Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić "Genezę najmniejszego teatru świata, czyli pomysł Zeusa"
Osoby: ZEUS, LEDA
(Zarówno Zeus jak i Leda śpiewają w pięknym jazzowym stylu)
ZEUS : Powiedz mi, piękna Ledo, dlaczego jesteś niewrażliwa na moje zaloty?
LEDA : Dlatego, że jesteś szkaradnym staruchem. (złośliwość)
ZEUS : Poczekaj! (przemienia się w zloty deszcz; narrator obsypuje go bilonem i papierowymi banknotami o zapewne niewysokim nominale - jak widać, było to za czasów tzw. starych złotych...) Prawda, jak pięknie szumię?
LEDA : Lipa. Banał i zgaga. Bajkę o złotym deszczu przewałkowały już wszystkie podręczniki mitologii.
ZEUS : (speszony) Rzeczywiście. Ale zaraz, może coś z bykiem? (przemienia się w byka; moc siła...)
LEDA : O, biedny Zeusku - i ten numer jest ograny. Przecież pod postacią byka uwodziłeś Europę
ZEUS : Istotnie (płacze; narratorowi robi się go szkoda i szepcze mu coś do ucha) Eureka! Mam! Wymyśliłem! Będziesz moją! (przemienia się w Zielona Gęś)
LEDA : No nareszcie! Pójdź w moje objęcia...
Zeus za kulisami znosi jajko, z którego zamiast Heleny i Kastora z Polluksem wykluwaj się: Alojzy Gżegżółka, Hermenegilda Kociubińska, Pies Fafik, prof. Bączyński, Osiołek Porfirion i Piekielny Piotruś i inni.
KURTYNA
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić dramat z życia wyższych sfer towarzyskich pt. "Kominek zgasł"
Występują: BARON, BARONOWA i WIERNY, ALE CYNICZNY SŁUŻĄCY (który wchodz[MO1]ąc depcze rękę kominkowi) , również kominek i dzwonek elektryczny
Miejsce: Sala Indyjska
Czas: Północ
Narrator : Kuku ku ku aa odirididididi odiridi północ
BARON : Ręce masz jak lód, Idalio.
BARONOWA : Boś to ty trupa uczynił ze mnie, Ignacy. Przez osiem lat konsumowałeś napoje wyskokowe z szantrapami, puszczając w niepamięć mnie, ongiś psychologicznie wyśnioną bogdankę. Spójrz (Baron patrzy na Idalię; ta daje mu do zrozumienia klepnięciem w czoło, gdzie ma się patrzyć) na ten kominek.
BARON : (patrzy)
BARONOWA : Podobnie jak on z dniem dzisiejszym wygasła ona...
BARON : Kto?
BARONOWA : Nie kto, tylko co. Moja miłość Kominek zgasł.
BARON : Idalio, przebacz! (pada baronowej na kolana)
BARONOWA : (wstrząsana wichura nierzadko sprzecznych namiętności, przez zęby) O, nie! Niech ci Bóg przebaczy, biedny Ignacy. Ja ci już przebaczyć nie mogę. (przez pomyłkę siada na dzwonku elektrycznym; potem następuje testowanie dzwonka)
WIERNY SŁUŻĄCY (wchodząc znowu depcze dłoń kominka; mówi ze wspaniałym lwowskim akcentem) Pani dzwoniła?
BARONOWA : Nie, ale możesz wejść, Pafnucy. Bdźże i ty świadkiem mojej tragedii. Widzisz, wszystko się we mnie wypaliło. Kominek zgasł.
WIERNY SŁUŻĄCY : (patrzy na baronowa z porozumiewawczym uśmiechem) Cholernie mokre drzewo, pani baronowo.
KURTYNA (wychodzą na melodie "Kukułeczka kuka...")
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić sztukę ponurą... panoramę Racławicką na temat "Poezja drożeje".
