Zapytają Klicha o naciski na pilota
Nasz Dziennik, 2011-03-11
Wszelkie okoliczności związane z powodem
wydania polecenia pilotowi kpt. Grzegorzowi
Piertuczukowi sporządzenia notatki dotyczącej
tzw. incydentu gruzińskiego z roku 2008 po ponad
dwóch latach po tych wydarzeniach wymagają
publicznych wyjaśnień i jasnego stanowiska
ministra Bogdana Klicha - twierdzą
parlamentarzyści. W ich ocenie, tego rodzaju
działania resortu obrony mogą być odczytywane
jako wikłanie wojskowych w polityczne rozgrywki.
- To ewidentna manipulacja propagandowa przy katastrofie smoleńskiej. Jak inaczej
traktować przymuszanie oficera, po upływie ponad 2 lat od zdarzenia, do pisania notatki,
składania dodatkowych zeznań, które następnie w mediach używane są przeciwko Lechowi
Kaczyńskiemu, prezydentowi RP - pyta Dariusz Seliga, poseł PiS, zastępca
przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Kilka ostatnich doniesień
medialnych na temat działalności Bogdana Klicha, szefa MON, tłumaczy, dlaczego nie udało
się go dotąd odwołać z zajmowanego stanowiska. - MON nie zajmuje się bezpieczeństwem
państwa, tylko realizuje zamówienia PR premiera Donalda Tuska. Bo komu tego typu rzeczy
są potrzebne? Przymuszanie oficerów do tego rodzaju praktyk, wikłanie ich w politykę to
praktyka niespotykana w świecie. Pamiętam, że Aleksander Szczygło, były szef MON,
zawsze mówił, że żołnierz nie jest z lewicy czy z prawicy, ale jest z Polski - zaznacza.
Zdaniem Seligi, wzywanie przez MON pilota do składania tego rodzaju wyjaśnień to szantaż
na oficerze Wojska Polskiego. - Jakie ma być morale żołnierzy, którzy czytają o tego rodzaju
naciskach na ich kolegach? Jak potem od pilotów wymagać szczególnego poświęcenia czy
wykonywania ważnych zadań, skoro mają obraz tego, co można z nimi zrobić? Dla mnie cała
ta sprawa jest skandaliczna - podkreśla poseł. Jak dodał, tego rodzaju praktyki w MON
świadczą o słabości resortu. - Notatka wycieka z departamentu kadr, tak wrażliwego wydziału
MON. To gdzie są służby? Czy wszczęto jakieś postępowanie? Czy sprawą zajął się
kontrwywiad? Skoro takie informacje wypływają z MON, to równie dobrze wyciekać mogą
dane naszych agentów, osób pracujących na rzecz bezpieczeństwa państwa poza granicami
naszego kraju - zauważa.
Afera notatkowa wzburzyła posłów, którzy zapowiedzieli, że będą domagać się wyjaśnień od
szefa resortu obrony. - Przygotowuję pisma zarówno do ministra obrony narodowej, jak i do
premiera z prośbą o wyjaśnienia. Wystąpienia będą podpisane przez posłów PiS
zasiadających w sejmowej Komisji Obrony Narodowej - zapewnił nas poseł Seliga. Jak
zaznaczył, w pierwszej kolejności posłowie wystosują interpelacje, a jeśli uzyskana na tej
drodze odpowiedz nie rozwieje wszystkich wątpliwości, będą chcieli zwołania
nadzwyczajnego posiedzenia komisji, na które zaproszony zostanie minister Klich oraz gen.
Artur Kołosowski.
W ocenie Ludwika Dorna, członka sejmowej Komisji Obrony Narodowej, sprawa trybu
sporządzenia notatki wymaga, by szef MON poprosił gen. Kołosowskiego o wyjaśnienie całej
sytuacji i zaprezentował owo wyjaśnienie publicznie. Jak ocenił, przy obecnym stanie wiedzy
rysuje się sytuacja, że to ze względów politycznych do aktywnego udziału partii obecnego
ministra obrony i samego ministra w sporze politycznym z siłami opozycyjnymi zaciągana
jest część kadr Sił Zbrojnych we współpracy z częścią redakcji, które nie wiadomo, czy
przepadają za partią rządzącą, ale wiadomo, że skrajnie niechętnie odnoszą się do
najsilniejszej partii opozycyjnej. - Sprawa wymaga wyjaśnienia, bo inaczej właśnie taka
interpretacja będzie oczywista. Jeżeli jest coś, co przemawia przeciwko niej, to niech minister
nas o tym poinformuje: że z zupełnie innych powodów, z zupełnie innych przyczyn i w innym
celu tego typu notatki były sporządzane - dodał poseł.
