Moje wrażenia po przeczytaniu "Mistrza i Małgorzaty" Michała Bułhakowa
Michał Bułhakow - jeden z najbardziej utalentowanych, najwybitniejszych pisarzy rosyjskich nigdy nie został dopuszczony do "wielkiego świata" literackiego ówczesnego Związku Radzieckiego. To właśnie odsunięcie stało się jednym z motywów powtarzających się w jego powieściach. W latach 1928-1940 powstaje największe dzieło pt. "Mistrz i Małgorzata". Tytuł, główne postacie i niektóre wątki zostały zaczerpnięte z "Fausta" Wolfganga Goethego. Innym źródłem inspiracji stała się dla pisarza Biblia, a szczególnie końcowe dni z życia Chrystusa opisane w Nowym Testamencie. W powieści jednak odnajdujemy bardzo dużo elementów opisujących ówczesną Rosję. Akcja rozgrywa się w Moskwie, w latach trzydziestych XX wieku. Jest to więc powieść wyrosła z klimatu Rosji Radzieckiej, silnie skomunizowanej, co odczuwa się na każdym prawie kroku. Przekaz takiej rzeczywistości nie jest jednak realistyczny. Dzięki mistrzowskim zabiegom Bułhakowa, wprowadzeniu grupy szatańskiej, odnajdujemy realizm w nierealiźmie, prawdę w nieprawdzie. Grupa diabelska składa się z Wolanda - samego ucieleśnionego diabła, mistrza sztuk magicznych, posiadającego największa moc; Korowiowa, który reprezentuje typ sprytnego żartownisia, staje się ironicznym komentatorem zdarzeń. Nieodstępnym towarzyszem szaleństw Korowiowa jest wspaniały, czarny kot Behemot, mówiący ludzkim językiem. Razem stanowią parę, która jest w stanie zamienić wszystko w "nic". Do ich popisowych numerów należało na pewno spalenie "Gribojedowa". Kolejnymi osobami, które wchodzą w skład tajemniczej grupy są: Hella, symbol cielesności i freudowskiego "libido" oraz Azazello, niepozorny zewnętrznie, mały, rudy mężczyzna, który jest wysyłany przez Wolanda do najważniejszych zadań, poza Wolandem najbardziej zrównoważona postać. Grupa ta, podczas swojego trzydniowego pobytu na Ziemi, uwidacznia nam prawdziwą Rosję radziecką, charakter jej mieszkańców, oraz procesy społeczne zachodzące w tym komunistycznym państwie. Dodatkowo, poza poczynaniami szatana i jego zaufanych, mających na celu odsłonięcie prawdy, towarzyszą realistyczne opisy, które dla nas, żyjących w demokratycznym - w miarę - państwie, wydają się czysto groteskowe.
Już na początku powieści pojawia się jaskrawo przedstawiona, przygnębiająca jednocześnie, rzeczywistość moskiewska. Budka z napojami, w której chcą się zaopatrzyć Berlioz i Iwan Bezdomny, nie posiada nic, poza napojem morelowym. Na dodatek jest on ciepły, bo urządzenia do oziębiania oczywiście nie ma. Literaci są więc skazani na dany napój, mogąc wybierać jedynie pomiędzy piciem, a nie piciem.
Radziecka rzeczywistość ujawnia się również w zachowaniu obydwu, kiedy spotykają Korowiowa. Jednym z pierwszych ich skojarzeń, dotyczących wysłannika Wolanda, jest posądzenie go o szpiegostwo. Ma na to wpływ, głęboko ingerująca w psychikę człowieka indoktrynacja komunistyczna, która wykształciła w obywatelu radzieckim poczucie, że osoba, która jest naszym przyjacielem może być szpiegiem. Było to bardzo celne posunięcie psychologiczne. Osłabiało więzi międzyludzkie, przyczyniając się do łatwiejszego wprowadzania w życie idei Marksa i Engelsa. Nikt nie był godny zaufania, jedynie państwo. Jednocześnie taka polityka uniemożliwiała zawiązywanie się spisków przeciwko władzy.
