Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem, które należą się jedynie Bogu. (KKK 2116)
Jedna Ewangelia: Harmonia Ewangelii
Widoczne w Ewangeliach kanonicznych niepoświęcanie większej uwagi dokładnym okolicznościom czasu i miejsca, w jakich Jezus działał i mówił, utrudnia ustalenie chronologii Jego mów i czynów.
Pomimo tego już w najdawniejszych czasach usiłowano ułożyć ciągłe opowiadanie o życiu Jezusa z tekstu wszystkich Ewangelii kanonicznych, czyli tzw. harmonię Ewangelii. Miała ona spełniać jakby rolę biografii Jezusa lub stanowić podstawę do jej opracowania. Nie zwracano przy tym uwagi ani na sens biblijny, ani na wymowę teologiczną poszczególnych tekstów. W pracy nad ustaleniem chronologii wydarzeń ewangelicznych i mów Chrystusa zdołano ostatecznie wskazać przypuszczalne daty narodzin Jezusa, rozpoczęcia publicznej działalności i Jego śmierci. Rozmieszczenie w czasie innych szczegółów oraz ustalenie miejsca i czasu trwania publicznej działalności Jezusa okazało się, z braku wystarczających danych w Ewangeliach, niemożliwe.
Fakt ten nie ma istotnego znaczenia ani dla wiary, ani też dla zbawienia człowieka. Zbawcze orędzie Chrystusa dosięga człowieka niezależnie od tego, czy wygłoszone było w Galilei czy w Judei, w pierwszym czy drugim roku Jego działalności. Ewangelia ma wartość ponadczasową i ponadprzestrzenną.
Harmonia Ewangelii uniemożliwia nadto pełne spojrzenie na Jezusa i Jego zbawcze orędzie, tworząc z czterech autentycznych ujęć, natchnionych przez Boga, "literacki montaż" (twór ludzki), wyrwany z żywego i naturalnego kontekstu. Przez to zuboża je, a nawet zniekształca obraz Chrystusa i Jego orędzia.
Jedna Ewangelia: Piąta Ewangelia
Pojęcie: "Piąta Ewangelia" jest bardzo szerokie, gdyż swoim znaczeniem obejmuje kilka rzeczywistości:
Człowieka, żyjącego według nauki Jezusa,
Ziemię Świętą ze śladami Jezusa,
Nauczanie św. Pawła Apostoła zawarte w jego pismach,
Użyte tu pojęcie "Piątej Ewangelii" należy odróżnić od zwrotu: "Piąta Ewangelia" użyte przez autorów filmu STYGMATA, którzy posługując się fragmentami tekstu apokryficznego gnostyków z przełomu II i III wieku zasugerowali widzom istnienie jakiejś tajemnej ewangelii, którą Kościół Katolicki ukrywa w Watykanie. (Zachęcam do przeczytania tego apokryfu, który umieściłem w dziale: ODPOWIEDZI - CZYTELNIA, o Biblii)
Ewangelia Jezusa w redakcji św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Jana posiada dokładnie lub hipotetycznie datowane miejsce i czas powstania.
Powstanie PIĄTEJ EWANGELII jest ściśle złączone z historycznym życiem Jezusa i świadectwem o Nim. Datacja Piątej Ewangelii rozciąga się od czasów Narodzenia Jezusa w Betlejem do dni nam współczesnych. Natomiast miejsce jej powstania jest określone świadectwem życia wierzących w Jezusa. Takie określenie czasu i miejsca powstania Piątej Ewangelii nie umieszcza Jej precyzyjnie w wąskich granicach historii, ale wskazuje na ciągle żywą, świadomą wiarę w Jezusa i Jezusowi.
Pochodzenie "Piątej Ewangelii" kieruje nas w okolice Betlejem, gdzie 2003 lat temu Bóg stał się człowiekiem. Zbawcze Słowa i Czyny Jezusa były inspiracją spisania czterech doświadczeń jednej Ewangelii Jezusa.
Nie bez znaczenia jest twierdzenie, że pisanie "Piątej Ewangelii" rozpoczęło się wtedy, gdy człowiek pierwszy raz doświadczył w swoim życiu obecności Boga - bo Ewangelia nazywana Piątą jest z jednej strony zdolnością i umiejętnością zauważenia Boga, działającego w historii bezpośrednio lub przez człowieka, a z drugiej strony jest apostolskim dzieleniem się doświadczeniem Boga.
Ta swoistego rodzaju dwuwymiarowość jest podobna do źródła, które czerpie z bezmiaru ziemskich głębin i rozlewa się wzbogacając sobą wszystkich spragnionych. Od momentu gdy Słowo stało się Ciałem i zamieszkało na Ziemi jak człowiek, obecność i ślady Boga stały się częstsze, wyraźniejsze i bardziej rzeczywiste. Szczególnym miejscem doświadczenia Boga jest ziemska Ojczyzna Jezusa, gdzie Jezioro Genezaret (Morze Tyberiadzkie, Jezioro Kineret) szumi w rytmie ośmiu błogosławieństw, a groty Góry Oliwnej powtarzają szelestem wiatru modlitwę "Ojcze Nasz..."
Jednak materialna ziemia, albo kamienie Drogi Krzyżowej zroszone krwią Jezusa, nie mówią o Bogu. One są tyko niemymi świadkami wydarzeń sprzed prawie 2000 lat. Apostołem "Piątej Ewangelii " jest każdy kto swoje życie kształtuje w świetle Jezusowego przykazania: "Miłować aż po krzyż." Redaktorem "Piątej Ewangelii" jest każdy człowiek, wierzący w Jezusa wraz ze swoimi radościami i smutkami.
Wczytując się w Ewangelię Jezusa zredagowaną przez świętych Ewangelistów możemy doświadczyć autentycznego spotkania z Bogiem w Jego Słowie. Jednak to spotkanie (jak i każde inne) nie jest pełne jeśli nie rozwija się w konsekwencjach życiowych postaw. "Piąta Ewangelia", to radość dzielenia się doświadczeniem Boga zakorzenionym w Ewangelii Jezusa. Każdy kto pragnie przeżywać "Piątą Ewangelię" może, to uczynić poprzez codzienne przyznawanie się do Jezusa i Jego Ewangelii. W realizowaniu Ewangelicznych postanowień mogą nam pomóc wrażliwe serce i otwarte oczy na znaki czasu.
Dlatego ważne jest, aby poprzez ćwiczenia duchowe (systematyczną modlitwę, rachunki sumienia, medytacje, pielgrzymki, rekolekcje itp.) wzrastać dla większej chwały Boga i zbawienia bliźnich. Spotkanie z Jezusem w miejscach świętych pomaga w odkrywaniu siebie: siebie w Bogu i Boga w sobie, aby nasze osobiste doświadczenia stawały się "Piątą Ewangelią " dla bliźnich.
Wydarzenia zapisywane w naszej "księdze życia" na liniach upływającego czasu, to "Piąta Ewangelia". Pozwólmy, aby jej treść stała się radosną pomocą w drodze do nieba naszych bliźnich. Niech każdy wierzący będzie apostołem Chrystusa.
AD INFINITAM DEI GLORIAM
AD SALVANDAS ANIMAS
AD DESTRUENDUM PECCATUM
Jedna Ewangelia: Powstanie Ewangelii
Prowadząc rozważania na temat powstania Ewangelii według św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza i św. Jana. dociera się do sformułowań, które znalazły się w Instrukcji Papieskiej Komisji Biblijnej z dnia 21 IV 1964 r. "Sancta Mater Ecciesia" oraz w Konstytucji II Sobory Watykańskiego "Dei Verbum". W pierwszym dokumencie czytamy: Aby prawdziwość podań ewangelicznych należycie przedstawić, powinien egzegeta uwzględnić trzy okresy czasowe, w których wiadomości o życiu i nauce Pana Jezusa zostały nam przekazane.
A) Pan Jezus przybrał sobie uczniów wybranych, którzy od początku z Nim chodzili, widzieli co czynił i słyszeli co mówił, a dzięki temu byli zdolni świadczyć wiarogodnie o Jego życiu i nauce. Gdy Pan Jezus ustnie głosił swą naukę, trzymał się w argumentowaniu i wyjaśnianiu sposobów wówczas rozpowszechnionych i zastosowywał się do mentalności swych słuchaczy a wskutek tego mogło się to, co nauczał, odbić w duszy słuchaczów i utrwalić w ich pamięci. Ci zaś dobrze zrozumieli, że cuda i inne zdarzenia z życia Pana Jezusa tak właśnie się odbyły i tak się układały, by u ludzi wzbudzić wiarę w Chrystusa i wiarę w naukę o zbawieniu.
B) Apostołowie "dając świadectwo Jezusowi" głosili przede wszystkim, że Pan Jezus umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Wiernie przekazywali wiadomości o Jego życiu i Jego mowy, uwzględniając w swych przemówieniach specjalne warunki, w jakich znajdowali się słuchacze. Gdy Pan Jezus z martwych powstał i gdy teraz jasno zrozumiano, że jest Bogiem, wiara nie tylko nie zatarła wszystkiego w ich pamięci, lecz jeszcze wszystko w niej spotęgowała, ponieważ wiara ich opierała się właśnie na tym, co Pan Jezus czynił i nauczał. (...)
Apostołowie to, co Pan Jezus rzeczywiście czynił i głosił, przekazywali słuchaczom w zrozumieniu pełniejszym, jakie oni sami uzyskali dzięki temu, że byli świadkami ukazywania się Chrystusa Chwalebnego (po zmartwychwstaniu), a ponadto oświeceni zostali światłem Ducha Prawdy. W podobny sposób, w jaki Pan Jezus po zmartwychwstaniu "im wykładał" słowa Starego Testamentu i własne słowa, oni objaśniali czyny i słowa Chrystusowe z uwzględnieniem potrzeb duchowych ich słuchaczy. "Zajęci głoszeniem słowa ", przekazywali w kazaniach wiadomości ewangeliczne używając przy tym rozmaitych sposobów opowiadania, takich właśnie, które odpowiadały ich własnym intencjom i mentalności ich słuchaczy. Obowiązkiem ich było głosić ewangelię "Grekom i nie-Grekom, mądrym i niemądrym". Dlatego należy dokładnie rozróżniać i w interpretacji uwzględniać rozmaite sposoby, którymi Apostołowie przekazywali swoje myśli głosząc Chrystusa
Należy stwierdzić, czy dany tekst miał być katechezą, opowiadaniem, dokumentem historycznym, hymnem, doksologią czy modlitwą, czy innym utworem na wzór tych, które są w Piśmie św. lub stosowane były w ówczesnych publikacjach świeckich.
C) Pierwotne to nauczanie odbywało się ustnie a czasem także pisemnie. "Wielu bowiem usiłowało ułożyć" opis zdarzeń dotyczących Pana Jezusa, a autorowie inspirowani na pożytek gmin chrześcijańskich świeżo założonych spisali cztery Ewangelie. Spisali je taką metodą literacką, która odpowiadała celowi, jaki każdy z nich chciał osiągnąć. Z licznych wiadomości tradycyjnych niektóre tylko wybierali, inne znów zestawiali systematycznie, a inne obszerniej wyjaśniali ze względu na stosunki, jakie istniały w gminach pierwotnych. Szczególnie jednak dbali o to, aby czytelnicy znaleźli w pismach "potwierdzenie" tego wszystkiego, czego ich uczono. Autorowie wybieralii te wiadomości, które odpowiadały rozmaitym warunkom wiernych i celowi własnemu, jaki sobie wytknęli".
Należy więc wyróżnić trzy etapy powstawania Ewangelii:
życie ziemskie Jezusa,
działalność Apostołów po Jego wniebowstąpieniu
oraz czas pisania Ewangelii.
Wiele zasług w badaniu pierwszego etapu należy przyznać Szkole Historii Form (Formgeschichte), etapem drugim zajmuje się Historia Tradycji (Traditionsgeschichte), a trzecim Historia Redakcji (Redaktionsgeschichte).
1. Na początku zaistniał fakt - życie i działalność Jezusa z Nazaretu, wyrażające się w Jego słowach i czynach. Choć dotarcie do tego faktu nastręcza wiele trudności, to jednak staje się ono możliwe dzięki temu, że istniała przy Jezusie grupa uczniów, dziś zwana wspólnotą przedpaschalną, która ułatwia dotarcie do Jego nauki i dzieł. Grupa ta przez swe doświadczenie oraz przez bliżej określoną formę życia stworzyła początki tradycji, powtarzając sobie i przekazując innym słowa Pana oraz czyny - przede wszystkim cuda. W szczególny więc sposób związała się ona z Jezusem, obserwując Jego postawę i usiłując Go naśladować. Była to prawspólnota przyszłego Kościoła, którą stanowili Apostołowie - ludzie, których sam Jezus powołał do pójścia za Nim, domagając się bezwarunkowego przyłączenia się do Niego, dając jednocześnie obietnicę hojnej zapłaty w postaci dóbr doczesnych i duchowych.
Z pójściem za Jezusem łączył się wymóg rezygnacji z własności i bogactwa, a niejednokrotnie z małżeństwa, zerwania więzów rodzinnych i niesienia krzyża. Uczeń Jezusa miał spełniać taką rolę, jaką w życiu codziennym spełnia sól.
2. Zmartwychwstanie stało się nowym faktem, który dał Apostołom nowe doświadczenie i o wiele pełniejsze zrozumienie słów i czynów Jezusa, a także Jego godności i posłannictwa. Obdarzeni mandatem Chrystusa, by głosić to wszystko, co widzieli i słyszeli, a nadto umocnieni Duchem Świętym dawali oni świadectwo o Jezusie, naświetlając Jego ziemską działalność tym zrozumieniem, jakie już teraz posiadali. Była to więc nie tylko zwykła relacja o wydarzeniach, lecz i komentarz. Na każdy szczegół świadectwa padał blask zmartwychwstania, który nie zniekształcał, lecz ukazywał właściwe znaczenie tego szczegółu. Liczono się też z potrzebami i mentalnością słuchaczy, stąd np. niechrześcijanom głoszono pierwsze prawdy o Chrystusie, tzw. kerygmat, a nawróconym już wyznawcom dawano szerszy wykład zwany didache czyli katechezę. Potrzeby słuchaczy również sprawiały, że mniejszą uwagę zwracano na chronologiczny porządek wydarzeń lub na kontekst wypowiedzi Chrystusa. W tym czasie - w drugiej fazie tworzenia się Ewangelii, w okresie obejmującym lata 30-70 - wytworzyły się różne formy przekazu słów i czynów Jezusa: kerygmat, katecheza, wyznanie wiary, opowiadanie, dokument historyczny, hymn, doksologia, modlitwa itp.
Przybrały one mniej lub więcej stałą formę, którą powtarzał apostoł lub jego pomocnik w nauczaniu, a wreszcie cała gmina. Z czasem przekazy te zaczęto spisywać. Wniosek taki nasuwa się np. z Łk 1, 1: "Wielu usiłowało ułożyć opowiadanie". Gdy Łukasz zabierał się do tworzenia Ewangelii, miał do dyspozycji wiele źródeł pisanych, dotyczących słów i czynów Jezusa. Tekstem takim mogło być również kazanie na górze (Mt 5-7), które jest syntezą etyki ucznia Chrystusa. To samo można powiedzieć o zbiorze cudów (Mt 8-9), przypowieści (Mt 13), o opisie męki, wydarzeń dotyczących zmartwychwstania czy dzieciństwa Jezusa. Cele misyjne lub katechetyczne, czy nawet liturgiczne były powodem powstawania tych i podobnych dzieł.
3. Punktem orientacyjnym dla redakcji czterech Ewangelii jest rok 70. Krótko przed tą datą powstała Ewangelia św. Marka, po tej dacie powstawały Ewangelie Mateusza i Łukasza, a pod koniec I w. Ewangelia Jana. Autorowie ich, zwani też redaktorami, mieli do dyspozycji bogaty materiał o słowach i czynach Jezusa, przekazywany w formie tradycji ustnej lub pisanej. Dysponowali też własnym i wspólnotowym doświadczeniem życia chrześcijańskiego, jak również pracowali w środowiskach, które posiadały własne oblicza, problemy i potrzeby. Te konkretne sytuacje życiowe (Sitz im Leben) powodowały, że Ewangelia kanoniczna przybierała taki a nie inny kształt. Była ona bowiem kierowana do konkretnej społeczności chrześcijańskiej, będącej przedmiotem troski pasterskiej autora. Z czasem dopiero dzieło to stało się własnością całego Kościoła. Tak więc dobór materiału, jego układ, forma literacka i tematyka teologiczna poszczególnych Ewangelii były w znacznej mierze uzależnione od uwarunkowań gminy - adresata Ewangelii.
Należy też pamiętać o indywidualnych upodobaniach i założeniach autora, gdyż one również wywierały wielki wpływ na kształt jego dzieła. Napisanie Ewangelii było zatem pracą redakcyjną i autorską. Redakcyjną, ponieważ należało wykorzystać materiał, który już istniał i był gotowy; autorską, gdyż układ materiału, własne dodatki i sformułowania, a przede wszystkim konstrukcja myśli teologicznej przekraczały zadania redaktorskie.
Dlatego też jedna Ewangelia - dobra nowina o zbawieniu - przybrała poczwórny kształt. Jedyny Zbawiciel, Bóg Człowiek posiada cztery ikony - każda z nich ukazuje tego samego Chrystusa, lecz w innym ujęciu. Język, który posłużył do napisania dobrej nowiny, to język grecki zwany koine. Był to "język wspólny" (stąd nazwa) kupców i emigrantów rzymskiego świata, a także język chrześcijan. Ci ostatni nadali mu piętno hellenistycznej tradycji żydowskiej, dołączając do niego zwroty i rytmikę Starego Testamentu wg LXX. Ta forma języka greckiego daleka była od klasycznej, którą szczyciła się starożytna Hellada
Jedna Ewangelia: według Mateusza
Najstarsi pisarze chrześcijańscy (Ireneusz, Euzebiusz, Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Tertulian) pierwszą Ewangelię kanoniczną przypisują Mateuszowi. Wg relacji ewangelicznych Mateusz (jego drugie imię Lewi), syn Alfeusza (por. Mt 6,9-13; 10,3; Mk 2,13; 3,18; Łk 5,27-29; 6,15), urzędnik skarbowy w Kafarnaum - celnik, został powołany przez Chrystusa na ucznia i apostoła. Według świadectwa Papiasza (biskup Hierapolis we Frygii, + ok. 150), które przechował Euzebiusz z Cezarei, Mateusz spisał mowy Pańskie "po hebrajsku" (chodzi raczej o język aramejski, powszechnie używany w Palestynie). Papiasz użył wyrażenia mowy zapewne dlatego, że dzieło Mateusza obejmowało przede wszystkim nauki Jezusa zaś o czynach i zdarzeniach Ewangelia mówi krótko i pobieżnie.
Aramejski tekst Ewangelii Mateusza zaginął jednak bez śladu. Nie znali go już pisarze chrześcijańscy II w. Zachował się tylko jego grecki przekład, dokonany przez nieznanego tłumacza. Stosunek do aramejskiego pierwowzoru trudno określić. Przyjmuje się na ogół, że tekst grecki nie jest przekładem w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz parafrazą, a może nawet opracowaniem aramejskiego tekstu Ewangelii, uwzględniającym w szerszym stopniu niż ona potrzeby chrześcijan pochodzenia żydowskiego, którzy nie znali już języka ojczystego, lecz mówili po grecku (żydzi z diaspory). Opracowanie to nie zatarło jednak semickiego charakteru oryginału, przeznaczonego przede wszystkim dla chrześcijan żydowskiego pochodzenia, a także dla nie ochrzczonych mieszkańców Palestyny. Zachowało się w nim wiele semickich wyrażeń i zwrotów oraz właściwości językowych:
inkluzje,
paralelizmy
powtórzenia tych samych formuł charakteryzujące semicki język mówiony.
