ZAKŁADNICY CZY WASALE?
Tagi:
W cieniu pyskówek i tematów zastępczych, umiejętnie rozgrywanych przez rządowe media bez nagłośnienia przeszła informacja, iż Komisja Europejska zakwestionowała porozumienie gazowe Polski z Rosją, zatwierdzone w lutym przez rząd Donalda Tuska i uznała, iż "Polska jest zakładnikiem strony rosyjskiej".
To niezwykle ważne twierdzenie, wiernie oddające sens sytuacji w jaką wmanewrował Polaków rząd służalczych nieudaczników zostało nieprzypadkowo przykryte propagandowymi newsami. Wszystko po to, by zataić przed społeczeństwem fakt, iż grupa rządząca spełniając dyrektywę płk Putina naraziła bezpieczeństwo własnego państwa i skazała kolejne pokolenia Polaków na finansowanie reżimu kremlowskich „siłowników”.
Przypomnę, że 1 września 2009 roku podczas wizyty w Polsce płk Putin wyraził życzenie, by rurociąg jamalski, którym gaz płynie do Polski należał odtąd do Gazpromu i PGNiG, a spółka Gas Trading zniknęła z akcjonariatu EuRoPol Gazu - firmy zarządzającej polskim odcinkiem rurociągu. Do tej pory struktura własności EuRoPol Gaz wyglądała następująco: Gazprom - 48 %., PGNiG razem z Gaz Trading - 52 %, co miało dawać gwarancję, że spółka będzie reprezentować polskie interesy. Dotychczas też, jeśli zarząd EuRoPol Gazu nie podjął decyzji zwykłą większością głosów, o wyniku głosowania rozstrzygał prezes nominowany przez PGNiG. W myśl dyrektywy Putina - 50/50 - kluczowe decyzje mają odtąd zapadać na zasadzie jednomyślności, co faktycznie umożliwia Rosjanom forsowanie własnego stanowiska. Dotyczy to zwłaszcza kwestii wysokości opłat za transport gazu. Rosjanie domagali się bowiem, by opłaty były jak najniższe i kwestionując taryfy zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki, już od czterech lat nie uiszczali w pełni rachunków ustalanych według polskich taryf. Dług Gazpromu wobec Polski wynosił z tego tytułu 410 milionów dolarów, czyli ponad 1,2 miliarda złotych.
Grupa rządząca spełniła wszystkie dyrektywy płk Putina. 19 stycznia br. odbyło się posiedzenie rady nadzorczej spółki EuRoPol Gaz, podczas którego - za sprawą głównych udziałowców - PGNiG i Gazpromu dokonano rewolucji kadrowej w zarządzie spółki dostosowując ją do oczekiwań strony rosyjskiej. W komunikacie rady nadzorczej EuRoPol Gazu poinformowano, że „zmiany w składzie Zarządu gwarantują sprawne uporządkowanie nierozwiązanych dotychczas kwestii EuRoPol Gazu w duchu przygotowywanego porozumienia międzyrządowego”. Już wówczas pojawiły się zarzuty, formułowane wyraźnie przez doradcę prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Piotra Naimskiego, że umowa w kształcie narzuconym Polsce jest dla nas niekorzystna.
Przedstawiciele grupy rządzącej, w tym wicepremier Pawlak - odpowiedzialny za negocjacje z Rosją i premier Tusk zapewniali, że umowa jest sporządzona prawidłowo i zgodna z prawem europejskim. Jako „zbalansowaną i zabezpieczającą interesy obu stron” określał ją Pawlak, zaś Tusk twierdził, że „umowa o gazie, który importujemy z Rosji, spełnia te wymogi, które są kluczowe z punktu widzenia interesów polskiego państwa i polskich obywateli, czyli bezpieczeństwo gazowe, możliwie niska cena i elastyczny kształt tej umowy”.
Jak w praktyce wyglądał „punkt widzenia interesów polskiego państwa i polskich obywateli”mogliśmy dowiedzieć się pod koniec czerwca, gdy uchylono nieco tajemnicy nowego kontraktu. Okazało się, że stawki za tranzyt gazu, jakie Gazprom ma płacić Polsce są niższe nawet od stawek, jakie Rosjanie płacą reżimowi Łukaszenki. Od marca br. za tranzyt 1 tys. m sześc. gazu na odległość 100 km Gazprom płaci Polsce równowartość 1,74 dol. Stawka uzgodniona na ten rok z Białorusią wyniosła 1,88 dol, a za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę Gazprom musi płacić aż 2,74 dol. Na tym nie kończy się szczodrość grupy rządzącej wobec płk. Putina. Polska daruje Rosjanom dług w wysokości 180 mln dol. - tj. kwotę, jaką rzekomo Gazprom był winien spółce EuRoPol Gaz przez okres czterech lat niepłacenia prawidłowych stawek (według innych wyliczeń kwota ta wynosiła 410 mln USD). W tym samym czasie zwołano w Warszawie walne zgromadzenie akcjonariuszy EuRoPol Gazu, do której należy tranzytowy gazociąg przez Polskę i zaplanowano zatwierdzenie bilansów spółki nie tylko za zeszły rok, ale także za lata 2006 - 2008. Wszystko po to, by umorzyć dług Rosjan.
