EWANGELIA WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA
Według najstarszej tradycji patrystycznej autor drugiej Ewangelii nosił imię Marek.
Papiasz – jego to bowiem pisma stanowią owo najstarsze świadectwo (ok. r. 130), oparte
zresztą na opinii Jana Prezbitera, identyfikowanego przez niektórych autorów z Janem
Ewangelistą – nazywa Marka tłumaczem Piotra, co należy rozumieć w ten sposób, że Marek
tłumaczył na język grecki katechezę Piotra, mówiącego po aramejsku. O tym, że Marek był
tłumaczem Piotra, mówią także Ireneusz, Tertulian i Orygenes. Taki sam pogląd wyraża,
również cytowany przez Euzebiusza, Klemens Aleksandryjski i Hieronim. Ci ostatni dorzucają
ponadto uwagę, że Marek, uczeń i tłumacz Piotra, spisał katechezę swego mistrza na prośbę
braci w Rzymie.
Znanego wśród pierwszych chrześcijan Marka, tłumacza Piotra, utożsamia się powszechnie
z Janem Markiem, o którego życiu i działalności znajdujemy wiele szczegółów w samym
Nowym Testamencie (por.
Dz 12,12.25
;
13,5.13
;
15,37.39
;
Kol 4,10
;
2 Tm 4,11
;
Flm 24
;
1 P
5,13
). Z danych tych wynika, że Marek był z pochodzenia Żydem, że jego matka posiadała w
Jerozolimie własny dom, w którym pierwsi chrześcijanie zbierali się na modlitwę i w którym
znalazł również schronienie Piotr po wyjściu z więzienia jerozolimskiego. Jan Marek był
również znany Pawłowi, któremu towarzyszył podczas pierwszej podróży misyjnej,
przynajmniej na wstępnym jej etapie. Rozstawszy się z Apostołem Narodów na dłuższy czas,
pod koniec życia Pawła znów jest przy jego boku w Rzymie (por.
Kol 4,10
;
Flm 24
), oddając
mu cenne usługi (
2 Tm 4,11
). O bliskiej współpracy Marka z Piotrem lub dokładniej – o
Piotrowych znamionach Ewangelii Marka – świadczą następujące szczegóły: układ całego
materiału tej Ewangelii pod względem treści pokrywa się ze schematami mów Piotra w
Dziejach Apostolskich (1,16 n; 2,14–36; 10,34 n); podobnie jak Piotr w swoich mowach, tak
też Marek bardzo zasadniczą funkcję apologetyczną przypisuje cudom Jezusa; Marek pomija
wszystko, co mogłoby ukazywać Piotra w zbyt korzystnym świetle, a czyni to chyba na
wyraźne życzenie Apostoła, który pamiętając o wyparciu się Zbawiciela, czuł się wskutek tego
niegodny jakichkolwiek wyróżnień czy pochwał.
Wiele danych wskazuje na to, że odbiorcy Ewangelii Marka nie są Żydami i że nie
mieszkają w Palestynie: nie znają bowiem dobrze nawet pospolitych obyczajów żydowskich
(np. częste i różnorodne ablucje), nie są obeznani z geografią Palestyny i topografią
Jerozolimy, nie rozumieją języka aramejskiego; Ewangelista tłumaczy na grecki wszystkie
terminy aramejskie.
Wyeliminowawszy Palestynę jako miejsce ewentualnego zamieszkania czytelników
Ewangelii Marka, można również przypuszczać na podstawie danych zawartych w owej
Ewangelii, że Marek pisał swoje dzieło w Rzymie i przede wszystkim chrześcijan rzymskich
miał na uwadze jako czytelników. Jego Ewangelia, bardziej niż pozostałe Ewangelie, obfituje
w latynizmy stylistyczno-terminologiczne, poza tym wspomniany w niej Szymon Cyrenejczyk
jest ojcem Aleksandra i Rufusa, ten ostatni zaś – zdaniem Ojców Kościoła i egzegezy nowszej
– występuje wśród chrześcijan rzymskich pozdrawianych przez Pawła w
Rz 16,13
.
Ze stwierdzeń wczesnochrześcijańskich pisarzy i Ojców Kościoła – np. Jana Prezbitera,
Ireneusza – wynika, że Ewangelia Marka została zredagowana po śmierci Apostołów Piotra i
Pawła, ale przed zburzeniem Jerozolimy, gdyż Ewangelista nie opisał dokładniej ani samego
przebiegu tej katastrofy, ani jej skutków. Poza tym Jerozolima, świątynia i różne realia
związane z kultem świątynnym są przedstawiane jako rzeczy współczesne autorowi, a nie jako
elementy czasów przeszłych. Mając to wszystko na uwadze wielu egzegetów dzisiejszych
słusznie utrzymuje, że Ewangelia Marka powstała po r. 64, ale przed r. 70.
Treściowo całą Ewangelię można podzielić na trzy większe całości: I. Objawienie
tajemnicy Jezusa narodowi izraelskiemu oraz uczniom i krewnym Jezusa, proces wypełniający
tzw. działalność galilejską Jezusa (1,1 – 7,23); II. Tajemnica Syna Człowieczego, pozostająca
pod znakiem trzykrotnej zapowiedzi męki, co przypada na czas działalności pozagalilejskiej i
podróży do Jerozolimy (7,24 – 10,52); III. Nauczanie i spory Jezusa z przeciwnikami głównie
podczas pobytu w Jerozolimie, zakończonego Jego męką, śmiercią i zmartwychwstaniem (11,1
– 16,9).
W samym doborze poszczególnych tematów i w sposobie ich przedstawiania chodzi
Markowi przede wszystkim o wykazanie, że Jezus jest Synem Bożym. O prawdziwości tego
twierdzenia mają świadczyć dokonywane przez Niego cuda oraz dwa zwłaszcza tytuły, którymi
Jezus albo sam siebie określa: Syn Człowieczy, albo aprobuje je w ustach innych ludzi:
Mesjasz.
Język Ewangelii Marka terminologicznie jest dość ubogi, pod względem stylu – prosty,
czasami wręcz chropawy. Obfituje w konstrukcje aramejskie, co świadczy o kulturze semickiej
Marka, wyjątkowo zaś liczne w tej Ewangelii latynizmy wskazują na miejsce zredagowania
Ewangelii i chęć dostosowania się jej autora do mentalności adresatów tego dzieła.
Wiadomości opracowane na swój sposób, zaadaptowane do myśli przewodniej całej
Ewangelii, posiadał Marek przede wszystkim od Piotra, lecz z pewnością nie bez wpływu na
treść księgi pozostawała również wczesnochrześcijańska ustna tradycja ewangelijna.
PRZYGOTOWANIE DO DZIAŁALNOŚCI JEZUSA
JAN CHRZCICIEL (1,1–8)
1
1
Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.
2
Jak jest napisane u proroka
Izajasza:
Oto Ja posyłam wysłańca mego
przed Tobą;
on przygotuje drogę Twoją (
Ml 3,1
).
3
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie dla Niego ścieżki (
Iz 40,3
)
4
wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów.
5
Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego
chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy.
6
Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas
skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym.
7
I tak głosił: «Idzie za mną
mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się rozwiązać rzemyk u Jego
sandałów.
8
Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym».
1.
Wiadomo już, bo słowa tego używał Mateusz, że Ewangelia – to inaczej Dobra Nowina,
dobra wieść o życiu, nauczaniu słownym i całej działalności Jezusa.
Jezus – imię „Jezus” nadawano wielu ludziom w owych czasach i nadaje się je po dzień
dzisiejszy wielu chrześcijanom, głównie w krajach języka hiszpańskiego i portugalskiego –
został także nazwany Chrystusem i Synem Bożym. Całe, złożone z trzech elementów
określenie jest wyrazem trzech bardzo istotnych prawd o Jezusie. W imieniu Jezusa zawiera się
aluzja do Jego człowieczeństwa. Jezus jest pełnym, normalnym człowiekiem. Lecz jest On
także Chrystusem, czyli Mesjaszem, tzn. pomazańcem. Wynika z tego określenia, że Marek
również, choć może nie w tym samym stopniu co Mateusz, cały ST będzie wiązał z osobą
Jezusa z Nazaretu. To On jest zapowiadanym przez ST Pomazańcem Bożym, w Jego życiu i
działalności wypełniają się wszystkie starotestamentowe proroctwa mesjańskie. I wreszcie
został Jezus nazwany Synem Bożym. Celem wszystkich wywodów Marka będzie właśnie
wykazanie, że Jezus jest Synem Bożym. Dziećmi, synami Bożymi, będą w NT nazywani
wszyscy chrześcijanie. W tym wypadku jednak chodzi o synostwo Boże pojmowane inaczej:
Jezus jest jedynym w swoim rodzaju Synem Bożym, jest jedynym Synem. Nikt prócz Niego
nie jest w tym sensie i takim Synem Bożym.
2–3.
Zaczyna Marek – jak już wspomnieliśmy – od nawiązania do ST, konkretnie mówiąc:
do Izajasza, tego najbardziej popularnego we wczesnym chrześcijaństwie proroka, zwanego
inaczej Ewangelistą ST. Cytowany tu fragment proroctwa Izajasza odnosi się zdaniem Marka,
do życia i działalności Jana Chrzciciela. Jan jest wysłańcem samego Boga. Będzie on
poprzedzał Mesjasza, który nadto okaże się Bogiem. Izajasz nazywa Go przecież Panem, a to
określenie przysługiwało w ST samemu Jahwe. Misja Chrzciciela będzie polegała na
przygotowywaniu drogi Mesjaszowi. Będzie to Jan czynił przez nawoływanie wszystkich
żyjących wówczas ludzi do prostowania ścieżek, którymi zamierza kroczyć po ziemi Jezus
Chrystus, Syn Boży. A oto i sama osoba wysłańca Bożego, nazwanego tu po imieniu, z
podaniem zresztą w głównych zarysach sposobu Jego działania.
4.
Wysłańcem Bożym jest Jan, zwany Chrzcicielem dlatego, ponieważ przychodzących do
niego ludzi obmywał lub mówiąc inaczej, chrzcił – βαπτιζειν znaczy obmywać i chrzcić – w
Jordanie. Wszystko to było dziwne, dziwne tym bardziej, że Jan nie chodził po wsiach i
miastach, gdzie można było przede wszystkim liczyć na znalezienie wielu słuchaczy, lecz
pozostawał na pustyni. A jeszcze dziwniejsze było to, że tam właśnie, na pustkowie, ściągali do
niego – jak mówi Marek – ludzie z całej judzkiej krainy oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy.
5.
Jest w tym uniwersalizmie odbiorców pouczeń Jana zapewne trochę literackiej
przesady: na pewno nie wylegała na spotkanie Jana cała judzka kraina i mało prawdopodobne
wydaje się to, by dosłownie wszyscy mieszkańcy Jerozolimy opuszczali swe domostwa i
udawali się na Pustynię Judejską. Ludzie, których Jan chrzcił, wyznawali przy tym swoje
grzechy. Było to coś w rodzaju publicznej spowiedzi. Gdzie indziej będzie powiedziane, że
ludzie przychodzący do Jana przyjmowali chrzest na odpuszczenie grzechów. Nic więcej nie
wiadomo o tym, jaka była natura owego odpuszczenia i czyją mocą się dokonywało. Jedno jest
pewne: nie było to sakramentalne odpuszczenie grzechów, tak jak nie było chrztem Duchem
Świętym dokonywane przez Jana obmywanie wiernych w wodzie Jordanu. Grzechy
wyznawano sobie nawzajem; prosząc – być może – siebie nawzajem o przebaczenie.
Dokonywano tego w obecności Jana, uchodzącego za prawdziwie Bożego wysłannika.
Obmycia zaś, których dokonywał Jan, stanowiły zewnętrzny znak uwolnienia serca od
wzajemnej nienawiści i gniewu.
6.
Markowi również zawdzięczamy zwięzłą charakterystykę sposobu życia Jana
Chrzciciela. Był to pustelnik w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, mimo iż zbiegali się do
niego ludzie z całej okolicy. Nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a
za całe pożywienie służyła mu szarańcza i miód leśny. Tak więc swym sposobem życia Jan
najbardziej dosadnie przypomina Eliasza, którego pojawienie się na ziemi w przekonaniu
ówczesnych Żydów miało być zapowiedzią przyjścia Jezusa, choć nie odróżniano wtedy
narodzin Jezusa od Jego ponownego przyjścia w postaci przyszłego Sędziego. Może jednak
najbardziej typowe dla nauczania Jana Chrzciciela było to, że nie zabiegał on o żadną ludzką
popularność; nie usiłował zgromadzić wokół siebie choćby niewielkiego grona uczniów.
7–8.
Przeciwnie – Jan głosił z całym przekonaniem, że za nim idzie Mocniejszy, któremu
on, Jan, nie jest nawet godzien rozwiązać rzemyków u sandałów. Przy innej okazji zaś Jan
Chrzciciel oświadczy wyraźnie: Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał (
J 3,30
).
Otóż ten Mocniejszy w ujęciu Marka posiada rysy o niebo inne, niż Jezus ukazywany przez
pozostałych synoptyków. Będzie to nie tyle surowy sędzia, ile raczej Dawca Ducha Świętego,
którego potem teologia uzna za Sprawcę naszego uświęcenia. Jan nie jest pierwszym, który
zapowiada pojawienie się owego Ducha na ziemi. Oto co pisał już o wiele wcześniej prorok
Ezechiel: I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza… Ducha mojego
chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów… (
Ez 36,26 n
).
CHRZEST JEZUSA (1,9–11)
9
W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie.
10
W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na
Niego.
11
A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie» (por.
Iz 42,1
).
9.
Wśród śpieszących do Jana na pustynię znalazł się pewnego dnia także Jezus z
Nazaretu, ten Jezus, któremu Jan przygotowywał drogę i prostował ścieżki; Ten, którego
nazywał Mocniejszym i nie uważał się za godnego rozwiązać rzemyków u Jego sandałów.
Marek jest niesłychanie zwięzły, gdy mówi: Przyszedł Jezus… i przyjął od Jana chrzest w
Jordanie. Z relacji dwu pozostałych synoptyków wynika, że miały przy tym miejsce pewne
dyskusje, że Jan czuł się niegodny, by udzielać chrztu Jezusowi, ale że w końcu, wskutek
stanowczego nalegania Jezusa, uległ.
10–11.
W chwili gdy Jezus już obmyty wodą Jordanu wychodził z rzeki, stała się rzecz
niezwykła: oto rozwarły się niebiosa, ujrzano – bo chyba nie tylko Jan był świadkiem tego
wydarzenia (por.
Łk 3,21
) – Ducha jak gołębicę zstępującego na Jezusa, a z nieba dał się
słyszeć głos Ojca, który oznajmiał wszystkim, że nowo ochrzczony Jezus jest umiłowanym
Synem Boga (por. także
J 1,32–34
). Tak więc chrzest udzielony Jezusowi przez Jana spełniał
rolę podwójnego objawienia: pokazał z jednej strony, że Jezus, jak wszyscy ludzie
przychodzący do Jana, jest jednym z wielu ówczesnych Izraelitów, co zostało uwydatnione
jeszcze dokładniejszym określeniem Jezusa: Jezus z Nazaretu w Galilei – a więc historycznie
znana postać, z drugiej strony zaś był objawieniem boskiej godności Jezusa przez ujawnienie
zarazem więzów miłości łączącej Ojca z Synem.
KUSZENIE JEZUSA (1,12–13)
12
Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię.
13
A przebywał na pustyni czterdzieści dni,
kuszony przez szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli.
12.
W relacji Marka również nie ma wątpliwości co do tego, kim był Duch, który
wyprowadził Jezusa na pustynię, gdzie był kuszony przez szatana. Duch jest bowiem wyraźnie
odróżniony od szatana. Opowiadanie o kuszeniu jest u Marka niesłychanie zwięzłe: nie
wiadomo, na czym owe pokusy polegały i jaka była ich treść.
13.
Marek zaznaczy tylko – czego z kolei nie ma u Mateusza – że Jezus żył na pustyni
wśród zwierząt. Obydwaj synoptycy jednak zgodnie podają, że zaraz po otrzymaniu chrztu,
czyli u samego progu swej publicznej działalności, zetknął się Jezus z szatanem. Znaczenie
teologiczne posiada jednak nie tylko kuszenie, lecz także pobyt Jezusa na pustyni, wzmianka o
czterdziestu dniach, o dzikich zwierzętach i o posługach, jakie aniołowie oddawali Jezusowi.
Marek nie mówi, że Jezus udaje się na pustynię po to, aby był kuszony. Temu odosobnieniu
przyświecały początkowo inne cele. Jezus chciał chyba przypomnieć własną działalnością
publiczną poszczególne etapy dziejów ludu Bożego. Udając się na pustynię pragnie wskrzesić
niejako ten trudny, ale chyba i najbardziej uprzywilejowany okres historii narodu wybranego:
pobyt Izraela na pustyni. Zresztą cele są zawsze w pewnym sensie takie same, ilekroć Jezus
udaje się na pustynię. A w Ewangelii Marka robi On to często (np. 1,35; 6,31.35). Na pustyni
właśnie – jak ongiś w dziejach ludu Bożego – urzeczywistniają się zbawcze plany Boga. Bóg
wymaga ciszy, spokoju, odosobnienia, by mógł dokonywać swoich wielkich dzieł.
Kuszenie zaś to okazja do podjęcia bardzo zasadniczej decyzji. Tam właśnie na pustyni,
podczas kuszenia, Jezus okazał swoją absolutną wolę walki ze złem. Izrael poddany ongiś
analogicznej próbie, także na pustyni, nie wyszedł z niej zwycięsko.
Okres czterdziestu dni albo lat należy już do przysłowiowych, gdy chodzi o podobne
przeżycie religijne w ST: przez czterdzieści lat Izrael przebywał na pustyni (
Pwt 8,2 n. 15 n
);
przez czterdzieści dni pozostawał Mojżesz na górze (
Wj 24,18
), modląc się tam i poszcząc (
Wj
34,28
), czterdzieści dni trwała wędrówka Eliasza na górę Horeb (
1 Krl 19,8
).
Przebywanie z dzikimi zwierzętami ma nie tyle może urzeczywistniać myśl, że Jezus
będzie stąpał bezpiecznie po wężach i żmijach i lwa, i smoka podepcze (por.
Ps 91[90],13
), ile
jest raczej zapowiedzią jednej z głównych idei teologii św. Pawła: w osobie Chrystusa ma się
dokonać generalne pojednanie całego stworzenia z Bogiem lub jest odwołaniem się do sytuacji
Adama w raju.
Celem głównym istnienia aniołów jest ich posługiwanie dla spełniania zbawczych planów
Boga (por.
Hbr 1,14
) w przeciwieństwie do aniołów złych, którzy od samego początku będą
próbowali niweczyć Boże plany.
DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W GALILEI
POCZĄTEK DZIAŁALNOŚCI
PIERWSZE WYSTĄPIENIE (1,14–15)
14
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił:
15
«Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»
14.
Czytelnik Ewangelii Marka ma do czynienia prawie zawsze z suchym referowaniem
faktów. W drugiej Ewangelii nie ma interpretacji, komentarzy, bez których Mateusz po prostu
nie mógł się obyć. Tak np. gdy Mateusz podaje racje, dla których Jezus opuszczał Judeę i
udawał się do Galilei, to Marek zanotuje tylko, że po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do
Galilei i głosił tam Ewangelię Bożą. Z pewnością upłynął jakiś czas od chrztu Jezusa do
aresztowania Jana. Marek pokrywa ten okres całkowitym milczeniem.
15.
Również pozbawione wszelkich komentarzy jest streszczenie katechezy Jana
Chrzciciela. Gdy według Mateusza Jezus motywował swoje nawoływanie do nawrócenia
faktem zbliżającego się królestwa Bożego, to według Marka Jezus jedynie mówił, że czas się
wypełnił, że bliskie jest królestwo Boże, że należy nawrócić się i wierzyć w Ewangelię, która
przedtem została nazwana przez Marka – dość oryginalnie – Ewangelią Bożą.
Jezus nie wykłada Pisma tak, jak to czynili uczeni żydowscy, głosi Dobrą Nowinę,
oznajmia wszem i wobec, że wypełniły się czasy. Wniosek stąd, że ludzkość żyjąca przed
Jezusem na coś oczekiwała, spodziewała się jakiegoś wypełnienia. Nie tylko z całokształtu
katechezy Jezusa i Jana Chrzciciela, lecz także z nauczania św. Pawła wynika, że czasy
przedchrystusowe to okres Bożego gniewu i grzechów ludzkich. Z przyjściem Chrystusa
rozpoczyna się czas świętości i łaski. Jeśli Marek mówi, że bliskie jest królestwo Boże, nie
oznacza to, iż równocześnie kończy się istnienie świata w jego dotychczasowej, materialnej
postaci. Znaczy to, że władztwo nad światem istotnie obejmuje Bóg, a to, że ślepi widzą,
chromi chodzą i głusi słyszą, stanowi najbardziej przekonujący dowód nie tylko bliskości, lecz
nawet obecności głoszonego przez Chrystusa Królestwa. To doskonałe, tak właśnie pojmowane
królestwo Boże zapowiadało już wielu proroków. Ludzkość miała więc dość czasu, by się
przygotować dobrze na właściwe przyjście tego Królestwa.
Istotę nawrócenia, którego konieczność także według Marka głosi Chrystus, stanowi
zasadnicza przemiana w dotychczasowym sposobie myślenia. Przede wszystkim chodzi o to,
by się ustosunkować jak należy do Ewangelii Chrystusa, by ją przyjąć, przyswoić sobie, by w
nią uwierzyć. Uwierzyć zaś w Ewangelię – to znaczy zaufać Chrystusowi i uznać wszechmoc
Bożą, przejawiającą się w nadchodzącym Królestwie.
POWOŁANIE PIERWSZYCH UCZNIÓW (1,16–20)
16
Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja,
jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami.
17
I rzekł do nich Jezus: «Pójdźcie za Mną, a
sprawię, że się staniecie rybakami ludzi».
18
A natychmiast porzuciwszy sieci poszli za Nim.
19
Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i
naprawiali sieci.
20
Zaraz ich powołał, a oni zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z
najemnikami w łodzi, poszli za Nim.
16.
Swoją działalność galilejską rozpoczyna Jezus – według Marka – od powołania
uczniów. Nie ogranicza się więc do samego głoszenia słowem Dobrej Nowiny, myśli od
samego początku o stworzeniu na ziemi nowej społeczności, zwanej potem Nowym Izraelem.
Pierwszymi mieli być Szymon oraz brat jego, Andrzej. Obaj trudnili się rybołówstwem.
Właśnie przy tym zajęciu spotkał ich Jezus nad brzegiem jeziora Genezaret: akurat zarzucali
sieci w wodę. Nie było to pierwsze spotkanie Jezusa z tymi ludźmi. Autor czwartej Ewangelii
powie nam potem, że Andrzej i Szymon – to uczniowie Jana Chrzciciela, ludzie, którzy od
Chrzciciela właśnie wiele już o Jezusie słyszeli.
17–18.
Ich powołanie – było to bowiem prawdziwe powołanie – jest równie niezwykłe
jak powołanie pierwszych uczniów w relacji Mateusza. Na głos: „Pójdźcie za Mną, a uczynię
was rybakami ludzi”, natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Tak więc owi pierwsi nie
będą jeszcze musieli zdobywać się na własną inicjatywę apostołowania. Mają tylko naśladować
Chrystusa. Lecz to domaganie się Jezusa, aby poszli za Nim, jest niezwykle bezwzględne:
muszą zostawić wszystko i pójść natychmiast. Tak przynajmniej pojmują ten głos Jezusa. Nie
można być inaczej uczniem Mistrza.
19–20.
Podobnie bez żadnego wahania – zostawiwszy w łodzi rodzonego ojca – poszli za
Jezusem Jakub i brat jego Jan, obaj spotkani nieco dalej przy naprawianiu sieci nad brzegiem
tego samego jeziora. W ich dotychczasowych zajęciach pozornie nic się nie zmieni: więc nadal
są rybakami, będą naprawiać sieci swoich przyszłych połowów. Tylko że narzędzia ich pracy
będą już nieco inne, a w nowe sieci będą łowić nie ryby, lecz ludzi. W ten sposób, wskutek ich
działalności, będzie się również powiększać społeczność, której oni stanowili zaczątek.
Złożona już wtedy z pięciu ludzi grupka – mistrzem jest Syn cieśli, pozostali czterej, to
oderwani od dotychczasowych zajęć rybacy – rusza na podbój świata ograniczając się na razie
do jednego: mówią wszystkim, że czas się wypełnił, bliskie jest królestwo Boże; należy
nawrócić się i uwierzyć w Ewangelię.
NAUCZANIE W KAFARNAUM (1,21–22)
21
Przybyli do Kafarnaum i zaraz w szabat wszedł do synagogi, i nauczał.
22
Zdumiewali się
Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
21.
Pierwszym miejscem nieco dłuższego postoju było Kafarnaum, które też miało się stać
później ośrodkiem galilejskiej działalności Jezusa. Dach nad głową znalazł Jezus w tym
mieście, jak się potem okazało, w domu Szymona i Andrzeja. Właśnie w Kafarnaum wszedł
Jezus do synagogi i począł nauczać zebranych. Nie było u Żydów zwyczaju, powszechnie
znanego u Greków, wygłaszania publicznych przemówień na rynkach lub na publicznych
placach. Nauczano jedynie w synagogach. Nic tedy dziwnego, że Jezus, nawiązując do tego
zwyczaju, w synagodze rozpoczął swoje nauczanie. Lecz nawiązanie do tradycji
starotestamentowej ograniczył jedynie do miejsca.
22.
Sam sposób i treść nauczania Jezusa budzi podziw. Dziwiono się przede wszystkim
dlatego, że Jezus uczył jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni żydowscy. I dlatego sama
forma nauczania Jezusa była w pewnym sensie objawianiem Jego godności. Jezus nie
ograniczał się do wyjaśniania samego Prawa, lecz sam ustanawiał nowe prawo. Ogłosi się
niedługo Panem szabatu, będzie proklamował wielkie przykazanie miłości.
UZDROWIENIE OPĘTANEGO (1,23–28)
23
Był właśnie w ich synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać:
24
«Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty
Boga».
25
Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!»
26
Wtedy duch nieczysty zaczął
nim miotać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego.
27
A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego
pytał: «Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu
posłuszne».
28
I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.
23.
W ślad za niezwykłymi słowami poszły równie niezwykłe czyny. Właśnie w tej
synagodze, gdzie Jezus nauczał, znalazł się człowiek opętany przez ducha nieczystego.
Komentując analogiczne opisy w Ewangelii Mateusza zwracaliśmy uwagę na fakt
przypisywania szatanowi, jako sprawcy, wszystkich ludzkich słabości, a zwłaszcza schorzeń
psychicznych. Zaznaczaliśmy również, iż rzeczywiste opętania zdarzały się nie tylko w czasach
Jezusa, lecz zdarzają się po dzień dzisiejszy. Do takich zdaje się należeć przypadek opisany tu
przez Marka.
24.
Przez usta nieszczęśliwego człowieka zły duch wykrzykiwał przeciwko Jezusowi,
nazywając Go przy tym Jezusem Nazarejczykiem i Świętym Bożym. Słowa te nie były
wyrazem szacunku, lecz rodziły się z chęci zjednania sobie Tego, który jeszcze niejeden raz
okaże się Mocniejszym. Duch nieczysty ucieka się do pochlebstw nazywając Jezusa Świętym
Bożym. Miało to oznaczać, iż duch ów wie również o bliskim związku Jezusa z Bogiem.
25–28.
Jezus natomiast nie posługiwał się na wzór starożytnych magów żadnymi
zaklęciami. Po prostu rozkazuje, jako Ten, który ma władzę. Na rozkaz Jezusa duch nieczysty
nie tylko zamilkł, lecz targając chorym człowiekiem i głośno krzycząc wyszedł z niego, co
wywołało niezwykłe zdumienie zebranych w synagodze. Podziwiano nową naukę i moc tak
niezwykłą, że nawet duchy nieczyste są jej posłuszne. Wyszedłszy z synagogi ludzie roznieśli z
czasem tę wieść po całej okolicznej krainie.
W DOMU PIOTRA (1,29–31)
29
Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja.
30
Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej.
31
On podszedł i podniósł ją
ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im.
29–31.
Punktem oparcia w Kafarnaum był dla Jezusa – jak już wspomniano – dom
Szymona i Andrzeja. Tam też dokonał Jezus zaraz po wyjściu z synagogi drugiego cudownego
czynu: uleczył ze śmiertelnej gorączki Piotrową teściową. Po prostu wziął cierpiącą niewiastę
za rękę, a ona wstała i usługiwała im, co było wyraźnym znakiem dla czterech uczniów –
Szymona, Andrzeja, Jakuba i Jana – że kobieta została uleczona.
LICZNE UZDROWIENIA (1,32–34)
32
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i
opętanych;
33
i całe miasto zebrało się u drzwi.
34
Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i
wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały.
32–33.
Cudowne uleczenie teściowej Piotra najprawdopodobniej też nie pozostało w
tajemnicy, bo jeszcze tego samego dnia, skoro tylko słońce zaszło, przyniesiono do Jezusa
mnóstwo chorych i opętanych i całe miasto było zebrane u drzwi domu Szymona i Andrzeja.
34.
Uzdrowił bardzo wielu, uwolnił też wielu nieszczęśliwych od władzy szatańskiej, ale
zabronił nawet złym duchom mówić o tym, kim On jest. Wynika z tego, że Ewangelie od
samego początku przypisują złym duchom wyższy rodzaj poznania. Duchy nieczyste
wiedziały, kim był Jezus. Miały Mu jednak być posłuszne, nawet one, i do określonego czasu
nie wolno im było mówić czegokolwiek o Jego godności. Ten tak zwany sekret mesjański,
chociaż zetknęliśmy się z nim już w Ewangelii Mateusza, jest szczególnie charakterystyczny
dla autora drugiej Ewangelii. Jakkolwiek tłumaczyłoby się problem owego sekretu, można z
całą pewnością twierdzić, iż Jezus nie życzy sobie, żeby o Jego cudotwórczej mocy świadczyły
demony. Do świadczenia o Jezusie potrzebna jest bowiem wiara.
W OKOLICY KAFARNAUM (1,35–39)
35
Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam
się modlił.
36
Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami,
37
a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu:
«Wszyscy Cię szukają».
38
Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich
miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem».
39
I chodził po całej Galilei
nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
35–37.
Pragnąc się oddać modlitwie, szukał Jezus zazwyczaj samotności. Nie chcąc być
widzianym przez ludzi, wstawał niekiedy bardzo wcześnie, gdy wszyscy jeszcze spali,
wychodził na miejsce pustynne i tam się modlił. Otóż gdy pewnego razu, mimo tak
przemyślnej ucieczki od ludzi, znalazł Go Szymon i powiedział Mu, że jest szukany przez
wszystkich, Jezus oświadczył, iż uda się w inne strony, do sąsiednich miejscowości, żeby i tam
mógł nauczać: taka jest Jego misja.
38–39.
Zgodnie z tym postanowieniem chodził po całej Galilei, nauczał w synagogach i
wyrzucał złe duchy. Akcji wyrzucania złych duchów znów nie należy pojmować zbyt
dosłownie, chodziło – jak już wspomnieliśmy – nie tyle może o formalne egzorcyzmy, ile po
prostu o uwalnianie świata od władztwa szatana. Tak więc za głosem, który się rozchodził po
całej Galilei, zapowiadając przyjście Jezusa, poszedł sam Jezus, uprzedzając niejako swoją
działalnością przyszły misyjny nakaz wydany Apostołom już po swym zmartwychwstaniu.
UZDROWIENIE TRĘDOWATEGO (1,40–45)
40
Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: «Jeśli zechcesz,
możesz mnie oczyścić».
41
<A Jezus> zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego:
«Chcę, bądź oczyszczony!»
42
Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony.
43
Jezus surowo mu
przykazał i zaraz go odprawił,
44
mówiąc mu: «Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się
kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».
45
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już
jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do
Niego.
40–44.
Nim jednak zdołał opuścić Kafarnaum, miał dokonać jeszcze jednego cudu:
uleczenia człowieka trędowatego. Nie lękał się Jezus jego choroby, nie odsunął się od niego,
jakby to uczynił każdy na Jego miejscu w obawie, by się nie zarazić. Wzruszony wiarą
chorego, jednym słowem uleczył go ze strasznej choroby. I znów, podobnie jak przedtem
demonom, tak teraz człowiekowi nowo oczyszczonemu nakazuje Jezus, by nie rozgłaszał faktu
swego cudownego uleczenia. Miał jedynie ukazać się – wiadomo już z relacji Mateusza (8,1–
4), w jakim celu – kapłanowi i złożyć ofiarę przepisaną przez Mojżesza w przypadku
podobnego uzdrowienia.
45.
Trudno się dziwić człowiekowi, że nie usłuchał Jezusa. Był tak uszczęśliwiony, że
zaraz po odejściu zaczął opowiadać o wszystkim. Robił to prawdopodobnie z najszczerszych
pobudek, nie zdając sobie sprawy z tego, jak utrudnia Jezusowi swobodne działanie. W
rzeczywistości bowiem Jezus poczuł się tak skrępowany tą niefortunną propagandą, że nie
mógł jawnie wejść do miasta, lecz ukrywał się celowo na miejscach pustynnych. Jednakże i tak
Go znaleziono. Ludzie zewsząd schodzili się do Niego, tak jak ongiś przychodzili do Jana na
Pustynię Judzką.
PIERWSZE SPORY Z PRZYWÓDCAMI LUDU
UZDROWIENIE PARALITYKA (2,1–12)
2
1
Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszano, że jest w domu.
2
Zebrało się
zatem tylu ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.
3
I przyszli do
Niego z paralitykiem, którego niosło czterech.
4
Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego,
odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili nosze, na których
leżał paralityk.
5
Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Synu, odpuszczone są twoje
grzechy».
6
A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich:
7
«Czemu on
tak mówi? [on] bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?»
8
Jezus poznał zaraz
w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: «Czemu myśli te nurtują w waszych sercach?
9
Cóż
jest łatwiej: powiedzieć paralitykowi: Odpuszczone są twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań,
weź swoje nosze i chodź?
10
Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka:
11
Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego
domu!»
12
On wstał, wziął zaraz swoje nosze i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy
i wielbili Boga, mówiąc: «Nigdy jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego».
1–2.
Po pewnym czasie jednak Jezus znów wrócił do Kafarnaum, do domu Szymona i
Andrzeja. Wiadomo już, że właśnie Kafarnaum stanowiło ośrodek, z którego wyruszał na
swoje wyprawy. O Jego przybyciu dowiedziano się natychmiast. Zaraz zebrało się tylu ludzi,
że nawet przed drzwiami wejściowymi nie było miejsca. A On głosił naukę. Lecz Jego
działalność nie ograniczała się, jak już wiadomo, do samego głoszenia Słowa. Był także
cudownie uzdrawiającym lekarzem, czego dowody przedstawił już kilkakrotnie autor drugiej
Ewangelii.
3–5.
Otóż tym razem próbowano Mu „przedłożyć” do uleczenia człowieka
sparaliżowanego. Jednak ze względu na zebrany tłum nie mogło być mowy o dostaniu się do
domu Szymona drzwiami – chorego niosło czterech ludzi – zrobiono więc otwór w dachu i w
ten sposób spuszczono paralityka z góry i złożono u stóp samego Jezusa. Musiało ich ogarnąć
nie lada zdziwienie, gdy Jezus zamiast uzdrowić paralityka, powiedział: „Synu, odpuszczają ci
się grzechy twoje”. W przekonaniu Żydów tylko Bóg mógł i miał prawo odpuszczać grzechy.
Jezus cieszył się wprawdzie sławą niezwykłej osobistości, ale nikt nie sądził, by mógł
odpuszczać grzechy. Dlatego słowa Jego uznano za bluźnierstwo. Poza tym przypuszczano, że
Jezus jest bezsilny wobec tak ciężkiej choroby i dlatego ogranicza się do wypowiedzenia
formułki rzekomo powodującej odpuszczenie grzechów.
6–11.
Ludzie nie wypowiadali co prawda tego przekonania, lecz Jezus niejeden raz już
przecież czytał w myślach ludzkich. Dlatego pragnął rozwiać wszelkie wątpliwości, pokazać,
że kto może więcej, ten może też i mniej. Jezus oświadczył – w formie retorycznego pytania –
że odpuszczenie grzechów wymaga większej władzy niż uzdrowienie fizycznego schorzenia,
lecz nie chcąc dawać okazji do jakichkolwiek niedomówień, wobec wszystkich kazał choremu
wstać, zabrać łoże, na którym go spuszczono przez otwór w dachu i udać się do domu.
12.
Niezwykłe zdumienie – głośno zresztą wyrażane – ogarnęło wszystkich zebranych,
gdy zobaczyli, jak do niedawna jeszcze nie mogący się poruszać człowiek wykonuje wszystkie
polecenia Jezusa, co oznaczało, że całkowicie odzyskał zdrowie. Uzdrowienie paralityka, choć
samo w sobie jest wydarzeniem absolutnie nadnaturalnym, posiada jednak – i posiadało dla
ludzi obecnych wtedy przy Jezusie – znaczenie drugorzędne. Sprawą najistotniejszą jest to, że
Jezus ma władzę odpuszczania grzechów. Posiada ją rzeczywiście, bo gdyby był bluźniercą, to
Bóg nie dałby Mu też mocy leczenia paralityka z choroby fizycznej. Fakt uznania za
bluźnierstwo słów, którymi Jezus odpuszczał grzechy, świadczy najwymowniej o tym, że
ludzie właściwie pojęli naturę władzy Jezusa.
Jezus nazywa się przy tym – już teraz – Synem Człowieczym. To określenie Chrystusa
występuje przede wszystkim w tekstach eschatologicznych, które mówią o mającym ukazać się
w obłokach Synu Człowieczym. Użycie już w tym miejscu takiego właśnie określenia osoby
Jezusa było może, podyktowane chęcią dobrania odpowiedniego tytułu do niezwykłej władzy
odpuszczania grzechów. Przy sposobności Syn Człowieczy ukazuje swoje nieco odmienne
oblicze: będzie On nie tylko surowym, aczkolwiek sprawiedliwym sędzią, lecz także pełnym
miłosierdzia dobroczyńcą, sprawiającym ulgę nie tylko ciału, ale także i duszy człowieka.
POWOŁANIE LEWIEGO (2,13–17)
13
Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał.
14
A
przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego:
«Pójdź za Mną!» Ten wstał i poszedł za Nim.
15
Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z
Jezusem i Jego uczniami. Wielu bowiem było tych, którzy szli za Nim.
16
Niektórzy uczeni w Piśmie,
spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu
On je i pije z celnikami i grzesznikami?»
17
Jezus usłyszawszy to, rzekł do nich: «Nie potrzebują
lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale
grzeszników».
13–14.
