.Carl Gustaw Jung
W czasach komunistycznych krążył taki dowcip, kiedy po śmierci zaczęto wyrzucać z partii komunistycznej, że prawdziwe nieszczęście stanie się wtedy, kiedy po śmierci zaczną do partii przyjmować. Coś takiego, choć nie ma to związku z komunizmem, zdarzyło się Jungowi. Jung został po śmierci przyjęty do grona proroków ruchu młodej ery. O tym, jak ten ruch wpłynął na psychologię będę mówić przy okazji psychologii humanistycznej.
Najważniejszy, żeby zrozumieć sytuację Junga, jest język, jakim się posługiwał. Jest to język dość atrakcyjny, bo pełen metafor, ale z tego powodu dość nieprecyzyjny i wieloznaczny. Być może ten język był stosowany przez Junga świadomie, na pewno jest on spójny z jego poglądami, zwłaszcza z koncepcją symbolu jako czegoś co ma tak złożone i ważne znaczenia, że nie może być wyrażone jednoznacznie i do końca, zatem pewne znaczenia, które są istotne dla człowieka jako jednostki, czy istotne dla ludzi, są oddawane różnymi symbolami tworzonymi świadomie, jak i symbolami tworzonymi przez nieświadomość. Każdy nośnik symbolu jest tylko częściowym wyrażeniem tych skomplikowanych treści. Im bardziej te treści są wieloznaczne, tym większe są szanse, że ekspresja treści symbolu będzie pełniejsza.
Koncepcja nieświadomości zbiorowej i teoria archetypów
to drugi element w kolejności logicznej, ale pierwszy w tym, jak się często charakteryzuje Junga. Całą teorię nieświadomości uzupełnił Jung koncepcją nieświadomości zbiorowej jako pewnych treści, które nie wiążą się z konfliktami, czy starciami między elementami psychiki, ale które są od początku nieświadome. Te od początku nieświadome elementy, czyli nieświadomość, która nie wynika z mechanizmów obronnych, można podzielić na 2 części:
część dotyczącą jednostki
część dotyczącą zbiorowości lub przodków jednostki, z którymi jest genetycznie w sensie biologicznym związana, a więc treści dotyczące grupy etnicznej, klanu, narodu, czy treści dotyczące całej ludzkości, czy treści dotyczące wszystkich ssaków.
Jest więc jakaś nieświadomość zbiorowa charakteryzowana metaforycznie i nie wiadomo do końca, co by to miało znaczyć i czy koniecznie trzeba to wiązać z koncepcją dziedziczenia doświadczeń, czy jakichś cech nabytych - jeśli tak to zinterpretować, to przede wszystkim to się nie podobało. W każdym razie nieświadomość zbiorowa jest tym źródłem odpowiedzialnym za pojawianie się symboli, a właściwie różnych wyrazów treści symbolicznych i jednocześnie jest tym, co pomaga lub umożliwia tzw. proces indywiduacji - jest to coś więcej niż samorealizacja, bo to nie jest tylko zrealizowanie możliwości, jakie człowiek ma, ale zrealizowanie tego w sposób zindywidualizowany, niepowtarzalny, charakterystyczny dla danej jednostki. Jung poszedł tu trochę dalej niż późniejsza psychologia humanistyczna. Nieświadomość zatem w jakimś sensie pomaga i steruje tym procesem, głównie wysyłając coś co można nazwać komunikatami na temat błędów, jakie człowiek popełnia, czy tego wszystkiego, co mu przeszkadza w rozwoju, a jeżeli ten komunikat jest właściwie odczytany, to może także sposobów wyjścia z tych trudności i ominięcia tego, czy pokonania tego, co w rozwoju przeszkadza. Można te komunikaty podzielić na takie, które odnoszą się do specyficznych cech, doświadczeń, trudności indywidualnego człowieka, albo na takie, które dotyczą trudności, przez które każdy człowiek przechodzi - te są komunikowane przez archetypy. Archetypy to są fragmenty nieświadomości zbiorowej, bo w jakimś sensie ta nieświadomość składa się z pewnych treści uniwersalnych, przede wszystkim grupowych. Drugie rozumienie archetypu to są nie te treści w nieświadomości, lecz te, które już zostały symbolicznie przy pomocy jakiegoś nośnika wyrażone i pojawiają się w obrazie sennym lub obrazie artystycznym, czy w objawie psychotycznym. To wszystko może być symbolicznym wyrazem treści archetypowej.
