J. K. Rowling
Ba艣nie
Barda
Beedle'a
Wst臋p
Ba艣nie barda Beedle'a to zbi贸r opowie艣ci dla m艂odych czarodziej贸w i聽czarownic. Rodzice czytaj膮 im je na dobranoc od wielu stuleci, wi臋c trudno si臋 dziwi膰, 偶e ba艣nie o聽skacz膮cym garnku czy o聽Fontannie Szcz臋艣liwego Losu s膮 uczniom Hogwartu znane r贸wnie dobrze jak dzieciom mugoli bajki o聽Kopciuszku czy o聽艢pi膮cej Kr贸lewnie. Ba艣nie Beedle'a maj膮 wiele wsp贸lnego z聽naszymi bajkami. Cnota jest w聽nich zwykle nagradzana, a聽niegodziwo艣膰 karana. Jest te偶 jednak zasadnicza r贸偶nica. W聽bajkach mugolskich czary s膮 zazwyczaj 藕r贸d艂em k艂opot贸w bohater贸w - z艂a czarownica zatruwa jab艂ko, 偶eby sprowadzi膰 na kr贸lewn臋 stuletni sen, albo zamienia ksi臋cia w聽obrzydliw膮 偶ab臋. Natomiast bohaterowie Ba艣ni barda Beedle'a sami pos艂uguj膮 si臋 czarami, co jednak wcale nie sprawia, 偶e potrafi膮 艂atwiej od nas pokona膰 napotkane w聽偶yciu przeszkody. Dlatego wiele pokole艅 m艂odych czarodziej贸w i聽czarownic poznawa艂o poprzez te ba艣nie wa偶n膮, cho膰 przykr膮 prawd臋: magia mo偶e sprawi膰 wiele dobrego, ale i聽wiele z艂ego.
Inna r贸偶nica mi臋dzy ba艣niami Beedle'a a聽ich mugolskimi odpowiednikami polega na tym, 偶e bohaterki tych ba艣ni poszukuj膮 rozwi膮zania swoich problem贸w o聽wiele bardziej aktywnie ni偶 bohaterki naszych bajek. Asza, Altheda, Amata czy Czara Mara nie czekaj膮 na kr贸lewicza, kt贸ry przebudzi je ze stuletniego snu albo zwr贸ci im zgubiony pantofelek, tylko same borykaj膮 si臋 z聽przeciwno艣ciami losu. Wyj膮tkiem jest praczka z聽ba艣ni W艂ochate serce czarodzieja, kt贸ra zachowuje si臋 troch臋 tak, jak kr贸lewna z聽naszych bajek, ale warto zwr贸ci膰 uwag臋 na fakt, 偶e ta ba艣艅 nie ko艅czy si臋 tak dobrze znanym mugolskim dzieciom zdaniem: „I聽偶yli d艂ugo i聽szcz臋艣liwie”.
Bard Beedle 偶y艂 w聽XV wieku, ale wi臋kszo艣膰 jego 偶ycia pozostaje dla nas tajemnic膮. Wiemy, 偶e urodzi艂 si臋 w聽Yorkshire i聽偶e mia艂 wyj膮tkowo bujn膮 brod臋, jak wynika z聽jedynego zachowanego do dzi艣 drzeworytu z聽jego podobizn膮. Je艣li te ba艣nie odzwierciedlaj膮 prawdziwe pogl膮dy ich autora, darzy艂 mugoli sympati膮, uwa偶aj膮c, 偶e cho膰 nie grzesz膮 rozumem, nie zas艂uguj膮 jednak na bezwarunkowe pot臋pienie. Nie ufa艂 te偶 czarnej magii i聽wierzy艂, 偶e je艣li w聽艣wiecie czarodziej贸w dochodzi艂o do okropnych niegodziwo艣ci, to wynika艂o to zwykle z聽ulegania zbyt ludzkim sk艂onno艣ciom do okrucie艅stwa, nieczu艂o艣ci i聽pychy. Bohaterowie, kt贸rzy triumfuj膮 w聽jego ba艣niach, nie s膮 obdarzeni jak膮艣 wyj膮tkow膮 moc膮 magiczn膮, odznaczaj膮 si臋 natomiast szlachetno艣ci膮, zdrowym rozs膮dkiem i聽pomys艂owo艣ci膮.
Bardzo podobne pogl膮dy mia艂 r贸wnie偶 znany czarodziej naszych czas贸w, profesor Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore, kawaler Orderu Merlina I聽klasy, dyrektor Szko艂y Magii i聽Czarodziejstwa w聽Hogwarcie, Najwy偶sza Szycha Mi臋dzynarodowej Konfederacji Czarodziej贸w i聽Naczelny Mag Wizengamotu. Pomimo tego podobie艅stwa, odnalezienie notatek profesora na temat Ba艣ni barda Beedle'a w聽dokumentach przekazanych przez niego w聽testamencie Archiwum Hogwartu by艂o nie lada niespodziank膮. Nigdy si臋 nie dowiemy, czy komentarze te pisa艂 dla w艂asnej satysfakcji, czy z聽zamiarem ich przysz艂ej publikacji, jeste艣my jednak wdzi臋czni pani profesor Minerwie McGonagall, obecnemu dyrektorowi Hogwartu, za wspania艂omy艣ln膮 zgod臋 na zamieszczenie ich w聽tej ksi膮偶ce jako przypis贸w do przek艂adu ba艣ni dokonanego przez Hermion臋 Granger. Mamy nadziej臋, 偶e wnikliwe uwagi profesora Dumbledore'a, zawieraj膮ce odniesienia do historii 艣wiata czarodziej贸w, osobiste wspomnienia i聽wyja艣nienia kluczowych znacze艅 ka偶dej ba艣ni, pomog膮 nowym pokoleniom m艂odych czarodziej贸w i聽mugoli doceni膰 t臋 wyj膮tkow膮 ksi膮偶k臋. Wszyscy, kt贸rzy znali osobi艣cie profesora Dumbledore'a, zgodz膮 si臋, 偶e z聽zadowoleniem udzieli艂by wsparcia projektowi wydania tej ksi膮偶ki, zw艂aszcza 偶e doch贸d z聽jej sprzeda偶y ma zasili膰 konto Children's High Level Group - organizacji dzia艂aj膮cej na rzecz setek tysi臋cy anonimowych dzieci 偶yj膮cych w聽domach dziecka i聽umo偶liwiaj膮cej im odnalezienie nowych rodzin.
Chyba mam prawo doda膰 jedn膮 ma艂膮 uwag臋 do komentarzy profesora Dumbledore'a. Wiele wskazuje na to, 偶e zosta艂y uko艅czone jakie艣 osiemna艣cie miesi臋cy przed tragicznymi wydarzeniami, kt贸re mia艂y miejsce na szczycie Wie偶y Astronomicznej w聽Hogwarcie. Ka偶dy, kto zna histori臋 niedawnej wojny czarodziej贸w (a聽wi臋c i聽ka偶dy, kto przeczyta艂 siedem tom贸w opowie艣ci o聽Harrym Potterze), b臋dzie 艣wiadom, 偶e profesor Dumbledore ujawnia w聽swoim komentarzu nieco mniej, ni偶 wie - albo podejrzewa - o聽ostatniej ba艣ni zamieszczonej w聽tym zbiorze.
Wynika to chyba z聽przekonania, kt贸re wiele lat temu Albus Dumbledore wyrazi艂 w聽rozmowie ze swoim ulubionym i聽najs艂ynniejszym uczniem:
Prawda to cudowna i聽straszliwa rzecz, wiec trzeba si臋 z聽ni膮 obchodzi膰 ostro偶nie.
Mo偶emy si臋 z聽profesorem Dumbledore'em zgadza膰 lub nie, ale powinni艣my doceni膰, 偶e pragn膮艂 uchroni膰 swoich przysz艂ych czytelnik贸w przed pokusami, kt贸rym sam uleg艂, za co zap艂aci艂 tak straszn膮 cen臋.
J. K. Rowling 2008
Nota do przypis贸w
Profesor Dumbledore pisa艂 swoje komentarze dla czarodziej贸w, wi臋c pozwoli艂am sobie na uzupe艂nienie ich kr贸tkimi wyja艣nieniami dotycz膮cymi niekt贸rych termin贸w i聽fakt贸w, kt贸re mog膮 by膰 ma艂o czytelne dla mugoli.
JKR
1
Czarodziej i聽skacz膮cy garnek
呕y艂 raz pewien dobry, 偶yczliwy ludziom stary czarodziej, kt贸ry u偶ywa艂 swojej mocy magicznej m膮drze i聽wspania艂omy艣lnie dla dobra bli藕nich. By艂 przy tym tak skromny, 偶e nie ujawnia艂 prawdziwego 藕r贸d艂a swojej mocy, ale udawa艂, 偶e wszystkie jego eliksiry, zakl臋cia i聽antidota wyskakuj膮 z聽ma艂ego kocio艂ka, kt贸ry nazywa艂 swoim „garnkiem szcz臋艣cia”. Zewsz膮d przychodzili do niego ludzie ze swoimi k艂opotami, a聽on ch臋tnie miesza艂 chochl膮 w聽tym garnku i聽rozwi膮zywa艂 ich problemy.
Ten otaczany powszechn膮 czci膮 czarodziej do偶y艂 s臋dziwego wieku i聽w聽ko艅cu zmar艂, pozostawiaj膮c ca艂y dobytek swojemu jedynemu synowi. Niestety, 贸w syn bardzo r贸偶ni艂 si臋 od ojca. Uwa偶a艂, 偶e ci, kt贸rzy nie potrafi膮 uprawia膰 czar贸w, s膮 istotami bezwarto艣ciowymi, i聽cz臋sto wyrzuca艂 ojcu, 偶e trwoni sw膮 magiczn膮 moc, pomagaj膮c mieszkaj膮cym w聽pobli偶u mugolom.
Po 艣mierci ojca syn 贸w znalaz艂 w聽starym garnku ma艂膮 paczuszk臋 oznaczon膮 jego imieniem. Otworzy艂 j膮, maj膮c nadziej臋, 偶e znajdzie w聽niej z艂oto, ale znalaz艂 tylko stary bambosz, o聽wiele na niego za ma艂y i聽w聽dodatku bez pary. W聽bamboszu by艂 kawa艂ek pergaminu ze s艂owami: „Z聽g艂臋bok膮 nadziej膮, synu, 偶e nigdy nie b臋dziesz musia艂 go u偶y膰”.
Syn przekl膮艂 siarczy艣cie os艂abiony wiekiem rozum swego ojca i聽wrzuci艂 z聽powrotem bambosz do kocio艂ka, postanawiaj膮c u偶ywa膰 go odt膮d jako kub艂a na 艣mieci.
Tej samej nocy do jego drzwi zapuka艂a pewna wie艣niaczka.
-聽Wielmo偶ny panie, moj膮 wnuczk臋 obsypa艂o brodawkami! - wyj臋cza艂a. - Wasz ojciec, panie, miesza艂 w聽takim starym garnku i聽dawa艂 na to specjalny wywar do ok艂ad贸w...
-聽Id藕 precz! - rykn膮艂 syn czarodzieja. - Co mnie obchodz膮 brodawki twojej g艂upiej wnuczki?
I zatrzasn膮艂 staruszce drzwi przed nosem. Gdy tylko to uczyni艂, z聽kuchni dobieg艂 go jaki艣 ha艂as. Zapali艂 r贸偶d偶k臋, otworzy艂 drzwi do kuchni i聽tam, ku swojemu zdumieniu, ujrza艂 stary kocio艂ek ojca, ale jaki艣 zmieniony, bo z聽jego dna wyros艂a mosi臋偶na n贸偶ka, na kt贸rej skaka艂 po kamiennych p艂ytach posadzki, robi膮c straszliwy ha艂as. Podszed艂 do niego, wielce zadziwiony, ale natychmiast odskoczy艂, bo ujrza艂, 偶e ca艂膮 powierzchni臋 kocio艂ka pokrywaj膮 brodawki.
-聽Obrzydlistwo! - zawo艂a艂 i聽spr贸bowa艂 najpierw zakl臋cia powoduj膮cego znikanie, potem zakl臋cia oczyszczaj膮cego, a聽w聽ko艅cu zakl臋cia odsy艂aj膮cego.
呕adne zakl臋cie nie dzia艂a艂o! Co wi臋cej, obsypany brodawkami garnek zacz膮艂 go 艣ciga膰, podskakuj膮c z聽ha艂asem po drewnianych schodach wiod膮cych do sypialni.
Tej nocy czarodziej nie zmru偶y艂 oka, bo bezczelny garnek 艂omota艂 okropnie tu偶 przy jego 艂贸偶ku przez ca艂膮 noc, a聽rano natychmiast pod膮偶y艂 za nim do kuchni, gdzie dalej podskakiwa艂 tu偶 przy stole na swojej mosi臋偶nej n贸偶ce. BANG, KLANG, BANG, BANG-BANG, KLANG-KLANG!...
Zanim czarodziej zd膮偶y艂 zasi膮艣膰 do porannej owsianki, znowu rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi.
W progu sta艂 jaki艣 staruszek.
-聽Wielmo偶ny panie, idzie o聽mojego starego os艂a - wyja艣ni艂. - Gdziesik zagin膮艂 albo go ukradli, nie wiem, ale bez niego nie zawioz臋 towar贸w na targ i聽wieczorem moja rodzina b臋dzie g艂odna.
-聽A聽ja jestem g艂odny teraz! - rykn膮艂 czarodziej i聽zatrzasn膮艂 staruszkowi drzwi przed nosem.
KLANG, BANG, KLANG, wystukiwa艂 偶wawo garnek, podskakuj膮c na mosi臋偶nej n贸偶ce, ale teraz do owego ha艂asu do艂膮czy艂 si臋 ryk os艂a i聽dono艣ne j臋ki wyg艂odnia艂ych ludzi, dobiegaj膮ce z聽czelu艣ci garnka.
-聽Silencio! - wrzasn膮艂 czarodziej, ale zakl臋cie nie podzia艂a艂o.
Nic nie dzia艂a艂o, nic nie potrafi艂o uciszy膰 obsypanego brodawkami garnka, kt贸ry skaka艂 wok贸艂 czarodzieja, stukaj膮c, podzwaniaj膮c, rycz膮c, j臋cz膮c i聽nie odst臋puj膮c go przez ca艂y dzie艅.
Tego wieczoru po raz trzeci rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi. Na progu sta艂a m艂oda kobieta, zanosz膮c si臋 p艂aczem.
-聽Moja dziecina jest bardzo chora - wyj臋cza艂a przez 艂zy. - Pomo偶esz nam, wielmo偶ny panie? Wasz ojciec, panie, m贸wi艂, 偶ebym przysz艂a, jak b臋d臋 mia艂a k艂opoty...
Ale czarodziej bez s艂owa zatrzasn膮艂 jej drzwi przed nosem.
I natychmiast dokuczliwy garnek wype艂ni艂 si臋 po brzegi s艂on膮 wod膮, wylewaj膮c na pod艂og臋 艂zy, a聽przy tym nadal podskakiwa艂, rycza艂 i聽j臋cza艂, i聽coraz to nowe brodawki wyrasta艂y na nim jak grzybki po deszczu.
Przez reszt臋 tygodnia do drzwi domu czarodzieja nie zastuka艂 ju偶 偶aden wie艣niak ani wie艣niaczka, ale garnek nieustannie informowa艂 go o聽nowych chorobach i聽nieszcz臋艣ciach. Ju偶 nie tylko rycza艂 i聽j臋cza艂, nie tylko podskakiwa艂 i聽wylewa艂 gorzkie 艂zy, nie tylko zakwita艂 coraz to nowymi obrzydliwymi brodawkami, ale krztusi艂 si臋 i聽beka艂, p艂aka艂 偶a艂o艣nie jak niemowl臋, szczeka艂 jak pies, a聽co gorsza, wymiotowa艂 zgni艂ym serem, skwa艣nia艂ym mlekiem i聽mas膮 wyg艂odnia艂ych 艣limak贸w.
Czarodziej nie m贸g艂 spa膰 ani je艣膰, dr臋czony przez garnek, kt贸rego nie spos贸b by艂o si臋 pozby膰 ani go uciszy膰.
W ko艅cu nie m贸g艂 ju偶 tego znie艣膰.
