file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
tytu³: "Aladyn i czarodziejska lampa"
Z cyklu: "Baœni 1001 nocy"
W pewnym mieœcie chiñskiego cesarstwa ¿y³ sobie biedny krawiec. Mia³ syna imieniem Aladyn, który
od najm³odszych lat by³ urwisem i zbija³ b¹ki. Kiedy ch³opiec ukoñczy³ dziesi¹ty rok ¿ycia, ojciec
postanowi³ wyuczyæ go rzemios³a. By³ jednak zbyt ubogi, aby go pos³aæ do terminu lub do szko³y na
naukê. Wzi¹³ go wiêc do w³asnego warsztatu z zamiarem wyuczenia krawiectwa. Poniewa¿ Aladyn by³
jednak wielkim nicponiem i o niczym innym nie myœla³ jak tylko o ³obuzowaniu siê z ch³opakami z
s¹siedztwa, nie potrafi³ nigdy wysiedzieæ ca³ego dnia w warsztacie; czeka³ tylko chwili, kiedy ojciec
wyjdzie coœ za³atwiæ lub jakiegoœ klienta odwiedziæ, aby czmychn¹æ natychmiast na ulicê i wa³êsaæ
siê z innymi psotnymi terminatorami nie lepszymi od niego. I tak bywa³o zawsze. Aladyn rodziców nie
s³ucha³, a ojciec smuci³ siê i frasowa³ z powodu przywar swego syna, a¿ w koñcu zachorowa³ ze
zmartwienia i umar³. Aladyn jednak wcale nie myœla³ o poprawie. Kiedy matka uœwiadomi³a sobie, ¿e
mê¿a ju¿ nie ma, a syn jest wartog³owem do niczego niezdatnym, sprzeda³a warsztat i wziê³a siê do
przêdzenia, aby prac¹ r¹k zarabiaæ na ¿ycie swoje i swego nieudanego syna. Ten zaœ, kiedy nie
potrzebowa³ siê ju¿ obawiaæ surowoœci ojca, rozzuchwali³ siê jeszcze bardziej. Ba, nawet dosz³o do
tego, ¿e do domu wraca³ ju¿ tylko na posi³ki i nocleg. W dniu, kiedy Aladyn skoñczy³ piêtnasty rok
¿ycia i bawi³ siê jak zwykle na ulicy z psotnymi ch³opakami, nagle podszed³ do nich derwisz* i
zatrzyma³ siê, aby przyjrzeæ siê dzieciom. Przy tym szczególnie badawczo przygl¹da³ siê Aladynowi,
mierz¹c go wzrokiem od stóp do g³ów. Derwisz ten pochodzi³ z Mauretanii* i by³ czarnoksiê¿nikiem,
który potrafi³ si³¹ swoich czarów góry przesuwaæ. By³ te¿ w astrologii nader bieg³y. Przyjrzawszy siê
dok³adnie Aladynowi, powiedzia³ sam do siebie: "Oto ch³opiec, którego szukam. Opuœci³em moj¹
ojczyznê po to, aby go odnaleŸæ". Potem odwo³a³ jednego z ch³opców na stronê i zapyta³, czyim synem
jest Aladyn, a ch³opiec opowiedzia³ mu wszystko, co owego dotyczy³o. Wtedy derwisz podszed³ do
Aladyna, wzi¹³ go na bok i zapyta³: - Synu mój, czy przypadkiem ojcem twym nie jest krawiec, który siê
tak a tak nazywa? - Tak jest, efendi* - odpar³ ch³opiec - ale mój ojciec dawno ju¿ umar³. Skoro
mauretañski czarodziej to us³ysza³, porwa³ Aladyna w objêcia i zacz¹³ go ca³owaæ, a ³zy sp³ywa³y
strumieniami po jego wychud³ych policzkach. Kiedy Aladyn ujrza³ to dziwne zachowanie siê
Mauretanina, zdziwi³ siê wielce i zapyta³: - Czemu p³aczesz, efendi? I sk¹d zna³eœ mojego ojca? Tamten
zaœ odpowiedzia³ smutnym, za³amuj¹cym siê g³osem: - Synu mój, jak mo¿esz mnie pytaæ o powód
mojego smutku, kiedy sam powiedzia³eœ mi, ¿e ojciec twój, a mój brat, ju¿ nie ¿yje. Zaiste rodzic twój
by³ moim bratem. Przywêdrowa³em z dalekiej krainy, ¿yj¹c tylko t¹ jedn¹ nadziej¹, ¿e brata mego tu