Jung, podobnie jak Freud, uważał, ze istnieje zasadniczy konflikt wymagań danej kultury i naturalnych, choć może niekoniecznie czysto biologicznych celów, czy tendencji, jakim ulega człowiek. Te konflikty pojawiają się przez uruchomienie archetypów. Zatem istnieją takie archetypowe treści które są uniwersalne, a jednocześnie są związane z trudnościami rozwojowymi, które wynikają z wymogów kultury. Choć są różnice jakościowe między kulturami, to wymogi są zawsze takie, że kultura rozwija, czy też zmusza człowieka do rozwoju dość jednostronnego, a więc nie pozwala na rozwinięcie wszystkich możliwości. Ta jednostronność jest główną przeszkodą indywiduacji. Są np. jakieś wymagania związane ze stereotypami dotyczącymi płci - w danej kulturze oczekuje się, że osoba płci męskiej będzie miała taki zbiór cech, a osoba płci żeńskiej - zupełnie inny zbiór cech. To oznacza, że mężczyźni i kobiety rozwijają się jednostronnie w zupełnie innych kierunkach. Pełny rozwój i pełna indywiduacja to byłoby rozwinięcie, choć może w indywidualny sposób, tych cech, które dana kultura byłaby skłonna dana kultura przypisać przeciwnej płci. Jeśli założymy, że do stereotypów kulturowych należy to, żeby mężczyźni byli raczej agresywni, a kobiety posługiwały się intuicją, to tak się przeważnie większość ludzi rozwija, a psychika człowieka (tak jak to zakładał Freud i psychoanalitycy) jest biseksualna w sensie, że jej potencjalne możliwości są charakterystyczne dla obu płci, trzeba rozwijać i myślenie logiczne i intuicję. W związku z tym kształtuje się coś, co później zostało nazwane płcią psychologiczną - nie wytwarza się taka psychika, która została nazwana psychiką androgeniczną, czyli zbliżoną do takiego pełnego rozwoju. Jednym z archetypów, który napotyka jednostka w trakcie swojego rozwoju, jest archetyp animy (jeśli jest mężczyzną) lub animusa (jeśli jest kobietą). Anima jest to niezrealizowana żeńska (z punktu widzenia danej kultury) część mężczyzny, animus - niezrealizowana męska część u kobiet. To, że człowiek rozwija jednostronnie może mu zakomunikować nieświadomość w postaci symbolicznej - to mogą być symbole senne, artystyczne. Ogólnoludzkie, uniwersalne dążenie do pełni rozwoju wyraża się w charakterystycznych dla różnych kultur mitach, obrazach o androgynie - doskonałej dwupłciowej istocie, która istniała w czasach mitycznych. Jeśli nie w postaci indywidualnych symboli sennych, jeśli nie w postaci indywidualnych symboli sennych, jeśli nie w postaci symboli mitologicznych czy artystycznych, to np. w postaci projekcji może się wyrażać ten niezrealizowany na część przeciwnej płci. Jeśli mężczyźni rozwijają się zbyt jednostronnie, to wszystkie swoje potencjalne, nierozwinięte cechy żeńskie umieszczają projektując je, czyli rzutując na zewnątrz, w swoich partnerkach seksualnych, czy osobach przeciwnej płci, z którymi są emocjonalnie związani, co prowadzi do błędnego rozpoznania prawdziwych cech faktycznych, czy potencjalnych partnerów seksualnych, czy osób, z którymi jesteśmy emocjonalnie związani. To prowadzi do różnych konfliktów i nieszczęść, a w skrajnych wypadkach do pewnych konfliktów i ambiwalentnych związków między dwiema osobami. Nie można tego związku przerwać, bo podyktowane emocje nie są związane z uruchomieniem archetypów, ale też nie można w nim żyć, bo występuje tutaj nieadekwatne spostrzeganie drugiej osoby. Jeśli się animusa nie uświadomi i nie zintegruje z własną osobowością, to może to prowadzić do nieszczęśliwych miłości.