-聽No dobra, dawajcie mi tu wszystkie swoje k艂opoty, choroby i聽nieszcz臋艣cia! - wrzasn膮艂, wyskakuj膮c w聽nocy z聽domu i聽biegn膮c drog膮 wiod膮c膮 do wioski, z聽garnkiem wytrwale skacz膮cym obok niego. - Dalej! Zaraz was wylecz臋, ukoj臋 i聽ponaprawiam wasze 偶ycie! Mam kocio艂ek mojego ojca i聽dogodz臋 wszystkim!
I pobieg艂 uliczk膮 wioski, miotaj膮c zakl臋cia we wszystkie strony.
W jednym domu poznika艂y wszystkie brodawki, kt贸rymi obsypana by艂a pogr膮偶ona we 艣nie dziewczynka; do stajni innego domostwa zosta艂 przywo艂any z聽wrzosowiska stary osio艂; w聽jeszcze innym domu chore niemowl臋 obudzi艂o si臋 zdrowe i聽rumiane. Z聽ka偶dego domu czarodziej przegania艂 choroby i聽nieszcz臋艣cia, a聽skacz膮cy garnek stopniowo cich艂, a偶 w聽ko艅cu przesta艂 j臋cze膰 i聽wymiotowa膰 obrzydlistwami, i聽zal艣ni艂 czystym mosi膮dzem, uspokojony i聽milcz膮cy.
-聽No i聽co, panie Garnku? - zapyta艂 czarodziej, dr偶膮c z聽wysi艂ku, kiedy s艂o艅ce zacz臋艂o ju偶 wschodzi膰.
Garnek bez s艂owa wyplu艂 z聽siebie bambosz i聽pozwoli艂 w艂o偶y膰 go sobie na n贸偶k臋. Razem ruszyli w聽drog臋 do domu czarodzieja, ale teraz nie by艂o ju偶 s艂ycha膰 stukotu mosi臋偶nej n贸偶ki, obutej w聽mi臋kki filcowy pantofel. I聽od tego czasu czarodziej pomaga艂 wie艣niakom, jak niegdy艣 czyni艂 to jego ojciec, l臋kaj膮c si臋, by garnek nie zrzuci艂 bambosza i聽znowu nie zacz膮艂 podskakiwa膰 i聽ha艂asowa膰.
Komentarz Albusa Dumbledore'a do ba艣ni
Czarodziej i聽skacz膮cy garnek
Dobrotliwy stary czarodziej postanawia obudzi膰 sumienie swojego nieczu艂ego syna, daj膮c mu odczu膰 gorycz ludzkiego nieszcz臋艣cia. Lekcja okazuje si臋 skuteczna i聽m艂ody czarodziej zaczyna u偶ywa膰 swojej magicznej mocy do pomagania mieszkaj膮cym w聽pobliskiej wiosce mugolom. Je艣li kto艣 uzna, 偶e to tylko podnosz膮ca na duchu bajeczka, to oka偶e si臋 naiwnym g艂upcem. Promugolska bajka ukazuj膮ca uwielbiaj膮cego mugoli ojca, kt贸ry jest pot臋偶niejszym czarodziejem od swojego gardz膮cego mugolami syna? Nie do wiary, 偶e cho膰 jedna kopia oryginalnej wersji tej ba艣ni uratowa艂a si臋 przed p艂omieniami, kt贸re tak cz臋sto trawi艂y podobne manuskrypty!
Beedle odstawa艂 od swoich czas贸w, wzywaj膮c do braterskich stosunk贸w z聽mugolami. Od pocz膮tk贸w XV wieku w聽ca艂ej Europie narasta艂a fala prze艣ladowa艅 czarownic. Wielu czarodziej贸w czu艂o, 偶e wyleczenie za pomoc膮 zakl臋cia chorego prosiaka, nale偶膮cego do mieszkaj膮cego po s膮siedzku mugola, mo偶e ich zaprowadzi膰 na stos. Dlatego coraz cz臋艣ciej wo艂ali: „Niech mugole radz膮 sobie bez nas!” i聽coraz bardziej oddalali si臋 od swoich pozbawionych magicznych mocy braci, co znalaz艂o w聽ko艅cu sw贸j ostateczny wyraz w聽uchwaleniu przez Mi臋dzynarodow膮 Konfederacj臋 Czarodziej贸w w聽1689 roku Zasad Tajno艣ci i聽ukryciu si臋 spo艂eczno艣ci czarodziejskiej przed mugolami.
Trudno by艂o jednak pozbawi膰 dzieci tak poruszaj膮cych ich wyobra藕ni臋 ba艣ni jak ta o聽skacz膮cym garnku, zdecydowano si臋 wi臋c na os艂abienie jej promugolskiej wymowy. W聽po艂owie XVI wieku kr膮偶y艂a ju偶 inna wersja tej ba艣ni, w聽kt贸rej skacz膮cy garnek chroni niewinnego czarodzieja przed mugolami wymachuj膮cymi pochodniami i聽wid艂ami, odp臋dzaj膮c ich od jego domu, 艣cigaj膮c i聽po kolei po艂ykaj膮c. Kiedy garnek po艂kn膮艂 ju偶 wi臋kszo艣膰 s膮siad贸w czarodzieja, reszta przyrzeka mu, 偶e odt膮d b臋dzie m贸g艂 偶y膰 w聽spokoju i聽uprawia膰 czary. Uj臋ty tym czarodziej ka偶e garnkowi zwymiotowa膰 po艂kni臋te w聽ca艂o艣ci ofiary, co te偶 garnek czyni, cho膰 ocaleni w聽ten spos贸b mugole wychodz膮 z聽tej opresji nieco wymi臋ci i聽po艂amani. Do dzi艣 w聽wielu czarodziejskich rodzinach (na og贸艂 nastawionych wrogo do mugoli) opowiada si臋 dzieciom w艂a艣nie t臋 zmienion膮 wersj臋 ba艣ni, wi臋c s膮 bardzo zaskoczone, je艣li natrafi膮 gdzie艣 na wersj臋 oryginaln膮.
Wyra藕nie promugolski mora艂 nie by艂 jednak jedynym powodem, dla kt贸rego oryginalna wersja ba艣ni Czarodziej i聽skacz膮cy garnek wzbudza艂a tak膮 niech臋膰. W聽miar臋 sro偶enia si臋 coraz bardziej okrutnych prze艣ladowa艅, rodziny czarodziej贸w zacz臋艂y prowadzi膰 podw贸jne 偶ycie, wykorzystuj膮c magi臋 do ochrony przed 艂owcami czarownic. W聽XVII wieku ka偶dy, kto brata艂 si臋 z聽mugolami, stawa艂 si臋 podejrzany, a聽cz臋sto bywa艂 po prostu wykluczany ze spo艂eczno艣ci czarodziej贸w. Pr贸cz wielu obelg, na jakie by艂 nara偶ony (z聽tego w艂a艣nie okresu pochodz膮 takie epitety, jak „b艂otoryj”, „艂ajnojad” i聽„szlamoliz”), dominowa艂o przekonanie, 偶e tacy czarodzieje maj膮 lich膮 magiczn膮 moc, kt贸r膮 w聽dodatku nie potrafi膮 si臋 skutecznie pos艂ugiwa膰.
Wp艂ywowi czarodzieje tamtych czas贸w, tacy jak Brutus Malfoy, wydawca „Walcz膮cego Maga”, wyra藕nie antymugolskiego periodyku podziemnego, utrwalali stereotyp, zgodnie z聽kt贸rym sympatyk mugoli to prawie char艂ak. W聽1675 roku Brutus pisa艂:
Niechaj b臋dzie wiadome wszem wobec: czarodziej, kt贸ren znajduje upodobanie w聽mugolskiej kompanii, niechybnie odznacza si臋 lichym rozumem, a聽s艂abo艣膰 jego magicznej mocy, je艣li w聽og贸le tak膮 zarz膮dza, godna jest po偶a艂owania. Taki mo偶e czu膰 si臋 kim艣 lepszym tylko w聽mugolskim chlewie.
Nie masz pewniejszej oznaki licho艣ci magicznej mocy nad s艂abo艣膰 wobec tych, kt贸rzy nie s膮 i聽nigdy nie b臋d膮 ni膮 obdarzeni.
Do wykorzenienia tego przes膮du przyczyni艂 si臋 niew膮tpliwie fakt, 偶e niekt贸rzy wielcy, s艂ynni w聽ca艂ym 艣wiecie czarodzieje byli wielkimi sympatykami mugoli.
Przejd藕my do jeszcze jednego zarzutu wobec ba艣ni Czarodziej i聽skacz膮cy garnek, kt贸ry i聽dzisiaj bywa powtarzany w聽pewnych kr臋gach. By膰 mo偶e najwyra藕niej sformu艂owa艂a go Beatrix Bloxam (1794-1910), autorka os艂awionych Opowie艣ci spod muchomora. Pani Bloxam uwa偶a艂a, 偶e Ba艣nie barda Beedle'a s膮 dla dzieci szkodliwe z聽powodu „ich niezdrowego skupiania si臋 na takich okropno艣ciach, jak 艣mier膰, choroba, wymioty, rozlew krwi, obrzydliwe uszkodzenia cielesne, niegodziwe czary i聽wynaturzone charaktery”. I聽zabra艂a si臋 ochoczo do pracy, przerabiaj膮c wiele starych bajek, w聽tym r贸wnie偶 kilka ba艣ni Beedle'a, zgodnie ze swoimi idea艂ami, kt贸re uj臋艂a w聽takich s艂owach: „Trzeba wype艂ni膰 nieska偶one umys艂y naszych milusi艅skich zdrowymi, szcz臋艣liwymi my艣lami, chroni膮c ich s艂odkie dzieci臋ce sny przed okropnymi koszmarami i聽piel臋gnuj膮c przeczysty kwiat ich niewinno艣ci”.
A oto zako艅czenie jej s艂odkiej i聽przeczystej przer贸bki Czarodzieja i聽skacz膮cego garnka:
W贸wczas ma艂y z艂oty garnuszek zata艅czy艂 z聽uciechy - hop-hopla-hop! - na swojej r贸偶owej n贸偶ce. Wilu艣 Siusialik uzdrowi艂 wszystkie laleczki! Ju偶 nie b臋d膮 ich bola艂y brzuszki! Garnuszek by艂 tak szcz臋艣liwy, 偶e wype艂ni艂 si臋 pysznymi s艂odyczami dla Wilusia Siusialika i聽jego laleczek!
-聽Ale nie zapomnijcie dobrze wyczy艣ci膰 swoich 艣licznych z膮bk贸w! - zawo艂a艂 garnuszek.
A Wilu艣 Siusialik przytuli艂 mocno garnuszek, wyca艂owa艂 jego z艂oty brzuszek i聽przyrzek艂 mu, 偶e odt膮d b臋dzie zawsze pomaga膰 laleczkom i聽ju偶 nigdy nie stanie si臋 starym gburowatym zrz臋d膮.
Bajka pani Bloxam nieodmiennie wywo艂uje tak膮 sam膮 reakcj臋 u聽kolejnych pokole艅 dzieci czarodziej贸w: spontaniczne wymioty, po kt贸rych nast臋puje kategoryczne 偶膮danie, by rodzice natychmiast wzi臋li ksi膮偶k臋 i聽st艂ukli j膮 na miazg臋.
2
Fontanna Szcz臋艣liwego Losu
Na szczycie wzg贸rza w聽zaczarowanym ogrodzie, otoczona wysokim murem i聽chroniona pot臋偶nymi zakl臋ciami, tryska艂a Fontanna Szcz臋艣liwego Losu.
Raz do roku, mi臋dzy wschodem i聽zachodem s艂o艅ca najd艂u偶szego dnia, zakl臋cia traci艂y swoj膮 moc, a聽w聽murze otwiera艂a si臋 szczelina, by wpu艣ci膰 do zaczarowanego ogrodu tylko jednego nieszcz臋艣nika, kt贸rego odt膮d mo偶na by艂o nazywa膰 nie lada szcz臋艣liwcem, bo m贸g艂 si臋 sk膮pa膰 w聽wodach fontanny i聽zapewni膰 sobie szcz臋艣liwy los na reszt臋 偶ycia.
W przeddzie艅 owego dnia w臋drowa艂y tam z聽ca艂ego kraju setki ludzi, by stan膮膰 u聽st贸p muru przed zachodem s艂o艅ca. M臋偶czy藕ni i聽kobiety, bogacze i聽biedacy, m艂odzi i聽starzy, obdarzeni magiczn膮 moc膮 i聽jej pozbawieni - wszyscy gromadzili si臋 tam w聽zapadaj膮cym mroku, a聽ka偶dy 偶ywi艂 nadziej臋, 偶e to jemu przypadnie w聽udziale wej艣cie do zaczarowanego ogrodu o聽艣wicie nast臋pnego dnia.
I zdarzy艂o si臋, 偶e w聽noc poprzedzaj膮c膮 贸w 艣wit spotka艂y si臋 tam trzy czarownice, ka偶da obarczona nieszcz臋艣ciem, maj膮c nadziej臋, 偶e cudowna woda fontanny na zawsze je od ci臋偶aru tych nieszcz臋艣膰 uwolni. Czekaj膮c na wzej艣cie s艂o艅ca, opowiada艂y sobie o聽swoich utrapieniach.
Pierwsza, o聽imieniu Asza, cierpia艂a na chorob臋, kt贸rej nie potrafi艂 wyleczy膰 偶aden uzdrawiacz. Mia艂a nadziej臋, 偶e dokonaj膮 tego wody fontanny, obdarzaj膮c j膮 d艂ugim i聽szcz臋艣liwym 偶yciem.
Drug膮, o聽imieniu Altheda, z艂y czarnoksi臋偶nik obrabowa艂 z聽domu, maj膮tku i聽r贸偶d偶ki. Mia艂a nadziej臋, 偶e wody fontanny przywr贸c膮 jej magiczn膮 moc i聽wybawi膮 z聽n臋dzy.
Trzecia, o聽imieniu Amata, zosta艂a porzucona przez m臋偶czyzn臋, kt贸rego bardzo kocha艂a, co z艂ama艂o jej serce. Mia艂a nadziej臋, 偶e wody fontanny uwolni膮 j膮 od rozpaczy i聽t臋sknoty.
Kiedy trzy czarownice wys艂ucha艂y swoich 偶a艂osnych opowie艣ci, uzna艂y, 偶e je艣li to przed kt贸r膮艣 z聽nich otworzy swoje wrota zaczarowany ogr贸d, spr贸buj膮 razem wej艣膰 do 艣rodka i聽dotrze膰 do cudownych w贸d fontanny.
I oto na niebie rozb艂ys艂 pierwszy promie艅 s艂o艅ca, a聽w聽murze otworzy艂a si臋 szczelina. T艂um zafalowa艂 i聽napar艂 do przodu, a聽ka偶dy wykrzykiwa艂 wniebog艂osy, 偶e to jemu nale偶y si臋 b艂ogos艂awie艅stwo szcz臋艣liwego losu. Przez szczelin臋 wysun臋艂y si臋 jak w臋偶e zaczarowane pn膮cza, prze艣lizn臋艂y si臋 przez t艂um i聽owin臋艂y wok贸艂 pierwszej czarownicy, Aszy. Szybko chwyci艂a za nadgarstek drug膮 czarownic臋, Althed臋, a聽ta z艂apa艂a mocno szat臋 trzeciej czarownicy, Amaty.
A rozwiana szata Amaty zaczepi艂a si臋 o聽zbroj臋 pos臋pnego rycerza, kt贸ry siedzia艂 na wychudzonym koniu...
Pn膮cza wci膮gn臋艂y trzy czarownice przez szczelin臋 w聽murze razem z聽rycerzem, kt贸ry spad艂 z聽siod艂a swojego wierzchowca.
Rze艣kie powietrze poranka wype艂ni艂 ryk zawiedzionego t艂umu, a聽potem zapad艂a g艂ucha cisza, gdy mur ogrodu zawar艂 ponownie swe podwoje.
Asza i聽Altheda by艂y w艣ciek艂e na Amat臋, kt贸ra przypadkowo poci膮gn臋艂a za sob膮 rycerza.
-聽Przecie偶 tylko jedna osoba mo偶e wyk膮pa膰 si臋 w聽fontannie! Ju偶 mi臋dzy nami trzema wyb贸r by艂by trudny, a聽teraz jest nas czworo!