Tłumacz nie objaśniał też zwyczajów i obrzędów znanych doskonale czytelnikom żydowskiego pochodzenia z życia codziennego.
Kompozycję greckiego tekstu Ewangelii Mateusza stanowi pięć mów:
5,3-7,29
10,5-42
13,1-52
18,1-35
24,1-25,46
w których Jezus występuje w charakterze nauczyciela i prawodawcy. W układzie tym dostrzega się odniesienie do pięciu ksiąg Mojżeszowych zawierających Prawo Starego Przymierza i chęć ukazania przez to w Jezusie Nowego Prawodawcy (Drugiego Mojżesza) kierującego życiem nowego Ludu Bożego. Autor pięć mów przegrodził opisami wydarzeń (przede wszystkim uzdrowienia chorych i egzorcyzmy), wskazującymi na zbawczą misję Jezusa, który uwalnia swój lud z niewoli szatana i grzechu.
Od samego początku Mateusz podkreśla zbawczą misję Jezusa. Wskazuje na nią:
imię Jezus, którego znaczenie ewangelista skwapliwie wyjaśnił ["0n bowiem uwolni swój lud od grzechów"(1,21)];
nazywanie chrztu, którym Jezus chrzcić będzie, "zanurzeniem w ogniu Ducha Świętego" (3,11) i przeciwstawienie go zanurzeniu w wodzie, która obmywa człowieka tylko zewnętrznie;
oświadczenie Jezusa: "Miłosierdzia chcę bardziej niż ofiary. Bo nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników" (9,1 3) i formuła konsekracji wina: "To jest bowiem moja krew przymierza, która będzie wylana za wielu na odpuszczenie grzechów" (26,27-28).
Analogię Mojżesz - Jezus Mateusz przejął z najstarszej tradycji katechetycznej w Jerozolimie. [Piotr przedstawiał ją swoim jerozolimskim słuchaczom (Dz 3,22), powołując się na Pwt 18,15.19 i Kpł 23,29.] Posłannictwo Jezusa uzasadnia Mateusz tekstami ST (46 razy). Mówią one o tajemniczym Pomazańcu (hebr.. Mesjaszu, gr. Chrystusie), a ściśle rzecz biorąc - o Królu. Jezus z Nazaretu jest Królem, który pochodzi z rodu Dawida i dziedziczy jego królewskie prawa i przywileje. Mówią o tym rodowód Jezusa (1,1-18) oraz przekonanie magów (2,1-1 2), a także kolejność i natura kuszeń Jezusa: panowaniu politycznemu przeciwstawione jest królowanie Jezusa realizujące się w sferze życia religijnego.
Pierwsza mowa (5,3-7,29), zwana powszechnie kazaniem na górze, stawia radykalne wymagania moralne. Te wysokie wartości moralne stanowią fundamentalny warunek zapanowania Królestwa Bożego. Dziesięć uzdrowień, które Mateusz umieścił po kazaniu na górze (8,1 -9,34), wyjaśnia religijny charakter Jezusowego królowania. Uzdrowienia są znakiem odpuszczenia grzechów (9,1-8), egzorcyzmy natomiast są znakiem nadejścia królowania Bożego (12,28).
Druga mowa (10,5-42) to wskazania dla apostołów dotyczące zakresu i sposobu ich pracy. Apostołowie, wybrani przez Jezusa i wyposażeni we władzę wypędzania złych duchów i uzdrawiania chorych (10,2-4), współdziałali z Nim w rozszerzaniu królowania Bożego.
Trzecia mowa (13,1-52) przedstawia w siedmiu przypowieściach niektóre aspekty Bożego królowania w świecie. Jego początek i potrzebę współudziału człowieka (przypowieść o siejbie), fazę eschatologiczną i drogę do niej (przypowieść o kąkolu i pszenicy), rozwój (przypowieść o gorczycy i o kwasie) oraz wartość (przypowieści o skarbie i o perle). Wszyscy uczniowie otrzymali nakaz głoszenia tego, co zrozumieli. Stanowią oni wspólnotę, w której spełniają szczególną rolę głosicieli dobrej nowiny o królowaniu Bożym i świadków Jezusowych słów i czynów. Szczególne zadania wypełnia w niej Szymon Piotr (Mateusz przeznacza mu wiele miejsca w swojej Ewangelii, zwłaszcza w rozdziałach od 11 do 18 włącznie). Obejmują one w szczególniejszy sposób: wiarę (14,28-31; 16,17-19) i więź z Chrystusem (17,24-27), heroiczną miłość i umacnianie wspólnoty wierzących oraz chronienie od złego (16,17-19).
Czwarta mowa (rozdz. 18) wskazuje zasady wzajemnego współżycia uczniów Jezusa. Mają oni budować dobro przez pokorę (18,1-4), unikanie zgorszenia i złego (18,5-11), wielkoduszną życzliwość wobec pokutujących grzeszników [przypowieść o zgubionej owcy (18,12-14)], ochronę współbraci przed złem [upomnienie braterskie (18,15-20)] i przez wzajemne przebaczenie win (18,21-35).
Między czwartą a piątą mową znajdują się (rozdz. 19-23) przypowieści o robotnikach w winnicy (19,30-20,1 6), o nieuczciwych dzierżawcach (21,33-46), o zaproszonych na ucztę weselną (22,1-14)] które ukazują uniwersalizm Królestwa Bożego. Wplecione między nie pouczenia dotyczące małżeństwa, bogactwa i ubóstwa oraz przełożonych zakłócają logiczny tok myślowy i robią wrażenie uwag marginesowych.
Piąta mowa i przypowieści (rozdz. 24 i 25) dotyczą paruzyjnej fazy Królestwa Bożego. Wzywając do czujności [przypowieść o pannach (25,1-13)] i pracy [przypowieść o talentach (25,14-30)], przypominają o odpowiedzialności za życie chrześcijańskie, którego istotę stanowi czynna miłość bliźniego [scena sądu (25,31-46)].
Męka Chrystusa w ujęciu Mateusza ukazała Jezusa przede wszystkim w Jego godności Króla i Syna Bożego. Jezus oświadczył Piłatowi, że jest Królem, i za to został skazany na śmierć. A chociaż żołnierze wykonujący na Nim wyrok wyśmiewali Jego godność Królewską, to jednak napis umieszczony na krzyżu: Jezus Nazarejski Król Żydowski, jest świadectwem Mateusza, że Jezus jest Królem. W Ewangelii wg Mateusza Jezus Zmartwychwstały oświadcza także, że posiada wszelką władzę na niebie i na ziemi, i mocą tej władzy każe apostołom nauczać i chrzcić wszystkie narody (28.18-20).
Powszechność Jezusowego Królestwa i jego religijny charakter znalazły w tych słowach dobitny wyraz. Jedność tematyczną osiągnął Mateusz przez dobieranie materiału zaczerpniętego z katechetycznej tradycji apostolskiej. Nie przywiązując wagi do okoliczności czasu i miejsca. Mateusz połączył nauki i słowa Jezusa oraz wydarzenia z Jego życia w pewne całości tematyczne. Trudno ustalić, jakie potrzeby pierwotnego Kościoła zadecydowały o formie tej Ewangelii (kaznodziejskie, liturgiczne czy polemiczne). Niemniej charakterystyczna tematyka tej Ewangelii pozwala ją nazwać Ewangelią Królestwa Bożego i Ewangelią Kościoła.
Jedna Ewangelia: według Marka
W księdze Dziejów Apostolskich i w Listach Apostolskich występuje osoba nosząca, stosownie do ówczesnego zwyczaju, dwa imiona: jedno hebrajskie - Jan, drugie rzymskie - Marek.
Świadectwo o autorstwie. Najstarsza tradycja kościelna jednomyślnie przypisuje Markowi drugą Ewangelię kanoniczną. Już Papiasz (biskup Hierapolis, którego świadectwo przekazał Euzebiusz z Cezarei, + ok. 150 r) podał, że Marek, towarzysz i uczeń Piotra, napisał Ewangelię nie po to, aby przedstawić całą historię życia i działalności Jezusa, ale aby przekazać katechezę Piotra tak, jak zachował ją w pamięci, dbając o to, aby nie powiedzieć nic fałszywego. Papiasz zaznaczył również, że w Ewangelii wg Marka nie ma ścisłego porządku, ponieważ i Piotr nie przestrzegał go w swoim nauczaniu. Inni Ojcowie i pisarze kościelni (Ireneusz, Tertulian, Orygenes, Hieronim) również podkreślali związek Ewangelii wg Marka z katechezą Piotra, a Klemens Aleksandryjski wspomina, że Marek napisał Ewangelię według nauczania Piotra, na życzenie chrześcijan przebywających na dworze cesarskim. Ewangelia wg Marka wykazuje taki układ literacki, jaki Piotr Apostoł nakreślił dla katechezy apostolskiej ["od chrztu Jana aż do dnia wniebowstąpienia" (Dz 1,22)] i w jakich zamknął mowę wygłoszoną w domu setnika Korneliusza (Dz 10,35-43).
Autor Ewangelii. Marek był synem Marii, mieszkanki Jerozolimy, i krewnym Barnaby (Kol 4,10), który pochodził z Cypru, ale przebywał również w Jerozolimie, gdzie cieszył się wielkim poważaniem chrześcijan (Dz 4,36-37; Ga 2,1). Źródła nie podają imienia ojca Marka. W domu jego matki zbierali się chrześcijanie na modlitwę. Tam zapewne Marek poznał Piotra, który częściej bywał w tym domu i znał go dobrze, skoro po uwolnieniu z więzienia tam właśnie skierował swoje pierwsze kroki (Dz 12,12). Możliwe, że Piotr ochrzcił i przyjął Marka do wspólnoty jerozolimskiej, wskazywałby na to tytuł syn, jaki mu nadał w pierwszym swoim liście (1 P 5,13). Jednak nie Piotr, ale Barnaba wyprowadził Marka z Jerozolimy w podróż misyjną na Cypr i do Małej Azji, w którą Barnaba wyruszył razem z Szawłem z Antiochii Syryjskiej (Dz 12,25; 13,5.15).
Marek towarzyszył w tej podróży obu apostołom, jednak w końcu opuścił ich z niewiadomych przyczyn w Perge i powrócił do Jerozolimy (Dz 13,13). Krok ten boleśnie dotknął Pawła. Kiedy apostołowie wybierali się w drugą podróż misyjną, Barnaba chciał znowu zabrać Marka, Paweł sprzeciwił się temu. Doszło do ostrego spięcia, po którym Paweł i Barnaba się rozeszli. Pierwszy dobrał sobie Sylasa i udał się do Małej Azji, a drugi poszedł z Markiem na Cypr (Dz 15,36-40). Od tej chwili ginie na pewien czas ślad po Marku.
W latach 61-63 Marek znowu spotkał się z Pawłem, przebywającym w więzieniu w Rzymie, i pomagał mu w głoszeniu Królestwa Bożego (Kol 4,10-11, Flm 24, 1 Kor 9,6). Później towarzyszył w Rzymie Piotrowi (1 P 5,13). Po jego śmierci przebywał na Wschodzie. Marek żył jeszcze w czasie drugiego uwięzienia Pawła (2 Tm 4,11). Data i okoliczności śmierci nie są znane.
Treść i układ. Ewangelia wg Marka rozpoczyna działalność Jezusa od powołania Piotra (1,16-18). To, co działo się w domu Piotra i w czym Piotr osobiście brał udział, Marek opisał bardziej szczegółowo niż inni ewangeliści (1,29-34.35-38; 5,37-43; 9,2-6; 11,20-25). Pominął jednak wszystko, co w jakiś sposób wyróżniałoby Piotra np. nie wspomniał, że Piotr chodził po morzu - chociaż napisał, ze Jezus to czynił; nie podał obietnicy prymatu - chociaż przekazał wyznanie wiary Piotra; nie odnotował, że Jezus kazał zapłacić podatek na świątynię nie tylko za siebie, ale także za Piotra (6.45-52; 8,27-29, Mt 14,28-33; 16,17-19; 17,24-27). Zanotował natomiast potknięcia i błędy Piętrowe (8,33; 14,37.66-72).
Środki narracji. Marek zasadniczo opowiadał o wydarzeniach. Z dłuższych mów Jezusa podał tylko dwie (4,1-34 i 13,2.5-37). Wydarzenia opowiedział żywo, bezpośrednio i z wielkim zaangażowaniem, nie szczędząc drobiazgowych szczegółów, ale nie troszczył się o artystyczne wykończenie literackie. Niektóre z opowiadań i dialogów urywają się (gubią wątek), nie tracą jednak przez to siły i wymowy. Marek opowiada w swej Ewangelii to, co słyszał, i tak jak słyszał; ucząc bezpośrednio przez żywe opowiadanie wydarzeń, nie wyciągał z nich wniosków pouczających, zostawiając to czytelnikom. Barwne opisy poruszeń uczuciowych Jezusa "spojrzał na nich z gniewem i zasmucony ich zatwardziałością" (3,5); "westchnąwszy ciężko" (8,12); "przytuliwszy je (dzieci) błogosławił" (10,16); "spojrzał na niego z miłością" (10,21)] i liczne szczegóły: np.: Jezus śpi w tyle łodzi na wezgłowiu (4,36); zachowanie się opętanego w Gerazie (5,3-5.13)] nadają jego Ewangelii piętno autentyzmu i charakter naocznego świadectwa.
Główny autor tej Ewangelii Piotr, rybak z zawodu i kochający uczeń Jezusa, zapamiętał zarówno realia związane z wydarzeniami, jak i zachowanie się, a nawet odruchy umiłowanego Nauczyciela. Marek wiernie utrwalił je na piśmie. Miłość Piotra do Jezusa i przywiązanie Marka do Piotra przyniosła w darze tę Ewangelię.
Czas powstania. Według świadectwa tradycji (Ireneusza) Marek napisał Ewangelię po śmierci Apostołów Piotra i Pawła. Trudno jednak stwierdzić, czy było to przed rokiem 70, czy dopiero po zburzeniu Jerozolimy. Wiele przemawia za pierwszą datą. Przyjmuje się natomiast zgodnie, że Ewangelia wg Marka jest najwcześniejszą Ewangelią kanoniczną i stanowi podstawę dla greckiego opracowania Ewangelii Mateusza i Łukasza.
Środki literackie i adresaci. Język i styl Ewangelii wg Marka noszą wyraźnie semicki charakter; zawiera ona zwroty, które są przeróbką aramejskich form lub oddaniem semickich zdań, oraz aramejskie wyrażenia, które Jezus często wypowiada, np. talita kum (5,41), effeta (7,34), abba (14,36), eloi, eloi lema sabachthani (15,34).
Nie brak jednak w niej także słów i zwrotów łacińskich, które wskazują na rzymskich adresatów dzieła. Łacina była wprawdzie językiem administracji i wojska, dlatego nie dziwi, że wyrażenia łacińskie znalazły się w Ewangelii wg Marka, podobnie jak w grece hellenistycznej; Marek jednak zastępuje łaciną nazwy greckie, co wskazuje na chęć przystosowania się do rzymskich odbiorców. Także wzmianka o prawie rzymskim (10,12) i o tym, ze Szymon z Cyreny był ojcem Aleksandra i Rufusa (15,21), któremu Paweł przesłał pozdrowienia (Rz 16,13), wskazują na przeznaczenie dzieła dla mieszkańców cesarskiej stolicy.
Na adresatów pochodzenia nieżydowskiego wskazują wreszcie objaśnienia zwyczajów żydowskich (np. obmywań rytualnych). Cel Ewangelii wg Marka określił autor w pierwszym wierszu swojego dzieła: przekaz "dobrej nowiny o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym". Jest to więc Księga o Zbawicielu (imię Jezus znaczy Jahwe jest zbawieniem}, który jest Pomazańcem - Królem (Chrystusem) i Synem Bożym. Wg Marka zbawcza misja Jezusa polegała na uwalnianiu ludzi od chorób, złego ducha i grzechów. Przejawiła się w niej także królewska i Boska władza, mocą której szatan został usunięty ze świata. Ten aspekt Ewangelii wg Marka miał szczególne znaczenie dla słuchaczy i czytelników nieżydowskiego pochodzenia, których religia zmierzała do pozyskania sobie opieki dobrych bóstw i zabezpieczenia się przed szkodliwym działaniem złych. Jezus usunął ze świata te złe moce przez egzorcyzmy, o których Marek szczególnie dużo napisał. Według Marka one właśnie mają stanowić świadectwo, że Jezus jest władcą świata. Nakaz zachowania w tajemnicy królewskiej władzy Jezusa, czyli tzw. sekret mesjański (1,25.34.44; 3,12; 5,43; 7,36; 8,26,30; 9,9), miał zapobiec zrozumieniu tej władzy w sensie politycznym lub narodowym.
Jedna Ewangelia: według Łukasza
Autor trzeciej Ewangelii kanonicznej, nie jest pochodzenia żydowskiego. List do Kolosan nazywa go lekarzem (4,14). Przyjął chrzest w Antiochii Syryjskiej, ożywionym ośrodku chrześcijaństwa na Wschodzie. Został uczniem Pawła Apostoła i towarzyszem jego podróży z Troady do Filippi w Macedonii (Dz 16,10-37), gdzie pozostał aż do końca trzeciej podróży misyjnej Apostoła (Dz 20,5). Potem udał się razem z Pawłem do Jerozolimy (Dz 20,5-21,8) i do Rzymu (Dz 26,1-28,16). Towarzyszył mu w czasie jego pierwszego uwięzienia (Koi 4,14), a także przed śmiercią (2 Tm 4,11). Po śmierci Pawła opuścił prawdopodobnie Rzym. Nie można ustalić gdzie, kiedy i jaką śmiercią zakończył życie.
Istnieje przekonanie, że Łukasz malował obrazy Matki Bożej; zrodziło się ono prawdopodobnie stąd, że Ewangelista nakreślił w swoim dziele znakomitą sylwetkę literacką Matki Bożej. Ireneusz, Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Euzebiusz z Cezarei, Hieronim stwierdzają, że Łukasz, z zawodu lekarz, a z pochodzenia Antiocheńczyk i uczeń Pawła napisał Ewangelię, przekazując raczej to, co słyszał, aniżeli to, co widział.
Czas powstania i styl literacki. Według Hieronima Ewangelia wg Łukasza powstała w Achai i w Beocji (wg Ireneusza po śmierci Piotra i Pawła, między 67 a 70; inni, opierając się na zakończeniu Dziejów Apostolskich, przyjmują, że Łukasz napisał ją między 60 a 63; wielu współczesnych przesuwa jej powstanie na lata osiemdziesiąte). Potwierdzenie autorstwa Łukasza znajduje się w tekście trzeciej Ewangelii: język grecki księgi zdradza czystość i elegancję w zwrotach i zdaniach (por. Mt 1,1-4; 8,15; 10,1; 18,18); w języku tym pisał Autor o urzędach i wojsku (2,2; 3,1; 22,4.52). Używa także terminów lekarskich (4,38 z Mk 1,30; 5,18.24 z Mk 2,3.10; Łk 14,2; 22,14), znanych z medycznych dzieł Hipokratesa (ok. 460-430 p.n. Chr.), Dioskoriola (czasy Nerona), Areteusza i Galenusa (ok. 160 p.n. Chr.), opisuje początek, trwanie i ustąpienie chorób. Istnieją zbieżności Ewangelii wg Łukasza z Listami Pawła: wspólne słowa, wyrażenia i zwroty np. na oznaczenie wiary teologicznej - pistis, zbawienia mesjańskiego - soteria, zbawiciela soter, na oznaczenie łaski charis, których brak w Ewangelii wg Mateusza i Marka, oraz zbieżności głównych tematów np. nauka o powszechności zbawienia. Pomimo to Ewangelia wg Łukasza jest dziełem oryginalnym.
