„Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest” - [Joseph Conrad] - rozważania o złożoności natury ludzkiej na podstawie dowolnie wybranych utworów.
Szwajcarski lekarz i chemik - Paracelus stwierdził kiedyś „kto chce poznać człowieka, musi dostrzegać całość - ciało i duszę”. Na gruncie filozoficznym ważniejsza jest oczywiście owa „dusza”, bowiem pozwala ona zgłębiać naturę ludzką, przez co możemy próbować odpowiedzieć sobie na nurtujące nas pytania egzystencjonalne. Jednak nie jest to takie proste, ponieważ, w moim przekonaniu, istoty osobowości człowieka nie sposób odkryć do końca.
Przecież w różnych sytuacjach zdarza się, iż osoba którą wydawałoby się dobrze znamy, zaskakuje nas nietypową reakcją, zachowaniem lub spojrzeniem na świat. W ten sposób potrafi zaintrygować, ukazując jednocześnie nowy element swojego „ja”.
Dlatego właśnie zgadzam się ze stwierdzeniem Marii Dąbrowskiej: „człowiek jest tajemnicą, z tajemnicy przybywa i w tajemnicę odchodzi...”. Bynajmniej nie uważam tego za ludzką wadę. Wręcz przeciwnie, uważam, że stanowi to pozytywny aspekt naszej natury, bowiem nadaje sens naszej egzystencji, czyniąc ją fascynującą podróżą w nieznane.
Z tych powodów nie dziwi mnie fakt, iż zagadka ludzkiego bytu inspirowała w przeszłości, inspiruje obecnie i prawdopodobnie inspirować będzie w przyszłości artystów różnych epok. To przecież natura człowieka, a konkretnie jej złożoność, sprawi, że ludzkość wciąż szuka odpowiedzi we wszystkich dziedzinach życia, błądząc w labiryncie możliwych rozwiązań.
Chodziażby w samej literaturze możemy odnaleźć wiele utworów traktujących o skomplikowanym obliczu jednostki ludzkiej.
Swoje rozważania pragnę rozpocząć od przytoczenia przykładów, które znam z twórczości Adama Mickiewicza. W utworze „dziady cz. III” przedstawia on czytelnikom bohatera o złożonej osobowości, czego dowody znajdujemy zarówno na płaszczyźnie zewnętrznej, jak i wewnętrznej.
Świadczy o tym chodziażby sam fakt zmiany imienia postaci, co symbolizuje napis na ścianie celi więziennej:
„D.O.M.
gustavus
obiit MDCCCXXIII
calendis novembris
hic natus est
conradus
MDCCCXXIII
calendis novembris”
Najpierw w drugiej części tego dramatu obserwujemy Gustawa, czyli typowego kochanka romantycznego, który przeżywa nieszczęśliwą miłość, odczuwa niechęć do świata, buntuje się przeciw niemu, żyjąc w samotności i cierpiąc. Niespodziewanie w ciągu zaledwie jednej nocy dokonuje się w nim istotna przemiana wyrażona w działaniu i poglądach, tym ważniejsza, że służyć one teraz moją wypełnieniu szczególnego zadania, jakim jest zbawienie narodu. W duszy Konrada odzywają się mianowicie wyższe i szlachetniejsze uczucia, bowiem staje się on zdolny do poświęceń i cierpienia w imię ogólnego dobra. W pewnym sensie budzi się ze snu, którym było jego dotychczasowe życie.
Fakt, iż bohater zwraca się ku wartością patriotycznym, czuje swoją niezwykłą siłę poetycką („Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za granicą świata!”) i jako indywidualność pragnie przysłużyć się społeczeństwu potwierdza pozytywne aspekty jego metamorfozy, które ukazują właśnie to „zdumiewające” oblicze osobowości Konrada
Lecz jego literacką kreacje cechują też negatywne czynniki świadczące o tym, iż „arcydziełem on nie jest”. Przede wszystkim mam tu na myśli prometejski bunt postaci wyzywającej Boga na pojedynek „na serca”:
„Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,
cóż Ty większego mogłeś zrobić Boże?”.
