- Lepie] ruszajmy. Na pewno jesteście wykończeni Wgramoliliimy ue do dźipa. Romero zatoczył szeroki łuk, a potem wrócH na drogę wzdłuż wybrzeża. Drewniana tabliczki informowała, ze to ulica Razowi. Gdy łac^liimy wjeżdżać na wzgórze, obejrzałem sit W«edzie dokoła ocean, pośród którego wyspa wydawała się bardzo mała. Załoga „The Madeleine" stalą na nadbrzeżu, a mężczyźni o zakrwawionych rękach zmieizaii w stronę miaita, uwoż*: swoją zdobycz na zardzewiałych taczkach. Z rekina pozostała tylko mokra plama.
P
ozwólcie, że was należycie powitam — powiedział Romero. — Ahuma aa ahap- co * miejscowym jeżyku oznacza „witamy w naszym domu".
Jechaliśmy 14 samą drogą slokiem wzgórza. Krtfa l nie oznakowana. mieszczącą z trudem jeden pojazd, ze skałami po obydwu stronach. Wzgórze okazało się bardziej slrome niż sadziliśmy. patrząc na nie z przystani Za każdym razem, gdy samochód przechylał się., KiKo gderała i kurczowo chwytała si? koszuli swego pana. Spikc wystawił głowę na zewnątrz i spoglądał w bezchmurne niebo.
Przejeżdżaliśmy przez astć handlową miasieczka Większość budynków, łącznie ze stacja benzynową, była zamknięta, Komero mijał małe białe domki. Z bliska wyglądały nędznie, z popękanym i łuszczącym sic tynkiem, z porośniętymi mchem, zapadającymi się i powypaczanymi dachami. Na obwisłych sznurkach suszyło się pranie. W piasku bawiły się nagie i półnagi? dzieci. Niektóre domy były otoczone drutem, większość nie miała ogrodzeń Kilka sprawiało wrażenie opuszczonych. Dwa wychudzone psy węszyły leniwie, nie zwracając uwagi na warczenie 5pikeha.
Wyspa należała do USA, ałe wyglądała jak któryś z krajów trzeciego świata. Ubóstwo częściowo maskowała roślinność — szerokolisme filodendrony. palmy, bnimelie, kwitnące drzewa koralowe. Pośród zieleni budynki wyglądały jak białe jajka w szmaragdowych gniazdach. — Jak minęła podróż? — zapytał Romero.
otrzymał i zostały
Byta mecząca, ale wszystko w porządku — odparła Hobin. Splotła
swoje palce z moimi- Miała brązowe ogromne oczy. Wialr wpadający przez
fflwanc okna dzipa rozwiewał jej lokih lniana bluzka falowała.
Doktor Bili chciał was powitać osobiście, ale akurat
w«wanie Kilkoro dzieci nurkowało na północnym wybrzeżu
Poparzone przez meduzy.
Mam nadzieję, że to nic groźnego.
— Nie, ale piecze,
Macie na wyspie tylko jednego lekarza? — spytałem.
11