Do głównych tematów Ewangelii Łukasza należą:
proklamacja radości: Zachariasz cieszył się wraz z nim cieszyć się będą inni ludzie z narodzin Jana Chrzciciela; Symeon na widok Mesjasza; apostołowie z radością wracali z pracy misyjnej Jezus kazał im cieszyć się, że "imiona ich zapisane są w niebie"; lud radował się z dzieł dokonanych przez Jezusa; aniołowie w niebie cieszą się z nawrócenia grzeszników; gdy Jezus odszedł do Ojca, "uczniowie powrócili do Jeruzalem z wielką radością chwaląc Boga" (1-2; 10,17-20; 13,17; 18,43; 19,37; 24,53-54);
Wezwanie do modlitwy - Jezus sam modlił się przy chrzcie, po uzdrowieniu trędowatego, przed wyborem apostołów, przed wyznaniem Piotra, podczas Przemienienia, w ogrodzie oliwnym, za Piotra, za nieprzyjaciół i kończył modlitwą życie (3,21; 5,16; 6,12; 9,18.29; 22,41-44.32; 23,34.46); uczył również modlitwy uczniów, zachęcając ich do modlitwy wytrwałej i pokornej (11,1-13; 18,1-14);
Wezwanie do ubóstwa - w Ewangelii wg Łukasza ubóstwo zostało ukazane jako nieodzowna cecha chrześcijanina: uboga dziewczyna galilejska została matką Mesjasza. Jezus urodził się ubogi w stajni. Ubodzy pierwsi dowiedzieli się o Jego przyjściu na świat (1,48.52-53; 2,7-8.12.15-16). Do ubogich skierowane jest posłannictwo Jezusa (4,18) oni doznają szczęścia, którego nie zaznają bogaci i syci, ponieważ mają już swoją radość (6,24-25), także w przypowieściach Jezus przedstawiał marność bogactw (12,16-21). Wobec ubogich Jezus żądał życzliwości i szacunku (14,12-14) i miłosierdzia (16,14-31);
Miłosierdzie Boże dla grzeszników - stanowi zasadniczy temat Ewangelii wg Łukasza: Zachariasz wielbił Boga za to, że Mesjasz przyjdzie okazać miłosierdzie grzesznikom (1,72.77). Celnicy, uważani za publicznych grzeszników, zostali przyjęci przez Jana Chrzciciela (3,1 2), a potem także przez Chrystusa (5,27-39). Jezus oświadczył, że nie przyszedł wzywać do nawrócenia sprawiedliwych, ale grzeszników (31,32) oraz że Jego działalnością jest wprowadzanie w życie roku zmiłowania Pańskiego (4,18-21), zapowiedzianego przez proroka Izajasza (Iz 61,1-2. Chrystus bronił przed faryzeuszami bezimienną grzesznicę i odpuścił jej grzechy (7,36-50).
Do najpiękniejszych kart Ewangelii wg Łukasza należą przypowieści o zagubionej owcy (15,3-7), o drachmie (15,8-10), zwłaszcza o synu marnotrawnym (15,1-32). Opowiadanie o Zacheuszu (19,1-10) oraz przypowieść o faryzeuszu i celniku (18,9-14). Ukazują dodatnie wartości kryjące się w ludziach uważanych powszechnie za grzesznych. Zacheusz skory jest do wynagrodzenia krzywd, i to z nawiązką. Celnik okazuje się człowiekiem skruszonego serca i głęboko pokornym. Modlitwa Chrystusa na krzyżu za Jego prześladowców, którzy nie wiedzą, co czynią (23,34), i obietnica zbawienia dana łotrowi umierającemu na krzyżu (23,39-43) zamykają Ewangelię wg Łukasza.
Po zmartwychwstaniu Jezus nakazał apostołom, aby wzywali cały świat do nawrócenia i odpuszczali grzechy (24,46). Miłosierdzie Boże ukazane w życiu i działalności Chrystusa i udzielające zbawienia, obejmuje wszystkich ludzi. Aniołowie głoszą pokój ludziom Bożego upodobania (2,14). Symeon nazywał Dziecię Jezus światłością pogan (2,14.32). Jan Chrzciciel zapowiadał, że wszyscy ludzie "ujrzą zbawienie Boże" (3,6 por. Iz 40.5).
Genealogia Chrystusa sięga nie tylko Abrahama, ale biblijnego praojca Adama i Boga (3,22-28). w pierwszym publicznym wystąpieniu w synagodze nazaretańskiej Jezus nawiązał do powołania pogan do wiary (4,24-28). Opętany z Gerazy, po uwolnieniu od złego ducha, został wysłany do swego narodu, aby głosić otrzymane od Boga łaski (8,39), a skoro Naród Wybrany odrzucił Chrystusa, "przyjdą ze wschodu i z zachodu, z północy i z południa i zasiądą do stołu w królestwie Bożym" (13,29).
Rekapitulacja całej działalności Chrystusa została ujęta w słowach stwierdzających powszechność zbawienia: "Mesjasz będzie cierpiał i zmartwychwstanie trzeciego dnia. W imię Jego wzywać się będzie wszystkie narody, począwszy od Jeruzalem, do nawrócenia dającego odpuszczenie grzechów" (24,46-47).
Adresaci. Trzecia Ewangelia kanoniczna została dedykowana Teofilowi. Niezależnie od tego, czy Teofil jest postacią historyczną czy też tylko fikcją literacką, Ewangelia wg Łukasza przeznaczona jest dla nawróconych Greków. Dlatego wyjaśnia zwyczaje żydowskie, nie znane Grekom, np. Święto Przaśników (22,1; 22,7). Pomija to, co nawróconych z pogaństwa nie interesuje, np. porównywanie prawa ewangelijnego z judaistyczną interpretacją Prawa Mojżeszowego (Mt 5,21-48). Opuszcza również lub łagodzi fakty, które mogłyby sprawiać nawróconym z pogaństwa przykrość. Akcentuje to, co mogłoby sprawić im radość, np. łagodność Chrzciciela wobec pogańskich żołnierzy (3,14). Wiarę i dobroć setnika (7,2-10). Miłosierdzie Samarytanina (10,30-37). Wdzięczność trędowatego Samarytanina (17,11-19).
Ewangelia wg Łukasza poświęca też wiele uwagi kobietom: mówi o nich częściej niż pozostałe Ewangelie i z wyraźnym szacunkiem (1-2; 7,12-15.36-50; 8,1-3; 10,38-42; 11,27-28; 13,10-13; 23,27-31). Celem takiej postawy Autora jest podniesienie godności kobiety, poniżanej często w świecie pogańskim.
Chronologia Ewangelii. Ewangelia wg Łukasza przywiązuje większą wagę do chronologii aniżeli pozostałe Ewangelie; podaje czas, w którym nastąpiły poszczególne wydarzenia, a także zaznacza ich chronologiczny związek z poprzednimi faktami (1,26; 2,21-22.42; 6,1.6; 7,11; 8,1; 9,37). Niekiedy włącza wydarzenia ewangelijne w historię świecką np. związanie wydarzeń ewangelijnych z czasami Heroda (1,5); narodzin Chrystusa ze spisem ludności za Oktawiana Augusta (2,1-5); wystąpienia Chrzciciela i związanego z nim pojawienia się Jezusa z czasami Tyberiusza (3,1-2). Te właściwości pozyskały Łukaszowi miano historyka wśród ewangelistów. W toku opowiadania wydarzeń ewangelijnych Łukasz trzyma się kolejności Marka. Nie mogąc jednak zmieścić ich w schemacie Marka, utworzył nowy rozdział: o podróżach Jezusa do Jerozolimy (9,51; 13,22; 17,11; 18,31; 19,38). W rozdziale tym zawodzi jednak często chronologia wydarzeń; Łukasz świadomie odstąpił od niej, np. ze względów tematycznych.
Treścią teologii Ewangelii wg Łukasza jest zbawcze dzieło Jezusa, które stanowi w jej ujęciu centralny moment i przełomowy punkt dziejów, dzielący je na czas Pierwszego i Nowego Przymierza. W Nowym Przymierzu wypełnia się starotestamentowa obietnica zbawienia, która po odejściu Jezusa do Ojca w niebie obejmuje swym zasięgiem cały świat, oddziałując na ludzi wszystkich narodów w sposób niewidzialny wprawdzie, ale jak najbardziej rzeczywisty, za sprawą Ducha Świętego. Zbawienie dokonane przez Jezusa nie jest dla Łukasza teorią, ale realną rzeczywistością dziejową, tak samo jak Jego osoba i życie.
Jedna Ewangelia: według Jana
Ewangelia według św. Jana różni się od Ewangelii synoptycznych (Mt, Mk, Łk) pod wieloma względami:
Charakterystyczny dla synoptyków układ rozmieszczający historię ewangelijną w Galilei a potem w Judei, gdzie dokonała się Męka i Zmartwychwstanie Jezusa, nie ma odpowiednika w tej księdze. Terenem działalności Jezusa jest u Jana jest Judea. Wzmianki o pobycie Jezusa w Galilei są w niej rzadkie (2,43-54; 4,1-54; 6,1-71; 7,1) i nie zawierają nic szczególnego. Wyjątkiem jest "mowa eucharystyczna" (6,22-59). Historia zbawienia dokonanego przez Jezusa, rozgrywała się w Judei. Ewangelia wg Jana koncentruje ją wokół świąt żydowskich. Są to przede wszystkim święta Paschy (2,13; 5,1; oraz prawdopodobnie 6,4; 13,1), między którymi umieszczono także Święto Namiotów i Poświęcenia Świątyni.
Również opowiedziane przez Jana wydarzenia nie mają swoich odpowiedników u synoptyków np.:
gody w Kanie Galilejskiej,
rozmowa z Nikodemem i z Samarytanką,
uzdrowienie sparaliżowanego przy sadzawce w Betsaidzie,
uzdrowienie ślepego od narodzenia,
wskrzeszenie Łazarza
umywanie nóg podczas wieczerzy paschalnej.
Mowy Jezusa stanowią jakby oddzielne traktaty teologiczne (brak zbiorów przemówień) o tajemnicy osoby Jezusa i Jego życia. Autor czwartej Ewangelii nie przytoczył przypowieści Chrystusa, posłużył się natomiast zwykłymi obrazami, które przechodzą często w alegorię. Bogata symbolika Ewangelii wg Jana ukazuje Jezusa w obrazie światła, źródła wody żywej, pokarmu z nieba, zmartwychwstania i życia. Symbole te sprawiają, że nie zawsze można uchwycić dokładnie myśl natchnionego autora.
W przeciwieństwie do synoptyków, którzy akcentują ludzkie właściwości Jezusa, Ewangelia wg Jana, podkreślając Jego człowieczeństwo (1,14; 19,35), patrzy na Jezusa przede wszystkim z perspektywy wiary w Jego Bóstwo. W Ewangelii wg Jana Jezus jest Synem Bożym, który kieruje swoim życiem na ziemi stosownie do woli Ojca, ukazywanej Mu przez Boga; los życia jest Mu znany i przez Niego wybrany; nie wynika z układu stosunków i rozwoju sytuacji. Cuda Jezusa są nie tylko faktami historycznymi, lecz także i przede wszystkim znakami potwierdzającymi Boskie posłannictwo Jezusa. Jezus odwołuje się do nich często w polemice z Judejczykami. Podkreślanie bóstwa Jezusa wynika z tendencji apologetycznej gdyż pod koniec I w. pojawiły się w chrześcijaństwie kierunki odmawiające osobie Jezusa bóstwa: wg. Keryntosa, Jezus był tylko człowiekiem, z którym w czasie chrztu połączył się Chrystus. Dzięki temu Jezus posiadł wyższą wiedzę i władzę czynienia cudów. Przed śmiercią na krzyżu Chrystus opuścił Jezusa. Także zwolennicy Jana Chrzciciela uznawali Jezusa tylko jako Mesjasza (1,6-8.15.19--36; 3,22-30; 5,31-35)]. Jest charakterystyczne, że Jan z upodobaniem powraca na nowo do poszczególnych wyrażeń lub nawet całych zwrotów po to, aby je rozważać i odsłaniać coraz pełniej nadprzyrodzone prawdy. Dzięki temu jego dzieło nazwano Ewangelią duchową.
Język Księgi Jest ubogi, słownictwo monotonne i jednolite, styl prymitywny, niekiedy nawet nieudolny. Księga pełna jest arameizmów i hebraizmów. Są to nie tylko wyrazy [rabbi(1,38), mesias (1,41), Kefas (1,42), Golgota (19,17), synowie światłości (12,36), syn zatracenia (17,12)], lecz także całe zwroty ["chodź i zobacz" (1,39.46; 4,29; 11,34); "chodzić" w znaczeniu moralnego postępowania (8,12; 11,9.10; 12,35), "czynić prawdę", "dać chwałę" itp.]. Analiza tekstu wskazuje, że Jan znał Pismo św. Pierwszego Przymierza, które cytował według tekstu hebrajskiego (np. 13,18; 19,37), a także topografię Palestyny, gdyż podaje nazwy geograficzne (np. 3,23; 4,5.6.11; 5,2-3; 10,23; 11,18.54; 18,1)].
Wybrane przez siebie sceny z życia Jezusa opisał z licznymi szczegółami, podał czas, miejsce, osoby, które w nich brały udział. Przytaczał słowa przez nie wypowiedziane np.: pamiętał, że Jan Chrzciciel zobaczywszy nadchodzącego Jezusa powiedział: "0to Baranek Boży, który gładzi grzech świata", a nazajutrz stał w tym samym miejscu razem z dwoma swoimi uczniami. Wszystko to wskazuje, że św. Jan był świadkiem wydarzeń (1,42; 6,68-69; 13,6-9.24.36-37; 18,17; 20,2-10; 21,3.7.11.15-22; 1,40-41; 6,8; 1,45-46; 6,7; 12,21-22; 14,8-10; 1,46.48-49; 11,16; 14,5.20.25.28; 14,22).
Autorstwo Księgi. Wymienione cechy i właściwości wskazują autora czwartej Ewangelii kanonicznej wśród uczniów i najbliższych towarzyszy Jezusa, tzn. wśród apostołów. Tradycja reprezentowana przez Ireneusza, Fragment Muratoriego. Tertuliana, Klemensa Aleksandryjskiego, Orygenesa, Hieronima dopatruje się go w osobie Jana Apostoła, brata Jakuba Starszego i syna Zebedeusza i Salome (por. Mk 15,40 z Mt 27,56 i J 19,25). Był on najpierw uczniem Jana Chrzciciela (J 1,35-43), a później znad Jordanu poszedł z Jezusem do Galilei. Powołany na ucznia (por. Mt 4,21-22) i wybrany na apostoła (Łk 6,14), towarzyszył Jezusowi aż do Jego śmierci. Razem z bratem swoim Jakubem otrzymał przydomek Boanerges [hebr. Bene regesz synowie gromu (por. Mk 3,17)]. Razem z bratem i Piotrem był świadkiem wskrzeszenia córki Jaira (Mk 5,37), przemienienia Pańskiego (Mk 9,2) i modlitwy Chrystusa w ogrodzie oliwnym (Mk 14,33). W czasie ostatniej wieczerzy na skinienie Piotra, pytał Jezusa, kto Go zdradzi (J 13,23-26); pod krzyżem Jezus oddał mu pod opiekę swoją matkę (J 19,26-27). Określenie: "uczeń, którego Jezus miłował" (J 13,23; 19,26; 20,2) odnosi się właśnie do Jana. Dzieje Apostolskie wymieniają Jana wśród najbliższych towarzyszy Piotra działającego w Palestynie (3,1; 4,13; 8,14, por. tez Ga 2,9). Później Jan opuścił ojczyznę i przeniósł się do Efezu, gdzie przebywał aż do czasów Trajana (98-117). Niektórzy odmawiają mu autorstwa czwartej Ewangelii, przypisując je bezimiennemu uczniowi, "którego miłował Jezus", odróżniając tego ucznia od Jana Apostoła. Współcześni krytycy, uznając Jana za autora czwartej Ewangelii, przyjmują możliwość jej redakcyjnego opracowania przez uczniów pochodzących z kręgu Jana, a nawet uważają takie opracowanie za prawdopodobne.
Na ogół dzieli się Ewangelię wg Jana na tzw., księgę cudów (1-12) i tzw. księgę męki (13-21). Cel Ewangelii wg Jana określił Autor w zakończeniu dzieła: "Te zaś spisano, abyście uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście przez wiarę w imię Jego mieli życie" (20,31). Dlatego Jan często powtarzał, że Jezus jest zapowiedzianym w Pierwszym Przymierzy Pomazańcem i Królem zesłanym na świat dla zbawienia wszystkich ludzi (3,14; 4,25-26; 13.1 3-16.38-41; 1 8,9; 19,36-37; 1,4.9.16-17.29; 4,21-24; 11,50-52); podkreślał bóstwo Jezusa, czyli chwałę Syna Bożego (1,1.14.18; 2,16; 5,17-18.26; 7,69; 8,58; 10,30.33; 19,7; 20,28), która jaśnieje przede wszystkim w dziełach Jezusa (2,1-11; 4,46-54;5,1 -9; 6,1-21; 9 i 11), a zwłaszcza w Jego męce i śmierci na krzyżu (7,30; 8,20; 10,17-18; 18,4-6.11.36; 19,11.30); podkreślał także, ze Zbawiciel udziela hojnie łaski (obraz światła i życia) wszystkim, którzy w Niego wierzą (1,4.7.12; 3,16-18.36; 4,17; 6,35.47.56; 8,12; 11,42; 17,3; 18,37).
W najnowszych czasach zwraca się uwagę na podkreślenie przez Ewangelię wg Jana sakramentów chrześcijańskiego wtajemniczenia: chrztu i Eucharystii. Chrzest ukazany jest w niej jako narodziny nowego życia, które jest życiem Bożym. Woda, często nazywana tez "żywą", nawiązuje do chrztu, który daje Ducha Świętego (7,17). Katechezę o chrzcie przekazuje prawdopodobnie także opowiadanie o uzdrowieniu ślepego od narodzenia (9,1-41).
Ewangelia wg Jana ukazuje także rolę Eucharystii w życiu człowieka wierzącego: Ciało i Krew Chrystusa są prawdziwym pokarmem i napojem, dającym życie wieczne tym, którzy je spożywają, są więc konieczne do zbawienia (wzmianka o wypłynięciu z przebitego boku Jezusa wody i krwi być może także nawiązuje do Eucharystii).
Ewangelia wg Jana została więc napisana dla chrześcijan, prawdopodobnie nawróconych z pogaństwa. Wskazują na to wyjaśnienia słów hebrajskich użytych w Księdze, z wyjątkiem "amen" i "hosanna", które były powszechnie znane chrześcijanom z liturgii. Antyjudaistyczny ton Ewangelii wg Jana [Judejczycy są w niej nieprzyjaciółmi Jezusa i prześladują Go aż do śmierci (por. 1,11; 3,22; 8,22.44.48.59; 10,31; 12,37-43; 18,31; 19,7)] oraz wyjaśnianie zwyczajów i przesądów żydowskich wskazują również na czytelników nieżydowskiego pochodzenia. Najdawniejsza tradycja potwierdza ten wniosek głosząc, że Jan Apostoł napisał Ewangelię dla wiernych nawróconych z pogaństwa i zamieszkujących w Azji.
Dzieło powstało niewątpliwie po zburzeniu Jerozolimy (70): Autor pisząc o miejscach znajdujących się w Jerozolimie lub w jej okolicach, używa stale czasu przeszłego (np. 11,18; 18,1; 19,41). Także określenie "Judejczycy" zamiast faryzeusze, saduceusze i nauczyciele prawa (jak u synoptyków) świadczy, że skończyło się państwo żydowskie, a między Żydami i chrześcijanami nastąpił zupełny rozdział. Ewangelia wg Jana powstała prawdopodobnie pod koniec I w. w ostatnim jego dziesięcioleciu. Najstarszy jej fragment, odnaleziony w Egipcie, tzw. Papirus Rylanda, który pochodzi z 113-120.
