Rozdział 20
Trzeci przylot Belzebuba na planetę Ziemia
Po krótkiej przerwie Belzebub mówił dalej:
- Tym razem w domu, czyli na planecie Mars, zatrzymałem się niedługo, tyle tylko, żeby się zobaczyć i porozmawiać z nowo przybyłymi istotami z naszego plemienia, a także wydać pewne rozporządzenia o charakterze ogólnoplemiennym.
Uwolniwszy się od tych obowiązków, ponownie zstąpiłem na twoją planetę z zamiarem dalszej realizacji mojego planu, to znaczy wykorzenienia panującego wśród tych dziwnych trójcentro-wych istot przerazliwego zwyczaju unicestwiania, jakby chodziło o jakąś świętą powinność, egzystencji istot o różnych układach. mózgów.
Podczas tego trzeciego zstąpienia na planetę Ziemia nasz statek Okazja" nie wylądował na Morzu Kolchidius, zwanym obecnie Morzem Kaspijskim, lecz na morzu, które nazywało się wówczas Morze Dobrodziejstw".
Podjąłem taką decyzję, ponieważ tym razem chciałem się udać do stolicy istot tworzących drugą grupę z kontynentu Asz-charch, czyli do ówczesnego miasta Gob, usytuowanego na połu-dniowo-wschodnim wybrzeżu tego morza.
W tamtym czasie Gob było już sporym miastem, słynącym na całej planecie z produkcji najlepszych tkanin" oraz najwspanialszej biżuterii".
Rozpościerało się po obu brzegach ujścia dużej rzeki zwanej Kerja-czi" której zródło znajdowało się w górach na wschodzie kraju i która wpływała do Morza Dobrodziejstw.
Od zachodniej strony do tego samego morza wpadała jeszcze inna duża rzeka, zwana Narja-czi".
To głównie w dolinach obu tych dużych rzek egzystowały istoty należące do drugiej grupy kontynentu Aszcharch.
Jeśli chcesz, mój drogi chłopcze, opowiem ci w skrócie historię powstania tej grupy - zwrócił się Belzebub do Hassina.
- Tak, dziadku, tak!... Wysłucham cię z wielkim zainteresowaniem i będę ci bardzo wdzięczny - odpowiedział wnuk.
Belzebub zaczął więc opowiadać:
- Dawno temu, jeszcze przed okresem, którego dotyczy ta opowieść, i długo przed drugim wielkim nieszczęściem, jakie spotkało tę niefortunną planetę, a mianowicie w czasie, gdy wciąż istniał i rozkwitał kontynent Atlantyda, jedna ze zwykłych trój centrowych istot tego kontynentu wymyśliła" - jak wykazały moje pózniejsze szczegółowe badania - że rozkruszony róg istoty o szczególnej formie zewnętrznej, którą nazywano wówczas pirmaraT, bardzo pomaga na wszelkiego rodzaju, jak mówią tam, dolegliwości3; Pózniej różni ówcześni dziwacy" szeroko rozpowszechnili na twojej planecie ów wynalazek" wskutek czego w umysłach zwykłych tamtejszych istot stopniowo skrystalizował się iluzoryczny czynnik przewodni, który; nawiasem mówiąc, wraz z innymi tego rodzaju czynnikami - będącymi także w dużej mierze powodem częstej zmiany w ich przekonaniach - przyczynił się potem do wykształcenia w zbiorczej obecności wszystkich twych ulubieńców, a szczególnie tych współczesnych, rozumu, którym posługują się obecnie w swojej egzystencji na jawie".
Pod wpływem tego czynnika, który skrystalizował się w obecnościach ówczesnych istot trójmózgowych twojej planety, przyjął się zwyczaj, że każdy, kto, jak one mówią, zachorował" na tę lub inną chorobę, musiał obowiązkowo łykać ów tarty róg.
Warto dodać, że do dzisiaj można spotkać tam pirmarale, ale współczesne istoty zaliczają je po prostu do kategorii istot, które nazywają jeleniami", i nie mają dla nich żadnej oddzielnej nazwy.
A zatem, mój chłopcze, ponieważ mieszkańcy kontynentu Atlantyda zabijali bardzo dużo pirmarali czy jeleni, żeby zdobyć ich rogi, bardzo szybko wybito je co do jednego.
Wówczas kilka istot z tego kontynentu, które z polowania na pirmarale uczyniły swój zawód, zaczęło wyprawiać się w ich poszukiwaniu na inne kontynenty i wyspy.
Takie polowania okazały się niezwykle tradne; bowiem do pochwycenia pirmarali potrzebnych było wiele istot-łowców i z tej przyczyny zawodowi myśliwi zawsze zabierali ze sobą do pomocy całe rodziny.
Otóż któregoś razu kilka takich łowieckich rodzin połączyło się i wyruszyło wposzukiwaniu pirmarali na bardzo odległy kontynent zwany wówczas Iranan" któremu pózniej - już po zmianach spowodowanych przez drugą katastrofę - nadano nazwę kontynent Aszcharch" a na który twoi ulubieńcy mówią dzisiaj Azja".
