"Dalej" część siódma
"Poświata"
-Zelgadisie Greywords MASZ MNIE MATYCHMIAST PUŚCIĆ!!!!!! - Lina już była NAPRAWDĘ wściekła
-dobra
-no nareszcie jak mogłeś?!!!!! - chciała się na niego rzucić, jak na Ame
-mamy poważniejsze sprawy - powiedział z powagą
Lina ochłonęła.
-to szukajmy
I zaczęło się przeszukiwanie biblioteki.
***
Xellos, Philionel i Gourry nie mogli w niczym pomóc (nie muszę pisać dlaczego, prawda?), przypatrywali się tylko całemu zamieszaniu. Książę tylko cały czas jęczał i płakał na zmianę.
%%%%
Noc.
Wszyscy byli już skrajnie wyczerpani, nie mogli już się utrzymać na nogach, lecz nie mieli wyboru. Szczególnie Filia i Sylphiel reszta odpoczywała, a one nie robiły sobie żadnych przerw.
-panienko Sylphiel, panienko Filio niech panienki odpoczną, ja panienki zastąpię - Amelia dotychczas leczyła ludzi
-tak masz rację, niech panna Sylphiel odpocznie, poradzimy sobie chwilowo bez niej - powiedziała Filia
-a panienka?
-ja? Ja jestem smokiem, mam dużo siły - zmusiła się do śmiechu "kogo ja oszukuję, zaraz nie wytrzymam"
-panie Gourry, niech pan zabierze panienkę Sylphiel do medyka
Tak też zrobił.
-no to do dzieła! - księżniczka uśmiechnęła się do Filii, ta go odwzajemniła
Po niedługim czasie smok nie wytrzymał. Zemdlał. Lecz od upadku ktoś go uchronił. Xellos złapał ją i teleportował do lekarza. Sam wrócił i dalej obserwował sytuację.
***
-uuułłaaaaaaaaaaa - Lina przeciągnęła
Podeszła do następnej półki i przeglądała następne książki
-tu nic nie ma! - oparła się o krzesło przymknęła na chwilę oczy "padam, nie mam już kompletnie siły". Następnie wstała i powróciła do szukania.
W pewnym momencie jej oczy znowu zaczęły się robić złote i nie tylko one. Na stole pojawiła się mała tego samego koloru aura. Jak uformowała się w kształt kartki, poświata znikła, a jej oczy wróciły do poprzedniego stanu. Lina niczego nie zauważyła.
Zelgadis przyszedł do Liny (szukała w drugim końcu biblioteki), usiadł na krzesło.
-masz coś? - zapytał
-nie kompletnie nic...a ty?
-ja też n.... - jego wzrok utknął na kartce leżącej na stole, wziął ją w ręce i zaczął czytać - Lina mówiłaś że nic nie znalazłaś
-no bo to prawda
-a to co? - wsadził jej przed oczy tę kartkę
Ta zaczęła czytać
-to....to ....to jest to czego szukamy - i bezwiednie uściskała Zelgadisa -...eeee...- puściła go i przybrała kolor buraczka, tak samo zresztą jak i on - lepiej pójdźmy powiadomić resztę
-zgadzam się
-Zel?
-co?
-to zaklęcie musi zostać rzucone przez sześć osób
-no to ja, ty, Amelia, Filia, Sylphiel no i ostatecznie Xellos
-i w tym jest problem, ja nie mogę czarować jeszcze przez jakiś czas - Zelgadisowi nie trzeba było długo tłumaczyć od razu skapował o co biega
-no to się spyta Amelię o najlepszego maga w królestwie i po kłopocie
-tak też da się zrobić
Szli tak dosyć szybkim krokiem do reszty. Lina cały czas badała tę kartkę i w pewnym momencie natrafiła na bardzo malutkie napisy, odczytała je
-O NIE!
-co jest?
-to zaklęcie mogą rzucać tylko kapłani, albo świetnie znający się na białej magii
-super! ja i Xellos też odpadamy
-Amelia będzie musiała znaleźć trzy osoby
***
Sylphiel i Filia wróciły do siebie i znowu zaczęły tworzyć bariery, a księżniczka teraz odpoczywała, gdy zobaczyła biegnących Linę i Zela, od razu zerwała się na równe nogi.
-panie Zelgadisie, panienko Lino, macie coś!!!!
-TAK!!!!!
-*_*
-tylko mamy jeden problem
-jaki?
-musimy mieć jeszcze trzech najlepszych w całym mieście kapłanów
-nie ma problemu......Leira, Nalum, Ataga!!! ChodĽcie tu!!! - wszyscy od razu przybiegli
-tak wasza wysokość?
-róbcie to co oni wam powiedzą, a ja pójdę dalej leczyć
-tak pani
-o nie! Ty też jesteś potrzebna - Zel złapał ją za rękę, ta się zaczerwieniła
-d....do czego?
-potrzebujemy sześć osób, Lina znajdź Filię i Sylphiel
-okej
Poszła i wróciła z w/w
-w takim razie musicie stanąć na końcach miasta, dokładnie na ramionach gwiazdy i równocześnie wypowiedzieć zaklęcie, unosząc ręce do góry
-to w takim razie do dzieła!
Filia zamieniła się w smoka i przetransportowała całą szóstkę w wyznaczone miejsca, żeby było szybciej.
%%%%
Po jakimś krótkim czasie.
Cała szóstka zaczęła inkarnację zaklęcia. Z ich rąk wydobywały się czerwone iskierki, zaczęły tworzyć tego samego koloru rażące światło. Które wystrzeliło z ich r±k i połączyło się dokładnie w środku miasta. Stworzyło czerwony obłok, który zamieniał się w kopułę otaczającą miasto.
Wstrz±sy ustały.
***
W całym mieście wybuchła radość, wszyscy się cieszyli, śmiali, skakali itd.
Tylko nieliczni wiedzieli że to dopiero początek, przecież nie mogą żyć pod tą osłona całe życie. I ona też na pewno nie wytrzyma wiecznie.
I to na tyle. Podobało się? Mam nadzieje że tak ^^
Kai
(kai_san@interia.pl)
2