Jan Brzechwa
OPOWIASTKI I HUMORESKI
PARAGRAFOMANIA
Nie o doniosłych pracach kodyfikacyjnych mam zamiar pisać.
Chodzi mi o domorosłych paragrafomanów, którzy wyżywają się w popisach prawniczych
i każdy krok, każde kichnięcie czy mrugnięcie powieką starają się ująć w normy, okólniki
i artykuły. Zarządzenie na miarę muchy rozdyma się i urasta do rozmiarów
kodyfikacyjnego słonia.
Widziałem niedawno kilkusetstronicowe tomiszcze, w którym pracowity kodyfikator
zebrał niezliczone przepisy dotyczące kosztów podróży służbowych. Trust mózgów
zaprezentował tu całą paragrafomanię narodową. Przewidział nawet, ile ma na przykład
dostać facet, który jeżdzi służbowo z Warszawy do Falenicy, a ile mu się odlicza, jeśli na
chwilę zsiądzie z roweru i przejdzie kilkadziesiąt kroków piechotą. Omówiony i
oszacowany jest każdy metr przebytej przestrzeni, każdy cal zdartej apony i podeszwy,
niemal każdy pyłek na drodze. Biurokratyczna paragrafomania przenika wszędzie.
Człowiek słucha, dajmy na to, radiowego koncertu życzeń. Piosenka na pozór rzecz
rozrywkowa. A tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę, że przepisy dotyczące koncertów
życzeń stanowią obszerny kodeksik, rozbity na paragrafy, naszpikowane dodatkowymi
uwagami. Konstytucja PRL, ta ustawa zasadnicza, która ustala ustrój naszego państwa oraz
normuje prawa i obowiązki obywateli, liczy 91 artykułów. A na to, żeby jakaś Basia mogła
przekazać swojej babci imieninowe "Trele-morele" trzeba aż dwudziestu ośmiu
paragrafów! I pomyśleć, że trust mózgów wysilał się na ten kodeksik zupełnie
niepotrzebnie, gdyż wystarczyłoby właściwie jedno zdanie: Redakeja koncertu życzeń nie
gwarantuje ani terminu nadania, ani wybranego utworu. Gwarantuje jedynie wzięcie
forsy.
Inną wiązanką paragrafów raczy gości restauracyjnych MHD w swoim obwieszczeniu o
prawach konsumentów. Otóż konsument może zakwestionować potrawę i nie zapłacić za
nią, jeżeli jest ona zimna, nieświeża, zanieczyszezona albo posiada niewłaściwy smak.
Reklamacje jednak uwzględnia się tylko wtedy, gdy konsument zjadł nie więcej niż
dwadzieścia procent. Jasne? Jasne. Toteż gdy zamówisz sobie, szary człowieku, porcję
bigosu i dopiero po zjedzeniu połowy zauważysz na spodzie karalucha albo zdechłą mysz,
o reklamacji nie ma już mowy. Płać i ciesz się, że nie połknąłeś gwozdzia, bo prawo
dwudziestu procent w tym wypadku byłoby górą.
Najsprytniejszy jest jednak paragraf, który powiada, że konsumentowi w stanie
nietrzezwym prawo reklamacji w ogóle nie przysługuje. To już jest rzeczywiście clou,
czyli gwózdz wszystkiego. Co za pomysłowość! Co za przezorność! Niech żyje trust
mózgów! Gdzie indziej zalanego faceta nie wpuszcza się do lokalu albo przynajmniej nie
podaje mu się wódki. U nas - inaczej. U nas interes społeczny przede wszystkim. A więc
szef uspołecznionej kuchni widząc pijanego gościa móże skorzystać z okazji i czym
prędzej upłynnić cuchnącego dorsza albo spleśniałą kiełbasę. Jeśli nadto wziąć pod uwagę,
że trzezwość nie należy do naszych cnót narodowych, można łatwo przewidzieć, że
znacznej części konsumentów podsuwane będą potrawy nieświeże i zanieczyszczone.
Zmniejszy to zaplanowany deficyt knajp, jako że zalany obywatel reklamować nie ma
prawa. Schab świeży czy nieświeży - dwudziestak się należy!
A może chodzi tu po prostu o nową formę walki z alkoholizmem? Poprzez obrzydzanie
zagrychy? Może.
W tym wypadku paragrafomania nawet by się opłaciła.
Taki jeden mądry paragraf trzymałby wszystko. Jak nieboszczyk łysego za włosy!
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Jan Brzechwa Czerwony kapturekJan Brzechwa StryjekJan Brzechwa ŻabaJan Brzechwa A głupiemu radośćJan Brzechwa AstmaJan Brzechwa?jki dla dorosłychJan Brzechwa Rzepka literackaJan Brzechwa Śledzie po obiedzieJan Brzechwa SójkaJan Brzechwa Pąsowa sukniaJan Brzechwa Szelmostwa lisa witalisaJan Brzechwa Dwie gadułyJan Brzechwa AlamakotaJan Brzechwa Amerykański pojedynekJan Brzechwa Wiec wariatówJan Brzechwa FokaJan Brzechwa Pożegnanie z bajkąJan Brzechwa ŻółwJan Brzechwa Człowiek i perławięcej podobnych podstron