Elżbieta Siarkiewicz, Pomiędzy codziennością a powszechnością. Poradnictwo na progu, „Teraźniejszość - Człowiek - Edukacja”, Numer specjalny, 2003, s. 353-362.
s. 353
Zakres pojęcia „codzienność", które stało się takim szczególnym bohaterem tej konferencji, jest trudny do jednoznacznego określenia czy zdefiniowania. Tę trudność można było dostrzec również w czasie obrad IV Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego, gdzie codzienność pojawiła się jako główny temat jednej z sekcji (Edukacja a życie codzienne). W końcowych konkluzjach można było zauważyć, iż w naukach społecznych, codzienność, zwykło się określać jako:
określenie i analizę przestrzeni społecznej, w której przebywamy, poruszamy się, w której jesteśmy;
jako określenie subiektywnego różnorodnego świata znaczeń i wiedzy o świecie, uzależnionych od zmieniającej się rzeczywistości;
oraz jako kategorię metodologiczną, będącą uzupełnieniem, zaprzeczeniem, czy alternatywą, wobec badań tradycyjnych, pozytywistycznych (Schütz, Goffman, Elias, Smolińska-Theiss).
Harold Garfinkel (1967) tworząc podstawy etnometodologii przyczynił się do uprawomocnienia metod dających możliwość badania właśnie życia codziennego. Potraktował on życie codzienne, jako istotny przedmiot badawczy. Codzienne praktyki, codzienne interakcje uznał za istotny materiał badawczy, godny by poddać go naukowemu poznaniu i naukowej refleksji. Od badacza oczekiwał możliwie wiernego opisu, będącego efektem badań przypominających odkrycia archeologa, antropologa, który dociera do ukrytych poziomów znaczeń. H. Garfinkel uważał, iż dla wszelkich dziedzin humanistyki, życie codzienne powinno być przedmiotem stale prowadzonych analiz (zob.: Dobrzański 1999). Alfred Schütz (1984), na którego często i chętnie powołują się etnometodolodzy, codzienność uznaje za rzeczywistość podstawową, z kolei I. Goffman (1981) tę codzienność traktuje jako miejsce trwającego dramatu, toczą-
s. 354
cych się gier, dla których tworzona jest dekoracja i fasada. P. Bourdieu (zob.: Jacyno 1997) uważał, iż codzienność jest sferą budowania i podtrzymywania iluzji. Jest sprzymierzeńcem iluzji, a nawet jej źródłem. To dzięki codzienności iluzja może trwać. Jednocześnie P. Bourdieu w codzienności widział dwa istotne aspekty różnicujące: powtarzalność różnych praktyk (oddaje to wyrażenie „dzień w dzień") oraz sumę doświadczeń („dzień po dniu").
Istotne znaczenie dla badacza codzienności (z punktu widzenia metodologii) ma fakt, iż etnometodologia:
- uznaje okazjonalność znaczeń,
- przedmiotem jej badań jest życie codzienne, sposoby jego organizacji, -rzeczywistość społeczną ujmuje właśnie jako codzienność,
- akceptuje refleksyjność wiedzy,
- zdecydowanie jest koncepcją o epistemologii subiektywistycznej.
Badacz codzienności jest przede wszystkim jej uczestnikiem i konsumentem. Jest osadzony w: „strumieniu przeżyć" i „łańcuchu zdarzeń" (Garfmkel 1967, s. 207). Okazjonalność zdarzeń codziennych, badacz codzienności czyni głównym przedmiotem prowadzonych obserwacji, interpretacji oraz refleksji, tak by owe zdarzenia stały się wyodrębnionymi faktami nazwanymi i objaśnionymi.
W tym artykule chciałabym zająć się krótko pewną refleksją związaną z faktem częstego utożsamiania codzienności z powszechnością oraz wyłowić z codzienności i opisać pewne zjawisko, określone jako działanie społeczne, które w ostatnich latach bardzo silnie manifestuje się w różny sposób w naszym życiu, też codziennym.
Mówimy, że powszechność to:
szarość, pospolitość, masowość, zwyczajność, banalność, monotonność. Powszechność jest dla wszystkich, wartością globalną, jest zauważalna, poddana różnorodnej percepcji. Krzyczy z bilbordów, dociera poprzez reklamę, zasadza się na nas na każdym kroku, ona jest wokół nas, jesteśmy w niej zanurzeni. Powszechność doskwiera, uniformizuje, jest nijaka.
