Bohaterowie Sanctuarium
część czwarta - „Sen”
Tak, Masu. On przybędzie niebawem. Nie. Nie chcemy go zabić. On jest jednym z nas. Nie wolno ci go skrzywdzić. Inaczej odpowiesz przed nami. A przecież tego nie chcesz. My też tego nie chcemy ale nie będziemy tolerować nieposłuszeństwa. Pamiętaj. On ma sobie przypomnieć. Przypomnij mu. Uświadom. Nazwij to jak chcesz. Ale pamiętaj. On jest twoim bratem. My wszyscy jesteśmy braćmi. Łączy nas jedno. Coś co jest unikalne. Musisz mu pomóc. On tego potrzebuje. Potrzebuje nas. A my potrzebujemy jego...........Przypomnij mu............
Wąska ścieżka wiła się pomiędzy drzewami. Grube korzenie drzew przecinały ją, wiły się w najdziwniejszych układach i czekały zapewne na kogoś nieostrożnego, kto tylko nierozstropnie postawiłby nogę a wtedy zacisnęły by się wsłuchując się w wołanie o pomoc. Tak, las żył. Nitk o zdrowych zmysłach nie odważył by się przechodzić przez ten las przy pełni księżyca. A jednak..............
Ścieżką szedł nekromanta. Zręcznie omijał lisie nory, parowy oraz inne przeszkody.Jego białe włosy rozrzucane były przez szalejący wiatr. Szedł pewnie. Ale nie wiedział dokąd iść. Coś wewnątrz jego umysłu kazało mu tu przyjść. Nagle nekromanta zatrzymał się. Wyczuł na sobie czyjś wzrok. Chwycił mocniej swoją laskę. Powietrze przeciął metaliczny pogłos który towarzyszył wysuwającemu się ostrzu. Kane zmrużył oczy. Jego ręka wykonała nieznaczny gest. Przed nekromantą pojawiły się setki małych języków ognia które zaczęły wokół siebie wirować po czym przeistoczyły się w wysokiego, płonącego stwora. Nekromanta rozejrzał się po okolicy. Nie widział nikogo. Zdziwił się także że golem nawet nie drgnął. Na ogół w sytuacjach zagrożenia każde przywołane stworzenie reagowało błyskawicznie. A teraz nic. Sytuacja stawała się nadmiernie dziwna. Kane starał się nawiązać kontakt wzrokowy ze swoim przeciwnikiem. Daremnie. Jednak czuł że coś się zbliża.
Kane...... - złowrogi głos dobiegł nie wiadomo skąd i uderzył w nekromantę - Kane......
Nekromanta błyskawicznie odwrócił się ale nikogo nie ujrzał.
Kane....bracie.... - głos zawodził - Dlaczego mnie unikasz ?
Ukaż się !! - zakrzyknął Kane
Dlaczego mnie unikasz ? Czego się boisz ?
Nekromanta tracił powoli cierpliwość. Niedbałym ruchem ręki odesłał golema. Wiedział że nic on tu nie pomoże. Chciał zebrać myśli a kontrolowanie golema wyczerpywało go psychicznie.
Wyjdź z ukrycia i stań naprzeciw mnie !! - ryknął nekromanta
Bracie.... - zawodzenie nie ustawało - Dlaczego ???
Daj mi spokój kimkolwiek jesteś - zakrzyknął Kane
Nie mogę - odparł głos - To ty mnie wezwałeś. Jestem tu dla ciebie.
Nie chcę cię. Nie wzywałem cię. Odejdź stąd kimkolwiek lub czymkolwiek jesteś - odparł nekromanta
Dobrze więc. Ale wpierw odwróć się.
Nekromanta odwrócił się. Niebo przecięła błyskawica. Rozświetliła ona niebo i pokaźną cześć lasu. W tym dwa drzewa. Na obydwu z nich przybite były dwa ciała. Tana Białego oraz Yennefer. Były okrutnie zmasakrowane. Twarz paladyna wykrzywiona była w dzikim krzyku, zapewne w błaganiu o litość. Yennefer miała spuszczoną głowę. Jej długie czarne włosy mieszały się krwią wypławajacą z rany ciągnącej się przez całą twarz.