Abyś mógł lepiej usytuować moje dalsze opowieści o tych przypadłych ci do gustu trójmózgowych istotach, powinieneś wiedzieć, że z powodu różnych perturbacji, które wystąpiły w czasie drugiej ziemskiej katastrofy, kilka części kontynentu Iranan zapadło się w głąb planety i na ich miejsce pojawiły się, a następnie przyłączyły do niego inne lądy stałe, skutkiem czego ów kontynent bardzo się zmienił i zaczął swoją powierzchnią niemal dorównywać kontynentowi Atlantyda w okresie tuż przed jego zniknięciem.
Tak więc, mój chłopcze, wspomniana grupa myśliwych, ścigając ze swymi rodzinami stado pirmarali, dotarła pewnego razu nad brzeg obszaru wodnego, który pózniej nazwano Morzem Dobrodziejstw.
Zarówno samo morze, jak i jego wspaniałe oraz żyzne wybrzeże tak się im spodobały, że nie chcieli już wracać na kontynent Atlantyda i od tej pory zaczęli się tam osiedlać.
W owym czasie kraina ta była rzeczywiście tak cudowna i tak suptaninalna" dla zwykłej egzystencji istnieniowej, że musiała się spodobać każdej w miarę myślącej istocie.
Na tej lądowej" części powierzchni twojej planety wciąż jeszcze egzystowały wtedy wraz z innymi dwumózgowymi istotami niezliczone stada istot zwanych pirmaralami, a cały obszar wodny porastała naokoło bujna roślinność, w tym także wiele różnych rodzajów drzew, których owoce służyły w tamtym czasie za podstawowy składnik pierwszego pokarmu istnieniowego" twoich ulubieńców.
Można było tam spotkać również tak wiele jednomózgowych i dwumózgowych istot zwanych ptakami" że gdy frunęły gromadą, robiło się, jak mówią twoi ulubieńcy, zupełnie ciemno".
Z kolei w wodach rzeczonego obszaru, który znajdował się pośrodku tego kraju i nazywał Morze Dobrodziejstw, występowała taka obfitość ryb, że dawało się je łowić niemal gołymi rękami.
Jeśli zaś chodzi o glebę na wybrzeżu Morza Dobrodziejstw i w dolinach dwóch wpływających do niego dużych rzek, to była tak żyzna, że w dowolnym miejscu można było zasiać w niej, co się tylko chciało.
Krótko mówiąc, cała ta kraina i jej klimat tak przypadły do gustu myśliwym oraz ich rodzinom, że nikt z nich, jak już powiedziałem, nie chciał wracać na kontynent Atlantyda; odtąd więc zaczęli się tam osiedlać, a następnie, przystosowawszy się szybko do otaczających warunków, rozmnażać i egzystować, jak to się mówi, w dostatku".
W tym miejscu mojej opowieści muszę wspomnieć ci o pewnym rzadkim zbiegu okoliczności, który miał pózniej poważne reperkusje zarówno dla protoplastów tej drugiej grupy, jaki i dla ich najdalszych potomków.
Otóż w czasie, gdy wspomniani myśliwi z kontynentu Atlantyda dotarli nad brzeg Morza Dobrodziejstw i postanowili się tam osiedlić, w tym samym miej scu egzystowała już pewna bardzo ważna istota z ich kontynentu, która należała do sekcji Astrosowo-rów" takiego towarzystwa naukowego, jakiego nigdy przedtem na planecie Ziemia nie było i prawdopodobnie już nigdy nie będzie.
To towarzystwo naukowe istniało wówczas pod nazwą Achldanowie".
Wspomniany członek Achldan znalazł się na wybrzeżu Morza Dobrodziejstw z następującej przyczyny:
Tuż przed drugim wielkim nieszczęściem te prawdziwie uczone istoty, które egzystowały wówczas na kontynencie Atlantyda i zorganizowały to rzeczywiście wielkie towarzystwo naukowe, wypatrzyły w jakiś sposób, że wkrótce zdarzy się w przyrodzie coś bardzo poważnego, i zaczęły z wielką uwagą obserwować na ich
kontynencie wszystkie zjawiska przyrodnicze; ale jakkolwiek by się starały, w żaden sposób nie potrafiły odkryć, co takiego ma się wydarzyć.
Nieco pózniej wysłały w tym samym celu kilku swych członków na inne kontynenty i wyspy z nadziej ą, że dzięki tego rodzaju globalnym obserwacjom uda im się dowiedzieć; co takiego ich czeka.
Ci rozesłani członkowie mieli za zadanie obserwować nie tylko zjawiska przyrody występujące na planecie Ziemia, ale też wszelkiego rodzaju, jak mówiono wtedy, zjawiska niebieskie".
Jeden z nich, a mianowicie wspomniana ważna istota, wybrawszy na miejsce swoich obserwacji kontynent Iranan, przybył tam ze służbą i osiedlił się na wybrzeżach obszaru wodnego, który nazwano pózniej Morzem Dobrodziejstw.
Otóż tenże uczony członek towarzystwa Achldan spotkał kiedyś przypadkiem na wybrzeżu Morza Dobrodziejstw kilku naszych myśliwych i dowiedziawszy się, że oni także pochodzą z kontynentu Atlantyda, naturalnie bardzo się ucieszył i zaprzyjaznił z nimi.