Z codziennością jest nieco inaczej:
ona jest raczej wartością lokalną, osobistą, jest moja własna. To ona może odróżniać mnie od innych, pozwala samemu zobaczyć się w tłumie, ale też w nim zniknąć, ukryć się. Codzienność każdego z nas jest inna, nawet, jeśli określamy ją takimi samymi słowami i przeżywamy ją w tym samym miejscu. Codzienność kryje się w drobiazgach, w szczegółach, wchodzi w szczeliny naszego życia jak pisze J. Brach-Czaina (1999 s. 56). Codzienność ma wymiar drobny, ale za to dużą częstotliwość. Jest niezauważalna, zwyczajna, jest niewątpliwa, a jednak jest podstawą naszego istnienia. Jest tak swojska i oczywista, że dla wielu wydaje się mało znaczyć by ją analizować i poddawać refleksji. Codzienność umyka, przemyka, pulsuje. Podlega rywalizacji,
s. 355
przyzwyczaja nas do siebie, staje się naszą skórą. Jesteśmy w niej. Cokolwiek by jednak o niej nie mówić, to na pewno nie można odmówić jej istnienia, ona bez wątpienia JEST, choć czasami bywa zamaskowana. Z codzienności wyłączone są zdarzenia niezwykłe. One do niej nie należą. Codzienność stanowi jedynie tło egzystencjalne dla tych zdarzeń niezwykłych. Codzienność bywa przewidywalna i nie. Czasem staje się loterią lub kołem fortuny: na co dzisiaj natrafię, co mnie spotka? Czasami jednak to my sami jesteśmy sprawcami tych zdarzeń potocznych.
Wydaje się także, że codzienność ma swoje sposoby by uczynić nas bezmyślnymi i zmusić byśmy stali się wobec niej bezrefleksyjni, nierozumni, rzuceni w zdarzenia, które niepostrzeżenie nami kierują (to efekt powtarzalności zjawisk codzienności, o których pisał P. Bourdieu). Zamaskowana codzienność prześlizguje się niezauważalnie przez nas, tworzy mechanizmy „wykorzeniające refleksyjność" (Giddens 2002, s. 30). Obserwator ponowoczesnej cywilizacji tonie w chaotycznej wielości zjawisk i trudno mu z tej masy wyłowić te znaczące, ważne. Jednak nie wszystko, w czym uczestniczymy jest istotnym znakiem, nie wszystkie zdarzenia nabierają znaczeń, czy wartości szczególnych. To często badacze (antropolodzy codzienności) z masy drobnych zdarzeń wybierają jedno, by przyjrzeć mu się z bliska, by je nazwać opisać i często tym samym uczynić przedmiotem badań (R. Sulima).
Ta konferencja tę niezauważalność wyodrębnia z codzienności i czyni pierwszym obiektem prowadzonych obserwacji. Przedmiotem głębokiej analizy czynią ją czasami niektórzy dokumentaliści. Codzienność to zapiski na pudełku zapałek U. Eco (1999). Codzienność to przedmiot badań: antropologów, etnografów socjologów, pedagogów (B. Malinowski, M. Mead, C. Levi-Strauss, I. Goffman, Ph. Jackson), którzy - jak mówi R. Sulima (2000) - siebie używają jako narzędzia poznawania świata. Codzienność jako główny temat znajdziemy w tekstach Jana Stanisława Bystronia, Mirona Białoszewskiego. Codzienność to przedmiot badań, obserwacji i opisów w pracach Jolanty Brach-Czainy, Waltera Beniamina. Codzienność znajdziemy w poznańskich Studiach Kulturoznawczych Pisanie miasta - czytanie miasta, pod red. Anny Zeidler-Janiszewskiej (1997), czy w Pojednaniu tożsamości z różnicą pod red. Ewy Rewers (1995). Nie sposób podzielić się w tym miejscu pewną refleksją, związaną z wyżej przytoczoną literaturą, mającą ważny metodologicznie kontekst, refleksją iż: odczytać codzienną rzeczywistość, znaczy tyle, co przypisać sobie funkcję interpretatora.