Nie !!!! - zakrzyknął nekromanta
Jego krzyk rozniósł się echem. Mistyczny głos zaśmiał się straszliwie..........
Niebo przecięła błyskawica. Nekromanta zerwał się z krzykiem z łóżka. Ciężko oddychał. „Kolejny koszmar. Coś w tym musi być” - pomyślał i ponownie zwalił się na łóżko. Lecz nie zasnął już do samego rana. Za oknem szalała wichura......Z samego rana do drzwi ktoś zapukał.
Kane !! - odezwał się kobiecy głos - Do jasnej cholery, wyjdziesz stamtąd czy nie ?!! Masz zamiar tam spędzić całe swoje życie ? Otwieraj bo nie ręczę za siebie !!
Drzwi się otworzyły i nekromanta przeszedł przez próg. Minął Yennefer i bez słowa skierował się schodami na dół. Czarodziejka zaklęła siarczyście i dosyć głośno.
Znowu mu coś odbiło. Niech go szlag !!
Otworzyły się kolejne drzwi i wychylił się zza nich zaspany Tan Biały.
Yennefer, na miłość boską, ciszej. Tu ludzie próbują spać.
Co ty nie powiesz. Zapomniałeś że mamy po południu spotkać się z burmistrzem. A ty co ?
Paladyn wzruszył ramionami, po czym odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami. Yennefer poczerwieniała ze wściekłości.
Co za ludzie !!!
W karczmie zaczęli zbierać się goście. Wszędzie unosił się zapach przypraw. Karczmarz krzątał się przy szynkwasie i był cały w skowronkach. Wiadomo, dzień targowy. Koniunkturę dawało się wyczuć z daleka. Kane zszedł powoli ze schodów, zamiatając stopnie swoim czarnym płaszczem z którym nigdy się nie rozstawał. Gdy właśnie zszedł z ostatniego schodka, dopadł go karczmarz.
Witam, Panie !! Jak zdrowie ? Jak się spało ? Może coś szanowny Pan wrzuci na ruszt ? - szczebiotał do ucha nekromanty podskakując jakby stał na rozrzażonych węglach.
Kane nie miał w zwyczaju wdawać się w dyskusje ze zbyt natarczywymi karczmarzami, tak więc pokiwnał głową co miało znaczyć zapewne : Dobrze, jakoś leci , spadaj. Oberżysta w sposób iście inteligentny odczytał gest nekromanty i oddalił się. Kane natomiast zaczał obserwować ludzi na zewnątrz gospody. Uliczką ciągnęły chmary osób zmierzając na główny plac miasta gdzie odbywał się festyn. Po około piętnastu minutach do nekromanty dołączyli jego przyjaciele. Czarodziejka jak zwykle była wystrojona ponad wszelką miarę. Natomiast paladyn siłował się z paskiem który odmawiał zapięcia się. Po krótkiej szarpaninie paladyn dopiał swego. Przyjaciele wyruszyli na spotkanie z burmistrzem. Mijali stragany, ludzi zachwalających swoje towary oraz wielu, wielu innych. W oddali majaczył budynek ratusza. Yennefer oraz Tan Biały delektowali się muzyką graną przez ulicznych grajków oraz całym tym przepychem. Natomiast Kane był niespokojny. Wydawało mu się że wszyscy go obserwują i wpatrują się w niego. Ta myśl nie dawała mu spokoju. Wiedział że się wyróżnia z tłumu. Wiedział że ludzie wiedzą kim on jest i że czują do niego odrazę. Bo co można czuć do kogoś kto poświęcił swoje życie studiowaniu czarnej magii. Nic więcej niż tylko nienawiść. Nagle powietrze przeciął przeciagły wrzask:
Złodziej !! Ratunku !! Bandyta !! - wrzasnęła stara kobieta z chustą na głowie