Występują: stroskany OJCIEC, stroskana MATKA, stroskany PIES FAFIK i stroskany PIEKIELNY PIOTRUŚ
Meteorologia: trzaskający upal
Scena: nieopalone mieszkanie, zegar bez wskazówek, nędza i głód w sensie intelektualnym
Czas: obojętny, nie spieszy się
Akcja:
PIEKIELNY PIOTRUŚ : Ajajajaj, no tak (lamentuje rozgłośnie na drugim planie)
PIES FAFIK : Książka to najlepszy przyjaciel, a ja znowu nie mam co czytać , z moimi okularami na czubku nosa wyglądam jak słynna ciotka Eupalinosa. Ale zdaje się, że nadchodzi matka, może przyniesie coś do czytania. Życie bez książki jest jak stół bez nóg
PIEKIELNY PIOTRUŚ : Fafik ma racje. Nadchodzi matka. Ale czy przyniesie coś do czytania? W kwiecie wieku umrę z głodu intelektualnego. Dlaczego? Ajajajajaj...
OJCIEC : Jak nie mam mojej poezji do łóżka, to ja po prostu idiocieję. (idiocieje na stronie) Ale zdaje się, że istotnie nadchodzi matka, czy jednak przyniesie coś do czytania?
MATKA : Poezje znowu podrożały na czarnym rynku. ale nie martwcie się, spekulantów poezjami zamkną. Tymczasem dzisiejszą noc jakoś przetrwamy. W spółdzielni "Lutnia i spółka" dostałam ostatnią stroniczkę z tomiku "Ptaszki spod paszki" Antoniego Framboli.
"Ptaszki spod paszki"
Od godziny w Luwrze
ja mówię do bani: "Mówże!"
a bania co? a bania baaa....
OJCIEC : Dlaczego przerywasz, do cholery.
MATKA : Bo tu jest wielokropek.
OJCIEC : Dalej, dalej!
MATKA :
A bania baa....
Paryż, bania i ja
I ja mówię: "Nie dobraś,
jak selery i ja i pory
i ja mógłbym cię oblać
bo jestem podobny do amfory
To niestety wszystko, co dostałam na całą rodzinę
PIES FAFIK : No tak... Wobec tego jeszcze raz.
MATKA :
Od godziny w Luwrze
ja mówię do bani...
OJCIEC : Do jakiej bani??? Ja nie rozumiem. Ja zidiocieję! (idiocieje; stroskana matka przestaje czytać, przez co upada kulturalnie i idiocieje również Pies Fafik i Piekielny Piotruś jak wyżej)
KURTYNA
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić "Żarłoczną Ewę"
Występują: WĄŻ, ADAM i EWA
(Miedzy Ewą a Adamem stoi drzewo, które oplata wąż. Na drzewie wisi jabłko odmiany kartonówka)
WĄŻ : (syczy i 'merda' językiem; podaje Ewie jabłko na tacy) Ssss! Ugryź i daj Adamowi.
ADAM : (ryczy) Daj ugryźć! Daj ugryźć!
EWA : (zjada cale jabłko)
WĄŻ : (przerażony) Ssss! Co teraz będzie?
ADAM : Niedobrze. Cala Biblia na nic.
(Wszyscy syczą i 'merdają' językami)
Piosenka o wróbelku
(Fiu fiu fiu...)
Wróbelek jest mała ptaszyna
Wróbelek istota niewielka
On brzydka stonogę pochłania
Lecz nikt nie popiera wróbelka
Więc wołam
(więc wołam)
Więc wołam
(więc wołam)
Więc wołam
(więc wołam)
Więc wołam czy nikt nie pamięta
Że wróbelek jest druh nasz szczery
(fiu fiu fiu... Chór wystawia ręce... Na każdą jakby coś kapnęło...)
Kochajcie wróbelka, dziewczęta
Kochajcie, do jasnej cholery!
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić "Noc Lorda Hamiltona"
Występują: BABUNIA, OBERŻYSTA & LORD HAMILTON
Scena: Oberża "Pod Wyskubanymi Brwiami & Tabliczka Mnożenia"; drzwi typowo saloonowe, Wietrzna noc na przedwiośniu
Pianista gra typowa saloonową muzykę podczas pojawiania się oberżysty i babuni... gra ... gra aż 'połowa' drzwi kładzie go celnym strzałem z korkowca.
OBERZYSTA : Goddam. Już chciałem zamykać, ale oto chwiejnym krokiem zbliża się ten przeraźliwy rozpustnik Hamilton. Trzeba będzie otworzyć, babuniu.
