6 Literatura piecĂłw i Ĺ‚agrĂłw


Literatura pieców i łagrów - Borowski. Herling - Grudziński.

(na postawie „Słownika literatury XX wieku”)

Literatura obozowa i łagrowa związana jest blisko z literaturą wojenną. Jest jednak wyodrębniona ze względu na nieporównywalne doświadczenia: geograficznie i historycznie nacechowane realia, krajobrazy, typowe zachowania ludzkie. Odmienność „kamiennego świata” jest rezultatem doświadczeń mechanizmów władzy totalnej, bezwzględnego przymusu, degradacji człowieka do roli narzędzia. W łagrze wszystkie cechy systemu totalnego ujawniają się w czystej postaci, a relacje między ludźmi (kat-ofiara czy stosunki w hierarchii społecznej więźniów) staje się przez swą skrajność modelowymi sytuacjami człowieka poddanego presji organizacji państwowej.

Literatura ta musi się zmierzyć z nowym repertuarem tematów, emocji, a także poszukiwać nowych form wypowiedzi i kreowania nowych wizerunków ludzkiego losu. Życie w lagrze wytwarza własny kodeks wartości, rodzi postawy i zachowania ułatwiające akceptację w „innym świcie”. Zostają uogólnione podstawowe pojęcia moralne, podważone zostają koncepcje historiozoficzne. Doświadczenia obozowe odsłaniają w historii momenty regresu. Wraz z krytyką kultury przewartościowaniu podlegają pojęcia narodu i patriotyzmu.

Literatura obozowa jest bardzo obfita. Najliczniejszą grupę stanowią wspomnienia zwykłych więźniów. Najciekawsze powojenne powieści i opowiadania zainteresowane są przede wszystkim konkretem, umiejscowione pomiędzy świadomym swych celów artyzmem a dokumentaryzmem. Skrajnym wyrazem antyliterackości jest obozowa twórczość T. Borowskiego. Wybór formy wypowiedzi artystycznej określa postawę piszącego i jego ocenę rzeczywistości lagrowej, zjawisk masowej śmierci i powszechnego upodlenia. Najczęściej spotykane są tradycyjne formy narracji łączące się z patosem oskarżenia i bardzo uwydatniona postawą wartościującą, z wyraźnymi ocenami ludzi, zdarzeń, sytuacji (jednoznaczne oceny, wyidealizowany obraz ofiar, unikanie opisu ciemnych stron życia w lagrze, ukazanie przede wszystkim męstwa, cierpienia). Innym typem jest literatura obserwatorów i świadków pogromu, znających finał wydarzeń - zwycięstwo wartości humanistycznych nad okrucieństwem. Wymierzają sprawiedliwość z perspektywy odzyskanego ładu, wnikają w rzeczywistość obozową, odwołują do norm etycznych spoza obozu. Pisza o tworzeniu się psychiki człowieka zlagrowanego. Przykładem może być tu dzieło, przedstawiające życie w radzieckim obozie pracy przymusowej: „Na nieludzkiej ziemi” Czapskiego i „Inny świat” Herlinga-Grudzińskiego. Ukazany świat wartości oraz monety obozowej egzystencji świadczące o wierności zasadom etycznym zostają przez autorów wtopione w rzeczywistości zdeprawowana przez pragmatykę życia obozowego. Literatura ta daje dowody dwudzielności obozowego życia , dostrzegając wewnętrznie rozwarstwioną wspólnotę poniżonych i cierpiących , wyróżniając tych, którzy bronią wartości spoza zony oraz tych, wartościom tym się sprzeniewierzają („urządzających się”). W „Innym świcie” ukazana jest rozdarta psychika każdego więźnia „dobrego” i „złego” zarazem. Wiara w istnienie ponadczasowych wartości humanistycznych jest dla autorów nietrwała , jest dziedzictwem, o które trzeba walczyć. Tak rozumiana walka ujawnia się w „funkcji solidarnej pamięci”. Przemawia zawsze narrator-uczestnik, a przez niego wspólnota poniżonych, cierpiących. Poczucie solidarności to hołd dla pozbawionych możliwości godnego życia i umierania, dla upokorzonych w obozowej egzystencji. Jest wiec wiara autorów w trwanie wartości humanistycznych mimo ich zagrożeni. Przeciwna do przedstawionego obrazu jest koncepcja „kamiennego świata”. Jej wyznawcy dostrzegali swoistość epoki państwowych totalitaryzmów i masowej zbrodni. Brak tu ujęć martyrologicznych. Istotna jest pragmatyka zlagrowanego życia, jej prawa i kodeksy postępowania. Najistotniejszy jest więc proces obozowej edukacji, co staje się przyczynkiem do tworzenia uogólnień filozoficznych, np. w opowiadaniach Borowskiego czy „Medalionach”. Obozowy horyzont wartości zostaje przyjęty jako jedynie możliwy w „kamiennym świcie”. Borowski prezentuje bohatera odartego z wartości, zdominowanego przez odruchy fizjologiczne, wywołane lodem lub strachem. Obozowe postawy stają się zwyczajne. Beznamiętna pierwszoosobowa narracja, przekazywana z punkty widzenia zlagrowanego człowieka, wyzbytego emocji oddaje atmosferę moralną ludzi. Doświadczenia historyczne wyniesione z lagrów spowodowały przewartościowanie dotychczasowych poglądów na dzieje i rolę kultury (szczególnie u Borowskiego - kryzys kultury przyczynił się wg nie go zbrodni totalitaryzmu, dlatego równa kata i ofiarę, czyni ludzi cierpiących współwinnymi). W opowiadaniach oświęcimskich jest nadzieja, która stanowi fundament ufności i odzyskanego optymizmu w literaturze „solidarnej pamięci”. Borowski z żelazna konsekwencją uogólnia swoje obserwacja zdegradowanej egzystencji człowieka lagru. Nie daje żadnej nadziei, a własne utwory chce uwolnić od iluzji jakiegokolwiek zbawienia.

NAŁKOWSKA Zofia, ur. K) XI l 884 w Warszawie, zm. 17 XII 1954 tamże, powieściopisarka. dramatopisarka. Córka wybitnego geografa i publicysty Wacława Nałkowskiego. Po I wonne światowej współzałożycielka Związku Zawodowego Literatów Polskich, a także innych organizacji (Pen-Club). Od 1933 była członkiem Polskiej Akademii Literatury. W 1936 otrzymała nagrodę państwową za powieść Granica. Lata okupacji spędziła w Warszawie. Po wojnie brała udział w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, Należała do pierwszego zespołu redakcyjnego tygodnika ,,Kuźnica” w Łodzi, była posłanką do Sejmu i 1947-1952). Otrzymała liczne nagrody i odznaczenia państwowe.

MEDALIONY (1946)

Skromne objętościowo „Medaliony”, na kartach ośmiu opowiadań, poruszają wstrząsającą problematykę drugiej wojny światowej - czasów, które wywarły piętno na ludzkiej psychice i które nadal żyją w świadomości kolejnych pokoleń. Temat okrucieństwa okupanta, masowych zbrodni milionów ludzi w obozach koncentracyjnych oraz ogromnych zniszczeń dorobku kultury narodowej jest wciąż przywoływany i aktualny.

Ogromnym walorem „Medalionów” jest sposób, w jaki autorka zbioru mówi o metodach i celach faszyzmu - czyni to niezwykle rzeczowo, racjonalnie i wprost. Każdy fakt nazywa po imieniu, bez zbędnych słów i z całą bezwzględną prawdą. Motto opowiadań: „Ludzie ludziom zgotowali ten los” doskonale uzupełnia wiedzę człowieka o czasach wojny i bestialskich zbrodniach. Prawda, jaką odkrywa przed czytelnikiem Nałkowska, prawda o tragedii milionów ludzi, opowiedziana przez świadków tych zdarzeń, sprawia, że książka zajmuje ważne miejsce w szeregu licznych powieści i dzieł o wojnie i latach okupacji.

Cykl Nałkowskiej stanowi jedno z najwcześniejszych świadectw faszystowskiego ludobójstwa. Pisany w 1945 roku, a więc tuż po odzyskaniu niepodległości, opiera się w dużej mierze na relacjach osób ocalałych z rzezi ofiar, na wizjach lokalnych i zeznaniach świadków zbrodni. Autorka przekazuje prawdę o tamtych dniach - prawdę zawartą w słowach tych, którzy widzieli i przeżyli. Pisze wprost o niemieckim instytucie naukowym, w którym odbywała się produkcja mydła z ludzkiego tłuszczu, o cierpieniach i śmierci więźniarek w obozach zagłady, o różnych metodach eksterminacji Żydów i gazowaniu dzieci w Oświęcimiu. Relacji prostych ludzi nie poddaje stylistycznej przeróbce, bo żadne słowa nie mogą ogarnąć tego, co zaszło, a najbardziej proste stwierdzenia porażają swym autentyzmem.

STRESZCZENIE

Profesor Spanner

W pewien majowy dzień członkowie Głównej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich wędrują w towarzystwie dwóch niemieckich profesorów, znajomych Spannera, po terenie Instytutu Anatomicznego. Przebywają w tych miejscach po raz drugi i są przygotowani na to, co widzieli już wcześniej. Najpierw wchodzą do piwnicy, w której w kilku ogromnych kadziach leżą ciała, zachowane w doskonałym stanie. W innym basenie złożone zostały odcięte głowy. Następnie udają się do niewielkiego budynku z czerwonej cegły, w którym na palenisku stoi kocioł, przeznaczony do gotowania ludzkich torsów, odartych ze skóry. W oszklonej szafce, na półkach leżą wygotowane czaszki i kości, a w skrzyni - spreparowane płaty ludzkiej skóry. Widzą również piec, w którym palono odpadki i kości. Na stole leżą kawałki białego mydła i foremki.

Jako pierwszy przesłuchiwany jest młody mężczyzna, pracujący jako preparator u profesora Spannera. Jego relacja przybliża sylwetkę naukowca, który pisał książkę o anatomii i w czasie wojny - od 1943 roku - zajmował się produkcją mydła wyrabianego z ludzkiego tłuszczu. Przesłuchiwany opowiada o procesie produkcji, zdobywaniu ludzkich ciał z więzień i szpitali dla obłąkanych. Nie wie, gdzie obecnie przebywa Spanner, który w styczniu 1945 roku opuścił Instytut. Na ścianie pomieszczenia wisi „recept”, przywieziony ze wsi przez jedną z asystentek. Nie wie również, co profesor robił z gotowym mydłem. Przypuszcza, że profesor nie kazał mówić, o tym, co robili, ponieważ „cywilni” mogli się dowiedzieć i wywołać niepotrzebne zamieszanie. Jest nieświadomy tego, że produkcja mydła z ludzkiego tłuszczu była przestępstwem. Przyznaje, że sam używał tego mydła, choć początkowo się brzydził, lecz dobrze się pieniło i służyło do prania. Na koniec dodaje, że „w Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić - z niczego...”

Po południu przesłuchiwani są koledzy profesora Spannera. Obaj są lekarzami i twierdzą, że nie wiedzieli nic o produkcji mydła z ludzkiego tłuszczu. Obaj zgodnie przypuszczają, że Spanner mógł być do tego zdolny. Wysoki lekarz uzasadnia postępowanie Spannera rozkazem, jaki mógł otrzymać i który wykonywał, ponieważ był „karnym członkiem partii”. Jego towarzysz jest przekonany, że postępowanie naukowca wynikało ze względu na stan ekonomiczny Niemiec, które wówczas przeżywały „wielki brak tłuszczów”.

Dno

Przed narratorką siedzi kobieta: ładna, siwa, lekko zaokrąglona. Początkowo nie wie, o czym ma mówić. Jest zmęczona życiem, ponieważ przeszła rzeczy, w które nikt by nie uwierzył. Pragnie, aby ludzie okazywali jej życzliwość, ponieważ jest matką, która straciła dwoje dzieci, o których nie ma żadnych wiadomości. Wie, że mąż zginął w obozie w Pruszkowie. Opowiada o torturowaniu ludzi w Ravensbrück, o doświadczeniach, przeprowadzanych na kobietach i ściąganiu krwi dla żołnierzy. Razem z córką po trzech tygodniach zastała zabrana do innego obozu, do fabryki amunicji. Wspomina o córce, która została aresztowana razem z nią i zatrzymana w jednym z obozów. Syn został zabrany z powstania. Przed wywiezieniem do obozu przebywali w Pawiaku. Kobieta wiele spraw przemilcza, czasami w jej oczach pojawiają się łzy, lecz kontynuuje swą opowieść. Wspomina o trupach, wynoszonych z pakamery, z wyjedzonymi przez szczury wnętrznościami, o przesłuchiwaniu, podczas którego była bita po głowie, lecz wytrzymała tortury i milczała. W fabryce amunicji pracowały po dwanaście godzin i musiały wyrobić określoną normę. Jeśli tego nie robiły, były karane. Przetrzymywano je wówczas w piwnicach, gdzie leżały ciała zmarłych ludzi. Były nieustannie głodne, a głód zmuszał ukarane kobiety do jedzenia ciał umarłych. Nagle przypomina sobie podróż do Ravensbrück i uznaje, że to będzie ciekawe. Jechały stłoczone w zaplombowanych wagonach, bez pożywienia i wody. Na jednej ze stacji oficer niemiecki, słysząc potworne wycie, kazał otworzyć wagon. Widok uduszonych kobiet i tych, które stały w nieludzkich warunkach niczym zwierzęta przeraził go. Kazał wypuścić je na tor, by napiły się wody i oporządziły się. W czasie drogi wiele z więźniarek oszalało - wykrzykiwały to, czego nie powiedziały podczas przesłuchań. Kobieta nie jest zdziwiona tym faktem, skoro „Nawet Niemiec, i to się przeląkł, jak nas zobaczył. Cóż to dziwnego, że one nie mogły wytrzymać”.

Kobieta cmentarna

Na cmentarzu, który mieści się w pobliżu oddzielającego getto muru pracuje kobieta cmentarna, opiekująca się grobami. Opowiada o jednym z grobów, w którym spoczywa ciało młodej kobiety, ekshumowane przez męża, który chciał udowodnić, że lekarze byli winni jej śmierci. W tym samym grobie spoczywa również mąż, który po kilku miesiącach powiesił się. Po chwili, wylękniona, dodaje, że mieszka w pobliżu i jest to miejsce, w którym ludzie nie mogą żyć. Każdego dnia słyszą to, co dzieje się w getcie: krzyki rozstrzeliwanych ludzi, widzą ofiary wyskakujące przez okna płonących budynków. Była świadkiem sytuacji, w których matki owijały dzieci w coś miękkiego i wyrzucały w okien, a potem same skakały, by w ten sposób uchronić się przed śmiercią w płomieniach. Widziała ojca, który wypchnął z okna swojego syna i po chwili sam za nim skoczył. Jest przekonana, że Żydzi nienawidzą Polaków i jeśli Niemcy przegrają wojnę, to Żydzi wymordują wszystkich. Słyszała o tym w wiadomościach, przekazywanych przez okupanta. Ludzie nie mogą tego wytrzymać - nawet jeśli nic nie widzą, słyszą odgłos ciał, rozbijających się o bruk.

Przy torze kolejowym

Do umarłych w czasie wojny należy również kobieta, której nikt nie zna z imienia i nazwiska, lecz świadek jej śmierci nadal nie rozumie, dlaczego umarła właśnie w taki sposób - z rąk człowieka, który jako jedyny zdawał się jej naprawdę współczuć. Kobieta została znaleziona przy torze kolejowym, była ranna i zmęczona. W pobliżu lasu leżały zwłoki dwóch mężczyzn, z których jeden okazał się jej mężem. Byli to uciekinierzy z transportu jeńców, którzy zamiast śmierci wybrali ucieczkę z pociągu. Rankiem zaczęli zjawiać się ludzie, lecz nikt nie miał odwagi podejść do rannej, pomóc jej, ponieważ groziło to represjami ze strony okupanta. Wśród nich stał młody mężczyzna, który kupił jej papierosy i wódkę. Kobieta nie oczekiwała na pomoc, wiedziała, że zatrzymała się na granicy życia i śmierci. Chciała po prostu odurzyć się alkoholem, aby nic nie czuć. Po jakimś czasie pewna staruszka z lękiem postawiła przy niej kubek z mlekiem i położyła w trawie kawałek chleba, po czym pospiesznie odeszła. Po wielu godzinach od strony miasteczka nadeszli dwaj policjanci. Poprosiła, aby ją zabili, lecz mężczyźni nie byli zdecydowani, co mają zrobić. Kiedy obudziła się z kolejnego odrętwienia, nie było nikogo, poza młodzieńcem, który wyświadczył jej drobną przysługę. Mijali ją ludzie, wracający z pracy, słyszała ich rozmowy. O zmierzchu na to pustkowie wrócili policjanci. Ponownie poprosiła, aby ją zastrzelili. Wtedy, widząc ich niezdecydowanie, młody mężczyzna wziął od nich pistolet i zabił kobietę. Ludzie, którzy obserwowali całe zajście, byli zdumieni i zgorszeni. Sądzili, że to właśnie on okazywał największą litość dla rannej, a zastrzelił ją jak psa. Następnego dnia jej ciało zostało pogrzebane razem z ciałem mężczyzn, leżących pod lasem.

Dwojra Zielona

Rozmówczynią narratorki jest kobieta z czarną przepaską, którą spotkała przypadkowo w sklepie. Towarzyszący kobiecie mężczyzna zażądał dla niej okularów. Dodaje, że kobieta przebywała przez wiele lat w obozie i nie nosiła okularów, a sztuczne oko, które dla niej zamówiono, okazało się za duże. Narratorka towarzyszy nieznajomej do mieszkania, którym kobieta opiekuje się. Była więźniarka obozu mówi jej, że jest sama. Ludzie okazują jej życzliwość, lecz przecież nie są rodziną. Straciła męża w 1945 roku - został zabity na stacji Małaszewicze. W tym czasie przebywała w Międzyrzeczu. Ma trzydzieści pięć lat, lecz wygląda starzej, ponieważ nie ma oka i zębów. Wyszła za mąż w wieku dwudziestu trzech lat, zamieszkali w Warszawie i w 1939 roku stracili cały dobytek podczas bombardowania miasta. Nazywa się Dwojra Zielona. Przenieśli się potem do Janowa Podlaskiego, gdzie musieli nosić palestyński znak. Pamięta dni, kiedy wywozili ludzi do Treblinki. Podczas aresztowań ukrywała się na strychach, pewnego razu siedziała ukryta przez cztery tygodnie, żywiąc się kaszą manną i cebulami. Myślała wtedy, że umrze. Oko straciła 1 stycznia 1943 roku, kiedy Niemcy, podczas sylwestrowej zabawy, zaczęli strzelać do ludzi. Przez całą wojnę towarzyszyło jej pragnienie życia - chciała przeżyć, by później opowiedzieć o tym wszystkim, czego doświadczyła, by ludzie poznali prawdę o tym, co Niemcy robili. Z getta poszła z innymi Żydami do Majdanka. Była tak samotna, że chciała umrzeć z innymi. Tam dostała się do pracy w fabryce amunicji w Skarżysku-Kamiennej. Była tak głodna, że zaczęła wyrywać złote zęby, by za nie kupować chleb. Przez trzynaście miesięcy w taki właśnie sposób zdobywała pieniądze. Do dnia, w którym przyszli Sowieci, a ona, wraz z tymi, którzy uniknęli wywiezienia, stała na ulicy i cieszyła się, choć nie miała siły, by krzyczeć z radości.