Jedna Ewangelia: Synoptycy
Trzy pierwsze Ewangelie kanoniczne (Mk, Mt, Łk) nazywa się często Ewangeliami synoptycznymi, a ich autorów synoptykami (gr. synhorao - patrzę jednocześnie, obejmuję jednym rzutem oka; lub od gr. synopsis - spojrzenie obejmujące całość równocześnie, jednym rzutem oka).
Zestawiając tekst Ewangelii wg Marka, Mateusza i Łukasza w równoległe kolumny, dostrzega się zarówno uderzające podobieństwa oraz różnice.
Podobieństwa dotyczą:
treści - wszyscy trzej synoptycy opowiadają prawie to samo (o przygotowaniu Jezusa do publicznego wystąpienia nad Jordanem, o Jego działalności w Galilei, o podróży do Jerozolimy, o Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu; ponadto opowiadają w większości o tych samych cudach i przekazują te same nauki Jezusa), a podobieństwa te zastanawiają tym bardziej, że Ewangelia wg Jana różni się znacznie od synoptyków. (Jan prawie nie pisze o działalności Jezusa w Galilei, opowiada nieomal wyłącznie o Jego wystąpieniach w Judei, rzadko i pobieżnie wspomina o wydarzeniach, o których piszą synoptycy)
układu - te same zdarzenia opowiadają synoptycy prawie w tym samym porządku, różnym od kolejności Jana;
sposobu wyrażania - te same wydarzenia opowiedziane są prawie w ten sam sposób, a nauki Chrystusa podane w tych samych słowach greckich [uderzający tego przykład znajduje się w opowiadaniu o uzdrowieniu sparaliżowanego w Kafarnaum (Mt 9,5-6; Mk 2,9-11; Łk 5,23)].
Różnice dotyczą:
treści, układu, podania okoliczności wydarzeń, przytoczonych słów Jezusa. Każdy też z synoptyków posiada własne teksty, których nie ma u pozostałych.
Sposób powstania. Ojcowie Kościoła zasadniczo nie przywiązywali wagi do tego zagadnienia. Według św. Augustyna, chociaż każdy z ewangelistów trzymał się własnej koncepcji, to jednak nawiązywał też do poprzedników (np. Marek naśladował i streszczał Mateusza). Współcześnie problem nie został jeszcze ostatecznie rozwiązany. Najwięcej zwolenników mają następujące próby rozwiązania zagadnienia:
Hipoteza wzajemnej zależności literackiej (nawiązuje do myśli Augustyna). Wg niej najpierw powstała Ewangelia Mateusza, którą streścił Marek. Łukasz korzystał z tekstu jednego i drugiego poprzednika.
Hipoteza istnienia pierwotnej ewangelii. Wg niej synoptycy korzystali ze wspólnego, nieznanego nam tekstu pochodzenia aramejskiego.
Hipoteza ustnej tradycji. Wg niej apostołowie, zgodnie z poleceniem Jezusa, głosili ewangelię. Nauczanie ich ujęte w schematy, utrwaliło się i zostało uznane za obowiązujące. Synoptycy czerpali z tej wspólnej Tradycji, ale każdy z nich czynił to po swojemu (co tłumaczy zachodzące między nimi różnice).
Hipoteza dwóch źródeł pisanych. Jednym z nich jest Ewangelia Marka (bądź to w dzisiejszej postaci, bądź też we wcześniejszej formie, tzw. Proto-Markus}, a drugim utrwalony na piśmie zbiór nauk Jezusa (tzw. logia oznaczane literą Q). Z tych dwóch źródeł pisanych korzystał Mateusz i Łukasz w różny jednak sposób. Hipoteza ta cieszy się największym uznaniem.
Hipoteza dwóch źródeł pisanych nie wystarcza jednak do rozwiązania wszystkich zagadnień związanych z kwestią synoptyczną. Dlatego uzupełnia się ją zwróceniem szczególniejszej uwagi na rolę, jaką w powstaniu Ewangelii odegrała ustna tradycja, która przekazywała pewne ujęcia nauk Jezusa i przechowała opowiadania o wydarzeniach z Jego życia przyjęte, strzeżone i utrwalone przez wspólnotę chrześcijańską. Z tą tradycją, z jej opowiadaniami o życiu Jezusa i ujęciami nauk Chrystusowych musieli się już liczyć redaktorzy Ewangelii. Prawdopodobnie wszyscy ewangeliści czerpali z tego bogatego źródła, ale każdy na swój sposób.
Układając materiał pochodzący z tradycji, dostosowali go do własnych celów i zainteresowań. Nie zwracali przy tym szczególniejszej uwagi na ogólnikowe określenia takie jak "później", "zaraz", "potem", "i", gdyż tradycja ustna nie przywiązywała wagi do chronologii wydarzeń ani też do okoliczności czasu i miejsca, w jakich Jezus działał i mówił.
Każdy z ewangelistów przeprowadzał własną myśl teologiczną i liczył się z potrzebami środowiska, dla którego przeznaczał swoje dzieło, troszcząc się bardziej o objaśnienie prawd wiary chrześcijańskiej aniżeli o biograficzne szczegóły.
Jedna Ewangelia: Harmonia Ewangelii
Widoczne w Ewangeliach kanonicznych niepoświęcanie większej uwagi dokładnym okolicznościom czasu i miejsca, w jakich Jezus działał i mówił, utrudnia ustalenie chronologii Jego mów i czynów.
Pomimo tego już w najdawniejszych czasach usiłowano ułożyć ciągłe opowiadanie o życiu Jezusa z tekstu wszystkich Ewangelii kanonicznych, czyli tzw. harmonię Ewangelii. Miała ona spełniać jakby rolę biografii Jezusa lub stanowić podstawę do jej opracowania. Nie zwracano przy tym uwagi ani na sens biblijny, ani na wymowę teologiczną poszczególnych tekstów. W pracy nad ustaleniem chronologii wydarzeń ewangelicznych i mów Chrystusa zdołano ostatecznie wskazać przypuszczalne daty narodzin Jezusa, rozpoczęcia publicznej działalności i Jego śmierci. Rozmieszczenie w czasie innych szczegółów oraz ustalenie miejsca i czasu trwania publicznej działalności Jezusa okazało się, z braku wystarczających danych w Ewangeliach, niemożliwe.
Fakt ten nie ma istotnego znaczenia ani dla wiary, ani też dla zbawienia człowieka. Zbawcze orędzie Chrystusa dosięga człowieka niezależnie od tego, czy wygłoszone było w Galilei czy w Judei, w pierwszym czy drugim roku Jego działalności. Ewangelia ma wartość ponadczasową i ponadprzestrzenną.
Harmonia Ewangelii uniemożliwia nadto pełne spojrzenie na Jezusa i Jego zbawcze orędzie, tworząc z czterech autentycznych ujęć, natchnionych przez Boga, "literacki montaż" (twór ludzki), wyrwany z żywego i naturalnego kontekstu. Przez to zuboża je, a nawet zniekształca obraz Chrystusa i Jego orędzia.
o Biblii
Czym jest Pismo święte?
Pismo święte zwane również Biblią (z gr. biblos - zwój, księga) jest zbiorem ksiąg spisanych pod natchnieniem Ducha Świętego. Razem z Tradycją stanowią jeden "depozyt wiary", w którym zawarte jest Boże Objawienie. Zadanie wyjaśniania Pisma św., i Tradycji powierzył Bóg Nauczycielskiemu Urzędowi Kościoła. Tradycja, Pismo św. i Nauczycielski Urząd stanowią jedną organiczną całość. Kościół Katolicki uważa Pismo św. razem z Tradycją za najwyższe prawidło wiary i zasadę życia chrześcijańskiego. Urząd Nauczycielski orzekł nieomylnie, które księgi są przez Boga natchnione; stanowią one tzw. Kanon Pisma św.
Powstanie Pisma św.
W długim i złożonym procesie powstawania Pisma św. należy wyodrębnić: słowa (wypowiedzi) i wydarzenia tworzące historię zbawienia, czas ustnego ich przekazywania, okres powolnego spisywania i redagowania ksiąg biblijnych, wreszcie etap tworzenia Kanonu Pisma św. W swym ustnym przekazie Pismo św. sięga czasów Abrahama (XIX-XVII w. przed Chr.). Pierwsze świadectwo spisania słowa Bożego pochodzi z czasów Mojżesza (XIII w. przed Chr.): wyrył on na kamiennych tablicach dziesięcioro przykazań Bożych, tzw. Dekalog. Pomiędzy X a I w. przed Chr. powstały wszystkie księgi Starego Testamentu. Prawie żadna z nich nie została napisana od razu, przez jednego autora, w formie wykończonej i ostatecznej. Pierwotny zapis tradycji ustnej rozrastał się, był opracowywany, poszerzany i przeredagowywany. Dodawano komentarze i wyjaśnienia, czasem przepracowywano cały tekst w duchu pewnych założeń teologicznych. Księgi Nowego Testamentu powstały między 50. i 100. r. Końcowe ich redakcje mogły mieć miejsce na przełomie I i II w. po Chr. Chociaż Pismo św. powstawało tak długo i spisywało je tak wielu ludzi, odkrywamy w nim zadziwiającą jedność. W swojej treści i założeniach nie jest ono zlepkiem tekstów i ksiąg, lecz stanowi jednolite dzieło. Jedność ta pochodzi od Boga. W różnych czasach wybierał On ludzi, "którymi ... posłużył się, aby ... przekazali na piśmie to wszystko i tylko to, co On chciał" (KO 11).
Mimo, że wszystkie oryginały ksiąg biblijnych zaginęły, to jednak zachowały się bardzo liczne ich odpisy, tzw. apografy. Na ich podstawie uczeni opracowali tzw. tekst krytyczny, który jest bardzo zbliżony do oryginału, a często z nim identyczny. Dzięki temu Pismo św. jest najbardziej udokumentowaną księgą starożytności.
Treść Pisma św.
Bóg chciał, aby w Piśmie św. zostały spisane wiernie i bez błędu prawdy dotyczące naszego zbawienia. Treścią Pisma św. jest historia zbawienia. Księgi biblijne są jedynym w swoim rodzaju dokumentem, są wiarygodnym świadectwem tego, czego Bóg już dokonał, oraz proroctwem dotyczącym czasów przyszłych: prześladowań i cierpień Kościoła oraz jego triumfu, drugiego przyjścia Chrystusa, sądu ostatecznego, powszechnego zmartwychwstania, ostatecznej klęski zła i szatana. Czytając Pismo św. możemy śledzić, jak Bóg w dziejach ludzkości wypełnia swój odwieczny plan zbawienia. Najogólniej Pismo św. dzielimy na Stary i Nowy Testament. Obydwa te zbiory ksiąg są nazwane "testamentem" (z łac. testamentum - układ, umowa, ostatnia wola), co oznacza, że treścią ich jest układ między Bogiem i człowiekiem, który w języku biblijnym nosi nazwę przymierza. Stary Testament stanowi dzieje Bożego przymierza z narodem wybranym. Było ono przygotowaniem ludzkości do nowego przymierza z nowym ludem Bożym, "nowym Izraelem", Kościołem. Dzieje tego przymierza tworzą treść Nowego Testamentu.
NOTA DOKTRYNALNA
DOTYCZĄCA PEWNYCH KWESTII ZWIĄZANYCH
Z UDZIAŁEM I POSTAWĄ KATOLIKÓW W ŻYCIU POLITYCZNYM
I. Stałe nauczanie
1. W ciągu trwającej dwa tysiące lat historii udział chrześcijan w sprawach tego świata przebiegał różnymi drogami. Jedną z nich było uczestnictwo w życiu politycznym: wierzący w Chrystusa, stwierdzał jeden ze starochrześcijańskich pisarzy, "biorą udział w życiu publicznym jako obywatele"(1). W gronie swoich Świętych Kościół czci wiele mężczyzn i kobiet, którzy służyli Bogu poprzez ofiarny udział w działalności politycznej i w sprawowaniu rządów. Wśród nich znajduje się św. Tomasz Morę, ogłoszony Patronem Rządzących i Polityków, który potrafił świadczyć aż do męczeństwa o "niepodważalnej godności sumienia" (2). Mimo iż był poddawany różnym formom psychologicznego nacisku, odrzucał wszelki kompromis oraz dochowując "stałej wierności władzy i prawowitym instytucjom", swoim życiem i swą śmiercią stwierdził, że "nie wolno oddzielać człowieka od Boga ani polityki od moralności"(3).
Współczesne społeczeństwa demokratyczne, w których na uznanie zasługuje fakt, że wszyscy uczestniczą w kierowaniu sprawami publicznymi w klimacie prawdziwej wolności (4), domagają się nowych i bardziej wszechstronnych form udziału w życiu publicznym ze strony obywateli, chrześcijan i niechrześcijan. Rzeczywiście wszyscy poprzez głosowanie mogą się przyczyniać do wyboru prawodawców i rządzących i, także innymi sposobami, do kształtowania orientacji politycznych oraz legislacyjnych opcji, które w ich przekonaniu lepiej służą wspólnemu dobru (5). Życie w demokratycznym ustroju politycznym nie mogłoby się pomyślnie rozwijać bez czynnego, odpowiedzialnego i ofiarnego udziału ze strony wszystkich, choć "formy tego udziału, płaszczyzny, na jakich on się dokonuje, zadania i odpowiedzialność mogą być bardzo różne i wzajemnie się uzupełniać" (6).
Poprzez pełnienie wspólnych powinności obywatelskich, "kierując się chrześcijańskim sumieniem" (7), w zgodzie z wartościami, jakie z tym sumieniem harmonizują, świeccy wierni wykonują właściwe im zadanie, jakim jest przenikanie duchem chrześcijańskim doczesnego porządku, z poszanowaniem jego natury i prawowitej autonomii (8), oraz kierując się własną odpowiedzialnością, współdziałają z innymi obywatelami w zakresie przysługującej każdemu kompetencji (9). Z tej podstawowej nauki Soboru Watykańskiego II wynika, że "świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce, czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra" (10), a która obejmuje promocję i obronę takich dóbr, jak ład publiczny i pokój, wolność i równość, poszanowanie ludzkiego życia i środowiska, sprawiedliwość, solidarność itp.
Niniejsza Nota nie zamierza podawać na ten temat pełnego wykładu nauki Kościoła, która zresztą została zwięźle ujęta w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Celem Noty jest tylko przypomnienie niektórych zasad, jakimi katolicy w swoim chrześcijańskim sumieniu winni się kierować w podejmowaniu społecznych i politycznych zadań w społeczeństwach demokratycznych" (11). A to dlatego, że w ostatnich czasach, często pod naporem wydarzeń, pojawiły się dwuznaczne opinie i budzące sprzeciw stanowiska, które domagają się jasnego przedstawienia ważnych w tej dziedzinie zagadnień.
II. Niektóre punkty węzłowe w obecnej debacie kulturowej i politycznej
2. Społeczeństwo obywatelskie znajduje się obecnie w centrum złożonego procesu kulturowego, który ukazuje koniec pewnej epoki i zarazem zdradza niepewność w obliczu pojawiających się na horyzoncie nowych czasów. Wielkie osiągnięcia, jakich jesteśmy świadkami, pozwalają na pozytywną ocenę drogi, którą ludzkość przebyła w dążeniu do postępu i w zaprowadzaniu bardziej ludzkich warunków życia. Wzrost poczucia odpowiedzialności względem krajów znajdujących się jeszcze na drodze rozwoju jest zapewne poważnym znakiem coraz większej wrażliwości na wspólne dobro. Mimo to jednak nie można pokryć milczeniem pewnych tendencji kulturowych, które poważnie zagrażają systemom prawnym, a w konsekwencji także postawom przyszłych pokoleń.
Dostrzegamy obecnie pewien relatywizm kulturowy, którego oczywistym przejawem jest teoretyczne ujęcie i obrona etycznego pluralizmu. Sankcjonuje on obalenie i rozkład rozumu oraz zasad naturalnego prawa moralnego. W wyniku tej tendencji często niestety głosi się publicznie, że taki pluralizm etyczny jest warunkiem demokracji (12). Dochodzi do tego, że z jednej strony obywatele żądają całkowitej autonomii dla swoich wyborów moralnych, a z drugiej strony prawodawcy sądzą, iż taką wolność wyboru zapewniają przez formułowanie praw, nie liczących się z zasadami naturalnej etyki. Tym samym jednak owi prawodawcy idą na ustępstwo wobec pewnych przejściowych (13) orientacji kulturowych lub moralnych, tak jakby wszystkie możliwe koncepcje życia miały równą wartość. Jednocześnie w imię fałszywie pojmowanej tolerancji żąda się od znacznej części obywateli - wśród nich także od katolików - aby zrezygnowali z wnoszenia do życia społeczno-politycznego swoich krajów tego, co zgodnie z koncepcją ludzkiej osoby i z oceną wspólnego dobra uznają po ludzku za prawdziwe i słuszne, a co winno być osiągane godziwymi środkami, jakie demokratyczny porządek prawny stawia jednakowo do dyspozycji wszystkich członków politycznej wspólnoty. Wystarczy świadectwo historii XX wieku, aby przyznać rację obywatelom, którzy za kompletnie fałszywą uznają relatywistyczną tezę, iż nie istnieje norma moralna, zakorzeniona w samej naturze ludzkiego jestestwa; norma według której trzeba oceniać wszelką koncepcję człowieka, wspólnego dobra i państwa.
3. Ta relatywistyczna koncepcja pluralizmu nie ma nic wspólnego z prawnie uzasadnioną wolnością obywateli - katolików do wybierania spośród politycznych opinii dających się pogodzić z wiarą i naturalnym prawem moralnym, tej która zgodnie z własnym kryterium lepiej odpowiada wymogom wspólnego dobra. Wolność polityczna nie jest i nie może być oparta na relatywistycznej idei, że wszystkie koncepcje na temat dobra człowieka są równie prawdziwe i mają tę samą wartość. Wolność ta opiera się na fakcie, że polityczne przedsięwzięcia zmierzają stopniowo do konkretnego urzeczywistnienia prawdziwego ludzkiego i społecznego dobra w określonym kontekście historycznym, geograficznym, ekonomicznym, technologicznym i kulturowym. Ten skonkretyzowany sposób urzeczywistnienia i ta różnorodność uwarunkowań jest najczęściej źródłem pluralizmu orientacji i rozwiązań, jakie mogą być zaakceptowane z moralnego punktu widzenia. Chociaż prawem i obowiązkiem Kościoła jest wyrażanie moralnych ocen na temat doczesnych rzeczywistości, jeśli wymaga tego wiara albo moralne prawo, to jednak jego zadaniem nie jest formułowanie konkretnych rozwiązań - a tym mniej rozwiązań wyłącznych - w doczesnych kwestiach, jakie Bóg pozostawił wolnemu i odpowiedzialnemu osądowi każdego człowieka (14). Jeśli chrześcijanin jest obowiązany uznawać "w zakresie porządku spraw doczesnych [...] uprawnione różnice poglądów" (15), jest też wezwany do odrzucenia koncepcji pluralizmu pojmowanego w sensie moralnego relatywizmu. Jest on bowiem szkodliwy dla demokratycznego życia, które potrzebuje prawdziwych i trwałych fundamentów, to znaczy etycznych zasad, które z racji swej natury i roli, jaką pełnią w życiu społecznym, nie mogą być "przedmiotem negocjacji".
Jeśli chodzi o płaszczyznę konkretnej działalności politycznej, trzeba przypomnieć czynniki uzasadniające istnienie wielości partii, w łonie których katolicy - zwłaszcza poprzez przedstawicielstwo parlamentarne - mogą wykonywać przysługujące im prawo i obowiązek kształtowania życia publicznego w swoim kraju. Do tych czynników zalicza się: zależność niektórych wyborów w sprawach społecznych od konkretnych okoliczności; fakt że często są dopuszczalne z moralnego punktu widzenia różne strategie dla urzeczywistnienia lub zagwarantowania tej samej podstawowej wartości; że istnieje wiele interpretacji zasad teorii politycznej; że występuje znaczna złożoność problemów politycznych na płaszczyźnie technicznej (16). Tego oczywistego stwierdzenia na temat wielości partii nie wolno jednak mylić z jakimś bezkrytycznym pluralizmem w wyborze moralnych zasad oraz istotnych wartości, stanowiących punkt odniesienia. Uprawniona wielość doczesnych koncepcji musi iść w parze z zachowaniem nienaruszalnego źródła, z którego wypływa zaangażowanie katolików w życiu politycznym. Tym źródłem jest chrześcijańska nauka moralna i społeczna. Do tej nauki świeccy katolicy winni się zawsze odwoływać, aby mieć pewność, że ich uczestnictwo w życiu politycznym nosi na sobie znamię nienagannej odpowiedzialności za sprawy doczesne.
