Farsa obrony przestrzeni powietrznej, czy celowa robota?
Lech Maziakowski, BIBUŁA Numer 15, grudzień 2002
W komunikatach i oficjalnych tzw. analizach wydarzeń usilnie twierdzi się, że nie tylko samo uprowadzenie samolotów było zaskoczeniem, ale wszystko rozegrało się tak bezbłędnie i szybko, że najlepsze siły militarne świata były kompletnie zaskoczone i nie były w stanie w odpowiednim czasie skutecznie zareagować. Jednak przyglądając się przebiegowi wydarzeń w dniu 11 września bez trudu zauważyć można jakby celowe nieskoordynowanie akcji obronnej, jakby celowy brak komunikacji pomiędzy dowódcami jednostek militarnych czy władzami państwowymi oraz jakby celową propagandową otoczkę wytworzoną wokół osoby Prezydenta. Zresztą, oceńmy to sami. Oto ułożony chronologicznie, skrótowy
przebieg wydarzeń
5:53: Porywacze* Atta Alomari i Abdulaziz Alomari wchodzą na lotnisku w Portland w stanie Maine na pokład samolotu linii Colgan Air lecący do Bostonu. Fakt ten został zarejestrowany przez kamery na lotnisku, a jest to o tyle istotne, że spośród wszystkich porywaczy na wszystkich lotniskach, dysponujemy tym jednym jedynym nagraniem, co już samo w sobie powinno zastanowić, znając rozbudowaną strukturę monitorowania lotnisk. Nie ma ani jednego zdjęcia porywaczy wchodzących na pokłady samolotów uczestniczących bezpośrednio w zamachach.
Jeszcze jedna rzecz wydaje się być zastanawiająca: cenne i wiele mówiące bagaże Atty nadane na lot z Portland nie zostały załadowane na tragiczny Lot Numer 11, mimo, iż przeszły już odprawę. Torba zawierała m.in. taśmę video z instrukcjami sterowania samolotami Boeing, mundur pilota, notkę pożegnalną samobójcy (napisaną w 1996 roku), mapy, księgę Koranu, książki o walce wręcz. Podstawowe pytanie brzmi jednak: po cóż porywacz miałby brać ze sobą np. mundur pilota, wiedząc, że nie będzie w stanie z niego skorzystać? (wszak nie miał go w torbie podręcznej) Jaki byłby sens brania czegokolwiek, oczywiście poza celowym zwróceniem uwagi na siebie, pozostawieniem śladu po sobie i zmyleniem ekip śledczych. Jak powiedział w wywiadzie dla pisma New Yorker pewien anonimowy funkcjonariusz FBI: "Jakikolwiek ślad pozostawiono, uczyniono to celowo, aby FBI poszedł jego tropem."
6:30: Burzliwa wymiana zdań na parkingu lotniska Logan w Bostonie o miejsce parkingowe, pomiędzy pewnym mężczyzną i pięcioma mężczyznami o wyglądzie arabskim. Policja odszukała później samochód, którym przyjechało tych pięciu mężczyzn.
Okazało się, że samochód był wypożyczony właśnie przez jednego z porywaczy (Atta Alomari) i że odkryto w nim m.in. przepustkę do zastrzeżonych miejsc na lotnisku. Całe zdarzenie wydaje się być bardzo podejrzane: czy przypadkiem nie chodziło o zwrócenie uwagi na siebie i na samochód? Czy tak działają "najwięksi konspiratorzy w historii" - jak ich określono - którzy przez lata przygotowań rzekomo zręcznie maskowali się i niezauważalnie wtapiali w społeczeństwo?
6:45: W Izraelu (Herzliyya) dwaj pracownicy firmy Odigo, Inc. otrzymali wiadomość poprzez komputerową sieć natychmiastowej komunikacji (Instant Messages) o mającym nastąpić ataku na wieżowce WTC. (Informacja potwierdzona m.in. przez izraelski dziennik Haaretz 9/26/01) Firma Odigo jest izraelską firmą i jedną z kilku specjalizujących się właśnie w Instant Messages Services. Jej główna siedziba mieści się w Nowym Jorku, cztery przecznice od budynków WTC.
Ciekawe jest również i to, że biuro Odigo, Inc. znajduje się na przedmieściach Tel Avivu, w Herzliyya, gdzie mieści się słynny i wpływowy ośrodek studiów nad terroryzmem, o nazwie Institute for Counterterrorism - ICT. Ośrodek ICT zasłynął m.in. raportem o nadzwyczajnych transakcjach giełdowych dokonywanych na kilka dni przed 11 września. (zob. "Pytania czekające na odpowiedź" w bieżącym numerze BIBUŁY.)
7:59: Atta dzwoni z pokładu samolotu (Lot Numer 11) do Al-Shehhi, siedzącego w innym samolocie (Lot Numer 175) i czekającego na start. Wymieniają informacje o gotowości akcji. Znów ciekawa sprawa: skąd wiadomo, nawet już po atakach terrorystycznych, co terroryści mówili do siebie? Czyżby zatem byli śledzeni i podsłuchowani bezustannie? Przecież temu zaprzecza się oficjalnie.
7:59: Z 14-minutowym opóźnieniem samolot Lot Numer 11 startuje z lotniska Logan International Airport w Bostonie.
8:00: Prezydent Bush, nocujący na Florydzie w posiadłości znanego i bogatego dentysty dr Klaubera, otrzymuje 20-minutowe podsumowanie działalności wywiadu, jednak, jak agencje cytują: "nie zawiera ono nic co zmuszałoby do kontaktowania się z Doradcą do spraw Bezpieczeństwa Condoleeza Rice"
8:13: Rutynowa wymiana informacji pomiędzy pilotem samolotu Lot Numer 11 a centrum kontroli lotu. Pilot wykonuje komendę skrętu w prawo.
8:13:47: W chwilę po wykonaniu tego manewru urywa się kontakt i pilot nie wykonuje komendy zmiany wysokości lotu. Równocześnie automatyczne urządzenie wysyłające identyfikacyjny sygnał (Transponder) przestaje pracować. Jak mówi kierownik Centrum Kontroli Lotu Glenn Michael: "W tym momencie podejrzewaliśmy uprowadzenie samolotu."
Analizując przebieg zdarzeń można przypuszczać, że samolot już został uprowadzony, a główny pilot (kpt. John Ogonowski) zaskoczony, ponieważ nie zdążył on włączyć urządzenia wysyłającego sygnał pomocy (cała procedura wciśnięcia kodu trwa zaledwie ze dwie-trzy sekundy).
Znów zagadkowa sprawa, na którą będę jeszcze wielokrotnie zwracał uwagę: NORAD (US North American Aerospace Defense Command, czyli Pónocnoamerykańskie Dowództwo Obrony Powietrznej) twierdzi, że został powiadomiony o uprowadzeniu samolotu dopiero o godzinie 8:40, czyli 26 minut później.
Około 8:14: Główny pilot samolotu Lot Numer 11 włącza urządzenie umożliwiające podsłuchiwanie rozmowy w kokpicie. Jak mówią specjaliści kontroli lotów: "świadczy to o tym, że pilot cały czas siedział na swoim fotelu." Niewyjaśnione pozostaje tak szybkie przejęcie sterów samolotu - tego i kolejnych - przez grupę ludzi uzbrojonych rzekomo tylko w nożyki do cięcia kartonu. Kpt. Ogonowski był człowiekiem dużej postury i wielkiej sprawności fizycznej.
8:14: Z 16-minutowym opóźnieniem startuje samolot Lot Numer 175 z lotniska w Bostonie.
8:20: Samolot Lot Numer 11 zaprzestaje wysyłania sygnału rozpoznawczego "Przyjaciel-Wróg" (IFF - Identify Friend or Foe). W siedem minut po urwaniu się kontaktu z samolotem, następuje utrata niezwykle ważnego sygnału IFF, co stanowi kolejny i niezbity dowód na uprowadzenie samolotu. Mimo tego twierdzi się, że FAA (Federal Aviation Administartion) oficjalnie nie powiadomiła NORADu. Jest to niezgodne z regulaminem FAA Order 7110.65M 7-1.2 (którego treść dostępna jest w całości na stronie internetowej FAA). Regulamin ten wyraźnie mówi o konieczności natychmiastowego powiadomienia NORADu w przypadku uprowadzenia samolotu.
W przeszłości, utrata sygnału czy też jakiejkolwiek łączności z samolotem, pociągała natychmiastowe powiadomienie NORADu, który kierował ku niemu patrolujące non-stop amerykańską przestrzeń powietrzną wojskowe myśliwce. Była to czynność bardzo dobrze opanowana, można powiedzieć wręcz: rutynowa. W okresie od 11 września 2001 do czerwca 2002 interweniowano aż 462 razy. Co prawda mamy tu do czynienia z powrześniowym napięciem, ale przecież w ciągu analogicznego okresu poprzedniego roku, wykonano 67 takich operacji, co przekłada się na około 7-10 interwencji na miesiąc, za każdym razem przeprowadzanych bez zarzutu.