Wiza

Z wizytą do narratorki przychodzi kobieta, ubrana nadal w obozowy chałat w szare i granatowe pasy. Włosy ma krótko obcięte, przysłonięte obozową czapką. O nic nie prosi i niczego nie potrzebuje. Nie czuje niechęci do Żydów. Z uśmiechem opowiada o tym, jak podczas pracy w obozowej kuchni znalazła gniazdo myszy w ziemniaku. Nie zgodziła się, aby jej koleżanka dała zwierzątka kotu, choć myśl o tym, jak kot będzie jadł myszy, obudziła w niej ciekawość jak w gestapowcu - jak to będzie. Jest katoliczką, gdyż przeszła na katolicyzm w początkach wojny, widząc bezmiar okrucieństwa i niesprawiedliwości. Uzyskała polskie dokumenty i polskie nazwisko, w obozie była Polką a nie Żydówką. Pyta narratorkę, czy wie, co znaczy iść na wizę. W obozie od rana esesmanki krzyczały, aby szły na wizę. Wszystkie kobiety z jednego bloku, w którym miały odbyć się porządki, musiały stać przez cały dzień na wizie - łące pod samym lasem. Przez cały dzień nie dostawały jedzenia, nie mogły usiąść, by odpocząć. Musiały stać niezależnie od pogody, nie wiedząc, jak długo. Po przyjeździe do obozu zobaczyła gromadę kobiet z różnych krajów, które stały na wizie. Wyglądały strasznie, niektóre z nich były chore. Kobieta nie mówi o swoim kalectwie, o nodze, która źle się zrosła i będzie ponownie łamana. Skupia się na cierpieniu innych. Przez te dni modliła się, aby nie czuć nienawiści. Przez tydzień widziała kobiety, stojące na wizie, przytulone do siebie, by choć w ten sposób się ogrzać. Pewnego dnia usłyszała jak Greczynki śpiewały po hebrajsku hymn narodowy. Choć były osłabione, ich głosy brzmiały pięknie, głośno i mocno. Siłę czerpały z tęsknoty i pragnienia. Następnego dnia odbyła się selekcja i łąka opustoszała.

Człowiek jest mocny

W pobliżu Chełmna na wzgórzu w latach wojny stał pałac, który został później wysadzony w powietrze. W tym samym czasie w pobliskim lesie spłonęły cztery krematoria. Każdego dnia przez bramę pałacu przejeżdżały samochody, wiozące ludzi, którzy sądzili, że jadą do Zakładu Kąpielowego. Ludzie ci byli wprowadzani do pomieszczeń i po jakimś czasie, ubrani wyłącznie w bieliznę, byli zapędzani do samochodów gazowych. O tym, co działo się w pałacu w czasie okupacji, opowiada Michał P., Żyd, który pracował u Niemców. Zaprowadził do takiego samochodu rodziców, siostrę i brata z rodzinami. Sam chciał również umrzeć z bliskimi, lecz mu nie pozwolono. Pracował przy przenoszeniu ubrań z pokoi, które układali na oddzielne sterty. Później zaczął pracować w lesie, przy grzebaniu zwłok uduszonych ludzi. Kiedy samochody przyjeżdżały, Niemcy otwierali tylne drzwi i szybko odskakiwali. Trzej Żydzi wyrzucali ciała, a Ukraińcy wyrywali zmarłym złote zęby, ściągali biżuterię, zegarki, woreczki z pieniędzmi, które składali do małej skrzynki. Jeden z Ukraińców przez przypadek został wepchnięty do samochodu i zginął podczas jazdy. Początkowo Michał P. chciał namówić innych do ucieczki, lecz ludzie byli za bardzo przygnębieni. W lesie pracował przez dziesięć dni. Pewnego dnia, we wtorek, przyjechał samochód z ludźmi z Chełmna i mężczyzna ujrzał ciało żony i dwójki dzieci. Zrozpaczony, położył się obok i chciał umrzeć, lecz Niemiec zaczął go bić, dopóki nie wstał, ponieważ był na tyle silny, że mógł jeszcze pracować. Michał chciał popełnić samobójstwo, lecz pewien pobożny człowiek przekonał go, aby tego nie robił. Wtedy postanowił uciec razem z innym Żydem. Następnego dnia okazało się, że kolega znalazł się w innym samochodzie i Michał P. sam wyskoczył z auta i zaczął biec przed siebie. We wsi ukrył się w stodole i po dwóch dniach, dzięki pomocy gospodarza, który go nakarmił i dał ubranie, przedostał się do Grabowca. Tam spotkał Żyda, z którym planował ucieczkę i który również zdołał zbiec. Członkowie Komisji udają się do lasu Żuchowskiego, gdzie przy kopaniu zbiorowych grobów pracował mężczyzna. Spotykają dwie kobiety, które pytają, czy nie można przyspieszyć ekshumacji zwłok, ponieważ znają miejsce, gdzie pochowany jest ich krewny. Ktoś pokazuje skrawek pudełka od zapałek z greckim napisem, ktoś inny na miejscu dawnego krematorium znajduje dwie malutkie kosteczki ludzkie.

Dorośli i dzieci w Oświęcimiu

Tereny Polski stały się w okresie wojny miejscem masowych zbrodni. Wiadomościom o kolejnych odkryciach towarzyszy nieustanne zdziwienie, że w wyniku doskonale zorganizowanej machiny państwowej zgładzono miliony ludzkich istnień. Każdego dnia odkrywane są nowe miejsca zbrodni, wiedza o tragedii minionych lat jest systematycznie uzupełniana i poszerzana. Faszyzm uczynił z ludzi materiał przemysłowy, odbywała się produkcja mydła z ludzkiego tłuszczu, materacy z włosów, pergaminu z ludzkiej skóry. Człowiek został podporządkowany ekonomii państwa, które czerpało zyski z ludzkiego cierpienia i śmierci. Lata okupacji przetrwali ci, którzy na to wcale nie liczyli. Są wśród nich naukowcy, lekarze, politycy, którzy przynosili chlubę swoim narodom. Przetrwali również ci, którzy mordowali i byli oprawcami, o których okrucieństwie opowiadają ich ofiary. Byli to ludzie świadomi swoich czynów i ponoszący za nie całkowitą odpowiedzialność. Brutalna rzeczywistość drugiej wojny światowej przygotowywała na śmierć także dzieci. Mali jeńcy obozu w Oświęcimiu wiedzieli, że muszą umrzeć. Do uduszenia w komorach gazowych wybierano najmniejsze, które nie mogły pracować. Selekcja odbywała się w ten sposób, że dzieci musiały przechodzić pod metalowym prętem, zawieszonym na wysokości jednego metra i dwudziestu centymetrów. Świadome śmierci, stawały na palcach, by w ten sposób uzyskać życie. Dzieci, przeznaczone na uduszenie, przetrzymywano w zamknięciu. One również były świadome, tego, co ich czeka, uciekały, krzycząc, że nie chcą do gazu. Pewnego dnia doktor Epstein, przechodząc między blokami, zobaczył dwoje dzieci, które przesuwały patyczki po piasku. Na pytanie mężczyzny, co robią, odpowiedziały, że bawią się w palenie Żydów.

OMÓWIENIE

GENEZA

„Medaliony” są ukoronowaniem dorobku literackiego Zofii Nałkowskiej. Geneza tych zwięzłych, lecz bogatych w precyzyjnie zarysowaną problematykę, opowiadań wiąże się z osobistymi przeżyciami autorki, która przetrwała trudne lata okupacji oraz z jej udziałem w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. W kilka lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, w ankiecie „Nowej Kultury” - „Pisarze wobec dziesięciolecia” pisarka tak pisała o okolicznościach powstania cyklu: Na zasadzie mych wieloletnich doświadczeń utrzymuję z uporem, że właściwie temat - nie narzucony przez zamówienie ani zalecany przez krytykę - determinuje środki wyrazu. Pracując zaraz po wojnie w Komisji Badania Zbrodni robiłam to nie dlatego, by znaleźć materiał do nowej książki. A pisząc następnie „Medaliony” nie myślałam nawet, że robię to inną techniką. W innym trybie literackim niż książki dawniejsze. Sam temat - tak trudny do objęcia myślą, tak uczuciowo nie do wytrzymania - sprawił, że użyłam tych realistycznych środków wyrazu. Nie z góry powzięty zamiar ani mocne postanowienie. Zofia Nałkowska miała okazję poznać prawdę o okrucieństwie lat wojny w sposób dokładny. Przez sześć lat okupacji mieszkała w zajętej przez Niemców w Warszawie. Swoje doświadczenia, notowane systematycznie w „Dziennikach”, w formie niewiele zmienionej wprowadziła później do „Medalionów”.

Problematykę opowiadań i prawdę o tamtych dniach uzupełniły zeznania świadków zbrodni faszystowskich, które słyszała podczas przesłuchań, procesów sądowych, wizji lokalnych na miejscach masowych zbrodni: Moje życie w Łodzi było bardzo pracowite, a ponadto pocięte w strzępki przez ustawiczne wyjazdy. To z Łodzi wyjeżdżałam już po wojnie do Paryża, do Moskwy, do Belgradu, dwukrotnie do Czechosłowacji, a poza tym parę razy na miesiąc do Warszawy. Na początku też fruwałam raz po raz samolotem do Krakowa i nawet do Gdańska. […] Moje częste wyjazdy, właściwie wówczas jeszcze loty, do Krakowa i Gdańska wywołane były udziałem w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. Ze wstrząsających przeżyć ówczesnych pozostała mi skromna książeczka zatytułowana „Medaliony”, dająca wyraz zdumienia, że to ludzie ludziom zgotowali ten los.

Badacze dzieł Zofii Nałkowskiej genezę „Medalionów” wywodzą z wcześniejszych dzieł pisarki, dostrzegając podobieństwo typu narracji, w której dominuje zapis stanu świadomości uczestników zdarzeń, do niektórych utworów zebranych w „Ścianach świata”. Opowiadania z czasów drugiej wojny światowej kontynuują nurt w twórczości pisarki, który można ogólnie określić jako „autentyzm”. „Tajemnice krwi”, „Charaktery”, „Dom nad łąkami” pod względem formalnym zbliżają się do reportażu, którego cechy można również odnaleźć w „Medalionach”, odznaczając się afabularnością, oszczędnością środków wyrazu, dyskretnym zawieszeniem głosu, a tematycznie poświęcone są życiu prostych ludzi, których autorka charakteryzuje za pomocą kilku wyrazistych cech. Ta technika pisarska została w cyklu opowiadań z 1945 roku rozwinięta w sposób mistrzowski.

„Medaliony” dawały świadectwo zamkniętej już rzeczywistości, która nadal żyła i żyje w pamięci ludzi i kolejnych pokoleń. Nałkowska ogłaszała kolejne opowiadania w prasie od wiosny 1945 do lata 1946 roku. Wydanie książkowe ukazało się w 1946 roku. Cykl pisarki wzbudził entuzjazm odbiorców, lecz nade wszystko nad emocjami, towarzyszącymi lekturze „Medalionów” górowało uczucie zdumienia wobec ogromu cierpienia i podziwu dla autorki, która - zdaniem krytyków - w swych miniaturach prozatorskich potrafiła zrezygnować z pisarskich przyzwyczajeń i stworzyć dzieło krótkie, zwięzłe, lecz niosące rozległą problematykę i dogłębnie poruszające serca i wyobraźnię czytelników.

ZNACZENIE TYTUŁU

Wyjaśnienie tytułu cyklu miniatur prozatorskich można odnaleźć w tekście jednego z opowiadań „Kobieta cmentarna”: Później przyszedł czas, gdy na cmentarz spadały pociski. Posągi i medaliony potłuczone leżały wzdłuż alei. Groby z otwartymi wnętrzami ukazały w pękniętych trumnach swoich umarłych. Utwory, wchodzące w skład zbioru, są w treści i wymowie podobne do tych umieszczanych na grobach niewielkich płaskorzeźb, malowideł i zdjęć, przedstawiających zmarłych. Nałkowska prostymi słowami ocala je z wojennego cmentarzyska, sklejając z ułamków zdarzeń i relacji rzeczywistość, której groza ukazana jest nie tylko w obrazach masowych zbrodni, ale również w zniszczonej ludzkiej psychice.

Bohaterami „Medalionów” są ludzie pozbawieni cech indywidualnych, są to typy, uosabiające los i tragedię milionów. Autorka swoimi krótkimi opowiadaniami buduje pomnik tym, którzy ponieśli śmierć w otchłani faszystowskiej zagłady oraz tym, którzy przeżyli wojnę, by dać świadectwo prawdzie. Cykl opowiadań miał chronić przed zapomnieniem, miał upamiętniać ludzi, którzy umierali anonimowo, a ich śmierć zatracała cechy śmierci indywidualnej. Relacje z czasów wojny przybrały kształt zastygłych medalionów, na których zatarte są rysy twarzy, lecz pamięć o ludziach pozostaje wiecznie żywa, ponieważ nikt nie powinien zapominać o najbardziej przerażającym okresie w historii ludzkości, który pochłonął miliony ludzkich istnień.

MOTTO

„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - to pierwsze słowa, które czyta odbiorca, zasiadając do „Medalionów” Zofii Nałkowskiej. Motto zbioru opowiadań pochodzi z „Dzienników czasów wojny”, gdzie pod datą 28 lipca 1944 roku zostało zapisane w nieco odmiennej formie: „Ludzie ludziom gotują ten los”. W „Medalionach” zdanie to zostało użyte w czasie przeszłym, podkreślając aspekt nieodwracalnego dokonania - oto czas wojny minął i stał się zamkniętą rzeczywistością.

W tym krótkim stwierdzeniu została zamknięta prawda o latach okrucieństwa i barbarzyństwa, za które odpowiedzialność ponoszą wyłącznie ludzie. To właśnie ludzie, należący do faszystowskiego systemu, świadomie i celowo zamordowali miliony ludzi nie należących do rasy aryjskiej. To ludzie, a nie niszczycielskie siły przyrody, przyczynili się do tragedii, która nawet z perspektywy minionych lat wydaje się być trudna do ogarnięcia ludzką wyobraźnią i jeszcze trudniejsza do zrozumienia. Ludzka pasja niszczenia, zabijana, przetwarzania ciała ludzkiego na surowiec eksploatacyjny, przerosła wszystko, a winni muszą być postawieni w stan oskarżenia. Miliony ludzkich, niewinnych istnień poniosły straszliwą śmierć w wyniku przemyślanego działania innych ludzi, którzy służyli systemowi i dobro państwa stawiali jako wartość najwyższą. Nałkowska w tym krótkim, lecz niezwykle wymownym zdaniu, zamyka całą grozę tamtych dni, dopisuje swój odautorski komentarz do całego cyklu - komentarz przerażający i prawdziwy. Motto „Medalionów” pojawia się w tekście ostatniego opowiadania cyklu: „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”: Tak zamyślona i zrealizowana impreza była dziełem ludzi. Oni byli jej wykonawcami i jej przedmiotem. Ludzie ludziom zgotowali ten los. Jacyż byli ci ludzie?

Drugim mottem, jakie w pełni oddaje zamysł twórczy autorki „Medalionów”, mogą być słowa Dwojry Zielonej, która przeżyła okupację, aby opowiedzieć o swych tragicznych doświadczeniach, które były zarazem doświadczeniami tysięcy innych ludzi: „Niech świat o tym wie, co oni robili”. Potrzeba przekazania prawdy o latach wojny, bestialstwa i masowości śmierci stanowi jedno z głównych przesłań cyklu Zofii Nałkowskiej.

CZAS I MIEJSCE AKCJI

Akcja „Medalionów” Zofii Nałkowskiej przenosi czytelnika w pierwsze miesiące po zakończeniu drugiej wojny światowej. W tym czasie pisarka uczestniczyła w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce i brała udział w przesłuchaniach świadków i niemieckich zbrodniarzy, jeździła na wizje lokalne w miejsca hitlerowskich zbrodni. Poznane wówczas fakty, usłyszane rozmowy z ocalałymi i relacje z miejsc masowej zagłady przyczyniły się do powstania cyklu opowiadań. Fabuła miniatur prozatorskich obejmuje czasy wcześniejsze - lata drugiej wojny światowej, wyłaniające się ze wspomnień ludzi, wciąż żywe i czekające na ostateczny rozrachunek.

Miejsca akcji „Medalionów” są rozmaite, czasami znane z nazw, czasami ogólnikowe, sugerujące, że podobne zdarzenie mogło zajść wszędzie. Akcja „Profesora Spannera” rozgrywa się na terenach niemieckiego Instytutu Anatomicznego w Gdańsku-Wrzeszczu. Bohaterka opowiadania „Dno” wymienia nazwy obozów, w których przebywała: więzienie na Pawiaku, Ravensbrück oraz Bunzig, gdzie mieściła się fabryka amunicji. Miejscem akcji „Kobiety cmentarnej” jest cmentarz, leżący w pobliżu żydowskiego getta. „Dwojra Zielona” i „Wiza” przybliżają wiedzę o obozach koncentracyjnych, które rozmieszczone były na terenie Polski. „Człowiek nie jest mocny” przenosi akcję do pałacu w pobliżu Chełmna, w którym masowo mordowano Żydów. W ostatnim opowiadaniu Nałkowska pisze o Oświęcimiu. Można powiedzieć, że akcja „Medalionów” rozgrywa się przede wszystkim na terenach Polski.

NARRACJA I JĘZYK

Głównym elementem narracji „Medalionów” są celowe przemilczenia. Nałkowska nie poddaje przeżyć swoich bohaterów analizie psychologicznej, zmuszając czytelnika do samodzielnego wyciągania wniosków, do głębokich przemyśleń i zatrzymania się nad tragedią, która dotknęła miliony ludzi. Atmosfera tamtych czasów oddawana jest na różne sposoby. Czasami poprzez opis krajobrazu bądź miejsca, rzeczowy, konkretny, na wskroś realistyczny, który poprzez odpowiedni dobór wyrażeń staje się scenerią pełną przejmującego smutku. Czasami owo celowe przemilczenie wyłania się z opowieści bohaterów, którzy mówią o swoich przeżyciach prostym językiem. Celowym przemilczeniem staje się także brak odautorskich komentarzy, choć tak naprawdę Nałkowska poprzez odpowiedni dobór środków artystycznych i odpowiednie wyselekcjonowanie faktów wyraża swój protest i oskarża faszyzm, który przyczynił się do masowej śmierci setek tysięcy ludzkich istnień i cierpienia tych, którzy przeżyli.

Narratorka patrzy na tę rzeczywistość poprzez czyjś opis, czyjeś wspomnienia. W toku narracji wyłania się obecność drugiego narratora - człowieka, z którym pisarka rozmawia lub którego wysłuchuje. Owa dwoistość narracji jest stałą zasadą konstrukcji fabularnej „Medalionów”. Narrator służy tu określonym celom artystycznym. Stwarza dystans w stosunku do rzeczywistości, o której jest mowa, dzięki czemu zyskuje ona zastygły kształt - kształt nagrobkowych medalionów. Narratorzy, opowiadający o swych przeżyciach w latach okupacji, są prostymi, realnymi i zwykłymi ludźmi. To właśnie ich oczami czytelnik patrzy na wojenną rzeczywistość, która nakreślona zostaje poprzez ich reakcje i świadomość. Nałkowska powstrzymuje się od komentarzy bezpośrednich, skupiając się na słuchaniu.

Z narracją związana jest trójwarstwowość techniki opisu. Warstwę pierwszą tworzą bezpośrednie relacje uczestników zdarzeń, uzyskiwane podczas wywiadów, rozmów i przesłuchań. To właśnie one dają świadectwo okrucieństwa i barbarzyństwa faszystów, porządkują jego przejawy, odsłaniając jednocześnie niszczący wpływ, jaki wojna wywarła na psychice człowieka. Drugą warstwę stanowi narracja odautorska, uogólniająca i obiektywizująca rzeczywistość, powstrzymująca się od komentowania, choć można poznać opinię pisarki poprzez niedopowiedzenia i skróty myślowe. Trzecia warstwa tworzy wymiar całościowy i wyłania się z połączenia dwóch pozostałych, zbiera odłamki przeżyć i skrawki życia, łączy je i zmusza do zrozumienia i potępienia.

Forma prozatorska oparta jest przede wszystkim na prostocie środków wyrazu. Nałkowska przekazuje wiedzę o wojennej rzeczywistości słowami prostymi, najzwyklejszymi, w pełni oddając atmosferę tamtych dni, choć sprawy o których mówi nie są ani proste, ani zwykłe. Ukazuje bowiem ogrom ludzkiego cierpienia, nadając mu atmosferę autentyczności i patosu, uzyskaną dzięki maksymalnej zwięzłości. Bez zbędnych słów w ośmiu opowiadaniach zamyka bogaty obraz okupacyjnej rzeczywistości, którą przedstawia z różnych stron, poprzez różne sposoby narracji.