Archetyp cienia i archetyp jaźni
Inną archetypową treścią, z którą spotyka się każdy człowiek niezależnie od płci, jest archetyp cienia. Spotkanie z cieniem jest elementem rozwoju psychicznego, elementem procesu indywiduacji. Cień to coś, co jest ukryte, jakaś część naszych niezrealizowanych tendencji - np. jesteśmy wychowani w przekonaniu, że agresja jest wielkim złem, a ponieważ instynkt/popęd zniszczenia jest powszechną, naturalną tendencją to pozostaje on w cieniu, jest ukryty, ale działa. Jednocześnie cień to jest coś negatywnego, ale relatywnie - z punktu widzenia danej kultury, ponieważ tzw. tendencje agresywne mogą także być także pozytywnie i konstruktywnie wykorzystane. Mogą się jednak przejawiać w złej formie i w sposób niekontrolowany, jeśli pozostaną w cieniu. Kolejnym zadaniem jest zatem spotkanie- integracja z cieniem i integracja tych ciemnych i ukrytych aspektów osobowości i wykorzystanie tych tendencji w sposób konstruktywny. Jeśli to się nie udaje, to może się manifestować w postaci projekcji, np. na tzw. własnych wrogów. Różni ludzie nie mogą żyć bez własnych wrogów - z jednej strony są ucieleśnieniem wszelkiego zła i tego, czego nie akceptujemy, a z drugiej strony są niezbędni i jesteśmy bez nich nikim, czy czujemy się niepewni, jeśli tego ulubionego wroga nam zabraknie. Tak jak w przypadku animy/animusa tak i w przypadku cienia mogą się zdarzyć podwójne projekcje - ja projektuję swojego cienia na mojego nieprzyjaciela, mój nieprzyjaciel na mnie i wtedy już zupełnie nie możemy bez siebie żyć. To też ma popularne artystyczne i mitologiczne obrazy, np. Dr Jekyll i Mr. Hyde jako opowiastka o ciemnej stronie człowieka, która dochodzi do głosu czasem, a że dochodzi czasem, to jest nieuświadomiona i nie do opanowania. Innym archetypem jest archetyp Wielkiej Matki, Starego Mędrca - na te archetypy napotyka się w późniejszym okresie życia. Sposobem wyrażania archetypu Starego Mędrca jest obraz Boga Ojca, Wielkiej Matki to obraz Matki Boskiej w kulturze chrześcijańskiej. Jung wyrażał pogląd, że religia jest tylko formą manifestacji treści archetypowych, co nie znaczy, że czymś mało ważnym. Na końcu jest bezosobowy (może tu jest ten element usprawiedliwiający pośmiertne zapisanie Junga do ruchu Nowej Ery) - archetyp jaźni jako czegoś, co nie musi być personalne, co jest skończoną, zrealizowaną całością, czy zintegrowaniem tego co w nieświadomości i tego co w świadomości, tego co ciemne i tego co jasne. Cały ten proces przebiega poprzez spotkania z treściami archetypowymi, ale w zależności od różnych indywidualnych doświadczeń także inne obrazy są ważne, które są związane pośrednio z treściami archetypowymi.
Jung wprowadził do psychologii kilka elementów, które się oderwały od samego Junga, potem zostały przekształcone, np. teoria typów psychicznych była u Junga związana z teorią jednostronnego rozwoju jednostki, podział na ekstrawertyków i introwertyków. Charakterystyka tych dwóch typów pochodzi od Junga, ale czy sama metoda docierania do treści semantycznych przez tzw. skojarzenia, czy technika badania skojarzeń, która u Junga miała znaczenie w interpretacji marzeń sennych i tak jak to Freud zapoczątkował, jako sposób docierania do nieświadomości, czy do konfliktów w ludzkiej psychice? Ale to zostało w gruncie rzeczy oderwane od samej koncepcji Junga i traktowane jako metoda mająca różne zastosowanie. Przeprowadzono w latach 60 w różnych miejscach badania nad skojarzeniami i ustalono coś, co można nazwać normami skojarzeń, czyli jakie są typowe skojarzenia dla danego narodu, jakie są typowe skojarzenia werbalne na dane hasło. Te normy są teraz przestarzałe, to dawało możliwość porównania - okazało się, że skojarzenia Polaków są bardziej zindywidualizowane niż skojarzenia np. amerykańskie. Gdyby chciano zinterpretować te wyniki w czasach Junga, oznaczałoby to, że przeciętny Polak był bliżej zakończenia procesu indywiduacji niż przeciętny Amerykanin, ponieważ Amerykanie bardziej podlegają stereotypom społecznym.
To tyle, jeśli chodzi o psychoanalizę. Zakończyliśmy punkt, który dotyczył tego co się działo w Europie, zwłaszcza w Europie Środkowej w historii myśli psychologicznej.
