Konflikty w rodzinie


ZESPÓŁ SZKÓŁ ELEKTRYCZNYCH

IM. KOMISJI EDUKACJI NARODOWEJ

W GIŻYCKU

Konflikty w rodzinie i ich przyczyny.

Sposoby rozwiązywania konfliktów”

Praca zaliczeniowa z przedmiotu upowszechnianie informacji

pod kierunkiem mgr Moniki Bochan

Autor:

Agnieszka Baniel Kl. II Lp

Giżycko 2004 r.

SPIS TREŚCI

Konflikty i nieporozumienia w rodzinie

W wychowaniu młodego człowieka największy wpływ ma rodzina. W rodzinach, w których panuje odpowiedni klimat, proces wychowania przebiega bez zakłóceń, wzrastają ludzie, którzy są dojrzali, odpowiedzialni, ale też spontaniczni, otwarci, odporni na stresy, optymistycznie i zadaniowo nastawieni do życia.

Jednym z najczęściej występujących problemów w rodzinach jest zaburzona komunikacja między rodzicami a dorastającymi dziećmi, następstwem czego są liczne nieporozumienia i konflikty.

Czym dokładnie jest konflikt? U niektórych samo brzmienie tego słowa wywołuje obraz pól bitewnych i działań wojennych. Jest to jednak tylko jedno za znaczeń (w sensie konfliktu zbrojnego). Nas natomiast interesuje konflikt jak "niezgodność, napięcie emocjonalne, wynikające ze sprzecznych potrzeb wewnętrznych lub motywów".

Konflikt jest zjawiskiem społecznym. Tworzą go ludzie. O konflikcie mówimy wtedy, gdy istnieją co najmniej dwie jasno wyodrębnione, wzajemnie od siebie zależne strony, które nie pomagają sobie w osiągnięciu celu. Obie strony spostrzegają niemożliwe do pogodzenia różnice interesów, niemożność realizacji istotnych potrzeb i wartości.

W sytuacjach konfliktu ludzie zwykle:

 unikają go (nie dostrzegają, przeczekują);

 rezygnują z dążeń (przed lub po walce);

 szukają wsparcia u innych;

 proszą o rozstrzygnięcie trzecią stronę;

 walczą aż do zniszczenia przeciwnika;

 próbują konstruktywnie rozwiązać problem;

Przebieg konfliktu zależy od wielu czynników. Są to:

 relacje między ludźmi;

 dostęp do informacji;

 odmienność potrzeb stron;

 odmienność wartości;

Dlaczego dochodzi do sytuacji konfliktowych w rodzinach, gdzie należy szukać źródeł tego zjawiska? Na pewno przyczyn należy szukać w postępowaniu dorastających młodych ludzi, ale i po stronie rodziców. Rodzicom trudno pogodzić się w faktem, że ich dziecko już dorasta. Nie chcą lub nie potrafią zobaczyć w nim partnera, z którym można rozmawiać. Boją się samodzielności i odrębności dorastających dzieci, gdyż czują się za nie odpowiedzialni. Obawiają się, że nie będą w stanie sprostać sytuacji wolności, ponieważ są przekonani, że ich dzieci nie zdają sobie sprawy, że bycie wolnym oznacza także bycie odpowiedzialnym. Nastolatki utożsamiają dorosłość z brakiem ograniczeń, tymczasem najlepszą drogą za uznanie kogoś za dorosłego jest odpowiedzialne, rozsądne zachowanie z jego strony i ten fakt należy młodym ludziom uzmysłowić. Młodzi ludzie często nie rozumieją swoich rodziców uważają wręcz, że nie są w stanie ich zrozumieć. Tymczasem działania rodziców sterowane są lękiem i obawą o nich. Rodzice muszą jednak zdawać sobie sprawę, że wolność wyboru i odpowiedzialność za jego skutki należy budować na każdym etapie rozwoju dziecka. Wtedy proces decyzji i przewidywania skutków jest naturalny i oczywisty. Nie można oczekiwać od młodego człowieka, by dokonał mniej lub bardziej racjonalnych wyborów w wieku dojrzewania, jeśli nie nauczył się tego robić wcześniej, gdy ewentualne negatywne konsekwencje byłyby łatwiejsze do pokonania. Oczywiście zakres decyzji musi się wraz z rozwojem zmieniać. Tu wymagana jest dojrzałość rodziców tym bardziej, że w żadnym poradniku nie otrzymają jednoznacznie "dobrej" odpowiedzi ani wskazówki. Tego muszą poszukać w wiedzy o swoim dziecku. Tylko ono udostępni ją im, gdy będzie istnieć więź emocjonalna a rodzice będą rozmawiać i rozumieć to, co mówi do nich dziecko. Rozumieć a nie oceniać tego właśnie nastolatki oczekują od swoich rodziców. Ta relacja jest zwrotna. Należałoby się w tym miejscu zastanowić: dlaczego, jeśli obie strony oczekują od siebie tego samego nie potrafią się dogadać? Często wynika to z barier komunikacyjnych, które skutecznie utrudniają rzeczywisty kontakt, zrozumienie i poczucie bycia zrozumiałym. Należą do nich:

 krytykowanie, negatywna ocena tego, co druga osoba robi, myśli i czuje, krytyka oceniająca zniechęca do otwartości i budzi poczucie bycia niezrozumianym,

 obrażanie, jego wynikiem może być tylko odwet, udawanie i unikanie kontaktu,

 orzekanie, autorytarne wypowiadanie prawd ostatecznych, stawianie siebie w roli autorytetu zwykle przynosi efekt zaprzeczenia i negacji wobec wypowiadanego stanowiska,

 rozkazywanie, w relacjach wychowawczych niepożądane, zraża ludzi do siebie,

 grożenie, występuje z pozycji siły, w tej próbie sił przegrywa zazwyczaj osoba grożąca,

Porozumiewanie się jest procesem werbalnego lub niewerbalnego dzielenia się informacją z drugą osobą, w taki sposób by zrozumiała ona sens tego, co chcemy jej przekazać. W procesie porozumiewania się w grę wchodzi mówienie, słuchanie i rozumienie. Często wydaje się nam, że rozumiemy o co chodzi drugiej osobie, chociaż to, co usłyszeliśmy nie zawsze jest tym, co ona chciała przekazać.

W polskiej tradycji zarówno małżeństwo, rodzinę, jak i trudności oraz problemy rodzinne z oporami poddaje się szczerej ocenie. Między innymi z tego powodu trudno jest uzyskać autentyczny obraz rodziny, a zwłaszcza występowanie w niej różnego rodzaju incydentów zakłócających atmosferę domowego ogniska i osłabiających poczucie bezpieczeństwa jej członków.

Konflikty i nieporozumienia wśród osób mieszkających pod wspólnym dachem - ich przyczyny oraz występowanie różnych form przemocy domowej - były m. in. przedmiotem sondażu. Niewątpliwie są to problemy trudne do uchwycenia metodą ankietową. Ze względu na szczególną drażliwość przedmiotu badań należy ostrożnie szacować rozmiary zjawiska, które w rzeczywistości może mieć szerszy zasięg. Niemniej jednak uzyskane dane pozwalają spojrzeć na funkcjonowanie gospodarstw domowych z perspektywy ich problemów, kłopotów i zagrożeń.

CZĘSTOŚĆ WYSTĘPOWANIA I STRONY NIEPOROZUMIEŃ

Większość ankietowanych (71%) przyznaje, że ich rodziny nie są wolne od występowania różnego rodzaju nieporozumień, kłótni, sprzeczek i awantur, ale na ogół zdarzają się one bardzo rzadko (50%). Warto zaznaczyć, że pytamy o nieporozumienia rodzinne w ogóle, nie precyzując, czy dotyczą one relacji w rodzinie prowadzącej wspólne gospodarstwo domowe, czy też w szerszym znaczeniu, na przykład między rodzicami a samodzielnymi ekonomicznie dorosłymi dziećmi, mieszkającymi w jednym domu, (co w polskich warunkach nie należy do rzadkości). Można przypuszczać, że w tej znaczącej liczbie (71%) deklaracji dotyczących występowania konfliktów rodzinnych tylko część stanowi zagrożenie dla spójności rodziny. Trudno bowiem za takie uznać kłótnie między nastolatkami lub ostrą wymianę zdań między rodzicami i dziećmi, które - jak wynika z odpowiedzi na pytanie: kto z kim się kłóci - nierzadko zakłócają domową atmosferę. Jednocześnie istnieje przypuszczenie, że ludzie mają tendencję do puszczania w niepamięć nawet poważnych konfliktów domowych, jeśli obecnie rodzina jest pogodzona. Poczynione spostrzeżenia nie oznaczają zamiaru pomniejszania wagi uzyskanych danych, przeciwnie - opinie ankietowanych oddają ocenę atmosfery panującej w rodzinie, która z założenia powinna być oazą spokoju i twierdzą dla wszystkich jej członków. Zwracamy tylko uwagę na potrzebę zachowania koniecznego dystansu w ocenie uzyskanego rozmiaru "skłócenia" polskich rodzin.

W każdej rodzinie od czasu do czasu zdarzają się nieporozumienia i konflikty. A czy w Pana(i) rodzinie zdarzają się sprzeczki, kłótnie, awantury?

 

Tak, niemal codziennie

2%

 

Tak, raz lub dwa razy w tygodniu

5%

 

Tak, parę razy w miesiącu

14%

 

Tak, zdarza się, ale bardzo rzadko

50%

 

Nie, nigdy to się nie zdarzyło

29%

Ogólnie można stwierdzić, że w rodzinie co drugiego respondenta (50%) konflikty występują sporadycznie, ale jedna piąta badanych (łącznie 21%) doświadcza "wojny domowej" przynajmniej parę razy w miesiącu lub częściej, w tym - co pięćdziesiąty (2%) stwierdza, że żyje w atmosferze niekończących się codziennych awantur. Ponad jedna czwarta ankietowanych (29%) deklaruje życie rodzinne bez konfliktów.

Takie cechy jak wykształcenie czy miejsce zamieszkania nie wykazują związku z nasileniem występowania konfliktów domowych. Również płeć słabo wpływa na zróżnicowanie opinii na ten temat. Różnicują je natomiast: ocena warunków materialnych oraz wiek respondentów.

Występowaniu konfliktów wyraźnie sprzyja zła sytuacja materialna: co trzeci respondent negatywnie oceniający warunki materialne własnego gospodarstwa domowego (32%) twierdzi, że w jego rodzinie przynajmniej parę razy w miesiącu dochodzi do różnego rodzaju nieporozumień. Takie sytuacje (konflikty co najmniej kilka razy w miesiącu) znacznie rzadziej dotykają rodziny żyjące w średnich lub dobrych warunkach (odpowiednio: 17% i 18%).

O pełnej zrozumienia, bezkonfliktowej atmosferze domowej najczęściej mówią najstarsi ankietowani, powyżej 65 roku życia (54%), chociaż co dziesiąty z tej grupy wiekowej (10%) przyznaje, że w jego rodzinie przynajmniej parę razy w miesiącu dochodzi do awantury. Natomiast najmłodsi ankietowani, w wieku od 18 do 24 lat (14%), a zwłaszcza uczniowie i studenci (18%), zdecydowanie częściej od wszystkich pozostałych deklarują bardzo częste utarczki domowe (co najmniej raz lub dwa razy w tygodniu). Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ co czwarty badany w tym wieku (24%) przyznaje, że popada w konflikt z rodzicami, a co dziesiąty (10%) - że nieporozumienia dotyczą całej rodziny.

ODPOWIEDZI OSÓB, KTÓRE DEKLARUJĄ WYSTĘPOWANIE W ICH RODZINACH NIEPOROZUMIEŃ I KONFLIKTÓW (N=676)

 Między kim a kim najczęściej zdarzają się te nieporozumienia?

 

Między mną a współmałżonkiem (partnerem)

42%

 

Między mną a dziećmi

9%

 

Między mną a rodzicami

8%

 

Między dziećmi

5%

 

Między mną lub współmałżonkiem a innymi osobami wspólnie zamieszkującymi (teściami, rodzeństwem, dziadkami itp.)

5%

 

Między współmałżonkiem a dziećmi

4%

 

Między moimi rodzicami

3%

 

Różnie bywa, nie ma reguły

18%

 

Wszyscy kłócą się ze wszystkimi

4%

Głównymi stronami konfliktów są respondenci i ich współmałżonkowie (42%), rzadziej - rodzice i dzieci, niezależnie od tego, czy respondent jest rodzicem czy dzieckiem (łącznie 21%). Jak widać, kłótnie małżeńskie zdystansowały wszystkie inne sytuacje konfliktowe między pozostałymi członkami rodziny?

"Czy konflikty są konieczne? Co robić, gdy się pojawią? "

Już samo słowo "konflikt" budzi w wielu osobach lęk, gniew, niepokój, gdyż często utożsamiane jest z porażką, brakiem kompetencji. Ale przecież, wzrastanie w grupie rodzinnej, rówieśniczej czy zawodowej prowadzi nieuchronnie do różnic w obszarze opinii, potrzeb, zainteresowań czy wartości, co może rodzić konflikty.

Natomiast tak naprawdę konflikty są nieprzyjemne. Niepokój, jaki im towarzyszy, może niekiedy skłaniać do prób pominięcia ich milczeniem, ukrycia w nadziei, że np. znikną same. Tymczasem w sytuacji konfliktowej nie trzeba ani udawać, że ona nie istnieje, ani mobilizować sił nawzajem przeciwko sobie, lecz zmobilizować energię, uwagę, na poszukiwanie rozwiązań, które uwzględnią indywidualne potrzeby i oczekiwania wszystkich stron.

Konflikty są konieczne, gdyż tylko dzięki nim każdy z nas istnieje i jest zdolny do wyrażania siebie.

Są motorem do rozwoju i motorem twórczym (napędem wszelkiej innowacji jest NAPIĘCIE, które jest pokarmem dla wyobraźni i tworzenia tego, o jeszcze nie istnieje).

Są środkiem do budowania i formowania własnej osobowości. Dzięki konfrontacji między własnymi pragnieniami i ambicjami, a życzeniami rodziców w dziecku rodzi się poczucie własnej odrębności i niezależności.

Są elementem ułatwiającym pokonywanie trudności życiowych. Profesor Kazimierz Dąbrowski, twórca koncepcji dezintegracji pozytywnej, podkreśla, że zaburzenie równowagi psychicznej integracji, jest niezbędnym warunkiem rozwoju człowieka.