Aby dotrzeć do istoty prawdy o ludzkim cierpieniu i bestialstwie faszystów, autorka wykorzystała technikę fragmentów, „ułamków zdarzeń”. Wyraziste ukazanie szczegółów wyłowionych z bezmiaru ludzkiej tragedii, które okazały się bardziej wymowne niż ogólne komentarze i opisy - to stało się podstawową koncepcją „Medalionów”. Wykorzystanie relacji prostych ludzi, mówiących prostym językiem, dodatkowo potęguje prawdę o wojennej rzeczywistości, ponieważ są to słowa rzeczowe, bez patetycznego i wzniosłego zabarwienia. Rozmówcy Nałkowskiej mówią o śmierci, która w tamtych czasach była doświadczeniem codziennym i powszechnym. To właśnie im autorka oddaje głos, zachowując autentyczny opis tego, co przeżyli. Na tej prostocie opiera się artystyczna forma zbioru opowiadań.

Każde opowiadania „Medalionów” zawiera bardzo bogatą problematykę, opisuje ostro i wyraźnie zarysowane sytuacje, zbudowane na zasadzie kontrastów. Każdy portret psychologiczny bohaterów, choć skrótowy, jest wnikliwy i złożony. Każde opowiadanie przekazuje bogatą wiedzę o czasach okupacji, mimo że przekazuje je w niewielu zdaniach i prostych słowach. Pisarka poprzez celowe zgrupowanie faktów, poprzez krótki opis, oddający w pełni atmosferę przeżyć ludzi, w doskonały sposób potrafiła wyrazić bogate stany wewnętrzne swych bohaterów. Ze stron „Medalionów” wyłania się różnorodność wydarzeń i faktów, opartych na wspomnieniach o dniach, które już minęły, lecz pozostawiły niezatarte piętno na kartach historii i ludzkiej psychice. Wspomnienia te dają świadectwo okrucieństwa i cierpienia.

„Medaliony” oddziałują na czytelnika za pomocą wyrazistych i jaskrawych kontrastów. Obraz wojennej rzeczywistości wzbogacają dodatkowo własne doświadczenia autorki zbioru, co umożliwiło jej przekazanie prawdy o okupacji w sposób dokładny i precyzyjny. W swoich opowiadaniach zachowała cechy reportażu, dokumentu, sprawozdania z autentycznych wydarzeń. W zbiorze można odnaleźć fragmenty, które przypominają relację z procesów sądowych, wizji lokalnych, zawierające mnóstwo suchych informacji, wiadomości o miejscach zbrodni z podaniem przybliżonej liczby ofiar. Przybliżonej, ponieważ w dniach, kiedy pisarka pracowała nad zbiorem, nie znano jeszcze pełnej liczby ofiar faszystowskich Niemiec.

CECHY KOMPOZYCJI

  1. Na cykl „Medalionów” składa się osiem opowiadań: „Profesor Spanner”, „Dno”, „Kobieta cmentarna”, „Przy torze kolejowym”, „Dwojra Zielona”, „Wiza”, „Człowiek jest mocny” oraz „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”.

  1. Fabuła opowiadań opiera się na autentycznych wydarzeniach i relacjach osób, które przeżyły drugą wojnę światową. Nałkowska uzyskała materiał faktograficzny podczas pracy Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, w której brała czynny udział, jako przewodnicząca Wojewódzkiej Komisji w Łodzi.

  2. Narracja „Medalionów” na charakter rzeczowej relacji, przedstawionej w zwięzłych zdaniach, bez bezpośrednich komentarzy narratora, którym jest sama pisarka.

  3. W „Medalionach” można wyodrębnić dwóch narratorów - pisarkę oraz osobę, z którą rozmawia.

  4. „Medaliony” skupiają w sobie cechy charakterystyczne dla reportażu i sprawozdania. Można je zaliczyć do prozy dokumentarnej, ponieważ przekazują wiedzę o faktach i autentycznych osobach.

  5. Brak jest bezpośrednich komentarzy odautorskich - Nałkowska posługuje się różnorodnymi środkami stylistycznymi, by wyrazić swą opinię o czasach okupacji - stosuje niedopowiedzenia i celowe przemilczenia.

MEDALIONY NA TLE ÓWCZESNEJ LITERATURY WOJENNEJ

Koniec drugiej wojny światowej przerwał sześcioletni okres milczenia polskich pisarzy, którzy podczas okupacji pozostali w kraju i byli świadkami tragedii milionów, ogromu masowych zbrodni i okrucieństwa niemieckiego okupanta. Straszliwe doświadczenia minionych dni, które stały się udziałem wielu narodów, przekroczyły ludzkie pojęcie o morderstwach, terrorze i bestialstwie. Wydarzenia wojenne ukształtowały nowe pojęcie o świecie, o moralności, o stosunkach międzyludzkich i ogólnie o całym życiu. Wszystko zostało poddane próbie i uległo weryfikacji.

Ludzie pióra wobec tak olbrzymiego historycznego kataklizmu, czuli się odpowiedzialnymi za swoją sztukę i danie świadectwa tych czasów. Literatura miała przekazać doświadczenia, które z trudem udawało się zamknąć w słowa, choć nigdy nie będzie odpowiednich słów, by w pełni przekazać bezmiar ludzkiej tragedii z czasów drugiej wojny światowej. Literaturze postawiono za główny cel obronę człowieczeństwa i wystąpienie przeciwko fali zbrodni, o której każdy dzień przynosił nowe fakty i przerażające szczegóły. Po sześciu latach milczenia, wypełnionych uczuciem grozy, przemówili pisarze. W latach 1945-48 ukazało się wiele książek, odsłaniających prawdę o okupacji i wojnie. Ówczesną literaturę można podzielić na dwa główne działy: na prozę dokumentalną (wspomnienia, dzienniki, reportaże) oraz na prozę, operującą fikcją artystyczną (powieści, nowele, opowiadania).

Wśród licznych książek dokumentalnych o charakterze pamiętnikarskim na szczególną uwagę zasługują „Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej, która wojnę przeżyła jako więźniarka kobiecego obozu w Brzezince. „Dymy nad Birkenau” to mistrzowsko skonstruowany dokument zbrodni i obraz przeżyć ofiar faszystowskiego terroru.
W „Medalionach” Zofii Nałkowskiej można dostrzec wiele cech wspólnych z tego rodzaju literaturą dokumentarną. Większość opowiadań oparta jest na autentycznych faktach, zebranych przez pisarkę podczas pracy w Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. Relacje ludzi, z którymi pisarka rozmawiała o tych okropnych czasach, wzmianki o przesłuchaniach świadków, o wizjach lokalnych na miejscach masowych zbrodni czy też w przedsiębiorstwie, produkującym mydło z ludzkiego tłuszczu, ogólna atmosfera opowiadań przybliża zbiór do reportażu. Nałkowska zachowuje autentyzm wydarzeń, faktów, ludzi, miejsc, zamykając go w formie prozy artystycznej, tworząc precyzyjnie zorganizowane obrazy. Główną metodą obrazowania „Medalionów” jest metoda skrótu. Autorka przeprowadza surową i ścisłą selekcję faktów, wybierając spośród nich tylko te, które w pełni oddają założenia twórcze tomiku, odpowiednio je porządkuje, opierając się na ekspresji artystycznej i jak największej zdolności przedstawiania wojennej rzeczywistości. Zestawia je na zasadzie jaskrawych kontrastów, które wywołują w odbiorcy zdumienie i przerażenie. W suchych, rzeczowych i niezwykle surowych zdaniach „Medalionów” kryje się głęboka treść emocjonalna, która sprawia, że czytelnik odczuwa, rozumie i przeżywa opisywane wydarzenia i losy bohaterów. Zbiór opowiadań Zofii Nałkowskiej stanowi mistrzowski przykład połączenia literatury, która miała dać świadectwo rzeczywistym zdarzeniom ze świadomą, zorganizowaną koncepcją artystyczną.

Drugim nurtem literatury wojennej były liczne opowiadania i powieści, mówiące o czasach grozy i masowej śmierci. Do najciekawszych pozycji można tu zaliczyć: „Noc” Jerzego Andrzejewskiego, „Pożegnanie z Marią” Tadeusza Borowskiego, „Święta kula” Jerzego Putramenta, „Szekspir” oraz „Ucieczka z Jasnej Polany” Adolfa Rudnickiego. Utwory te łączyła wspólna cecha - były to dzieła, poruszające temat tragicznych losów jednostek wystawionych na próbę charakteru, wytrzymałości i odwagi. „Skromna książeczka” Zofii Nałkowskiej na tle tej twórczości stanowi zupełnie odmienne zjawisko. „Medaliony” przedstawiają powszechność doświadczeń okupacyjnych, ukazują nie tylko cierpienie jednostek, ale przede wszystkim cierpienia milionów, prowadzonych na stracenie, zamkniętych w obozach zagłady. Fragmenty opowiadań zachowują wierność i autentyczność relacji prostych ludzi. Autorka prostymi słowami rozmówców tworzy ich portrety psychologiczne, odsłania ich przeżycia i wewnętrzne przemiany. Nie komentuje ich słów, nie opisuje psychiki swych bohaterów. Skupia się na takim zestawieniu wypowiedzi, aby czytelnik samodzielnie pojmował cały dramatyzm ich losów.

Portrety bohaterów „Medalionów” stanowią uogólnienie losów milionów ludzi, którzy w czasie okupacji przeżyli podobne doświadczenia. Są to co prawda portrety indywidualne, lecz zarazem typowe, takie, która mogą być jednocześnie obrazami setek innych ludzi. Nałkowska nie stara się wydobyć cech charakterystycznych, zamieszcza wyłącznie najważniejsze fakty, uczucia, takie jak: strach, zmęczenie, ból, zniechęcenie, pragnienie ocalenia życia. Tworzy portrety, zamknięte w formie miniatury - krótkie, zwięzłe i zaskakująco pełne. W opowiadaniach bohaterowie prezentują się sami - pisarka oddaje im głos, subtelnie zaznacza swą obecność, choć w rzeczywistości tylko oni mówią o przeżytych doświadczeniach i wyłącznie oni określają swoją postawę wobec omawianych sytuacji. To poprzez pryzmat wypowiedzi bohaterów „Medalionów” czytelnik poznaje prawdę o doświadczeniach milionów. Ich losy są losami tysięcy ludzi, urastają do rangi powszechnych, stają się losami ludzi, poddanych faszystowskiemu terrorowi.

Tragedia poszczególnych postaci staje się jednocześnie tragedią ogółu. Los człowieka w opowiadaniach Nałkowskiej jest zdeterminowany rzeź historię, narzucony przez siłę wroga, nie jest świadomym, indywidualnym wyborem. Pisarka odsłania brutalną prawdę o czasach wojny i okupacji, zamykając je w krótkim zdaniu: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Zdanie to uświadamia ogrom odpowiedzialności ludzi za to, co się działo, ponieważ to ludzie celowo i świadomie zamordowali miliony ludzi. Zofia Nałkowska nie posługuje się ogólnikami, nie mówi o żadnej fatalnej sile. Mówi wprost o ludziach, którzy przyczynili się do tragedii milionów, o bestialstwie, okrucieństwie. Opowiada historię, która już się dokonała i jest sumą określonych warunków i określonych działań ludzkich.

W „Medalionach” zło ma konkretny charakter, jest zorganizowane systematycznie i realizowane przez hitlerowców. Zło w opowiadaniach jest rezultatem określonego systemu społecznego, związanych z nim planów, wybranych świadomie celów i środków. Jedną z największych wartości „Medalionów” jest racjonalizacja zła, ukazanie jego społecznych i historycznych uwarunkowań. Nałkowska nie szuka zła w mrokach duszy faszystowskich oprawców - hitlerowcy są potworami zrozumiałymi, ukształtowanymi przez system, przez który zostali wychowani i któremu służyli. System ten posiadał bardzo konkretne cele i metody działania, które pisarka wylicza w opowiadaniu „Dzieci i dorośli w Oświęcimiu”.

Ogromnym walorem „Medalionów” jest sposób, w jaki autorka zbioru mówi o metodach i celach faszyzmu - czyni to niezwykle rzeczowo, racjonalnie i wprost. Każdy fakt nazywa po imieniu, bez zbędnych słów i z całą bezwzględną prawdą. Motto opowiadań: „Ludzie ludziom zgotowali ten los” doskonale uzupełnia wiedzę człowieka o czasach wojny i bestialskich zbrodniach. Prawda, jaką odkrywa przed czytelnikiem Nałkowska, prawda o tragedii milionów ludzi, opowiedziana przez świadków tych zdarzeń, sprawia, że książka zajmuje ważne miejsce w szeregu licznych powieści i dzieł o wojnie i latach okupacji.

BOROWSKI Tadeusz, ur. 12 XI 1922 w Żytomierzu, zm. 3 VII 1951 w Warszawie, poeta, prozaik, publicysta. Jako dziesięcioletni chłopiec repatriowany z ZSRR przyjeżdża wraz z rodziną do stolicy. W czasie okupacji studiował na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Współpracował z warszawskim miesięcznikiem konspiracyjnym ,,Droga”, pracował w prywatnej firmie budowlanej. W lutym 1943 wywieziony został do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a następnie do Natzweiler-Dautmergel i Dachau. Po wyzwoleniu przebywał w Monachium. W 1946 wrócił do kraju, współpracował z wieloma pismami. W 1950 otrzymał Państwowa Nagrodę Artystyczną; wszedł w skład zarządu głównego ZLP. Uwikłany w stalinizm, zmarł śmiercią samobójczą. Opublikował tomy wierszy: Gdziekolwiek ziemia (1942). Arkusz poetycki nr 2 (1944). Imiona nurtu (1945), Poszukiwania. Trudna (wspólnie z K. Olszewskim. 1945) oraz zbiory opowiadań: Byliśmy w Oświęcimiu (wspólnie z Krystynem Olszewskim i Januszem Nel-Siedleckim, 1946), Pewien żołnierz. Opowieści szkolne (1947), Pożegnanie z Marią (częściowo przedrukowane z Byliśmy w Oświęcimiu, 1948), Kamienny świat (1948). Opowiadania Z książek i gazet (1949). Pośmiertnie wydano felietony i publicystykę: Mata kronika wielkich spraw (1951), Na przedpolu (1952) oraz opowiadania Czerwony maj (1953) i Utwory zebrane (t. 1-5, 1954).

OPOWIADANIA Borowskiego

STRESZCZENIE

POŻEGNANIE Z MARIĄ: Tadeusz (narrator opowiadań) rozmawia z Marią o (narzeczona, w ciąży) poezji. Tadeusz był redaktorem syndykalistycznego dwutygodnika. Prócz Marii i Tadeusza było w domu więcej ludzi, m.in. Żydówka, która uciekała z getta. Przewidziała ona niejako powstanie obozów. Opisuje im swoje przeżycia getta. Narrator opisuje po kolei, jak ludzie dawali sobie rade w trudnych czasach. Tadeusz i Maria zajmują się rozwożeniem bimbru. Podczas takie pracy Maria została pochwycona w łapance. Tadeusz czekał na nią, wykonując codzienne obowiązki. Żydówka wyprowadziła się - zabrała swój dobytek i wróciła do getta, gdzie została jej córka. W samochodzie z łapani, wśród tłumu obcych, Tadeusz dostrzegł Marię, która gestem dłoni żegnała się z narzeczonym. Przerażający jest ostatni akapit, pokazujący całkowita znieczulice Tadeusza: „Jak się później dowiedziałem, Marię jako aryjsko-semickiego mischlinga, wywieziono wraz z transportem żydowskim do osławionego obozu nad morzem, zagazowano w komorze kremacyjnej, a ciało jej zapewne przerobiono na mydło”.

PROSZĘ PAŃSTWA DO GAZU: życie w obozie. Lato, upał, ludzie chodzą nago. Narzekają na brak rozrywek (sic!): „(...) Szerokie drogi krematoriów stoją puste”. Bohaterowie rozmawiają o zdobyczach, jak zgarną przy następnym transporcie. Narrator przyznaje, że nie zna imienia swojego przyjaciela z obozu - znieczulica, brak przywiązania. „Mieszkańcy” obozu żyją z tego, co im „przywiezie” transport. Bohaterowie są „lepiej postawieni” - oglądają tylko z daleka wychudzonych, umierających ludzi. Rozmawiają o religii, gdy nagle zostają wezwani na rampę do rozładunku transportu. Droga ich marszu jest skrupulatnie opisana. Kontrast sielankowe rampy z sytuacją: „Placyk, obramowany zielenią wysokich drzew (...)”. Francuz, Henry, uczy Tadeusza, jak ma się zachowywać, czego nie robić. Sytuacja z pociągu z ludźmi, a także ich wyciąganie, segregowanie ich dobytku, opisane zostają rzeczowo, ale bez emocji. Prawo obozu: „ludzi idących na śmierć oszukuje się do ostatniej chwili. Jest to jedyna dopuszczalna forma litości”. Segregacja: sprawni mężczyźni najpierw do pracy, wszyscy inni do gazu. Bez emocji mówi się o kolejnych załadowanych autach, o numerowaniu więźniów. Tadeusz nie współczuje ludziom idącym do gazu, jest na nich zły, że musi tak ciężko pracować. Takie właśnie był system - jesteś zły i wyładowujesz się na słabszych. Kiedy wszyscy ludzie sa już wywiezieni, pracownicy plądrują ich rzeczy, cenne przedmioty maja oddawać esesmanom. Pracownicy nie myślą o transporcie jako o biednych ludziach, tylko o korzyściach dla siebie: „To był dobry, bogaty transport”. Tadeusz był tak wykończony, że obóz wydawał mu się oazą spokoju.

DZIEŃ W HARMENZACH: Tadeusz pracuje w obozie przy naprawianiu torów. Koło niego pracują Grecy. Z jednym z nich narrator rozmawia na temat złodziejstwo obozie oraz niechlubnej przeszłości obcokrajowca z obozu w Poznaniu, gdzie wieszał ludzi za kradzieże. Pokazane są realia życia w obozie przy pracy, m.in. zbieranie płodów rolnych. Narrator opowiada, że więźniowie się nie przemęczają. Pracują tylko wtedy, gdy widzi ich ktoś dowództwa, a ci przeważnie odpoczywają w cieniu. Narrator pisze od podmienianiu kotłów z jedzeniem (zupy z pokrzyw), dla większej ilości pożywienia - zasada kto pierwszy, ten lepszy. Tadeusz rozmawia z potem (oficerem, który pilnuje więźniów) na temat butów, które bohater dostał z transportu. . Prowadzi rozmowę z Niemcem umiejętnie, by nie stracić obuwia ani życia. Widok obozu to kontrast biedy i głodu z pięknym małym domkiem Unterscharführera - gospodarza Harmenzen. Tadeusz opisując widok używa wielu zdrobnień, pokazuje jego zalety: firaneczki, fioletowe kwiateczki, ganeczek. Pokazane jest też, jak oficerowie traktują więźniów: Janek za meldunek o wykonanym zadaniu dostał w twarz, bo odważył się mówić do esesmana mając czapkę na głowie i bez opuszczenia rąk. Dokładkę jedzenia dostają tylko wybrańcy - zdrowi - którzy mogą się na coś przydać. Znieczulica zauważalna jest wszędzie: historia dziewczyny, która za intymne kontakty została skazana męczarnię przywiązania do ciężkiej belki. Gdy nie wytrzymała i upadła doskoczył do niej ujadający pies. Znajomy narratora bez emocji po tej scenie zapytał Tadeusza o papierosa.