Elementem rzeczywistości Moskwy i całego Związku Radzieckiego lat 30-tych było zamieszkiwanie przez wiele osób jednego mieszkania, ponieważ mało kto miał tyle pieniędzy, żeby móc mieszkać w pojedynkę. Niektórzy ludzie, posiadający gotówkę, również mieli problemy w własnym zakwaterowaniem ze względu na zbyt małą ilość mieszkań. Jedyną osobą zadowolona z takiej rzeczywistości był na pewno prezes spółdzielni mieszkaniowej, w którego gestii leżało, kto ma gdzie mieszkać i czy w ogóle będzie mu to dane. Ludzie starający się o zakwaterowanie dawali mu różne prezenty, on sam wybierał tych, co mu będą najwięcej płacić. Innym epizodem, łączącym się ze sprawą mieszkania jest przyjazd wuja Berlioza do Moskwy z Kijowa, bynajmniej nie ze względu na chęć pożegnania umarłego, uczestniczenia w pogrzebie, a ze względu na możliwość otrzymania mieszkania. Nędza, bieda powoduje zanik resztek człowieczeństwa w ludzkim charakterze.
Nikogo nie dziwi fakt, że na plaży leży człowiek, który po przebudzeniu pyta:
"- . coś się ze mną stało. jestem chory. Gdzie ja jestem? Co to za miasto?
- No, Jałta."
Stiopa jest traktowany jak normalny pijak. Związek Radziecki, a przedtem Rosja od lat przodowały w ilości wypitego czystego alkoholu na jedną osobę. Tak więc zjawisko pijaństwa nie jest czymś anormalnym w takim społeczeństwie. Kiedy Stiopa pisze telegram z Jałty nikt w to nie wierzy, wszystkim na myśl przychodzi restauracja "Jałta" i oczywiście zbyt dużo wypitego alkoholu.
Grupa Wolanda odkrywa również ukryte marzenia Rosjan, od lat skrywane, nie mogące się spełnić. W teatrze, do którego na pokaz sztuczek magicznych przyszli mieszkańcy Moskwy, rozdawane są suknie dla kobiet. Każda z zasiadających na sali dam, młodych kobiet oraz nastolatek biegnie na scenę, aby ubrać się w rozdawane rzeczy. Komunizm miał w swoich założeniach, ze każdemu należy się tyle samo, więc wachlarz możliwych kreacji nie był zbyt szeroki. W podświadomości człowieka, żyjącego w takim reżimie, leży chęć bycia innym, odróżniania się od milionów tak samo ubranych osób. Poza tym wiadomo, ze kobiecie zależy na tym, aby ładnie wyglądać.
Groteskowo pokazana jest również senna mara Nikanora Iwanowicza, zwanego Bosym, dotycząca chowania oszczędności przez mieszkańców Moskwy. Większość z nich, po doświadczeniach innych, a niekiedy także i własnych uważa, ze najbezpieczniejszym miejscem, gdzie można przechowywać pieniądze jest skrytka pod klepką w podłodze. Banki, jak powszechnie wiadomo, owszem, z otwartymi ramionami przyjmowały pieniądze, jednak podjęcie ich z konta nierzadko sprawiało duże trudności.