Żeby dobrze rozumieć i rozwiązywać konflikty, musimy dokładnie zdać sobie sprawę z ich znaczenia dla nas. Zbuntowany młody człowiek czasami tylko w drodze konfliktu może uwolnić się od nadopiekuńczych rodziców i wziąć za swój los odpowiedzialność. Tylko w drodze konfliktu naukowiec może obalić dotychczas obowiązujące teorie (Kopernik, Pasteur). Dużą wartość odgrywa konstruktywne rozwiązywanie konfliktów w związkach małżeńskich i w rodzinie. Konflikty między małżonkami pozwalają na rozluźnienie sztywnych schematów zachowań wyniesionych z domu rodzinnego, wypracowanie lepszych sposobów komunikowania się, lepsze poznanie partnera. W rodzinie konstruktywne rozwiązywanie konfliktów daje dzieciom poczucie odrębności i niezależności, uczy ich szacunku do drugiej osoby, uczy dyscypliny wewnętrznej i znoszenia niepowodzeń. Wszystko to znacznie wzmacnia więź pomiędzy członkami rodziny, która jest podstawą życia rodzinnego.

Tradycyjne sposoby rozwiązywania konfliktów to:

Ignorowanie - to technika polegająca na pomijaniu milczeniem problemu.

Odwlekanie - to sposób polegający na odwlekaniu działania. Oczekiwanie na zmiany, które mogą nastąpić w miarę upływu czasu.

Pokojowe współistnienie - w tej strategii zaangażowane są obydwie strony. Udają one, że konflikt nie istnieje.

Sposoby te są nieskuteczne. Stosowane na dłuższy dystans mogą znacznie zaostrzyć konflikt, prowadzą do wygaśnięcia więzi pomiędzy stronami, nie wpływają rozwojowo na relacje pomiędzy stronami.

Profesjonalnie do rozwiązywania konfliktów stosuje się mediacje - jest to jedyny sposób rozwiązywania konfliktów, który nie dzieli stron na wygranych i przegranych. Żadna ze stron nie osiąga wszystkiego tak jak ma to miejsce w konfrontacji czy arbitrażu. (Arbitraż to odwoływanie się do prawodawstwa, do sądu, autorytetu w danej dziedzinie. Konfrontacja to równoczesne przedstawienie przez obydwie strony swoich racji i uzgodnienie ich sprzecznych zeznań). Efektem mediacji jest umowa, ugoda lub kontrakt. Umowa musi dotyczyć konkretu, konkretnych zachowań, które czynią ten konflikt.

Etapy prowadzenia mediacji.

  1. Ujawnienie i nazwanie konfliktu.

  2. Poznanie stanowisk wszystkich stron, których konflikt dotyczy. Ten etap odbywa się oddzielnie dla każdej ze stron.

  3. Badanie skłonności do kompromisu. Każdej ze stron przedstawia się to, co myśli druga strona i czego oczekuje.

  4. Opracowanie projektu umowy.

  5. Konsultacja projektu (oddzielnie ze stronami).

  6. Negocjacja. Mediator pilnuje przebiegu informacji, żeby strony trzymały się tematu.

  7. Podpisanie umowy. Każda dostaje jej kopię.

  8. Realizacja umowy. Po trzech miesiącach sprawdzamy jej realizację.

W taki sposób przeprowadza się mediację profesjonalną, ale tą samą zasadą kieruje się rodzic czy nauczyciel rozwiązując konflikty w domu czy w szkole. Tu z pomocą przychodzi: Sześć kroków "Metody bez porażek" Thomasa Gordona.

  1. Rozpoznaj (nauczycielu N, rodzicu R) konflikt i nazwij go. Wybierz dogodny moment. Wyraźnie i dokładnie powiedz, co czujesz i jakie twoje potrzeby zostały naruszone lub niezaspokojone. ("Martwi mnie, że masz kolejny raz nieodrobioną pracę domową, za co powinnam Ci postawić dwóję. "Jestem zdenerwowana, że ciągle muszę przypominać o umyciu wanny".)

  2. Znajdźcie wspólnie możliwe rozwiązania. Spróbuj najpierw wydobyć od dziecka różne rozwiązania. Swoje dodaj później. Nie oceniaj żadnego, nawet słowem "dobre". Przyjmij wszystkie pomysły. Sam (N, R) dodaj swoje.

  3. Krytycznie oceń te rozwiązania. "To zaniży moje wymagania wobec Ciebie", "Uważam, że to rozwiązanie byłoby niesprawiedliwe wobec mnie" - ciągle myć wannę.

  4. Zdecydujcie się (N, R), na najlepsze rozwiązanie. "Z tym rozwiązaniem zgadzamy się", "Czy to rozwiązanie zadowala wszystkich?” itp.

  5. Opracowanie sposobów realizacji tego rozwiązania. Ustalamy wspólnie, co wykona uczeń, do kiedy, albo, co potrzebuje żeby wykonać? Co do mycia wanny, to jak często i w jakie dni, kto ma ją myć. Ustalamy precyzyjnie zapisując datę i osobę.

  6. Wykonanie powziętej decyzji. To N czy R pilnuje wykonania zadania i on ocenia, jakie modyfikacje należy wprowadzić w zależności od sytuacji.

Dlaczego namawiam do stosowania tej metody?

I jeszcze pamiętajmy. W sytuacji konfliktowej pomiędzy N - dzieckiem czy R - dzieckiem, zawsze negocjatorem jest dorosły (N, R).


O zjawisku krzywdzenia dzieci w rodzinie, czyli długa historia krzywdzenia, krótka historia pomagania

Wykład wygłoszony na konferencji inaugurującej kampanię "Dzieciństwo bez przemocy" w Pałacu Prezydenckim 20 marca 2001 roku

Długa historia krzywdzenia dzieci

Nasz gatunek nie ma czystego sumienia w sprawie swoich dzieci. Historia krzywdzenia dzieci jest bardzo długa. Zajmuje 95%, a może więcej czasu naszej cywilizacji. Dzieci prawie zawsze uważano za słabsze. Traktowane jak przedmioty, przez stulecia były zabijane, kaleczone, gwałcone, wykorzystywane. Uważano je za własność, której się nie szanuje, bo łatwo ją można mieć i łatwo stracić. Dopiero ostatnie sto lat, a może trochę więcej, to okres, w którym zaczęliśmy się opamiętywać, stopniowo dostrzegając nie tylko zło czynione dzieciom, ale i to, że za krzywdzenie ich cały gatunek płaci wysoką cenę. Nie ulega wątpliwości, że bardzo dużo złych rzeczy jest konsekwencją krzywdzenia dzieci, i to nie tylko w skali mikro, ale także w skali makro. Wiele negatywnych zjawisk, które dotyczą naszej cywilizacji: wojny, ubóstwo, prześladowania, nietolerancja, ma swoje korzenie w powszechności tego zjawiska. Nie brakuje na ten temat badań naukowych, jak i spektakularnych przypadków (dzieciństwo Hitlera czy Stalina), w których zniszczenia w skali makro mają swoje korzenie w dramatach dziecięcego wieku.

Współczesne podejście do przemocy

Krzywdzenie dzieci jest częścią przemocy w rodzinie, obejmującej zarówno dzieci, jak i dorosłych ludzi.

Perspektywa prawna pokazuje zapisy kodeksowe oraz obowiązki instytucji związanych z wymiarem sprawiedliwości, które w różnych krajach, a także i w Polsce, precyzują zadania i wyzwania stojące przed współczesnymi społeczeństwami. Wiemy jednak, że przemoc rodzinna, a szczególnie przemoc wobec dzieci, z trudem się odnajduje w labiryntach pałacu sprawiedliwości.

Perspektywa moralna odwołuje się do ludzkiego sumienia i do ludzkiej wrażliwości. Wiemy jednak, że sumienie podatne jest na złudzenia i że nikt nie chce czuć się złoczyńcą w stosunku do swoich dzieci. W żadnej innej sprawie ludzie nie przejawiają takiej pomysłowości jak w dostarczaniu dobrych argumentów i racjonalnych uzasadnień dla złej praktyki wobec dzieci. Zawsze można znaleźć powód, dla którego dziecko zostanie ukarane, skrzyczane, odsunięte czy nawet poniżone - dla jego własnego dobra. Dlatego perspektywa moralna słabo strzeże dzieci przed ich rodzicami.

Perspektywa społeczno-kulturowa pokazuje wpływ postaw społecznych i stereotypów kulturowych na sposób traktowania dzieci przez rodziców. Z tej właśnie perspektywy możemy zobaczyć, jak w pewnych okolicznościach świadomość faktów krzywdzenia dzieci uruchamia znaczące siły społeczne protestujące przeciw przemocy. Dzięki tej perspektywie mamy nadzieję, że nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale ludzie - tworzący rodzinne, sąsiedzkie, lokalne społeczności - będą mogli użyć swojej siły, by powstrzymać przemoc.

Perspektywa psychologiczna, która zwraca uwagę na cierpienie dzieci i złożoność interakcji w rodzinie, pokazuje, że jest tam nie tylko wiele tajemnic, ale także problemów, z którymi trudno się uporać. Z tej perspektywy łatwo zauważyć, że oprócz interwencji, powstrzymywania przemocy, trzeba dzieciom skrzywdzonym dostarczyć także pomocy psychologicznej, czasem psychoterapii, a czasem tylko zwyczajnego wsparcia, dzięki, któremu rany będą się zabliźniać. Musimy pamiętać, że nie zawsze wystarczy tylko przerwanie przemocy.

Wymiary przemocy czy formy krzywdzenia

W krzywdzeniu fizycznym można dostrzec dwie jego odmiany:

Krzywdzenie psychiczne - także ma dwie odmiany. Pierwsza związana jest z bezpośrednim atakowaniem i poniżaniem dzieci. Druga ma miejsce, gdy dziecko jest świadkiem przemocy między dorosłymi członkami rodziny - jak ojciec traktuje matkę, jak matka traktuje swoją starszą matkę. Oglądanie przez małe dziecko przemocy i wulgarności jest czasem równie niszczące, równie krzywdzące jak bezpośredni atak. Z tego powodu zapobieganie przemocy wobec dzieci musi być związane z przeciwdziałaniem wszystkim zjawiskom przemocy w rodzinie.

Krzywdzenie seksualne - możemy podzielić na:

I wreszcie sprawa zaniedbywania dzieci:

 zaniedbywanie materialne - jest najbardziej widoczne, często zdeterminowane czynnikami, które wykraczają poza wewnętrzne stosunki w rodzinie. Można powiedzieć, że nędza jest aktem przemocy, w szczególności wobec dzieci. Przyczyny tej przemocy mogą dotyczyć zjawisk w skali makrospołecznej.

 zaniedbywanie psychiczne - często jest najtrudniejsze do rozpoznania, a wielu rodziców nie orientuje się psychicznych potrzebach psychicznych dziecka. Nie wystarczy dziecka nie bić, nie poniżać. Dziecko potrzebuje ciepła, bezpieczeństwa, zainteresowania. Współcześnie za formę przemocy uważa się także sytuację, gdy nie dostaje ono pokarmu psychicznego, który jest potrzebny do prawidłowego rozwoju.

Diagnozowanie przemocy

Można wyróżnić trzy poziomy krzywdzenia. Pierwszy to maltretowanie, znęcanie, gwałcenie - tu interwencja prawa, służb publicznych musi wystąpić poza wszelką dyskusją. Ale trzeba pamiętać, że to brutalne, drastyczne, przestępcze krzywdzenie dzieci jest bardzo często zakorzenione na drugim poziomie, na którym występuje tzw. zwyczajne krzywdzenie. Mamy tu do czynienia z poniżaniem i ośmieszaniem dzieci, z bezlitosnym, choć logicznie uzasadnianym karaniem, z brakiem miłości, czułości i opieki. Wiele krzywdy znajduje się w tym obszarze i po to, by ją zmniejszyć, trzeba zaangażować na ogół nie wymiar sprawiedliwości, ale najbliższych - członków rodzin, dziadków, czasem wujków albo starsze rodzeństwo. Tutaj interwencja musi czasem przekraczać granice wewnętrzne rodziny, może być podjęta przez specjalistów, którzy zajmują się wychowaniem albo leczeniem.

I wreszcie trzeci poziom, czyli ten najszerszy - obszar sytuacyjnego zadawania bólu i straszenia dzieci przez rodziców. Często pojawia się tutaj spór, czy to jest przemoc, krzywdzenie, czy tylko trudny los dziecka. Wielu ludzi nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, w której dziecko od czasu do czasu nie doznaje bólu, nieodłącznie związanego z rolą rodziców.

Jak przeprowadzić granicę między krzywdzeniem a karaniem i czy w ogóle można to zrobić? To obszar profilaktyki przemocy, kompetencji i samoświadomości rodzicielskiej, czuwania, samokontroli. To ogromna ilość przemocy, która jest niewidzialna. To problem, do którego trudno dotrzeć przez badania socjologiczne i analizowanie statystyk instytucji, bo w instytucjach się tego nie rejestruje. I dlatego problemy z diagnozowaniem przemocy stanowią wyzwanie dla naukowców, badaczy. Polska przemoc domowa, a szczególnie wobec dzieci, jest wielkim wyzwaniem dla polskiej psychologii, socjologii i innych dyscyplin naukowych.

Kary fizyczne, bicie, krzywdzenie i przemoc to wielki problem. Ze statystyk, wynika, że ponad 80% rodziców bije swoje dzieci i stosuje kary fizyczne. Ale czy można postawić znak równości i powiedzieć, że każda kara fizyczna to jest "bicie" i że każde bicie jest krzywdzeniem? Na to pytanie pojawiają się różne odpowiedzi. Są ważne powody, żeby powiedzieć "tak" - każde uderzenie dziecka jest bowiem aktem przemocy. Ale czy możemy przyjąć taką perspektywę, z której będzie wynikało, że na negatywną ocenę zasługuje 85% społeczeństwa? To jest dylemat - w którym miejscu przeprowadzić granicę. Z różnych perspektyw ta granica może być różna. Z punktu widzenia profilaktyki krzywdzenia ważne jest, aby każdy rodzic, który uderzy swoje dziecko, czuł się nie w porządku. Z punktu widzenia kogoś, kto próbuje zorganizować społeczne działanie, przyczynić się do rozwijania pomocy dzieciom krzywdzonym, takiego znaku równości postawić nie można. Więc, w którym miejscu wolno? A jest przecież wielu ludzi, którzy uważają, że kary fizyczne pomogły im w życiu. Mają dobre zawody, są wykształceni, i mówią wprost, gdyby ojciec nie bił tak, że "mi krew z tyłka sikała, to bym nie wyrósł na porządnego człowieka". Nie można tych ludzi zlekceważyć, powiedzieć, że oni nie mają racji i prawa głosu. To jest dylemat i wyzwanie dla nas wszystkich.

Kolejna sprawa wydaje się szczególnie dotkliwa i trudna. Jeżeli uznamy, że przemoc to działanie silniejszego, które narusza dobra i prawa dziecka oraz powoduje cierpienia i szkody, to kogo można uznać za ostatecznego arbitra w określaniu, co jest dobrem i prawem dziecka? Wielu ludzi mówi "ja", to jest "moje" dziecko, ja wiem, co będzie dla niego dobre, to ja stanowię prawa, bo rodzina jest moją twierdzą. Takie myślenie powoduje, że w części przypadków przemocy interwencja jest trudna, a nawet czasem niemożliwa, bo zaczynają się granice bardzo poważnych sporów, także ideologicznych i politycznych.