Trochę pózniej, kiedy kontynent Atlantyda zapadł się do wnętrza planety, ten uczony członek Achldan, nie mając już dokąd powrócić, pozostał tam, aby razem z myśliwymi wieść swą egzystencję w miejscu, które miało się stać w przyszłości krajem Maralplejsi".
Wkrótce potem wspomniana grupa myśliwych wybrała tego uczonego - uznawszy, że jest najmądrzejszy spośród nich - na swojego przywódcę, a jeszcze pózniej ów członek wielkiego towarzystwa Achldan poślubił Rimałę, córkę jednego z myśliwych, stając się w ten sposób protoplastą drugiej grupy z kontynentu Iranan lub, jak się dzisiaj mówi, kontynentu Azja".
Upłynęło dużo czasu.
Kolejne pokolenia trójmózgowych istot rodziły się i umierały w tym rejonie planety i wraz z nimi zmieniał się także - naturalnie czasem na lepsze, a czasem na gorsze - ogólny poziom psychiki owej grupy ziemskich istot.
Istoty te rozmnażały się i stopniowo zaludniały coraz to nowe obszary tej krainy, przy czym najchętniej osiedlały się na wybrzeżu Morza Dobrodziejstw oraz w dolinach dwu dużych wpadających do niego rzek.
Dopiero o wiele pózniej stworzyły one na południowo--wschodnim brzegu tego morza centrum zbiorowej egzystencji, które nazwały miastem Gob" Miasto to stało się główną siedzibą przywódcy tej drugiej grupy istot z kontynentu zwanego dzisiaj Azją" - przywódcy, którego one same jako pierwsze zaczęły tytułować królem".
Tam takie stanowisko króla również sprawowano dziedzicznie, poczynając od pierwszego wybranego przez nie przywódcy, którym był wspomniany uczony członek towarzystwa naukowego Achidan.
W epoce, o której zacząłem ci teraz opowiadać, władcą istot tej drugiej grupy był już wnuk jego prawnuka, noszący imię Koniucjon.
Moje pózniejsze szczegółowe studia i badania wykazały, że król Koniucjon w celu wykorzenienia potwornego zła, jakie powstało wśród istot, które zrządzeniem losu stały się jego poddanymi, uciekł się do nader mądrych i niezwykle dobroczynnych środków.
A te mądre i dobroczynne środki zastosował z następującego powodu:
Pewnego razu król Koniucjon zauważył, że istoty jego społeczeństwa tracą coraz bardziej zdolność do pracy, a jednocześnie niebywale wzrasta wśród nich liczba awantur, kradzieży, aktów przemocy i jeszcze wielu innych występków, które, pomijając jakieś zupełnie wyjątkowe sytuacje, praktycznie nigdy przedtem się nie zdarzały.
To spostrzeżenie wprawiło króla Koniucjona w zdumienie i zarazem tak go zasmuciło, że zaczął się dogłębnie nad tym zastanawiać i postanowił odnalezć przyczynę tego godnego pożałowania zjawiska.
Po długich obserwacjach ustalił w końcu, że jego powodem był pewien nowy nawyk istot jego społeczeństwa, a mianowicie
nawyk żucia nasion rośliny zwanej wtedy gułgulianem". Ta napla-netarna formacja rośnie na planecie Ziemia także dzisiaj i ci z twoich ulubieńców, którzy uważają się za wykształconych" mówią na nią papaverum", natomiast zwykłe istoty nazywają ją po prostu kwiatem maku".
Trzeba koniecznie jv tym miejscu zaznaczyć, że ówczesne istoty z Maralplejsi nabrały zamiłowania do żucia wyłącznie tych nasion wymienionej formacji naplanetarnej, które były zbierane w okresie jej, jak to się mówi, dojrzewania".
W trakcie swoich dalszych wnikliwych obserwacji i bezstronnych badań król Koniucjon jasno pojął, że w tych nasionach znajduje się coś", co potrafi na jakiś czas całkowicie zmienić wszystkie ustalone nawyki psychiczne istot, które to coś" sobie zaaplikowały, a mianowicie zaczynały one wtedy widzieć, rozumieć, czuć, doznawać i zachowywać się zupełnie inaczej niż zwykle.
Na przykład brały wronę za pawia, koryto z wodą za morze, głośny stukot za muzykę, życzliwość za wrogość, obrazę za miłość itd., itp.
Gdy król Koniucjon w pełni się o tym przekonał, bezzwłocznie rozesłał wszędzie swoich najbliższych i wiernych mu poddanych, aby ci w jego imieniu surowo zabronili wszystkim istotom jego społeczeństwa żucia nasion wspomnianej rośliny, i równocześnie wprowadził kary oraz grzywny dla tych, którzy nie będą przestrzegać jego zakazu.
W pierwszej chwili zdawało się, że dzięki tym środkom nawyk żucia nasion w kraju Maralplejsi osłabł; bardzo szybko jednak się okazało, że tylko pozornie liczba żujących się zmniejszyła - w rzeczywistości zrobiło się ich jeszcze więcej.
Uświadomiwszy to sobie, mądry król Koniucjon postanowił bardziej surowo karać tych, którzy nie rzucili tego nałogu, i zarazem zwiększył inwigilację swoich poddanych, pilnując, żeby skrupulatnie wymierzano kary.