Przestrzeń powietrzna USA patrolowana jest przez utrzymywane bez przerwy w powietrzu samoloty siedmiu wojskowych jednostek NORADu. Centrum dowodzenia znajduje się w bazie w Górach Skalistych Cheyenne Mountain AFB/Air Defense Operations Center (CMAFB/ADOC). Samoloty NORADu są w stanie dotrzeć do każdego zakątka Stanów Zjednoczonych w ciągu najwyżej 10 minut. Szczególnie chroniony jest północno-wschodni pas przestrzeni powietrznej USA, który stanowi najbardziej ruchliwe miejsce na kuli ziemskiej. Niestety, w tym właśnie dniu "zabrakło" tam wojskowych samolotów patrolowych.
8:20: Z 10-minutowym opóźnieniem startuje samolot Lot Numer 77 z podwaszyngtońskiego lotniska Dulles International Airport.
8:21: Dzwoniąca z pokładu samolotu Lot Numer 11 stewardessa Amy Sweeney przekazuje co widziała i co się dzieje na pokładzie: czterech mężczyzn wstaje ze swoich miejsc, jeden z nich (siedzący na fotelu numer 10B) zabija pasażera siedzącego na fotelu 9B. Niewyjaśnionym jak do tej pory zbiegiem okoliczności (?) pasażerem tym i zarazem pierwszą ofiarą okazuje się być Daniel Lewin, wysoki oficer najbardziej tajnej izraelskiej jednostki antyterrorystycznej Sayaret Matkal. Czy to tylko przypadek, namierzona ofiara czy też niewygodny świadek? Czy można spodziewać się śledztwa w tej sprawie? (Pytanie raczej retoryczne.)
8:21: Betty Ong, inna stewardessa dzwoni z pokładu samolotu Lot Numer 11 i rozmawia przez około 25 minut aż do momentu rozbicia się samolotu. FBI twierdzi, że tylko 4 minuty rozmowy zostały zarejestrowane, ale nagranie jest cały czas utajnione.
Po 8:21: Stewardessa Amy Sweeney przekazuje obraz co się dzieje z przodu samolotu: czterech mężczyzn próbuje się dostać do kabiny pilota raniąc przy tym dwie stewardessy. Ciekawe, że w tych telefonicznych relacjach mowa jest tylko o czterech a nie pięciu porywaczach - których podaje oficjalna lista porywaczy sporządzona przez FBI - z czego można wysnuć wniosek, że jeden z nich być może od początku lotu siedział w kabinie pilota.
8:25: Kontrolerzy śledzący Lot Numer 11 powiadamiają inne centra kontroli lotów o zboczeniu samolotu z trasy. Inne centra wiedzą, lecz podobno NORAD i cały aparat military cały czas nic nie wie o incydencie. Więcej niż niewiarygodne.
8:37: Kontroler lotu pyta się pilotów samolotu Lot Numer 175 czy może widzą gdzieś w pobliżu samolot Lot Numer 11. Pilot potwierdzając, że widzi otrzymuje wezwanie do trzymania się od niego z daleka.
8:38: Samolot Lot Numer 11 wykonuje nagły manewr skrętu na południe. Jakkolwiek sygnał Transpondera został utracony wcześniej, to kontrolerzy lotu cały czas widzą samolot na ekranie radarowym, choć nie są już w stanie określić jego wysokości. Podobno nawet w tym momencie (24 minuty po pierwszej utracie łączności), gdy istnieje pewność, że chodzi o uprowadzenie samolotu kontrolerzy FAA nie zawiadomili NORADu o całym incydencie, co wydaje się po prostu niewiarygodne, narusza wyraźnie przepisy i nie znajduje pokrycia w podobnych przypadkach w przeszłości. Jest to o tyle dziwne, że rutynowo NORAD powiadamiany jest o każdym zboczeniu samolotu z trasy o więcej niż 2 mile.
Jaki obraz wyłania się w tym momencie: z jednej strony kontrolerzy centrów mówią: "Wszystkie [nasze] oczy były wlepione w ekrany radarów obserwując jak samolot leci na południe", a z drugiej NORAD oficjalnie nic nie wie co się dzieje w przestrzeni powietrznej. Wydaje się więcej niż nieprawdopodobne, że NORAD nie został powiadomiony do tej pory przez FAA. Mało tego, wiadomo przecież, że wojsko dysponuje rozbudowaną siecią osobnych, niezależnych od FAA centrów radarowych śledzących przestrzeń powietrzną. Mówi o tym wyraźnie np. Instrukcja Departamentu Obrony Defense Department Manual CJCSI 3610.01A, określająca procedurę natychmiastowego (ang. the most expeditious means) informowania ulokowanego w Pentagonie Centrum Dowództwa Wojskowego - NMCC przez FAA i stwierdzająca, że "NMCC posiada możliwość podsłuchu (ang. tap) [cywilnych] radarowych stacji." Tłumaczenie zatem, że NORAD nic do tej pory nie wiedział, jest naigrywaniem się z faktów i ze zdrowego rozsądku myślących i potrafiących analizować ludzi.
8:40: Podobno dopiero w tym momencie, w 26 minut po zaniku kontaktu z samolotem, Bostońskie Centrum Kontroli powiadamia NORAD o uprowadzeniu samolotu Lot Numer 11.
8:40: Dwaj piloci wojskowi: major Daniel Nash ("Nasty") i podpułkownik Timothy Duffy ("Duff") z bazy Otis Air National Guard Base w Massachusetts, zostają powiadomieni o uprowadzeniu samolotów lecących z Bostonu. Ubierają się w strój pilota i czekają na dalsze rozkazy. Bardzo ważne jest późniejsze stwierdzenie kapitana Duffy, który powie, że już przed 8:40 rano zostali powiadomieni przez FAA z Bostonu o incydencie uprowadzenia samolotów.
W Bazie Otis, należącej do 102nd Fighter Wing, położonej 188 mil od Nowego Jorku, stacjonuje 18 samolotów F-15 Eagels.
8:42: Z 41-minutowym opóźnieniem samolot Lot Numer 93 startuje z lotniska Newark International Airport.
8:42: Samolot Lot Numer 175 wyraźnie zbacza z kursu tracąc Transponder i jakąkolwiek komunikację.
8:43: NORAD zostaje powiadomiony o uprowadzeniu samolotu Lot Numer 175.
8:44: Pilot samolotu US Airlines Numer Lotu 583 powiadamia o odebraniu krótkiego sygnału SOS znanego jako ELT (Emergency Locator Transmitter - ELT) wysyłanego z pokładu samolotu Lot Numer 175. Jest to jedyny sygnał tego typu wysłany przez uprowadzone samoloty.
8:44: Sekretarz Obrony Donald H. Rumsfeld dyskutuje z sekretarzem Paul Wolfowitz oraz kongresmenem Christopher Cox w Pentagonie na temat terroryzmu, po czym mówi: "Powiem wam coś - już te rzeczy przerabiałem kilka razy - znów coś się wydarzy." I powtarza z naciskiem: "Znów coś się wydarzy." [1] Nie wiedząc podobno nic o uprowadzeniu samolotów, na dwie minuty przed uderzeniem pierwszego samolotu w budynki WTC, Sekretarz Donald Rumsfeld prorokuje wielkie wydarzenie. Okazuje się, że Rumsfeld za niecałą godzinę wypowie następne proroctwo. Właśnie: proroctwo czy... wiedza?
8:46: Piloci "Nasty" i "Duff" otrzymują rozkaz natychmiastowego startu i przejęcia (ang. Scramble) samolotu Lot Numer 11. Piloci mówią, że natychmiast udają się do maszyn. Upływa jednak niewyjaśnione przez nikogo 6 minut zanim dwa samoloty F-15 wystartują z bazy Otis. Dlaczego nie wydano rozkazów Scramble innym, bliżej położonym bazom, lecz zdecydowano się na bazę Otis, położoną 188 mil od Nowego Jorku i 190 mil od ostatniej znanej pozycji uprowadzonego samolotu, pozostaje kolejną zagadką.
8:46: Oficjalnie stwierdza się, że Transponder w samolocie Lot Numer 175 przestaje w tym momencie wysyłać sygnał, jednak już wcześniej, o 8:42, centrum kontroli stwierdziło, że "nie mamy żadnego transpondera, nic nie mamy". Choć niektóre źródła mówią o pierwszym wyłączeniu Transpondera o 8:42 tylko na 30 sekund, jednak już to powinno stanowić wystarczający powód do podejrzeń.
8:46: Robert Marr, głównodowodzący należącego do NORAD Sektora Północnowschodniego Obrony Powietrznej (Northeast Air Defense Sector - NEADS), twierdzi, że NEADS nie był w stanie zlokalizować samolotu Lot Numer 11, ale wiadomo przecież, że NORAD w tym czasie "był w stałym kontakcie z FAA, liniami lotniczymi i innymi [instytucjami] poszukując wyjaśnień". Wiemy również, że pracownicy FAA i głównej siedziby American Airlines cały czas śledzili samolot na ekranach radarowych, a o godzinie 8:28 specjalnie oznaczyli jego punkt na ekranie. Czyli - jak próbuje się pokazać opinii publicznej - wszyscy widzieli i wiedzieli, tylko nie siły obrony powietrznej kraju.
8:46: Samolot Lot Numer 11 wbija się w pierwszą wieżę budynków WTC, lecąc z prędkością około 470 mil na godzinę i mając w zbiornikach około 10 tysięcy galonów paliwa.