W jakim stopniu, zorganizowane formy działania społecznego, nie mówiąc o instytucjach, mogą mieć rację w sporze z rodzicem o to, co jest dobre dla jego dziecka? Są ważne powody, dla których właśnie w rodzinie powinno się lokalizować odpowiedzialność za dobro dzieci, za pilnowanie ich praw do szczęścia i rozwoju, ale wielu rodziców nie ma do tego odpowiedniego przygotowania psychologicznego.

Źródła cierpienia i strachu dzieci

Ważnym źródłem krzywdy dziecka jest sprawowanie władzy rodzicielskiej bez szacunku, tzn. bez dostrzegania jego godności i podmiotowości, oraz karanie dziecka ze złością i surowością. Rodzicielstwo to profesja. Można by przyjąć, że każdy, z samego faktu, że urodziło mu się dziecko, otrzymał jakiś minimalny poziom kompetencji. Ale wiemy, że to nie jest prawdą. Wyzwaniem dla ludzi XXI wieku jest, jak wielu z nich, oprócz dostrzegania wagi miłości rodzicielskiej, zrozumie potrzebę rozwijania i uczenia się kompetencji rodzicielskich. Jak wielu będzie się chciało uczyć tego zawodu, tych umiejętności, bo nie wszyscy mieli dobre przykłady we własnej rodzinie?

Ważnym źródłem strachu i cierpienia dzieci są frustracje, konflikty i przemoc między rodzicami. Dochodzi do tego autorytarny model wychowania, w którym cel, do którego się zmierza i który jest związany z ukształtowaniem człowieka, usprawiedliwia prawie wszystkie rodzaje działań wychowawczych, także te szkodliwe dla zdrowia psychicznego dziecka i jego rozwoju. Przełamywanie oporu za pomocą siły jest usprawiedliwione - to istota autorytarnego modelu wychowania. Jeżeli chcę osiągnąć cel związany z moim dzieckiem i napotykam na opór, to mogę pokonać ten opór i stratować granice jego osobowości. Autorytarne wychowanie tworzy, więc ryzyko krzywdzenia i przemocy. Dlatego rodzice stosujący ten model w swym życiu powinni szczególnie uważać na momenty, w których w imię pięknych wartości przekraczają granice podmiotowości dziecka, zadają mu ból i wzbudzają w nim lęk.

Należy również wspomnieć o innych przyczynach cierpienia i strachu dzieci: alkoholizmie i nędzy - czynnikach, które rujnują życie rodzinne. W takich sytuacjach dziecko, jako najsłabsze, jest krzywdzone najbardziej.

Remedium na cierpienie i ból dziecka

Cała nadzieja w rodzicach, bez nich nikt tej sytuacji nie uzdrowi. Najważniejsze są empatia i rozumienie dziecka, czyli zdolność do tego, by chociaż na chwilę wczuć się w sytuację małego człowieka, wejść w jego wnętrze i zrozumieć, co się z nim dzieje, kiedy jest krytykowane, kiedy mu coś doskwiera. Czy dziecko jest w stanie to znieść, przetrawić bolesne doświadczenia? Czy jestem w stanie dostrzec subtelne sygnały, czy musi coś w nim pęknąć, coś się rozsypać, bym dostrzegł jego cierpienie i lęk? Do tego jest potrzebna empatia. I samokontrola rodziców nad zachowaniami, które powodują cierpienie. Czy rodzice są w stanie zaakceptować fakt, że powinni się kontrolować w relacjach ze swoimi dziećmi? Wielu ludzi buntuje się przeciw temu. Mówią, że muszą się kontrolować w pracy, na ulicy, w różnych sytuacjach, w domu więc tego nie chcą. Jak nauczyć się samokontroli, przynajmniej w tych momentach, kiedy można sprawić dziecku ból?

Sytuacja dziecka w rodzinie alkoholowej

To jest chroniczny, raniący stres, destrukcja więzi, poczucia bezpieczeństwa, agresja, demoralizacja, problemy duchowe, nieakceptowanie społeczne, poczucie, że jest się obywatelem, dzieckiem trzeciej kategorii. W Polsce żyje ponad pół miliona rodzin alkoholowych. Licząc bardzo pobieżnie, jest w nich ponad milion dzieci krzywdzonych przez rodziców, nie tylko tych, którzy piją, ale i tych, którzy znaleźli się w pułapce współuzależnienia. Z ankiet przeprowadzanych wśród pacjentów placówek odwykowych wynika, że 40% z nich rani i krzywdzi swoje dzieci. I tylko 50 tys. z tego miliona korzysta z pomocy socjoterapeutycznej! To największe wyzwanie, które stoi przed nami - spowodować, żeby 10 razy więcej dzieci mogło znaleźć pomoc, na którą czekają.

Skutki przemocy i krzywdzenia dzieci

Krzywdzeni chorują częściej. Każdy rok życia w ciągłym stresie uszkadza system immunologiczny. Nie ulega wątpliwości, że krzywdzenie dzieci jest jednym z podstawowych zagrożeń zdrowia psychicznego. Psychoterapeuci mówią o tym od niepamiętnych czasów. Większość ludzi z zaburzeniami emocjonalnymi, nerwicami, depresjami, stykała się w dzieciństwie z drastycznymi albo subtelnymi formami krzywdzenia. A zaburzenia zdrowia psychicznego są jednym z największych wyzwań zdrowia publicznego w przyszłości.

Skutki doraźne przemocy wobec dziecka:

Skutki długotrwałe:

Krzywdzenie dzieci to nie tylko doraźne skutki, które powodują, że przeziębienie trwa u nich dwa razy dłużej. Kiedy dorosną, częściej będą miały problemy z sercem albo żołądkiem. Także alergie dziecięce często są zakorzenione w doświadczeniach związanych z krzywdzeniem.

Przeciwdziałanie przemocy

Z całą pewnością musimy zrobić wszystko, co jest możliwe, żeby rozwijać profilaktykę krzywdzenia dzieci. Po pierwsze, każdy musi zadać sobie pytanie - jak często jestem sprawcą cierpienia, strachu własnych dzieci? Po drugie, co robię, gdy jestem świadkiem krzywdzenia cudzych dzieci - mojego sąsiada, krewnego? Trzeci poziom to interwencje służb i instytucji. Czy dostatecznie pilnujemy bezpieczeństwa dzieci jako policja, opieka społeczna, pedagodzy szkolni, wychowawcy, lekarze pediatrzy, lekarze rodzinni? Czy dajemy krzywdzonym dzieciom wsparcie i pomoc profesjonalną?

Polskie osiągnięcia i zasoby

Mamy długą tradycję działań organizacji pozarządowych. Istnieje wspaniały ruch korczakowski, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Komitet Ochrony Praw Dziecka, wiele fundacji i organizacji społecznych. Dziesięć lat mija od zainicjowanego przez PARPA Programu Bezpieczeństwa w Rodzinie. Działa także Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. Dzięki procedurze "Niebieskie Karty" zmienia się podejście policji do przemocy w rodzinie. Może nie tak szybko, jak tego byśmy chcieli, ale jednak. Szkolą się pracownicy służb i instytucji, rozwija się sieć placówek specjalistycznych, ośrodków interwencyjnych, świetlic socjoterapeutycznych. Nasza największa nadzieja to działalność społeczności lokalnych - 2500 gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, które nie tylko mają swoje pieniądze i swoje zadania, ale także własną filozofię działania. Gminne komisje, finansując działania na rzecz ofiar przemocy w rodzinie, wspierają wszystkie krzywdzone dzieci, nie tylko te z rodzin alkoholowych.

Polskie dylematy i wyzwania

Czy przeciwdziałanie przemocy domowej zagraża polskim rodzinom i polskim tradycjom wychowawczym? Pamiętamy, co stało się w 1997 roku po Kampanii Przeciwko Przemocy w Rodzinie, kiedy to część ludzi w nią zaangażowanych posądzono o negatywny stosunek do rodziny. Był nawet okres, kiedy próbowano z tego uczynić jakąś krytykę ideologiczną. Mam nadzieję, że to się skończyło. Postawa polskiego Kościoła była w tej sprawie jednoznaczna. Ten, kto broni rodziny przed złem, które się w niej dzieje, nie jest rodzinie przeciwny, ale pozostaje w jej służbie. Spory ideologiczne mamy już za sobą, ale trzeba pamiętać, że mogą się znowu pojawić, bo rodzą się z nietolerancji, ze schematów myślenia, a te najtrudniej znikają.

Czy polscy rodzice zechcą się uczyć rozumienia swoich dzieci i rozwijać umiejętności wychowawcze? Czy nauczyciele i wychowawcy nauczą się empatii i pomocnego kontaktowania się z wychowankami? Czy społeczności lokalne stworzą priorytety dla lokalnych systemów przeciwdziałania przemocy domowej? Czy autorytety społeczne oraz media i politycy zrozumieją, że przeciwdziałanie krzywdzeniu dzieci jest fundamentem zdrowia publicznego i rozwoju narodu? Czy zmniejszy się liczba obojętnych świadków przemocy? Te pytania pozostają dla nas największym wyzwaniem.

Dzieciństwo bez przemocy

Na zakończenie krótko o filozofii naszej kampanii. Po pierwsze, wierzymy, że podstawową rolę do spełnienia mają społeczności lokalne. W związku z tym chcemy przyczynić się do tego, aby powstawały i rozwijały się lokalne systemy przeciwdziałania przemocy i żeby udzielano wsparcia ludziom, którzy w działalność taką już się zaangażowali. Chcemy także, aby w życie lokalnych społeczności zaangażowały się media i autorytety lokalne. Zależy nam, żeby ci, którzy w gminie mają coś do powiedzenia - zaczynając od księdza, poprzez nauczyciela, pielęgniarkę, lekarza i bogatych ludzi, a kończąc na burmistrzu - powiedzieli: "To jest nasza sprawa". Chcemy, żeby zwiększyła się wrażliwość na krzywdę wyrządzaną dzieciom. Największym marzeniem dla wszystkich organizatorów tej kampanii jest, żeby stało się to polskim wyzwaniem XXI wieku. Nic trwałego nie zbudujemy, jeżeli w polskich domach będą krzywdzone dzieci. Kto je obroni, gdy będzie potrzeba?


Przemoc wobec dziecka w rodzinie

W wielu sferach życia społecznego pojawiają się różne formy przemocy, ale najsilniej zaznaczają się one w dziedzinie wychowania zarówno w szkole, jak i w rodzinie.

Liczne publikacje wskazują, że przemoc jest wciąż traktowana jako najskuteczniejsza metoda wychowawcza, a syndrom bitego dziecka urasta do rangi problemu społecznego. Przedstawię tu analizę zjawiska przemocy wobec dzieci, określając jej rozmiary i najczęstsze formy krzywdzących zachowań. Materiał empiryczny zebrano, wykorzystując metodę indywidualnych przypadków oraz posługując się techniką wywiadu i analizy urzędowych dokumentów. Badaniami prowadzonymi w latach 1995-1996 objęto 67 rodzin określonych jako dysfunkcjonalne z powodu ich niewydolności w zakresie podstawowych zadań: bytowych, opiekuńczo-wychowawczych, emocjonalnych itp.

Dokonując analizy badanej zbiorowości rodzin pod względem ich struktury, stwierdzono, że większość stanowiły rodziny pełne (73,1%), wśród których 11,9% to rodziny zrekonstruowane. Rodzin niepełnych na skutek rozwodu, separacji lub śmierci współmałżonka było 8,9%. Natomiast w 18,2% przypadków rodzic sprawujący opiekę nad dzieckiem pozostawał w nieformalnym związku z partnerem. Informacje dotyczące struktury rodzin uzupełniono danymi dotyczącymi liczby dzieci. Jeśli przyjąć za kryterium wielodzietności posiadanie, co najmniej pięciorga dzieci, to można uznać, że 23,8% rodzin spełniało to kryterium. Najwyższy odsetek stanowiły rodziny średnioliczne z trojgiem lub czworgiem potomstwa (47,8%), rodzin małolicznych wychowujących jedno lub dwoje dzieci było natomiast 28,4%.

Badaną zbiorowość rodzin dysfunkcjonalnych cechował niski status społeczno-ekonomiczny. Niewątpliwy wpływ na taki stan miał poziom wykształcenia rodziców, wśród których 37,3% matek oraz 22,4% ojców legitymowało się zaledwie wykształceniem podstawowym, a 34% matek i 58,25% ojców zdobyło wykształcenie zawodowe. Czynniki te spowodowały brak stabilizacji ekonomicznej, ukształtowały też niekorzystną sytuację społeczną oraz pośrednio wpłynęły na niski poziom kulturalny tych rodzin. Równie istotny wpływ na dysfunkcjonalność rodzin miały zjawiska patologii społecznej.

Wśród licznych zagrożeń na pierwszym miejscu plasuje się problem nadużywania alkoholu przez jedno lub oboje rodziców stwierdzony w 65% rodzin. Bardzo często zjawiskiem towarzyszącym była przestępczość (34,3% rodzin) lub uprawianie prostytucji (4,5%). Ponadto zwraca uwagę wysoki odsetek rodzin, w których jedno lub oboje rodziców pozostawało bez pracy (ogółem 40,3%). Wysoki odsetek bezrobotnych w tych rodzinach wynikał nie tylko z niskiego poziomu wykształcenia i braku kwalifikacji zawodowych, ale był także jednym ze skutków zachowań patologicznych manifestowanych przez członków tych rodzin (przede wszystkim skłonność do nadużywania alkoholu i konflikty z prawem). Natomiast w nielicznych przypadkach stwierdzono uzależnienie od narkotyków (2,9% rodzin) lub chorobę psychiczną jednego z rodziców (5,9% badanych rodzin).

Przedstawione dane kreślą niekorzystny obraz sytuacji badanych rodzin. Zakłóceniu uległa w nich przede wszystkim więź interpersonalna. Źle układające się pożycie rodziców obfitujące w konflikty, często przeradzające się w skrajną formę awanturnictwa, połączone z manifestowaniem zachowań patologicznych oraz bezradność wychowawcza stworzyły niekorzystny klimat wychowawczy, czego skutkiem było osłabienie lub zerwanie więzi emocjonalnych między rodzicami a dziećmi, świadczące o tym, że rodzice ci utracili możliwość wychowawczego oddziaływania na dzieci. Przekazywanie w toku socjalizacji wartości, wzorów i norm zachowania sprzecznych z ogólnie aprobowanymi w społeczeństwie świadczy o zakłóceniach funkcji uspołeczniającej. Znaczne nasilenie wymienionych czynników spowodowało, że rodziny te wykazywały również symptomy dezorganizacji.

