głos smoka odbił się echem w jej
uszach, gdy przechodziła przez pomieszczenie, w którym leżał.

Zaraz za wejściem są przyrządy do oporządzania. Jeśli potrzebujesz czegoś jeszcze, daj mi

znać. Zwierzę musi być odpowiednio zadbane, żeby było gotowe na podróż do wsi.

— Mówiłeś to wcześniej. O odwiedzaniu wioski. Nie rozumiem. Jak to pasuje do ciebie,

palącego pola i farmy? Mogę zrozumieć kradzież kilku sztyk bydła na pożywienie, ale
złośliwe niszczenie?

Ranehz potrząsnął głową. Gdyby uznała to za możliwe, Kiana nazwała by wyraz jego

pyska smutkiem i rezygnacją. To zastanowiło ją. Podobnie jak coś innego, rozterka, o której
powiedziała głośno.

— Do czego możesz potrzebować konia, gdy możesz latać?

— Dowiesz się tego wystarczająco szybko.

****

Kiana obudziła się następnego ranka by poczuć uparte pulsowanie w jej cipce. — O nie. —

Wymamrotała, gdy nici żądzy zwijały się w jej brzuchu. — Ranehz! — Szamotała się na
miękkiej niedźwiedziej skórze i miała właśnie wstać, gdy do komnaty wszedł przystojny
mężczyzna. Obsydianowe pasma spływały falami na jego szerokie ramiona, gdy szedł w jej
kierunku. Cofnęła się, ale mogła zrobić tylko kilka kroków, gdy została powstrzymana przez
nierówno ociosaną, kamienną ścianę. — Kim jesteś i czego chcesz? — Wyjąkała, aż zbyt
świadoma swojego stanu rozebrania.

— Odpręż się, Kiano. — Głos był znajomy, ale nie pasował do twarzy. — To ja, tylko…

inny.

— Ja? — Pomyślała, że przysięgłaby, że usłyszała głos smoka, wydobywający się z

zachwycającego mężczyzny, choć wiedziała, że nie mogło tak być. Jęknęła, gdy ogień w jej
cipce rozgorzał, a soki zaczęły ściekać po jej drżących udach.

background image

Stanął przed nią i sięgnął, by wyznaczyć ścieżkę wzdłuż jej szczęki, na jej bladej twarzy.

— Ranehz, maleńka. Spójrz mi w oczy.

To samo lśniące srebro, które patrzyło na nią z twarzy smoka, patrzyło z twarzy człowieka.

— Ale… jak?

— Później. — Odpowiedział. Przyciągnął ją w swoje ramiona i przycisnął swoje usta do

jej. Jęknęła, gdy przesunął jedną rękę i wsunął palce pomiędzy jej uda by musnąć jej
nabrzmiałą płeć. — Mogę wyczuć twoje podniecenie. — Wymruczał, gdy wsunął palec w jej
gorącą cipkę. — Uwielbiam twój zapach. — Położył ją na miękkim, włochatym futrze i
pozwolił swojej wadze ułożyć się nad jej ciałem.

— Proszę. — Wyszeptała, gdy palący żar groził jej utratą zmysłów.

— Wkrótce. — Odparł, składając pocałunki wzdłuż jej delikatnego obojczyka do doliny

między jej dużym biustem.

Jęknęła i wygięła plecy, gdy jego język zakręcił się wokół bolącego szczytu jej piersi.

Ogień przepłynął przez jej żyły, gdy pogładził twardy guziczek między wargami jej cipki. —
Proszę, Ranehz, boję się, że oszaleję. — Błagała, gdy płonące w niej piekło groziło
pochłonięciem jej umysłu.

— Zbyt długo, czekałem zbyt długo. — Wymamrotał, gdy opuścił spodnie i uwolnił swój

twardy trzonek. W ludzkiej formie jego fiut nadal był całkiem duży, ale nie tak ogromny.

— Tak. — Syknęła, gdy poczuła grubą główkę jego fiuta, wciskającą się w jej otwarcie.

Jęknęła, gdy pchnął, jej śliskie ścianki chwyciły gruby czubek, zaciskając się wokół niego,
gdy jej cipka rozciągała się wokół jej grubości. Kiana owinęła ręce wokół niego, chwytając
jego ubranie, gdy unosiła biodra, desperacko próbując zachęcić go do kontynuowania, gdy
szukała ulgi od płomienia.

Krzyknęła na ból, przechodzący przez nią, gdy jego fiut pchnął głęboko w jej cipkę,

zabierając jej dziewictwo. Palący żar, przepływający przez jej cipkę, szybko stłumił
dyskomfort i zakołysała się od jego pchnięć, pragnąc ulgi, którą przyniesie jego nasienie.
Wyjęczana prośba wypłynęła z jej ust, gdy ponaglała go, błagając go by ukoił pulsowanie.

Spazmy przetoczyły się przez nią, gdy pchnięcia jego fiuta posłały ją przez krawędź.

Zesztywniała i krzyknęła, gdy wstrząsały nią dreszcze intensywnej rozkoszy. Niski warkot
rozbrzmiał w jej uchu i chłód zalał rozpalone ścianki jej cipki, gdy Ranehz wybuchnął w niej.

Kiana leżała pod jego dobrze zbudowanym ciałem, jej oddech urywał się, gdy dochodziła

do siebie. Ulga przepłynęła przez nią, gdy nieznośny żar opadł a jej mięśnie odprężyły się.
Jego palce odgarnęły jej włosy z czoła i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. —
Następnym razem, — Powiedział. — Nie będę czekał tak długo i poznasz rozkosz, którą
twoje ciało może poczuć.

background image

Podniósł się i pomógł jej wstać. — Umyj się. Odpowiednią suknię znajdziesz w komnacie

kąpielowej. Włóż ją. Wyjaśnię ci wszystko w drodze do miasta.

****

— Czy twoja zdolność do przekształcenia się w człowieka jest kolejną mistyczną cechą

smoków? — Zapytała Kiana, gdy jej koń, Bartholomew wiózł ją ścieżką, podczas, gdy
Ranehz szedł obok.

— Nie. Jestem pół smokiem, pół człowiekiem, więc mogę zmieniać się, jeśli chcę.

— Więc, dlaczego nie pozostać w ludzkiej postaci i żyć w wiosce, wśród innych ludzi?

Mógłbyś mieć normalne życie, z żoną i dziećmi.

— Jeśli pozostaję w ludzkiej formie zbyt długo, staję się niespokojny i pobudzony, nie

mogę kontrolować swojego temperamentu. By nie oszaleć, muszę lecieć i wyzwolić moją
smoczą połowę. Poza tym nie sądzę, żebym odniósł duży sukces w poszukiwaniu kobiety,
która z własnej woli spędzi ze mną życie.

— Co z twoją matką? Czy ona nie spędziła chętnie życia ze smokiem?

Pogardliwy śmiech wybuchnął z jego ust, gdy zatrzymał konia i obrócił się, by spojrzeć na

Kianę. — Moja matka zostawiła mnie na śmierć, gdy tylko zorientowała się, że nie byłem
normalnym dzieckiem.

— Ale, czy nie wiedziała, że nie byłeś normalny?

— Myślała, że byłem dzieckiem jej męża. Jej prosty umysł nie mógł pojąć możliwości, że

nasze dwa gatunki mogłyby się rozmnażać.

— Jak doszło do tego, że sparowała się ze smokiem?

Lekkie kołysanie kroku Bartholomewa wróciło, gdy Ranehz ruszył dalej ścieżką. — To

była część układu zawartego z jej wsią. W zamian za obietnicę Mahora, że pozostawi wioskę
nietkniętą, każdego sezonu przysyłali mu kobietę. Kobieta musiała zostać z nim przez cały
sezon, aż przybyła następna. Każda kobieta w wieku rozrodczym musiała to zrobić, a potem
powtórzyć to, jeśli było to konieczne. Żadna z kobiet nie mówiła nigdy, co działo się podczas
pobytu u smoka. Z tego, co wiem, byłem jedynym dzieckiem z tych sparowań, ale jeśli inne
kobiety zrobiły to, co moja matka, prawdopodobnie może być więcej mieszańców takich, jak
ja.

Kiana przez pewien czas milczała, jej umysł rozważał to, czyn Ranehz się z nią podzielił.

