"Dalej" czę¶ć jedenasta
"Uwierz"
***
Amelia leżała nieprzytomna, kiedy poczuła, że kto¶ j± budzi, to był Zelgadis.
-panie Zelgadisie - rozejrzała się - gdzie jeste¶my?
-nie jestem pewien, ale pamiętasz tę wioskę, otoczon± lasem, któr± widzieli¶my, zanim przeszli¶my do ¶wiata z obeliskiem...
-więc jeste¶my w tym lesie............panie Zelgadisie, może pójdziemy poprosić kogo¶ o pomoc
-nie wiem, czy zechc± nam pomóc
-niech pan nie będzie takim pesymist± - poci±gnęła go za rękę - idziemy!!!
%%%%
Po doj¶ciu do wioski.
Wioska była przepiękna, budowle przypominały cerkwie (dużo mniejsze) tylko były niebiesko - czarne, lub zielono - czarne, drogi były wyłożone białymi kamieniami, podobnymi do marmurów.
Wszystko byłoby normalne gdyby nie jeden szczegół, wygl±dała na kompletnie opuszczon±, na drogach nie było żadnej żywej duszy.
-co się tu stało? - spytała Amelia
-....
Postanowili się rozejrzeć, szli pustymi ulicami. Doszli do domu z napisem "Gospoda" (obydwoje za długo przebywali z Lin± -_-), weszli do ¶rodka. Tam też nikogo nie spotkali.
-miasto jest zadbane, a wygl±da na umarłe.... - mrukn±ł Zel
-to może znaczyć, że wydarzyło się tu co¶ złego...
-i to jeszcze nie dawno
Amelię przeszły ciarki. Nagle za Zelgadisem pojawił się jaki¶ cień.
-p....p.....panie......Z....Zel.....Zelgadisie - księżniczka zaczęła się j±kać i pokazywała palcem w stronę cienia
-o co ci chodzi Amelio?
-z......z......za.......p.....panem
Nie zd±żył się odwrócić, bo dostała jakim¶ garnkiem po głowie (albo patelni± ^^), ale był w końcu chimer± (i czemu on tak na to narzeka) więc zarobił ledwie guza.
Niewiadomo z k±t powychodzili wszyscy mieszkańcy wioski i otoczyli ich. Mieli obłęd w oczach, nie byli nastawieni do nich przyjaĽnie. Amelia i Zel nie mieli dok±d uciec za nimi była ¶ciana, chyba, że znajd± inne rozwi±zanie
-FIREBALL!!! - krzykn±ł Zel (albo zrobi± sobie nowe wyj¶cie ewakuacyjne ^^) i poci±gn±ł księżniczkę z rękę
-o co im chodzi przecież nie zrobili¶my nic złego - jęczała Amelia
-wiesz, ja się już też w tym wszystkim gubię, LEVITACJON! - Zel nie puszczał jej ręki - pu¶ć im jednego fireballa!
-ale...tak nie ładnie - gdyby nie taka poważna sytuacja to by glebn±ł
-rzucaj!
-dobrze.....FIREBALL!!!!!!
-na razie mamy ich z głowy, schowajmy się tu
Wskazał na jedyny budynek w tej wiosce co wygl±dał na opuszczony. Weszli tam i usiedli. W pewnym momencie usłyszeli jakie¶ szmery. Chimera wyci±gnęła miecz i podeszła do miejsca którego wydawały się te dĽwięki. To była szafa. Otworzył drzwi i wycelował ostrzę i to miejsce.
Zobaczył mał±, skulon± dziewczynkę z różowymi włoskami, oczami tego samego koloru. Ubrana była w pomarańczow±, wygl±daj±c± na za duż± piżamkę. Dziecko jak zobaczyło Zela, rozpłakało się.
- -_- wygl±dam tak strasznie, że nawet dzieci płacz± na mój widok (nie na twój widok, tylko z powodu szabli któr± przyłożyłe¶ jej do gardła ^_^'), Amelio zajmij się ni±
-dobrze....- księżniczka podeszła do dziewczynki - nie płacz, jak się nazywasz?