Koncentrując się na aktach krzywdzących wymierzonych w dzieci, wzięto pod uwagę zarówno formy przemocy stwierdzonej, jak i domniemanej. Przemoc stwierdzona została w jakiś sposób realnie udokumentowana, czyli np. ujawniona przez pracownika opieki socjalnej, kuratora, zgłoszona przez inne osoby lub instytucje i znalazła odzwierciedlenie w wywiadach środowiskowych lub raportach policyjnych, natomiast zaistnienie faktu przemocy domniemanej, czyli np. przemocy psychicznej i łagodniejszych form przemocy fizycznej (np. klapsy) zostało potwierdzone przez członków rodzin (dzieci, rodzice, krewni). Stwierdzone akty krzywdzące zostały sklasyfikowane w trzech kategoriach: przemoc psychiczna, przemoc fizyczna i seksualna.

Przemoc psychiczna może przybierać różne postacie przejawiające się zarówno w agresji słownej, jak i w zaniechaniu działań opiekuńczych. W badanych rodzinach agresja werbalna była szczególnie przejawiana przez matki. Spośród nich 62,7% starało się zdyscyplinować dzieci krzykiem, 50,7% posługiwało się w tym celu wulgarnymi wyzwiskami, a 31% stosowało groźby. Najczęściej grożono dzieciom wyrzuceniem z domu, pobiciem lub umieszczeniem w domu dziecka. Ojcowie, jak wykazały badania, byli znacznie mniej skłonni do manifestowania agresji słownej jako zasadniczego sposobu oddziaływania na dziecko, najczęściej posiłkowali się tą formą stosując przemoc fizyczną. Większość z nich stosowała wyzwiska (32,8%) lub reagowała krzykiem na przewinienia dzieci (22,4%).

Niepokojący jest bardzo wysoki odsetek rodzin, w których jedno lub oboje rodziców nie wywiązywało się zarówno funkcji opiekuńczej zarówno w kwestii materialnej, jak i zaspokojenia podstawowych potrzeb psychicznych dzieci. Brak zainteresowania sprawami rodziny i dzieci przejawiało 40,3% matek i 58,2% ojców. Świadectwem takiego stanu było niedożywienie dzieci, częste pozostawianie małoletnich bez opieki, opóźnienia i trudności przeżywane przez dzieci w szkole oraz odrzucenie emocjonalne przez rodziców. Znamienny dla tych rodzin jest także wysoki odsetek występujących w nich zjawisk patologicznych. Zakres stosowanych przez rodziców form przemocy fizycznej jest niezwykle szeroki. Określając objawowe formy działań krzywdzących, wzięto pod uwagę charakter czynów oraz stopień nasilenia przemocy.

Zgromadzony materiał empiryczny wskazuje, że w badanych rodzinach zazwyczaj oboje rodzice byli zwolennikami aktów agresji fizycznej wobec dzieci. Zróżnicowanie dotyczyło przede wszystkim stopnia nasilenia brutalności podejmowanych działań. Matki najczęściej wymierzały klapsy dłonią (43,3%) lub wykorzystywały w tym celu pasek lub ścierkę. Biły najczęściej w pośladki lub w plecy. Zdecydowanie bardziej brutalni w stosowaniu kar byli ojcowie. Ponad połowa z nich (50,7%), wymierzając kary, posługiwała się różnymi przedmiotami (kabel, smycz, pałka lub kij, pas z metalową sprzączką). Zazwyczaj bili po głowie, w plecy, uderzali po nogach i pośladkach, wymierzali ciosy pięścią w twarz, kopali, szarpali za odzież lub uderzali dzieckiem o ścianę lub o meble (niemal 30%). Dość często te swoiste próby zdyscyplinowania dzieci kończyły się obrażeniami fizycznymi pozostawiającymi trwałe blizny, a niejednokrotnie konieczna była interwencja lekarza.

Specyficzną formą przemocy, łączącą maltretowanie fizyczne i psychiczne, było ograniczenie swobody poruszania się. Ponad 7% matek i niemal 12% ojców karało swe dzieci, zamykając je na wiele godzin w komórkach na opał, na strychu, w pomieszczeniach gospodarczych lub w najlepszym przypadku w pokoju. Niekiedy dodatkową karą było pozbawienie posiłku lub stosowanie innych działań, które trudno uznać za wychowawcze, gdyż ich jedynym skutkiem było upokorzenie dziecka. Sprawcami przemocy okazali się także inni członkowie rodziny lub krewni.

Znamienną cechą działań dyscyplinujących stosowanych w badanych rodzinach jest ich brutalność, wulgarność i poniżanie, co świadczy o niewydolności wychowawczej tych środowisk. Specyfika stosowanych działań wynika w równym stopniu z braku przygotowania do pełnienia ról rodzicielskich, niskiej kultury i patologizacji środowisk, jak i z zerwania więzi emocjonalnych między rodzicami a dziećmi, co osłabiło autorytet rodzicielski, a przemoc fizyczną traktowano jako najskuteczniejszy sposób jego ratowania i jednocześnie wychowania dzieci. Zastosowanie przemocy fizycznej i psychicznej rodzice najczęściej uzasadniali agresją wywołaną wpływem alkoholu, niechęcią do dziecka wynikającą z faktu, że nie było ono biologicznym potomkiem rodzica agresora, frustracją z powodu braku zatrudnienia, niechęcią do dziecka związaną z jego ułomnościami lub nie planowanym urodzeniem lub niespełnieniem oczekiwań rodziców.

Szczególnie drastyczną formą przemocy jest wykorzystywanie seksualne. Dokładne poznanie tego problemu jest znacznie utrudnione ze względu na obawy i wstyd dziecka przed ujawnieniem tego czynu. Należy w związku z tym sądzić, że uzyskane informacje nie są wyczerpujące. Wśród form przemocy seksualnej wyróżniono trzy, opierając się na klasyfikacji zaproponowanej przez Frasera (por. I. Pospiszyl 1994). Pierwszy typ to zachowania pozbawione fizycznego kontaktu z dzieckiem, polegające m.in. na podglądaniu, inicjowaniu zabaw o charakterze seksualnym. Kolejna forma to akty związane z fizycznym kontaktem z dzieckiem (masturbacja, pieszczoty o zabarwieniu seksualnym, stosunki analne, kontakty oralne). Ostatnia kategoria to akty fizyczne o znamionach gwałtu, czyli wszelkie formy fizycznego kontaktu z dzieckiem związane z uszkodzeniem ciała ofiary lub mogące takie skutki powodować.

Z zebranych informacji wynika, że 13,4% dzieci stało się ofiarami natarczywości seksualnej polegającej najczęściej na biernym udziale w zabawach o charakterze seksualnym, wymuszonym uczestnictwie w libacjach i ekscesach seksualnych inicjowanych przez rodziców lub inne osoby. W kilku przypadkach działania te polegały na nakłanianiu do czynów nierządnych. Ofiarami aktów lubieżnych było 19,4% dzieci. Najczęściej pokrzywdzonymi w wyniku napaści seksualnej były dziewczynki, ale w czterech przypadkach zaistniały czyny homoseksualne, których ofiarami stali się chłopcy. Sprawcami były osoby znane dzieciom: dalsi krewni, znajomi rodziców, a także osoby z najbliższego otoczenia - ojciec lub ojczym. Najpoważniejszego przestępstwa seksualnego, czyli gwałtu dopuszczono się w stosunku do 4,5% dzieci z badanych rodzin. Sprawcami czynów, podobnie jak i w przypadku czynów lubieżnych, byli krewni dzieci. Potwierdzony fakt, że przeważnie napastnikami seksualnymi były osoby spokrewnione z dziećmi, a do ich ujawnienia przyczyniły się osoby postronne, świadczy o skrajnej demoralizacji tychże rodzin.

Analiza zebranego materiału empirycznego pozwoliła na sformułowanie następujących wniosków:

  1. Wśród zjawisk społecznie negatywnych, które mają związek ze znęcaniem się nad dzieckiem, należy wymienić: alkoholizm jednego lub obojga rodziców (stwierdzony w 65% rodzin), przestępczość (34,3%), bezrobocie (40,3% rodzin, w których jedno lub oboje rodzice pozostawali bez pracy).

  2. Stwierdzono, że w rodzinach dysfunkcjonalnych, które cechuje niski status społeczno-ekonomiczny, przeważa tendencja do stosowania brutalnych kar fizycznych i przepojonej wulgarnością agresji słownej. Jest to skutek niskiej kultury osobistej rodziców, ich braków w edukacji pedagogicznej, zerwania więzi emocjonalnych między rodzicami a dziećmi. Istnienie podobnych zależności podkreślają m.in. R. J. Gelles, Stark, McEvoy. Przy czym Gelles sugeruje, że poziom wykształcenia jest czynnikiem wpływającym w sposób pośredni na natężenie przemocy, choć bardziej istotny jest rodzaj wykonywanej pracy (por. I. Pospiszyl 1994)

  3. Agresorami w rodzinach dysfunkcjonalnych byli zarówno ojcowie stosujący brutalne kary fizyczne, jak i matki, które rzadziej i z mniejszym okrucieństwem stosowały podobne formy przemocy. Na podobną tendencję wskazywała na podstawie własnych badań A. Piekarska (1991), choć zdaniem R. J. Gellesa bardziej skłonny do przemocy wobec dziecka jest rodzic dominujący w systemie rodzinnym (por. I. Pospiszyl 1994).

  4. Stosowanie przemocy zarówno fizycznej, jak i psychicznej stwierdzano najczęściej w rodzinach średniolicznych i wielodzietnych mających troje, czworo lub więcej dzieci. Prawidłowość tę potwierdzają również badania Gellesa, którego zdaniem przemoc wobec dziecka w rodzinach wielodzietnych jest o połowę wyższa aniżeli w rodzinach z jednym dzieckiem (por. I. Pospiszyl 1994).

  5. Sprawcami seksualnego wykorzystywania dzieci były osoby znane dziecku: ojciec, ojczym, krewni bądź znajomi rodziców. Również wyniki badań amerykańskich i angielskich, prowadzonych m.in. przez G. T. Hotalinga, I. A. Lewisa i Ch. Smitha oraz Beezley-Mrazek wykazały, że ponad połowa wykorzystywanych seksualnie dzieci, doświadczyła tego z osobą znajomą lub spokrewnioną (por. I. Pospiszyl 1994). Odmienne tendencje występują w krajach skandynawskich, w których, jak podaje Z. Lew-Starowicz (1992), tylko jedna trzecia sprawców czynów lubieżnych była spokrewniona ze swymi małoletnimi ofiarami.

  6. Ofiarami wykorzystywania seksualnego były przede wszystkim dziewczęta. Konstatacja ta znajduje potwierdzenie w innych badaniach prowadzonych m.in. przez Beezley-Mrazek, Bedgleya i Russela. Wspomniani autorzy wskazują jednak, że nie w każdym wieku ryzyko jest podobne. Zdaniem badaczy okresem najwyższego ryzyka jest wiek między 10 a 12 rokiem życia oraz wczesne dzieciństwo - do 7. roku życia. (por. I. Pospiszyl 1994).


Błędy wychowawcze

Błędy są rzeczą ludzką. Wszyscy je popełniamy. Błędy w dziedzinie wychowania popełniają nawet specjaliści od wychowania, czyli pedagodzy. Ważne jest jednak, abyśmy mieli świadomość, że niektóre nasze zachowania, reakcje czy brak reakcji mogą mieć konsekwencje wychowawcze. Powinniśmy wiedzieć, co jest błędem a co nim nie jest. Wiedza ta z kolei powinna nieść za sobą refleksję, czy mogę postępować unikając błędów wychowawczych, choć pierwsze pytanie powinno chyba brzmieć - czy chcę?

Czas na rachunek sumienia:

  1. Nie mówimy dzieciom (lub zbyt rzadko), że są mądre, piękne, kochane, świetnie coś robią, itp. Niektórzy tego nie potrafią - nie słyszeli tego od swoich rodziców, a niektórym wydaje się, że "zepsują dziecko".

  2. Uwagi krytyczne przekazujemy zaś zbyt szybko i chętnie. Wydaje nam się, że to jest dobra metoda wychowawcza - wskazywanie błędów. I tak jest - na pewno, ale skuteczna będzie tylko wtedy, gdy pochwał będzie 2 razy więcej niż uwag krytycznych. Przecież dziecko - też człowiek, a który człowiek lubi słuchać krytyki? Spotkałam się z nazwą, tej techniki przekazywania krytyki - "sandwicz", albo po polsku "kanapka". Tylko wtedy jesteśmy przyjąć gorzką przecież i niesmaczną część (uwagi), jeśli obłożymy je umiejętnie w coś przyjemniejszego i smaczniejszego (informacje pozytywne). Zamiast więc mówić "Krzysiek, znowu zostawiłeś bałagan w swoim pokoju" - powiedzmy "Krzysiu, cieszę się, że tak fajnie bawiłeś się z kolegami, chyba muszą Cię bardzo lubić. Posprzątaj teraz swój pokój. Następnym razem zaproponuj kolegom wspólne sprzątanie - pójdzie wam szybciej".

  3. Używamy drażniących zwrotów (jak w przykładzie powyżej) - zawsze, nigdy.. Są one zwykle krzywdzące, bo to nieprawda, że coś dziecko robi zawsze (źle), albo nigdy (dobrze). Może dzieje się tak często, wg nas pewnie zbyt często i stąd chcemy podkreślić jak bardzo nas to denerwuje - niestety efekt jest zupełnie inny. Atak zwykle wywołuje obronę, czasem w posta1ci również ataku.

  4. Nie mówimy (lub zbyt rzadko) - kocham cię, cieszę się, że jesteś, że mam ciebie itp. I znowu, jak w punkcie pierwszym albo nie umiemy tak mówić, albo wydaje nam się to tak oczywiste, że nie potrzebne są deklaracje słowne. A jednak - są potrzebne.

  5. Nie oglądamy z dziećmi bajek. Włączamy im telewizor, magnetowid i mamy "je z głowy". Nie rozmawiamy więc, z dzieckiem o bohaterach i wydarzeniach, bo ich nie znamy. Nie wyjaśnimy więc, że w bajce jest fikcja, nie uspokoimy, gdy dziecko się boi, bo nie rozumie akcji i co najważniejsze nie wiemy czy to, co ogląda nasze dziecko to dobra, wartościowa bajka, czy animowany filmik o wątpliwych walorach. Niektóre bajki nie tylko nic nie wnoszą w życie dziecka, niczego nie uczą, nie dają pozytywnych wzruszeń, ale nawet są szkodliwe - UCZĄ AGRESJI, NIEWŁAŚCIWEGO SŁOWNICTWA I NAGANNYCH POSTAW.