Z relacji Marka znane nam jest dotychczas powołanie czterech uczniów. Oto teraz
Ewangelista opisuje powołanie piątego z kolei, przyszłego Apostoła. Jak czterej poprzedni, ten
również nie należy do elity ani intelektualnej, ani moralnej społeczeństwa żydowskiego;
przeciwnie, jako celnik, jest nawet przedmiotem powszechnej nienawiści i wzgardy. W
przeświadczeniu faryzeuszów każdy celnik był uosobieniem zła i grzechu. Wskutek
wykonywanego zawodu celnicy byli ciągle w kontakcie z nieczystymi i sami stawali się przez
to grzesznikami. Czyż to nie zastanawiające, że do takich właśnie idzie najprzód Jezus i ich
powołuje na swoich uczniów? Paweł będzie mógł kiedyś powiedzieć bez cienia najmniejszej
przesady: wybrał Bóg głupstwa tego świata. Nie wiadomo, czy sam ceremoniał powołania był
również krótki jak opis. Opis jest niezwykle lakoniczny: Przechodząc Jezus ujrzał celnika
Lewiego, syna Alfeusza. Rzekł do niego: Pójdź za Mną. On wstał i poszedł. Powtarzają się te
same dwa warunki, niezbędne do tego, by zostać uczniem Jezusa: trzeba koniecznie zostawić
wszystko i natychmiast pójść za głosem Wzywającego.
15–17.
Z relacji Marka – a także Łukasza – wynikałoby, że bezpośrednio po powołaniu
Lewiego, zwanego inaczej Mateuszem, Jezus udał się do domu nowo zwerbowanego ucznia,
by spożyć posiłek wspólnie z wielu innymi celnikami i grzesznikami. Nie obawiał się, że Mu
zaszkodzi na opinii przestawanie z takimi ludźmi. Natomiast wzięli Mu to za złe uczeni w
Piśmie i faryzeusze. Im tedy wyjaśnił Jezus, że występuje w roli tego, który leczy ludzkie
słabości; wiadomo zaś, że potrzebują lekarza nie zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Inaczej
mówiąc, Jezus przyszedł nawracać nie sprawiedliwych, lecz grzeszników. Były to słowa
cierpkiej ironii: faryzeusze, uczeni w Piśmie uważali się za sprawiedliwych, za moralnie
zdrowych, za nie potrzebujących lekarza. W rzeczywistości jakże było inaczej.
SPRAWA POSTÓW (2,18–22)
18
Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: «Dlaczego
uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?»
19
Jezus im
odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć,
jak długo mają pośród siebie pana młodego.
20
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana
młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.
21
Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa
łata obrywa jeszcze [część] ze starego ubrania i gorsze staje się przedarcie.
22
Nikt też młodego
wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki. Wino się wylewa i
bukłaki [przepadną]. Raczej młode wino [należy wlewać] do nowych bukłaków».
18.
Lecz oto nowy problem. Nauczając nie jak żydowscy uczeni w Piśmie, lecz jako Ten,
który ma władzę, Jezus nie przestrzegał wszystkich nakazów postu. Różnił się pod tym
względem nawet od Jana. Nic tedy dziwnego, że przyszli kiedyś doń faryzeusze oraz uczniowie
Jana z pytaniem, dlaczego odstępuje od powszechnie przyjętego zwyczaju.
19–22.
W odpowiedzi Jezus posłużył się trzema metaforami: metaforą godów weselnych,
łaty z nowego sukna przyszywanej do starego ubrania oraz młodego wina wlewanego do
starych bukłaków. Sam fakt posłużenia się aż trzema obrazami świadczy o tym, jak bardzo
zależało Jezusowi na przekazaniu uczniom swego pouczenia w formie najbardziej zrozumiałej.
Każda z tych metafor wyraża w rzeczywistości tę samą myśl: Nic już nie zdoła uratować
dawnej ekonomii zbawienia. Czasy się wypełniły, królestwo Boże nadeszło. Nie wypada pościć
i smucić się, dopóki oblubieniec jest razem z weselnikami. Czasy królestwa Bożego – to jedne
wielkie gody (
Iz 62,5
; por. 61,10). Owszem, przyjdzie taki czas, kiedy zabiorą pana młodego.
Wtedy będzie pora na posty i pokutę.
Obraz łaty z nowego materiału zawiera pouczenie, że dawnej ekonomii zbawienia nie da
się uratować żadnymi półśrodkami. Będzie to przyszywanie nowych łat do starego odzienia.
Wiadomo, że taki zabieg nie przyniesie żadnej korzyści: stare odzienie nie zdoła utrzymać
nowych łat. Wszystko pójdzie na marne: i odzienie, i nowy materiał zużyty na łaty. Zupełnie
tak samo rzecz się ma z młodym winem wlewanym do starych bukłaków: fermentując rozsadzi
ono bukłaki, samo wycieknie i zniszczy się. Podwójna szkoda.
Tak więc sprawa praktyki postnej stała się dla Jezusa jedynie okazją do pokazania
faryzeuszom – i nie tylko faryzeuszom – że naucza jako mający władzę.
ŁUSKANIE KŁOSÓW W SZABAT (2,23–28)
23
Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat pośród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po
drodze zrywać kłosy.
24
Na to faryzeusze mówili do Niego: «Patrz, czemu oni czynią w szabat to,
czego nie wolno?»
25
On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy
znalazł się w potrzebie, i poczuł głód, on i jego towarzysze?
26
Jak wszedł do domu Bożego za
Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał
również swoim towarzyszom».
27
I dodał: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie
człowiek dla szabatu.
28
Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu».
23–26.
Do ukazania władzy Chrystusa posłużyło także następujące zdarzenie: któregoś
szabatu uczniowie Jezusa idąc wśród zbóż, poczęli na oczach ich Mistrza, łuskać kłosy i
posilać się ziarenkami zboża. Zdarzenie znane już z relacji Mateusza. Znana nam jest również
starotestamentowa argumentacja Jezusa odpowiadającego faryzeuszom na zarzut, że Jego
uczniowie łamią święte prawo szabatowego odpoczynku.
29–28.
Dewiza kończąca całe to rozumowanie występuje tu jednak w postaci nieco
odmiennej. Jezus zanim ogłosi się uroczyście Panem szabatu, powie wpierw, że szabat został
ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Było to wprost rewolucyjne prawo dla
ludzi tamtych czasów.
UZDROWIENIE W SZABAT (3,1–6)
3
1
Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę.
2
A śledzili Go, czy
uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.
3
On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: «Podnieś się
na środek!»
4
A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie
uratować czy zabić?» Lecz oni milczeli.
5
Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem,
zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i
ręka jego stała się znów zdrowa.
6
A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się
naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
1–4.
Temat stosunku Jezusa do szabatu jest podtrzymywany w dalszym ciągu. Tym razem
chodzi o uzdrowienie właśnie w szabat, i na dodatek w synagodze, człowieka z uschłą ręką.
Sam cud poprzedziły słowa Jezusa domagającego się odpowiedzi na pytanie: „Czy wolno w
szabat uczynić coś dobrego, czy należy czynić źle?” Pytanie było skierowane do zebranych w
synagodze faryzeuszy, czekających tylko na to, by Jezus złamał święte prawo szabatu.
5–6.
Na pytanie nikt nie odpowiedział. Odpowiedź nie była prosta: jakże tu powiedzieć,
że nie można dobrze czynić w szabat? Jezus chciał wymóc niejako na samych faryzeuszach
stwierdzenie, że nakaz miłości bliźniego należy stawiać ponad przepisy kultyczne. Lecz oni nie
zdobyli się na taką konstatację. Obrzuciwszy ich tedy gniewnym spojrzeniem, kazał Jezus
choremu wyciągnąć uschłą, bezwładną dotąd rękę, a ten natychmiast to uczynił. Tak oto Jezus
po raz drugi naruszył święte prawo szabatu. Dla faryzeuszy sprawa była już dostatecznie jasna:
wyszli tedy ze zwolennikami Heroda i wspólnie postanowili zgładzić Jezusa. Całe wydarzenie
jest jednak znów swoistym samoobjawieniem Chrystusa. Całe Jego posłannictwo będzie się
sprowadzało do ratowania życia.
JEZUS CUDOTWÓRCA I NAUCZYCIEL
NAPŁYW TŁUMÓW (3,7–12)
7
Jezus zaś oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A przyszło za Nim wielkie mnóstwo
ludzi z Galilei. Także z Judei,
8
z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło
do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele działał.
9
Toteż polecił swym uczniom, żeby
łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby na Niego nie napierano.
10
Wielu
bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go
dotknąć.
11
Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn
Boży».
12
Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.
7–9.
Decyzji zgładzenia Jezusa nie udało się jednak faryzeuszom na razie urzeczywistnić,
gdyż Jezus opuścił synagogę i udał się nad jezioro. Szła za Nim – nie licząc uczniów – ze
wszystkich zakątków Palestyny ogromna rzesza ludzi. Ludzi było tyle, iż Jezus kazał sobie
przygotować łódź, na której mógłby w każdej chwili odpłynąć cokolwiek od brzegu, by – nie
popychany przez tłumy – swobodnie głosić Ewangelię stojącym nad jeziorem ludziom.
10–12.
Ale oni przychodzili nie tyle po to, by usłyszeć Dobrą Nowinę, lecz aby odzyskać
zdrowie dzięki cudotwórczej mocy Jezusa. I nie słowa Jezusa, ale przede wszystkim Jego
cudowne czyny, robiły na ludziach wrażenie. Byli przekonani, że wystarczy się Go dotknąć, by
zostać uleczonym. Hołd składały Mu nawet duchy nieczyste, wyznając Jego Bóstwo. Lecz On,
zgodnie z przyjętą już i przez Marka szczególnie akcentowaną zasadą, surowo zabraniał
zarówno ludziom, jak i złym mocom mówić cokolwiek o swej boskiej władzy. Zresztą w tym
wypadku duch nieczysty nie jest odróżniany od człowieka, w którym przebywa (zob. także
1,24; 5,9; 9,26).
WYBÓR DWUNASTU (3,13–19)
13
Potem wszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego.
14
I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki
15
i by mieli
władzę wypędzać złe duchy.
16
Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr;
17
dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to
znaczy synowie gromu;
18
dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna
Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego
19
i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.
13.
Sposób połączenia się Dwunastu z Chrystusem został przedstawiony, choć nieco
odmiennie, przez wszystkich trzech synoptyków (
Mt 10,1 nn
;
Mk 3,13 nn
;
Łk 6,13 nn
). A oto
elementy, które się powtarzają w ich Ewangeliach. W relacji Marka jest nadto pewien szczegół,
który określa wyraźnie naturę samego powołania. Oto mówi Marek, że Jezus powołał tych,
których sam chciał (
Mk 3,13
). Zatem o powołaniu zadecydowało wyłącznie upodobanie
Chrystusa; żadne wysuwanie się ludzi naprzód, żadne wyróżnienie się, rozumiane po ludzku,
ani zabiegi, ani najlepsze chęci czy pragnienia. Po prostu powołał tych, których chciał. Myśl ta
będzie z czasem rozwinięta przez św. Pawła w pełne teologiczne zdanie, które brzmi:
[Wybranie] więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który
wyświadcza łaskę (
Rz 9,16
).
14.
Również w relacji Marka jest wzmianka o tym, że Jezus z powołanych do siebie
ustanowił – dosłownie: uczynił – grono Dwunastu. Zanim przejdziemy do próby wydobycia
symbolicznego znaczenia owej liczby dwanaście, zwróćmy uwagę na samo słowo „uczynił”. Z
każdym powołaniem – widzieliśmy to już niejednokrotnie analizując opisy powołań
starotestamentowych – wiąże się konieczność rozpoczęcia nowego sposobu życia.
Powoływany zwykle musi się rozstać ze swym dotychczasowym środowiskiem, swymi
zajęciami (por.
Mt 19,21
), musi zrezygnować z własnych planów i aspiracji. Zaczyna wszystko
od nowa. Jest jakby na nowo stworzony.
Powoływany ma się stać kimś innym. Istotę tej „inności” stanowi konieczność wejścia w
Boga. Bóg jest owym „Innym”. Jak Chrystus rozpoczynając wypełnianie swego powołania stał
się kimś innym, przyjął na siebie postać sługi, i tak dokonało się Jego wcielenie, podobnie
człowiek, odpowiadając całkowitym podporządkowaniem się Bogu powołującemu, ulega
swoistemu przebóstwieniu, gdyż od tej chwili będzie już pragnął tylko tego, czego pragnie Pan
Bóg. Stwórcza moc Bożego już nie tylko wejrzenia, ale formalnego czynu jest uwydatniona
szczególnie wyraźnie w tekście
Mk 3,14
. Czyn Boży sprawił, że ludzie różnych zawodów stali
się nade wszystko członkami grupy Dwunastu. Ich powołanie w takim ujęciu ma już charakter
instytucjonalny. Tak więc chodzi tu o ideę trwałości powołania, o ideę, która zresztą stanie się
jeszcze bardziej oczywistą, gdy przeanalizujemy pozostałe fragmenty opisu ustanowienia
Dwunastu.
Nie jest dziełem przypadku, że „uczynił” ich Jezus ni mniej ni więcej tylko właśnie
dwunastu. Oni to jako społeczność mieli stanowić zaczątek Nowego Izraela, ludu składającego
się z dwunastu pokoleń, oni zasiądą kiedyś razem z Synem Człowieczym na dwunastu tronach,
aby sądzić dwanaście pokoleń Izraela (
Mt 19,28
;
Łk 22,30
) – będą więc w ten sposób
reprezentować przyszłą, eschatologiczną społeczność świętych. Ich wybór był również
powtórzeniem niejako i umocnieniem zarazem przymierza zawartego kiedyś na Synaju.
Chrystus najwyraźniej chce, aby tak właśnie pojmowano sens liczby dwanaście. Dlatego też
kiedy wskutek odejścia Judasza dokona się wyłom w tej liczbie, Apostołowie zbierają się zaraz
po zesłaniu Ducha Świętego, aby wybrać na miejsce Judasza Macieja.
Spośród trzech synoptyków opisujących powołanie Dwunastu Łukasz mówi co prawda o
tym, że gdy Jezus, chodząc po miastach i osadach, nauczał, było z Nim Dwunastu (8,1); Marek
zaś tu podaje dość dokładnie sprecyzowany cel zebrania przy Jezusie tej gromadki ludzi.
Właściwie są dwa cele, z tym, że drugi wynika z pierwszego, aby Mu towarzyszyli, by mógł
wysyłać ich na głoszenie nauki. Te dwa zdania celowe zasługują na chwilę uwagi. Mimo
pozornej sprzeczności: ażeby byli z Nim, ażeby ich posłał – obydwa zdania uzupełniają się
wzajemnie. Nie chodzi bowiem o równoczesność tych dwu akcji; przebywanie przy boku
Jezusa musi poprzedzać jako warunek wstępny późniejsze rozesłanie uczniów do samodzielnej
pracy.
Być uczniem Jezusa oznaczało – jak tu już widzieliśmy – iść za Chrystusem, naśladować
Mistrza. Ażeby należeć do grona Dwunastu, potrzeba czegoś więcej: trzeba być z Nim,
pozostawać u Jego boku. Tak więc powiązanie Dwunastu z Jezusem jest bardziej intymne niż
wspólnota uczniów z ich Nauczycielem. Musieli pozostawać przy Nim po to, żeby mógł
wprowadzać ich stopniowo w tajemnice królestwa Bożego (
Mk 4,11
); mieli słuchać własnymi
uszami wszystkiego, co będzie mówił Jezus; mieli patrzeć własnymi oczyma na wszystkie
najznakomitsze cuda Jezusa; mieli być naocznymi świadkami cierpienia, śmierci i
zmartwychwstania Chrystusa; przez swój osobisty wgląd mieli zapewnić ciągłość między
Jezusem historycznym a Chrystusem zmartwychwstałym. Oto jak przygotował sobie Chrystus
autentycznych świadków swojego posłannictwa. Na ich zeznaniach będzie kiedyś spoczywać
wiara całego Kościoła. Tak więc kto chce opowiadać Chrystusa, musi z Nim przebywać, musi
się Mu przez długi czas przypatrywać z bliska, musi odbyć specjalny staż u boku Mistrza.
Dlatego też i według późniejszych wymagań kolegium apostolskiego, Ewangelię mógł
opowiadać i na miano Apostoła zasługiwać tylko ten, kto był od początku z Chrystusem. Oto
co czytamy w Dziejach Apostolskich w związku z wyborem Macieja: Trzeba więc, aby jeden z
tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od
chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami
świadkiem Jego zmartwychwstania (
Dz 1,21–22
).
Pozostawanie Dwunastu przy Jezusie nie było samo w sobie celem – było raczej
warunkiem nieodzownym do tego, aby całe grono Apostołów mogło być posłane na głoszenie
Ewangelii. Odbywszy przeszkolenie u Jezusa, pójdą w świat jako Jego pełnomocnicy, jak
ambasadorowie królewscy (por.
2 Sm 10
), godni szacunku, jaki się okazuje samemu królowi;
tak byli posyłani starotestamentowi prorocy (
Iz 6
; 8; 61,1; Jr I, 7), takie prawa przysługiwały
šelihin palestyńskim z czasów wczesnorabinistycznych, w roli takiego wysłannika zmierzał do
Damaszku Szaweł (
Dz 9,2
;
28,21
). Według poleceń Chrystusa wysłannicy mieli wiernie
reprezentować Tego, który ich wysyła, cieszyć się pełnią władzy Wysyłającego, nie wolno im
jednak wynosić się ponad Niego: Sługa nie jest większy od swego pana, ani wysłannik od tego,
który go posłał (
J 13,16
).
Powołani przez Jezusa w liczbie dwunastu uczniowie mieli być wysłani na głoszenie nauki.
Czasownik wyrażający ideę owego głoszenia nie jest synonimem dzisiejszego „kazania”.
Wyraz grecki κηρύσσειν (kerrysein) znaczy: opowiadać uroczyście o tym, że Jezus jest Panem i
Zbawcą. Z czasem wytworzył się pewien schemat, według którego opowiadano powyższą
prawdę, łącząc ją zresztą z wezwaniami do nawrócenia, które polegało przede wszystkim na
radykalnej zmianie dotychczasowego sposobu myślenia, zgodnie z tym, co wyraża grecki
termin μετάνoια (metanoja), oznaczający wewnętrzną przemianę. Schemat powyższy można z
łatwością odkryć w nauczaniu zarówno Jana Chrzciciela (
Mt 3,2 n
), jak Apostołów Piotra i
Pawła (
Dz 2,38 nn
;
3,19
;
5,31
;
10,43
;
13,38 n
itd.). Tak więc pierwszym obowiązkiem
Dwunastu miało być – zanotujmy to dobrze – głoszenie Słowa. Był to cel na pewno główny,
aczkolwiek nie jedyny, ich pracy misyjnej.
15.
Jakież są owe inne cele? Czytamy tutaj: i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Zwrotu
tego nie należy tu pojmować zbyt dosłownie. Nie chodzi o same tylko egzorcyzmy w sensie
wyrzucania złych mocy z ludzi opętanych, choć czasem tak również trzeba rozumieć potyczki
Apostołów z szatanem, który wskutek pierwszego grzechu wziął człowieka w swoje władanie.
Władza owa rozciąga się zresztą nie tylko na rozumne stworzenia, lecz także na wszelkie,
nawet nierozumne byty, jak to wynika z bardzo znamiennej wypowiedzi św. Pawła: że również
i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci
Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia (
Rz
8,21–22
). Niebieska Jerozolima Apokalipsy św. Jana – typ Kościoła Chrystusowego, jest
okolona murem, który ma równie dwanaście fundamentów, a na nich dwanaście imion
dwunastu Apostołów Baranka (21,14). Grono Dwunastu ma tedy stanowić – choć w inny
sposób niż sam Piotr – fundament całego Kościoła.
16–19.
Imiona Dwunastu – albo wszystkich, albo ich znacznej części znajdujemy w
następujących tekstach NT:
Mt 10,2–4
;
Mk 3,16–19
;
Łk 6,14–16
;
Dz 1,13
. Marek wymienia
wszystkich Apostołów pojedynczo, podobnie jak Łukasz w Dziejach Apostolskich; natomiast u
Łk ci sami zaś Apostołowie są wymieniani parami, tzn. według metody przyjętej przez
Mateusza. We wszystkich katalogach Szymon Piotr znajduje się na pierwszym miejscu, choć
jak pamiętamy, nie on pierwszy przyłączył się do Jezusa, a następnie Jan i Jakub (Starszy),
synowie Zebedeusza, rybacy z Betsaidy, którzy otrzymali określenie synowie gromu
(zgrecyzowane słowo semickie Boanerges), najprawdopodobniej wskutek ich żywego
usposobienia, o czym wspominają Marek (10,35) i Łukasz (9,54).
Obok Szymona, zwanego Piotrem, był w gronie Dwunastu tzw. Szymon Kananejczyk albo
Zelotes, tj. „zatroskany”, „pełen gorliwości”. Jego przydomek jedni wywodzą od hebrajskiego
słowa qana (zabiegać, troszczyć się, współzawodniczyć), inni od miejscowości Kana w Galilei,
skąd rzekomo pochodził Judasz, mąż z Qeryoth (może: iš Qerijoth), jedyny przedstawiciel
pokolenia Judy.
WZMOŻONY RUCH (3,20–21)
20
Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli.
21
Gdy
to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od
zmysłów».
20–21.
Nie wszyscy jednak uznawali w osobie Jezusa wysłannika Bożego i nie widzieli w
Jego czynach objawy Bożej mocy. Nawet Jego bliscy próbowali odizolować Go od tłumów, bo
nie mógł nawet jeść spokojnie. Przypuszczali więc i ci życzliwi Mu ludzie – tekst grecki nie
pozwala rozstrzygnąć całkiem jednoznacznie, czy chodzi tu o rodzinę i krewnych Jezusa, czy
też o Jego uczniów – że już chyba odchodzi od zmysłów (zob. podobny sąd o Jezusie:
J 7,20
;
8,48.52
;
10,20
). Zamieszczając powyższe słowa – wszystko wskazuje na to, że nie jest to ich
pierwotny kontekst – Marek chciał pokazać, jak bardzo Jezusa nie rozumieli nawet najbliżsi,
jak był opuszczony w swej misji Cierpiącego Sługi. Może Mateusz i Łukasz właśnie ze
względu na niestosowność tego sądu o Jezusie opuścili cały epizod.
OSZCZERSTWA UCZONYCH W PIŚMIE (3,22–30)
22
A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych
duchów wyrzuca złe duchy».
23
Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może szatan wyrzucać
szatana?
24
Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać.
25
I
jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać.
26
Jeśli więc szatan
powstał przeciw sobie i jest ze sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim.
27
Nikt nie
może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero
wtedy dom jego ograbi.
28
Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili,
będą im odpuszczone.
29
Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma
odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego».
30
Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».
22–27.
Argumentację spisaną przez Marka Mateusz powtórzył dosłownie, wykazując,
może nawet dokładniej niż Marek, ile śmiesznych niedorzeczności kryje się w rozumowaniu
faryzeuszy posądzających Jezusa o wypędzanie złych duchów mocą Belzebuba. Jezus nie dał
ostatecznie odpowiedzi na pytanie, czyją mocą wypędza złe duchy. Najwyraźniej nie zależało
Mu na przekazaniu tej informacji. Chciał natomiast, by zwłaszcza przywódcy narodu
wybranego doszli wreszcie do stwierdzenia, że On, Jezus, jest potężniejszy od szatana, skoro
ten ostatni jest Mu posłuszny. Wszystkim zaś pragnie oznajmić, iż potęga szatańska została
złamana.
28–30.
Mateusz powtórzył również za Markiem logion Jezusa o grzechach przeciwko
Duchowi Świętemu. U obydwu synoptyków logion ten następuje bezpośrednio po
bluźnierstwach faryzeuszy przeciwko Jezusowi, u obydwu również odgrywa rolę pewnego
czynnika objawiającego. Poprzez to ostrzeżenie Jezus chce dać do zrozumienia, że Jego
nauczanie jest inspirowane przez samego Ducha Świętego.
PRAWDZIWI KREWNI JEZUSA (3,31–35)
31
Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go
przywołać.
32
A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na
dworze szukają Ciebie».
33
Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są moimi braćmi?»
34
I
spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia.
35
Bo kto pełni wolę
Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».
31–35.
Powtarza się, i to w dosłownym brzmieniu, myśl przewodnia tej perykopy.
Bratem, siostrą i matką Jezusa jest ten, kto pełni wolę Bożą. Przywiązanie do Niego przez
wiarę ma wartość o wiele większą niż związki zwykłego z Nim pokrewieństwa. Stwierdzając
to spoglądał Jezus jednak na „siedzących dokoła Niego”. Może chodzi tu również o pouczenie,
że prawdziwi bliscy Chrystusa znajdują się zawsze wokół Niego, że są przy Nim. Tu również
nie ulega wątpliwości fakt, że bracia Jezusa – to Jego krewni. Nigdzie bowiem nie są
wzmiankowane w Ewangelii żadne – prócz Jezusa – dzieci Maryi. Należałoby też chyba
przypuszczać, że gdyby Jezus miał rodzonych braci, to im właśnie, a nie Janowi, oddałby w
opiekę Maryję, kiedy sam konał na krzyżu.
NAUCZANIE W PRZYPOWIEŚCIACH
PRZYPOWIEŚĆ O SIEWCY (4,1–9)
4
1
Znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego
wszedł do łodzi i usiadł w niej, na jeziorze, a cały tłum stał na brzegu jeziora.
2
Nauczał ich wiele w
przypowieściach i mówił im w swojej nauce:
3
«Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać.
4
A gdy siał, jedno [ziarno] padło na drogę; i przyleciały
ptaki, i wydziobały je.
5
Inne padło na grunt skalisty, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo
nie było głęboko w glebie.
6
Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i uschło, bo nie miało korzenia.
7
Inne padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu.
8
Inne
wreszcie padły na ziemię żyzną i wydawały plon, wschodząc i rosnąc; a przynosiły [plon]
trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny».
9
I dodał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj
słucha!»
1–2.
Wspomniawszy uprzednio o łodzi, którą Jezus kazał Apostołom przygotować, by
mógł z niej przemawiać, teraz przedstawia Marek sytuację ukazującą wykorzystanie stojącej
przy brzegu łodzi: Jezus znajduje się w łodzi i naucza ludzi znajdujących się nad brzegiem
jeziora. Wejście do łodzi było podyktowane względami czysto praktycznymi: żeby się
odseparować od naciskających zewsząd tłumów – ale z czasem nabrało także symbolicznej
wymowy. Jezus naucza w przypowieściach, co wiemy już dokładnie z analogicznych
wypowiedzi Mateusza.
3.
Cały rozdział czwarty Ewangelii Marka – to nauczanie w przypowieściach, z których
pierwszą jest przypowieść o siewcy lub mówiąc dokładniej, przypowieść o różnych rodzajach
gleby, na którą pada rzucane przez siewcę ziarno. Niejeden szczegół tego opowiadania – np. to,
że przez pola wiodły ścieżki, że były tam krzewy itp. – staje się bardziej zrozumiały, gdy
pamięta się o tym, że rolnik palestyński najpierw dokonywał zasiewu, a potem dopiero, by
przykryć rzucone ziarno, orał – lub może dokładniej: bronował – swoje pole.
4–9.
Podobnie jak Mateusz, Marek również nie zdaje się obwiniać siewcy o to, że jedno
ziarno pada na drogę, inne między ciernie, a jeszcze inne na twardą skałę. To zjawisko
normalne w warunkach palestyńskich. Tak więc trzy czwarte zasianego zboża nie wydaje
owocu. Ale akcent zasadniczy nie prowadzi do pesymizmu.
Jest raczej optymistyczny i wyraża myśl następującą: mimo tak wielkiej ilości
zmarnowanego ziarna, to, które padło na glebę dobrą, wydaje plon stokrotny. Posługując się
zaś językiem pozbawionym przenośni należy powiedzieć, że Dobra Nowina o królestwie
Bożym, mimo licznych przeszkód, dotrze do serc bardzo wielu ludzi.
CEL PRZYPOWIEŚCI (4,10–13)
10
A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść.
11
On
im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami,
wszystko dzieje się w przypowieściach,
12
aby
patrzyli uważnie, a nie widzieli,
słuchali uważnie, a nie rozumieli,
żeby się nie nawrócili i nie była im odpuszczona [wina]» (
Iz 6,9 n
).
13
I mówił im: «Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści?»
10–12.
Trójwiersz
Mk 4,10–13
chyba nie znajdował się pierwotnie w tym miejscu:
najwyraźniej bowiem zakłóca tok opowiadania, w którym po samej przypowieści powinna
następować bezpośrednio jej wykładnia. Ten krótki dialog należy do najtrudniejszych tekstów
synoptycznych. Można przy tym łatwo zauważyć rozbieżności pomiędzy Markową i
Mateuszową wersją tego dialogu: tymi, co pytali o sens przypowieści, byli po prostu
uczniowie. Nie czekali na specjalną sposobność, nie troszczyli się o zachowanie pewnej
dyskrecji. Pytają w sposób nasuwający przeświadczenie, że sami wszystko rozumieją, że nawet
dziwią się, iż Jezus w ogóle posługuje się przypowieściową formą nauczania. Odnosi się
również wrażenie, że uczniowie nie pojęli tego, iż nauczanie Jego było skierowane także do
nich. Mateusz zdaje się tu wprowadzać własną interpretację tekstu Marka, który mówi
wyraźnie o Dwunastu, i zaznacza, że z pytaniem zwrócono się do Jezusa, gdy był sam, i każe
się domyślać, iż owych Dwunastu czując, że i do nich jest skierowana przypowieść, podobnie
jak reszta słuchaczy, nie rozumie jej sensu.
13.
Dialog kończy się pytaniem pełnym zdziwienia: Nie rozumiecie tej przypowieści?
Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści? Sens odpowiedzi Jezusa został już podany przy
Mateuszowej wersji tego tekstu: Jezus oznajmia, że Apostołowie znajdują się w sytuacji
wyjątkowo uprzywilejowanej, gdyż dana im jest możność poznania tajemnicy królestwa
Bożego; wszyscy pozostali będą słyszeć o królestwie Bożym jedynie w przypowieściach.
Tajemnica królestwa Bożego zdaje się tu być tajemnicą mesjańską. Trwając w swym
zaślepieniu Żydzi nie byli w stanie zrozumieć znaków, którymi Jezus usprawiedliwia swoje
posłannictwo, nie potrafili odczytać właściwie obrazów, którymi posługiwał się w swym
głoszeniu Dobrej Nowiny. Marek bardzo wyraźnie daje do zrozumienia, że pojęcie
przypowieści nie ogranicza się do nauczania słownego. Mówi bowiem, że dla tych, co są poza
gronem Dwunastu, wszystko dzieje się w przypowieściach. Jest to dość wyraźna aluzja do
czynów Jezusa, spełniających rolę również swoistych przypowieści. Tak szerokiego zasięgu nie
posiada przypowieść w relacji Mateusza. Sama odpowiedź Jezusa według Marka jest również
znacznie krótsza: nie ma w niej logionu o tym, że kto ma dużo, temu dane będzie jeszcze
więcej, cytat – kompozycja kilku tekstów starotestamentowych – jest znacznie krótszy, nie ma
końcowej pochwały Piotra ani zestawień uczniów z prorokami. Wszystko to było bardzo
potrzebne Mateuszowi, który na swój sposób chciał pokazać wielkość uprzywilejowania
Apostołów.
WYJAŚNIENIE PRZYPOWIEŚCI O SIEWCY (4,14–20)
14
Siewca sieje słowo.
15
A oto są ci, [którzy są] na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je
usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo w nich zasiane.
16
Podobnie zasiewem na gruncie
skalistym są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością,
17
lecz nie mają w
sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz
się załamują.
18
Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy wprawdzie słuchają słowa,
19
lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że
pozostaje bezowocne.
20
Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa, przyjmują
je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny».
14–20.
W Markowej relacji o zastosowaniu przypowieści nie jest powiedziane, że siewca
rozsiewa słowa o Królestwie – co wyraźnie zaznacza Mateusz. Szatan porywający słowo jest
nazwany przez Mateusza Złym. Słowo Boże wydaje owoce niejednakowe. Jest to
uwarunkowane nie tylko różnorodnością darów Bożych, lecz także nierównym wkładem
osobistego wysiłku poszczególnych ludzi w dzieło współpracy z Bogiem. Do praw owej
współpracy z Bogiem sprowadza się zresztą treść parenetyczna całej przypowieści. Wierni
muszą pamiętać, że właśnie i od nich bardzo zależy wielkość plonu, jaki będzie wydawać
słowo Boże. Przy opisie obfitości zbiorów Mateusz trzyma się linii zstępującej: owoc setny,
sześćdziesiąty, trzydziesty, a Marek wstępującej: jedno ziarno wydało plon trzydziestokrotny,
drugie sześćdziesięciokrotny, a inne stokrotny. Przypomnijmy, iż kierunek zstępujący miała
Mateuszowa wersja genealogii Jezusa, w odróżnieniu od genealogii wstępującej w redakcji
Łukasza. Nie wspomina też Marek – podobnie zresztą jak i Mateusz – kim jest sam siewca, bo
nie na osobie siewcy spoczywa akcent zasadniczy całej przypowieści. Wiadomo, że siewcą jest
Jezus Chrystus i każdy, kto w Jego imię głosi Dobrą Nowinę (por.
1 Kor 9,11
).
PRZYPOWIEŚĆ O LAMPIE (4,21–23)
21
Mówił im dalej : «Czy po to wnosi się światło, by je umieścić pod korcem lub pod łóżkiem?
Czy nie po to, żeby je umieścić na świeczniku?
22
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało
wyjść na jaw.
23
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»
21.
Tylko u Marka i u Łukasza znajduje się króciutka przypowieść o lampie. Myśl
przewodnia tej przypowieści w zastosowaniu do królestwa Bożego zdaje się być następująca:
Dobra Nowina o królestwie Bożym jest głoszona po to, by została rozniesiona po całym
świecie. Jest bowiem niczym lampa, którą zapala się nie po to, aby ją z kolei ukryć pod korcem
lub schować pod łóżkiem, lecz by ją postawić na świeczniku.
22–23.
Tylko wtedy będzie pożyteczna jako lampa. W nauce o królestwie Bożym
wszystko musi być objawione ludziom, rzeczy najbardziej skryte muszą się stać dostępne dla
wszystkich. Jest to niedwuznaczna aluzja do spoczywającego na uczniach Jezusa obowiązku
rozgłaszania Dobrej Nowiny. Ich wiara musi promieniować, musi oświetlać umysły i serca
pozostające w mrokach niewiary i zatwardziałości. Przedmiotem tego apostołowania będą nie
tylko pouczenia Jezusa, lecz sama Jego osoba i cudowne czyny. A jeśli taki obowiązek
spoczywa na słuchaczach nauki Jezusa, niechże tedy dokładają wszelkich starań, by niczego z
Jego słów nie uronić, by je przyjmować szeroko otwartym sercem i wprowadzać w życie.
Niech już teraz myślą o swoim przyszłym audytorium.
PRZYPOWIEŚĆ O MIERZE (4,24–25)
24
I mówił im: «Baczcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą
wam i jeszcze wam dołożą.
25
Bo kto ma, temu będzie dodane; a kto nie ma, pozbawią go nawet
tego, co ma».
24.
Będą bowiem w przyszłości, jako nauczyciele, potraktowani tak, jak teraz oni sami
traktują Jezusa, ich Nauczyciela: jaką miarą sami mierzą swego Mistrza, taką też im odmierzą
kiedyś. Nie jest wykluczone, że chodzi tu również o sprawę przyszłej zapłaty za dobre lub złe
życie: na wielkość i rodzaj przyszłej zapłaty zarabia się tu na ziemi. Jeśli życie doczesne
człowieka jest prawe, bogate w cnoty i dobre uczynki, można się po nim spodziewać jeszcze
większych bogactw w postaci nieprzemijającej nagrody.
25.
Tak należy rozumieć paradoksalnie brzmiące słowa: Kto ma, będzie mu dane, a kto nie
ma – i to, co ma, będzie mu odjęte. Sens drugiej części tej przestrogi jest następujący: kto nie
troszczył się wcale o pomnożenie, o wzbogacanie daru wiary, temu jej resztki będą wydarte
przez szatana, czyhającego ciągle na ludzką zagładę. Tak więc słowo Boże raz zasłyszane
nakłada na człowieka bardzo konkretne i poważne obowiązki.
PRZYPOWIEŚĆ O ZASIEWIE (4,26–29)
26
Mówił dalej: «Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię.
27
Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak.
28
Ziemia sama z
siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie.
29
Gdy zaś plon
dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo».
26–29.
Tylko u Marka znajdujemy przypowieść o nasieniu, które samo wzrasta,
niezależnie od tego, czy rolnik czuwa nad nim, czy śpi spokojnie. Otóż tak się rzecz ma i z
królestwem Bożym: przyjdzie niezależnie od tego, czy ludzie będą przygotowani na jego
przyjście, czy nie, czy będą dokładali starań, aby przyszło, czy też będą się oddawali własnym
sprawom. Przyjdzie i będzie się rozrastało jak nasienie, które rzucone w glebę najprzód
kiełkuje, potem wydaje łodygę i kłos wypełniony ziarnem. Jak dla dojrzewających kłosów
zboża przychodzi czas żniwa, też nadejdzie kiedyś dzień Pański i każdy otrzyma zapłatę za
owoc, jaki przynosił należąc do królestwa Bożego. Nasze współdziałanie z Bogiem powinno
więc opierać się na niezachwianej ufności we wszechmoc i miłosierdzie Boga. Równocześnie
jest to zapowiedź – nie pozbawiona parenetycznej przestrogi – przyszłego sądu, którego
symbolem, ciągle powtarzającym się w Biblii, jest obraz żniwa.
PRZYPOWIEŚĆ O ZIARNKU GORCZYCY (4,30–32)
30
Mówił jeszcze: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je
przedstawimy?
31
Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze
wszystkich nasion na ziemi.
32
Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn;
wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu”.
30–31.
Kolejna przypowieść o ziarnie gorczycznym, trzecia już zaczerpnięta z życia
rolnika, mające swe paralele – choć w zupełnie odmiennym kontekście – u Mateusza i
Łukasza, w relacji Marka rozpoczyna się od dwu pytań, których moglibyśmy się spodziewać
raczej na samym początku rozdziału czwartego, będącego kolekcją samych przypowieści: „Z
czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy?” Odpowiadając
na te pytania w rezultacie przyrównuje Marek królestwo Boże – nie znając Mateuszowego
określenia królestwo niebieskie – do ziarna gorczycznego.
32.
Mimo drobnych odchyleń w niektórych szczegółach opowiadania Marek nie mówi, że
to jakiś człowiek zasiał ziarno gorczyczne na własnej roli, notuje natomiast, że ptactwo
podniebne gnieździ się w cieniu gałęzi krzewu, który wyrósł z tego ziarna – myśl przewodnia
przypowieści we wszystkich trzech redakcjach jest taka sama, u wszystkich trzech Synoptyków
równie podnosząca na duchu: królestwo Boże, aczkolwiek bardzo niewielkie na początku (por.
Łk 13,19
: wiara malutka jak ziarno gorczycy), rozrośnie się do ogromnych rozmiarów.
Przypowieść jest więc znów, gdy chodzi o jej funkcję parenetyczną, wezwaniem do pokładania
ufności w Bogu. Jego moc jest w stanie uczynić wszystko.
ZAKOŃCZENIE NAUCZANIA W PRZYPOWIEŚCIACH (4,33–34)
33
W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli [ją] zrozumieć.
34
A bez
przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.
33–34.