Chciała wiedzieć więcej, ale po jego mocno zaciśniętej szczęce, było oczywiste, że nie
cieszyło go mówienie o przeszłości. Zaskoczenie przepłynęło przez nią, gdy zaczął mówić,
bez dalszego wypytywania.

background image

— Miałem pięć lat, gdy moja matka nie mogła dłużej zaprzeczać mojemu ojcostwu. Och,

wiedziała na długo przed tym. Srebrne oczy nie są powszechne wśród ludzi.

Kiana nie mogła powstrzymać się od pomyślenia o własnych oczach, które także były

wystarczająco jasne by wyglądać na srebrne w odpowiednim świetle.

— Nie traktowała mnie lepiej niż zwierzęta na farmie. Prawdopodobnie nie podobała jej

się dodatkowa gęba do wykarmienia i zdecydowała, że zwrócę wartość żywności pracą. Z
pewnością nigdy nie spojrzała na mnie z miłością. Choć prawdopodobnie jej podejrzenia
sprawiły, że była ostrożna, bo choć była szorstka, rzadko była okrutna. Tamtego dnia
powiedziała coś, co mnie rozgniewało. Popatrzyłem na nią, nie ukrywając emocji. Zaczęła
krzyczeć o diabelskim dziecku i pobiegła w kierunku pól, które orał mężczyzna, którego
znałem, jako mojego ojca. Poruszyłem się i zrozumiałem, że coś było inne Mój gniew
spowodował moją pierwszą przemianę. Wypędzili mnie. — Mimo lat, które minęły od jego
dzieciństwa, żal nadal towarzyszył ciężko Ranehzowi. Jego szerokie ramiona zgarbiły się, a
głowa zwiesiła nisko, z podbródkiem blisko umięśnionej piersi.

— Gdybym nie wyglądał dokładnie jak mój smoczy ojciec, zginąłbym prawie natychmiast.

Zamiast tego, podczas jednego ze swoich popołudniowych lotów zobaczył mnie, lecącego
nisko i zabrał do siebie.

— Przykro mi. — Wyszeptała Kiana. — Bycie traktowanym jak rzecz jest złe. Żadne

dziecko nie powinno znosić takiego traktowania, zwłaszcza od swojej matki.

— Jak możesz być pewna, że nie zrobiłabyś tego samego? — Wypluł.

— Po prostu wiem.

— Może pewnego dnia będziesz musiała to udowodnić.

— Więc niech tak będzie.

Jechali w ciszy, zatrzymując się tylko na południowy posiłek, a potem wracając na ścieżkę.

Gdy słońce rzucało na niebo różowy blask, zniżając się nad horyzontem, Kiana przemówiła
znowu. — Gdybyś mógł znaleźć chętną kobietę, spróbowałbyś normalnego życia? Wiem, że
to oznaczałoby mieszkanie na obrzeżach wsi, ale mógłbyś znaleźć wolną przestrzeń, gdzie
mógłbyś swobodnie zmieniać się i latać, gdyby to było potrzebne.

— Staram się nie myśleć o takich rzeczach. — Odpowiedział. Jego głos był niski ze

smutku. — To marzenie głupca.

Rozmowa pokazała Kianie stronę człowieka bestii, której nie oczekiwała. Jej serce płakało

nad małym chłopcem, który dorastał bez matczynej miłości. Gdy rozpamiętywała, co musiał
znieść, narastający żar w jej cipce zaczął wdzierać się do jej umysłu. Przywykła do ciepła i
zauważała to jedynie, gdy jej cipka zaczynała pulsować z głodnej potrzeby.

— Ranehz. — Powiedziała z napięciem pożądania wyraźnie słyszalnym w jej głosie.

— Wiem. Mogę wyczuć piżmo twojej płci.

background image

Było dziwne jak Kiana przyzwyczaiła się do polegania na nim. Potrzeba zmieniła jej

rezygnację w szybką realizację. Potrzebowała go by nie oszaleć z pożądania. To było tak
proste.

****

Ranehz poprowadził Bartholomewa do lasu, zatrzymując się, gdy drzewa utworzyły

naturalną polanę z małą sadzawką marszczącej się wody. Pomógł Kianie zsiąść z konia i
wziął pakunek z jego grzbietu. Rozwiązując go, rozciągnął miękką, zwierzęcą skórę i rozłożył
ją na ziemi. Chwytając Kianę za ramiona, popchnął ją delikatnie na skórę. Położył się obok
niej. Upajający zapach jej podniecenia sprawił, że jego fiut napiął się w spodniach.

Był sam, jak się wydawało przez eony. Mimo sposobu, w jaki wychował go Mahor, nigdy

nie potrafił wziąć sobie kobiety, użyć jej dla własnej przyjemności, a potem ją odrzucić. Małe
ukłucie winy ścisnęło jego serce, gdy spoglądał na piękno Kiany. Jej pełne piersi poruszały
się ekscytująco, gdy jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała z jej urywanym oddechem.
Lekki, różowy rumieniec piął się po jej twarzy i szyi, gdy efekty jego oznaczenia rozpalały jej
ciało.

Pożałował swoich działań w chwili, gdy oznaczenie zostało zakończone, ale jego żądza i

samotność napędzały jego arogancką decyzję. Teraz nie było niczego, co mógł z tym zrobić, z
wyjątkiem upewnienia się, że dostanie ulgę, której potrzebowała, do czasu aż oznaczenie
minie. Minie, chyba, że znów użyje w niej swojego języka. Ranehz nie zdecydował czy to
zrobi, gdy nadejdzie czas.

Leżąc tam, ze skórą zarumienioną z podniecenia, Kiana przypomniała mu kogoś, kogo

kiedyś kochał. Powód, dla którego tak długo był sam. Mentalnie potrząsnął sobą, a jego twarz
stwardniała. Żadna kobieta nie będzie mieć szansy zrobić tego, co zrobiła Arabella, nie ważne
jak piękna by była. Odpychając delikatne myśli, chwycił halkę Kiany i ściągnął ją z jej
ramion, uwalniając jej krągłe piersi dla jego spojrzenia.

Pochylił się i ustami złapał sutek, który stwardniał pod atakiem jego języka. Kiana napięła

się i wydała stłumiony jęk, gdy wygięła plecy, wciskając więcej różowego pączka między
jego wargi. Zapach dochodzący z jej cipki otoczył Ranehza, a jego działania pokazały jak
dzikim go to uczyniło.

Zsuwając się w dół jej ciała, szarpnął suknię powyżej jej bioder, odsłaniając jej nabrzmiałą

płeć dla jego srebrnego wzroku. Rozsunął jej drżące uda i zanurkował w jej cipkę, liżąc
obrzęknięte wargi, zanim rozdzielił je palcami. Czerwona i błyszcząca, jego płeć wzywała go,
zapraszała by świętował, smakując jej soki. Zanurzył twarz w jej cipce, jego język poruszał
się w górę i w dół różowych płatków i zlizywał jej słodki nektar.

background image

Gdy szarpnęła się pod nim, masując ją dziko. Soki popłynęły z jej cipki, gdy jęknęła

głośno, a jej ciało zadrżało z rozkoszy. Niezdolny czekać ani chwili dłużej, Ranehz zsunął
szorstki materiał swoich spodni ze swojego pulsującego fiuta i z powrotem wsunął się na
ciało Kiany. Gdy znalazł się na niej, wessał pomiędzy wargi jeden z jej sutków, w tym samym
momencie, gdy jego fiut wjechał głęboko w jej gorącą cipkę.

Jęknęli jednocześnie, gdy wypełnił jej mokry korytarz, jej różowe ściany zacisnęły się na

jego trzonie, gdy jego język zatrzepotał na czubku jej sutka. Z każdym pociągnięciem jego
języka, jej cipka reagowała, zaciskając się wokół jego fiuta, gdy wbijał się w nią. Uderzający
do głowy zapach jej pożądania zaległ w jego nozdrzach, gdy poruszał się w jej cipce. Za
każdym razem, gdy ją brał, przysięgał sobie, że to potrwa i da jej doświadczenie ekstremalnej
rozkoszy, ale za każdym razem zapach jej ekscytacji rozluźniał jego samokontrolę.

W głębi umysłu zrozumiał, że nigdy nie będzie w stanie nad sobą panować, jak długo była

pod wpływem jego oznaczenia. Czucie jej mokrej i rozpalonej cipki na długości jego fiuta
wysłało spirale przyjemności przez jego ciało. Wypuścił jej piersi ze swoich ust i zanurzył
twarz w zgięciu jej szyi, wdychając jej kobiecy zapach.