Poza tym bohater zarzuca Stwórcy brak uczucia, domaga się od niego rzędu dusz:
„Ja chcę duszami władać jak Ty nimi władasz”;
posuwa się nawet do groźby - bluźnierstwa:
„Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale...” (słowo „carem” dopowiada diabeł).
Tak więc Konrad zgrzeszył własną pychą, egoizmem, chęcią absolutnej władzy nad ludźmi i postawą bogoburczą, co przyczyniło się przecież do jego tragizmu wynikającego z rozdźwięku między jego osobistymi wyobrażeniami a faktycznymi możliwościami.
Myślę jednak, że powyższe cechy dowodzą złożoności natury bohatera ujawniającej się w dwóch odmiennych postawach - Gustawa i Konrada -, które wyrażają jego bogactwo wewnętrzne i czynią „zdumiewającym”, lecz nie „arcydziełem”.
Myślę, że warto przytoczyć tu jeszcze jeden tytuł utworu Adama Mickiewicza, a mianowicie „Pana Tadeusza”, w którym jednym z głównych bohaterów jest Jacek Soplica. Ma on niejako dwie biografie: zbrodniarza i pokutnika. W pierwszym wcieleniu jawi się jako sarmacki hulaka i dumny warchoł, który dopiero po zamordowaniu Stolnika i oskarżeniach o zdradę kraju przeżywa metamorfozę:
„Zabiłem; więc pokora, wszedłem między mnichy,
Ja, niegdyś dumny z rodu, ja com był junakiem,
Spuściłem głowę, kwestarz, zwałem się Robakiem,
że jako robak w prochu ...”.
Bohater staje się wówczas księdzem Robakiem - pokornym zakonnikiem i bojownikiem sprawy narodowej. Główny motyw jego działań stanowi odtąd chęć oddalenia ciążących nad nim i odpokutowania grzechów:
„Zły przykład dla ojczyzny, zachętę do zdrady
trzeba było odkupić dobrymi przykłady,
krwią, poświęceniem się...”.
Mimo iż jego prawdziwą winą było zabicie Stolnika, a nie sprzymierzenie się z wrogiem: ”Ba fałsz, żebym był w jakiej z Moskalami zmowie”, całe późniejsze życie księdza Robaka podporządkowane zostało idei służby Ojczyźnie, która stać się miała swoistym zadośćuczynieniem.
W losach Jacka Soplicy istotną rolę odegrała historia. W utworze wspomina się bowiem kolejne etapy jego życia związane z walkami na różnych frontach w kampanii Napoleona, działalnością polityczną i emisaryjną, które na drodze moralnej rehabilitacji ukształtowały bojownika oddanego sprawie narodowej.
Ze względu na bogactwo swych doświadczeń bohater stanowi wzór polskiego patrioty Według autora jego powinnością jest poświęcenie się idei odzyskania niepodległości. Pomimo pozytywnej przemiany postawy, nie możemy zapomnieć jednak o grzechach przeszłości Robaka także kreującej jego osobowość. Przecież każdy z nas jest istotą niedoskonałą, więc popełnia błędy. Dlatego uważam, że również literacka postać Soplicy dowodzi, iż człowiek o złożonej naturze potrafi być „zdumiewający”, lecz z pewnością „arcydziełem nie jest”.
Elementy biografii bohatera „Pana Tadeusza” wykorzystał Henryk Sienkiewicz, przedstawiając w „potopie” postać Andrzeja Kmicica, ponieważ ich losy są momentami analogiczne.
Na początku powieści autor ukazuje go jako typowego przedstawiciela szlacht XVII wieku, odważnego optymistę, co podkreśla nawet jego wygląd zewnętrzny: „miał oczy bystro przed siebie patrzące, ciemny wąs i twarz młodą, orlikowatą, a wesołą i junacką”. Kmicica cechuje bujny temperament, zdolność zarówno do szlachetności jak i do wielkiej miłości, jak i gwałtownej nienawiści. Awanturnicza natura („w gorącej wodzie kąpany”), porywczość i skłonność do „bitki i wypitki” psują mu reputację. Powoli popada w dramatyczny konflikt z otoczeniem. Stopniowo traci dobrą sławę, Oleńkę i zaufanie przyjaciół Pierwszy punkt zwrotny w jego karierze przynoszą hetmańskie listy zapowiednie, które polecają mu formowanie oddziału. Już wówczas ma możność odzyskania dobrego imienia. Jednak najbardziej dramatyczne przeżycia są jeszcze przed nim.