OPRACOWANIE (na podstawie BN)

W cyklu opowiadań pt. „Pożegnania z Marią” centralne miejsce zajmują teksty , których akcja rozgrywa się w niemieckich lagrach. Opisane są także przedobozowe doświadczenia bohatera-narratora. Instytucja obozu ujawnia wg Borowskiego kryzys kultury. Znaczna większość bohaterów Borowskiego całkowicie utożsamia się i akceptuje prawa rządzące obozowym światem, który traktowany jest jako świat normalny. Bohater- narrator tylko w początkowych opowiadaniach może być utożsamiany z autorem. Potem już tylko relacjonowanie wydarzeń z perspektywy doświadczanego lagrowca. Zajmuje miejsce pośrednie w hierarchii obozowej: znajomość realiów i ludzi pozwala mu zabezpieczyć byt, jednocześnie nie uczestniczy w zbrodniach, korzysta jednak z mienia po zagazowanych. Postać Tadeusza pozwala pytać o cenę za przetrwanie. Borowski nie demonizuje zła, podkreśla jego zwyczajność. Rzeczowa relacja została podporządkowana ukazaniu mechanizmów obozowego świata. W braku przedstawień stanów emocjonalnych pisarz nakazuje w zachowaniu bohaterów widzieć pochodną lagrowego systemu kar i nagród. Kompozycja opowiadań opiera się na montażu scen wieńczonych zwykle znakomitymi, ironicznymi puentami.

Znika tu zupełnie opozycja świat normalny - świat obozowy, obóz staje się światem jedynym, w którym rządzą nowe, inne prawa, w których bohater-narrator znajduje swoje miejsce. Borowski sięga do narracji behawioralnej, pokazującej człowieka od strony jego czynów, a ignorującej sferę uczuć i psychiki. Tak są przedstawieni bohaterowie opowiadań - nie mają przeszłości ani przyszłości, żyją z dnia na dzień, jedynym pragnieniem jest zdobycie jedzenia i uniknięcie ciężkiej pracy. Nie istnieje miłość, współczucie, litość czy bezinteresowność. Ofiara w każdej chwili może przemienić się w kata. Podstawowym doświadczeniem życia obozowego jest śmierć, która stanowi tło każdego z opowiadań. Jednak śmierć nie matu w sobie nic dramatycznego. Dzięki opowiadaniom wszedł do literatury termin „człowieka zlagrowanego”, zredukowane psychicznie do najprostszych zachowań i potrzeb, aby się utrzymać, walczącego tylko o swoje dobro, traktującego słabszych z pogardą. Kat - esesmani - są opisywani przez narratora bez emocji jako ludzie. Pojawiają się w opisach rzadko, ale ich postacie nie są z góry charakteryzowane jako złe. Żaden nie jest opisany z nazwiska.

Borowski położył naciek na przedstawienie społeczności więźniów, relacji międzyludzkich. Życie drugiego człowieka nie ma tu żadnej wartości. Języka narratora i bohaterów służy tylko doraźnej komunikacji - krótkie, zwięzłe, pozbawione emocji zdania. Język jest charakterystycznych dla środowiska zamkniętego, zrozumiały dla członków. W narracji uderza suchy, rzeczowy ton. Żadnych emocji, molarnej oceny świata. Milczenie narratora i jego cyniczne sformułowania maja ze sobą wiele wspólnego - narrator prowokuje czytelnika do protestu, po to, aby ten przerwał milczenie, alby wyraził to, czego narratorowi wyrazić nie wolno. Redukcja przeżyć dotyczy nie tylko Tadeusza, ale także innych więźniów. Borowski patrzy na wszystko jednostronnie, a przecież nie wszyscy w równym stopniu ulegali naciskom. Byli tacy, którzy cierpieli także za innych, którzy przeżywali śmierć bliskich, było wielu, którzy pomagali innym z narażeniem własnego życia. Ta jednostronność opisu jest świadomą koncepcja literacką, przekracza granice tradycyjnego rozumienia realizmu.

PROSZĘ PAŃSTWA DO GAZU i DZIEŃ W HARMENZACH to opowiadania obozowe, zbudowane na zasadzie istotnie szokującego kontrastu: zderzenia zwyczajności i codzienności z. czymś, co nie daje się ująć w tradycyjnych kategoriach określających zbrodnię i okrucieństwo. Najbardziej tragiczne i smutne zdarzenia, jak transport ludzi do gazu, śmierć głodowa, pokazywane są tutaj przez, narratora, który niczemu się nic dziwi, na którym nic już nic robi wrażenia. I który myśli tylko o tym, jak się samemu ocalić, urządzić, zdobyć lepsze pożywienie, wykorzystać innych... Narrator Tadek i niesłusznie utożsamiany z autorem) początkujący student i poeta, teraz sam głodzony i maltretowany, zdaje się akceptować mechanizm obozowej walki o byt. rządzonej przez wilcze prawa silniejszego i sprytniejszego. Widzi obóz. jako model porządku faszystowskiego, totalitarnego, jako efekt systemu wyzysku, podboju i terroru. Tym zbrodniczym celom podporządkowują się także i same ofiary, przymuszając i innych więźniów nie tylko do uległości, ale i wewnętrznej akceptacji tego „porządku” świata, będącego degradacją humanistycznych tradycji i wartości kultury.

Borowski posługuje się metodą amerykańskich pisarzy behawiorystów, polegającą na rejestracji zachowań i odruchów ludzkich bez ich interpretacji i odautorskich komentarzy. Ale nie oznacza to. że świat lego pisarza jest światem bez wartości, odmową jakiegokolwiek osądu, cyniczną akceptacją takiego stanu rzeczy. Te wartości jednak istnieją w samym już sposobie kontrastowego opowiadania, pozornie tylko cynicznym, jeśli przypatrzeć się uważnie owym zderzeniom opisów makabry ze zwyczajnością spraw ludzkich, codziennych zachowań: opis rampy, na którą wjeżdża transport ze skazanymi na śmierć Żydami, i mecz piłki nożnej, czyli pozorna sielanka w połączeniu ze sprawami ostatecznymi, np.: Wiosną pachnie. Będą się ludzie topić w błocie. Z lasu ciągnie raz zapach sosen, a raz dym. Raz jadą samochody z łachami, a raz muzułmani (w języku obozowym półczłowiek znajdujący się na pograniczu życia i śmierci) z Buny. Raz obiad na efekty, a raz esesmani na zmianę warty.

Rzeczywiście, w samej warstwie słownej tekstu wartości nie istnieją, jednak całość opowiadania do nich się dwołuje. Odwołuje się autor do nich także i w samych tytułach poszczególnych opowiadań: U nas, w Auschwitu. Proszę państwa do gazu czy innych, przez zestawienie z treścią tych utworów, przez gorzką ironię tu zawarta Opowiadania Borowskiego przeznaczone są dla czytelnika, dla którego, jak pisał Andrzei Werner, pewne pryncypialne wartości są czymś stałym i niepodważalnym, dla którego ludzka krzywda, cierpienie, głód - są złem, śmierć - złem największym, śmierć masowa, wyniszczanie gatunku - złem wprost niepojętym. W tym sensie stanowi ono pewnego rodzaju element utworów, nieodłączny składnik całej struktury - wraz z wartościami, które ze sobą niesie. Bez niego opowiadania Borowskiego byłyby czymś niekompletnym. Toteż zdobył sobie i zdobywają nadal rozgłos nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Zwraca na to uwagę monografista życia i twórczości Borowskiego w książce Ucieczka z kamiennego świata. Tadeusz Drewnowski, pisząc: Z naszych przeżyć, z przeżyć kraju najbardziej doświadczonego, wywiódł je (czyli prawdy o tolalitaryzmach i dramatach człowieka w wieku XX - przyp. red.) i wypowiedział najlepiej młody, nie znany światu pisarz. Borowski jest pisarzem XX wieku - nie z importu, nie z Ameryki, z Rosji, z Francji, lecz stąd. Tym się tłumaczy jego obecna spontaniczna kariera w świecie. Jeśli się tego nie rozumie, jeśli się pozostawia tę twórczość własnemu losowi, nie wie się, co się posiada.

HERLING-GRUDZIŃSKI Gustaw, ur. 20 V 1919 w Kielcach, prozaik i eseista tworzący na emigracji. Po maturze (1937) studiuje polonistykę na UW. Pierwsze swe teksty publikuje w „Ateneum”, ,,Pionie”, ,,Naszym Wyrazie” - m.in. o Dąbrowskiej, Miłoszu, Gombrowiczu. 15 X 1939 zakłada wraz z kolegami pierwszą konspiracyjną organizację - Polską Ludową Akcję Niepodległościową (PLAN). Współredaguje pierwsze numery podziemnego pisma „Biuletyn Polski”. W grudniu 1939 przedziera się do Lwowa, potem do Grodna. gdzie schwytany w marcu 1940 przez NKWD trafia do więzienia, a następnie skazany zostaje na 5 lat pobytu w obozach. Trafia do łagru w Jercewie (między Wołogdą a Archangielskiem) skąd zostaje zwolniony 20 I 1942. Wstępuje do armii gen. Andersa, uczestnicząc m.in. w bitwie pod Monte Cassino. Wznawia działalność literacką na łamach „Kuriera Polskiego” i „W drodze”, Kieruje działem literackim tygodnika „Orzeł Biały” (1945-47). W Rzymie bierze udział w zakładaniu Instytutu Literackiego i miesięcznika ,,Kultura”. W 1947 przenosi się do Londynu. Współpracując z „Wiadomościami” Mieczysława Grydzewskiego (na łamach tego pisma ukazuje się pierwsza publikacja Innemu światu). W 1952-55 przebywa w Monachium, pracując w rozgłośni Radia Wolna Europa. W 1955 osiada na stałe w Neapolu, gdzie poślubia córkę filozofa Benedetta Croccgo. Opublikował: tom szkiców Żywi i umarli (Rzym 1945). Inny świat (wyd. ang. 1951), tomy szkiców i opowiadań: Skrzydła ołtarza (Paryż 1960). Drugie przejście (Paryż 1963), szkice o lit. rosyjskiej Upiory rewolucji (Paryż 1969). Dziennik pisany nocą 1971-1972 (Paryż, 1973). Dziennik pisany nocą 1973-1979 (Paryż 1980), Podróż do Burmy (Londyn 1983), Dziennik pisany nocą 1980-1983 (Paryż 1984). Pierwszą jego książką wydana w kraju był tom Wieża i inne opowiadania (1986). W 1989 ukazuje się w Polsce masowe wydanie Innego świata, a następnie inne utwory.

INNY ŚWIAT

Dokładny tytuł utworu brzmi Inny świat. Zapiski sowieckie. Nawiązuje on do dzieła Fiodora Dostojewskiego Zapiski z martwego domu, opisującego życie więźniów zesłanych na Syberię za caratu. Motto powieści Herlinga pochodzi także z tego utworu Dostojewskiego: Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam tutaj opisać.

Inny świat przedstawia rzeczywistość łagrów, do których nie można przykładać schematów z wolności, gdyż obowiązuje tam inna moralność, normy, pojawiają się odmienne potrzeby i pragnienia. To świat ludzi martwych za życia.

Nie oznacza to, że przesłaniem książki Grudzińskiego jest przekonanie o jedynie negatywnej stronie człowieka. Inny świat został napisany po lekturze Pożegnania z Marią Borowskiego i był polemiką z interpretacją człowieczeństwa na podstawie zbrodni, jakich dopuszczali się ludzie w obozach. Grudziński pisze: Człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach. Uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich.

STRESZCZENIE

Część pierwsza

Witebsk - Leningrad - Wołogda

Jest koniec lata 1940 roku. Gustaw, główny bohater utworu i jednocześnie narrator, opowiada o swoim pobycie w więzieniu w Witebsku. Po kilku miesiącach uciążliwego śledztwa został uznany za niemieckiego szpiega i skazany na pięć lat więzienia. W celi zaprzyjaźnia się ze starym Żydem, którego syn jest oficerem Armii Czerwonej. W listopadzie Gustaw wraz z innymi więźniami zostaje przewieziony do Leningradu i umieszczony w „Pieriesyłce”, gdzie czeka na transport do obozu w celi 37. Pewnego dnia o północy rozpoczyna się wyczytywanie nazwisk. Gustaw wraz z innymi zostaje przeprowadzony do pociągu. W przedziale obserwuje ulubioną grę rozrywkę „urków” (wielokrotnych przestępców): grę w karty o cudze rzeczy. Jako jedyny wysiada na stacji w Wołogdzie i następnego dnia zostaje przewieziony do Jercewa.

Nocne łowy

Obóz w Jercewie został wybudowany przez więźniów, wysadzonych w archangielskim lesie. Po czterech latach stał się centrum kargopolskiego ośrodka przemysłowego. Rządy sprawują tu „urkowie”, którzy stworzyli swoistą „republikę więźniów” i nocami osądzają i mordują więźniów politycznych oraz urządzają łowy na kobiety. Gustaw po przybyciu do obozu dostaje skierowanie do szpitala. Po dwóch tygodniach wraca do baraku i dzięki sprzedanym butom oficerskim, otrzymuje przydział do brygady tragarzy. W nocy jest świadkiem gwałtu, dokonanego przez „urków” z jego brygady na Marusi. Ich przywódca, Kowal, odprowadza następnie dziewczynę do baraku kobiecego. Następnego dnia Marusia zjawia się w ich baraku i spędza noc na pryczy Kowala. Związek ten powoduje rozłam wśród „urków”. Aby zażegnać konflikt, Kowal oddaje dziewczynę swym towarzyszom. Po trzech dniach Marusia opuszcza Jercewo, zgłaszając się dobrowolnie na etap do Ostrownoje.

Praca

Dzień po dniu

Więźniowie w Jercewie są budzeni każdego dnia o wpół do szóstej rano. Po porannym apelu udają się do kuchni, gdzie stają przy jednym z trzech kotłów. Przydział ten zależy od wyrobionej przez brygadę normy. O wpół do siódmej jako pierwsze obóz opuszczają brygady „lesorubów”, które muszą przemaszerować kilka kilometrów do miejsca pracy. Praca w lesie uznawana jest za najcięższą. Wśród więźniów częste są przypadki „tufty” - oszustwa, dzięki któremu mogą podnieść wydajność grupy. Natomiast przydział do brygady tragarzy uznawany jest za rodzaj społecznego awansu. Po dwunastu godzinach pracy, więźniowie wracają do obozu, a ich dzienna norma zostaje przekazana do zarządu obozu.

Ochłap

W miesiąc po przyjeździe Gustawa do Jercewa przybywa nowy etap. W obozie zostaje tylko jeden skazaniec, Gorcew, który natychmiast rozpoczyna pracę w lesie. W grudniu w Jercewie zatrzymuje się etap z Kruglicy. Jeden z więźniów rozpoznaje w Gorcewie pracownika charkowskiego więzienia, który torturował przesłuchiwanych. Więźniowie zaczynają bić Gorcewa, który następnego dnia trafia do ambulatorium. Na jego skargę nie reagują dowódcy obozu. Mężczyzna zostaje skierowany do najcięższej pracy, stara się o zwolnienie. Pod koniec stycznia, wycieńczony fizycznie i psychicznie, traci przytomność. W drodze do obozu spada z sań i umiera.

Zabójca Stalina

Chorobą, na którą najczęściej zapadali więźniowie, była „kurza ślepota”, objawiająca się utratą wzroku po zapadnięciu zmierzchu. Pewnego dnia do brygady Gustawa zostaje przydzielony mężczyzna, skazany na dziesięć lat więzienia za strzelanie do portretu Stalina. Szybko okazuje się, że zataił on przez władzami obozowymi fakt, iż zachorował na „kurzą ślepotę”. Wkrótce trafia do brygady „lesorubów”. Po kilku miesiącach umiera z wycieńczenia. Na kilka dni przed śmiercią Gustaw spotyka go przy kuchni. „Zabójca Stalina” prosi go o trochę zupy, później ucieka i krzyczy, że wszyscy są bandytami, a on zabił Stalina.

Drei Kameraden

Wieczorami Gustaw chodzi do baraku, określanego mianem „pieriesylny”. Przetrzymywani są tam więźniowie, oczekujący na kolejny etap. W lutym 1941 roku poznaje trzech Niemców: Stefana, Hansa i Otta, którzy po pożarze Reichstagu zostali wysłani przez partię do Rosji. W czasie Wielkiej Czystki zostali oskarżeni o szpiegostwo i osadzeni w moskiewskim więzieniu. Na wieść o pakcie sowiecko-niemieckim, więźniowie rozpoczęli głodówkę, żądając spotkania z ambasadorem.
Po wielu miesiącach negocjacji rosyjsko-niemieckich, władze sowieckie zgodziły się na wydanie byłych komunistów niemieckich, zastrzegając sobie prawo do zatrzymania kilkudziesięciu osób. Wśród tych, którzy pozostali w Rosji, znaleźli się Hans, Otto i Stefan. Następnego dnia po rozmowie z Gustawem, wyruszają dalej - do Niandomy. Dopiero po kilku latach Gustaw dowiaduje się prawdy o proteście komunistów niemieckich. W Londynie spotyka pana C., uczestnika głodówki, który opowiada o tym, że NKWD siłą przekazywało Żydów w ręce Gestapo.

Ręka w ogniu

Obozy pracy przymusowej opierały się na dwóch zasadach: gospodarczym wyeksploatowaniu więźniów i ich całkowitym przeobrażeniu. Człowiek, udręczony przesłuchaniami i torturami, zaczynał wierzyć w swoje przestępstwo, którego w rzeczywistości nie popełnił i podpisywał odpowiednio przygotowany akt oskarżenia. Potem trafiał do obozu, który uczył go nienawiści i pogardy dla współwięźniów.

Pewnego dnia do brygady Gustawa zostaje przydzielony Michaił Aleksiejew Kostylew, który po dwóch latach pobytu w obozie, uświadomił sobie, że został oszukany podczas śledztwa. Kostylew, wychowany przez rodziców w ślepej wierze w komunizm, z polecenia partii rozpoczął naukę w Akademii Morskiej we Władywostoku. Tam zaczął czytać dzieła francuskich pisarzy, które zmieniły jego pogląd na życie w Zachodniej Europie. Zrozumiał, że ukrywano przed nim „całą prawdę” i odizolował się od partii. Po donosie, złożonym przez jednego z kolegów, był przesłuchiwany i bity. W końcu uwierzył, że chciał obalić ustrój Związku Sowieckiego przy pomocy obcych mocarstw.

W 1939 roku został skazany na dziesięć lat i przewieziony do obozu w Mostowicy, gdzie zyskał ogromny szacunek współtowarzyszy, którym chętnie pomagał. Po jakimś czasie skierowano go do pracy w lesie, załamał się psychicznie i zapomniał o litości dla innych. W marcu 1941 roku został przeniesiony do Jercewa i przydzielony do brygady tragarzy, do której miał dołączyć po zagojeniu rany na ręce. Pewnej nocy Gustaw widzi, jak Kostylew wkłada chorą rękę do ognia. Student wyznaje mu, że dzięki samookaleczeniu dostaje zwolnienie od pracy i może poświęcić czas na czytanie książek.
Wkrótce dowiaduje się, że w maju do obozu ma przyjechać na widzenie jego matka. W kwietniu jego nazwisko figuruje na liście etapu na Kołymę. Gustaw udaje się do naczelnika obozu, by ofiarować się za Miszę na etap, lecz jego prośba zostaje odrzucona. Następnego dnia dowiaduje się, że przyjaciel oblał się w łaźni wrzątkiem i leży w szpitalu. Kostylew umarł 15 kwietnia, nie odzyskując przytomności. Jego matka, nie powiadomiona o śmierci młodzieńca, zjawiła się w Jercewie w pierwszych dniach maja i płacząc, odebrała pamiątki po synu.

Dom Swidanij

Obok wartowni wybudowano „dom swidanij” - skrzydło baraku, w którym więźniowie mogli raz w roku widywać się z krewnymi. Na widzenia wchodzili skazańcy po odpowiednich przygotowaniach - mieli na sobie czyste ubrania, byli wykąpani i obcięci przez fryzjera. Każda wizyta stawała się ważnym wydarzeniem w życiu obozu. Wszyscy cieszyli się szczęściem współtowarzyszy. Pewnego dnia jeden z więźniów otrzymał list z wiadomością o narodzinach dziecka, poczętego podczas widzenia, co ucieszyło jego współwięźniów.

