DDA o sobie
Zapraszamy do dzielenia się doświadczeniem.
Pocieszające jest to, że nie jesteśmy sami w naszym cierpieniu i że istnieją osoby, które świetnie nas rozumieją, ale jeszcze bardziej pocieszający jest fakt, że nie musimy cierpieć wiecznie, a nasze życie może się rozpogodzić. Czy będąc DDA/DDD jesteśmy skazani na wieczne cierpienie? Czy będąc DDA/DDD można być szczęśliwym? Jeśli myślicie, że można - dajcie znać o tym innym:)
Jeśli zechcecie odpowiedzieć na cztery poniższe pytania, prosimy koniecznie o kontakt (dda@interia.pl). W liście zaznaczcie, czy godzicie się na udostępnienie Waszego adresu e-mail.
Daniel, 22lata
Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA/DDD?*
*DDA - Dorosłe Dziecko Alkoholików, DDD - Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej
Zawsze było ze mną coś nie tak. Podświadomie chyba czułem że to nie ja jestem winny. Do szkoły podstawowej chodziłem gdy mieszkaliśmy na wsi.Potem przeprowadziliśmy się do pobliskiego Sochaczewa. Uciekałem w świat literatury całkowicie izolując się od domowego piekła.
Jako dziecko juz miałem juz chyba skłonności autodestrukcyjne. Pamiętam że mając piętnaście lat wyjechałem do sanatorium do Kołobrzegu i tam znów zacząłem czuć że żyję. Gdy wróciłem wszystko się spotęgowało, moze dlatego że zobaczyłem jak moze wygladać normalne życie, po jednej z kłótni z matka nie wytrzymałem i przyjąłem strasznie dużą dawkę jakiś uspokajających leków matki. Obudziłem sie w szpitalu. Ogólnie 4 razy w życiu próbowałem wyeliminować siebie z tego świata.
Ja wtedy myślałem jednak że moi rodzice naprawde robią wszystko dobrze. Nigdy nie wpadłbym na to że za każdym razem mysląc o sobie, o tym że moze czegoś mi zabrakło czułem się straszliwie winny.
Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?
Musiałem dotknąć dna i znaleść się w totalnej depresji. Żeby zacząłem brać leki antydepresyjne. Byłem w tragicznym stanie a mimo to chciałem funkcjonować normalnie gdyż czułem że jeśli zostanę w domu będzie tylko gorzej. Tzn. czułem że muszę uciec od tego miejsca, od nich, inaczej psychicznie mnie zniszczą. Krążyłem po Internecie w poszukiwaniu ratunku i ktoś na forum "Razem przeciwko samobójstwo" podał mi adres nieoficjalnej strony DDA.
Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
Kiedyś nie miałem żadnego oparcia przeciw wewnętrznemu krytykowi, niszczył mnie, rządził mną i mówił jaki jestem. Teraz walczę z tym
krytykiem coraz bardziej skutecznie i zaczynam wierzyć że będę może mógł normalnie żyć i czuć się spełniony. Kiedyś mimo iz byłem na samym dnie, w totalnej depresji nie dbałem o siebie. Mimo takiego stanu rodzice cały czas czegoś chcieli, żebym im pomagał na każdym kroku i ja nie umiałem się temu oprzeć. A teraz czuję się nadal winny, ale to poczucie winy już w coraz mniejszym stopniu rządzi tym co robię. I staram się wreście żyć dla siebie a nie dla rodziców. W czasie depresji nie czułem żeby cokolwiek co ja robię z własnej inicjatywy było ważne. Teraz wiem że jestem ważny, choć w dalszym ciągu trudno mi to odczuć.
Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Zasługujecie na pomoc, niech nie wydaje wam się że przesadzacie. Dla siebie jesteście najważniejsi!
Marta
Kiedy zauważyłaś, że jesteś DDA/DDD?*
Był taki moment w trakcie studiów, kiedy zaczęłam mieć problemy ze spaniem. Przed obroną pracy magisterskiej wiecznie płakałam i nie mogłam w ogóle spać. Zaczęłam brać tabletki na sen, coraz większe dawki, miałam dostęp do recept więc sama sobie dozowałam. Po roku takiej męczarni spotkałam chłopaka, który zaczął ze mną rozmawiać. Namówił mnie na psychoterapię. Idąc na psychoterapię, wiedziałam, o czym będę musiała przede wszystkim mówić. Przepłakałam, wypłakałam, terapia pomogła mi wtedy bardzo. Kiedy poczułam się lepiej, zaczęłam sama spać, przerwałam terapię. Po jakimś czasie wszystko wróciło. Przeczytałam książkę o DDA, wtedy też skończył się kolejny mój związek, pierwszy normalny, nietoksyczny, ze wspaniałym mężczyzną. Skończył się, bo tego wspaniałego mężczyzny wcale nie kochałam. Wszystko zrobiło się jeszcze bardziej jasne. Ale wraz z większą świadomością doszły kolejne obawy, że „wziąć się w garść” to nie wszystko, że tak się pewnych rzeczy nie da załatwić. Przypisanie sobie syndromu DDA załamało mnie - wiem, że z tego sama „nie wyrosnę”. Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?
