Degradujący wpływ wojny i obozów koncentracyjnych
II wojna światowa to wydarzenie historyczne, ale dla ludzkości tamtych lat to coś więcej: kataklizm i apokalipsa. Kiedy minęła, nie wygasła myśl o niej.
Temat wojny zdominował literaturę, film, poezję, sztukę. Artyści wszystkich dziedzin włączyli się po prostu w dzieło upamiętniania grozy tych czasów, wielkiej przestrogi dla następnych pokoleń oraz rozważań o człowieku, jego etyce i moralności wobec tak potwornej próby. Wojna światowa to mało powiedziane. To przecież wielki temat i obraz działań wojennych na wielu frontach świata, to także prezentacja i analiza systemów totalitarnych - faszyzmu i stalinizmu. To temat powstań: warszawskiego, getta. To obraz okupowanego kraju, pozbawionego życia kulturalnego. Polska inteligencja została uznana, jako warstwa kierownicza, zdolna do organizowania oporu, za głównego wroga III Rzeszy, dlatego już od pierwszych dni okupacji spadły na nią represje: aresztowania, rozstrzeliwania, wywózki do obozów koncentracyjnych. Wojna ta także, a może przede wszystkim, wizja obozów koncentracyjnych, to opowieść o sowieckich łagrach.
Literatury o tych czasach jest sporo i nie sposób omówić jej w całości. W pracy swojej ograniczę się zatem do pozycji, które wydają się być typowe, dla prezentowania postaw moralnych człowieka w czasie wojny, w obozie i w łagrach sowieckich.
Wojenne doświadczenie dotknęło m.in. Tadeusza Borowskiego (1922-1951), poetę i prozaika, autora wydanego w konspiracji tomu wierszy "Gdziekolwiek ziemia". Został aresztowany w lutym 1943 r. i po krótkim pobycie na Pawiaku wywieziony do Auschwitz (niemiecka nazwa Oświęcimia). Borowski uniknął natychmiastowej śmierci, pracował fizycznie w tzw. komando, potem, po ciężkiej chorobie został w obozowym szpitalu w charakterze flegera (sanitariusza). W sierpniu 1944 wywieziono go w głąb Rzeszy, wyzwolenia doczekał się w Dachau.
Największy rozgłos przyniósł mu tom opowiadań "Pożegnanie z Marią" (1948 r.) podsumowujący to, co go spotkało i co przeżył w Auschwitz. Bohaterem uczynił typowego, zlagrowanego więźnia, tzn. w pełni dostosowanego do okrutnych praw obozu o imieniu Tadek. Użyczył mu nawet części własnych przeżyć, ale wbrew pozorom nie są to opowiadania autobiograficzne, gdyż autorowi chodziło raczej o maksymalne urealnienie i uprawdopodobnienie przedstawionego świata. A świat ten nasycony był bezosobowym, mechanicznym i wszechobecnym złem. To zło ma wiele wymiarów, choć najczęściej przybiera postać reifikacji (traktowanie człowieka jako rzeczy), niszczącej psychikę jednostki.
W Auschwitz - i innych obozach koncentracyjnych - człowieka pozbawiano jego podmiotowości, wyzuwano z jakichkolwiek praw: można z nim było zrobić wszystko, zaga-zować, spalić. Oświęcim to w istocie fabryka, której głównym produktem jest śmierć. Można obserwować to na rampie kolejowej, przedstawionej w opowiadaniu "Proszę państwa do gazu". Na rampie najpierw rozdziela się ludzi od tobołów, potem ludzie są dzieleni na tych zdolnych do pracy (jeszcze trochę pożyją) i tych, którzy szli od razu do gazu: starców, chorych, dzieci.
Normalni ludzie, w normalnych warunkach reagują na ogół głęboko na zagrożenie śmiercią, a jeszcze głębiej na samom śmierć. Istotnym składnikiem reifikacji jest zobojętnienie na śmierć, wywołane jej masowością. W Auschwitz między życiem a śmiercią przebiegała cienka, łatwa do przekroczenia linia. Wystarczyło być wskazanym do wywózki do komory, aby wedle praw obozu, stać się martwym, czyli przedmiotem, którego los nikogo już nie przejmuje, gdyż człowiek zlagrowany nie lituje się nad swoim bliźnim. Perfidia Auschwitz polegała na tym, że ofiary często występowały w roli katów, a wina i odpowiedzialność spadały także na więźniów. Raz można było być katem, a chwilę potem ofiarą. Kto chciał przeżyć, musiał się przystosować do nowych warunków, a tym samym zobojętnieć na ludzki ból, cierpienie i śmierć. Obóz dezintegruje psychikę - powoduje zobojętnienie, wzmaga cynizm, każe uwierzyć w prawo siły, w pewien sposób zaakceptować nowe prawa.