Zmartwychwstanie
O pobycie w szpitalu marzy każdy więzień obozu pracy przymusowej. Wiąże się to przede wszystkim z możliwością zregenerowania sił i lepszymi warunkami bytowymi, dlatego też skazańcy dopuszczają się samookaleczeń, aby choć na kilka dni otrzymać zwolnienie od pracy. Kierownikiem szpitala jest wolny lekarz, Jercew. W lutym 1941 roku Gustaw celowo rozbiera się na mrozie, przez co choruje i zostaje skierowany do szpitala. Przez kilka dni odpoczynku czuje się jakby zmartwychwstał. Skupia się wyłącznie na sobie, nie myśląc o współtowarzyszach niedoli. Zaznajamia się z leżącym obok pacjentem, rosyjskim aktorem, Michaiłem Stiepanowiczem, który został skazanym za przesadne wyeksponowanie roli carskiego bojara. Michaił uważa swoją winę za zupełnie słuszną.

Jednym z lekarzy jest Jegorow, były więzień obozu w Jercewie, który podczas odbywania wyroku poślubił więźniarkę, Jewgieniję Fiodorowną. Ich uczucie, oparte na wierności, budzi szacunek więźniów. Pewnego dnia Gustaw, podczas odwiedzin u Fiodorownej, widzi kobietę w towarzystwie Jarosława R. pod koniec lata R. zostaje wyznaczony na etap, a Jewgienija zgłasza się dobrowolnie do przeniesienia. W styczniu 1942 roku skazańcy z Jercewa dowiadują się, że kobieta zmarła przy porodzie, wydając na świat dziecko Jarosława, mężczyzny, którego obdarzyła prawdziwą miłością.

Wychodnoj dień

Zgodnie z przepisami więźniowie mają prawo do jednego dnia wypoczynku po wyrobieniu określonej normy produkcyjnej. Wszyscy, pracując na skraju wycieńczenia, oczekują z niecierpliwością na „wychodnoj dień”. W przeddzień tego ważnego wydarzenia skazańcy stają się dla siebie serdeczni i bardziej ludzcy, rozmawiają ze sobą, a w zonie panuje odświętny nastrój. „Wychodnoj dień” rozpoczyna się od rewizji, następnie więźniowie porządkują baraki, po czym mogą spędzać czas w sposób indywidualny. Gustaw odwiedza wówczas kolejno baraki, w których przebywają jego znajomi. W baraku „lesorubów” wysłuchuje listów, które otrzymywał od syna Pamfiłow. Mężczyzna przez wiele miesięcy czekał na jakąkolwiek wiadomość od jedynaka, aż pewnego dnia uświadomił sobie, że utracił miłość ukochanego dziecka. Wtedy w chwili rozpaczy spalił przechowywane listy i odmówił pójścia do pracy. W kwietniu z etapem oficerów i żołnierzy sowieckich do Jercewa przychodzi Sasza Pamfiłow i dochodzi do pojednania ojca z synem.

Wieczorem Gustaw wraca do swojego baraku i ze wszystkimi przysłuchuje się historii Rusta Karinena, który podjął próbę ucieczki z obozu. Po kilku dniach błądzenia w lesie, został przyprowadzony przez chłopów z okolicznej wsi i surowo ukarany. Rusto twierdzi, że od obozu nie ma ucieczki. Na zakończenie wolnego dnia więźniowie wypowiadają zdanie pełne grozy: „Zawtra opiat' na robotu”.

Część druga

Głód

Najgorzej warunki obozowe znoszą kobiety. Obóz posiada własny kodeks moralny. Nikt nie potępia chłopca, który zostaje kochankiem starej lekarki, by poprawić swój los, lecz dziewczyna, która oddaje się z głodu, zostaje naznaczona mianem prostytutki. W styczniu 1941 roku do Jercewa przychodzi z etapem młoda Polka, córka oficera. Dziewczyna jest dumna i nie pozwala żadnemu mężczyźnie zbliżyć się do siebie. Gustaw zakłada się z inżynierem Polenko, twierdząc, że Polka nie ulegnie nikomu. Po miesiącu Polenko, który pracował w magazynie z dziewczyną i nie pozwalał jej kraść resztek jedzenia , wygrywa zakład. Córka oficera zmienia się radykalnie i sypia z każdym, kto chce ją posiąść.
Równie uparta jest Tania, która najdłużej stawiała opór. Spodobała się jednak „urce”, który skierował ją do najcięższej pracy i po dwóch tygodniach została jego kochanką. Gustaw poznaje profesora Borysa Lazarowicza, który przebywa w obozie razem z żoną, Olgą. Staruszek zostaje wkrótce odesłany do trupiarni, a następnie z etapem do Mostowicy. W Jercewie zaczyna panować straszny głód. W marcu 1941 roku Olga otrzymuje wiadomość, że mąż popadł w głodowy obłęd i jest konający.

Krzyki nocne

Po skończonej pracy więźniowie najczęściej leżą na pryczach, popadając w stan odrętwienia. Każdego dnia rozmyślają o śmierci, która może nadejść w każdej chwili i panicznie boją się, że ich rodziny nie otrzymają żadnej wiadomości o zgonie i miejscu pochówku. Nocą słychać krzyki skazańców, którzy w sennych majakach wypowiadają imiona swoich bliskich.

Zapiski z martwego domu

Pewnego dnia więźniowie dostrzegają afisz, zapowiadający seans filmowy, który ma odbyć się w baraku „chudożestwiennoj samodiejatielnosti”. Mieści się tam również skromna biblioteka, którą opiekuje się „kawecze”, Kunin. W dniu emisji amerykańskiego filmu skazańcy chętnie zbierają się w baraku, zachowując się wyjątkowo grzecznie. Gustaw siedzi obok Natalii Lwownej. Po filmie, który wywołuje w sercach więźniów tęsknotę za życiem na wolności, kobieta płacze. Wyjaśnia Gustawowi, że od pięciu lat przebywa w obozie i nic tu się nie zmienia, a oni mieszkają w martwym domu. Daje młodzieńcowi do przeczytania książkę Dostojewskiego: „Zapiski z martwego domu”. Gustaw, pod wpływem lektury, zaczyna rozmyślać o samobójstwie, które dawałoby mu możliwość wyzwolenia się z obozu. Tymczasem trwają przygotowania do przedstawienia, na którym występują Tania, Wsjewołod i Lejman. W kilka tygodni później Gustaw dowiaduje się, że Lwowna usiłowała popełnić samobójstwo.

Na tyłach otieczestwiennoj wojny

Partia szachów

Wybuch wojny sowiecko-niemieckiej pociąga za sobą zmiany w życiu Gustawa. Zostaje on, wraz z innymi cudzoziemcami i więźniami politycznymi, skierowany do pracy przy sianokosach. Wiadomości o wojnie wzbudzają lęk wśród władz obozowych, a dla skazańców są nadzieją na nadejście wyzwolicieli. Zawarty pakt Sikorski-Majski wpływa na losy Polaków, którzy na mocy sojuszu podlegają amnestii. W pierwszych dniach lipca 1941 roku Gustaw gra w szachy ze znajomymi z baraku technicznego. O północy do baraku wraca pijany technik i pyta, ile samolotów rosyjskich zestrzelili Niemcy. Zyskind wychodzi i po jakimś czasie pijany mężczyzna zostaje zabrany przez oficerów rosyjskich. W oddali słychać wystrzał. Gustaw spogląda na donosiciela i przerywa partię szachów. Pozostali mężczyźni zachowują obojętność.

Sianokosy
Więźniowie wyznaczeni do sianokosów wracają do zony w dużo lepszych humorach niż po ciężkiej pracy w lesie. Każdego dnia Polacy są zwalniani na mocy amnestii. Gustaw jest skierowany do birży leśnej i z trudem wytrzymuje ciężką pracę. Wycieńczony fizycznie, zaczyna chorować na cyngę i „kurzą ślepotę”. Nie załamuje się psychicznie jedynie dzięki wsparciu Machapetiana, Ormianina z obozu technicznego. W listopadzie dowiaduje się, że Machapetian donosił na niego i sugerował zatrzymanie w obozie, a następnie przewiezienie do Moskwy jako szpiega.

Męka za wiarę

Pod koniec listopada Gustaw traci nadzieję, że zostanie zwolniony z obozu. Jest w tak ciężkim stanie, że ma świadomość, iż nie przeżyje do wiosny. Postanawia rozpocząć głodówkę protestacyjną, do której chce przekonać pozostałych w Jercewie Polaków. 30 listopada rozpoczynają protest i następnego dnia nie wychodzą do pracy. Zostają zamknięci w izolatorze. Gustaw dowiaduje się, że w budynku są również przetrzymywane trzy siostry zakonne, które odmówiły wyjścia z żony, nie chcąc służyć szatanowi.

Każdego dnia Zyskind przynosi do jego celi chleb, lecz Gustaw nie ulega głodowi. Po kilku dniach trójka Polaków zostaje przeniesiona do szpitala, a zakonnice rozstrzelane. Protest kontynuują Gustaw i Z. Ósmego dnia obaj zostają zaprowadzeni na wartownię, gdzie podpisują depeszę do polskiego ambasadora. Następnie trafiają do szpitala. Życie ratuje im Polak, doktor Zabielski. Gustaw, po odzyskaniu sił, płacze z bólu i dumy.

Trupiarnia
Po pięciodniowym pobycie w szpitalu, Gustaw zostaje skierowany do Trupiarni. Spotyka tam Dimkę i inżyniera M. Obserwuje wegetację współtowarzyszy, umierających na powolną głodową śmierć i czuje do nich wstręt. Wspólnie z Polakami, którzy razem z nim podjęli głodówkę, obchodzi święta Bożego Narodzenia. Podczas symbolicznej kolacji wigilijnej wysłuchują historii B.

Opowiadanie B.

Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej B. został przeprowadzony do kancelarii NKWD, gdzie podsunięto mu do podpisania akt oskarżenia o podwójną zdradę Związku Sowieckiego. Kiedy nie zgodził się go podpisać, został zamknięty w izolatorze. Śledztwo trwało wiele tygodni. Po jakimś czasie ponownie wezwano go do siedziby NKWD i ponownie odmówił podpisania oskarżenia, za co został pobity. Siedząc w celi, widział więźniów wyprowadzanych na rozstrzelanie. W sierpniu, na mocy sojuszu sowiecko-polskiego został przewieziony do Drugiej Aleksiejewki. Przetrzymywani tam Polacy zażądali zwolnienia z obozu na mocy amnestii. Wszystkich, z wyjątkiem B., wywieziono do Kruglicy. On natomiast wrócił do Jercewa.

W styczniu stan zdrowia Gustawa pogarsza się. Mężczyzna zaczyna puchnąć i przez całe dnie leży na pryczy. Wspomina swoją rodzinę. W sennych majakach widzi siebie, obserwującego bliskich przez okno. Potem budzi się z płaczem.

Ural 1942

19 stycznia 1941 roku Gustaw, po pożegnaniu z Dimką i Olgą, opuszcza obóz. Dociera do Wołogdy, mając nadzieję, że wkrótce przyłączy się do wojska polskiego. W Swierdłowsku kupuje notes i zaczyna zapisywać swoje obserwacje. Odwiedza rodzinę znajomego z obozu, generała Krugłowowa. Dociera do Kazachstanu i 12 marca zostaje wcielony do dziewiątego pułku artylerii lekkiej. 2 kwietnia, wraz ze swoją dywizją, zostaje ewakuowany do Persji.

Epilog: upadek Paryża

Gustaw wspomina dzień z pobytu w witebskim więzieniu, kiedy oskarżeni dowiedzieli się o upadku Paryża i stracili wszelką nadzieję. W czerwcu 1945 roku, w Rzymie, ponownie spotyka mężczyznę, który przed laty przekazał im tę wiadomość. Znajomy opowiada mu swoje obozowe dzieje. W obozie został zmuszony do dokonania wyboru między własnym życiem a złożeniem donosu na czterech Niemców. Wówczas wybrał swoje dobro. Przez wiele lat szukał kogoś, kto przeżył sowiecki obóz, aby usłyszeć jedno słowo: rozumiem. Gustaw wysłuchuje go w milczeniu, lecz nie wypowiada oczekiwanego słowa. Mężczyzna wychodzi z pokoju.

OMÓWIENIE

GENEZA

W marcu 1940 roku Gustaw Herling-Grudziński został aresztowany przez NKWD podczas próby przedostania się przez granicę rosyjsko-litewską. Po kilkumiesięcznych przesłuchaniach i śledztwie oskarżono go o szpiegostwo na rzecz niemieckiego wywiadu. Miał o tym świadczyć pierwszy człon jego nazwiska, brzmiący jak niemieckie „Gerling” oraz buty oficerskie. Od czerwca do listopada 1940 roku przebywał kolejno w więzieniach w Witebsku, Leningradzie i Wołogdzie, skąd został przewieziony do obozu pracy w Jercewie, gdzie miał odbyć pięcioletni wyrok. W styczniu 1942 roku otrzymał wymuszone głodówką zwolnienie na podstawie amnestii Polaków, uwzględnionej w pakcie Sikorski-Majski.

Z doświadczeń i obserwacji cierpienia fizycznego i psychicznego, rozpaczy, nędzy i poniżenia, wyniesionych z pobytu w łagrze, narodził się „Inny świat” - książka, nad którą Grudziński pracował od lipca 1949 roku do lipca 1950, w Rugby i Londynie pod roboczym tytułem „Martwi za życia”. Pierwsze fragmenty utworu drukowane były w londyńskim tygodniku „Wiadomości”. Wydanie osobne ukazało się w języku angielskim w 1951 roku, w tłumaczeniu Andrzeja Ciołkosza. Powieść zyskała szybko uznanie czytelników oraz krytyki literackiej i przetłumaczono ją na wiele języków: szwedzki, niemiecki, włoski, hiszpański, japoński, chiński i arabski. Wydanie polskie ukazało się najpierw w Londynie, nakładem wydawnictwa „Gryf” w 1953 roku, a następnie w Paryżu w 1965 roku z podtytułem „Zapiski sowieckie”. W Polsce przez wiele lat „Inny świat” wydawany był w „drugim obiegu”, w niskich nakładach. Poza cenzurą ukazało się w 1980 roku, a wydanie oficjalne pojawiło się w 1989.

W rozmowie z Włodzimierzem Boleckim Heling-Grudziński wyjaśnił przyczyny powstania utworu: (…) jako dwudziestoletni chłopiec znalazłem się w samym środku totalitarnego wieku i w łagrze sowieckim uczyłem się, na czym polega w praktyce ta „nowa moralność”, którą postanowili wprowadzić w życie ideolodzy totalitaryzmu. Uczyłem się więc na własnej skórze, jakie są zasady, podstępy i zasadzki zastawiane przez totalitaryzm na człowieka - i jakie wynikają z niego zagrożenia dla naszego człowieczeństwa. Wyszedłem z łagru sowieckiego na tyle cały, że mogłem odnaleźć się w wolnym świecie i napisać tę książkę, ale wyszedłem tylko dlatego, że sprzyjały mi okoliczności wielkiej polityki. (…) Przed uwolnieniem znajdowałem się najdosłowniej w przededniu śmierci: leżałem z baraku zwanym Trupiarnią, byłem „dochodiagą”, czyli człowiekiem, który dochodzi już do kresu swego życia. W wieku dwudziestu lat nieczęsto zdarza się spojrzeć nie tylko śmierci w oczy, ale zajrzeć w jądro ciemności całego stulecia. Ja z taką świadomością wyszedłem z obozu, cały czas o wszystkim pamiętałem i od pierwszej chwili, gdy się znalazłem w wojsku generała Andersa, chciałem o tym napisać książkę. Zacząłem ją pisać w Anglii w 1949 roku i ukończyłem w roku następnym. To doświadczenie, które w niej przedstawiłem, ciąży nade mną do dzisiaj. Chciałbym, żeby ludzie młodzi, którzy mają tyle lat, ile ja miałem, gdy zetknąłem się w łagrze z „innym światem” komunizmu, zrozumieli to, o czym Hannah Arendt pisze w książce „Korzenie totalitaryzmu” - nie jesteśmy zabezpieczeni przed powtórzeniem się totalitarnych potworności.

Dla autora „Inny świat” miał głębsze znaczenie - Grudziński uważał dzieło za swój „zasadniczy argument na rzecz tezy, którą od dawna głosił, że wiek XX jest wiekiem przeklętym - wiekiem ideologii totalitaryzmu”, zgadzając się z krytykiem Paulo Milano, który określił utwór niemieckim terminem „Bildungstoman” - książki o inicjacji dwudziestoletniego człowieka w totalitaryzm XX wieku.

CZAS I MIEJSCE AKCJI

Akcja „Innego świata” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego obejmuje pięć lat - rozpoczyna się w ostatnich dniach lata 1940 roku, a kończy w czerwcu 1945. Akcja właściwa trwa dwa lata, w czasie których główny bohater utworu, Gustaw, odbywa wyrok w sowieckim obozie pracy przymusowej. Epilog dzieła przenosi akcję do roku 1945. Fabuła obejmuje także lata trzydzieste XX wieku, do których odwołują się często losy bohaterów, przybliżone przez narratora.

Akcja „Innego świata” rozpoczyna się w więzieniu w Witebsku, gdzie Gustaw przebywa, oczekując na transport do obozu, a następnie w więzieniu w Leningradzie oraz w Wołogdzie, skąd zostaje przewieziony do Jercewa koło Archangielska. W rozdziale „Ural 1942” narrator wymienia szereg miejscowości, w których przebywał, podróżując przez Rosję w poszukiwaniu jednostki wojska polskiego: Buj, Swierdłowsko, Czelabińsk, Ługowoje. Wspomina również miejscowość Pahlevi w Persji, dokąd został ewakuowany z polską dywizją. Z kolei akcja epilogu rozgrywa się w Rzymie, w hotelu na rogu ulic Tritone i Corso Umberto.

ZNACZENIE TYTUŁU

Tytuł utworu Gustaw Herling-Grudziński zaczerpnął z książki Fiodora Dostojewskiego: „Zapiski z martwego domu”, którą czytał, przebywając w sowieckim oboziei która wywarła ogromny wpływ na jego przemyślenia o sytuacji, w której się znalazł. Lekturę dzieła określił jako zmartwychwstanie. Z „Zapisków z martwego domu” pochodzi również motto, którym Grudziński opatrzył swoją powieść, a które w pełni oddaje metaforyczny sens tytułu „Innego świata”: To otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam tu opisać.

Obóz pracy był dla pisarza takim właśnie „innym światem” - światem, w którym obowiązywał swoisty kodeks moralny, inna obyczajowość, inne zwyczaje niż w świecie ludzi wolnych. Był to świat, w którym każdy dzień był walką o przetrwanie, w którym należało skupiać się wyłącznie na sobie, walcząc jednocześnie o zachowanie w sobie choć odrobiny człowieczeństwa, by uchronić się od całkowitego upadku. „Innym światem” dla Grudzińskiego była także komunistyczna Rosja - kraj, w którym było „można zwątpić w człowieka i sens walki o to, aby mu było lepiej na ziemi”.

PROBLEMATYKA MORALNA

Według teorii marksistów nie istnieją żadne absolutne normy moralne, a zachowanie człowieka jest uzależnione od warunków, w jakich żyje. To twierdzenie odzwierciedla utwór Gustawa Herlinga-Grudzińskiego „Inny świat”.

Obóz sowiecki został ukazany jako system, utrzymujący więźniów tuż poniżej granicy człowieczeństwa. Wszelkie zasady, dzięki którym ludzie funkcjonują w społeczeństwie na wolności, zostały tu całkowicie zredukowane do jednej, nadrzędnej wartości - przeżyć za wszelką cenę, nawet kosztem drugiego człowieka. Więźniowie, przyzwyczajeni do powszechności śmierci, stali się na nią obojętni. Życie w obozie podporządkowane zostało pracy i pragnieniu zaspokojenia głodu. Skazańcy zostali przedmiotowo przyporządkowani do jednego z trzech „kotłów”, a ich norma żywieniowa uzależniona była od wydajności całej brygady.