Baron Pechowiec, jak nazywano rycerza w聽jego stronach, spostrzeg艂, 偶e ma do czynienia z聽czarownicami, a聽nie b臋d膮c czarodziejem i聽nie maj膮c zbyt wielkiej wprawy w聽walce na kopie lub miecze, uzna艂, 偶e powinien si臋 wycofa膰, co te偶 natychmiast g艂o艣no oznajmi艂.
Na to z聽kolei obruszy艂a si臋 Amata.
-聽Nie b膮d藕 tch贸rzem! - zgromi艂a go. - Dob膮d藕 miecza, rycerzu, i聽pom贸偶 nam dotrze膰 do celu!
Tak wi臋c trzy czarownice i聽pechowy rycerz ruszyli przez zaczarowany ogr贸d, w聽kt贸rym po obu stronach zalanych s艂o艅cem 艣cie偶ek krzewi艂y si臋 bujnie rzadkie odmiany zi贸艂, owoc贸w i聽kwiat贸w. Bez przeszk贸d dotarli do st贸p wzg贸rza, na kt贸rego szczycie tryska艂a Fontanna Szcz臋艣liwego Losu.
Tu jednak czeka艂a ich przykra niespodzianka. Wok贸艂 wzg贸rza owini臋ta by艂a olbrzymia Glista, bia艂a, rozd臋ta i聽艣lepa. Kiedy si臋 zbli偶yli, unios艂a ku nim plugawy 艂eb i聽oznajmi艂a:
Zap艂a膰 mi smakiem twojego b贸lu.
Baron Pechowiec doby艂 miecza i聽natar艂 na besti臋, ale klinga p臋k艂a przy pierwszym uderzeniu. Potem Altheda zacz臋艂a ciska膰 w聽Glist臋 kamieniami, a聽Asza i聽Amata wyci膮gn臋艂y r贸偶d偶ki, miotaj膮c w聽ni膮 najr贸偶niejszymi zakl臋ciami, lecz moc ich r贸偶d偶ek okaza艂a si臋 r贸wnie ma艂o skuteczna jak kamienie Althedy i聽stal rycerza. Glista nie chcia艂a ich przepu艣ci膰.
S艂o艅ce wznosi艂o si臋 coraz wy偶ej i聽wy偶ej, a聽zrozpaczona Asza zacz臋艂a p艂aka膰.
I oto Glista przysun臋艂a sw贸j ohydny 艂eb do jej twarzy i聽spi艂a 艂zy sp艂ywaj膮ce Aszy po policzkach, a聽zaspokoiwszy pragnienie, odpe艂z艂a i聽znikn臋艂a w聽jamie po艣r贸d trawy.
Trzy czarownice i聽rycerz zacz臋li si臋 wspina膰 na wzg贸rze, pewni, 偶e dotr膮 do fontanny, zanim nastanie po艂udnie.
W po艂owie zbocza spotka艂a ich jednak druga przykra niespodzianka. W聽ziemi wyryte by艂y nast臋puj膮ce s艂owa:
Zap艂a膰 mi owocem swojej pracy.
Baron Pechowiec wyj膮艂 jedyn膮 monet臋, kt贸r膮 posiada艂, i聽po艂o偶y艂 na trawiastym zboczu, ale moneta potoczy艂a si臋 w聽d贸艂 i聽przepad艂a. Ruszyli dalej w聽g贸r臋, ale cho膰 mija艂y godziny, nie zbli偶yli si臋 ani na krok do szczytu, a聽tajemniczy napis wci膮偶 by艂 przed nimi.
S艂o艅ce min臋艂o najwy偶szy punkt swojej w臋dr贸wki po niebie i聽zacz臋艂o powoli opada膰 ku dalekiemu widnokr臋gowi. Altheda, kt贸ra wyprzedza艂a ich w聽tej mozolnej wspinaczce, nie przestawa艂a nawo艂ywa膰, by nie szcz臋dzili si艂, cho膰 sama nie zbli偶y艂a si臋 do szczytu nawet o聽krok.
-聽Odwagi, przyjaciele, nie poddawajcie si臋! - zawo艂a艂a, ocieraj膮c pot z聽czo艂a.
Kiedy krople jej potu zal艣ni艂y na ziemi, napis nagle znikn膮艂. Stwierdzili, 偶e teraz ka偶dy krok znowu zbli偶a ich do celu.
Uradowani z聽pokonania drugiej przeszkody ruszyli ochoczo w聽g贸r臋, a偶 wreszcie dostrzegli z聽oddali fontann臋 po艂yskuj膮c膮 jak kryszta艂 po艣r贸d kwiat贸w i聽drzew.
Zanim jednak do niej dotarli, drog臋 zagrodzi艂 im strumie艅 biegn膮cy wok贸艂 szczytu wzg贸rza. W贸da w聽nim by艂a tak czysta, 偶e z聽艂atwo艣ci膮 odczytali napis na g艂adkim kamieniu spoczywaj膮cym na dnie:
Zap艂a膰 mi skarbem swojej przesz艂o艣ci.
Baron Pechowiec pr贸bowa艂 przep艂yn膮膰 strumie艅 na swojej tarczy, ale ta natychmiast zaton臋艂a. Trzy czarownice wyci膮gn臋艂y go z聽wody, po czym pr贸bowa艂y przeskoczy膰 przez strumie艅, ale ka偶da musia艂a uzna膰, 偶e to niemo偶liwe.
A tymczasem s艂o艅ce coraz bardziej zni偶a艂o si臋 do widnokr臋gu.
Zacz臋艂y wi臋c roztrz膮sa膰 znaczenie owego napisu na kamieniu i聽Amata pierwsza poj臋艂a, o聽co chodzi. Za pomoc膮 r贸偶d偶ki wydoby艂a z聽pami臋ci wszystkie wspomnienia szcz臋艣liwych chwil sp臋dzonych ze swoim utraconym kochankiem i聽wrzuci艂a je do strumienia. Wartki nurt porwa艂 je natychmiast, a聽przej艣cie przez strumie艅 okaza艂o si臋 teraz dziecinnie proste.
I oto w聽promieniach zachodz膮cego s艂o艅ca po艂yskiwa艂y przed nimi wody fontanny tryskaj膮cej po艣r贸d zi贸艂 i聽kwiat贸w tak pi臋knych, jakich jeszcze nigdy 偶adne z聽nich nie widzia艂o. Niebo pokra艣nia艂o, nadszed艂 czas, by postanowi膰, kto sk膮pie si臋 w聽zaczarowanych wodach.
Zanim jednak zd膮偶yli dokona膰 wyboru, w膮t艂a Asza pad艂a bez zmys艂贸w na ziemi臋. Wyczerpana wspinaczk膮 na wzg贸rze by艂a ju偶 bliska 艣mierci.
W szlachetnym porywie chcieli j膮 zanie艣膰 do fontanny, ale pogr膮偶ona w聽agonii Asza b艂aga艂a, by jej nie dotykali.
W贸wczas Altheda zacz臋艂a po艣piesznie zrywa膰 zio艂a, kt贸re uzna艂a za najbardziej w聽tym przypadku skuteczne, wymiesza艂a je z聽wod膮 w聽manierce barona Pechowca i聽wla艂a eliksir w聽usta Aszy.
Gdy Asza prze艂kn臋艂a eliksir, natychmiast powsta艂a. Co wi臋cej, znik艂y wszystkie objawy choroby, kt贸ra przywiod艂a j膮 do zaczarowanego ogrodu.
-聽Jestem uzdrowiona! - krzykn臋艂a. - Nie potrzebuj臋 ju偶 fontanny, niech w聽jej wodach wyk膮pie si臋 Altheda!
Ale Altheda by艂a zaj臋ta zbieraniem zi贸艂 do fartucha.
-聽Skoro potrafi臋 uleczy膰 t臋 chorob臋, szybko stan臋 si臋 bogata! Niech si臋 wyk膮pie Amata!
Baron Pechowiec sk艂oni艂 si臋 i聽wskaza艂 fontann臋 Amacie, ale ona potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. Strumie艅 sp艂uka艂 z聽niej ca艂y 偶al do utraconego kochanka. Nagle zrozumia艂a, 偶e by艂 okrutnikiem i聽ob艂udnikiem i聽偶e trac膮c go, tylko na tym zyska艂a.
-聽Szlachetny panie, to ty musisz si臋 wyk膮pa膰 w聽wodach fontanny w聽nagrod臋 za twoj膮 rycersko艣膰!
Tak wi臋c rycerz wst膮pi艂 do sadzawki w聽ostatnich promieniach zachodz膮cego s艂o艅ca i聽wyk膮pa艂 si臋 w聽wodach Fontanny Szcz臋艣liwego Losu, zdumiony, 偶e to w艂a艣nie na niego, takiego pechowca, pad艂 wyb贸r, cho膰 przed murami zaczarowanego ogrodu zgromadzi艂y si臋 setki ludzi.
Kiedy s艂o艅ce znikn臋艂o za widnokr臋giem, baron Pechowiec wyszed艂 spod fontanny, promieniej膮c rado艣ci膮 i聽dum膮, po czym rzuci艂 si臋 do st贸p Amaty, kt贸ra by艂a najszlachetniejsz膮 i聽najpi臋kniejsz膮 dziewczyn膮, jak膮 kiedykolwiek spotka艂. Zarumieniony ze szcz臋艣cia poprosi艂 j膮 o聽r臋k臋 i聽serce, a聽Amata, r贸wnie jak on szcz臋艣liwa, u艣wiadomi艂a sobie, 偶e oto znalaz艂a m臋偶czyzn臋 godnego jej mi艂o艣ci.
Trzy czarownice i聽rycerz zeszli ze wzg贸rza rami臋 w聽rami臋 i聽odt膮d wszyscy czworo 偶yli d艂ugo i聽szcz臋艣liwie, a聽偶adne z聽nich nawet nie podejrzewa艂o, 偶e wody Fontanny Szcz臋艣liwego Losu wcale nie by艂y zaczarowane.
Komentarz Albusa Dumbledore'a do ba艣ni
Fontanna Szcz臋艣liwego Losu
Fontanna Szcz臋艣liwego Losu cieszy si臋 od dawna wielk膮 popularno艣ci膮 w聽艣wiecie czarodziej贸w. By艂a nawet pr贸ba wystawienia jej podczas uroczysto艣ci Bo偶ego Narodzenia w聽Hogwarcie.
脫wczesny nauczyciel zielarstwa, profesor Herbert Beery, wielki entuzjasta przedstawie艅 amatorskich, zaproponowa艂 swoj膮 adaptacj臋 tej ulubionej przez dzieci ba艣ni i聽pokazanie jej podczas Balu Bo偶onarodzeniowego. By艂em w贸wczas m艂odym nauczycielem transmutacji i聽Herbert uczyni艂 mnie odpowiedzialnym za „efekty specjalne”. Wywi膮za艂em si臋 z聽tego sumiennie, tworz膮c na u偶ytek spektaklu w聽pe艂ni dzia艂aj膮c膮 Fontann臋 Szcz臋艣liwego Losu i聽miniaturowe poro艣ni臋te traw膮 wzg贸rze, kt贸re zapada艂o si臋 powoli pod scen臋 w聽miar臋 wspinaczki czworga bohater贸w na jego szczyt.
Niech mi b臋dzie wolno stwierdzi膰 bez nagannej pr贸偶no艣ci, 偶e zar贸wno moja fontanna, jak i聽wzg贸rze ca艂kiem nie藕le odegra艂y swoj膮 rol臋. Niestety, nie mo偶na tego powiedzie膰 o聽reszcie obsady (o聽groteskowej olbrzymiej Gli艣cie, kt贸r膮 dostarczy艂 profesor Silwanus Kettleburn, nauczyciel opieki nad magicznymi zwierz臋tami, b臋dzie jeszcze mowa), a聽zw艂aszcza o聽aktorach. Profesor Beery jako re偶yser nie mia艂 zielonego poj臋cia o聽emocjonalnych komplikacjach, do jakich dosz艂o tu偶 pod jego nosem. Nie wiedzia艂, 偶e uczennica odgrywaj膮ca rol臋 Amaty by艂a dziewczyn膮 ucznia graj膮cego barona Pechowca, ale 贸w zwi膮zek rozpad艂 si臋 na godzin臋 przed podniesieniem kurtyny, kiedy „Pechowiec” rozgorza艂 nieposkromionym afektem do „Aszy”.
Wystarczy powiedzie膰, 偶e w聽naszej pantomimie czw贸rka bohater贸w nigdy nie dotar艂a na szczyt wzg贸rza. Zaledwie podnios艂a si臋 kurtyna, gdy „Glista” - w聽rzeczywisto艣ci popie艂ek powi臋kszony przez profesora Kettleburna do gigantycznych rozmiar贸w za pomoc膮 zakl臋cia rozdymaj膮cego - eksplodowa艂a w聽chmurze iskier i聽py艂u, wype艂niaj膮c Wielk膮 Sal臋 dymem i聽fragmentami dekoracji. Od olbrzymich, roz偶arzonych do czerwono艣ci jaj, kt贸re popie艂ek z艂o偶y艂 u聽st贸p mojego wzg贸rza, zaj臋艂y si臋 klepki pod艂ogi na scenie. „Amata” i聽„Asza” zacz臋艂y ze sob膮 walczy膰, nie bacz膮c, 偶e profesor Beery znalaz艂 si臋 w聽krzy偶owym ogniu ich zakl臋膰. Trzeba by艂o zarz膮dzi膰 ewakuacj臋 sali, bo szalej膮ca po偶oga zagra偶a艂a ju偶 wszystkim. Tej nocy wszystkie 艂贸偶ka w聽skrzydle szpitalnym by艂y zaj臋te. Gryz膮cy sw膮d utrzymywa艂 si臋 w聽Wielkiej Sali przez kilka dobrych miesi臋cy, jeszcze d艂u偶ej trwa艂o przywracanie g艂owie profesora Beery'ego normalnych proporcji, a聽profesor Kettleburn zosta艂 zawieszony w聽wykonywaniu swoich obowi膮zk贸w. Dyrektor Armando Dippet wyda艂 bezterminowy zakaz wystawiania pantomim, co sta艂o si臋 chlubn膮 tradycj膮 Hogwartu a偶 do dzi艣.
Bez wzgl臋du na nasz膮 spektakularn膮 pora偶k臋 artystyczn膮, Fontanna Szcz臋艣liwego Losu pozostaje nadal chyba najbardziej popularn膮 z聽ba艣ni Beedle'a, cho膰 podobnie jak Czarodziej i聽skacz膮cy garnek ma swoich przeciwnik贸w. Niejeden rodzic 偶膮da艂 usuni臋cia jej z聽biblioteki Hogwartu, a聽warto tu wymieni膰 cho膰by potomka Brutusa Malfoya i聽by艂ego cz艂onka Rady Nadzorczej Hogwartu, Lucjusza Malfoya. Pan Malfoy tak uzasadnia艂 swoje 偶膮danie:
Dla jakiegokolwiek utworu, kt贸ry opisuje parzenie si臋 czarodziej贸w z聽mugolkami b膮d藕 mugoli z聽czarownicami, nie ma miejsca na p贸艂kach biblioteki Hogwartu. Nie 偶ycz臋 sobie, by m贸j syn by艂 nara偶ony na skalanie czysto艣ci swojej krwi lektur膮 dzie艂, kt贸re promuj膮 ma艂偶e艅stwa mieszane.
Moj膮 odmow臋 usuni臋cia tej ksi膮偶ki z聽biblioteki popar艂a wi臋kszo艣膰 cz艂onk贸w Rady Nadzorczej. W聽li艣cie do Lucjusza Malfoya tak uzasadnia艂em swoj膮 decyzj臋:
Tak zwane „rody czystej krwi” che艂pi膮 si臋 swoj膮 rzekom膮 „czysto艣ci膮”, cho膰 w聽rzeczywisto艣ci ukrywaj膮 obecno艣膰 w聽swoim rodowodzie mugoli albo czarodziej贸w mugolskiego pochodzenia, pos艂uguj膮c si臋 fa艂szerstwami, niedom贸wieniami lub ordynarnymi k艂amstwami. Nast臋pnie pr贸buj膮 zarazi膰 swoj膮 hipokryzj膮 reszt臋 spo艂eczno艣ci czarodziej贸w, 偶膮daj膮c zakazu lektury dzie艂 ukazuj膮cych fakty, kt贸rym zaprzeczaj膮. Nie ma czarownic albo czarodziej贸w, w聽kt贸rych nie p艂ynie cho膰 cz膮stka mugolskiej krwi, wi臋c 偶膮danie usuni臋cia z聽biblioteki Hogwartu dzie艂 na ten temat uwa偶am za nielogiczne i聽niemoralne.
