Gdy zajechaliśmy pod dom Charliego jeszcze nie było. No tak. Była dopiero 18.00. Westchnęłam.
- Coś nie tak ? - spytał Edward czule.
- Nie nie. Tylko znowu będę siedziała sama w domu.
- Ah . . . To może . . . mógłbym ci potowarzyszyć ?
- Naprawdę ? - szczerze się zdziwiłam.
- No tak. Skoro będziesz czuła się samotna, mogę przecież zostać z tobą. Chyba, że nie chcesz ?
- O nie ! Teraz może masz nadzieję się wymigać ! Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo !
- Nie mam nic przeciwko - gdy tylko to powiedział drzwiczki od jego strony trzasnęły, a Edward już otwierał moje.
- Dzięki - wysiadłam z samochodu.
- Wiesz co Bello ? Może lepiej będzie jeśli . . . odwiozę samochód do mnie do domu, a przyjdę sam.
- Może masz rację . . . Charli przecież nie wie, że dziś nie było mnie w domu.
- Niedługo wrócę - obiecał i pocałował mnie w czoło.
***
- Smakuje ci ? - spytałam Charliego gdy zabrał się do jedzenia upichconego przeze mnie obiadu.
- Dokładnie taki jak babci Swan.
- Miło mi.
- Co robisz jutro ?
- Hm . . . nie wiem. Może zadzwonię do Jess i pouczymy się matmy ?
- Bo ja jutro chciałem znowu pojechać na ryby. Dziś dobrze brały . . .
- Ja nie mam nic przeciwko. Na pewno coś sobie zorganizuję - zapewniłam go. Tak naprawdę mogłam dać uciąć sobie rękę, że jutro spędzę czas z moim ukochanym.
- Bo wiesz . . . Mogę zostać.
- Nie nie. Nie trzeba. Zrobisz zapas na cały miesiąc - uśmiechnęłam się do niego i wstałam od stołu by umyć talerz po Charlim.
- W takim razie pojadę. A teraz idę oglądać mecz - wskazał palcem na salon.
- Dobrze.
Byłam wniebowzięta. Znowu cały dzień nie będzie Charliego ! Zdecydowanie postaram się to wykorzystać. Nie dam Edwardowi spokoju. Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Gdy pozmywałam po obiedzie, poszłam na górę. Wcześniej, żeby tata nie miał żadnych powodów do tego, żeby mnie podejrzewać o to, że jeszcze się wymknę czy coś. Pożegnałam się z nim i wdrapałam po schodach. Żeby jeszcze trochę poczekać z wejściem do pokoju poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Na paluszkach podeszłam do drzwi mojego pokoju. Nikogo nie było, więc podeszłam do okna i rozejrzałam się. Poczułam na twarzy zimny powiew wiatru.
- Edward ? - zawołałam.
- Tu jestem - aż podskoczyłam.
- Następnym razem tak mnie nie strasz - odwróciłam się w stronę łóżka, ale Edward już za mną stał.
- Następnym razem tak mnie nie strasz - powtórzyłam.
- Oczywiście kochanie - uśmiechnął się łobuzersko i popchnął mnie w kierunku łóżka. Wgramoliłam się na nie i owinęłam kołdrą. Edward błyskawicznie znalazł się przy mnie. Specjalnie odwróciłam się do niego plecami, żeby trochę się z nim podroczyć. Cały tan czas Edward chichotał, bo zaczął bawić się moimi włosami. Gdy w końcu za jeden mocniej mnie pociągnął spytałam:
- Dobrze się bawisz ?
- Jasne.
Odwróciłam się do niego przodem.
- Zawsze to jakaś odmiana - zamruczał zakładając mi włosy za ucho. Przeszył mnie dreszcz emocji.
- Nie chce ci się spać ?
- Nie - zaprzeczyłam.
- To w takim razie, co chciałabyś robić ?
Co chciałabyś robić ?! Co on na głowę upadł czy co ?! Widząc moją minę, a raczej czując moje spięcie zaczął nucić jakąś piękną, ale nieznaną mi melodię.