LORD HAMILTON : (wchodząc dostaje podwójnego dubla drzwiami, co go nieco konfunduje, ale szybko odzyskuje rezonans i postawę powiedzmy pionową) Dobry wieczór, upiory. Dajcie mi pić. Życie to kalambur, a kalambur to nonsens o podwójnym znaczeniu. Wobec tego proszę o podwójną whiskey. (kładzie połowę drzwi w charakterze baru)
BABUNIA : (otwiera marynarkę oberżysty z głośnym piskiem i wyjmuje flaszkę; nalewa) Oto ona, mylordzie. (ukradkiem sięga za pazuchę po pistolet)
LORD HAMILTON : (wyjmuje pistolet i kładzie trupem Bogu ducha winną Babunię)
OBERŻYSTA : Ośmielam się zauważyć, że wasza lordowska mość pozwoliłeś sobie tym razem na wybryk zamordowania mojej ukochanej babuni. Czy to nie za wiele?
LORD HAMILTON : (obserwując z zainteresowaniem kłąb dymu nad lufą pistoletu) Nie wiem. To zależy od ciebie. Babcię proszę doliczyć do rachunku.
OBERŻYSTA : (dolicza. Wiatr. Szzzzzzz.... Groza. Auuuuu!)
KURTYNA (Jebuduuu; wszyscy wychodzą na melodie saloon-songu)
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić Gżegżółkę w roli trębacza z Wieży Mariackiej
Występują: Gżegżółka, Wieża Mariacka i cały Kraków
Gżegżółka wchodzi na krzesło, otwiera trzymane w ręce okienko i trąbi w papierową trąbkę na znaną nutę: Tra-ta-ta-ta tra-ta-ta-ta-ta-ta-ta ta-ta
Cały Kraków jest zadowolony (Kraków wchodzi i patrzy na Gżegżółkę z cielęcym wyrazem zadowolenia na twarzy)
GŻEGŻÓŁKA : (nagle) Dość mam tego. Tej trąbki, tratatata i tych tanich sukcesów, ach ach. Tyle lat i ciągle trąbka. Ojciec trąbka, dziaduś trąbka. Absolutnie dość Ale wiem, co zrobię. Zrobię własną rewolucję muzyczną we własnym, jak to się mówi, zakresie i zamiast na trąbce zagram hejnał na organkach. Hejże do czynu, Gżegżółko!
Wyjmuje z kieszeni organki i gra hejnał na organkach. Cały Kraków jest oburzony. Wieża ze zgorszenia przewraca się. Gżegżółka cudem unika śmierci i śpiewa znany kuplecik: (oczywiście na melodię hejnału)
Każdy z naaaas
lekarz, stróż czy szklaaaarz
ma zawsze chandrę z raaanka
Więc, więc gdy tylko chandrę masz
Zagraj!
( Gżegżółka obchodzi więżę dookoła, słychać typowy odgłos kroków)
Na przykład: "Góralu, góralu czy ci nie żal"
na organkach.
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić sztukę pod tytułem "ŚMIERĆ JULIUSZA CEZARA"
Występują panowie:
Juliusz Cezar - rzymski generał i literat
Brutus (narrator zakłada wieniec z liści laurowych)
i spiskowcy (wchodzą z twarzami zasłoniętymi przez gazety, koło Brutusa opuszczają je w dół i mrugają do niego znacząco; Brutus daje im znak, że wszystko jest OK.)
JULIUSZ CEZAR : mimo ostrzeżeń żony (która wylatuje, znacząco macha miotłą i dobitnie wyraża swoje zdanie) wchodzi do Senatu.
BRUTUS szuka sztyletu.
JULIUSZ CEZAR : I ty Brutusie przeciwko mnie?
BRUTUS : (nie przerywając gorączkowego przeglądania kieszeni) Ależ naturalnie. Nie mogąc znaleźć sztyletu, wyciąga rocznik tygodnika "Szpilki" i czyta na glos wiersze i prozę. JULIUSZ CEZAR : umiera automatycznie.
Spiskowcy : wychodzą powoli.
JULIUSZ CEZAR : automatycznie się podnosi i pogwizdując wychodzi)
Z cyklu: Piosenki o przedmiotach użytkowych: "Szelki"
Dziś wszyscy spodnie noszą na pasku,
pociecha jest z tego niewielka.