Reakcj膮 na moj膮 odpowied藕 by艂o kilka kolejnych list贸w pana Lucjusza Malfoya, ale poniewa偶 zawiera艂y one g艂贸wnie obel偶ywe uwagi na temat stanu mojego umys艂u, mojego pochodzenia i聽mojej czysto艣ci osobistej, ich warto艣膰 poznawcza jest tak mierna, 偶e rezygnuj臋 z聽odnoszenia si臋 do nich w聽tym komentarzu.
Ta wymiana korespondencji sta艂a si臋 pocz膮tkiem d艂ugiej kampanii, w聽kt贸rej pan Malfoy stara艂 si臋 za wszelk膮 cen臋 doprowadzi膰 do usuni臋cia mnie ze stanowiska dyrektora Hogwartu. Ja ze swojej strony robi艂em wszystko, co w聽mojej mocy, by pan Malfoy przesta艂 by膰 ulubionym 艣miercio偶erc膮 Lorda Voldemorta.
3
W艂ochate serce czarodzieja
By艂 raz pewien przystojny, bogaty i聽utalentowany czarodziej, kt贸ry doszed艂 do wniosku, 偶e jego przyjaciele g艂upiej膮, kiedy si臋 zakochaj膮. Trac膮 apetyt, stroj膮 si臋 cudacznie, podskakuj膮, a聽nawet wywijaj膮 kozio艂ki - jednym s艂owem, pozbywaj膮 si臋 przyrodzonej im godno艣ci. M艂ody czarodziej postanowi艂 nigdy nie sta膰 si臋 ofiar膮 takiej s艂abo艣ci. Wykorzysta艂 do tego swoj膮 moc magiczn膮 i聽wiele skomplikowanych zakl臋膰.
Nie艣wiadoma tego rodzina czarodzieja na艣miewa艂a si臋 z聽jego nienaturalnej oboj臋tno艣ci na kobiece wdzi臋ki.
-聽Wszystko si臋 zmieni - m贸wili - kiedy wreszcie wpadnie mu w聽oko jaka艣 pi臋kna dziewczyna!
Nic jednak nie wskazywa艂o na to, by do takiej zmiany rzeczywi艣cie mia艂o doj艣膰. Cho膰 wynios艂y, tajemniczy m艂odzieniec intrygowa艂 wiele dziewcz膮t, kt贸re si臋ga艂y po najbardziej wymy艣lne sekrety uwodzenia, by go usidli膰, 偶adnej si臋 to nie udawa艂o. Czarodziej pozostawa艂 oboj臋tny na ich wdzi臋ki, che艂pi膮c si臋 w聽duchu z聽m膮dro艣ci, kt贸ra mu ow膮 oboj臋tno艣膰 zapewni艂a.
Mija艂y lata, a聽z聽nimi m艂odo艣膰 czarodzieja. Jego r贸wie艣nicy zacz臋li si臋 偶eni膰 i聽p艂odzi膰 dzieci.
Maj膮 serca jak str膮czki - szydzi艂 z聽nich w聽duchu - 艂uskane przez te nienasycone, wiecznie marudz膮ce bachory!
I po raz kolejny pogratulowa艂 sobie m膮dro艣ci swojego wcze艣niejszego wyboru.
W ko艅cu zmarli jego s臋dziwi rodzice. Nie op艂akiwa艂 ich, przeciwnie, uzna艂 to za b艂ogos艂awie艅stwo losu. Teraz zosta艂 jedynym w艂odarzem ich maj膮tku i聽zamieszka艂 sam w聽wielkim zamku, po艣r贸d mnogiej s艂u偶by spe艂niaj膮cej wszystkie jego zachcianki.
Czarodziej by艂 przekonany, 偶e wszyscy zazdroszcz膮 mu jego b艂ogos艂awionej, niczym niezak艂贸conej samotno艣ci. Dlatego ogarn膮艂 go gniew, ale i聽wielki smutek, gdy pewnego razu pods艂ucha艂 rozmow臋 dw贸ch lokaj贸w na sw贸j temat.
Pierwszy s艂u偶膮cy wyrazi艂 wsp贸艂czucie wobec ich pana, tak mo偶nego i聽bogatego, a聽jednak nieobdarzonego niczyj膮 mi艂o艣ci膮.
-聽A聽nie zastanawia ci臋, dlaczego cz艂owiek posiadaj膮cy tyle z艂ota i聽okaza艂y zamek nie jest w聽stanie znale藕膰 sobie 偶ony? - zapyta艂 drugi lokaj, a聽w聽jego g艂osie wyra藕nie pobrzmiewa艂o szyderstwo.
Te s艂owa by艂y dla czarodzieja niczym bolesny policzek wymierzony w聽jego dum臋.
Uzna艂, 偶e musi natychmiast znale藕膰 sobie 偶on臋 i聽偶e musi to by膰 偶ona, jakiej nikt nie ma i聽nigdy mie膰 nie b臋dzie. Musi by膰 najpi臋kniejsza, musi budzi膰 zazdro艣膰 i聽po偶膮danie w聽ka偶dym m臋偶czy藕nie, kt贸ry na ni膮 spojrzy, musi pochodzi膰 z聽rodu czarodziej贸w czystej krwi, tak aby ich potomstwo odziedziczy艂o wyj膮tkow膮 magiczn膮 moc, musi te偶 co najmniej dor贸wnywa膰 mu bogactwem, bo nie wyobra偶a艂 sobie, by za艂o偶enie rodziny mog艂o w聽jakikolwiek spos贸b narazi膰 go na konieczno艣膰 wyrzeczenia si臋 wystawnego i聽wygodnego 偶ycia, do jakiego przywyk艂.
Znalezienie takiej 偶ony mog艂o zaj膮膰 czarodziejowi nawet pi臋膰dziesi膮t lat, zdarzy艂o si臋 jednak, 偶e ju偶 na drugi dzie艅 po powzi臋ciu przez niego takiego postanowienia w聽bliskim s膮siedztwie pojawi艂a si臋 dziewczyna odpowiadaj膮ca wszystkim jego wymaganiom. Przyby艂a odwiedzi膰 swoich krewnych.
By艂a wyj膮tkowo utalentowan膮 czarownic膮, mia艂a te偶 olbrzymi maj膮tek. Pora偶a艂a pi臋kno艣ci膮 i聽wdzi臋kiem serca wszystkich m臋偶czyzn, kt贸rzy na ni膮 spojrzeli - wszystkich pr贸cz jednego. Serce czarodzieja pozosta艂o oboj臋tne. Uzna艂 jednak, 偶e takiej w艂a艣nie 偶ony szuka艂, wi臋c zacz膮艂 stara膰 si臋 o聽jej r臋k臋.
Wszyscy, kt贸rzy zauwa偶yli zmian臋 w聽wygl膮dzie i聽zachowaniu czarodzieja, byli tym zdumieni i聽m贸wili dziewczynie, 偶e uda艂o si臋 jej to, czego nie potrafi艂y przed ni膮 dokona膰 setki dziewcz膮t.
Pi臋kn膮 dziewczyn臋 czarodziej 贸w fascynowa艂 i聽zarazem odpycha艂. Wyczuwa艂a ch艂贸d pod jego pochlebstwami i聽umizgami, nigdy te偶 nie spotka艂a cz艂owieka tak dziwnego i聽skrytego. Jej krewni uwa偶ali jednak, 偶e by艂by to zwi膮zek nadzwyczaj po偶膮dany, a聽pragn膮c jak najszybciej do niego doprowadzi膰, przyj臋li zaproszenie czarodzieja na wielk膮 uczt臋 wydan膮 na cze艣膰 owej dziewczyny.
By艂a to uczta godna kr贸la. Na stole l艣ni艂a z艂ota i聽srebrna zastawa, podawano najlepsze wina i聽najbardziej wykwintne potrawy. Minstrele przygrywali t臋sknie na lutniach o聽strunach z聽jedwabiu, 艣piewaj膮c s艂odkie pie艣ni o聽mi艂o艣ci, kt贸rej ich pan nigdy nie zazna艂. Dziewczyna siedzia艂a na tronie obok czarodzieja, kt贸ry szepta艂 jej do ucha czu艂e s艂贸wka skradzione poetom, nie maj膮c poj臋cia o聽ich prawdziwym znaczeniu.
Dziewczyna s艂ucha艂a go zdumiona, a偶 w聽ko艅cu powiedzia艂a:
-聽Pi臋kne to s艂owa, mi艂y czarodzieju, i聽radowa艂aby mnie twoja ku mnie sk艂onno艣膰, gdybym tylko wiedzia艂a, 偶e masz serce!
Czarodziej u艣miechn膮艂 si臋 i聽odpowiedzia艂, 偶e mo偶e 艂atwo zaspokoi膰 jej ciekawo艣膰 i聽u艣mierzy膰 obawy. Powsta艂, wyci膮gn膮艂 do niej r臋k臋 i聽poprosi艂, by za nim posz艂a. Poprowadzi艂 j膮 do lochu, gdzie trzyma艂 sw贸j najcenniejszy skarb.
Tutaj, w聽kryszta艂owej szkatu艂ce, spoczywa艂o bij膮ce serce czarodzieja.
Dawno temu od艂膮czone od oczu, uszu i聽palc贸w, nigdy nie uleg艂o czarowi pi臋kna, melodyjnego g艂osu i聽dotyku jedwabistej sk贸ry. Dziewczyn臋 przerazi艂 ten widok, bo serce by艂o wyschni臋te, skurczone i聽pokryte d艂ugimi czarnymi w艂osami.
-聽Och, nieszcz臋sny, c贸偶e艣 uczyni艂! - zawo艂a艂a. - B艂agam ci臋, w艂贸偶 je z聽powrotem tam, gdzie jego miejsce!
Widz膮c, 偶e nie spos贸b odm贸wi膰 jej b艂aganiom, czarodziej wyci膮gn膮艂 r贸偶d偶k臋, uni贸s艂 wieczko kryszta艂owej szkatu艂ki, otworzy艂 swoj膮 klatk臋 piersiow膮 i聽umie艣ci艂 w艂ochate serce w聽pustej jamie, kt贸r膮 niegdy艣 zajmowa艂o.
-聽Teraz zosta艂e艣 uzdrowiony i聽poznasz prawdziw膮 mi艂o艣膰! - krzykn臋艂a dziewczyna, po czym go obj臋艂a.
Dotyk jej g艂adkich, bia艂ych ramion, tchnienie jej oddechu w聽jego uchu, wo艅 jej ci臋偶kich, z艂otych w艂os贸w - wszystko to przeszy艂o przebudzone serce strza艂ami niezrozumia艂ej emocji. Podczas d艂ugiego uwi臋zienia w聽ciemnym lochu sta艂o si臋 bowiem 艣lepe i聽g艂uche, odr臋twia艂e i聽zdzicza艂e, po偶膮daj膮c tego, co samolubne i聽przewrotne.
Tymczasem w聽wielkiej sali go艣cie zaniepokoili si臋 tak d艂ug膮 nieobecno艣ci膮 gospodarza i聽pi臋knej dziewczyny. Kiedy mija艂y godziny, a聽oni nie wracali, zacz臋to przeszukiwa膰 ca艂y zamek.
W ko艅cu odnaleziono ich w聽lochu, a聽by艂 to zaiste straszny widok.
Dziewczyna le偶a艂a na pod艂odze martwa, z聽rozci臋t膮 piersi膮, a聽przy niej kl臋cza艂 czarodziej, trzymaj膮c w聽okrwawionej r臋ce wielkie, g艂adkie, szkar艂atne serce, kt贸re liza艂 i聽g艂adzi艂, 艣lubuj膮c zamieni膰 je na w艂asne.
W drugiej r臋ce trzyma艂 r贸偶d偶k臋, kt贸r膮 pr贸bowa艂 wywabi膰 ze swojej piersi skurczone, w艂ochate serce. Ono jednak by艂o silniejsze od niego i聽tkwi艂o w聽jego rozwartej klatce piersiowej, odmawiaj膮c uwolnienia go spod swojej w艂adzy lub powrotu do kryszta艂owej trumienki, w聽kt贸rej tak d艂ugo by艂o uwi臋zione.
I oto na oczach struchla艂ych ze zgrozy go艣ci czarodziej odrzuci艂 r贸偶d偶k臋 i聽chwyci艂 srebrny sztylet. Wo艂aj膮c, i偶 nigdy si臋 nie zgodzi, by rz膮dzi艂o nim jego w艂asne serce, wyci膮艂 je sobie z聽piersi.
Przez chwil臋 kl臋cza艂 z聽wyrazem triumfu na twarzy, 艣ciskaj膮c po jednym sercu w聽ka偶dej d艂oni, a聽potem pad艂 na cia艂o dziewczyny i聽wyzion膮艂 ducha.
Komentarz Albusa Dumbledore'a do ba艣ni
W艂ochate serce czarodzieja
Jak widzieli艣my, pierwsze dwie ba艣nie Beedle'a spotka艂y si臋 z聽krytyczn膮 ocen膮 ze wzgl臋du na propagowanie wspania艂omy艣lno艣ci, tolerancji i聽mi艂o艣ci. Krytycyzm taki nie dotkn膮艂 ba艣ni W艂ochate serce czarodzieja, w聽kt贸rej przez te kilka stuleci odk膮d zosta艂a napisana, nie pr贸bowano dokonywa膰 偶adnych zmian. Jej runiczna wersja, kt贸r膮 pozna艂em, prawie w聽niczym nie odbiega艂a od tej, kt贸r膮 us艂ysza艂em jako dziecko z聽ust mojej matki. Nie spos贸b jednak nie dostrzec, 偶e to najbardziej makabryczna z聽ba艣ni Beedle'a, i聽wielu rodzic贸w wzdraga si臋 przed zapoznawaniem z聽ni膮 swoich dzieci do czasu, gdy stan膮 si臋 na tyle dojrza艂e, by nie mie膰 nocnych koszmar贸w.
Dlaczego wi臋c ta przera偶aj膮ca ba艣艅 jednak przetrwa艂a w聽niezmienionej wersji przez ca艂e stulecia? Sk艂aniam si臋 do wniosku, 偶e W艂ochate serce czarodzieja odwo艂uje si臋 do mrocznych g艂臋bi naszej osobowo艣ci, do najwi臋kszej i聽najs艂abiej u艣wiadamianej przez nas t臋sknoty, jak膮 budzi w聽nas magia: pragnienia osi膮gni臋cia stanu niewra偶liwo艣ci na wszelkie zranienia.
Pragnienie to jest oczywi艣cie niemo偶liwe do spe艂nienia, a聽ten, kto si臋 艂udzi, i偶 znajdzie na to spos贸b, jest naiwnym g艂upcem. 呕adnemu cz艂owiekowi, bez wzgl臋du na to, czy jest obdarzony magicznymi zdolno艣ciami, czy nie, jeszcze nigdy nie uda艂o si臋 unikn膮膰 jakiej艣 formy zranienia, fizycznego, umys艂owego czy emocjonalnego. Podatno艣膰 na zranienie jest tak zwi膮zana z聽偶yciem ludzkim jak oddychanie. Jednak my, czarodzieje, jeste艣my szczeg贸lnie sk艂onni ulega膰 przekonaniu, 偶e mo偶emy nagina膰 natur臋 ludzkiej egzystencji do naszej woli. Na przyk艂ad m艂ody czarodziej z聽tej ba艣ni jest przekonany, 偶e zakochanie si臋 w聽kim艣 mia艂oby zgubny wp艂yw na jego poczucie bezpiecze艅stwa i聽wygodne 偶ycie, do jakiego przywyk艂. Mi艂o艣膰 jest dla niego upokorzeniem, s艂abo艣ci膮, uszczupleniem emocjonalnych i聽materialnych zasob贸w osoby ludzkiej.