- Naprawdę nie chce ci się spać ? - pocałował mnie delikatnie w szyję.
- Może troszkę.
Dotknął swoją chłodnął dłonią mojego policzka.
- Pozwolisz, że cię uśpię ?
- Jak miałabym przy tobie zasnąć ?
- Nie wiem - szepnął i przytulił mnie mocniej do siebie. Znów zaczął nucić.
Obudziłam się wcześnie. Leżałam chwilę z zamkniętymi oczami. Nadal nie mogłam uwierzyć, że Edward został na noc i chciałam jeszcze trochę nie zaznać rozczarowania. Nagle poczułam czyjąś zimną dłoń na policzku. Odruchowo ją złapała i otworzyłam oczy.
- Edward ? - powiedziałam sennie.
- Witaj. Czy teraz już na pewno nie śpisz ?
- A co ? - przestraszyłam się.
- Powiedzmy . . . dużo mówiłaś w nocy.
- Co takiego wygadywałam ?
- Nic, czego można by się wstydzić.
- Powiedz. Proszę.
- Głównie powtarzałaś to, że mnie kochasz. Bardzo mi się podobało - uśmiechnął się łobuzersko.
- Coś jeszcze ?
- Że tu jest za zielono - zaśmiał się.
- O nie - jęknęłam zażenowana.
- Wiesz co ? Nie miał bym nic przeciwko, żebyś powiedziała to teraz.
- Co ?
- Że mnie kochasz.
- Przecież to wiesz.
- Proszę.
- Kocham cię - powiedziałam z czułością i usiadłam.
- Jesteś całym moim światem - pochylił się, ujął moją twarz w obie dłonie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek - Śniadanie ?
- Wiesz ? Chyba najpierw pójdę do łazienki.
- Poczekam tu.
Zeskoczyłam z łóżka, chwyciłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Po kilku minutach przyszłam do pokoju. Edward siedział na łóżku i posłał mi uroczy uśmiech.
- Chodź - wstał i zgrabnym ruchem wziął mnie sobie na ręce. Powoli zszedł po schodach i bezceremonialnie posadził mnie na krześle.
- Co byś chciała zjeść ?
- Wiesz co ? Chyba lepiej, jak ja się tym zajmę.
- Dobrze - oparł się nonszalancko o futrynę w drzwiach i z uśmiechem przyglądał się jak robię sobie śniadanie.
- Najlepiej to to nie wygląda. Czy też tak smakuje ? - skrzywił się widząc, co jem. Wzruszyłam tylko ramionami.
- Co chciałabyś dziś robić ?
- Hm . . . zaproponuj coś. Nie mam pomysłu.
- Czy . . . już wcześniej nad tym myślałem. Może chciałabyś poznać moich rodziców ?
- C-co ?
- Boisz się ?
- Nie . . . ale wiesz. Jestem tylko człowiekiem.
- Czyżbyś się bała, że cię nie zaakceptują ?
- Powiedzmy.
Prychnął.
- Nie boisz się, że idziesz do domu pełnego wampirów, tylko że moi rodzice cię nie zaakceptują ? Proszę Bello . . .
Zrobiłam urażoną minę.
- Ale zgadzasz się ? Powiedz, że tak.
- Oh . . . no dobrze.
- Świetnie !
- To jak mamy jechać . . . to pójdę się przebrać.
Przytaknął.
Weszłam na górę po schodach i zaczęłam wybierać jakieś stosowne ubranie. Zdecydowałam, ze założę fioletową bluzkę i jeansy. Przejrzałam się w lustrze. Nie było specjalnie świetnie, ale źle też nie było, więc zeszłam na dół.
- Pięknie wyglądasz.
- Naprawdę ?
- Oczywiście. I do tego bardzo . . . kusząco.
- Jak bardzo ?
- Mam ci udowodnić ? - przysunął mnie do siebie wplótł palce we włosy i zaczął całować. Zapomniał przy tym o delikatności. Szczerze mówiąc bardzo mi się podobało. Nie wiem ile to trwało w każdym razie oderwał się ode mnie dopiero wtedy, gdy i jemu zabrakło tchu.