Oddając się pod komendę Janusza Radziwiłła i składając mu przysięgę wierności, wpada w sidła zdrajcy. Może wybrać złamanie obietnicy i splamienie honoru rycerskiego, bądź dotrzymanie przyrzeczenia i bycie zdrajcą ojczyzny w oczach ludzi. Jest jak „dziki zwierz otoczony siecią, z której nie może się wyplątać”. Na początku aczkolwiek wierzy, że jego służba przyczynia się do ratowania kraju. Dopiero podczas rozmowy z Bogusławem w Pilwiszkach Kmicic uświadamia sobie tragiczną pomyłkę, jaką popełnił, ufając Radziwiłłom.
Wtedy to postanawia się zemścić i na drodze moralnego odrodzenia, słusznej walki oczyścić się z win. Dlatego przeistacza się w Babinicza i narażając życie broni ojczyzny ( np. w Warszawie, na Jasnej Górze, czy ocalając króla w Tatrach). Pragnie się zrehabilitować. Staje się prawym bojownikiem ceniącym obowiązek patriotyczny ponad wszystko. Jako wielki obrońca Rzeczypospolitej dojrzewa psychicznie, a swoją postawą zmazuje grzech przeszłości, przez c w kościele w Upicie ostatecznie odzyskuje dobrą sławę, a tym samym miłość Oleńki.
Tak więc Andrzej Kmicic, podobnie jak Jacek Soplica, łączy w sobie dwie postaci i przeżywa pozytywną metamorfozę, chodziarz należy pamiętać przecież, iż mimo „zdumiewających” rysów charakteru, ma też na sumieniu złe postępki wynikające z ludzkich słabości i z faktu, że nie jest on „arcydziełem”.
Pozostają w kręgu utworów pozytywistycznych, chciałbym nawiązać do dzieła Bolesława Prusa pt. „Lalka”, w którym interesującą postacią jest Stanisław Wokulski. Doktor Schuman powiedział o nim: „skupiło się w nim dwóch ludzi: romantyk sprzed 1860r. I pozytywista z 1870”, bowiem złożona osobowość bohatera ukształtowała się w epoce romantyzmu, ale żyć i działać przyszło jej w pozytywizmie.
Wpływ pierwszej epoki ujawnił się u niego aktywnością konspiracyjną (udział1863r. w powstaniu styczniowym), skłóceniem z otoczeniem (np. z ojcem czy pracownikami Hopfera) oraz stosunkiem do miłości. Bohater kocha się mianowicie w Izabeli Łęckiej, idealizując wybrankę. Uczucie to jest jednak nieodwzajemnione i krępowane wymogami towarzyskich konwenansów Wokulski wciąż walczy z samym sobą, przeżywa męki zazdrości. Mimo przebłysków trzeźwego krytycyzmu nie potrafi zrezygnować z miłości. Wychowany na poezji pokolenia Mickiewicza i później nowocześnie wykształcony, ma romantyczne serce oraz umysł pozytywistyczny:
„Któż to miłość przedstawił mi jako świętą tajemnicę, kto nauczył mnie gardzić codziennymi kobietami, a szukać niepochwytnego ideału? Miłość jest radością świata, słońcem świata, wesoła melodią w pustyni, a ty co z niej zrobiłeś?... Żałobny ołtarz”.
W rezultacie ponosi klęskę niczym kochanek romantyczny, ponieważ jego uczucie jest zbyt czyste i wielkie, wobec czego w momencie załamania próbuje nawet popełnić samobójstwo. Romantyzm wpływa więc na jego bogate wnętrze, czyni losy bohatera zagadkowymi i tajemniczymi (np. różne wersje dalszego ciągu jego biografii).