Kiana przywarła do niego, gdy ją pieprzył, wydawała miękkie jęki, gdy jego fiut pchał raz

po raz w jej płonącą cipkę. W swojej namiętności, Ranehz ugryzł miękkie ciało na jej
ramieniu. Krzyknęła i napięła się pod nim. Jej cipka falowała wokół niego, gdy spazmy
wstrząsały jej ciałem. Uczucie jej, zaciskającej się wokół niego, zerwało jego ostatnią,
pozostałą odrobinę kontroli. Jego ciało napięło się i z pierwotnym wyciem wystrzelił strumień
łagodzącego nasienia głęboko w jej cipce.

Gdy znieruchomiała pod nim, naciągnął kolejną skórę na ich spocone ciała. Zwijając się

obok niej, zasnął, z ramionami zarzuconymi zaborczo wokół niej.

****

Ranehz obudził się z nią, nadal leżącą cicho pod nim. To sprawiło mu przyjemność. Po raz

kolejny rozważył swój dylemat. Wiedział, że oddziaływanie jego smoczej śliny skończy się
wkrótce po tym, jak wrócą ze swojej podróży do wsi. Do tego czasu musiał zdecydować czy
oznaczyć Kianę raz jeszcze, czy nie. Część jego serca, którą zamknął na zbyt długo miała
nadzieję, że to nie będzie konieczne, ale cyniczna część jego mózgu mówiła mu, że to będzie
jedyny sposób, żeby utrzymać ją przy sobie… a nie miał zamiaru, żeby była gdziekolwiek
indziej.

Jego myśli zostały przerwane przez melodyjny głos Kiany. — Czy twój ojciec

kontynuował wykorzystywanie kobiet po tym, jak wziął cię do siebie?

background image

Spojrzała na nią z uniesioną brwią, gdy pytanie przebiło się przez mgłę w jej umyśle. —

Tak, robił to. I bardzo się starał, żeby upewnić się, że o tym wiedziałem. Tak bardzo, że
właściwie dostawałem lekcje.

— Lekcje?

— Jak myślisz, gdzie się nauczyłem, że smocza ślina ma tak interesujący wpływ na

ludzkie kobiety? — Ranehz wiedział, że jeśli pomyśli wystarczająco nad tym, co jej
powiedział, zrozumie, że skutki oznaczenia nie trwają wiecznie. To było ryzyko, które musiał
podjąć. — Odczuwał wielką przyjemność z pokazywania mi smoczego sposobu używania
kobiet. Był brutalny. Nigdy nie okazywał im litości. Och, miały z tego przyjemność, ale to nie
było jego zamiarem. Oznaczał ją, więc błagałyby o to. Uwielbiał słuchać ludzkich kobiet,
błagających o jego fiuta.

Kianę przeszedł widoczny dreszcz. — Nie zmieniał się?

— Nie mógł. Pełnokrwiste smoki nie mogą przyjąć ludzkiej postaci.

— Więc on…

— Pieprzył je swoim wielkim, smoczym fiutem? Tak. Mówiłem ci, że to możliwe. Nie

kłamałem. To coś, o czym prawdopodobnie niedługo się przekonasz.

— Ale dlaczego? — Wyszeptała. — Dlaczego miałbyś to zrobić, skoro możesz zmienić się

w człowieka?

By powstrzymać cię przed zbytnim zbliżeniem, pomyślał. — Ponieważ jestem pewien, że

będą momenty, gdy moje pragnienie ciebie będzie tak wielkie, że nie będę miał czasu na
przemianę.

Wyraz jej twarzy zranił go do głębi, ale nic nie można było na to poradzić. Nie przetrwałby

kolejnej straty jak Arabella. To było zbyt wiele do zniesienia dla niego. Krzywdzenie Kiany
nie było jego zamiarem, ale nie mógł pozwolić jej dowiedzieć się, że znaczyła dla niego
cokolwiek poza ciałem do użycia dla jego przyjemności. — Jedziemy do wsi by zgromadzić
zapasy. Nie mogę oczekiwać, że będziesz żyć tak, jak ja. Są rzeczy, których będziesz
potrzebować. Ubrania, zapasy jedzenia. Jeśli ktokolwiek zapyta, jesteś moją żoną.

— Ale ludzie w wiosce znają mnie. Jak zamierzasz wyjaśnić swoją nagłą obecność, jako

mój mąż?

— Kiedy był ostatni raz, gdy widział cię ktokolwiek ze wsi?

— Krótko przed odejściem mojego ojca. Potem wszyscy byli zbyt zajęci żniwami, żeby się

odwiedzać, a gdy przychodzi zima, nikt nie podróżuje tak daleko jak nasza farma, bez
dobrego powodu.

— Nie martw się. Mam gotowe wyjaśnienie.

background image

****

Resztę dnia podróży spędzili w ciszy. Kiana pozwoliła umysłowi analizować słowa

Ranehza. Gdy tak myślała, coś przyszło jej do głowy. Jeśli każda kobieta była zdolna do
opuszczenia Mohara na zakończenie sezonu, to jak powstrzymywały się od popadnięcia w
szaleństwo. Z tego, co Ranehz powiedział o swojej matce, wydawała się być przy zdrowych
zmysłach. To musi mijać, pomyślała Kiana.

Przez chwilę poczuła się, jakby zabrano z niej ciężar. Ulga trwała tylko kilka sekund,

zanim się skończyła. Mógł wyczuć, gdy robiła się podniecona, więc będzie wiedział, gdy jego
ślina zacznie przestawać działać. Nie pozwoli jej odejść. Po prostu ponownie ją oznaczy. Jej
umysł podryfował do pierwszego razu, gdy ją oznaczył, dreszcz przyjemności przeszedł przez
jej ciało. To nie było takie złe, pomyślała, gdy na jej twarzy pojawił się uśmiech.

O czym ja myślę? Bycie przetrzymywaną wbrew mojej woli nie jest dobrą rzeczą! W jej

umyśle uformował się protest, ale Kiana poddała się już faktowi, że była przywiązana do
smoka na zawsze. Odkrycie, że to mogła nie być prawda, było trudne do pojęcia.

Gdy Bartholomew wiózł ją ścieżką, obserwowała Ranehza. Jego postawa była prawie

królewska, ramiona wyprostowane i dumne. Patrzył prosto przed siebie, jego wzrok nigdy nie
błądził, gdy obserwował drogę przed nimi. Jeśli był świadomy tego, że jej oczy były w nim
utkwione, nie pokazywał tego po sobie. Jego zachowanie zaskakiwało ją. Czasami był
delikatny, prawie kochający. Potem wydawało się, że przyłapywał się na tym i twardniał,
wracał nieczuły człowiek. Czasami wyłapywała przebłysk zranionego smutku w jego
srebrzystych oczach, zanim wypierała je twardość.

Nie znał niczego poza bólem. Jej serce ciągnęło do niego, ale nie mogła pogodzić smoka z

mężczyzną. Mężczyzna jej się podobał, ale bestia przerażała ją.

****

Kiana czuła na sobie wwiercające się w nią oczy, gdy weszli na plac. Sprzedawcy ustawili

się na obwodzie, a wieśniacy gromadzili się w centrum, niektórzy tylko rozmawiali, a inni
przeglądali towary. Dzieci śmiały się i biegały między nogami dorosłych, którzy plotkowali i
kupowali. Wesoły nastrój zdawał się opaść o kilka stopni, gdy ona i Ranehz podeszli do
straganu farmera, sprzedającego owoce i warzywa.

Prawie jak jeden, mówiące głosy opadły do szeptu. Nieufne oczy farmera odzwierciedlały

to, co jak podejrzewała Kiana, czuło cale miasto. Do czasu, gdy została uwięziona prze
smoka, była jedną z nich. Nikt nie miał powodu by pytać o jej nieobecność, jako że żyła
daleko od miasteczka, i prawie nigdy nie miała gości w czasie ciężkiego zimowego sezonu.
Teraz, ponieważ towarzyszyła do wsi obcemu, też nim została. Jedynym sposobem by

background image

odzyskać akceptację ludzi, których znała od dzieciństwa, było podanie wyjaśnienia, które
wszyscy zaakceptują bez podejrzeń.

Uprzejmie skinęła głową farmerowi, gdy Ranehz wybierał najlepsze oferowane towary.