W zamian za te ustępstwa Gazprom „wyraził zgodę” na zwiększenie dostaw gazu do Polski i przedłużenie kontraktu o 15 lat - do 2037 r.
Jednocześnie, bez żadnego rozgłosu Donald Tusk zarządzeniem nr.39 z dn.14 czerwca br. dokonał likwidacji Zespołu do spraw Polityki Bezpieczeństwa Energetycznego, który zajmował się dotąd opracowaniem polityki bezpieczeństwa energetycznego państwa i przedstawiał propozycje inicjatyw dotyczących polityki energetycznej na forum międzynarodowym, co wyraźnie wskazywało, że grupa rządząca rezygnuje nawet z pozorów działań zmierzających do dywersyfikacji dostaw energii i skazuje nas na dyktat Rosji.
O tym, że umowa z Rosją może być niezgodna z prawem europejskim dowiedzieliśmy się już w lutym, gdy Komisja Europejska poprosiła polski rząd o wyjaśnienia. Wątpliwości Brukseli związane były z ustalaniem taryf przesyłowych dla rosyjskiego gazu oraz udostępnianiem zdolności przesyłowych w gazociągu jamalskim, którym rosyjski gaz płynie do Polski i dalej na Zachód. W międzyrządowym porozumieniu znalazł się bowiem zapis, że taryfa tranzytowa dla rosyjskiego gazu będzie obliczana tak, by zapewnić docelową wysokość corocznego zysku netto EuRoPol Gazu na poziomie 21 mln zł. Jest też zapis, że "strony potwierdzają, że wysokość stawki taryfowej zatwierdzanej przez prezesa URE (...) stanowi poziom, powyżej którego EuRoPol Gaz nie ma prawa ustalać wartości swoich usług w zakresie przesyłu gazu dla odbiorców tych usług".
W liście do unijnego dyrektora ds. energii wicepremier Pawlak twierdził, jakoby „porozumienie gazowe z Rosją nie narusza uprawnień prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, ani zasad Unii Europejskiej”.
Tymczasem w wydanej przed kilkoma dniami decyzji KE orzekła, że „Moskwa narzucając Warszawie umowę sprzeczną z prawem unijnym, nie respektuje reform rynku gazowego całej wspólnoty europejskiej”. Urzędnicy Komisji stwierdzili, że w obecnym kształcie porozumienia gazowe z Rosją łamią prawo wspólnoty europejskiej i zaoferowali Polsce pomoc w doprowadzeniu ich do zgodności z europejskimi przepisami. Jako całkowicie bezprawny uznano przede wszystkim kształt aneksu do porozumienia rządów Polski i Rosji, dotyczący zwiększenia dostaw gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie i wydłużenia ich do 2037 roku. KE uznał także, że Rosja negatywnie ocenia reformy rynku gazu, a jej "działania mają na celu przetestowanie zdecydowania KE do wprowadzenia zmian".
Powstała zatem absurdalna i skandaliczna sytuacja, w której to urzędnicy obcych państw zwracają uwagę, że rząd Polski stał się „zakładnikiem Rosji” i postulują zmiany umowy w taki sposób, by zapewniała ochronę polskich interesów. Tymczasem, najwyżsi przedstawiciele państwa polskiego twierdzą, że rola zakładnika im odpowiada i zapewniają Europę jakoby umowa uwzględniała interesy polskich obywateli.
Żadna inna sytuacja nie pokazuje w tak bezpośredni sposób, że mamy do czynienia z grupą ludzi całkowicie obojętnych na polską rację stanu, nie liczących się z dobrem własnych obywateli, za to podporządkowanych dyktatowi wrogiego Polsce mocarstwa.
Dość przypomnieć, że już w pracy doktorskiej płk KGB Władymira Putina, złożonej na wydziale ekonomii petersburskiego Instytutu Górnictwa w 1997 roku, można znaleźć pomysły na wykorzystanie zasobów surowcowych Rosji w celu wzmocnienia jej pozycji strategicznej, głównie dzięki częściowej nacjonalizacji handlu ropą naftową i gazem. Po objęciu władzy Putin konsekwentnie dążył do praktycznej realizacji swoich projektów i uczynienia z rosyjskiej ropy i gazu broni równie skutecznej, jaką w czasach Związku Sowieckiego były czołgi i rakiety Czerwonej Armii. Jako reprezentanta środowiska tajnych służb sowieckich - sprawujących na Kremlu rzeczywistą władzę - intencją Putina jest uczynienie z zasobów surowcowych środka służącego utrwaleniu dotychczasowej strefy wpływów oraz odzyskaniu przez Rosję realnej, mocarstwowej pozycji.
O takich planach muszą wiedzieć ludzie sprawujący dziś władzę w III RP. Jeśli przyjmują bezwarunkowo rosyjski punkt widzenia i akceptują niekorzystne dla Polski rozwiązania, a nawet okłamują w tej kwestii własnych obywateli - trzeba głośno pytać - czy mamy do czynienia z przedstawicielami naszych interesów, czy już z wasalami pułkownika KGB?
Artykuł opublikowany w „Gazecie Warszawskiej”.