- Już wiesz, jaka kusząca jesteś ? - wydyszał.
- Zdecydowanie.
- To co ? Idziemy ?
Przełknęłam głośno ślinę.
- Okej. Chodźmy.
Edward zwinnym ruchem wsadził mnie sobie na plecy i pobiegł. Teraz nie byłam zdenerwowana tylko tym, że miałam się za chwilę spotkać z rodziną wampirów, ale też tym, że mój ukochany mógł w każdej chwili na coś wpaść. Miałam zamknięte oczy, więc nie wiedziałam kiedy się zatrzymał. Poczułam tylko, że głaszcze mnie po głowie.
- Jesteśmy.
Gdy pomógł mi stanąć na własnych nogach zobaczyłam duży biały dom. Z pewnością stary, ale w świetnym stanie. Westchnęłam.
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
- Tak, tak - bąknęłam.
Ujął mnie w pasie i poprowadził do drzwi. Gdy je otworzył moim oczom ukazał się duży jasny salon, gdzie wyróżniały się tylko ciemno obite kanapy i fotele.
- Carlisle ? Esme ? Alice ? Jasper ? Rose ? Emmett ?
Pierwsza pojawiła się Alice. Potem Carlisle z Esme, a na końcu Rosalie i Emmett z Jasperem. Alice podbiegła do mnie i pocałowała w policzek na powitanie. Esme posłała jej karcące spojrzenie, ale ona tylko wzruszyła ramionami i na powrót się uśmiechnęła.
- Tak. Edward nie kłamał, że naprawdę pięknie pachniesz. Jestem Alice, ale to już pewnie wiesz. Byłam pewna, że cię dziś przyprowadzi. Szczerze mówiąc jestem naprawdę zdziwiona, że mój brat nie powiedział ci, jakie mam zdolności, ale mniejsza o to. I tak dopilnuję, żebyś się o tym dowiedziała - posłała bratu szydercze spojrzenie, a ten zachichotał. Następnie podszedł do mnie Carlisle. Potem Esme a na końcu Emmett. Rosalie nie ruszyła się z miejsca, a Jasper tylko na mnie skinął. Wtem rzucił mi się w oczy biały fortepian na podwyższeniu.
- Czy to twój fortepian Esme ? - spytałam. Ta uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Nie. To instrument Edwarda. Nie wspominał ci, że jest muzykalny ? - zdziwiła się i posłała Edwardowi ciepły uśmiech - Pokaż jej, co potrafisz.
- Właśnie ! Pokaż jej, co dla niej skomponowałeś ! - podjudzała Alice. Mój ukochany pociągnął mnie do fortepianu. Usiadł na krzesełku obok mnie i zaczął wygrywać na instrumencie znaną mi melodię. Tyle że dużo bardzie rozbudowaną.
Łzy wzruszenia ciekły mi po policzkach. Nagle melodia zrobiła się spokojniejsza i Edward skończył grac. Gdy tylko złożył ręce na kolanach rzuciłam mu się na szyję i wymamrotałam.
- Boże Edwardzie ! Jak ja cię kocham ! Jesteś całym moim życiem ! Czemu nie powiedziałeś mi, że tak pięknie grasz ? Och, Edwardzie !
- Podobało ci się ?
- Oczywiście - wybuchłam jeszcze większym płaczem. gdy w końcu się od niego oderwałam zauważyłam, że zmoczyłam mu cały rękaw koszuli - Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzyma. To było takie piękne - dopiero teraz zauważyłam, że oprócz naszej dwójki w pomieszczeniu nikogo nie ma.
Przytulił mnie i pocałował delikatnie w usta.
- Dziękuję ci. Dziękuję, że mnie kochasz - wyszeptałam.
- Jak mógłbym nie kochać kogoś tak wrażliwego. Kogoś tak pięknego. Kogoś tak mi drogiego.
Złożył na moich ustach kolejny delikatny pocałunek.
- Jesli nie masz nic przeciwko - może pójdziemy do mnie do pokoju ?