Pomiędzy straganami mignał cień. Nekromanta to zauważył. W jego głowie pojawiła się myśl: „Zabij !!” Kane nie zastanawiał się długo. Odwrócił się błyskawicznie i niespuszczając oczu z biegnącego rabusia podążył za nim. Ogromnym susem przesadził kilka straganów, potrącając sprzedawców którzy zareagowali wyzwiskami. Nie wiadomo kiedy z laski nekromanty wysunęło się ostrze. Złodziej skręcił nagle pomiędzy stragany starając się zmylić pościg. Nekromanta nie dał się na to nabrać. Gdy tylko zobaczył że rabuś skręca, wskoczył na stragan, odwinał się i potężnym zamachem próbował skrócić złodzieja o głowę. Zabrakło milimetrów. Ostrze zawyło w powietrzu ale nie sięgnęło człowieka. Zahaczyło natomiast za paliki wspierające baldachim straganu i z niebywałą łatwością przecieło je. Stragan runął. Właściciel złapał się za głowę i zaklął. Tymczasem zdawało się że złodziej wymknie się nekromancie. Wszelkie uliczki, zakamarki świetnie nadawały się do tego by się w nich skryć. I złodziej doskonale wiedział o tym. Wiedział że ścigający go „szaleniec” prędzej czy późnie zgubi się w tym labiryncie. Jakże się mylił. Kane nie zamierzał się poddać. Nie wiedzieć czemu ta jedyna myśl pchała go naprzód. Pragnienie zemsty, krwii było silniejsze od rozsądku. Szaleństwo. Nekromanta przyspieszył. Był coraz bliżej. Bliżej. W pewnym momencie zawinął kosą i podciał złodzieja. Ten wpadł wprost w kosz z rybami, pośliznał się i runał na pysk. Gdy ujrzał nekromantę który był na wyciągnięcie ręki, próbował jeszcze wstać i zwiać. Nie zdążył. Nekromanta kopnął go tak mocno w brzuch, że chłopak rzygnał krwią i padł na ziemię. Zawył z bólu. Kane poprawił mu jeszcze uderzeniem w twarz druzgocąc prawdopodobnie szczękę. Po tym chwycił chłopaka za ubranie i przyparł do muru. Odsunał się o krok. W słońcu błysnęło ostrze. W umyśle jedno słowo: „Ku chwale Trag'Oula !! Zabij !!”. Ostrze zaczeło opadać. Chłopak zapłakał. Powietrze zatrzeszczało. Nie wiadomo skąd wystrzelił piorun który uderzył nekromantę w plecy. Kane padł na ziemię. Laska spadła na bruk. W uliczke wpadła Yennefer wraz z Tanem. Za nimi spora grupa gapiów. Nekromanta lezał na ziemi. W umyśle pulsowała mu dziwna myśl : „Zawiodłeś. Jak zwykle. Przynosisz nam wstyd.” Kane zemdlał. Yennefer podbiegła do nekromanty. Oparła go o mur. Wiedziała że szok może trochę potrwać. Tymczasem paladyn zajmował się rozpraszaniem tłumu.
Nie ma tu nic do oglądania !! Złodziej został złapany. Tak, tutaj panowie - wskazał dwóm mężczyznom krwawiącego chłopaka.
Stróże porządku podbiegli do złodzieja, chwycili za kaftan i powlekli za sobą. Tan dalej rozpraszam tłum, który nie miał najmniejszego zamiaru ustapić.
Rozproszyć się !! - ryczał paladyn wywijając mieczem - No już. Co, łajno macie w uszach ?? Już was tu nie ma.
Tymczasem Kane odzyskał przytomność.
Gdzie ja jestem ? - zapytał czarodziejki - Co to za ludzie ? - wydawał się otępiały
Pamiętasz coś ??
Nic. Kompletnie nic.
Yennefer pomogła nekromancie wstać. Podeszli do paladyna.
Zabierz go do gospody - rzekła do paladyna - Później się nim zajmę. Niech na razie odpocznie. Ja idę do burmistrza.
Paladyn skinał głową i razem z nekromantą podążyli przed siebie.........
