TEMAT:
Granica Zofii Nałkowskiej jako powieć psychologiczna i społeczna. |
Ojciec Zofii, Wacław Nałkowski, był geografem, publicystš, krytykiem sztuki; jego osobowoć wywarła olbrzymi wpływ na ukształtowanie się charakteru i postawy intelektualnej córki.
Po ukończeniu prywatnej pensji w Warszawie (1901) Zofia Nałkowska nie mogła studiować, gdyż w zaborze rosyjskim dziewczęta nie mogły wstępować na uniwersytet, za sytuacja materialna rodziny nie pozwalała na studia zagraniczne. Kształciła się jednak dalej, uczęszczała na wykłady tajnego Uniwersytetu Latajšcego. Debiutowała bardzo wczenie, w 1898 roku, wierszem Pamiętam w Przeglšdzie Tygodniowym. Pierwsze opowiadanie drukowała w 1903 roku w Ogniwie, pierwszš powieć ogłosiła majšc lat dwadziecia w 1904 roku w Prawdzie. W tym samym roku polubiła poetę i pedagoga, L. Rygiera; w latach 1906-07 mieszkała z mężem w Kielcach. Na przełomie lat 1909-10 spędziła niecały rok w Krakowie, potem do 1922 roku mieszkała w Warszawie lub w rodzinnym domu Górki pod Wołominem, powięcajšc się pracy pisarskiej. W roku 1916 poznała bojowca PPS i dowódcę żandarmerii Legionów, J. Jura-Gorzechowskiego, i polubiła go w 1922 roku. W 1920 współdziałała w organizowaniu Zwišzku Literatów Polskich, pracowała też w Biurze Propagandy Zagranicznej przy Prezydium Rzšdu. W latach 1922-26 mieszkała kolejno pod Wilnem i w Grodnie, gdzie pracowała społecznie w Towarzystwie Opieki nad Więniami. W roku 1926 powróciła do Warszawy,
w 1929 rozstała się z mężem. Brała udział w pracach Zarzšdu ZLP, a także Pen Clubu, którego od 1928 roku była wiceprezesem, pełnišc tę funkcję również po wojnie. Często wyjeżdżała na kongresy międzynarodowe. Organizowała protesty w sprawie więniów politycznych. Od roku 1933 była członkiem Polskiej Akademii Literatury, od tegoż roku należała do grupy literackiej Przedmiecie; była też członkiem belgijskiej Akademii Kobiecej. Podczas okupacji niemieckiej mieszkała
w Warszawie z matkš i siostrš, utrzymujšc się z prowadzenia sklepu tytoniowego. Brała udział w konspiracyjnym życiu literackim, pod koniec okupacji wróciła do pisania. Po utworzeniu Krajowej Rady Narodowej przyjęła mandat poselski. Powstanie warszawskie przebyła u przyjaciół w Adamowiznie pod Grodziskiem. Po wyzwoleniu znalazła się w Krakowie, gdzie zasiadała w Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. W lutym 1945, po przeniesieniu się do Łodzi, zorganizowała miejscowy oddział Komisji, jedziła po Polsce, odbywajšc wizje lokalne. W 1945 roku weszła w skład redakcji tygodnika Kunica. Brała udział w posiedzeniach KRN i w pracach Komisji Kultury i Sztuki w Warszawie. Od 1945 roku przewodniczyła Towarzystwu Przyjani Polsko-Francuskiej, prowadziła szerokš działalnoć propagandowš, wyjeżdżała z delegacjami pisarzy polskich. W styczniu 1947 została wybrana do Sejmu Ustawodawczego, a w 1952 do Sejmu PRL, pracowała w komisji kultury i sztuki. W 1950 roku przeniosła się na stałe do Warszawy. Była czynnš działaczkš Komitetu Obrońców Pokoju.
Pochowana została na cmentarzu Powšzkowskim w Warszawie (1954). Była laureatkš licznych nagród nagrody literackiej m. Łodzi (1929), Złotego Wawrzynu PAL (1936), nagrody państwowej (1936 i 1953).