O wpływie telewizji możesz przeczytać tu Dziecko przed telewizorem

  1. Małemu tzn. 2 - 3 letniemu dziecku nie mówimy, że jakieś jego zachowanie jest niewłaściwe, bo wg nas i tak tego nie zrozumie, jest jeszcze zbyt małe itp. Dziecko bijące łopatką inne dziecko w piaskownicy nie dowiaduje się od niektórych rodziców, że to niewłaściwe zachowanie. Często rodzice nawet są dumni, że to jego dziecko bije a nie jest bite. Jest takie silne, zaradne itp. Spotkałam nawet uzasadnienie mądrej, wykształconej matki, że nie ma co ingerować, bo w piaskownicy panuje prawo dżungli

  2. Nie bronimy własnego dziecka, wtedy, gdy oczekuje ono od nas wsparcia. Wracając do przykładu z piaskownicy. Jeśli to nasze dziecko jest popychane, zabiera mu się zabawki zdarza się, że jeszcze rodzic dokłada dziecku stresu, nie stając po jego stronie, nie mówiąc wprost, że to tamto dziecko zachowało się nieładnie. Czasami trzeba niestety wyręczyć rodzica małego agresora wyjaśniając mu, że jego zachowanie jest niewłaściwe. Pamiętam oczy zdumionego 2 latka, któremu wyjmowałam z ręki łopatkę, którą okładał w piaskownicy inne dziecko. I ulgę w oczach drugiej strony - dorosły mi pomógł - można tu bawić się bezpiecznie. Trudniej jest nam zająć obiektywne sytuacje, gdy sytuacje konfliktowe zdarzają się w szkole - z tej przyczyny, że zwykle nas przy nich nie ma. I co wtedy robimy, gdy dziecko opowiada nam nieprzyjemne zajście z kolegą czy z nauczycielem? Przekonujemy dziecko, że to na pewno jego wina! Jeśli to rzeczywiście jego wina, to zanim postawimy taki werdykt powinniśmy się najpierw lepiej rozeznać a jeśli to niemożliwe - nie oceniajmy sytuacji!

  3. Nie potrafimy słuchać dzieci

  4. Nie wyznaczamy dzieciom granic, nie mówimy im NIE, z powodu źle pojętej miłości. Kiedy maluch próbuje kolejnego łyka piwa, kiedy popycha inne dziecko, kiedy starsze dziecko do nas lub innych zwraca się nieładnie - udajemy, że nie widzimy bądź nie słyszymy, ewentualnie reagujemy słabo, prosząco i NIEZDECYDOWANIE.

  5. Bardzo dużo zakazujemy dzieciom. Czasami wprowadzamy niepotrzebne zakazy. Dlaczego malec nie może rozwinąć rolki papieru toaletowego? Nie szkodzi, że ona do tego nie służy. Zanim powiesz NIE, zastanów się, dlaczego i czy warto? 30 groszy (jeśli super ładny i pachnący to złotówka) - a jaka zabawa, ile uciechy i wyobraźnia dziecka też pracuje.

  6. Mówimy dzieciom NIC SIĘ NIE STAŁO - gdy się przewróci, uderzy itp. - w dobrej intencji, ale jak musi czuć się dziecko, które odczuwa ból (nawet niewielki), przestraszyło się i jeszcze słyszy, że to nic! Lepiej powiedzmy - trochę boli, ale na pewno za chwilę przestanie, wiem, że się przestraszyłeś - ale jestem przy tobie itp.

  7. Bywamy niekonsekwentni w postępowaniu wobec dzieci, nie szanujemy swego słowa, ulegamy dzieciom pod pretekstem, że to wyjątkowa sytuacja (okłamujemy samych siebie) lub, kiedy nie dajemy sobie rady ("dziecko wchodzi nam na głowę"); następnym razem będzie niestety gorzej, bo dzieci są mądre i szybko się uczą; każde odstępstwo od zasad bez omówienia tego z dzieckiem jest końcem istnienia w/w.

  8. Traktujemy dziecko - jak dziecko, nie człowieka - z góry, nie na równych prawach z dorosłymi w wyrażaniu swoich emocji, swojego zdania; dziecko wyrasta w przekonaniu, że jest mało ważne (ono, jego zdanie i uczucia)

  9. Widzimy w dziecku 7-my Cud Świata, jego zdanie, jego potrzeby są najważniejsze (dyskryminuje to resztę rodziny, prowokuje konflikty między pozostałymi a dzieckiem; dziecko ma poczucie, że jest w centrum uwagi wszystkich, może wykorzystywać swoją lepszą pozycję do dyktowania reszcie warunków i zasad współżycia rodziny, jednym słowem hodujemy egoistę i egocentryka

  10. Nie uczymy małych dzieci magicznych słów: Proszę, Przepraszam, Dziękuję oraz dzień dobry, dowidzenia itp. A później nagle wymagamy od nich używania tych słów. Pamiętajmy jednak, że to są nawyki, które wymagają ćwiczeń i dużej ilości powtórzeń zanim staną się naturalnym zachowaniem człowieka kulturalnego. I pamiętajmy, że dzieci uczą się szybko i najskuteczniej przez naśladowanie.

  11. Wyręczamy dziecko najpierw w samodzielnym jedzeniu, ubieraniu - bo my zrobimy to lepiej i szybciej. Starsze dzieci i młodzież wyręczamy w ich obowiązkach domowych.

  12. Nie wyznaczamy i/lub niekonsekwentnie egzekwujemy wykonywanie prac na rzecz rodziny np. zmywanie naczyń, odkurzanie, sprzątanie własnego pokoju itp. Wymagamy jedynie, aby dziecko się uczyło. Wiemy jednak po sobie, że im więcej mamy obowiązków, tym lepiej organizujemy sobie czas. Poza tym jak nauczymy dziecko organizowania czasu, jeśli nie ma ono żadnych obowiązków?

  13. Stosujemy nieadekwatne kary (rzadziej nagrody) do uczynków dziecka.

  14. W przypadku, gdy jest więcej dzieci w rodzinie karzemy dzieci starsze za złe uczynki rodzeństwa np., gdy opiekują się młodszym bratem/siostrą.

  15. Zbyt często traktujemy swoje pociechy jak osoby dorosłe. Nie zważając na to, że rozum dziecka nie jest miniaturką dorosłego. Małe dziecko nie rozumie wielu rzeczy tak jak dorosły i należy wręcz zniżyć się do poziomu dziecka i do tego jak ono odbiera świat - bez naszych, przecież doświadczeń i wiedzy.


Nieoficjalna strona Dorosłych Dzieci Alkoholików

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić; odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, oraz mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego

Dorosłe dzieci alkoholików

Kim są? To dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach nadużywających alkoholu. Gdy byli dziećmi, musieli zbyt wcześnie dorosnąć. Są dorośli, a nadal w głębi siebie pozostają dziećmi. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (i nie tylko) szacuje, że w Polsce żyje prawie 4 miliony dzieci, których rodzice nadużywają alkoholu, oraz około 1,5 miliona dzieci alkoholików. Kiedy dorosną, część z nich zacznie pić, część zwiąże się z osobami uzależnionymi, a pozostałe będą starannie unikać myślenia o tym, co wydarzyło się w ich dzieciństwie.

Z szacunków wynika, iż Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) stanowią około 40 proc. dorosłej populacji Polaków. Doświadczenia wyniesione z rodziny alkoholowej mocno rzutują na bliskie kontakty w życiu dorosłym. Prawie połowa z tych DDA, którzy zgłaszają się po poradę psychologiczną, nie decyduje się na zalegalizowany związek, a jedna trzecia zawieranych przez nich małżeństw kończy się rozwodem. To znacznie więcej niż wśród ogółu Polaków. Dorosłe Dzieci Alkoholików boją się przede wszystkim powtórzenia we własnym związku tego, co działo się w ich domu rodzinnym.

Duża część jest głęboko przekonana, że w małżeństwie można się tylko krzywdzić. Bliskie związki to także relacje z własnymi dziećmi. DDA często mają kłopoty z odnalezieniem się w roli rodzica. Wielu z nich rozpoczyna terapię właśnie z powodu problemów ze swoimi dziećmi. Obawiają się, że je skrzywdzą, wnosząc do wychowania doświadczenia z domu. Czasem nie potrafią z nimi rozmawiać. Mają kłopoty z właściwą oceną tego, czy problemy ich syna albo córki są "normalne", czy też powinny być niepokojącym sygnałem. W niektórych DDA własne dzieci budzą agresję. Trudno im się powstrzymać przed krzykiem, groźbami czy uderzeniem. Jednocześnie mają świadomość, że to nie dziecko zawiniło, że agresja bierze się gdzieś z głębi ich samych. Szukają pomocy dla siebie, aby nie krzywdzić własnych dzieci. Wielu DDA nie decyduje się na to, żeby mieć dzieci (ponad połowa uczestniczących w terapii), albo podejmuje taką decyzję późno, po trzydziestym roku życia. Gdzieś głęboko tkwi w nich lęk, że dla ich syna czy córki życie okaże się równie okrutne, jak dla nich samych. Część DDA rezygnuje z własnego życia osobistego, ponieważ przyjmują, że ich podstawowym zadaniem życiowym jest opiekowanie się mamą albo tatą, a często nawet czuwanie, by nawzajem nie zrobili sobie krzywdy. Niekoniecznie mieszkają z rodzicami, a rodzice wcale nie są ludźmi schorowanymi ani bardzo starymi. Spotkać można i takich DDA, którzy mają własne rodziny, ale każdy weekend, święta i wakacje spędzają z rodzicami. Zdarzają się także rodziny, w których wszystkie dorosłe, trzydziestoletnie czy czterdziestoletnie "dzieci" mieszkają z rodzicami. W trakcie terapii okazuje się, że część DDA ma mocno zakodowane, choć rzadko uświadamiane poczucie, że ich podstawową rolą życiową jest "być dobrym dzieckiem": "mąż (żona) to nie rodzina; rodzina to rodzice, dziecko, brat". Odkrycie, że "być dobrą córką czy dobrym synem" jest znacznie ważniejsze niż "być dobrą żoną albo dobrym mężem", zazwyczaj zmienia zupełnie porządek świata. Szczególnie dotyczy to kobiet. Są zaskoczone, jak łatwo zaprzepaścić dom i rodzinę, kiedy podstawowa odpowiedź na pytanie: "kim jestem?", brzmi: "córką". Zwykle więź Dorosłych Dzieci Alkoholików z rodzicami jest bardzo silna, choć kontakty nie zawsze układają się dobrze. Najczęściej DDA skarżą się, że tak naprawdę nie potrafią rozmawiać z matką czy z ojcem. Niechętnie jeżdżą do domu rodzinnego, bo czują tam napięcie, niepokój i bezradność. Czasami mówią wręcz o nienawiści do któregoś z rodziców. Przerażeniem napawa je myśl, że będą musiały z nimi zamieszkać, kiedy staną się oni niedołężni.

Możemy wyróżnić kilka typów Dorosłych Dzieci Alkoholików: wyobcowani, smutni, skrzywdzeni, uzależnieni, współuzależnieni, odnoszący sukcesy, z poczuciem niższości. Wyobcowani najczęściej nie zdają sobie sprawy, że to, co przeżyli w domu rodzinnym, ma nadal wpływ na ich życie i samopoczucie. Po prostu uważają się za innych, bardziej skomplikowanych lub poplątanych wewnętrznie. Zazdroszczą innym słabszych napięć wewnętrznych, mniejszej liczby dylematów i konfliktów, mniejszych wewnętrznych obciążeń, o wiele rzadziej pojawiającego się poczucia smutku i osamotnienia. W sytuacjach społecznych bardzo silnie kontrolują się. Mają poczucie, że ludzie z pewnością ich oceniają - i to niekorzystnie.

Wielu DDA leczy się z powodu depresji (to smutni). Biorą kolejne specyfiki, które nie przynoszą ulgi ani nie zmniejszają przygnębienia. Czasem przychodzą do psychologa, szukając zrozumienia siebie i rozwiązania problemów, a także potwierdzenia, że z nimi wszystko w porządku. Zwykle kończą na pierwszej wizycie. Boją się ruszyć to, co jakoś przyschło, przycichło. Po co znów ma boleć? Ich wspomnienia pełne są doświadczeń utraty czegoś lub kogoś. Mówią o braku uwagi i braku fizycznego bezpieczeństwa, o głodzie czy opuszczeniu. Dramaty i koszmary z okresu dzieciństwa stają się w życiu dorosłym źródłem niewypowiedzianego bólu i smutku, których nie ukoi tabletka.

Ale są również DDA uświadamiający sobie, jak bardzo zostali skrzywdzeni tym, co działo się w domu, gdy byli dziećmi. Noszą w sobie żal, rozgoryczenie, złość, a nawet nienawiść: najczęściej w stosunku do tego z rodziców, który pił, ale czasem również wobec tego, który choć nie pił, także krzywdził. Pozostają w pozycji ofiary nawet wtedy, gdy sprawcy już nie ma, lub też nie jest już w stanie nic złego zrobić. Czują się pokrzywdzeni i przez pryzmat swojej krzywdy postrzegają świat i ludzi. Istnieje także grupa takich DDA, którzy sami zaczęli pić nałogowo. Sięgnęli po alkohol, bo na przykład próbowali poradzić sobie z trudnościami. Choć boleśnie pamiętają dzieciństwo podporządkowane rytmom picia i niepicia, dorosłe życie układają tak samo. Teraz to oni są najważniejsi, a życie rodzinne toczy się wokół ich picia i niepicia.

Niektóre Dorosłe Dzieci Alkoholików, przyzwyczajone w dzieciństwie do zajmowania się innymi i pomagania najbliższym (matce, bo ma za dużo obowiązków; ojcu, bo sam nie jest w stanie czegoś zrobić, rodzeństwu, bo jest mniejsze lub bardziej nieporadne), wikłają się w związki z osobami, którymi trzeba się opiekować (np. z osobami uzależnionymi, z głębokimi problemami). Życie z partnerem, który nie wymaga opieki czy poświęcenia, uważają za nudne, zbyt poukładane.

Wielu DDA pracuje na odpowiedzialnych, dobrze wynagradzanych stanowiskach i odnosi sukcesy zawodowe. Potrafią jednak pracować równie efektywnie w zamian za przysłowiowe dobre słowo. Zaskakująco dobrze rozwiązują trudne zadania w sytuacji stresu i pod presją. Zwykle nie mają problemów z wywiązywaniem się ze swoich obowiązków. Nie boją się trudnych zadań ani ryzyka. Są odpowiedzialni i nie rezygnują łatwo. Dbają o potwierdzanie swoich kompetencji, ucząc się i podejmując nowe wyzwania. W efekcie są zwykle bardzo dobrymi i mało wymagającymi pracownikami. Świetnie też potrafią radzić sobie z publicznymi prezentacjami - nikt nie widzi ich silnego napięcia czy lęku przed oceną. Ludzie podziwiają często ich opanowanie i spokój zewnętrzny, nie zdając sobie sprawy z tego, jak sprzeczne jest to, co widzą, z tym, co dzieje się "w środku" tych ludzi.