Skromny w Ewangelii Marka zbiór przypowieści kończy się uwagą syntetyczną, z
której wynika, że Ewangelista nie zamierzał spisać wszystkich przypowieści. Zaznacza też
autor drugiej Ewangelii, że Jezus nauczał tylko za pomocą przypowieści i że wielu tych
przypowieści nie rozumieli także uczniowie. Wtedy objaśniał im Jezus wszystko na osobności.
BLIŻSZE PRZYGOTOWANIE UCZNIÓW
BURZA NA JEZIORZE (4,35–41)
35
Owego dnia, gdy zapadł wieczór, rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę».
36
Zostawili więc tłum, a Jego zabrali tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
37
A nagle
zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała [wodą].
38
On zaś spał
w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie
obchodzi, że giniemy?»
39
On powstawszy zgromił wicher i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!»
Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
40
Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście?
Jakże brak wam wiary!»
41
Oni zlękli się bardzo i mówili między sobą: «Kim On jest właściwie, że
nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»
35–37.
W przedstawieniu grozy nawałnicy morskiej Marek jest nie mniej dokładny niż
Mateusz. Dowiadujemy się od Marka, że burza miała miejsce wieczorem – szczegół nie bez
znaczenia, gdyby chodziło o zorganizowanie jakiejś pomocy – że nie była to zwykła burza na
morzu, lecz jakiś zupełnie niespodziewany atak bardzo silnego wichru, że fale miotały łodzią,
którą woda wypełniała już po same prawie brzegi.
38.
Marek jeszcze bardziej niż Mateusz pragnie zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo
zagrażające życiu Jezusa: nie tylko zaznaczy, że Jezus spał, lecz również, że znajdował się w
tyle łodzi, w miejscu, jak się zdaje, najmniej bezpiecznym. Marek też – co zauważono już
dawno – zdaje się pozostawać w ściślejszym kontakcie z rzeczywistością i jest obdarzony
większymi zdolnościami obserwowania otaczającego go świata. Wołanie Apostołów o ratunek
nie jest już tylko prośbą, lecz raczej dość odważną, żeby nie powiedzieć, zuchwałą wymówką:
Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Tylko wielkim przerażeniem – Marek mówi
zresztą wyraźnie: zlękli się bardzo – można sobie wytłumaczyć takie słowa Apostołów.
39–40.
Zresztą dla Ewangelii Marka jest nawet dość charakterystyczna owa chęć
specjalnego uwydatnienia słabości towarzyszy Jezusa i ukazywania braku ich wiary w Jego
cudotwórczą moc. Podobnie jak Mateusz, Marek również notuje naganę, udzieloną przez
Jezusa Apostołom z powodu ich małoduszności.
41.
U wszystkich trzech synoptyków perykopa o burzy na jeziorze kończy się – bardzo
cenną ze względu na cele dydaktyczne Chrystusa – refleksją Apostołów: Kim On jest
właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne? Tak więc bojaźń Apostołów okazała się
w tym przypadku bardzo twórcza: nie była zwykłym otępieniem, nie obezwładniła ludzi, lecz
zmusiła ich nawet do zastanowienia. Wzmianka o bojaźni w zakończeniu opowiadania zdaje
się wskazywać na to, że powodem tego uczucia było nie tylko grożące Apostołom
niebezpieczeństwo, lecz także sama Osoba, a zwłaszcza niezwykła moc Chrystusa. Wszystko
przecież może uczynić – a więc może również zesłać najsurowszą karę na człowieka – Ten,
któremu wicher i jezioro są posłuszne.
UZDROWIENIE OPĘTANEGO (5,1–20)
5
1
Przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków.
2
Gdy wysiadł z łodzi, zaraz
wyszedł Mu naprzeciw z grobowców człowiek opętany przez ducha nieczystego.
3
Mieszkał on
stale w grobowcach i nikt już nawet łańcuchem nie mógł go związać.
4
Często bowiem nakładano
mu pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić.
5
Wciąż
dniem i nocą w grobowcach i po górach krzyczał i tłukł się kamieniami.
6
Skoro z daleka ujrzał
Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon
7
i zawołał wniebogłosy: «Czego chcesz ode mnie Jezusie,
Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!»
8
Powiedział mu bowiem:
«Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka».
9
I zapytał go: «Jak ci na imię?» Odpowiedział Mu:
«Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu».
10
I zaczął prosić Go usilnie, żeby ich nie wyganiał z tej
okolicy.
11
A pasła się tam na górze wielka trzoda świń.
12
Prosiły Go więc [złe duchy]: «Poślij nas w
świnie, żebyśmy mogli w nie wejść».
13
I pozwolił im. Tak wyszedłszy, duchy nieczyste weszły w
świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w
jeziorze.
14
Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli o tym w mieście i po osiedlach. A ludzie wyszli
zobaczyć, co się stało.
15
Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie „legion”, jak
siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął.
16
A ci, którzy widzieli, opowiedzieli
im, co się stało z opętanym, a także o świniach.
17
Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich
granic.
18
Gdy wsiadał do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł przy Nim zostać.
19
Ale nie zgodził się na
to, tylko rzekł do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiedz im wszystko, co Pan ci uczynił i
jak ulitował się nad tobą».
20
Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus mu
uczynił, a wszyscy się dziwili.
Cudownego uzdrowienia opętanych z Gerazy żaden z synoptyków nie opisał tak dokładnie
jak Marek. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że opis Marka posłużył tu Mateuszowi i
Łukaszowi za źródło. Małe uściślenie należy jednak wprowadzić zaraz na wstępie, gdy chodzi
o sam tytuł perykopy: w odniesieniu do opisu Marka i Łukasza powinno się mówić o
uzdrowieniu opętanego. W relacjach bowiem tych dwu Ewangelistów jest mowa o jednym
opętanym. Liczbę mnogą wprowadza Marek – a za nim Łukasz – dopiero później, kiedy to
duch wyraźnie powie, że jest ich wielu.
Skąd wzięła się u Mateusza wzmianka o dwu opętanych? Dlaczego autor pierwszej
Ewangelii, skłonny zawsze do interpretacji i wydłużeń, w tym wypadku streścił za pomocą
siedmiu wierszy to, co znany ze zwięzłości Marek opisał aż w dwudziestu wierszach?
Najbardziej prawdopodobna odpowiedź na pytanie drugie zdaje się być następująca:
Mateusz, aczkolwiek zależny od Marka, korzysta w tym wypadku z jakiegoś skróconego
opracowania, którego autor nie znał dialogu Jezusa z demonem; nie wiedział tedy, że demonów
było wielu w jednym człowieku. Przy tym założeniu łatwo już odpowiedzieć na pytanie
pierwsze: liczba mnoga w pierwszej części jest wyrazem harmonizacji całego wątku
opowiadania.
1–2.
W relacji Marka rozmiary opowiadania i sposób rozmieszczenia w nim
poszczególnych akcentów odpowiadają tezie głównej całej drugiej Ewangelii, a zwłaszcza jej
kontekstowi najbliższemu. Marek przeprowadza dowodzenie, że Jezus jest pełnym mocy
Synem Bożym, a opisany tu cud stanowi punkt kulminacyjny w przedstawianiu cudotwórczej
działalności Jezusa: po licznych uzdrowieniach, wspomnianych lakonicznie w 3,9–12, po
uciszeniu burzy na morzu Jezus manifestuje teraz swoją absolutną władzę nad złymi duchami,
nawet gdy występują w znacznej ilości, całymi legionami. W tradycji rękopiśmienniczej tego
opowiadania istnieją co najmniej trzy nazwy, określające miejscowość, w której dokonały się te
bardzo specyficzne egzorcyzmy: Geraza, utożsamiana z dzisiejszą Dżerasz, położoną 60 km na
południe od jeziora Genezaret, ze względu na tę zbyt dużą odległość raczej nie wchodzi w grę;
dla tych samych powodów należy również wyeliminować Gadarę w Dekapolu, nie mającą
bezpośredniego związku z jeziorem Genezaret. Stosunkowo największym
prawdopodobieństwem cieszy się hipoteza lokalizująca całe wydarzenie we wspomnianej przez
Orygenesa, leżącej nad urwistym brzegiem jeziora Genezaret, miejscowości Gergesa.
3–5.
Sprawie ukazania rozmiarów mocy Jezusa służy również bardzo drobiazgowy i
realistyczny opis cierpień opętanego. Marek nie omieszka też zaznaczyć, że wszyscy byli już
absolutnie bezradni wobec tego nieszczęścia: rozrywał łańcuchy, kruszył pęta i nikt nie był w
stanie go obezwładnić. Cmentarze, skupiska grobowców, uważano nie tylko za miejsca
nieczyste, lecz także za tereny szczególnie często nawiedzane przez demony.
6–10.
Relacjonuje też Marek – nie bez określonych intencji teologicznych – że opętany
ujrzawszy Jezusa przybiegł i oddał Mu pokłon; Ewangelista chce zaznaczyć, że nawet złe moce
uznają w Jezusie Syna Bożego. O absolutnej zależności złego ducha od Jezusa świadczy
również prośba demona, by mógł pozostać w krainie Gerazeńczyków. Słów Bóg Najwyższy lub
po prostu Najwyższy używali na określenie Boga już w ST głównie nie-Izraelici (por.
Rdz
14,18 n
;
Iz 14,14
; zob. także
Dz 16,17
).
Termin „legion” – jednostka wojskowa licząca około 6 000 ludzi – jako określenie złego
ducha miał świadczyć o potędze reprezentowanej przez szatana przebywającego w
nieszczęśliwym człowieku. Może chodziło też i o swoiste chełpienie się demonów tym, że
mimo tak wielkiej ich liczby stanowią zgraną jedność w opętanym. Mimo to zły duch świadom
jest tego, że wobec jeszcze większej mocy Jezusa musi opuścić człowieka. Dlatego próbuje
pertraktować: prosi, by mógł pozostać wśród ludzi, by nie musiał uchodzić na pustynię, będącą
jego właściwym miejscem zamieszkania (por.
Mt 12,43
;
Łk 11,24
; zob. także
Iz 13,21
;
34,14
;
Tb 8,3
).
11–13.
Dorzucone prawdopodobnie już nieco później, aczkolwiek jeszcze przed
spisaniem Ewangelii Marka opowiadanie o wejściu duchów nieczystych w wieprze, które jak
wiadomo, są również zwierzętami nieczystymi, nie zdaje się odtwarzać jakiegoś historycznego
faktu, lecz wyraża przekonanie ludowe, że duchy nieczyste powinny mieszkać w równie
nieczystych zwierzętach, a nie w człowieku.
14.
Pierwszymi heroldami tego cudownego czynu Jezusa stali się pasterze pilnujący świń.
Oni to w przerażeniu wielkim uciekli pozostawiając trzodę i roznieśli po całej okolicy wieść o
tym, co zaszło.
15–16.
Bojaźń, nie mniejsza od tej, jaką przeżywali pasterze, ogarnęła również ludzi,
którzy spotkawszy człowieka miotanego jeszcze do niedawna mocą złego ducha, stwierdzili
teraz, że po spotkaniu z Jezusem był on ubrany i przy zdrowych zmysłach.
17.
Zrozumienie postawy mieszkańców Gerazy sprawia pewną trudność. Oto –
przynajmniej według Marka i Łukasza – nikt się nie cieszy uleczeniem opętanego, a było to
przecież nie lada dobrodziejstwo. Wszystkich przeraża wyłącznie moc Jezusa, szczególnie,
zdaje się, ta moc, wskutek której całe stado świń runęło do wody, co prawdopodobnie zrodziło
przypuszczenie, że taki incydent może się powtórzyć. Tymczasem Jezus, decydując się na
zadośćuczynienie prośbie demonów chciał tym samym pouczyć ludzi, że uwolnienie się od
złych mocy może wiele kosztować, lecz owe straty materialne w ostatecznym rozrachunku z
pewnością się opłacą.
18–19.
Najbardziej dziwne w całym opowiadaniu jest jego zakończenie, w którym
znajdują się słowa pozostające w wyraźnej sprzeczności z tzw. sekretem mesjańskim,
zjawiskiem literackim znamiennym szczególnie dla Ewangelii Marka. Uwolnionemu od ducha
nieczystego Jezus każe iść do domu i opowiadać wśród swoich wszystko, co Pan mu uczynił i
jak się nad nim ulitował. Polecenie to otrzymuje ów człowiek właśnie wtedy, kiedy zgłaszał
swoje pragnienie pozostania przy boku Jezusa.
Ten trochę dziwny nakaz misyjny Jezusa staje się bardziej zrozumiały, gdy sobie
uświadomimy, że całe zdarzenie miało miejsce w Dekapolu, tj. w krainie zamieszkałej po
większej części przez pogan. Szczęśliwiec uwolniony od ducha nieczystego co prawda nie
zastosował się dokładnie do polecenia Jezusa: rozgłaszał doznane dobrodziejstwo nie tylko
wśród swoich, lecz po całym rozległym Dekapolu. Nie pierwszy to zresztą wypadek tego
rodzaju zakazów czy ograniczeń Jezusa. Nic nie jest w stanie powstrzymać entuzjazmu ludzi,
których największe marzenie – odzyskanie zdrowia – staje się nagle rzeczywistością.
20.
Dla myśli przewodniej Ewangelii Marka nie bez znaczenia jest również wzmianka o
tym, że na opowiadanie człowieka uzdrowionego mieszkańcy Dekapolu reagowali
zdziwieniem. Marek chce pokazać, że poganie również uznają w pewien sposób
nadprzyrodzoną moc Jezusa. Podziw, zdumienie pogan były, jak się zdaje, początkiem ich
wiary; do jej wzbudzenia zmierzało całe niezwykłe wydarzenie. Jak w innych wypadkach, tak i
tu również mamy prawo twierdzić, że podziw na pewno nie był wolny także od uczucia lęku.
Jeżeli rzeczy niezwykłe mają to do siebie, że wywołują niepewność i obawę, to przecież
towarzyszy temu chęć podzielenia się własnymi przeżyciami z otoczeniem, bądź po to, by
wspólnie podziwiać twórcę niezwykłości, bądź, by spróbować rzecz zrozumieć i uwolnić się w
ten sposób od niewygodnego uczucia.
KOBIETA CIERPIĄCA NA KRWOTOK (5,21–34)
21
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem <łodzią> na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół
Niego, a On był jeszcze nad jeziorem.
22
Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem
Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg
23
i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na
nią ręce, aby ocalała i żyła».
24
Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego
napierał.
25
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych
lekarzy
26
i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej.
27
Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza.
28
Mówiła
bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa».
29
Zaraz też ustał jej krwotok i
poczuła w [swym] ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
30
A Jezus natychmiast uświadomił sobie,
że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?»
31
Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął».
32
On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła.
33
Wtedy kobieta podeszła zalękniona i
drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.
34
On zaś
rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Marek jest również o wiele bardziej dokładny niż Mateusz w opisie uleczenia niewiasty
cierpiącej na krwotok i w relacji o wskrzeszeniu córki Jaira. Obydwie relacje są ze sobą
zespolone tak ściśle i obfitują w takie mnóstwo bardzo realistycznych szczegółów, iż nie
można wątpić w charakter historyczny całego opowiadania. Wszystko też wskazuje na to, że
mamy do czynienia z relacją naocznego świadka, którym według wszelkiego
prawdopodobieństwa był Piotr.
21–24.
Marek mówi o tym, że Jezus opuściwszy pogański Dekapol przeprawił się z
powrotem na zachodni brzeg jeziora Genezaret. Szczegół to nie bez znaczenia ze względu na
propagandę cudotwórczej mocy Jezusa: Dekapol, wschodni brzeg jeziora Genezaret, jest
pustkowiem w porównaniu z gęsto zaludnionymi okolicami po zachodniej stronie tegoż
jeziora.
25–29.
Marek wspomina również – by lepiej uwydatnić wyjątkowość tego schorzenia, a
potem wielkość cudu – o wręcz fatalnych skutkach dotychczasowego leczenia niewiasty,
wreszcie opisuje przebieg dokonującego się cudu i mówi wyraźnie o mocy, która miała
rzekomo uchodzić z Jezusa. Nie omieszka też zaznaczyć, że krwotok ustał zaraz i że
stwierdziła to uleczona niewiasta. Nie może już być żadnych wątpliwości, że stało się coś
niezwykłego. Cud dokonał się właśnie tak, jak tego pragnęła chora: Żebym choć dotknęła Jego
płaszcza.
30–34.
Zresztą nie zanotowany przez Mateusza dialog Jezusa z uczniami dotyczący
„kogoś, kto się dotknął płaszcza Jezusa”, również ma na celu zamanifestowanie wobec
wszystkich przekonania niewiasty o cudownym jej uleczeniu. Nic się też nie może ukryć przed
Jezusem. Niewiasta zrozumiała to dobrze i dlatego jej pokłon przed Jezusem był wyrazem nie
tylko bojaźni – cierpiąc na krwotok uchodziła za nieczystą, wobec czego nie wolno jej było
wchodzić między ludzi, a tym bardziej dotykać świadomie kogokolwiek – lecz także hołdu dla
cudotwórczej mocy Zbawiciela. Z pewnością ku jej niemałemu zdziwieniu nie spotkała jej
jednak żadna, nawet najmniejsza nagana z ust Jezusa. Dowiedziała się natomiast, że uleczenie
zawdzięcza pośrednio swojej wierze, a nie magicznej mocy, płynącej z dotknięcia się szaty
Jezusa.
CÓRKA JAIRA (5,35–43)
35
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka
umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?»
36
Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł do
przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!»
37
I nie pozwolił nikomu iść ze sobą z wyjątkiem
Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
38
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc
zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących,
39
wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie
wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi».
40
I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął
wszystkich, wziął ze sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam,
gdzie dziecko leżało.
41
Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy:
«Dziewczynko, mówię ci, wstań!»
42
Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem
dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia.
43
Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się
nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Uleczenie niewiasty cierpiącej na krwotok nie było – jeśli tak można powiedzieć –
zamierzone. Jezus dokonał tego cudu po drodze, śpiesząc do śmiertelnie chorej córki Jaira.
35–39.
I znów Marek o wiele wyraźniej niż Mateusz uwydatnia wielkość cudotwórczej
mocy Jezusa. W tym celu przytacza słowa wysłanników zwierzchnika synagogi, donoszących o
tym, że dziewczynka umarła. Niepotrzebne więc już żadne zabiegi, nie warto fatygować
Mistrza. Tego samego zdania byli również ludzie zebrani przy zwłokach zmarłej: byli tak
przekonani o jej śmierci, że parsknęli śmiechem, gdy Jezus oświadczył, iż dziecko nie umarło,
tylko śpi.
40–42.
Dokładnie też opisuje Marek dalsze czynności Jezusa, który usunął z domu
wszystkich – może dlatego, że nie okazali się godnymi widzieć znak, a może chodziło znów o
sekret mesjański – prócz Piotra, Jakuba, Jana i rodziców zmarłej, ujął dziewczynkę za rękę i
kazał jej wstać. Kiedy wstała i poczęła chodzić, wszyscy – co znów zaznacza tylko Marek –
osłupieli wprost ze zdumienia.
43.
Opis kończy się nie zanotowanym przez Mateusza kategorycznym zakazem
opowiadania komukolwiek o wydarzeniu. Nade wszystko jednak zależy Markowi na tym, aby
czytelnik jego Ewangelii uwierzył, że dokonało się rzeczywiste zmartwychwskrzeszenie.
Dlatego ostatnie słowa są takie: I polecił, aby jej dano jeść. Nie ma więc już żadnych
wątpliwości, że zmartwychwstała cieszy się pełnią normalnego życia. Obydwa opisy
cudownych czynów Jezusa mają ten sam wydźwięk moralizatorski: w obydwu wypadkach
czytelnik jest nawoływany do wiary. Do niewiasty uleczonej z krwotoku mówi Jezus: Córko,
twoja wiara cię ocaliła, a przełożonego synagogi, Jaira, upomina wręcz: Nie bój się, wierz
tylko!
JEZUS W NAZARECIE (6,1–6)
6
1
Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego
uczniowie.
2
Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się,
pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u niego? I co to za mądrość, która mu jest dana? I takie cuda
dzieją się przez jego ręce!
3
Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i
Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry?» I powątpiewali o Nim.
4
A Jezus mówił im:
«Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak
lekceważony».
5
I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i
uzdrowił ich.
6
Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
1–2.
Choć Marek nie określa dokładnie, skąd Jezus przybył do Nazaretu, to jednak
wszystko zdaje się wskazywać na to, że Jezus przychodzi od strony Kafarnaum. Towarzyszą
Mu uczniowie. Nazaret, miasto rodzinne Jezusa, jest nazywane Jego ojczyzną, głównie dlatego,
że tam Chrystus wzrastał (por.
Mt 2,23
;
Mk 1,24
;
Łk 4,16
), choć wiadomo, że nie tam
przyszedł na świat. Nie zjawił się w Nazarecie jako ktoś nie znany, o kim nie wiadomo, w
jakim celu przybywa. Towarzyszące Mu grono uczniów pozwalało się domyślać, że występuje
w roli wędrownego nauczyciela. Nie wydaje się jednak, by owo przybycie do Nazaretu miało
miejsce bezpośrednio po wskrzeszeniu córki Jaira lub w ogóle pozostawało w jakimkolwiek
związku z tym cudem. W każdym razie epizod z pobytu Jezusa w Nazarecie suponuje już
uprzednią dłuższą działalność Zbawiciela. Aczkolwiek Jezus nauczał inaczej niż uczeni w
Piśmie, to jednak nie zrywał z tradycyjnym miejscem nauczania: gdy nadszedł szabat, począł
nauczać w synagodze. Odmiennością swego nauczania – tak pod względem formy, jak i treści
– wprawiał wszystkich w zdumienie.
3.
Podziwiano zresztą nie tylko słowa, lecz także czyny Jezusa, pytając się nawzajem, skąd
ma tak niezwykłą moc Ten, którego przecież dobrze znano: Jego samego wraz z
wykonywanym przez Niego zawodem, Jego Matkę oraz krewnych w linii męskiej i żeńskiej.
Wszyscy byli ludźmi najzwyklejszymi, prostymi. Trudno więc było uwierzyć w rzeczywistość
niezwykłych poczynań Jezusa: powątpiewano o Nim. Ten podziw nie przypomina jednak wcale
znanego nam już z Ewangelii Marka – świętego, na wskroś twórczego entuzjazmu. Jest to
zdumienie ludzi niewierzących, ludzi, którzy nie potrafią się wznieść myślą ponad to, co
wiedzą dotychczas o Jezusie na podstawie jedynie zewnętrznej strony Jego życia. Faktu, iż
została tu wspomniana jedynie Matka Jezusa, nie należy uważać za dowód biblijny na
dziewicze poczęcie Syna Bożego. Józef nie jest wymieniony, prawdopodobnie dlatego, że już
wtedy nie żył. Wzmianka o bardzo zwykłym, ubogim pochodzeniu Jezusa została podana może
w celu lepszego uwydatnienia Jego duchowej wielkości.
4.
Powątpiewań mieszkańców Nazaretu nie zostawi Jezus bez odpowiedzi. Oświadczył, że
postawie Jego współrodaków nie można się nawet dziwić: żaden prorok nie doznawał czci w
swej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i we własnym domu. Narzekania proroka Jeremiasza
są pod tym względem chyba najbardziej wymowne (
Jr 11,18–23
). Tak więc przy okazji dał
Jezus pełny wyraz swej świadomości prorockiej. Jest traktowany tak samo jak prorocy, bo
również przekazuje ludziom wolę Bożą. Przyrównanie się do proroków starotestamentowych
było również swoistą zapowiedzią męki Jezusa. Nie oznacza to jednak wcale, że Jezus
rezygnuje z samowiedzy o swej funkcji Mesjasza i Syna Bożego. Stwierdza, że spotka Go los
starotestamentowych proroków.
5.
Wobec opozycji i braku wiary mieszkańców Nazaretu nie dokonał Jezus w tym mieście,
wyjąwszy kilka uzdrowień przez włożenie rąk, żadnego cudu. Opuścił więc Nazaret i począł
nauczać w okolicznych wsiach. Nie oznaczało to wcale, że Jezus był bezsilny wobec
niedowiarstwa mieszkańców Nazaretu. Jego moc cudotwórcza wcale nie była skrępowana
niewiarą tych ludzi. Po prostu z woli Boga samego udzielającego Jezusowi mocy cudotwórczej
nie miał się dokonać w Nazarecie żaden cud. Cała inicjatywa zbawienia spoczywa ciągle w
rękach Ojca. Syn nie może niczego czynić sam z siebie, jeśli nie widzi Ojca czyniącego…
Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co sam czyni (
J 5,19 n
).
6.
Niedowiarstwo mieszkańców Nazaretu było jednak równie nie uzasadnione jak upór
Żydów, zabijających kiedyś proroków. Perykopa kończy się więc spostrzeżeniem
następującym: Dziwił się też ich niedowiarstwu, podobnie jak uprzednio wyrażał uznanie dla
wiary niewiasty cierpiącej na krwotok lub dla wiary przełożonego synagogi, Jaira. W
odniesieniu do mieszkańców Nazaretu właśnie sprawdzają się słowa Proroka: Patrząc, nie
widzą i słuchając nie słyszą ani nie rozumieją (
Mt 13,13
).
ROZESŁANIE DWUNASTU (6,7–13)
7
Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę
nad duchami nieczystymi
8
i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba,
ani torby, ani pieniędzy w trzosie.
9
«Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!»
10
I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie.
11
Jeśli w
jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z
nóg waszych na świadectwo dla nich!»
12
Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się.
13
Wyrzucali
też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.
7.
Opowiadanie o pierwszym rozesłaniu uczniów na samodzielne prace misyjne jest nam
znane z relacji Mateusza. Fakt ten nie oznacza wcale, że od tego momentu Jezus sam
zaprzestanie swojej działalności nauczycielskiej; byłoby to sprzeczne z dopiero co uczynioną
uwagą, że Jezus obchodził okoliczne wsie i nauczał (6,6). Przeciwnie, oznacza to, że wskutek
rozesłania uczniów Jezus spotęgował swoją działalność, urzeczywistniając w ten sposób plany,
o których była mowa w
Mk 3,14 n.
Marek mówi o tym, że uczniowie byli wysyłani po dwóch,
szczegół którego nie notuje Mateusz. Wiemy już, że ludzie należący do grona Dwunastu
dopiero od momentu rozesłania ich na samodzielną pracę misyjną będą zasługiwać w pełni na
miano Apostołów.
Było ich dwunastu, co oznacza, że reprezentowali cały naród izraelski składający się z
dwunastu pokoleń. Oni też stanowić będą zaczątek nowego, prawdziwego Izraela, co tak
wyraźnie podkreślał autor pierwszej Ewangelii. W wysyłaniu uczniów parami, poza względami
czysto praktycznymi, nie należy chyba dopatrywać się żadnych racji teologicznych, choć nie
jest wykluczone, że chodziło o to, by świadectwo Apostołów składane nie przez jednego, lecz
przez dwóch ludzi posiadało, zgodnie z przepisami żydowskimi (por.
Pwt 19,15
), większą
wartość. Niektórzy zaś Ojcowie Kościoła upatrywali w tym składanie świadectwa Jego
przykazaniu miłości wzajemnej.
8–9.
Pouczenia, jakie Apostołowie otrzymali od Jezusa na drogę, przekazał Marek w
formie bardzo zwięzłej, zachowując jedynie nakaz absolutnego ubóstwa, chociaż w
odróżnieniu od Mateusza pozwala Jezus, według Marka, zabrać sandały. Rozbieżności
powyższe nie mają – jak wiadomo – większego znaczenia. We wszystkich relacjach chodzi o
ideę zobowiązania Apostołów do jak najpełniejszego zaufania Bogu.
10–11.
W podobny sposób jak u Mateusza – choć nie bez pewnych skrótów – został
przedstawiony przypadek ewentualnej odmowy przyjęcia Apostołów w jakimś domu:
opuszczając taki dom, mają strząsnąć pył z nóg swoich na świadectwo przeciwko jego
mieszkańcom. Nie ma, rzecz jasna, w Ewangelii Marka zakazu zanotowanego przez Mateusza
udawania się z Dobrą Nowiną do pogan lub do miast samarytańskich. Druga Ewangelia była
przecież przeznaczona właśnie dla pogan. Mogło się również zdarzyć, że domy i całe miasta
pogańskie odmówią Apostołom wszelkiego przyjęcia. Niech wtedy ostentacyjnie opuszczą
niegościnnych ludzi ruszając dalej na poszukiwanie tych, którzy będą chętnie słuchać Dobrej
Nowiny.
12–13.
Posłuszni nakazowi Jezusa Apostołowie poszli i nawoływali do nawrócenia. Co
prawda w nakazie Jezusa nie było żadnej wzmianki o takiej treści apostolskiego nauczania, ale
nie mogło być mowy o uwolnieniu się od złego ducha bez uprzedniego odwrócenia się od
bożków do Boga żywego (por. 1,15 – o nauczaniu Jezusa). Głosząc potrzebę nawrócenia,
Apostołowie dokonywali egzorcyzmów i uzdrawiali chorych namaszczając ich olejem.
Wzmianka o namaszczaniu olejem nie może rzecz jasna stanowić dowodu na istnienie już
wtedy sakramentu chorych (por.
Jk 5,14 n
), choć trudno zaprzeczyć, że jest pewną jego
zapowiedzią.
SĄD HERODA O JEZUSIE (6,14–16)
14
Także król Herod posłyszał o Nim, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: «Jan Chrzciciel
powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim».
15
Inni zaś mówili: «To jest
Eliasz»; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków.
16
Herod, słysząc to,
mawiał: «To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał».
14–15.
Opisując niepokój Heroda, który czuł się niejako zagrożony w swej monarszej
wielkości wskutek nauczania Jezusa, Marek zamieszcza opuszczoną przez Mateusza wzmiankę
o tym, że imię Jezusa nabrało rozgłosu. Mateusz pominął również milczeniem inne, krążące
wśród ludzi hipotezy co do osoby Jezusa: to, że jedni uważali go za Eliasza, a inni za proroka
(por.
Mt 21,11
;
Mk 8,28
;
Łk 7,16.39
;
24,19
). Jest to szczegół dla Ewangelii Marka bardzo
ważny. Świadczy bowiem, jak wielka jest powaga Jezusa wśród zwykłego ludu. Eliasz
uchodził za protektora uciśnionych i za przyszłego restauratora doczesnej potęgi Izraela. Nie
wydaje się jednak możliwe to, by ludzie utożsamiający Jezusa z Eliaszem myśleli również o
funkcji Eliasza jako zwiastuna mającego przyjść wkrótce po nim Mesjasza.
16.
Podobnie jak Mateusz i Łukasz, Marek również relacjonuje zaczerpnięte z
wcześniejszej tradycji przeświadczenie Heroda, że Jezus to nie kto inny, jak tylko
zmartwychwstały Jan Chrzciciel. Przekonanie takie opierało się na dość rozpowszechnionej
wśród Żydów opinii, że człowiek sprawiedliwy, zgładzony niewinnie, może wrócić po śmierci
do tych, którzy go zamordowali. A może była to tylko ironia w ustach Heroda, mimo iż
takiemu przeświadczeniu istotnie dawało wyraz wielu ludzi?
ŚMIERĆ JANA CHRZCICIELA (6,17–29)
17
Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu
Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę.
18
Jan bowiem napominał Heroda: «Nie
wolno ci mieć żony twego brata».
19
A Herodiada zawzięła się na niego i chciała go zgładzić, lecz
nie mogła.
20
Herod bowiem czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał
go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał.
21
Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym
dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobistościom w Galilei.
22
Gdy córka tej Herodiady weszła i
tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: «Proś mnie, o co
chcesz, a dam ci».
23
Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego
królestwa».
24
Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?» Ta odpowiedziała: «O głowę
Jana Chrzciciela».
25
Natychmiast podeszła z pośpiechem do króla i poprosiła: «Chcę, żebyś mi
zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela».
26
A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na
przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić.
27
Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść
głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu
28
i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu,
a dziewczę dało swej matce.
29
Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego
ciało i złożyli je w grobie.
17–26.
Z przeświadczeniem Heroda, który uważał Jezusa za zmartwychwstałego Jana
Chrzciciela, kojarzy się Markowi cała historia skazania na śmierć poprzednika Mesjasza. W
przedstawieniu tej historii jest Marek znacznie dokładniejszy niż Mateusz: przekazuje pewne
szczegóły z tragicznej uczty, podczas której Herodiada zażądała przez swoją córkę głowy Jana
Chrzciciela.
Choć przy lekturze relacji o nienawiści Herodiady do Jana Chrzciciela przypomina się
niejeden szczegół z opowiadania starotestamentowego o prześladowaniu proroka Eliasza przez
Izebel, żonę króla Achaba (
1 Krl 19,2
), to jednak w tekście Ewangelii jest tyle i tak bardzo
realistycznych szczegółów, że dopatrywanie się w całym opisie zwykłej fikcji literackiej uznać
należy za mało uzasadnione. Nie tylko etyka małżeńska nowotestamentowa, lecz także
starotestamentowe Prawo – które chyba głównie Jan Chrzciciel miał na myśli – zabraniało
rozbijania cudzych związków małżeńskich (por.
Kpł 18,16
;
20,21 n
). Taniec córki Herodiady
na przyjęciu tak uroczystym, jak urodziny Heroda, uznano z pewnością za wydarzenie
niezwykłe – popisywały się w ten sposób na ogół tylko kobiety lekkich obyczajów – nie
dziwiono się jednak zbytnio, skoro rzeczą wiadomą było to, że wszystkiemu patronowała
kobieta tak przewrotna, jak Herodiada.
27–29.
Opisał też Marek – czego nie uczynił Mateusz – smutny ceremoniał
przekazywania na misie głowy Jana Chrzciciela. Pośpiech, z jakim wymuszoną do pewnego
stopnia na Herodzie decyzję wprowadzono w życie, świadczył nie tylko o słabości i
zarozumiałości króla, lecz także o przewrotności obydwu niewiast, a zwłaszcza Herodiady. Tak
więc wyakcentował Marek jeszcze bardziej niż Mateusz ideę tryumfu zła nad
sprawiedliwością, przez co dokładniej również uwydatnił rolę Jana jako zwiastuna nie tylko
życia, lecz także śmierci Mesjasza. Nawet wzmianka o złożeniu ciała Chrzciciela do grobu – to
także zapowiedź przyszłego pogrzebu Jezusa.
POWRÓT APOSTOŁÓW (6,30–33)
30
Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego
nauczali.
31
A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco». Tak
wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.
32
Odpłynęli więc
łodzią na pustkowie osobno.
33
Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się
tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili.
30–31.
Po dygresji poświęconej omówieniu śmierci Jana Chrzciciela wraca Marek
ponownie do Apostołów (por. 6,17–29) zamieszczając króciutką wzmiankę o ich wrażeniach z
pierwszych prac misyjnych. Apostołowie odszukali Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co
zdziałali i czego nauczali. Choć Marek nie posiada przydomku Ewangelisty dobroci, to jednak i
on też jest bardzo wrażliwy na dobroć i humanitaryzm Zbawiciela. Podobnie jak pozostali dwaj
synoptycy opisuje Marek troskę Jezusa o uczniów, którym po apostolskich trudach należy się
zasłużone wytchnienie. Każe więc im Jezus oddalić się – w relacji Łukasza chodziło o
propozycję udania się do Betsaidy – i wypocząć cokolwiek w samotności, bo pozostając z
Mistrzem nawet zjeść nie mogliby spokojnie, bowiem mnóstwo ludzi garnęło się ciągle do
Zbawiciela. Nie wykluczone jest zresztą, że pewną atrakcję stanowiły opowiadania Apostołów
o ich wrażeniach z zakończonych niedawno wypraw misyjnych.
32–33.
Nie bardzo jednak można było urzeczywistnić zamiar udania się na spoczynek:
ludzie zobaczyli Apostołów odpływających na drugi brzeg jeziora. Pośpieszyli do miejsca, ku
któremu zmierzała łódź i znaleźli się tam, nim dobiła do brzegu. Tak więc zamiast
odosobnienia znaleźli Apostołowie tłum ludzi, wymagający ponadto – jak się za chwilę okaże –
szczególnej opieki.
PIERWSZE ROZMNOŻENIE CHLEBA (6,34–44)
34
Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające
pasterza (
Lb 27,17
;
Ez 34,5
). I zaczął ich nauczać o wielu [sprawach].
35
A gdy pora była już późna,
przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem, a pora już późna.
36
Odpraw
ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia».
37
Lecz On im
odpowiedział: «Wy dajcie im jeść!» Rzekli Mu: «Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba,
żeby dać im jeść?»
38
On ich spytał: «Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!» Gdy się upewnili,
rzekli: «Pięć i dwie ryby».
39
Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie.
40
I
rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i pięćdziesięciu.
41
A wziąwszy pięć chlebów i dwie
ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by podawali im;
także dwie ryby rozdzielił między wszystkich.
42
Jedli wszyscy do syta
43
i zebrali jeszcze dwanaście
pełnych koszów ułomków i [resztek] z ryb.
44
A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.
34–35.
Za chwilę pojawił się tam sam Jezus. Pozbawieni opieki – zwłaszcza duchowej –
ludzie wzbudzili w Jego sercu uczucia takiej samej litości (por.
Mt 20,34
;
Mk 1,41
;
Łk 7,13
),
jak przed chwilą zmęczeni Apostołowie. Już prorocy starotestamentowi mówili o tym, że
Mesjasz będzie pasterzem narodu, który się błąkał po bezdrożach (
Ez 34,16–23
; por.
Lb 27,17
).
Począł tedy Jezus nauczać ludzi, karmiąc w ten sposób ich dusze, a gdy nastał wieczór – ważna
jest owa hierarchia potrzeb: sprawy ducha przed sprawami ciała – pomyślał także o potrzebie
ich ciała; na propozycję uczniów, by rozesłał tłumy do domów, Jezus odpowiedział: Wy dajcie
im jeść. Po ludzku sądząc było to polecenie jeżeli nie wręcz śmieszne, to przynajmniej dziwne.
Jak można było nakarmić na pustkowiu pięć tysięcy mężczyzn, mając do dyspozycji jedynie
pięć chlebów i dwie ryby?
36–41.
Zostawała jeszcze jedna możliwość: udać się do najbliższego osiedla i zakupić
niezbędną ilość pożywienia. Cóż, kiedy w apostolskiej kasie może było zaledwie dwieście
denarów, suma stanowczo za mała na zakup chleba w ilości potrzebnej do nakarmienia takiego
tłumu. Lecz Apostołowie, towarzysząc Jezusowi, nie pierwszy raz słyszą polecenie, które w ich
przekonaniu wydaje się prawie niedorzecznością. Nic tedy dziwnego, że i teraz, zgodnie z
poleceniem Jezusa, kazali ludziom usiąść na trawie, a potem zabrali się do rozdzielania między
siedzących skromnych zapasów żywności. Jezus zachowuje się niczym gospodarz w swoim
własnym domu. Uczniowie są domownikami obsługującymi zaproszonych gości. Zwyczajem
żydowskim będzie najprzód odmówiona modlitwa dziękczynna, a potem każdy otrzyma
pożywienie.
42–44.
