Rozdział IX Sceneria koszmaru


Biel... Biel nieba i biel ziemi, jak w ogromnym, białym pokoju rozciągającym się aż po horyzont. Horyzont, który był tylko cienką, srebrną linią w morzu nieskończonej bieli.
Kolor ten otaczał ją z każdej strony, ale nie przytłaczał. Dobrze wiedziała, że to sen, ale czy w takiej scenerii mógłby się rozgrywać jakikolwiek koszmar?

Wydawało jej się, że trwa bez ruchu parę minut, a może to było parę godzin? Tutaj nawet czas zdawał się nie płynąć... Napawała się pięknem, pięknem samotności.

Coś jednak zburzyło spokój tego krajobrazu. Sylwetka, powoli powiększała się, zbliżała do dziewczyny. W końcu rozpoznała osobę, z którą miała do czynienia.

- Cullen. Dlaczego prześladuje mnie nawet w snach? - spytała samą siebie. W końcu chłopak znalazł się u jej boku i uchwycił jej rękę. Na moment utonęła w złocistych oczach, wiedząc że nigdy by się na to nie odważyła w rzeczywistości. Na moment...

Poprowadził ją w bliżej nieokreślonym kierunki. Przez chwilę martwiła się, że nie wróci do punktu wyjścia, ale potem zdała sobie sprawę, że tutaj wszędzie jest tak samo.

Nie miała najmniejszej ochoty zakańczać snu w tej chwili.

Zatrzymał się. Po co tu przyszli? Przecież tutaj nic nie ma...

Mrugnęła i przekonała się, że jednak coś tu jest. Czterech nastolatków siedzących na plaży pod rozgwieżdżonym niebem. Potrzebowała tylko ułamka sekundy, żeby ich rozpoznać.

Brunet, z którego włosów kapała woda i którego koszulka leżała porzucona na piasku. Tak... To był Chris, tylko o kilka lat młodszy...

Ładna blondynka opierająca na kolanach szkicownik i ściskająca w ręku ołówek. Miała talent, za pomocą różnych odcieni szarości była w stanie opisać świat wypełniając go jednocześnie wszystkimi kolorami tęczy. Joy...

Drugi chłopak z lekko rozmarzonym uśmiechem na twarzy czytał właśnie kolejny wiersz szeptem. Nie była w stanie rozróżnić jednak słów. Czy to on go napisał, czy jakiś mniej lub bardziej znany poeta? On, czyli Kai...

No i ona wpatrzona w niebo, właśnie podskoczyła z krzykiem czując mokrą rękę Chrisa na swoim ramieniu.

Cichy śmiech, obraz rozpłynął się w oka mgnieniu. Znowu tylko biel i chłopak, którego trzymała za rękę.

Ale on też chciał odejść, tak jak owo wspomnienie, które jeszcze chwilę wcześniej wydawało się tak realne. Odwrócił się i wyrwał rękę z jej uścisku...

„Zostawi mnie samą.” - pomyślała ze strachem chwytając go za nadgarstek. On tylko spojrzał na nią smutno zatrzymując się.

Przycisnęła jego dłoń do swojego policzka. Była zimna, bardzo zimna, ale pomimo tego nie chciała jej wypuścić.

- Edward... - szepnęła. - Dlaczego wszyscy... Dlaczego mnie zostawiają? - spojrzała na niego, jakby spodziewała się, że ten odpowie.

Nie odpowiedział. Milczał przez chwilę, po czym, tym razem stanowczo, zabrał rękę i odszedł zostawiając ją samą.

Teraz biel przywodziła jej na myśl tylko i jedynie samotność.

Chciała się obudzić i zrobiłaby to, gdyby nie dostrzegła chłopca. Miał góra dwanaście lat, siedział skulony w pewnym oddaleniu i ukrywał twarz w dłoniach.

- Co się stało? - spytała

- Dlaczego... Tylko ja miałem być twoim snem. - załkał cicho, po czym spojrzał na nią.
Nie wyglądało na to, że płakał. Wydawało jej się, ze kiedyś go już widziała, ale wtedy nie miał jeszcze ani czerwonych oczu, ani takiej bladej skóry...