Poczucie niższości i niekompetencji towarzyszące Dorosłym Dzieciom Alkoholików zazwyczaj odzywa się w kontakcie z innymi osobami. Składa się na nie kilka czynników: kiepski obraz siebie wyniesiony z wczesnego dzieciństwa, brak dobrych doświadczeń w bliskich relacjach z ludźmi i brak podstawowych umiejętności interpersonalnych (rozmawianie, nawiązywanie bliskich kontaktów, rozwiązywanie konfliktów czy nieporozumień). Rzadko za poczuciem niższości u DDA stoi brak wykształcenia czy nieradzenie sobie w życiu. Ponad połowa osób zgłaszających się na terapię ma wykształcenie średnie, a 40 proc. wyższe. Otoczenie najczęściej postrzega Dorosłe Dzieci Alkoholików jako ludzi dobrze radzących sobie w życiu, niemających większych problemów.

Rodzina z problemem alkoholowym

Za rodzinę z problemem alkoholowym uważa się rodzinę, w której choćby jedna osoba pije w sposób przynoszący szkodę. Głównie dotyczy to rodzin, w których ktoś jest uzależniony od alkoholu.

Człowiek pijący w sposób uzależniony lub nadmierny dostarcza wszystkim innym problemów życiowych, finansowych i emocjonalnych, co sprawia, że cała rodzina boryka się z szeroko rozumianym "problemem alkoholowym". Można powiedzieć, że problemy związane z alkoholem ma nie tylko ten, kto pije, bo nikt nie pije w próżni społecznej. Mają je wszyscy, którzy pozostają w więzi z alkoholikiem. Ci, którzy go kochają i chcą o niego dbać, którzy są od niego zależni finansowo lub emocjonalnie, którzy żyją z nim w jakiejkolwiek wspólnocie. Ponieważ choroba obejmuje całą rodzinę, więc także tych jej członków, którzy nie piją, można pracę nad rozwiązaniem problemu rozpocząć od nieuzależnionych członków rodzin. Zmiany systemowe potrafią doprowadzić do zmian w "poszczególnych elementach", czyli ludziach, co wiele zmienia w sprawie alkoholu.

Rodzinę stanowi grupa społeczna zależna od siebie w zaspokajaniu swoich potrzeb uczuciowych, społecznych i duchowych. Jest ona wspólnotą. Oznacza to, że ludzi łączą cele, które chcą oni razem osiągać poprzez środki dostosowane zarówno do celów, jak i do ludzi, którzy je realizują. Takie widzenie sprawy oznacza, że życie w rodzinie nieść musi wiele różnych problemów, bo często trudno o zgodność tego, co niosą cele i co mogą ludzie. Także tego, jak różni ludzie chcieliby realizować te same cele. Nie ma rodzin bez problemów. W różnych fazach ludzkiego życia i życia rodzinnego dylematy, co do celów i środków przybierają różne rozmiary, z dramatami ludzi włącznie, ponieważ cele jak i środki użyte do osiągnięcia ich mogą się wielce różnić w podejściu różnych ludzi. Nie ma rodziny bez konfliktów. Rzecz w tym, by konflikty rozwiązywać konstruktywnie a sprzeczności w miarę możliwości godzić. Rodzina z problemem alkoholowym ma szczególny rodzaj problemu, lecz ważne jest to, by podkreślić, że nie jest on ani lepszy, ani gorszy niż problemy innych rodzin, a nawet nie można powiedzieć, że jest on większy czy mniejszy niż inne.

Psychologowie wymieniają cztery cechy zdrowej psychologicznie rodziny:

Terminy te brzmią może trochę sztucznie i uczenie, namawiam jednak by je "oswoić" i spróbować zrozumieć, ponieważ wyjaśniają one wiele z reguł stanowiących o tym, czy rodzina jest dobrą, szczęśliwą rodziną, czy też nie. Interesujące, jak owe cechy mogą występować w rodzinie z problemem alkoholowym. Przyjrzyjmy się znaczeniu każdej z nich.

Pozytywna tożsamość

Pozytywna tożsamość oznacza w skrócie akceptację siebie samego i generalne poczucie "jestem w porządku", nawet, jeśli niektóre czyny zasługują na krytykę. Jestem w porządku, ponieważ mam prawo dopuszczać się błędów poszukując lepszych sposobów życia. Mam swoje ograniczenia i słabości Niektóre z nich akceptuję, inne stanowią dla mnie wyzwanie do zmiany. Ostatecznie akceptuję siebie wraz z moimi ograniczeniami, i dobrymi, silnymi stronami. Jestem tak samo ważna, jak inni ludzie, a moje potrzeby i pragnienia nie są gorsze ani mniej ważne niż pragnienia i potrzeby innych. Akceptuję siebie jako kobietę (mężczyznę) i pozwalam sobie czerpać siłę i radość z faktu, że jestem istotą płciową. Lubię siebie i zasługuję na miłość. Mam prawo zaopiekować się sobą, gdy cierpię i poświęcać sobie więcej uwagi, gdy tego potrzebuję. Nie ma powodu, bym traktowała siebie gorzej niż swoich najbliższych. Ostatecznie to z sobą samą będę obcować do końca swoich dni i z tego punktu widzenia jestem dla siebie osobą najważniejszą. Pozytywna tożsamość oznacza poczucie, iż zasługuję na uwagę i szacunek innych ludzi, oraz że mam prawo zarówno dawać, jak i brać. To wszystko nie zwalnia mnie od uwagi, jaką poświęcam odpowiedzi na pytanie: Jak żyć? i od odpowiedzialności za realizację poznanej odpowiedzi. Odwrotnością tej postawy jest egomania z jednej strony, albo niepewność i nieakceptacja siebie z drugiej strony. Te dwa bieguny stanowiące odwrotność harmonii pomiędzy "ja i inni" paradoksalnie łączą się ze sobą i przez to właśnie są też odwrotnością pozytywnej tożsamości. Niepewność i lęk każą wywyższać się nad innych, zaś nieuszanowanie siebie pozwala na nieszanowanie innych ludzi. Niechęć i karanie siebie łączy się z urazą i agresją do innych. Głęboka życzliwość dla innych ludzi jest nie do osiągnięcia bez życzliwości dla siebie samego. Dobre relacje z drugim człowiekiem - także w małżeństwie i rodzinie, można budować dopiero wtedy, gdy człowiek wie, kim jest. Skąd mam wiedzieć, jak poradzić sobie z tobą, gdy nie wiem jak radzić sobie z samym sobą?

W rodzinie z problemem alkoholowym trudno o akceptację siebie i pozytywną tożsamość. Już raczej wszyscy mają pretensje do siebie samych i do siebie nawzajem. Zarówno alkoholicy, jak ich rodzina czy współmałżonkowie, a nawet dorastające dzieci, związane są węzłami krzywdy i winy, urazy, agresji oraz poczucia, że nikt nie jest w porządku. Wraz z oskarżeniami, poczuciem winy i nieadekwatności (nie jest dobrym mężem, ale to przeze mnie, ja nie umiem być dobrą żoną) pojawiają się inne trudne, przykre uczucia. Emocjonalna atmosfera rodziny alkoholowej ogniskuje się wokół wstydu, żalu, złości, lęku, poczucia winy i krzywdy. Inni ludzie i inne rodziny także przeżywają te wszystkie stany, jednak rzadko kiedy w tak nasilonym połączeniu i chaosie jak ma to miejsce w rodzinie z problemem alkoholowym. Złość zamienia się w żal, żal w poczucie winy, wina w lęk, a lęk w poczucie krzywdy. Taka lub podobna kombinacja destrukcyjnych połączeń emocjonalnych mało sprzyja akceptowaniu siebie i realistycznemu widzeniu swoich problemów.

Autonomia

Autonomia jest obok akceptacji siebie drugą ważną cechą osób, które z powodzeniem budują swoją wspólnotę. Autonomia stanowi w pewnym sensie przeciwieństwo wspólnoty, lecz godzenie sprzeczności jest wielką sztuką życia. Autonomia oznacza prawo jednostki do niepowtarzalnego kształtu własnej osoby i prawo do budowania osobistej wersji swojego życia. Dojrzała wspólnota to wspólnota autonomicznych osób, a więc wspólnota oparta na wyborze, a nie na niewolnictwie. Jeżeli moje związki z ludźmi opierają się na poczuciu, iż coś "muszę" jestem bliska niewoli. Jeśli opierają się na poczuciu "decyduję się" i "wybieram", jestem bliska autonomii. Aby jednak trafnie i klarownie odczytywać tego typu stany, potrzeba w miarę jasnej orientacji, co do granic swojego ja i tego, co mną jest, a co nie jest. Trzeba rozeznania, co jest moim lękiem, a co cudzym lękiem. Co jest moim zadaniem, a co nie jest moim zadaniem? Co podlega mojemu wpływowi a co nie?

W rodzinie z problemem alkoholowym obszary psychologiczne poszczególnych osób przenikają się, zaś granice są chaotyczne i niejasne. W miejsce odpowiedzialności jest albo jej odrzucenie albo nadmierna odpowiedzialność, co oznacza traktowanie innego, dorosłego człowieka jak dziecka lub osoby ubezwłasnowolnionej. Ludzie wchodzą wzajemnie w swoje psychologiczne terytoria wiecznie robiąc coś "za kogoś", odpowiadając "za kogoś" lub myśląc "za kogoś". Pozwalają też, by ktoś inny za nich myślał, planował i wykonywał. By ktoś inny wiedział, czego chcą lub, co jest dla nich dobre. Przeżywają intensywnie czyjeś życie zamiast swojego, chcąc za kogoś i martwiąc się za kogoś. Mogą też oddawać swoje pole psychologiczne we władanie innych osób pytając: Powiedz mi, co mam robić? Przecież znasz mnie lepiej niż ja sam. Najlepiej załatw to za mnie. Zamęt i niejasność granic nie sprzyjają budowaniu dojrzałych związków. O spotkaniu się dwóch osób można mówić tylko wtedy, gdy są one wystarczająco odrębne.

Otwarta komunikacja

Otwarte i skuteczne komunikowanie się to sytuacja, w której członkowie rodziny są w stanie rozmawiać w sposób niezagrażający o wszystkich istotnych sprawach swego życia. Oznacza to, że potrafią o nich zarówno mówić jak też, że potrafią tego słuchać. Jest wiele powodów, dla których ludzie nie mówią wzajemnie sobie o różnych sprawach i nie słuchają się nawzajem. Może dziać się tak ze strachu przed odrzuceniem i agresją (nie wolno mu tego powiedzieć, bo on na mnie nakrzyczy); z lęku, by nie urazić drugiej osoby (nie można jej tego mówić, bo będzie jej przykro); z lęku by nie odsłonić jakichś postaw czy myśli, których się w sobie nie akceptuje (no jak to powiem? Okaże się wtedy, że go podejrzewam...); z poczucia beznadziejności (to nic nie da), wreszcie z obawy, by nie nazwać trudnych rzeczy po imieniu, ufając, że dopóki się ich nie nazwie, to nie istnieją. Najtrudniejsze bywa komunikowanie uczuć. Mówienie o głębszych obawach, słabościach i pragnieniach. Wielu z nas boi się odsłonić swoje słabe strony, by nie zostać zranionym. Boi się poprosić, by nie doznać odmowy, pokazać, że coś jest ważne, by nie zostało odebrane. Są też rodziny, w których nie wolno okazywać złości i siły, bowiem jest to zbyt zagrażające dla innych. Usunięte z rodzinnej przestrzeni uczucia i sprawy powodują, że powstaje obszar "tabu", martwa strefa, której się nie dotyka. W zależności od tego, jak jest ona duża, jak wiele obejmuje spraw, zaburza w większym lub mniejszym stopniu porozumiewanie się w rodzinie.

W rodzinie z problemem alkoholowym obszarem martwym są uczucia i przeżycia związane z alkoholem, a nawet sam fakt picia czy upijania się. Zawsze raczej "tata źle się czuje" i "mama jest zmęczona", niż ktoś się po prostu upił. Wstyd i lęk każą kłamać nawet przed sobą, obawa zaś przed tym, by nie zepsuć relacji pijącego rodzica z dziećmi zamyka w tym przedmiocie usta dorosłym. Znam ojca, który w dobrym związku i z miłością spędzał wiele czasu ze swoim aktualnie 16-letnim synem. Wyjeżdżali na wakacje, biwakowali w wyprawach na ryby. Nigdy, ani razu nie padło między nimi stwierdzenie, że matka pije. Chłopiec, gdy miał 6 - 8 lat, pytał tylko, co rano: Jak mama się dzisiaj czuje, czy znów jest chora? Potem przestał pytać. Martwym polem są nie tylko fakty dotyczące nadużywania alkoholu, ale też uczucia związane z tą sprawą. Domownicy obawiają się tego, co będzie, gdy alkoholik przyjdzie pijany, lecz nie rozmawiają o tym. Irytują się i zaprzeczają, jeśli ich o to spytać. Wstyd nie pozwala mówić o tym, co zdarzyło się wczoraj i kto jak czuł się z tym wszystkim. Owszem, są awantury. Lecz desperacja, awantura, epitety i pełne pretensji zarzuty, chociaż pozwalają upuścić wiele z wewnętrznego napięcia, nie są rozmową. Atak rodzi kontratak. Natomiast wszyscy żyjący blisko z osobą uzależnioną wiedzą, że otwarta i życzliwa rozmowa z alkoholikiem jest niemożliwa. Jego system iluzji i zaprzeczania, rodzaj wewnętrznego zakłamania, w którym żyje, nie dają przystępu do wewnątrz ani faktom, ani ludzkim słowom. Atmosfera w rodzinie z problemem alkoholowym przypomina burzę albo ciszę przed burzą. Napięcie i rozładowanie, od których można uciec wychodząc z domu albo izolując się słuchawkami na uszach, lekturą, którą się bardziej "ćpa" niż czyta, światem własnych marzeń lub nerwowym zajmowaniem się czymś, co wcale nie wymaga tyle energii i wysiłku - sprzątaniem, czyszczeniem, układaniem w szafie, dzierganiem - pozwala jednak znaleźć ukojenie. W tej atmosferze trudno odważyć się, a jeśli zbierze się na odwagę, trudno się przebić do mamy z kłopotami szkolnymi. Wiadomo, że są większe sprawy i mama ma większe zmartwienia. Trudno podejść do syna i spytać, co u niego, bo może napomknąć coś o przykrych wydarzeniach wczorajszego dnia. Matce nie można powiedzieć, że nie ma się już siły, bo przecież przestrzegała, by nie wychodzić za niego za mąż. Wstyd koleżance powiedzieć, że nie ma się już ani grosza, przecież ona wie, że mąż nieźle zarabia. I tak dalej. Martwe pole komunikacji związanej z piciem i jego skutkami paraliżuje otwartą i szczerą wymianę myśli z innymi ludźmi. Sprawia, że ludzie są bardzo samotni, przez co ciężar życia zwiększa się wielokrotnie.