Innym elementem, nieodłącznie kojarzącym się ze Związkiem Radzieckim, jest szpital dla umysłowo chorych. W obiekcie tym przebywali: tytułowy mistrz, Bezdomny, prezes spółdzielni mieszkaniowej i wiele innych osób. Paradoksem jest to, ze właśnie oni znali prawdę, a wszyscy inni się mylili. Mistrz, mimo, iż był w posiadaniu kluczy do drzwi i bram, umożliwiających mu ucieczkę nie zrobił tego, ponieważ szpital dawał mu spokój, żaden z krytyków literackich nie mógł go tam oczerniać. W czasach głębokiego komunizmu, jakim na pewno były lata 30-te naszego wieku, szpital dla umysłowo chorych był dla rządzącej partii bardzo wygodny. Ci ludzie, którzy nie odpowiadali aparatowi władzy, a ich działalność nie mogła być uznana za przestępstwo, byli "uznawani" za niepoczytalnych, nienormalnych. Tak więc w zakładach znalazło się wiele osób, które nie chciały się zgodzić z zaistniała rzeczywistością, nie wierzyły ślepo w zapewnienia rządzących, że może być tylko lepiej. Dużą część pośród tych "normalnych wśród nienormalnych" stanowili ludzie sztuki, których dzieła bynajmniej nie opiewały wspaniałości reżimu komunistycznego, kwestie w nich poruszane cechowały się głównie krytyką wobec takiego ustroju.
"Mistrz i Małgorzata" pokazuje działalność NKWD. Nie jest to powiedziane wprost, ale każdy, kto słyszał coś o Związku Radzieckim w okresie międzywojnia, a także i później, zauważa tą analogię. M. in. właśnie zabieranie do "psychuszki", jak nazywano szpital dla obłąkanych, jest efektem istnienia tajnej policji. Posiadanie wszystkiego pod kontrolą symbolizuje również istnienie "Massolitu", stanowiącego zrzeszenie literatów. Znów paradoksalnie bycie pisarzem, poetą, dramatopisarzem itd. Nie zależy od własnych umiejętności, od talentu, a od tego, czy się posiada legitymację.
Osobnym tematem poruszanym w "Mistrzu i Małgorzacie" jest sprawa wiary. Komunizm programowo "przewidywał", że Boga nie ma. Nikt prawie nie wierzy w jego istnienie, ponieważ dla nich Bogiem ma być Lenin, później zaś Stalin. Dlatego takie losy spotykają powieść mistrza, który w sposób otwarty pisze o Bogu, o Jezusie, przypomina Pismo św.
Mając możliwość przyjrzenia się charakterom Rosjan w tej powieści, odnosi się słuszne wrażenie, że życie zostało sprowadzone do szarości, dzień następny nic nowego ze sobą nie przynosi. Poglądy tych ludzi są nijakie, ponieważ za nich myśli partia. To, co najstraszniejsze w takiej rzeczywistości, to utrata sensu życia, brak celu w życiu, a jedynie niezmienne, nudne wegetowanie. Ludzie, zahukani zupełnie przez hasła agitatorów, nie są w stanie rozwinąć własnej osobowości. Człowiek w takim społeczeństwie nie stanowi żadnej wartości. Przed totalnym zatracenie siebie bronią się nieliczne jednostki, ale również miłość. To ona staje się dla niewielu celem życia, nadaje mu sens.
Bułhakow pokazuje w swojej powieści to, co leży mu na sercu, to, co wiecznie zaprząta mu myśli. Poprzez "Mistrza i Małgorzatę" odpowiada sobie na pytanie dlaczego: nie została wydana jego książka, dlaczego nie był hołubiony, jak wielu innych pisarzy. Sposób w jaki stara się to przekazać czytelnikom, a mieli nimi być właśnie ludzie, których charakter został zdeformowany przez system, pokazuje niezwykły kunszt jego techniki pisarskiej. Związek Radziecki zobrazowany został w krzywym zwierciadle, jednak czytając tę lekturę jesteśmy w stanie bezbłędnie ocenić i powiedzieć jak wyglądała ówczesna rzeczywistość. Mimetyzm komunizmu pokazany w kreacjonistyczny sposób niewątpliwie fascynuje i wzbudza podziw. Uważam, że powieść Michała Bułhakowa to jedna z najlepszych lektur szkolnych, które czyta się nie dlatego, że trzeba, ale dlatego, że się po prostu podobają.