Granica powstała w latach 1932-35, ogłoszona została w pierwszej wersji w latach 1932-34 w kilku czasopismach, osobno wydana w 1935 roku w Warszawie. Powieć jest oskarżeniem rzeczywistoci społecznej w Polsce sanacyjnej, obrazem przeciwieństw klasowych oraz różnic dzielšcych ludzi niezależnie od pozorów ich wzajemnej bliskoci i wspólnoty.
Tytuł jest metaforyczny i można interpretować go na wiele sposobów równoczenie. Granica może oznaczać granicę miedzy ludmi, dzielšcš ich pomimo złudnego i fałszujšcego prawdę poczucia wspólnoty. Tytuł rozumieć można jako granicę poznania innych i siebie samego, nigdy bowiem nie potrafimy przewidzieć własnych reakcji na sytuacje, jakie nas przerastajš, tym bardziej nie może być mowy o rozumieniu pobudek i motywów postępowania innego człowieka. Można także uznać, że powieć mówi o granicy odpowiedzialnoci moralnej, mechanizmy władzy każš bowiem głównemu bohaterowi nieustannie odsuwać na póniej realizację własnych planów osobistych i społecznych, zmuszajšc go do cišgłych kompromisów i rozmijania się ze swoimi intencjami i poglšdami. Granica dotyczyć też może problemu wolnoci osobistej jednostki i jej podatnoci na wpływ otoczenia, tego, w jakim stopniu człowiek może pozwolić innym na ingerowanie w swoje działania. Wreszcie tytuł rozumieć można jako pytanie o granicę ludzkiej wytrzymałoci na cierpienie moralne i fizyczne, a pytanie to dotyczyć może zarówno każdego z jej bohaterów, jak i całych grup ludzkich czy klas społecznych (przejmujšce obrazy nędzy ludzkiej stłoczonej w suterenie jako przeciwstawienie luksusu mieszkania i ogrodu Kolichowskiej).
Tytuł powieci dotyczy także problematyki filozoficznej: antynomii wiadomoci jednostki i społecznych skutków jej czynów. Osobowoć człowieka determinujš w przekonaniu autorki konwencje, stereotypy kulturowe, role społeczne i układy klasowe (jest się takim jak miejsce, w którym się jest), które Nałkowska nazywa schematami. Tym formułom z zakresu psychosocjologii towarzyszy dyskusja między zwolennikami ontologii materialistycznej (reprezentowanymi w powieci przez Karola Wšbrowskiego) i teologicznej (ksišdz Czerlon). Granica jest więc również granicš poznawalnoci wiata.
Nałkowska rozpatruje też podstawowe zjawiska egzystencji: miłoć, staroć, chorobę, zło, cierpienie i mierć, zajmuje się rolš czasu, jego wpływem na zewnętrzne i wewnętrzne przemiany człowieka i wyobrażenia o nim, co wyraża się też
w samej kompozycji dzieła, poprzez odwrócenie tradycyjnego następstwa chronologicznego wydarzeń.
Mistrzowska, zwarta kompozycja pozwoliła Nałkowskiej zawrzeć w powieci wiele realiów rodowiskowych. Aforystyczny język odtwarza wielorakie punkty widzenia, ustępujšc często miejsca zindywidualizowanej mowie postaci
z różnych warstw (narracja subiektywna).
Przedstawione wydarzenia i sytuacje oceniane sš tutaj ze stanowiska kilku powieciowych postaci, przede wszystkim Zenona Ziembiewicza i jego żony, Elżbiety. W ten sposób uzupełniajš się i krzyżujš, czasem wzajemnie wykluczajš różne prawdy o faktach i bohaterach. Co wiedzš o sobie nawzajem bohaterowie? Co z tego, co o sobie mylš jest prawdš, a co subiektywnym wyobrażeniem? Mylimy o sobie zawsze lepiej niż inni mylš o nas. Nie wiemy właciwie, jacy jestemy, dopóki inni nas nie oceniš, póki nie przejrzymy się w oczach innych ludzi. Jest się takim, jak mylš ludzie, nie jak mylimy
o sobie my, jest się takim jak miejsce, w którym się jest stwierdza bohater Granicy dochodzšc do uwiadomienia sobie własnych błędów.