Kościół jest świadom, że z jednej strony system demokratyczny najlepiej wyraża bezpośredni udział obywateli w politycznych wyborach, z drugiej jednak - że system ten staje się możliwy tylko przy zachowaniu prawidłowej koncepcji osoby (17). Odnośnie do tej zasady zaangażowanie katolików nie może dopuszczać żadnego kompromisu, gdyż w przeciwnym razie zostałoby przekreślone świadectwo chrześcijańskiej wiary w świecie oraz wewnętrzna jedność i zgodność samych wiernych. Demokratyczna struktura, na jakiej próbuje się opierać nowoczesne państwo, byłaby krucha, gdyby jej podstawą i ośrodkiem nie była ludzka osoba. Zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego II tylko poszanowanie osoby stwarza możliwość demokratycznego uczestnictwa: "ochrona praw osoby jest [...] niezbędnym warunkiem tego, aby obywatele, tak indywidualnie, jak i stowarzyszeni, mogli brać udział z życiu państwa i w 10 aktywnym kierowaniu nim" (18).
4. Na tym tle wyłania się cały szereg aktualnych problemów, które nie były w przeszłości przedmiotem konfrontacji. Postęp nauki pozwolił osiągnąć cele, które poruszają sumienia i domagają się rozwiązań respektujących w sposób przejrzysty i trwały zasady etyczne. Tymczasem jesteśmy świadkami takich prób formułowania prawa, które nie licząc się z konsekwencjami dla istnienia i przyszłości narodów w dziedzinie kultury oraz dla postaw społecznych, stają się zamachem na nietykalność ludzkiego życia. W obliczu tego zagrożenia katolicy mają prawo i obowiązek podnosić głos, aby przypominać najgłębszy sens życia i budzić odpowiedzialność spoczywającą na wszystkich ludziach. Jan Paweł II, kontynuując niezmienne nauczanie Kościoła, wiele razy stwierdzał, że wszyscy, którzy na mocy wyboru zasiadają w gremiach prawodawczych, maj ą "konkretną powinność przeciwstawienia się" wszelkiemu prawu, które okazywałoby się zamachem na ludzkie życie. Parlamentarzystom, podobnie jak żadnemu katolikowi, nie wolno uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani też okazywać mu poparcia w głosowaniu (19). Nie przeszkadza to, jak uczy Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae w związku z sytuacją, w której nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży, gdyby już weszła w życie lub została poddana pod głosowanie, że "parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim ludziom, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej" (20). W tym kontekście należy dodać, że prawidłowo ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu popierać w głosowaniu programu politycznego czy też pojedynczej ustawy, w których podstawowe treści wiary i moralności byłyby obalane przez sformułowania alternatywne albo przeciwne tymże treściom. Wiara stanowi niepodzielną jedność, dlatego nielogiczne jest izolowanie choćby jednego z jej elementów, gdyż w ten sposób wyrządza się szkodę całości katolickiej nauki. Jeśli zaangażowanie polityczne choćby w jednym aspekcie zostaje oderwane od społecznej nauki Kościoła, przestaje ono być wyrazem pełnej odpowiedzialności za wspólne dobro. Nie jest do pomyślenia, aby katolik na innych ludzi zrzucał płynący z Ewangelii Jezusa Chrystusa obowiązek chrześcijan głoszenia i realizacji prawdy o człowieku i o świecie.
Kiedy działalność polityczna prowadzi do konfrontacji z zasadami moralnymi, które nie dopuszczają odstępstw, wyjątków ani żadnego kompromisu, wówczas zaangażowanie katolików staje się bardziej oczywiste i nabrzmiałe odpowiedzialnością. W obliczu tych fundamentalnych i niepodważalnych wymagań etycznych wierzący powinni wiedzieć, że w grę wchodzi istota moralnego ładu, dotyczącego integralnego dobra ludzkiej osoby. Jest to dziedzina ustaw cywilnych dotyczących aborcji i eutanazji (tej ostatniej nie należy mylić z moralnie dopuszczalną rezygnacją z terapeutycznego uporu). które winny chronić podstawowe prawo do życia od chwili poczęcia człowieka do jego naturalnej śmierci. W podobny sposób trzeba podkreślić obowiązek poszanowania i ochrony praw ludzkiego embrionu. Analogicznie winna być zagwarantowana ochrona i rozwój rodziny opartej na monogamicznym małżeństwie między osobami odmiennej płci. Należy zabezpieczać jej jedność i trwałość, zagrożoną przez współczesne prawa dopuszczające rozwód. W żaden sposób nie mogą być prawnie zrównane z rodziną inne formy współżycia ani jako takie nie mogą uzyskać prawnego uznania. Także zapewnienie rodzicom wolności wychowywania własnych dzieci jest prawem niepodważalnym, uznanym między innymi przez Międzynarodowe Deklaracje praw człowieka. Z podobną stanowczością trzeba myśleć o społecznej ochronie nieletnich oraz o wyzwoleniu ofiar współczesnych form niewolnictwa (wystarczy pomyśleć o narkomanii i o wykorzystywaniu przez prostytucję). W wykazie tym nie można pominąć prawa do wolności religijnej oraz do rozwoju ekonomicznego, który by służył ludzkiej osobie i wspólnemu dobru, z poszanowaniem społecznej sprawiedliwości, zasady międzyludzkiej solidarności i pomocniczości, według której "prawa wszystkich osób, rodzin i grup społecznych oraz ich realizacja powinny być uznawane, zachowywane i popierane" (21). Jakże wreszcie nie umieścić na tej liście wielkiej sprawy pokoju. Pacyfistyczna i zabarwiona ideologią wizja pokoju zmierza często do zeświecczenia jego wartości. W innych przypadkach pozostaje się na płaszczyźnie powierzchownej oceny etycznej i zapomina o złożoności zagadnienia. Pokój jest zawsze "dziełem sprawiedliwości i owocem miłości" (22). Zakłada on radykalne i absolutne odrzucenie przemocy i terroryzmu oraz wymaga nieustannej i czujnej troski ze strony wszystkich, na których spoczywa polityczna odpowiedzialność.
III. Zasady katolickiej nauki na temat świeckości i pluralizmu
5. Przy rozwiązywaniu tych problemów wolno myśleć o zastosowaniu wielości metod, które odzwierciedlają różne stopnie wrażliwości i różnorodne kultury. Nikt z ludzi wierzących nie może się jednak powoływać na zasadę pluralizmu i autonomii świeckich w dziedzinie polityki, aby w ten sposób popierać rozwiązania, które by przekreślały lub podważały funkcję wymagań etycznych o podstawowym znaczeniu dla wspólnego dobra społeczeństwa. Nie chodzi tutaj o "wartości wyznaniowe", gdyż wspomniane wymagania etyczne są zakorzenione w ludzkiej istocie i należą do naturalnego prawa moralnego. Od tego, kto staje w ich obronie, nie wymagają one wyznawania chrześcijańskiej wiary, chociaż Kościół w swoim nauczaniu potwierdza je oraz zawsze i wszędzie ich broni, podejmując bezinteresowną służbę wobec prawdy o człowieku i o wspólnym dobru cywilizowanych społeczeństw. Z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że polityka musi odwoływać się także do zasad o absolutnym znaczeniu właśnie dlatego, iż stoją one na straży godności osoby i prawdziwego ludzkiego postępu.
6. Często pojawiające się w wywodach na ten temat pojęcie "świeckości", która jakoby winna kierować zaangażowaniem katolików, wymaga wyjaśnienia używanej tu terminologii i jej treści. Rozwój zgodny z poczuciem wspólnego dobra społeczności politycznej nie ma nic wspólnego z "wyznaniowością" czy też religijną nietolerancją. W świetle katolickiej nauki moralnej świeckość pojmowana jako autonomia sfery obywatelskiej i politycznej w stosunku do sfery religijnej i kościelnej - ale nie w stosunku do sfery moralnej - jest wartością osiągniętą i przez Kościół uznawaną oraz należy do zgodnie przyjmowanego cywilizacyjnego dziedzictwa (23). Jan Paweł II często przestrzegał przed niebezpieczeństwami, wynikającymi z wszelkiego pomieszania między sferą religijną i sferą polityczną. "Bardzo delikatne są sytuacje, w których norma specyficznie religijna staje się albo usiłuje się stać prawem państwowym, jeśli nie uwzględnia się należycie różnicy między kompetencjami religii i uprawnieniami społeczności politycznej. Utożsamianie prawa religijnego z prawem cywilnym, może powodować stłumienie wolności religijnej a nawet ograniczyć lub przekreślić inne niepodważalne ludzkie prawa" (24).
Wszyscy wierzący są przekonani, że czynności specyficznie religijne (wyznawanie wiary, pełnienie aktów kultu i sprawowanie sakramentów, uprawianie nauk teologicznych, wzajemne relacje między władzami kościelnymi i wiernymi itp.) pozostają poza kompetencją państwa, które nie powinno się do nich mieszać, ani w żaden sposób ich wymagać czy ich utrudniać, jeśli zachowane są uzasadnione wymogi porządku publicznego. Uznanie praw obywatelskich i politycznych oraz podział publicznych obowiązków nie może być uwarunkowany przekonaniami lub świadczeniami natury religijnej ze strony obywateli.
Całkowicie odrębnym zagadnieniem jest prawo i obowiązek przysługujące obywatelom będącym katolikami, podobnie jak wszystkim innym obywatelom, aby mogli szczerze poszukiwać prawdy a także rozpowszechniać i chronić przy zastosowaniu godziwych środków zasady moralne dotyczące życia społecznego, sprawiedliwości, wolności, poszanowania życia i innych praw ludzkiej osoby. Fakt, że niektóre z tych zasad są także treścią nauczania Kościoła, nie pomniejsza cywilnej prawowitości i "świeckości" zaangażowania tych, którzy się w nich odnajdują, niezależnie od roli, jaką rozumowe dociekania i potwierdzenie płynące z wiary odegrały w przyjęciu tych zasad ze strony każdego poszczególnego obywatela. "Świeckość" oznacza bowiem w pierwszym rzędzie postawę tego, kto szanuje prawdy mające swoje źródło w naturalnej świadomości człowieka żyjącego w społeczeństwie, chociażby te prawdy były jednocześnie głoszone przez określoną religię, a to dlatego że prawda jest jedna. Błędem byłoby mylenie słusznej autonomii, jaką katolicy winni posiadać w dziedzinie polityki, z głoszeniem jakiejś zasady, która rozmija się z moralną i społeczną nauką Kościoła.
Nauczycielski Urząd Kościoła zabierając głos w tej materii, nie zamierza wykonywać jakiejś władzy politycznej ani też eliminować wolności opinii katolików w kwestiach uwarunkowanych okolicznościami. Pragnie on - takie zresztą jest jego zadanie - kształtować i oświecać sumienie wiernych, zwłaszcza tych, którzy poświęcają się życiu politycznemu, aby ich działanie odbywało się zawsze w służbie integralnego rozwoju ludzkiej osoby i wspólnego dobra. Społeczna nauka Kościoła nie jest mieszaniem się do rządów poszczególnych krajów. Uprzytamnia ona świeckim wiernym moralny obowiązek spójności, jaki zapisuje się we wnętrzu ich sumienia, które jest jedno i jednolite. "W ich życiu nie może być dwóch równoległych nurtów: z jednej strony tak zwanego życia duchowego z jego własnymi wartościami i wymogami, z drugiej tak zwanego życia świeckiego, obejmującego rodzinę, pracę, relacje społeczne, zaangażowanie polityczne i kulturalne. Latorośl wszczepiona w krzew winny, którym jest Chrystus, przynosi owoce w każdej sferze działalności i istnienia. Wszystkie bowiem dziedziny świeckiego życia są objęte Bożym planem, według którego są one historycznym miejscem objawienia się i urzeczywistnienia miłości Jezusa Chrystusa na chwałę Ojca i w służbie braciom. Każde działanie, każda sytuacja, każda konkretna forma zaangażowania - na przykład kompetencje zawodowe i solidarność w miejscu pracy; miłość, oddanie, udział w wychowaniu dzieci w rodzinie; służba społeczna i polityczna; obrona prawdy w kulturze - to wszystko jest opatrznościową okazją do ustawicznego ćwiczenia się w wierze, nadziei i miłości" (25).
Zgodne z sumieniem życie i działanie w dziedzinie polityki, to nie wygodne usadowienie się na pozycjach dalekich od politycznego zaangażowania czy też zabieganie o wpływy swojego wyznania, lecz wyrażający się w działaniu politycznym konstruktywny udział chrześcijan w budowaniu bardziej sprawiedliwego ładu społecznego, odpowiadającego godności ludzkiej osoby.
W społeczeństwach demokratycznych wszystkie projekty są poddawane wolnej dyskusji i ocenie. Ci, którzy w imię poszanowania indywidualnego sumienia chcieliby dyskwalifikować chrześcijan pod względem politycznym z tego powodu, iż działanie w zgodności ze swoim sumieniem uznają oni za swój moralny obowiązek, a tym samym odmawialiby im prawa do polityki zgodnej z ich przekonaniami dotyczącymi wspólnego dobra, popadaliby w pewną formę nietolerancyjnego laicyzmu. W tej perspektywie bowiem odrzuca się nie tylko jakiekolwiek znaczenie chrześcijańskiej wiary w dziedzinie polityki i kultury, ale nawet samą możliwość istnienia etyki naturalnej. Gdyby tak się działo, zostałaby otwarta droga do moralnej anarchii, która nigdy nie mogłaby się utożsamiać z jakąkolwiek postacią uprawnionego pluralizmu. Nieuniknionym następstwem takiego stawiania sprawy byłaby dominacja silniejszego nad słabszym. Z drugiej strony zepchnięcie chrześcijaństwa na margines nie mogłoby się przyczynić do urzeczywistnienia w przyszłości doskonałego społeczeństwa ani zgody między narodami, co więcej podważyłoby same duchowe i kulturowe podstawy cywilizacji (26).
IV. Refleksje nad aspektami szczegółowymi
7. W wyniku niedawnego zbiegu okoliczności doszło do tego, że nawet w łonie pewnych organizacji i stowarzyszeń o inspiracji katolickiej ujawniły się orientacje popierające takie siły i ruchy polityczne, które w podstawowych kwestiach etycznych zajęły stanowisko sprzeczne z moralną i społeczną nauką Kościoła. Takie wybory i opinie, przeczące zasadom fundamentalnym dla chrześcijańskiego sumienia, są nie do pogodzenia z przynależnością do stowarzyszeń i organizacji mieniących się katolickimi. Trzeba też podkreślić, że niektóre katolickie czasopisma wydawane w pewnych krajach, z okazji wyborów politycznych kształtowały opinie czytelników w sposób dwuznaczny i niespójny, szerząc zamęt na temat pojęcia autonomii katolików w dziedzinie polityki ł nie licząc się z wyżej przypomnianymi zasadami.
Wiara w Jezusa Chrystusa, który sam siebie nazwał "drogą, prawdą i życiem "(J 14, 6), domaga się od chrześcijan większego wysiłku w kształtowaniu kultury, inspirowanej Ewangelią i opartej na dziedzictwie wartości przekazanych przez katolicką Tradycję. Owoc duchowego, intelektualnego i moralnego dziedzictwa katolicyzmu musi być dzisiaj przedstawiany przy użyciu współczesnych terminów kulturowych. Tej naglącej powinności nie wolno odkładać na potem, także w tym celu, by uniknąć ryzyka kulturowej diaspory katolików. Zresztą osiągnięty przez nich poziom kultury oraz dojrzałość politycznego doświadczenia, jakie w różnych krajach zdołali rozwinąć, zwłaszcza w ciągu dziesięcioleci po drugiej wojnie światowej, nie powinna wpędzać katolików w jakiś kompleks niższości w zestawieniu z innymi propozycjami, które w świetle najnowszej historii okazały się kruche lub wręcz katastrofalne. Nieodpowiedzialnym uproszczeniem byłaby myśl, że społeczne zaangażowanie katolików może się ograniczać do zwykłej zmiany struktur. Jeśli bowiem u podstaw nie znajduje się kultura zdolna przyjmować, uzasadniać i głosić wymogi mające źródło w wierze i moralności, przemiany będą zawsze spoczywać na kruchych fundamentach.
Wiara nie zmierzała nigdy do tego, aby ujarzmić treści dotyczące życia społecznego w jakimś sztywnym schemacie. Towarzyszyła jej zawsze świadomość, że historyczny wymiar ludzkiego życia nakazuje dostrzegać obecność sytuacji niedoskonałych i często ulegających gwałtownym zmianom. W związku z tym należy odrzucić polityczne zapatrywania i postawy inspirowane wizją utopijną, która przemieniając radykalnie tradycję biblijnej wiary w jakąś postać profetyzmu bez Boga, instrumentalizuje religijne orędzie i zwraca świadomość ludzi ku jakiejś czysto ziemskiej nadziei, która przekreśla lub wypacza dążność chrześcijan do wiecznego życia.
Równocześnie Kościół uczy, że nie ma autentycznej wolności bez prawdy. "Prawda i wolność albo istnieją razem, albo też razem marnie giną" napisał Jan Paweł II (27). W społeczeństwie, w którym prawda nie jest głoszona i w którym brak starania aby ją poznać, osłabiona zostaje wszelka autentyczna forma korzystania z wolności, gdyż otwiera się drogę do libertynizmu i indywidualizmu, które uniemożliwiają zagwarantowanie dobra osoby i całego społeczeństwa.
8. Warto w związku z tym przypomnieć prawdę, która obecnie nie zawsze jest rozumiana albo nie jest dokładnie formułowana w panującej opinii publicznej: pawo do wolności sumienia, a w szczególny sposób do wolności religijnej, ogłoszone w Deklaracji Soboru Watykańskiego II, Dignitatis humanae, opiera się na ontologicznej godności ludzkiej osoby, a nie na jakiejś nieistniejącej równości między religiami i między systemami ludzkiej kultury (28). W tym duchu papież Paweł VI stwierdził, że "Sobór nie opiera bynajmniej tego prawa do wolności religijnej na fakcie, iż wszystkie religie i wszystkie nauki, także błędne, miałyby mniej lub bardziej jednakową wartość; opiera je raczej na godności ludzkiej osoby, która domaga się, by nie była poddawana zewnętrznym ograniczeniom mającym uniemożliwić sumieniu poszukiwanie prawdziwej religii i jej przyjęcie" (29). Potwierdzenie prawdy o wolności sumienia i wolności religijnej nie stoi więc bynajmniej w sprzeczności z potępieniem przez katolicką naukę indyferentyzmu i relatywizmu religijnego (30), owszem jest z tym potępieniem w pełni zgodne.
V. Zakończenie
9. Celem wytycznych podanych w niniejszej Nocie jest naświetlenie jednego z najważniejszych aspektów jedności życia chrześcijanina: przypomnianej przez Sobór Watykański II zgodności między wiarą i życiem, między Ewangelią i kulturą. Sobór wzywa chrześcijan, aby "starali się wiernie wypełniać swoje doczesne powinności. Dalecy od prawdy są ci, którzy wiedząc, że nie mamy tu trwałego miasta, ale szukamy przyszłego, uważają, że mogą z tego powodu zaniedbywać swoje obowiązki doczesne, nie zdając sobie sprawy, że właśnie przez wiarę są jeszcze bardziej zobowiązani do ich wypełniania, zgodnie z powołaniem, które każdemu zostało udzielone". Niechaj wiernych ożywia pragnienie, aby "wykonywać swoje doczesne zajęcia, łącząc wysiłki ludzkie, domowe, zawodowe, naukowe albo techniczne w jedną żywotną syntezę z wartościami religijnymi; kierując się ich autorytetem, wszystko podporządkowujemy chwale Boga" (31).