II - Stany Zjednoczone
W momencie, kiedy w Europie rozwijała się psychologia introspekcyjna, czyli psychologia zajmująca się głównie świadomością lub zajmująca się świadomością w sposób przekorny, jak psychoanaliza, to w Stanach psychologia introspekcyjna, czy psychologia nieświadomości nie cieszyła się popularnością. Byli psychologowie usiłujący przenosić na teren amerykański introspekcjonizm, ale to były wyjątki. To co było w Stanach pod koniec XIX wieku czy na przełomie XIX i XX wieku określa się słowem funkcjonalizm.
Funkcjonalizm
Funkcjonalistą był William James, który odwiedził laboratorium Wundta i który przed Wundtem założył swoje laboratorium w Stanach. Był [juwej?]- bardzo popularny w swoim czasie (ur. się w poł XIX wieku, a zmarł w poł. XX w.). Funkcjonalistą jest Thorndike, chociaż najczęściej jest wymieniany w podręcznikach jako behawiorysta. To, co jest specyficznie amerykańskie to behawioryzm.
Behawioryzm
Powołany do życia przez Watsona. John Watson nie był z wykształcenia psychologiem i sam chyba nie myślał, że spowoduje rewolucję w psychologii, chyba największą jak do tej pory. Za początek przyjmuje się 1912 r - ogłoszenie manifestu behawiorystycznego „Psychologia - jak widzi ją behawiorysta” przez Watsona. Wprawdzie Stachowski pisze, że behawioryzm nie zapanował tak od razu i nie był tak radykalnym przełomem jak pisze się w podręcznikach, jednak było to podejście dominujące w Stanach, a później i w Europie aż do lat 70, czyli jak do tej pory najdłużej, po podejście kognitywistyczne ma mniej więcej pół wieku, ale jeszcze nie może się równać z behawioryzmem. Behawioryzm był mniejszym przełomem niż to się wydaje z perspektywy, ponieważ nie był przełomem światopoglądowym, lecz raczej lepszym zrealizowaniem tych tendencji, które dominowały w psychologii od momentu jej instytucjonalnego powołania, żeby psychologia była nauką zajmującą się rzeczami obiektywnymi, opierającą się na eksperymencie i odwołującą się do praw przyczynowo-skutkowych, ustalającą takie zależności. O tym marzyli introspekcjoniści i wbrew oczekiwaniom psychologia eksperymentalna cieszyła się coraz większą popularnością, ale nie znalazła właściwej formy i wyrazu tak długo jak długo nie zaczął dominować behawioryzm. Behawioryzm miał przygotowany grunt do pojawienia się - można powiedzieć, że behawioryści tylko połączyli te wszystkie elementy, które przed i po behawioryzmie się pojawiło. Przede wszystkim wnioski płynące z teorii Darwina i z teorii ewolucji, tzn. że nie ma wielkiej przepaści między człowiekiem a zwierzętami i że dobrym sposobem poznawania człowieka jest badanie zwierząt, gdyż to, co u człowieka jest skomplikowane, manifestuje się u zwierząt w formie prostszej, zatem łatwiej jest to badać. Sam Darwin napisał pracę o wyrazie uczuć u zwierząt i człowieka i pokazywał, że istnieją uniwersalne - jednakowe dla człowieka i innych gatunków - formy ekspresji emocjonalnej. Darwin pisał, że dopóki będziemy uważać człowieka i inne zwierzęta za istoty odrębne, dopóty istnieć będzie przeszkoda w naturalnym pragnieniu możliwie najpełniejszego zbadania przyczyn ekspresji. Na długo przed manifestem behawiorystycznym i okrzepnięciem i ukonstytuowaniem się behawioryzmu, podejmowano wątki, na ile możemy porównywać ludzi i zwierzęta. Romanes dzielił czynności na 3 rodzaje:
czynności świadome - tymi interesowała się psychologia europejska
czynności instynktowne - złożone, ale dosyć sztywne formy zachowań
czynności odruchowe - jeszcze bardziej sztywne, ale prościutkie.
Stawiano pytanie czy te 3 rodzaje czynności występują u innych gatunków niż gatunek człowieka. Yerkes powiadał, że o psychiczności, czyli nieodruchowości może świadczyć rozwinięty układ nerwowy, dzięki czemu można zakładać, że czynności nie są odruchami i nie dadzą się sprowadzić do odruchów. Wytrwałe dążenie do celu i dobór środków w zależności od okoliczności odróżnia czynności świadome od instynktownych i odruchowych, np. pszczoły charakteryzują się prostszym układem nerwowym i nie ma tu dostosowania sposobu zachowania do okoliczności - jest pewien precyzyjny, ale sztywny wzór zachowania.