Niewielki pająk spuścił się po pajęczynie na stół. Lecz natychmiast uciekł przed ręką która uderzyła w stół. Wysoki, starszy mężczyzna podszedł do stołu i rozłożył księgę. Jego oczy nie zdradzały żadnych emocji. Mężczyzna miał krótko przyciete, czarne włosy. Nie miał lewego oka. Jego miejsce zasłaniała jasna błona. Przejechał palcem po stronie. Zamyślił się. Po czym odwrócił się i usiadł na rzeźbionym fotelu. Izba w której znajdował się ów mężczyzna mogła przyprawić o zawał. Wszędzie unosił się dziwny zapach sączący się ze świec powtykanych w ludzkie czaszki. Cała komnata była zawalona wszelkiego rodzajami księgami które zapełniały stare regały. Nagle przed meżczyzną pojawiła się pulsująca kula. Mężczyzna wstał i dotknał kuli energii. Ta błysnęła białym światłem i sformowała się w płaską taflę. Z tej dziwnej powierzchni popłynał głos:
Masu Inatekoz.............
To ja - odparł meżczyzna bez lewego oka
Czy udało ci się ?
To musi potrwać. Jest trudniej niż sądziłem.
Co to znaczy ? Nasze zgromadznie nie rozumie słowa „trudność”. Rozumie natomiast słowo „nieudolność”.
On jest słaby psychicznie ale ma wsparcie. I to blokuje przekaz. - odparł Inatekoz - Nad nim trzeba popracować. Nie można ryzykować zbyt głębokiej manipulacji.
Nie możemy czekać. Podaj nam czas. - tafla wzburzyła się jakby zawiał ostry wiatr
Dwa dni - odparł nekromanta - Nie dłużej.
Dlaczego tak długo ?
Muszę zbadać kto lub co blokuje przekaz świadomości. I wyeliminować to.
Zrób to. Czekamy.
Tafla zniknęła. Nekromanta zaśmiał się.
Głupcy !! Nie wiecie z kim macie do czynienia !! Ja jestem Masu Inatekoz. Mnie nie można rozkazywać. Banda napuszonych głupców !! - głos rozniósł się echem po komnacie. - Znajdę sposób aby dotrzeć do niego. Ale nie dla was. Dla moich potrzeb. On jest za cenny byście zmarnowali jego talent. Ja go lepiej wykorzystam.
Nekromanta podszedł do stołu gdzie leżała wielka księga. Spojrzał na stronę. Powoli, bez pośpiechu wypowiedział zaklęcie. Dotknał rękoma swojej skroni.
Zaczynamy - rzekł uśmiechając się tajmeniczo - Kane, nekromanta.....jesteś w mojej mocy.........
Nie wiem dokładnie co z nim jest, ale wygląda mi to na objaw choroby psychicznej - powiedziała Yennefer przesuwając ręką po czole Kane'a
Phi...To żadna nowość - Tan Biały wzruszył ramionami - Przecież on cały czas był chory psychicznie.
Dowiem się co to jest - powiedziała czarodziejka wpatrując się w nekromantę leżącego na łóżku - Zrobię mu drenaż podświadomości - zadecydowała
Jesteś pewna ? - zapytał paladyn - Nie wiadomo co mu siedzi w łepetynie. Możesz wrócić stamtąd niezbyt normalna.
Nie widzę innej możliwości. W innym przypadku nie dowiemy się co spowodowało ten atak wściekłości. A może się okazać że któregoś dnia zaszlachtuje nas jak wieprze z byle powodu.
Paladyn pokiwał głową. Czarodziejka zblizyła ręce do skroni Kane'a. Wymamrotała zaklecie. Po chwili wzdrygnęła się jakby przez jej ciało przeszedł prąd o wysokim napięciu. Na czole wystąpiły jej krople potu. Po chwili oderwała ręce od skroni Kane'a. Jej twarz ukazywała przerażenie.
No i co ?? - zaciekawił się paladyn - Co zobaczyłaś ?
Coś strasznego - powiedziała cicho Yennefer - Terror i grozę. Ale to nie jest najgorsze....
A co jest ?
To że ktoś planuje zawładnąć jego umysłem. Ten ktoś ma niebywałą moc psychiczną. Większą od mojej. Niestety nie mogę mu pomóc. Możemy się modlić żeby nasz przyjaciel sam sobie poradził z obcym. Jeżeli przegra to.....