W codzienności - spotkanie z poradnictwem
Istnieje wiele powodów, dla których z codzienności starałam się wyłonić właśnie zjawiska związane z niesieniem pomocy innym, z praktyką poradnictwa, ale wspomnę jedynie o dwóch. Pierwszy to treść książki Jeremiego Rifkina Koniec pracy (2001), w której autor zwraca uwagę na olbrzymi wzrost znaczenia działań skierowanych na
s. 356
niesienie pomocy innym (np. wolontariatu) i w nich upatruje ratunek dla zamierającego współczesnego rynku pracy[1]. Drugi to graffiti „przygarnij kropka" (aluzja do reklamy telewizyjnej) tekst widniejący na niektórych ścianach piwnic, strychów, w pobliżu, których, młodzi ludzie tworzą sobie „prywatną, intymną, nielegalną, nieformalną przystań". Tekst, który można odczytać jako wołanie samotnych, odrzuconych, zaniechanych, o pomoc, o zainteresowanie, o opiekę, o miłość. Takie graffiti mogliśmy zauważyć wszyscy w reportażu - refleksji, który ukazał się po nakręceniu filmu Cześć Tereska.
W artykule tym chcę zwrócić uwagę na odmienność różnych poradni, instytucji powołanych w celu niesienia pomocy innym. Na odmienność poradni będącej kiczowatą szopką, planszą informacyjną sprowadzającą prawdę do fałszu, powagę do upokarzającej farsy a mieszczącą się w fizycznej przestrzeni, w której specjaliści mają pomagać, wspierać. Zjawisko to ilustruje napis: Dyslektycy od 12 do 14, napis widniejący na drzwiach gabinetu pedagoga szkolnego w jednej ze szkół. Chciałabym zwrócić uwagę na kontrast, jaki często pojawia się między poradnią - instytucją, a miejscem nieformalnego udzielania pomocy. Na różnicę pomiędzy znudzonym woskowym, zrutynizowanym doradcą, skontrastowanym z ... czy siedzącym naprzeciw - doradcą, który jest samozwańcem, żywym, autentycznym, stojącym w „progu" przestrzeni, stworzonej dla potrzeb poradnictwa nieformalnego. Do prowadzonej analizy proponuję trzy konteksty wiążące poradnictwo z codziennością: 1. Codzienność jako teren poradnictwa; 2. Codzienność jako tło poradnictwa oraz 3. Powszechność poradnictwa.
Codzienność jako teren poradnictwa
Przestrzeń, w której toczy się codzienność nie może być rozumiana wyłącznie w oparciu o swoje funkcje praktyczne czy estetyczne. Ta przestrzeń jest również przekazem odwołującym się do istniejących już kodów, symboli i znaczeń. Staje się tekstem tworzonym, czytanym, poddawanym wielu różnym interpretacjom. E.T. Hall (2001) stwierdza wręcz, że przestrzeń jest jednym z istotnych sposobów komunikacji. Codzien-
s. 357
ność zamknięta w wyznaczonej przestrzeni (trwałej, półtrwałej czy symbolicznej), staje się terenem dla wielu działań społecznych, także tych o charakterze nieformalnym, także dla działań skierowanych na udzielanie rady, pomocy czy wsparcia.