Jakież musiało być zdziwienie uczniów, kiedy się okazało, że pięciu chlebów i
dwu rybek nie tylko wystarczyło do nakarmienia pięciu tysięcy mężczyzn, lecz że i okruchami,
które powstały przy łamaniu chleba, napełniono dwanaście koszów. Taki przebieg miało
pierwsze cudowne rozmnożenie chleba. Tak też przedstawił je autor pierwszej Ewangelii,
pomijając jedynie szczegół o dwustu denarach, wzmiankę o pobłogosławieniu chlebów i ryb
przez Jezusa oraz cytat z Księgi Liczb (27,17) o owcach nie mających pasterza. Nasze
zdziwienie wobec faktu, że Mateusz pominął te szczegóły przypominające tak dobrze cudowne
nakarmienie ludu, również na pustyni, manną wyproszoną wstawiennictwem Mojżesza (por.
Wj 16,4 nn
) zmniejsza uprzednie zacytowanie Księgi Liczb w
Mt 9,36
oraz wyraźną u Mt
dążność do podkreślania wielkości cudu samego Jezusa, który z góry go zamierzał dokonać.
Umieszczona na samym początku opowiadania wzmianka o nauczaniu Jezusa, a potem
relacja o cudownym rozmnożeniu i o spożywaniu chleba, to natchnione źródła soborowej nauki
o podwójnym stole (de duplici mensa), do którego zasiadają wierni: stół Słowa Bożego i stół
Chleba, którym jest Ciało Chrystusa.
JEZUS KROCZY PO JEZIORZE (6,45–52)
45
Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do
Betsaidy, zanim sam odprawi tłum.
46
Rozstawszy się więc z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.
47
Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie.
48
Widząc, jak się trudzili
przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich,
krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć.
49
Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że
to zjawa, i zaczęli krzyczeć.
50
Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz
przemówił do nich: «Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!»
51
I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się
uciszył. Wtedy oni tym bardziej zdumieli się w duszy,
52
nie zrozumieli bowiem [zajścia] z chlebami,
gdyż umysł ich był otępiały.
45.
Po cudownym rozmnożeniu chleba Jezus znów polecił Apostołom odłączyć się od
tłumów, co zresztą sam zamierzał uczynić. Marek jest dokładniejszy od Mateusza 14,22 n, bo
wspomina o Betsaidzie, którą Jezus wyznaczył na miejsce spotkania z uczniami. Polecenie to
co najmniej zdziwiło uczniów; przecież dopiero co przybyli z zachodniej strony jeziora, by
znaleźć się choć na krótki czas z dala od tłumów. Słowa Jezusa należy pojmować jako
polecenie udania się najprzód w kierunku Betsaidy, którą Józef Flawiusz określa mianem
Julias, tym bardziej że autentyczność określenia na drugi brzeg budzi pewne wątpliwości.
Komentatorzy różnie rozwiązują tę trudność topograficzną. Wreszcie znajdą się w Betsaidzie
(
Mk 8,22
), gdzie niewidomy odzyska wzrok; krótko potem Piotr wyzna wiarę w Jezusa jako
Mesjasza (8,29).
46–48.
Nie udał się jednak Zbawiciel wprost do Betsaidy, lecz pozostał na górzystym
zboczu, oddając się modlitwie – co Mateusz i Marek, w porównaniu z Łukaszem, relacjonują
rzadko. Z góry widział jak na dłoni powierzchnię jeziora i Apostołów wiosłujących z
największym wysiłkiem, ponieważ płynęli pod wiatr, o czym wspomina jedynie Marek.
Również tylko Marek mówi, że Jezus krocząc już nad ranem po morzu zamierzał minąć łódź,
w której znajdowali się Apostołowie. Był to może rodzaj próby ich wiary lub zamiar
objawienia się na wzór Jahwe w
Wj 33,21 nn
;
1 Krl 19,11 nn.
49–52.
Natomiast pomija Ewangelista milczeniem – być może na wyraźne polecenie
Piotra – dialog Piotra z Jezusem podany u
Mt 14,28–31
po Piotrowej próbie dotarcia do Jezusa
po morzu i po opisie pomocy, jakiej Pan udzielił tonącemu Apostołowi. Piotr czuł się
szczególnie zaszczycony owym podaniem mu ręki przez Chrystusa, a ponieważ był świadom
swojej małości, może zakazał Markowi, piszącemu pod jego dyktando, umieszczania epizodów
przynoszących mu zbyt wielki zaszczyt. Po prostu nie czuł się godny takiego wyróżnienia. Z
drugiej strony zaś nie jest wykluczone, że na wyraźne polecenie Piotra umieścił Marek w swej
Ewangelii wzmiankę o niedowiarstwie i zaślepieniu serc wszystkich Apostołów: nic nie
zrozumieli ze sprawy z chlebami, gdyż umysły ich były otępiałe. Nie jedyny to zresztą
fragment w drugiej Ewangelii ukazujący z pewnym upodobaniem brak wiary Apostołów i
uczniów Pańskich, np.
Mk 8,17
. Por. też paralelny opis cudu w
J 6,16–21
.
UZDROWIENIA W ZIEMI GENEZARET (6,53–56)
53
Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu.
54
Skoro wysiedli z
łodzi, zaraz Go rozpoznano.
55
Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach
chorych tam, gdzie, jak słyszeli, przebywa.
56
I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad,
kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego płaszcza mogli
dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
53–55.
Od dłuższego już czasu ani Jezus, ani Apostołowie nie mogą się uwolnić od
nadciągających zewsząd tłumów. Powód gromadzenia się ludzi przy Jezusie jest ciągle ten
sam: liczą na to, że nawet otarcie się o szaty Jezusa przywróci zdrowie ich chorym.
56.
I rzeczywiście nadzieje ich nie były zawiedzione: wszyscy, którzy się dotknęli Jezusa
– notuje Marek – odzyskiwali zdrowie. Tak więc Jezus jest uważany przez ludzi nadal jedynie
za cudownego lekarza. Przekonanie to, aczkolwiek niezupełnie słuszne, jest jednak wyrazem
tak silnej wiary, że Jezus ulega ludziom: przywraca zdrowie wszystkim, którzy się Go dotknęli.
Wzmianka o dotknięciu się szat Jezusa przypomina niejedno wydarzenie ze ST (por. np.
Lb
15,38 n
;
Pwt 22,12
), lecz przede wszystkim kojarzy się z opisem cudownego uleczenia
niewiasty cierpiącej na krwotok (
Mk 5,27
).
SPÓR O TRADYCJĘ (7,1–13)
7
1
Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli do Jerozolimy.
2
I
zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami.
3
Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie
obmyją, rozluźniając pięść.
4
I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze
wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków,
naczyń miedzianych.
5
Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie
nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?»
6
Odpowiedział im:
«Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane:
Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.
7
Ale czci Mnie na próżno,
ucząc zasad podanych przez ludzi (
Iz 29 ,13
LXX).
8
Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, <dokonujecie obmywania
dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie>».
9
I mówił do nich: «Sprawnie
uchylacie Boże przykazanie, aby swoją tradycję zachować.
10
Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca
swego i matkę swoją, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie (
Wj 20,12
;
21,17
Pwt 5,16
).
11
A wy mówicie: „Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w
ofierze] jest to, co miało być ode mnie wsparciem dla ciebie” –
12
to już nie pozwalacie mu nic
uczynić dla ojca ni dla matki.
13
I znosicie słowo Boże ze względu na waszą tradycję, którąście
[sobie] przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie».
Podobnie jak w większości wypadków, tu również mowa Jezusa nie posiada cech
wypowiedzi jednolitej od początku, lecz jest kompozycją opartą na różnych pod względem
miejsca i czasu Jego wypowiedziach. Fragment 1–5 jest swoistym wprowadzeniem, wiersze
zaś 6–13 stanowią odpowiedź – również w formie pytania – będącą odparciem podstępnego
ataku faryzeuszy. Zagadnienie czystości rytualnej należało do spraw podstawowych w
praktykach religijnych judaizmu oficjalnego, o czym świadczy największy chyba fragment
Miszny poświęcony tym przepisom. Tylko niektóre z tych przepisów posiadały swoje źródła w
autentycznym Prawie Mojżeszowym, a i te również odnosiły się nie do zwykłych wiernych,
lecz do kapłanów (por. np. nakaz umywania rąk:
Wj 30,17 n
;
Kpł 11–15
). Nakazy owe, choć
tak energicznie rozciągane również na niekapłanów, przez wielu nie były przestrzegane, a w
czasach Jezusa saduceusze wręcz je zwalczali.
1–5.
Polemikę Jezusa z faryzeuszami – po raz pierwszy pojawiają się oni po 3,22 –
dotyczącą obmywania rąk przed jedzeniem zanotował także Mateusz. Są jednak pewne
rozbieżności w sposobie przedstawiania tej polemiki przez obydwu synoptyków. W wersji
Markowej relacja o zastrzeżeniach faryzeuszy utrzymana jest w mowie zależnej, u Mateusza od
początku mamy do czynienia z dialogiem. Na uwagę zasługuje również szczegół następujący:
Mateusz opuszcza aramejskie słowo korban, mimo że pisze dla ludzi znających język
aramejski, gdy tymczasem Marek zamieszcza je, dorzucając grecki przekład. Poza tym wersja
Markowa jest nieco dłuższa, bardziej szczegółowa – zamyka się w 13 wierszach, natomiast
opowiadanie Mateusza liczy tylko 3 wiersze.
Myśl przewodnia u obydwu Ewangelistów jest jednak ta sama. Na pytanie faryzeuszy,
dlaczego uczniowie Jezusa łamią zwyczaje ojców – warto zwrócić uwagę na to sformułowanie:
nie pisane Prawo, lecz zwyczaje ojców – nie dokonując obmycia rąk przed jedzeniem i nie
umywając kielichów i dzbanów, Jezus odpowiada oskarżeniem, że faryzeusze składając
bezdusznie ofiary zwalniają się od zachowywania Bożego nakazu oddawania czci własnym
rodzicom, choć jest to nakaz powtarzany kilkakrotnie i opatrzony specjalnymi sankcjami w ST.
6–13.
Na pierwszych wyznawcach Chrystusa duże wrażenie musiały zapewne robić słowa
proroka Izajasza potępiającego Izraelitów za to, że czczą Boga jedynie wargami, a sercem są
od Niego daleko. Odwoływanie się do tego proroctwa było wprowadzaniem w atmosferę
rozumnej służby Bożej (
Rz 12,1
) i przygotowaniem do praktyki składania Bogu ofiar
duchowych (
1 P 2,5
). Tak więc chodzi o sprawę znacznie poważniejszą. Umywanie lub
nieumywanie rąk to tylko malutki wycinek wielkiego problemu wewnętrznej postawy
człowieka wobec Boga. Dlatego w swej odpowiedzi Jezus pomija zupełnym milczeniem
pytanie faryzeuszy. Równocześnie dowiadują się oni – i z pewnością nie tylko oni – że
najbardziej sędziwe zwyczaje ojców powinny być zarzucone, jeśli pozostają w kolizji z wolą
Bożą. Tymczasem uczeni w Piśmie i faryzeusze nie tylko zaniedbywali przykazanie Boże, lecz
wręcz je ignorowali w swej niezdrowej trosce o zwyczaje ojców. Tak np. mimo iż istniało
wyraźne przykazanie udzielania materialnego wsparcia rodzicom, to jednak zdarzało się, że nie
dość wrażliwe na potrzeby swoich rodziców dzieci tłumaczyły się, iż to, co ewentualnie
mieliby dać rodzicom, Bogu złożyły w ofierze. Oczywiście niczego już nie można było
uszczknąć z rzekomego daru złożonego Bogu w ofierze, choć w rzeczywistości były to
niekiedy tylko zwykłe wykręty. Tymczasem Bóg nie życzy sobie, by Mu oddawano cześć
kosztem miłości bliźniego. Miłość Boga jest bowiem nierozłącznie powiązana z miłością
bliźniego.
PRAWDZIWA NIECZYSTOŚĆ (7,14–23)
14
Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i
zrozumcie!
15
Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to,
co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. <
16
Kto ma uszy do słuchania, niechaj
słucha!>»
17
Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o tę przypowieść.
18
Odpowiedział im: «I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz
wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym;
19
bo nie wchodzi do jego serca, lecz do
żołądka, i zostaje wydalone na zewnątrz». Tak uznał wszystkie potrawy za czyste.
20
I mówił dalej:
«Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym.
21
Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego
pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa,
22
cudzołóstwa, chciwość, przewrotność,
podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota.
23
Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni
człowieka nieczystym».
14–17.
W kolejnej perykopie podtrzymuje Marek nadal temat czystości rytualnej. Nie jest
to już polemika, lecz pouczenie słuchaczy przez Jezusa, będące jakby przedłużeniem Jego
odpowiedzi na interpelacje faryzeuszy w związku z opuszczaniem obmyć rytualnych przez
uczniów Jezusa. To, co Jezus powie, będzie w rzeczywistości zaprezentowaniem nowej
koncepcji czystości, choć trzeba przyznać, że przebłyski takiego pojmowania czystości
znajdujemy już w ST, zwłaszcza u Proroków (por. np.
Am 5,21 nn
;
Iz 1,11
;
58,1–7
;
Jr 7,21
),
chociaż nie tylko u nich (por. np.
Kpł 11
–15;
Pwt 14,1–21
). Nauczanie Jezusa tym razem ma
postać niełatwego aforyzmu nazwanego tu przypowieścią i dlatego uczniowie proszą o
wyjaśnienie jego sensu.
18–20.
U Marka nie ma zanotowanej przez Mateusza (15,13) wzmianki o roślinie, której
nie sadził Ojciec, ale dalszy ciąg wyjaśnienia Jezusa jest taki sam u obydwu synoptyków i
sprowadza się ostatecznie do stwierdzenia, że plami człowieka nie to, co wchodzi do jego ust,
lecz to co wychodzi z jego wnętrza. Mamy tu do czynienia z bardzo wyraźną aluzją do
judaistycznego odróżniania pokarmów czystych od nieczystych. Mimo iż stanowisko Jezusa
było w tej sprawie od samego początku zupełnie jednoznaczne, to jednak wiele tekstów
nowotestamentowych wskazuje na to, że pierwszym chrześcijanom było dość trudno zdobyć
się w praktyce na taką postawę (por. np.
Dz 10,10–16
;
15,20 n
;
Rz 14,14–23
;
Ga 2,11 nn
;
Kol
2,10–23
itp.).
21–23.
Nie trzeba dodawać, iż serce człowieka nie jest siedliskiem jedynie złych
skłonności. Jeśli Ewangelista ogranicza się do wyliczenia tego tylko, co złe, to jedynie w celu
lepszego ukazania prawdziwego źródła ludzkiej przewrotności, którą właśnie zajmuje się w
danym przypadku.
DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA POZA GALILEĄ
PRZED PODRÓŻĄ DO JEROZOLIMY
WIARA SYROFENICJANKI (7,24–30)
24
Stamtąd zaś wybrał się i udał w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do [pewnego] domu i chciał,
żeby nikt o tym nie wiedział, nie mógł jednak pozostać w ukryciu.
25
Zaraz bowiem usłyszała o Nim
kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg,
26
a
była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki.
27
I powiedział do niej [Jezus]: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać
chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom».
28
Ona Mu odparła: «Tak Panie, lecz i szczenięta pod
stołem jedzą okruszyny po dzieciach».
29
On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch
opuścił twoją córkę».
30
Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł.
24.
W opisie uleczenia córki kobiety nazwanej kananejską (
Mt 15,22
) Marek wyraźnie
zaznacza – czego nie czyni Mateusz – że niewiasta owa była poganką. Drugie określenie:
Syrofenicjanka wskazuje na jej narodowość. W rzeczywistości okolice Tyru i Sydonu były
zamieszkałe przez ludność pogańską. Zrażony absolutnym brakiem dojrzałości duchowej
Żydów, Jezus opuszcza ich osiedla i udaje się do pogan, gdzie zamierza poświęcić się –
wszystko na to wskazuje – sprawie dalszego formowania uczniów. Dlatego tak bardzo stara się
nie wzbudzać swoim postępowaniem żadnego rozgłosu; pragnąc pozostawać ciągle na
osobności. Nie bardzo się to jednak udaje. Tyr i Sydon odległe są od zachodniego brzegu
jeziora Genezaret o niespełna 50 km. Wieści o cudach, których Jezus dokonywał nad jeziorem,
rozchodziły się szybko.
25–26.
Marek nie wspomina podjętych przez uczniów Jezusa prób oddalenia od Mistrza
natrętnej kobiety, nie nadmienia też, że na pierwsze jej nalegania Jezus odpowiedział
milczeniem, nie zamieszcza wreszcie wzmianki o podziwie Zbawiciela dla wiary owej
poganki. Obydwa opisy świadczą o zamiarach Chrystusa objęcia zbawczą działalnością nie
tylko Izraelitów, lecz także pogan. Tym bardziej dziwny jest fakt, że Ewangelia Łukasza, znana
z tendencji uniwersalistycznych, nie zamieszcza jednak tego opowiadania.
27–30.
Mimo iż Jezus zareaguje na prośbę Syrofenicjanki z początku dość ostro –
dziećmi są Izraelici nazywani już w ST (por.
Pwt 14,1
;
Iz 43,6
), to jednak wyraźnie daje do
zrozumienia, że poganie również nie są wykluczeni z grona zbawionych (por. zresztą
Iz 2,2–4
;
42,10–17
;
45,14 nn
), tylko że godzina ich zbawienia jeszcze nie nadeszła. Pod tym względem
pierwszeństwo mają Izraelici (por.
Rz 11,11–24
). Dokonując uleczenia córki niewiasty, która
była poganką, a więc uchodziła w oczach Żydów za nieczystą, Jezus i tym czynem
najwyraźniej chciał ich pouczyć, że przestrzegane przez Izrael prawo czystości rytualnej
przestało już obowiązywać. Poza tym z opisu wynika, że poganin może się zdobyć na wiarę
silniejszą i bardziej godną podziwu niż wiara prawdziwego Izraelity. W ten sposób w postawie
tak wierzącego poganina zarysowuje się przyszła nauka o prawdziwych potomkach Abrahama,
czyli o Izraelitach wedle ducha. Wreszcie całe opowiadanie, gdy chodzi o jego wartość
pouczającą, jest zachętą do wytrwałej modlitwy, do swoistej nieustępliwości w szukaniu
pomocy u Boga. Dzięki tej wytrwałości połączonej z silną wiarą dokonuje Jezus jednego z
nielicznych uzdrowień na odległość (por.
Mt 8,5–13
;
Łk 7,1–10
;
J 4,46–54
).
UZDROWIENIE GŁUCHONIEMEGO (7,31–37)
31
Znowu opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając
posiadłości Dekapolu.
32
Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę.
33
On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka;
34
a
spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się!
35
Zaraz
otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.
36
[Jezus] przykazał
im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali.
37
I
przepełnieni zdumieniem mówili: «Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i
niemym mowę».
31.
Opis uzdrowienia głuchoniemego, znajdujący się jedynie w drugiej Ewangelii, zawiera
takie mnóstwo barwnych, żywych szczegółów, iż istnieje dość ogólne przeświadczenie, że cała
perykopa jest fragmentem wspomnień Piotra spisanych przez Marka, autora drugiej Ewangelii.
Nie znane są bliżej racje, dla których Jezus odbył tę wędrówkę. Cud miał miejsce w nie
określonej bliżej części krainy zwanej Dekapolem, zamieszkałej głównie przez pogan, choć
spotykało się tam od czasu do czasu także rodziny żydowskie. Mniej więcej rok przedtem w
pobliżu Gerazy, czyli również w tej krainie, uleczył Jezus człowieka opętanego, o czym wieść
rozeszła się po całej okolicy.
32.
Od tej pory, gdziekolwiek On się zjawi, będą Mu przynosić chorych, prosząc, by ich
leczył i wkładał na nich swe ręce. Tak też zachowują się ludzie, którzy przyprowadzili do
Jezusa głuchoniemego. Prośba o włożenie rąk albo wiązała się z przeświadczeniem ludzi, że
fizyczny kontakt uzdrawiającego z chorym jest konieczny do wywołania cudownego skutku,
albo może była aluzją do stosowanego przez Jezusa zwyczaju nakładania na ludzi rąk –
zwłaszcza na dzieci i chorych – przy różnych okazjach (por.
Mk 10,13
;
6,5
;
8,22 n
).
33.
Odejście na bok miało na celu uniknięcie ostentacji lub niepotrzebnych komentarzy ze
strony przygodnie zebranych ludzi. Podobnie na osobności dokonało się wskrzeszenie córki
Jaira (
Mk 5,40
), w ten sposób będzie uleczony niewidomy koło Betsaidy (8,23). W przypadku
głuchoniemego odejście na ubocze było wskazane tym bardziej, że Jezus miał za chwilę
włożyć palce w uszy chorego i dotknąć śliną jego języka, co pogańscy mieszkańcy Dekapolu
mogli uznać za swoistą magię, a Żydzi, jeśli byli obecni, na pewno byliby zgorszeni. Dotykanie
uszu i języka głuchoniemego miało na celu, może psychologiczne przygotowanie chorego,
wytworzenie w jego świadomości pewnego napięcia, o którym mówi dzisiejsza psychoterapia;
jakkolwiek by było, na pewno odzyskanie mowy i słuchu zawdzięczał głuchoniemy nie
dotknięciu jako takiemu. Przyczyną sprawczą była moc Boża działająca przez Jezusa.
34.
Jezus zwykł podnosić oczy w górę wtedy, kiedy się modlił. Tym razem była to
modlitwa współczucia dla nieszczęsnego człowieka. W słowach Jezusa – będących już jakby
samą formą cudu – został zachowany jeden wyraz w jego oryginalnym, aramejskim brzmieniu
nie po to, iżby miał nadać wezwaniu skierowanemu do chorego trochę magicznego posmaku,
lecz był wyrazem Markowej troski o jak najwierniejsze odtworzenie sceny cudownego
uleczenia. Wyrażeń zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały nie należy brać
zbyt dosłownie. Obydwa zwroty służą stwierdzeniu, że głuchoniemy odzyskał dar mowy oraz
możność słyszenia. Dotknięcie głuchoniemego śliną przy równoczesnym wypowiedzeniu
słowa: «Effatha», to znaczy: Otwórz się powtarzano przez wieki przy obrzędach chrztu
świętego na znak, że katechumen otrzymuje możność słyszenia głosu Bożego i przekazywania
innym Bożych myśli.
35–37.
Opis uzdrowienia głuchoniemego, dość stereotypowy pod względem zarówno
treści, jak i formy literackiej, kończy się nakazem zachowania całego wydarzenia w tajemnicy.
Nadmienialiśmy już niejednokrotnie, że tego rodzaju nakazy miały niejako zmusić ludzi do
głębszych refleksji nad nauką Jezusa, odwodząc ich tym samym od chorobliwej pogoni za
znakami. Zresztą chodziło również i o pokazanie, że Jezus ma nie tyle tryumfować, ile raczej
cierpieć i umrzeć, aby potem dopiero wejść do chwały. Zakazy rozprawiania o cudotwórczej
działalności Jezusa miały ustrzec Żydów przed dopatrywaniem się w osobie Mesjasza czysto
ziemskiego wybawcy. Lecz świadkowie cudownego uleczenia zachowali się akurat inaczej: im
bardziej im nakazywał, tym gorliwiej jeszcze rozgłaszali. Podziw nie zawsze jest synonimem
milczącego osłupienia. Czasami wprost zmusza do krzyku. Prawdziwe dobro, podobnie jak zło,
nie da się ukryć. Całe opowiadanie jest równocześnie ciągle aktualnym przypomnieniem,
byśmy własną osobą nie przysłaniali osoby Chrystusa
Sztuka pomniejszania się nie dla wszystkich jest dostępna. Ludzie są zbyt zatroskani o
swoją wielkość, zapominając o tym, że prawdziwej wielkości nikt i nic nie jest w stanie ani
umniejszyć, ani ukryć. Zapomina się również, że dobroć osobista propagowana „na siłę” może
przestać być dobrocią w ogóle. Technika naprowadzania rozmowy na temat własnej osoby – to
umiejętność, o którą ubiega się zbyt usilnie bardzo wielu ludzi.
DRUGIE ROZMNOŻENIE CHLEBA (8,1–9)
8
1
W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był [z Nim] i nie mieli co jeść, przywołał do siebie
uczniów i rzekł im:
2
«Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść.
3
I jeśli
ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka».
4
Odpowiedzieli uczniowie: «Jakże tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem?»
5
Zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem».
6
I polecił tłumowi usiąść na ziemi. A
wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je podawali. I
podali tłumowi.
7
Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać.
8
Jedli do syta, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów.
9
Było zaś około czterech tysięcy
ludzi. Potem ich odprawił.
Tak zwane drugie cudowne nakarmienie rzeszy (pierwsze – zob.
Mk 6,34–44
) jest opisane
tylko przez Mateusza i Marka. Miało ono miejsce w krainie zwanej później Dekapolem (zob.
Mt 4,25
). Były to – jak już wiadomo – okolice zamieszkałe w większości przez pogan. Wydaje
się, że właśnie z myślą o nich dokonywał Chrystus Pan cudu, będącego typem Eucharystii,
podobnie jak przedtem cudownie rozmnożył chleb wśród Żydów.
1.
Ani miejsce, ani czas drugiego rozmnożenia chleba nie zostały określone z całą
dokładnością. Ogólnie tylko wiadomo, że cud ów dokonał się gdzieś w połowie r. 29 podczas
pobytu Jezusa w krainie Dekapolu. Przysłówek znowu zdaje się nawiązywać do pierwszego
nakarmienia zgłodniałych tłumów. Czas trzech dni – tak długo właśnie trwały rzesze przy
Jezusie – wystarczył w zupełności na spożycie zapasów żywności, jakie pielgrzymujący za
Jezusem ludzie zabrali ze swoich domów.
2–3.
Zresztą wielu chyba nic ze sobą nie wzięło, skoro Jezus tak bardzo współczując
rzeszom, powiedział: Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść.
Nieco inaczej wyrażał Jezus ongiś swoje współczucie zgłodniałym rzeszom żydowskim.
Ubolewał wówczas nad tym, że lud błąka się samotnie jak owce bez pasterza, z czego należało
wnosić, że ludzie mogliby być syci, gdyby ktoś chciał się o nich zatroszczyć. Rzesze z
Dekapolu są bardziej godne pożałowania. Zdają się zresztą chodzić z Jezusem nie tylko w
nadziei otrzymania chleba; pociąga je rzeczywiście Jezusowa nauka.
4–9.
Opis cudownego rozmnożenia chleba według Marka jest poza tym sam w sobie
zupełnie jasny. Warto może jednak na zakończenie wspomnieć, iż zarówno wersja Markowa,
jak i Mateuszowa nastręczały wiele trudności przy podejmowaniu jeszcze do niedawna prób
zredukowania dwu opisów rozmnożenia chleba do jednego faktu cudownego nakarmienia
rzeszy. Zamiast poddawać drobiazgowej analizie wszystkie argumenty przemawiające
przeciwko tej teorii, zwróćmy uwagę na różnice, jakie istnieją w opisach obydwu rozmnożeń
chleba. Różnice owe chyba najbardziej świadczą za koniecznością przyjęcia dwu odrębnych
historycznych faktów cudownego rozmnożenia chleba.
NOWE ŻĄDANIE ZNAKU (8,10–13)
10
Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty.
11
Nadeszli faryzeusze i
zaczęli z Nim rozprawiać, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku.
12
On zaś
westchnął w głębi duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam:
żaden znak nie będzie dany temu plemieniu».
13
A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i
odpłynął na drugą stronę.
10.
Zarówno Dalmanuta, jak i wspomniane przez Mateusza Magadan to miejscowości,
których archeologom nie udało się zidentyfikować do dnia dzisiejszego. Najprawdopodobniej
chodzi o Magdalę, położoną o 4 km na północny–zachód od Tyberiady.
11.
Dialog faryzeuszy z Jezusem co do znaków, którymi Jezus powinien by rzekomo
udowodnić nadprzyrodzoność swej cudotwórczej działalności, został przedstawiony znacznie
dokładniej przez Mateusza niż przez Marka. Marek opuszcza zawartą w tekście Mateusza
relację o zmienności nastrojów faryzeuszy, w jego Ewangelii Jezus odmawia, jakby za karę,
udzielenia faryzeuszom jakiegokolwiek znaku – gdy tymczasem Mateusz mówi o znaku
Jonasza; wreszcie u Marka na określenie Żydów Jezus nie używa tak mocnych wyrażeń jak u
Mateusza: plemię złe i cudzołożne. W sumie wersja Markowa tego dialogu jest jednak mniej
ostra w formie, choć bardziej stanowcza w treści. Może wzmianka o znaku Jonasza istniała w
pierwotnej tradycji, lecz jako niezrozumiała dla pogan, została świadomie opuszczona przez
autora drugiej Ewangelii.
W owym żądaniu znaku krył się, jak wiadomo, bardzo wyraźny podstęp (por. także 10,2;
12,15;
Łk 10,25
), Żydzi byli bowiem przekonani, że Jezus nie zdoła wylegitymować się
jakimkolwiek znakiem, a wtedy spokojnie będą mogli uznać Go za fałszywego proroka.
Podstęp ten jest wyrazem zdecydowanej niewiary faryzeuszy, bo przecież Jezus okazał już tyle
znaków, mogących przekonać każdego człowieka dobrej woli.
12–13.
Dlatego nie będzie już dany żaden znak. Bóg nie pozwala krępować się w swym
działaniu, nikt nie może Go do niczego zmuszać. Znak Jonasza, czyli zmartwychwstanie albo
dokładniej, ponowne przyjście Jezusa, nie będzie w stanie nauczyć już czegokolwiek Żydów.
Minie bezpowrotnie czas ich nawrócenia. Po odmowie udzielenia faryzeuszom jakiegokolwiek
znaku Jezus przeprawił się z uczniami znów na drugi brzeg jeziora. Odejście Jezusa z Galilei
według Marka miało charakter definitywny. Już nigdy nie pojawi się tam Jezus. Galilea,
ojczyzna Jezusa, stała się absolutnie niegodna swego Syna.
KWAS FARYZEUSZÓW (8,14–21)
14
A uczniowie zapomnieli zabrać chleby, i tylko jeden chleb mieli z sobą w łodzi.
15
Wtedy im
przykazał: «Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!»
16
A oni zaczęli
rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chlebów.
17
<Jezus> zauważył to i rzekł do nich:
«Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chlebów? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak
otępiałe są wasze umysły?
18
Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? (
Iz 6,9n
;
Jr 5,21
;
Ez 12,2
) Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków,
19
kiedy połamałem pięć chlebów
dla pięciu tysięcy?» Odpowiedzieli Mu: «Dwanaście».
20
«A kiedy połamałem siedem chlebów dla
czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?» Odpowiedzieli: «Siedem».
21
I rzekł im:
«Jeszcze nie rozumiecie?»
14–15.
W drodze Jezus przestrzegał uczniów – jak już wiemy z relacji Mateusza – przed
kwasem faryzeuszów i saduceuszów, a w relacji Marka, przed kwasem faryzeuszów i Heroda.
Sformułowanie Markowe zdaje się być bardziej oryginalne, lekcja podana u Mateusza jest
chyba próbą zharmonizowania i tego miejsca z najczęściej powtarzającym się w pierwszej
Ewangelii zestawieniem: faryzeusze i saduceusze. Wymowa kwasu pozostaje taka sama u
wszystkich trzech synoptyków (por.
1 Kor 5,6
;
Ga 5,9
), podobnie zresztą jak i w pouczeniach
rabinów: kwas jest symbolem niewidzialnej, lecz wszystko przenikającej i destruktywnej siły.
16.
I znów Apostołowie dali dowód, że nic nie zrozumieli z dotychczasowych cudów
Jezusa (por. 6,52; 7,18 n). Nadal myśleli bardzo po ziemsku. Tym razem również byli
przekonani, że Jezus czyni aluzję do fizycznego chleba, którego zapomnieli zabrać, i będą
skazani teraz na szukanie chleba u faryzeuszy.
17–21.
Proroctwo Izajasza o ludziach, którzy słuchają, ale nie słyszą, patrzą, ale nie
widzą, sprawdza się tym razem w odniesieniu do samych uczniów Chrystusa.
Niczego nie zapamiętali z cudownego nakarmienia pięciu tysięcy ludzi ani z drugiego
równie cudownego nakarmienia rzeszy czterotysięcznej. W odróżnieniu od Mateusza, Marek
nie kończy tego opowiadania stwierdzeniem, iż po tych pytaniach Jezusa uczniowie nareszcie
zrozumieli, że mówił im, by się strzegli nauki faryzeuszów i saduceuszów. Markowi ciągle
zależy na tym, żeby ukazywać niedowiarstwo i naturalizm nawet uczniów Pańskich. Herod jest
wspomniany przez Marka może dlatego, że już w 3,6 faryzeusze są ściśle powiązani z tym
monarchą: razem z jego zwolennikami zastanawiają się, jak by pojmać i zgładzić Jezusa.
Pytanie końcowe sumuje poprzednie – niezrozumienie odnosi się do mocy i zadania Jezusa
jako Mesjasza.
UZDROWIENIE NIEWIDOMEGO (8,22–26)
22
Potem przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go
dotknął.
23
On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył
na niego ręce i zapytał: «Czy coś widzisz?»
24
A gdy [ten] przejrzał, powiedział: «Widzę ludzi, bo
gdy chodzą, dostrzegam [ich] niby drzewa».
25
Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał
[on] zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie.
26
Jezus odesłał go do
domu ze słowami: «Tylko do wsi nie wstępuj!»
22.
Po opisie tej ślepoty duchowej samych Apostołów podaje Marek – i tylko Marek –
opowiadanie o uzdrowieniu niewidomego w Betsaidzie, dwukrotnie określając tę miejscowość
mianem wsi (23.26), choć wiadomo, że ta ojczyzna Piotra, Andrzeja i Filipa (
Mk 6,45
;
J 1,44
),
od czasu panowania tetrarchy Filipa posiadała wszystkie prawa miasta, a potem na cześć córki
cesarza Augusta była nazywana Betsaida Julias (por. Józef Flawiusz, StDzŻ, III, 9. 1). Ludzie,
którzy prosili Jezusa o uzdrowienie niewidomego, byli chyba świadkami już niejednego cudu;
domagali się po prostu, by Jezus jedynie dotknął się niewidomego.
23.
Lecz Jezus właśnie chyba nie życzył sobie dalszego pomnażania świadków swej
cudotwórczej działalności: wyprowadził bowiem chorego poza wieś i tam dopiero dokonał
„lekarskiego zabiegu”: zwilżył choremu oczy śliną, a potem położył nań ręce. Miało to
świadczyć nie tylko o szczególnej powadze przypadku, lecz także o staraniu, jakiego Jezus
dokładał, by przyjść z pomocą człowiekowi nieszczęśliwemu.
24–26.
Początkowo zabieg udał się tylko w części, bo chory nie był w stanie odróżniać
dokładnie ludzi od drzew. Dopiero po drugim włożeniu nań rąk mógł widzieć wszystko
całkiem wyraźnie. Zgodnie z poleceniem Jezusa człowiek uleczony miał wrócić wprost do
swego domu, nie pokazując się nikomu we wsi. Jezus nie chce bowiem uchodzić w oczach
ludzi za wędrownego uzdrawiacza fizycznych schorzeń ludzkich. Z tego samego względu – jak
się wydaje – wziął chorego na bok, by nie będąc przez nikogo widzianym, dotknąć śliną jego
oczu. Tak więc będąc Synem Bożym Jezus potrafi uleczyć wszelki rodzaj ślepoty fizycznej.
Gorzej rzecz się ma z leczeniem ślepoty duchowej, nawet tych, co są zawsze blisko Niego.
Marek zdaje się zwracać uwagę na fakt, że do uleczenia człowieka ze ślepoty duchowej
potrzebna jest jego dobra wola i chęć powrotu do zdrowia. Potrzebna jest również wiara, którą
Jezus tyle razy pochwalał u ludzi uwalnianych od różnych słabości fizycznych.
WYZNANIE PIOTRA (8,27–30)
27
Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał
uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?»
28
Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za
Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków».
29
On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?»
Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz».
30
Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie
mówili.
27–28.
Wyznanie Piotra pod Cezareą Filipową jest opisane – jak już wiadomo –
najdokładniej przez Mateusza. Brak niektórych partii tego opisu w Ewangelii Marka jest nawet
niekiedy powodem do wątpienia w autentyczność opisu Mateusza, a tym samym i w
historyczność opisywanego faktu.
I tak w relacji Markowej nie ma bogatego pod względem teologicznej treści wyrażenia
„Syn Człowieczy”, nie ma wzmianki o Jeremiaszu, za którego – według zeznań uczniów –
uważali czasami ludzie Jezusa. Widać z tych opinii, że nikt nie miał jeszcze urobionego sądu o
Jezusie, nikt nie wiedział, kim On właściwie jest. Nikomu też nie przychodziło do głowy to, by
widzieć w Jego osobie Mesjasza, który miał odnowić świetność narodu wybranego.
29–30.
W wyznaniu Piotra nie ma oświadczenia, że Jezus jest Synem Bożym, brak też
pochwały Piotra i zapowiedzi ustanowienia władzy prymatu. Powstaje zatem pytanie: Jaki
przebieg miało w rzeczywistości spotkanie Jezusa z Piotrem pod Cezareą Filipową? Co
rzeczywiście powiedział tam Jezus, a czego nie powiedział? Jeśli opis Mateusza jest zgodny z
faktycznym przebiegiem wypadków, to dlaczego Marek dokonał tak wielkiego skrótu? Z
bardzo wielu przypuszczeń mających stanowić odpowiedź na to ostatnie zwłaszcza pytanie,
najbardziej prawdopodobne wydaje się wyjaśnienie, zwane inaczej hipotezą pokory Piotra.
Marek opuścił końcową pochwałę Piotra na wyraźne polecenie tego ostatniego. Piotr,
powodowany poczuciem pokory, nie życzył sobie, by został utrwalony w Ewangeliach epizod
stawiający go w tak bardzo korzystnym świetle. Ciągle bowiem pamiętał o swoim wyparciu się
Jezusa – i nie sądził, by po dopuszczeniu się tak wielkiego grzechu mógł zezwolić na
ujawnienie jakichkolwiek pochwał jego osoby przez Mistrza.
PIERWSZA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (8,31–
33)
31
I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez
starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach
zmartwychwstanie.
32
A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go
upominać.
33
Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z
oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».
31–33.
Pierwszą zapowiedź męki Mateusz i Marek referują w identyczny sposób. Tu
również przemawia Jezus całkiem jawnie, niczego nie ukrywając z historii Wielkiego
Tygodnia. Tu również Marek nie waha się nazwać Jezusa Synem Człowieczym, ów zaś Syn
Człowieczy użyje tak samo ostrych słów, by odrzucić Piotrową próbę wyperswadowania
Jezusowi zamiaru udania się do Jerozolimy na dobrowolną śmierć.
WARUNKI NAŚLADOWANIA JEZUSA (8,34–9,1)
34
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli kto chce pójść za
Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
35
Bo kto
chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa
je.
36
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?
37
Bo
cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?
38
Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi
przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy
przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi».
9
1
Mówił im także: «Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają
śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy».
34–38.