Zadawano sobie pytanie, czy w ogóle badania zwierząt mają jakiś związek z psychologią człowieka. Na ogół odpowiadano, że nie. Watson w początkowym okresie też odpowiadał w ten sposób - uważał, że jeśli pojmować cele psychologii tradycyjnie (tak jak introspekcjoniści), to badania zwierząt nie mają nic do rzeczy. Watson przed ogłoszeniem manifestu z jednej strony zajmował się fizjologią i neuroanatomią, z drugiej - zachowaniem zwierząt.
W psychologii było popularne coś, co się nazywa kanonem Morgana, przyjętym jeszcze przed behawioryzmem i niezależnie od niego - żadnej czynności nie należy wyjaśniać jako skutków wyższej zdolności psychicznej, jeśli istnieje możliwość jej wyjaśnienia jako skutku zdolności znajdującej się na niższym poziomie rozwoju. Jeśli jakieś zachowanie można wyjaśnić odruchami albo instynktami, to nie trzeba się odwoływać do pojęcia czynności świadomej, czy czynności instynktownej, czy nieodruchowej. Przyjęcie tego kanonu kieruje uwagę psychologów także na badania zwierząt, ale nie wyklucza tezy psychiczności zwierząt i że poza odruchami i instynktami u zwierząt są jeszcze inne, bardziej złożone czynności. Np. jeśli pies rozpoznaje pana, to prawdopodobnie ma sprawne procesy percepcyjne, coś na kształt procesów emocjonalnych, czyli nie różni się tak bardzo od człowieka.
cd. funkcjonalizm
Thorndike - funkcjonalista - sformułował prawo efektu i prawo ćwiczenia (utrwala się to, co jest powtarzane i ćwiczone). Prawo ćwiczenia było przyjmowane przez wszystkich behawiorystów zajmujących się bardziej elementarnymi procesami. Prawo efektu nie było przyjmowane przez wszystkich behawiorystów - niektórzy uważali, że tylko nagroda może utrwalić związek między bodźcem i reakcją, inni przyjmowali tylko prawo ćwiczenia - uważali, że wystarczy samo powtarzanie. Prawo efektu brzmi mentalistycznie - utrwalają się reakcje, czyli formy zachowania, którym towarzyszy (po których następuje) zadowolenie. Kiedy zaczęto używać języka behawiorystycznego, zamieniono to na nagrodę - a nagroda utrwala związek bodźca z reakcją. Mamy tu definicję opartą na błędnym kole. Thorndike prowadził też badania nad negatywnym prawem afektu - skoro przyjął, że satysfakcjonujący stan rzeczy utrwala pewne powiązania między bodźcami i reakcjami, czyli między odbiorem sytuacji a zachowaniem, to jak działa niesatysfakcjonujący, czyli przykry subiektywnie stan rzeczy. Początkowo uważał, że takie reakcje, po których następuje przykrość słabną, tzn. że karanie jest równie skuteczne jak nagradzanie - jak chcemy, żeby zachowanie się utrwaliło, to nagradzamy, jak chcemy rozerwać jakiś utrwalony związek, czyli żeby nie było tendencji do wykonywania jakiejś reakcji w danej sytuacji, to karzemy. Po 20 latach badań, zwłaszcza kiedy przeszedł od badań nad kotami do analogicznych badań nad ludźmi, doszedł do wniosku, że prawo kary należy odrzucić, że kary nie likwidują bodźca ani nie zmniejszają tendencji do wykonywania reakcji. Jeżeli więc mamy wychowywać czy trenować człowieka, to przy pomocy nagród a nie kary. Thorndike w swoich badaniach, które bardzo przypominały badania behawiorystów uważał, że samo powtarzanie ma słabe następstwa dla uczenia się, czyli że prawo ćwiczenia, choć jest ważne, to jednak działa słabiej niż prawo efektu. Uważał też, że bierny odbiór bodźców nie wystarczy do zmiany zachowania - to różni Thorndike od Pawłowa - badania Pawłowa oparte są na biernym odbiorze organizmu poddawanego uwarunkowaniu. Dochodzi do substytucji bodźców i powstawania nowych skojarzeń bodźców i reakcji. Thorndike uważał, że jeśli człowiek lub zwierzę zachowują się biernie, to nie można uzyskać warunkowania, to nie wystarczy do jakiejkolwiek zmiany zachowania, także do substytucji bodźców - musi on być związany z jakąś aktywnością organizmu.
