1.Informacje o Marihuanie
2.Działanie
3.Jeszcze o Marihuanie z innego źródła
4.Artykuł o marihuanie ze "Ślizgu"
5.Po co i dlaczego legalizować marihuane?
a) Jak doszło do delegalizacji?
b) Era Anslingera
c) Powrót do normalności
d) Szkodzi czy nie?
e)Od tego jeszcze nikt nie umarł!
f) Przyjemnie łaskocze w móżdżek?
g) Raport WHO
h) Trawka a twarde narkotyki
i) Czy prohibicja ma sens?
j) Uczmy się na błędach
k) Prohibicja nie ma sensu
l) Wszystkich traktować równo
ł) Zastosowania
m) Medycyna
n) Przemysł
o) Jedzenie
p) Czas na zmiany!
Marihuana
czyli "trawka" to wysuszone ziele konopi. Zazwyczaj do jej produkcji używa się kwiatostanów niezapylonych roślin żeńskich, gdyż tam znajduje się najwięcej substancji psychoaktywnych. Z wyglądu marihuana najczęściej przypomina oregano, popularną przyprawę, choć różne techniki suszenia pozwalają uzyskać zioło o całkiem odmiennym wyglądzie - np. popularny w Holandii gatunek Jamaican, to ciemnobrązowe, niemalże czarne, wysuszone na wiór cienkie patyki i listki. Najprostszym, choć nie zawsze skutecznym sposobem rozpoznania trawki jest jej charakterystyczny zapach. Większość substancji psychoaktywnych znajduje się w mikroskopijnych brodawkach żywicznych pokrywających całą roślinę, za wyjątkiem nasion i korzeni. W miarę dojrzewania rośliny, brodawki te powiększają się do tego stopnia, że niekiedy stają się widoczne gołym okiem jako drobne, białe kryształki, a zioło sprawia wrażenie pokrytego szronem. To jedna z cech, po których można poznać wysokiej jakości marihuanę. Sposobów spożywania trawki jest wiele. Najprostsze jest palenie - wykorzystuje się do tego całą gamę "instrumentów", od skrętów począwszy, poprzez różnego rodzaju fajeczki i fifki, na fajkach wodnych kończąc. Przez 5000 lat ludzie tak rozwinęli kulturę palenia trawki, że praktycznie każda nacja ma swoje tradycyjne akcesoria. Polacy wypadają na tym tle słabo, gdyż mimo upływu czasu, najpopularniejsze u nas są nadal lufki papierosowe - nietrwałe, parzące w palce, grożące wciągnięciem żaru do ust i, co najważniejsze, nie zapewniające odpowiedniej temperatury spalania, ale za to bardzo oszczędne. Niestety, w naszych warunkach trudno pozwolic sobie na rozrzutność. Drugi, mniej popularny sposób, to dodawanie trawki do ciast, zapiekanek, kotletów i innych posiłków. Niektórzy robią także wywary na mleku. Ważne jest tylko, by potrawa była dość tłusta, gdyż pożądane substancje zawarte w trawce w ogóle nie rozpuszczają się w wodzie, zaś w tłuszczach - doskonale. Jest to sposób zdrowszy niż palenie (odpada problem substancji smolistych w płucach), ale wymaga większej ilości trawki i zmusza do dłuższego czekania na efekty. Najmniej popularnym sposobem jest robienie nalewki na trawce. Może dlatego, że wspólne działanie marihuany i alkoholu nie jest lubiane przez większość palaczy.
Działanie
Działanie marihuany jest trudne do opisania, chociażby z tego względu, że zależy od wielu czynników: psychiki palacza i jego nastroju, wpływu otoczenia, ilości i rodzaju trawki, sposobu palenia, itp. W skrócie można powiedzieć, że wywołuje ona stan lekkiej euforii i odprężenia, wyostrza zmysły, a zwłaszcza słuch i smak, często wywołuje gadatliwość, wesołość, niefrasobliwość i nagłe napady śmiechu. Jest też lekko dezorientująca, spowalnia logiczne myślenie na rzecz szybkich i dość luźnych skojarzeń. W relacjach międzyludzkich sprawia, że dostrzega się więcej nie zauważanych wcześniej, podświadomych sygnałów. U większości ludzi likwiduje agresję i nastraja pokojowo. Nieprawdą jest, że trawka wywołuje halucynacje, a już na pewno nie w ilościach które można wchłonąć poprzez palenie.
Wielu palaczy przyznaje, że trawka zwiększa ich wrażliwość na odbiór sztuki, a szczególnie muzyki, gdyż dźwięk staje się bardziej przestrzenny i bogatszy. Jest też często używana przez artystów dla pobudzenia wyobraźni lub skierowania myślenia na trochę inne tory.
Z fizjologicznych efektów najłatwiej zauważyć przekrwione oczy, suchość w ustach i nosie i nagły wzrost apetytu.
Działanie, po jednokrotnym zapaleniu, trwa około trzech godzin, po czym nieraz występuje lekkie zmęczenie i senność.
Jeszcze o Marihuanie z Innego Zródła
Marihuana jest roslina, ktora zdecydowanie wyrasta z nasion. Sekcja wloknista byla używana (obecnie jest zastapiona przez syntetyki) do wyrobu sznura. Kwieciste szczyty, liscie, nasiona i zywica z rosliny [wtrace sie - nasiona nie zawieraja nic psychoaktywnego. gdyby zawieraly, to olej z konopii byl by wiecej niz popularny :-) ] jest uzywana prawie przez kazdego aby sie nafazowac. Normalnie, roslinne czesci rosliny sa palone, aby uzyskac te faze, ale moga tez byc zjedzone. Aktywnym skladnikiem zywicy jest THC (tetrahydrocannabinol) [znowu ja - dokladnie to Delta-9-tetrahydrocannabinol lub prosciej Delta-9-THC Sa one przetwarzane na 11-hydroxy-tetrahydrocannabinol 11-nor-9-carboxy-delta-9-tetrahydrocannabinol
jak widac, wszystkie zawieraja THC w nazwie, lecz metabolity sa psycho-obojetne] Marihuana zawiera od 1 do 4 procent THC [delta-9-THC] (4procent musi byc uwazane za dobry narkotyk) Marihuana rosnie dziko w wielu czesciach swiata,
i jest kultywowana w Meksyku, Vietnamie, Afryce, Nepal`u, Indiach, Poludniowej Ameryce, etc, etc. Marihuana sprzedawana w USA pochodzi, tak, tak, z USA. Szacuje sie, iz przynajmniej 50 procent czarnorynkowego grassu na ulicach ameryki jest hodowane w domu. Nastepnym duzym zrodlem sa granice Meksyku, z malymi ilosciami przeciekajacymi z Panamy, okazjonalnie z Ameryki Poludniowej lub Afryki. Haszysz jest czysta zywica z konopii, ktora jest zdrapywana z kwitnacych szczytow rosliny i zbrylana razem. Ganja znaczy tyle co zebrane szczyty najlepszych roslin (jest to takze nazwa nadana jakiemukolwiek rodzajowi marihuany na Jamaice [i w polsce]) Marihuana rozlozy sie po okresie okolo 2 lat, jesli byla wystawiona na swiatlo, powietrze lub cieplo. Powinna byc skladowana w chlodnych miejscach.