Ósmy rozdział Ewangelii Marka kończy się serią napomnień dotyczących
mężnego znoszenia ucisków i cierpień. Napomnienia te ani pod względem treści, ani w samych
sformułowaniach nie odbiegają od znanych nam już pouczeń z Ewangelii Mateusza: kto chce
być uczniem Chrystusa, musi się zaprzeć samego siebie, wziąć swój krzyż i kroczyć za
Chrystusem; kto chce ocalić swe życie wieczne, musi być gotów na utratę życia doczesnego,
jeśli tego będzie domagał się – dodaje z pewnością od siebie Marek, bo brak tego u pozostałych
synoptyków – Chrystus i dobro Jego Ewangelii; kto chce sobie zasłużyć na przyszłe
orędownictwo Syna Człowieczego, musi teraz mężnie wyznawać Jego naukę. Niektóre spośród
tych napomnień Mateusz i Łukasz powtarzają aż dwa razy, oczywiście w różnych
okolicznościach i nie na tym samym miejscu. U żadnego z trzech synoptyków napomnienia te
nie przedstawiają jedności pierwotnej, lecz stanowią kompozycję odizolowanych, różnych co
do miejsca i czasu powstania logiów Jezusa. Tak np. w Markowej redakcji pierwsze
napomnienie zdaje się być połączeniem dwu luźno istniejących ostrzeżeń: 1) kto nie weźmie
swego krzyża na własne ramiona, nie może być moim uczniem; 2) kto chce Mnie naśladować,
musi zaprzeć się siebie samego. Gdy Ewangelista posługiwał się wyrażeniem „brać krzyż na
swoje ramiona”, to rzecz jasna nie mógł nie myśleć o męczeńskiej śmierci Jezusa. Jednakże nie
należy twierdzić, że w usta Jezusa – o czym zresztą była już mowa w związku z analogicznym
fragmentem Ewangelii Mateusza – słowa te włożyli dopiero później chrześcijanie. Co prawda
w literaturze judaistycznej z czasów Jezusa nie można znaleźć podobnego zwrotu. Wiadomo
jednak, że krzyżowanie jako karę śmierci niekiedy stosowano i że skazany musiał sam na
własnych ramionach nieść na miejsce kaźni narzędzie czekającej go śmierci – poprzeczną
belkę krzyża.
Wyznawcy Chrystusa w tamtych czasach byli narażeni na szczególne niebezpieczeństwa ze
strony Izraela, już w ST przyrównywanego niekiedy do wiarołomnej małżonki. Przymierze na
Synaju było bowiem swoistym związkiem małżeńskim Jahwe z narodem wybranym (por.
Oz
2,4 nn
;
Iz 57,3 nn
;
Ez 16,32 nn
).
9,1.
Werset ten stanowił pierwotnie odrębne, chyba w postaci odizolowanej krążące
proroctwo o przyjściu królestwa Bożego z mocą. Nie bardzo wiadomo, jak należy pojmować
oświadczenie, że niektórzy spośród słuchających tego proroctwa mieli na własne oczy oglądać
przyjście królestwa Bożego. Nie jest wykluczone, że Marek był przekonany – podobnie jak
większość jemu współczesnych (por.
1 Kor 15,51
;
16,22
;
Flp 4,5
;
1 Tes 4,15
;
Jk 5,3
;
1 P 4,7
;
1
J 2,18.28
;
Jud 18
;
Ap 1,3
;
22,20
) – o istnieniu już w jego czasach pewnych znaków
wskazujących na zbliżanie się królestwa Bożego. Może miał na myśli przede wszystkim
zmartwychwstanie Chrystusa, rozrost zewnętrzny, doczesną świetność Kościoła, pokonującego
zwycięsko różne trudności.
PRZEMIENIENIE JEZUSA (9,2–8).
2
Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno
na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich.
3
Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak
żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła.
4
I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali
z Jezusem.
5
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty:
jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».
6
Nie wiedział bowiem, co powiedzieć,
tak byli przestraszeni.
7
I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój
Syn umiłowany, Jego słuchajcie!»
8
I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy
sobie, tylko samego Jezusa.
2–5.
Tradycję przedstawiającą Przemienienie Chrystusa pierwsi dwaj synoptycy utrwalają
w sposób prawie identyczny. U Marka nie ma jedynie szczegółu, że oblicze Chrystusa
przemienionego „zajaśniało jak słońce”, natomiast jest wzmianka o tym, czego nie ma u
Mateusza – że odzienie Jego stało się tak lśniące, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie
zdoła.
6.
Marek wartościuje też propozycje Piotra natychmiast po jej zreferowaniu, biorąc przy
tym w obronę Księcia Apostołów lub przynajmniej tłumacząc niestosowność tej propozycji: nie
wiedział, co powiedzieć, tak byli przerażeni. W głosie, który dał się słyszeć z nieba, Marek, nie
tak może mocno jak Mateusz, akcentuje ideę umiłowania Syna przez Ojca. Wszyscy trzej
synoptycy, a Marek w szczególności, umieszczają wzmiankę o lęku Apostołów w ogólnej
perspektywie własnego sposobu przedstawiania życia i czynów Jezusa. Nie negując owego
fenomenu przerażenia jako rzeczywistego faktu historycznego, łatwo zauważyć, że autor
drugiej Ewangelii podaje równocześnie już pewną jego interpretację teologiczną, mającą na
celu wykazanie oporów, z jakimi Apostołowie przyjmowali godność mesjańską Jezusa. Słowa
Marka: Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni, jeżeli z jednej strony mogą
przedstawiać excusatio magistri i świadczyć o historyczności owego uczucia lęku – to z drugiej
strony, nie tracąc owej funkcji dowodu historycznego, mogły być właśnie świadomie nakazane
przez Piotra, pragnącego w swej pokorze przedstawić własne niedowiarstwo, małość i
przerażenie, podobnie jak to miało miejsce w wypadku Piotrowego zaparcia się Jezusa,
również opisanego ze szczególną dokładnością przez autora drugiej Ewangelii.
Należy pamiętać, że Marek mówi o lęku Apostołów znacznie częściej niż inni synoptycy.
Nie negując tego, że Apostołowie byli przerażeni i równocześnie eksponując ów moment
bojaźni, Marek, zdaje się, chciał – może na wyraźne życzenie Piotra – przedstawić początkową
nieudolność Apostołów, gdy chodziło o zrozumienie mesjańskiej treści słów i czynów Jezusa.
Zatem wyrażenie tak byli przestraszeni to nie żadne usprawiedliwienie Piotra i jego towarzyszy
– to stwierdzenie autentycznego, psychicznego stanu Apostołów, zaskoczonych wizją, inną niż
ta, jakiej się po ludzku spodziewali. Tak przedstawiona scena Przemienienia Pańskiego zdaje
się być naturalnie wbudowana w ramy chrystologiczne drugiej Ewangelii i dostosowana do
właściwego jej sposobu ukazywania reakcji Apostołów na przejawy bosko-mesjańskiej
świadomości Jezusa.
7–8.
U obydwu synoptyków ten głos z nieba stanowi element centralny całego
opowiadania. Apostołowie dowiadują się, kim jest Jezus i otrzymują polecenie słuchania Go
we wszystkim. Słowa te były wypowiedziane nie tyle do Jezusa, co właśnie do świadków
Jezusowego Przemienienia. Tylko najbardziej uprzywilejowani spośród uprzywilejowanych
byli świadkami oślepiającej chwały Jezusa. Oni też otrzymali surowy zakaz mówienia
komukolwiek o tym widzeniu, dopóki Chrystus nie zmartwychwstanie. Marek uczyni też
spostrzeżenie – którego brak u Mateusza – że trzej Apostołowie pozostali wierni temu
nakazowi.
W rezultacie jednak Mateusz, choć dopiero na końcu opowiadania, wspomina o bojaźni
Apostołów, ukazuje ten lęk w rozmiarach większych niż Marek, który do tematu bojaźni już
nie wraca. Niewątpliwie zależało Markowi mimo to na podkreśleniu w całej scenie
Przemienienia bardzo naturalistycznego, pozbawionego wiary nadprzyrodzonej, sposobu
myślenia Apostołów.
PRZYJŚCIE ELIASZA (9,9–13)
9
A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim
Syn Człowieczy nie powstanie z martwych.
10
Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między
sobą, co znaczy „powstać z martwych”.
11
I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw
musi przyjść Eliasz?»
12
A On im rzekł: «Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i wszystko naprawi. Ale
jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzonym.
13
Otóż mówię
wam: Eliasz już przyszedł i postąpili z nim tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane».
9–11.
Marek wprawdzie zaznacza, że trzej Apostołowie zachowali polecenie Jezusa i nic
nie mówili o widzeniu, ale dodaje, że rozprawiali między sobą, co znaczy to
zmartwychwstanie, po którym dopiero można będzie mówić o Przemienieniu. Ponieważ zaś nie
byli w stanie rozwikłać trudności o własnych siłach, zapytali Jezusa, dlaczego faryzeusze i
uczeni w Piśmie mówią, że najprzód musi przyjść Eliasz. Pytanie to nam dziś wyjaśnia bardzo
wiele. Wynika zeń, że Apostołowie dobrze odczytali scenę Przemienienia, że w Przemienionym
dostrzegli Mesjasza. Ich trudność wynikała z powszechnie podzielanego wtedy w świecie
żydowskim przekonania, że pojawienie się na ziemi Mesjasza musi być poprzedzone
ukazaniem się Eliasza. Tymczasem oni nic nie słyszeli o przyjściu Eliasza.
12.
Odpowiadając na to pytanie Jezus przyznaje, że Eliasz musi wpierw przyjść – by
przywrócić Izraelowi jego dawną świetność; tak przecież było napisane w Piśmie (
Ml 3,23 n
) –
ale przypomina równocześnie starotestamentowe proroctwa o tym, że Syn Człowieczy musi
wiele wycierpieć i być wzgardzonym (por.
Iz 53
). To przypomnienie było aluzją do innej
bardzo zresztą ważnej, choć nie ujawnionej wątpliwości Apostołów: oto nie mogli oni sobie
wyobrazić, by Mesjasz mógł cierpieć i być wzgardzonym. Razem z ogromną większością
Żydów podzielali opinie o Mesjaszu tryumfującym. Zapominali zupełnie o proroctwach
deutero-izajańskich lub – mówiąc dokładniej – wcale nie po mesjańsku je zrozumieli.
13.
Lecz największym zaskoczeniem dla Apostołów musiało być oświadczenie Jezusa, że
Eliasz już przyszedł i że Żydzi postąpili z nim tak, jak chcieli, zgodnie zresztą z tym, co o
Eliaszu było napisane. Z oświadczenia tego wynika niedwuznacznie, że funkcję ponownie
przychodzącego Eliasza przypisywał Jezus Janowi Chrzcicielowi. W ST co prawda nigdzie nie
ma mowy o cierpieniach Eliasza w związku z jego ponownym zjawieniem się na ziemi, ale
wydaje się, że prześladowania, jakie ten prorok znosił ze strony bezbożnej królowej Izebel,
typologicznie odnoszono do osoby Jana Chrzciciela, w którego historii rolę nowej Izebel miała
odegrać Herodiada. Tak więc jeśli ów Eliasz w osobie Jana Chrzciciela nie wszystko naprawi –
Jezus myślał co prawda o przywróceniu innej świetności Izraela niż ta, jakiej spodziewali się
Apostołowie – to tylko z winy Żydów, którzy go zgładzili. Żaden z Ewangelistów nie
powiedział, jak Apostołowie zareagowali na to wyjaśnienie Jezusa. Można tylko przypuszczać,
iż Jana Chrzciciela nie uważali za Eliasza ze względu na brak w jego działalności cudów, jakie
miały towarzyszyć ponownemu przyjściu wielkiego proroka ST.
UZDROWIENIE EPILEPTYKA (9,14–29)
14
Gdy przyszli do uczniów, ujrzeli wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy
rozprawiali z nimi.
15
Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go.
16
On ich zapytał: «O czym rozprawiacie z nimi?»
17
Jeden z tłumu odpowiedział Mu: «Nauczycielu,
przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego.
18
Ten, gdziekolwiek go
pochwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim
uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli».
19
Odpowiadając im [Jezus] rzekł: «O plemię niewierne
(
Pwt 32,5
), jak długo mam być z wami? Jak długo mam was znosić? Przyprowadźcie go do Mnie!»
20
I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł miotać chłopcem, tak że upadł na
ziemię i tarzał się z pianą na ustach.
21
Jezus zapytał ojca: «Od jak dawna to mu się zdarza?» Ten
zaś odrzekł: «Od dzieciństwa.
22
I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz
jeśli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam!»
23
Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko
możliwe jest dla tego, kto wierzy».
24
Zaraz ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu
niedowiarstwu!»
25
A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu:
«Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i więcej w niego nie wchodź!»
26
A ten krzyknął i
wyszedł, silnie nim miotając. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: «On
umarł».
27
Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał.
28
A gdy przyszedł do domu, uczniowie
pytali Go na osobności: «Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?»
29
Powiedział im: «Ten rodzaj
można wyrzucić tylko modlitwą <i postem>».
14.
Markowy opis uzdrowienia epileptyka jest co najmniej dwa razy dłuższy od
analogicznego opowiadania u dwu pozostałych synoptyków. Natrafiamy zresztą nie po raz
pierwszy w Ewangelii Marka na ową tendencję ukazywania Bóstwa Jezusa poprzez Jego
własne czyny.
15–18.
Tak więc tylko Marek zamieszcza wzmiankę o wielkim tłumie, który otaczał
uczniów, gdy Jezus schodził z góry Przemienienia, tylko Marek opisuje podziw, jaki ogarnął
wszystkich zebranych ludzi – nie tylko uczniów – oraz fakt uroczystego witania Jezusa przez
rzesze. Powodem zaś ożywienia, jakie można było dostrzec w zachowaniu się tłumu, było – jak
wyjaśniono Jezusowi – to, że pewien człowiek przyprowadził do uczniów Jezusa swojego
syna, opętanego niemowę, i prosił, by go uczniowie uleczyli. Ale ci byli bezradni. Poruszenie,
zapewne nie pozbawione radości, było może wywołane także widokiem Jezusa, w którego
cudotwórczej mocy spodziewano się znaleźć ostateczny ratunek. Wzmianka o udziale w tym
ożywieniu uczonych w Piśmie zdaje się sugerować myśl, że drwili sobie oni z absolutnej
bezradności Apostołów. Nie bez teologicznych racji opisuje Marek w sposób bardzo
realistyczny wielkie cierpienia chłopca – pieni się, zgrzyta zębami i drętwieje – powtarzając
desperackie stwierdzenie ojca nieszczęśliwego młodzieńca, że uczniowie nic nie mogli
zdziałać. Na takim tle wielkość czynu Jezusa zarysowuje się jeszcze wyraźniej.
19–20.
Lecz Jezus, nim dokonał cudu, uczynił ostrą wymówkę odnoszącą się do
wszystkich zebranych tam ludzi – nie wyłączając, jak się zdaje Jego uczniów – potępiającą ich
niedowiarstwo i ustawiczną pogoń za znakami. Po tej wymówce, jakby udobruchawszy się
nieco, kazał Jezus przyprowadzić chorego chłopca. Atak szatańskiej napaści powtórzył się na
oczach Zbawiciela.
21–26.
Marek znów nie omieszka opisać wszystkiego z całą dokładnością i zrelacjonuje
przy tym krótki wywiad, jakiego udzielił Jezusowi ojciec chorego, opowiadając, jak długo trwa
choroba i jak ciężki ma przebieg. Następuje chwila najbardziej dramatyczna i najbardziej
pouczająca zarazem: zrozpaczony ojciec błaga o pomoc, Jezus oświadcza zaś, że wszystko
może się stać człowiekowi, który wierzy. A na to zbolały ojciec z całą ufnością odpowiada:
Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu. Wynika z tych słów, że ojciec niemowy wierzył, ale też
świadom był niedomagań własnej wiary. Wtedy Jezus, najwyraźniej pochwalając taką postawę,
każe złemu duchowi wyjść z chłopca.
27–29.
Dokonuje się cud, którego wielkość przedstawia Ewangelista w opisie omdlenia
chłopca – niektórzy myśleli nawet, że już umarł – w chwili gdy wychodził z niego duch
nieczysty. Główny akcent parenetyczny całego opowiadania spoczywa więc przede wszystkim
na owym oświadczeniu, że dla człowieka prawdziwie wierzącego nie ma rzeczy niemożliwych.
Ale w samym zakończeniu opowiadania znajduje się jeszcze jedno pouczenie, przeznaczone
przede wszystkim dla uczniów. Otóż dowiedzieli się oni od samego Mistrza, dlaczego byli
bezsilni wobec choroby opętanego niemowy: bo ten rodzaj złego ducha można wyrzucać tylko
modlitwą i postem. O różnych rodzajach demonów mówił już przedtem Mateusz (12,45).
Okazuje się też, że władzę wypędzania szatana mocą samego słowa posiada tylko Jezus.
Apostołowie, chociaż korzystają z władzy danej im przez Jezusa, muszą niekiedy zanosić
długie modły. Wzmianka o poście zdaje się być późniejszym dodatkiem.
DRUGA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (9,30–32)
30
Po wyjściu stamtąd przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział.
31
Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go
zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie».
32
Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali
się Go pytać.
30–31.
Druga zapowiedź męki została zreferowana przez Marka również dokładniej niż
przez pozostałych dwu synoptyków. I w tym tekście również można dostrzec tendencję autora
drugiej Ewangelii do ukazywania braku jakiegokolwiek zrozumienia zbawczych planów
Bożych ze strony Apostołów.
32.
Gdy bowiem w relacji Mateusza uczniowie zrozumieli właściwie sens słów Jezusa i
dlatego zasmucili się bardzo, to Marek zaznacza wyraźnie: Oni jednak nie rozumieli tych słów,
a bali się Go pytać. Tak więc mamy tu do czynienia nie tylko ze swoistym otępieniem, ale i z
brakiem zdrowego rozsądku. Przecież powinny ich były interesować przyszłe losy Mistrza. Nie
jest wykluczone jednak, że powodem bojaźni uczniów była pamięć o niedawnym skarceniu
Piotra, który po analogicznej zapowiedzi męki usiłował odwieść Mistrza od zamiaru udania się
do Jerozolimy.
Przed zapowiedzią męki znajduje się u Marka wzmianka o tym, że Jezus przeszedł przez
Galileę nie zatrzymując się nigdzie na dłużej i nie życząc sobie, by o Nim mówiono, gdyż
celem Jego podróży była Jerozolima, gdzie miał być wydany w ręce ludzi.
SPÓR O PIERWSZEŃSTWO (9,33–37)
33
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był [już] w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w
drodze?»
34
Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest
największy.
35
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech
będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!»
36
Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i
objąwszy je ramionami, rzekł do nich:
37
«Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie
przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
Wszystko zdaje się przemawiać za tym, że ww. 33–37 nie stanowiły pierwotnie jednej
całości. Spór o pierwszeństwo (33–35) tworzył odrębną całość, epizod zaś z dzieckiem (36–37)
– to również króciutkie, niezależne opowiadanie.
33–34.
Bardzo też odbiega, zwłaszcza w części pierwszej, od wersji Mateuszowej relacja
Marka o sprzeczce uczniów o to, który z nich jest ważniejszy. Chęć okazania się pierwszym
charakteryzowała nie tylko polityczno-narodowe, lecz także religijne ambicje każdego Izraelity
(por.
Mk 12,39
;
Łk 11,43
). Jezus niejednokrotnie korygował te bardzo niewłaściwe tendencje
(por.
Mk 10,43
;
Łk 14,7–11
;
22,24–27
). Marek sugeruje myśl, że uczniowie byli również
świadomi wielkiej niestosowności tego sporu, zwłaszcza że miał on miejsce bezpośrednio po
zapowiedzi męki i śmierci Chrystusa. Dlatego też na pytanie Jezusa, o czym tak żywo
dyskutowali w drodze, odpowiedzieli całkowitym, ale bardzo przecież wymownym
milczeniem.
35–36.
Jezus wiedział jednak mimo to bardzo dobrze, czego dotyczyły sprzeczki między
Apostołami. Nie pozostawił problemu bez rozwiązania: zbyt doniosły był bowiem dla
duchowej formacji Apostołów. I znów pouczenie, którego uczniom udziela, u Marka jest nieco
inne niż u Mateusza. U Mateusza lekcja rozpoczyna się od ukazania dziecka jako przykładu, po
czym następuje przestroga, że jeśli dorośli nie staną się jak dzieci, nie wejdą do królestwa
niebieskiego.
37.
Natomiast u Marka jest podana najpierw pewna ogólna zasada, która zresztą nie wiąże
się treściowo z ideą wyrażaną żywym przykładem małego dziecka. W tym ogólnym
sformułowaniu chodzi bowiem o konieczność świadczenia najniższych posług bliźnim, jeśli się
chce być wśród nich największym, w postawie zaś dziecka Jezus nie podkreśla żadnej z jego
cech, lecz daje do zrozumienia – i słowem, i specjalnymi gestami – że małe dzieci są
szczególnie bliskie Jego sercu. Bliskość owa posunięta jest aż tak daleko, że kto by przyjął
jedno z owych dzieci, przyjmuje w jego osobie samego Chrystusa, a przez Chrystusa także
Boga Ojca, który posłał na świat Chrystusa.
Pojęcie „dziecka” nie należy przy tym zacieśniać do dziecka w sensie ścisłym.
Reprezentuje ono wszystkich „maluczkich” tego świata, słabych, uciśnionych, pozornie nic nie
znaczących ludzi (por.
Mt 25,34 n
). Takich to właśnie nie tylko Jezus, ale już ST często brał w
obronę i im przyobiecał szczególną zapłatę. Tak więc pouczenie Chrystusa w relacji Marka jest
nie tylko bardziej wyczerpujące, ale i bardziej determinujące zarazem, prostsze, dostosowane w
pewnym sensie do niewielkich możliwości percepcyjnych uczniów Jezusa.
W IMIĘ JEZUSA (9,38–41)
38
Wtedy rzekł do Niego Jan: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w
Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami».
39
Lecz Jezus
odrzekł: «Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle
mówić o Mnie.
40
Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
41
Kto wam poda kubek wody
do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
38–40.
Opowiadanie o obcym egzorcyście podają tylko Marek i Łukasz, przy czym
Marek jest znów dokładniejszy niż autor trzeciej Ewangelii. Sprawę nieznanego egzorcysty
referuje nie jak zazwyczaj, gdy chodziło o tego rodzaju wystąpienia, Piotr, lecz Jan. Jezus nie
pochwalił zachowania się uczniów, którzy zabronili obcemu egzorcyście wypędzania złych
duchów w imię Jezusa. Uważał bowiem, że jeśli ktoś czyni cuda w Jego imię, to nie może być
równocześnie Jego wrogiem. A już sam fakt, że ktoś nie występuje przeciwko Jezusowi,
oznacza także, iż jest jednej myśli z uczniami Jezusa i służy sprawie Ewangelii. Tak więc
wypędzając złe duchy w imię Jezusa ci nieznani egzorcyści – mimo iż sami nie byli Jego
uczniami – przyczyniali się do powiększania grona owych uczniów i do umacniania ich w
wierze (por.
Dz 19,13–20
).
41.
Obietnica zapłaty za kubek wody podany spragnionemu Apostołowi w imię Jezusa –
znajdująca się z pewnością nie na swoim oryginalnym miejscu – jest zreferowana przez Marka
w pewnym skrócie w stosunku do analogicznego oświadczenia u Mateusza. W obydwu
relacjach chodzi o myśl wyrażoną po raz pierwszy przy rozesłaniu Apostołów na samodzielne
prace: Apostołowie są pełnomocnikami Chrystusa, co im się przydarzy – dobro to będzie czy
zło – dotknie samego Chrystusa. I przysłowiowy kubek wody – symbol najmniejszego chyba
spośród dobrych uczynków – musi być jednak podany w imię Jezusa, tzn. musi mu
towarzyszyć czystość intencji, ażeby cała akcja mogła mieć charakter tak bardzo zasługujący.
ZGORSZENIE (9,42–50)
42
A kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej
byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze.
43
Jeśli zatem twoja ręka jest dla ciebie
powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z
dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony.
45
I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem
grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być
wrzuconym do piekła.
47
Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla
ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła,
48
gdzie robak ich nie ginie i ogień nie gaśnie (
Iz 66,24
; por.
Jdt 16,17
).
49
Bo każdy ogniem będzie
posolony.
50
Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w
sobie i zachowujcie pokój między sobą!»
42.
Słowa Jezusa znów nawiązują do w. 37, ale mali tutaj – to już na pewno nie dzieci,
lecz słabi, nic nie znaczący wśród Jego wyznawców (por.
Mt 10,42
). Okazuje się jednak, że
Chrystusa reprezentują nie tylko Jego wysłannicy, lecz także słabi, maluczcy tego świata. Za
ich gorszenie – to znaczy za podważanie ich prostej wiary w Chrystusa, jak dodaje część
rękopisów – gorszycielom grozi bardzo ciężka kara. Z obrazu, którym się Jezus posłużył dla
zilustrowania wielkości tej kary, wynika, że gorszyciele owi nie mają co liczyć na wieczne
zbawienie. Ich życie ziemskie – a przecież tylko w ramach tego życia można sobie zapracować
na wieczną nagrodę – uważa Chrystus za absolutnie stracone: lepiej by im było uwiązać
kamień młyński u szyi i wrzucić w głębiny morskie. Równocześnie widać także, jak wielką
troską otacza Chrystus – podobnie jak Jahwe w ST – wszystko co małe, bezbronne i
zapomniane (por.
1 Kor 1,26–29
;
8,12
).
43–48.
Przestroga przed dawaniem zgorszenia maluczkim wywołuje kilka innych
pouczeń dotyczących bądź problemu zgorszenia, bądź tzw. okazji do grzechu. Pouczeń tych nie
należy pojmować zbyt dosłownie, przede wszystkim dlatego, iż może się zdarzyć, że człowiek
jednooki lub jednoręki będzie w dalszym ciągu miał przepełnione serce i umysł samą
nieprawością. Poza tym nie trzeba nawet dodawać, że Biblia wcale nie zobowiązuje nas ani
nawet nie zachęca do odcinania sobie kończyn lub wyłupiania oczu, nawet gdyby one
stanowiły okazję do grzechu. Są to przesady literackie, które Ewangelista świadomie
wprowadza po to, by ukazać całą grozę tzw. okazji do grzechu. Tak też zrozumiał ten tekst w
swym nauczaniu Kościół i wysnuł z pouczeń Chrystusa praktyczne wnioski, stosowane po
dzień dzisiejszy w sposobie traktowania tzw. okazjonariuszy (por. komentarz do
Mt 18,6–9
).
49–50.
W słowach każdy ogniem będzie posolony mamy do czynienia z aluzją do
zwyczaju solenia mięsa przygotowywanego na ofiarę, po to, by cała ofiara była Bogu
przyjemna (
Kpł 2,13
). Myśl zaś wyrażona w tej aluzji jest taka: Jak ofiary były specjalnie
przyprawiane, by mogły stać się miłe Bogu, tak też Apostołowie muszą być oczyszczeni
ogniem cierpienia, by mogli spełniać należycie swoje posłannictwo (por.
Iz 48,10
;
1 P 1,7
;
4,12
). Sól owa w zastosowaniu do Apostołów mogła oznaczać ducha ustawicznego zapału lub
po prostu przywiązanie szczere i ofiarne do Ewangelii Chrystusa. Wydobywana z Morza
Martwego sól była ciągle narażona na zwietrzenie. Nie było już wtedy sposobu, by jej
przywrócić dawną, konserwującą wartość. Tak i Apostołowie pozbawieni przymiotów
prawdziwych Apostołów nie będą mogli odnaleźć tych właściwości w świecie i sami przestaną
być dla świata tym, czym być powinni (por. komentarz do
Mt 5,13
). Zalecenie zaś
pielęgnowania pokoju w stosunkach społecznych jest albo nawiązaniem do niedawnego sporu o
to, który z Apostołów miałby być ważniejszy, albo jest po prostu nakazem ciągłego
zachowywania prawa wzajemnej miłości.
PODRÓŻ DO JEROZOLIMY
NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA (10,1–12)
10
1
Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. A tłumy znowu ściągały do
Niego i znów je nauczał, jak miał we zwyczaju.
2
I przystąpili do Niego faryzeusze, a chcąc Go
wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.
3
Odpowiadając zapytał ich: «Co
wam przykazał Mojżesz?»
4
Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».
5
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to
przykazanie.
6
Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:
7
dlatego
opuści człowiek ojca swego i matkę
8
i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem (
Rdz
1,27
;
2,24
). A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem.
9
Co więc Bóg złączył, tego niech
człowiek nie rozdziela!»
10
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to.
11
Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a
bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo.
12
I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za
innego, popełnia cudzołóstwo».
1.
Rozdział dziesiąty rozpoczyna nowy dział Ewangelii Marka: Jezus opuszcza Galileę i
przez Zajordanię udaje się do Judei, co zresztą stwierdza także autor pierwszej Ewangelii. W
porównaniu z Łukaszem, który tej podróży do Jerozolimy poświęca kilka rozdziałów, relacja
Marka jest nieproporcjonalnie krótka i lakoniczna. W Zajordanii podjął Jezus na nowo akcję
głoszenia królestwa Bożego, a słuchaczy nie brakło głównie dlatego, że Jezus wyświadczał
ludziom różne dobrodziejstwa, lecząc ich z rozmaitych chorób. Ale niejedno z pouczeń
wygłoszonych przez Chrystusa było wywołane albo wrogą postawą, albo wręcz jakimś
pytaniem faryzeuszy.
2.
Tak się rzecz miała np. w związku ze sprawą nierozerwalności małżeństwa. Przystąpili
faryzeusze i chcąc Go podejść (por. 8,11; 12,13), postawili pytanie: Czy wolno mężowi oddalić
żonę. Prawo starotestamentowe przewidywało niedwuznacznie możliwość rozwodu. Nie było
tylko jednomyślności wśród uczonych żydowskich w związku z tym, co może stanowić
podstawę dostateczną do przeprowadzenia owego rozwodu (np.
Pwt 24,1
).
I tak gdy rabbi Szammaj, reprezentujący kierunek bardziej surowy, uważał, że wolno
opuścić żonę tylko w wypadku wyraźnie stwierdzonego jej wiarołomstwa, to bardziej liberalny
Hillel twierdził, iż do oddalenia żony wystarczy w jej postępowaniu lub wyglądzie coś takiego,
co budzi swoistą odrazę męża.
3–9.
Mateuszowy zapis odpowiedzi udzielonej przez Jezusa na to pytanie odbiega dość
znacznie od relacji Markowej. Najprzód należy zwrócić uwagę na to, że w wersji Markowej
zupełnie inaczej niż faryzeusze pojmuje Jezus stanowisko Prawa wobec rozwodów –
faryzeusze mówią o przyzwoleniu danym przez Mojżesza, Jezus zaś pyta wyraźnie: Co wam
przykazał Mojżesz? Nie trzeba długo dowodzić, iż między nakazem a zezwoleniem istnieje
dość zasadnicza różnica, czemu Jezus za chwilę dobitnie da wyraz.
Gdy Mateusz wprowadza tu – już po raz drugi, (por.
Mt 5,32
) – tzw. klauzulę rozwodową,
to Marek, zacytowawszy zupełnie tak samo jak Mateusz dwa teksty ze ST (
Rdz 1,27
;
2,24
) i
wspomniawszy o tym, że Mojżesz zezwalał dawać list rozwodowy ze względu na twardość
serc Izraelitów, konkluduje w ten sposób: Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie
rozdziela! Tak więc Mojżesz zezwalając na rozwody – zezwalając na nie, a nie nakazując je
wprowadzać – dopuścił się pewnego „nadużycia”. Wola Boża od początku była inna. Jezus
usprawiedliwia tu jednak decyzję Mojżesza, ale równocześnie pragnie przywrócić dawny
porządek rzeczy i okazać pełen szacunek pierwotnej woli Boga.
10–11.
Jak wielokrotnie już przedtem, tak i tym razem z pouczeń udzielonych
faryzeuszom mieli skorzystać także uczniowie. To im właśnie, już na osobności, powiedział
Jezus: Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. Tak samo
rzecz się ma z żoną, która opuściłaby swego męża i wyszła za innego. W ten sposób
stanowisko Jezusa wobec nierozerwalności małżeństwa jest w relacji Marka zupełnie
jednoznaczne.
12.
Żona nie może oddalić swego męża pod żadnym pozorem. Prawo nie przewiduje takiej
sytuacji. Mogłaby co najwyżej po prostu opuścić swego męża. Jeśli jednak będzie usiłowała
wstąpić w nowy związek małżeński, oznaczać to będzie, że się decyduje na zupełnie świadome
cudzołóstwo. U Marka nie ma smutnej trochę refleksji słuchaczy, którą zanotował Mateusz, a
która prowadzi do wniosku, że w ogóle nie warto się żenić (19,10).
JEZUS BŁOGOSŁAWI DZIECI (10,13–16)
13
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.
14
A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie
przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.
15
Zaprawdę, powiadam wam: Kto
nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».
16
I biorąc je w objęcia, kładł
na nie ręce i błogosławił je.
13.
Perykopa o Jezusie i dzieciach została przekazana w postaci prawie identycznej przez
wszystkich trzech synoptyków. Zwyczaj błogosławienia dzieci przez rodziców w każdy szabat,
a przez uczonych w Piśmie w Dniu Przebłagania, był u Żydów dość rozpowszechniony. Nic
tedy dziwnego, że ludzie szczerze wielbiący Jezusa przyprowadzali do Niego własne dzieci i
prosili o pobłogosławienie ich. Nie można jednak powiedzieć, by dziecko było otaczane
szacunkiem w świecie żydowskim. Dawano mu wprawdzie to, co konieczne do życia, ale
dłuższą rozmowę z nim uważano za zwykłe marnowanie cennego czasu. Z tak rozumianej
postawy wobec dziecka wypływały zapewne protesty i niezadowolenie uczniów patrzących na
to, jak coraz większe gromady dzieci cisnęły się do Jezusa. Lecz Jezus wnosi coś nowego do
dotychczasowego sposobu traktowania dzieci.
14–15.
Marek wyraźniej niż Mateusz przedstawia niezadowolenie Jezusa z powodu
postępowania uczniów, nie dopuszczających do Niego dzieci: mówi o oburzeniu Jezusa. W
sposób również bardzo stanowczy niż w pierwszej Ewangelii zobowiązuje Jezus u Marka ludzi
dorosłych do przyjmowania postawy dziecięcej, gdyż inaczej nie będą mogli wejść do
królestwa Bożego. Z relacji Marka jednakże nie wynika, na czym w przekonaniu Jezusa polega
istota dziecięctwa. Zdaje się jednak, że chodzi przede wszystkim o ducha całkowitego zaufania,
o zdanie się na dobroć Boga, o szukanie pomocy jedynie u Niego. Ludzie dorośli mają się czuć
wobec Boga jak dzieci: mali, nic nie znaczący, wymagający pomocy i opieki na każdym kroku.
Przy czym nie to jest ważne, żeby myśleć o swoim stosunku do Boga kategoriami dzieci,
przedstawiających sobie własną relację do starszych. Te wyobrażenia dziecięce są bowiem
niekiedy z gruntu fałszywe: dzieciom czasem się wydaje, że są bardziej dojrzałe i
doświadczone niż ludzie o długiej i bogatej przeszłości. Nie chodzi o zdobywanie się na
dziecięcy sposób myślenia, lecz na postawę będącą odzwierciedleniem dziecięcej postawy.
Najważniejsze jednak jest chyba to, żeby tak jak dziecko tęsknić za wiekiem pełnej dojrzałości.
O tym chyba marzy każde dziecko najbardziej i to stanowi w pewnym sensie istotę
dziecięctwa. Dzieckiem Bożym jest człowiek dorosły, gdy marzy o pełni swej moralnej
doskonałości, gdy pragnie być pod tym względem absolutnie dojrzałym.
16.
Wreszcie Jezus u Marka jest bardziej niż w Ewangelii Mateusza czuły względem
dzieci: nie tylko wkłada na nie ręce, lecz także bierze je w objęcia i błogosławi. Nawet Łukasz,
zwany „Ewangelistą łagodności Jezusa” (Dante), nie zdobywa się na tyle uczucia w
przedstawianiu stosunku Zbawiciela do dzieci. Nie ma najmniejszych podstaw, by posądzać
Marka-realistę o jakiekolwiek retusze rzeczywistości: Jezus był z pewnością właśnie tak czuły i
delikatny względem dzieci. Mateusz i Łukasz, teologizujący bardziej niż Marek, nie uważali
jednak za wskazane przekazać nam tych szczegółów, choć w przypadku Łukasza – powtórzmy
– wydaje się nam to mało zrozumiałe.
BOGATY MŁODZIENIEC (10,17–22)
17
Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął
Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
18
Jezus mu rzekł:
«Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg.
19
Znasz przykazania: Nie
zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę» (
Wj
20,12–16
;
Pwt 5,16–20
).
20
On Mu odpowiedział: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem
od mojej młodości».
21
Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: «Jednego ci niedostaje.
Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i
chodź za Mną!»
22
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele
posiadłości.
17.
Bezpośrednio po perykopie „Jezus i dzieci” u wszystkich trzech synoptyków następuje
opowiadanie o bogatym młodzieńcu, który przyszedł do Jezusa i pytał Go, posługując się
tytułem: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne. Nazywając Jezusa
Nauczycielem dobrym młody człowiek nie tyle może składał hołd moralnej doskonałości
Jezusa, ile raczej pragnął pozyskać sobie Jego życzliwość. Tylko u Marka człowiek ów
przybiegł do Jezusa i upadł przed Nim na kolana. Tu znów wraca znana nam dobrze z
Ewangelii Marka chęć ukazania Jezusa od strony Jego wielkości, którą dostrzegają i darzą
czasem należnym szacunkiem również ludzie.
18–20.
Nie pozwalając nazywać się dobrym Jezus chce tym samym dać do zrozumienia,
że bogaty młodzieniec, nie znający wcale tajemnicy Mesjasza, nie powinien Go traktować
inaczej niż przeciętnego człowieka. W dalszym ciągu opowiadania Mateusz będzie nazywał
tego człowieka młodzieńcem, ale opuści znajdującą się u Marka wzmiankę o tym, że Jezus
spojrzał na owego człowieka z miłością, gdy ten oświadczył, że od młodości przestrzegał
głównych przykazań Bożych. Szczegół powyższy zdaje się sugerować myśl, że z podobną
miłością patrzy Jezus na każdego, kto żyje według przykazań. Równocześnie mamy prawo
przypuszczać, że człowiek ów marzył o pełni doskonałości moralnej, nie zadowalając się
zwykłym przestrzeganiem przykazań Bożych. Świadczy o tym nie tylko pytanie, które postawił
Jezusowi, lecz także odpowiedź stwierdzająca, że w swym dotychczasowym życiu starał się
wypełniać wszystkie przykazania Boże.
21.
Wartość pouczająca całego opowiadania jest taka sama u wszystkich trzech
synoptyków: chcąc osiągnąć pełnię doskonałości moralnej, trzeba się pozbyć wszystkiego i
pójść za Jezusem. Posiadanie bogactw i własnej rodziny nie tyle może uniemożliwia wprost
zdobycie doskonałości, ile raczej czyni niemożliwym pójście za Chrystusem, a owo
naśladowanie Chrystusa zdaje się być częścią nieodłączną wspomnianej już doskonałości,
stanowiąc równocześnie rękojmię najpewniejszą wejścia do królestwa Bożego. Dlatego też
konieczność praktyki ubóstwa tak mocno była podkreślana w wymaganiach stawianych
kandydatom na Apostołów Chrystusa, a w opisach ich powołania ciągle powtarzają się słowa o
opuszczeniu wszystkiego i pójściu za Nim.
