HONOROWA MARYSIA
Januszek zajrzał do kuchni przez uchylone drzwi. Babcia siedziała przy herbacie z przyjaciółką, panią Milą, szczupłą, energiczną staruszką.
- Najgorszy był przednówek - mówiła właśnie pani Mila, a babcia potakująco skinęła głową. Januszek - zaciekawiony - zastukał lekko i wszedł do kuchni. Ukłonił się paniom i od razu zapytał:
- Co to jest przednówek?
Milu, powiedz mu -uśmiechnęła się babcia. - Ty dobrze wiesz.
Przednówkiem nazywano kiedyś na wsi czas przed żniwami - zaczęła pani Mila - kiedy zboże nie było jeszcze dojrzałe. To był trudny okres dla biednych ludzi. Zapasy ziarna już się wyczerpały, nie było z czego upiec chleba. Wiele osób wręcz głodowało. Wszyscy czekali z utęsknieniem na żniwa, na chleb z nowego zboża.
Pamiętasz, Milu, to zdarzenie z Marysią od sąsiadów? - zapytała babcia. - Opowiedz Januszkowi, on lubi takie stare historie.
Ja także lubię! - zawołała Justynka, która właśnie weszła do kuchni. - Chętnie posłucham.
To było bardzo dawno temu, w czasach mojego dzieciństwa - zaczęła pani Mila - na przednówku, z końcem czerwca. Mama upiekła chleb z resztek mąki. Pachniał wspaniale! Kiedy trochę przestygł, ukroiła sześć kromek i położyła je na talerzu. Przeżegnaliśmy się, odmówiliśmy modlitwę i wszyscy czworo, a także mama - sięgnęliśmy po chleb. Szósta kromka była dla taty.
- Pieczenie chleba zawsze było jakby świętem w domu, a cóż dopiero na przednówku! Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj! - modliliśmy się żarliwie każdego dnia. Pani Mila przerwała opowiadanie i zamyśliła się.
- Pamiętam ten smak do dziś -podjęła po chwili. - Rozkoszowaliśmy się każdym kęskiem, jedząc w milczeniu, bez pośpiechu. I właśnie wtedy przybiegła Marysia, najstarsza z sześciorga dzieci sąsiadów. Prosiła o pożyczenie soli. Mama wzięła od niej szklankę.
Zaraz ci nasypię, a tymczasem poczęstuj się - wskazała ręką na talerz.
Dziękuję. Nie jestem głodna - odrzekła szybko dziewczynka.
- Ależ zjesz na pewno - nalegała mama, wsypując sól do szklanki.
- Dobry chleb, świeżutki...
- Mnie chleb nie dziwny - żachnęła się Marysia, wzruszając ramionami. Wzięła szklankę z rąk mamy i szybko wybiegła bez pożegnania.
- Honorowa, jak oni wszyscy - westchnęła mama. - Szkoda. Na pewno jest głodna. Dobrze wiedzieliśmy, że u sąsiadów nie piekło się chleba już od połowy maja.
- Skończyłam! - uśmiechnęła się pani Mila. - Co powiecie o zachowaniu Marysi?
Powinna była wziąć ten chlebek, podziękować i zjeść - rzekł Januszek.
Ja też tak uważam - dodała babcia.
Mam inne zdanie - wtrąciła Justynka. - Rozumiem ją. Wstydziła się, że jest głodna, że u nich brakuje jedzenia. Dlatego wolała się wyrzec tej smakowitej kromki. Dla fasonu. To dziewczynka z charakterem. Chyba bym postąpiła tak samo...
Trudno przewidzieć - wtrąciła babcia. - Nigdy nie byłaś w takiej sytuacji. Wy, moi kochani, nie zaznaliście głodu. Dzięki Bogu!
Takie Marysie spotyka się i dzisiaj - powiedziała Justynka. - Na przykład w naszej szkole. Kazik nigdy nie przyjmuje poczęstunku, chociaż nie przynosi drugiego śniadania.
Teraz w szkołach jest dożywianie - wtrąciła pani Mila. - Jakaż to wspaniała i pożyteczna akcja! Za moich czasów nie było czegoś takiego.
Babciu, zrób mi jakąś kanapeczkę - poprosił Januszek. - Zgłodniałem po obiedzie, a do kolacji jeszcze daleko...
Zaraz dostaniesz - uśmiechnęła się babcia.
Zofia Śliwowa