Powieć powstała w latach kryzysu społecznego oraz radykalizacji poglšdów inteligencji, kiedy Nałkowska brała udział w pracach grupy literackiej Przedmiecie, interesowała się radzieckš, inspirowała twórczociš i postawš chorwackiego pisarza-realisty i rewolucjonisty M. Krley.
Granica wzbudziła żywe zainteresowanie czytelnicze (cztery wydania do 1939 roku) i dyskusje, głównie na tematy społeczno-etyczne (wzięła w nich udział sama pisarka, publikujšc w 1936 roku Komentarz do Granicy w Obliczu dnia). Powieć była wielokrotnie wznawiana po wojnie (ponad trzydzieci wydań) i tłumaczona na wiele języków, a także ekranizowana (w 1938 i 1977 roku) i adoptowana w radiu i telewizji.
Problematyka filozoficzna Granicy wišże się przede wszystkim z dziejami jej pierwszoplanowego bohatera, Zenona Ziembiewicza, co pozwoliło autorce tak skonstruować główny wštek, by przesłanie ideowe wynikało z fabularnej treci. Komentarze autorskie uzupełniajšce cišg wydarzeń i przeplatajšce się z nim stanowiš jedynie dopełnienie i podane zostajš w formie zsubiektywizowanych wypowiedzi poszczególnych postaci. Dzięki takim sposobom narracji powieć nie rozstrzyga jednostronnie żadnego ze stawianych problemów: czy człowiek mieci się w sferze schematu czy wyjštku, czy funkcjonuje w dziedzinie psychologicznej czy społecznej, czy jest zdeterminowany czy wolny. Pozwala to czytelnikowi na samodzielne wycišganie wniosków wraz ze stopniowym odtwarzaniem wydarzeń oraz równolegle odsłanianymi motywami postępowania i poglšdami poszczególnych postaci.
Nałkowska zdaje sobie sprawę, że wolnoć jednostki jest wypadkowš jej własnych popędów, dšżeń i wiadomych działań oraz wpływów, nacisków i determinant, jakim ta jednostka podlega. W rozumieniu pisarki człowiek jest jednoczenie indywiduum i czšstkš społecznoci, obie te funkcje łšczš się i uzupełniajš. Jednak za ważniejszš uznaje Nałkowska sferę społecznš człowieka; według niej każdy okrela się w pełni i ostatecznie dopiero poprzez swój stosunek do innych ludzi, do społeczeństwa, do zbiorowoci a zatem funkcja społeczna posiada znacznie ważniejsze niż indywidualne pragnienia, dšżenia i intencje.
Pisarkę interesuje problem niewspółmiernoci, która zachodzi pomiędzy subiektywnym, własnym mniemaniem człowieka o sobie a ocenš jego swobody dokonanš przez ogół, przez zbiorowoć, przez innych ludzi. Nieprzystawalnoć samooceny i tego, jak postrzegani jestemy z zewnštrz, została w powieci doskonale zilustrowana przez zmiennoć widzenia wiata (tych samych postaci i faktów) za porednictwem zmieniajšcych się punktów widzenia narratora. Najdrobniejszy fakt może być rozmaicie traktowany i interpretowany, rzeczy pozornie błahe mogš mieć z innej perspektywy zasadnicze znaczenie. Chodzi więc o niewspółmiernoć prawdy psychologicznej (subiektywnej) i prawdy społecznej, obiektywnej. Przy czym okazuje się, że obiektywna wiedza o wydarzeniach i ludziach jest również fałszywa i niepełna, jednak jej moc kreatywna wynikajšca z przekonania zbiorowego ma znaczenie decydujšce. Pisarka ukazuje fakt, jak wiotkie sš własne mniemania jednostki o sobie żyjš zaledwie tak długo, jak żyje sama jednostka. Natomiast prawda społeczna jest trwalsza
i istotniejsza. Wystarczy, że braknie jednostki, aby powstał po człowieku nagi schemat, prawda społeczna.