Uprawiany z聽powodzeniem od wiek贸w handel napojami mi艂osnymi dowodzi jednak, 偶e nasz czarodziej nie jest bynajmniej osamotniony w聽swoim d膮偶eniu do zapanowania nad nieprzewidywalnymi wybrykami mi艂o艣ci. Poszukiwanie prawdziwego eliksiru mi艂osnego trwa do dzi艣, ale jak dot膮d nikomu nie uda艂o si臋 takiego napoju uwarzy膰, a聽najwybitniejsi tw贸rcy eliksir贸w w膮tpi膮, by by艂o to w聽og贸le mo偶liwe.
Bohater tej ba艣ni nie jest jednak wcale zainteresowany jakim艣 surogatem mi艂o艣ci, kt贸ry m贸g艂by stworzy膰 lub zniszczy膰 wed艂ug swojej woli. Pragnie pozosta膰 na zawsze zaszczepiony przeciw temu co uwa偶a za rodzaj choroby, i聽dlatego za pomoc膮 jakiego艣 czarnoksi臋skiego zakl臋cia usuwa serce ze swojej piersi i聽trzyma je w聽kryszta艂owej trumience. Oczywi艣cie co艣 takiego mo偶e si臋 zdarzy膰 tylko w聽bajce.
Wielu autor贸w dostrzeg艂o podobie艅stwo mi臋dzy tym w膮tkiem ba艣ni a聽tworzeniem horkruksa.
Cho膰 bohater Beedle'a nie szuka 艣mierci, oddziela co艣, czego oddzieli膰 nie mo偶na - serce od reszty cia艂a, a聽nie dusz臋 od cia艂a - a聽czyni膮c tak gwa艂ci pierwsze z聽Fundamentalnych Praw Magii ustalonych przez Adalberta Wafflinga:
Je艣li zapragniesz manipulowa膰 najg艂臋bszymi tajemnicami - 藕r贸d艂em 偶ycia, istot膮 ludzkiej natury - b膮d藕 przygotowany na najbardziej nieprzewidywalne, niezwykle gro藕ne konsekwencje.
I rzeczywi艣cie, pragn膮c by膰 nadcz艂owiekiem, ten nierozs膮dny m艂odzieniec pozbawi艂 si臋 cz艂owiecze艅stwa. Serce, kt贸re zamkn膮艂 w聽lochu, powoli wysch艂o, skurczy艂o si臋 i聽pokry艂o w艂osami, co symbolizuje jego osuni臋cie si臋 do poziomu zwierz臋cia. Przemieni艂 si臋 w聽dzikie zwierz臋, kt贸re bierze to, czego zapragnie, si艂膮, i聽postrada艂 偶ycie, na pr贸偶no pr贸buj膮c odzyska膰 to, czego ju偶 nigdy odzyska膰 nie m贸g艂 - ludzkie serce.
Wyra偶enie „mie膰 w艂ochate serce” tr膮ci myszk膮, ale jest czasem u偶ywane w聽j臋zyku codziennym dla okre艣lenia czarodzieja lub czarownicy o聽nieczu艂ym sercu. Moja ciotka Honoria, kt贸ra by艂a star膮 pann膮, zawsze twierdzi艂a, 偶e zerwa艂a swoje zar臋czyny z聽pewnym czarodziejem z聽Urz臋du Niew艂a艣ciwego U偶ycia Czar贸w, poniewa偶 odkry艂a, 偶e „ma w艂ochate serce”. (Kr膮偶y艂a jednak pog艂oska, 偶e przy艂apa艂a go na pieszczeniu chorbotk贸w, co by艂o dla niej prawdziwym wstrz膮sem). Nie tak dawno na listy bestseller贸w trafi艂a ksi膮偶ka W艂ochate serce: poradnik dla czarodziej贸w, kt贸rzy nie chc膮 si臋 anga偶owa膰 uczuciowo.
4
Czara Mara聽i jej gdacz膮cy pieniek
Dawno temu w聽pewnym dalekim kraju 偶y艂 g艂upi kr贸l, kt贸ry postanowi艂, 偶e tylko on b臋dzie mia艂 moc magiczn膮.
Rozkaza艂 wi臋c dow贸dcy swojej armii utworzy膰 Brygad臋 艁owc贸w Czarownic i聽wyposa偶y艂 j膮 w聽sfor臋 krwio偶erczych czarnych ps贸w. Nakaza艂 te偶, by w聽ka偶dej wiosce i聽w聽ka偶dym mie艣cie jego pa艅stwa odczytano nast臋puj膮ce wezwanie: „Kr贸l poszukuje nauczyciela magii”.
呕aden prawdziwy czarodziej ani 偶adna prawdziwa czarownica nie odwa偶yli si臋 odpowiedzie膰 na to wezwanie, bo wszyscy ukrywali si臋 przed Brygad膮 艁owc贸w Czarownic.
Znalaz艂 si臋 jednak pewien sprytny szarlatan, niemaj膮cy w聽sobie ani krzty mocy magicznej, kt贸ry zwietrzy艂 w聽tym sposobno艣膰 艂atwego wzbogacenia si臋 i聽przyby艂 do pa艂acu kr贸lewskiego, oznajmiaj膮c, 偶e jest czarodziejem obdarzonym niezwyk艂膮 moc膮. Zaprezentowa艂 kilka prostych sztuczek, co utwierdzi艂o g艂upiego kr贸la w聽przekonaniu, 偶e przybysz jest wybitnym czarodziejem, wi臋c zosta艂 natychmiast mianowany Naczelnym Wielkim Czarownikiem i聽Osobistym Mistrzem Kr贸lewskim.
Szarlatan za偶膮da艂 od kr贸la opas艂ego worka z艂ota, aby zakupi膰 r贸偶d偶ki i聽inne magiczne akcesoria. Za偶膮da艂 te偶 kilkunastu wielkich rubin贸w, kt贸re mia艂y by膰 niezb臋dne do rzucania zakl臋膰 uzdrawiaj膮cych, i聽paru srebrnych kielich贸w do przechowywania eliksir贸w. G艂upi kr贸l spe艂ni艂 jego 偶膮dania, nie zadaj膮c zb臋dnych pyta艅.
Szarlatan ukry艂 owe drogocenne przedmioty w聽swoim domu i聽powr贸ci艂 na pa艂acowe b艂onia.
Nie wiedzia艂, 偶e obserwowa艂a go pewna stara kobieta, kt贸ra mieszka艂a w聽szopie na skraju pa艂acowych b艂oni. Mia艂a na imi臋 Mara i聽by艂a praczk膮, dbaj膮c膮 o聽czysto艣膰, wonno艣膰 i聽biel kr贸lewskiej po艣cieli. Zerkaj膮c spoza schn膮cych na s艂o艅cu prze艣cierade艂, dostrzeg艂a, 偶e szarlatan zerwa艂 dwie ga艂膮zki z聽jednego z聽drzew w聽kr贸lewskim parku i聽znikn膮艂 w聽pa艂acu.
Szarlatan wr臋czy艂 jedn膮 z聽ga艂膮zek kr贸lowi i聽zapewni艂 go, 偶e jest to r贸偶d偶ka o聽niezwyk艂ej mocy.
-聽B臋dzie jednak dzia艂a膰 tylko wtedy - doda艂 - gdy staniesz si臋 jej wart.
Ka偶dego ranka szarlatan i聽g艂upi kr贸l wychodzili na pa艂acowe b艂onia, gdzie wymachiwali r贸偶d偶kami i聽wykrzykiwali r贸偶ne „zakl臋cia”, kt贸re oszust wymy艣la艂 na poczekaniu. By艂 na tyle sprytny, 偶e co jaki艣 czas zadziwia艂 kr贸la nowymi sztuczkami, utwierdzaj膮c go w聽przekonaniu o聽swoich wyj膮tkowych uzdolnieniach magicznych i聽o聽mocy r贸偶d偶ek, kt贸re kosztowa艂y tyle z艂ota.
Pewnego ranka, gdy szarlatan i聽g艂upi kr贸l wymachiwali r贸偶d偶kami, podskakiwali w聽k贸艂ko i聽wy艣piewywali bzdurne rymowanki, do uszu kr贸la dobieg艂o g艂o艣ne rechotanie. To praczka Mara obserwowa艂a ich przez okienko swojej szopy i聽zanosi艂a si臋 tak gromkim 艣miechem, 偶e wreszcie nogi odm贸wi艂y jej pos艂usze艅stwa i聽pad艂a na pod艂og臋, tarzaj膮c si臋 ze 艣miechu.
-聽Musz臋 chyba wygl膮da膰 niezbyt godnie, skoro ta stara praczka tak si臋 za艣miewa na m贸j widok! - rzek艂 ze z艂o艣ci膮 kr贸l, po czym przesta艂 podskakiwa膰 i聽wymachiwa膰 ga艂膮zk膮. - Mam ju偶 dosy膰 tych nieustannych 膰wicze艅! Magu, powiedz mi, kiedy b臋d臋 m贸g艂 rzuca膰 prawdziwe zakl臋cia na oczach moich poddanych?
Szarlatan pr贸bowa艂 udobrucha膰 swojego ucznia, zapewniaj膮c go, 偶e ju偶 wkr贸tce b臋dzie potrafi艂 dokonywa膰 niezwyk艂ych magicznych wyczyn贸w. Nie zdawa艂 sobie jednak sprawy, jak bole艣nie ugodzi艂 kr贸la rechot Mary.
-聽Jutro - rzek艂 kr贸l - zaprosimy wszystkich dworzan, aby ich zadziwi膰 moj膮 magiczn膮 moc膮!
Szarlatan zrozumia艂, 偶e nadszed艂 czas, by zabra膰 swoje skarby i聽ucieka膰, gdzie pieprz ro艣nie.
-聽Niestety, wasza kr贸lewska mo艣膰, to niemo偶liwe! Zapomnia艂em powiedzie膰 waszej kr贸lewskiej mo艣ci, 偶e jutro musz臋 si臋 uda膰 w聽dalek膮 podr贸偶...
-聽Je艣li opu艣cisz pa艂ac bez mojej zgody, czarowniku, psy mojej Brygady 艁owc贸w Czarownic szybko ci臋 wytropi膮 i聽rozerw膮 na kawa艂ki! Jutro rano b臋dziesz mi towarzyszy艂, gdy b臋d臋 rzuca艂 pot臋偶ne zakl臋cia na oczach moich dworzan, a聽je艣li ktokolwiek parsknie 艣miechem, zostaniesz pozbawiony g艂owy!
Kr贸l powr贸ci艂 po艣piesznie do pa艂acu, pozostawiaj膮c szarlatana dr偶膮cego ze strachu. Pomimo ca艂ego swojego sprytu poczu艂 si臋 zgubiony, bo nie m贸g艂 uciec, a聽dobrze wiedzia艂, 偶e nie pomo偶e kr贸lowi moc膮 magiczn膮, kt贸rej 偶aden z聽nich nie posiada艂.
Szukaj膮c upustu dla swojego gniewu i聽strachu, podszed艂 do domku praczki Mary. Zajrzawszy przez okienko, zobaczy艂 staruszk臋 siedz膮c膮 przy stole i聽poleruj膮c膮 r贸偶d偶k臋. W聽k膮cie sta艂a drewniana balia, w聽kt贸rej same si臋 pra艂y kr贸lewskie prze艣cierad艂a.
Szarlatan natychmiast poj膮艂, 偶e Mara jest prawdziw膮 czarownic膮 i聽偶e ta, kt贸ra by艂a sprawczyni膮 jego k艂opot贸w, mo偶e go r贸wnie偶 z聽nich wyci膮gn膮膰.
-聽Wied藕mo! - rykn膮艂. - Drogo mnie kosztowa艂 tw贸j rechot! Je艣li mi pomo偶esz nie donios臋, 偶e jeste艣 czarownic膮, i聽to ci臋 nie rozerw膮 na strz臋py kr贸lewskie psy!
Stara Mara u艣miechn臋艂a si臋 i聽zapewni艂a, 偶e zrobi wszystko, co w聽jej mocy, aby mu pom贸c.
Szarlatan kaza艂 jej ukry膰 si臋 w聽krzakach, kiedy kr贸l b臋dzie dawa艂 pokaz swych magicznych zdolno艣ci na oczach ca艂ego dworu, i聽po cichu rzuca膰 prawdziwe zakl臋cia zamiast niego, oczywi艣cie bez jego wiedzy. Mara zgodzi艂a si臋, ale zada艂a szarlatanowi jedno pytanie:
-聽A聽je艣li kr贸l spr贸buje rzuci膰 zakl臋cie, kt贸rego Mara nie jest w聽stanie rzuci膰?
Szarlatan roze艣mia艂 si臋 drwi膮co.
-聽Twoja znajomo艣膰 magii dor贸wnuje wyobra藕ni tego g艂upca, a聽nawet j膮 przewy偶sza - zapewni艂 czarownic臋 i聽powr贸ci艂 do zamku dumny z聽w艂asnej przebieg艂o艣ci.
Nast臋pnego ranka na pa艂acowych b艂oniach zgromadzili si臋 ksi膮偶臋ta i聽baronowie z聽ca艂ego kr贸lestwa w聽towarzystwie swoich ma艂偶onek. Kr贸l, z聽szarlatanem u聽boku, wkroczy艂 na zbudowane specjalnie podium.
-聽Najpierw sprawi臋, 偶e zniknie kapelusz tej damy! - zawo艂a艂, celuj膮c r贸偶d偶k膮 w聽ma艂偶onk臋 jakiego艣 barona.
Ukryta w聽krzakach Mara szybko wycelowa艂a swoj膮 r贸偶d偶k臋 w聽kapelusz owej damy, kt贸ry natychmiast znikn膮艂. Po b艂oniach poni贸s艂 si臋 pomruk zdumienia zgromadzonego t艂umu, a聽potem oklaski i聽wiwaty na cze艣膰 uradowanego kr贸la.
-聽A聽teraz sprawi臋, 偶e ten ko艅 pofrunie! - zawo艂a艂 kr贸l, wskazuj膮c r贸偶d偶k膮 na w艂asnego wierzchowca.
Mara szybko wycelowa艂a r贸偶d偶k臋 w聽rumaka, kt贸ry wzbi艂 si臋 wysoko w聽powietrze.
T艂um by艂 jeszcze bardziej zdumiony i聽jeszcze g艂o艣niejsze by艂y wiwaty na cze艣膰 kr贸la-czarodzieja.
-聽A聽teraz... - zacz膮艂 kr贸l, rozgl膮daj膮c si臋 w聽poszukiwaniu nowego pomys艂u, gdy nagle z聽t艂umu wybieg艂 kapitan Brygady 艁owc贸w Czarownic i聽zawo艂a艂:
-聽Wasza kr贸lewska mo艣膰, dzi艣 rano Szabla zdech艂a po zjedzeniu truj膮cego muchomora! Niech wasza kr贸lewska mo艣膰 przywr贸ci jej 偶ycie! Wystarczy jedno machni臋cie r贸偶d偶ki!
Po czym wni贸s艂 na podium martwe cia艂o najwi臋kszego z聽krwio偶erczych ps贸w ze sfory tropi膮cej czarownice.
G艂upi kr贸l machn膮艂 r贸偶d偶k膮 i聽wycelowa艂 ni膮 w聽martw膮 suk臋. Ukryta w聽krzakach Mara nawet nie unios艂a swojej r贸偶d偶ki, tylko si臋 u艣miechn臋艂a. Dobrze wiedzia艂a, 偶e nie ma takiego zakl臋cia, kt贸re mog艂oby przywr贸ci膰 komu艣 偶ycie, oboj臋tne, czy cz艂owiekowi, czy zwierz臋ciu.
Kiedy pies nawet nie drgn膮艂, w聽t艂umie najpierw rozleg艂y si臋 szepty, a聽potem wybuch艂y g艂o艣ne 艣miechy. Dworzanie zacz臋li podejrzewa膰, 偶e pierwsze dwa wyczyny kr贸la by艂y zwyk艂ymi sztuczkami.
-聽Dlaczego to nie dzia艂a?! - rykn膮艂 kr贸l do szarlatana, kt贸ry nie straci艂 g艂owy.