Pozbawione wszelkich zasad moralnych były rządy „urków”, którzy bez skrupułów dobijali więźniów i gwałcili kobiety. Współwięzień z czasem stawał się przedmiotem nienawiści, pogardy i obrzydzenia. Skazańcy nie potrafili odczuwać współczucia i litości dla słabszych, uważając, że obniżają normę brygady i jedzą „cudzy chleb”, nie pracując. W obozie następował całkowity rozpad stosunków międzyludzkich. Człowiek stawał się przede wszystkim towarem jako siła robocza i obiekt do zaspokojenia fizycznego pożądania. Kontakty między skazańcami ograniczały się głównie do pozyskiwania informacji, które później można było wykorzystać w donosach. W skrajnych przypadkach normy moralne były redukowane do odruchów czysto biologicznych. Ludzie całkowicie tracili godność, aby choć na chwilę zaspokoić uczucie głodu - wydzierali jedzenie z rąk współtowarzyszy niedoli, żebrali o nie, grzebali w śmietnikach. Za kawałek chleba można było wszystko kupić i sprzedać. Pod tym względem obóz był „innym światem”, w którym obowiązywały całkowicie odmienne normy zachowania, a człowiek, godząc się na taki stan rzeczy, osiągał dno upodlenia. Nie było tu miejsca na miłość, przyjaźń, własną godność.

Do tych nieludzkich warunków trafiali również i tacy więźniowie, którzy podejmowali żmudną walkę o zachowanie resztek człowieczeństwa. Niektórzy wbrew wszystkiemu starali się podtrzymać związki rodzinne (Pamfiłow), szukali miłości (Marusia), zawierali przyjaźnie (Gustaw i Dimka). Inni usiłowali zachować w sobie odruch współczucia, dzielili się jedzeniem, szli za kogoś bliskiego na etap.

Sposobem na powstrzymanie ostatecznego upadku moralnego była wiara w Boga, modlitwa i symboliczne obcowanie ze sztuką podczas przedstawień. Szacunek budziły takie uczucia, jak wierność i szczera miłość. Rosjanie tęsknili za ojczyzną, z której zostali wyklęci, a Polacy podjęli walkę o swoje prawa. Obóz nie do końca odzierał z ludzkich uczuć, o czym świadczy reakcja Gustawa na prośbę dawnego towarzysza z więzienia. Po kilku latach wolności nie potrafił on znaleźć usprawiedliwienia dla donosiciela, który wybrał własne dobro, poświęcając życie innych współwięźniów.

Więźniowie przyjmowali różne postawy. Niektórzy osiągali dno człowieczeństwa, inni walczyli o zachowanie resztek człowieczeństwa za wszelką cenę. Dla nich świadomość, że podstawowe wartości moralne są kruche i łatwo je złamać, była szansą na ocalenie w sobie ważnych zasad. Ci, którzy poddali się upadkowi, odczuwali bolesną pustkę, odrazę i obcość wobec samego siebie. „Inny świat” ukazuje walkę człowieka o własne „ja” i próby ucieczki przed utratą godności.

KATEGORIE WIĘŹNIÓW I UKŁADY W ŁAGRZE

W obozie w Jercewie między więźniami ukształtowała się swoista hierarchia. Mimo wspólnej niedoli, która powinna integrować ludzi, wytworzyły się pewne grupy więźniów, ułożone w specyficzny sposób w hierarchii. Wszyscy więźniowie uznawali ten podział. Grupy te to:

  1. Polityczni (biełoruczki) - osoby skazane za przestępstwa polityczne, będące na najgorszej pozycji. Strażnicy stosowali w stosunku do nich najgorsze kary.

  2. Bytownicy - przestępcy pospolici, znajdujący się w lepszej sytuacji niż „polityczni”

  3. Urkowie - wielokrotni recydywiści, którzy sprawowali władzę w obozie. Wymierzali kary współwięźniom, mieli wiele przywilejów; do najbardziej znanych należało prawo „pierwszej nocy” z kobietami, które przyjechały dopiero do łagru. Urkowie organizowali też tzw. „nocne łowy” - nocne polowania na kobiety, podczas których były one przez nich gwałcone. Urkowie mieli też zwyczaj gry o cudze rzeczy innych więźniów, a nawet o ich życie.

  4. Iteerowcy - więźniowie pracujący w administracji obozowej. Otrzymywali dodatkowe racje żywnościowe i mieli większe przywileje z racji na sprawowaną funkcję. Często donosili na innych więźniów

  5. Nacmani - osobna grupa więźniów. Byli to Uzbecy, Turkmeni, Kirgizi, którzy bardzo tęsknili za swoimi krajami ojczystymi i zazwyczaj szybko umierali na kurzą ślepotę.

  6. Kurzy ślepcy - osoby chore na tzw. kurzą ślepotę, chorobę, która z powodu braku witaminy A w organizmie powodowała utratę zdolności widzenia. Kurzy ślepcy byli traktowani jako prawie najgorsza grupa więźniów, ponieważ zawadzali innym - nie tylko gorzej pracowali, ale tamowali ruch. Często spotykali się z wrogością ze strony współwięźniów, nikt im nie pomagał.

  7. Ludzie z „trupiarni” - trafiali tam chorzy na „pyłagrę”, szkorbut, chorzy psychicznie. Dzielili się na dwie grupę: słabosiłkę - ludzi, którzy mieli jeszcze szanse wrócić do pracy w obozie, dostawali dodatkową porcję żywności. Grupa „aktirowki” dostawała głodowe racje żywnościowe i była właściwie skazana na śmierć.

PRACA

Obóz kargopolskie traktowano jak przedsiębiorstwa, które miały przynosić zysk. Zyski te osiągano jednak kosztem zdrowia i życia więźniów, którzy wyrabiali ponad 100 proc. normy. „W roku 1940 Jercewo było już dużym centrum kargopolskiego ośrodka przemysłu drzewnego” - wspomina Herling-Grudziński.

Więźniów traktowano jako najtańszą siłę roboczą, niewolników. Świadczy o tym np. to, jak badano ich przed podjęciem przez nich pracy. Grudziński tak to opisuje: “badanie lekarskie zaszczycał bowiem niekiedy swą obecnością naczelnik oddziału jercewskiego, Samsonow, i z uśmiechem zadowolenia dotykał bicepsów, ramion i pleców nowo przybyłych więźniów”. Ta scena do złudzenia przypomina scenę z handlu niewolnikami, traktowanie ciała więźniów jako towaru, który ma przynieść konkretne korzyści materialne.

Obóz w Jercewie był podobny do dobrze zorganizowanej fabryki. Obowiązywały tam normy produkcyjne, ściśle określony czas pracy, pracownicy byli podzieleni na brygady. Pełno było biurokracji, a najlepiej pracujących robotników (tzw. stachanowców) nagradzano umieszczeniem ich na specjalnej liście. Zależnie od efektywności pracy dany robotnik był przydzielany do któregoś z trzech kotłów. Powodowało to, że więźniowie starali się więcej pracować, żeby móc więcej jeść. Było to jednak złudne, bo normy były zawyżone. Trudno było wypracować 100% normy, a co dopiero mówić o 125% i więcej… Powodem tego były drobne oszustwa, których dopuszczali się więźniowie, aby zawyżyć normę.

Podstawowym zadaniem więźniów była praca przy wyrębie lasu. Więźniów, którzy oddawali się temu zajęciu, nazywano „lesorubami”. Innymi zajęciami były: praca w tartaku, przy budowie dróg, w stacji pomp, elektrowni, przy wyładowaniu żywności.

Wszyscy więźniowie pracowali po 12-13 godzin na dobę. Wstawali o 5.30. Najcięższa była praca „lesorubów”, którzy pracowali w głębokim lesie, oddalonym 6-7 km od obozu, przy 40-stopniowym mrozie.

Praca więźniów służyła jednak nie tylko wytwarzaniu konkretnych materiałów dla obozowego „przedsiębiorstwa”. Była także sposobem na wyniszczanie więźniów, fizyczne i psychiczne, na poniżanie ich, łamanie ich psychiki. Połączona z głodowymi racjami żywnościowymi była rodzajem tortur, których celem było otępienie człowieka, pozbawienie go godności, uczynienie go narzędziem wytwórczym.

Praca była także sposobem na stopniowe mordowanie więźniów. Określenie „przejść przez las” odpowiada używanemu w obozach hitlerowskich „przepuścić przez komin”. Więźniów niewygodnych, takich, których chciano się pozbyć, wysyłano do lasu na pewną śmierć.

Praca miała jednak dla więźniów także pozytywny wymiar - paradoksalnie stanowiła potwierdzenie istnienia. Człowiek, który pracował, mógł mieć jakiś cel życia w obozie. Ci, którzy w trupiarni byli w grupie aktirowki, dostawali głodowe racje żywnościowe i powoli zbliżali się do śmierci. Praca była więc w obozie szansą na przeżycie.

„OBOZOWE ZMORY” - GŁÓD, CHOROBY ŚMIERĆ

“Głód, głód... Potworne uczucie zamieniające się w końcu w abstrakcyjną ideę, w majaki senne, podsycane coraz słabiej gorączką istnienia. Ciało przypomina przegrzaną maszynę, pracującą na zwiększonych obrotach i zmniejszonym paliwie, zwłaszcza gdy w okresach przesilenia zwiotczałe ręce i nogi upodabniają się do starganych pasów transmisyjnych”, “Nie ma takiej rzeczy, której by człowiek nie zrobił z głodu i z bólu” - pisze Grudziński. Dlaczego głód był dla więźniów tak dotkliwy?

Racje żywnościowe były w obozie katastrofalnie małe. Każdy więzień otrzymywał od 400 do 700 gramów chleba dziennie (zależnie od tego, do którego kotła zostali przydzieleni) i dwie łyżki zupy. Więźniowie próbowali zabić głód, pijąc wrzątek lub tzw. chwoję - wywar na igłach sosnowych, który pomagał na awitaminozę. Zazwyczaj więźniowie posiłek zjadali od razu.

Więźniowie próbowali na różne sposoby zdobywać jedzenie. Zazwyczaj po prostu kradli. Trudno było kraść od więźniów (zabraniały tego zresztą zasady ustanowione przez urków), jedyną więc okazją na dodatkowe zdobycie żywności były kradzieże z rozładowywanych wagonów. Chleb był swego rodzaju „walutą” - można było za niego kupić np. usługi wróżbity lub spowiedź od księdza.

Choroby były zjawiskiem powszechnym w obozie. Więźniowie zapadali na nie głównie z powodu niedożywienia. Nieuleczalnie chorzy trafiali do „trupiarni”, ale część z nich miała szczęście dostać się wcześniej do szpitala. Była to oaza szczęścia w okrutnym świecie obozowym. Trafiali tam chorzy z temperaturą powyżej 39 stopni. Dostawali leki na spadek gorączki, margarynę i cukier. Spali w czystej pościeli. Z powodu tych dobrych - jak na obóz - warunków w obozie często dochodziło do samookaleczeń.

Wszyscy więźniowie żyli w świadomości mogącej w każdej chwili nadejść śmierci. Grudziński opisuje, że w nocy w obozie słychać było krzyki więźniów - krzyki będące objawem lęku przed śmiercią, która mogła przyjść w każdej chwili. Śmierć w obozie była anonimowa, nie wiadomo było, co robiono ze zwłokami, więźniowie nie wiedzieli, czy ktokolwiek powiadamia o śmierci rodziny.

Głód, choroby i śmierć przedstawił Grudziński na kartach swojej powieści z niewyobrażalnym realizmem, bez upiększeń czy heroizacji bohaterów, którzy przeżyli te tak straszne chwile w obozie.

MECHANIZM IDEOLOGICZNEJ TRESURY

W obozie w Jercewie więźniowie byli katowani zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Celem działań władz obozowych było zezwierzęcenie człowieka, uczynienie z niego marionetki, bezwolnej wobec systemu. Starano się, aby więźniowie zapomnieli o przeszłości i nie myśleli w ten sposób o przyszłości - aby nie myśleli o świecie poza obozem. Dążono do tego, aby rozbić wewnętrzne więźnia, aby pozbawić go jego tożsamości, człowieczeństwa - tak aby był on bezwolnym manekinem posłusznym władzy.

Sposoby działania systemu oparte na terrorze opisuje Grudziński w rozdziale „Ręka w ogniu”. Tortury fizyczne (bicie, katowanie) były tylko środkiem pomocniczym, dodatkiem do tortur psychicznych, których celem było złamanie człowieka. Podczas procesu wychodzono z założenia, że człowiek jest winny, przypisywano mu absurdalną winę i zmuszano do podpisania aktu oskarżenia.

Mechanizmy ideologicznej tresury przedstawione przez Grudzińskiego w „Innym świecie” pokazują totalitarny cel zniewolenia umysłów ludzkich, wykreowania rasy niewolników bezspornie posłusznych władzy.

WAŻNE MIEJSCA I INSTYTUCJE OBOZU

Pieresylny: baza transportowa. Przebywali tam więźniowie transportowani do innych łagpunktów.
Trupiarnia (kostnica): przebywali tu nieuleczalnie chorzy. W teorii służyła jako miejsce odpoczynku dla więźniów - po to, aby po pobycie tutaj mogli oni wrócić do normalnej pracy. W praktyce jednak była zazwyczaj ostatnim etapem przed śmiercią. Więźniowie w trupiarni dzielili się na dwie grupy - „aktirowkę” i „słabosiłkę”. Ci pierwsi w ogóle nie pracowali, drudzy byli przeznaczani do lżejszych robót. Więźniowie z „aktirowki” nie wzbudzali współczucia innych więźniów, wręcz przeciwnie Mówili oni o nich: “Barachło, śmiecie, darmo jedzą chleb”.

Izolator: był to mały murowany domek otoczony drutami, w którym okna okienne były zakratowane. Nie było w nich w ogóle szyb, w izolatorze panował więc piekielny mróz, tym dotliwszy, że więzień tam przebywający nie miał nic do okrycia się w nocy. Odsyłanie do izolatora było formą kary, jaką wymierzano więźniom.

Łaźnia: miejsce, gdzie więźniowie kąpali się co trzy tygodnie. Przy okazji czyszczono wtedy ich odzież, odwszawiając ją. Każdy więzień miał w łaźni do dyspozycji malutki kawałek szarego mydła, jedno wiadro wody ciepłej i jedno zimnej.

Barak “chudożestwiennoj samodiejatelnosti”: miejsce rozrywki. Zwano je potocznie „kawecze” (skrót od kulturalno-wospitatielnoja czast`”). Normalnie znajdowała się tam biblioteka. W baraku urządzano też przedstawienia, w które więźniowie bardzo się angażowali.

Szpital: była to oaza szczęścia w okrutnym świecie obozowym. Trafiali tam chorzy z temperaturą powyżej 39 stopni. Dostawali leki na spadek gorączki, margarynę i cukier. Spali w czystej pościeli. Z powodu tych dobrych - jak na obóz - warunków w obozie często dochodziło do samookaleczeń.

Dom Swidanij: Domem Swidanij nazywano skrzydło baraku, w którym więźniowie spędzali czas z krewnymi, przybyłymi na widzenia. Dom ten znajdował się na pograniczu obozu i świata wolnego. Zarówno więźniowie, jak i ich rodziny musieli wykazać wielki heroizm, by w końcu uzyskać zgodę. Więźniowie spotykali się z bliskimi ostrzyżeni, umyci, czysto ubrani i mieli surowy zakaz mówienia o warunkach życia w obozie. “Dom Swidanij” był - podobnie jak sami więźniowie - odpowiednio przygotowany: był to czysty umeblowany pokój z firankami i czystą pościelą.

CZŁOWIEK WOBEC ŚWIATA

Każdy człowiek żyje w świecie, którym rządzą zewnętrzne wobec niego siły, nad którymi nie ma panowania. Przypadek, historia czy też biologia są całkowicie niezależne. „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego ukazuje różne postawy ludzi wobec naporu tych sił. Ich wpływ na życie oraz mechanizmy obronne, jakie człowiek wytwarza, aby przetrwać w trudnych dla niego warunkach.

Bohaterowie utworu Herlinga-Grudzińskiego przed aresztowaniami prowadzili normalne życie, mieli rodziny i marzenia. Realizowali się zawodowo, bronili własnych przekonań. Zderzenie z realiami śledztwa, fałszywymi oskarżeniami, bezpodstawnymi wyrokami, a wreszcie z życiem w obozie, sprawiło, że musieli odnaleźć się w warunkach, w których każdy dzień był walką o własne przetrwanie. O aresztowaniu mogło zadecydować dosłownie wszystko: pochodzenie, narodowość, wyznanie, poglądy polityczne, przeszłość, a nawet tak absurdalne sytuacje, jak strzelanie do portretu Stalina czy zbyt ekspresyjne odtwarzanie roli w filmie.

Władze sowieckie nie uznawały żadnych granic moralnych, a oskarżony, udręczony wielogodzinnymi przesłuchaniami, torturami psychicznymi i fizycznymi, podpisywał w końcu sfabrykowany akt oskarżenia. Potem czekał go transport do obozu i egzystencja w nieludzkich warunkach. Życie w obozie, w odizolowanej od normalnego świata zonie, zmieniało każdego.

Zamknięcie, wyczerpująca praca, nieustannie odczuwany głód, choroby, wynikające ze złej higieny i niedożywienia, wewnętrzny strach przed wszystkim i wszystkimi i wizja rychłej śmierci - to wszystko wywierało piętno na psychice więźniów. Ci, którzy dopiero co przekroczyli bramy obozu, starali się jeszcze zachować resztki godności i ludzkich uczuć. Początkowo pomagali współwięźniom, dzielili się jedzeniem , okazywali litość. Z czasem te uczucia zastępowała nienawiść i pogarda dla towarzyszy niedoli, troska wyłącznie o swój byt. Człowiek bowiem, sprowadzony do funkcji niewolnika, tracił wszystko - krewnych, poczucie własnej niezależności i wartości. Był wyrzutkiem, który musiał zostać poddany odpowiednim metodom wychowawczym, by na nowo stać się członkiem społeczności sowieckiej.

Więźniowie, aby przeżyć, byli zmuszeni do wytworzenia swoistych mechanizmów obronnych, które umożliwiały im przetrwanie w nowych warunkach. Najprostszym sposobem było przystosowanie się do sytuacji, w której się znaleźli. Tak, jak czynili to „urkowie”, wprowadzając własne rządy w żonie. Główną zasadą było zachowanie milczenia, bierności i akceptacja rzeczy, które budziłyby sprzeciw na wolności. Żaden więzień nie zaprotestował, kiedy bito Gorcewa, który dawniej pastwił się nad aresztowanymi podczas przesłuchań. Nikt nie sprzeciwiał się gwałtom na kobietach czy też samosądom.

Obóz rządził się własnymi, brutalnymi prawami, które należało bezwzględnie przyjmować. Kobiety, będące najłatwiejszym łupem, z czasem oddawały się prostytucji za kawałek chleba. Zachodziły w ciążę ze świadomością, że w kilka tygodni po porodzie władze odbiorą im dziecko, lecz odmienny stan zwalniał je na kilka miesięcy od pracy i umożliwiał odpoczynek. Ludzie donosili na swych współtowarzyszy i nie ufali sobie, ponieważ każdy mógł okazać się donosicielem. Powszechne również było przekupstwo. Lata, spędzone w obozie, niszczyły człowieka nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Ci, którzy zdołali się przystosować i przetrwać, po wyjściu na wolność nie potrafili odnaleźć się w normalnym świecie i najczęściej ponownie, tym razem dobrowolnie, zamykali się za drutami żony, pracując w obozie.