Posiadanie nawet najmniejszej ilości marihuany (jak również innych narkotyków) jest od niedawna w Polsce nielegalne, więc jeśli pały was złapią z materiałem to radziłbym go szybko wyjebać, gdyż może się to skończyć na leczeniu w MONARze lub karze więzienia :( Słyszeliście??? Brzmi chujowo, ale niestety tak bardzo pojebana jest polska rzeczywistość. Coś z tym trzeba wreszcie zrobić, więc zapraszam do lektury rozdziału o legalizacji.
Artykuł o Marihuanie ze Slizgu
Marihuana i efekty jej używania znane są człowiekowi już od wielu tysięcy lat, ale masowe jej zażywanie szczególnie przez młodych określa się na jakieś 30-35 lat.
Znaczenia tego narkotyku nie rozpatruje się jedynie w aspekcie jego właściwości farmakologicznych , jego zażywanie, co przypada w udziale niewielu używkom, ma dla współczesnej młodzieży również znaczenie socjologiczne. Wszystko zaczęło się wraz z ruchem hippisów, którzy przy odurzającym dymie głosili altruizm, mistycyzm, radość, uczciwość i nieagresję.
Gdy pod koniec lat siedemdziesiątych zażywanie marihuany na Zachodzie navbrało charaktreru epidemii, powiększając jednocześnie grono jej przeciwników, rozpoczęto szczegółowe badania nad aspektem chemicznym , a także społecznym tej jednej z najstarszyvh znanych człowiekowi roślin.
Informacje o badaniach przeprowadzonych przez czołowe instytuty medyczne były niejednoznaczne, co utwierdzało większość rządów w słuszności polityki prohibicyjnej, dane statystyczne jednak wciąż spędzały sen z powiek troskliwym rodzicom nastolatków.
Według statystyk przeprowadzonych już w 1972 roku 52% studentów uniwersytetów amerykańskich próbowało jej chociaż raz, 26% paliło mniej więcej trzy razy w tygodniu, a 5% paliło prawie codziennie.
Kolejne badania informowały o rosnącej popularności używki, tymczsem w środowisku medycznym zdawała się obowiązywać zmowa milczenia.
Minęło trochę czasu i dopiero w lutym 1998 roku ukazał się pełny raport W.H.O - Międzynarodowej Organizacji Zdrowia, dotyczący szkodliwości marihuany, zawierający najbardziej kontrowersyjny ze wszystkich rozdział porównawczy. Naukowcy W.H.O. twierdzą że niebezpieczeństwo zażywania marihuany jest mniejsze niż w przypadku papierosów czy alkoholi. Notoryczni i okazjonalni palacze, obnoszą się teraz z zuchwałym "a nie mówiłem", jednak ci rozsądniejsi i zapoznani z tematem zdają sobie chyba dobrze sprawę, że w obecnej sytuacji raport ów jest co najmniej nie na miejscu.
Pierwszym i zasadniczym zarzutem wobec tego raportu jest fakt, że już nie do końca wiadomo czym jest dzisiejsza marihuana. Hodowcy prześcigający się w udoskonalaniu swoich produktów, sięgają często, by nie powiedzieć zawsze, po nie do końca etyczne środki. Nawozy chemiczne, odżywki, a wreszcie sama genetyka sprawiają, że dzisiejsza marihuana z rodziny "skunów" czyli roślin żeńskich nie wytwarzających nasion ma niewiele wspólnego ze swoją przodkinią z lat 70.
Aby w pełni zaspokoić klientelę, handlarze i producenci wciąż "ulepszają" walory zapachowe, smakowe, a przede wszystkim moc swoich produktów, rośliny mutanty nie podlegają normalnym cyklom biologicznym, rozwijają się tak szybko, że gałęzie często nie są w stanie utrzymać ciężaru znajdującego się na nich kwiatostanu.Musimy więc uświadomić sobie fakt, że to czego używa dzisiejszy palacz, to długa lista substancji chemicznych.
Tak więc święcie wierząc w prawdziwość wspomnianego raportu, muszę niestety przyznać że ma on niewielkie odniesienie do dzisiejszych realiów.Kontrargumentem zagorzałych zwolenników palenia marihuany może być fakt, że marihuana rozprowadzana w Europie pochodzi z krajów, w których jej hodowla jest legalna, a środki stosowane przez biologów do jej ulepszania kontrolowane są przez liczne ustawy. Jednak wraz ze wzrostem mocy, wzrosła również amplituda pozornie niewielkich skutków ubocznych marihuany. Takimi skutkami w nielicznych przypadkach są psychozy, a w większości przypadków rozwijający się z czasem u notorycznych palaczy syndrom amotywacyjny.
Demonizowanie tego środka przez psychologów i media jest niestety również polityką absurdalną, ponieważ każdy kto choć przez jakiś czas ma z nim do czynienia, wie że przypisywana mu przez wiele lat "olbrzymia szkodliwość jest równie nieprawdziwa jak i stwierdzenie że można sobie bezkarnie palić codziennie przez całe życie.
Prawdz jak zwykle leży po środku. Raport W.H.O. na pewno uspokoi opinię publiczną i ostudzi temperament ludzi lubiących pokazywać się w telewizji, straszących opowieściami o destrukcyjnym działaniu marihuany i teorii eskalacji, z drugiej jednak strony rozzuchwali i tak już beztroskich handlarzy i konsumentów. Już dziś marihuana trafia nawet do podstawówek, i choć szkodliwość jej jest ostatni dyskusyjna, to trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że nie jest to środek obliczony na czternastolatków.