To co ???!!! - zakrzyknał paladyn
Możemy tego nie przeżyć............ - odparła cicho Yennefer
Inatekoz oderwał ręce od skroni. Był bardzo wyczerpany.
A więc to tak - uśmiechnął się makabrycznie a błona na oczodole doprawiła grozy temu wizerunkowi - Mój przyjaciel ma wsparcie w postaci władczyni żywiołów. Nieźle. Naprawdę nieźle. Trzeba ci przyznać że przyjaciół wybierasz sobie potężnych. Ale oni ci nie pomogą. Będziesz w mojej mocy.
Nekromanta wyjał z kieszeni malutki medalion. Przedstawiał on czarnego smoka. Przytknał amulet do czoła i przytrzymał go palcami wskazujacymi. Zamknał oczy. Ponownie wymamrotał zaklęcie.
Kane....bracie mój....wsłuchaj się w mój głos - impuls został wysłany
Kane leżał cały czas na łóżku. Miał zamknięte oczy. Paladyn chodził nerwowo wokół łóżka, zerkając co chwila na nekromantę. Yennefer myślała.
Przestań tak chodzić, rozpraszasz mnie. Własnych myśli nie słyszę.
Yennefer, czy nie możesz użyć swoich mocy by mu pomóc ? - paladyn nie przestał chodzić
Już ci mówiłam że nie. Zresztą nie chcę w stosunku do niego używać magii. Ten kto usiłuje opanować jego umysł może to wykorzystać. Możemy tylko czekać.
Cudownie - syknał paladyn - Wspaniała perspektywa
Nagle nekromanta otworzył oczy. Paladyn to zauważył.
Kane !! Jak się czujesz ? - Tan Biały podszedł do nekromanty
Dobrzeee - odparł nekromanta i uśmiechnał się makabrycznie
W tym samym momencie paladyn otrzymał cios w sam podbródek. Zachwiał się potężnie. Kane zeskoczył zwinnie z łóżka i rzucił się w kierunku swojej laski opartej o ścianę. Yennefer krzyknęła.
Tan !!!!! Nie pozwól mu zabrać laski !! Inaczej zarżnie nas jak świnie !!- krzykneła zastępując nekromancie drogę.
Kane cały czas uśmiechając się nie zwolnił kroku. Odepchnął brutalnie czarodziejkę która ze względu na swoją kruchą figurę straciła równowagę i upadła na ziemię. Gdy już miał chwycić laskę, został przewrócony przez paladyna który rzucił się na niego i przygniótł go do ziemi. Następnie wykręcił mu ręce.
Nie uwolnisz się bratku. Nie ma takiej możliwości. - zarechotał paladyn - Nikt się nie uwolni z tego uchwytu.
Nekromanta wił się trochę na ziemi próbując uwolnić się z żelaznego uścisku. Po chwili przestał się ruszać, po czym padł bezwiednie na ziemię. Zemdłał. Paladyn położył nekromantę ponownie na łóżku ale tym razem związał mu ręce. Yennefer podniosła się z ziemi. Podeszła do łóżka i usiadła obok nekromanty. Spojrzała na niego.
Nie chciałam tego robić - odparła smutno - Ale widzę że nie mam wyjścia.
Założyła nekromancie na szyję medalion w dziwnym kształcie.
Co to takiego ? - zapytał paladyn
Medalion Śmierci. Używany w skrajnych przypadkach. Jeżeli Kane nie uwolni się od swojego prześladowcy i ponownie zaatakuje, ten amulet wywoła wstrząs psychiczny. Zerwie on połączenie z prześladowcą, to jest pewne. Ale nie wiadomo czy Kane to przeżyje. Najprawdopodobniej nie.
Użyłaś go kiedyś ?
Raz. Dawno temu. Ze skutkiem śmiertelnym...............