Były relacje, po co notatka?
W rozmowie z Telewizją Trwam Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i
współautor materiału dotyczącego nacisków na pilotów w 2008 r., sporządzonego na bazie
tegorocznej notatki pilota, przyznał, że nie wiedział, iż dokument, na którym oparł swój
materiał, nie powstał "tuż po" incydencie, lecz w lutym bieżącego roku. - Myśmy ten
dokument dostali bez daty z komentarzem, że powstał na podstawie meldunku, który złożył
kpt. Pietruczuk zaraz po tym zdarzeniu - zaznaczył. Dziennikarz przyznał również, że
zlecenie przez szefa Departamentu Kadr opracowania notatki ponad dwa lata po wydarzeniu
jest dziwne. - Wydaje mi się to z jednej strony dziwne, z drugiej słyszałem tłumaczenia, że
były o to pytania ze strony mediów - mówił. Dziennikarz zaznaczył, że "jeśli chodzi o
pilotów, to wracanie do tego typu spraw na pewno ich niepotrzebnie stresuje". - Uważam, że
wystarczyło, żeby MON oparło się na tych dokumentach, które już miało, a jest ich bardzo
dużo - dodał. Z relacji Czuchnowskiego wynika, że treść notatki pilota sporządzonej w tym
roku udostępnił "GW" gen. Artur Kołosowski, który w 2008 r. zajmował się sprawą odmowy
lotu do Tbilisi. Co ciekawe, w publikacji gazety gen. Kołosowski relacjonował, że "kapitan
Pietruczuk po tych zdarzeniach był rozbity emocjonalnie, był w złym stanie. Gdy
poprosiliśmy o zrelacjonowanie tego, co się działo w Symferopolu, pytał, co teraz z nim
będzie". Generał miał wówczas zapewniać pilota, że "postąpił bardzo odpowiedzialnie i że na
pewno włos mu z głowy nie spadnie". W komentarzu dla "GW" gen. Kołosowski nie
omieszkał wspomnieć, że świadkami nacisków z 12 sierpnia 2008 r. byli Arkadiusz Protasiuk
i Robert Grzywna, którzy pilotowali Tu-154 10 kwietnia 2010 roku. Podkreślał: "nie jestem
psychologiem, ale lecąc do Smoleńska, mogli mieć w tyle głowy wydarzenia z Symferopola".
W ocenie posła Seligi, oburzające jest to, że z jednej strony opinii publicznej wmawia się, że
śp. Lech Kaczyński mógł być w kabinie pilotów, że gen. Andrzej Błasik mógł swoją osobą
wywierać zły wpływ na załogę i jest to podstawa do ostrej krytyki osób, które nie są w stanie
już się bronić, a z drugiej, wzywa się pilota do ministerstwa, przymusza się go do pisania
notatek, ale w tym nie widzi się nic złego.
Mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin smoleńskich, w rozmowie z
"Naszym Dziennikiem" zwraca uwagę, że każdy, kto styka się z tego rodzaju materiałami,
przy ich ocenie musi sobie zadać pytanie, dlaczego powstały z takim opóznieniem. Istotny
jest też kontekst przypomnienia incydentu gruzińskiego. Jak zauważył, podobnie nośnym
medialnie tematem "z opóznieniem" była rzekoma sprzeczka gen. Andrzeja Błasika i mjr.
Arkadiusza Protasiuka. Tymczasem z wczorajszej deklaracji Andrzeja Seremeta, prokuratora
generalnego, wynika, że nie ma dowodów na kłótnię między nimi. Niewątpliwie przywołanie
incydentu gruzińskiego w kontekście katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. odnowiło dyskusję na
temat nacisków na załogę - dotąd nieudowodnionych. - Pan prezydent bronić się nie może, a
zatem taki atak jest bardzo wygodny i z góry skazany na sukces medialny, ale tylko medialny
- dodał mec. Pszczółkowski.
