140 (20)


39

P

iękny wielki pokój w pięknym wielkim hotelu. Przeszklona ściana, przez którą widać białą plażę i szalejące fale. Wczoraj widziałem tańczące delfiny.

Trzy pozostałe ściany z drewna koa ze słojami tak gęstymi, że można by z nich odczytać niejedną historię. Ponad czarną granitową posadzką krysz­tałowe żyrandole. Od frontu stół bankietowy, uginający się od owoców papai i mango, bananów i winogron oraz pomarańczowożółtych, słodkich jak miód, dojrzałych ananasów.

Lśniące srebrne czajniki z kawą.

Mniejsze stoły, okrągłe, nakryte na dziesięć osób, porozstawiane w holu. Setki mężczyzn i kilka kobiet. Siedzą, jedzą, popijają kawę i słuchają.

Robin i ja oglądamy telewizję w naszym apartamencie na górze. Służba hotelowa, olejek do opalania z filtrem, gazety i czasopisma — wszystko do naszej dyspozycji.

— Oto on — powiedziała Robin.

Hoffman stał u szczytu dużego stołu, ubrany w kawowy garnitur, białą koszulę i żółty krawat.

Za nim transparent.

Przemówił, zaczekał na oklaski, uśmiechnął się.

ROZWÓJ OBRZEŻA PACYFIKU: NOWA JUTRZENKA — głosił transparent.

Jeszcze jedno mądre hasło.

Hoffman mówił dalej, uśmiechał się i czekał na oklaski.

A potem zamilkł i tylko się uśmiechał.

Wyraz jego oczu uległ zmianie. Pojawił się w nich cień zakłopotania.

Gdybym na to nie czekał, prawdopodobnie nic bym nie zauważył.

Gdybym na to nie czekał, nie oglądałbym C-Span.

Kamera pozostawiła go i pokazała wnętrze sali.

Zbliżał się wysoki, wymizerowany mężczyzna w ciemnoszarym garniturze.

Obok niego postępowała kobieta, którą znałem początkowo jako Jo

284

Picker, a potem jako Jane Bending. Wyglądała bardzo oficjalnie w granatowym kostiumie i białej bluzce ze stójką. Przez ostatnie trzy dni pracowała prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Łatwiejsza część roboty polegała na wysyłaniu zmyślonych sprawozdań pocztą elektroniczną, za pomocą komputera Creedmana, trudniejsza — na przekonywaniu Morelanda, żeby zgodził się na publiczną pokutę.

Pewną pomoc stanowili lekarze i psychologowie z centrum medycznego. Przebadali dzieci z troską i współczuciem, przekonując tym Morelanda, że nie są technokratami.

Jane mówiła mu o moralności i rozgrzeszeniu.

W końcu przekonała go.

Teraz szedł przed nią.

Za nimi sześciu mężczyzn w niebieskich garniturach otaczało coś przysłoniętego materiałem podobnym do czarnego całunu.

Czarna rzecz z nogami, jak koń cyrkowy.

Ludzie przy stolikach najwyraźniej byli zdziwieni.

Moreland i Jo szli dalej. Czarny materiał powiewał.

Kilku mężczyzn w pobliżu Hoffmana poruszyło się, ale inni ich powstrzymali.

Zbliżenie twarzy Hoffmana, nadal uśmiechniętej.

Wymamrotał jakieś polecenie skierowane do mężczyzny stojącego za nim, ale nie pozwolono mu ruszyć się z miejsca.

Moreland podszedł do Hoffmana.

Ktoś krzyknął:

odpłynął.

Naszym oczom ukazało się sześcioro niekształtnych, łagodnych ludzi z opuszczonymi wzdłuż ciała rękami i pogodnymi, jak u sytych niemowląt, twarzami. Wyniszczoną skórę bezlitośnie oświetlał żyrandol. Lekarze z centrum medycznego stwierdzili, że zagrożenie stanowią jedynie promienie ultra­fioletowe. Czarny materiał osłaniał ich przed oczami gapiów.

Przez salę przeszła fala westchnienia.

Niewidomy zaczął wymachiwać rękami, wpatrując się w lampę pustymi oczodołami.

Mój Boże! — odezwał się jakiś głos.
Na granitową posadzkę upadła szklanka.

Dwóch mężczyzn w niebieskich garniturach ujęło Hoffmana pod ramiona. Moreland powiedział:

Nazywam się Woodrow Wilson Moreland. Jestem lekarzem. Mam
wam coś do opowiedzenia.

Hoffman przestał się uśmiechać.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zawal serca 20 11 2011
20 Rysunkowa dokumentacja techniczna
Prezentacja 20 10
20 2id 21226 ppt
20 H16 POST TRANSFUSION COMPLICATIONS KD 1st part PL
20 Tydzień zwykły, 20 środa
3 Analiza firmy 2015 (Kopia powodująca konflikty (użytkownik Maciek Komputer) 2016 05 20)
Prezentacja 20
plik (20)
20
20 Księga Przypowieści Salomona
01 Top 20 ports
cw 20 Instrukcja
chojnicki 1999 20 problemy GP
20 12id 21221
24 gold & 20's
Podstawy Teorii Okretow Pytania nr 4 (20) id 368475

więcej podobnych podstron