- Przepraszam. - szepnął po chwili. - Przepraszam, siostrzyczko, ale musisz się już obudzić. - dodał.

Zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować ten już stał na palcach i całował ją w policzek. Nagle poczuła dziwne odrętwienie, zimną rękę, równie chłodną co Edwarda, na swoim ramieniu i usta na szyi. Upadła na ziemię. Co się stało? Nie mogła nawet zamknąć oczu...

Chłopiec chłodnymi paluszkami opuścił jej powieki. Biel zastąpiła czerń. Pustka... Prawdziwa pustka.
Otworzyła oczy. Tym razem patrzyła w sufit.

Sen... A może koszmar? Czym była ta ostatnia scena? Kim był ten chłopiec? Czuła się, jakby coś dobiegło końca...

I oni. Owo wspomnienie jednej z wielu nocy spędzonych na plaży... Coś, co już nie powróci...

Na samą myśl o tym oczy dziewczyny wypełniły łzy.

- Bella? Nie śpisz? - słysząc otwierane drzwi natychmiast ukryła twarz w poduszce. Może uzna, że jednak śpi i zostawi ją w świętym spokoju?

Jakże płonne okazały się jej nadzieje...

Alice usiadła na skraju jej łóżka.

- Nie płacz... - powiedziała gładząc ją po głowie.

Chciała powiedzieć: „zostaw mnie w spokoju”. Chciała powiedzieć: „chcę być sama”.

Zamiast tego tylko się do niej przytuliła szlochając dziewczynie w ramię.

Trudno było jej się uspokoić, ale w końcu łzy przestały napływać jej do oczu, a spazmatyczny szloch umilkł. Wtedy usłyszała pytanie:

- Powiesz mi, co się stało?

Co się stało? Dlaczego płakała? Najtrudniejsze pytania z możliwych.

Tęskniła. Na pewno tęskniła. Za rodzicami, Phoenix, Chrisem, starym pokojem, za Kai'em i Joy... Denerwował ją deszcz, choć chyba się do niego zaczęła przyzwyczajać. Podobnie zresztą, jak do rodziny z którą mieszkała...

- Po prostu miałam zły sen. - wybrała najprostszą odpowiedź z możliwych.

- Chciałabyś mi go opowiedzieć?

Pokręciła głową. Nie, nie chciała. Mówić siostrze Edwarda, że śniła o nim? Zerowe szanse.

- Tęsknisz za domem? - spytała po chwili.

- Tak. - nie było sensu kłamać.

- Może chciałabyś wrócić?

Czy chciałaby? Jeszcze niedawno bez wahania odpowiedziałaby „tak”...

- Nie wiem. - odparła szczerze. - Nie wiem, czy miałabym po co.

Tak. To była jedyna możliwa odpowiedź.

Kiedy zasnęła?

Pamiętała tylko, że pomiędzy jawą a snem czuła jeszcze zimną rękę Alice gładzącą ją po włosach. Jak na złość powróciło wspomnienie snu, dłoni Edwarda na jej policzku.

Skąd wiedziała, że jest zimna?

*

- Co robisz po lekcjach? - spytał Mike. Właśnie wtedy szli razem na biologię. Angela idąca po drugiej stronie Belli uśmiechnęła się lekko.

- Nie wiem co, ale jestem zajęta. Przyjaciel po mnie przyjeżdża. - odpowiedziała spokojnie Bella.

- A nie dałoby rady tego przełożyć? Dostałem bilety na taki jeden koncert, zmarnują się...

Zdecydowanie pokręciła głową.

- Mike, proszę cię. Weź kogoś innego.

Nie czekając na reakcję chłopaka otworzyła drzwi i weszła do sali lekcyjnej. Po raz pierwszy dziękowała bogu, ze siedzi z Cullenem. Przed nim jednym blondyn odczuwał respekt i wolał go raczej unikać...

Nie patrząc nawet na Edwarda mruknęła cicho „cześć” i zaczęła przerzucać kartki zeszytu.