Księżyc świecił jasno na niebie. Przez las szedł nekromanta. Ubrany był w zbroję zbudowaną z ludzkich kości. W ręku dzierżył swoją laskę z rozłożonym ostrzem zwanym „Szponem Trag'Oula”. Kane wyszedł na brzeg lasu. Zobaczył małą wioskę. Płonące domy, ludzi walczących z potworami. Zaczął biec. Na pierwszego spotkanego stwora zamachnał się „szponem”. Ostrze zawyło w powietrzu w uderzyło w potwora. Jak w mgłę. Kane zdziwił się. Spróbował na kolejnym stworze. To samo. Potwory były jak duchy. Nagle Kane ujrzał młodego chłopaka biegnacego przez środek wioski. Chłopak minął go dosłownie o wyciagnięcie ręki nie zwracając na nekromantę najmniejszej uwagi. Następnie młodzieniec zaczął walczyć razem z innymi mężczyznami przeciwko potworom. Jeden z nich uderzył go w głowę. Chłopak upadł na ziemię. Kane spojrzał na niego. Chłopak także spojrzał na nekromantę. Jego oczy płonęły. Młodzieniec rzekł do Kane'a :
Twoja prawdziwa natura. Twoja moc jest potężna.
Nagle okolica rozpłyneła się. Znikneła wioska. Nekromanta stał przez chwilę zdezorientowany. Po chwili ponownie stał na w środku wioski. Wszędzie leżały trupy. Gdzie okiem sięgnąć było pełno krwi. Nekromanta dostrzegł tego samego chłopaka oraz dwóch ludzi w habitach. Młodzieniec wyciąga do nich rękę.......Nagle odezwał się mistyczny głos:
Pamiętasz ??? To był twój wybór. Wybór władzy nad śmiercią.
Okolica ponownie rozpłynęła się. Kane nie wiedział co się dzieje. Nagle pojawił się na małym wzgórzu. Pełnia księżyca. Znów usłyszał dziwny głos:
Spójrz. Poznaj prawdę.
Nekromanta spojrzał przed siebie. Ujrzał dwóch ludzi. Chłopaka i dziewczynę. Kłócili się.
Nienawidzę cię - krzyknęła dziewczyna - Jesteś ucieleśnieniem samego zła. Tam gdzie stąpasz więdną kwiaty a spod ziemi wychodzą umarli. Przez ciebie umarło kilkanaście niemowląt. Gdziekolwiek się pojawisz sprowadzasz cierpienie.
Ale ja cie kocham Zario !! - zakrzyknał chłopak
Dziewczyna zaśmiała się szyderczo.
Ty mnie ??!! Nie wiem dlaczego jeszcze z tobą rozmawiam. Wynoś się z mojego życia. Nie chcę cię znać. Chcę wymazać cię z pamięci. Wynoś się tej wioski, ty pomiocie piekielny !!!
Dziewczyna splunęła mu na twarz, odwróciła się i odeszła. Chłopak nie zareagował. Stał bezwiednie. Sam.
Oto jaka jest prawda - odezwał się głos - Jesteś dla ludzi nikim. Widziałeś co myślą o tobie. Co myśleli. Zawsze.
Nie !! To nie było tak !! - krzyknał nekromanta - Kłamiesz !!! Ona mnie kochała. Nikt mnie nie nienawidził.
Głos zaśmiał się zdradliwie.
Nie łudź się. Nie mówili tego ale zawsze cię nienawidzili. Z całego serca.
Nie !!! - nekromanta zamachnał się kosą tnąc powietrze - Kłamiesz !!!
Mówię prawdę. Ty zaprzeczasz sam sobie. Dobrze wiesz że tak było. A zresztą tak jest do tej pory. Spójrz.
Okolica ponownie zawirowała. Kane znalazł się w małej izbie. Przy łóżku siedzieli paladyn oraz czarodziejka. Na łożku leżał nekromanta.
Tak - odparł paladyn - Teraz jest odpowiednia chwila.
Tak - zarechotała czarodziejka - Teraz możemy go bez problemów zabić. Wcześniej to było ryzykowne. Ale teraz jest tak słaby że nie będzie to problemem.
Kane złapał się za głowę.
To nie prawda !! To moi przyjaciele !!
Przyjaciele mówisz ?? Spójrz co założyli ci na szyję.
Kane przyjrzał się „sobie” leżącemu na łóżku. Jego oczy zapłonęły.
Medalion Śmierci...... - wymamrotał
Teraz mi wierzysz ? - zapytał głos
Nie wiem.... - odparł Kane - Ja....nie wiem.......