-聽Tam, wasza kr贸lewska mo艣膰, o,聽tam! - krzykn膮艂 szarlatan, wskazuj膮c na krzak, w聽kt贸rym ukry艂a si臋 Mara. - Ach, widz臋 j膮, widz臋 t臋 przekl臋t膮 czarownic臋, to ona t艂umi twoj膮 magiczn膮 moc swoimi z艂o艣liwymi zakl臋ciami! 艁apa膰 j膮!
Mara wybieg艂a z聽krzaka, a聽Brygada 艁owc贸w Czarownic natychmiast pu艣ci艂a si臋 za ni膮 w聽pogo艅. Spuszczone ze smyczy psy pomkn臋艂y, ujadaj膮c i聽wietrz膮c jej krew. Nagle jednak znik艂a im z聽oczu za grzbietem niskiej skarpy, a聽kiedy kr贸l, szarlatan i聽wszyscy dworzanie zbiegli ze skarpy, ujrzeli sfor臋 ps贸w miotaj膮cych si臋 wok贸艂 pochylonego starego drzewa.
-聽Zamieni艂a si臋 w聽drzewo! - wrzasn膮艂 szarlatan i聽obawiaj膮c si臋, by czarownica nie przemieni艂a si臋 z聽powrotem w聽kobiet臋 i聽nie wyjawi艂a jego chytrego planu, doda艂: - Trzeba j膮 艣ci膮膰, wasza kr贸lewska mo艣膰! Tak trzeba potraktowa膰 ka偶d膮 z艂膮 czarownic臋!
Natychmiast przyniesiono siekier臋 i聽艣ci臋to stare drzewo po艣r贸d g艂o艣nych wiwat贸w dworzan i聽szarlatana.
Wszyscy ruszyli do pa艂acu, gdy nagle zatrzyma艂 ich dono艣ny rechot.
-聽G艂upcy! - zawo艂a艂 g艂os Mary z聽pie艅ka, kt贸ry pozosta艂 po drzewie. - Nie mo偶na u艣mierci膰 偶adnej czarownicy i聽偶adnego czarodzieja, przecinaj膮c ich na dwie po艂owy! Je艣li mi nie wierzycie, we藕cie siekier臋 i聽przetnijcie na p贸艂 Wielkiego Czarownika!
Kapitan Brygady 艁owc贸w Czarownic ochoczo chwyci艂 za siekier臋, ale kiedy wzni贸s艂 j膮 nad szarlatanem, ten pad艂 na kolana, b艂agaj膮c o聽lito艣膰, i聽wyzna艂 prawd臋. Gdy go powleczono do lochu, pieniek zagdaka艂 jeszcze g艂o艣niej ni偶 uprzednio:
-聽Nieszcz臋sny kr贸lu, przecinaj膮c czarownic臋 na dwie po艂owy, 艣ci膮gn膮艂e艣 na twoje kr贸lestwo straszliwe przekle艅stwo! Odt膮d ka偶d膮 krzywd臋 zadan膮 czarownicom i聽czarodziejom odczujesz jako cios siekiery wymierzony w聽tw贸j bok, a聽udr臋ka twoja b臋dzie tak wielka, 偶e zapragniesz w艂asnej 艣mierci!
Na te s艂owa kr贸l r贸wnie偶 pad艂 na kolana, zaklinaj膮c si臋, 偶e natychmiast wyda edykt chroni膮cy wszystkie czarownice i聽wszystkich czarodziej贸w w聽ca艂ym kr贸lestwie oraz zezwalaj膮cy im na uprawianie czar贸w.
-聽Znakomicie - rzek艂 pieniek - ale jeszcze nie naprawi艂e艣 krzywdy wyrz膮dzonej Marze!
-聽Uczyni臋 wszystko, czego za偶膮dasz, wszystko! - zawo艂a艂 g艂upi kr贸l, za艂amuj膮c r臋ce przed pie艅kiem.
-聽Wzniesiesz na mnie pos膮g Mary upami臋tniaj膮cy biedn膮 praczk臋, 偶eby ci na zawsze przypomina艂 twoj膮 w艂asn膮 g艂upot臋!
Kr贸l natychmiast przyrzek艂 to uczyni膰, dodaj膮c, 偶e zatrudni do tego najlepszego rze藕biarza w聽kraju, a聽pos膮g b臋dzie ze szczerego z艂ota. Potem zawstydzony kr贸l i聽wszyscy baronowie ze swoimi 偶onami wr贸cili do pa艂acu.
Kiedy pa艂acowe b艂onia opustosza艂y, z聽jamy mi臋dzy korzeniami pie艅ka wysun膮艂 si臋 najpierw opatrzony bokobrodami pyszczek, a聽po chwili ca艂y kr贸lik. 艢ci艣lej m贸wi膮c, by艂a to stara kr贸lica trzymaj膮ca w聽z臋bach r贸偶d偶k臋. Mara pomkn臋艂a w聽podskokach przez b艂onia i聽znik艂a gdzie艣 za nimi.
Wkr贸tce na pie艅ku ustawiono z艂oty pos膮g praczki, kt贸r膮 zacz臋to odt膮d nazywa膰 Czar膮 Mar膮, i聽od tego czasu w聽ca艂ym kr贸lestwie nikt ju偶 nie prze艣ladowa艂 czarownic i聽czarodziej贸w.
Komentarz Albusa Dumbledore'a do ba艣ni
Czara Mara i聽jej gdacz膮cy pieniek
Ba艣艅 Czara Mara i聽jej gdacz膮cy pieniek jest pod wieloma wzgl臋dami najbardziej „prawdziwa” ze wszystkich ba艣ni Beedle'a, bo opisywane w聽niej czary zgodne s膮 prawie ca艂kowicie ze znanymi prawami magii.
To w艂a艣nie z聽tej ba艣ni wielu z聽nas po raz pierwszy pozna艂o t臋 bolesn膮 prawd臋, 偶e magia nie jest w聽stanie przywr贸ci膰 utraconego 偶ycia. Wielki to by艂 dla nas wstrz膮s i聽wielki zaw贸d, bo przecie偶 jako dzieci byli艣my przekonani, 偶e nasi rodzice s膮 w聽stanie o偶ywi膰 nasze martwe szczury i聽koty jednym machni臋ciem r贸偶d偶ki. Cho膰 ju偶 sze艣膰 wiek贸w min臋艂o od czasu napisania tej ba艣ni przez Beedle'a i聽cho膰 od tego czasu zdo艂ali艣my wymy艣li膰 mn贸stwo sposob贸w podtrzymywania iluzji sta艂ej obecno艣ci naszych drogich zmar艂ych, nie wynaleziono jeszcze sposobu ponownego po艂膮czenia cia艂a i聽duszy po 艣mierci. Jak pisze wybitny czarodziejski filozof Bertrand de Pensees-Profondes w聽swoim znakomitym dziele Studium mo偶liwo艣ci odwr贸cenia faktycznych i聽metafizycznych skutk贸w naturalnej 艣mierci, ze szczeg贸lnym uwzgl臋dnieniem reintegracji esencji i聽materii: „Porzu膰cie to marzenie. To si臋 nigdy nie uda”.
Opowie艣膰 o聽Czarze Marze zawiera jednak jedn膮 z聽najwcze艣niejszych literackich wzmianek o聽animagu, bo przecie偶 praczka Mara posiada艂a ow膮 rzadk膮 magiczn膮 zdolno艣膰 przemieniania si臋 w聽zwierz臋.
Zdolno艣ci膮 t膮 obdarzony jest jedynie niewielki procent cz艂onk贸w naszej czarodziejskiej spo艂eczno艣ci. Osi膮gni臋cie jej wymaga wielu lat studi贸w i聽praktyki, a聽wi臋kszo艣膰 z聽nas uwa偶a, 偶e lepiej wykorzysta膰 ten czas w聽inny spos贸b. I聽z聽pewno艣ci膮 zastosowanie tej umiej臋tno艣ci jest do艣膰 ograniczone, chyba 偶e kto艣 ma wielk膮 potrzeb臋 ukrycia w艂asnej to偶samo艣ci. Z聽tego w艂a艣nie powodu Ministerstwo Magii prowadzi Rejestr Animag贸w, bo nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e taka czarodziejska umiej臋tno艣膰 bardzo si臋 przydaje tym, kt贸rzy s膮 zaanga偶owani w聽jak膮艣 potajemn膮, cz臋sto kryminaln膮 dzia艂alno艣膰.
Mo偶na pow膮tpiewa膰, czy naprawd臋 偶y艂a kiedy艣 praczka obdarzona zdolno艣ci膮 zamieniania si臋 w聽kr贸lika, ale niekt贸rzy historycy sk艂aniaj膮 si臋 do hipotezy, zgodnie z聽kt贸r膮 pierwowzorem Mary by艂a dla Beedle'a s艂ynna francuska czarodziejka Lisette de Lapin, kt贸ra w聽1422 roku zosta艂a w聽Pary偶u oskar偶ona o聽uprawianie czar贸w. Ku zdumieniu strzeg膮cych jej mugoli, kt贸rzy p贸藕niej pr贸bowali pom贸c jej w聽ucieczce, Lisette znik艂a z聽wi臋ziennej celi w聽noc przed swoj膮 egzekucj膮. Cho膰 nigdy nie udowodniono, 偶e Lisette by艂a animagiem, kt贸remu uda艂o si臋 prze艣lizn膮膰 mi臋dzy pr臋tami kraty w聽okienku celi, po jej znikni臋ciu widziano wielkiego bia艂ego kr贸lika p艂yn膮cego przez kana艂 La Manche w聽kocio艂ku z聽偶aglem, a聽podobny kr贸lik zosta艂 p贸藕niej zaufanym doradc膮 na dworze kr贸la Henryka VI.
Kr贸l z聽ba艣ni Beedle'a jest g艂upim mugolem, w聽kt贸rym magia wywo艂uje jednocze艣nie strach i聽po偶膮danie. Wierzy, 偶e mo偶e sta膰 si臋 czarodziejem, ucz膮c si臋 na pami臋膰 zakl臋膰 i聽wymachiwania r贸偶d偶k膮. Nie ma zielonego poj臋cia o聽prawdziwej naturze magii i聽czarodziejstwa, wi臋c 艂atwo daje si臋 nabra膰 zar贸wno szarlatanowi, jak i聽Marze. Jest to spos贸b my艣lenia bardzo typowy dla mugoli: nic nie wiedz膮c o聽prawdziwej magii, s膮 gotowi uwierzy膰 w聽najwi臋ksze o聽niej bzdury, a聽wi臋c i聽w聽to, 偶e Mara mog艂a si臋 zamieni膰 w聽my艣l膮ce i聽m贸wi膮ce drzewo. (Warto w聽tym miejscu jednak zauwa偶y膰, 偶e podczas gdy Beedle u偶ywa w聽swojej ba艣ni elementu m贸wi膮cego drzewa, aby ukaza膰 ignorancj臋 mugolskiego kr贸la, ka偶e nam r贸wnocze艣nie uwierzy膰, 偶e Mara jako kr贸lica potrafi m贸wi膰. Mo偶e to by膰 licencja poetycka, ale jestem raczej sk艂onny s膮dzi膰, 偶e Beedle tylko s艂ysza艂 o聽animagach, a聽nigdy 偶adnego nie spotka艂, bo to jedyne w聽jego ba艣ni odst臋pstwo od praw magii. Kiedy animag przybiera zwierz臋c膮 posta膰, traci zdolno艣膰 m贸wienia po ludzku, cho膰 zachowuje ludzk膮 zdolno艣膰 do my艣lenia i聽rozumowania. Na tym polega, o聽czym wie ka偶dy ucze艅 w聽szkole, zasadnicza r贸偶nica mi臋dzy byciem animagiem a聽transmutacj膮 w聽zwierz臋. W聽tym drugim przypadku cz艂owiek staje si臋 po prostu zwierz臋ciem, kt贸re nic nie wie o聽magii, jest nie艣wiadome, 偶e kiedy艣 by艂o czarodziejem i聽samo nie potrafi powr贸ci膰 do swojej oryginalnej ludzkiej postaci). Bardzo mo偶liwe, 偶e wprowadzaj膮c do ba艣ni motyw bohaterki udaj膮cej, 偶e przemienia si臋 w聽drzewo, i聽gro偶膮cej kr贸lowi b贸lem odczuwanym po ciosie siekier膮, Beedle inspirowa艂 si臋 prawdziwymi magicznymi tradycjami i聽praktykami, drzewa, z聽kt贸rych wyrabia si臋 r贸偶d偶ki, zawsze by艂y bardzo chronione przez opiekuj膮cych si臋 nimi wytw贸rcami r贸偶d偶ek, a聽艣ci臋cie takiego drzewa poci膮ga za sob膮 do dzi艣 ryzyko nie tylko roz艂a偶enia nie艣mia艂k贸w, zwykle gnie偶d偶膮cych si臋 w聽jego ga艂臋ziach, ale i聽nara偶enia si臋 na gro藕ne skutki zakl臋膰 ochronnych rzuconych przez w艂a艣ciciela drzewa. Za czas贸w Beedle'a zakl臋cie Cruciatus jeszcze nie by艂o zaliczane do Zakl臋膰 niewybaczalnych, a聽mog艂o ono spowodowa膰 skutek identyczny z聽tym, czym Mara zagrozi艂a kr贸lowi.
5
Opowie艣膰 o聽trzech braciach
By艂o raz trzech braci, kt贸rzy w臋drowali opustosza艂膮, kr臋t膮 drog膮 o聽zmierzchu.
Doszli w聽ko艅cu do rzeki zbyt g艂臋bokiej, by przez ni膮 przej艣膰, i聽zbyt gro藕nej, by przez ni膮 przep艂yn膮膰. Bracia znali si臋 jednak na czarach, wi臋c po prostu machn臋li r贸偶d偶kami i聽wyczarowali most nad zdradzieck膮 toni膮. Byli ju偶 w聽po艂owie mostu, gdy drog臋 zagrodzi艂a im zakapturzona posta膰.
I 艢mier膰 przem贸wi艂a do nich. By艂a z艂a, 偶e tym trzem nowym ofiarom uda艂o si臋 j膮 przechytrzy膰, bo zwykle w臋drowcy ton臋li w聽rzece. Nie da艂a jednak za wygran膮. Postanowi艂a udawa膰, 偶e podziwia czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i聽oznajmi艂a im, 偶e ka偶demu nale偶y si臋 nagroda za przechytrzenie 艢mierci.
I tak, najstarszy brat, kt贸ry mia艂 wojownicze usposobienie, poprosi艂 o聽r贸偶d偶k臋, kt贸rej magiczna moc przewy偶sza艂aby moc ka偶dej z聽istniej膮cych r贸偶d偶ek, za pomoc膮 kt贸rej zwyci臋偶y艂by w聽ka偶dym pojedynku - r贸偶d偶k臋 godn膮 czarodzieja, kt贸ry pokona艂 艢mier膰! I聽艢mier膰 podesz艂a do najstarszego drzewa rosn膮cego nad brzegiem rzeki, wyci臋艂a z聽jego ga艂臋zi r贸偶d偶k臋 i聽da艂a najstarszemu bratu, m贸wi膮c: „To r贸偶d偶ka z聽czarnego bzu, zwana Czarn膮 R贸偶d偶k膮. Maj膮c j膮 w聽r臋ku, zwyci臋偶ysz ka偶dego”.
Drugi w聽kolejno艣ci starsze艅stwa brat, kt贸ry mia艂 z艂o艣liwe usposobienie, postanowi艂 jeszcze bardziej upokorzy膰 艢mier膰 i聽poprosi艂 o聽moc wzywania umar艂ych spoza grobu. I聽艢mier膰 podnios艂a g艂adki kamie艅 z聽brzegu rzeki, da艂a mu go i聽powiedzia艂a, 偶e 贸w kamie艅 ma moc 艣ci膮gni臋cia umar艂ego zza grobu.
Potem 艢mier膰 zapyta艂a najm艂odszego brata, co by chcia艂 od niej dosta膰. A聽by艂 on z聽nich trzech najskromniejszy, a聽tak偶e najm膮drzejszy, wi臋c nie ufa艂 艢mierci. Poprosi艂 o聽co艣, co pozwoli艂oby mu odej艣膰 z聽tego miejsca, nie b臋d膮c 艣ciganym przez 艢mier膰. I聽艢mier膰, bardzo niech臋tnie, wr臋czy艂a mu swoj膮 Peleryn臋-Niewidk臋.