Niniejszą Notą, przyjętą w czasie zwykłego posiedzenia tej Kongregacji,
Papież Jan Paweł II podczas audiencji w dniu 21 listopada 2002 zatwierdził
oraz polecił ją opublikować.
Rzym, w siedzibie Kongregacji Nauki Wiary, dnia 24 listopada 2002,
w Uroczystość naszego Pana Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata.
PRZYPISY:
List do Diogneta 5,5. Por. także Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK), n. 2240.
JANN PAWEŁ II, List apostolski Motu proprio wydany w związku z ogłoszeniem św. Tomasza More Patronem Rządzących i Polityków. n..l: AAS 93 (2001) 76-80.
JAN PAWEŁ II, List apostolski wydany w związku z ogłoszeniem św. Tomasza More Patronem Rządzących i Polityków, n.
Por. SOBÓR WATYKAŃSKI II, Konst. Duszp. Gaudium et spes ( KDK), n. 31: KKK, n. 1915.
Por. SOBÓR WATYKAŃSKI II, KDK, n. 75.
JAN PAWEŁ II, Adhort. Apost. Christifideles laici, n. 42: AAS 81 (1989) 393-521. Niniejsza nota doktrynalna odnosi się oczywiście do zaangażowania politycznego wiernych świeckich. Pasterze mają prawo i obowiązek wykładania moralnych zasad dotyczących także porządku społecznego; "tym niemniej, tylko świeccy mogą aktywnie uczestniczyć w działalności partii politycznych" (JAN PAWEŁ II, Adhort. Apost. Christifideles hiici, n. 60). Por. także KONGREGACJA ds. DUCHOWIEŃSTWA, Dyrektorium o posłudze i życiu prezbiterów, 31.III. 1994, n. 33.
SOBÓR WATYKAŃSKI II, KDK n. 76.
Por. SOBÓR WATYKAŃSKI II, KDK, n. 36.
Por. SOBÓR WATYKAŃSKI II, Dekret Apostolicam actuositatem (DA), n. 7; Konst. Dogm. Lumen gentium (KK), n. 36 i KDK, nn. 31 i 43.
JAN PAWEŁ II, Adhort.' Apost. Christifideles laici, n. 42.
"W ciągu ostatnich dwóch wieków papieże wielekroć zajmowali się w swoim nauczaniu zagadnieniami związanymi z porządkiem społeczno-politycznym. Por. LEON XIII, Enc. Diuturnum illud, ASS 14 (1881/82) 4 nn; Enc. Immortale Dei, ASS 18 (1885/86) 162 nn; Enc. Libertas praestantissimum, ASS 20 ( 1887/88) 593 nn; Enc. Rerum novarum, ASS 23 (1890/91) 643n; BENEDYKT XV, Enc. Pacem Dei munus pulcherrimum, AAS (1920) 209 nn; PIUS XI, Enc. Quadragesimo anno, AAS 23 (1931) 190nn; Enc. Mit brennender Sorge, AAS 29 (1937) 145-167; Enc. Divini Redemptoris, AAS 29 (1937) 78 nn; PIUS XII, Enc. Summi Pontificatus, AAS 31 (1939)423 nn: Radiomessaggi natalizi 1941 - 1944; JAN XXIII, Enc. Mat er et Magistra, AAS 53 (1961)401 -464; Enc. Pacem in terris, AAS 55 (1963) 257-304; PAWEŁ VI, Enc. Populorum progressio, AAS 59 (1967) 257- 299; Enc. Octogesimaadveniens, AAS 63 (1971)401-441.
Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Centesimus annus, n. 46, AAS 83 (1991) 793-867; Enc. Yeritatis splendor, n. 101, AAS 85 (1993) 1133-1228; Przemówienie do włoskiego Parlamentu podczas wspólnego publicznego posiedzenia, n. 5, w: L'Osservatore Romano, 15.XI. 2002.
Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Evangelium vitae, n. 22, AAS 87 (1995) 401- 522
Por. Sobór Watykański II, KDK, n. 76.
Sobór Watykański II, KDK, n. 75
Por. KDK nn. 43175.
Por. KDK, n. 25.
KDK, n. 73.
Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Evangelium vitae, n. 73.
JAN PAWEŁ II, Enc. Evangelium vitae, n. 73.
KDK, n. 75.
KKK, n. 2304.
Por. KDK, n. 76.
JAN PAWEŁ II, Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1991: "Jeśli pragniesz pokoju, szanuj sumienie każdego człowieka", IV, AAS 83 (1991) 410-42L
JAN PAWEŁ II, Adhort. Apost. Christifideles laici, n. 59. Wewnętrzny cytat pochodzi z Soboru Watykańskiego II, DA, n. 4.
Por. JAN PAWEŁ II, Przemówienie do członków Korpusu Dyplomatycznego akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej, L'Osservatore Romano, 11.1. 2002.
JAN PAWEŁ II, Enc. Fides et ratio, n. 90, AAS 91 (1999) 5-8
Por. Sobór Watykański II, Deki. Dignitatis humanae (= DWR), n. 1: "Święty Sobór głosi, że sam Bóg dał poznać rodzajowi ludzkiemu drogę, na której ludzie, służąc Mu, mogą w Chrystusie zbawić się i znaleźć szczęście. Wierzymy, że ta jedynie prawdziwa religia istnieje w Kościele katolickim i apostolskim". Nie przeszkadza to, że Kościół ze szczerym szacunkiem traktuje różne tradycje religijne, owszem uznaje w nich "elementy prawdy i dobra". Por. Sobór Watykański II, KK, n. 16; Dekr. Ad gentes (= DM), n. 11; Deki. Nostra aetate (DRN), n. 2; JAN PAWEŁ II, Enc. Redemptoris missio, n. 55, A AS 83 (1991) 249-340; KONGREGACJA NAUKI WIARY, Deki. Dominus lesits, nn. 2; 8; 21, AAS 92 2000) 742-765.
PAWEŁ VI, Przemówienie do świętego Kolegium i do Rzymskiej Prałatury, w: Insegnamenti di Paolo VI, 14 (1976) 1088-1089.
Por. PIUS IX, Enc. Quanta cura, ASS 3 (1867) 162; LEON XIII, Enc.Immortale Dei, ASS 18 (1885) 170-171; PIUS XI, Enc Quasprimas, AAS 17 (1925) 604-605; KKK, n. 2108; KONGREGACJA NAUKI WIARY, Deki. Dominus lesus, n. 22.
KDK, n. 43. Por. także JAN PAWEŁ II, Adhort. Apost. Christifldeles laici, n. 59.
Co dokonało się nad Jordanem?
Dzis jesteśmy zaproszeni nad brzeg Jordanu. Razem z pokoleniem Abrahama, jako potomkowie zawierzenia, idziemy przez pustynię osamotnienia, aby spotkać się z prorokiem Janem i uznając swój grzech zanurzyć się w życiodajnej wodzie. Idziemy nad Jordan, aby w skwarze palestyńskiego słońca zobaczyć tętniącą życiem soczystą zieleń, aby usłyszeć harmonię rozkołysanych ptasich śpiewów, mieszających się z ciszą i majestatem przepływającego Jordanu.
Lecz co mam tu naprawdę zobaczyć? Kogo poznać, a kogo rozpoznać?
Doskonale wiem co dokonało się nad Jordanem. Wiem, że Jezus objawił tam swoje Boskie Synostwo. Wyobraźnia wspomagana bogatą ikonografią, szczególnie kościoła wschodniego, doskonale przybliża, to wydarzenie z przed prawie 2000 lat. Lecz nie zawsze treść zdarzeń tworzy jej istotne znaczenie. Dlatego chcę spojrzeć na kolejność chrzcielnych zdarzeń i z nich wywnioskować egzystencjalny sposób postępowania.
Pierwszy etap w ewangelicznej perykopie określa istotę janowego chrztu. Obmycie wodą było zewnętrznym działaniem człowieka, objawiającym jego wewnętrznego nawrócenia, czyli Starotestamentalne przyznanie się do przestępstwa względem prawda. Brak tu odniesienia do łaski i Nowotestamentalnej miłości.
Dla Jezusa obmycie nie mogło być znakiem wewnętrznego oczyszczenia, gdyż był on we wszystkim podobny do człowieka oprócz grzechu. Nie może bowiem nawracać się ten, kto nie zbłądził. Znak ten w swojej treści był pusty. Czy więc chrzest Jezusa jest tylko teatralnym przedstawieniem, które ma zewnętrznie upodobnić Jezusa z Nazaretu do człowieka z dzisiejszego Kościoła? Zawsze myślałem, że chodzi o to, aby nie Jezus upodabniał się do człowieka lecz, aby człowiek upodobniał do Jezusa? Na co więc wskazuje ten chrzest?
Drugi etap, to krótki epizod rytualnego obmycia. Nic szczególnego i istotnego. Natomiast w trzecim etapie chrzcielnym, jakby w kolejnej emfazie dzielącej cały okres wydarzeń bożonarodzeniowych na stopnie objawienia, wszystkie niejasności i pytania zostają rozjaśnione i rozwiązane. Chrzest Jezusa z jednej strony jest zanurzeniem w tym wszystkim co konstytuuje człowieka, a z drugiej jest poszerzeniem jego horyzontów o wymiar nieskończonej łaski.
Ewangelista mówi, że nie w chwili chrztu dokonało się objawienie Świętej Trójcy i wylanie Ducha Świętego, lecz dokonało się to wtedy, gdy Jezus po chrzcie wychodził z wody. Objawienie się Boga Ojca w znaku Głosu, Ducha Świętego pod postacią Gołębicy i Syna w ikonie człowieka, to proklamacja największej Boskiej tajemnicy oraz objawienie się Syna jako Boga, który idzie przez życie dobrze czyniąc, obdarzając wszystkich, którzy tego pragną, swoimi łaskawymi darami. Można więc łatwo zauważyć, że chrzest Jezusa w Jordanie jest chrztem Janowym wzbogaconym nowymi darami; jest przejściem od prawa do miłości, od sprawiedliwości do miłosierdzia. Dopiero tak rozumiany chrzest Jezusa jest zapowiedzią i figurą chrztu we wspólnocie kościelnej.
Chrystus wychodząc z wody daje przykład, że każdy po chrzcie ma objawiać Trójcę, że przyjęta w chrzcie łaska ma owocować objawianiem Boga. Jako ochrzczeni, przemierzając współczesną pustynię obojętności na piękno i ład harmonii, chciejmy iść w kierunku Życiodajnego Jordanu - Jezusa, aby darmo zaczerpnąć ze źródła łaski, aby zazielenić się pięknem dziecięcej prostoty i w konarach dobra dać mieszkanie, tym, którzy wirują beztrosko po przestworzach samowoli, szukając przestrzeni wolności. Idźmy przez życie bogaci łaską chrztu, aby atrakcyjności i blichtrowi grzechu przeciwstawiać Słońce Sprawiedliwości, aby każdy, kto został polany wodą oczyszczającej łaski mógł usłyszeć nad sobą sława Ojca: To jest mój syn umiłowany.
O talentach
Już od kilku tygodni liturgia przygotowuje nas na koniec roku kościelnego, który w swojej treści niesie zachętę do czuwania poprzez rozwijanie w sobie mądrości i Bożych darów, które nazywamy, zdolnościami, powołaniem, albo łaską bądź charyzmatem, albo też talentami.
Dzisiejsza ewangelia podpowiada jak należy posługiwać się dobrami, aby w ostatecznym rozrachunku być zaproszonym do nieba. Interpretując dzisiejszą przypowieść zwykle posługujemy się podobieństwem terminologii. Biblijny talent, czyli pieniąc o wartości babilońskiej ok. 60 kg złota, utożsamiamy z pojęciem talent, rozumianym współcześnie jako synonim umiejętności i zdolności. Jednak czy taka interpretacja jest wystarczająca i poprawna? Czy nie powinniśmy sięgnąć głębiej, aby dotrzeć, do najistotniejszych przesłań tej przypowieści?
Zauważmy, że utożsamianie Gospodarza z Bogiem, jest bardzo ryzykowne. Gospodarz z przypowieści rozdaje swój cały majątek, a przecież Bóg jest nieprzeliczony w swoich dobrach i łaskach. Gospodarz z przypowieści opuszcza sługi, a Bóg jak Dobry Ojciec troszczy się o nas, każdego dnia i nocy. Gospodarz jest wiec człowiekiem, który powierza swoje dobra innym i nie doszukujmy się w nim przymiotów boskich.
W naszej interpretacji skierujmy uwagę na zachowanie sług. Biblijny gospodarz rozdał talenty, czyli podzielił ściśle określone dobro, proporcjonalnie każdemu według zdolności.
Doczesne dobra przekazane sługom, to konkretne zadanie, które każdy z nich miał wykonać, posługując się swoimi zdolnościami. Nie chodzi tu o podział zdolności, (czyli współcześnie rozumianych talentów), ale chodzi o podział obowiązków wynikających z posiadanych zdolności.
Przypowieść, więc w pierwszym rzędzie zwraca uwagę na posługiwanie się posiadanymi dobrami cudzymi, albo jak to powiemy współcześnie, dobrami wspólnymi, lub społecznymi czy też spółdzielczymi.
Przypowieść, więc nie koncentruje się na samym posiadaniu zdolności (talentów), ale na ich zarządzaniu w celu pomnożenia i przekazania innym. Ewangelia, kierując naszą uwagę na zarządzanie dobrami przedstawia trzy typ postaw.
Pierwszy, to sługa, który otrzymał 5 talentów. W zatroskaniu o dobro innych nie zwlekał, jak mówi Ewangelia: ... ale natychmiast poszedł i puścił je w ruch. Czyli swoje zdolności i pracę ofiarował bezinteresownie drugiemu człowiekowi.
Drugi typ, to sługa, który otrzymał 2 talenty. Jednak nie wiedział, co z nimi zrobić. Miał mniej zdolności, lecz i miej zadań. Poradził sobie, ponieważ zaufał innym. Skorzystał z doświadczenia swojego bliźniego, jak mówi Ewangelia: ten, który otrzymał dwa talenty, tak samo postąpił, jak ten, który otrzymał pięć. Czyli budował swoje zarządzanie dobrami na doświadczeniu i mądrości innych. Powielał to, czego doświadczył w swoim życiu jako dobre i sprawiedliwe.
Trzeci typ, to zdolny, który otrzymał 1 talent do zarządu. Nie wiedział, co z nim zrobić. Nie puścił talentu w obieg. Bał się zaufać swoim zdolnościom. Bał się też zaufać innym, ponieważ nie oddał go do banku, ani nie skorzystał z doświadczenia swoich poprzedników. Zaufał tylko swojej gnuśności i bezczynności. Zakopał w swoim egoizmie te dobra, które mógł pomnożyć. Był zdolnym leniem, a winą i odpowiedzialnością za swoje lenistwo obciążył gospodarza, dawcę dobra.
Kochani, te trzy typy, trzy postawy, przedstawione przez dzisiejszą ewangelię, czy nie są schematycznym opisem naszych zachowań? Jesteśmy u progu świętowania uroczystości patronalnych naszego kościoła. Od poniedziałku do środy będziemy prosić Boga o błogosławieństwo dla nas przez pośrednictwo św. Elżbiety Węgierskiej, Królowej, która otrzymała od Boga łaskę współczucia z ubogimi. Nie zakopała swojego daru w królewskiej próżności, ale dobrze nim zarządzała. Pomnażać łaski i charyzmaty, którymi została obdarzona. Swoje pałace zamieniała na szpitale, a klejnoty na lekarstwa. Spotykała się z chorymi, ułomnymi, ludźmi z tzw. marginesu, bo dostrzegała w nich potrzebującego Chrystusa. Bóg każdemu z nas daje różne dary, ale zawsze daje je w trosce o tych, z którymi mieszkamy, pracujemy, uczymy się, żyjemy. Sam fakt posiadania daru nie czyni nas automatycznie mądrzejszymi i lepszymi. Dopiero ich używania oraz pomnażania, poprzez trud pracy i wytrwałość może prawdziwie zakwitnąć i zaowocować stokrotnie.
Bóg nie obdarza jednych ludzi talentami zwyczajnymi a innych nadzwyczajnymi, albo jednych wielkimi a innych małymi, ale zawsze daje człowiekowi dary konieczne i potrzebne, aby przez ich pomnażanie świat stawał się lepszy. Otrzymując od Boga zdolności i umiejętności, które możemy, albo zakopać w swoim egoizmie i zostawić je tylko sobie, albo możemy pomnożyć je dla dobra rodziny, przyjaciół, parafii, kościoła, ojczyzny.
Chciejmy, więc tak postępować, aby nasze zdolności, przeradzały się w zalety i przynosiły owoc stokrotny, a wtedy Dobry Bóg powie do nas na końcu naszego zasługiwania na niebo: Weź w posiadanie te dary, którymi dzieliłeś się z innymi. Wejdź do radości twego Pana, bo kto jest autorem dobrych dzieł, ten w nagrodę wiele dobra otrzyma.
Trzy krzyżyki przed Ewangelią.
Z podziwem słucham Słowa Bożego z Księgi Nehemiasza: Gdy Zgromadził się cały lud na placu przed Bramą Wodną, i domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł Księgę Prawa Mojżeszowego i czytał z tej księgi od rana aż do południa. Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu. Potem wszyscy oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi.
Przypomina mi się druga scena Biblijna jest również związana z czytaniem Bożego Słowa. Jezus w nazaretańskiej synagodze bierze do ręki zwój księgi Izajasza i zaczyna czytać. Słowo Boże ożyło i spełniło się na Jezusie. Lecz Mieszkańcy Nazaretu nie uwierzyli słowu żywemu. Woleli wygodniejsze, bo łatwiejsze Słowo martwe, suchą literę.
Przypomina mi się jeszcze jedna scena. Z sentymentem wspominam mój Kościół rodzinny, kiedy Ksiądz Proboszcz, zacny starszy kapłan, stawał na ambonie, spojrzał na utkwione w nim oczy i rozpoczynał czytanie Ewangelii pięknym wstępem:
Na większą cześć i chwałę Pana, Boga Wszechmogącego, a nam na zbawienny pożytek czyta Kościół święty Ewangelię Jezusową.
Wtedy mama robiła mi moją niezdarną ręką znak krzyż: najpierw na czole, potem na ustach i na sercu. Pamiętam potem w domu pytałem: Mamo! po co te trzy krzyżyki?
- Żebyś słowa Pana Jezusa miał w swojej pamięci, na swoich ustach i w swoim sercu.
Nie wiedziałem: Czy mam się nauczyć na pamięć całej Ewangelii?
Czy mam mówić tylko cytatami z Pisma świętego?
A zupełnie niemożliwe wydawało się włożenie Biblii do serca?
Dziś moje ręka podobnie jak przed laty zakreśliły małe znaki krzyża. Lecz dziś już wiem, że są one znakiem zaproszenia Jezusa do wspólnoty z sobą.
Każde ludzkie postępowanie oparte jest o refleksyjne postrzeganie świata, człowieka, człowieka w świecie i Boga w człowieku. Zaproszenie Jezusa do swojego umysłu, to ukształtowanie w sobie zdolności postrzeganie świata i Boga przez pryzmat codziennej życzliwości. Bo nie można zaprosić Boga do swojego sposobu wartościowania i oceniania świata a na bliźnich patrzeć jak na potencjalnego wroga, oszusta, kłamcę.