22.
Żaden z Ewangelistów nie zaznaczył, czy bogaty młodzieniec usłyszawszy taką radę
rzeczywiście podjął decyzję wyzbycia się majątku. Jeśliby nawet tak było, to można
przypuszczać, że podjęcie takiej decyzji nie przyszło mu łatwo. Wszyscy trzej synoptycy piszą
bowiem, że odszedł zasmucony, co znów zdaje się być przypomnieniem, jak mocno
zakorzeniony jest w człowieku instynkt posiadania. Jednakże były chyba jeszcze inne powody
smutku młodzieńca nie mogącego zdecydować się na wyrzeczenie się wszystkiego, co do niego
należało. Był wychowywany od dziecka w specyficznym, typowym dla Żydów szacunku dla
dóbr materialnych, które uchodziły za wyraz błogosławieństwa Bożego. Posiadając bogactwa
doczesne można było przecież wspierać ubogich, a to w przekonaniu pobożnych Izraelitów
była najpewniejsza droga do zbawienia wiecznego. Tymczasem Jezus każe mu wyzbyć się
dobrowolnie tej właśnie możności zarabiania na niebo. Rada Jezusa jest dlań wprost niepojęta.
Usłuchanie jej wydaje mu się zbyt dużym ryzykiem.
NIEBEZPIECZEŃSTWO BOGACTW (10,23–27)
23
Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają
dostatki, wejść do królestwa Bożego».
24
Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus
powtórnie im rzekł: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego <tym, którzy w dostatkach
pokładają ufność>.
25
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do
królestwa Bożego».
26
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może być
zbawiony?»
27
Jezus popatrzył na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga
wszystko jest możliwe».
23–27.
Może ze względu na nowość podejścia do tego zagadnienia pozostanie Jezus
jeszcze przez czas dłuższy przy temacie bogactwa. Aż dwukrotnie – u Mateusza tylko raz –
oświadcza, że człowiekowi bogatemu bardzo trudno będzie wejść do królestwa Bożego, po
czym powtarza to samo posługując się obrazem wielbłąda, któremu łatwiej będzie przejść
przez ucho igielne, niż bogaczowi osiągnąć wieczne zbawienie. Marek z cała pewnością
akcentuje doniosłość tej przestrogi bardziej niż pozostali dwaj synoptycy, choć nie ulega żadnej
wątpliwości, że i w jego relacji porównanie z wielbłądem jest zamierzoną przesadą literacką.
NAGRODA ZA DOBROWOLNE UBÓSTWO (10,28–31)
28
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą».
29
Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki,
ojca, dzieci lub pól
30
z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz,
w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w
czasie przyszłym.
31
Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».
28.
W rezultacie dochodzi do dialogu, który tym razem również zapoczątkowuje Piotr
pytając, jaka nagroda czeka ich za to, że opuścili wszystko i poszli za Jezusem. Marek nie
zamieszcza wyraźnej wzmianki o nagrodzie, ale czyni do niej dość jasną aluzję. Samo
przypomnienie Piotra, że wszystko opuścili, tylko w aspekcie odpłaty ma swój sens.
29–30.
Z odpowiedzi Chrystusa dowiadują się wszyscy Apostołowie, że każdy, kto dla
Ewangelii opuścił swych najbliższych – braci, siostry, ojca, matkę, własne dzieci nawet – i
zostawił bez wahania wszystko, co miał, ten jeszcze w tym życiu, mimo prześladowań,
otrzyma stokroć więcej domów, braci, sióstr, matek (!) i pól. Ponadto w życiu przyszłym będzie
go czekać wieczna nagroda. Tylko Marek wizję zapłaty za wyrzeczenie się wszystkiego dla
Ewangelii przedstawił tak bardzo dokładnie, ale też uczynił ją przez to wyjątkowo trudną do
zrozumienia: jak należy bowiem pojmować ową liczbę stu domów, braci, sióstr, a zwłaszcza
stu matek, otrzymanych w nagrodę za opuszczenie jednej matki. Obietnica posiadania wielkich
dóbr materialnych pozostaje w wyraźnej sprzeczności z tym, czego Jezus domagał się przed
chwilą od bogatego młodzieńca. Słów Jezusa nie można więc rozumieć inaczej, jak tylko w ten
sposób, że wyrzeczenie się bogactw tego świata i pójście za Jezusem już w tym życiu będzie
dawać człowiekowi tyle zadowolenia i obiektywnie rzecz biorąc, będzie przedstawiać tak
wielką wartość, iż okaże się cenniejsze od setek domów, od miłości setek braci, sióstr i matek.
31.
Zapewnienie, że wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi pozostaje
w bardzo luźnym związku z kontekstem poprzedzającym. Wymowa tego wiersza byłaby
znacznie większa na innym miejscu. Jednakże tu również oświadczenie to posiada pewien sens:
bogaci, grający rolę pierwszych na tym świecie, staną się kiedyś ostatnimi, gdy tymczasem w
pierwszych szeregach zasiądą ci, co jako nic nie mający, byli ostatnimi za życia ziemskiego.
TRZECIA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (10,32–
34)
32
A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci
zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go
spotkać:
33
«Oto idziemy do Jerozolimy. A [tam] Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i
uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom.
34
I będą z Niego szydzić, oplują
Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie».
32.
Trzecia zapowiedź męki jest dla Marka znów okazją do podkreślenia naturalizmu i
słabej wiary uczniów. Gdy Mateusz mówi tylko o wstępowaniu (por. także
Łk 19,28
;
J 2,13
;
5,1
) Jezusa z uczniami do Jerozolimy, to Marek dorzuci uwagę, że uczniowie byli strwożeni i
dziwili się widząc, jak Jezus wyprzedza ich w drodze do Świętego Miasta. Tak więc ukazuje
Marek w postawie uczniów brak zrozumienia Bożych planów i czysto ludzki lęk przed
cierpieniem, którego wizja towarzyszyła im najprawdopodobniej od czasu drugiej zapowiedzi
męki.
33–34.
W samej zapowiedzi męki autor drugiej Ewangelii zawarł wzmiankę nie tylko o
naśmiewaniu się z Jezusa, lecz także plwaniu nań przed biczowaniem Go i ukrzyżowaniem.
Szczegół ten przypomina nam znów o wielokrotnie już sygnalizowanym realizmie Ewangelii
Marka. Trzecia zapowiedź męki, podobnie jak w Ewangelii Mateusza, u Marka również jest
bardziej dokładna niż druga: wyraźnie jest wymieniona Jerozolima jako miejsce męki,
wyliczone są szczegółowo przynajmniej główne fazy owych cierpień.
SYNOWIE ZEBEDEUSZA (10,35–40)
35
Wtedy podeszli do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu,
pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».
36
On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam
uczynił?»
37
Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po
lewej Twej stronie».
38
Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja
mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»
39
Odpowiedzieli Mu: «Możemy».
Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja
mam przyjąć, wy również przyjmiecie.
40
Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie
prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane».
35.
W opisie petycji synów Zebedeuszowych, rozbieżności pomiędzy Mateuszem a
Markiem sprowadzają się do następujących punktów: u Mateusza z prośbą do Jezusa
przystępuje matka synów Zebedeusza; ona przemawia, chociaż synowie są razem z nią, u
Marka oni sami mówią, o matce nie ma żadnej wzmianki. U Mateusza mowa jest o pragnieniu
zasiadania przy boku Jezusa w Jego Królestwie, u Marka zaś synowie Zebedeusza wyrażają
chęć zajęcia miejsc obok Jezusa w Jego przyszłej chwale. U obydwu Ewangelistów intencje
synów Zebedeuszowych nie są najwznioślejsze: pojmując niewłaściwie zapowiedzi męki
Jezusa, myślą jedynie o własnej przyszłości. Oby tylko znaleźli się na odpowiednim miejscu!
W rzeczywistości zależy im głównie na tym, żeby w przyszłym Królestwie posiadali jakąś
władzę, żeby mogli współrządzić.
36–38.
W odpowiedzi Jezusa Mateusz pomija znajdującą się u Marka wzmiankę o
chrzcie, który Jezus ma przyjąć. Jest to aluzja do cierpień, które i tak już zostały przedstawione
w obrazie kielicha, jaki miał wypić Jezus (por.
Iz 51,17.22
;
Jr 25,15
;
Pwt 4,21
;
Ez 23,33
).
Mateusz opuścił ten szczegół może dlatego, że uważał go za synonim poprzedniego wyrażenia.
Tak więc Jezus nie uznał tego pragnienia za bezsensowne, poinformował jednak synów
Zebedeusza, że droga do znaczenia i władzy wiedzie poprzez wielkie cierpienia.
39–40.
Odpowiedź Jezusa, mimo iż ukazywała wcale nieradosną przyszłość tym, którzy
pragnęli dojść do znaczenia, wcale nie zraziła Jakuba i Jana. Wyrazili gotowość dzielenia z
Chrystusem Jego losów. Okazało się, że ich gotowość współcierpienia została przyjęta przez
Boga. Jakub zginął śmiercią męczeńską około 40 r. (por.
Dz 12,2
), Jan – według
rozpowszechnionej i dawnej tradycji – był męczony, co utrwaliła liturgia (dawniej – 6. V).
Przejście przez mękę i śmierć pełną cierpienia jest warunkiem sine qua non wejścia do chwały,
nie gwarantuje jednak samo przez się wiecznego wywyższenia, nie daje absolutnego prawa do
zasiadania po prawicy Syna Bożego w Jego przyszłym Królestwie. O tym będzie decydował,
według swej odwiecznej woli, sam Ojciec Niebieski.
PRZEŁOŻEŃSTWO SŁUŻBĄ (10,41–45)
41
Gdy usłyszało to dziesięciu [pozostałych], poczęli oburzać się na Jakuba i Jana.
42
A Jezus
przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów,
uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę.
43
Nie tak będzie między wami. Lecz kto by
między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym.
44
A kto by chciał być pierwszym
między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich.
45
Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu
służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu».
41–45.
Część końcowa odpowiedzi Jezusa w relacji obydwu Ewangelistów jest
identyczna: uczniowie mają brać przykład z ich Mistrza pod każdym względem, ciągle
pamiętając o tym, że przyszedł On służyć, a nie przyjmować posługi innych, i oddać życie
swoje na okup za wielu (por.
1 Kor 9,19–23
;
2 Kor 4,5
). Nikt spośród wyznawców Chrystusa
nie może zdążać do własnego wywyższenia, za cenę pozbawiania innych już nie tyle może
znaczenia, lecz w ogóle ludzkiej godności. Całe pouczenie chyba nie następowało pierwotnie
zaraz po petycji synów Zebedeuszowych, bo w odpowiedzi Jezusa chodzi już o stosunki
doczesne, a nie o ewentualne stopnie hierarchiczne w życiu przyszłym.
NIEWIDOMY POD JERYCHEM (10,46–52)
46
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha,
niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze.
47
A słysząc, że to jest Jezus z
Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
48
Wielu nastawało na niego,
żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!»
49
Jezus
przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli,
wstań, woła cię».
50
On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa.
51
A Jezus
przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym
przejrzał».
52
Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim
drogą.
U Mateusza i Marka po opisie prośby synów Zebedeusza następuje opowiadanie o
cudownym uleczeniu niewidomych w Jerychu. O rozbieżnościach między trzema synoptykami
w sposobie przedstawiania tego faktu była już mowa przy okazji komentowania tekstu
Mateuszowego. W wyniku przeprowadzonych tam rozważań doszliśmy do wniosku, że tekst
Marka zdaje się najwierniej odtwarzać rzeczywistość, że Łukasz scenę uzdrowienia
niewidomego umieszcza przy wejściu do Jerycha być może dlatego, że na moment wyjścia z
miasta miał już niejako zaplanowaną scenę spotkania Jezusa z Zacheuszem, że Mateusz mówi
o uleczeniu nie jednego niewidomego, lecz dwóch, ponieważ z uzdrowieniem niewidomego
pod Jerychem połączył opowiadanie o innym, opisanym przez Marka (8,22–26), na co
wskazują pewne szczegóły w Mateuszowej wersji cudu pod Jerychem (np. dotykanie oczu
niewidomego).
46.
Tylko Marek podaje imię niewidomego – Bartymeusz, syn Tymeusza. Drugie
określenie syn Tymeusza jest, rzecz jasna, tylko przekładem aramejskiego imienia Bartymeusz.
Jest to jeden z bardzo nielicznych przypadków nazwania po imieniu człowieka uzdrowionego
(
Mk 5,22
;
Łk 19,2
) co zdaje się również potwierdzać autentyczność wersji Markowej. Marek
zaznacza również – czego nie czyni Mateusz – że niewidomy siedział przy drodze i żebrał.
47–52.
Niewidomy w Ewangelii Marka woła do Jezusa: Jezusie, Synu Dawida – jedyny
to w Ewangelii Marka przypadek określenia tym tytułem osoby Jezusa – a przedtem jeszcze
Ewangelista wspomina o Jezusie z Nazaretu. Opuścił też Mateusz znajdujące się u Marka
słowa pociechy, której udzielali ludzie niewidomemu, gdy wezwał go do siebie, Jezus. Nie ma
wreszcie u Mateusza pochwały wiary u chorego, ale jest wzmianka – nie istniejąca u Marka – o
tym, że motywem działania Jezusa była Jego litość nad niewidomymi. Wszystkie wymienione
wyżej mniej istotne warianty w opowiadaniu Mateusza i Marka dadzą się wytłumaczyć albo
wspomnianym już połączeniem przez Mateusza dwu faktów cudownego przywrócenia wzroku,
albo również już znanym, typowym dla Marka realizmem jego Ewangelii.
DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JEROZOLIMIE
NAUCZANIE I SPORY Z PRZECIWNIKAMI
UROCZYSTY WJAZD DO JEROZOLIMY (11,1–11)
11
1
Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, posłał dwóch
spośród swoich uczniów
2
i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do
niej znajdziecie uwiązane oślę, którego żaden jeszcze człowiek nie dosiadał. Odwiążcie je i
przyprowadźcie tutaj.
3
A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i
zaraz odeśle je tu z powrotem».
4
Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy.
Odwiązali je,
5
a niektórzy ze stojących tam pytali ich: «Cóż to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę?»
6
Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im.
7
Przyprowadzili więc oślę do
Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie.
8
Wielu zaś słało swe płaszcze na
drodze, a inni gałązki ścięte na polach.
9
Ci zaś, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali:
«Hosanna!
Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie (
Ps 119[118],25 n
)
10
Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi.
Hosanna na wysokościach!»
11
Tak przybył do Jerozolimy i wszedł do świątyni. Obejrzał wszystko, a że pora była już późna,
wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii.
Od rozdziału jedenastego rozpoczyna się w Ewangelii Marka opis ostatnich dni
działalności Jezusa w Jerozolimie. Dni te wypełnione są pouczeniami udzielanymi uczniom i
polemikami z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami.
1–2.
Rozdział otwiera relacja o tryumfalnym wjeździe Zbawiciela do Świętego Miasta. I
tu również mamy do zanotowania pewne rozbieżności pomiędzy Mateuszem a Markiem.
Znajdująca się na Górze Oliwnej miejscowość, do której przyszedł Jezus, nazywa się według
Mateusza Betfage, a według Marka – Betfage i Betania, przynajmniej tak podaje większość
ważniejszych rękopisów. W rzeczywistości są to dwie różne wioski, których ślady
archeologowie pokazują po dzień dzisiejszy. Mateusz jest mniej dokładny, gdy wymienił tylko
jedną z nich. Chociaż Marek nie zaznacza na wstępie, kiedy miał miejsce ów uroczysty wjazd
Jezusa do Jerozolimy – co wyraźnie mówi np.
J 12,1
– to jednak z kontekstu następującego
wynika, że było to piątego dnia przed uroczystością Paschy, czyli w Niedzielę Palmową.
3–8.
Nie ulega wątpliwości, że Mateusz dorzuca od siebie słowa Zachariasza,
wypełniające się w fakcie uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. W sumie tekst Marka
stanowi dla egzegetów o wiele mniejszy problem niż wersja Mateusza przede wszystkim
dlatego, że autor drugiej Ewangelii – o czym już była mowa przy komentarzu do Ewangelii
Mateusza – nie mówi o oślicy i oślęciu, lecz o samym oślęciu dodając cenną wzmiankę, że
oślęcia owego nikt jeszcze nie dosiadał. Bardzo znamienne jest również to, że Jezus po raz
pierwszy sam sobie przypisuje tytuł Pan.
9–10.
Relacja Markowa posiada jednak dość niezwykłe zakończenie: przed
Mateuszowym Hosanna na wysokościach czytamy u Marka słowa następujące: Błogosławione
królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi. Aczkolwiek niezwykły w swym
sformułowaniu, okrzyk ten również wyraża ideę mesjańskiego królowania Jezusa. Ponieważ
wzmianki o królestwie Dawida brak u obydwu pozostałych synoptyków, przypuszcza się, że
jest ona raczej osobistym ujęciem teologicznym Marka niż dosłownym cytatem rzeczywistych
okrzyków tłumu.
11.
Jakkolwiek zresztą przedstawiałaby się sprawa tego końcowego szczegółu, zupełnie
jasno wynika z relacji zarówno synoptyków jak i Jana, że Jezus nie zamierza już dłużej
ukrywać swej mesjańskiej godności; przeciwnie, pozwala – a z relacji Łukasza wynika, że
wręcz życzy sobie – by Go obwoływano Mesjaszem,
Po uroczystym wjeździe do Jerozolimy Jezus zatrzymał się przez pewien czas w świątyni –
obejrzał wszystko, zaznacza Marek, przygotowując czytelnika już z góry, być może, na scenę
wypędzania kupczących – po czym, jeszcze tego samego dnia, kiedy już nastał wieczór, wrócił
razem z uczniami do Betanii. Od tej pory Marek będzie przedstawiał wydarzenia Wielkiego
Tygodnia podając ciągle, przynajmniej ogólne, określenia chronologiczne.
NIEURODZAJNE DRZEWO FIGOWE (11,12–14)
12
Nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, poczuł głód.
13
A widząc z daleka drzewo figowe, okryte
liśćmi, podszedł [ku niemu zobaczyć], czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz podszedłszy bliżej, nie
znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi.
14
Wtedy rzekł do drzewa: «Niechaj już nikt nigdy
nie je z ciebie owocu!» A słyszeli to Jego uczniowie.
12–14.
I tak właśnie rankiem dnia następnego, gdy Jezus ruszył ponownie do Jerozolimy,
miał miejsce incydent z nieurodzajną figą. Całe wydarzenie Marek przedstawia inaczej niż
Mateusz, ale obaj fakt przeklęcia drzewa figowego wiążą z tryumfalnym wjazdem Jezusa do
Jerozolimy. Mateusz czyni to jednak w sposób bardziej luźny – umieszcza bowiem epizod
rzucenia klątwy na figowiec po zakończeniu relacji o uroczystym wjeździe do Jerozolimy i
wejściu Jezusa do świątyni – natomiast Marek opowiadanie o przeklętym przez Jezusa drzewie
przecina krótką relacją o wypędzeniu kupczących ze świątyni.
Wydaje się, iż niewiele stoi na przeszkodzie, by epizod przeklęcia nieurodzajnego figowca
pozbawić w ogóle, wszelkich związków z wjazdem Jezusa do Jerozolimy i z wypędzeniem
kupczących ze świątyni. Żaden bowiem szczegół w samym opowiadaniu – ani materialny, ani
formalny – nie domaga się łączenia faktu przeklęcia drzewa figowego ani z wjazdem do
Jerozolimy, ani z wyrzuceniem kupczących ze świątyni, ani nawet z tą porą roku, w której dwa
powyższe wydarzenia miały miejsce, ani wreszcie z lokalizacją tego wydarzenia na drodze z
Betanii, zaraz po wyjściu z domu Łazarza i jego dwu sióstr.
Owszem, istnieje pewien szczegół, który lokalizację i usytuowanie chronologiczne
wydarzenia zaraz po wyjściu z domu przyjaciół czyni wprost nieprawdopodobnymi. Czyż mógł
Jezus odczuwać głód zaraz po wyjściu z gościnnego domu Łazarza, Marii i Marty? Całe
opowiadanie staje się o wiele bardziej zrozumiałe, a przedstawione w nim czyny Jezusa w pełni
uzasadnione, gdy na końcu Markowego wyjaśnienia: nie był to czas na figi umieści się znak
zapytania. Uzyskuje się przez to pytanie retoryczne: Czyż nie był to czas na figi? – mające, jak
każde tego rodzaju pytanie – sens mocnego twierdzenia.
Od strony gramatycznej nic nie stoi na przeszkodzie interpretacji tego rodzaju. Partykuła
γαρ (gar) „gdyż” często wprowadza zdania pytające, spełniając wtedy rolę pewnego
wyjaśnienia. Propozycja powyższa nie wprowadza też żadnych zmian do tekstu, nie ucieka się
do żadnych sztuczności, sprawiając równocześnie, że zachowanie się Jezusa jest bardzo
logiczne: Jezus dlatego zbliżył się do drzewa figowego, gdyż wiedział, że był to już czas
„figobrania”, a nie pora roku poprzedzająca bezpośrednio święto Paschy. Jego nadzieja
znalezienia na drzewie figowym dojrzałych owoców była więc w pełni uzasadniona i realna. A
jednak nie znalazł na drzewie żadnego owocu. W tej sytuacji całkiem zrozumiałe jest też Jego
oburzenie: rzucił na nieurodzajne drzewo klątwę, która nie budzi żadnego zdziwienia, lecz
kojarzy się w sposób zupełnie naturalny z wyrokiem wydanym przez Jezusa przy innej okazji
na drzewa nie rodzące owocu i wskutek tego skazane na wycięcie i wrzucenie do ognia.
Propozycja zaopatrzenia znakiem zapytania słów: nie był to czas na figi nie tylko nie
koliduje z najbardziej dziś rozpowszechnioną interpretacją symboliczną perykopy o uschłym
figowcu, lecz przeciwnie, umacnia ją i czyni jeszcze bardziej przekonywającą: wyrzuty pod
adresem Żydów były tym bardziej uzasadnione, że naród wybrany powinien już właśnie
wydawać owoce sprawiedliwości. Nadeszła już przecież pełnia czasu czyli okres zbierania
dojrzałych owoców figowych. A jednak naród ów nie przynosił żadnych owoców.
WYPĘDZENIE PRZEKUPNIÓW (11,15–19)
15
I przyszli do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i
kupowali w świątyni, powywracał stoły tych, co zmieniali pieniądze, i ławki sprzedawców gołębi;
16
nie pozwolił też, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.
17
Potem nauczał ich, mówiąc:
«Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy
uczyniliście go jaskinią zbójców» (
Iz 56,7
;
Jr 7,11
).
18
Kiedy doszło to do arcykapłanów i uczonych w
Piśmie, szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był
zachwycony Jego nauką.
19
Gdy zaś wieczór zapadł, [Jezus i uczniowie] wychodzili poza miasto.
Liczne ofiary składane każdego dnia w świątyni stwarzały duże zapotrzebowanie na
zwierzęta ofiarne, wino itp. Każdy dorosły Izraelita musiał też płacić co roku podatek
świątynny, uiszczany tylko w syklach świątynnych. Władze świątynne, chcąc ułatwić
zwłaszcza przybyszom z daleka zarówno składanie ofiar, jak uiszczanie podatku, zezwalały na
sprzedaż zwierząt i wymianę pieniędzy w obrębie murów świątyni. Oburzenie Jezusa było więc
skierowane głównie przeciwko tym, którzy urzędowo odpowiadali za porządek na terenie
świątyni, a nie przeciwko sprzedawcom zwierząt czy tzw. ulicznym bankierom.
15–16.
Markowy opis wypędzania kupczących ze świątyni – warto zauważyć, że jest to
jeden z nielicznych epizodów poza historią męki Jezusa, które są zanotowane przez wszystkich
czterech Ewangelistów – jest nieco dłuższy i bardziej realistyczny niż analogiczna relacja u
Mateusza. Jest np. w Ewangelii Marka wzmianka o tym, że Jezus nie pozwolił nawet, żeby
jakiś sprzęt był przeniesiony przez dziedziniec świątynny, co prawdopodobnie czyniono
głównie w tym celu, by sobie skrócić drogę.
17–18.
W cytacie
Iz 56,7
zamieszcza Ewangelista opuszczone przez Mateusza słowa
mówiące o tym, że dom Boży będzie domem modlitwy wszystkich narodów – szczegół
zupełnie zrozumiały, gdy się zważy, że Ewangelia Marka była przeznaczona dla chrześcijan
nawróconych z pogaństwa. Zresztą Jezus wypędzał kupczących właśnie z tej części świątyni,
która się nazywała dziedzińcem pogan. Wreszcie Marek zamieszcza wzmiankę – czyni to za
nim tylko Łukasz – o tym, że gdy arcykapłani i uczeni w Piśmie dowiedzieli się o całym
zajściu w świątyni, szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Powodem niechęci był coraz większy
rozgłos Jezusa wśród ludu.
19.
Wierny przyjętej już zasadzie chronologicznego przedstawiania wydarzeń Wielkiego
Tygodnia znów zaznaczy Marek, że gdy nastał wieczór, Jezus opuszczał Jerozolimę i
wychodził poza miasto, najprawdopodobniej do Betanii. W opowiadaniu Marka scena
wypędzania kupczących ukazuje jeszcze dosadniej niż u Mateusza i bardziej wyraźnie niż sam
wjazd do Jerozolimy nadludzką moc Jezusa. Wobec tej mocy, tak spontanicznie uznawanej
przez lud prosty, przywódcy narodu żydowskiego są na razie bezsilni.
WIARA I MODLITWA (11,20–25)
20
Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni.
21
Wtedy Piotr przypomniał sobie
i rzekł do Niego: «Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło».
22
Jezus im odpowiedział:
«Miejcie wiarę w Boga!
23
Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: „Podnieś się i rzuć w
morze!”, a nie zwątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie.
24
Dlatego
powiadam wam: Wszystko, o co prosicie w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że
otrzymacie.
25
A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie coś przeciw komuś, aby także
Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze».
Mimo pozornie dość wyraźnego związku z kontekstem poprzedzającym: Piotr przypomniał
sobie przeklęte drzewo figowe – to jednak pouczenia Jezusa o wierze i modlitwie nie mają
żadnego związku logicznego z opowiadaniem o nieurodzajnej fidze. U Mateusza i Łukasza
logia te znajdują się w innym kontekście.
20–21.
W relacjonowaniu faktu, z którym wiązało się rzucenie klątwy na nieurodzajny
figowiec, Marek nie zaznaczył – w odróżnieniu od Mateusza – że drzewo uschło. Lecz
Markowi zbyt zależy na ukazywaniu skutków niezwykłej działalności Jezusa, by mógł to
wydarzenie pominąć milczeniem. Historię wydarzeń dnia następnego rozpocznie autor drugiej
Ewangelii od uwagi następującej: Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni.
Żeby nie było wątpliwości, że chodzi właśnie o drzewo, które uschło wskutek rozkazu Jezusa,
Marek zamieszcza nadto słowa Piotra: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło.
22.
To spostrzeżenie Piotra jest dla Jezusa okazją do udzielenia Apostołom pouczenia; w
relacji Marka nieco dłuższego i bardziej sprecyzowanego, zwłaszcza w części drugiej.
Pouczenie dotyczy najpierw silnej wiary, a potem wytrwałej modlitwy.
23–25.
Chrystus zapewnia, że gdyby ktokolwiek – a więc nie tylko któryś z Apostołów –
miał dostatecznie silną wiarę w Boga, to jednym słowem mógłby przenosić z miejsca na
miejsce całe pagórki. Metafora góry przenoszonej z miejsca na miejsce występuje również w
literaturze rabinistycznej (por. także
1 Kor 13,2
). Góra jest też niekiedy symbolem przeszkody,
którą człowiek ma do pokonania (por. np.
Za 4,7
).
Modlitwa, której towarzyszy prawdziwie niezachwiana wiara, zawsze znajduje posłuch u
Boga. Lecz do jej skuteczności potrzebny jest obok wiary jeszcze jeden warunek: należy
pozbyć się wszelkich uraz do bliźnich, nim przystąpi się do modlitwy. W przeciwnym
przypadku nie można będzie liczyć na uzyskanie przebaczenia u Boga.
PYTANIE O WŁADZĘ (11,27–33)
27
Przyszli znowu do Jerozolimy. Kiedy chodził po świątyni, przystąpili do Niego arcykapłani,
uczeni w Piśmie i starsi
28
i zapytali Go: «Jakim prawem to czynisz? I kto ci dał tę władzę, żebyś to
czynił?»
29
Jezus im odpowiedział: «Zadam wam jedno pytanie. Odpowiedzcie Mi na nie, a powiem
wam, jakim prawem to czynię.
30
Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi?
Odpowiedzcie Mi».
31
Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: „Z nieba”, to nam zarzuci:
„Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?”
32
Powiemy: „Od ludzi”?» [Lecz] bali się tłumu, ponieważ
wszyscy rzeczywiście uważali Jana za proroka.
33
Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy».
Jezus im rzekł: «Zatem i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię».
27.
Zachęty do umacniania się w wierze i do wytrwałości w modlitwie skróciły w pewnym
sensie i tak zresztą niezbyt długą drogę z Betanii do Jerozolimy. Znów widzimy Jezusa w
świątyni lub – mówiąc dokładniej – w krużgankach świątyni.
28–33.
Tu dochodzi do spotkania z arcykapłanami, uczonymi w Piśmie i starszymi ludu.
Przyszli, by zapytać Jezusa, jakim prawem wypędził kupczących ze świątyni. Dochodzi do
dialogu, który został przekazany w sposób identyczny przez Mateusza (zob. komentarz).
Poprzestańmy na spostrzeżeniu, że jest to jedyny w Ewangelii Marka przypadek – poza 14,55 –
nawiązania bezpośredniego kontaktu przez Najwyższą Radę z Jezusem. Istnieje po temu
niebłahy powód. Dodajmy, iż arcykapłani nie kwestionują tym razem ani samego faktu
nauczania, ani treści wygłaszanych przez Jezusa nauk, lecz mają Mu za złe to, że próbuje
zmieniać ustalony w świątyni stan rzeczy, za który oni właśnie, arcykapłani, i nikt więcej, czują
się odpowiedzialni.
PRZYPOWIEŚĆ O PRZEWROTNYCH ROLNIKACH (12,1–12)
12
1
I zaczął mówić do nich w przypowieściach: «Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją
murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę (
Iz 5,2
). W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i
wyjechał.
2
Gdy nadszedł czas, posłał do rolników sługę, by odebrał od nich należną część plonów
winnicy.
3
Ci chwycili go, obili i odprawili z niczym.
4
Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego
zranili w głowę i znieważyli.
5
Posłał jeszcze jednego, i tego zabili. I posłał wielu innych, z których
jednych obili, drugich pozabijali.
6
Miał jeszcze jednego – umiłowanego syna. Posłał go do nich jako
ostatniego, bo mówił sobie: „Uszanują mojego syna”.
7
Lecz owi rolnicy mówili między sobą: „To
jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze”.
8
I chwyciwszy, zabili go i
wyrzucili z winnicy.
9
Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda
innym.
10
Nie czytaliście tych słów w Piśmie: Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się
głowicą węgła.
11
Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach» (
Ps 118[117],22 n
).
12
I starali się
Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim opowiedział tę przypowieść.
Pozostawili Go więc i odeszli.
1–8.
Wśród nielicznych w drugiej Ewangelii mów Jezusa zanotował Marek przypowieść o
przewrotnych dzierżawcach winnicy. Zastosowanie przypowieści właśnie w tym kontekście
zostało podyktowane wystąpieniem arcykapłanów, domagających się od Jezusa wyjaśnień w
związku z wypędzeniem przez Niego kupczących ze świątyni. Rozbieżność pomiędzy
skomentowanym już tekstem Mateusza a wersją Markową sprowadza się do tego, że Mateusz
mówi zaraz na początku o wysyłaniu sług kolejnymi grupami, w każdej po kilku, Marek zaś
wymienia jednego sługę. Wysłanych spotyka taki sam los w opowiadaniu obydwu synoptyków.
Gdyby rzecz pojmować tylko po ludzku, cierpliwość właściciela winnicy wysyłającego coraz
to nowych ludzi, których spotyka bezkarnie taka sama dola, byłaby wręcz niezrozumiała. Jest
to chyba w całej przypowieści szczegół, za pomocą którego autor natchniony chce ukazać
ponadludzkie wymiary dobroci i miłosierdzia Boga, właściciela winnicy. Mówiąc o misji syna
właściciela winnicy Marek nazywa go – czego nie czyni Mateusz – umiłowanym, co jest
synonimem jedynaka. Zło przewrotnych dzierżawców polega nie tylko na tym, że dokonali
zabójstwa jedynego syna właściciela winnicy, lecz i na tym także, iż zwłoki zabitego po prostu
wyrzucili z winnicy. Pozbawienie kogoś przewidzianego Prawem pogrzebu uchodziło w
oczach Izraelitów za szczególne przestępstwo (por.
1 Sm 17,44.46
;
2 Sm 21,10
;
Iz 14,19
;
Jr
7,33
;
16,4
itp.).
9–12.
Natomiast odpowiedź Jezusa na pytanie, co uczyni pan winnicy z mężobójcami,
jest nieco dłuższa u Mateusza: autor pierwszej Ewangelii dorzuca wzmiankę o tym, że nowi
dzierżawcy winnicy będą posłusznie oddawać owoc w oznaczonym czasie. Dalsze komentarze
były zbyteczne, ponieważ czytelnicy Ewangelii Mateusza wiedzieli na podstawie lektury
Kpł
19,23.25
, kiedy należało wypłacać dzierżawę, adresatom zaś Ewangelii Marka nawet
szczegółowe odwołanie się do Księgi Kapłańskiej i tak nie na wiele by się zdało. Po
zacytowaniu
Ps 118[117],22 n
Mateusz mówi o przyszłym zabraniu królestwa Bożego od
Żydów i wprowadza temat kamienia miażdżącego tych, co nań upadną; referując opinie
tłumów o Jezusie dorzuca, że uważano Go za proroka. Sens przypowieści jest zupełnie
oczywisty: winnica – to Izrael (por.
Ps 80[79],8 n
;
Jr 2,21
;
12,10
;
Oz 10,1
), jej dzierżawcami są
zmieniający się co pewien czas, lecz prawie jednakowo przewrotni przywódcy narodu;
zabójstwo umiłowanego syna właściciela winnicy – to całkiem niedwuznaczna aluzja do losu,
który będzie udziałem samego Jezusa. Tylko Marek mówi o surowym sądzie czekającym
morderców za ich niecny czyn. Na zamiar identyfikowania syna właściciela winnicy z Synem
Człowieczym wskazuje ponadto dość wyraźnie określenie Syn umiłowany, które występuje
przy opisie chrztu (
Mk 1,11
) i Przemienienia Jezusa (9,7).
SPRAWA PODATKU (12,13–17)
13
Posłali natomiast do Niego kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić
Go w mowie.
14
Ci przyszli i rzekli do Niego: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na
nikim ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz.
Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?»
15
Lecz On poznał ich
obłudę i rzekł do nich: «Czemu wystawiacie Mnie na próbę? Przynieście Mi denara; chcę
zobaczyć».
16
Przynieśli, a On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?» Odpowiedzieli Mu:
«Cezara».
17
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a
Bogu to, co należy do Boga». I byli pełni podziwu dla Niego.
13–17.
Dialog faryzeuszy z Jezusem dotyczący kwestii, czy należy płacić daninę
Cezarowi, następuje u Marka bezpośrednio po przypowieści o przewrotnych dzierżawcach.
Dialog ten zanotowali wszyscy trzej synoptycy. Rozbieżności redakcyjne pomiędzy
Mateuszem a Markiem są znikome. Obecność faryzeuszy i herodian wśród ludzi, którzy mieli
pochwycić Jezusa za słowo, wskazuje na bliskość święta Paschy. Płacenie podatku,
egzekwowane dość bezwzględnie przez władze rzymskie, uchodziło w oczach ortodoksyjnego
Izraelity za akt aprobaty panowania pogan nad narodem wybranym i tym samym było uważane
także za religijną zdradę narodu (por: Józef Flawiusz, StDzŻ, 18, 1.1; WŻ, 2, 8, 1). Myśl
przewodnia całego opowiadania u obydwu synoptyków jest taka sama: akcent zasadniczy w
odpowiedzi Jezusa spoczywa nie tyle może na chęci wyjaśnienia faryzeuszom, czy
rzeczywiście należy płacić podatek, czy nie, lecz na tym, by wykazać faryzeuszom, że winni są
cześć należną Bogu Jedynemu. Przy okazji mieli też pytający zrozumieć, że oddawanie tej czci
nie kolidowało – przynajmniej w ich warunkach – z oddawaniem tego, co się należy cesarzowi.
SPRAWA ZMARTWYCHWSTANIA (12,18–27)
18
Potem przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i pytali
Go w ten sposób:
19
«Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi
żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat pojmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu
(
Pwt 25,5 n
).
20
Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę, a umierając, nie zostawił potomstwa.
21
Drugi ją pojął [za żonę] i też zmarł bez potomstwa; tak samo trzeci.
22
I siedmiu ich nie zostawiło
potomstwa. W końcu po wszystkich umarła także kobieta.
23
Przy zmartwychwstaniu więc, gdy
powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę».
24
Jezus im rzekł: «Czyż nie
dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej?
25
Gdy bowiem powstaną z
martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie.
26
Co się
zaś tyczy umarłych, że zmartwychwstaną, to czy nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie
mowa „O krzewie”, jak Bóg powiedział do niego: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg
Jakuba? (
Wj 3,6
).
27
Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzie».
Nie ma również prawie żadnych rozbieżności pomiędzy Mateuszem i Markiem w dyskusji
Jezusa z saduceuszami o zmartwychwstaniu ciał.
18–25.
Wśród rozmówców Jezusa nie ma już faryzeuszy, gdyż zmartwychwstanie nie
było dla nich problemem. Nazywając Jezusa Nauczycielem saduceusze pozwolili sobie na
wyraźną ironię. Dalecy byli bowiem od tego, by podzielać poglądy Jezusa lub w ogóle uważać
Go za godnego posłuchu nauczyciela. W swych przekonaniach religijnych nie tylko odrzucali
zmartwychwstanie, lecz nie wierzyli także w nieśmiertelność człowieka twierdząc, że
egzystencja ludzka kończy się definitywnie w momencie fizycznej śmierci (por. Józef
Flawiusz, StDzŻ, 18,1,4). Nie udał się jednak podstęp ze strony saduceuszy nie uznających
zmartwychwstania ciał; całą perykopę można by zakończyć uwagą, choć dziwne to trochę, że
nie ma tej uwagi u Marka: A tłumy, słysząc to, zdumiewały się Jego nauką (
Mt 22,33
).
26–27.