W贸wczas 艢mier膰 odst膮pi艂a na bok i聽pozwoli艂a trzem braciom przej艣膰 przez rzek臋 i聽pow臋drowa膰 dalej, co te偶 uczynili, rozprawiaj膮c o聽przygodzie, kt贸ra im si臋 przytrafi艂a, i聽podziwiaj膮c dary 艢mierci.
I zdarzy艂o si臋, 偶e trzej bracia si臋 rozstali, ka偶dy poszed艂 w艂asn膮 drog膮.
Pierwszy brat w臋drowa艂 przez tydzie艅 lub dwa, a偶 doszed艂 do pewnej dalekiej wioski i聽odszuka艂 czarodzieja, z聽kt贸rym si臋 kiedy艣 pok艂贸ci艂. Maj膮c Czarn膮 R贸偶d偶k臋 w聽r臋ku, nie m贸g艂 przegra膰 w聽pojedynku, kt贸ry nast膮pi艂. Zostawi艂 cia艂o martwego przeciwnika na pod艂odze, a聽sam uda艂 si臋 do gospody, gdzie przechwala艂 si臋 g艂o艣no moc膮 swojej r贸偶d偶ki, kt贸r膮 wydar艂 samej 艢mierci i聽dzi臋ki kt贸rej sta艂 si臋 niezwyci臋偶ony.
Tej samej nocy do najstarszego brata, kt贸ry le偶a艂 w聽艂贸偶ku odurzony winem, podkrad艂 si臋 inny czarodziej. Zabra艂 mu r贸偶d偶k臋 i聽na wszelki wypadek poder偶n膮艂 gard艂o.
I tak 艢mier膰 zabra艂a Pierwszego brata.
Tymczasem drugi brat pow臋drowa艂 do w艂asnego domu, w聽kt贸rym miesza艂 samotnie. Zamkn膮艂 si臋 w聽izbie, wyj膮艂 Kamie艅, kt贸ry mia艂 moc 艣ci膮gania zmar艂ych zza grobu i聽obr贸ci艂 go trzykrotnie w聽d艂oni. Ku jego zdumieniu i聽rado艣ci natychmiast pojawi艂a si臋 przed nim posta膰 dziewczyny, z聽kt贸r膮 kiedy艣 mia艂 nadlej臋 si臋 o偶eni膰, zanim spotka艂a j膮 przedwczesno 艣mier膰.
By艂a jednak smutna i聽zimna, oddzielona od niego jakby woalem. Cho膰 wr贸ci艂a zza grobu, nie nale偶a艂a prawdziwie do 艣wiata 艣miertelnik贸w i聽bardzo cierpia艂a. W聽ko艅cu 贸w drugi brat, doprowadzony do szale艅stwa beznadziejn膮 t臋sknot膮, zabi艂 si臋, by naprawd臋 si臋 z聽ni膮 po艂膮czy膰.
I tak 艢mier膰 zabra艂a drugiego brata.
Cho膰 艢mier膰 szuka艂a trzeciego brata przez wiele lat, nigdzie nie mog艂a go znale藕膰. Dopiero kiedy by艂 w聽bardzo podesz艂ym wieku, zdj膮艂 z聽siebie Peleryn臋-Niewidk臋 i聽da艂 j膮 swojemu synowi. A聽w贸wczas pozdrowi艂 艢mier膰 jak starego przyjaciela i聽poszed艂 za ni膮 z聽ochot膮, i聽razem, jako r贸wni sobie, odeszli z聽tego 艣wiata.
Komentarz Albusa Dumbledore'a do ba艣ni
Opowie艣膰 o聽trzech braciach
Ta ba艣艅 wywar艂a na mnie wielkie wra偶enie, kiedy by艂em ma艂ym ch艂opcem. Po raz pierwszy us艂ysza艂em j膮 z聽ust matki i聽wkr贸tce najcz臋艣ciej o聽ni膮 w艂a艣nie prosi艂em na dobranoc. Prowadzi艂o to cz臋sto do k艂贸tni z聽moim m艂odszym bratem Aberforthem, kt贸ry wola艂 bajk臋 Koza Gdera.
Mora艂 Opowie艣ci o聽trzech braciach jest bardzo czytelny: wszelkie wysi艂ki cz艂owieka, by wymkn膮膰 si臋 spod wszechw艂adzy 艢mierci, s膮 z聽g贸ry skazane na niepowodzenie. Rozumia艂 to tylko trzeci brat z聽tej ba艣ni („najskromniejszy, a聽tak偶e najm膮drzejszy”) i聽nawet po tym, jak uda艂o mu si臋 raz umkn膮膰 przed 艢mierci膮, mia艂 ju偶 tylko nadziej臋, 偶e uda mu si臋 przed艂u偶y膰 czas dziel膮cy go od nast臋pnego z聽ni膮 spotkania. Ten najm艂odszy brat wiedzia艂, 偶e ur膮ganie 艢mierci i聽kuszenie jej - poprzez dokonywanie czyn贸w przemocy, jak pierwszy brat, albo poprzez uleganie mamid艂om mrocznej sztuki nekromancji, jak drugi brat - jest zmaganiem si臋 z聽przebieg艂ym przeciwnikiem, kt贸ry nie mo偶e przegra膰.
Jest paradoksem, 偶e wok贸艂 tej ba艣ni naros艂a dziwna legenda, kt贸ra wyra藕nie zaprzecza przes艂aniu zawartemu w聽oryginalnej opowie艣ci. Wed艂ug tej legendy dary 艢mierci - niezwyci臋偶ona r贸偶d偶ka, kamie艅 maj膮cy moc przywracania 偶ycia umar艂ym i聽niezniszczalna peleryna-niewidka - istniej膮 naprawd臋. Legenda idzie jeszcze dalej: je艣li kto艣 zostanie prawowitym w艂a艣cicielem tych trzech przedmiot贸w, stanie si臋 „panem 艢mierci”, przez co zwykle rozumie si臋, 偶e stanie si臋 niepodatny na zranienia, a聽nawet nie艣miertelny.
Lekcja, kt贸rej udziela nam ta ba艣艅, mo偶e wywo艂a膰 zabarwiony smutkiem u艣miech towarzysz膮cy refleksji nad ludzk膮 natur膮. „Nadzieja nigdy nie wygasa” - to chyba naj艂agodniejsza interpretacja. Pomimo tego, 偶e wed艂ug Beedle'a dwa spo艣r贸d tych trzech magicznych przedmiot贸w s膮 bardzo niebezpieczne, pomimo czytelnego przes艂ania, g艂osz膮cego, 偶e 艢mier膰 kiedy艣 przyjdzie po ka偶dego z聽nas, zawsze znajd膮 si臋 tacy, kt贸rzy b臋d膮 艣wi臋cie wierzy膰, i偶 w聽ba艣ni Beedle'a kryje si臋 tajne przes艂anie - dok艂adne przeciwie艅stwo tego, co zosta艂o przez niego utrwalone na pi艣mie. I聽b臋d膮 przekonani, 偶e tylko oni s膮 na tyle m膮drzy, by to zrozumie膰.
Przekonania tego (albo raczej „rozpaczliwej nadziei”) nie wspiera 偶adne do艣wiadczenie. Prawdziwe peleryny-niewidki rzeczywi艣cie istniej膮, cho膰 nie ma ich wiele, ale ba艣艅 Beedle'a daje jasno do zrozumienia, 偶e niezniszczalno艣膰 wcale nie jest ich cech膮. Przez stulecia dziel膮ce 偶ycie Beedle'a od naszych czas贸w jeszcze nikomu nie uda艂o si臋 odnale藕膰 peleryny 艢mierci. Wierz膮cy w聽legend臋 dar贸w 艢mierci wyja艣niaj膮 to zwykle tak: potomkowie trzeciego brata mog膮 nie wiedzie膰, sk膮d pochodzi peleryna, kt贸r膮 posiadaj膮, albo wiedz膮 i聽nie chc膮 tego rozg艂asza膰, podobnie jak ich przodkowie.
Kamienia te偶 nikt dot膮d nie odnalaz艂. Jak ju偶 wspomnia艂em w聽komentarzu do ba艣ni Czara Mara i聽jej gdacz膮cy pieniek, nie jeste艣my w艂adni wskrzesi膰 zmar艂ego i聽wszystko wskazuje na to, 偶e nikomu nigdy to si臋 nie uda. Niekt贸rzy czarnoksi臋偶nicy tworzyli i聽tworz膮 inferiusy, ale te ohydne twory s膮 jedynie czym艣 w聽rodzaju upiornych lalek, a聽nie naprawd臋 o偶ywionymi lud藕mi. Co wi臋cej, ba艣艅 Beedle'a daje jasno do zrozumienia, 偶e ukochana drugiego brata tak naprawd臋 nie powr贸ci艂a do 偶ycia. Zosta艂a wys艂ana na 艣wiat tylko po to, by zwabi膰 go w聽szpony 艢mierci, i聽jako pos艂anka zza grobu by艂a zimna, obca, bole艣nie zarazem obecna i聽nieobecna.
Pozostaje nam jeszcze r贸偶d偶ka i聽tutaj zawzi臋ci tropiciele tajnego przes艂ania zawartego w聽ba艣ni Beedle'a dysponuj膮 wreszcie pewnymi historycznymi 艣wiadectwami, wspieraj膮cymi ich urojenia. Jest bowiem faktem, 偶e w聽ci膮gu wiek贸w byli czarodzieje, kt贸rzy twierdzili, i偶 posiadaj膮 r贸偶d偶k臋 pot臋偶niejsz膮 od zwyk艂ych r贸偶d偶ek, a聽nawet „niepokonan膮”. Trudno powiedzie膰, czy g艂osili to, aby przyda膰 sobie chwa艂y, czy po to, by zniech臋ci膰 ewentualnych przeciwnik贸w, czy te偶 dlatego, 偶e naprawd臋 wierzyli w聽to, co g艂osili. Niekt贸rzy z聽nich utrzymywali nawet, 偶e ich r贸偶d偶ka zrobiona jest z聽czarnego bzu, tak jak owa r贸偶d偶ka, kt贸ra podobno by艂a dzie艂em 艢mierci. Takim r贸偶d偶kom nadawano r贸偶ne nazwy, na przyk艂ad R贸偶d偶ka Przeznaczenia albo Kostur 艢mierci.
Nie jest niespodziank膮, 偶e wok贸艂 naszych r贸偶d偶ek naros艂o przez wieki wiele przes膮d贸w, bo w聽ko艅cu s膮 naszymi najwa偶niejszymi narz臋dziami magicznymi i聽najbardziej skuteczn膮 broni膮. Niekt贸re r贸偶d偶ki (a聽wi臋c i聽ich w艂a艣ciciele) s膮 uwa偶ane za niepasuj膮ce do siebie:
D膮b i聽ostrokrzew w聽parze nie chodz膮,
Po艂膮czone - nie dzieci, lecz k艂opoty rodz膮.
S膮 te偶 przes膮dy dotycz膮ce charakteru w艂a艣cicieli r贸偶d偶ek:
Jarz臋bina plotkuje, kasztan leniuchuje,
Jesion jest uparty, orzech poj臋kuje.
No i聽oczywi艣cie znane jest te偶 r贸wnie nieuzasadnione porzekad艂o na temat r贸偶d偶ki z聽czarnego bzu:
Bez czarny - los marny.
Trudno powiedzie膰, co bardziej przyczyni艂o si臋 do tego, 偶e wytw贸rcy r贸偶d偶ek niech臋tnie si臋gaj膮 po ga艂臋zie czarnego bzu: ba艣艅 Beedle'a, w聽kt贸rej r贸偶d偶ka 艢mierci w艂a艣nie z聽tego drewna pochodzi, czy tradycja historyczna, zgodnie z聽kt贸r膮 偶膮dni w艂adzy lub ho艂duj膮cy przemocy czarodzieje uparcie twierdzili, 偶e ich r贸偶d偶ki s膮 zrobione z聽czarnego bzu.
Najwcze艣niejsza udokumentowana wzmianka o聽r贸偶d偶ce z聽czarnego bzu, odznaczaj膮cej si臋 wyj膮tkowo gro藕n膮 moc膮, 艂膮czy si臋 z聽osob膮 Emeryka, zwykle zwanego „Diab艂em”, kt贸ry w聽swoim kr贸tkim 偶yciu zdo艂a艂 sterroryzowa膰 w聽艣redniowieczu ca艂膮 po艂udniow膮 Angli臋. Umar艂 tak, jak 偶y艂, w聽pojedynku z聽czarodziejem Egbertem. Nie wiadomo, co si臋 sta艂o z聽Egbertem, cho膰 warto pami臋ta膰, 偶e lubuj膮cy si臋 w聽pojedynkach 艣redniowieczni czarodzieje na og贸艂 nie 偶yli d艂ugo. Zanim powsta艂o Ministerstwo Magii, kt贸re wprowadzi艂o zakaz uprawiania czarnej magii, pojedynki zwykle ko艅czy艂y si臋 czyj膮艣 艣mierci膮.
Sto lat p贸藕niej inny ciemny typ, Godelot, utrwali艂 na pi艣mie zbi贸r czarnoksi臋skich, gro藕nych zakl臋膰, korzystaj膮c z聽r贸偶d偶ki, kt贸r膮 w聽swoim dzienniku tak opisa艂: „moja wielce z艂o艣liwa i聽przebieg艂a towarzyszka, o聽ciele z聽sambukusa, wybornie znaj膮ca najczarniejsze zakamarki magii”. (Najczarniejsze zakamarki magii to tytu艂 najbardziej znanego dzie艂a Godelota).
Godelot uwa偶a wi臋c swoj膮 r贸偶d偶k臋 za niezast膮pion膮 pomocnic臋, prawie swoj膮 mistrzyni臋. Znawcy r贸偶d偶ek zgodz膮 si臋, 偶e wch艂aniaj膮 one wiedz臋 i聽do艣wiadczenie swoich w艂a艣cicieli, cho膰 dzieje si臋 to w聽spos贸b trudny do przewidzenia i聽nie zawsze korzystny. Trzeba wzi膮膰 pod uwag臋 r贸偶ne dodatkowe czynniki, takie jak relacje mi臋dzy r贸偶d偶k膮 a聽tym, kto jej u偶ywa, aby przewidzie膰, czy dana r贸偶d偶ka b臋dzie sk艂onna wsp贸艂pracowa膰 z聽jak膮艣 konkretn膮 osob膮. W聽ka偶dym razie owa hipotetyczna r贸偶d偶ka, przekazywana przez wielu czarnoksi臋偶nik贸w z聽r膮k do r膮k, z聽pewno艣ci膮 wykazywa艂aby sk艂onno艣膰 do najbardziej niebezpiecznej magii.
Wi臋kszo艣膰 czarownic i聽czarodziej贸w woli mie膰 r贸偶d偶k臋, kt贸ra ich „wybra艂a”, ni偶 tak膮, kt贸ra pochodzi z聽drugiej r臋ki i聽przywyk艂a do zwyczaj贸w poprzedniego w艂a艣ciciela, i聽mog艂aby odstawa膰 od stylu uprawiania magii nowego w艂a艣ciciela. Powszechna praktyka grzebania (lub spalania) r贸偶d偶ki razem z聽cia艂em jej w艂a艣ciciela tak偶e ma na celu zapobie偶enie przechodzeniu jej z聽r膮k do r膮k. Ci, kt贸rzy uparcie wierz膮 w聽legend臋 o聽Czarnej R贸偶d偶ce, utrzymuj膮 jednak, 偶e na skutek sposobu, w聽jaki zawsze przechodzi艂a ona z聽r膮k do r膮k - a聽wi臋c w聽wyniku zwyci臋stwa kolejnego czarnoksi臋偶nika nad jej poprzednim w艂a艣cicielem, zwykle polegaj膮cego na pozbawieniu go 偶ycia - Czarna R贸偶d偶ka nigdy nie zosta艂a pogrzebana lub spalona, ale przetrwa艂a do naszych czas贸w, gromadz膮c w聽sobie m膮dro艣膰, do艣wiadczenie i聽magiczne zdolno艣ci wszystkich kolejnych w艂a艣cicieli, i聽na tym w艂a艣nie polega jej nadzwyczajna moc.