Ponadto nie ma nic za darmo, każdy kto ma ochotę sobie popalić musi się liczyć z kosztami wysokości 25-30 złotych za gram, co wprzypadku stałych palaczy tworzy miesięcznie całkiem ładną sumkę.
Z jednej strony marihuana pogłębia prawdziwe pasje i zainteresowania, trzeba jednak pamiętać że u osób bardziej podatnych rozwinie się tak zwany syndrom amotywacyjny, czyli negatywny stosunek do wszystkich czynności bezpośrednio nie związanych z samym paleniem.
Mimo że rzeczywiście marihuana jest w stanie osobie rozsądnej zastąpić dotychczas stosowane używki, to jednak ci nadto ciekawi mogą pokusić się o narkotyki twardsze, sięgnięcie po które ułatwia wcześniejsze stosowanie marihuany. Kolejną barierą której tym razem nie jest w stanie pokonać nawet najostrożniejszy użytkownik, jest fakt, że marihuana nie jest tak jak alkohol czy tytoń wpisana w naszą kulturę, nie umiemy jej używać, a przede wszystkim dopasować jej działania do naszego codziennego trybu życia.
Pytaniem, z którym w najbliższym czasie będą borykać się naukowcy i poltycy, będzie więc to, czy należy budować europejską kulturę palenia, czy też kontynuować i tak trzymającą się na włosku politykę prohibicyjną.
Choć obydwa rozwiązania mają swoje słabe punkty, to jednak ostatnio coraz częściej mówi się o legalizacji jako o skutecznym sposobie walki z ulicznym handlem i związanymi z nimi problemami problemami społecznymi.
Ta polityka wprowadzona przed laty w Holandii a ostatnio w Niemczech, zdaje się zdawać egzamin, jednak zawsze najlepiej jest nie pić, nie palić i nie zażywać narkotyków.
Po Co i Dlaczego Legalizować Marihuane?
Jak Doszło Do Delegalizacji?
Człowiek zna psychoaktywne własciwości marihuany od około 5000 lat, a już od blisko stu wieków używa włókna konopi do produkcji tkanin i sznurów. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku konopie uprawiano masowo na wszystkich kontynentach, a ich przetwórstwo było ważną gałęzią gospodarki w wielu krajach. Wielu lekarzy przepisywało marihuanę na najróżniejsze dolegliwości, a rzesze ludzi paliły ją dla przyjemności. Wówczas nikomu to jeszcze nie przeskadzało. Dlaczego więc w ciągu kilkudziesięciu lat sytuacja tak się zmieniła?
W 1917r. pojawiły się pierwsze sygnały o nadchodzącej rewolucji. Dwaj amerykańscy wynalazcy, Henry Timken i George Schlichten opublikowali projekt maszyny (ang. decorticator) pozwalającej na masowe oddzielanie włókna konopnego od miąższu. Dzięki temu produkcja tkanin i papieru miała stać się o wiele tańsza. Pierwsze eksperymenty dały rewelacyjne wyniki, a wynalazcy ogłosili że maszyna będzie niezwykle pożyteczna dla całej ludzkości, a przede wszystkim dla inwestorów.
Nowy wynalazek zaniepokoił szefów firmy DuPont, która dzięki ogromnym zamówieniom ze strony rządu, była jednym ze strategicznych koncernów papierowo-włókienniczych w USA. DuPont, producent pierwszego włókna sztucznego - Rayonu i czołowy wytwórca papieru drzewnego, poczuł na plecach oddech konkurencji. Nowa technologia przetwórstwa konopi dawała możliwość produkowania większych ilości papieru za mniejszą cenę i przy użyciu mniejszej ilości szkodliwych dla środowiska substancji.
W 1931r. Andrew Mellon, sekretarz skarbu oraz właściciel banku, z którego usług korzystał DuPont, zatwierdza kandydaturę swego przyszłego zięcia, Harry'ego J. Anslingera na stanowisko szefa nowopowstałego Federalnego Biura d/s Narkotyków.
Era Anslingera
Anslinger wypowiada wojnę marihuanie. Rozpętana przez niego propaganda pojawiała się w poczytnych brukowcach oraz na ulotkach rozpowszechnianych w całym kraju. Marihuanę nazwano "zabójczym narkotykiem", a postacią "przyjaznego nieznajomego" (ang. friendly stranger) wręczającego jointa, straszono zarówno młodzież, jak i rodziców. Wielkie plakaty głosiły, że "marihuana zamienia chłopców w bestie w 30 dni" i tym podobne bzdury.
W rozpowszechnianiu plotek Anslingerowi pomagał William Randolph Hearst, właściciel wielkiego wydawnictwa płodzącego brukowce. W jego gazetach artykuły przeciwko marihuanie sąsiadowały z tekstami rasistowskimi, a nieraz łączono oba te wątki, ostrzegając przed "naćpanymi marihuaną czarnuchami gwałcącymi białe kobiety".
Dziś trudno uwierzyć, że ludzie dali nabrać się na te wyssane z palca brednie (a najgorsze jest to, że część z nich jest nadal powtarzana). Faktem jest jednak, że w 1937r. w 46 stanach zdelegalizowano marihuanę. Jedyny głos sprzeciwu pochodził od Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego - dr James Woodward stwierdził, że w ten sposób pozbawia się społeczeństwo jednego z najbardziej obiecujących lekarstw. Niestety, emocje wygrały ze zdrowym rozsądkiem. Przez następne 2 lata około 3000 lekarzy zostało ukaranych za stosowanie konopi.
W 1961r. prohibicja rozszerza się na prawie cały świat. 60 państw, członków ONZ, podpisuje "Uniform Drug Convention", przez co zobowiązują się do wycofania konopi z użycia w ciągu 25 lat.
Ciekawe jest to, że Anslinger, choć osiągnął swój cel, nie zakończył wojny z trawką. Agenci Biura d/s Narkotyków na jego zlecenie śledzili muzyków jazzowych, by aresztować ich gdy tylko pojawią się podejrzenia, że są pod wpływem marihuany. Na szczęście przełożeni szybko powstrzymali Anslingera przed tym szaleństwem. Mimo to, nie dał on za wygraną i w 1948r. próbował przekonać kongresmanów, że kanabis nastraja ludzi pokojowo i może byc wykorzystywany przez komunistów do osłabienia ducha bojowego amerykańskiej młodzieży. A przecież jedenaście lat wcześniej ten sam człowiek, także przed całym Kongresem, głosił że "Marihuana jest jednym z narkotyków, które wywołują najsilniejszą agresję i przemoc.".