Do wniosku tego prowadzi nas pisarka dopiero poprzez rekonstrukcję całego życia bohatera powieci, Zenona Ziembiewicza. Bohater ten idšc przez życie jest przekonany, iż stanowi wyjštek od schematów, między którymi przychodzi mu funkcjonować. Schemat prostej dziewczyny i panicza, schemat dobrego ziemianina i krnšbrnego chłopa, schemat postępowca i radykała otoczonego konserwatywnš w swych poglšdach zbiorowociš, schemat dygnitarza zaniedbujšcego własne obowišzki na rzecz luksusowych rozrywek, wreszcie schematy i wzorce regulujšce najintymniejsze więzi między ludmi to dla Zenona jedynie rzeczywistoć zewnętrzna, nie dotyczšca go osobicie. Schematy owe widzi i potępia, ale sam w nich uczestniczyć nie chce i nie potrafi a przynajmniej tak mu się wydaje. Jeli nawet przystaje pod naciskiem okolicznoci lub z winy własnej słaboci na który z tych układów, to ma wrażenie, iż jest to przyzwolenie tymczasowe, nie majšce żadnego wpływu na zasadnicze cechy jego osobowoci. Bohater jest przekonany, iż jego dobre intencje równoważš czyny i ich skutki, wsłuchuje się jedynie we własne racje, unikajšc ich sprawdzenia w konfrontacji z opiniš innych. Najdobitniejszym przykładem ilustrujšcym jego postawę jest jego niefortunny romans z Justynš Bogutównš. Zenon ma wiadomoć, że czynem swoim wchodzi w banalny i typowy układ, dzielšcy życie na dwie sfery oficjalnš i wstydliwš, że również jego życie emocjonalne zostało poddane typowemu, schematycznemu podziałowi na miłoć idealnš jasnš i czystš i miłoć cielesnš, brudnš i wstydliwš. Jednak odsuwa od siebie prawdę o sobie, nie potrafi zaakceptować ani po prostu zobaczyć siebie takim, jakim go widzš inni. Nie chce nawet sam przed sobš przyznać się, że romans z Justynš jest realizacjš jakich jego najintymniejszych, fizycznych i psychicznych potrzeb, których nie zaspokaja miłoć do Elżbiety. Uspokaja sam siebie, całš winš obcišżajšc albo innych Justynę, a nawet Elżbietę albo lepy los, niekontrolowany splot przypadków, presję okolicznoci. Uwiedzenie służšcej i kontynuowanie tego romansu równolegle z oficjalnym zwišzkiem
z panienkš z dobrego domu wydaje mu się jedynie pomyłkš, w której stronš najbardziej pokrzywdzonš jest on sam. Daleki jest od uznania swojego postępowania za obrzydliwe czy choćby naganne.
- Słuchaj, Elżbieto, nie powinna patrzeć na to tak, jak to wyglšda. Powiesz, co zechcesz i tak będzie, jak będziesz chciała. Ale musisz zrozumieć, ty włanie musisz, że to nie jest jak zawsze, że to nie jest takie pospolite, że tam ona, a tutaj ty. Tak często bywa, ja wiem, ale to tylko pozór jest taki... A dno jest inne.
Dopuszczajšc do głosu bohatera powieci narrator ma na celu włanie nie przyznanie mu racji, lecz zdemaskowanie subiektywizmu jego oceny, ukazanie, jak jednostkowa prawda deformuje postrzeganie wiata.
Nie umiał powiedzieć, na czym polega ta różnica. Chyba że każda rzecz niepospolita od wewnštrz jest jedyna. Ale już mówišc to mylał, że wewnętrzny stosunek do tych rzeczy jest złudzeniem perspektywy, że nie orzeka o niczym. Zostaje fakt ordynarny i nagi, schemat nie pozostawiajšcy żadnej wštpliwoci. Justyna była w samej rzeczy uczciwš dziewczynš, którš uwiódł korzystajšc z jej zakochania. Elżbieta była narzeczonš, którš zdradził. To ostatecznie było istotne, taki był faktyczny sens rzeczy.
Tak więc Zenon, który dotychczas tak bardzo krytycznie patrzył na romanse ojca i boleborzański schemat życia rodzinnego pojmował jako upokarzajšce go dowiadczenie wyniesione z wczesnej młodoci, Zenon, który tak dalece chciał być od ojca inny, że wręcz do momentu oficjalnych zaręczyn z Elżbietš zerwał stosunki z rodzicami, w gruncie rzeczy powiela wyniesione z dzieciństwa wzorce. Elżbieta Biecka pełni wobec niego taka rolę, jak pani Żańcia wobec Waleriana. To, czego chciał, to był boleborzański schemat. Musiała przebaczyć.