Często to właśnie z codzienności dowiadujemy się o przypuszczalnych kompetencjach różnych osób mogących nam pomóc. Codzienność, będąca szczególnym tekstem, pomaga nam odczytać czyjąś gotowość do niesienia pomocy, rady (gesty, ruchy, spojrzenie, sposób wchodzenia w interakcje). Z codzienności odczytujemy informacje nie tylko o gotowości niesienia pomocy, ale i o wyznaczonym miejscu i czasie, w którym ta pomoc może nadejść lub to gdzie ona nastąpi. Tkwiąc w codzienności, stajemy się czytelnikami tego szczególnego tekstu przeznaczonego i czytelnego dla osób potrzebujących pomocy, zagubionych czy niezaradnych. Osoby postrzegane jako potencjalni doradcy są nośnikami tego tekstu. Wysyłają gesty, o których G.H. Mead (1975) w swojej koncepcji symbolicznego interakcjonizmu pisze „gesty znaczące". Potencjalni doradcy, także za sprawą owych gestów, bywają wręcz żywymi bilbordami z przesłaniem: możesz mi zaufać, mogę ci pomóc, wiem jak to się robi. Tak rodzi się poradnictwo na progu. Poradnictwo postrzegane nie tylko jako wyzwolenie reakcji na odczuwaną czyjąś potrzebę, ale jako skonstruowane działanie. Tak poradnictwo bywa „uprawiane" przez nauczycieli między klasą szkolną a korytarzem, między holem w przedszkolu, pokojem zabaw a szatnią. Próg (przeciętnie ok. 120 cm) daje możliwość stworzenia w ramach przestrzeni publicznej przestrzeń prywatną (rozmawiające osoby są oddalone od siebie najdalej na wyciągnięcie ręki - dystans mieszczący się pomiędzy osobniczym a społecznym-doradczym, Hali 2001, tabela, s. 159). Przestrzenią prywatną nie może być korytarz (przechodzące osoby postronne) i nie może być nią klasa szkolna (obecność uczniów). Nauczyciel nie opuszczając klasy wchodzi w „pomiędzy", w symbolicznie stworzoną przestrzeń prywatną po to by móc pomóc rodzicowi, który pyta: dlaczego moje dziecko ma problemy z matematyką? Jaką szkolę powinno wybrać, jaki zawód?; czy pomóc rodzicowi, który rzuca uwagę: ja już nie mogę sobie dać rady, uwagę będącą szczególną prowokacją mającą na celu zainicjowanie sytuacji poradniczej.
Niewielka odległość między rozmówcami, cicho prowadzona rozmowa oraz jej charakter, czynią z „progu" szczególne, wręcz osobliwe miejsce udzielania pomocy, czy wsparcia. Dla przechodzących obok osób zauważona cicho prowadzona rozmowa dwóch zbliżonych do siebie rozmówców, jest komunikatem: nie podchodź, nie przeszkadzaj, pozwól nam na prywatność. To „na progu" w otoczonej symbolicznymi, niewidzialnymi granicami przestrzeni, inicjowana jest sytuacja poradniczą, tu jest ona podejmowana, realizowana, zaniechana czy zrywana. Tak rodzi się poradnictwo inicjowane przez różne osoby życzliwe, poradnictwo mające swój przebieg między klatką schodową a przestrzenią otwartą. Tak rodzi się poradnictwo pomiędzy tym, co formalne i nieformalne pomiędzy tym, co jawne i ukryte, pomiędzy tym, co powszechne a tym, co codzienne. Tak pojawia się szczególny symboliczny „próg" jako teren dla działań różnych doradców i dla osób poszukujących rady, pomocy czy wsparcia.
s. 358
Codzienność jako tło poradnictwa
W celu opisania roli, jaką posiada codzienność stanowiąca tło dla działań będących poradnictwem, pragnę przytoczyć kilka „obrazków" będących efektem analizy zdarzeń etnograficznych, oraz spróbuję skonstruować krótką możliwą ich interpretację:
I. Przerywana rozmowa doradcza przez dzwoniący telefon komórkowy, lub telefon stacjonarny pedagoga. Wejście sekretarki z dokumentami do podpisania do gabinetu psychologa w czasie, gdy trwa umówione wcześniej spotkanie.
To przykłady braku wyznaczenia symbolicznych granic w ramach przestrzeni przeznaczonej dla poradnictwa. Wyznaczona przestrzeń dla rozmowy intymnej (gabinet) okazuje się jedynie terenem pracy doradcy przy rozwiązywaniu kolejnych przypadków („następny proszę!"). Gabinet psychologa, pedagoga, doradcy w takiej sytuacji jest jedynie przestrzenią publiczną, przez którą doradca i osoba poszukująca pomocy przechodzą, ale nie zatrzymują się w niej i nie zostają. Istniejące granice fizyczne (ściany i drzwi gabinetu) nie zostały wzmocnione granicami symbolicznymi, co uczyniło z tegoż gabinetu przestrzeń otwartą dla innych, pozostałych pracowników, dzwoniących interesantów (porównaj rolę granic symbolicznych w poradni: Siarkiewicz E., 2002). Nie powstało sacrum, jest tylko profanum. Tak powstaje arena, pasaż handlowy, talk-show znany z opisów Beniamina, Baumana czy z ostatniej publikacji Postmana. Zachodzi pytanie czy poradnictwo wymaga przestrzeni prywatnej, intymnej, czy może „dziać się" w przestrzeni publicznej, oraz jakie są oczekiwania, co do warunków w przestrzeni doradców i osób radzących się, i czy takie oczekiwania istnieją? Pytania te zdają się być ważne z wielu powodów, dla których poradnictwo jako działanie społeczne coraz częściej i mocniej manifestuje się w naszej rzeczywistości.