Sam zaczął chodzić po mieście Gob i osobiście przesłuchiwał winnych, a potem nakładał na nich te różne cielesne i moralne kary.
Wszystko to jednak nie dało pożądanego rezultatu. Liczba żujących wzrastała zarówno wmieście Gob, jaki winnych podległych mu rejonach, skąd codziennie otrzymywał nowe doniesienia.
Wyszło wtedy na jaw; że powodem było między innymi to, iż wiele trójmózgowych istot, które nigdy przedtem nie żuły tych nasion, zaczęło teraz robić to tylko z ciekawości" - będącej do dzisiaj jedną z osobliwych cech psychiki trójmózgowych istot tej przypadłej ci do gustu planety - to znaczy z chęci dowiedzenia się, na czym polega działanie nasion, których użycie ich król tak uporczywie ścigał i karał z taką surowością.
Muszę tutaj podkreślić, że owa cechująca psychikę twoich ulubieńców ciekawość, która zaczęła się krystalizować zaraz po zagładzie Atlantydy, w żadnej z istot dawnych epok nie działała z taką siłą i wyrazistością, jak u tamtejszych współczesnych istot trójmózgowych, które mają jej, śmiem powiedzieć, więcej niż jest włosów na tusuku".
A więc, mój chłopcze...
Gdy mądry król Koniucjon nabrał w końcu całkowitej pewności, że środki, po które sięgnął, nie poskromią namiętności do żucia nasion gulgulianu i zobaczył, że ich jedynym rezultatem jest śmierć paru skazańców, odwołał wszystkie swoje dotychczasowe postanowienia i znów zaczął się poważnie zastanawiać nad znalezieniem jakiegoś innego skutecznego sposobu na zniszczenie tego zła, tak zgubnego dla jego społeczeństwa.
Jak się dowiedziałem o wiele pózniej - a to dzięki pewnemu bardzo staremu ocalałemu pomnikowi - wielki król Koniucjon, zamknąwszy się w swej sypialni, przez osiemnaście dni nie jadł ani nie pił, tylko bez przerwy bardzo poważnie rozmyślał.
Moje dalsze badania wykazały, że król Koniucjon tak usilnie pragnął wtedy znalezć jakiś sposób na wykorzenienie tego zła, ponieważ wszystkie sprawy w jego społeczeństwie układały się coraz gorzej.
Istoty, które uległy wspomnianej namiętności, niemal przestały pracować; do skarbu państwa nie napływały już w ogóle tak zwane pieniądze i ostateczne bankructwo wydawało się nieuniknione.
Koniec końców mądry król postanowił zawalczyć z tym złem drogą okrężną, grając na słabych strunach psychiki istot swojego społeczeństwa. W tym celu wymyślił bardzo oryginalną doktrynę religijną" odpowiadającą psychice ówczesnych istot, a następnie zaczął na wszystkie możliwe sposoby rozpowszechniać ten wymysł wśród swoich poddanych.
Owa doktryna religijna głosiła, że daleko od kontynentu Asz-charch znajduje się duża wyspa, na której przebywa nasz Pan Bog.
Muszę ci powiedzieć, że w tamtych czasach żadna zwykła ziemska istota nie wiedziała jeszcze, że istnieją jakieś inne skupienia kosmiczne prócz ich planety.
Ówczesne ziemskie istoty były przekonane, że ledwie widoczne, oddalone w przestrzeni białe punkciki" to jedynie rysunek na narzucie świata", czyli nakryciu ich planety, ponieważ uważały, jak już ci powiedziałem, że cały świat" kończył się na ich własnej planecie.
Jednocześnie wierzyły też, że ta narzuta rozpięta jest jak baldachim" na specjalnych słupach, których końce spoczywają na ich planecie.
Zgodnie z dowcipnie-oryginalną doktryną religijną mądrego króla Koniucjona Pan Bóg" celowo dorobił do naszych dusz narządy i kończyny, które teraz przydają się do ochrony przed otoczeniem oraz pozwalają nam dobrze i z pożytkiem służyć zarówno Jemu samemu, jak i duszom" zabranym już na Jego wyspę.
Kiedy zaś umieramy, nasza dusza uwalnia się od tych wszystkich specjalnie dołączonych do nas organów oraz kończyn i staje się taka, jaka powinna być naprawdę, a wtedy On szybko zabiera ją na tę Jego wyspę, gdzie w zależności od tego, jak wyglądała na naszym kontynencie Aszcharch egzystencja owej duszy z dodanymi częściami, wyznacza odpowiednie miejsce na jej dalszą egzystencję.
Jeśli dusza wypełniała swe obowiązki uczciwie i sumiennie, to Pan Bóg" pozwala jej zostać na Jego wyspie; natomiast duszę, która tu, na kontynencie Aszcharch, obijała się i leniwie oraz
lekceważąco odnosiła do swych obowiązków, jednym słowem, żyła tylko dla zaspokojenia pragnień tych dodanych do niej części lub po prostu nie przestrzegała Jego przykazań, otóż taką duszę nasz Pan Bóg" wysyła na dalszą egzystencję na sąsiednią, mniejszą wyspę.