Również w działalnoci publicznej Zenon Ziembiewicz przyjmuje podobnš postawę. Wbrew wielokrotnym ostrzeżeniom swojej narzeczonej przystaje na współpracę z reżimem, odkładajšc wyjanienie wszystkich wštpliwoci z tym zwišzanych na póniej. I tutaj również najważniejszš sprawš stajš się nie szlachetne intencje i zamiary budowy domów robotniczych, lecz obiektywne skutki wynikajšce ze sprawowania przez niego urzędu prezydenta miasta. Współczucie Zenona dla biedoty (karykaturalnie odbite w charytatywnej działalnoci jego matki) nie ma znaczenia w zestawieniu z rozkazem strzelania do manifestujšcych robotników.
Zenon nie dostrzega tego, co doskonale widoczne jest dla osób patrzšcych na niego z zewnštrz. Elżbietę przeraża jego skwapliwa łatwoć wchodzenia w układy, przystosowania się do otoczenia, podlegania prawu mimikry. Do ostatka wierzy, że postępowanie Zenona jest tylko taktykš. Nie odczuwa takich niepokojów pani Żańcia, dla której schemat jest oczywistym
i jedynym sposobem egzystencji, i która dzięki swemu ograniczeniu jako jedyna potrafi zaakceptować syna bez żadnych wštpliwoci.
Z radociš widziała, że Zenon staje się wišż bardziej podobny do ojca. Polował teraz często, nieraz dwa razy
w tygodniu, nie bronił się także przed piciem. Jego życie obrastało w cały ceremoniał męskich obrzędów. Znajdował zadowolenie w nie rzucajšcym się w oczy, dyskretnym i zarazem kosztownym zbytku łowieckim, jego gabinet zawieszony był przyborami do polowania: dubeltówki takie i inne, torba myliwska na naboje, pętelki z rzemienia do zawieszania na nich za szyjki ubitego ptactwa. Miał buty futrzane i filcowe, buty z gumy, sięgajšce do pachwin, kurtki ze skóry, z zamszu, futra, czapki odmienne na każdš okazję. Kamizelka skórzana miała jedwabne rękawy, żeby ręka przy strzale chodziła miękko w zwierzchnim rękawie kurtki. Tak się organizował, sadowił i zagospodarował w tej rzeczywistoci, w której przyszło mu żyć i w której nie zaznawał jednak spokoju.
Na marginesie warto zwrócić uwagę na technikę wprowadzania do opisu komentarza autorskiego. Narrator najpierw wylicza sprzęty i luksusowe gadżety, którymi z lubociš otacza się Ziembiewicz, po czym z tego zobiektywizowanego opisu niepostrzeżenie i subtelnie wprowadza ogólny wniosek dotyczšcy postawy etycznej bohatera i nieuchronnej przemiany wewnętrznej, jakiej ulega.
Dramatyczne przejcia, konfrontacja własnych intencji z czynami, własnych pragnień z niepowtarzalnš wymowš faktów, zmusza w końcu bohatera do drastycznego kroku. Utrata wzroku jak w greckiej tragedii przyczynia się do tego, że zaczyna widzieć rzeczy takimi, jakimi sš naprawdę. Ale czy rzeczywicie? Autorka i tu pozostawia miejsce na wštpliwoci. Samobójstwo można przecież interpretować jako dowód słaboci, tchórzostwa, jako formę ucieczki przed odpowiedzialnociš. Suchy, beznamiętny opis zachowania Elżbiety, po mierci męża opuszczajšcej dom i syna, zdaje się sugerować, iż to jej przypadła w tej historii największa porcja cierpienia.