Choć wyglądała, jakby uważnie obserwowała swojego „męża”, Kiana nie widziała niczego,
co robił. Zamiast tego jej umysł pędził, gdy starała się stworzyć historię, która wyjaśni
zarówno jej przetrwanie i „małżeństwo” z obcym, jak i zostanie zaakceptowana przez
mieszkańców miasta. Nie ośmieliła się rozejrzeć, gdyż wiedziała, że mężczyźni i kobiety będą
zebrani z małych grupkach wokół placu, dyskutując o jej zbrodni wyjścia za mąż za kogoś
spoza wsi. Będą plotkowali bez przerwy, ale ona nie zbliżyła się do wyjaśnienia, do czasu, aż
zakupy zostały zrobione.

Gdy kluczyli, okazjonalnie zatrzymując się przy straganie, by spojrzeć na coś, co

przyciągnęło oko Ranehza, Kiana nie unikała spojrzeń tych, którzy ich mijali. Stwarzanie
aury należenia do nich było ważne. Była rozbawiona, odkrywając zazdrosne spojrzenia
niektórych młodych kobiet ze wsi. Wiele z nich marzyło o poślubieniu przystojnego obcego,
ale mało której udało się spełnić takie marzenie. Większość kończyła z wdowcem, który miał
już dzieci albo synem sąsiada.

Gdy zbliżyli się do ostatniego straganu, podeszła do niej akuszerka. Kiana nie była

zaskoczona. Wrenna prowadziła małą grupę kobiet, które robiły ze spraw innych swoje
własne. Pomoc przy sprowadzaniu na świat nowego życia, zapewniła jej duży szacunek.
Często proszono ją o radę, która nie miała nic wspólnego z rodzeniem dzieci.

— Kiana, moja droga. — Wykrzyknęła, mocno chwytając dłoń Kiany. — Baliśmy się, że

zostałaś zabita przez smoka. Tomas doniósł nam, że twój dom i ziemia zostały zniszczone
przez ogień.

Kiana zrobiła, co mogła, by ukryć swój szok. Jeśli to była prawda, wiedziała, że to Ranehz

był za to odpowiedzialny. To było kolejne ogniwo łańcucha, który przywiązywał ją do niego.
Jakby wyczuwając jej myśli, obrócił się w kierunku kobiet.

— Dzień dobry, dobre panie. — Pozdrowił, kłaniając się z szacunkiem.

— To Ranehz. Mój mąż.

Potwierdzenie ich przypuszczeń pojawiło się wyraźnie na twarzach kobiet. Wyraz

dezaprobaty pojawił się na każdej twarzy, gdy patrzyły na nią z wyrzutem.

— Proszę, nie posądzajcie mojej kochanej żony o złą wolę. Jej ojciec czuł, że to jedyna

właściwa decyzja, jaką mógł podjąć, biorąc pod uwagę, że uratowałem jej życie.

— Uratowałeś jej życie przed czym? — Zapytała Wrenna.

— Jak to, przed smokiem oczywiście.

Kiana ledwie zdołała stłumić zaskoczone sapnięcie. Ocalił ją przed smokiem, oczywiście.

background image

Kiana zauważyła, że zaczęli przyciągać całkiem duży tłum, gdy słowa Ranehza o smoku

rozniosły się po placu targowym. Zobaczyła, że wielu kiwało głowami na jego stwierdzenie.

— Zaatakował dom Kiany. Przejeżdżałem w pobliżu, w drodze do domu i zobaczyłem

dym. Niestety dotarłem tam zbyt późno by uratować jej braci, a jej ojciec potykał się,
śmiertelnie raniony. Odważni wojownicy zadali bestii większość obrażeń. Ja dołączyłem do
walki i zadałem śmiertelny cios. Gdy bestia padła by umrzeć, jej ojciec upadł na ziemię.
Starczyło mu oddechu tylko na kilka słów w chwili, gdy do niego dotarłem. W podzięce za
zabicie smoka i uratowanie jego najukochańszej córki, dostałem jej rękę. Biorąc pod uwagę,
że umierał, a biedna dziewczyna zostałaby sama, co mogłem zrobić, oprócz zaakceptowania
jego najłaskawszej oferty?

— Ale, co ze smokiem? Nikt nie mówił, że widział zwłoki.

— Padł w lesie. Ścierwojady prawdopodobnie obgryzły go, zanim ciało ostygło.

Kiana wpatrywała się w niego zszokowana. Czy to była po prostu opowieść, żeby

zaspokoić ciekawość wieśniaków, czy złoty smok naprawdę zniszczył jej dom i zginął z rąk
Ranehza?

— Bardzo mi przykro, że nie możemy zostać i porozmawiać, ale droga powrotna do

naszego domu w lesie trwa kilka dni, więc musimy wyruszyć teraz.

Zanim któryś z wieśniaków mógł zaprotestować i zaoferować schronienie na noc, Ranehz

poprowadził Kianę w kierunku Bartholomewa. Pomógł jej dosiąść wierzchowca, a potem
zabezpieczył zakupy, zanim chwycił wodze i wyruszyli z miasta. Kiana odwróciła się i
pomachała na pożegnanie, czując ulgę, gdy zobaczyła ręce, unoszące się w odpowiedzi.
Niesamowita opowieść została zaakceptowana i będą mile widziani za każdym razem, gdy
wrócą do wsi.

****

Przez pewien czas Kiana zachowywała ciszę, kołysząc się na grzbiecie Bartholomewa.

Ranehz nie powiedział słowa, odkąd opuścili wioskę. Gdy szedł, jego plecy nie dawały żadnej
wskazówki czy był pogrążony głęboko w myślach, czy też cieszył się pięknym dniem. Czy
smoki w ogóle zauważają takie rzeczy
? Rozmyślała, zanim przypomniała sobie, że był
przynajmniej w połowie człowiekiem. Być może więcej niż w połowie, gdyż posiadał głębię,
której nie zauważyła nigdy u żadnego innego mężczyzny.

Gdy patrzyła na jego szczupłe ciało, idące przed nim, jego umięśnione nogi i rzeźbiony

tyłek w ciasnych spodniach, poczuła znajome drgnięcie w swojej cipce. Chwilę zajęło jej
zrozumienie, że mrowienie nie było efektem oznaczenia, gdyż nie towarzyszyło mu ciepło.
Przez jakiś czas martwiła się swoją reakcją, zmieszana tym, dlaczego czuła to, co Ranehz

background image

nazywał podnieceniem, jeśli nie było spowodowane przez mistyczną ślinę. Matka Kiany
zmarła przy jej narodzinach. Nie było nikogo, kto powiedziałby jej o tych sprawach.

Niezdolna sama znaleźć odpowiedzi, zdecydowała, że nic się nie stanie, jeśli zapyta. Mimo

wszystko, nie będzie wiedział, dlaczego o to pytała.

— Ranehz…

Puszczając wodze, zwolnił krok, aż szedł obok Kiany? Potrzebujesz czegoś, maleńka? —

Przegapiła znaczącą iskierkę, która mignęła w jego błyszczących oczach.

— Czy mogę zadać ci pytanie?

— Oczywiście.

7

— To uczucie… to które mam z powodu twojego, umm, smoczego języka. Czy jeszcze

coś innego je powoduje?

— O tak. Ślina powoduje po prostu ekstremalną formę podniecenia.

— Ale co normalnie powoduje podniecenie?

— Bycie z kimś, kto ci się podoba, kimś, do kogo masz jakieś uczucia. Bycie dotykaną w

pewnych miejscach. Różne rzeczy mogą wywołać podniecenie, ale to powinno być dla ciebie
wystarczające wyjaśnienie, żebyś zrozumiała, o co mi chodzi.

— I to prowadzi do… tego, co robimy, żeby zmniejszyć palenie śliny?

— Tak. Nawet bez pomocy śliny, to akt, którym byś się cieszyła. Bycie z drugą osobą

może przynieść ci rozkosz ponad wszystko, co kiedykolwiek sobie wyobrażałaś. — Przerwał
na moment, jego srebrne oczy szukały jakiegokolwiek znaku na jej bladej twarzy, że
zrozumiała, dlaczego czuła bolesne uczucie podniecenia w swojej cipce. — Czy jest jakiś
szczególny powód, że zapytałaś?

— Umm, nie… po prostu się zastanawiam.