Anslinger w 1962r zostaje wysłany na emeryturę przez prezydenta Kennedy'ego. Umiera w 1975r.
Powrót Do Normalności
Wraz z końcem ery Anslingera, rozpoczął się powrót do normalnego stanu, sprzed czasów jego propagandy. W USA powoli liberalizowano przepisy dotyczące marihuany - w niektórych stanach pozwolono na posiadanie niewielkich ilości do własnego użytku.
W 1972r w Kopenhadze na obszarze dzielnicy Christiania, opanowanej przez hippisowskie komuny, zezwolono na posiadanie miękkich narkotyków na własny użytek.
W 1976r rząd Holandii zezwala na posiadanie i handel marihuaną i haszyszem. Nie jest to równoznaczne legalizacji - marihuana w Holandii nadal jest nielegalna, ale posiadanie do 30g i handel w wyznaczonych do tego celu miejscach są tolerowane przez policję i władzę.
Szkodzi Czy Nie?
O marihuanie powiedziano już wiele kłamstw, nie tylko w czasie propagandy Anslingera. Do dziś funkcjonują w mediach różne plotki, niektóre obalone przez naukę wiele lat temu. Niestety, większość ludzi czerpie informacje o narkotykach z telewizji i gazet, a dziennikarze, szukając dobrze sprzedającej się sensacji, notorycznie demonizują marihuanę (i nie tylko), przypisując zarówno jej samej, jak i palaczom najróżniejsze negatywne cechy. Tymczasem...
Od Tego Jeszcze Nikt Nie Umarł!
Tak, to prawda. W całej historii marihuany nie zanotowano ani jednego przypadku śmierci od przedawkowania. Przez te lata tysiące ludzi zmarło od legalnego alkoholu i tytoniu, a także od tak "bezpiecznych" lekarstw jak aspiryna. Co więcej, znane są przypadki śmiertelnego przedawkowania wody! Tymczasem marihuana nie zabiła jeszcze nikogo.
Przyjemnie Laskocze w Móżdżek?
Do niedawna większość obaw dotyczących palenia trawki wynikała z braku wiedzy na temat sposobu jej działania. Dopiero w 1989r. naukowcy z Akademii Medycznej w St. Louis odkryli receptor reagujący na THC. Oznacza to, że w naszym mózgu znajdują się specjalne komórki nerwowe, które są pobudzane przez THC - najważniejszy składnik psychoaktywny marihuany. Najciekawsze jest jednak to, że jak na razie nie odkryto żadnej substancji produkowanej przez ludzki organizm, która pobudzałaby ten sam receptor. Wygląda to tak, jakby człowiek został stworzony z myślą o paleniu marihuany i wyposażony przez naturę w elementy, które pozwolą mu czerpać z tego przyjemność.
Raport WHO
Raport WHO (Światowa Organizacja Zdrowia, oddział ONZ) stał się sławny za sprawą skandalu, jaki mu towarzyszył. Wszystko zaczęło się od tego, że WHO powierzyła zespołowi naukowców porównanie szkodliwości marihuany z alkoholem, tytoniem i opiatami. Przeprowadzono w tym celu szereg badań i zrewidowano wyniki poprzednich tego typu doświadczeń. Był to pierwszy od 15 lat raport na temat marihuany, tym bardziej oczekiwany, że od czasu opublikowania poprzednich, sytuacja bardzo się zmieniła (np. odkryto wspomniany już receptor kanabinoidowy).
WHO otrzymała raport i po zapoznaniu się z wynikami... postanowiła go zataić. Cała sprawa wyszła na jaw, gdy "British Medical Journal" w numerze 2/98 opublikował pochodzący z przecieków fragment opracowania. Wybuchł skandal i WHO nie miała innego wyjścia, jak tylko ujawnić pełną treść wyników badań.
Naukowcy po przeprowadzeniu wielu testów i sprawdzeniu wiarygodności wcześniejszych doświadczeń, ogłosili że:
Przez 5000 lat nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego przedawkowania marihuany (najprawdopodobniej przedawkowanie poprzez palenie jest niemożliwe).
Nie stwierdzono, by palenie kanabisu, nawet w duzych ilościach, w zauważalny sposób uszkadzało ludzki mózg lub trwale upośledzało psychikę.
Marihuana, w odróżnieniu od alkoholu, nie wywołuje uzależnienia fizycznego i zjawiska głodu narkotycznego. Uzależnienie psychiczne jest o wiele słabsze niż w przypadku tytoniu i zdecydowana większość palaczy trawki jest w stanie bez problemu zerwać z nałogiem.
Palenie marihuany nie powoduje wzrostu agresji ani skłonności do łamania prawa (poza samym faktem palenia).
Marihuana jest w ogólnym rozrachunku mniej szkodliwa dla zdrowia niż alkohol i tytoń.
Nie stwierdzono żadnego działania marihuany, któro skłaniałoby palacza do sięgnięcia po inne środki odurzające.
"British Medical Journal" podsumował wyniki badań stwierdzeniem: Jeśli chodzi o legalizację marihuany, to pytanie nie brzmi "czy?", lecz "kiedy?".
Trawka a Twarde Narkotyki
Nieraz słyszeliśmy, że marihuana to wstęp do twardych narkotyków. Tymczasem naukowcy przeczą tej teorii. Jak więc wytłumaczyć fakt, że część palaczy sięga po inne środki? Przede wszystkim nie powinniśmy demonizować tego zjawiska. W Polsce oszacowanie liczby palaczy jest niemożliwe, ale w krajach, gdzie prowadzi się tego typu badania, okazuje się, że naprawdę niewielki odsetek palaczy próbuje innych narkotyków.
Cały problem polega na tym, że ten niewielki margines, który przeszedł na twarde narkotyki i wpadł w uzależnienie, jest najbardziej widoczny. To właśnie o nich, a nie o zwykłych palaczach trawki mówi się w telewizji i pisze w gazetach. Co więcej, ludzie, którzy po odwyku zerwali z nałogiem, całą winą za swoje nieszczęście obarczają właśnie marihuanę, zamiast przyznać się do własnej głupoty i słabej woli. Niemniej jednak nie można zaprzeczyć, że część palaczy spróbuje "czegoś mocniejszego". Naukowcy z WHO podali dwie, chyba najbardziej prawdopodobne przyczyny takiego postępowania:
Po trawkę sięgają ludzie, którzy mają wrodzony pociąg do używek i prędzej, czy później, i tak spróbowaliby twardych narkotyków.