Bezsenność. Trwająca prawie rok, nie byłam w stanie nad nią zapanować. Byłam wiecznie rozdrażniona, nie mogłam się skupić. Do tego wszystkiego miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, za wszystkich czułam się winna i odpowiedzialna, wszyscy przychodzili do mnie z problemami, ja nie umiałam opowiedzieć o sobie. Po prostu, jak się później dowiedziałam dokładnie wszystkie syndromy DDA. Było mi wszystkich w rodzinie żal. I ten żal, który powodował że ciągle płakałam, najbardziej nie pozwalał mi żyć. Mądry człowiek, który wtedy był obok mnie poradził mi żebym poszła do psychiatry.
Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
Podstawowa różnica polega na tym, że wiem, że mam powód, żeby czuć się źle. Wcześniej nie dość że czułam się źle, to miałam straszne wyrzuty sumienia za swój smutek, bo przecież byłam świadoma tego, że mam w życiu więcej niż inni, kochających rodziców, którzy bardzo pomagają mi materialnie, sporo osiągnęłam w życiu zawodowym, mam przyjaciół. O tym, że coś boli, nie wolno mi było mówić. Teraz wiem, że 20 parę lat przeżytych w strachu ma prawo wywrzeć na mnie wpływ. Przez okres kiedy chodziłam na terapię, po tych najgorszych początkach, naprawdę czułam się dobrze. Potem straciłam z terapeutką kontakt. Nie jestem w stanie zacząć spotykać się z nią na nowo, jest bardzo zajęta, a moja próba kontaktu z nią rodzi we mnie znowu poczucie winy, że się narzucam. Utknęłam w martwym punkcie, znowu nie mogę iść do przodu.
Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Warto, a nawet trzeba coś zrobić. Człowiek nie jest po to, żeby cierpieć w imię czegoś, za co nie jest odpowiedzialny. Trzeba się dowiedzieć, że świat nie leży na naszych barkach, że bez naszego smutku tak samo będzie się toczył. Tylko że ta wiedza niczego jeszcze nie załatwia. To jest pół drogi. Te pół drogi, które ja przeszłam. Potem trzeba zbudować sobie jakąś alternatywę do dotychczasowego sposobu myślenia.
Maciej
Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA/DDD?
Właściwie tak jednoznacznie trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Bo "od zawsze" wiedziałem że jestem inny niż moi koledzy i koleżanki; nawet w podstawówce. Już w wieku 5 lat obiecałem sobie że życie spędzę samotnie i jak dotychczas to się niestety sprawdza. "Odkąd sięgam pamięcią zawsze było ze mną coś nie tak" jak śpiewa Edyta Bartosiewicz. Ale poważnie. Próbowałem wielu wizyt u psychologów i żaden z nich nie potrafił mi pomóc i dopiero w marcu tego roku (2003) natrafiłem w portalu akcjasos na teksty Pani Marzenny Kucińskiej o DDA. I wtedy właściwie pojąłem że wszystko to o czym p. Kucińska pisze- jest o mnie!! Poczułem sie ... wspaniale- paradoksalnie ale jednak tak się poczułem- poczułem, że oto kres poszukiwań, że nareszcie wiem co mi jest. Zacząłem ucząszczać na spotkania Al-anonu (bo w mojej mieścinie nie ma ani terapii, ani żadnej grupy DDA.. hmm, mam nadzieję, że będzie, za moją sprawą). I im więcej dowiadywałem się o DDA, tym większe czułem zniechęcenie i przerażenie. Bo wydawało mi sie że nie ma dla mnie ratunku. Że skoro jestem DDA, to skazany jestem na samotne życie i beznadzieję. I tak było do października, czyli do zjazdu DDA w Zakroczymiu. Tam stał się cud :) I dziękuję w tym miejscu pani Maryli, bo ona mnie zachęciła do wyjazdu, a nie pojechałbym bez jej ciepliwej perswazji, tyle było we mnie niechęci i niewiary w to że moje życie może się zmienić.