Lecz mimo to Wokulski przejawia też wiele cech pozytywistycznych. Po pierwsze szanuje naukę i wiedzę, którym przyznaje prymat nad irracjonalizmem. Interesuje się wynalazkami naukowymi (kontakt z Ochockim i Geistem). Jest przedsiębiorczą i energiczną jednostką, bowiem do fortuny dochodzi własną pracą i wysiłkiem. Zajmuje się też działalnością filantropijną i społeczną, gdyż zauważ nędzę ludności i stara się jej pomóc (Magdalenka, Węgiełek, Wysocki). Realizuje hasło pracy u podstaw. Obchodzi go ekonomiczny status kraju.
Z powyższych powodów Stach przez całe życie był w konflikcie z otoczeniem, a zaważyły na tym skłócone wpływy dwóch epok. Nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie, przegrywa życie przywalony „ resztkami feudalizmu” , choć jego zwycięstwem pozostaje jednak ocalenie dawnego „ja” i uchronienie się od porażki moralnej. W moim przekonaniu Stanisław Wokulski łącząc w sobie dwie, skraje postawy, które są „zdumiewające, ale nie są to arcydzieła”, dowodzi złożoności swojej natury.
Jeśli chodzi natomiast o dzieła klasyki światowej, to myślę, że warto wymienić w tym miejscu Makbeta Williama Szekspira. Ten najsłynniejszy w historii literatury angielskiej twórca wprowadził do swego dramatu kilka elementów nowatorskich dla ówczesnej epoki, z których jeden dotyczy zmienności charakteru postaci. Widać to na przykładzie głównego bohatera. Jego postawa i stan psychiki bowiem ewoluują, ulegając skrajnej przemianie. Początkowo Makbet jawi się jako prawy, szlachetny i honorowy rycerz, który zasłużył się zwycięską walką w bitwie za Szkockimi zdrajcami, przez co doprowadził do przegranej wojsk norweskich. Lecz w dzielnym bohaterze odezwała się wreszcie wygórowana ambicja, szczególnie po otrzymaniu od króla Dunkana nominacji na namiestnika Kawdoru. Od tej pory rozważał możliwość spełnienia się wcześniejszej przepowiedni czarownic, które zapowiedziały mu, że zostanie królem. Wtedy to jego żona podsunęła mu pomysł zabicia Dunkana. Wiedziony jej namowami bohater, roztrząsał się i zastanawiał nad tą kwestią,, lecz miał skrupuły:
„Nie postępujmy dalej na tej drodze.
Dopiero co mnie obdarzył godnością
I sam dopiero co sobie kupiłem
Złotą u ludzi sławę, sławę, którą
godziłoby się jak najdłużej w świeżym utrzymać blasku,
Nie zaś tak skwapliwie odrzucać”
Gdy jednak Lady Makbet oskarżyła go o tchórzostwo, zdecydował się na haniebny czyn. Motywację stanowiły wówczas dla niego ambicja, żądza władzy, męska próżność i chęć zaspokojenia marzeń oraz namiętność.
Od momentu pierwszej zbrodni rozpoczęła się jego walka wewnętrzna, gdyż chciał on pozostać godnym szacunku w oczach ludzi i własnych oraz lękał się ziemskiej sprawiedliwości (bo nie przywiązywał wagi do życia pozagrobowego). Niestety pierwsze zabójstwo uczyniło go swym niewolnikiem. W celu utrzymania władzy i ukrycia swego postępku musiał dalej kroczyć drogą zbrodni, by sprostać nieprzewidzianym następstwom pierwszego czynu:
„ Jużem tak głęboko
w krwi zagrzązł, że wstecz iść niepodobieństwo,
w miejscu zaś grozi mi niebezpieczeństwo,
Trzeba więc dalej brnąć”.
Dalsze zabójstwa przerosły jednak jego siłę i wytrąciły z równowagi, dlatego zrozpaczony doznał szoku. Dręczyły go wizje i zjawy, wyniku czego stracił poczucie sensu życia, a świat stał się dla niego pusty i beznadziejny:
„Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
nędznym aktorem, który swoją rolę
przez parę godzin wygrawszy na scenie
w nicość przepada- powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą”.