W rzeczywistości bowiem Jezus wykazał, że saduceusze nie znają ani Pisma, choć
się do niego odwołują, ani mocy Boga, choć podają się za Jego wyznawców. Przecież gdy się
Bóg objawiał Mojżeszowi w ognistym krzaku, to dawno już nie żyli ani Abraham, ani Izaak,
ani Jakub. A jednak Bóg przedstawia się Mojżeszowi tak, jakby ci trzej patriarchowie ciągle
jeszcze żyli: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba… Równocześnie dowiadują
się saduceusze, że sposób, w jaki człowiek będzie istniał po zmartwychwstaniu, żadną miarą
nie może uchodzić za kontynuację jego doczesnej egzystencji. Ten nowy rodzaj istnienia w
zupełnie innym ciele nie będzie wymagał ani troski o pożywienie, ani zakładania rodziny.
NAJWIĘKSZE PRZYKAZANIE (12,28–34)
28
Podszedł także jeden z uczonych w Piśmie, który się im przysłuchiwał, gdy rozprawiali
między sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze
wszystkich przykazań?»
29
Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest
jedynym Panem.
30
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą,
całym swoim umysłem i całą swoją mocą (
Pwt 6,4 n
).
31
Drugie jest to: Będziesz miłował swego
bliźniego jak siebie samego (
Kpł 19,18
). Nie ma innego przykazania większego od tych».
32
Rzekł
Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma
innego prócz Niego (
Pwt 6,4
;
4,35
;
Iz 45,21
).
33
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą
mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i
ofiary».
34
Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa
Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
28–30.
Rozmowa Jezusa z pewnym uczonym w Piśmie o największym przykazaniu ma w
Ewangelii Marka nieco odmienny i dłuższy zapis niż u Mateusza. Mateusz wyraźnie mówi, że
człowiek zadający Jezusowi pytanie należał do grona faryzeuszy, u Marka nie jest to wprost
powiedziane, ale łatwe, co prawda, do wydedukowania. W pytaniu faryzeusza nie widział Jezus
żadnego podstępu, i dlatego potraktował je z całą powagą. Odpowie mu, które jest największe
przykazanie. Cytat z Księgi Powtórzonego Prawa znajdujący się w odpowiedzi Jezusa jest u
Marka nieco dłuższy niż u Mateusza: zawiera mianowicie także przypomnienie, że Bóg Izraela
jest Bogiem jedynym.
31–34.
Po zacytowaniu drugiego największego przykazania – przykazania miłości
bliźniego – dialog u Mateusza kończy się, u Marka trwa dalej, mianowicie uczony w Piśmie
aprobuje wyjaśnienie Jezusa, lecz referując je dorzuca pewien szczegół, którego w uprzednich
słowach Jezusa Marek nie umieścił: zachowywanie tych dwu przykazań więcej znaczy niż
wszystkie całopalenia i ofiary. Może sądził, że słowa te byłyby nie dość zrozumiałe dla
adresatów jego Ewangelii. W wersji Markowej dialog dotyczący największego przykazania
kończy się pochwałą faryzeusza przez Jezusa, co chyba musiało wszystkich wprawić w nie
lada zdziwienie. Nikt się zapewne nie spodziewał takiego obrotu sprawy. Dlatego ostatnie
słowa opowiadania Markowego brzmią: I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
MESJASZ SYNEM BOŻYM (12,35–37)
35
Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest
synem Dawida?
36
Wszak sam Dawid mówi mocą Ducha Świętego: Rzekł Pan do Pana mego:
Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje (
Ps 110[109],1
).
37
Sam
Dawid nazywa Go Panem, jakże więc jest [tylko] jego synem?» A liczny tłum chętnie Go słuchał.
35.
We fragmencie następującym bezpośrednio po dialogu poprzednim pytanie stawia
Jezus. Pytanie dotyczy Jego godności mesjańskiej, a mówiąc ściślej, zwyczaju nazywania
Mesjasza synem Dawida. Nie jest wykluczone, że w pytaniu owym nawiązuje do kwestii, którą
w ten sposób formułowano sobie w związku z mesjańską świadomością Jezusa. Trudność
polega jednak na tym, że Jezus nigdy nie przypisuje sam sobie wprost tego tytułu (por. jednak
J
9,35 nn
), nigdy też dotąd nie doszło do żadnej wymiany poglądów na powyższy temat.
Powszechnie wśród ludu Mesjasz był nazywany Synem Dawida (por.
Mk 10,48
: 11,10;
Rz 1,3
;
2 Tm 2,8
), tytuł ten był też mocno udokumentowany w ST (
Iz 11,1
;
Jr 23,5
;
33,15
;
Ez 34,23
;
Ps 132
). Właśnie z tym określeniem Mesjasza wiązano największe nadzieje natury politycznej,
a Jezus ten aspekt mesjańskich przekonań Żydów niejednokrotnie korygował.
36–37.
Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida, skoro sam
Dawid nazywa Mesjasza swoim Panem? Wiadomo, ku czemu zmierzało to pytanie, na które
nikt ze słuchaczy Jezusa nie mógł dać żadnej odpowiedzi. Jezus chce zmusić, zwłaszcza
faryzeuszy, do wysnucia wniosku, że Mesjasz nie może być zwykłym synem Dawida (zob.
wyżej komentarz do
Mt 22,41–46
).
OSTRZEŻENIE PRZED UCZONYMI W PIŚMIE (12,38–40)
38
I dalej głosił im swoją naukę: «Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni
w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku,
39
pierwsze krzesła w synagogach i
zaszczytne miejsca na ucztach.
40
Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci
tym surowszy dostaną wyrok».
38–39.
Tymczasem im bardziej zakłopotani odchodzili od Jezusa faryzeusze, saduceusze i
uczeni w Piśmie, nie będący w stanie pochwycić Go za słowo, tym chętniej pouczeń Mistrza z
Nazaretu słuchały rzesze, co Jezus niejednokrotnie wykorzystywał, piętnując przy tej okazji
postępowanie faryzeuszy. Marek, przedstawiając – chrześcijanom nie obeznanym z problemem
faryzeizmu – mowy Jezusa przeciwko reprezentantom tej swoistej filozofii i religii
relacjonowane, jak się wydaje, bardzo dokładnie przez Mateusza, streszcza je w zaledwie kilku
punktach. Jezus występujący w Ewangelii Marka przeciwko faryzeuszom i uczonym w Piśmie
– dokładniej mówiąc, przeciwko tylko uczonym w Piśmie – każe się wystrzegać tych ostatnich,
a potem jakby motywując swoje ostrzeżenie, wylicza niektóre grzeszki tych pseudonauczycieli,
w rezultacie ciemiężców prostego ludu. Lubią oni pozdrowienia na rynku, zaszczytne krzesła w
synagogach i pierwsze miejsca na ucztach, objadają domy wdów i dla pozoru długo się modlą.
40.
Z mnóstwa tedy różnych wykroczeń faryzeuszy wymienił Jezus przede wszystkim ich
pychę i chciwość. Za te i inne wykroczenia spotka ich zasłużona kara. Tym samym sprawom
Mateusz poświęca przynajmniej dziesięć razy więcej miejsca niż Marek – cały rozdział 23.
Materiał ten w redakcji autora pierwszej Ewangelii jest określany mianem wielkiej mowy
Jezusa przeciwko uczonym w Piśmie i faryzeuszom. Wiadomo jednak, że nie była to jedna
mowa, lecz zbiór różnych – pod względem czasu i okoliczności wygłaszania – uwag
krytycznych pod adresem faryzeuszy.
WDOWI GROSZ (12,41–44)
41
Potem usiadłszy naprzeciw skarbony, przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do
skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele.
42
Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa
pieniążki, czyli jeden grosz.
43
Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę,
powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony.
44
Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko,
co miała na swe utrzymanie».
41.
Opowiadania o groszu wdowim Mateusz nie powtórzył za Markiem. Trudno zresztą
dociec, czemu tego nie uczynił. Zachowanie się tej ubogiej wdowy tworzy bardzo pouczający
kontrast w zestawieniu z wyliczonymi przed chwilą grzechami faryzeuszy i uczonych w
Piśmie.
42.
Na dziedzińcu niewiast znajdowało się przy świątyni jerozolimskiej trzynaście
skarbon, do których wrzucano ofiary przeznaczone na cele kultyczne. Do jednej tylko spośród
wspomnianych skarbon można było składać dowolne ofiary. Ich wysokość nie była jednak
tajemnicą, ponieważ ofiarodawca musiał swój datek złożyć na ręce dyżurującego kapłana, a ten
dopiero otrzymaną ofiarę wkładał do skarbony.
43–44.
Wartość ofiary złożonej przez wdowę przedstawił Marek w kategoriach
zrozumiałych dla czytelników jego Ewangelii: dwa pieniążki odpowiadały pod względem
wartości dwu najmniejszym ówczesnym monetom greckim, do których Mk dorzuca nazwę
łacińską (quadrans). Morał całego opowiadania jest następujący: wartość składanej ofiary jest
ściśle uwarunkowana możliwościami ofiarującego. Dwa pieniążki złożone przez ubogą wdowę
stanowiły duży uszczerbek w jej skromnym budżecie. Dlatego jej czyn zasługuje na większą
pochwałę niż rzekoma wspaniałomyślność bogaczy, którzy bez żadnej szkody dla swego stanu
posiadania mogli składać nawet bardzo wielkie ofiary.
MOWA O ZBURZENIU JEROZOLIMY I PRZYJŚCIU
CHRYSTUSA
ZNISZCZENIE ŚWIĄTYNI (13,1–4)
13
1
Gdy wychodził ze świątyni, rzekł Mu jeden z uczniów: «Nauczycielu, patrz, co za
kamienie i jakie budowle!»
2
Jezus mu odpowiedział: «Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu
kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».
3
A gdy siedział na Górze Oliwnej, naprzeciw świątyni, pytali Go na osobności Piotr, Jakub, Jan
i Andrzej:
4
«Powiedz nam kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to wszystko zacznie się
spełniać?»
1–2.
Cały trzynasty rozdział Ewangelii Marka wypełnia tzw. mowa eschatologiczna
Jezusa. Otwiera ją zapowiedź zburzenia Jerozolimy, sprowokowana bezwiednie przez uczniów
podziwiających ogrom i solidność świętej budowli, której piękno i rozmiary należały do
przysłowiowych w starożytności (por. Józef Flawiusz, StDzŻ, XV, 11, 3; WŻ, V, 5, 1–8).
3–4.
Pierwsi dwaj Ewangeliści referują w sposób prawie identyczny zapowiedź zburzenia
świątyni. Marek w odróżnieniu od Mateusza nazwie jednak po imieniu czterech uczniów –
Piotr, Jakub, Jan i Andrzej – którzy po zapowiedzi zburzenia świątyni zdobędą się na odwagę i
zapytają Jezusa, kiedy się to stanie. Samo pytanie też jest sformułowane trochę inaczej u
Mateusza niż u Marka: u Mateusza uczniowie pytają, kiedy nastąpi zniszczenie świątyni, jaki
będzie znak ponownego przyjścia Jezusa i zbliżającego się końca świata. Natomiast według
relacji Marka czterej wyżej wymienieni uczniowie pragną jedynie wiedzieć, kiedy to nastąpi i
po czym można będzie poznać, że się to pocznie dopełniać? Tak więc Marek na początku nie
wspomina wcale ani o przyjściu Jezusa, ani o końcu świata – uczyni to potem (13,24–27).
Uwydatnienie obu tematów w pierwszej Ewangelii jest wynikiem refleksji teologicznej
Mateusza, wiążącego może za przykładem bardzo starej tradycji palestyńskiej zburzenie
Jerozolimy z końcem świata i ponownym przyjściem Jezusa.
POCZĄTEK BOLEŚCI (13,5–8)
5
Wówczas Jezus zaczął im mówić: «Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł.
6
Wielu przyjdzie
pod moim imieniem i będą mówić: To ja jestem. I wielu w błąd wprowadzą.
7
Kiedy więc usłyszycie
o wojnach i odgłosy wojenne, nie trwóżcie się! To musi się stać (por.
Dn 2,29
), ale to jeszcze nie
koniec.
8
Powstanie bowiem naród przeciw narodowi (por.
2 Krn 15,6
) i królestwo przeciw
królestwu; wystąpią miejscami trzęsienia ziemi, będą klęski głodu. To jest [dopiero] początkiem
boleści.
5–8.
W swej długiej odpowiedzi Jezus nawiązuje do owych dwu elementów składających
się na pytanie uczniów w sformułowaniu przedstawionym przez Marka. Najpierw przestroga
przed zbytnią łatwowiernością: pojawi się wielu szarlatanów, pseudomesjaszów. Ze źródeł
pozabiblijnych wiadomo, że jednym z takich pretendentów do godności Mesjasza był Bar-
Kochba i że jego roszczeniom uległ nawet tak rozsądny skądinąd człowiek, jak rabbi Ben
Akiba. Następnie upomina uczniów, by nie poddawali się psychozie strachu, gdy będą słyszeć
o coraz to nowych wojnach lub innych katastrofach. Tak np. klęski głodu, przepowiadane przez
Izajasza (8,21) i Ezechiela (5,12) w apokryfach (por. np. 4 Ezd 13,30–32) uchodziły za znak
końca świata. Wszystko to jest od dawna przewidziane i zaplanowane przez Boga, wcale
jednak nie oznacza końca świata. To będzie oznaka jedynie początku boleści.
PRZEŚLADOWANIE UCZNIÓW (13,9–13)
9
A wy miejcie się na baczności. Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was
chłostać. Nawet przed namiestnikami i królami stawać będziecie z mego powodu, na świadectwo
dla nich.
10
Lecz najpierw musi być głoszona Ewangelia wszystkim narodom.
11
A gdy was
poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam
w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, lecz Duch Święty.
12
Brat na śmierć wyda
brata, a ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią.
13
I
będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony.
9–10.
W drugiej części jednak znów relacja tej odpowiedzi u Marka odbiega od wersji
Mateuszowej: mówiąc o znakach poprzedzających ów dramatyczny koniec Marek nie
wspomina o wzmiankowanych u Mateusza chorobach. Natomiast opisując prześladowania
uczniów zapowiada ich przyszłe biczowanie w synagogach, co z kolei pomija milczeniem
Mateusz. Mateusz nie mówi również o stawianiu uczniów przed namiestnikami i królami.
Wszystkie te szczegóły są zupełnie zrozumiałe w Ewangelii Marka, gdy się ma na uwadze jej
adresatów.
11–13.
Jest wreszcie w drugiej Ewangelii werset mający za zadanie podniesienie
Apostołów na duchu właśnie wtedy, gdy będą pozwani przed namiestników i królów: niech się
nie martwią o to, co powinni wtedy mówić, by uniknąć więzienia lub śmierci. Będzie przy nich
wtedy Duch Święty i On to właśnie podsunie im najbardziej odpowiednie myśli.
ZNAKI ZAPOWIADAJĄCE ZBURZENIE JEROZOLIMY (13,14–
23)
14
A gdy ujrzycie ohydę spustoszenia (por.
Dn 9,27
;
1 Mch 1,54
), zalegającą tam, gdzie być nie
powinna – kto czyta, niech rozumie – wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry.
15
Kto
będzie na dachu, niech nie schodzi i nie wchodzi do domu, żeby coś zabrać.
16
A kto będzie na
polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz.
17
Biada zaś brzemiennym i karmiącym w owe
dni.
18
A módlcie się, żeby nie wypadło to w zimie.
19
Albowiem dni owe będą czasem ucisku, jakiego
nie było od początku stworzenia, którego Bóg dokonał, aż do dni obecnych (
Dn 12,1
) i nigdy nie
będzie.
20
I gdyby Pan nie skrócił owych dni, nikt by nie ocalał. Ale skrócił te dni ze względu na
wybranych, których sobie obrał.
21
I jeśliby wtedy ktoś wam powiedział: Oto tu jest Mesjasz, oto tam: nie wierzcie.
22
Powstaną
bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy, a czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić w błąd,
jeśli to możliwe, wybranych.
23
Wy przeto uważajcie! Wszystko wam przepowiedziałem.
14–18.
Wzmianka o ohydzie spustoszenia – to z pewnością aluzja do pogańskiego ołtarza
ofiarnego, który zbudował w świątyni jerozolimskiej Antioch IV, nad czym tak bardzo
ubolewali wszyscy Izraelici (por.
1 Mch 1,54.59
). Nie jest wykluczone również, że w taki
sposób zapowiada Ewangelista mające już wkrótce nastąpić zburzenie świątyni, a potem całej
Jerozolimy. Podobnie jak u Mateusza w relacji Marka również Jezus każe się modlić, żeby
konieczność ucieczki w góry nie wypadła w porze zimowej, ale nie wspomina o szabacie,
wymienianym obok zimy przez Mateusza. Trudno rozstrzygnąć, czy wzmianka o szabacie
istniała w oryginalnym brzmieniu mowy Jezusa i została pominięta przez Marka jako szczegół
niezrozumiały dla czytelników drugiej Ewangelii, czy też może jest to dodatek Mateusza
zatroskanego, ze względu na swych bliskich czytelników, o szacunek dla odpoczynku
szabatowego.
19–23.
To samo należy powiedzieć o istniejącym u Marka, a brakującym u Mateusza,
sprecyzowaniu, że świat został stworzony przez Boga. Kolejną lukę u Marka spotykamy we
fragmencie 13,21–25: nie ma u autora drugiej Ewangelii pogłosek, że Chrystus jest na pustyni
albo we wnętrzu domów, nie jest też powiedziane, że Syn Człowieczy pojawi się nagle jak
błyskawica. Ostatni wiersz jest z pewnością już dodatkiem samego Ewangelisty, który chciał w
ten sposób powiązać niejako w jedną całość wszystkie proroctwa o znakach zwiastujących
nową erę.
PRZYJŚCIE CHRYSTUSA (13,24–27)
24
W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku.
25
Gwiazdy będą
spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte (por.
Iz 13,10
;
34,4
).
26
Wówczas ujrzą Syna
Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą.
27
Wtedy pośle On aniołów i
zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba.
24–27.
Obrazy występujące w tym fragmencie i mające na celu zilustrowanie gniewu
Bożego znajdujemy wiele razy także w ST (por.
Jr 4,23–26
;
Ez 32,7 n
;
Jl 2,10 n
;
4,15 n
;
Ag
2,6
, a zwłaszcza
Iz 13,10
i 34,4). W opisie samego powtórnego przyjścia Pana nie ma
wzmianki o tym, że najpierw ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, ten znak, który był
tak wdzięcznym tematem częstych refleksji w egzegezie patrystycznej; nie jest też powiedziane
u Marka, że na widok tego znaku będą płakać wszystkie pokolenia ziemi. Według przekonań
późnojudaistycznych, przed końcem świata Jahwe zbierze przez swoich aniołów wszystkich
Żydów, żyjących dotąd w rozproszeniu i sprowadzi ich do ziemi Izraela (por. także
Iz 27,12 n
;
Za 2,10
;
8,7
).
PRZYKŁAD Z DRZEWA FIGOWEGO (13,28–32)
28
A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa
sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato.
29
Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia,
wiedzcie, że to blisko jest, przy drzwiach.
30
Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie,
aż się to wszystko stanie.
31
Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą.
32
Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.
28–31.
Drzewo figowe budziło się jako jedno z pierwszych do życia. Jego obfite
ulistnienie zwiastowało bliskość lata wcześniej niż inne drzewa. Wyrażenie to pokolenie nie
ma, tu – jak zazwyczaj bywa w Ewangelii Jana – znaczenia pejoratywnego. Jest to swoiste
określenie czasu nadejścia zapowiadanej katastrofy. Słowa zaś niebo i ziemia przeminą, ale
słowa moje nie przeminą wyrażają absolutną prawdziwość i definitywny charakter pouczeń
Jezusa.
32.
Mówiąc o niepewności daty dnia Pańskiego Mateusz stwierdza, że nawet aniołowie
nie wiedzą, kiedy on nadejdzie; a Marek taką samą niewiedzę przypisuje również Synowi.
Tylko Ojciec zna ów dzień i godzinę. W tym wypadku retuszu dokonał prawie z całą
pewnością Mateusz, któremu chyba wydawało się, iż jest rzeczą niemożliwą, żeby Syn
Człowieczy czegoś nie wiedział. Trudno sobie bowiem wyobrazić operację polegającą na tym,
że Marek wprowadził do tekstu te słowa, czyniące całość znacznie mniej zrozumiałą. Łukasz
zaś, być może w celu uniknięcia trudności, wspomniany werset w ogóle opuścił. Swoista
niewiedza Syna mówi tyle, że Jezus jako człowiek, posłany Mesjasz, nie miał do przekazania
ludziom daty dnia paruzji.
POTRZEBA CZUJNOŚCI (13,33–37)
33
Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie.
34
Bo rzecz ma się podobnie
jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swym sługom staranie o
wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał.
35
Czuwajcie więc,
bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy
rankiem.
36
By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących.
37
Lecz co wam mówię, do
wszystkich mówię: Czuwajcie!»
33.
Cała mowa eschatologiczna jest – jak to słusznie zaznacza jeden ze współczesnych
egzegetów – specyficzną motywacją eschatologiczną wezwań do czujności. Atmosferę
oczekiwania, którą niewątpliwie żyje cały pierwotny Kościół (por.
Rz 13,11
;
1 Kor 11,26
;
16,22
;
1 Tes 5,6
;
Ap 22,20
), wykorzystał Marek do celów parenetycznych. Okazja była
doskonała; wszyscy żyli w oczekiwaniu, lecz nikt nie wiedział – nawet Syn Człowieczy, jak to
Marek przed chwilą stwierdził – kiedy nastąpi kres tego oczekiwania i niepewności.
34–37.
Temat czuwania jest też rozwijany w przypowieści o słudze wiernym i
roztropnym. Przypowieść tę Marek podaje w postaci bardzo zwięzłej, lakonicznej. Pouczenie
moralne jest nawet bardziej rozwinięte niż sama przypowieść. Jest to pouczenie proste, łatwe
do wydedukowania: Bóg dał człowiekowi życie i wyposażył go w różne dobra, tak jak
posiadacz jakiejś majętności powierza swoje dobra własnym sługom i sam wyjeżdża, ale w
każdej chwili może wrócić, licząc na to, że zastanie swe sługi przy pracy, a całą majętność w
należytym stanie. Jeśli słudzy owi oczekują na jakąś zapłatę lub jeśli przynajmniej chcą
uniknąć kary, muszą ustawicznie czuwać. Nakazuje im to zresztą nie tylko wizja ewentualnej
nagrody lub kary, lecz także właściwie rozumiane poczucie odpowiedzialności. W sumie więc
dominuje tu sprawa tego poczucia. Taki charakter ma zresztą owa pareneza eschatologiczna nie
tylko u Marka, lecz także u pozostałych Ewangelistów.
MĘKA I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA
CHRYSTUSA
SPISEK PRZECIW JEZUSOWI (14,1–2)
14
1
Pascha i Święto Przaśników były za dwa dni. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali
sposobu, jak by Jezusa podstępem ująć i zabić.
2
Lecz mówili: «Tylko nie w święto, żeby nie było
wzburzenia między ludem».
1–2.
Znacznie krótsza od Mateuszowej i odmienna w niektórych szczegółach jest też
Markowa wersja wydarzeń z ostatnich trzech dni Wielkiego Tygodnia. Tak np. opis zdrady
Judasza zaczyna się u Mateusza (26,2) jakby czwartą zapowiedzią męki, co u Marka nie ma
żadnego odpowiednika. Wspominając o naradzie Sanhedrynu Marek nie wymienia starszych
ludu, którzy figurują na liście uczestników tej narady w Ewangelii Mateusza; nie ma również
dla Marka żadnego znaczenia szczegół, że Sanhedryn zebrał się w pałacu najwyższego
kapłana, zwanego Kajfaszem, który – według Jana (11,47–53) – jako pierwszy podsunął myśl
pozbawienia życia Jezusa. Natomiast wszyscy Ewangeliści notują zatroskanie starszych ludu o
to, by czasem sprawą Jezusa nie spowodować zamieszania wśród tłumów, ściągających licznie
na święto Paschy do Jerozolimy i aby nie złamać którego z przepisów, regulujących obchody
tego święta.
NAMASZCZENIE W BETANII (14,3–9)
3
A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła
kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła
flakonik i wylała Mu olejek na głowę.
4
A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: «Po co to
marnowanie olejku?
5
Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i
rozdać [je] ubogim». I przeciw niej szemrali.
6
Lecz Jezus rzekł: «Zostawcie ją; czemu sprawiacie
jej przykrość? Spełniła dobry uczynek względem Mnie.
7
Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy
zechcecie, możecie im dobrze czynić; Mnie zaś nie zawsze macie.
8
Ona uczyniła, co mogła; już
naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.
9
Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym
świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również na jej pamiątkę opowiadać o tym, co uczyniła».
3.
Zaraz po naradzie Sanhedrynu Marek umieszcza scenę namaszczenia Jezusa w Betanii.
W samym opowiadaniu są do zanotowania tylko bardzo nieznaczne rozbieżności pomiędzy
Mateuszem a Markiem.
4–8.
Marek jest trochę dokładniejszy: powie np. jak się nazywał olejek wylany na głowę
Jezusa, doda, że ze sprzedaży tego olejku można by uzyskać więcej niż trzysta denarów, i
zaznaczy, że na marnotrawstwo spowodowane rozlaniem olejku oburzali się tylko niektórzy
spośród uczniów itp. Lecz podobnie jak Mateusz, Marek również nie podaje imienia niewiasty
– dopiero Jan powie, że była to Maria, siostra Łazarza.
9.
W relacji Marka wiersz ten stanowi punkt szczytowy całego opowiadania. Pewne jego
elementy – i terminologiczne, i treściowe: przed swoją śmiercią i zmartwychwstaniem Jezus
nigdy nie mówił o głoszeniu Ewangelii po całym świecie – wskazują na to, że jest tworem
Ewangelisty, choć niektórzy odrzucają to przypuszczenie między innymi dlatego, że nawet w
tym ostatnim wierszu nie zostało podane imię niewiasty, a wiadomo, że w tradycji redakcyjnej
pierwotnego Kościoła istniały silne tendencje do uzupełniania tego rodzaju braków.
ZDRADA JUDASZA (14,10–11)
10
Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać.
11
Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności,
jak by Go wydać.
10–11.
W dość zasadniczy sposób różni się Marek w przedstawieniu sceny zdrady
Judasza od Mateusza: według Marka Judasz nie pyta, co otrzyma za wydanie Jezusa; to
arcykapłani sami, uradowani propozycją Judasza, obiecują mu pieniądze, ale Ewangelista też
nie podaje, o jak wysoką chodziło sumę. Motywacja czynu Judasza jest w relacji Marka w
ogóle bardzo zawoalowana. Nie wiadomo, dlaczego Judasz postanowił wydać Jezusa. Może po
usłyszeniu propozycji arcykapłanów nadzieja łatwego zdobycia pewnej sumy pieniędzy też
odegrała jakąś rolę. Przypuszczenie to byłoby uzasadnione notatką Marka: Odtąd szukał
dogodnej sposobności, jak by Go wydać.
Jednakże chyba nie może ulegać wątpliwości, że dwuwiersz
Mk 14,10–11
ukazuje swoistą
chęć przedstawienia Judasza w nieco korzystniejszym świetle, choć trudno dociec, jakie racje
mogły skłaniać Marka do uprawiania tej swoistej apologii. Może powinno się tu słyszeć głos
Piotra, który po własnym grzechu staje się bardziej wyrozumiały dla innych grzeszników?
OSTATNIA WIECZERZA
PRZYGOTOWANIE PASCHY (14,12–16)
12
W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie:
«Gdzie chcesz, żebyśmy przygotowali Ci spożywanie Paschy?»
13
I posłał dwóch spośród swoich
uczniów z tym poleceniem: «Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie
za nim
14
i tam, gdzie wejdzie, powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: Gdzie jest dla Mnie izba,
w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami?
15
On wskaże wam na górze salę dużą,
usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas».
16
Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, a tam
znaleźli [wszystko], tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.
Szczególna doniosłość tego tekstu polega na tym, że w nim w sposób wyjątkowo wyraźny
ostatnia wieczerza Jezusa jest utożsamiana z żydowską wieczerzą paschalną.
12–15.
Dokładniejszy nieco niż u Mateusza jest również Markowy opis przygotowania
Ostatniej Wieczerzy: Jezus posyła do pewnego miasta, nie uczniów w ogóle, lecz dwóch
spośród uczniów, mówi im, że spotkają w mieście człowieka, który będzie niósł dzban wody na
głowie (co było rzadkością, gdyż kobiety nosiły wodę); mają iść za nim, a potem nie od razu
prosić go o informację, gdzie mogliby spożyć wieczerzę, lecz przedstawić najpierw trudność
polegającą na braku odpowiedniego pomieszczenia; człowiek ów zaś wskaże im przestronny
wieczernik. Warto może przypomnieć, że początkowo – zgodnie z nakazem Prawa (por.
Pwt
16,7
;
2 Krn 35,16
) – wieczerzę paschalną spożywano na dziedzińcu świątynnym. Z czasem
jednak, ze względu na zbyt wielką liczbę pielgrzymów przybywających do Jerozolimy na
święto Paschy, został wprowadzony zwyczaj spożywania Paschy w domu, w otoczeniu
najbliższej rodziny, po zabiciu baranka na dziedzińcu świątyni.
16.
Wszystko stało się zgodnie z poleceniem Jezusa, który wieczorem wraz z całym
kolegium Dwunastu przybył, aby spożyć wieczerzę. Imię właściciela domu, w którym miano
spożywać Paschę, nie zostało podane może z uwagi na większe bezpieczeństwo. Zdaje się
jednak, że był to ktoś z kręgu wyznawców Jezusa, skoro określenie Jezusa mianem
Nauczyciela miało dlań być zrozumiałe.
ZAPOWIEDŹ ZDRADY (14,17–21)
17
Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma.
18
A gdy zajęli miejsca i jedli,
Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie wyda, ten, który je ze Mną».
19
Zaczęli
się smucić i pytać jeden po drugim: «Czyżbym ja?»
20
On im rzekł: «Jeden z Dwunastu, ten, który
ze Mną rękę zanurza w misie.
21
Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane,
lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego
człowieka, gdyby się nie narodził».
17–21.
Zapowiedź zdrady Judasza pierwsi dwaj synoptycy zreferowali w sposób
identyczny z wyjątkiem zakończenia, które pominął Marek, a które jeszcze bardziej obciąża i
tak już tragiczną postać zdrajcy. Tak więc znów mamy do czynienia ze spotkaną już w
Ewangelii Marka nie dość zrozumiałą dla nas próbą uniewinniania Judasza lub przynajmniej
nieakcentowania jego winy. Markowi wyraźnie zależy bardziej na tym, by pokazać, iż trzeba,
aby Jezus umarł, niż by ujawnić w pierwszym rzędzie sprawcę śmierci Zbawiciela.
Zakończenie tego fragmentu: Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził
upoważnia do przypuszczenia – jedynego chyba w dziejach ludzkości – że Judasz chyba został
potępiony. To, że przez niego wypełniły się Pisma, nie zwalnia go od winy i – co za tym idzie –
nie chroni przed karą.
USTANOWIENIE EUCHARYSTII (14,22–25)
22
A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im, mówiąc: «Bierzcie, to
jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy.
24
I
rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.
25
Zaprawdę,
powiadam wam: Odtąd nie będę już pił [napoju] z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy
pić będę go nowy w królestwie Bożym».
22–25.
Wszyscy trzej synoptycy oraz Paweł – o czym już była mowa w związku z
Ewangelią Mateusza (26,26) – opisują scenę ustanowienia Eucharystii. Rozbieżności pomiędzy
Mateuszem i Markiem są pod tym względem bardzo nieznaczne i sprowadzają się właściwie do
drobnych przestawień, do stwierdzenia i pili z niego wszyscy oraz do braku u Marka słów
mówiących, w związku z konsekracją kielicha, o odpuszczeniu grzechów. Ostatnie zdanie, z
pewnością podnoszące na duchu Apostołów, ma luźny związek z Eucharystią, wyjąwszy może
samą metaforę uczty, do której dość często przyrównywano szczęście niebieskie. Niektórzy
Ojcowie Kościoła „nowy kielich” uważali za zrealizowany w Eucharystii Kościoła. Zebrani
mieli na podstawie tych słów dojść do stwierdzenia, że tak jak Pascha starotestamentowa
została zastąpiona nowotestamentową Ucztą Eucharystyczną, tak ta ostatnia ustąpi kiedyś
miejsca uczcie niebieskiej, tj. radości płynącej z oglądania Boga twarzą w twarz.
JEZUS W OGRÓJCU
PRZEPOWIEDNIA ZAPARCIA SIĘ PIOTRA (14,26–31)
26
Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej.
27
A Jezus im rzekł: «Wszyscy
zwątpicie [we Mnie]. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce (
Za 13,7
).
28
Lecz gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei».
29
Na to rzekł Mu Piotr: «Choćby wszyscy
zwątpili, to na pewno nie ja!»
30
Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy,
zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz».
31
Lecz on tym bardziej zapewniał:
«Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». Wszyscy zresztą tak samo mówili.
26–31.
Również wcale nie odbiega od relacji Mateuszowej Markowa wersja zapowiedzi
zaparcia się Piotra – wyjąwszy szczegół dwukrotnego piania koguta znajdujący się u Marka.
Brak jakichkolwiek rozbieżności w tym wypadku trochę nawet zaskakuje. W oparciu o tzw.
hipotezę pokory Piotra należało się bowiem liczyć z brakiem takiego wyeksponowania osoby
Księcia Apostołów. Fakt niesprawdzenia się tej hipotezy świadczy właśnie o pewnych jej
brakach. Ściśle interpretowane przepisy paschalne zabraniały komukolwiek oddalać się z domu
w nocy, bezpośrednio po spożyciu Paschy. Z czasem zakaz ten rozciągnięto do granic miasta; a
w przypadku Jerozolimy, do której na święto Paschy ściągali liczni pielgrzymi, rozszerzono
cokolwiek poza mury miasta. Jezus pozostawał więc jeszcze w granicach przepisów Prawa,
gdy po wieczerzy udawał się na Górę Oliwną.
MODLITWA I TRWOGA KONANIA (14,32–42)
32
A kiedy przyszli do posiadłości zwanej Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów:
«Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem się pomodlę».
33
Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć
oraz odczuwać trwogę.
34
I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i
czuwajcie».
35
I odszedłszy nieco do przodu, padł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe –
ominęła Go ta godzina.
36
I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten
kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!»
37
Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie
mogłeś czuwać?
38
Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy,
ale ciało słabe».
39
Odszedł znowu i modlił się, wypowiadając te same słowa.
40
Gdy wrócił, zastał
ich śpiących, gdyż oczy ich były zmorzone snem, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć.
41
Gdy
przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Nadeszła godzina, oto
Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników.
42
Wstańcie, chodźmy, oto blisko jest mój
zdrajca».
32–40.
Według relacji wszystkich czterech Ewangelistów bezpośrednio po Ostatniej
Wieczerzy Jezus udał się razem z Apostołami na Górę Oliwną, gdzie kazał Apostołom
pozostać, a sam wziąwszy ze sobą jedynie Piotra, Jakuba i Jana oddalił się na modlitwę. Owa
modlitwa w Getsemani była dla Jezusa przedsmakiem Jego konania na krzyżu. Marek jest
nieco dokładniejszy w referowaniu treści tej modlitwy, aczkolwiek nie powtarza – jak to czyni
Mateusz – tej samej prośby o oddalenie kielicha cierpień. W NT jest niekiedy mowa o kielichu
gniewu Bożego (por.
Mk 10,38
). Kielich ten powinien wychylić grzesznik, doświadczając w
ten sposób smaku Bożego zagniewania.
41–42.
Słowa śpicie dalej i odpoczywacie – choćby się je nawet potraktowało jak pytanie,
są wyrazem nie tylko bolesnej ironii, ale i rezygnacji zarazem. Jezus, nie zaznawszy żadnego
pokrzepienia ze strony ludzi, oddaje się w ręce grzeszników (por.
Ps 71,4
;
82,4
), gdyż taka jest
wola Jego Ojca.
POJMANIE JEZUSA (14,43–52)
43
I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z
mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych.
44
A zdrajca dał im
taki znak: «Ten, którego pocałuję, to właśnie On; chwyćcie Go i wyprowadźcie ostrożnie!»
45
Skoro
tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go.
46
Tamci zaś rzucili się na
Niego i pochwycili Go.
47
A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego
kapłana i odciął mu ucho.
48
A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie
pojmać.
49
Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pochwyciliście Mnie. Muszą się jednak
wypełnić Pisma».
50
Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli.
51
A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany
prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić,
52
lecz on zostawił prześcieradło i uciekł <od
nich> nago.
43–47.
W pojmaniu Jezusa brali udział, według Marka, nie tylko wysłannicy najwyższych
kapłanów i starszych ludu, lecz także przedstawiciele uczonych w Piśmie. Uzbrojenie
niektórych spośród owych wysłanników – zgraja z mieczami – każe się domyślać, że byli to po
prostu przedstawiciele władz wojskowych lub przynajmniej policji miejskiej (por.
J 18,3.12
).
W słowach Judasza, pouczających żołnierzy jak mają pojmać Jezusa, znajduje się również u
Marka zalecenie, żeby prowadzić Pojmanego ostrożnie. Samo pojmanie Zbawiciela obaj
synoptycy opisują w identyczny sposób. Natomiast w przedstawianiu incydentu z odcięciem
ucha Malchusa brak u Marka słów Jezusa, nakazującego Piotrowi schować miecz, bo wszyscy,
którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Nie wydaje się, by Marek świadomie opuścił te
słowa. Bardziej prawdopodobna byłaby hipoteza, której zwolennicy uważają, że Marek
korzysta w tym wypadku z tradycji nie znanej Mateuszowi.
48–52.
Zupełnie tak jak Mateusz referuje Marek przemówienie Jezusa do wrogów, ale
zaraz potem opisuje wydarzenie, o którym żaden z pozostałych Ewangelistów nie mówi: kiedy
już pojmano Jezusa i prowadzono przed sąd, wszyscy uczniowie opuścili Mistrza i pouciekali;
szedł z Nim jedynie pewien młodzieniec, okryty tylko prześcieradłem, z czego należy wnosić,
że zerwał się z łóżka, by towarzyszyć osamotnionemu Jezusowi. Kiedy oprawcy Jezusa rzucili
się, żeby schwytać również tego przybłędę, zdołał on jednak wyrwać się z ich rąk, zostawiając
na miejscu prześcieradło służące mu za całe odzienie. Ze względu na wspomniany już brak
tego epizodu we wszystkich pozostałych Ewangeliach, przypuszcza się, że młodzieńcem owym
był sam Marek Ewangelista.
JEZUS PRZED SWOIMI SĘDZIAMI
PRZED SANHEDRYNEM (14,53–65)
53
A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani,
starsi i uczeni w Piśmie.
54
Piotr zaś szedł za Nim w oddali aż na dziedziniec pałacu najwyższego
kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu.
55
Tymczasem arcykapłani i cały Sanhedryn szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go
zgładzić, lecz nie znaleźli.
56
Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale
świadectwa te nie były zgodne.
57
A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu:
58
«Myśmy słyszeli, jak on mówił: „Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni
zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony”».
59
Lecz i tu ich świadectwo nie było zgodne.
60
Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to,
co oni zeznają przeciw tobie?»
61
Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał
Go ponownie: «Czy ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?»
62
Jezus odpowiedział: «Ja jestem.
A ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z
obłokami niebieskimi» (
Ps 110[109],1
;
Dn 7,13
).
63
Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i
rzekł: «Na cóż nam jeszcze trzeba świadków?