Wzajemność

Wzajemność oznacza, że ludzie na przemian jedno drugiemu są w stanie dawać oparcie, uwagę, podtrzymanie i energię. Role w rodzinie charakteryzują się pewną stałością. Matka przez wiele lat jest matką, a dziecko dzieckiem, toteż kierunek wsparcia między nimi jest stały, dopóki dziecko nie stanie się dorosłe. Lecz wszyscy wiemy, że jest wiele chwil i sytuacji, w których dorosłej i silnej osobie trzeba wsparcia i pomocy i dobrze jest, gdy inni, nawet mniejsi, mogą jej to dać. Wiemy też, że jest to możliwe. Gdy ktoś wskutek okoliczności lub utraty sił wypada ze swojej roli, lub nie wypełnia swojego zadania, jego aktywność przejmują inni. W zdrowej psychologicznie rodzinie takie "świadczenia" dzieją się naprzemiennie i są wzajemne. Dzisiaj ja oprę się na tobie, jutro zaś dam oparcie tobie. Dzisiaj ja ciebie pocieszę, jutro ty mnie. Obdarzę cię maksymalną uwagą i wyrozumiałością w twoich humorach, bo wielokrotnie doświadczyłam twojej mądrej wyrozumiałości w moich chandrach.

W rodzinie z problemem alkoholowym brak jest wzajemności. Poprzez fakt, że alkoholik permanentnie nie wypełnia swojej roli: współmałżonka, rodzica i partnera życiowego, poprzez fakt, że umowy z nią czy z nim są niespełniane a terminy niedotrzymywane, wsparcie, energia i uwaga przepływają w jedną stronę. To alkoholikowi trzeba dawać wsparcie, łatać jego niedociągnięcia, uważać na jego posunięcia, zabezpieczać jego zamierzenia. Ze strony osoby uzależnionej nie można liczyć na to samo albo można liczyć w niewielkim tylko wymiarze. Jeśli brak wzajemności trwa całe lata i dotyczy wielu istotnych dziedzin życia, w rodzinie powstaje atmosfera urazy. To uraza sprawia, że pytanie:, „która godzina?" może wywołać awanturę z ciężkim pobiciem.

Otwartość

Otwartość to połączenie ze światem. Połączenie ze światem zewnętrznym oznacza, że rodzina nie jest zamknięta. Jest raczej jak żywa komórka z półprzpuszczalną błoną. Istnieje wymiana. Przychodzą ludzie i wychodzi się do ludzi. Wnikają idee, poglądy, informacje, które w rodzinie się przetwarza, jedne pozostawia, inne usuwa jako nieprzydatne lub niechciane. Wychodzi się ze swoimi trudnymi sprawami do innych ludzi, by łatwiej znaleźć właściwy dystans do tego, co nadmiernie emocjonuje. Rodzina jest raczej okiem w sieci społecznych powiązań niż izolowanym fragmentem układanki.

W rodzinie z problemem alkoholowym ludzie zamykają się przed innymi. Nie wywleka się brudów, a nie ma się czym specjalnie pochwalić. Ponieważ przestaje się zapraszać ludzi do siebie przez wstyd, co mogą zastać w domu, przestaje się też ich odwiedzać, by nie prowokować zaproszeń i dopytywania się. Lub odwrotnie: przestaje się odwiedzać innych w celach towarzyskich ze względu na niebezpieczeństwo upicia się osoby uzależnionej, toteż nie ma okazji do rewanżu. Dzieci nie zapraszają kolegów, a że w tej sprawie także obowiązuje pewna wymiana, wychodzą najdalej na ulicę. Rodzina izoluje się. Zostają samotni, niekontaktujący się ze sobą ludzie w izolowanej rodzinie. Bardzo trudno wyjść z tego zaklętego kręgu, by sięgnąć po oparcie czy po prostu zwrócić się o pomoc. To zaś sprzyja zarówno chorobie alkoholowej, jak i dysfunkcji całego systemu rodzinnego.

Fazy przystosowania do życia w rodzinie z problemem alkoholowym

Wobec frustracji i zamętu, jakie wynikają z opisanych powyżej dysfunkcji, rodzina musi sprostać wynikłym stąd sytuacjom i czyni to głównie poprzez pewien rodzaj przystosowana. Przystosowanie to jest naturalnie kosztowne z punktu widzenia zdrowia poszczególnych członków tej rodziny. Wydaje się jednak, że aby przetrwać jako rodzina (nie rozwodząc się natychmiast po ślubie) ludzie muszą przebyć względnie typową drogę. Wymienia się następujące fazy przystosowania:

Faza 1

Pojawiają się incydenty nadmiernego picia i chociaż są sporadyczne, tworzą napięcia w układzie małżeńskim. Rodzina (najczęściej żona) podejmuje próby interwencji, ale wobec oporu osoby pijącej nie odgrywają one większej roli. Rozwija się system wymówek, usprawiedliwień oraz obietnic, które są coraz częściej niedotrzymywane. Dominującą postawą wszystkich domowników jest zaprzeczanie obecności problemu alkoholowego, przy równoczesnym gorączkowym poszukiwaniu "powodów picia" w sytuacji domowej, zawodowej, lub historii życia osoby pijącej.

Faza 2

Wraz z nasilaniem się incydentów alkoholowych rośnie izolacja rodziny. Coraz więcej myśli, energii i aktywności jej członków koncentruje się wokół picia. Wzrasta napięcie i nabrzmiewają pretensje. Wyraźnie pogarszają się relacje małżeńskie. Pojawiają się zaburzenia emocjonalne u dzieci. Podejmowane są próby utrzymania struktury życia rodzinnego w niezmienionej postaci i zaprzeczanie, jakoby istniał poważny problem alkoholowy.

Faza 3

Rodzina zaczyna rezygnować z próby sprawowania kontroli nad zachowaniami alkoholowymi i piciem osoby uzależnionej (w tym nad ilością wypijanego alkholu). Jej członkowie zajmują się przede wszystkim doraźnym zmniejszaniem kosztów picia. Rozwijają się rozliczne symptomy zaburzeń dzecięcych (zaburzenia snu, łaknienia, zaburzenia emocjonalne, zaburzenia zachowania, trudności uczenia się itp), lub utrwalają się u dzieci patologiczne wzory przystosowania. Rodzina przeżywa chaos i dezorganizację, lecz powoli kończą się złudzenia, co do "poprawy" alkoholika.

Faza 4

Żona (lub ktoś inny z rodziny) całkowicie podejmuje kierowanie życiem rodzinnym traktując alkoholika jak krnąbrne, duże dziecko. Litość i uczucia opiekuńcze stopniowo zastępują przeżywane poprzednio pretensje i wrogość. Rodzina staje się trochę bardziej stabilna i zorganizowana w taki sposób, by zmniejszyć szkody związane z piciem. Dzieci są już duże i mogą (każde na swój sposób) włączyć się do tego zadania.

Faza 5

(Jeśli do niej dojdzie). Rodzina odseparowuje się od nadal pijącego alkoholika. Następuje fizyczne lub/i prawne rozstanie. Może także do tego dojść przez opuszczenie domu przez alkoholika. Postępowanie żony jest skoncentrowane na rozwiązywaniu problemów bytowych i emocjonalnych związanych z determinacją pod hasłem "uratować siebie". Faza ta może sprzyjać rekonstrukcji psychicznej członków rodziny w tym wybaczaniu i poszukiwaniu nowych jakości życia

Faza 6

O ile alkoholik żyje i podejmie abstynencję, może pojawić się faza włączenia go z powrotem do rodziny. Oznacza to nowe wyzwania i trudne poszukiwanie nowych wzorców życiowych dla wszystkich członków rodziny.

Każda z tych faz może trwać wiele lat. Czasem przystosowanie do życia w rodzinie alkoholowej zatrzymuje się w fazie czwartej i tak już zostaje. Alkoholik orbituje na obrzeżach rodziny, gdy inni jej członkowie łatają dziury w budżecie, porządku życiowym, uczuciach itd. i można powiedzieć, że "jakoś sobie radzą", chociaż trudno tę sytuację uznać za zdrową i satysfakcjonującą. Zespół cierpień i zaburzeń członków rodziny alkoholowej określa się pojęciem współuzależnienia. Obejmuje on następujące objawy:

Uporczywą koncentrację myśli i działań zorientowanych na alkoholika i jego picie (myślenie o tym, czy alkoholik upije się czy nie, w jakim stanie wróci, co zrobi, jak zachować się, gdy przyjdzie pijany), co oznacza, że osoba, która nie pije, także krąży wokół alkoholu. Zgoda na coraz większe, niedopuszczalne przedtem koszty, jakie ponosi rodzina za sprawą picia. Zaburzenia życia uczuciowego w postaci gwałtownych zmian nastroju (huśtawka emocjonalna), czarnowidztwo, nastroje depresyjne, zamęt uczuciowy. Doprowadzają często do sięgania po środki chemiczne zmieniające (poprawiające) nastrój, w tym po alkohol. Zaburzenia psychosomatyczne i nerwice. Zaburzenia psychosomatyczne (bóle głowy, mięśni, serca, żołądka itp.) prowokują do sięgania po środki przeciwbólowe i nasenne, co może także doprowadzić do uzależnienia. Pustka duchowa w postaci nerwowej koncentracji na szczegółach życia codziennego, bez niezbędnego dystansu do spraw drobnych, który zyskujemy przez zatrzymanie się i refleksję nad sensem życia oraz bytowaniem w świecie duchowym. Wypływają stąd: rozpacz, desperacja i brak nadziei. Wspomaganie choroby alkoholowej przez zwolnienie alkoholika z odpowiedzialności za skutki jego picia (kłamstwo w celu osłonięcia go, tuszowanie wielu spraw, ochrona przed przykrościami, które mogą być konsekwencją tego, że "narozrabiał" itp.).

Współuzależnienie jest ceną, którą bliscy alkoholika płacą za życie w sytuacji uporczywego stresu psychologicznego. Wywikłanie się ze skutków tej sytuacji wcale nie jest proste, szczególnie, że nie da się wykonać tego wyłącznie własnymi siłami. Trzeba zwrócić się do ludzi - najlepiej takich, którzy przeżywali podobne trudności i problemy. Czasami trzeba sięgnąć po psychologiczną pomoc profesjonalną, bowiem poziom desperacji, cierpienia i zaburzeń osiągnął stan wymagający interwencji specjalistycznej. Istnieje pogląd, że każdy rok życia w rodzinie z problemem alkoholowym wymaga miesiąca pracy własnej nad osobistymi problemami i dopiero ta proporcja gwarantuje powrót do zdrowia i uzyskania pogody ducha.

Co dzieje się z dziećmi?

Dla wielu osób - z punktu widzenia destrukcyjnych zjawisk w rodzinie alkoholowej - najbardziej interesujące jest to, co dzieje się z dziećmi. Dzieci przeżywają zamęt i cierpienie podobnie jak dorośli. Można powiedzieć, że pobierają nauki niesprzyjające zdrowiu i pogodnemu życiu. Uczą się trzech rzeczy:

Po pierwsze:

Nie wolno opierać się na dorosłych. Wobec niespełnionych obietnic, nie realizowanych planów i niekonsekwencji rodziców, a także widocznego zagubienia dorosłych, doświadczenie to prowadzi do braku oparcia i porządku. Może prowadzić do przeświadczenia, że świat jest chaosem lub dżunglą. Chaos ani dżungla nie sprzyjają poczuciu bezpieczeństwa niezbędnego do budowania się podstawowej ufności wobec życia. Oznacza to często ucieczkę w fantazję, wewnętrzny świat przeżyć i rzeczywistości oderwanej od "tu i teraz". O dzieciach tego typu mówi się jako o "zagubionym dziecku", "niewidocznym dziecku" czy "dziecku we mgle". Są to dzieci niekłopotliwe, lecz jednocześnie nieobecne. Te zaś, które decydują się szukać oparcia na zewnątrz rodziny albo znajdą dobre i zdrowe oparcie w kimś dorosłym, oferującym dobry i bezpieczny porządek świata (dziadkowie, dalsza rodzina), albo znajdą oparcie w grupie wyznającej normy aspołeczne lub antyspołeczne, co stworzy niebezpieczeństwo przesunięcia w kierunku marginesu społecznego.

Po drugie:

Nie mówić. To nauka prowadząca do izolacji, zamknięcia się i samotności. Wstyd każe kłamać i nadzieja każe kłamać. Ostatecznie każdy chciałby mieć wspaniałego ojca i kochającą matkę, dopóki jest więc nadzieja, podtrzymuje ona iluzję. Poza tym istnieje silny nacisk, nie formułowany wprost, iż nie mówi się o tym, co dzieje się w domu. Dlatego tak trudno rozmawiać z dziećmi z domów, w których pije się nadmiernie o sprawach ich rodziny i alkoholu. Ten efekt sprawia, iż dzieci, poprzez zamknięcie się dodatkowo mają utrudnioną możliwość oparcia w innych ludziach.

Po trzecie:

Nie odczuwać. Niektóre uczucia są zbyt wielkie i za trudne, by im sprostać. Cierpienie, lęk, wściekłość, upokorzenie. Wyjściem jest odseparować się od nich i nie czuć. Także nadzieja i miłość mogłyby być wiele razy boleśnie zawiedzione i zranione. Bezpieczniej jest więc tłumić je w zarodku, gdy tylko chcą się pojawić. Efektem tego stanu rzeczy może być ogólne "zamrożenie", pozorna bezuczuciowość lub odwrotnie - rozregulowanie życia uczuciowego wraz z huśtawkami nastrojów i nadmiernymi emocjami, tak jak rozregulowanie żołądka wskutek zjedzenia niestrawnej potrawy.