Innym mechanizmem obronnym była ucieczka, nie w sensie dosłownym, bo taka była niemożliwa, o czym świadczyła historia Rusto Korinena. Więźniowie uciekali od prawdy, wierząc, że ich aresztowanie okaże się wkrótce pomyłką systemu, która pewnego dnia zostanie naprawiona i będą mogli wrócić do dawnego życia. Uciekali od obozowej rzeczywistości, starając się zachować pozory moralnej egzystencji. Taką namiastką normalności dla katolików było symboliczne obchodzenie świąt Bożego Narodzenia. Skazańcy usiłowali również zachowywać przyzwyczajenia z życia na wolności. Ludzie wykształceni prowadzili dyskusje, grali w szachy. Chętnie uczestniczono w seansach filmowych i przedstawieniach. Niekiedy przestrzegali zasad, które obowiązywały w życiu na wolności, starając się zachowywać grzecznie i kulturalnie w baraku „chudożestwiennoj samodiejatelnosti”. Pozory normalności pozwalały więźniom przetrwać te trudne lata.

Jednostki najsłabsze poddawały się z czasem, uznając własną, w rzeczywistości nieistniejącą, winę. Do takich ludzi należał „zabójca Stalina”, który odbywał dziesięcioletni wyrok za strzelanie do portretu przywódcy narodu sowieckiego. Skierowany do pracy w lesie, załamał się psychicznie i fizycznie. W końcu uwierzył w to, że strzelał do samego Stalina i przyjął na swe barki zbrodnię, której nigdy nie popełnił. Przez długie lata pobytu w obozie starał się zrozumieć, za co został skazany.

Inni kończyli żywot w „trupiarni”, nie mając już sił, aby pracować i bezwolnie poddawali się okrutnemu losowi. Byli też tacy, którzy nie wytrzymywali głodu i popadali w obłęd. Poddanie się było również mechanizmem obronnym przed przytłaczającą rzeczywistością.

Gustaw Herling-Grudziński w „Innym świecie” przedstawił zarówno tych, którzy osiągnęli dno człowieczeństwa i tych, którzy do końca walczyli o jego zachowanie. Ukazał metody przeciwstawiania się obojętnemu i wrogiemu wobec ludzi świata. Jedyną obroną w tym niepoznawalnym świecie jest nieustanna walka o dochowanie wierności podstawowym wartościom moralnym nawet poświęcając swoje życie. Tylko ten, który potrafi zachować granice człowieczeństwa, jest w stanie przeżyć godnie nawet w najbardziej nieludzkich warunkach.

ŁAGROWA RZECZYWISTOŚĆ

Dzieło Gustawa Herlinga-Grudzińskiego opisuje życie w sowieckich obozach koncentracyjnych. Autor utworu, będący więźniem obozu w Jercewie, podjął próbę rekonstrukcji funkcjonowania łagru. „Inny świat”, napisany z perspektywy naocznego świadka i uczestnika wydarzeń, ze względu na podjętą tematykę można zaliczyć do najważniejszych dokumentów epoki.

Obóz sowiecki został ukazany jako przedsiębiorstwo gospodarcze, będące częścią produkcji państwa komunistycznego. Nastawiony był przede wszystkim na zysk, a podstawową zasadą było maksymalne eksploatowanie więźniów przy minimalnych racjach żywnościowych. Skazańcy musieli wyrabiać odpowiednie normy, co jednocześnie decydowało o przydzieleniu ich do określonego przepisami „kotła”. Obowiązał system brygadowy, w którym więźniowie kontrolowali się wzajemnie, by podnieść swoją wydajność. Praca, skrajnie wyczerpująca niedożywionych ludzi, doprowadzała do wyeliminowania jednostek najsłabszych, które kończyły swój żywot w „trupiarni”, żebrząc o jedzenie w kuchni i u współtowarzyszy. Więźniowie nie otrzymywali zapłaty, a praca służyła pokryciu kosztów utrzymania w obozie. Jedynym sposobem na zregenerowanie sił był pobyt w szpitalu, gdzie chorych „leczono” dodatkową porcją chleba i niewielkimi kawałkami margaryny.

Charakterystyczna była także obyczajowość obozowa. Wśród więźniów prym wiedli „urkowie” - skazańcy pospolici, po kilkukrotnej recydywie. Ich rządy obejmowały czas od zmierzchu do świtu. Dochodziło wówczas do samosądów, brutalnego dobijania więźniów i polowań na kobiety, które gwałcono. Funkcjonariusze obozowi traktowali skazańców zgodnie z zasadą kat-ofiara. Więźniowie nie mieli żadnych praw, a ich wyroki mogły zostać przedłużone bez podania konkretnych powodów.

Na porządku dziennym było donoszenie na współwięźniów, przekupstwo, a wśród kobiet - prostytucja. Skazańcy, odarci z wszelkich ludzkich uczuć, żyli wyłącznie pragnieniem zaspokojenia głodu. Praca, brud, zimno i choroby wyniszczały nawet najbardziej odporne organizmy. Ludzie zmuszeni byli do poszukiwania jedzenia na śmietnisku, popadali w obłęd głodowy. Niektórzy okaleczali własne ciała, aby na kilka dni trafić do szpitala, gdzie mogli odpocząć w czystych łóżkach. Obóz przyczyniał się do ostatecznego upadku moralnego człowieka, który nienawidził i gardził współtowarzyszami niedoli.

Obóz spełniał także rolę instytucji „wychowawczej”, której głównym zadaniem było całkowite przeobrażenie człowieka w osobę bezwolną wobec władzy i systemu. Więźniowie poddawani byli różnorakim torturom, przede wszystkim psychicznym. Żyli ze świadomością, że nikt z bliskich nie dowie się o ich śmierci ani miejscu pochówku. Spotkania z rodziną poprzedzały wieloletnie niekiedy starania, pisanie podań i listów. Bardzo często dochodziło do rozpadu więzi rodzinnych - ci, którzy żyli na wolności byli poniżani i pogardzani, ponieważ ich krewni odbywali wyroki.

Ważne wydarzenia w obozie, takie jak: widzenia z rodzinami , „wychodnoj dień”, seanse filmowe oraz przedstawienia, stawały się powodem udręki dla skazańców. Więźniowie nie mogli przekazywać żadnych informacji bliskim, najczęściej stawali twarzą w twarz z zupełnie już obcymi sobie osobami. Dzień odpoczynku zależał od wykonania odpowiedniej normy produkcyjnej, co wymuszało konieczność wydajniejszej pracy. Emitowane filmy wywoływały tęsknotę za wolnością i normalnym życiem.

Nieodłącznym elementem życia w obozie był strach - strach przed śmiercią, powolnym konaniem z głodu w „trupiarni” wśród obcych sobie ludzi. Strach przed zapomnieniem przez rodzinę, głodem i bólem. Więźniowie obawiali się współtowarzyszy, ponieważ każdy mógł okazać się donosicielem. Strach był doskonałą metodą na utrzymanie porządku i karności w obozie - zmieniał ludzi w bierną masę, podatną na rozkazy, zobojętniałą, niezdolną do buntu.

Równie dominującą sferą życia więźniów było zaspokojenie głodu. Jedzenie urastało do rangi bogactwa, stawało się środkiem płatniczym i warunkowało życie. Jedynie ten, kto potrafił choć częściowo zaspokoić głód, miał szansę na przetrwanie, gdyż dawało mu to siły do pracy. Jedzenie stawało się głównym celem skazańców, hierarchizowało ich na trzy „kotły”, co jednocześnie podwyższało lub obniżało ich wydajność. Ludzie, koncentrujący się wyłącznie na zdobywaniu pokarmu, egzystowali jedynie w sensie biologicznym, byli niczym zaszczute zwierzęta.

Także praca była elementem wychowawczym, traktowanym przez więźniów jako przymus, karę i obowiązek. Praca niszczyła godność człowieka, zabijała go w sensie fizycznym i psychicznym. Miała ponadto znaczenie w obozowej hierarchii społecznej - były zajęcia, o których marzyli skazańcy, jak praca przy rozładunku, ułatwiająca zdobywanie jedzenia. Praca ograniczała symboliczną wolność osobistą więźniów - musieli oni rytm swojego życia w niewoli podporządkowywać temu nadrzędnemu obowiązkowi.

Obóz sowiecki był elementem zniewolenia człowieka. Jego działanie i wpływ na skazańców opierało się na dwóch głównych celach: ekonomicznym i „wychowawczym”. Więźniowie stanowili tanią siłę roboczą dla państwa, byli maksymalnie wykorzystywali do niewolniczej pracy. Wyrok, odbywany w nieludzkich warunkach, przeobrażał ich w ludzi całkowicie akceptujących system, bezwolnych wobec poleceń władzy i nie potrafiących już normalnie funkcjonować na wolności. Obóz niszczył człowieka emocjonalnie i fizycznie.

INNY ŚWIAT JAKO ZBIÓR OPOWIEŚCI BIOGRAFICZNYCH

Cały „Inny świat” można uznać za zbiór opowieści biograficznych. Grudziński w swojej książce opowiada przede wszystkim własną historię, ale sporo uwagi poświęca także swoim towarzyszom niedoli. Źródłem wiedzy o współwięźniach są rozmowy z nimi, Grudziński powtarza też opowieści zasłyszane od innych. Wiele tematów, które porusza w nich narrator, było zabronione, ich poruszanie groziło przedłużeniem wyroku, a nawet śmiercią. Często blokowało to rozmówców, ale szczera rozmowa była okazją do wyrwania się z tragicznej atmosfery obozu.

Opowieści snute przez narratora są od siebie niezależne, dlatego książkę można określić mianem zbioru mikronowel biograficznych. Wspólna dla nich jest postać narratora - Grudzińskiego. Poza tym w powieści przeplatają się historie ukazujące różne typy ludzi i ich postawy w sytuacjach ekstremalnych: Gorcewa, “Zabójcy Stalina”, trzech Niemców - Hansa, Stefana i Ottona, Michaiła Kostylewa, Michaiła Stiepanowicza W., Niemca S., Pamfiłowa, Rusto Karinena, Sadowskiego, M., B.

INNY ŚWIAT JAKO OPIS PAŃSTWA TOTALITARNEGO

Obóz pracy, opisany w „Innym świecie” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, był częścią państwa totalitarnego i jednocześnie odzwierciedlał zasady, według których taki ustrój funkcjonował.

  1. Państwo totalitarne kontrolowało życie obywateli:

  1. w obozie obowiązywały plany produkcyjne, a więźniowie musieli wyrabiać określone normy

  2. od wyrobionych planów i norm uzależnione były różne przywileje więźniów - między innymi lepsze jedzenie i „wychodnoj dień”

  3. jednostki niezdolne do pracy skazywane były na powolną śmierć głodową w Trupiarni

  4. obowiązywał system brygadowy, co miało podnosić wydajność wszystkich osób w grupie, a więźniowie kontrolowali wzajemnie swoją pracę

  5. wszelkie wyrobione normy podlegały rozbudowanemu systemowi biurokracji

  6. więźniowie byli maksymalnie eksploatowani, a praca stawała się dla nich przymusem i sposobem zniewolenia skazańcy nie otrzymywali godziwej zapłaty, a zarobione pieniądze były nieadekwatne do ponoszonego wysiłku

  7. istniała rozbudowana lista przestępstw gospodarczych

  1. Państwo totalitarne kontrolowało życie polityczne obywateli:

  1. istniała tylko jedna partia, która miała nieograniczoną władzę, bez żadnych instytucji kontroli nad nią.

  2. lista przestępstw politycznych była rozbudowana.

  3. poglądy obywateli musiały być zgodne z jedynym, właściwym i oficjalnym nurtem ideologicznym państwa.

  4. obóz był „ośrodkiem wychowawczym”, który odpowiednio kształtował światopogląd więźniów poprzez propagandę.

  1. Państwo kontrolowało życie osobiste obywateli:

  1. obozy przyczyniały się do rozpadu związków rodzinnych, ograniczano widzenia oraz kontakty listowne.

  2. cała rodzina ponosiła odpowiedzialność za popełnione przez jednego z jej członków przestępstwo, inni ludzie gardzili tymi, którzy pozostali na wolności, a NKWD prześladowało ich

  3. system donosów w obozie niszczył wszelką zażyłość między więźniami, którzy nie ufali sobie, ponieważ każdy mógł okazać się donosicielem.

  1. Państwo sprawowało kontrolę nad życiem intelektualnym obywateli:

  1. w obozie istniał indeks tekstów zakazanych

  2. więźniowie mieli dostęp do ocenzurowanych książek, które wydawane były im zgodnie z przepisami

  1. Państwo kontrolowało tożsamość religijną obywateli - katolicy w obozie nie mieli prawa do obchodzenia świąt.

  2. Państwo było ponad prawem:

  1. więźniowie otrzymywali wyroki na podstawie fałszywych dowodów i fałszywych oskarżeń, w każdej chwili mogli mieć przedłużoną karę

  2. NKWD nie podlegało żadnej kontroli

  3. więźniowie polityczni byli traktowani jako wrogowie systemu i traktowano ich gorzej niż więźniów kryminalnych

Obóz pracy przymusowej w Związku Sowieckim można określić jako miniaturę państwa komunistycznego, którego celem było całkowite podporządkowanie więźniów władzy.

INNY ŚWIAT GRUDZIŃSKIEGO I OPOWIADANIA BOROWSKIEGO - DWA RÓŻNE SPOJRZENIA NA ŚWIAT OBOZÓW KONCENTRACYJNYCH

Literatura XX wieku musiała zmierzyć się z problemem obozów koncentracyjnych i II wojny światowej. Wielu twórców epoki starało się zrozumieć, opisać i wyjaśnić, jak doszło do tego, że „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Także Tadeusz Borowski i Gustaw Herling-Grudziński podjęli taką próbę - każdy inaczej i z innymi wnioskami końcowymi.

Wspólną cechą „Opowiadań” Borowskiego i „Innego świata” Herlinga-Grudzińskiego jest fabuła, oparta na własnych doświadczeniach pisarzy. Obaj byli więźniami obozów koncentracyjnych - Borowski w Auschwitz, a Grudziński - w Jercewie. Obaj, przedstawiając realia obozowego życia, skupili się na maksymalnym obiektywizmie i nieomal całkowitym wyeliminowaniu własnych emocji. Ukazali typowe dla obozów sytuacje: wyniszczającą psychicznie i fizycznie pracę, wszechobecny głód, obojętność człowieka w obliczu śmierci, bezwzględną likwidację najsłabszych jednostek poprzez selekcję oraz łamanie osobowości więźniów.

Różnice w ukazywaniu obozowej rzeczywistości ujawniają się na płaszczyźnie narracji, kreacji bohaterów, języka i świata przedstawionego. Zarówno w „Opowiadaniach”, jak i w „Innym świecie”, narrator jest jednocześnie uczestnikiem i świadkiem przedstawianych zdarzeń, obserwującym życie w obozie od wewnątrz. Narrator Borowskiego skupia się przede wszystkim na opisie całości - wyłącznie tego, co zewnętrzne. Nie sugeruje żadnych wniosków i nie przybliża swojego życia emocjonalnego. Narrator Herlinga-Grudzińskiego nie ukrywa własnych emocji i przemyśleń, mówiąc o nich w sposób obiektywny. Komentuje także pewne sytuacje i zjawiska.

Kreacja bohaterów „Opowiadań” opiera się głównie na behawioryzmie i antypsychologizmie - Borowski nie ukazuje ich wewnętrznego życia, zachowując dystans wobec ich emocji. Jego bohaterowie zostali zredukowani do swej biologiczności i kierują się podstawowymi odruchami, są zlagrowani. Grudziński natomiast skupił się na indywidualizacji postaci, analizując ich psychikę, motywy, jakimi się kierują. W każdym ze swych bohaterów próbuje odnaleźć resztki człowieczeństwa, które tak trudno było zachować w brutalnych i nieludzkich warunkach. Obaj pisarze stworzyli nieschematyczne postacie, udowadniając, że w sytuacji ekstremalnej, za jaką można było uznać funkcjonowanie człowieka za drutami obozu, oprawcą może okazać się każdy, nawet współtowarzysz niedoli.

W sferze językowej Tadeusz Borowski posługuje się wyrażeniami z życia codziennego oraz zwrotami charakterystycznymi dla słownictwa lagrowego. Specyficzna jest także obozowa ironia, nasycona czarnym humorem. Narrator „Opowiadań” ukazuje całość rzeczywistości życia w obozie, lecz nie podejmuje próby wyjaśnienia takiego stanu rzeczy. Grudziński w toku narracji „Innego świata” również posługuje się wyrazami z obozowego slangu, łącząc je z rozbudowanymi metaforami. Ukazuje wyrazisty kontrast między zewnętrzną, brutalną fizjologią a życiem wewnętrznym bohaterów. Ta technika umożliwiła mu umieszczenie biologicznej rzeczywistości obozu w planie metafizycznym.

Także wnioski końcowe różnią się u obu twórców. Tadeusz Borowski w „Opowiadaniach” starał się udowodnić, iż rzeczywistość obozową można uznać za poznawalną, choć trudną do zrozumienia. Według niego obozy były naturalną konsekwencją europejskiej cywilizacji, a prawdy o tym nie należało zatajać. „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego ukazywał obóz jako produkt niedemokratycznego systemu politycznego. W tych skrajnych, sztucznie stworzonych dla więźniów, warunkach ujawniała się złożona prawda o człowieku, świadcząca jednocześnie o jego moralnym upadku i zarazem wielkości, uwidaczniającej się w walce o zachowanie resztek człowieczeństwa.

T. Borowski: Utwory wybrane

Życie:

Tadeusz Borowski (1912-1951)

Proza:

Gustaw Herling-Grudziński (1919-2000)

Twórczość:

Wiek XX to wiek totalitaryzmu, epoki pieców, terroryzmu i upodlenia człowieka. Mimo bohaterskiej obrony godności jednostki przed zbrodnią i kompromitacją, zdecydowanie bardziej zauważalna jest tendencja do zaniku uczuć.

Apogeum faszyzmu przypada na czasy drugiej wojny światowej. Te kilka najtragiczniejszych lat w dziejach całej ludzkości można określić mianem prawdziwego kataklizmu, istnej apokalipsy i ewolucyjnej dehumanizacji. Okres II wojny światowej słusznie został nazwany „epoką pieców”, ponieważ taka zbrodnia w naszej cywilizacji nigdy jeszcze nie miała miejsca. Literatura nie pozostała obojętna tym zjawiskom. Właściwie tematyka wojenna zdominowała nie tylko literaturę, ale i sztukę, poezję, film - wszystkie znane nam kręgi kulturalne. Artyści pragnęli w pewien sposób upamiętnić tamte wydarzenia, dać świadectwo zbrodni i cierpieniu, jakie niesie ze sobą wojna, przestrzec przed nimi kolejne pokolenia. Tematyką stają się realia życia w okupowanym kraju, w obozie koncentracyjnym czy łagrach, krwawo tłumione powstania nękanych narodów, jak choćby to w getcie warszawskim...

Swoistym świadectwem, dokumentem potwierdzającym założenia tej chorej ideologii są Opowiadania Borowskiego. Ludzie zostali zmuszeni do nakładania masek, posiadania dwoistej osobowości. Z jednej strony chcieli zachować w sobie resztki godności, z drugiej jednak z głodu i strachu dopuszczali się donosicielstwa, oszustw, a nawet zbrodni. Mechanizmy rządzące lagrami prowadziły do odczłowieczenia jednostki, pozbawienia jej wyższych ideałów. Człowiek stawał się bezwzględnym egoistą, który myślał tylko o swoim bycie, pozostającym obojętnym i biernym wobec krzywdy bliźniego.

Straszliwą egzystencję więźniów zesłanych do obozów, tym razem jednak sowieckich, znajdziemy również w Innym świecie Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Specyfika systemu łagrów wiązała się z porzuceniem dotychczasowego kodeksu moralnego, oznaczało dla wielu diametralne odwrócenie dekalogu. Na czas pobytu w obozie więźniowie zmuszeni byli do odstąpienia od wyznawanych wcześniej wartości etycznych i stworzenia zupełnie nowych „norm obozowych”. Podobnie jak u Borowskiego, człowiek musiał się dostosować, „złagrować”, rozpocząć indywidualny wyścig w grze o przetrwanie w zupełnie nowych i odmiennych warunkach. Więźniowie na początku pobytu w obozie okazywali takie uczucia jak litość i chęć pomocy współtowarzyszom niedoli. W skutek maksymalnej eksploatacji człowieka, zmuszania go do katorżniczej pracy oraz stosowania szeregu innych form upodlenia, uczucia te zamieniały się stopniowo w niechęć, potem wrogość, aby w końcu przeistoczyć się w nienawiść i pogardę dla innych ludzi. Chęć przeżycia odzierała z wszelkich form wrażliwości, sprowadzała jednostkę do jej potrzeb fizjologicznych.