Ukryła to dobrze, ale wiedza, że czuła do niego pociąg, rozszerzyła jej oczy, choć żaden

ślad zrozumienia nie pojawił się na jej twarzy. To był wystarczający znak dla niego i wrócił
na swoje miejsce przed koniem.

Kiana przetrawiała to, czego właśnie się dowiedziała. Najwyraźniej jej ciało nie słuchało

rad jej umysłu, co do angażowania się z mężczyzną, który trzymał ją, jako więźnia.

****

7

Miał nadzieję na coś innego, a tu go męczy pytaniami.

background image

Kiana obudziła się z ciepłem między nogami. Na początku myślała, że po prostu znów był

czas. Ale, gdy się rozbudziła, zauważyła miękkie smagnięcie oddechu na jej biodrach i
falowanie czegoś wewnątrz niej. Natychmiast pokonała resztę drogi do pełnej przytomności.
— Nie, Ranehz, proszę… nie.

Wielka bestia leżała na miękkiej ziemi, z pyskiem zanurzonym w jej płci. Choć nie

przestał, jego wzrok napotkał i zatrzymał się na jej. Siła samotności, emanująca z jego
srebrnych oczu, uciszyła jej protesty. Bycie przywiązaną do niego w taki sposób nadal
powodowało jej gniew, ale byli pokrewnymi duszami. Ona również była sama na tym
świecie.

W przeciwieństwie do pierwszego oznaczania, tym razem było krótko, jakby Ranehz nie

chciał zmuszać jej dłużej niż to było konieczne. Jak tylko pulsujące pulsowanie podniecenia
zaczęło narastać, cofnął swój wężowaty język z jej cipki. Kwilący jęk uciekł z jej gardła,
zanim zacisnęła usta. Nie chciała, żeby wiedział jak bardzo pragnęła by kontynuował.

Zmagała się by trzymać oddech pod kontrolą, gdy mon podniósł się i rozwinął skrzydła.

Powietrze poruszyło gałęziami wokół nich, gdy wystartował. Jej oczy nie opuszczały go, aż
zniknął na niebie. Podnosząc się z ziemi, dosiadła Bartholomewa i kontynuowała drogę do
jaskini. Wiedziała, że mógł ją dogonić, gdy umieścił potrzebę w jej ciele.

Pojedyncza łza spłynęła z kącika jej oka, gdy jej uszy nasłuchiwały dźwięku jego skrzydeł.

Choć większość niej nadal drżała na widok ogromnej bestii, mała część zaakceptowała go.

****

Kiana dotarła do jaskini, zanim Ranehz ponownie do niej dołączył. Przywiązała

Bartholomewa i wyszczotkowała go zanim usiadła by czekać na powrót ogromnej bestii.
Cienie wydłużyły się, a słońce zaszło. Chodziła w kółko po kamiennej pieczarze, targana
niepokojem. Jeśli nie wróci, ona zostanie pozostawiona na pastwę szaleństwa, gdy soki jego
znakującego języka, zaczną swą magię.

Po raz pierwszy od nocy, gdy zaczęła się jej niewola, Kiana zauważyła dźwięki

otaczającego jej lasu. Zwierzęta nawoływały się wśród nocy, szukając partnerów. Chrząszcze
świergotały, a wiatr gwizdał wśród drzew. W każdy inny wieczór, to napełniłoby Kianę
spokojem. Tej nocy nie zrobiło nic by ją uspokoić.

Podchodząc do wejścia jaskini, wpatrywała się w nocne niebo, szukając ciemnej postaci,

zakrywającej gwiazdy. Nie było tam nic do zobaczenia, a księżyc świecił jasno. Mimo
zmartwienia jego nieobecnością, jej powieki stały się ciężkie, a jej chodzenie po gładkim
kamieniu zwolniło. Poddając się zmęczeniu, położyła się na twardej podłodze i zasnęła, jej
ciało przesuwało się i przewracało, gdy umysł śnił o cierpieniu.

background image

Ciężki dźwięk skrobania wyszarpnął Kianę z niespokojnego snu. Wielka postać

niebieskiego smoka wtoczyła się do jaskini. Kilka chwil zajęło Kianie zrozumienie, dlaczego
poruszał się tak powoli.

— Jesteś ranny!

Strach poderwał ją na nogi i popędziła do niego. Przyćmione światło pochodni sprawiło, że

Kianie ciężko było zobaczyć rozległość obrażeń.

— Przeżyję, ale potrzebuję pomocy w oczyszczeniu rany w miejscu złączenia skrzydeł.

Kiana zmoczyła szmatkę w komnacie kąpielowej i wróciła do Ranehza, który rozciągnął

się na zimnej podłodze. Poza raną w miejscu, gdzie jego lewe skrzydło łączyło się z
grzbietem, były też dwa długie cięcia przez jego pierś.

— Co się stało?

— Myśliwy zaskoczył mnie nieprzygotowanego, gdy piłem ze strumienia. Byłem

zatopiony w myślach i nie usłyszałem jak się zbliżał. Głupota z mojej strony.

Kiana zastanawiała się, co mogło tak zająć jego umysł, że nie usłyszał nadejścia łowcy.

Wszystkim, co musiała zrobić, by przyciągnąć jego uwagę, było oddychanie.

****

Gdy Kiana oczyściła jego rany, Ranehz przekonał ją, żeby wróciła do snu. Położył się na

podłodze, obserwując jak jej pierś podnosi się i opada rytmicznie. Jej kruczoczarne włosy
rozsypały się wachlarzem na podłodze i poczuł, że coś szarpie go za serce. Jeśli maił
jakąkolwiek szansę by zatrzymać ją bez użycia siły, musiał traktować ją lepiej. Pozwolił
goryczy i zranieniu przez Arabellę znieczulić go. Kiana nie zasługiwała na obojętność, z jaką
ją traktował.

Ranehz spostrzegł ją podczas podróży do pobliskiej wsi po zapasy. Była zapierającą dech

w piersi pięknością. Ciemnokasztanowe włosy, które opadały falami do jej pasa i głębokie,
szmaragdowe oczy, były tylko początkiem jej doskonałości. Jej szczupłe ciało i skóra w
kolorze kości słoniowej tylko dodawały jej uroku.

Natychmiast podjął niezbędne kroki by się do niej zalecać. Smocze imiona miały tendencję

do brzmienia po królewsku, więc nie miał problemu by swym rodowodem zaimponować jej
ojcu, miejscowemu baronowi. Arabella akceptowała jego zaloty i spędził wiele popołudni w
jej czarującej obecności.

Po czterech sezonach byli małżeństwem. Zatrzymywał dla siebie sekret swojego

dziedzictwa, aż była ciężarna z ich pierwszym dzieckiem. Myśląc, że ich miłość była
wystraczająco silna, by wytrzymać prawdę, powiedział jej, że był pół smokiem, co ukrywał,

background image

chodząc na wiele wypraw łowieckich. Na początku wydawało się, że zaakceptowała to
odkrycie. Wszystko nadal było takie, jak wcześniej, choć odrobinę się od niego odsunęła.

Nawet, gdy odmówiła by przyprowadził jej matkę na poród, nie oczekiwał problemów.

Jednak, gdy wrócił z wiadrem wody, którego zażądała, znalazł ją stojącą. Na łóżku leżał jego
nowonarodzony syn z głową skręconą pod niemożliwym kątem.

8

— Był zboczeniem natury i nie można było pozwolić mu żyć! — Krzyknęła, rzucając się na

niego. W jej osłabionym stanie, nie mogła mierzyć się z jego siłą. Łatwo przycisnął ją do
łóżka.

— Jak mogłaś? — Srebrne łzy popłynęły po jego twarzy, która była wykrzywiona z żalu.

— Jesteś demoniczną bestią! Żadne twoje nasienie nie może przetrwać. Jestem chora, że

kiedykolwiek mnie dotknąłeś! Wynoś się ode mnie! Wynoś się!

Zostawił ją na łóżku obok ich syna, jej krzyki odbijały się echem w jego uszach, gdy

odlatywał. Wiedząc, że nie mógł zostać, ponieważ najprawdopodobniej zdradzi jego
tajemnicę innym wieśniakom, leciał całymi dniami aż dotarł do lasów, w których teraz
mieszkał.

— Proszę, nie bądź drugą Arabellą. — Wyszeptał do śpiącej Kiany.