Tutaj, na kontynencie'Aszcharch, istnieje wiele zaufanych Mu duchów" które poruszają się wśród nas w czapkach niewidkach" dzięki czemu niezauważone bez przerwy nas śledzą i donoszą Panu Bogu" o wszystkich naszych uczynkach albo referują Mu je w dniu Sądu Ostatecznego"
Nic nie możemy przed nimi ukryć: ani naszych uczynków, ani nawet myśli.
Jeszcze dalej powiedziane było, że nasz kontynent Aszcharch, _tak jak wszystkie inne kontynenty i wyspy świata" nasz Pan Bóg" stworzył wyłącznie po to, by służyły czy to Jemu samemu, czy też zasłużonym duszom" które mieszkają już na Jego wyspie.
Wszystkie kontynenty i wyspy świata to w pewien sposób bazy szkoleniowe i magazyny, gdzie składuje się to wszystko, co jest potrzebne na Jego wyspie.
Wyspa, na której nasz Pan Bóg" przebywa wraz z zasłużonymi duszami", nazywa się Raj" a egzystencja na niej to istna sielanka"!
Wszystkie rzeki płyną tam mlekiem, a po ich brzegach ścieka miód. Nikt nie musi się męczyć ani pracować. Na miejscu nie brakuje niczego, co jest potrzebne do szczęśliwej, beztroskiej i błogiej egzystencji, ponieważ wszystko, co nieodzowne, dostarczane jest tam w wielkim nadmiarze z naszego, a także z innych kontynentów i wysp świata.
Na wyspie Raj" pełno jest pięknych młodych kobiet należących do wszystkich plemion i ras świata i każda z nich bez żadnego gadania staje się własnością duszy" która jej zapragnie.
Na niektórych placach tej cudownej wyspy leżą zawsze stosy rozmaitej biżuterii, poczynając od najbardziej błyszczących brylantów, a kończąc na najciemniejszych turkusach, tak że każda dusza" może brać stamtąd bez żadnych przeszkód wszystko, co zechce.
Na innych placach tej błogiej wyspy usypano góry słodyczy specjalnie przyrządzonych z makowego" oraz konopnego" wyciągu i każda dusza" - również bez najmniejszej przeszkody -może sycić się nimi do woli o każdej porze dnia i nocy.
Nie ma tam żadnych chorób ani oczywiście żadnych wszy" czy pcheł" które tutaj nie dają nam spokoju i zatruwają całą naszą egzystencję.
A jeśli chodzi o drugą, mniejszą wyspę, gdzie nasz Pan Bóg" wysyła na dalszą egzystencję dusze" u których te prowizorycznie dorobione tutaj materialne części obijały się i żyły niezgodnie z Jego przykazaniami, to nazywa się ona Piekło".
Wszystkie rzeki tej wyspy płyną rozpaloną smołą, całe powietrze przesiąknięte jest zapachem przypominającym smród broniącego się tchórza, na każdym placu setki upiornych istot dmuchają w policyjne gwizdki, a wszystkie tamtejsze meble" dywany" łóżka" itd. utkane są z cienkich igieł zwróconych ostrym końcem do góry.
Każda dusza" dostaje dziennie tylko jeden bardzo słony placek, przy czym nie ma na tej wyspie ani kropli wody pitnej. Oprócz tego można znalezć tam jeszcze wiele innych takich katuszy, jakich ziemskie istoty nie chciałyby znosić w rzeczywistości ani nawet przeżywać w myślach.
Tak więc, mój chłopcze, gdy po raz pierwszy przybyłem do Ma-ralplejsi, wszystkie trójmózgowe istoty tego kraju były wyznawcami religii" która opierała się na tej opisanej przed chwilą pomysłowej doktrynie, i ta ich religia" przeżywała wówczas pełen rozkwit.
Sam pomysłodawca owej dowcipnej doktryny religijnej, mądry król Koniucjon, już dawno uległ świętemu Raskuarno, to znaczy dawno temu umarł".
Ale jego wymysł, oczywiście znów z powodu dziwnej psychiki twoich ulubieńców, tak silnie się tam zakorzenił, że w całym kraju Maralplejsi nie było ani jednej istoty, która wątpiłaby w słuszność tych jego oryginalnych prawd.
Kiedy więc przybyłem do miasta Gob, tu także od pierwszego dnia zacząłem odwiedzać kałtaany, które nazywano już wtedy czaj chanami"
Trzeba zaznaczyć, że również w kraju Maralplejsi kwitł w owym czasie zwyczaj składania ofiar, ale nie na tak wielką skalę, jak działo się to w Tiklamyszu.
A zatem podobnie jak w mieście Kurkalaj, także w mieście Gob zabrałem się do szukania odpowiedniej istoty, z którą mógłbym się zaprzyjaznić.
Szybko udało mi się tam znalezć takiego przyjaciela, tyle że tym razem nie był to zawodowy kapłan".
Mój tamtejszy znajomy okazał się właścicielem dużej czajchany Chociaż byłem z nim, jak się tam mówi, w bardzo dobrych stosunkach, nigdy jednak wobec niego nie poczułem w sobie tego szczególnego pobratymczego nastawienia" które wcześniej pojawiło się w mojej esencji wobec kapłana Abdila w mieście Kurkalaj.