8:46: Pełniący funkcję Głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi USA (Joint Chief of Staff), Generał US Air Force Richard Myers twierdzi, że był w tym czasie w Waszyngtonie i rozmawiał przez telefon z senatorem Max Cleland. Widząc w telewizji skutki rozbicia się samolotu o WTC, nie przejmuje się tym i wraca do rozmowy, bowiem - jak mówi - "myślałem, że mamy do czynienia z wypadkiem małego samolotu". (Proszę zwrócić uwagę na ten sposób tłumaczenia się niemal wszystkich wysokich oficjeli rządowo-militarnych, z samym Prezydentem włącznie, gdyż motyw "małego samolotu" pojawia się jak kalka myślowa.) Początkowo twierdzi on, że nie interesował się wydarzeniami aż do momentu rozbicia się samolotu o Pentagon, jednak w swoim wydanym dwa dni później oświadczeniu mówi, że "po tym jak druga wieża [budynków WTC] została uderzona, rozmawiałem z Dowódcą NORAD-u Generałem Eberhard. I w tym momencie, wydaje mi się, powzięta została decyzja aby wystartować samolot"[4] [chodzi o wystartowanie samolotu wojskowego celem przeprowadzenia operacji Scramble].
Jeśli Generał Myers mówi prawdę, to jest to gorzka prawda świadcząca o tym, że jednak decyzje o rozpoczęciu akcji pościgowej zostały podjęte już po uderzeniu samolotów w budynki WTC, czyli w jakiś sposób tłumaczyłoby to te zagadkowe kilka minut, podczas których piloci "Nasty" i "Duff" czekali z wystartowaniem swoich maszyn. Wypowiedź Generała Myersa być może nawet przekreśla całą wiarygodność rozpoczęcia akcji przed rozbiciem się drugiego samolotu, to jest przed godziną 9:03, czyli świadczy o celowym wstrzymaniu akcji pościgowej.
8:46: W czasie gdy pierwszy samolot uderza w wieżę WTC, trzy samoloty wojskowe F-16 z bazy Andrews Air Force Base w Waszyngtonie uczestniczące w treningowych lotach znajdują się nad Północną Karoliną, około 207 mil od Waszyngtonu. W którymś momencie zostają one zawrócone na północ, po czym (po godzinie 9:41) lądują w bazie Andrews, by po jakimś czasie wzbić się ponownie w powietrze. Coś z tą całą matematyką się nie zgadza: prędkość maksymalna samolotu F-16 wynosi 1500 mil na godzinę, a lecąc z prędkością 1250 mph mógłby on być nad Waszyngtonem w 10 minut, na długo przed atakiem na Pentagon. Dlaczego podjęto decyzję o powrocie maszyn nad Waszyngton tak późno, dlaczego samoloty wylądowały w bazie?
8:46: Samolot Lot Numer 77 zbacza wyraźnie z trasy, po czym powraca z powrotem na ustalony kurs. Dlaczego nie zainteresowano się tak radykalnym przypadkiem zmiany trasy? Według przepisów, jeśli samolot zbacza z kursu o co najmniej 15 stopni lub o 2 mile, kontroler naciska przycisk, dzwoni i powiadamia NORAD, a ten wysyła w kierunku samolotu myśliwce. Jak stwierdził Generał Eberhard przed Kongresem "zwykle upływa około jednej minuty od czasu gdy FAA dostrzega nieprawidłowości i zawiadamia NORAD". Istnieje ciągła komunikacja pomiędzy centrami FAA a NORADem, od kilkudziesięciu do kilkuset razy do roku NORAD powiadamiany jest o zboczeniu samolotu ze swego kursu, jednak w tym dniu nic nie odbywało się według znanych, ćwiczonych i ustalonych precedur. Może obowiązywał jakiś inny plan ?
Krótko po 8:46: Według relacji kapitana Michael H. Jellinek, szefa dowództwa NORADu, krótko po rozbiciu się pierwszego samolotu o WTC utworzono specjalne konferencyjne połączenie telefoniczne pomiędzy Centrum Dowództwa Wojskowego (National Military Command Center - NMCC), położonego wewnątrz Pentagonu, a jego wojskowym odpowiednikiem NMCC w Kanadzie, Dowództwem Strategicznym (Strategic Command) oraz niektórymi agencjami rządowymi (prawdopodobnie FEMA - US Federal Emergency Management Agency). W rozmowie brali udział Prezydent G.W. Bush, wiceprezydent Dick Cheney, Sekretarz Obrony Donald Rumsfeld i kilku wojskowych dowódców.
Oficjalne "wyjaśnienia" milczą na ten temat, bowiem mówienie o tym koliduje z oficjalną wersją o niewinnym zaskoczeniu przywódców państwowych i dowódców militarnych, a przecież relacja kapitana Jellinka wydaje się najbardziej logiczna. Stwierdzenie kpt. Jellinka, bądź co bądź Dyrektora NORADu jest kluczowe, bowiem pokazuje obłudę przywódców kryjących się za niewiedzą o sytuacji. Jeśli Prezydent uczestniczył w tej telekonferencji, która odbyła się po uderzeniu pierwszego samolotu lecz przed rozbiciem się drugiego samolotu o WTC, to musiała ona mieć miejsce zanim Prezydent wszedł do klasy szkolnej w Sarasota. Zatem jego niewinne twierdzenia o "złym pilocie" są czystym i perfidnym kłamstwem, bowiem jeśli jakiś "zły pilot" rozbija się samolotem, to nie organizuje się telekonferencji na najwyższym szczeblu państwowo-militarnym.
Sam Prezydent znalazł się w potrzasku swoich słów, gdyż - jak podaje strona internetowa Białego Domu - wydał on decyzje zaraz po pierwszym ataku, czyli najprawdopodobniej podczas tej telekonferencji, o której wspominał kpt. Jellinek, a o której się nie mówi. Prezydent Bush przyznaje wprost: "Natychmiast po pierwszym ataku, zarządziłem zastosowanie nadzwyczajnych rządowych planów reakcji [na sytuację]."
8:48: Pierwsze telewizyjne i radiowe doniesienia o uderzeniu samolotu w pierwszą wieżę WTC.
8:50: Pilot samolotu Lot Numer 77 prosi centrum kontroli o pozwolenie zmiany wysokości lotu, po czym nie wykonuje tego rutynowego manewru. Zauważmy, że maszyna zboczyła już z kursu prawie 4 minuty temu, choć kontakt radiowy był utrzymywany. Czy zażądano wobec tego wyjaśnień od pilotów samolotu? Może w tym miejscu warto podnieść jedną ważną kwestię: według oficjalnie podawanych zapisów wielką winę za nieskuteczną akcję obronną ponosić mają pracownicy FAA, którzy mieli kilkakrotnie złamać obowiązujące przepisy dotyczące komunikacji z samolotami czy powiadamiania NORADu o uprowadzonych samolotach. Jednak, proszę zauważyć, prokuratura ani razu nie zainteresowała się przypadkami tak rażących zaniedbań, z czego można wysnuć wniosek, iż bądź naruszenie prawa nie nastąpiło i pracownicy FAA wykonywali swe obowiązki według ustalonych procedur, bądź - nawet gdyby takie naruszenia zaistniały - broniąc się mogliby powiedzieć więcej niż pozwolono dowiedzieć się społeczeństwu o wydarzeniach 11 września.
8:52: Dwa samoloty wojskowe F-15 (piloci "Nasty" i "Duff") startują z bazy Otis z rozkazem dotarcia do samolotu Lot Numer 11, który jednak już kilka minut temu rozbił się o WTC, o czym jednak piloci nie zostali poinformowani aż do momentu rozbicia się drugiego samolotu!
Zgodnie ze stwierdzeniami NORAD-u dotarcie do Nowego Jorku zajęło samolotom myśliwskim 19 minut. Kolejna zagadka: lecąc z prędkością 1600 mph samolot F-15 mógłby dolecieć w 7 minut (maksymalna prędkość F-15 wynosi 1875 mph), a lecąc z prędkością 1125 mph byłby nad Nowym Jorkiem o godzinie 9:02, czyli przed rozbiciem się drugiego samolotu o WTC. Pomijając niewyjaśnioną decyzję opóźnionego startu maszyn, dlaczego ten superszybki samolot, specjalnie załadowany - jak twierdzi NORAD - dodatkowym paliwem (w celu osiągnięcia maksymalnej prędkości "Full-Blower") leciał z prędkością zaledwie 600 mph? O której godzinie tak naprawdę samoloty wystartowały? Dlaczego nie zdecydowano się na wysłanie samolotów z baz wojskowych w Filadelfii czy Atlantic City? Niestety, ten niewytłumaczalny sposób reagowania na wydarzenia, opóźnianie decyzji, powtórzy się jeszcze wielokrotnie. Wydaje się, jakby jakaś niewidzialna siła czuwała nad tym, by popsuć funkcjonowanie mechanizmu obrony.
8:55: Mniej więcej o tym czasie samolot Lot Numer 77, znajdując się nad północnowschodnim stanem Kentucky dokonuje manewru zwrotu i kieruje się w stronę Waszyngtonu. Podobno NORAD nie został zawiadomiony o tym przez następne 28 minut. Kolejne naruszenie regulaminu przez FAA czy też matactwa NORADu? To drugie, niestety, w świetle dotychczasowych i dalszych faktów wydaje się bardziej prawdopodobne.