Borowski precyzyjnie narysował metody i skutki upodlenia człowieka. Zachowanie, w wa-runkach obozowych jakichkolwiek zasad moralnych, przekraczało możliwości prawie każdego człowieka.
Reifikację poświadcza też Zofia Nałkowska w "Medalionach" (1946 r.), zbiorze opowiadań o paradokumentalnym, reportażowym charakterze, ukazując tych, którzy przeżyli. Ocaleni opowiadają jej o swoich wojennych przeżyciach w gettach i obozach. Ludzie ci przeszli przez piekło na ziemi. Ale mówią o tym spokojnie, beznamiętnie (np. Dwojra Zielona), jakby chodziło o jakieś zupełnie nieistotne fakty z życiorysu - to efekt psychicznego zobojętnienia na zło; śmierć i groza, spotęgowane, wszechobecne, w pewien sposób "znieczuliły" tych ludzi.
Opowiadający, z pewną jakby ostentacją, prowadzą słuchacza do wniosku, że oni sami nie są już w stanie ocenić normalnie tego, co się stało, co widzieli, w czym brali udział. Dla wyobrażenia grozy tamtych doświadczeń, tamtych sytuacji brakuje im słów pojęć, skali odniesienia. Człowiek nie ma miar, aby określić i ocenić takie zjawiska. Mówimy: "straszne", "budzące zgrozę", "niewiarygodne", "bestialskie". To, co się stało, czyny, jakich dokonali faszyści niemieccy, nie mieszczą się w tych określeniach i reagując na nie takimi ocenami - zmniejszamy ich rzeczywisty wymiar. Takie jest przeświadczenie autorki, która dlatego powstrzymuje się przed ocenami, bo szuka po prostu słów odpowiadających swoim sensem, swoim "natężeniem" - określanym sprawom i takich słów nie znajduje. Spójrzmy z tego punktu widzenia głębiej na jej postaci. Jak zareagować ma człowiek, który to widział i przecierpiał? Który się może próbował oburzać, gniewać, rozpaczać, który może na początku przeżył moment zgrozy, ale po jakimś czasie doszedł do przekonania, że reagować już na to wszystko w ludzki sposób nie jest w stanie. Wszystkie formy gniewu, oburzenia, zgrozy - mają pewną granicę, jak instrument muzyczny, jak fortepian na przykład, w którym można dojść do tonu najwyższego, dalej jest pustka. Jest to granica, po której przekroczeniu człowiek traci swoje duchowe władze, możliwość moralnego reagowania i osądzania. Odtworzenie tego duchowego procesu, który odbiera człowiekowi jego człowieczeństwo, zabija w nim wszelkie wartości moralne, jest może najwymowniejszym świadectwem literatury polskiej o oddziaływaniu systemu hitlerowskiego, o zbrodniach okupantów.
Degradujący wpływ wojny na psychikę i moralność ludzką ukazuje Tadeusz Różewicz w dramacie "Kartoteka" (1960 r.). Bohater utworu nie ma jednego imienia, konkretnego wyglądu czy zawodu. Reprezentuje pokolenie, które przetrwało wojnę, a wojna zrujnowała psychikę i tożsamość tych ludzi. Biografia tego bohatera jest rozsypaną kartoteką, dręczą go wojenne wspomnienia, powracają zmarli koledzy. Bohater "Kartoteki" leży, jest bierny, nic nie mobilizuje go do działania. Cierpi więc na chorobę niemocy, która jest wynikiem osłabienia systemu psychicznego. Po przeżyciach wojennych zobojętniał na krzywdy ludzkie, przemieszały mu się prawdy moralne. Aktorzy, którzy grali główną postać, między innymi Tadeusz Łomnicki, mówili wolno, z trudem - cedzili słowa po to, by unaocznić widzom fakt, iż wojna uszkodziła bohaterowi także ośrodek mowy.