-chlip....D....chlip...Deri....chlip
Gdy Amelia uspokoiła dziewczynkę zaczęła jej się wypytywać, o ludzi z jej wioski, dlaczego siedzi tu sama, czemu płacze itd.
-wszystko było normalne......do dzisiaj.....rano wszyscy powariowali.....nie wiem dlaczego.....po prostu zaczęli się dziwnie zachowywać.....gadać co¶ niezrozumiale, bić się.......najpierw padali na kolana........potem wstawali z podkr±żonymi oczami i........no....to co mówiłam na pocz±tku - Deri otworzyła szeroko oczy i popatrzyła się z niesamowitym przerażeniem
-co ci się stało?
-...z.....zupełnie t...tak samo....jak on - i wskazała na Zela
Chimera stała ze spuszczon± głow±, a na jej twarzy widniał psychopatyczny ¶miech.
<glup>
-panie Zelgadisię co panu jest?
Ten tylko podniósł głowę i zacz±ł i¶ć w stronę księżniczki.
-panie Zelgadisie, niech pan mnie do tego nie zmusza - nie słuchał jej - a więc....FIREBALL!!!! (czy wspominałam, że jednak za dużo przebywali z Lin±?)
Amelia wzięła dziewczynkę na ręce i zaczęła uciekać. Zelgadis wybiegł za ni± z chaty i zacz±ł j± gonić, za nim biegła cała wioska.
Dobiegła do lasu i już chciała do niego wej¶ć gdy:
-stop! - zatrzymała j± mała
-???
-nie wolno tam wchodzić
Amelia odwróciła się i zobaczyła tłum ludzi biegn±cych na nich (co¶ mi to przypomina)
-znowu - skwitowała - nie mamy wyboru wchodzimy! - i wbiegła z ni± do lasu
Schowały się za jaka¶ większ± skał±.
%%%%
Czekały tam dosyć długo.
Siedziały strasznie cicho, nie wydawały z siebie żadnego dĽwięku, pomijaj±c oddychanie.
Amelia cały czas trzymała dziewczynkę na rękach. Nagle zauważyła przed sob± postać mierz±c± w ni± mieczem.
-pan Zelgadis? - postać wyszła z cienia, istotnie to był Zel
-.....
-panie Zelgadisie, co pan robi?
-.....
-przecież jeste¶my przyjaciółmi.... - zaczęła płakać
-.....
-panie Zelgadisie, nie poznaje mnie pan?
-szykuj się na ¶mierć - powiedział niewzruszonym, zimnym tonem
-co?!!!! PANIE ZELGADISIE CO PAN ROBI?!!!!!! - nic jej nie odpowiedział - PANIE ZELGADISIE!!!!!
Łzy zaczęły jej napierać na oczy, płakała teraz naprawdę mocno. Deri nic nie mówiła tylko się patrzyła.
-PANIE ZELGADISIE!!!!!!
Nie wzruszył się zamachn± i wycelował w ni±, kiedy ta krzyknęła przez zaci¶nięte oczy
-PANIE ZELGADISIE!!!!! TO JA AMIELIA!!!!!! TYLE RAZEM PRZEŻYLI¦MY!!!!!! NIE POZNAJE MNIE PAN?!!!!!! - przyszykowała się na cios, ale usłyszała tylko odgłos upadaj±cego miecza
-Amelio.....przepraszam - zemdlał
W tym samym momencie to samo stało się z innymi mieszkańcami
%%%%
PóĽniej.
Nie dowiedzieli się, co tu się stało. Wszyscy po przebudzeniu nic nie pamiętali. Mieszkańcy byli im bardzo wdzięczni, szczególnie rodzice dziewczynki. Zaprosili ich do siebie, póki nie znajd± sposobu, by wrócić do domu.
-Amelio ja cię przepraszam...
-przepraszał mnie pan tyle razy, a ja już mówiłam, ze to nie pańska wina, ale dziękuje panu, że mi pan uwierzył - nie odpowiedział nic tylko się u¶miechn±ł
To już mi lepiej wyszło prawda?
Kai
2