II. Inny przykład to: tabliczka z napisem: „Proszę nie wchodzić trwa badanie" umieszczana na drzwiach gabinetu pracownika poradni zaraz po wejściu wcześniej umówionego klienta.
Komunikat, którego nośnikiem jest owa tabliczka mówi, iż przestrzeń przeznaczona na kontakt doradcy z osobą radzącą, może stać się miejscem udzielania pomocy. JA doradca, szanuję intymność spotkania (spotkania w „Buberowskim" znaczeniu) i dostrzegam ją w sytuacji udzielania pomocy (Wojtasik 2001). Deklaruję to poprzez wzmocnienie istniejących granic fizycznych (wieszając ową tabliczkę, wyłączając telefon, mówiąc „proszę teraz nie łączyć rozmów i nie przeszkadzać"). W ten sposób tworzę przestrzeń prywatną, intymną. W przestrzeni poradni i gabinetu, wyodrębniam miejsce na zaplanowane wcześniej spotkanie. To miejsce staje się sacrum. Postępuję tak, ponieważ to spotkanie uznaję za istotne, ważne. To spotkanie nie jest codziennością, ono z codzienności wyrasta jako wydarzenie niezwykłe. Codzienność jest dja niego jedynie tłem, czasami banalnym, a czasami niezmiernie istotnym w tworzeniu atmosfery dla pracy doradcy i dla przyjmowania pomocy. Porad-
s. 359
nictwo w ten sposób zostało „zatrzymane" w przestrzeni prywatnej, skonstruowanej w celu udzielenia pomocy, czy wsparcia. Tam będzie trwało. Tam może dojść do „prawdziwej rozmowy" zawierającej akceptację, autentyczność, rozmowy uwolnionej od pozorów, wszechobecnej iluzji, obłudy (Buber 1992, s. 152-154).
Powszechność poradnictwa
Z powszechnością poradnictwa spotkamy się stale i jest to bez wątpienia zjawisko globalne. Wystarczy włączyć radio, TV, otworzyć gazetę. Poradę można kupić jak każdy inny towar. Oferta pomocy jest przedmiotem różnych reklam, wdzięczy się z tytułów licznych poradników, szyldów na budynkach, w którym mieszczą się poradnie. Właściwie wystarczy wyciągnąć rękę by uzyskać radość z życia w rodzinie, być pięknym i młodym, rzucić nałogi, zdać maturę, przetrwać w szkole, w pracy i w kontaktach z szefem, i mówić tak by dzieci nas słuchały i słuchać tak by dzieci do nas mówiły. Poradniki można kupić już nie tylko w księgarni, ale w kioskach Ruchu, w osiedlowych sklepach samoobsługowych, w marketach i włożyć je do koszyka obok pieczywa, mleka, sałaty i proszku do prania. Reklamy telewizyjne internetowe, prasowe proponują: jeżeli czujesz się samotny - zadzwoń; jeżeli nie wiesz co cię czeka w przyszłości - dzwoń; jeżeli szukasz pracy - napisz; jeżeli obawiasz się, że Twoja żona jest niewierna — to sprawdź i kup podsłuch. Stworzony „rynek pomocy" (Zierkiewicz 2001, s. 85) oferuje pomoc bez zobowiązań bez bliskości i wzajemności. Taka pomoc wymaga jedynie przestrzeni wirtualnej i to właśnie w niej się toczy. Stworzono liczne programy telewizyjne mające pomagać telewidzom w rozwiązywaniu ich problemów (dawniej: Telewizja nocą, obecnie: Wybacz mi, Zerwane więzi, Rozmowy w toku). Takich produkcji telewizyjnych jest coraz więcej, są intensywnie reklamowane i cieszą się dużą popularnością, oglądalnością (por.: D. Zielińska-Pękał 2003). Poradnictwo przybiera również kształt szczególnych rozmów, na które składają się liczne pytania czytelniczek oraz odpowiedzi specjalistów (pedagogów, psychologów, logopedów, seksuologów) obecne w różnorodnej prasie kobiecej (Czerpaniak-Walczak 1997; Zierkiewicz 2002) a także w internecie.