Z obfitości serca mówią nasze usta. Robiąc więc znak krzyża na swoim sercu pamiętajmy, że w nim nie powinno być miejsca na złości, a jeśli ona tam jest to potrzeba nowego serca, które zostanie ukształtowane przez Słowo Boga, które dzisiaj może się wypełnić w każdym z nas, podobnie jak wypełniło się w nazaretańskiej synagodze.
Spójrzmy więc najpierw pod nogi. Spójrzmy! Czy leży tam Boże Słowo? Nie! - Pod nogami go nie ma. Przecież my dbamy o swoje życie religijne. Przychodzimy na świętą liturgię i spotykamy się ze działającym Słowem Boga. Szukajmy więc dalej. Może jest w naszych sercach, albo owocuje na ustach. Bo przecież z obfitości serca mówią nasze usta. Ale i w sercu go nie ma, bo słyszę jak kłócą się małżonkowie, jak mężczyźni przeklinają, a niewiasty mówią kłamliwe słowa na siebie. Nie Bożym Słowem owocuje nasze serce? Gdzie jesteś więc Boże Słowo?
Nie ma cię w umyśle, nie ma cię w sercu, nie owocujesz na ustach, a skrępowane na ziemi też nie leżysz. Gdzie jesteś Boże Słowo? Odezwij się!
- Kupiłeś mnie przed laty jako książkę. Mieszkam w twoim domu. Widzę wszystko co czynisz. Czasami mnie odkurzasz. Od czasu do czasu idę do szkoły z twoimi dziećmi. A raz w roku, w wigilijny wieczór odzywam, bo aby żyć muszę być czytane. Czy pamiętasz ten niedawny wieczór wigilijny. Było nam wspólnie bardzo dobrze. Cała rodzina była razem. Wszyscy sobie dobrze życzyli, bo Słowo Boże zamieszkało między nami i żyło w nas. Czy chcesz aby wigilia była każdego dnia? Czy chcesz, aby wszyscy ci dobrze życzyli.
- Tak - chciałbym, aby w domu dzieci mnie szanowały, aby koledzy liczyli się z moim zdaniem, abym nie chodził przygnębiony, goniąc miniony czas.
- Czytaj mnie więc jak najczęściej. Zaproś do swojego sposobu myślenia do swojej modlitwy. Pozwól mi tworzyć twoją aksjologię. Otwórz mi twoje serce, a ja - Boże Słowo zaowocuję na twoich ustach. Będę z tobą wtedy, gdy będziesz wychowywał swoje dzieci, ale nie opuszczę cię również wtedy, gdy będziesz podejmował ważne decyzje.
Kochani,
Na większą cześć i chwałę Pana, Boga Wszechmogącego, a nam na zbawienny pożytek czyta Kościół święty Ewangelię Jezusową, ale przecież my jesteśmy Kościołem, czytajmy więc Pismo św. Niech Rodzice będzie kapłanami domowego ogniska, niech czytają lub opowiadają o Arce Noego, o Józefie Egipskim, o uzdrowieniach w szabat, o krzyżu i zmartwychwstaniu.
Poznawajmy Tego, kogo kochamy, a w wtedy miłość Boga Ojca i łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa przemieni nasze serca, bo poznamy Go takim jakim jest, a my będziemy do Niego podobni. Amen.
Samarytanin
Kochani, dzisiejsza przypowieść o miłosiernym Samarytaninie wprowadziła do polskiego słownika pojecie "samarytanin" w znaczeniu "spieszący ze spontaniczną pomocą okazując miłosierdzie". Trzeba jednak dodać, że słowo "samarytanie" w czasach Jezusa miało inne znaczenie. Określało nielubianą sektę żydowską, która miała swoją świątynię na Górze Gerizim. Samarytanin był traktowany przez Żyda jak wróg. Żydzi, bowiem z Samarytanami unikali się wzajemnie. Znamy tę relację ze spotkania Jezusa z Samarytanką przy źródle Jakuba, opisaną przez ewangelistę Jana. Wczytując się w dzisiejszą przypowieść zwykle koncentrujemy się na bezinteresowności samarytanina. Podziwiamy jego zatroskanie i ofiarność. Współczując pokrzywdzonemu podziwiamy wzorową postawę podróżującego samarytanina, który odrzucił od siebie uprzedzenia i wzajemne waśnie. Pominął własny trud wędrowania, a skoncentrował się na potrzebującym pomocy. Jednak pragnę abyśmy dziś swoją uwagę skupili nie na tym, co ofiarował samarytanin pobitemu człowiekowi, ale co od niego otrzymał. Kto komu pomógł? W przypowieści występują dwie główne postaci. Pierwsza potrzebuje człowieka, aby dał mu pić, przemył jego rany, podniósł z ziemi, zawiózł do gospody, a więc aby ocalił mu życie doczesne.
Druga główna osoba przypowieści, to samarytanin, który potrzebuje człowieka, aby dostąpić zbawienia i osiągnąć życie wieczne.
Kto komu więc wyświadczył dobro? Kto komu i za co powinien dziękować? Bliźni, to dar miłości Chrystusa, a nie przykry obowiązek lub ciężar, który trzeba szybko zrzucić, a najlepiej wcale nie brać go na swoje barki. Bliźni to dar, za który należy dziękować. To nasza droga do nieba. To jakby termometr mierzący temperaturę naszej miłości i wrażliwości na dobro. Obyśmy nie usłyszeli kiedyś gorzkich słów Jezusa: "Byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego".
A jeżeli pojawi się ta jakże ludzka pokusa obliczania zysków i strat. "Co ja z tego będę miał? Czy mi się ta pomoc opłaca?" W kontekście Chrystusowych słów odpowiedź jest jedna: W wymiarze doczesnym się nieopłaca ... ale wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego. Znamy egoistyczną postawę, która w centrum działania stawia ludzkie "JA". Mówimy wtedy: "Mam już wystarczająco własnych problemów. Nie chcę obciążać się problemami innych. Niech każdy pomogą sam sobie."
Ale odpowiedzialność przed Bogiem nie jest związana ze sprawami tego świata. I nie polega tym, aby jak najdłużej i możliwie najwygodniej żyć. Ale na tym, aby w centrum swojego działania postawić Boga, który mówi: "Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego." Bez przyjęcia Bożych słów będziemy tylko pobożnymi obcymi na drodze do Jerycha.
Osoba, którą znajduję na mojej drodze do Jerycha - to bliźni, któremu powinienem okazać miłość i pomoc. To każdy bezimienny, którego doświadcza los. To mieszkaniec zalanego św. Wojciecha i zniszczonej Orunii. To rodziny suszące swój dobytek w promieniach przedzierającego się słońca. Bliźni spotkany na mojej drodze do Jercha, to poszkodowany w kataklizmie, któremu możemy zapewnić godniejsze warunki przetrwania trudności.
Ewangelia przedstawia dwie główne osoby dramatu spod Jedrycha. Współczesność przedstawia dwie postawy solidarnych ludzi Trójmiasta. Gdańscy powodzianie potrzebują pomocy człowieka jak ewangeliczny biedak leżący na drodze. A my wszyscy mamy okazję być dobrymi samarytanami, którzy znajdują odpowiedz na pytanie, które postawił Jezusowi Uczony w Prawie: Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Miłuj Boga całym sercem.
Miłuj bliźniego jak siebie samego.
Nie mów o miłości, ale czyń miłość.
Nie mów o solidaryzmie, ale bądź solidarny.
Pomagając w sprawach doczesnych zyskujemy wieczne. Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych toście i Mi uczynili. I pójdą ci do życia wiecznego. Bo pomagając innym w sprawach doczesnych pomagamy sobie w sprawach wiecznych.
Kto jest bogaty?
Ewangeliczna przypowieść dzisiejszej niedzieli (26 niedziela zwykła "C") wymusza pytanie: Dlaczego ewangeliczny bogacz poszedł do piekła? Czy tylko dlatego, że był bogaty? Dlaczego Łazarz cieszył się szczęściem wiecznym? Czy tylko dlatego, że był biedny?
Dużym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że nędza wystarcza do zbawienia. Podobnie absurdalną wydaje się teza, że posiadanie majętności skazuje na potępienie. Czego, więc brakowało bogaczowi, a co pozwoliło ubogiemu Łazarzowi dostąpić łaski niebie? Trudno jest scharakteryzować moralną postawę bogatego z dzisiejszej ewangelii. Jezus mówi, że za życia ziemskiego ubierał się w purpurę i bisior, każdego dnia dobrze się bawił. Prowadził, więc wygodne i wesołe życie w dobrym towarzystwie. Czy w tym można się od razu dopatrywać jakiegoś zła? Czy przestępstwem jest noszenie ładnych ubrań? Czy taniec i zabawa są kategorycznie złe? - NIE!
Nic też nie wiemy o źródłach jego bogactwa. Może żył z procentów rodzinnego majątku? Podejrzewanie go o okradanie innych byłoby mało przekonujące i nie koniecznie prawdziwe. W czymże wiec tkwi jego wina?
Jezus sugeruje odpowiedź: Bogacz opływał w dostatki. (co samo w sobie nie jest grzechem). Jego winą było to, że zaślepiony dobrobytem nie dostrzegał Łazarza, potrzebującego pomocy. Jeśli w bogactwie zawiera się jakieś niebezpieczeństwo, to polega ono na tym, że czyni nieczułym człowieka na potrzeby bliźnich. Pismo św. z jednej strony widzi w bogactwie wielką szansę: Kto posiada majętności może pomnożyć je dzieląc się nimi. Z drugiej strony bogactwo niesie za sobą niebezpieczeństwo. Bogaty czuje się często samowystarczalny. Nie potrzebuje nikogo. Łatwo dochodzi do przekonania, że wszystko można kupić, urzędy, przyjaźnie, nawet człowieka.
Człowiek bogaty często zadaje sobie tylko jeden typ pytań: Co ktoś mi może dać? Jaką korzyść posiądę z przyjaźni, znajomości? Jaki zysk będę miał wchodząc w znajomości z decydentami. Nie liczy się czysta i bezinteresowna przyjaźń, lecz zysk i paranoidalne lubię- nienawidzę, służące do zaspokajanie swoich egoizmów. Bogaty wyrzuca, więc ze swojego życia to, co nie przynosi materialnie wymiernych korzyści. Pozbywa się tego co jest autentyczną przyjaźnią, która się nie opłaca. Pozbywa się miłości, która domaga się ofiary, Nie zna tez miłosierdzia i przebaczenia, które są owocem bezinteresowności.Ewangeliczny bogacz nie był wrażliwy na potrzeby bliźnich. Obojętny za życia pozostaje nim także po śmierci. Wydaje się, że niczego się nie nauczył: Nadal traktuje Łazarza jako "chłopca na posyłki". Jednak sytuacja się zmieniła. To w czym pokładał nadzieje przeminęło. Został sam z sobą pozbawiany zaszczytów, możliwości demonstrowania władzy i bez nadziei. Materialne doczesności w konfrontacji z wiecznością nie wytrzymują próby śmierci. Jezus w przypowieści o bogaczu i Łazarzu zachęca nas, aby potrzeba posiadania nie stała się jedyną potrzebą naszego życia, abyśmy nie zabili w sobie wrażliwości na potrzeby innych.
Jeśli nie możemy opuścić wszystkich spraw tego świata, zatrzymajmy je tak, aby one nas na świecie nie zatrzymały; abyśmy dobra ziemskie posiadali, a nie byli przez nie posiadani.
Tu konstytuuje się nowa definicja bogactwa - Jesteśmy przyzwyczajeni do starej, obiegowej, której bogaty jest utożsamiany z ładnym domem, modnym ubraniem, szykownym autem i zasobnym kontem bankowym. Jednak człowiekiem bogatym może być również ten, kto wyciąga rękę po żebrany grosz, kto ledwie wiąże koniec z końcem, i ten kto wieczorem kładzie się do łóżka głodny. Człowiek bogaty, to ten, którego dzisiaj nazwiemy "wiecznym dorobkiewiczem", któremu ciągle jest za mało niezależnie ile posiada. Zazdrości tym, którzy mają więcej i chełpi się swoimi dobrami przed tymi, którzy posiadają mniej.
Lekarstwem i sposobem na wytworzenie w sobie odpowiedniego dystansu do materii, prowokującej do zachłanności, jest głęboka więź z Bogiem. Można jej doświadczyć w różnych sytuacjach życiowych, ale pogłębić można ją tylko na modlitwie. Bierzmy więc do ręki różańce. Niech nasze rodziny będą Bogiem silne. A miesiąc październik niech zakwitnie różami naszych modlitw. Tych szeptanych samotnie w cichym mieszkaniu, i tych rodzinnych, parafialnych złączonych intencją dobra. Niech nasze wartościowanie okaże się na miarę naszej wiary. Bo gdzie będzie nasz skarb, tam będzie i nasze serce. Amen
Niepokalanie poczęta
Każdy z nas gdy zamknie oczy i wypowie w ciszy słowo "matka", zobaczy oczyma wyobraźni postać swojej mamy. Odczuje jej dotyk, usłyszy jej słowa. Każdy z nas zobaczy inną, swoją własną matkę, jej kochające serce, spracowane ręce, zmarszczki dzielące czoło na części.
Dziś przeżywamy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia naszej wspólnej, matki - Maryi. Ona w tym drugim tygodniu adwentowego oczekiwania i czuwania przedstawia się nam w trzech obrazach. Przyjrzyjmy się im i zastanówmy
JAKA JEST ROLA MARYI W ZBAWCZYM PLANIE BOŻEGO MIŁOWANIA CZŁOWIEKA?
OBRAZ PIERWSZY - przedstawia wspaniałość ogrodu, miejsce życia Ewy i Adama. To Raj, symbol szczęścia i stanu do jakiego człowiek, z racji bardzo dobrego dzieła Stwórcy, został powołany. Pierwsi rodzice zostali poddani próbie. Dokonują wyboru. Popełniają pierwszy grzech, zamiast zbliżyć się do Boga ukrywają się przed Nim, nie chcą się z Nim spotkać. Bo wstydzą się siebie, gdyż przez grzech zgubili własne człowieczeństwo, stali się cząstką zła. Grzech zniszczył ich radość życia i przyoblekł w ból oddalenia od Boga.
W wyroku wymierzonym pierwszym rodzicom można dostrzec obok Ewy, matki wszystkich żyjących, postać innej matka, której potomek pokona szatana. Nie nazwana po imieniu Nowa Matka, Nowa Ewa ma przynieść światu wybawiciela z niewoli grzechu, który zaciągnęli przez nieposłuszeństwo pierwsi rodzice.
DRUGI OBRAZ - pochodzi z dzisiejszej Ewangelii. Jego treść określa dokładnie kim jest niewiasta zapowiadana w Księdze Rodzaju. Scena spotkania Bożego Posłańca z niewiastą izraelską jest bardzo skromna i oszczędna w słowa lecz wypełniona po brzegi wiernością Bogu i miłością do człowieka.
Zapowiadana Nowa Ewa, to Niepokalana Maryja, która zostaje poddana, podobnie jak Ewa i Adam, próbie posłuszeństwa. Bóg oczekuje wolnej, nieskrępowanej decyzji, naprawienia błędu Ewy. Dlatego proponuje Maryi współpracę w dziele zbawienia ludzi, chce, aby porodziła Syna Bożego. Boży Posłaniec nie zwraca się do niej po imieniu, lecz pozdrawia ją jako Pełną Łaski. W ten sposób nadaje jej nowe imię, które określa jej szczególne wybraństwo.
Maryja - niepokalana czystość, biel, przeciwieństwo wszelkiego grzechu. Przez jej niepokalane poczęcie i święte życie Bóg raz jeszcze pokazał do czego powołuje człowieka. Stanem bezgrzeszności i świętości zostali obdarowani już pierwsi rodzice, lecz wzgardzili darem Boga. Dlatego wierny Bóg ponawia swój dar dla ludzi przez Maryję.
OBRAZ TRZECI - to scena współczesnego świata w tak przedstawiony jak, każdy z nas go doświadcza. Jesteśmy w naszym świecie wolni, obdarzeni możliwością podejmowania nieskrępowanych decyzji. Tak jak pierwsi rodzice możemy wybrać nieposłuszeństwo wobec Boga i konsekwentnie opuścić Raj lub tak jak Maryja wypowiedzieć: "Niech mi się stanie według słowa Twego" i spotkać się na końcu życia z Bogiem w niebie.
Ten ostatni, trzeci obraz jest niedokończony, gdyż maluje go historia naszego życia. Historia, którą dopiero tworzymy. Jedni według modelu nieposłuszeństwa Ewy. Inni według posłuszeństwa Maryi. Jedni na swe potępienie, inni na swe zbawienie.
Można zapytać: Jak realizować w swoim życiu Boży plan zbawienia? Jak postępować, aby na końcu życia spotkać się z Bogiem w niebie? Przecież życie jest takie skomplikowane. Nie mieszkamy w cichości Nazaretu, lecz w gwarze naszych obowiązków. Chociaż ochrzczeni, bierzmowani, przyjmujący Komunię Świętą i z utęsknieniem wpatrzeni w niebo, to jednak trzeba nam powiedzieć za św. Pawłem, że jesteśmy ludźmi, którzy chcą czynić dobro, lecz czynimy to zło, którego czynić nie chcemy. Naznaczeni więc znamieniem ran grzechowych pędzlem jakim czynów mamy malować obraz wierności Bogu, aby nasz rysunek był wyraźny, jednoznaczny i dokończony?
To prawda, że dziedziczymy niechlubny spadek naszych pierwszych rodziców i nie żyjemy w luksusie patrzenia na Jezusowe, historyczne czyny. Nie znamy barwy Jego nauczającego głosu ani nawet charakteru pisma. Jednak spójrzmy na Maryję. Dzisiejsza Ewangelia wskazuje postawę Matki. Idąc Jej śladami trzeba uświadomić sobie, że jesteśmy konsekrowani, że dar powołania, który każdy z nas otrzymał jest również darem społecznym, bo danym osobie dla Kościoła. Nasze kroczenie ku świętości nie może być kroczeniem samotnym. Choć oddzieleni od świata, (każdy z nas na inny sposób), to musimy trwać w świecie, aby go konsekrować naszym życiem.
Tak wiele spraw potrzebuje omodlenia. Tak wielu ludzi potrzebuje nadprzyrodzonej odwagi do podejmowania trudnych decyzji. Nie można ich pozostawić w modlitewnej samotności. Troska o własną świętość musi owocować w modlitwie za innych.
Modlitwy posiada skuteczność, której nie ma apostolstwo słowa i czynu. Nie trzeba ani mówić ani czynić, aby oddziaływać po apostolsku. Paradoksalnie mówiąc, modlitwa jest ta działanie, które nie jest działaniem w potocznym tego słowa znaczeniu.
W modlitwie nie tylko ofiarujemy Bogu swoje słowa i czyny, ale sami upodobniamy się do Niego. Sami stajemy się miejscem, uobecniającym działanie Boga. Kulminacyjnym punktem modlitwy jest milczące trwanie przed Bogiem i całkowite poddanie się Jego działaniu. Owocem takiej modlitwy jest możność maksymalnego oddziaływania na innych. Ta modlitwa, w gruncie rzeczy najbardziej bezinteresowna, jest źródłem najowocniejszego działania. Istnieje w niej bowiem maksymalne nastawienie się na Boga, prawdziwe nabożeństwo i związane z nim ściśle prawdziwe nastawienie się na drugiego człowieka.
W ten sposób zaangażowani w Boga mamy jakby Boga dla siebie, tak, że Bóg angażuje się we wszystkie nasze sprawy: w te, które osobiście doświadczamy oraz w te, które wynikają z doświadczenia innych a są przedmiotem naszej modlitwy.
Jesteśmy "synami Ewy", którzy borykają się ze skutkami grzechu pierworodnego, lecz jednocześnie jesteśmy "synami Maryi" i otrzymaliśmy od Boga, tyle łask ile potrzeba nam do zrealizowania Bożego planu zbawienia.