****

Gdy Kiana obudziła się następnego ranka, pulsujący żar w jej cipce był prawie nie do

zniesienia. Soki wypływały z niej, tworząc mokrą plamę na jej ubraniu. Pomimo potrzeby
przepływającej przez jej ciało, wstała i poszła do komnaty kąpielowej. Mocząc miękką
szmatkę, wróciła do ogromnej jaskini i podeszła do odpoczywającej postaci ogromnej bestii.
Delikatnie obmyła jego rany, mając nadzieję, że utrzyma jej w czystości i powstrzyma
Ranehza przed cięższą chorobą.

Gdy skończyła, obeszła jego wielkie, pokryte łuską ciało aż stanęła cale przed jego twarzą.

Z bijącym sercem, wzięła głęboki oddech i uklękła przy nim.

Drżąc sięgnęła i pogładziła jego pysk. — Jak się czujesz?

— Lepiej niż ostatniej nocy.

Poczuła wibracje jego głębokiego głosu przez grubą skórę, gdy wymawiał zgrzytliwe

słowa. Ściskając razem uda, przygryzła dolną wargę by powstrzymać jęk, gdy gorący wybuch
potrzeby przeszedł jak włócznia przez jej cipkę. — Ranehz… ja…

8

A to kurwa, co ona zrobiła. Zabid taką to mało.

background image

Jego srebrne oczy obserwowały ją uważnie, gdy usiłowała wyrazić swoją potrzebę.

Wiedział, że chwiała się na krawędzi. Piżmowa esencja jej podniecenia dryfowała do jego
nosa i potężnie naprężała gruby trzon jego fiuta. Łatwo mógłby pchnąć ją na ziemię i wziąć ją
tu i teraz, zamiast tego czekał. Chciał słyszeć jak to mówiła.

— Jestem gorąca… płonę. — Jej głowa opadła, gdy różowy rumieniec wkradał się na jej

twarz. — Potrzebuję cię.

— Czy to tylko potrzeba, Kiano? — Zadrwił. — A może to także pragnienie?

Jej głowa podniosła się, gdy wybełkotała zaprzeczenie. — Nie! To, to, co mi zrobiłeś. Nie

mam nad tym kontroli. — Jej słowa były mocne, ale ślad niepewności w jej oczach
powiedział Ranehzowi, że była nadzieja. — Proszę… zmień się… potrzebuję…

— Nie mogę się zmienić Kiano.

— Co? — Jej serce waliło dziko, gdy strach zalewał ciało. — Ale musisz!

— Przykro mi, maleńka, ale nie mogę się zmienić, gdy jestem ranny. Po prostu będziesz

musiała uzyskać ulgę dzięki temu ciału.

Podpierając się, uniósł się by usiąść na tylnych łapach, odsłaniając spuchnięty trzon.

— Och, nie… jest… jest zbyt duży. Nie mogę. — Zatoczyła się do tyłu, z szeroko

otwartymi oczami, utkwionymi w jego ogromnym fiucie.

— Musisz. Minie trochę czasu, zanim będę w stanie się przemienić. A ty nie dotrwasz do

kolejnego świtu. — Używając ogona, trącił ją by podeszła bliżej. Próbowała opierać się,
wbijając pięty w podłogę, ale jej siła nie równała się z jego. Nie zatrzymał się, dopóki nie
siedziała bezpośrednio przed nim, wystarczająco blisko by dotknąć jego twardości.

Wstała z westchnieniem rezygnacji. Wiedziała, że miał rację. Przy takim gorącu, jakim

płonęła jej cipka, prawdopodobnie nie wytrzymałaby do zachodu słońca, a jeszcze mniej
prawdopodobne, że przez noc. Wcześniej udało się tylko z samym czubkiem, więc to mogło
być zrobione.

— Ściągnij sukienkę.

Patrząc w górę, na niego, zobaczyła ogień żądzy płonący w jego żywych oczach. Ściągając

suknię przez głowę, usłyszała wessanie powietrza, gdy jej ciało zostało odsłonięte. Po raz
pierwszy zrozumiała, że miała nad nim jakąś władzę. Po prostu jeszcze nie zrozumiała jak jej
użyć.

— Jak? — Podeszła do jego fiuta, który stał wyprostowany, oczekując.

— Dosiądź go… jak konia. Przytrzymaj się mojego ciała dla równowagi i poruszaj się na

nim w górę i w dół. Możesz kontrolować jak głęboko w ciebie wchodzi.

9

9

Toż to czysta smokofilia. 

background image

Dreszcz przeszedł przez jej ciało, gdy obraz siebie, ślizgającej się na jego olbrzymim

trzonku błysnął jej w umyśle. Opierając ręce na jego brzuchu, rozłożyła nogi i przesunęła się
nad jego olbrzymiego fiuta. Namiętny jęk wystrzelił z jej ust, gdy gruba główka musnęła jej
nabrzmiałą, śliską cipkę.

Kiana powoli obniżyła się aż czubek rozdzielił jej błyszczące wargi. Jej oczy zamknęły się

w ekstazie, gdy jej cipka została rozciągnięta. Mrowienie rozkoszy przeszło przez nią, gdy
coś mokrego i szorstkiego prześliznęło się wokół jednego z jej różowych sutków. Otwierając
oczy, zobaczyła język Ranehza, owinięty wokół wzwiedzionego czubka.

10

Jej głowa opadła w

tył, gdy go pociągnął, doznania przepłynęły przez nią.

— Och. — Jęknęła w zaskoczeniu, gdy jego język uwolnił jej sutek i ześliznął się w dół,

owijając wokół jej łechtaczki. Gorący błysk przeszył ją, gdy lizał wokół twardej wypukłości.
Cudowne uczucia przetaczały się, szalejąc, przez jej ciało, zwiększając jej żądzę i zaczęła
poruszać się szybciej na jego trzonie. Za każdym razem, gdy zsuwała się w dół, przyjmowała
więcej jego wielkiego fiuta, w swojej śliskiej, ciasnej cipce.

Jej oddech przeszedł w sapnięcia. Jej kruczoczarne włosy spłynęły kaskadą na ramiona,

gdy lekki połysk potu pokrył jej skórę barwy kości słoniowej. Drżenie przechodziło przez nią,
gdy ujeżdżała jego fiuta. Lekkie wstrząsy przechodziły przez jej łechtaczkę, gdy lizał ją jego
wężowaty język. Głośne, płaczliwe krzyki rozbrzmiały w kamiennej pieczarze, gdy jasne
światła eksplodowały w jej umyśle, a ciało drżało z rozkoszy. Jej palce po omacku
przesuwały się po jego łuskach, próbując znaleźć oparcie, gdy jej soczysta cipka rzuciła się
mocno na jego gruby trzon.

Różowe ściany zacisnęły się na jego fiucie i Ranehz ryknął i stężał by powstrzymać się od

pchnięcia zbyt głęboko w jej gorącą cipkę, gdy szerokie strumienie kremu wystrzeliwały z
jego czubka. Kiana jęknęła, gdy kojący płyn rozprysnął się wewnątrz niej, pokrywając
pulsujące ścianki jej cipki.

Wyczerpana, osunęła się na jego brzuch, gdy jego wciąż twardy fiut pulsował i drgał

wewnątrz niej. Ranehz delikatnie opuścił ją na gładką podłogę jaskini i lizał zmieszane soki,
wypływające z niej. Uważał by w nią nie wejść, gdy ją lizał. Gdy czubek jego języka
zatrzepotał na jej łechtaczce, Kiana jęknęła, a jej biodra wypchnęły się naprzód.

— Więcej… — Zaskomlała. — Proszę, Ranehz… we mnie… więcej.

Jego srebrne oczy zaświeciły na jej błaganie. Jej słowa nie były spowodowane przez żar

oznaczenia. Jego nasienie ostudziło go w momencie, gdy doszedł. Wyszeptane prośby mogły
znaczyć tylko, że miała do niego jakieś uczucia. W przeciwnym razie obrzydzenie i strach,
jakie okazywała jego smoczej postaci, przytłoczyłyby jakąkolwiek fizyczną potrzebę.

Ranehz poruszył się między jej nogami, wiedza, że była nadzieja, błyszczała jasno na jego

twarzy.

10

To się nazywa język wielozadaniowy. Ciekawe, co jeszcze potrafi nim zrobid.

background image

****

— Twoje rany się wyleczyły. — Jedynym, co pozostało po głębokich cięciach, były

cienkie blizny.