Do zażycia silniejszych środków zachęcają dilerzy, u których palacze zaopatrują się w trawkę. Dla dilera klient uzależniony np. od amfetaminy jest o wiele lepszy niż zwykły palacz trawki, nie zmuszony nałogiem do regularnych zakupów.
O ile w pierwszym przypadku nie można nic poradzić, to w drugim rozwiązanie jest proste - legalizacja. Gdyby marihuana była sprzedawana w sklepach, handlem przestaliby zajmować się dilerzy. W ten sposób oddzielono by ją od twardych narkotyków i palacze nie wchodziliby w kontakt z mafijnym środowiskiem zajmującym się ich sprzedażą. Takie założenie przyjęto w Holandii i jak widać, nie było ono błędem. W 1976r. gdy zezwolono na handel marihuaną w "coffeeshopach", około 10% osiemnastolatków miało kontakt z twardymi narkotykiami. Od tego momentu wskaźnik ten zaczął szybko spadać, a ostatnio Holendrzy zamknęli największy ośrodek leczenia heroinistów z powodu... braku pacjentów. Co ciekawe, samo spożycie marihuany wcale nie wzrosło tak znacznie, jak można było się tego spodziewać (dziś średnio co czwarty Holender przyznaje, że spróbował w swoim życiu trawki).
Najbardziej niepokojące jest to, że nasze dotychczasowe działania profilaktyczne, polegające na zakazywaniu, mogą okazać się bardziej szkodliwe, niż wolny dostęp do marihuany!
Czy Prohibicja Ma Sens?
W 1920r. w USA wprowadzono całkowity zakaz sprzedaży alkoholu. Zwolennicy prohibicji twierdzili, że dzięki niej "Dzielnice slumsów wkrótce już będą tylko w pamięci. Więzienia zamienimy na fabryki, magazyny i zbożowe elewatory. Mężczyźni będą chodzić wyprostowani, kobiety będą się uśmiechać, a dzieci - śmiać. Piekło będzie odtąd na zawsze pustą przestrzenią do wynajęcia." (Bill Sunday, lider kościelnej koalicji antyalkoholowej). Życie pokazało jednak, jak bardzo się mylili. To właśnie w czasie prohibicji powstała w Stanach przestępczość zorganizowana - największe gangi (m.in. pod wodzą Ala Capone) kontrolujące czarny rynek i korumpujące policję. Dzięki fortunie zdobytej na handlu nielegalnym alkoholem, przestępcy szybko opanowywali inne gałęzie nielegalnej "gospodarki" - prostytucję, hazard, wymuszenia haraczy. Szybko okazało się, że mafia opływa w luksusy, a państwo nie może już nic zrobić, by przeszkodzić gangsterom.
Jednak mafia nie była jedynym problemem, z którym borykał się rząd. Zwyczajni obywatele, którzy dotychczas lubili sobie czasem wypić drinka, bez skrupułów łamali prawo i pili coraz więcej i, co gorsza, wszystko co dostali w ręce. Przed wprowadzeniem zakazu większość Amerykanów gustowała w piwie, a whisky nie cieszyła się zbytnią popularnością. Prohibicja odwróciła te proporcje, gdyż przemyt wysokoprocentowych trunków był po prostu bardziej opłacalny. Brak kontroli nad czarnym rynkiem sprawił też, że tysiące ludzi zatruło się śmiertelnie alkoholem metylowym, bądź przez pomyłkę, bądź za sprawą nieuczciwych handlarzy.
Prohibicja skończyła się po 13 latach, ale jej skutki nie przeszły do historii. Zamiast obiecanego raju na ziemi, pozostawiła po sobie powszechny alkoholizm, potężne gangi i więzienia pełne ludzi skazanych tylko za to, że posiadali przy sobie butelkę whisky.
Wtedy właśnie ludzie dowiedzieli się, że żadne zakazy i najsurowsze nawet kary nigdy nie zmuszą ludzi do odstawienia używki. W wielu państwach azjatyckich za posiadanie narkotyków grozi kara śmierci, a mimo to głównym źródłem dochodu dla tamtejszej biedoty jest produkcja haszyszu i opium.
Uczmy Się Na Błędach
Dziś podobną sytuację mamy z marihuaną. Mimo zakazu uprawy, sprzedaży, a nawet posiadania, pali ją coraz więcej osób. Jeszcze w latach osiemdziesiątych mało kto o niej słyszał, a palaczy prawie nie było.
Tymczasem anonimowe ankiety przeprowadzone przez Instytut Psychiatrii i Neurologii mówią, że w 1995r co szósty osiemnastolatek przyznał się, że przynajmniej raz w życiu zapalił trawkę. W roku 1999 okazało się, że marihuanę paliła już blisko jedna czwarta trzecioklasistów! Jak na razie nic nie wskazuje, żeby liczby te miały się zmniejszyć. Wręcz przeciwnie - rosną one nadal w oszałamiającym tempie.
Reguły ekonomii mówią, że za popytem idzie podaż. Oznacza to po prostu, że rosnąca liczba palaczy jest coraz atrakcyjniejszą klientelą dla dilerów. Ponieważ marihuana jest najpopularniejsza ze wszystkich nielegalnych używek, handel nią przynosi najłatwiejszy zysk. Dlatego mafia zajmująca się przemytem i rozprowadzaniem trawki zbija wielką fortunę i umacnia swoją pozycję, by podobnie jak amerykańskie gangi z czasów prohibicji, przejąć potem inne formy działalności. Przedsmak tego, co może nas czekać, widzimy już dzisiaj - gazety i telewizja codziennie donoszą o schwytanych przestępcach, którzy parali się przemytem lub uprawą marihuany, a zazwyczaj ich działaność nie ograniczała się tylko do tego. Niestety, ci złapani, to tylko wierzchołek góry lodowej, gdzyż policja po prostu nie jest w stanie śledzić reszty kryminalistów.