Wprawdzie wmieście Gob egzystowałem już od miesiąca, wciąż nie wymyśliłem ani nie zrobiłem niczego sensownego dla osiągnięcia mojego celu. Wałęsałem się tylko po mieście z towarzyszącym mi nieodłącznie Aminem, wpierw odwiedzając różne czajchany, a potem już wyłącznie czajchanę mojego nowego przyjaciela.
W tym czasie poznałem wiele nawyków i obyczajów istot tej drugiej grupy, a także różne subtelności ich religii, i po miesiącu podjąłem decyzję, że również tutaj dopnę swego celu za pomocą tej ichniej religii.
Po głębszym namyśle uznałem, że do istniejącej tam doktryny religijnej" należy coś jeszcze dodać i liczyłem na to, że tak jak mądremu królowi Koniucjonowi, uda się mi to moje uzupełnienie należycie wśród nich rozpowszechnić.
Otóż wymyśliłem, że owe duchy w czapkach niewidkach", które zgodnie z naukami tej wielkiej religii śledzą nasze uczynki i myśli, aby pózniej donieść o nich naszemu Panu Bogu" to nie kto inny jak egzystujące wśród nas istoty o innych formach.
To właśnie one nas obserwują i o wszystkim informują naszego Pana Boga".
A my, ludzie, nie dość, że nie oddajemy im należnej czci ani szacunku, to jeszcze niszczymy ich egzystencję i przeznaczamy je na pokarm albo składamy w ofierze.
W swoich kazaniach szczególny nacisk kładłem na to, że egzystencji istot o innych formach nie powinno się niszczyć na cześć Pana Boga" a wręcz przeciwnie, należy im się wysługiwać i błagać je, by nie donosiły Panu Bogu" przynajmniej o tych drobnych niepożądanych przejawach, których dopuszczamy się nieumyślnie.
To moje uzupełnienie zacząłem rozpowszechniać za pomocą wszelkich możliwych środków, zachowując oczywiście maksymalną ostrożność.
Do propagowania tego wymysłu wykorzystałem na początku mojego tutejszego nowego przyjaciela, wspomnianego właściciela czajchany.
Muszę zaznaczyć, że jego czajchana była jedną z największych w mieście Gob i słynęła ze swojej czerwonawej cieczy, którą istoty z planety Ziemia bardzo lubią popijać.
Stąd też nigdy nie brakowało w niej gości i pozostawała otwarta dzień i noc.
Przychodzili tam nie tylko mieszkańcy miasta, ale także przyjezdni z całego Maralplejsi.
Szybko nabrałem wprawy w przekonywaniu do jednego i tego samego" klientów tej czajchany, czy to rozmawiając z nimi pojedynczo, czy też zwracając się naraz do wszystkich obecnych tam gości.
Również mój nowy przyjaciel, właściciel czajchany, tak mocno uwierzył w ten mój wymysł, że czując teraz skruchę za przeszłe przewinienia, nie wiedział, gdzie ma się podziać.
Był cały poruszony i gorzko żałował zarówno swojej dotychczasowej lekceważącej postawy wobec istot o różnych formach, jak i tego, w jaki sposób się z nimi obchodził.
Stając się z dnia na dzień coraz żarliwszym głosicielem mojego wymysłu, pomagał mi go rozpowszechniać nie tylko w swojej czaj chanie, ale nawet z własnej dobrej woli zaczął odwiedzać inne czajchany miasta Gob, aby szerzyć tam prawdę, którą tak się przejął i która całkowicie nim zawładnęła.
Perorował na placach targowych, a kilka razy nawet specjalnie odwiedził święte miejsca", których było już wtedy sporo
w okolicach miasta Gob i które także tutaj ufundowano na czyjąś cześć lub na pamiątkę czegoś.
Warto przy okazji zauważyć, że na planecie Ziemia opowieści będące zródłem wiary w różne święte miejsca są najczęściej tworem pewnych tamtejszych istot zwanych łgarzami".
Ta choroba łgania" jest tam bardzo rozpowszechniona.
Na planecie Ziemia kłamie się świadomie i nieświadomie. Świadomie, gdy może to przynieść jakąś osobistą materialną korzyść, a nieświadomie, kiedy zapadnie się na chorobę zwaną histerią"
W mieście Gob oprócz właściciela czajchany bardzo szybko zaczęło mi nieświadomie pomagać jeszcze wiele innych istot, które, podobnie jak on, stały się zagorzałymi wielbicielami mojej teorii, i skutkiem tego już niebawem wszystkie istoty drugiej grupy azjatyckiej zaczęły żarliwie rozpowszechniać mój wymysł, udowadniając sobie nawzajem tę objawioną im nagle niezaprzeczalną prawdę".
Rezultat był taki, że w kraju Maralplejsi nie tylko zmniejszyła się liczba składanych ofiar, lecz także zaczęto obchodzić się tam z istotami o innych formach z niespotykaną życzliwością.
Bardzo szybko staliśmy się świadkami tak komicznych scen, że choć sam byłem autorem wspomnianego wymysłu, z trudem mogłem powstrzymać się od śmiechu.