Jak zaznaczył, inną kwestią jest to, że przy okazji dochodzi do wikłania wojskowych w
polityczny spór oraz w proces utrudniania śledztwa, co jest niewłaściwe. - Tego rodzaju
informacje psują śledztwo, bo są to zwykle wątki o charakterze sensacyjnym, które podczas
weryfikacji zwykle okazują się nieprawdziwe. Jednak ich sprawdzenie wymaga czasu, w
którym śledczy mogliby zająć się tymi najistotniejszymi sprawami. Jest to stwarzanie
niepotrzebnego zajęcia i tak bardzo zajętym prokuratorom - ocenił mecenas.
Major Protasiuk miał uprawnienia
Z opisu notatki sporządzonej przez kpt. Pietruczuka, którego dokonała "Gazeta Wyborcza",
wynika, że w chwili kiedy ten odmówił lądowania w Tbilisi, czyniono starania, by stery
przejął drugi pilot. Był nim wówczas mjr Arkadiusz Protasiuk. "Generał Załęski próbował
nakłonić mnie do zmiany decyzji i odbycia lotu bezpośrednio do Tbilisi. Kiedy przedstawiłem
wszystkie argumenty uniemożliwiające wykonanie lotu i odmówiłem, pan generał spytał, czy
drugi pilot kpt. A. Protasiuk może objąć moje obowiązki i wykonać lot do Tbilisi" -
odnotował kpt. Pietruczuk. "GW" interpretuje to następująco: mjr Protasiuk miał za mało
wylatanych godzin, aby przesiąść się na fotel pierwszego pilota.
Tymczasem incydent miał miejsce 12 sierpnia 2008 roku, a chociażby z raportu
Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) dotyczącego okoliczności katastrofy
smoleńskiej wynika, że mjr Protasiuk został dopuszczony do lotów jako dowódca statku
powietrznego na samolocie Tu-154M rozkazem Nr Z-137/2008 z 15 lipca 2008 roku przy
minimalnych warunkach atmosferycznych 60 x 800 (w dzień) 11 lipca 2008 oraz w nocy 3
sierpnia 2008. Zatem wszelkie uprawnienia posiadał. Znajduje to także potwierdzenie w
relacjach oficerów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, do których dotarł "Nasz
Dziennik". Według nich, kiedy ustalono, że mjr Protasiuk posiada uprawnienia dowódcy
załogi, zaproponowano, by piloci zamienili się miejscami, jednak mjr Protasiuk także
odmówił lądowania w Tbilisi. Taka postawa pilota stawia go w całkiem innym świetle w
kontekście zarzucanej mu m.in. przez MAK uległości.
Marcin Austyn
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Dowody przeczą tezie o naciskach Nasz Dziennik, 2011 03 11Wygrać na prezydencji Nasz Dziennik, 2011 03 07Źółta kartka dla Litwy Nasz Dziennik, 2011 03 11Jezus źródłem życia Nasz Dziennik, 2011 03 11Jak Turowski przygotowywał wizytę Nasz Dziennik, 2011 03 11Ubezpieczenia od kolejek Nasz Dziennik, 2011 03 11Era globalnych nastolatków Nasz Dziennik, 2011 03 11Arabska wiosna ludów to wymysł Nasz Dziennik, 2011 03 11Smoleńsk w kilkunastu akapitach Nasz Dziennik, 2011 03 11Dostaliśmy te kwity od gen Kołosowskiego Nasz Dziennik, 2011 03 11Kogo ułaskawił Komorowski Nasz Dziennik, 2011 03 11Kadr z awanturą nie istnieje Nasz Dziennik, 2011 03 11Chrześcijanie są prześladowani codziennie Nasz Dziennik, 2011 03 11Impreza na gruzach państwa polskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17Komu zależy na upadłości narodowego przewoźnika Nasz Dziennik, 2011 03 14Wotum nieufności dla Edmunda Klicha Nasz Dziennik, 2011 03 07Miliardy na islamizację Zachodu Nasz Dziennik, 2011 03 17Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16W czyje sumienia wpisano te groby Nasz Dziennik, 2011 03 07więcej podobnych podstron