Jednym ze sposobów na zmniejszenie tego problemu jest legalizacja marihuany. Dziś handlarze po opanowaniu nowego terenu, dyktują dowolne ceny, bo dobrze wiedzą, że palacze mogą kupić trawkę tylko u nich. Zjawisko konkurencji nie istnieje na czarnym rynku, bo wszystkie porachunki załatwia sie tu siłą. Gdy handel trawką zostanie objęty regułami wolnego rynku, po prostu przestanie być opłacalny dla mafii. W ten sposób możemy odciąć przestępcom główne źródło dochodów.
"- i kto za to płaci?
- pan płaci, pani płaci, my płacimy. społeczeństwo płaci!"
To jednak nie koniec problemów. Mafia, choć żyje z przestępstw, przeciętnemu obywatelowi bezpośrednio nie szkodzi. Pora jednak zdać sobie sprawę, że koszty prohibicji i tak ponosimy wszyscy. To z naszych podatków płaci się policjantom, którzy łapią przestępców i sądom, które ich skazują. Co więcej, przestępcy odbywający kary w więzieniach też są utrzymywani z naszych wspólnych pieniędzy.
Legalizacja mogłaby nie tylko zlikwidować wielką gałąź przestępczości, ale też zwolnić siły policji i sądów zajęte jej zwalczaniem, by mogły wziąć się za przestępstwa bardziej szkodliwe społecznie, takie jak morderstwa, napady i kradzieże.
Prohibicja Nie Ma Sensu
Naukowcy wysnuli teorie o niewielkiej szkodliwości trawki, a Holendrzy sprawdzili je w praktyce - legalnie dostępna marihuana nie wiąże się z żadnymi strasznymi konsekwencjami. Tymczasem w Polsce i wielu innych krajach na siłę walczy się z trawką, choć wojna ta jest z góry przegrana. Jak na razie zakazy dotyczące marihuany nie przyniosły żadnych pozytywnych skutków. Nie można nawet powiedzieć, że dzięki temu liczba palaczy jest mniejsza. Dziś każdy, kto ma ochotę, może bez problemu kupić marihuanę u jednego z wielu dilerów, często z błyskawiczną dostawą do domu. Nie łudźmy się też, że wielu ludzi ma taki szacunek dla prawa, że nie sięgnęło po trawkę tylko dlatego, że nie wolno. Wręcz przeciwnie! Wielu nastolatków pali marihuanę tylko dlatego, że jest nielegalna, bo przez lata stało się to swoistym symbolem buntu.
Skoro doszliśmy do dość poważnego problemu palenia wśród młodzieży, warto się nad nim trochę zastanowić. Powszechnie wiadomo, że dilerzy największy zysk widzą w handlu w szkołach średnich. Nie oszukujmy się - teraz już w każdym liceum czy technikum jest przynajmniej kilku, jeśli nie klikunastu dilerów. W ogromnej większości przypadków, to sami uczniowie zajmują się sprzedażą marihuany, a ich kilentelą są zazwyczaj niepełnoletni rówieśnicy. Tak więc młodzież poniżej osiemnastego roku życia może kupić trawkę bez najmniejszych problemów, nie wychodząc nawet ze szkoły. W tej sytuacji nawet kupno alkoholu jest trudniejsze - trzeba przecież pójść do sklepu monopolowego, a tam coraz częściej zdarza się, że sprzedawcy sprawdzają wiek klienta. Wniosek jest prosty - rozwiązaniem, przynajmniej częściowym, dla tego problemu jest też legalizacja. Trzeba tylko legalny handel marihuaną obłożyć podobnymi do alkoholu ograniczeniami. Nawet jeśli nie uda się zmniejszyć liczby palaczy wśród młodzieży, możemy przynajmniej ustrzec wielu młodych ludzi przed tragicznymi konsekwencjami. Nieraz bowiem zdarza się, że dilerzy do sprzedawanej trawki dodają toksyczne chemikalia w celu "wzmocnienia towaru". Często też, nawet nieświadomie, rozprowadzają marihuanę z plantacji spryskanej szkodliwymi środkami owadobójczymi. Legalizacja nie pozwoliłaby na takie wypadki, gdyż kontrolą składu chemicznego zająłby się sanepid.
Wszystkich Traktować Równo
Najważniejsze w tym wszystkim nie są jednak pieniądze, które możemy zarobić, lecz tolerancja. Na jakiej podstawie wprowadza się przepisy, które decydują, co wolno zażywać, a czego nie? Z jakiej racji palacze trawki mają być traktowani jak przestępcy? Każdy z nas może pójść do sklepu i nabyć całkowicie legalnie wódkę lub papierosy, więc dlaczego nie mógłby też kupić trawki?
Największym absurdem jest fakt, że obecne przepisy są bardziej szkodliwe niż samo palenie marihuany! Człowiek zatrzymany przez policję za palenie trawki, jest poddawany długotrwałym przesłuchaniom, a w jego domu przeprowadzana jest rewizja, mająca na celu sprawdzenie czy nie zajmuje się handlem. W razie jakichkolwiek podejrzeń, sprawa kierowana jest do sądu. Nawet jeśli okaże się, że podejrzenie o handel jest fałszywe i oskarżony zostaje uniewinniony, proces na pewno dezorganizuje jego życie. Niejeden młody człowiek stracił pracę, studia i sporo nerwów nie przez palenie trawki, ale przez nieżyciowe przepisy. Nie ma się co łudzić - obecne prawo nie zniechęca młodych ludzi do palenia, lecz jedynie podważa autorytet rządu i wydawanych przezeń przepisów. Respektu dla demokratycznej władzy nie można budować na bezpodstawnych zakazach.
Zastosowania
Mieli rację Hindusi, uznając konopie za święty dar. Na całej Ziemi nie ma chyba tak uniwersalnej i mało wymagającej rośliny. Konopie bowiem nie wymagają specjalnych zabiegów, by dobrze rosnąć. Pozostawione same sobie, świetnie sobie radzą i potrafią wysiać się na wiekim obszarze. Najlepiej obrazuje to fakt, że na terenie wielu byłych republik radzieckich i w Afganistanie pola dzikich konopi zajmują tysiące hektarów. Jak na razie w żaden sposób nie udało się ich zniszczyć, a produkcja haszyszu nadal jest głównym źródłem zarobku dla miejscowej ludności.
Nie chcę tutaj rozwodzić się o konkretnych zastosowaniach konopi, bo ogromna ilość danych, jakie musiałbym przytoczyć, mogłaby zanudzić najbardziej wytrwałego czytelnika. Nie sposób jednak nie wspomnieć, przynajmniej pobieżnie, o sposobach, na jakie moglibyśmy wykorzystać tę niezwykłą roślinę. Już tysiące lat temu konopie miały wiele zastosowań, a ich lista, wraz z postępem nauki, ciągle się wydłuża. Największym absurdem jest to, że mimo tak wielu zalet, które nam oferują, konopie nadal są nielegalne.