Godelot dokona艂 偶ywota we w艂asnej piwnicy, gdzie go zamkn膮艂 jego szalony syn, Hereward.
Nale偶y przyj膮膰, 偶e Hereward odebra艂 ojcu r贸偶d偶k臋, bo inaczej ten ostatni z聽pewno艣ci膮 uciek艂by z聽piwnicy, ale co zrobi艂 z聽ni膮 jego syn, tego pewni by膰 nie mo偶emy. Wiemy tylko, 偶e r贸偶d偶ka, kt贸r膮 jej 贸wczesny w艂a艣ciciel, Barnabas Deverill, nazywa艂 „Holundrem”, pojawi艂a si臋 na pocz膮tku XVIII wieku i聽偶e 贸w Deverill zyska艂 s艂aw臋 niezwykle gro藕nego czarnoksi臋偶nika. Pokona艂 go ciesz膮cy si臋 tak膮 sam膮 s艂aw膮 Loxias, kt贸ry nazwa艂 t臋 r贸偶d偶k臋 „Kosturem 艢mierci” i聽niszczy艂 ni膮 ka偶dego, kto mu si臋 nie spodoba艂. Trudno prze艣ledzi膰 dalsze dzieje r贸偶d偶ki Loxiasa, bo wielu chlubi艂o si臋 tym, 偶e go u艣mierci艂o, w艂膮czaj膮c w聽to jego w艂asn膮 matk臋.
My艣l膮c膮 czarownic臋 i聽bystrego czarodzieja badaj膮cych dzieje Czarnej R贸偶d偶ki musi uderzy膰 fakt, 偶e ka偶dy jej kolejny w艂a艣ciciel wszem wobec g艂osi艂, i偶 p贸ki ni膮 w艂ada, jest „niezwyci臋偶ony”, podczas gdy ju偶 sama jej historia - spos贸b, w聽jaki przechodzi艂a z聽r膮k do r膮k - dowodzi, 偶e jej w艂a艣ciciele gin臋li, dzier偶膮c j膮 w聽d艂oni, a聽co wi臋cej, 偶e k艂opoty lgn臋艂y do niej jak muchy do Kozy Gbury. Poszukiwanie Czarnej R贸偶d偶ki tylko potwierdza to, co mia艂em mo偶no艣膰 wielokrotnie stwierdzi膰 w聽swoim d艂ugim 偶yciu: ludzie maj膮 dziwn膮 sk艂onno艣膰 do wybierania tego, co prowadzi ich do zguby.
Lecz kt贸偶 z聽nas okaza艂by m膮dro艣膰 trzeciego brata, gdyby mia艂 mo偶liwo艣膰 zdobycia dar贸w 艢mierci? Czarodzieje po偶膮daj膮 w艂adzy tak samo jak mugole - ilu opar艂oby si臋 pokusie posiadania „R贸偶d偶ki Przeznaczenia”? Kto, utraciwszy ukochan膮 osob臋, opar艂by si臋 pokusie u偶ycia Kamienia Wskrzeszenia? Nawet mnie, Albusowi Dumbledore'owi, naj艂atwiej by艂oby wyrzec si臋 chyba tylko Peleryny-Niewidki, co wskazuje na to, 偶e cho膰 niby jestem taki m膮dry, to w聽istocie rzeczy jestem takim samym g艂upcem jak ka偶dy z聽nas.
To prawda, 偶e obdarzeni autentyczn膮 magiczn膮 moc膮 czarodzieje i聽czarownice potrafili na og贸艂 unikn膮膰 stosu, katowskiego pie艅ka lub stryczka (por. moje uwagi na temat Lisette de Lapin w聽komentarzu do ba艣ni Czara Mara i聽jej gdacz膮cy pieniek), ale do pewnej liczby mord贸w jednak dosz艂o. Sir Nicholas de Mimsy-Porpington (za 偶ycia czarodziej na kr贸lewskim dworze, po 艣mierci duch Wie偶y Gryffindoru) zosta艂 pozbawiony r贸偶d偶ki, zanim zamkni臋to go w聽lochu, i聽nie by艂 w聽stanie skorzysta膰 ze swojej magicznej mocy, by unikn膮膰 egzekucji. Gin臋艂o te偶 wielu m艂odych cz艂onk贸w rodzin czarodziejskich, bo m艂odzi jak to m艂odzi, nie zawsze potrafili skutecznie z聽magii korzysta膰 i聽stawali si臋 艂atwym celem mugolskich 艂owc贸w czarownic.
Char艂ak to kto艣 urodzony w聽czarodziejskiej rodzinie, ale niemaj膮cy magicznej mocy. Takie przypadki s膮 bardzo rzadkie; o聽wiele cz臋艣ciej spotyka si臋 czarodziej贸w i聽czarownice urodzone w聽rodzinach mugolskich - JKR.
Tacy jak ja.
Profesor Beery opu艣ci艂 p贸藕niej Hogwart i聽zosta艂 wyk艂adowc膮 w聽Czarodziejskiej Akademii Teatralnej. Kiedy go tam odwiedzi艂em, wyzna艂 mi, 偶e odczuwa siln膮 niech臋膰 do re偶yserowania tej ba艣ni, gdy偶 uwa偶a, i偶 przynosi pecha.
Opis tego dziwnego zwierz臋cia mo偶na znale藕膰 w聽ksi膮偶ce Fantastyczne zwierz臋ta i聽jak je znale藕膰. Popie艂ka nie wolno pod 偶adnym pozorem wprowadza膰 do pomieszczenia, kt贸rego 艣ciany wy艂o偶one s膮 boazeri膮, a聽rzucanie na niego zakl臋cia rozdymaj膮cego trzeba uzna膰 za przejaw wyj膮tkowej nieodpowiedzialno艣ci.
Jako nauczyciel opieki nad fantastycznymi zwierz臋tami profesor Keetleburn by艂 zawieszany sze艣膰dziesi膮t dwa razy. Jego stosunki z聽moim poprzednikiem w聽Hogwarcie, profesorem Dippetem, zawsze by艂y napi臋te. Profesor Dippet uwa偶a艂 go za osob臋 co najmniej lekkomy艣ln膮. Kiedy ja zosta艂em dyrektorem Hogwartu, profesor Kettleburn wyra藕nie si臋 ustatkowa艂, cho膰 nie brakowa艂o takich, kt贸rzy ze zjadliwym cynizmem twierdzili, 偶e trudno spodziewa膰 si臋 jakich艣 wyskok贸w po osobie pozbawionej wi臋kszo艣ci cz艂onk贸w.
W dzienniku Beatrix Bloxam mo偶na wyczyta膰, 偶e nigdy nie odzyska艂a spokoju wewn臋trznego po wys艂uchaniu tej ba艣ni, opowiadanej przez ciotk臋 starszym kuzynom. „Zupe艂nie przypadkowo moje uszko znalaz艂o si臋 w聽pobli偶u dziurki od klucza. Wyobra偶am sobie, 偶e musia艂am by膰 wprost sparali偶owana ze strachu, bo nieopatrznie wys艂ucha艂am tej bajki od pocz膮tku do ko艅ca, a聽by艂a jeszcze bardziej odra偶aj膮ca ni偶 niezdrowa przygoda z聽miejscow膮 wied藕m膮 i聽workiem z艂o艣liwych skacz膮cych cebulek, w聽kt贸r膮 si臋 wpl膮ta艂 m贸j wuj Nobby. Szok, jakiego dozna艂am, spowodowa艂, 偶e by艂am bliska 艣mierci, przez tydzie艅 nie wychodzi艂am z聽艂贸偶ka, a聽p贸藕niej nabra艂am traumatycznego zwyczaju w臋drowania co noc w聽letargu do owych drzwi i聽przystawiania ucha do dziurki od klucza, a偶 w聽ko艅cu m贸j kochany papcio po艂o偶y艂 temu kres, rzucaj膮c co wiecz贸r Zakl臋cie Czasowego Przylepca na drzwi mojej sypialni”. Trudno si臋 dziwi膰, 偶e Beatrix nie uzna艂a tej ba艣ni za godn膮 przeczystych uszek dzieci臋cych i聽nie umie艣ci艂a jej w聽swoich Opowie艣ciach spod muchomora nawet w聽zmienionej wersji.
Hermiona Granger u偶y艂a w聽swoim przek艂adzie z聽run贸w na angielski s艂owa warlock. To bardzo stare s艂owo. Cho膰 bywa u偶ywane zamiennie z聽terminem wizard, czyli czarodziej, pocz膮tkowo oznacza艂o kogo艣, kto jest bieg艂y w聽magicznych sztukach walki. Tym mianem obdarzano r贸wnie偶 czarodziej贸w, kt贸rzy dokonali czyn贸w wymagaj膮cych wielkiego m臋stwa, podobnie jak u聽mugoli pasowano takich m臋偶czyzn na rycerzy. Nadaj膮c czarodziejowi z聽tej ba艣ni tytu艂 warlocka, Beedle chcia艂 wskaza膰, 偶e musia艂 on ju偶 wcze艣niej na to zas艂u偶y膰, czyli by艂 bieg艂y w聽magicznych sztukach walki. Dzisiaj brytyjscy czarodzieje u偶ywaj膮 terminu warlock w聽dw贸ch znaczeniach: dla opisania czarodzieja o聽wyj膮tkowo gro藕nym wygl膮dzie albo jako tytu艂u czarodzieja niezwykle uzdolnionego i聽maj膮cego wybitne osi膮gni臋cia. I聽tak, na przyk艂ad, sam Dumbledore nosi艂 tytu艂 Chief Warlock of the Wizengamot. JKR. {Nie ma dobrego polskiego odpowiednika s艂owa warlock, wi臋c t艂umacz by艂 zmuszony odda膰 je s艂owem „mag”. AP}.
Hektor Dagworth-Granger, za艂o偶yciel Nadzwyczajnego Towarzystwa Eliksirowar贸w, wyja艣nia: „Utalentowany tw贸rca eliksir贸w jest w聽stanie wzbudzi膰 w聽kim艣 niezwykle silne zauroczenie mi艂osne, lecz jeszcze nikomu nie uda艂o si臋 sprokurowa膰 prawdziwie niez艂omnego, trwa艂ego, bezwarunkowego przywi膮zania do drugiej osoby, jedynie godnego miana Mi艂o艣ci”.
Chorbotek to r贸偶owe, poro艣ni臋te szczecin膮, podobne do grzyba stworzenie. Nie mam poj臋cia, dlaczego kto艣 m贸g艂by znajdowa膰 przyjemno艣膰 w聽pieszczeniu chorbotk贸w. Wi臋cej informacji na temat tych niezwyk艂ych stworze艅 mo偶na znale藕膰 w聽dziele Fantastyczne zwierz臋ta i聽jak je znale藕膰.
Nie nale偶y myli膰 tego dzie艂a z聽ksi膮偶k膮 W艂ochaty pysk, ludzkie serce, zawieraj膮cej poruszaj膮cy opis zmagania si臋 autora z聽likantropi膮, czyli wilko艂actwem.
Czarodzieje i聽czarownice utrwaleni na magicznych fotografiach i聽portretach poruszaj膮 si臋, a聽w聽przypadku portret贸w nawet m贸wi膮. Inne rzadkie artefakty magiczne, takie jak Zwierciad艂o Ain Eingarp, r贸wnie偶 ujawniaj膮 o聽wiele wi臋cej ni偶 nasze statyczne podobizny krewnych i聽przyjaci贸艂. Duchy s膮 przezroczystymi, poruszaj膮cymi si臋, m贸wi膮cymi i聽my艣l膮cymi wersjami tych czarownic i聽czarodziej贸w, kt贸rzy z聽r贸偶nych powod贸w pragn臋li pozosta膰 mi臋dzy nami. JKR.
Profesor McGonagall, dyrektorka Hogwartu, prosi艂a mnie, abym wyra藕nie zaznaczy艂a, 偶e sta艂a si臋 animagiem tylko w聽wyniku swoich g艂臋bokich studi贸w nad szeroko poj臋t膮 transmutacj膮 oraz 偶e nigdy nie wykorzysta艂a swojej zdolno艣ci do zamienienia si臋 w聽bur膮 kotk臋 dla jakich艣 nielegalnych, tajnych cel贸w. Nie mo偶na do nich zaliczy膰 jej ca艂kowicie uprawnionej dzia艂alno艣ci w聽Zakonie Feniksa, gdzie tajno艣膰 by艂a warunkiem pozytywnego dzia艂ania w聽walce ze z艂em. JKR.
Mog艂o to by膰 jednym z聽powod贸w, dla kt贸rych uwa偶ano tego kr贸la za chorego umys艂owo.
Jak wykaza艂y intensywne badania przeprowadzone w聽Departamencie Tajemnic w聽1672 roku, czarodziejem lub czarownic膮 jest si臋 wy艂膮cznie z聽urodzenia. Co prawda zdarzaj膮 si臋 niekiedy osoby pochodz膮ce z聽rodzin mugolskich, kt贸re maj膮 quasi-magiczne uzdolnienia (cho膰 p贸藕niejsze badania zdaj膮 si臋 dowodzi膰, 偶e w聽rodowodzie takich os贸b zawsze mo偶na znale藕膰 jak膮艣 czarownic臋 lub czarodzieja), ale w聽zasadzie mugole nie s膮 obdarzeni magiczn膮 moc膮. W聽najlepszym - lub najgorszym - wypadku mog膮 si臋 spodziewa膰 przypadkowych i聽niekontrolowanych skutk贸w u偶ycia przez nich prawdziwej r贸偶d偶ki, kt贸ra b臋d膮c narz臋dziem rzucania zakl臋膰, czasami zachowuje w聽sobie szcz膮tkow膮 moc uwalniaj膮c膮 si臋 samorzutnie w聽dziwnych momentach. Zob. r贸wnie偶 moje uwagi na temat magicznego r贸偶d偶karstwa do ba艣ni Opowie艣膰 o聽trzech braciach.
Pe艂ny opis tych dziwnych ma艂ych mieszka艅c贸w mo偶na znale藕膰 w聽dziele Fantastyczne, zwierz臋ta i聽jak je znale藕膰.
Cruciatus, Imperius i聽Avada Kedavra zosta艂y po raz pierwszy zaliczone do Zakl臋膰 Niewybaczalnych w聽1717 roku; ustalono w贸wczas srogie kary za ich u偶ycie.
Nekromancja jest dzia艂em czarnej magii zajmuj膮cym si臋 pr贸bami wskrzeszania zmar艂ych. Ba艣艅 Beedle'a wyra藕nie wskazuje na to, 偶e pr贸by te s膮 skazane na niepowodzenie. JKR.
Cytat ten dowodzi, 偶e Albus Dumbledore by艂 nie tylko bardzo oczytany w聽literaturze 艣wiata czarodziej贸w, ale zna艂 te偶 pisma mugolskiego poety Alexandra Pope'a. JKR.
Peleryny-niewidki nie s膮 niezniszczalne i聽niezawodne. Mog膮 si臋 porwa膰 albo z聽up艂ywem czasu utraci膰 przejrzysto艣膰, ich magiczna moc mo偶e ulec os艂abieniu, mo偶na te偶 pokona膰 ich skuteczno艣膰 odpowiednimi zakl臋ciami ujawniaj膮cymi. Dlatego czarownice i聽czarodzieje, kt贸rzy pragn膮 si臋 ukry膰, wykorzystuj膮 przede wszystkim zakl臋cia zwodz膮ce. Albus Dumbledore potrafi艂 rzuca膰 tak po t臋偶ne zakl臋cie zwodz膮ce, 偶e stawa艂 si臋 niewidzialny, nie korzystaj膮c z聽peleryny-niewidki. JKR.
Inferiusy to trupy o偶ywione za pomoc膮 czarnej magii. JKR.
Wielu krytyk贸w s膮dzi, 偶e inspiracj膮 Beedle'a by艂 Kamie艅 Filozoficzny, z聽kt贸rego mo偶na uzyska膰 daj膮cy nie艣miertelno艣膰 Eliksir 呕ycia.
Dawna nazwa czarnego bzu wywodz膮ca si臋 z聽艂aciny.
Tacy jak ja.
To jeszcze inna stara nazwa czarnego bzu.
呕adna czarownica nigdy nie chlubi艂a si臋 posiadaniem Czarnej R贸偶d偶ki. Mo偶ecie o聽tym my艣le膰, co chcecie.