by chcieli nam pomóc, mogliby to zrobić w każdej chwili. AJe zdaje się, że na zakończeniu tej tak zwanej „wojny" nie bardzo im zależy. Cala sztuka polega na tym, żeby ten stan rzeczy utrzymać jak najdłużej.
Poczułem się nieswojo; wywód mojego rozmówcy wydał mi się aż nadto wiarygodny. Zamilkłem.
Zresztą — odezwał się znowu Upiór — czy ko
muś zależy na tym, żeby być uratowanym? Co, u dia
bła, miałby do roboty tutaj?
Albo tam? — dodałem.
Właśnie — przytaknął Upiór. — Mają nas tak
czy inaczej.
A co pan chciałby robić, gdyby miał możliwość"
wyboru?
Też coś! — żachnął się Upiór, a w jego głosie
wyczułem nutkę triumfu. —Ja mam obmyślać plany?
To Właściciele powinni wymyślić coś, żeby się nam
nie nudziło, nie sądzi pan? To należy do ich obowiąz
ków. Dlaczego mielibyśmy ich wyręczać? Ten sam
błąd popełniają wszyscy księża i moralizatorzy. Cią
gle nam mówią, że to my powinniśmy się zmienić.
A przecież, skoro ci, co tym wszystkim kręcą, są tacy
mądrzy i silni, to dlaczego sami nie wymyślą czegoś,
co by odpowiadało ich klientom? Weźmy na przykład
te brednie, że kiedy stwardnieją nam stopy, chodze
nie po trawie przestanie być nieprzyjemne. Jak by się
panu podobało, gdyby znalazł się w hotelu, gdzie po
dawano by tylko zepsute jajka, a kiedy poskarżyłby
się pan szefowi, ten, zamiast przeprosić i zmienić ku
charza powiedziałby, że jeśli pan się postara, to nawet
zepsute jajka będą panu smakować? Pójdę już — do
dał po chwili milczenia. — Idzie pan ze mną?
Nie wydaje mi się, żeby warto było iść z panem
dokądkolwiek — odpowiedziałem. Nagle poczułem
się okropnie przygnębiony. — Tutaj przynajmniej nie pada — dorzuciłem.
— Teraz nie — przyznał doświadczony przez życie Upiór. — Ale nigdy jeszcze nie widziałem pogodnego poranka, który prędzej czy później nie przyniósłby deszczu. A kiedy tutaj pada, to, do licha, co to musi być za deszcz! Ach, nie pomyślał pan o tym? Nie przyszło panu do głowy, że biorąc pod uwagę właściwości wody, jaką tutaj mają, każda kropla deszczu przewierci pana na wylot jak kula z karabinu maszynowego? To taki niewinny żarcik. Najpierw zadręczą ludzi ziemią, po której nie sposób chodzić, i wodą, której nie sposób pić, a potem dziurawią ich jak sitko. Ale ze mną tak łatwo im nie pójdzie.
Po kilku minutach oddalił się.
50