Medycyna
Marihuana juz od dawna była przepisywana przez różnej maści znachorów i medyków na najróżniejsze dolegliwości. Z czasem odkrywano coraz nowsze zastosowania tego lekarstwa. Poniżej znajduje się lista tych, które potwierdziła współczesna nauka. Oczywiście badania nadal są prowadzone i jest pewne, że lista ta znacznie się wydłuży.
środek przeciwbólowy - To chyba najstarsze zastosowanie kanabisu i jednocześnie najciekawsze z tego powodu, że u każdego pacjenta wygląda to inaczej. Można pokusić się o ogólne stwierdzenie, że marihuana bardziej pomaga łagodzić bóle tępe, wywołane np. przez skurcze, niż ból ostry wywołany zranieniem lub oparzeniem (w tych ostatnich przypadkach może nawet pojawić się efekt odwrotny do zamierzonego). Znane są też liczne przypadki, gdy marihuana łagodziła silne bóle towarzyszące nowotworom, z którymi nie radziły sobie inne środki.
środek przeciwwymiotny - THC jest jednym z najskuteczniejszych środków zapobiegających nudnościom. Ma to szczególne znaczenie dla ludzi leczonych chemioterapią, u których odruchy wymiotne praktycznie uniemożliwiają jedzenie.
jaskra - Kanabinole zmniejszają ciśnienie wewnątrz gałki ocznej, a więc łagodzą bezpośrednio objawy choroby.
AIDS - Pobudzając apetyt, marihuana zapobiega utracie masy ciała, a co za tym idzie - osłabieniu organizmu.
stwardnienie rozsiane - THC nie tylko łagodzi bóle spowodowane nagłymi skurczami mięśni, ale zapobiega samym skurczom towarzyszącym schorzeniu. Według ostatnich doniesień, marihuana może znacznie spowolnić rozwój tej strasznej choroby. Jeśli okaże się to prawdą, dalszy zakaz jej stosowania będzie wyrokiem na tysiące ludzi dotkniętych stwardnieniem rozsianym. Intensywne badania nadal trwają.
Odkrycia te nie zmieniły jednak prawa. Dlatego zamiast marihuany, pacjentom podaje się THC doustnie, w postaci kapsułek. Marinol, bo tak nazywa się syntetyczne THC (inna nazwa to Dronabinol), nie cieszy się jednak powodzeniem u pacjentów, którzy wytknęli jego poważne wady:
Działa z dużym opóźnieniem. Kapsułki, by zostały strawione i zaczęły działać, potrzebują 2-4 godzin, gdy tymczasem palenie marihuany pozwala osiągnąć odpowiednie stężenie THC we krwi już po 5 minutach.
Zawiera wyłącznie THC. W konopiach można znaleźć cały zespół kanabinoidów, różnie wpływających na psychikę. Wielu pacjentów skarżyło się, że Marinol wywołuje u nich silny lęk i inne nieprzyjemne doznania, których nie doświadczają, palac marihuanę.
Jest przyjmowany doustnie, co sprawia że pacjenci z silnymi nudnościami (a Marinol ma właśnie te nudności leczyć) mają problem z utrzymaniem lekarstwa w żołądku do momentu strawienia. Marihuana pozwoliłaby zapomnieć o tym problemie.
Zawiera olej sezamowy, który często wywołuje reakcje alergiczne.
Jest drogi.
Z tych własnie powodów, część pacjentów poddanych kuracji Marinolem, zdecydowała się na palenie marihuany na własną rękę. W USA i Kanadzie kilkanaście osób wywalczyło nawet prawo do uprawy konopi na własny użytek.
Przemysł
Jak już wspomniałem, konopie były uprawiane dla włókna i papieru. To jednak nie wszystkie, choć najważniejsze, zastosowania tej rośliny. Konopie skupiają w sobie wiele zalet właściwych innym gatunkom i praktycznie żadna część rośliny nie jest marnowana. Dzięki temu ich uprawa może być bardziej wydajna i opłacalna niż hodowla kilku różnych gatunków roślin o tylko jednym przeznaczeniu. Plantator jest też mniej zależny od aktualnych cen skupu konkretnych półproduktów. Obserwując tragiczną sytuację polskiego rolnictwa można przypuszczać, że uprawa konopi mogłaby być niezwykle pomocna dla naszych rolników.
A oto lista najważniejszych przemysłowych zastosowań konopi:
włókno - Konopie dają jedno z najmocniejszych włókien naturalnych. Nie chodzi tu jedynie o jego wytrzymałość na zrywanie i przecieranie, ale też wyjątkową odporność na gnicie i pleśń, dzięki czemu przez wieki było podstawą funkcjonowania floty. Dziś już prawie nie ma żaglowców, a na pozostałych produkty syntetyczne z powodzeniem zastąpiły konopne żagle i liny. Nie oznacza to jednak końca przydatności konopi. Większość ludzi nadal lubi nosić bardziej przyjazne dla organizmu ubrania z tkanin naturalnych.
Dziś najpopularniejszym surowcem włókienniczym jest bawełna. Ma ona, niestety, wiele wad, których nie mają konopie. Przede wszystkim jest bardzo wymagająca jeśli chodzi o środowisko - rośnie tylko w wysokich temperaturach, nie jest odporna nawet na krótkotrwałe mrozy, wymaga ogromnej ilości środków chwasto- i owadobójczych, co pociąga za sobą ogromne koszta. Konopie są niezwykle odporne i świetnie adaptują się do różnych warunków klimatycznych, dzięki czemu z ojczystych Chin dotarły do niemalże wszystkich zakątków świata. Są też mniej atrakcyjne dla szkodników, a dzięki szybkiemu wzrostowi skutecznie konkurują z chwastami. Dzięki temu nie wymagają inwestowania w drogie i szkodliwe środki chemiczne.
Z konopnego włókna można robić nie tylko tkaniny, ale też bardzo wytrzymałe nici i sznury, a także materiał izolacyjny.
papier - Do XX wieku papier produkowano prawie wyłącznie z konopi. Nowe technologie pozwoliłyby na wytwarzanie ogromnych jego ilości za niewiarygodnie małe pieniądze. I to właśnie, jak już napisałem, było przyczyną bezwzględnej wojny o pieniądze, na której najgorzej wyszły same konopie, stając się rośliną nielegalną.