Innym elementem który dobrze przygotował nadejście behawioryzmu są trudności z pojęciem świadomości. Europejczycy mieli wieloznaczności związane z pojęciem świadomości, natomiast usiłowali trzymać się jakoś tego pojęcia i je doprecyzować. Amerykanie, także Wiliam James, który interesował się świadomością - to jemu zawdzięczamy koncepcję strumienia świadomości, napisał tekst „Czy świadomość istnieje” (nie przetłumaczony na j.polski), w którym pokazywał, że trzeba odrzucić pojęcie świadomości jako substancji i potraktować je bardziej funkcjonalistycznie i monistycznie, ponieważ w Europie pojęcie świadomości było związane z dualistycznym podejściem. Pisał, że to samo raz należy do podmiotu, raz do przedmiotu świadomości, zatem świadomość jest tylko relacją pomiędzy tym, co jest podmiotem, a co jest przedmiotem, czyli takie względnie funkcjonalistyczne ujęcie.
Reakcje na manifest Watsona
Najczęściej reakcja była taka, że behawioryzm jest naukowy, ale nie jest psychologią. Nie podobało się to, że behawioryści proponują całkowite sprowadzanie czynności tak złożonych jak myślenie, do czynności odruchowych, czy instynktownych. [Djuwej] był bezpośrednim nauczycielem Watsona, pisał, że zaprzeczać realności świadomości i krytykować metodę introspekcji i odrzucać ją całkowicie to dwie różne rzeczy. Watson nie zaprzeczał istnienia świadomości, natomiast odrzucał metodę introspekcji. Manifest behawiorystyczny i wszystko, co dalej pisał Watson, opierało się na jednej tezie - wprawdzie świadomość i to wszystko, co jest oddawane terminami mentalistycznymi istnieje, ale psychologia nie powinna się ograniczać do badania tego, co subiektywne, trzeba badać to, co istnieje obiektywnie, w sposób namacalny: bodźce (rozumiane jako pewne fizyczne wydarzenia, które mogą się kojarzyć z tymi zachowaniami) i reakcje (rozumiane jako pewne sposoby zachowania). Czyli trzeba badać człowieka tak, jak się bada zwierzęta, ponieważ u zwierząt w sposób naturalny nawet gdyby istniało życie psychiczne, to nie można do niego dotrzeć. Trzeba też badać przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) po to, żeby ustalić związki przyczynowo-skutkowe, czyli np. związki między bodźcami i reakcjami, a trzeba to badać po to, żeby można było kształtować zachowania ludzkie. Watson wszedł w taką tezę z pragmatyzmu - badamy po to, żeby wpływać na rzeczywistość, a rzeczywistością są stosunki społeczne, czy zachowania ludzkie. Rola Watsona była mniej więcej taka jak rola Freuda w powstaniu psychoanalizy. W 1924 r. Watson nie mógł już pracować na żadnej uczelni - został wyrzucony z powodu afery towarzyskiej - ożenił się z nieodpowiednią panią. Już od 1924 r. Watson utrzymywał się zatrudniając się w rozmaitych firmach zajmujących się przeważnie reklamą i prowadził badania, które mogły być wykorzystane bezpośrednio przez twórców i biznesmenów. Zanim wyrzucono go z pracy zaczął przenosić pewne procedury badawcze utrwalone w badaniach nad zwierzętami do badania nad ludźmi. Najczęściej mówi się o przypadku małego Alberta: w 1920 r. Albert B. był synem mamki szpitalnej w szpitalu, z którym współpracował Watson. Badania rozpoczęły się, kiedy Albert miał 11 miesięcy, od sprawdzenia, czy Albert jest normalną osobą , czyli czy ma normalne formy zachowania. Sprawdzano jak Albert reaguje na pewne bodźce i czyta reakcja i czy charakterystyczna dla wszystkich małych dzieci reakcja przestrachu na pewne bodźce też ma miejsce. Pokazywano mu watę, maskę z włosami, białego szczura, psa, na które reagował bez lęku i właściwie pozytywnie. Sprawdzano, czy reaguje głośnym płaczem na głośny dźwięk (uderzenie w metalowy pręt). Później zaczęto go warunkować: pokazywano mu białego szczura, sięgał z zainteresowaniem po niego, a później uderzano w pręt. Dziecko reagowało przestrachem i wkrótce ta reakcja uwarunkowała się - pokazywanie szczura wywoływało przestrach. Po 5 dniach reakcja utrwaliła się i zgeneralizowała na bodźce podobne - reagował przestrachem na białe puszyste przedmioty. Przez miesiąc sprawdzano - i ta reakcja i generalizacja pozostały w niezmiennej postaci. Potem Alberta wypisano ze szpitala - nie wiadomo, na ile to było trwałe. Innych przypadków tak dokładnie zbadanych przez Watsona literatura nie podaje.