Gdy ja się kochałam w pięknym Adaśku,
on spodnie nosił na szelkach.
Niestety oprócz noszenia szelek
Adaś nie zajmował się niczym,
więc miałam przez to kłopotów wiele
i bardzo wiele goryczy.
(i na melodie hiszpańską )
Dziś Adaś w grobie spoczywa za to.
Paraliż trafił go w głowę
Spodnie nieboszczyka skradł sublokator.
zostały szelki liliowe.
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić "Straszną rozmowę Gżegżółki z duchem"
Występują: GŻEGŻÓŁKA i DUCH
Dekoracja: Sala Senatorska na Wawelu
DUCH : (chodzi, zagląda we wszystkie zakamarki i straszy)
GŻEGŻÓŁKA : Co słychać?
DUCH : Nic.
GŻEGŻÓŁKA : to w porządku (poklepuje ducha po policzku)
DUCH : Uuuuu!
GŻEGŻÓŁKA : No, no! (klepie go po policzku)
KURTYNA
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić "HAMLETA"
Występuje: HAMLET
HAMLET : Wielki Wóz z lewej strony. (Z lewej strony przejeżdża wieelki wóz) Straże śpią...
Trąby
HAMLET : Biedny Yorrick!
Trąby
HAMLET : ... sam sobie sterem.
Trąby
HAMLET : ... żeglarzem,
Trąby
HAMLET : ... okrętem, trąby (wchodzą dwie trąby)
Trąby
HAMLET : ( milczy)
Trąby
HAMLET : Litości!
Trąby
HAMLET : Bardzo przepraszam, ale ja w tych warunkach pracować nie mogę. (Zdejmuje maskę, pod nią ma maskę misia Fuzziego i wychodzi na melodie z "Muppet Show")
Trąby
KURTYNA
Teatrzyk "Zielona Gęś" ma zaszczyt przedstawić sztukę w 2 aktach pod tytułem "ZŁOTY ZEGAREK"
Występują: OJCIEC i SYN (potem pojawia się jeszcze jedna pani, ale ponieważ jest wątpliwej konduity, więc jej nie uwzględniono)
OJCIEC : Synu, jesteś dziś pełnoletni. (daje synowi dowód osobisty) Z tej okazji ofiarowuje ci ten oto zegarek marki Val pareiso.
SYN : Dziękuję ci, dobry ojcze. (wyciąga rękę, ojciec jednak zabiera mu zegarek sprzed nosa)
OJCIEC : Pamiętaj jednak, abyś tego zegarka nie przepił.
SYN : ... przepił. (Echo, czy co? Syn wyciąga rękę, ojciec to co wyżej)
OJCIEC : ... nie zastawił w lombardzie.
SYN : ... bardzie. (to co wyżej)
OJCIEC : .. i nie ofiarował kobiecie specyficznych obyczajów.
SYN : ... czajów.
OJCIEC : Jeżeli jednak którąkolwiek z tych rzeczy uczynisz, przeklnę cię, a przekleństwo moje będzie cię ścigać do końca twoich dni. Kropka. Przysięgnij.
SYN : Przysięgam (Ojciec daje mu zegarek)
OJCIEC : Umieram szczęśliwy. (umiera szczęśliwy)
SYN : Północ. Ciężkie jest życie sieroty ze złotym zegarkiem. Pokusy czyhają na nią zewsząd. Lombard już niestety zamknięty. Cóż mi pozostaje? Pijaństwo, ewentualnie rozpusta!
KOBIETA (lekkich obyczajów) : Puść mnie, ty świntuchu! Świntuchu! Oj, ty świnko! ;)
(pojawia się ojciec. Kobieta z piskiem ucieka)
OJCIEC : Nie lękaj się, synu, przekląć cię niestety nie mogę, gdyż sam jestem w piekle, albowiem przed chwila udowodniono mi, że ten złoty zegarek zwędziłem kobiecie lekkich obyczajów pod destrukcyjnym wpływem bimbru. (Ojciec zabiera synowi flaszkę z napojem wyskokowym) No! (z szelmowskim uśmiechem zaczyna gonić ww. kobietę, syn się dołącza)
KOBIETA (lekkich obyczajów) : Aaa! Świntuchy! Świntuchy! Najpierw staruszek! ...