Tymczasem papier konopny jest nie tylko tańszy, ale przede wszystkim bardziej ekologiczny od drzewnego. Dziś na Ziemi brakuje lasów, a mimo to nadal wycina się drzewa by zamienić je w masę papierową, która potem wymaga jeszcze przetworzenia przy pomocy bardzo szkodliwych chemikaliów, np. chlorowych wybielaczy. Skutki takiego działania są opłakane, o czym chyba każdy mógł się przekonać. Nowy las rośnie bardzo wolno, wolniej niż wycina się dorosłe drzewa.
Konopie, jak każda roślina jednoroczna, kończą swój żywot po roku. Wtedy też, zamiast pozwolić im zwiędnąć i zgnić na polu, można je zebrać i przetworzyć na papier. Taka procedura, to niewielka szkoda dla środowiska - wystarczy że nawozami uzupełni się niedobór składników pokarmowych i w następnym sezonie na tym samym polu można wysiać kolejne pokolenie konopi i otrzymać następną porcję papieru. Drzewa tymczasem rosną wolno, dają papier raz na kilkadziesiąt lat, a przede wszystkim mogłyby żyć o wiele dłużej, niż pozwalają im na to drwale. Wycinając las, zmniejsza się produkcję tlenu przez rośliny na całe dekady, do momentu, gdy nowe drzewa osiągną pełną wydajność. Regularnie wysiewane konopie dostarczają tlenu na stałym poziomie przez wiele lat, niezależnie od tego, czy są potem zbierane, czy nie.
Drewno przy przetwarzaniu na papier jest wykorzystywane tylko w 40-50% masy. Reszta jest zazwyczaj marnowana i wyrzucana. Za to konopie można wykorzystać w około 80%, a pozostałe po produkcji włókno (papier wytwarza się z miąższu rośliny) jest nadal przydatnym surowcem. Co więcej, papier konopny wymaga mniejszej ilości chemikaliów niż drzewny. Dzięki temu produkcja papieru może być w przyszłości najważniejszym zastosowaniem konopi, bo zmusi nas do tego troska o środowisko.
paliwo - Konopie ze względu na ogromne ilości produkowanej biomasy, mogą być obfitym źródłem metanolu i etanolu, czyli ekologicznie czystego paliwa. Co prawda, trudno sobie wyobrazić, żeby pola konopne mogły teraz zastąpić szyby naftowe, ale zapasy ropy kiedyś się wyczerpią i będziemy zmuszeni poszukać innego źródła energii. Czas więc zacząć o tym myśleć. Produkty spalania alkoholi, czyli woda i dwutlenek węgla, są nie tylko bezpieczne dla środowiska, ale przede wszystkim nie są wprowadzane do biosfery z zewnątrz, tak jak ropa naftowa. Dzięki temu nawet masowe stosowanie tego rodzaju paliwa nie powoduje zachwiania równowagi ekologicznej.
olej - Olej konopny to źródło paliwa, a także surowiec do produkcji nieszkodliwych farb i lakierów oraz kosmetyków (mydła, szampony).
Jedzenie
Nasiona konopne zawierają 25% białka, 30% węglowodanów, 15% błonnika, karoten, fosfor, potas, magnez, siarkę, wapń, żelazo i cynk oraz witaminy E, C, B1, B2, B3. Nasiona są też doskonałym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych, dzięki czemu pozwalają obniżyć poziom cholesterolu we krwi. Ważne jest też, że ziarno konopne zawiera wzmacniające układ odpornościowy kwasy omega-6-linolowy i omega-3-linolowy w proporcji 3:1, idealnej dla naszego organizmu. Należy tu zaznaczyć, że nasiona są częścią konopi, w której nie występują żadne związki psychoaktywne; mogą być więc bez obaw spożywane nawet przez przeciwników marihuany.
Spośród ponad 3 milionów znanych nam roślin, jedynie soja ma podobne do konopi wartości odżywcze. Niestety, jest ona bardziej wymagająca, jeśli chodzi o warunki uprawy. Ma to znaczenie szczególnie dzisiaj, gdy dziura ozonowa pozwala przeniknąć większej ilości promieni ultrafioletowych, na które soja, w przeciwieństwie do konopi, jest bardzo wrażliwa. Ocenia się, że z tego powodu światowe plantacje soji zmniejszą się nawet o 30-50%. Tak więc powstaje luka, którą konopie mogą bez problemu wypełnić, szczególnie że mogłyby być tanim źródłem pokarmu dla najbiedniejszych (i nie tylko).
Nasiona konopne można jeść nieprzetworzone, zmielić na mąkę, dodać do mleka na wzór owsianki lub do mięsa jako przyprawę albo zapiec w ciastach. Można też wycisnąć z nich bardzo zdrowy, ale, niestety, nietrwały olej lub zrobić margarynę. Sposobów jest wiele, wszystko zależy tylko od wyobraźni kucharza.
Na doskonałych walorach nasion już dawno poznały się zwierzęta. Ptaki uwielbiają ziarno konopne, któro jest dla nich bardzo zdrowe. Dlatego też wchodzi ono w skład wielu pokarmów dla papug i kanarków. Przepadają za nim nie tylko ptaki. Wśród wędkarzy konopie cieszą się opinią rewelacyjnej przynęty na wszelkie ryby niedrapieżne.
Czas Na Zmiany!
Jak widać, wszystko wskazuje na to, że przez dziesięciolecia byliśmy w wielkim błędzie. Niesłusznie oskarżaliśmy marihuanę o wiele złego, nie starając się nawet wykorzystać jej zalet. Tymczasem otrzymujemy coraz więcej dowodów na to, że jej szkodliwość jest niewielka, a co więcej, zwykła "trawka" jest nadzieją medycyny na to, że najciężej chorym ludziom uda się wreszcie złagodzić cierpienia.
My też możemy z konopi skorzystać - dostać tanie i niezwykle trwałe ubrania, oszczędzić lasy wycinane dla papieru, zyskać wiele nowych miejsc pracy przy uprawie. A przede wszystkim możemy odebrać przestępcom źródło dochodu i wykorzystać je samemu, w dużo lepszy i w pełni kontrolowany sposób.
Pamiętaj - na legalizacji TY też możesz skorzystać.