8:46: Barbara Olson, dziennikarka, jedna z pasażerek samolotu Lot Numer 77 dzwoni (Collect Call) z pokładu samolotu do swojego męża, Teda Olsona, wysokiego urzędnika rządowego, mówiąc o "arabskich porywaczach". Jest to jedna jedyna rozmowa przeprowadzona z pokładu tego samolotu. Co ciekawe, do dzisiaj nikt nie potrafi wytłumaczyć jak mogła ona zamówić rozmowę telefoniczną (Collect Call) z telefonu w samolocie (telefon wbudowany w siedzenia samolotu), jeśli wiadomo, że aby uzyskać sygnał i połączenie trzeba użyć karty kredytowej, a zamówienie rozmowy na koszt odbiorcy z pokładu samolotów amerykańskich linii lotniczych jest po prostu niemożliwe.
Przed 8:58: Reporter podążający za konwojem wiozącym Prezydenta G.W. Busha przejeżdżającego ulicami miasta Sarasota na Florydzie podsłuchuje niezaszyfrowane rozmowy radiowe (Open Line Calls), gdzie mowa jest o tym, że Ari Fleisher, rzecznik prasowy podróżujący razem z Prezydentem będzie potrzebny aby przedyskutować wypadek, który właśnie nastąpił (chodzi oczywiście o rozbicie się pierwszego samolotu o WTC). Jak widać wszyscy naokoło byli poinformowani o rozwoju wydarzeń tylko - oficjalnie - nie Prezydent.
8:58: Prezydent podjeżdża do szkoły podstawowej Brooker Elementary School gdzie ma się spotkać z dziećmi.
9:00: Zgodnie z oficjalnymi zapisami Białego Domu dopiero teraz Prezydent G.W. Bush dowiaduje się od swego sekretarza Andy Card o tym, że samolot rozbił się o budynek WTC. Wydaje się to nie tylko niemożliwe, ale wręcz niewiarygodnie kłamliwe: Prezydent dowiaduje się o podejrzanym rozbiciu się samolotu - w czasie gdy wiadomo było z pracy wywiadowczej, że może w każdej chwili przydarzyć się atak terrorystyczny - 12 minut później niż setki milionów telewidzów na świecie. Prezydent największego mocarstwa na świecie dowiaduje się później, niż Ty, Czytelniku. (Pamiętasz tamte chwile - czy uwierzysz w to, że my wszyscy o tym wiedzieliśmy i oglądaliśmy w telewizji, a Prezydent nic o tym nie wiedział?)
9:00: Prezydent Bush, który właśnie przybył do szkoły Brooker Elementary School na spotkanie z dziećmi, odwołany jest na bok i rozmawia przez telefon z Doradcą do spraw Bezpieczeństwa Condoleeza Rice otrzymując najświeższy przegląd sytuacji. Jednak mimo uprzednich ostrzeżeń o mogących nastąpić atakach terrorystycznych, mimo wyraźnie wskazującego na to sygnału (rozbicie się pierwszego samolotu o budynek WTC), mimo sprawdzonych informacji o uprowadzeniu dwóch kolejnych samolotów, Prezydent nie rezygnuje ze spotkania, które wydaje się być pięknie zaaranżowanym wzruszającym propagandowym teatrem: Prezydent dbając o edukację mniejszości etnicznych i czytając książeczki z murzyńskimi dziećmi dowiaduje się o ataku na Amerykę.
Warto w tym miejscu przytoczyć późniejszą wypowiedź Prezydenta (4 grudnia 2001 roku w Ratuszu miejskim w Orlando na Florydzie), która rzutuje na jego zachowanie się i możliwość kamuflażu uprzedniej jego wiedzy o zamachach. Prezydent powiedział: "Właśnie siedziałem [w szkole] poza salą lekcyjną czekając na wejście do klasy i widziałem samolot uderzający [albo - można różnie to interpretować - "który uderzył"] we wieże [budynek WTC]. Telewizor był oczywiście włączony, a ja sam latałem samolotami i powiedziałem: 'To musi [musiał] być bardzo zły pilot'. I powiedziałem: 'To musiał być bardzo okropny wypadek'. Ale zostałem odciągnięty stamtąd [bo Prezydent miał ważniejsze rzeczy i musiał iść do klasy czytać książeczki dzieciom] - i nie miałem zbyt wiele czasu aby o tym pomyśleć."
Po raz drugi Prezydent powtórzył to niemal tymi samymi słowami na spotkaniu w Ratuszu miejskim w miejscowości Ontario w stanie Kalifornia 5 stycznia 2002, mówiąc: "Siedziałem tam [przed klasą] i mój Szef Służby [Chief of Staff] - więc, przede wszystkim, kiedy wchodziliśmy do klasy, widziałem ten samolot lecący w pierwszy budynek. Telewizor był włączony. I wiecie, myślałem, że to jest błąd pilota i byłem zdumiony, że ktokolwiek mógłby zrobić taki tragiczny błąd."[2]
Pomijając znane trudności G.W. Busha w tworzeniu składnych zdań, warto zaznaczyć, że dwukrotnie mówił on w sposób mogący sugerować, że widział on samolot lecący i uderzający w pierwszy budynek. A przecież nikt nie mógł widzieć w telewizji nagrania z uderzenia pierwszego samolotu, bowiem sieci telewizyjne weszły w posiadanie amatorskiej taśmy dopiero kilka godzin później. Należy zatem zadać publicznie pytanie: co widział Prezydent na ekranie swojego telewizora?
Po drugie: będąc poinformowanym przez Doradcę do spraw Bezpieczeństwa o rozwoju sytuacji (jeden samolot rozbity, dwa kolejne uprowadzone), dlaczego próbuje on wmawiać nam infantylnie, że myślał, iż mamy do czynienia z "okropnym wypadkiem" spowodowanym przez "złego pilota".
Po trzecie: dlaczego nie chroniąc się w bezpieczne miejsce narażał życie swoje jako Prezydenta i swoich pracowników a także nauczycieli i dzieci w szkole, jeśli wiadomo było, że jest jednym z - zapowiadanych od dawna - celów ataków terrorystycznych. Wizyta w tej konkretnej szkole znana była powszechnie od około tygodnia, miejsce to mogło więc stać się kolejnym celem zamachu terrorystycznego, a jednak Prezydent nie robi nic aby uchronić siebie i otoczenie. Czyżbyśmy mieli do czynienia z dokładną wiedzą Prezydenta o tym, że widowiskowe zamachy mają nastąpić tylko w strategicznych miejscach Ameryki?
9:00: Pentagon podwyższa stan gotowości bojowej tylko o jeden stopień na poziom Alfa, aby później, już po ataku na Pentagon, podwyższyć o jeszcze dwa stopnie do poziomu Charlie.
9:02 do około 9:25: Jeden z najbardziej zagadkowych i ciekawych epizodów: Prezydent przebywa z dziećmi i nauczycielem w klasie czytając książeczkę o małej kózce. Wydaje się, że jest celowo odcięty od świata, odseparowany od podejmowania decyzji. Porwane samoloty lecą i rozbijają się, cały świat wlepiony w ekrany telewizyjne patrzy z przerażeniem co się dzieje w Ameryce, a Prezydent największego mocarstwa po prostu czyta grzecznie książeczki. Wzruszające.
9:03: Samolot Lot Numer 175 rozbija się o drugą wieżę budynków WTC. Dokładny czas uderzenia zanotowany został przez stację sejsmologiczną Lamont-Doherty Earth Observatory Uniwersytetu Columbia.
Samoloty wojskowe, które wystartowały z bazy Otis znajdują się około 71 mil od Nowego Jorku (8 minut lotu).
9:03: Pilot ("Nasty") jednego z samolotów wojskowych lecących w stronę Nowego Jorku powiedział później, że widział z tak daleka dym z płonących na Manhattanie wieżowców. Jak twierdzi, nie został poinformowany o tym, że pierwszy samolot (Lot Numer 11) uderzył w budynek WTC. Mało tego: pilot nie został poinformowany o uprowadzonym samolocie Lot Numer 175 aż do momentu gdy i ten rozbił się o WTC. Kolejna zagadka jednak przed nami: samoloty wojskowe zamiast lecieć dalej w stronę Nowego Jorku, zostają skierowane w stronę oceanu, aby patrolować 150-milowy rejon nad Long Island. Po kilku minutach maszyny zawrócono z powrotem nad Nowy Jork, gdzie patrolowały przestrzeń przez kolejne 4 godziny.
Zaprawdę wszystko to bardzo dziwne: najpierw opóźniony start samolotów, potem ich lot bez wyraźnego celu, nie informowanie pilotów o grożących im niebezpieczeństwach (na ich drodze znajdował się przecież uprowadzony samolot Lot Numer 175), potem bezsensowne skierowanie nad ocean, by "po wszystkim" zawrócić je do patrolowania Nowego Jorku. Czy to wszystko ma naprawdę sens?