— Tak. Proces zakończył się w ciągu nocy. — Srebrne oczy uważnie przyglądały się

młodej kobiecie. — Chcesz, żebym się przemienił?

Kiana przesunęła ręką po błyszczących łuskach jego szyi aż dosięgnęła twarzy. — To twój

wybór. Cieszę się twoim towarzystwem w ludzkiej postaci, ale muszę przyznać, że ta już
mnie tak nie odrzuca.

Coś wewnątrz niej zmieniło się podczas tej wspólnej nocy. Zamiast odsunąć się, gdy

chłodzące nasienie rozprysło się wewnątrz jej cipki, błagała o więcej. Rozkosz tego
połączenia przepłynęła przez nią i wypełniła ją tęsknotą, której do końca nie rozumiała.

Zabierając rękę z jego twarzy, skrzyżowała ramiona. — Jest coś, co muszę wiedzieć.

Naprawdę zabiłeś złotego smoka, jak powiedziałeś w wiosce? A może to ty zniszczyłeś mój
dom?

— Nie niszczę domów i ziem ludzi, nie ważne, co próbują mi zrobić. I tak, zabiłem złotego

smoka.

Ulga przepłynęła przez ciało Kiany. Wiedza, że to nie on spalił jej dom znaczyła dla niej

więcej niż sądziła.

****

Ranehz nie żądał już od Kiany by ściągała ubrania i pozostawało nago w jaskini, jak robił

to przed podróżą do wsi. Zamiast tego, gdy budziła się każdego ranka, znajdowała świeżą
suknię, leżącą na ziemi obok niej. Spanie na zimnej ziemi nie było dla niej łatwe, ale nie
narzekała. Traktował ją przyzwoicie, a ona nie chciała go rozgniewać.

Odwróciła się od ognia i wessała oddech, gdy Ranehz w swojej ludzkiej formie podszedł

do niej. Sposób, w jaki jego ubranie opinało jego ciało, posłał mrowienie przez jej ciało,
nieodmienne od tych, które czuła, gdy żar oznaczenia zaczynał płonąć wewnątrz niej. — To
nic.

Końce jego palców musnęły jej policzek, gdy jego srebrne oczy poszukiwały jej. —

Zraniłaś się?

— Nie.

background image

— Więc, co się dzieje?

— Spanie na ziemi sprawia, że budzę się sztywna i obolała.

Widoczny błysk bólu przeszedł przez jego twarz. — Dlaczego mi nie powiedziałaś?

— Nie chciałam cię rozgniewać.

Zaskoczenie przeszło przez nią, gdy wziął ją w ramiona i przyciągnął do siebie. — Nie

wolno ci tego znów zrobić, Kiano. Oznaczyłem cię tylko po to, żeby zatrzymać cię przy
sobie. Nie chcę, żebyś cierpiała. — Biorąc ją za rękę, poprowadził ją w głąb wielkiego,
kamiennego korytarza.

Używając klucza, który wyciągnął z kieszeni, otworzył drzwi na końcu korytarza.

Wewnątrz znajdował się piękny pokój, taki, o którym Kiana myślała, że istnieje tylko w
bajkach. Zwierzęce skóry pokrywały podłogę, a wielkie, kamienne podium znajdowało się na
środku pokoju. Pościel, leżąca na stosie materaców z najmiększego puchu, pasowała do
królewskiego łoża. W kącie olbrzymiego pokoju stała drewniana szafa.

— Uważaj to za swój pokój. Twoje sukienki są w szafie.

— Dziękuję. — Kiana zastanawiała się, dlaczego trzymał ten pokój zamknięty i tak długo

zmuszał ją do snu na ziemi. Czy mogło być tak, że po prostu nie rozumiał, że spanie na
twardej podłodze było dla niej niewygodne? A może ten pokój był nagrodą za to, że nie
myślała dłużej o ucieczce?

Zaskakując zarówno Ranehza, jak i siebie, Kiana stanęła na palcach i pocałowała go

miękko w usta. Różowy rumieniec wspiął się na jej twarz, gdy szybko się odsunęła. — Lepiej
zobaczę, co z naszym jedzeniem.

Gdy spieszyła korytarzem jej serce tłukło się w piersi. Co ty robisz? Jej umysł i ciało były

mieszaniną wprawiających w zakłopotanie emocji. Nadal była na niego wściekła za
oznaczanie jej i trzymanie jej, jako więźnia. Jednak coraz bardziej i bardziej, odkrywała, że
przywiązywała się do niego.

Pochyliła się nad ogniem i obróciła rożen by sprawdzić mięso. Chłodny wietrzyk wpłynął

pod spódnice jej sukni i podskoczyła, gdy poczuła dotyk palców na swoim nagim tyłku.
Odwracając się, sapnęła z zaskoczenia, odkrywając, że nikogo tam nie było. Gdyby nie
usłyszała zduszonego, męskiego śmiechu z korytarza, pomyślałaby, że szaleństwo w końcu ją
dopadło.

— Przepraszam, maleńka. — Powiedział, gdy wszedł do olbrzymiej jaskini. — Ale byłaś

tak zachęcająco pochylona nad ogniem, że nie mogłem się powstrzymać.

Nie kłopotała się pytaniem, jak, gdyż wiedziała, że nigdy nie zrozumie magii, którą

posiadał smok. — Nie wiem, dlaczego przepraszasz. Jestem twoim więźniem. Możesz zrobić
ze mną wszystko, co ci się podoba.

background image

— Taki był mój zamiar. — Powiedział, gdy zatrzymał się przed nią. — Ale odkryłem, że

nie mogę.

— Nie rozumiem.

Jego silne ręce objęły jej twarz i przechyliły głowę tak, że patrzyła w górę na niego. Nie

mogę zmusić się do działania przeciw tobie. Oznaczenie ciebie jest jedyną rzeczą, na jaką
mogę się zdobyć, żeby zrobić bez twojego pozwolenia.

Puścił ją. Niepewna, jak zareagować, Kiana wróciła do swojego zadania. Jego wyznanie

sprawiło, że zrozumiał, że wydział w niej więcej, niż więźnia. Gdy stanął za nią i owinął ręce
wokół niej, westchnęła.

— Nie popełnij błędu, Kiano. Chcę, żebyś była moja, bardziej niż czegokolwiek innego,

ale to musi być twój wybór. Nie oznaczę cię ponownie. Gdy to oznaczenie minie, będziesz
musiała zdecydować czy zostaniesz, czy odejdziesz.

Jego słowa sprawiły, że była smutna i szczęśliwa jednocześnie. Tęskniła za wolnością od

momentu, gdy ją uwięził, ale teraz nie była tak pewna czy, mimo wszystko, tego chciała.

****

Dni mijały, a Ranehz nie próbował uwodzić Kiany w żaden sposób. Wychodził o świcie i

wracał, gdy słońce zachodziło na ciemnoniebieskim niebie. Kiana miała mieszane uczucia, co
do jego nieobecności. Na początku czuła ulgę, że zostawił ją samą, ale gdy dni mijały, rósł
ból w jej sercu. Zrozumiała, że tęskniła za nim. Jedyny fizyczny kontakt między nimi miał
miejsce, gdy żar w cipce Kiany robił się zbyt silny by mogła go znieść, a nawet wtedy Ranehz
wchodził w nią na wystarczająco długo do orgazmu i wypełnienia jej chłodzącym balsamem
ze swego smoczego nasienia.

Pewnej nocy, gdy leżała w łóżku, kręciła się i przewracała niespokojnie. Jej umysł był

wypełniony zmieszanymi myślami. Wiedziała, że zbliżał się czas na jej decyzję. Minęły trzy
dni, odkąd była wystarczająco rozgrzana by potrzebować jego płynu, wypełniającego jej
cipkę.

Wiedziała, że prawdopodobnie nie będzie w niej już więcej ognia nie do zniesienia.

Przebłyski jego ciała poruszały się w bezładnych myślach jej udręczonego umysłu, a jej cipka
zareagowała pulsowaniem.

Wiedziała, że wolność była oddalona tylko o kilka kroków. Wszystko, co musiała zrobić,

to przejść korytarzem i wyjść z jaskini. Nie zatrzymałby jej. Na myśl o odejściu, ból zalał jej
serce. Nie chciała go opuszczać. Wiedziała, że został zraniony wcześniej i dlatego
zachowywał dystans, ale mogła zobaczyć, że sięgał do niej drobnymi sposobami. Jego

background image

ostatnie słowa do niej musiały być bardzo trudne do wyrażenia. Ryzykował wszystko,
mówiąc jej, że pragnął ją z jej własnej, nieprzymuszonej woli.