Główny problem Granicy, wynikajšcy z dziejów Zenona Ziembiewicza, pisarka usytuowała w konkretnych realiach społeczno-politycznych. Pokazała prawie wszystkie rodowiska Polski międzywojennej, rysujšc szerokš panoramę rodowisk, z którymi powišzani byli pierwszoplanowi bohaterowie powieci. Podobnie jak we wczeniejszej powieci Niedobra miłoć na przykładzie rodziny Tczewskich poznajemy pasożytujšce na pracy robotników rolnych bogate ziemiaństwo oraz tych, którzy sami zubożeli i wysadzeni z siodła, broniš jego interesów (Walerian Ziembiewicz). W surowym szkicu domu przy ulicy Staszica pisarka wyraziła bolesne zdziwienie tym, że ludzie żyjš na sobie warstwami, nadajšc tej dosłownej konstatacji głęboki, metaforyczny sens. Na pierwszym piętrze przedstawicielka drobnomieszczaństwa, Kolichowska, opływa w dostatki, w suterenach wegetujš i umierajš ci, których bezwzględnie wykorzystuje bezrobotny, zżerany kryzysem, niedostatkiem, zmartwieniami i chorobami proletariat.
Wielkim osišgnięciem pisarki jest to, że w owych robotnikach, Chšbach i Bobrockich, dostrzega utajone, ale obecne wielkie wartoci moralne, zdrowe siły społeczne, dysponujšce wiadomociš politycznš, zdolne do wystšpień w obronie swojej klasy.
Wrażliwoć na krzywdę ludzkš w wymiarze jednostkowym i zbiorowym, wewnętrzna niezgoda na zastany i powszechnie akceptowany układ czy schemat, pozwoliły Nałkowskiej zachować wieżoć ocen moralnych, niezależnoć sšdów i obiektywizm w postrzeganiu wiata, niezwykłš umiejętnoć dziwienia się tym, co dla innych wydawać by się mogło zwyczajne, czy wręcz oczywiste.
O tej umiejętnoci autorki Granicy pisze wielu krytyków i badaczy jej spucizny, Kazimierz Wyka, Hanna Kirchner, Michał Głowiński, Włodzimierz Wójcik, Helena Zaworska. Wszyscy oni wskazujš na nieprzemijajšcš wartoć pisarstwa Nałkowskiej, jakš jest wyczulenie na etyczny wymiar egzystencji człowieka.
Znaczšce sš słowa, jakimi komentuje Granicę Czesław Miłosz. Jest on krytykiem bardzo szczególnym, gdyż na historię polskiej literatury patrzy z dużš dozš dystansu, a w swoich sšdach bywa niezwykle subiektywny. Ponadto, mówišc oględnie, nie należy do entuzjastów literatury pisanej przez kobiety. Pomimo to nie waha się zaliczyć Granicy do zbioru literackich arcydzieł, a jej autorki nazwać najznakomitszš przedstawicielkš powieci psychologicznej:
Cała myl autorki, która przeszła wszystkie odcienie mód intelektualnych, kolejno następujšcych po sobie w Europie, doszła w tej powieci do szczytu, ale została tu poddana nowej dyscyplinie. Postaci, które przedtem analizowała jako oderwane od narzuconych im przez społeczeństwo ról, tutaj umieszczone zostały na solidnym tle ich społecznej sytuacji. Jest to powieć o więniach schematów, które sš tak silne, że nie tylko modyfikujš zachowanie protagonistów, ale przenikajš aż do rdzenia ich wewnętrznych motywacji. Jest to również szeroka analiza polskiej inteligencji, zwłaszcza inteligencji postępowej i socjalistycznej, wszystkich tych czytelników Żeromskiego i Struga, którzy po r. 1918, wierzšc we własne dobre intencje, stopniowo wsysani byli przez ustalony porzšdek rzeczy i odgrywali to, co dyktował dany schemat. Dramatyczna fabuła, wikłajšca mnóstwo drugoplanowych postaci, służy dla ukazania tej linii granicznej, którš ludzie na próżno usiłujš przekroczyć, nawet jeżeli z całych sił starajš się dotrzeć do swego prawdziwego ja. Linii tej nie wyznacza ani ich własna wola, ani pojęcia dobra i zła. Zależy ona od miejsca, jakie zajmujš oni w sieci powišzań, determinujšcych ich stosunki z ludmi, zależy od pochodzenia społecznego, zawodu i pieniędzy. W ten sposób Nałkowska kwestionowała samš ideę charakteru jako pewnej autonomicznej całoci, zachowujšcej swojš istotę wród zmiennych kolei losu, choćby nie wiem jak przygniatajšcych i gronych. Według niej schemat jest tak niszczšcy, że niweczy wszelkš zamierzonš cišgłoć zachowania i, być może, człowiek nie jest niczym więcej, jak tylko tym, czym jest w oczach innych. Filozoficzne i polityczne implikacje takiej tezy zostały z zadowoleniem zauważone przez krytyków, sympatyzujšcych z marksizmem. Granica miała naturalnie także znaczenie jako powieć dokonujšca analizy społecznej, a data jej ukazania się czyni jš jednym z kamieni milowych mrocznych lat trzydziestych.