W końcu udało mu się zagłuszyć sumienie i stłumić wyrzuty, lecz w konsekwencji zobojętniał na wszystko (nawet śmierć Lady Makbet). Chciał być dobrym królem, ale został tyranem. Doszedł do przekonania, że to cały świat dokoła jest bezsensowny i jego obdarzył odpowiedzialnością za własne czyny. Ostatecznie umarł w pojedynku z Makdufem.
Losy Makbeta dowodzą, że naruszenie moralnego ładu niszczy człowieka, karząc go i przynosząc cierpienie. Bohater sam przecież tworzył swój los a kierując się negatywnymi pobudkami przyczynił się do własnej tragedii. Wpłynęła na to także rozbieżność pomiędzy chorobliwą ambicją i niezwykle słabym charakterem. Tak więc Makbet przeżył konflikt z otoczeniem i ten wewnętrzny (między dobrem a złem), o czym dowiadujemy się dzięki psychologicznej analizie myśli, czynów i stanów emocjonalnych postaci. Szekspir ukazał w ten sposób skomplikowaną i niejednolitą naturę człowieka, co po raz kolejny uzasadnia tezę o złożoności naszej osobowości.
Wybierając ostatni przykład, chciałbym odwołać się do utworu wspomnianego wyżej Josepha Conrada- „Lord Jim”. Autor ukazał w nim bohatera uwikłanego w kolejne perypetie życiowe, zwracając uwagę na stany jego psychiki. Już w dzieciństwie atmosfera domu rodzinnego miała istotny wpływ na ukształtowanie się jego osobowości Bowiem przez odpowiednie wychowanie rodzinie udało się zaszczepić w Jimie żelazne zasady etyczne oparte na uczciwości, wierności, odwadze i honorze jako priorytecie egzystencji, czemu wyraz dały słowa oficera francuskiego: ”Na służbie odważnym być się musi, tego wymusza nasz zawód..., ale honor, honor! To jest rzeczywiste, to naprawdę istnieje A co życie może być warte, jeśli honor stracony”. Jima cechowała też niezwykła wyobraźnia, ponieważ „kochał on te swoje marzenia i sukcesy wyobrażonych czynów. Były najlepszą częścią życia, jego tajną prawdą, ukrytą rzeczywistością”.
Wkraczając w dorosłe życie Jim żywił przekonanie, iż „nie ma nic, czemu by nie potrafił stawić czoła”, gdyż „już kiedy był zupełnie małym smykiem, przygotowywał się do spotkania wszystkich trudności, jakie się mogą przydarzyć na lądzie i morzu”. Jim uważał się za człowieka o wyjątkowej odwadze: „przyznawał się z dumą do swej przezorności, obmyślał niebezpieczeństwa i obronę przed nimi (...) wypróbowując na ile go stać”. Lecz już w młodości ujawniły się też jego słabości, m.in. w szkole, kiedy kuter z kolegami popłynął na ratunek rozbitkom, Jim jako jedyny nie wziął udziału w akcji. Oglądając zawziętość sztormu, „miał wrażenie, iż to wszystko zwraca się przeciw niemu i trwoga zaparła mu dech”.
Przykra przygoda na „Patnie” stała się momentem przełomowym w życiu bohatera, bo zaważyła na jego dalszych losach. Jim wychowany jako maksymalista etyczny w poczuciu obowiązku niesienia pomocy innym, nie potrafi w sytuacji zagrożenia znaleźć wyjścia z dramatycznego położenia. Chwila słabości i zwycięstwo instynktu nad honorem zadecydowały o ówczesnej klęsce moralnej bohatera i jego sprzeniewierzenie się własnym ideałom, czego wyrazem był nieszczęsny skok do łodzi ratunkowej. Wtedy to Jim „spadł z wysokości na którą nigdy już nie będzie się mógł wspiąć”. Moralne konsekwencje jego winy sprawiły, że do końca życia dręczyły go wyrzuty sumienia.