Wyślizgując się z łóżka, owinęła prześwitującą szatę wokół nocnej sukni i wymaszerowała

z pokoju. Ranehz leżał, śpiąc, w wejściu do wielkiej jaskini, jego wielkie ciało było
rozciągnięte na kamiennej podłodze. Cicho podeszła do niego i uklękła przy jego głowie. Gdy
przesunęła dłonią po jego pysku, łzy pociekły jej z oczu. Jak mogła kochać tę bestię? Nie było
odpowiedzi na to pytanie, ale jedno było pewne… kochała go.

— Co się stało, maleńka? — Jego srebrne oczy błyszczały w promieniach księżyca,

migocząc.

— Nic. — Odparła, gdy otarła łzy wierzchem dłoni. — Po prostu mówię żegnaj, życiu, o

którym myślałam, że go pragnęłam.

Jego głowa podniosła się z pełną nadziei ekscytacją. — Zostajesz?

— Tak. — Przesunęła ręką pod jego twarzą i z miłością pogładziła szorstką skórę. —

Zmienisz się dla mnie, Ranehz? Potrzebuję cię poczuć… skóra przy skórze.

— Oczywiście.

Nigdy nie widziała jego przemiany i to, co stało się przed jej oczami, nie było tym, czego

się spodziewała. Jego smocze ciało po prostu zniknęło, a na jego miejscu pojawiła się ludzka
postać. Chwilę zajęło Kianie zauważenie, że nie był ubrany.

— Powiedziałaś skóra przy skórze. — Iskry migotały w jego srebrnych oczach, gdy wziął

Kianę na ręce i zaniósł do sypialni.

— Tak. Sądzę, że to oznacza, że jestem odrobinę zbyt ubrana.

— Odrobinę. — Odparł, kładąc ją na łóżku. Zadrżała, gdy przesunął rękami po jej ciele,

zanim chwycił brzeg jej nocnej sukni i ściągnął ją. — No… teraz nie jesteś.

Przesunął się na nią, przyciskając skórę do skóry, gdy jego usta schwytały jej usta.

Wplątała ręce w jego gęstą czuprynę i poddała się uczuciu jego dotyku, gdy jego usta ją
pożerały. Całował w dół jej szyi, zatrzymując się na chwilę, by polizać i possać jej sutki, gdy
dotarł do piersi. Wygięła się w jego kierunku, przytrzymując jego głowę przy niej, gdy jego
język trzepotał na twardym szczycie.

Bolesne pulsowanie wypełniło jej cipkę, gdy opuścił jej piersi, całując jej płaski brzuch.

Zakwiliła z potrzeby, gdy przesunął językiem nad miękkim skrawkiem loczków na jej
wzgórku. Gdy rozsunął jej biodra, przeszedł przez nią dreszcz oczekiwania, szybko
zastąpiony frustracją, gdy ominął jej cipkę i całował kremowe ciało jej drżących ud.

Całował w dół jednej nogi, trzymając ją w swoich rękach, gdy jego język przesunął się

między jej palcami. Pierwszym odruchem Kiany było się cofnąć, ale początkowe łaskotanie
zniknęło i zostało zastąpione przez mrowiące ciepło, które wystrzeliło do jej cipki. Do czasu,
gdy wycałował sobie drogę w górę jej drugiej nogi, wiła się z pożądania.

background image

Gdy w końcu dotarł do jej cipki i przeciągnął językiem po jej wilgotnej szczelinie,

szarpnęła się w jego kierunku i krzyknęła. Iskry rozkoszy zalały jej ciało. Wsunął rękę pod
nią, obejmując jej pośladek, przyciągając ja bliżej, gdy zanurzył twarz w jej mokrych
fałdkach. Ze stopami opartymi na jego ramionach, dociskała się do jego ust, gdy agresywnie
ucztował na jej cipce. Fale rozkoszy przetoczyły się przez jej ciało, gdy kołysała się przy nim.

Jej palce wbiły się w prześcieradła, gdy cudowne napięcie w jej ciele zwiększało się.

Mocniej i mocniej, jego język smagał jej łechtaczkę, aż przyjemność wewnątrz niej
eksplodowała. Jej krzyki odbiły się echem w kamiennej komnacie, a jej ciało zadygotało w
ekstazie. Ranehz kontynuował czułe lizanie jej guziczka. Spazmy jej ciała zelżały.

Gdy podniósł głowę, jego twarz błyszczała od jej soków. Mogła posmakować siebie na

jego ustach, gdy ją pocałował. Unosząc biodra na spotkanie z nim, jęknęła w jego usta, gdy
gruba główka jego fiuta musnęła śliskie wargi jej cipki. Jej ścianki rozciągnęły się wokół
niego, gdy wepchnął się w nią.

Wbiła palce w jego plecy, gdy wbijał się w nią, jej gruby fiut wypełniał ją. Przylgnęła do

niego, jej plecy wygięły się w łuk, jej kruczoczarne loki rozsypały się po kołdrze. Z każdym
pchnięciem jego fiuta w jej spragnioną cipkę, gorące iskry rozkoszy strzelały przez jej ciało.
To było pierwotne, ich przytłaczająca namiętność wybuchła, gdy wszystkie ich stłumione
uczucia, które oboje hamowali napłynęły potężną falą.

Doszli razem, ciała uderzały o siebie w oszalałych ruchach, ich zmieszane krzyki odbijały

się od kamiennych ścian. Jej imię wypłynęło z jego ust, jego nasienie skąpało ją, gdy wbił się
głęboko w jej pulsującą cipkę i opróżnił wewnątrz niej. Jej paznokcie wbiły się w ciało na
jego plecach, gdy jej ciało drżało w orgazmie. Opadł obok niej i objął ją mocno, gdy
namiętność chłodła na ich skórze.

Gdy bicie ich serc zwolniło do normalnego tempa, Ranehz podniósł się z łóżka i opuścił

pokój. Kiana usiadła, zastanowienie zmarszczyło jej twarz. Chwilę później, wrócił, niosąc
malutkie pudełko.

— Trzymałem to z nadzieją, że będzie chwila, gdy będę mógł ci to dać. — Otwierając

pudełko, odsłonił błyszczący, niebieski kamień, oprawiony w najczystsze złoto. — Daję ci
moje serce. Czy zwiążesz się ze mną przez ten pierścień?

Kiana wzięła go za rękę i wpatrzyła się w jego żywe oczy. — Zwiążę się z tobą w każdy

sposób, w jaki chcesz. Jestem twoja.

Wziął jej rękę i wsunął pierścionek na jej palec. — Kocham cię, maleńka.

— A ja kocham ciebie.

****

background image

Ranehz i Kiana przenieśli się na jej starą farmę, po zbudowaniu małej chaty. Dla

wszystkich, którzy ich znali, wyglądali jak normalna rodzina. Nikt nigdy nie połączył
rzadkich obserwacji błyszczącego, niebieskiego smoka z obcym, który został mężem Kiany.

Choć oddała mu się ciałem, sercem i duszą, Kiana nadal okazjonalnie żądała, by została

oznaczona smoczym językiem Ranehza. Cieszyła się silną potrzebą, którą ją to wypełniało i
kochała być przywiązana do niego w tak intymny sposób.

Kilka sezonów po przeniesieniu się z jaskini, Kiana urodziła syna.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Reardon Savannah Dragon s Lust część 1
Reardon Savannah Dragon s Lust
Reardon Savannah Dragon s Lust część 3
Reardon Savannah Dragon s Lust część 2
7 Pielegniarstwo popr
Relacja lekarz pacjent w perspektywie socjologii medycyny popr
24 G23 H19 QUALITY ASSURANCE OF BLOOD COMPONENTS popr
wyklad 3 popr 2
HMP popr
popr (3) id 375392 Nieznany
popr Testy glowa1Xb
r00-5 popr, Informatyka, 3D Studio Max 4
Praca z dzieckiem o SPE w przedszkolu i szkole popr
Analiza zachowań nabywców na rynku konsoli popr (1)
dragon mask
DragonQuest The Crypts of the Dark Ones
Dragonstar Starship Shadow Battle Crab

więcej podobnych podstron