To w powszechności może wytworzyć się przekonanie o istnieniu sposobów rozwiązywania wszelkich problemów, oraz o istnieniu „gotowców" bądź matryc, które są przygotowane dla radzącego się i pośrednio dla doradcy, właśnie w tym celu. Nie wdając się w analizy skuteczności tego rodzaju działań, nie można nie zauważyć, iż tak stworzona iluzja bądź fakt udzielania pomocy otwiera jeden z obszarów rynku pracy w świecie dotkliwie dotkniętym bezrobociem (w kontekście pracy Ryfkina i jego przewidywań).
s. 360
Skuteczność symboliczna poradnictwa, czyli zakończenie inaczej
Coraz częściej podejmowane są pytania o to, jak badać jakość pracy doradców zawodu. Pytania te wydają się być ważne z wielu powodów: ekonomicznych, gospodarczych, politycznych, społecznych. Doradcy profesjonalni posługują się różnymi metodami i środkami pracy, by uczynić swoje działania jak najbardziej skuteczne. Dysponują: różnymi formami diagnozy (jednostek, środowiska), wieloma propozycjami edukacyjnymi (kursy, szkolenia, warsztaty). Stale podnoszą swoje kwalifikacje, porównują wyniki pracy własnej, wykorzystują doświadczenia międzynarodowe. Nie sposób pominąć jednak faktu, iż codzienność również dla doradców jest źródłem uczenia się. W codzienności nabywają oni różnorodne doświadczenia, doskonalą swoje kompetencje mając jednocześnie możliwość weryfikowania skuteczności własnych działań. Skuteczność pracy doradcy nie osadza się wyłącznie na metodach, formach i środkach poznanych w toku kształcenia. Ta skuteczność związana jest również z kontekstem, jaki niesie ze sobą codzienność, 2 metaforą, jaka się w codzienności pojawia, z symbolami, którymi nasączony jest obszar codzienności. Taka skuteczność związana jest z tym, co trudne do jednoznacznego zdefiniowana, z osobowością doradcy, z jego gestami, z przestrzenią, w której się znajduje i którą konstruuje, z jego wyglądem, ubiorem, wiekiem, płcią. Dla określenia i analizowania skuteczności pracy doradcy opartej na tym, co mieści się poza umiejętnościami opanowanymi w toku edukacji formalnej, proponuję termin skuteczność symboliczna poradnictwa (porównaj skuteczność symboliczną, Claude Levi-Straussa 2000). Przymiotnik symboliczna nie znaczyłby jednak tego, iż la skuteczność jest drobna, mała, niewielka (takie możliwe jest potoczne rozumienie tego pojęcia), ale że odnosi się do działań opartych przede wszystkim na symbolach, na metaforze, na umownych znakach tworzonych i pojawiających się v codzienności, tam odczytywanych oraz interpretowanych, które omówiłam w tym artykule. Ta skuteczność (skuteczność symboliczna poradnictwa) u radzącego się wywołuje energię do działania, myśli refleksyjne, lub gotowość do współpracy w procesie doradczym. Jest związana ze szczególną zdolnością do pobudzania, stymulowania, aktywizowania, a osadzona jest pomiędzy doradcą i radzącym się.
Wraz z pojawieniem się różnych sposobów badania jakości i efektywności pracy doradców oraz pracy instytucji, w których doradcy są zatrudnieni, pojawia się pytanie c to jak badać tę skuteczność pracy doradcy, która dokonywana jest za pomocą dziania symboli? Jak ją oceniać? Jakie stosować kryteria?