Nie wszystko, co jest związane z alkoholem musi mieć dramatyczny wymiar. Często alkoholik to ktoś otumaniony, znieczulony, pełen poczucia winy i nieobecny w rodzinie. Lecz w niektórych rodzinach zdarzają się drastyczne rzeczy, takie jak przemoc i seksualne wykorzystywanie dzieci. To ostatnie zdarza się częściej, niż nam się wydaje. Jak wiele kobiet w gruncie rzeczy nie ma w doświadczeniu żadnej próby nadużycia (jakiejś formy molestowania)? Nadużycia seksualne nie muszą mieć charakteru gwałtu i najczęściej nie mają takiego charakteru. Częściej są to uwiedzenia, pieszczoty i zbliżenia dziejące się bez protestów dziecka, choć z pełnym poczuciem, że są to "inne pieszczoty". Dotyczy to ukochanych córeczek (wnuczek, siostrzenic) czy innych, zaprzyjaźnionych. Często samym dzieciom (w większości chodzi o dziewczynki - lecz nie tylko) sprawia to wstydliwą przyjemność, są to bowiem chwile bliskości, intymności i seksualnego podniecenia. Dzieci czują się winne i to utrudnia jakąkolwiek ingerencję w tym przedmiocie, z lęku i winy zachowują bowiem milczenie. Ilekroć jednak dziecko zdradza niezrozumiałą niechęć do kogoś dorosłego, objawia zmieszanie czy apatię, jakieś dziwaczne zachowanie, warto uważnym wzrokiem objąć między innymi jego relacje z dorosłymi członkami rodziny czy przyjaciółmi. Agresja w rodzinie z problemem alkoholowym prowadzi nieraz do przemocy. Nie ma wątpliwości, że jest w tej sprawie do zrobienia jedno: skutecznie bronić siebie i dzieci. W niektórych rodzinach ukrywa się fakty przemocy, tak jak ukrywa się fakt nadmiernego picia, co jest praktyką niezbyt mądrą i krótkowzroczną. We wszystkich trudnych sprawach musimy mieć sojuszników, ponieważ z prawdziwie trudną sytuacją nie jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Jeśli nikt nie wie o przemocy, trzeba, by się ktoś dowiedział. Podobnie z nadmiernym piciem. Istnieją społeczne i prawne środki obrony przed przemocą, trzeba mieć jednak jasną, wewnętrzną decyzję, by z nich korzystać. Trzeba rozstać się z fałszywym wstydem i niesłużącymi nikomu oporami przed obdukcją, prokuratorem, policją i sąsiadami. Milczenie ofiary sprzyja przemocy. Niepewność ofiary buduje pewność agresora. Często trzeba przełamać swój lęk, by zareagować. Jeśli to za trudne, trzeba znaleźć oparcie w innych ludziach, co zawsze oznacza wyjście z izolacji i wyciągnięcie ręki. Wszędzie są tacy, którzy podadzą swoją dłoń, choćby desperacja i brak nadziei kazały wątpić w taką możliwość.

Co jest do zrobienia?

Zacznij uczyć się faktów o chorobie alkoholowej i o tym, jak współuzależnienie dotyka członków rodzin osoby pijącej. To może zapoczątkować pracę nad sobą.

Wyjdź do ludzi. Spróbuj się przełamać w tej sprawie i uwierzyć, że jest to krok niezbędny w procesie zdrowienia całej rodziny. Wasza rodzina musi odbudowywać połączenia i każdy z was musi zacząć od siebie. Poszukaj więc wspólnoty Al-Anon, gdzie znajdziesz niezbędne ci wsparcie. Al-Anon jest wspólnotą członków i przyjaciół ludzi uzależnionych, dzielącą się siłą i nadzieją. W twoim chaosie, samotności i cierpieniu jest to ci niezbędne. Grupy Al-Anon spotykają się raz w tygodniu. Możesz tam przyjść i być - nic nie mówiąc o sobie. Informacje o grupach znajdziesz w ośrodkach i poradniach leczenia uzależnień lub w telefonie zaufania.

Jeśli będzie cię już stać na to, zacznij mówić z dziećmi o problemie uzależnienia w waszej rodzinie. Temat trzeba oswajać krok po kroku. Pamiętaj, wasze dzieci pobrały skuteczną naukę, że o tym się nie mówi.

Zacznij wytyczać granice swego terytorium i mówić "nie". Jeśli trzeba, podejmij skuteczną i zdecydowaną obronę siebie i swoich dzieci. Zrewiduj swoje poglądy w kwestii czy współżycie seksualne jest obowiązkiem małżeńskim bez względu na koszty, czy też nie. Może uznasz, że jesteś wolnym człowiekiem, który nie musi gwałcić swoich zasad i swoich granic zarówno cielesnych jak i psychicznych..

Buduj swoją pozytywną tożsamość. Zadbaj o swoje prawa, ich wyrażanie i obronę. Jesteś nie mniej ważna i nie mniej warta niż inni. Zasługujesz na szacunek i miłość.

Pozwól alkoholikowi ponosić w pełni konsekwencje jego picia. Przestań leczyć jego kaca, kłamać, załatwiać zwolnienia, udawać, że nic się nie stało. Otwórz drzwi.

Spróbuj metody interwencji wobec twojego pijącego alkoholika.

Sięgając po wsparcie i pomoc innych ludzi zobacz, co może znaczyć w twojej sytuacji być bardziej konstruktywnym rodzicem.

Pracuj nad powstrzymaniem się od inwazji w cudze terytorium. Przestań myśleć za, chcieć za, załatwiać za, żyć za kogoś. Można przeżyć tylko własne życie.

Zwróć uwagę, czy równowaga między autonomią i wspólnotą znajduje się w waszej rodzinie we właściwym miejscu. Może komuś trzeba więcej autonomii i samodzielności, a komuś innemu więcej wspólnoty? Zadbaj w tej kwestii o siebie.

Ucz się stwarzać warunki otwartego i szczerego rozmawiania o ważnych sprawach waszej rodziny. Być może najpierw ty sam, czy sama, musisz się tego nauczyć poza rodziną.

Badaj swoje uczucia, pragnienia, wartości i to, jak widzisz świat i innych ludzi. Poznawaj siebie i sprawdzaj wartość swoich poglądów. Dbaj o lepszą jakość swojego życia i lepszą jakość relacji z innymi ludźmi.

Zmieniaj w swoim życiu to, co możliwe, nie poprzestając na użalaniu się nad sobą i karmieniu się swoją ofiarnością. Być może nikomu ona nie służy w dobry sposób. Pamiętaj równocześnie, że nie na wszystko masz wpływ. Być może część tych zadań jest za trudna, by podjąć je samodzielnie. Jeśli tak jest, poszukaj profesjonalnej pomocy. Znajdź kogoś, kto się zna na problemach uzależnienia, współuzależnienia i problemach rodzin alkoholowych.

ROZWIĄZANIE

Rozwiązaniem jest stać się swoim własnym kochającym rodzicem. Gdy DDA stanie się dla Ciebie bezpiecznym miejscem, uzyskasz tu możliwość wyrażania wszystkich zranień i lęków, które chowasz w swym wnętrzu, a także możność uwalniania się od wstydu i obwiniania, które pochodzą z przeszłości. Staniesz się osobą dorosłą, która nie jest już więziona przez urazy z dzieciństwa. Uleczysz swoje wewnętrzne dziecko, ucząc się, jak akceptować i kochać siebie. Zdrowienie zaczyna się, gdy zaryzykujesz wyjście z izolacji. Powrócą pogrzebane wspomnienia i uczucia. Przez stopniowe uwolnienie się od ciężaru dotychczas niewyrażonego bólu i żalu, powoli wydobędziemy się z przeszłości. Uczymy się, jak ponownie dorastać pod swą własną opieką, traktując się z łagodnością, humorem, miłością i szacunkiem. Ten proces pozwala nam ujrzeć naszych biologicznych rodziców jako narzędzia naszego powstania. Naszym obecnym rodzicem jest Siła Wyższa. Niektórzy z nas decydują się nazywać ją Bogiem. Chociaż mieliśmy alkoholowych lub dysfunkcyjnych rodziców, nasza Siła Wyższa dała nam Dwanaście Stopni zdrowienia. A oto działania i praca, które nas uzdrawiają: używamy Stopni, używamy meetingów, używamy telefonu (nie gardzimy też Internetem)*. Dzielimy się wzajemnie doświadczeniem, siłą i nadzieją. Uczymy się, jak przebudowywać nasze chore myślenie stopniowo, dzień po dniu. Gdy uwolnimy nszych rodziców od odpowiedzialności za nasze dzisiejsze działania, staniemy się wolni, aktywnie podejmując zdrowe decyzje, a nie tylko reagując biernie na cudze zachowanie. Postępujemy od ranienia siebie i innych, do zdrowienia, do pomagania. Odnajdujemy poczucie spełnienia, o którym nigdy nie wiedzieliśmy, że jest możliwe. Uczęszczając regularnie na meetingi, ujrzysz rodzinny alkoholizm lub dysfunkcję takimi, jakie są naprawdę: jest to choroba, która zaraziła Cię w dzieciństwie i wciąż wywiera na Ciebie wpływ, jako na osobę dorosłą. Nauczysz się skupiać na sobie tu i teraz. Weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie i zaopiekujesz się sobą. Jest to program duchowy oparty na działaniu pochodzącym z miłości. Mamy pewność, że w miarę jak miłość zacznie wzrastać w Tobie, ujrzysz wspaniałe zmiany we całym Twoim życiu. Dotyczy to przede wszystkim Twojej Siły Wyższej, a także wewnętrznej zgody ze sobą, oraz z Twoimi rodzicami.

TELEFONY ZAUFANIA:

Telefon Zaufania Wojewódzkiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej tel. 421-92-82

Sytuacje kryzysowe, przemoc w rodzinie, molestowanie seksualne, kryzysy osobiste. Działa przez całą dobę.

Krakowski Telefon Zaufania tel. 413-71-33

Wszelkie formy kryzysu psychicznego, trudnościach natury psychicznej oraz inne problemy takie jak konflikty rodzinne, wychowawcze,  pomoc w wypadku zagrożenia samobójstwem. Telefon przeznaczony zarówno dla osób dorosłych jak i młodzieży. Działa od poniedziałku do piątku od 16.00 do 22.00.

Młodzieżowy Telefon Zaufania tel. 988

Wszelkie problemy związane z dojrzewaniem, kryzysem adolescencyjnym. Oprócz młodzieży z usług korzystają często rodzice oraz nauczyciele. Działa od poniedziałku do soboty od 14.00 do 19.00.

Informacja Toksykologiczna tel. 647-11-05

Porady w zakresie wszelkich podejrzeń różnorakich zatruć. Działa od poniedziałku do piątku od 8.00 do 14.00.

Interwencja Toksykologiczna w Sytuacjach Nagłych tel. 411-99-99

Wszelkie ostre zatrucia. Działa przez całą dobę.

Telefon Informacyjny Akcji "W" tel. 266-09-51

Problematyka dotycząca chorób wenerycznych, w tym AIDS. Działa od poniedziałku do piątku od 9.00 do 17.00.

Telefon Zaufania w Sprawie AIDS tel. 421-96-57

Problemy związane z objawami infekcji HIV. Działa w czwartki od 10.00 do 12.00.

Telefon Zaufania dla Osób z Problemami Alkoholowymi tel. 656-46-80

Problemy alkoholowe, picie zagrażające, alkoholizm, problemy towarzyszące uzależnieniu. Działa od poniedziałku do piątku od 8.30 do 15.00.

Telefon Zaufania dla Narkomanów "Monaru" tel. 430-61-35

Problemy związane z uzależnieniem od narkotyków. Działa codziennie od 9.00 do 18.00.

Telefon Zaufania dla Osób Uzależnionych od Substancji Psychoaktywnych tel. 430-61-46

Uzależnienie od narkotyków oraz leków. Działa od poniedziałku do piątku od 9.00 do 18.00.

Telefon Zaufania dla Kobiet tel. 422-47-50

Oferuje wsparcie psychologiczne, socjalne, prawne, we wszelakiego rodzaju problemach kobiet. Działa w poniedziałki od 17.00 do 20.00, środy od 10.00 do 13.00, czwartki od 16.00 do 19.00.

Telefon Zaufania dla Ciężarnych tel. 411-47-66

Pomoc kobietom w ciąży przeżywającym różnorakie kryzysy duchowe i socjalne. Działa w poniedziałki i piątki od 10.00 do12.00, środy i czwartki od 18.00 do 20.00.

Telefon Zaufania dla Kobiet po Amputacji Piersi tel. 422-99-00 wew. 235

Pomoc kobietom po amputacji piersi oraz leczących się z powodu choroby nowotworowej piersi. Działa od poniedziałku do piątku od 10.00 do12.30.

Pomarańczowa Linia dla Rodziców Pijących Nastolatków tel. 0-800-14-00-68 (bezpłatny)

Działa codziennie od 12.00 do 22.00.

Niebieska Linia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie tel. 0-800-12-00-02 (bezpłatny)

Zagadnienia związane z problematyką przemocy w rodzinie. Działa od poniedziałku do soboty od 10.00 do 22.00, niedziela i święta od 10.00 do 16.00.

Telefoniczna Informacja Szpitala Uniwersyteckiego tel. 430-31-26

Informacje dotyczące usług medycznych oferowanych przez Szpital Uniwersytecki. Godziny działania: od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 15.00.


Literatura

  1. Konflikty w rodzinie: http://www.profesor.pl/mat/na6/na6_golebiewska_030306_1.php

  2. Błędy wychowawcze: http://republika.pl/problemywychowawcze/index.htm

  3. Konflikty i nieporozumienia w rodzinie:

http://www.cbos.com.pl/SPISKOM.POL/2002/KOM037/KOM037.HTM

  1. Rozwiązywanie konfliktów: http://www.diamentowadroga.buddyzm.pl/dd22/art17.html

  2. Dlaczego jesteś właśnie taki(-a)?:

  3. Czy konflikty są konieczne? Co robić gdy się pojawią?: http://www.szukacz.pl/Szukaj/arch.aspx?a=polska&d=10908769&w=konflikty%2cw%2crodzinie

  4. „O zjawisku krzywdzenie dzieci w rodzinie, czyli długa historia krzywdzenie, krótka historia pomagania:

http://www.niebieskalinia.pl/pismo/a1_13.html

  1. Telefony zaufania: http://www.iinfo.com.pl/lajkonik/zaufanie.html

  2. Przemoc wobec dziecka w rodzinie: http://www.vulcan.edu.pl/eid/archiwum/1998/10/przemoc.html

  3. Tabele przedstawiające konkretne przyczyny konfliktów w rodzinie: http://republika.pl/smaki/konfl_w_rodz.htm

  4. Agresja wśród dzieci: http://edukator.org.pl/2002b/agresja/agresja.html

  5. Nieoficjalna strona Dorosłych Dzieci Alkoholików: http://dda.w.interia.pl/dda_kucinska.htm

0x01 graphic

„Konflikty w rodzinie i ich przyczyny. Sposoby rozwiązywania konfliktów”

0x01 graphic

„Konflikty w rodzinie i ich przyczyny. Sposoby rozwiązywania konfliktów”

2

Agnieszka Baniel

3

Agnieszka Baniel

Agnieszka Baniel



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
konflikty, Konflikty w rodzinie
Konflikty w rodzinie
matura 11 konflikty rodzinne KONSPEKT
konflikty, Konflikty w rodzinie
Czerederecka A , Jaśkiewicz Obydzińska T Kazirodztwo czy tylko konflikt rodzinny trudności diagnos
konflikty międzypokoleniowe w rodzinie, pedagogika
Konflikty w małżeństwie, Rodzina katolicka
konfliktowa interpr rodziny
konflikty międzypokoleniowe w rodzinie, pedagogika
Konflikty towarzyszące sukcesji w firmach rodzinnych – studium przypadku
Strategie rozwiązywania konfliktów w systemie rodzinnym
Więzi rodzinne i konflikty międzypokoleniowe)
rysunek rodziny ppt
prezentacja soc rodziny
30 Wydatki rodziny
01 Pomoc i wsparcie rodziny patologicznej polski system pomocy ofiarom przemocy w rodzinieid 2637 p

więcej podobnych podstron