Wiele autokomentarzy, znakomicie poszerzajšcych naszš wiedzę nie tylko o samym krystalizowaniu się zamysłu i o procesie twórczym, ale także o filozoficznych podstawach powieci, znajdziemy w Widzeniu bliskim i dalekim oraz w Dziennikach, a ponadto w esejach i artykułach publicystycznych. Nałkowska przeciwstawiała się narzucaniu twórczoci literackiej cech posłannictwa; powinnoć pisarza rozumiała jako nakaz realizmu, przy tym jednak oceniała swoje dokonania literackie z wielka skromnociš i dystansem. Słowa jej jeszcze raz potwierdzajš, że pisarka miała w sobie nieustannš gotowoć słuchania, otwierania się na to, co mówiš do niej inni i co odsłania przed niš wiat, umiejętnoć cišgłego dziwienia się wiatem i człowiekiem:
Nie czuję się w prawie do takiego wynoszenia się nad czytelnika, który niczym mnie do tego nie upoważnia, o którym nic nie pozwala mi mniemać, że łaknie pociechy czy pocieszenia. To natomiast, do czego czuję się zobowišzana z tytułu mego zawodu i co uważam za jego moralnoć, to jest odtworzenie i interpretacja rzeczywistoci tematycznej wedle mojej najlepszej wiedzy. Gdy opisujšc rzeczywistoć wedle naszej najlepszej wiedzy deformujemy jš jednak naszš relacjš, nie odchodzimy od niej tak daleko. Deformujemy jš bowiem nie tak zupełnie własnym kosztem, ale czerpišc z zasobów, przez niš samš w nas zdeponowanych.
Takie założenia pozostawiajš twórcy pełnię swobody artystycznej, lecz jednoczenie wymagajš od niego dyscypliny wewnętrznej, odpowiedzialnoci, z której zdaje sprawę przed sobš samym.
Rozważania Nałkowskiej o człowieku można zatem odczytywać nie tylko jako refleksje o losach jej powieciowych bohaterów, ale również jako szczególnš formę autorefleksji. Jakże osobicie intymnie brzmiš wyznania autorki, że człowiek nie jest, lecz się staje, stwarza sobie wcišż na nowo w zależnoci od innych ludzi, w relacjach z nimi, w konfrontacji z konkretnym zdarzeniem, okolicznociami czy faktami. Drugš konstatacjš majšcš wszelkie cechy wyznania jest twierdzenie, że żaden człowiek nie jest obiektywnie, ale bywa postrzegany i oceniany przez innych, i to, jak wypada ta ocena, decyduje o nim samym. Można powiedzieć, że to skrajny determinizm ale Nałkowska dostrzega w nim nie tylko klęskę, lecz i nadzieję.
W Granicy Nałkowska zespoliła w jednoć głębokš wiedzę o człowieku z wysokim artyzmem narracji, stylu i kompozycji. Zajęła się wielkš problematykš filozoficzno-moralnš, psychologicznš i społecznš na miarę dokonań literackich Marii Dšbrowskiej, Andre Malraux, Francois Mauriaca, Tomasza Manna. Wokół tej generalnej problematyki, stanowišcej centrum konstrukcyjne powieci, ogniskujš się wszystkie ideowo-artystyczne elementy składowe Granicy. Postawiła tu pisarka pytanie dotyczšce istoty człowieka zarówno jako jednostki, jak też jako częci składowej społeczeństwa, podjęła refleksję nad funkcjonowaniem norm i ocen moralnych, nad kryteriami oceny człowieka, nad wyborem postaw życiowych.
Edyta Łuksza