Podsumowując, chciałabym zwrócić uwagę, iż to pewnie w codzienności wyrasta doradca mistyk, cynik, łącznik, optymista, pragmatyk. Styl pracy tych doradców nie jest zamierzonym efektem studiów z zakresu poradnictwa czy doradztwa. To
s. 361
właśnie w codzienności tworzone są niektóre sposoby udzielania pomocy, w codzienności zachodzi ich weryfikacja. W codzienności pojawia się porada jako zakupiony towar, zakupiona przyjaźń. To w codzienności poradniczej toczy się współzawodnictwo, gra i walka (Kargulowa 1996, s. 109-117). To w rzeczywistości codziennej następują kolejne pęknięcia wprowadzające czy wpychające człowieka na drogę do pomocy, na drogę, w czasie której musi on zdefiniować siebie jako kogoś, kto sam nie może, nie umie sobie pomóc (porównaj: Giddens, Kargulowa, Schütz).
Bibliografia
brach-czaina J., 1999, Szczeliny istnienia, eFKa, Kraków.
BUBER M., 1992, Ta i Ty. Wybór pism filozoficznych, Inst. Wyd. PAX, Warszawa.
CZERPANIAK-WALCZAK M., 1997, Niepokoje współczesnej młodzieży w świetle korespondencji do czasopism młodzieżowych, Kraków.
DOBRZAŃSKI D., 1999, Interpretacja jako proces nadawania znaczeń, Poznań.
Eco U., 1999, Czytanie świata, Znak, Kraków.
Eco U., 1999, Semiologia życia codziennego. Czytelnik, Warszawa.
garfinkelh., 1967, Studies In Ethnomethodology, Englewoods Cliffs, New York.
garfinkel H., 1960, Racjonalne cechy działalności naukowej i potocznej, [w:] E. Mokrzycki (red.). Kryzys i schizma. Antyscjenystyczne tendencje w socjologii współczesnej, PIW, Warszawa.
GIDDENS A., 2002, Nowoczesność i tożsamość. Ja i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, PWN, Warszawa.
goffman E., 1981, Człowiek w teatrze życia codziennego, Warszawa.
HALL E.T., 2001, Ukryty wymiar, Muza S.A., Warszawa.
jacyno M., 1997, Iluzje codzienności. O teorii socjologicznej Pierre'a Bourdieu. IFiS PAN, Warszawa.
kargulowa A., 1996, Przeciw bezradności. Nurty — opcje — kontrowersje w poradnictwie i poradoznawstwie, Wrocław.
karguLowa A., 2003, Odczucie trzykrotnego pęknięcia w codziennej rzeczywistości przy zasięganiu porady w instytucji, publikacja przygotowana do druku.
krasnodębski Z., 1989, Fenomenologia i socjologia, PWN, Warszawa.
LEVI-STRAUSS C., 2000, Antropologia strukturalna, KR, Warszawa.
MEAD G.H., 1975, Umyśl, osobowość, społeczeństwo. Warszawa.
POATMAN N., 2002, Zabawić się na śmierć, MUZA S.A., Warszawa.
RIFKIN J., 2001, Koniec pracy. Schyłek siły roboczej na świecie i początek ery postrynkowej. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław.
rogers M.F., 1983, Sociology, Ethnomethodology. A Phenomenological Critique, Cambridge.
SCHüTZ A., 1984, Potoczna i naukowa interpretacja ludzkiego działania, [w:] E. Mokrzycki (red.), Kryzys i schizma, PIW, Warszawa.
siarkiewicz E., 2002, Tekst i kontekst przestrzeni poradni, [w:] J. Kargul (red.,), Dyskursy młodych andragogów, Zielona Góra, nr 3.
sulima R., 2000, Antropologia codzienności, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
[1] J. Rifkin pisze: W Anglii istnieje 350 tys. organizacji społecznych, których łączny dochód przekracza 17 miliardów funtów, czyli osiąga wartość 4% dochodu narodowego brutto; Pod koniec lat 80 w Niemczech było ponad 300 tys. organizacji wolontariatu, zatrudniały 4,3% siły roboczej; tuż przed zjednoczeniem Niemiec sektor społeczny wytwarzał 2% produktu narodowego brutto: We Francji utworzono w ciągu jednego roku 43 tys. stowarzyszeń wolontariatu; We Włoszech szacuje się, że 15,4% dorosłej ludności poświęca swój czas na pracę społeczną w trzecim sektorze (społecznym); W Japonii ponad 90% gospodarstw domowych należy do lokalnych organizacji wzajemnej pomocy. W 1991 r. przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe wpłaciło na rzecz wolontariatu 1,7% swojego rocznego dochodu 1.1001, s. 301-314).
11