Chcą cię zabić. Każdy dybie na twoje życie. Chodź pokaże ci co się robi z takimi „przyjaciółmi”.
Pokój zawirował. Niebo przecięła błyskawica. Kane stał naprzeciw dwóch drzew. Do ich pni przybite były zwłoki czarodziejki i paladyna. Były okrutnie zmasakrowane.
Oto miejsce dla twoich wrogów i sposób w jaki należy ich karać. - zawodził głos - Przypominasz sobie ?
Tak...... - nekromanta uśmiechnął się makabrycznie - Pamiętam.....
Pamiętasz tę rozkosz płynącą z mordowania, władania siłami chaosu, siania strachu i grozy ?
Pamiętam !!!! - ryknał Kane. Jego oczy zapłonęły - Tak !! Energia pierwotna. Energia śmierci. To jest to !!! Chcę tego !!
Głos zaśmiał się złowrogo. Uderzyła błyskawica. Nagle przed Kane'em pojawił się nekromanta. Ubrany był w podobną zbroję jak Kane tyle że jego głowę zdobił hełm zrobiony ze ludzkiej czaszki. W oczodołach czaszki świeciły się dwa rubiny. Obcy podszedł do Kane'a i zdjął hełm. Nie miał lewego oka. Uśmiechnał się.
Mój bracie.......... - rzekł mistycznym głosem
Bracie...... - odparł Kane
Tak. Wreszcie poznałeś prawdę. Razem zaprowadzimy chaos i terror na świecie. Nikt się nam nie przeciwstawi.
Nikt - odparł Kane i uśmiechnał się - Pragnę zemsty.
Zwą mnie Masu. Masu Inatekoz. Zrodzony z oddechu śmierci. Ty zaś mym bratem.
Inatekoz odwrócił się i podniósł ręce do góry.
Ta chwila nadeszła !!!!!!! Świat zadrży !!!!!
Zaiste mój bracie - odparł Kane - Zadrży wpierw twe serce - rzekł biorąc zamach kosą.
Ostrze wbiło się w pierś Inatekoza. Nekromanta zachwiał się i padł na ziemię. Odwrócił się z trudem i spojrzał na Kane'a. Nekromanta stanął nad Inatekozem.
Dziękuję mi mój bracie. Uświadomiłeś mi wiele rzeczy.
Ale dlaczego ?? - Masu próbował uwolnić się od ostrza które tkwiło w jego piersi.
To czego uczyli mnie nekromanci...jakby to rzecz..... różni się od twoich poglądów. Poza tym moja rodzina nauczyła mnie miłości oraz szacunku do innych. Na szczęście nekromancja nie wykorzeniła ze mnie ludzkich uczuć. A ty Masu, strzeż się. Nie znasz dnia ani godziny. Znajdę cię. Wiem że gdzieś tam jesteś. Znajdę cię i wbiję w twe ciało to ostrze. Tym razem naprawdę.
To jeszcze nie koniec - syknał Inatekoz - Wygrałeś bitwę ale wojna trwa. Jeszcze się spotkamy.
Liczę na to.
Masu Inatekoz zniknał. Otaczający Kane'a świat także. Nekromanta zerwał się z łóżka.
Kane !! Jak się czujesz ?? - zapytała Yennefer
Już dobrze. Całkiem dobrze - odparł - Cieszę się że was widzę...........
Jednooki nekromanta otworzył oczy. Podszedł do fotela i usiadł ciężko. Westchnał.
Wygrałeś pierwsze starcie. Nie doceniłem cię. Jesteś poteżnym nekromantą. Tym lepiej dla mnie. Nie obawiaj się jednak. Spotkamy się jeszcze mój bracie. Spotkamy. Już niebawem.........
Masu Inatekoz spojrzał na amulet przedstawiający czarnego smoka. Wziął go do ręki i zacisnął dłoń. Uśmiechnał się. Po czym zaczął się śmiać. Śmiać strasznie i złowrogo. Śmiech rozniósł się w po komnacie i nie milkł przez dłuższą chwilę.............
** KONIEC **
13