Po 9:03: Secret Service poleca bazie Andrews Air Force Base przygotowanie i uzbrojenie samolotów F-16. Pół godziny później, gdy samolot Lot Numer 77 rozbija się o Pentagon, samoloty są cały czas uzbrajane... Znów dziwna zagadka: jak długo trwa przygotowanie i start samolotu w najbardziej newralgicznie ulokowanej bazie wojskowej, położonej zaledwie 10 mil od Waszyngtonu? Strona internetowa tej bazy mówiła (piszę "mówiła" bowiem po 11 września zmieniono to zdanie!) o tym, że baza jest po to, by "zapewnić wojskowe jednostki w najwyższym z możliwych stanie gotowości bojowej". Jak widać i tu zawiodły praktykowane i nieustannie ćwiczone rygory gotowości bojowej. Czy znowu mamy wierzyć w oficjalne wersje najpierw nic nie wyjaśniające, a potem zwalające winę na "zaskoczenie"?
9:05: Do Prezydenta podchodzi Sekretarz Andy Card i szepce mu na ucho: "Drugi samolot uderzył w World Trade Center. Ameryka jest zaatakowana", po czym natychmiast cofa się i odchodzi. Nie czeka na żadne decyzje Prezydenta, a Prezydent dalej wraca do czytania z dziećmi, co czyni przez następne 20 minut! [3]
Proszę zastanowić się poważnie nad tym co się wydarzyło: nastąpił - jak się oficjalnie twierdzi - zupełnie nieoczekiwany atak na Amerykę, strach ogarnął ludzi nie wiedzących czego się jeszcze spodziewać, stacje donosiły o dalszych uprowadzonych i zaginionych samolotach - w kilka minut po rozbiciu się drugiego samolotu centrum kontroli lotów FAA informuje o zaginięciu bądź zboczeniu z trasy aż 11 samolotów (donosiło o tym później m.in. specjalistyczne pismo Aviation Week and Space Technology, 3 czerwca 2002), mówi się o eksplozji na ulicach Waszyngtonu samochodu-pułapki (co okazało się później niesprawdzoną i nieprawdziwą informacją, ale dodawało wielkiej niepewności), a tu Prezydent zamiast pospiesznie przeprosić dzieci i pod silną eskortą zmienić miejsce pobytu, a przede wszystkim wydać decyzje prezydenckie, siedzi w szkole i grzecznie czyta książeczki. Można spekulować, że może właśnie tam czuł się najbezpieczniej wiedząc coś z góry o zamierzonych celach ataków, a może i to, że był izolowany (przez kogo? jakie siły?) od podejmowania decyzji. Pamiętajmy bowiem, że nawet gdyby piloci wojskowi dotarli na czas do uprowadzonych samolotów to nie mogliby ich zestrzelić, ponieważ do zestrzelenia samolotu cywilnego potrzebna jest wyraźna decyzja prezydenta. Jak twierdzi pilot ("Nasty") jednego z samolotów F-15, nie otrzymał on żadnego rozkazu zestrzelenia samolotu cywilnego.
Według podawanego oficjalnie przebiegu wydarzeń, Prezydent dwa razy dowiaduje się o wydarzeniach jako ostatni: o rozbiciu się pierwszego samolotu dowiaduje się 12 minut po tym jak wszyscy, łącznie z milionami widzów na świecie widzą na własne oczy co się dzieje, a o drugim samolocie 2 minuty później. Nieodparcie cisną się pytania: czy mamy do czynienia z nieodpowiedzialnym prezydentem, marioneką, osobą szantażowaną czy też... cynicznym graczem?
Zachowanie się Prezydenta stanowi ekstremalny przykład braku dochowania konstytucyjnych obowiązków nie tylko jako przywódca państwa, lecz również jako głównodowodzący siłami zbrojnymi Ameryki.
9:05: Centrum kontroli lotów w zachodniej Wirginii zauważa na swoich radarach wchodzący w ich przestrzeń nieoznaczony samolot, z którym nie ma żadnej komunikacji. Przypuszczają, że chodzi o samolot Lot Numer 77.
9:09: Podobno w tym momencie NORAD stawia bazę Langley Air Force w Wirginii w stan gotowości bojowej. Ten oficjalnie podany czas jest jednak raczej wątpliwy, bowiem rozkaz przejęcia samolotu (Scramble) wydany jest dopiero o godzinie 9:27. Zaledwie w trzy minuty później startują myśliwce (dziwne, że w tym przypadku można jednak było wystartować samolot w trzy minuty po wydaniu rozkazu).
Jeden z pilotów (znany pod pseudonimem "Honey") z bazy Langley powie później, że sygnał gotowości bojowej słychać dopiero około godziny 9:24, a nie o - podawanej przez NORAD - 9:09. Pilot prezentuje zupełnie inny przebieg wydarzeń. Kto zatem mówi prawdę? Pilot, któremu wcale nie zależy na tym by zmieniać czas wydarzeń, czy też NORAD, który ma jednak wiele do ukrycia?
9:16: Według nieoficjalnych dociekań stacji CNN, o tej godzinie stacja NORADu Peterson Air Force Base w stanie Colorado została poinformowana przez FAA o tym, że samolot Lot Numer 93 "jest prawdopodobnie uprowadzony". Oficjalne komunikaty NORADu przemilczają ten fakt.
9:22: Co najmniej sześciu niezależnych świadków widziało niezidentyfikowany ponaddźwiękowy samolot lecący bardzo nisko nad ziemią w okolicach Shanksville (Pennsylvania) gdzie około 41minut później tragicznie zakończył się Lot Numer 93. Mimo zaprzeczania władz, że to miało miejsce i że w tych okolicach znajdował się w tym czasie jakikolwiek samolot wojskowy, istnieje na to niezbity dowód w postaci zanotowanego dokładnie o 9:22 przez stację sejsmiczną w południowej Pennsylvanii sonicznego udaru o dokładnie takich cechach jak powodowane przez niskoprzelatujące samoloty naddźwiękowe. Jeśli zatem w tym czasie przelatywał samolot wojskowy, należałoby odpowiedzieć na pytanie co tam robił, jaki był cel jego misji, gdzie zmierzał, co widział, czego dokonał. Jeśli leciał w kierunku Waszyngtonu, mógłby bez problemu dotrzeć przed czasem rozbicia się tam samolotu Lot Numer 77. Kolejne pytania, na które władze nawet nie próbują znaleźć odpowiedzi, lecz skutecznie dezinformują.
9:24: Według informacji NORADu, dopiero w tym podobno czasie FAA poinformowało NORAD o tym, że samolot Lot Numer 77 "być może został uprowadzony" i że zmierza w kierunku Waszyntonu. Czy wierzyć oficjalnym komunikatom NORADu, który mówi, że FAA dopiero teraz, w 34 minuty po straceniu kontaktu z samolotem, po tym jak milionom ludzi na świecie wiadomo, że dwa samoloty zostały uprowadzone i zdążyły już rozbić się wieże WTC, powiadomiły jednostkę militarną NORADu? Nawet pomijając te okoliczności, jednoznacznie przecież świadczące o zaistnieniu serii porwań, samo zaniechanie natychmiastowego powiadomienia byłoby nieznanym w przeszłości przypadkiem naruszenia regulaminu. Komu zależy na podawaniu tak spreparowanych faktów?
9:25: Wchodząc w przestrzeń powietrzną kontrolowaną przez Stację Kontroli Lotów w Cleveland, Ohio pilot samolotu Lot Numer 93 mówi niewyraźnie "Dzień dobry".
Około 9:27: Według późniejszych relacji pasażerów dzwoniących z samolotu Lot Numer 93, trzech porywaczy wstaje ze swoich miejsc, nakłada opaski na głowy i siłą próbuje wtargnąć do kokpitu. Dwóch z nich wchodzi do przedziału pilotów. Pasażerowie słyszą zapowiedź jednego z nich - podającego się za pilota (a może od początku lotu siedzącego w kabinie pilotów) - że na pokładzie znajduje się bomba i że samolot zawraca na lotnisko.
9:27: Tom Burnett, jeden z pasażerów samolotu Lot Numer 93 dzwoni do swej żony, opisując porwanie samolotu. Jest to pierwsza z ponad 30 rozmów telefonicznych pasażerów tego samolotu. W rozmowach mowa jest o dwóch ofiarach wśród pasażerów, chociaż istnieje wiele nieścisłości co do sposobu zabójstw: według zeznań osób, do których dzwoniono z pokładu samolotu, pasażerowie mówili o nożach, a w późniejszych kilku wersjach o pistolecie.
9:27: 3 samoloty wojskowe F-16 otrzymują rozkaz wystartowania z bazy Langley Air Force z zadaniem dotarcia (Intercept) do samolotu Lot Numer 77. Dlaczego nie skorzystano z położonej kilkanaście mil od Waszyngtonu bazy Andrews Air Force lecz użyto bazy Langley położonej aż 129 mil, pozostaje kolejną zagadką. Dlaczego dopiero teraz zdecydowano się na wysłanie samolotów, podczas gdy pierwsze oznaki (wyraźne zboczenie z trasy) uprowadzenia samolotu Lot Numer 77 miało miejsce już 41 minut wcześniej (o 8:46)?
Warto przy tym cały czas pamiętać, że baza wojskowa Andrews Air Force Base była gotowa do szybkiej reakcji jako jednostka w stanie gotowości bojowej (Combat-Ready), bowiem jest główną jednostką chroniącą stolicę i przepełnione obiektami rządowymi, wojskowymi i zaawansowanego przemysłu okolice stanów Wirginia i Maryland.