Na przykład pojawiły się tam następujące groteskowe obrazki:
Oto wielce szanowany i bogaty kupiec z miasta Gob jedzie rankiem na ośle do swojego sklepu, a po drodze tłum różnych istot rzuca się na tego czcigodnego kupca, zwala go na ziemię i tłucze za to, że ośmielił się usiąść na ośle. Następnie ten sam tłum, oddając niskie pokłony, odprowadza osła, na którym jechał kupiec, tam, gdzie ten pierwszy sam ich zawiedzie.
Albo pewien, jak to się mówi, drwal" ciągnie wołami drewno z lasu na sprzedaż do miasta.
Jego także tłum zwleka z wozu i sprawia mu lanie, a potem bardzo delikatnie wyprzęga woły i odprowadza tam, dokąd one same mają ochotę pójść.
Gdy ciżba natrafiała na taki zaprzęg w części miasta, gdzie po porzuceniu mógł zakłócać ruch, sama wtedy ciągnęła ów wóz na targ i zostawiała go tam na pastwę łosu.
Bardzo szybko mój wymysł przyczynił się do powstania w mieście Gob różnych całkiem nowych obyczajów.
Na przykład przyjął się tam zwyczaj umieszczania na wszystkich placach i skrzyżowaniach specjalnych pojemników nazywanych paśnikami" w których co rano każdy mieszkaniec miasta zostawiał dla psów oraz innych zbłąkanych istot o różnych formach najlepsze kęsy ze swego stołu, a także zwyczaj rzucania o świcie do Morza Dobrodziejstw wszelkiego rodzaju karmy c11' istot zwanych rybami".
Ale najoryginalniejszy z tych nowych obyczajów polegał na pozostawaniu nieobojętnym na wszystkie dzwięki wydawane przez dwumózgowe i jednomózgowe istoty.
Na pierwszy taki dzwięk natychmiast zaczynali sławić tam imiona swych bogów, wyczekując na ich dobrodziejstwa.
Pianie koguta, szczekanie psa, miauczenie kota, pisk małpy itd... - wszystko to niezmiennie powodowało, że ogarniał ich popłoch.
Co ciekawe, z jakiegoś powodu zawsze w takich sytuacjach zadzierali głowy i patrzyli w górę, nawet jeśli ich doktryna religiji.. głosiła, że ich Bóg i Jego pomocnicy żyją z nimi na jednym poziomie, a nie tam, gdzie kierowali swój wzrok i modlitwy.
Niezwykle zabawne było przyglądać się w takich chwilach ich fizjonomii.
- Wybacz mi, Wasza Przewielebność - przerwał w tym momencie stary oddany sługa Belzebuba, Ahun, który również słuchał tej opowieści z wielkim zainteresowaniem. - Czy Wasza Przewielebność pamięta, ile razy my sami na ulicach miasta Gob, słysząc krzyki istot o różnych formach, padaliśmy plackiem?
Na tę uwagę Belzebub odpowiedział:
- Oczywiście, że pamiętam, drogi Ahunie. Jak można byłoby zapomnieć o tak komicznych wrażeniach?!
Rzecz w tym - kontynuował, zwracając się do Hassina - że istoty planety Ziemia są niewiarygodnie dumne i obrażałskie. Jeśli przypadkiem ktoś nie podziela ich poglądów i nie chce zachowywać się tak jak one albo jeśli krytykuje ich przejawy, to reagują silnym gniewem i bardzo się obrażają.
A jeżeli na dodatek któraś z nich jest przedstawicielem jakiejś władzy, to wydaje wtedy rozkaz, aby tę drugą istotę, która bądz to ośmieliła się postąpić inaczej niż ona, bądz to skrytykowała jej zachowanie, zamknąć w pomieszczeniu, gdzie roi się zazwyczaj od ,,szczurów" i wszy"
Czasami też ta obrażona istota, pod warunkiem że dysponuje większą siłą fizyczną i nie jest obserwowana przez żadnego innego posiadacza władzy, z którym jej stosunki układają się niezbyt dobrze, po prostu spuszcza sprawcy uchybienia takie cięgi, jakie - zgodnie z powiedzeniem naszego mądrego Mułły Nasr Eddina -niejaki Sidor sprawił kiedyś swojej ulubionej kozie.
Znając bardzo dobrze tę stronę osobliwej psychiki twoich ulubieńców, nie chciałem ich obrazić ani ściągnąć na siebie ich gniewu, tym bardziej że zawsze miałem głęboką świadomość, iż obraza czyichkolwiek uczuć religijnych przeczy wszelkiej moralności. Tak więc egzystując pośród nich, nieustannie starałem się zachowywać tak jak oni, aby niczym się nie wyróżniać i nie zwracać na siebie ich uwagi.
Nie zaszkodzi w tym miejscu zaznaczyć, że na skutek nienormalnych warunków ich zwykłej egzystencji jedyne trójmózgowe istoty zdobywające - szczególnie w ciągu ostatnich ich stuleci - renomę i szacunek na tej dziwnej planecie Ziemia to te, które manifestują się jeszcze bardziej niedorzecznie niż większość z nich. Im bardziej absurdalne i głupie są te ich przejawy, im bardziej podłe i nachalne stają się wykręcane przez nie numery" tym większą one same zdobywają sławę i rozgłos i tym większa liczba istot z ich własnego, a nawet z innych kontynentów zna je osobiście albo przynajmniej wie o nich ze słyszenia.