Ten sam motyw przywołuje Różewicz w wierszach z tomu "Niepokój" podmiot liryczny przeżył wojnę, ale nie umie już spokojnie żyć. Przeżywa koszmary, krzyczy po nocach albo mówi: "ocalałem prowadzony na rzeź". Nie umie oddzielić dobra od zła skoro w pamięci tkwi mu obraz "furgonów ludzi porąbanych", obraz człowieka, który był zarazem i zbrodniarzem i ofiarą.
Gustaw Herling-Grudziński (1919-2000) był więźniem różnych łagrów przez kilkanaście miesięcy. Miał więc możliwość poznania niemal wszystkich aspektów obozowego życia: od śledztwa, etapów i etapowych więzień, poprzez wielotygodniowe podróże po same miejsca pracy.
"Inny świat" ukazał się najpierw w języku angielskim w roku 1951, a w 1953 w języku polskim w Londynie. Treścią książki są przeżycia autora od aresztowania w Grodnie 1940 r. do momentu dotarcia do Armii Andersa uzupełnione wspomnieniem powojennym w Neapolu. Tytuł dotyczy życia w rosyjskim łagrze w Jercewie, gdzie obowiązywały inne niż w normalnym świecie prawa i wartości moralne. W Polsce "Inny świat" ukazał się dopiero w 1980 r. wydany przez Oficynę Wydawniczą "Nowa", w drugim obiegu. Wymowa powieści wykracza poza przesłanie literackiego dokumentu zbrodni sowieckiej. Jest to książka o egzystencji człowieka w ekstremalnych, koszmarnych warunkach. Krytycy zgodnie uznają, że to prowadzi do poznania istoty ludzkiej. Jest to też sprawdzanie granic wytrzymałości ludzkiej psychiki, siły zakodowanego w człowieku systemu moralnego. Grudziński nie pominął żadnej z ludzkich spraw. Miłość, seks, jedzenie, walka o życie, wszystko to znajduje się w powieści. Pisarz nie oszczędza nikogo i niczego, aby przybliżyć prawdę o upodleniu człowieka. W obozie nie istniało pojęcie miłości bliźniego. Szansę przetrwania mieli ci, którzy starali się nie okazywać żadnych ludzkich uczuć, nawet litości. Ludzie religijni wierzyli głównie w wyzwoleńczą moc śmierci i o jej rychłe przyjście modlili się w skrytości ducha. Zdecydowana większość więźniów walczyła bezwzględnie o przetrwanie i uratowanie życia. Resztki człowieczeństwa ratowane w szpitalu, gdzie więźniowie korzystali z luksusu przebywania w czystym łóżku, w ciszy i samotności, gdy można było pomyśleć o własnym katorżniczym życiu. Taką szansę dawał także pobyt w Domu Swidanij. Twarda i bezwzględna była obsługa obozowa, toteż byli ludzie wyrzuceni poza nawias, którzy w normalnym społeczeństwie nie potrafiliby żyć. Stalinizm wyzwolił w nich najniższe instynkty i pozwolił bezkarnie znęcać się nad więźniami i pogardliwie traktować ich rodziny. W zorganizowanym "innym świecie" bezprawia i braku jakiejkolwiek moralności panuje prawo siły, zależność ofiary od kata, depcze się wartości intelektualne.
Książka Grudzińskiego jest także analizą ustroju totalitarnego, który w warunkach wojennych eksplodował systemem obozów i łagrów.