W Andrews Base stacjonuje 121-szy szwadron Lotnictwa (the 121st Fighter Squadron (FS-121) of the 113th Fighter Wing (FW-113)), wyposażony w samoloty F-16, oraz 321-szy szwadron marynarki wojennej (the 321st Marine Fighter Attack Squadron (VMFA-321) of the 49th Marine Air Group, Detachment A (MAG-49 Det-A)), wyposażony w samoloty F/A-18 Hornet.
9:27: Prezydent G.W. Bush rozmawia z wiceprezydentem D. Cheney i ogląda nagraną relację z rozbicia się samolotów o budynki WTC. Niestety, prezydencka decyzja o zestrzeleniu innych porwanych samolotów lecących w stronę Waszyngtonu (np. samolotu Lot Numer 77) nie zostaje podobno w tym momencie podjęta. Na taką decyzję trzeba czekać do godziny 9:55.
9:28: Poprzez włączony mikrofon kontrolerzy lotu słyszą dochodzące z kabiny pilotów samolotu Lot Numer 93 hałas i krzyki oraz rozmowy w języku arabskim.
9:29:55: Prezydent G.W. Bush wychodząc ze szkoły udziela pierwszego krótkiego publicznego wywiadu nazywając rozbicie się samolotów "oczywistym terrorystycznym atakiem na nasz kraj". Znów czy głupota, czy coś innego (jakaś dokładna wiedza ?) pozwoliły na to, że Prezydent występuje publicznie w zapowiedzianym z góry miejscu i dokładnie o znanym powszechnie czasie, stając się przez to idealnym celem dla ewentualnego ataku terrorystycznego?
9:30: 3 samoloty wojskowe F-16 należące do 121st Fighter Squadron wystartowały z bazy Langley Air Force. Aby dotrzeć do lecącego w kierunku Waszyngtonu samolotu Lot Numer 77 przed momentem rozbicia się jego o Pentagon, wojskowe myśliwce musiałyby lecieć z prędkością nieco ponad 700 mil na godzinę, a lecąc z prędkością 1300 mph dotarłyby one pięć minut wcześniej (prędkość maksymalna F-16 wynosi 1500 mph). Z jaką prędkością leciały zatem myśliwce? O której wystartowały? Dlaczego nie dotarły na czas?
Piloci mówią, że "nie za bardzo pamiętają" o której to miało miejsce. Nie pamiętają istotnych szczegółów jednego z najważniejszych wydarzeń w historii Ameryki? Doprawdy, trudno w to uwierzyć, wydaje się, że najprawdopodobniej nie chcą kłamać.
9:30: Około tego czasu porywacze samolotu Lot Numer 77 mówią pasażerom o tym, że samolot za kilka minut uderzy w Biały Dom. Mimo zachęt do dzwonienia do swych rodzin, nie ma prawie wcale rozmów telefonicznych z tego samolotu.
9:30: Zaniknął sygnał z Transpondera samolotu Lot Numer 93, jednak na ekranach głównej siedziby United Airlines jest onśledzony, choć nie było już możliwości ustalenia wysokości lotu.
9:32: (Prawdopodobnie) porywacz samolotu Lot Numer 93 mówi pasażerom przez mikrofon: "Panie i panowie, mówi kapitan samolotu. Proszę usiąść na miejsca. Proszę siedzieć na swoich miejscach. Na pokładzie samolotu mamy bombę." Komunikat ten następuje w minutę po tym jak jedna ze stewardess zostaje pchnięta przez porywaczy nożem.
9:32: Służby specjalne Secret Service wpadają do biura wiceprezydenta Dick Cheney i dosłownie wynoszą go do podziemnego bunkru Białego Domu. Inne źródła mówią, że miało to miejsce już o godzinie 9:05, tj. w czasie powiadomienia Prezydenta G.W. Busha o uderzeniu drugiego samolotu o wieżowce WTC. Bez względu jednak na dokładną godzinę, wydaje się co najmniej dziwne, że nie zastosowano podobnych środków ochronnych wobec Prezydenta. Wręcz przeciwnie: Prezydent cały czas pozostawał w widocznym i publicznym miejscu i w propagandowej scenerii. Jakie wytłumaczenie jest bardziej jest przekonujące: głupota czy... dokładna wiedza o celach ataków?
9:36: Samolot Lot Numer 93 lecąc nad Cleveland (Ohio) zbacza z kursu zawracając o 180 stopni.
9:36: Wojskowy samolot transportowy C-130 (Golfer 06), który wystartował z bazy wojskowej Andrews Air Force Base otrzymuje rozkaz przejęcia (Intercept) samolotu Lot Numer 77. Dlaczego nie użyto samolotów F-16 z podwaszyngtońskiej bazy Andrews, lecz powolnych transportowców C-130, pozostaje kolejną zagadką.
9:41: Sekretarz Obrony Donald Rumsfeld przebywając w Pentagonie i oglądając relację telewizyjną z rozbicia się samolotów o budynki WTC mówi: "Uwierzcie mi, to jeszcze nie koniec. Będzie jeszcze jeden atak i [jego celem] możemy być my"[5]. Jak widać Sekretarz Rumsfeld okazuje się być wielkim prorokiem, bowiem dwa razy w tym samym dniu przepowiedział rozbicie się samolotów: raz, na dwie minuty przed rozbiciem się pierwszego samolotu o budynek WTC, a drugi raz teraz, niemal w samej minucie rozbicia się samolotu o Pentagon. Proroctwo czy... wiedza?
9:41: Samolot Lot Numer 77 rozbija się o niedawno oddane do użytku, specjalnie wzmocnione, prawie jeszcze nie używane, skrzydło budynku Pentagonu. Rakiety ziemia-powietrze rozlokowane wokół Pentagonu i strzegące go nie zostały użyte. Samoloty wojskowe F-16, które wystartowały z bazy Langley Air Base w Wirginii znajdują się podobno jeszcze 105 mil od Waszyngtonu (czyli 12 minut lotu). To oficjalnie podawana przez NORAD odległość. Czy jej wierzyć? Przeprowadźmy prostą kalkulację: według NORADu samoloty F-16 wystartowały o 9:30. Baza znajduje się w odległości 127 mil, czyli te superszybkie samoloty pokonały odległość 22 mil w ciągu... 11 minut. Wynikają z tego dwa wnioski: albo leciały one z "zawrotną" prędkością około 130 mil na godzinę, albo NORAD nie mówi prawdy co do czasu wystartowania samolotów bądź ich położenia w momencie rozbicia się samolotu o Pentagon.
Aby poprawić się nieco w oczach publiczności - albo wprowadzić zamieszanie - NORAD podaje, że samolot Lot Numer 77 rozbił się o Pentagon o godzinie 9:37 (co jest oczywiście nieprawdą). Nawet jednak biorąc ten czas pod uwagę oficjalni manipulatorzy niewiele zyskują, bowiem ich superszybkie myśliwce musiałby wtedy lecieć z prędkością "aż" 205 mil na godzinę.
Okazuje się jednak, że wypowiedzi pilotów samolotów wojskowych bezpośrednio uczestniczących w tym dniu w akcji nie pokrywają się z oficjalnymi komunikatami. Jeden z pilotów (pseudonim Honey) mówi, że lecąc samolotem F-16 w kierunku Nowego Jorku - i znajdując się wtedy w odległości około 30-40 mil na zachód od Waszyngtonu - widział dym unoszący się nad stolicą. Otrzymuje on w tym czasie od NEADS rozkaz sprawdzenia pożaru, po czym zostaje wyznaczony do patrolowania przestrzeni powietrznej nad miastem. Co z tego wszystkiego wynika? Kilka rzeczy: po pierwsze to, że godziny i odległości podawane przez NORAD nie zgadzają się ze stwierdzeniami pilotów, po drugie: kłóci się to z ubolewaniami, że samoloty wojskowe "nie zdążyły", że znajdowały się za daleko od Waszyngtonu, by przejąć (Intercept) samolot Lot Numer 77 (warto tutaj dodać, że przy użyciu pocisku Sidewinder, w które uzbrojone były myśliwce F-16, praktyczna potrzebna odległość zmniejsza się o około 8-10 mil, a przy użyciu pocisku Sparrow o 12-20 mil), po trzecie: ukazuje zagadkowe decyzje o wysłaniu samolotów wojskowych do Nowego Jorku - chronionego w tym czasie już przez 2 myśliwce F-15 - zamiast do Waszyngtonu i pozostawienie stolicy bez żadnej ochrony powietrznej (poza bezużytecznym transportowcem C-130).
Na potwierdzenie wersji podawanej przez pilotów F-16 może służyć fakt, iż świadkowie widzieli przelatujące nad Waszyngtonem samoloty wojskowe zaledwie w kilka minut po rozbiciu się samolotu o Pentagon, a nie o 9:56 jak podaje NORAD. Świadczyłoby to, że twierdzenie pilota Honey co do odległości jest prawdziwe i że rzeczywiście znajdował się on około 30-40 mil od Waszyngtonu, a przy prędkości 1100 mph mógł on pokonać tę odległość w około 3 minuty.
