05 12 Styczeń1998 Tylko broni dostatek




Archiwum Gazety Wyborczej; Tylko broni dostatek












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 9, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1998/01/12, dział
ŚWIAT, str. 6 Fot.
REUTERS
Korespondencja Wacław Radziwinowicz, Grozny, PAP, wj
W Groznym nie ma pracy, mieszkań, szpitali, wody, gazu,
komunikacji
Tylko broni dostatek
- Działa u nas co najmniej 29 grup zajmujących się porywaniem ludzi. Każda
liczy od 20 do 50 osób. Kiedy trzeba, choćby na ulicy wynajmują nowych. Grupy
przekazują sobie zakładników, wymieniają informacje. Oceniam, że w zeszłym roku
porywacze dostali w sumie 20 mln dolarów okupu. Duża część tego poszła na nowy
sprzęt, jeepy, broń, środki łączności.
Po Groznym prawie wszyscy chodzą z bronią. Mężczyzna, który nie ma na sobie
maskującego munduru, a na plecach automatu, zwraca uwagę przechodniów na ulicy.
W pobliżu "pałacu prezydenckiego", dawnego piętrowego hoteliku na obrzeżach
centrum miasta, gdzie ma biuro prezydent Asłan Maschadow, kręcą się gromady
młodych ludzi z automatami i pistoletami - obowiązkowo dużego kalibru. Tak samo
jest na ulicy Chmielnickiego, przed koszarami specjalnej brygady poszukującej
ludzi porwanych w Czeczenii. Ludzi z brygady od
zwykłych przechodniów odróżnić nie sposób.
- Czeczeńcy broń mieli zawsze. Nawet za sowieckich czasów. Karali za to, ale
w każdym domu był schowany jak nie karabin, to przynajmniej pistolet. A po
wojnie nikt nawet nie próbuje ludziom zabierać granatów, karabinów, automatów -
mówi Kazbek Chadżijew, rzecznik prezydenta Maschadowa, który - co podkreśla -
jako jedyny prezydencki urzędnik porusza się po Groznym bez ochrony. - Każdy z
komendantów polowych ma swoje zbrojne oddziały. Za każdym, kto chce pokazać, że
jest ważny, idzie gromada chłopów uzbrojonych po zęby. Znaleźć i wynająć
człowieka, który potrafi sprawnie posługiwać się bronią, to u nas żaden problem.
Bieda straszna, prawie każdy szuka jakiejkolwiek roboty.
Spójrz na ten stos betonu
Centrum Groznego nie istnieje. W miejscu, gdzie stał zaciekle broniony w
czasie wojny wielopiętrowy pałac prezydenta Dżochara Dudajewa, kręcą się koparki
rozgrzebujące kupkę gruzów. Wokół pustka.
- Były tu banki, szkoły, kamienice. Spójrz na ten stos betonu. Uwierzysz, że
tu stał 15-piętrowy dom mieszkalny? - pyta Musa Bicijew, mój przewodnik. Jego
mazdą jedziemy wzdłuż Prospektu Lenina w kierunku słynnego placu Minutka. Po obu
stronach postrzelane, rozbite, wypalone domy. Gdzieś na czwartym piętrze jednego
z betonowych szkieletów okna z firankami, odmalowany kawałek ściany.
- Ludzie mieszkają w ruinach, bo gdzie się mają podziać. Nie mają ogrzewania,
gazu, wody. Prąd jakoś sobie podciągają, ale elektrownia jest za słaba, więc co
chwila wyłącza światło - tłumaczy Musa. Na początku lat 90. Musa razem z braćmi
miał firmę handlową. Sprowadzał z Litwy całe pociągi cegieł, samochody. Uważa,
że "przed wojną" żyło się tu wspaniale.
- Za Dudajewa Czeczeniec palił marlboro. Za każdy transport towaru płaciło
się takie samo śmieszne cło: 20 tys. rubli. Do Groznego przylatywały pełne
towaru samoloty z Turcji, z krajów arabskich. Na bazarze w Groznym każdy dzień w
tygodniu był dniem targowym. A jakie samochody nasi mieli: BMW, mercedesy
sześćsetki, volva, jeepy - rozmarza się Musa. - Wieczorami ludzie jeździli sobie
przed pałacem prezydenckim. Taki był zwyczaj - dopowiada Kazbek Chadżijew. -
Generał Dudajew pokazał mi kiedyś przez okno tę paradę samochodów. Powiedział,
że nawet w Rio tak nie ma.
Dziś na lotnisku w Groznym raz dziennie ląduje jeden samolot - z Moskwy.