Następnym upokarzający momentem był incydent w sądzie, kiedy to Jim mylnie zrozumiał opinię jednego z obserwatorów procesu, który wskazując na psa krzyknął do towarzystwa: „Niech pan spojrzy na tego parszywego kundla”. Bohater stracił wówczas panowanie nad sobą, sądząc, że został obrażony i upokorzony. Zdradził się ze swoją wrażliwością na sprawy honoru, co pozwala nam wyobrazić sobie, jak bolesna być musiała dla niego klęska moralna po pamiętnym skoku z „Patny”.
Podczas kolejnego etapu życia związanego z pracą akwizytora Jim był znakomitym pracownikiem, lecz zadziwiał otoczenie jedną rzeczą, mianowicie nieuzasadnionym porzucaniem posady.. Wędrował od portu do portu, każde przywołanie przez kogoś wydarzeń na „Patnie” powodowało, że rozpoczynał dalszą tułaczkę, będącą ucieczką przed dręczącymi go wyrzutami sumienia. Pragnął zapomnieć o przeszłości, ale poczucie niepokoju moralnego towarzyszyło mu aż do śmierci. Przecież nawet na Patusanie Jim mówił: „Nie zapomniałem, dlaczego się tu znalazłem. Jeszcze nie!”.
Ostatni etap życia bohatera, który spędzał wśród Malajów, należał do najszczęśliwszych, bowiem odnalazł wtedy miłość, przyjaźń, szacunek i zaufanie.
Nadzieja na odzyskanie spokoju sumienia, jaką niósł ze sobą pobyt na Patusanie, mobilizowała Jima do działania z uwzględnieniem poświęceń, ryzyka. „Niekiedy wymykało mu się jakieś słowo lub zdanie, dowodzące jak głęboko, jak poważnie przejmował się pracą, która dawała mu pewność rehabilitacji”. Sławę przyniosła mu zwycięsko zakończona wojna z Szarifem Alim, podczas której Jim okazał się właśnie zdumiewający na gruncie sprytu, odwagi, umiejętności organizacyjnych. Jedynym błędem „lorda” była tendencja do egocentryzmu, która sprawiła, że uznając Browna nieszczęśliwym Postanowił dać mu szansę odrodzenia moralnego w celu zaspokojenia własnego sumienia.
Tuż przed śmiercią „cisnął w prawo i lewo- na wszystkich ludzi- dumne, nieugięte spojrzenie”, bowiem ostatecznie odniósł moralne zwycięstwo i pokonał „złowrogi los”.
Z pewnością pozytywne cechy jego charakteru, z których najważniejsze to: gotowość do poświęceń i heroicznych czynów (niczym romantycy). Odpowiedzialność za swoje postępowanie i moralność oparta na kodeksie etycznym, sprawiają (obok zwykłych słabości ludzkich), że istotę osobowości lorda Jima potwierdza myśl: „człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest”'
Powyższe przykłady, w moim przekonaniu, w pełni uzasadniają twierdzenie Josepha Conrada.
Myślę, że nie tylko w literaturze przeszłych epok odnaleźć można jednostki o złożonej naturze, ponieważ sam dostrzega takich ludzi we współczesności. Potrafią oni łączyć dwie, skrajne postawy czy uczucia, które nie mogąc się pogodzić, przyczyniają się do liczny konfliktów życiowych.
Osobiście uważam jednak, że odmienne reakcje i zmienność charakteru wynikają z ludzkiej niedoskonałości. Każdy człowiek jest omylny, ponieważ „nic co ludzkie nie jest mu obce”, więc nawet wady i słabości kształtują jego osobowość.
Dlatego właśnie popieram myśl: „człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest”.
Kiedy zastanawiam się, czy jest to negatywnym zjawiskiem dla ludzkości, dochodzę do wniosku, że w pewnym sensie nie. Przecież według Dostojewskiego: „człowiek to tajemnica”, czyli istota, której natury nie sposób zgłębić do końca, a postępowania przewidzieć.
Ale czyż to właśnie nie nadaje sens naszej egzystencji i czyni ją fascynującą?