Po 9:41: Po rozbiciu się samolotu o Pentagon służba Secret Service - zupełnie pomijając procedury wydawania rozkazów - bezpośrednio nakazuje bazie wojskowej Andrews Air Force natychmiastowe wystartowanie samolotów. Równocześnie telefon z Białego Domu mówi o utworzeniu nad Waszyngtonem strefy Free-Fire Zone, co oznacza, że odpowiednie służby mają prawo użycia wszelkiej siły celem obrony miasta. Piloci z bazy Andrews: podpułkownik Marc H. Sasseville (ps. Sass) i drugi znany tylko pod pseudonimem Lucky biegną do stojących samolotów F-16, uzbrojonych jednak - jak się mówi - tylko w broń ćwiczebną TP.
Po 9:41: Trzy samoloty F-16 z bazy Andrews wróciwszy z lotu treningowego 207 mil od Waszyngtonu lądują w bazie. Samolot majora Billy Hutchinsona ma wystarczająco paliwa, by - jak się podaje - natychmiast wzbić się ponownie w powietrze. Coś się i w tym jednak nie zgadza, bowiem twierdzi się, że samolot majora Hutchinsona nadleciał nad Waszyngton "na krótko po tym" jak trzy samoloty F-16 nadleciały z bazy Langley. Jeśli jest to prawda, to oznacza to, że samolot majora Hutchinsona wystartował dopiero około 9:49.
Po 9:44: Jeden z pilotów ("Honey") samolotu F-16 wyznaczonego - po rozbiciu się samolotu Lot Numer 77 o Pentagon - do ochrony przestrzeni powietrznej miasta, mówi, że dowódca szwadronu otrzymał zaszyfrowaną wiadomość, nie-słyszalną przez pozostałych pilotów, informującą o tym, że "Biały Dom jest ważnym celem do obrony". Kłóci się to ze znanym twierdzeniem, iż wszyscy piloci otrzymali dramatyczny rozkaz "Chcę, byście strzegli Białego Domu ze wszystkich sił."
9:45: Rozpoczyna się ewakuacja Białego Domu, dopiero w 21 minut po tym jak FAA ostrzegło, że porwany samolot zmierza w jego kierunku.
9:45: FAA zamyka całą przestrzeń powietrzną na terenie Stanów Zjednoczonych, co oznacza zakaz startu samolotów i lądowanie wszystkich znajdujących się w tym momencie w powietrzu ponad 4 tysięcy samolotów cywilnych.
9:47: Kolejne telefony od pasażerów z pokładu samolotu Lot Numer 93. Jeremy Glick, jeden z pasażerów rozmawiając ze swoją żoną mówi, że grupa pasażerów powzięła decyzję o zaatakowaniu porywaczy. Na pytanie żony czy porywacze mają pistolety, mówi on, że nie, tylko noże. Zgadzałoby się to z zapisem dźwiękowym dochodzącym z kokpitu, na którym nie ma żadnych odgłosów broni palnej. Jeden z porywaczy twierdzi, że ma przypiętą do siebie bombę, ale pasażerowie dają do zrozumienia rozmówcom, że jakby w to nie wierzą.
9:48: Rozpoczyna się ewakuacja budynku Kapitolu.
9:49: Według oficjalnego transkryptu podawanego przez NORAD, trzy myśliwce F-16 nadleciały nad Pentagon z bazy w Langley. Znów zagadka: jeśli wierzyć temu, to znaczy, że dystans 129 mil pokonały one w 19 minut, lecąc z "zawrotną" prędkością 410 mph. O której naprawdę wystartowały myśliwce? Gdzie się znajdowały w momencie rozbicia się samolotu o Pentagon?
Po 9:50: 3 samoloty F-16 z bazy Andrews nadleciały nad Pentagon - jak się oficjalnie podaje - "krótko po" samolotach F-16 z bazy Langley. Pierwszy nadleciał samolot F-16 pilotowany przez majora Billy Hutchinsona, później drugi F-16 pilotowany przez kapitana podpułkownika Marc H. Sasseville (ps. Sass) i trzeci pilotowany przez pilota znanego tylko pod pseudonimem Lucky. Podobno tylko jeden samolot, pilotowany przez kpt. "Sassy" był uzbrojony, a dwa pozostałe miały tylko po 511 sztuk amunicji treningowej TP wystarczającej na zaledwie 5-sekundowy strzał 20-milimetrowego działa. Równie ciekawe jest to, że podobno trzej piloci z bazy Andrews nie wiedzieli o tym, że na wyższej wysokości krążą trzy inne samoloty F-16 z bazy w Langley. [6] Czy mamy w to wierzyć?
9:53: Agencja Bezpieczeństwa National Security Agency - NSA podsłuchała rozmowę telefoniczną przeprowadzoną pomiędzy jednym z zaufanych ludzi Osama bin Ladena w Afganistanie a rozmówcą w Gruzji. Mówił on, że "słyszał dobrą wiadomość" i że jest "jeszcze jeden cel". Czyżby chodziło o cel jaki miał do spełnienia samolot Lot Numer 77? Jeśli tak, to w jaki sposób - tak szybko - ktoś w Afganistanie wiedział o tym, że samolot wystartował z opóźnieniem, został uprowadzony i że nie dotarł jeszcze do "celu"? Może porywacze dzwonili z pokładu samolotu? Zastanawia również skuteczność NSA w przechwyceniu odpowiedniej rozmowy - a przecież zewsząd słychać narzekania na nieudolność służb wywiadowczych.
9:55: Prezydent G.W. Bush odlatuje z lotniska w Saratoga (Floryda) na pokładzie Air Force One. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że samolot prezydencki - przy tym wszystkim co się dzieje wokół - odlatuje bez żadnej eskorty samolotów wojskowych.
Po 9:55: Prezydent G.W. Bush z pokładu Air Force One rozmawia z wiceprezydentem Dick Cheney. Cheney zaleca Prezydentowi wydanie rozkazu zestrzelenia samolotu, gdy zajdzie taka potrzeba. Podobno właśnie teraz decyzja taka została podjęta.
Od 9-55 do 11:55: Samolot prezydencki Air Force One krąży nie zmierzając donikąd.
Po 9:55: W bunkrze pod Białym Domem wiceprezydent Dick Cheney bez zastanowienia odpowiada zdecydownie "Tak", na trzykrotnie zadane pytanie: "80 mil od nas znajduje się [porwany] samolot. W rejonie znajdują się myśliwce. Czy powinniśmy interweniować?"[7] Czy wydano w końcu rozkaz zestrzelenia samolotu Lot Numer 93? Generał Paul Weaver, dowódca Air National Guard twierdzi, że żaden z samolotów wojskowych nie otrzymał takiego rozkazu. Dwóch z trzech pilotów F-16 patrolujących Waszyngton twierdzi, że nie otrzymali takiego rozkazu, patrolowali cały czas przez cztery godziny stolicę, i nawet nic nie wiedzieli o samolocie Lot Numer 93 aż do momentu ich wylądowania w bazie. Trzeci z pilotów F-16 nie udziela wywiadów.
9:57: Pasażerowie samolotu Lot Numer 93 próbują przejąć samolot z rąk porywaczy. Rozpoczyna się walka. Przesłuchując nagrane rozmowy i analizując przebieg wydarzeń wiele osób dochodzi do przekonania, że pasażerom udało się jednak odebrać stery samolotu.
9:58: Dosyć ciekawy epizod: jeden z pasażerów samolotu Lot Numer 93, który schronił się w ubikacji blisko kokpitu i obserwował wydarzenia przez raz po raz uchylane drzwi, dzwoni i mówi o tym, że słyszał eksplozję i widział biały dym. FBI nie udostępnia tej taśmy z nagraniem telefonicznym, a osobie, do której ten pasażer dzwonił zabroniono kontaktowania się z mediami.
Co się stało w tym momencie? Co oznacza ta eksplozja i biały dym? Czy nie jest to efekt rozerwania części kadłuba samolotu przez pocisk wystrzelony z samolotów wojskowych? Pokrywałoby się to z nie wyjaśnionym dźwiękiem z zapisu rozmowy telefonicznej innego pasażera, gdzie słychać było "szum wiatru", być może pochodzący z dziury w kadłubie.
9:59: Południowa wieża budynków WTC, uderzona przez samolot Lot Numer 175 o godzinie 9:02, zawala się spektakularnie. Wieża północna, uderzona jako pierwsza i zdecydowanie celniej stale stoi cała.
Po 10:00: Dwa następne samoloty F-16 wystartowały z bazy Andrews, pilotowane przez majora Dan Caine ("Raisin") i kapitana Brandon Rasmussen ("Igor"). Oba samoloty uzbrojone zostały w pociski AIM-9s. Tak więc krótko po godzinie 10:00 przestrzeń powietrzną nad Waszyngtonem chroniło co najmniej 8 samolotów, w tym 6 uzbrojonych
Pomiędzy 10:00 a 10:06: Prawie wcale nie ma telefonów od pasażerów samolotu Lot Numer 93. Niektóre telefony nie zostały jednak wyłączone i można było słyszeć co dzieje się w poszczególnych częściach samolotu. Specjaliści tak to podsumowują: "Cisza trwała około 2 minut, po czy słychać było krzyki, a po nich znowu cisza, znów krzyki i jakiś mechaniczny odgłos. Potem nastała cisza podobna do szumu silnego wiatru."