Co takiego musiało sie stać w twoim życiu, że zacząłeś szukać pomocy?
Na to jest dość łatwo odpowiedzieć:)
Po prostu mój kolejny związek rozpadł się z hukiem (też stało sie to w marcu tego roku) oczywiście z mojej winy. Wydawało mi się że po wielu latach poszukiwań wreszcie znalazłem partnerkę idealną. Była wspaniała, cudowna, kochająca, czuła- słowem ideał. Tyle że tak naprawdę nierozumieliśmy się :( Pomimo tej sielanki było mi coraz ciężej z nia być- w środku, wewnętrznie czułem że nie wytrzymam długo tej presji- i po prostu pewnego dnia bez słowa odszedłem. Ona do dzisiaj nie wie co sie stało. A ja nie jestem chyba jeszcze gotowy na to by o tym z nią rozmawiać. To doświadczenie tak mnie przeraziło, że postanowiłem solidnie "wziąc się za siebie" i tak trafiłem do grupy Al-anon. Resztę już znacie.
Jak wyglądało twoje życie kiedyś a jak wygląda ono dziś?
Przede wszystkim uwolniłem sie od emocjonalnego uzależnienia od rodziców i przestałem uzależniać swoje samopoczucie od ich picia bądź niepicia (oboje nadal piją). Nie użalam się już nad sobą tak jak dawniej i co najważniejsze zaakceptowałem wiele cech w sobie, których jeszcze nie dawno nie cierpiałem. Nie czuje sie już odpowiedzialny za nałóg moich rodziców :) i to mnie bardzo cieszy. Nauczyłem się i dalej uczę "zdrowego egoizmu" czyli szacunku do siebie, asertywności i dostrzegania swoich potrzeb. Mam silne pragnienie wyzwolenia się z tej niewoli i TERAZ jestem pewiem że mi się to uda.
Co chciałabyś powiedzieć komuś kto jeszcze cierpi?
Kochani- warto bo sam po sobie widzę że cuda jednak się zdarzają:) Trzeba próbować bo szkoda czasu, czas tak szybko ucieka, że nie warto czekac aż się "samo" rozwiąże.
Aneta, lat 28
Kiedy zauważyłaś, że jesteś DDA/DDD?
Cierpiałam wewnętrznie od kiedy pamiętam. Mój bolesny sposób przeżywania świata, siebie i innych sprawiał, że czułam się wyobcowana, osamotniona i odizolowana od innych ludzi. Wydawało mi się nieosiągalne doświadczać nieskrępowanej radości, szczęścia, miłości. To cierpienie zmusiło mnie do poszukiwania pomocy u specjalistów. Jednak dopiero, kiedy rozpoczęłam studia psychologiczne i dopadła mnie gigantyczna depresja dogrzebałam się w literaturze o problemie DDA. Dzięki temu nareszcie znalazłam właściwego terapeutę dobrze zorientowanego w temacie terapii osób z rodziny alkoholowej. I po raz pierwszy obok towarzyszącego terapii cierpienia pojawiło się poczucie zrozumienia i nadziei.
Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczął szukać pomocy?
Początkiem poszukiwań było niewątpliwie ogromne cierpienie, którego doświadczałam pozostając sam na sam z noszoną w sobie rodzinną Tajemnicą. Cierpienie, które narastało, pozostawiając mnie w poczuciu kompletnej bezradności i rozpaczy. Wtedy śmierć wydawała się wybawieniem od koszmaru. Wiedziałam jednak w tym wszystkim jedno- nie szukam naprawdę prostej ucieczki od swoich problemów, ale rozwiązania tych wszystkich pogmatwanych supełków uczuć , myśli i wspomnień w sobie, które tak ranią. Dziękuję dziś Bogu, że dał mi dość sił, odwagi i determinacji, żeby zawalczyć o swoje życie i udać się po pomoc.
Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
Żyłam zawsze po to, aby uszczęśliwiać innych. Wspieranie innych, podziwianie, stawianie siebie w cieniu drugiej osoby- wszystko to sprawiało, że miałam zawsze przy sobie „przyjaciółkę”, której byłam bezgranicznie oddana. Sama jednak czułam, że jest dla mnie nieosiągalne bycie ważnym dla innych, kochanym, podziwianym, szczęśliwym...Czułam się zahamowana, brzydka, zakompleksiona, nieśmiała, niegodna uwagi i nic nie warta. Do tego towarzyszyło mi często napięcie, wstyd i wewnętrzna kontrola. Byłam kompletnie zamknięta na wszelkie dobro jakie chcieli ofiarować mi ludzie i świat. Za bardzo wszystko mnie bolało w środku, żeby móc bezpiecznie przyjąć to co chciano mi ofiarować. Droga mojej terapii zawierała wszelkie dostępne mi środki- czytanie literatury, intensywna samodzielna praca nad sobą, kontakt z terapeutą, grupa wsparcia, przyjaźń z innymi DDA, wreszcie studia psychologiczne i modlitwa. Teraz patrząc wstecz czuję się dumna widząc jak wiele osiągnęłam dla swojego poczucie pełni i osobistego szczęścia. To co wydawało mi się nieosiągalne stało się moim udziałem. Skończyłam studia, rozpoczęłam pracę, nauczyłam się kochać siebie w samotności, nawiązałam pierwszą zdrową relację z kochającym mnie mężczyzną...Pielęgnuję rozpoczętą dzięki terapii ścieżkę bycia w kontakcie ze wszystkim co jest we mnie i wokół mnie w danej chwili. Staram się przeżywać życie świadomie i przyjmować z miłością wszystko co mnie spotyka i czego doświadczam. Każdego dnia uczę się jak kochać siebie i innych pełniej. Uczę się marzyć i żyć tym czego pragnę. Uczę się myśleć zgodnie z zasadą, że „nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej”. Coraz częściej udaje mi się zachować stan wewnętrznej harmonii i pogody ducha w przeciwnościach. Nawroty cierpień z przeszłości zdarzają się, ale teraz traktuję je jako okazję do uzdrowienia czegoś w sobie. Zauważam, że jest ich coraz mniej i potrzeba coraz mocniejszych bodźców, żeby je wywołać.
Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Nie ma łatwej ścieżki. Życie jest trudne i bywa niesprawiedliwe. Jednak to od Ciebie zależy w jaki sposób zareagujesz na to co Cię spotyka. Jeśli masz choćby przeczucie dobra, w jakim chciałbyś żyć - uchwyć się tej wizji z całych sił i nigdy z niej nie rezygnuj. Zasługujesz na cudowne życie i masz prawo o nie walczyć. Nigdy nie ustawaj w poszukiwaniu OSÓB, które zrozumieją Cię i wesprą w Twojej życiowej podróży bez względu na to w jakim miejscu jesteś teraz. I jeszcze jedno- praca nad sobą zawsze przynosi owoce, nawet gdy w danej chwili tego nie czujesz. Daj sobie czas, a zmiana pojawi się sama w stosownym czasie.
Eryk, 22 lata
Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA/DDD?
*DDA - Dorosłe Dziecko Alkoholików, DDD - Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej
Kilka lat temu, kiedy szukałem w Internecie porad dla osób nieśmiałych, trafiłem na wzmiankę o DDA. Pomyślałem, że to coś dla mnie, ale że jeszcze nie pora brać się za tą część mojego życia. Kilka miesięcy temu uświadomiłem sobie, że nie potrafię tworzyć związków, okazywać uczuć i że w związku z tym mogę nigdy nie mieć dziewczyny, żony, rodziny. To spowodowało, że zacząłem rozdrapywać stare rany. Każdy psycholog, terapeuta w pierwszej rozmowie stwierdzał, że jestem DDA. Przyznałem im rację. Potem poznałem innych DDA i przekonałem się, jaki jestem do nich podobny. To mnie bardzo ucieszyło. Wreszcie zrozumiałem, skąd się brały moje problemy i mogłem sobie zacząć z tym radzić.
Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczął szukać pomocy?
Zrozumiałem, że nie potrafię się zakochać i że pragnę tego najbardziej na świecie.
Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
Pracuję nad sobą od zawsze. DDA to tylko kolejny wielki krok na tej drodze. Dzięki niemu moje życie zmieniło się po raz kolejny. Nabrałem dystansu do siebie i tego co się wokół mnie dzieje. Ciągle uczę się czegoś nowego.
Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Nic nie tracisz. Możesz tylko zyskać. Nikt Cię nie pogania, ani nie zmusza. Możesz to zrobić na swoich warunkach. Ja np. zacząłem od grupy dyskusyjnej bo bałem się terapii twarzą-w-twarz. Lepiej zrobić mały kroczek naprzód niż stać w miejscu.