mat pchor. Maciej Pikniczka 25:01:2000
pluton 822
DZIAŁANIA OKRĘTÓW NAWODNYCH
I OBRONA HELU 1)
Wbrew zaleceniom Hitlera i naczelnego dowódcy Kriegsmarine adm. Raedera, zdobywanie polskiego wybrzeża przez niemieckie siły zbrojne nie przebiegało ani błyskawicznie ani łatwo. Obrońcy stawiali wszędzie zacięty opór, szczególnie na Kępie Oksywskiej, zadając wojskom hitlerowskim duże straty. Przebieg walk na Kępie Oksywskiej bezpośrednio wpłynął na zmianę niemieckich planów zdobywania Półwyspu Helskiego.
Przeciwko obrońcom helskim zamierzano użyć wszelkich rodzajów sił - marynarki wojennej, lotnictwa i wojsk lądowych. Najpierw duże okręty niemieckie wraz z samolotami miały zniszczyć na Półwyspie Helskim baterie artylerii nabrzeżnej i przeciw desantowej, przede wszystkim baterie cyplową. Aby duże okręty z ciężką artylerią mogły skutecznie ostrzeliwać pozycje obrońców na Helu, trzeba było oczyścić z min wody Zatoki Gdańskiej. Zadanie to miały wykonać liczne trałowce, kutry trałowe i przygotowane do tego uzbrojone kutry rybackie. Do ostrzału przygotowano stojący dotąd w Gdańsku szkolny okręt liniowy „Schleswig-Holstein” i sprowadzony ze Świnoujścia do Gdańska bliźniaczy okręt liniowy „Schlesien”. Łącznie przeciwko obrońcom polskim Helu skoncentrowano dwa okręty liniowe, dwa szkolne okręty artyleryjskie, dwa okręty strażnicze, torpedowiec, szesnaście trałowców i trzydzieści kutrów trałowych i uzbrojonych kutrów rybackich wraz z dwoma okrętami towarzyszącymi - razem 55 jednostek.
Od 18 września okręt liniowy „Schleswig-Holstein” a od 21 również „Schlesien” prowadziły ostrzał baterii cyplowej, który jednak nie przynosił większych zniszczeń obrońcom Helu. 25 września kontradm. Schmundt podenerwowany małą skutecznością ognia pancerników, polecił dowódcom okrętów wyjście na Zatokę Gdańską i z mniejszej odległości ostrzelanie polskiej baterii. Zmniejszenie odległości pozwoliło użyć dział o kalibrze 10mm, a każdy z tych okrętów miał po 10 takich dział, co zapewniło Niemcom przygniatającą przewagę ogniową. Kiedy rankiem okręty znajdowały się na wysokości wzgórz redłowskich z luf ich huknęły pierwsze salwy, skierowane oczywiście na baterie helską. Obserwatorzy baterii dostrzegli tylko charakterystyczne błyski wystrzałów. Tym razem artylerzyści polscy natychmiast odpowiedzieli salwą, nawiązując walkę z silniejszym przeciwnikiem. Celniejsze były salwy baterii, której pierwsze pociski upadły w niewielkiej odległości za „Schlesienem”. Już po drugiej salwie bateria zaczęła strzelanie ogniem ciągłym. Pociski jej upadły przed i za okrętem liniowym. Było to tak zwane artyleryjski nakrycie. W każdej chwili któryś z pocisków mógł bezpośrednio trafić w okręt. Tak skutecznego ognia dowódca „Schlesiena” prawdopodobnie nie spodziewał się. Aby wyjść z opresji i spod obstrzału, polecił trałowcom postawienie osłony dymnej. Wówczas dowódca baterii kpt. Przybyszewski za cel dla swoich dział obrał „Schleswiga-Holsteina”. Ten dotąd nie ostrzeliwany prowadził ogień niby na ćwiczeniach. Prawdopodobnie jego pociski po kilku niecelnych salwach zaczęły wybuchać na terenie baterii. Jedno działo zostało trafione i unieruchomione. Poległo dwóch marynarzy a 10 zostało rannych. Ranny został także kpt. Przybyszewski. Pomimo awarii drugiego działa dowódcy obu niemieckich okrętów wycofali się pod osłoną dymną.