Co zatem zdarzyło się na pokładzie i w kokpicie samolotu? Czy pasażerowie przejęli kontrolę nad samolotem? Jeśli tak, to istniała realna możliwość bezpiecznego wylądowania samolotu, bowiem wśród pasażerów znajdował się zawodowy pilot (Don Greene) i kontroler ruchu lotniczego (Andrew Garcia). Co ma oznaczać ten szum wiatru? Czyżby w tym czasie myśliwce wojskowe dokonały próby zestrzelenia samolotu rozrywając część jego kadłuba?
10:01: FAA rozkazuje wystartowanie myśliwców F-16 z bazy wojskowej w Toledo w stanie Ohio celem przejęcia samolotu Lot Numer 93. Są one w stanie wystartować już 16 minut później, mimo tego, że baza w Toledo nie znajduje się w stanie gotowości bojowej i nie należy do sieci obrony NORADu (w skład której wchodzi 7 baz rozlokowanych na terenie całych Stanów Zjednoczonych). Czyli można było jednak w dość krótkim czasie wystartować samoloty bojowe, czego nie mogły dokonać strategiczne bazy wojskowe. Dlaczego nie skorzystano wcześniej z baz wojskowych położonych bliżej lotów uprowadzonych samolotów?
10:03: Według oficjalnych danych w tej minucie samolot Lot Numer 93 rozbił się koło miejscowości Shanksville w stanie Pennsylvania. Jednak badania sejsmiczne przeprowadzone na zlecenie armii amerykańskiej wykazały, że wypadek miał miejsce dokładnie o 10:06:05. Co zatem wydarzyło się w ciągu tych trzech-czterech końcowych minut? Władze pozwoliły rodzinom ofiar przesłuchać taśmę z nagraniem rozmów. Początek nagrania rozpoczyna się o 9:31 i trwa 31 minut, do 10:02. Co wydarzyło się potem, przez ostatnie kilka minut przed rozbiciem się samolotu?
Przed 10:06: Reporterzy telewizji CBS podali wiadomość o tym, że samoloty wojskowe "znajdują się na ogonie" samolotu Lot Numer 93. Wiadomość tę potwierdził krótko po 11 września jeden z kontrolerów lotu w stanie New Hampshire, który złamał zakaz rozmowy z dziennikarzami na ten temat.
Co najmniej kilkunastu świadków w miejscowościach położonych na torze lotu samolotu w pobliżu miejsca katastrofy zeznaje, że widzieli nisko lecący samolot pasażerski, kołyszący się i zniżający lot (był to samolot Lot Numer 93). Stwierdzają też, że w pewnym momencie te nieskoordynowane ruchy ustały. Czyżby w tym momencie pasażerowie samolotu przejęli stery z rąk porywaczy i lot samolotu został opanowany? Po tym jednak - stwierdzają świadkowie - znów obserwowali oni dziwne zachowywanie się samolotu: kołysanie się, zmianę kierunku, hałas, wszystko wskazujące jakby samolot walczył o utrzymanie się w powietrzu. Zachowanie się tego samolotu jest zbliżone do zaistniałego już w przeszłości przypadku zestrzelenia samolotu koreańskich linii lotniczych Korean Airlines w 1983 roku przez radzieckie wojskowe samoloty, kiedy to samolot, trafiony rakietą powietrze-powietrze, leciał jeszcze przez około dwie minuty walcząc o utrzymanie się w powietrzu.
Upadek samolotu na ziemię nie wskazuje jakoby wspomagany był on ciągiem swych silników, co zaprzeczałoby teorii, iż porywacze celowo rozbili samolot pikując nim w dół. Warto dodać, że rakiety samosterujące Sidewinder, w które myśliwce F-16 były uzbrojone, kierują się ku źródłu ciepła, czyli w stronę silników. Silnik byłby zatem głównym celem rakiety i byłby pierwszym elementem, który zestrzelony samolot utraciłby. I właśnie silnik samolotu Lot Numer 93 znaleziono osobno, około 1 mili od miejsca katastrofy.
Po 10:06: NORAD podaje, że po rozbiciu się samolotu Lot Numer 93 "skierowano [w kierunku katastrofy] nieuzbrojone odrzutowe samoloty wojskowe należące do Michigan Air National Guard, które znajdowały się z misją treningową nad północnym stanem Michigan w momencie pierwszego ataku [na wieże WTC]".
Pytanie - jak na razie bez odpowiedzi - dlaczego czekano przeszło godzinę i dwadzieścia minut na podjęcie takiej decyzji? Dlaczego nie skierowano tych samolotów wcześniej?
10:08: Prezydent G.W. Bush dowiaduje się o katastrofie samolotu Lot Numer 93. Pierwsze jego pytanie brzmi: "Czy zestrzeliliśmy ten samolot czy sam się rozbił?" Po kilku godzinach otrzymuje on zapewnienie, że jednak samolot sam się rozbił.
Kilka godzin trwała weryfikacja zdarzenia? Skąd tyle niepewności? A może właśnie podczas tych kilku godzin trwało ustalanie oficjalnej wersji wydarzeń?
10:28:31: Według badań sejsmicznych stacji w Palisades (położonej 34 km od Nowego Jorku) w tym momencie nastąpiło zawalenie się drugiej wieży WTC, uderzonej o godzinie 8:46.
Po 10:42: Dopiero o tej porze samolot prezydencki Air Force Oneotrzymał eskortę dwóch samolotów wojskowych F-16 z bazy w National Guard Teksasie. Dlaczego tak długo samolot prezydencki leciał bez żadnej ochrony? Dlaczego tak długo trwało przybycie samolotów wojskowych? Dlaczego przez cały ten czas Prezydent był narażony na niebezpieczeństwo ataku terrorystycznego? A może, znając prawdziwe cele ataków nie czuł takiego zagrożenia?
11:45: Samolot prezydencki Air Force One ląduje w bazie wojskowych sił lotniczych Barksdale Air Force Base w Shreveport w stanie Louisiana.
12:00: Stan gotowości bojowej armii amerykańskiej zostaje podwyższony do stopnia Defcon Delta, który tylko o dwa stopnie dzieli od najwyższego z możliwych: wojny nuklearnej.
13:44: Prezydent G.W. Bush opuszcza bazę Barksdale Air Force i leci do Centrum Strategicznego Offutt Air Force Base w stanie Nebraska.
14:00: Major Daniel Nash, pilot samolotu F-15 po kilku godzinach patrolowania przestrzeni powietrznej ląduje w bazie Otis Air National Guard Base. Dowiaduje się tam, że "wojskowe F-16 zestrzeliły czwarty samolot pasażerski w Pennsylvani", choć później zmienia zdanie dodając, że "wiadomość ta okazała się nieprawdziwa."
Dlaczego zmienił on zdanie, skoro w tym dniu piloci sądzili, że samolot Lot Numer 93 został przez nich zestrzelony?
14:40: CIA sporządziła listę z nazwiskami porywaczy i powiązała trzech z nich z siatką al-Quaeda. Sekretarz Obrony Donald Rumsfeld planuje atak na Afganistan, przeciwko bin Ladenowi, a w nocie (która przemycona została do mediów i ujrzała światło dzienne rok później) pisze on, że chce "najlepsze informacje - szybko. Oceńcie czy są one wystarczające do zaatakowania S.H. [Saddama Hussaina] w tym samym czasie. Nie tylko UBL [Usama bin Laden]. Idźcie na całego. Przeszukujcie wszystko. Rzeczy związane i nie."[8]
PRZYPISY
Ze względu na ważność zagadnienia, w przypisach poniżej załączam oryginalne wypowiedzi.
[1] "Let me tell ya," he says, "I've been around the block a few times. There will be another event." He then repeats it for emphasis, "There will be another event."
[2] Wypowiedź Prezydenta z 4 grudnia 2001: "And I was sitting outside the classroom waiting to go in, and I saw an airplane hit the tower -- the TV was obviously on, and I use to fly myself, and I said, 'There's one terrible pilot.' And I said, 'It must have been a horrible accident.' But I was whisked off there -- I didn't have much time to think about it." Wypowiedz Prezydenta z 4 stycznia 2002: "Anyway, I was sitting there, and my Chief of Staff - well, first of all, when we walked into the classroom, I had seen this plane fly into the first building. There was a TV set on. And you know, I thought it was pilot error and I was amazed that anybody could make such a terrible mistake."
[3] Oficjalnie twierdzi się, że Prezydent opuścił salę o godzinie 9:12, ale zapis z tego spotkania jest znacznie dłuższy, około 25 minutowy. Jednak nawet gdyby podawany czas miał być prawdziwy, to przecież pytania przeze mnie zadane pozostają dalej bez odpowiedzi.
[4] "After the second tower was hit, I spoke to the commander of NORAD, General Eberhart. And at that point, I think the decision was at that point to start launching aircraft."
[5] "Believe me, this isn't over yet. There's going to be another attack, and it could be us."
[6] "Still unaware that the 119th FW alert F-16s were overhead, patrolling at a higher altitude, Sasseville initially split the airspace into four sectors" Aviation Week and Space Technology, September 9, 2002
[7] "There is a plane 80 miles out. There is a fighter in the area. Should we engage?"
[8] "Best info fast. Judge whether good enough hit S.H. at same time. Not only UBL. Go massive. Sweep it all up. Things related and not."
Lech Maziakowski, BIBUŁA, 2002-12-01