Wysłużony Tu-134 należy do miejscowej kompanii Ashab Air. Z Groznego do Moskwy
jeździ tylko jeden pociąg. Minister spraw wewnętrznych Anatolij Kulikow, jeden z
rosyjskich generałów, którzy skompromitowali się w Czeczenii, próbuje zablokować drogi prowadzące do
republiki.
Fabryki w Groznym nie podnoszą się z wojennych zniszczeń. Krasnyj Mołot - za
Dudajewa już tylko Mołot - do wojny pracował na trzy zmiany. 12 tys. ludzi
produkowało tam sprzęt do wydobycia ropy naftowej. Nieftmasz Remont, Geremeze,
Elektropribor, Radiozawod zatrudniały 7 tys. robotników. Wszystkie są rozbite,
rozszabrowane.
Nie ma w Groznym ani jednego trolejbusu czy tramwaju. O tym, że były tu
kiedykolwiek, przypominają tylko resztki szyn. Centrala telefoniczna rozbita,
sieć porwana. Łączność zapewnia tylko system telefonów komórkowych z węzłem w
Moskwie, który Rosjanie wyłączają, kiedy chcą. Pierwsze karetki pogotowia
zaczęły pracować w Groznym dopiero przed tygodniem. Chorych wożą najczęściej
poza miasto, bo szpitale w stolicy dalej leżą w ruinach.
Stopa bezrobocia, według oficjalnych danych, sięga w Groznym 50 proc.
Jesteśmy gościnnym narodem
- Myśmy zawsze bardzo cenili cudzoziemców - mówi Ałcha Tasujew, czeczeński
korespondent agencji Reuters.
- Na milion dolarów od sztuki? - wyrywa mi się.
- Nie mów tak - Ałcha podnosi ręce w proszącym geście. - Uwierz mi, to
Rosjanie bardzo się starają, żeby świat mówił tak jak ty teraz. Naprawdę
jesteśmy gościnnym narodem. Ale dziś taka tu bieda. I tyle broni. Człowiek, jak
ma w domu głodne dzieci, a przyzwyczaił się do broni, to przyjmie każdą robotę.
Porwania ludzi zdarzają się coraz częściej w Inguszetii, Dagestanie, wszędzie
wokół nas.
Ałcha mówi z trudem. Ma chrypę, katar. Przeziębił się, kiedy sam był
zakładnikiem dagestańskiego OMON-u. Tuż przed świętami razem z sześcioma innymi
czeczeńskimi dziennikarzami pracującymi dla zachodnich i rosyjskich mediów
jechał do dagestańskiego Bujnakska, gdzie bojownicy napadli na rosyjską
jednostkę piechoty zmotoryzowanej. Po drodze dziennikarze natknęli się na
żołnierzy, którym ledwo co wymknęli się bojownicy. Ci rozeźleni porażką wzięli
do niewoli reporterów.
- Zabrali nam wszystko. Samochody, kamery, dyktafony, telefony komórkowe,
pieniądze, nawet złote obrączki. Skuli kajdankami. Przez dziewięć dni trzymali
nas w piwnicach różnych domów. W końcu zostawili nas i odjechali. Dwie minuty
potem przyjechała milicja i dwoma strzałami "wyzwoliła" nas - wspomina Ałcha
Tasujew, który do wojny był kierowcą ciężarówek, potem woził po ostrzeliwanym
Groznym reporterów Reutersa, a teraz boi się, że nie będzie mógł wykonywać
swoich obowiązków korespondenta. Póki dagestański OMON nie odda mu telefonu
komórkowego, nie ma łączności ze światem.
Agent specjalny Magomadow
Mahomed Magomadow, szef czeczeńskiej brygady do walki z grupami zajmującymi
się porywaniem ludzi dla okupu, uważa, że ten biznes w republice rozpoczęli i
rozkręcili Rosjanie.
- Zależało im, by zaraz po wojnie doprowadzić do blokady informacyjnej Czeczenii. Zaczęło się więc od porywania dziennikarzy. A
dlaczego w świetle reflektorów pan Borys Bieriezowski wykładał milion dolarów za
dwóch dziennikarzy ORT? Przecież to była znakomita promocja porwań jako sposobu
zarabiania dużych pieniędzy - twierdzi Magomadow.
Krępy, szpakowaty Magomadow nie tylko wygląda jak filmowy agent specjalny.