Po chwili nauczyciel wszedł do sali. Kiedy już rozkręcił się z tematem na dobre i uznała, że nie ma szans żeby oderwał się od wykładu odwróciła głowę w stronę swojego „kolegi” z ławki. Sądziła, że nie grozi jej, żeby cokolwiek zauważył, a po prostu chciała się przekonać, czy jego oczy mają naprawdę taki piękny, magnetyczny złoty kolor, jak w jej śnie...

Miały. I do tego wpatrywały się prosto w nią. Uchwycił jej wzrok kiedy tylko podniosła głowę...

Zdradziecki rumieniec wpełzł na jej policzki. Czując to opuściła głowę i pozwoliła, aby ściana włosów zasłoniła jej twarz.

Przysiągłby, że Cullen kiedy wykonała ten gest zacisnął dłoń w pięść niemal natychmiast kryjąc ją pod ławką.

Wysiedziała niemal bez ruchu aż do dzwonka. Dzięki bogu zaraz po nim Mike znalazł się obok jej ławki. Dzięki bogu Edward ekspresowo opuścił salę.

- To co? Teraz W - F. - oznajmił z uśmiechem.

Bella natomiast jęknęła ze zrezygnowaniem wrzucając zeszyty do torby.

- Nie przypominaj mi...

Blondyn zagadywał ją, a przynajmniej próbował, kiedy opuszczali budynek i szli na salę gimnastyczną. Uśmiechała się delikatnie i słuchała go, choć niezbyt uważnie. Czy zobaczy przyjaciela już za godzinę? Wtedy nawet W - F da się przeżyć...

Coś kazało jej spojrzeć w bok...

Stał tak. Jej czarnoskrzydły anioł stróż. Opierał się o swój motocykl ubrany w swoją skórzaną kurtkę, którą znaczyły krople deszczu. To jakoś dziwnie jednak do niego pasowało...

- Chyba jednak nie idę na następną lekcję. - powiedziała do Mike'a, po czym nie wiedząc do końca czemu podbiegła do drugiego chłopaka i rzuciła mu się na szyję. Nie wiedziała, że tak bardzo się za nim stęskniła przez te parę dni.

- Chris! - przytuliła się do niego, po czym go puściła spoglądając na niego podejrzliwie. - Mówiłam ci, że lekcje kończę za godzinę. -wyrzuciła mu po chwili.

- Od czasu do czasu nawet porządne uczennice powinny powagarować. - wzruszył ramionami po czym wsiadł na maszynę. Zajęła miejsce za jego plecami.

Odjechali z piskiem opon mało nie wpadając po drodze na Erica i mijając Edwarda i Alice rozmawiających przy aucie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZDZIAŁ IX
rozdział ix 2 PUJDHE7AVG3WCVFJMMUQSZNMYYSQO2XBS26RBKI
Rozdział IX
ROZDZIAŁIX, ROZDZIAŁ IX
Louise L. Hay-Mozesz uzdrowic swoje zycie, 11. Rozdzial 9, Rozdział IX
Rozdział IX, Postępowanie Administracyjne
rozdział ix 6 J4YTHQAUSR7H2PA6C4OHUIU75AMWBBHGODVFFVA
ROZDZIAŁ IX.5 ANALIZA NOWOŻYTNYCH PRZEDMIOTÓW METALOWYCH, MAGAZYN DO 2015, Nowe Grocholice - wersje
35 2, ROZDZIA˙ IX
Łobocki Rozdział IX
ROZDZIAŁ IX.1.1 ROWY GRANICZNE, MAGAZYN DO 2015, Nowe Grocholice - wersje maj 2014, opracowanie ng1,
ROZDZIAŁ IX, SAGA ZMIERZCHU, Jacob i Renesmee
rozdzial IX, Politologia, 1 rok UJ
Farmakologia Rozdzialy IX, X
rozdzial IX
Skrypt KPA, Rozdział IX - Zagadnienia czynności procesowych w postępowaniu administracyjnym, ROZDZIA
powszechna - rozdzia│ IX - Agata
konstytucyjne ksiazka2005 rozdzial IX[1], Prawo konstytucyjne

więcej podobnych podstron