Po pewnym czasie behawioryzm utrwalił się, choć początkowa reakcja była dość ambiwalentna, chociaż behawioryści proponowali zajęcie się tym, czym przed nimi już się zajmowano, chociaż mniej intensywnie i behawioryzm po pewnym czasie zaczął dominować w Stanach i jest drugim obok symbolicznego interakcjonizmu oryginalnym kierunkiem amerykańskim. Popularność behawioryzmu związana była z tym, że behawioryści znacznie modyfikowali swoje poglądy i aparaturę pojęciową, rozszerzali jednak trochę wbrew tym deklarowanym wprost celom i zasadom. Bardzo szybko behawioryzm odszedł od tego ortodoksyjnego schematu bodziec-reakcja. Już behawioryści, którzy następowali po Watsonie, a nawet sam Watson, zaczęli wprowadzać trzeci element: O- czyli to, co pośredniczy między bodźcem i reakcją. Później wprowadzono jeszcze pojęcie wewnętrznych bodźców, a więc ten schemat się bardzo skomplikował: S powoduje reakcję wewnętrzną r1, co prowadzi do wewnętrznej sytuacji bodźcowej s1, dalej jest r2, s2 aż do sn, które ostatecznie powoduje zewnętrzną reakcję R. początkowo behawioryści trochę przejmowali się programem Pawłowa (Pawłow bardzo by się zdziwił, gdyby się dowiedział, że zaliczono go do behawiorystów, ponieważ Pawłow właśnie z behawiorystami polemizował). Pawłow miał koncepcję, żeby to, co jest badane sprowadzać do tzw. łuku odruchowego, czyli takiego prostego przełączenia działania receptorów na działanie efektorów, czyli prostego schematu neurologicznego: receptor-droga wstępująca-przełączenie drogi wstępującej-efektor. Behawioryści zaczęli to komplikować - skoro są wewnętrzne bodźce i reakcje to coś się dzieje w tym organizmie, więc ta reakcja zewnętrzna nie zależy wyłącznie od bodźca, ale także od całego ciągu procesów mediacyjnych wewnętrznych bodźców i reakcji. O tym mówił już sam Watson w swojej obwodowej koncepcji myślenia - procesy myślenia są reakcjami werbalnymi - najczęściej myśli werbalizują sobie różne rzeczy, może sobie werbalizować głośno, jak np. dzieci w mowie egocentrycznej lub nadmiernie pobudzeni osobnicy, albo można to robić cicho, w postaci niesłyszalnych, ale wykonywanych ruchów narządów artykulacyjnych. W badaniach okazywało się, że gdy człowiek myśli, to wtedy można zarejestrować takie niesłyszalne, ale rejestrowalne ruchy narządów artykulacyjncyh. Badania wykazały też, że jeśli człowiek wyobraża sobie własne ruchy, siedzi i nie rusza się (na tym też oparty jest trening sportowców), to występują jakieś rejestrowalne ruchy w tych mięśniach, które są -pobudzone wtedy, kiedy ruch nie jest wyobrażany, tylko rzeczywiście wykonywany. Zatem takie procesy jak myślenie mają swój składnik obiektywny. Watson powiadał, że właściwie do tego się one ograniczają, że jakieś ruchy narządów artykulacyjnych albo inne ruchy obwodowe mogą być traktowane jako tzw. procesy mentalistyczne. Behawioryzm był zatem dość elastyczny w swoich pojęciach, wbrew temu, co się czasem pisze w podręcznikach, bardzo szybko zaczęto się interesować procesami pośredniczącymi między bodźcem i reakcją. Jeśli psychologia ma sprostać wymaganiom ustalonym przez Watsona, czyli ustalać związki przyczynowo-skutkowe, to nie może ustalać tylko związków między zewnętrznymi bodźcami i reakcjami, ale także związki między zewnętrznymi bodźcami i wewnętrznymi reakcjami, czy wewnętrznymi bodźcami i reakcjami. Wewnętrzna reakcja to może być to, o czym pisał Watson - czyli wewnętrzna, ale nie dostrzegalna łatwo, ale obiektywna; może to być reakcja nerwowa, czy hormonalna.