Jest nim od dawna. Z wykształcenia prawnik, pracował w radzieckim MSW, w
Prokuraturze Generalnej, także w KGB. Nie może przeboleć, że porywacze mają
techniczną przewagę nad jego ludźmi. - Porywacze dużo wiedzą. Kiedy
przyleciałeś, byli po ciebie na lotnisku. Moi ludzie zresztą też. Dlaczego
czekał na ciebie tylko jeden człowiek i do tego bez broni? Przecież to głupota.
Dobrze, że codziennie jeździsz innym samochodem, ale nie zdejmuj czapki. Tu
łysina przyciąga uwagę - przestrzegł mnie Mahomed Magomadow, szef brygady do
walki z porywaczami.
Rosjanie chcą nas poróżnić
Selim Chan Jandarbijew, były prezydent Czeczenii, mieszka we wsi Stare Jatagi w dużym, bogatym
domu. To od niego w kierunku Samaszek jechała piątka porwanych w grudniu
Polaków.
- Spotykałem tych ludzi wcześniej. Przyjeżdżali do Czeczenii jeszcze w czasie wojny. Polaków witam zawsze z
radością. Tych pięciu przekazało mi podarki - Jandarbijew pokazuje szablę z
napisem "Bóg, Honor, Ojczyzna", egzemplarz "Wprost" i pismo "Marsho znaczy
Wolność". - Pytali mnie, jak oceniam ludzi z krakowskiego centrum czeczeńskiego.
Rozmawialiśmy ponad godzinę. Zaprosili mnie do Polski. Powiedziałem, że
przyjadę, jak mi ręka wyzdrowieje.
- Kto mógł ich porwać? Rosji bardzo zależy na tym, by odciąć Czeczenię od świata, by wszystkim kojarzyła się jak
najgorzej. I to się udało, ale nie z Polakami. Nasze przedstawicielstwo jest u
was. Czujemy waszą sympatię. Więc teraz Rosjanie chcą nas poróżnić. Daję tysiąc
procent gwarancji, że najbardziej parszywy Czeczeniec sam ręki na Polaków by nie
podniósł. Dziwne jest na przykład, że ochroniarze nie bronili Polaków. No, niby
strzelali. Ale gdzie są ranni, gdzie zabici? Obowiązkiem ochrony jest paść
trupem, ale ludzi nie dać.
- Teraz nasze władze powinny codziennie przypominać w telewizji, co Polacy
zrobili dla Czeczeńców, jak ważna jest nasza przyjaźń. Może kogoś ruszy sumienie
- kończy Jandarbijew. - Porwania koordynują obcy agenci ustawieni bardzo wysoko
w naszych służbach specjalnych. Oni dużą wiedzą, dużo mogą. Te gnidy trzeba jak
najszybciej zdemaskować. I ukarać jak najsurowiej. Ćwiartować, rozstrzeliwać.
Jak każe szariat.
Pięciu uwolnionych - ale nie Polaków
Władze czeczeńskie twierdzą, że od wtorku, kiedy upłynęło ultimatum,
wyznaczone zbrojnym bandom uprowadzającym ludzi dla okupu, specjalne oddziały
antyterrorystyczne uwolniły pięciu zakładników i aresztowały ponad 30 osób
podejrzanych o kidnaping.
Czeczeńscy dziennikarze obliczyli, że od zakończenia wojny z Rosją na
uprowadzaniu ludzi dla okupu bandy zarobiły już co najmniej 20 mln dolarów.
Wśród uprowadzonych w Czeczenii jest wielu
cudzoziemców - m.in. piątka Polaków porwanych w połowie grudnia oraz dwójka
Brytyjczyków, dwóch Węgrów i Turek. Brytyjska ambasada w Moskwie podała wczoraj,
że w żadnym wypadku nie zapłaci okupu za swoich rodaków porwanych jeszcze w
lipcu. Nikt nie przyznał się do uprowadzenia Brytyjczyków ani nie wystąpił z
żądaniem okupu.
[Hasła: Czeczenia;
Groznyj; warunki życia; terroryzm; porwania; broń,
posiadanie]

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bush broni decyzji o wojnie w Iraku (05 12 2008)
05 31 Styczeń 2001 Lekcja polityki realnej
05 29 Styczeń 1997 Po wojnie przed czym
pdm# 2015 05 12
CWICZENIE 05 12
(05,12 10 2012r )
05 (12)
006 05 (12)
Mechatronik Praktyczny 12 styczen 1
03 12 Styczeń 1996 Nienawiść rozerwie wszystko
Sunshine Live Vol 52 (05 12 2014) (3 CD) Tracklista
zerówka anality 11 05 12
08 12 Styczeń 2000 Szala się waha

więcej podobnych podstron