Ponowna próba ostrzału baterii przez dwa liniowce odbyła się 27 września. Tym razem plan obstrzału uległ zmianie. „Schlesien” udał się od Mechelinki, aby stamtąd ostrzeliwać wybrzeże helskie od Jastarni aż po cypel Helu. „Schleswig-Holstein” zajął pozycję ogniową na wysokości Orłowa. O godz. 12.00 oba okręty otworzyły ogień. „Shlesien” po obstrzale Jastarni stopniowo przenosił ogień wzdłuż półwyspu, w kierunku Helu. „Schleswig-Holstein” z odległości 14000 m ostrzeliwał cyplową baterię na Helu . Artylerzyści natychmiast podjęli walkę, biorąc za cel „Schleswiga-Holsteina”. Ogień ich i tym razem był skuteczny. Już w 3 salwie uzyskali nakrycie i w ogniu ciągłym jeden z pocisków eksplodował na wieży uszkadzając działo burtowe 150mm. Podczas wymiany ognia „Schleswig-Holstein” zdołał także wstrzelać się w baterię i czterema pociskami uszkodził wierzę kierowania ognię i centralę artyleryjską. Zniszczenia działa na krążowniku spowodowało jednak wycofanie się okrętu poza zasięg skutecznego ognia artylerii, której ogień przeniesiono na „Schliesena”. Dowódca okrętu nie miał jednak ochoty do walki i także wycofał okręt.
Druga walka artyleryjska cyplowej baterii helskiej z niemieckimi pancernikami skończyła się ponownym zwycięstwem artylerzystów polskich i jeszcze wymowniejszym, bo oba kolosy nie tylko nie wykonały swoich zadań, ale musiały uchodzić z pola walki przy czym jeden z uszkodzeniami. Nie osiągnęły także celu, jakim był załamanie woli walki obrońców i cywilnej ludności. Wprawdzie pociski ich poczyniły wiele szkód w osiedlach, ale wola walki przynajmniej nie słabła, a przeciwnie barbarzyński ostrzał osiedli mieszkaniowych wzmagał duch walki i chęć oporu.
W nocy z 27 na 28 września nadeszła radiodepesza gen. dyw. Juliusza Romla, donosząca o konieczności zaprzestania oporu przez obrońców Warszawy. Depesza oraz zmasowany atak wroga były przyczyną narady dowództwa obrony Helu na temat sensowności dalszego oporu i walki. Podjęto na niej decyzje, że Hel będzie się bronił do października. Następnego dnia dowództwo niemieckie przesłało drogą radiową na ręce kontradm. Unruga wezwanie do zaprzestania walki. Pozostało ono bez odpowiedzi.
Natarcie wojsk lądowych nastąpiło 30 września. Poprzedzone było one bombardowaniami całej niemieckiej artylerii. Wróg po kolei zdobywał stanowiska opóźniające obrońców zadając im znaczne straty. Dopiero rozkaz mjra Wiśniewskigo, dotyczący wysadzenia zapory minowej składającej się z 10 ton materiału wybuchowego zawartego w głowicach torped, powstrzymał napór Niemców zadając im dokuczliwe straty i wprowadzając popłoch. Po eksplozji Niemcy już nie odważyli się na wznowienie natarcia.
Po natarciu niemieckich wojsk miały nastąpić desanty morskie, zaplanowane prawdopodobnie na dzień 2 października. W celu przygotowania operacji desantowej przed świtem 1 października na Zatoce Gdańskiej pojawiły się dwa 3 trałowce, 2 kutry trałowe i okręt towarzyszący „Nettelbeck”. Zespół ten miał wytyczyć tory wodne na podejściach do Helu. Jednoczesnie inny zespół, złożony z torpedowca „T 196”, 4 dużych trałowców i dwóch kutrów trałowych opuścił port we Władysławowie i zajął się trałowaniem wód wzdłuż Pułwyspu Helskiego.
W tym czasie , kiedy trałowce niemieckie wchodziły na morze, w polskim dowództwie odbywała się druga już narada wojenna, na której ponownie rozważano możliwości dalszej walki i stawiania oporu na Helu, gdyż sytuacja militarna na półwyspie stawała się coraz trudniejsza. Nieprzyjaciel wolno, ale systematycznie wydzierał obrońcom poszczególne linie obrony. Celowość stawiania oporu stawała się problematyczna, budziła coraz większe wątpliwości, zwłaszcza wśród rezerwistów. Kontradm. Unrug oświadczył, że w wytworzonej sytuacji możliwości kontynuowania obrony zostały wyczerpane i decyduje się na kapitulację.
W poniedziałek, 2 października, o godz. 11.00 wojska niemieckie wkroczyły na Hel, a do portu helskiego zawinęły ich okręty.
Materiały zaczerpnięte zostały z opracowania Edmunda Kosiarza pt. „WOJNA NA BAŁTYKU 1939”