Jeden z wczesnych behawiorystów, Clark Leonard Hall(?) usiłował badać językiem behawiorystycznym procesy poznawcze i takim wyjściowym założeniem był podział na zachowania instrumentalne (zachowania, które mają coś zmienić bezpośrednio i wprost w rzeczywistości -jestem głodny, więc sięgam po jedzenie) i sygnałotwórcze (organizm wykonuje pewne zachowania tylko po to, żeby dostarczyć sobie sytuacji bodźcowej, przeważnie związanej z bodźcami wewnętrznymi, np. licząc mówimy 5 tylko po to, żeby móc powiedzieć 6, a po 6 - 7). Zachowania sygnałotwórcze to są tzw. reakcje intelektualne, czy wewnętrzne emocjonalne. Mamy zatem od razu przejście do neobehawioryzmu.
Tak jak psychoanaliza, tak behawioryzm zaczął się szybko cieszyć popularnością w innych naukach humanistycznych, np. w lingwistyce, w teorii znaku i znaczenia w semiotyce. Być może moja perspektywa jest tutaj wypaczona z tego powodu, ze zajmuję się przede wszystkim językiem, ale można powiedzieć, że swoją siłę i popularność behawioryzm zawdzięcza temu, że dał możliwość pisania o języku i znakach terminami obiektywistycznymi, które nie muszą się odwoływać do mentalistycznych pojęć. W lingwistyce inspirowanej behawioryzmem zaczęła być popularna behawiorystyczna teoria znaku i znaczenia, kiedy znak zaczęto pojmować jako substytut bodźca. Zaczęto definiować znak jako coś, co powoduje reakcję identyczną lub podobną do tej, jaką powodowałby desygnat tego znaku. Jeżeli znakiem jest słowo pożar, to reakcja na okrzyk „pożar” jest podobna do reakcji na widok dymu, czy czegoś palącego się - może nie uciekamy, ale zaczynamy się orientować, czy to jest groźne. Znaczenie w terminologii behawiorystycznej jest więc pewną specyficzną reakcją na znak. Dość szybko (w poł. XX wieku) terminologia behawiorystyczna została wprowadzona do filozofii mistycznej, która chciała zajmować się językiem, a jednocześnie uniknąć naleciałości metafizycznych, która zaczęła definiować znaczenie słów jako sposobu użycia słowa. Krytykowała używanie terminów mentalistycznych i postulowała, żeby to, co umysłowe, rozumieć jako sposób wykonywania reakcji - sposób zachowania się, albo dyspozycję do zachowania się.
Tak jak popularność behawioryzmu była związana z rozwojem semiotyki i językoznawstwa, tak i jego upadek nastąpił ze względu na to, co działo się w tej dziedzinie. Odwrót od behawioryzmu nastąpił w latach 70, kiedy Chomski opublikował recenzję z książki Skinnera - ostatniego behawiorysty, zatytułowanej „Verbal behavior”, w której Chomski krytykując stanowisko Skinnera przedstawił swój program i swój pomysł na to, czym jest język. W tej recenzji udowodnił, że nie można wyjaśnić uczenia się języka tworzonymi nawykami, jak to wyjaśniali behawioryści, którzy w końcu byli przedstawicielami empiryzmu. Chomski argumentował, że umiejętności językowe nie mogą się opierać na tym, czego się człowiek nauczył, lecz muszą się opierać na wiedzy wrodzonej, gdyż gdybyśmy się opierali tylko na wyuczonych formach zachowania, to nigdy byśmy języka dobrze nie poznali i nie nauczyli się. Ponieważ wszystkie zachowania werbalne, a przynajmniej te mówione, są bardzo proste albo są wadliwe od strony gramatycznej lub stylistycznej. Gdyby uczący się języka chciał się nauczyć języka z tych próbek, które słyszy u innych, to nigdy by nie wyabstrahował prawidłowej gramatyki. Język jest zatem wrodzony, a zatem behawioryści, jako kontynuujący założenia empiryzmu, czyli założenia Locke'a który mówił, że człowiek jest białą kartą, na której wszystko można zapisać, nie mają racji. Od tej publikacji następuje odwrót od behawioryzmu i początek wypierania behawioryzmu przez podejście poznawcze.
14.12.2002 r. Wykład 6 Hist. Myśli Psych.
1
1