64
Słyszeliście bluźnierstwo. Jak wam się zdaje?»
Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.
65
I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali
Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.
53–54.
Mówiąc o sprowadzeniu Jezusa przed trybunał żydowski znów nie podaje Marek
imienia arcykapłana Kajfasza. Żaden z Synoptyków nie mówi o przesłuchaniu Jezusa przed
Annaszem, co referuje dość dokładnie Jan (18,12–14.19–24). Nie bardzo też wiadomo,
dlaczego – może w obawie przed ewentualnymi rozruchami? – przesłuchanie odbywało się w
pałacu arcykapłana, a nie w miejscu zwykłych posiedzeń Sanhedrynu. Pamiętając o
przyrzeczeniu danym Mistrzowi, Piotr był obecny przy pojmaniu Jezusa, wyraził też
spontaniczną gotowość nawet orężnej walki w obronie Zbawiciela i dotarł za Jezusem aż na
dziedziniec pałacu arcykapłańskiego. Tu miała nastąpić decydująca dla jego wierności próba.
55–59.
Według przepisów żydowskiego postępowania karnego przy rozpatrywaniu
przestępstw, za które była przewidziana kara śmierci, powinno być obecnych co najmniej 23
sędziów. Rolę oskarżyciela spełniali zgodnie z prawem żydowskim świadkowie. Już w Księdze
Powtórzonego Prawa mowa jest o tym, że sąd mógł wziąć pod uwagę zgodne zeznania
przynajmniej dwu świadków. Nie posiadało mocy prawnej odosobnione zeznanie tylko jednego
świadka. Najpierw zeznawali świadkowie – jeśli byli tacy – próbujący uniewinnić pozwanego,
potem ci, którzy go obciążali.
Samo przesłuchanie Jezusa Mateusz i Marek referują prawie tak samo. Nieliczne
rozbieżności mają charakter raczej drugorzędny. Tak np. o świątyni, którą rzekomo zamierzał
zburzyć Jezus, jest powiedziane u Marka, że została wzniesiona rękami ludzkimi, nowa zaś,
którą Jezus obiecał wznieść, nie miała być dziełem rąk ludzkich. W ten sposób Jezus
dopuszczał się – lub oświadczał, że się dopuści – dwu przestępstw równocześnie: podnosił rękę
na majestat samego Boga zamierzając zniszczyć Jego świątynię, a nadto czynił się Mesjaszem,
bo w przekonaniu religijnym Żydów właśnie Mesjasz miał nie tyle może odbudować, ile raczej
okryć szczególnym blaskiem świątynię jerozolimską.
60–61.
Pytanie arcykapłana, czy Jezus jest Synem Bożym, Mateusz formułuje mocniej –
Zaklinam cię na Boga żywego (26,63) – i w samej treści nieco inaczej niż Marek. Ten ostatni
bowiem zamiast wyrażenia: „Bóg żywy” wprowadza określenie Błogosławiony. Tak nazywano
Jahwe w księgach kanonicznych ST oraz w literaturze rabinistycznej. Jakkolwiek zresztą
pojmowałoby się określenia Boga, nie wydaje się, by arcykapłan zadając Jezusowi wyżej
wspomniane pytanie myślał rzeczywiście o boskim synostwie Jezusa. Pytał Go raczej o to, czy
uważa się za Mesjasza, sam nie wierząc oczywiście ani w Jego godność mesjańską, ani tym
bardziej boską. Po prostu wzywał Jezusa do zajęcia stanowiska wobec zarzutów, które zgłosili
świadkowie, po to, aby można było przejść do następnego etapu rozprawy sądowej.
62.
Odpowiedź Jezusa – jeden z najwyraźniejszych dowodów Jego boskiej świadomości –
zrozumiano właściwie. Problem roszczeń mesjańskich zszedł wyraźnie na plan dalszy.
Jakkolwiek wzniosłe było u Żydów pojęcie Mesjasza, to jednak nigdy nie utożsamiano
Mesjasza z Bogiem.
63–65.
Pretendowanie do godności Boga – zasiadanie po prawicy Wszechmocnego było
wyrazem takich roszczeń – uchodziło za jedno z największych bluźnierstw. Za tego rodzaju
bluźnierstwa w Prawie żydowskim było przewidziane kamienowanie (por.
Kpł 24,15 n
).
Ponieważ zaś wydawanie wyroków skazujących na wymienioną karę śmierci było w czasach
Jezusa zarezerwowane dla władz rzymskich – a takiej właśnie kary domagali się dla Jezusa
Żydzi – z góry było wiadomo, że sprawę trzeba będzie przekazać trybunałowi pogańskiemu.
Choć daleko jeszcze było do formalnego uprawomocnienia wyroku śmierci, to jednak
natychmiast zaczęto traktować Jezusa tak, jakby za znęcanie się nad Nim już nic nikomu nie
groziło. Coraz wyraźniej też poczęły się wypełniać proroctwa starotestamentowe o Słudze
Cierpiącym (por.
Iz 50,6
).
ZAPARCIE SIĘ PIOTRA (14,66–72)
66
Kiedy Piotr był na dole, na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana.
67
Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: «I ty byłeś z tym
Nazarejczykiem Jezusem».
68
Lecz on zaprzeczył, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz».
I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał.
69
Służąca, ujrzawszy go, znowu zaczęła
mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich».
70
A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci,
którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także
Galilejczykiem».
71
Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego człowieka, o którym
mówicie».
72
I zaraz powtórnie zapiał kogut. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus:
«Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz». I wybuchnął płaczem.
66–68.
Mówiąc o wypełnianiu się proroctw deutero-izajańskich Marek chciał
równocześnie pokazać, jak urzeczywistnia się to, co przepowiedział Piotrowi Jezus. W
przedstawieniu sceny pierwszego zaparcia się Piotra Marek mocniej niż Mateusz uwydatnia
grzech Księcia Apostołów, gdy u Mateusza Piotr na słowa służącej reaguje spokojnym: Nie
wiem, o czym mówisz, to u Marka ten sam Piotr zaprzecza z całą energią, wołając: Nie wiem i
nie rozumiem, co mówisz. Również tylko Marek zamieszcza wzmiankę o pianiu koguta. Tak
więc pokazał autor drugiej Ewangelii, jak płonne były zapewnienia Piotra, że nigdy nie zaprze
się Mistrza, i jak dokładnie sprawdziły się słowa Jezusa, zapowiadającego zaparcie się Piotra.
69–72.
Natomiast przy opisie drugiego i trzeciego zaparcia się Piotra Mateusz używa
wyrażeń bardziej dosadnych niż Marek, ale o pianiu koguta mówi po raz pierwszy dopiero
wtedy, gdy relacjonuje trzecie zaparcie się Apostoła.
JEZUS PRZED PIŁATEM (15,1–5)
15
1
Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cały
Sanhedryn powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi.
2
Piłat
zapytał Go: «Czy ty jesteś Królem żydowskim?» Odpowiedział mu: «Tak, Ja nim jestem».
3
Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy.
4
Piłat ponownie Go zapytał: «Nic nie odpowiadasz?
Zważ, o jakie rzeczy cię oskarżają».
5
Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił.
1–4.
Opis drugiego posiedzenia Sanhedrynu zawiera w relacji Marka wzmiankę o
uczonych w Piśmie, czego brak u Mateusza, ale pomija autor drugiej Ewangelii uwagę
zamieszczoną przez Mateusza o decyzji, jaką podjęto w wyniku tego posiedzenia: zapadła
przeciw Jezusowi uchwała, żeby Go zgładzić. Należy też zauważyć, że w relacjach Mateusza i
Marka trudno właściwie mówić o drugim posiedzeniu Sanhedrynu. Odnosi się raczej wrażenie,
że Mateusz i Marek znają tylko jedno jego posiedzenie, rozpoczęte wieczorem i trwające przez
całą noc aż do następnego dnia rano. Posiedzenie zakończyło się związaniem Jezusa i
odprowadzeniem Go do Piłata. Z trzech synoptyków tylko Marek nie wspomina wcale o
rozpaczy i śmierci Judasza. Mateusz najdokładniej opisuje tragiczny koniec tego Apostoła-
apostaty, Łukasz zachowuje co prawda w związku z tym milczenie w Ewangelii, ale za to
krótko – lecz bardzo realistycznie: spadłszy głową na dół, pękł na pół, i wypłynęły wszystkie
jego wnętrzności – mówi o śmierci Judasza w Dziejach Apostolskich (
Dz 1,18
). Tylko Marek
nie podaje żadnej informacji o całej sprawie. Czyż nie jest to znów ta sama, znana nam już
chęć, jeśli nie usprawiedliwienia, to przynajmniej nieoskarżania Judasza?
Przesłuchanie przed Piłatem dwaj pierwsi synoptycy referują w identyczny sposób. Nie jest
to właściwie przesłuchanie, gdyż Jezus, poza lakoniczną odpowiedzią na pytanie Piłata czy jest
królem żydowskim, nie wyrzekł właściwie ani jednego słowa, czym wprawił w podziw i
zakłopotanie namiestnika. Cała relacja zostawia zresztą wiele do życzenia, jako zapis akcji
dokładnie określonej przepisami prawnymi. Bez żadnych formalności wstępnych Piłat pyta od
razu, czy Jezus jest królem. Jest następnie wzmianka o tym, że arcykapłani wysuwali wiele
oskarżeń pod adresem Jezusa, ale żadne z nich nie zostało zreferowane dokładniej. Widać z
tego, że Markowi zależało jedynie na przekazaniu wiadomości, że Jezus był sądzony przez
Piłata; nie troszczył się już wcale o to, jak odtworzyć przebieg tego przesłuchania.
Równocześnie można stąd również wysunąć wniosek, że według Marka całkowitą winę za
skazanie Jezusa na śmierć ponoszą Żydzi. Udział pogan w tym smutnym procesie był znikomy.
5.
W milczeniu, którym Jezus pokrywał wszystkie stawiane Mu zarzuty, wypełniały się
również słowa prorocze o Słudze Cierpiącym: Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie
otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich (
Iz 53,7
).
JEZUS ODRZUCONY PRZEZ SWÓJ NARÓD (15,6–15)
6
Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali.
7
A był tam
jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy popełnili zabójstwo w czasie
rozruchów.
8
Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze dla nich czynił.
9
Piłat im
odpowiedział: «Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla żydowskiego?»
10
Wiedział bowiem, że
arcykapłani wydali Go przez zawiść.
11
Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej
Barabasza.
12
Piłat ponownie ich zapytał: «Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem
żydowskim?»
13
Odpowiedzieli mu krzykiem: «Ukrzyżuj go!»
14
Piłat odparł: «A cóż złego uczynił?»
Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Ukrzyżuj go!»
15
Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił im
Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.
6–8.
Tylko z relacji Marka dowiadujemy się, że Barabasz został uwięziony z
buntownikami, którzy podczas bliżej nie określonych rozruchów dokonali pewnych zabójstw.
Ale całkowitym milczeniem pomija Marek wzmiankę, zamieszczoną przez Mateusza, o
widzeniu żony Piłata. W każdym razie w relacji Marka, bardziej może niż u pozostałych
Ewangelistów, widoczne są intencje Piłata: chciałby – o ile tylko uda się to uczynić bez
naruszenia prawa – uniewinnić Jezusa.
9–15.
Zgadza się również całkowicie z wersją Mateuszową Markowa relacja dialogu
Piłata z tłumem, podburzonym przez arcykapłanów i domagającym się uwolnienia Barabasza
oraz wzmianka o samym uwolnieniu Barabasza. W zakończeniu tej krótkiej relacji ujawnia się
znów cała ludzka słabość Piłata: mimo iż z całą pewnością nie zdołał sobie wyrobić sądu o
rzeczywistej winie Jezusa, wydał Go jednak na śmierć, chcąc pozbyć się wzburzonego tłumu.
KRÓL WYSZYDZONY (15,16–20)
16
Żołnierze zaprowadzili Go do wnętrza pałacu, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę.
17
Ubrali
Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę.
18
I zaczęli Go pozdrawiać: «Witaj,
Królu żydowski!»
19
Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu
hołd.
20
A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty.
16–20.
W opisie biczowania i koronowania cierniem Jezusa Marek pomija wzmiankę o
trzcinie, mającej być ironicznym symbolem królewskiego berła, a w ogłoszeniu wyroku
ostatecznego przez Piłata – scenę umycia rąk, słowa wypowiedziane przy tym do tłumu oraz
jeszcze jedno domaganie się przez ów tłum krwi Jezusa. Szyderstwa żołnierzy miały charakter
brutalny i może szczególnie bolesny dla Jezusa. Prostackie pomysły – przywdzianie Jezusa w
zniszczony płaszcz żołnierski mający przypominać purpurę królewską, włożenie korony
cierniowej na głowę – miały na celu wyśmianie królewskiej godności Jezusa. Pomijając
milczeniem widzenie, jakie miała żona Piłata, Marek chce niejako dać do zrozumienia, że nie
zależy mu już na usprawiedliwianiu Piłata. Ten poganin, początkowo dość życzliwie
nastawiony do Jezusa (
Mk 15,6–15
), później troszczył się tylko o interesy własne.
JEZUS NA GOLGOCIE
DROGA KRZYŻOWA (15,20B–22)
Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować.
21
I niejakiego Szymona z Cyreny, ojca
Aleksandra i Rufusa, który idąc z pola [tamtędy] przechodził, przymusili, żeby niósł Jego krzyż.
22
Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki.
20b–22.
W opisie sceny spotkania Jezusa z Szymonem Cyrenejczykiem Marek dorzuca
szczegół o dwu synach tego palestyńskiego wieśniaka: Aleksandrze i Rufusie. Nie jest
wykluczone, że ci dwaj ludzie, noszący rzymskie imiona, byli znani czytelnikom Ewangelii
Marka. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że o tym samym Rufusie mówi Paweł w
Rz
16,13
. Zarówno prawo żydowskie (por.
Kpł 24,14
), jak rzymskie nie pozwalało wyroku śmierci
dokonywać w mieście (por.
Hbr 13,12
). Również zgodnie z przepisami prawa skazaniec sam
musiał nieść belkę poprzeczną krzyża na miejsce zagłady. Zmuszając Szymona do udzielenia
Jezusowi pomocy w dźwiganiu krzyża żołnierze kierowali się z pewnością nie tyle
miłosierdziem, ile raczej chęcią sprawniejszego przeprowadzenia całej akcji. Droga przedłużała
się zdaniem ich bez potrzeby. Ponieważ Szymon Cyrenejczyk wracał od swoich zajęć z pola,
należy wnosić, że nie był to dzień szabatu, czyli nie nastąpił jeszcze dzień 15 Nisan.
UKRZYŻOWANIE (15,23–28)
23
Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął.
24
Ukrzyżowali Go i rozdzielili
między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać.
25
A była godzina trzecia, gdy
Go ukrzyżowali.
26
Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: «Król żydowski».
27
Razem z
Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie.
28
<Tak
wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony (
Iz 53,12
)>.
23–26.
Według Marka Jezusowi, gdy już był przybity do krzyża, podano do picia wino
zmieszane nie z żółcią, lecz z mirrą – szczegół nie posiadający większego znaczenia. Ta
mieszanina miała również właściwości otępiające wrażliwość cierpiącego. Jezus nie przyjmuje
tego napoju – chce bowiem w pełnej świadomości i do końca wypełniać wolę Ojca. Na uwagę
zasługuje to, że Mateusz, tak bardzo zatroskany o cytowanie słów starotestamentowych,
wypełniających się w życiu i działalności Jezusa, pominął cytat
Iz 53,12
, mówiący o zaliczeniu
Sługi Cierpiącego pomiędzy złoczyńców. Istnieje pewna rozbieżność pomiędzy Janem a
Markiem, gdy chodzi o godzinę śmierci Jezusa. Według Jana (
J 19,14
) była to godzina szósta,
czyli nasza dwunasta, według Marka zaś – dziewiąta, tj. trzecia według naszej rachuby czasu.
Chodzi tu nie tyle może o dwa różne sposoby liczenia czasu – na zgodność pod tym względem
Marka z Janem wskazuje między innymi tekst o godzinie szóstej w
J 4,6
– ile raczej o pewien
schematyzm Marka, który swoje relacje w rozdz. 15 chronologicznie dzieli na trzygodzinne
odcinki (por. 15,1.25.33.34). Tak więc godzina trzecia u Marka nie jest dokładnym określeniem
czasu, lecz ogólnym stwierdzeniem, że ukrzyżowanie Jezusa miało miejsce pomiędzy naszą
godziną dziewiątą a dwunastą.
27–28.
Tradycja deutero-izajańska jest w ogóle bardziej znana Markowi niż Mateuszowi,
chociaż Marek odwołuje się do ST względnie rzadko. Musiał więc mieć jakieś szczególnie
ważne powody wtedy, kiedy to czynił. Paradoksalność Jezusa z Ewangelii Marka polega na
tym, że Jezus jest Synem Bożym, a równocześnie uniżonym Sługą. Napis na krzyżu Marek
podał w wersji krótszej – Król żydowski – niż Mateusz i Łukasz: To jest Jezus, Król żydowski.
Wersja Markowa zdaje się być bardziej bliska oryginału aramejskiego. Opis rzucania losów o
szaty Jezusa kończy się u Mateusza typową dla tego Ewangelisty refleksją, jakiej brak u
Marka, nad wypełnieniem się słów proroczych.
WYSZYDZENIE NA KRZYŻU (15,29–32)
29
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: «Ejże, ty, który
burzysz przybytek i w trzy dni go odbudowujesz,
30
zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!»
31
Podobnie arcykapłani, drwiąc między sobą wraz z uczonymi w Piśmie, mówili: «Innych wybawiał,
siebie nie może wybawić.
32
Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy
zobaczyli i uwierzyli». Lżyli Go także ci, którzy z Nim byli ukrzyżowani.
29–32.
Następuje streszczenie bluźnierstw – nieco krótsze u Marka niż u Mateusza –
którymi obrzucono Jezusa zawieszonego na krzyżu. Sytuacja, w jakiej znalazł się Chrystus, w
przekonaniu owych szyderców uchodziła za wyraźny dowód, iż wszystkie Jego mesjańskie i
boskie roszczenia były bezpodstawne. Gdyby Jezus był naprawdę Mesjaszem i Synem Bożym,
to przecież Bóg Wszechmocny – rozumowali – nie dopuściłby do tak wielkiego poniżenia
swego Wysłannika. Dla członków Sanhedrynu, patrzących na stan najwyższego pohańbienia
Jezusa, był to moment pełnej satysfakcji z powodu osiągniętego celu. W słowach: innych
wybawiał, siebie nie może wybawić całkiem podświadomie ukazywali arcykapłani największy
paradoks życia Jezusa, do czego także Paweł – lecz już w zupełnie innym duchu i w innym
celu – będzie nawiązywał (por. np.
Ga 5,11
;
1 Kor 1,23
).
ZGON JEZUSA (15,33–37)
33
A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej.
34
O
godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy:
Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (
Ps 22[21],2
)
35
Niektórzy ze stojących obok, słysząc
to, mówili: «Patrz, woła Eliasza».
36
Ktoś pobiegł i nasyciwszy gąbkę octem, umieścił na trzcinie i
dawał Mu pić, mówiąc: «Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby go zdjąć [z krzyża]».
37
Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.
33–34.
I wreszcie ostatnie słowa Jezusa, utrwalone w identyczny sposób przez Mateusza i
Marka. Ten cytat z
Ps 22[21],2 n
ie jest to wyraz rozpaczy ani jakiegoś przeświadczenia o
odrzuceniu przez Boga, lecz modlitwa kogoś, kto znalazłszy się w wielkim nieszczęściu szuka
pomocy i wsparcia u Boga. Jezus przez to wołanie wcale nie zamierza dać do zrozumienia, iż
zmarnowane zostało Jego życie; przeciwnie – jest to wyraz całkowitego zdania się na wolę
Bożą, jak głosi dalszy ciąg tego mesjańskiego psalmu.
35–37.
Niezwykłe jest to, że żołnierz podający Jezusowi gąbkę z octem – a mógł to być
tylko pogański żołnierz – wypowiadał słowa: Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz. Ocet zwilżający
usta Jezusa sprawiał z pewnością niejaką ulgę Cierpiącemu, lecz równocześnie przedłużał Jego
konanie.
PO ZGONIE JEZUSA (15,38–41)
38
A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół.
39
Setnik zaś, który stał naprzeciw
Niego, widząc, że w ten sposób wyzionął ducha, rzekł: «Istotnie, ten człowiek był Synem Bożym».
40
Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena,
Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, oraz Salome.
41
One to, kiedy przebywał w Galilei,
towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy.
38.
Marek nie wspomniał wcale o wszystkich owych niezwykłych zjawiskach – tak
dokładnie wyliczonych przez Mateusza – jakie poczęły się dokonywać w naturze po śmierci
Jezusa. Poprzestaje na stwierdzeniu, że zasłona świątyni rozdarła się na dwie części, od góry aż
do dołu, w czym można się dopatrywać wielorakich teologicznych treści: zasłona, zamykająca
dotychczas dojście zwykłym śmiertelnikom do Świętego Świętych (por.
Wj 26,33
), czyli do
Boga samego, rozdarła się, umożliwiając w ten sposób wszystkim dostęp do tronu
Najwyższego, ponieważ Chrystus przez swoje zbawcze dzieło pojednał wszystkich z Bogiem.
Rozdarcie się zasłony można też uważać za początek zniszczenia świątyni, na której gruzach
miał powstać stopniowo Kościół Chrystusowy.
39–41.
Świadectwo setnika Mateusz i Marek przekazują w sposób identyczny. Słowa
setnika nie są bynajmniej wyrazem jego wiary w mesjańską lub w boską godność Jezusa. Ten
oficer pogański wyraża w taki właśnie sposób swoje przekonanie o niewinności Jezusa (por.
Łk
23,47
), o Jego doskonałości moralnej na miarę boską. We wzmiance o niewiastach, które
towarzyszyły Jezusowi, a potem znalazły się pod Jego krzyżem, Marek nazywa po imieniu –
Salome – matkę synów Zebedeuszowych. Te same niewiasty udadzą się potem do grobu
Jezusa.
ZŁOŻENIE JEZUSA DO GROBU (15,42–47)
42
Już pod wieczór, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem,
43
przyszedł
Józef z Arymatei, szanowany członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało
udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa.
44
Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać
setnika i zapytał go, jak dawno umarł.
45
Upewniony przez setnika, wydał ciało Józefowi.
46
Ten
zakupił płótna, zdjął Jezusa [z krzyża], owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale.
Przed wejście do grobu zatoczył kamień.
47
A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały
się, gdzie Go złożono.
42–45.
W opisie Markowym występują dane, które pominął Mateusz, prawdopodobnie
dokonując skrótu tekstu, z którego korzystał; zdjęcie ciała Jezusa miało miejsce w wieczór
przed szabatem – w szabat nigdy nie mogły znajdować się na publicznym miejscu ciała
skazańców (por.
Pwt 21,23
); Józef z Arymatei był członkiem Najwyższej Rady, a należał do
tych, co oczekiwali na przyjście królestwa Bożego; wspomina o odwadze, z jaką Józef poszedł
do Piłata i prosił o wydanie ciała Jezusa.
Właśnie ta odwaga zasługuje tu na szczególne podkreślenie: kiedy jeden z najbliższych
Jezusowi dopuścił się zdrady, kiedy Piotr zaparł się Mistrza, kiedy uciekli wszyscy
Apostołowie i młodzieniec okryty tylko prześcieradłem, kiedy Jezus stał się postacią urzędowo
najbardziej napiętnowaną i nikt nie odważył się przyznać do udziału w sprawie Jezusa, wtedy
zupełnie śmiało, jawnie przyszedł do namiestnika nie byle kto, ale jeden z członków
Najwyższej Rady, i prosił o wydanie ciała skazańca. Z wysiłkiem – choć, rzecz jasna, przy
pomocy innych – zdejmuje ciało z krzyża, kupuje potrzebne tkaniny, owija w nie ciało Jezusa i
składa w wykutym dla siebie grobie. Wszystkie te poczynania Józefa z Arymatei, lakonicznie,
lecz szczegółowo wyliczone przez Marka, mają stanowić zawstydzające pouczenie dla tych, co
nie wytrwali w wierności Chrystusowi.
46.
Marek dodaje, że Piłat, zanim wydał decyzję zezwalającą na zdjęcie ciała Jezusa z
krzyża, zażądał najpierw urzędowego stwierdzenia, że skazany już umarł. Wątpliwość była
uzasadniona, gdyż konanie na krzyżu mogło przeciągnąć się niekiedy aż do dwu dni.
Orzeczenie stwierdzające zgon Jezusa wydał setnik, dowodzący żołnierzami trzymającymi
wartę pod krzyżem.
47.
Spośród trzech niewiast, które były obecne pod krzyżem, złożenie ciała Jezusa do
grobu, według zarówno Mateusza jak Marka, widziały jedynie dwie niewiasty: Maria
Magdalena i Maria, matka Józefa.
ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
PUSTY GRÓB (16,1–8)
16
1
Gdy minął szabat, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności,
żeby pójść namaścić Jezusa.
2
Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu,
gdy słońce wzeszło.
3
A mówiły między sobą: «Kto nam odsunie kamień z wejścia do grobu?»
4
Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień został już odsunięty, a był bardzo duży.
5
Weszły więc
do grobu i ujrzały młodzieńca, siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się
przestraszyły.
6
Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu,
ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli.
7
A idźcie, powiedzcie Jego
uczniom i Piotrowi: Podąża przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział».
8
One
wyszły i uciekły sprzed grobu: ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie
powiedziały, bo się bały.
1–2.
Ale następnego dnia rano u grobu Jezusa pojawiają się, niosąc wonne balsamy, znów
wszystkie trzy niewiasty. Jest to jednak relacja tylko autora drugiej Ewangelii. Mateusz nadal
nie wspomina o trzeciej niewieście, tj. o Salome. Nie mówi też, że niewiasty przyszły, by
namaścić ciało Jezusa; przyszły po to tylko, by obejrzeć grób. Nikt nie był świadkiem faktu
samego zmartwychwstania Jezusa. Nic tedy dziwnego, że Ewangeliści nie opisują tej sceny.
Mówią o tym, co widzieli na własne oczy: o pustym grobie Jezusa i o pojawieniu się Jezusa w
kilka dni po złożeniu Go do grobu. Tych dwu faktów, tzn. faktu pustego grobu i faktu
chrystofanii, nie można wytłumaczyć inaczej, jak tylko przyjmując, że Chrystus rzeczywiście
zmartwychwstał.
Każdy szabat, a ten, o którym mówi Ewangelista, w szczególności, był dniem całkowitego
odpoczynku. Ze względu na ów święty odpoczynek ani Apostołowie, ani pobożne niewiasty
nie mogli się udać do grobu Jezusa. Trzeba było czekać, aż „upłynie szabat”. Ze wzmianki o
namaszczeniu Jezusa jako celu wyprawy trzech niewiast wynika tu pewna trudność. Jak można
było myśleć o namaszczeniu ciała Jezusa, które od dwóch dni znajdowało się już w grobie?
Wszystko zależy od tego, czy i jakiemu namaszczeniu poddano ciało Jezusa w chwili złożenia
do grobu. Jeżeli się przyjmie; że było to tylko naprędce dokonane, prowizoryczne
namaszczenie Jezusa, wtedy zamiary trzech niewiast są całkowicie zrozumiałe. Jeżeli zaś
wszystkie czynności pogrzebowe były dokonane w sposób właściwy, co jest bardzo
prawdopodobne, ponieważ dwaj mężowie, Józef i Nikodem, wzięli na siebie wszystkie sprawy
związane z pogrzebem Jezusa (
J 19,40
) – wówczas należałoby przypuszczać, że niewiasty
udały się do grobu po to, aby na swój sposób uczestniczyć również w pogrzebie Jezusa.
3–4.
Odsunięcie kamienia tarasującego wejście do grobu było czynnością niezbyt prostą
nawet dla mężczyzn, zaopatrzonych w specjalne narzędzia. Łatwo to stwierdzić oglądając
jeszcze dziś grobowiec Heroda w Jerozolimie. Może dlatego właśnie już wczesnym rankiem
trzy niewiasty udały się do grobu. Kamień zamykający wejście do grobowca i mający
zazwyczaj kształt kolisty, był właściwie odtaczany, a nie odsuwany. Żeby uzasadnić
wspomniane w poprzednim wierszu zatroskanie niewiast, Marek notuje, iż kamień był bardzo
duży.
5.
Marek nie mówi co prawda, że młodzieniec był aniołem, ale sposób, w jaki go
przedstawia, wskazuje dość niedwuznacznie na obecność anioła. Jemu to przypisały niewiasty
trud odtarasowania wejścia do grobowca. Ich przerażenie jest w pełni zrozumiałe: brak ciała
Jezusa, otwarty grobowiec, wewnątrz nie znana postać – jednym słowem wszystko inaczej niż
się tego spodziewały. Do sprawy owego przerażenia Marek wróci za chwilę.
6.
Takie określenie Jezusa przez anioła ma na celu zaakcentowanie myśli, że
Zmartwychwstały nie jest kim innym, tylko właśnie Jezusem z Nazaretu, Ukrzyżowanym.
Niewiasty nie będą więc miały żadnych wątpliwości, że były tam, gdzie złożono udręczone
ciało Jezusa. Na własne oczy widziały pusty grób Zbawiciela.
7–8.
Rozbieżność między trzema synoptykami dotycząca całej perykopy uwidacznia się w
przedstawieniu reakcji niewiast na wydane im przez anioła polecenie, aby opowiedziały
Apostołom o swoim widzeniu Pana. Gdy u Mateusza czytamy …z bojaźnią i wielką radością…
pobiegły oznajmić to Jego uczniom (28,8), a Łukasz powie wręcz: …wróciwszy zaś od grobu,
oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym (24,9), to Marek tak oto opisze
zachowanie się niewiast: One wyszły i uciekły sprzed grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i
przestrach. Nikomu też nic nie powiedziały, bo się bały (16,8). Mamy zatem prawo zapytać: Jak
więc ostatecznie było? Usłuchały owe niewiasty nakazu Jezusa, czy nie? Opowiedziały o swej
wizycie Apostołom, czy powodowane bojaźnią rzeczywiście nie rzekły słowa? Przypuszcza się
na ogół, że Marek opisał reakcję niewiast na zjawienie się młodzieńca odzianego w białe szaty,
dwaj zaś pozostali synoptycy mówią o tym, jak zachowały się niewiasty, kiedy już może,
ochłonęły trochę z przerażenia. Tak więc z początku nie mówiły nic, z czasem jednak
wypełniły polecenie Jezusa i opowiedziały wszystko Apostołom.
JEZUS UKAZUJE SIĘ SWOIM (16,9–14)
9
Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się
najpierw Marii Magdalenie, z której przedtem wyrzucił siedem złych duchów.
10
Ona poszła i
oznajmiła to tym z Jego otoczenia, pogrążonym w smutku i płaczącym.
11
Ci jednak słysząc, że żyje
i że ona Go widziała, nie dali [temu] wiary.
12
Potem ukazał się w innej postaci dwom spośród nich na drodze, gdy szli do wsi.
13
Oni
powrócili i obwieścili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli.
14
W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary oraz
upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego.
Fragmentu
Mk 16,9–20
brak w kodeksach watykańskim i synaickim, w kilku minuskułach,
w wielu tłumaczeniach starożytnych (syryjskich, ormiańskich, gruzińskich, koptyjskich); nie
zna go również wielu, zwłaszcza wcześniejszych Ojców Kościoła (np. Euzebiusz, Hieronim), a
niektórzy zaś (np. Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Cyryl Jerozolimski, Tertulian, Cyprian)
przynajmniej pośrednio dają do zrozumienia, że w ich czasach Ewangelia Marka nie zawierała
tego zakończenia.
Trzeba też przyznać, że fragment 16,9–20 nie stanowi naturalnej kontynuacji kontekstu
poprzedzającego: była tam wzmianka o poleceniu, które anioł dał niewiastom, tymczasem w
perykopie 16,9–20 nie wraca się już wcale do tego polecenia; niewiasty w rzeczywistości
wcale go nie wypełniają; Maria Magdalena jest przedstawiana w 16,9 tak, jakby o niej
przedtem nie było żadnej wzmianki; chrystofanie wyliczone w 16,9–20 nie pozostają w
żadnym związku z ich zapowiedziami z 14,28 i 16,7 i mają miejsce w Judei, a nie w Galilei,
jak o tym była mowa poprzednio. Słownictwo i styl nie zdradzają cech znamiennych całej
drugiej Ewangelii. Wreszcie Mateusz i Łukasz, korzystając na ogół z Marka, odchodzą od
niego we fragmencie 16,9–20.
Wszystkie powyższe dane dość dawno już skłaniały egzegetów – także katolickich – do
mniemania, że tekst 16,9–20, aczkolwiek kanoniczny, a zatem natchniony, nie wyszedł jednak
spod pióra autora drugiej Ewangelii. Obecne, kanoniczne zakończenie Ewangelii Marka jest
najprawdopodobniej dziełem któregoś z Apostołów lub uczniów Chrystusa. Autorowi tego
zakończenia chodziło o stworzenie pewnej syntezy opisów chrystofanii przekazanych przez
pozostałych trzech Ewangelistów.
Wydaje się jednak, że Ewangelia Marka nie kończyła się pierwotnie na 16,8, gdyż w
kontekście poprzedzającym występuje dwukrotna zapowiedź ukazywania się Jezusa uczniom,
już po zmartwychwstaniu (14,28 i 16,7). Obietnica Chrystusa musiała chyba być spełniona,
zresztą są poza Ewangelią Marka teksty, które wyraźnie mówią o ukazaniu się Chrystusa
zmartwychwstałego Piotrowi (por.
Łk 24,34
;
1 Kor 15,5
). Trudno jednak powiedzieć, jak owo
pierwotne zakończenie Ewangelii Marka brzmiało i kiedy zaginęło.
9–11.
Z trzech synoptyków tylko Marek opisuje ukazanie się Jezusa zmartwychwstałego
Marii Magdalenie, tej, z której wyrzucił był ongiś aż siedem duchów nieczystych. O swym
widzeniu uprzywilejowana niewiasta doniosła uczniom i wyznawcom Chrystusa, opłakującym
śmierć swego Mistrza. Niestety, jej słowom nie uwierzono; nikt nie potraktował poważnie jej
oświadczeń, że Jezus żyje i że się jej ukazał. Tak więc Ewangelista do samego końca jest
wierny jednej ze swych myśli przewodnich: nadal ukazuje naturalizm i niedowiarstwo uczniów
Jezusa. Jan (20,1 nn), opisujący to widzenie, pomija zupełnym milczeniem problem niewiary
uczniów.
12–14.
Natomiast autora zakończenia Ewangelii albo nie interesuje wcale, albo jest mu
mało znana tradycja przekazująca fakt ukazania się Chrystusa dwum uczniom z Emaus. W
jednym zdaniu zamknął to, co Łukaszowi zajęło aż 22 wiersze.
Trwanie w wierze ułatwia ludziom misja nauczycielska Apostołów. Mając odejść do nieba,
Chrystus Pan poleca Apostołom kontynuować swoje dzieło na ziemi. Jeżeli Jezus miał coś do
zarzucenia swoim uczniom, to najczęściej chodziło Mu o ich małoduszność i brak wiary.
Niewiara z tego fragmentu Ewangelii przejawiała się w odrzuceniu świadectwa tych, którzy
widzieli, że Jezus zmartwychwstał. Tak więc już z katechezy synoptycznej wynika – w
nauczaniu Pawła zaś będzie to jedno z centralnych wymagań – że Chrystusowi szczególnie
zależy na tym, aby ludzie uwierzyli w Jego zmartwychwstanie. Wydaje się, że Tomasz był
nieobecny w czasie tej chrystofanii, zatem wzmianka o Jedenastu jest może niezupełnie
dokładna. Zdaniem wielu egzegetów Autor nie przestrzega jednak w tym wypadku wierności
wszystkim szczegółom historycznym – nie podaje ani czasu, ani miejsca ukazania się Jezusa –
tym bardziej, że termin Jedenastu stał się już wyrażeniem technicznym. Ewangeliście chodzi
nade wszystko o pokazanie postawy Apostołów wobec prawdy zmartwychwstania.
OSTATNI NAKAZ (16,15–18)
15
I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!
16
Kto
uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
17
Te zaś znaki
towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami
mówić będą;
18
węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na
chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie».
15.
Tak więc perykopa ta jest odpowiedzią na pytanie, co będzie z dziełem Jezusa po Jego
wniebowstąpieniu. Zwrot „wszelkie stworzenie” oznacza w pierwszym rzędzie człowieka, ale
obejmuje też w pewnym sensie wszystko, co stworzone, zatem nawet stworzenia nierozumne.
Wypowiedź św. Pawła z
Rz 8,19–21
jest może najlepszym komentarzem do tego tekstu Marka.
Stworzenie – pisze Paweł – z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie
bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je
poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w
wolności i chwale dzieci Bożych. Tak więc na wszystkim, co stworzone, widnieje piętno
pierwszego grzechu, wszelkie stworzenie również uczestniczy na swój sposób w odkupieniu
człowieka.
16–18.
Słuchający nauczania Apostołów zostali podzieleni na dwie klasy: na wierzących i
niewierzących. Nie ma miejsca na stanowisko pośrednie. Przyjęcie chrztu, to pierwsze
praktyczne następstwo wiary. Wiara w naukę Jezusa nie jest teorią – jest życiem. Wypędzanie
złych duchów w imię Jezusa, przemawianie nowymi językami, branie do rąk wężów (por.
Dz
28,3 n
), nieszkodliwe picie nawet tego, co trujące – oto wyrazy szczególnej pomocy Bożej dla
tych, którzy będą głosić Ewangelie. Z drugiej strony jest to wizja nagrody czekającej tych,
którzy uwierzą i przyjmą chrzest.
WNIEBOWSTĄPIENIE (16,19–20)
19
Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga.
20
Oni zaś
poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej
towarzyszyły.
19–20.
Samo wniebowstąpienie zostało opisane aż nazbyt realistycznie przez Łukasza w
Dziejach Apostolskich. W Ewangelii znajduje się jedynie wzmianka o wzięciu Jezusa do nieba i
o Jego zasiadaniu po prawicy Bożej. W ten sposób wrócił Jezus niejako do miejsca swego
zamieszkania. Nie znaczy to jednak, że przestał się interesować pozostawioną na ziemi
ludzkością. Tę samą prawdę o zasiadaniu Jezusa po prawicy Ojca Paweł uzupełnia kilkakrotnie
następującym stwierdzeniem: Siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami (
Rz 8,34
). Tak
więc człowiek odkupiony jest nadal przedmiotem troskliwej miłości Chrystusa. Aczkolwiek na
innej płaszczyźnie i w odmiennych wymiarach, Chrystus Pan kontynuuje swoje dzieło. Dwa
święta w roku kościelnym winny napełniać chrześcijanina tęsknotą za niebem – są to
uroczystości Wniebowstąpienia Chrystusa i Wniebowzięcia Matki Bożej. Tęsknota owa
powinna wypływać z pragnienia najintymniejszej jedności z Chrystusem. Przykładów takiej
tęsknoty szukać należy nade wszystko w Listach św. Pawła. Najwyższą formę mistyki
Pawłowej wyrażają słowa: Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z
Chrystusem, bo to o wiele lepsze… (
Flp 1,23
).