Źródłem bezprawia i zaniku wartości moralnych jest ciągły lęk przed śmiercią, ciągły głód i upokorzenie
"Początek" Andrzeja Szczypiorskiego wydano najpierw w Paryżu, następnie w Polsce w 1989 r. Powieść opowiada o wydarzeniach rozgrywających się na przestrzeni osiemdziesięciu lat; zasadnicza akcja toczy się w Warszawie podczas okupacji, ale wspomnienia bohaterów sięgają samego początku XX wieku. Nie ma tu chronologii, stale mieszają się różne plany czasowe. Nadrzędnym zagadnieniem utworu jest zagłada Żydów podczas II wojny światowej. Szczypiorski starał się uczciwie, prawdziwie przedstawić stosunek Polaków do Żydów podczas faszystowskiej okupacji. Jedni, narażając życie, pomagali Żydom, przeciwstawiając się, na miarę swoich możliwości zagładzie narodu. Inni (np. Piękny Lolo) zachowywali się podle, bogacili na tragedii Żydów. I wśród tych ostatnich nie brakowało zdrajców. Panią Irmę Seidenman, główną bohaterkę utworu, wydał w ręce gestapo właśnie Żyd, Bronek Blutman. Pomoc ofiarom nieść będzie Niemiec Johann Müller - zwany także "Jasiem". W swym działaniu brawurowy i odważny. Te cechy przydadzą się, gdy jako członek NSDAP zjawi się na Szucha, aby wyciągnąć stamtąd Irmę.
Henio Fichtelbaum zrezygnował z możliwości ocalenia, z pomocy przyjaciela w imię solidarności z własnym narodem. Wrócił do getta, kiedy nad jego ruinami unosiła się ciemna chmura dymu z podpalonych przez Niemców domów.
Ta powieść, jak żadna inna, uczy, by nie ferować łatwych wyroków i nie myśleć stereotypami. Wszyscy bowiem jesteśmy źli i dobrzy, i nie wiadomo jaki portret własny wpisalibyśmy w wojenne dzieje. W powieści pojawia się scena karuzeli i bawiących się ludzi, tuż obok powstania w getcie.
Obrazek ten: zabawy obok śmierci, śmiechu obok tragedii symbolizuje nie tyle prawdę o bezduszności ludzi, co o złożoności ludzkiej natury i sile instynktu życia.
"Początek" jest mozaiką wojennego życia, zestawem przeróżnych portretów i postaw ludzkich.
Jürgen Stroop to rozmówca i bohater powieści - wywiadu Kazimierza Moczarskiego pt. "Rozmowy z katem" (1977 r.). Jest to literatura faktu, odpowiadająca prawdzie w najdrobniejszych szczegółach; stanowi niejako rodzaj pamiętnika. Jednak autor występuje tu jako medium, przekaźnik. Usuwając się w cień, wyczerpująco relacjonuje poglądy, opinie i wspomnienia swojego rozmówcy. Moczarski 255 dni spędził w jednej celi z Jürgenem Stroopem. Miał więc dużo czasu, aby przyjrzeć się z bliska hitlerowskiemu oprawcy. Niemiec jest doskonałym, choć przerażającym przykładem ukształtowania mordercy w warunkach wojennych. Stroop pochodził z prowincji, z katolickiej, drobnomieszczańskiej rodziny. Nie wyróżniał się zdolnościami, nie miał wykształcenia. Wszystko zawdzięczał hitlerowskiej partii, do której wstąpił w 1932 r. i dzięki której znalazł się na szczytach elit III Rzeszy. Jesienią 1939 r. dowodzi oddziałami Selbschutzu w Poznańskiem, w 1941 r. przebywa na froncie rosyjskim, potem na Ukrainie, we Lwowie i wreszcie od kwietnia 1943 r. przez kilka miesięcy w Warszawie. Jest on odpowiedzialny za zagładę warszawskiego getta, śmierć tysięcy Polaków i Ukraińców. Ponurą sławą okrył się wśród jeńców amerykańskich, a także wśród własnego narodu.
W dorosłym życiu Stroop w pełni akceptował wojnę jako konieczny selektywny zabieg biologiczny i psychologiczny. Dzięki propagandzie poznał hitlerowską teorię ras, wedle której oceniał ludzi i zgodnie z którą nienawidził Żydów, Polaków, Rosjan. Biografia i psychologiczne studium osobowości Jürgena Stroopa pokazuje, że człowiek ten stał się zbrodniarzem pod wpływem systemu faszystowskiego, ale pewne cechy, nawyki wpojone przez tradycję i wychowanie uczyniły go bardziej podatnym na oddziaływanie okoliczności zewnętrznych. Gdyby nie było wojny, Stroop najprawdopodobniej pędziłby żywot prowincjonalnego mieszczucha. Ale wojna i ideologia przekształciły jego system moralny do tego stopnia, że stał się katem beznamiętnie szerzącym śmierć.