Historia Bożej miłości nie kończy się na Maryi, ona trwa w nas. Dotyczy każdego człowieka. Maryja zachęca, abyśmy brali do świat w swoje ręce i uświęcali go swoją świętością i modlitwą, trzeba nam wziąć do ręki pędzel: "zaufanie" i farbę: "modlitwę" i malować na płótnie świata świętość naszej codzienności.
Niepokalane Serce Maryi
W uroczysty dzień, Niepokalanego Poczęcia NMP, gdy przeżywamy parafialny odpust, gdy widzę Wasz trud budowy tej świątyni, pragnę razem z Wami zastanowić się nad naszą polską, katolicką duchowością. Bo przecież postawiliście już fundamenty. Ściany już wzniesione, a sklepienie chroni od deszczu i śniegu. Pozostały jeszcze detale, które nadadzą charakter i styl tej budowli.
Ale nie tylko o budynku jest tutaj mowa. My jesteśmy KOŚCIOŁEM. Oprócz budowli wznosicie coś większego i ważniejszego. Jesteście i budujecie wspólnotę Kościoła. Każdy z Was postawił już solidny fundament w chrzcie świętym, wyznając wiarę - a teraz potrzeba nam delikatnych narzędzi, aby naszej duchowej budowli nadać styl i charakter.
Jaka jest, więc nasza Duchowość? Jakimi wartościami, narzędziami się posługujemy? Co jest dal nas ważne? Czy zdajemy sobie sprawę z wszystkich konsekwencji naszych czynów?
Duża, szkolna przerwa w zwykły piątkowy dzień - Dzieci jedzą śniadanie. Zapach kiełbasy, rozchodzi się po całej stołówce. Rozmawiają już o popołudniowej dyskotece.
Niedziela - sklep Auchon. Godz. 14-sta, brakuję wózków. Do kasy czeka się prawie godzinę.
Telewizyjne Wiadomości - dziewczynka zabiła swoją koleżankę. Nastolatkowie włamali się do staruszki i ze złości, że nie znaleźli pieniędzy udusili ja paskiem. Napadnięto na listonosza, taksówkarza. Marsze żałobne, czarne flagi i pytania: "Czy do tego musiało dojść?" "Kto będzie następny?".
Deklarujący wiarę w Boga nie praktykują jej, a deklarowany ateista jak martwy słup uczestniczy w Eucharystii i pragnie brać udział w innych aktach religijnych.
Kochani, Nasza duchowość pełna jest kontrastów. Z jednej strony deklarujemy wiarę w Boga a z drugiej spowiedź i komunie święta traktujemy jako nieistotny dodatek życia. A Bóg dał nam 10 przykazań, jako prawo, które pomoże nam w skutecznie ukończyć nasza budowlę wiary. Ale w naszej polskiej mentalności, w imię wolności, odrzucamy przepisy prawa, gdyż posługujemy się zasadą: "Prawo jest po to, aby je omijać". Lecz czy każde prawo można ominąć: Przecież wiemy, powiedział nam o tym wielki Polak, Jan Paweł II: "Wolność nie polega na odrzuceniu prawa. Polega raczej na odnalezieniu tych praw, wewnątrz, których człowiek mógłby najpełniej zrealizować siebie". Zresztą sam pomysł odrzucenia wszelkich prawa jest pomysłem absurdalnym, który łatwo może doprowadzić do katastrofy.
Gdy człowiek przestanie, liczyć się z prawem. Dopóki tylko deklaruje, że jego wolność burzy się przeciwko jakimkolwiek prawom (prawa grawitacji nie wyłączając) można go uznać za nieszkodliwego dziwaka, który pragnie w oryginalny sposób (a zarazem łatwy) imponować. Ale wyobraźmy sobie, że postanowił zadokumentować nieliczenie się z prawem grawitacji i wychodzi przez okno 10-go pietra... Można już nie kończyć tego opowiadania. Zupełnie inną postawę wobec prawa grawitacji zajmuje człowiek wolny. Nie podda się biernie temu prawu. Ale przede wszystkim nie traktuje on prawa jako nieznośnego ograniczenia, spod którego w żaden sposób nie da się wyzwolić. Przyjmie je raczej jako przestrzeń, w ramach, której czuje się wezwany do realizowania swojej wolność. Człowiek, który myśli o swojej przyszłości, o budowli, która tworzy od początku do końca swego życia, prawo wykorzysta do poszerzania swojej wolności.
Dekalog jest prawem moralnym, które jest dane człowiekowi nie w rajskim obcowaniu z Bogiem, ale wtedy, gdy człowiek opuścił Boga. 10 Przykazań jest dane człowiekowi po grzech pierworodnym, czyli temu człowiekowi, który jest z racji grzechu pierworodnego) skłonny do czynienia zła. Bóg daje człowiekowi Prawo Dziesięciu Słów, jako narzędzie, którym ma się posługiwać, aby powrócić do raju.
Kochani, jednak są tacy, którzy na pytanie: czy jesteś katolikiem, czy wierzysz w Boga odpowiadają: TAK, wierze, ale stworzyli sobie "nowy dekalog", w którym nie ma przykazania, o szacunku do rodziców, albo zabrakło przekazania, mówiącego o czystości przedmałżeńskiej, lub też zamiast przykazania: "nie kradnij", ukuli sobie przykazanie "bierz i nie daj się złapać" Jakimi wartościami, narzędziami się posługujemy w budowaniu naszej katolickiej duchowości? Czy własnymi? Czy naszym bogiem jest zysk z dobrowolnej niedzielnej pracy? Czy naszym Bogiem jest aprobata społeczna i ilość głosów w wyborczej urnie?
Dziś Uroczystośc Niepokalanego Serca NMP. Maryja Pokorna Służebnica Pańska woła do nas z fatimskiego dębu, prosząc o wierność Bogu. Raz wybrawszy Boga, w każdej chwili wybierać muszę.
Nowy Rok
Jest rok 5760 odmierzany przez kalendarz żydowski. Jest rok 2753 w kalendarzu Wielkiego Imperium Rzmskiego. Jest rok 2054 w religijnym kalendarzu Indyjskim. Rok 1716 odmierza kalendarz Koptyjski, a w kalendarzu muzułmańskim widnieje cyfra wskazująca roku 1421. W naszym w kalendarzu Gregoriańskim jest rok 2000, Rok Jubileuszowy, bo obwieszczający dwu tysięczną rocznicę od narodzin Jezusa Odkupiciele i Zbawiciela Człowieka. Rok Jubileuszowy to czas przychodzenia do Chrystusa po miłość, która buduje świat na solidnych fundamentach przebaczenia i bezinteresowności.
Przyszliśmy do Jezusa, aby razem z Nim rozpocząć ten Nowy Rok w Wielkim Jubileuszu. Na początku naszego spotkania z Jezusem przeprośmy Go za grzechy, abyśmy z czystym sercem, byli gotowi przyjąć dar miłości.
Z minuty na minutę przybliża się Nowy Rok. W różny sposób żegnamy się z rokiem 1999 i w różny sposób przywitamy rok 2000. Jedni na wielkich balach, drudzy przy służebnych zajęciach, inni w samotności i cierpieniu. Europejska wspólnota młodych Nowy Rok powita w Warszawie na modlitewnym czuwaniu razem ze wspólnotą z Taize. A wszyscy, niezależnie gdzie i jak witamy Nowy Rok składamy sobie życzenia, aby ten nowy był, choć trochę lepszy od starego.
Żeby ten stary świat, stał się światem nowym.
Ale czy tak się stanie? Czy spełnią się nasze życzenia?
Ten świat stanie się nowy i lepszy, kiedy człowiek stanie się lepszy. Człowiek w sylwestrowej nocy jest podobny do Nikodema z Janowej Ewangelii, który przychodzi Nocą do Jezusa z zapytaniem:
- Co mam czynić, aby być zbawionym? Co mam czynić, aby był lepiej?
- Musisz się na nowo narodzić - mówi Jezus.
- Jak mam to zrobić?
Ja, człowiek z bogatym doświadczeniem życiowym mam się na nowo narodzić i być młokosem, który uczy się życia? Mam przecież mądrość życiowego doświadczenia, która stawia mnie ponad innymi. Jestem przecież lepszy od młodych, bo więcej widziałem, więcej zrobiłem, więcej odmówiłem modlitw. Jestem stały w swoich postanowieniach. Mam ukształtowane poglądy, nie daję się manipulować. Znam obraz świata, obraz Boga, znam siebie i wiem kim jestem dla siebie, kim dla świata i kim dla Boga.
Czy naprawdę przechodząc w Nowy Rok, tak znaczący, bo Jubileuszowy, mam stać się nowy. Na nowo narodzony?
- Musisz się na nowo narodzić z wody i Ducha Świętego. Na nowo się narodzić, to znaczy na nowo uwierzyć Bogu. Bóg ma się dla mnie stać nowym zadziwieniem, żebym zaczął myśleć po nowemu, i po nowemu żyć.
Świat boi się i nie chce człowieka rozumu, racjonalisty bez wiary. Bo taki może wymyśleć genialne głupstwa, które mogą doprowadzić do eutanazji człowieka i świata. Świat boi się i nie chce człowieka woli, działającego bez wiary, bo taki może stać się tyranem i podeptać wszelkie szlachetne pragnienia. Świat boi się dziś człowieka, co zamyka się w zwapniałych schematach swego postępowania, bo taki zniszczy każdą witalną siłę. Nie można cieszyć się, że nie jestem kłamcą, złodziejem, zabójcą - Jak tamten. W takiej radości można się bardzo szybko zestarzeć i nie zauważyć, że Bóg się na nowo narodził.
W Nowym Roku chcę na nowo odkryć tajemnicę Boga, na nowo odkryć Jego Słowo, które jest wiecznotrwałe, nowe, młode i skuteczne. Na nowo się narodzić, to znaczy na nowo zacząć miłować, bo siłą każdego odrodzenia jest miłowanie. A jeśli nie pokochamy na nowo człowieka, to staniemy się szkieletami obleczonym w ludzką skórę. Takich winno się oddzielać i pokazywać jako okazy ku przestrodze.
W Nowym, Jubileuszowym Roku, nie możemy po staremu nienawidzić, przeklinać, obmawiać. Chcemy reformować świat, zmieniać jego struktury, nawracać, odradzać reformować - ale czy chcemy go na nowo pokochać?
To do nas mowa szlachetni, wierni chrześcijanie. Gdybyśmy w nowym roku potrafili być ludźmi z wigilii Bożego Narodzenia, to stary odchodzący już rok zabrzmiały echem zazdrości: Zobaczcie jak oni się miłują. Na nowo się narodzić to, znaczy mieć nadzieje, radosną nadzieję, że świat stanie się lepszy przez moją dobroć i optymizm.
Dzieciątko małe. Boże mój wielki, żeby się tak stało, żeby polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio. Boże mój przymnóż mi wiary, daj mi serce nowe, abym w nowym roku był nowym człowiekiem. I zostaw mi tę nadzieję, że sny szlachetnych ucieleśniasz, że stanie się wszystko nowe i dawne rzeczy przeminą.
Kochani!
Nowy Rok. Rok Jubileuszowy. Świat będzie lepszy, bo Bóg nam błogosławi, a człowiek nauczy się przebaczać i kochać. Świętując Rok Nowy, obym nie został starym człowiekiem z minionego roku. Jak Nikodem w nocy przychodzimy do Jezusa, aby usłyszeć: Musisz się na nowo narodzić z Wody i Ducha Świętego, aby na nowo pokochać. Amen.
Ludzkie przebaczenie
Współczesny człowiek często ocenia świat i swoich bliźnich przez pryzmat użyteczności lub przydatności. Można zaobserwować rozwijające się koleżeństwa, przyjaźnie a nawet miłości, które skupiają się na samolubnym wykorzystaniu drugiego człowieka do realizacji swoich celów. Tworzy się przyjaźnie, aby przyjemniej spędzić wolny czas. Zawiera się związki małżeńskie w obawie przed samotnością. W takim działaniu na pierwszym miejscu staje JA, świadomie lub nieświadomie pobudzane i gloryfikowane przez DLA MNIE, objawiające się jako subiektywnie rozumiana konieczna potrzebą. Dobre samopoczucie jest równoznaczne ze zrealizowaniem swojej potrzeby, która wykorzystuje drugiego człowieka w jego umiejętnościach lub choćby tylko w jego sposobie bycia i postrzegania świata.
Ewangeliczne przesłanie, mówiące o wzorcowych relacjach między ludzkich zostało katechetycznie określone i skodyfikowane między innymi jako Uczynki Miłosierdzia. Wyrastające konkretem z przykazania miłości Boga i człowieka, dostrzegają wielowymiarowości ludzkiego życia i działania. Logiczny podział, systematyzujący miłosierne czyny umieszcza je w dwóch symbolicznych siódemkach, które w zestawieniu z ewangelicznym symbolem 77 (nieograniczoność miłosierdzia ludzkiego, por Mt 18,21-22) mogą sugerować przedmiot, formę i nieskończoność ludzkiego miłosierdzia. Karmienie głodnych, podawanie napoju spragnionym, zadbanie o nagich, podróżujących, więźniów, chorych i zmarłych, to przykładowe formy okazywania miłosierdzia, które można rozumieć literalnie. Bo łatwiej i wygodniej jest podać chleb głodnemu, ale lepiej, choć trudniej, dać mu pracę, aby zarobił na swoje utrzymanie. Uczynki Miłosierdzia umiejscowione w konkretnej współczesności znaków czasu nabierają nowego wymiaru, dostrzegając człowieka nie tylko w jego aktualnej potrzebie, ale widzą jego problem kompleksowo, zwalczając nie skutki, ale przyczyny niedoboru. Ważną rzeczą jest więc świadome uczestnictwo w życiu swojej wspólnoty parafialnej, w kołach pomocy charytatywnej, których służba nie powinna polegać na rozdawnictwie dóbr, ale na zaradczym działaniu wobec istniejących problemów.
Dostrzeganie znaków czasu, to umiejętność właściwa tym, którzy narodzili się z Ducha. Życie wynikające z doświadczeń religijnych, wiara konstruktywnie wpływająca na sposób postępowania daje umiejętność dostrzegania rozwiązań w świetle wartości nieprzemijających, które w hierarchii wartości stoją na wyższym miejscu. Dlatego druga siódemka czynów ludzkiego miłosierdzia, przekracza wartości doczesne, kierując swoją uwagę na wartości duchowe. Jeśli nasze postępowanie będzie wyrastać z troski o zbawienie i życie wieczne naszych bliźnich, a nie z egoistycznej potrzeby pomagania, dla zaspokojenia swojego sumienia, to staniemy się prawdziwymi apostołami Bożego Miłosierdzia, które będzie objawiało się przez nasze czyny (por. J 7, 18). Upominanie grzeszników, pouczanie nieumiejętnych, dobra rada, pocieszanie strapionych, cierpliwość znoszenia krzywd, chętne darowanie uraz, modlitwa za bliźnich żyjących i zmarłych staną się sposobem i przykładem codziennego postępowania.
Gdy Jezus chodził po Świętej Ziemi i nauczał w synagogach i na placach, a nie wszyscy wierzyli Jego słowom, wtedy spoglądał w niebo i modlił się do Ojca, aby uwierzono Jego dziełom (por. J 2, 23; J 10, 38; J 11, 42). Żyjąc we współczesnym świecie należy być przykładem świadomego i odpowiedzialnego postępowania. Doświadczenie podpowiada, że deklaracje i słowne zapewnienia często stają się ułudą w konfrontacji z rzeczywistością dnia codziennego. Po owocach nas poznają (por. Mt 7, 20), więc chciejmy rozpoznawać znaki czasu i w ich kontekście widzieć człowieka, który potrzebuje naszego przykładu i pomocy w bolączkach doczesnych i zawiłościach duchowych. Niech nasze czyny będą przedłużeniem czynów Chrystusa.
Co straciłeś Dobry Łotrze?
Wielki Post, to okres liturgiczny naznaczony dokładniejszymi niż zwykle rachunkami sumienia i bardziej dynamiczną tęsknota za Bogiem. Uczestniczymy w nabożeństwach Drogi Krzyżowej, rozważamy Gorzkie Żale, odprawiamy ćwiczenia rekolekcyjne, zabiegamy o dobre czyny, które mają objawić stopień naszej doskonałości i być swoistego rodzaju paszportem do nieba. Wkładamy wysiłek w realizację wielkopostnych postanowień, lecz jednocześnie z zazdrością wpatrujemy się biblijną sytuację Dobrego Łotra. Szczęściarz z niego. Całe życie pił, bawił się, kradł, zabijał, a na koniec jednym żalem za grzech załatwił sobie niebo. Jaka to jawna niesprawiedliwość! Przecież ja, chrześcijanin już z XXI wieku, który modlę się rano i wieczorem, czytam Pismo Święte, przystępuję do świętych sakramentów, wykonuje uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy, muszę jeszcze trudzić się żyjąc zgodnie z prawem dekalogu. Nie mogę pozwolić sobie na grzechy, bo gdy w stanie brudnego serca przyjdzie mi nagle spotkać się z Jezusem na granicy czasu, to mogę nie zdążyć wypowiedzieć zbawiennego zdania: Jezu wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Byłaby to największa tragedia mojego życia.
Troska o zbawienie pielęgnowana przez całe życie może być przekreślona jedną nieprzemyślaną i nieżałowaną decyzją. Lecz życie błyszczące złudnym pięknem grzechowego szkarłatu może być zakończone wejściem do nieba, jeśli najpóźniej na granicy czasu i wieczności, nastąpi przyznanie się do zła połączone z chęcią poprawy i żalem. Zbawienie może być udziałem łotra przez nawrócenie i Boże miłosierdzie.
Czy Miłosierdzie więc przekreśla sprawiedliwość?
Myśli Boga nie są myślami człowiek ani drogi człowieka nie są drogami Boga (por. Iz 55, 8). Gdy modlitwy, święte sakramenty, dobro, które jest naszym udziałem traktujemy jako cenę należną Bogu za odkupienie i zbawienie, to podobnie jak ci, którzy pracowali w winnicy od samego ran do wieczora (por. Mt 20), możemy odczuwać niezadowolenia, wynikające z nieproporcjonalnego stosunku wynagrodzenia do włożonego trudu. Takie jest rozumowanie człowieka, którego drogi nie są drogami Boga. Taka jest ludzka sprawiedliwość, gdy jest odarta z prawdziwego wierzenia w Boga. Takie rozumowanie życia chrześcijańskiego sprowadza dynamiczną rzeczywistość wierzenia w Boga do wymienialnej rzeczy. Człowiek, nazywający się wierzącym, który rezygnuje z częstej Komunii Świętej, z życia liturgicznego wspólnoty kościelnej, staję się praktycznym ateistą, nieroztropnym hulaką podobnym do łotra.
Wiara, jeśli jest przeżywana jako pomost między ziemią a niebem, Eucharystia jako przedsionek nieba, zaś życie doczesne jako uczestnictwo w Boskim dziele stwarzania, to nie sposób zazdrościć Łotrowi, jego plugawego życia, które dopiero w objęciach śmierci zyskało usensowione przez Miłosiernego Boga. Nie można tu pytać się o sprawiedliwość, lecz należy pochylić głowę przed Bożym Miłosierdziem i z wielką troską zapytać:
Co straciłeś Dobry Łotrze?
Co tracimy, gdy piątkową wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych ofiarujemy Jezusowi? Co tracimy, gdy nasze usta zawsze mówią prawdę? Co tracimy gdy przyjmujemy Jezusa do swojego serca? - Czy można coś stracić w ten sposób? Dobry Łotrze z XXI wieku nie traktuj wiary w Jezusa jako stratę, dramat, w którym odgrywasz tragiczną rolę chrześcijanina cierpiętnika lub kupca. Bóg tym, którzy w niego prawdziwie wierzą daje już tu na ziemi przedsmak nieba. Zanurza nas w swojej Boskiej mocy, abyśmy z radością szli w pielgrzymce wiary do nieba.
- 62 -