Literatura łagrowa i lagrowa, wojenna dają zbyt wiele przykładów przerażających człowieka współczesnego. Wojna i totalitaryzm stały się koszmarnym eksperymentem, sprawdzianem człowieczeństwa. Sytuacja ciągłego zagrożenia śmiercią, bólem, głodem, utratą najbliższych obnażała prawdę o człowieku.

Dobrym przykładem jest w tym miejscu "spór" między G. Herlingiem-Grudzińskim a T. Borowskim. Obaj autorzy, opisując ten sam koszmar rzeczywistości obozowej z czasów II wojny światowej, robią to w nieco odmienny sposób. Borowski pokazuje różne postawy ludzi, obrazując zezwierzęcenie człowieka, które jest efektem nie tylko olbrzymiego cierpienia, lecz również zwykłego wyrachowania. Grudziński twierdzi natomiast, że wartości moralne nie ulegają tak łatwo zniszczeniu, nawet w tym strasznym Innym świecie. Pisarz swoją twórczością nie godzi się więc na zło, im gorsze istnieje, tym bardziej trzeba poszukiwać człowieczeństwa, choćby we wspomnieniach, marzeniach, a nawet w samounicestwieniu.

Gustaw Herling-Grudziński okazał się pisarzem moralistą. Uważał, że mimo koszmaru obozów, człowiek nie przestał być człowiekiem, ponieważ cenił wartości wynikające z religii i moralności chrześcijańskiej. Był moralistą, ponieważ sam przeżył koszmar łagrów, pozostając jednak człowiekiem. Herling-Grudziński, obrazując nieludzkie warunki życia w obozie i bestialski sposób traktowania więźniów, wskazuje na sylwetki bohaterów, którzy pośród odczłowieczenia umieli zachowywać się jak ludzie. Michaił Kostylew i Natalia Lwowna potrafili postępować zgodnie z samym sobą, być godnymi i wolnymi tym specjalnym rodzajem wolności, która pozwala decydować o własnej śmierci. I choć autor ma świadomość, że podobne postępowanie wymagało heroicznego wysiłku, nie usprawiedliwia jednak tych, którzy go nie podjęli, a tym samym dali się odczłowieczyć, skrzywdzić i poniżyć.

Zupełnie inną w swojej wymowie była proza Tadeusza Borowskiego, a zwłaszcza Opowiadania. Zrodziły się one z listów do narzeczonej Marii, która wraz z pisarzem przeżyła "piekło" Oświęcimia. Już pierwsze opowiadanie Pożegnanie z Marią zawiera opisy przedstawiające życie Tadeusza i Marii w okresie okupacji: pracę zarobkową, studia na tajnym uniwersytecie, pracę twórczą, drukowanie tajnych gazetek. W opowiadaniach obozowych zawarł autor wiele momentów autobiograficznych. T. Borowski opisuje faszystowską machinę obozową w sposób niezwykle subiektywny. Stwierdza, że przetrwać je mógł tylko ktoś, kto myślał tylko i wyłącznie o własnym losie. Niewiele więc było w nich miejsca na bohaterskie gesty, które zdarzały się niezmiernie rzadko.

Inny Świat

Pożegnanie z Marią

Wiek XX to wiek totalitaryzmu, epoki pieców, terroryzmu i upodlenia człowieka. Mimo bohaterskiej obrony godności jednostki przed zbrodnią i kompromitacją, zdecydowanie bardziej zauważalna jest tendencja do zaniku uczuć.

Apogeum faszyzmu przypada na czasy drugiej wojny światowej. Te kilka najtragiczniejszych lat w dziejach całej ludzkości można określić mianem prawdziwego kataklizmu, istnej apokalipsy i ewolucyjnej dehumanizacji. Okres II wojny światowej słusznie został nazwany „epoką pieców”, ponieważ taka zbrodnia w naszej cywilizacji nigdy jeszcze nie miała miejsca. Literatura nie pozostała obojętna tym zjawiskom. Właściwie tematyka wojenna zdominowała nie tylko literaturę, ale i sztukę, poezję, film - wszystkie znane nam kręgi kulturalne. Artyści pragnęli w pewien sposób upamiętnić tamte wydarzenia, dać świadectwo zbrodni i cierpieniu, jakie niesie ze sobą wojna, przestrzec przed nimi kolejne pokolenia. Tematyką stają się realia życia w okupowanym kraju, w obozie koncentracyjnym czy łagrach, krwawo tłumione powstania nękanych narodów, jak choćby to w getcie warszawskim.

W pierwszych powojennych latach głosem najdobitniejszym przemawiały w literaturze wspomnienia z obozów koncentracyjnych: Medaliony Zofii Nałkowskiej oraz opowiadania Tadeusza Borowskiego.

MEDALIONY Z. Nałkowska

  1. Składają się z ośmiu krótkich opowiadań napisanych bezpośrednio po wojnie (w latach 1945-46) i przetłumaczone na wiele języków świata.

  2. Motto utworu brzmi „Ludzie ludziom zgotowali ten los”

  3. Utwór nie jest dziennikiem ani reportażem, choć ma jego cechy, lecz jest prozą artystyczną, bliską dokumentalnej, literacko przetworzoną relacją przesłuchań o cechach dokumentu i sprawozdania z rzeczywistych faktów.

  4. Jest to relacja ludzi, którzy przeżyli terror hitlerowski, Nałkowska widziała miejsca zbrodni

  5. Autorka nie odpowiada na pytanie „dlaczego tak było”, tylko „jak było”, brak odautorskich komentarzy. Utwór przemawia faktami, które mówią same za siebie.

  6. Nałkowska ogranicza się do wprowadzenia postaci, scharakteryzowania ich wyglądu, zachowania, a później oddaje im głos, pozwala im samym mówić.

  7. „Profesor Spanner”- o produkcji mydła z tłuszczu ludzkiego w Instytucie Anatomicznym przy Uniwersytecie w Gdańsku opowiada w czasie przesłuchania młody człowiek, Polak, który był zatrudniony przez profesora w charakterze preparatora trupów. Trudno uznać go za zbrodniarza, ponieważ zarabiał na chleb, robił to, co mu kazano. Opowiadając o tym zajeciu mówi jakby o zwykłej pracy.Jego wypowiedź zawiera przerażającą prawdę o epoce, że ludzie myli się mydłem z ludzi; on początkowo też brzydził się tym i miał dreszcze przy myciu, ale to mu minęło, przyzwyczaił się, bo było dobre. Faszyści nauczyli go obojętności wobec tego, co się wokół niego działo, obojętności wobec zbrodni, traktowania jej jak czegoś naturalnego. Zniszczyli jego psychikę, zabili w nim zdolność do przerażenia i wewnętrznego protestu. Według niego mydło jest czymś, a martwe ciało ludzkie- niczym- oto skala wartości w jego pojęciach narzuconych mu przez faszyzm. Nie zdaje sobie sprawy z moralnego wymiaru koszmaru, o którym opowiada. Nie pojmuje, że jest ofarą. Wydaje mu się, że szczęśliwie przeżył wojnę.

  8. „Dno”- monolog ofiary, która przeżyła pobyt w więzieniu na Pawiaku, siedmiodniowy transport do obozu w Ravensbruck i ciężką pracę w fabryce amunicji, ocalała jedyna z rodziny.

  9. „Kobieta cmentarna”- stróżka pracująca na cmentarzu była świadkiem przeżyć ludności żydowskiej w getcie; po wojnie wciąż żyje wydarzeniami z tego okresu. Czas dla niej zatrzymał się na okresie pacyfikacji getta , ma w świadomości wciąż żywy obraz tragedii ludności żydowskiej

  10. „Przy torze kolejowym”- Żydówka, która usiłowała zbiec z transportu wiozącego ją do obozu koncentracyjnego, została postrzelona w kolano, leżała przy torze kolejowym i budziła lęk wśród otoczenia. Była niezdolna do ucieczki, więc czekała ją śmierć. Przechodnie zatrzymywali się przy niej z lękiem, w pewnej odległości od niej, oglądali się dookoła, naradzali się między sobą szeptem i sparaliżowani strachem, nie udzieliwszy jej żadnej pomocy, odchodzili. Jedynie jakaś stara wieśniaczka przyniosła jej mleko i chleb. Zachowanie przechodniów kształtował system, o czym wiedzieli dobrze zarówno oni, jak i ofiara. Ci bezimienni przechodnie przeżywali konflikt pomiędzy chęcią pomocy ofiarom faszyzmu a strachem, że za udzielenie Żydówce pomocy grozi śmierć.

  11. „Dwojra Zielona”- autorka nie opisuje psychiki Żydówki, lecz przytacza wiernie jej wypowiedź, opowiadanie o całym jej życiu, ukrywaniu się, pracy w fabryce amunicji, trosce o wyżywienie- uogólnienie losów milionów kobiet

  12. „Wiza”- obraz znęcania się nad kobietami, które musiały stać całymi dniami, nawet w czasie zimna, bez jedzenia i picia na łące pod lasem w czasie sprzątania bloków.

  13. „Człowiek jest mocny”- dzieje losów Żyda, Michała P. Tytuł to słowa gestapowca jakie usłyszał bohater, kiedy załamał się i chciał umrzeć, gdy zobaczył wyrzucone z samochodu trupy jego dzieci i żony. Słowa te znaczyły, że jest on jeszcze zdolny do pracy przy trupach, czyli do noszenia trupów, dlatego esesman pozostawił go przy życiu.

  14. „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”- Nałkowska przypomina zbrodnie hitlerowskie i omawia korzyści płynące z nich dla Niemców. Bawienie się dzieci w palenie Żydów jest dowodem spustoszenia w psychice dziecięcej, poczynione przez okrutne prawa życia obozowego.

  15. Nałkowska ukazuje fizyczne niszczenie ofiar- rozstrzeliwanie, duszenie gazem, palenie w krematoriach oraz zbrodnie dokonywane na psychice człowieka. Zabicie wrażliwości moralnej jest jedną z najbardziej przejmujących prawd o okupacji. Proces ludobójstwa był przemyślany, sprawny i zadziwiająco dobrze zorganizowany. Był on dziełem ludzi.

Opowiadania Tadeusza Borowskiego zrodziły się z listów do narzeczonej Marii, która wraz z pisarzem przeżyła "piekło" Oświęcimia. Już pierwsze opowiadanie Pożegnanie z Marią zawiera opisy przedstawiające życie Tadeusza i Marii w okresie okupacji: pracę zarobkową, studia na tajnym uniwersytecie, pracę twórczą, drukowanie tajnych gazetek. W opowiadaniach obozowych zawarł autor wiele momentów autobiograficznych. T. Borowski opisuje faszystowską machinę obozową w sposób niezwykle subiektywny. Stwierdza, że przetrwać je mógł tylko ktoś, kto myślał tylko i wyłącznie o własnym losie. Niewiele więc było w nich miejsca na bohaterskie gesty, które zdarzały się niezmiernie rzadko. Ludzie zostali zmuszeni do nakładania masek, posiadania dwoistej osobowości. Z jednej strony chcieli zachować w sobie resztki godności, z drugiej jednak z głodu i strachu dopuszczali się donosicielstwa, oszustw, a nawet zbrodni. Mechanizmy rządzące lagrami prowadziły do odczłowieczenia jednostki, pozbawienia jej wyższych ideałów. Człowiek stawał się bezwzględnym egoistą, który myślał tylko o swoim bycie, pozostającym obojętnym i biernym wobec krzywdy bliźniego.

OPOWIADANIA T. Borowski

  1. Zbiór opowiadań, który zawiera następujące opowiadania: Dzień na Harmezach, Proszę państwa do gazu, Pożegnanie z Marią, Śmierć powstańca, Bitwa pod Grunwaldem, Chłopiec z Bibilią, U nas w Auschwitzu…, Ludzie, którzy szli, Ojczyzna, Ofensywa styczniowa,

  2. bohaterami się ludzie zamknięci w obozach koncentracyjnych (z wyjątkiem opowiadania tytułowego, którego akcja toczy się w okupowanej Warszawie),

  3. opowiadania zbudowane są na zasadzie zaskakujących kontrastów: zderzenia szokujących obrazów „zwyczajnej Apokalipsy” - codzienności okupacyjnego czy obozowego bytowania ze swoistą filozofią życia wyznawaną przez narratora Tadka, poetę i studenta z Warszawy, komentatora, świadka i uczestnika wydarzeń,

  4. najbardziej tragiczne sprawy, jak transport ludzi do gazu, nieustanna walka o przetrwanie czy śmierć głodowa, pokazywane są tutaj oczami człowieka, który niczemu się nie dziwi, na którym nic już nie robi wrażenia, i który myśli już tylko o tym, jak się samemu ocalić, urządzić, zdobyć pożywienie, wykorzystać innych,

  5. narrator Tadek (niesłusznie utożsamiany z autorem), głodzony, maltretowany jak inni, zdaje się akceptować mechanizm obozowej walki o byt, rządzonej przez wilcze prawa silniejszego,

  6. niektórzy z więźniów, tak zwani kapo, przymuszają innych nie tylko do podporządkowania się i uległości wobec niemieckich nadzorców, ale i do wewnętrznej akceptacji tego porządku świata, oznaczającego degradację humanistycznych tradycji i wartości,

  7. Borowski, opisując świat obozów, posługuje się metodą behawiorystyczną, polegającą na rejestracji zachowań i odruchów ludzkich bez autorskich komentarzy,

  8. świat pisarza nie jest jednak światem bez jakichkolwiek wartości, cyniczną akceptacją zastanego stanu rzeczy,

  9. wartości istnieją w samym już sposobie kontrastowego opowiadania, pozornie tylko cynicznym, a wewnętrznie pulsującym goryczą i bólem,

  10. chociaż w samej warstwie fabularnej wartości nie istnieją wprost jako deklaracje, to jednak zawartość każdego opowiadania się do nich odwołuje,

  11. opowiadania te w jaskrawy sposób ukazywały mechanizmy rządzące w obozach koncentracyjnych, zagładę podstawowych wartości, śmierć ideałów humanistycznych, deprawację i moralny upadek człowieka żyjącego w systemie masowej zagłady,

  12. Borowski uświadomił, jak łatwo jest przekroczyć granicę między katem a ofiarą, ukazał mechanizmy przystosowania i akceptacji nieludzkich warunków,

  13. w scenach opisanych przez T. Borowskiego tkwi prawdziwe okrucieństwo faszystów, którzy inne nacje traktowali jak podludzi. Przedstawia transporty ludzi przeznaczonych na zagładę, selekcje, gazowanie słabych i chorych i ciężką pracę silnych i młodych,

  14. autor ukazuje dokonującą się w obozach redukcję człowieczeństwa, rezygnuje z opisu całej sfery psychologicznej człowieka, podkreślając w ten sposób ograniczenie go wyłącznie do praw biologii, fizjologii, instynktu mającego na celu zachowanie życia i zapewnienie realizacji najbardziej podstawowych potrzeb,

  15. życie więźniów, jeżeli chcieli je zachować, musiało polegać na wyborach poza wartościami moralnymi,

  16. obóz stanowił dla Borowskiego dowód na zaistnienie nowej jakości człowieka - nie-człowieka, niewolnika opanowanego przez żandarma. Pisarz w swojej twórczości zmagał się właśnie z tym nowym nieludzkim wymiarem człowieczeństwa.

Pośród literatury łagrowej szczególne miejsce zajmuje Inny świat G. Herlinga- Grudzińskiego. Specyfika systemu łagrów wiązała się z porzuceniem dotychczasowego kodeksu moralnego, oznaczało dla wielu diametralne odwrócenie dekalogu. Na czas pobytu w obozie więźniowie zmuszeni byli do odstąpienia od wyznawanych wcześniej wartości etycznych i stworzenia zupełnie nowych „norm obozowych”. Podobnie jak u Borowskiego, człowiek musiał się dostosować, „złagrować”, rozpocząć indywidualny wyścig w grze o przetrwanie w zupełnie nowych i odmiennych warunkach. Więźniowie na początku pobytu w obozie okazywali takie uczucia jak litość i chęć pomocy współtowarzyszom niedoli. W skutek maksymalnej eksploatacji człowieka, zmuszania go do katorżniczej pracy oraz stosowania szeregu innych form upodlenia, uczucia te zamieniały się stopniowo w niechęć, potem wrogość, aby w końcu przeistoczyć się w nienawiść i pogardę dla innych ludzi. Chęć przeżycia odzierała z wszelkich form wrażliwości, sprowadzała jednostkę do jej potrzeb fizjologicznych. Gustaw Herling-Grudziński okazał się pisarzem moralistą. Uważał, że mimo koszmaru obozów, człowiek nie przestał być człowiekiem, ponieważ cenił wartości wynikające z religii i moralności chrześcijańskiej. Był moralistą, ponieważ sam przeżył koszmar łagrów, pozostając jednak człowiekiem. Herling-Grudziński, obrazując nieludzkie warunki życia w obozie i bestialski sposób traktowania więźniów, wskazuje na sylwetki bohaterów, którzy pośród odczłowieczenia umieli zachowywać się jak ludzie. Michaił Kostylew i Natalia Lwowna potrafili postępować zgodnie z samym sobą, być godnymi i wolnymi tym specjalnym rodzajem wolności, która pozwala decydować o własnej śmierci. I choć autor ma świadomość, że podobne postępowanie wymagało heroicznego wysiłku, nie usprawiedliwia jednak tych, którzy go nie podjęli, a tym samym dali się odczłowieczyć, skrzywdzić i poniżyć.

INNY ŚWIAT G. Herling- Grudziński

Obaj autorzy, Borowski i Herling- Grudziński, opisując ten sam koszmar rzeczywistości obozowej z czasów II wojny światowej, robią to w nieco odmienny sposób. Borowski pokazuje różne postawy ludzi, obrazując zezwierzęcenie człowieka, które jest efektem nie tylko olbrzymiego cierpienia, lecz również zwykłego wyrachowania. Grudziński twierdzi natomiast, że wartości moralne nie ulegają tak łatwo zniszczeniu, nawet w tym strasznym Innym świecie. Pisarz swoją twórczością nie godzi się więc na zło, im gorsze istnieje, tym bardziej trzeba poszukiwać człowieczeństwa, choćby we wspomnieniach, marzeniach, a nawet w samounicestwieniu.

34



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Literatura pieców i łagrów Borowski, Grudziński
Literatura pieców i łagrów Borowski, Grudziński
Poezja Leopolda Staffa literatura pieców i łagrów
G-owi˝ski, Teoria Literatury (filologia polska)
Micha- G-owi˝ski o intertekstualno¶ci, STUDIA, poetyka i teoria literatury
In literary studies literary translation is a term of two meanings rev ag
G-owi˝sk1, Teoria Literatury (filologia polska)
Problematyka badań nad życiem literackim
25. Wp éyw realizmu socjalistycznego na tw -rczo Ť¦ç i -ycie literackie w Polsce
Wielkie dzieła literatury światowej nie są na ogółoptymistyczne, ale nie odbierają nadziei, ˙Wielkie
romantyzm zagadnienia opracowane na egzamin ( ze słownika literatury XIX wieku)x
O tradycji niepodległościowej w literaturze i sztuce., "Jeszcze s˙ycha˙ ˙piew i r˙enie koni&quo
7.Grupy literackie dwudziestolecia mi¦Ödzywojennego, kulturoznawstwo
G-owi˝ski, Teoria Literatury (filologia polska)
Micha- G-owi˝ski o intertekstualno¶ci, STUDIA, poetyka i teoria literatury
In literary studies literary translation is a term of two meanings rev ag
Andrzejewski publicystyka literacka i krytyka mieszca �ska
SN ¼áG ó 1 s«ñ 1

więcej podobnych podstron