I na odwrót, bez względu na to, jak dobra i mądra byłaby jakaś porządna istota, która nie zachowuje się bezsensownie, nigdy nie
zyska ona sławy wśród innych istot ani nawet nie zostanie przez nie zauważona.
Tak więc, mój chłopcze, to, o czym tak zgryzliwie przypomniał mi nasz Ahun, dotyczyło właśnie zwyczaju, który przyjął się w mieście Gob i polegał na nadawaniu specjalnego znaczenia głosom istot o różnych formach, zwłaszcza zaś głosom osłów, których z jakiegoś powodu było wtedy w tym mieście bardzo dużo.
Wszystkie inne formy istot z tej planety także wydają z siebie głos, tyle że czynią to o określonej porze. Na przykład kogut pieje
0 północy, małpa piszczy rankiem, gdy jest głodna itd. Za to tamtejsze osły ryczą, kiedy tylko się im spodoba, i dlatego głos tej durnej istoty można usłyszeć o każdej porze dnia i nocy.
Otóż, mój chłopcze, przyjęło się tam, że na pierwszy dzwięk głosu osła wszyscy, którzy go usłyszeli, padali natychmiast na ziemię, wznosząc modlitwy do swego boga i do czczonych przez siebie idoli; muszę dodać, że osły mają z natury głos bardzo donośny
1 ich ryk roznosi się daleko.
A zatem, gdy chodząc ulicami miasta Gob, widzieliśmy, jak jego mieszkańcy padają na twarz przy każdym ryku osła, sami zaczęliśmy robić dokładnie to samo, aby się nie wyróżniać i, jak teraz już rozumiem, to właśnie ten prześmieszny zwyczaj sprawił taką uciechę naszemu staremu Ahunowi.
Czy zauważyłeś, drogi Hassinie, z jaką satysfakcją i przyjemnością nasz staruszek po tylu stuleciach złośliwie przypomniał mi tę komiczną sytuację, w jakiej przyszło mi się wtedy znalezć?
Powiedziawszy to, Belzebub z uśmiechem snuł dalej swą opowieść.
- Nie muszę dodawać - kontynuował - że w tym drugim centrum kultury trójmózgowych istot twojej planety, które zamieszkiwały kontynent Aszcharch, składanie na ofiarę istot o innych formach całkowicie ustało, a jeśli wyjątkowo dochodziło do takich czynów, to istoty z tej grupy same bezlitośnie rozprawiały się z winowajcami.
Tak więc upewniwszy się, że także tu, wśród istot drugiej grupy kontynentu Aszcharch, udało mi się z łatwością wykorzenić na
długo zwyczaj składania ofiar, zdecydowałem się opuścić to miejsce. Na wszelki wypadek chciałem jednak jeszcze odwiedzić pobliskie duże ośrodki, w których miały siedlisko istoty z tej drugiej grupy, toteż postanowiłem udać się w górę rzeki Naria-Czi"
Wkrótce po podjęciu takiej decyzji popłynąłem razem z Ahu-nem w kierunku ujścia tej rzeki i potem, płynąc pod prąd, w czasie naszych postojów przekonałem się, że tam także dotarły już z miasta Gob te same nowe zwyczaje i nowe idee dotyczące zwyczaju składania ofiar poprzez unicestwianie egzystencji innych istot.
Na samym końcu trafiliśmy do miasteczka, które nazywało się Arguenia" i uważane było wówczas za najbardziej odległy punkt kraju Maralplejsi.
Mieszkała tam całkiem pokazna liczba istot drugiej grupy azjatyckiej, których głównych zajęciem było wydobywanie z przyrody minerału zwanego turkusem".
W miasteczku Arguenia zacząłem odwiedzać jak zwykle rozmaite ichnie czajchany, a ponieważ okazało się, że ze względu na oddalenie tego miejsca od centrum nie dotarły tam jeszcze i nie upowszechniły się nowe idee ani obyczaje ich współplemieńców; więc również tutaj we właściwy sobie sposób wypełniałem dalej podstawowe zadanie związane z celem tej mojej wizyty na twojej nieszczęsnej planecie.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
rozdział 15 Pierwsze zstąpienie Belzebuba na planetę Ziemiarozdział 19 opowieść Belzebuba o jego drugim zstąpieniu na planetę Ziemiarozdział 24 Belzebub przylatuje na planetę Ziemia po raz piątyrozdział 23 Czwarty osobisty pobyt Belzebuba na planecie Ziemiarozdział 43 Pogląd Belzebuba na proces wzajemnego unicestwiania się ludzirozdział 31 Szósty i ostatni pobyt Belzebuba na powierzchni naszej ZiemiUML 20 w akcji Przewodnik oparty na projektachBBC Planeta Ziemia 01 Od bieguna do biegunaWings of the wicked rozdział 20BBC Planeta Ziemia 09 Płytkie morzaTom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 20Rozdział 20 (tł Kath)Kyselak – pierwszy graficiarz na Planete21 rozdział 20 54reqfwyzspmd2u263ikywn3ory3ah77mda6baaBBC Planeta Ziemia 05 Pustynie20 Milion pomocników Mosadu na świecieBBC Planeta Ziemia 04 Jaskiniewięcej podobnych podstron