zobaczê. Ty zaœ mówisz mi o jego œmierci. Zew krwi oznajmi³ mi, ¿e jesteœ synem mego brata i
rozpozna³em ciê od razu wœród innych ch³opców, chocia¿ twój ojciec, kiedyœmy siê rozstawali, nie by³
nawet jeszcze ¿onaty. Los skaza³ nas na roz³¹kê. Przeznaczeniu bowiem nikt nie zdo³a ujœæ, a na to, co
Allach postanowi³, nie ma rady. Po czym po³o¿y³ Aladynowi rêkê na ramieniu i mówi³ dalej: - Synu
mój, nie mam ju¿ teraz innej pociechy prócz ciebie, ty zast¹piæ mi musisz mego zmar³ego brata, gdy¿
kto pozostawia potomka, ca³kowicie nie umiera. Rzek³szy to, derwisz w³o¿y³ rêkê do torby, wyj¹³
dziesiêæ denarów i wrêczy³ je Aladynowi, mówi¹c: - Synu mój, powiedz mi teraz, gdzie jest wasz dom i
gdzie znajduje siê twoja matka, wdowa po moim bracie? Aladyn uj¹³ go wtedy za rêkê i wskaza³ drogê
wiod¹c¹ do ich domu, a czarodziej na to: - Synu mój, przyjmij te pieni¹dze i oddaj je twojej matce.
Pozdrów j¹ ode mnie i oznajmij, ¿e stryj twój powróci³ z dalekich krajów; jeœli Allach pozwoli, przyjdê
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (1 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
jutro rano do was, aby matkê tw¹ powitaæ i obejrzeæ dom, w którym mój brat mieszka³, oraz miejsce,
gdzie znajduje siê jego mogi³a. Tedy Aladyn poca³owa³ Mauretanina w rêkê i pe³en radoœci pobieg³
szybko do matki. Weso³o wszed³ do izby i zawo³a³: Matko, przynoszê ci dobr¹ nowinê! Stryj mój
powróci³ z dalekich krajów i kaza³ mi ciê pozdrowiæ. - Aladynie - odpar³a biedna wdowa - czy¿ chcesz
naigrawaæ siê ze mnie? O jakim stryju mówisz? Przecie¿ brat mego mê¿a dawno ju¿ nie ¿yje! Aladyn
zaœ na to: - Matko, jak mo¿esz mówiæ, ¿e nie mam stryja, kiedy przecie¿ ten cz³owiek, który przyby³,
mówi, ¿e jest bratem mojego ojca? Obj¹³ mnie czule i uca³owa³ ze ³zami w oczach, i powiedzia³, abym
ci o jego przybyciu doniós³. - Aladynie - odpowiedzia³a matka - wiem, ¿e mia³eœ kiedyœ stryja, ale on
dawno umar³, a nie jest mi wiadome, ¿eby m¹¿ mój mia³ wiêcej braci. Na drugi dzieñ rano mauretañski
czarodziej wyszed³ na ulicê, aby spotkaæ Aladyna, gdy¿ zamiarem jego by³o ju¿ siê z nim nie
rozstawaæ. Podszed³szy do niego, chwyci³ go za rêkê, obj¹³ i uca³owa³, a potem wyj¹³ z sakiewki dwa
denary i rzek³: - IdŸ do twojej matki, daj jej jeszcze te dwa denary i powiedz: "Mój stryj chcia³by dziœ
wieczór w naszym domu spo¿yæ posi³ek, przeto weŸ te pieni¹dze i przygotuj smaczn¹ wieczerzê!" Ale
przede wszystkim poka¿ mi teraz jeszcze raz drogê do waszego domu. - Chêtnie to uczyniê, stryju -
zawo³a³ Aladyn, poszed³ przodem i pokaza³ dok³adnie drogê do swego domu. Potem Mauretanin
po¿egna³ siê i odszed³, Aladyn zaœ poszed³ do matki, opowiedzia³ jej o wszystkim, daj¹c owe dwa
denary, i doda³: - Mój stryj ¿yczy sobie spo¿yæ u nas wieczerzê. Matka Aladyna ubra³a siê co ¿ywo,
posz³a na bazar i kupi³a wszystko, co by³o potrzebne do wieczerzy. Potem wróci³a do domu i zabra³a siê
do przyrz¹dzania potraw, po¿yczywszy od s¹siadów brakuj¹ce pó³miski i naczynia. A kiedy wieczór
zapad³, rzek³a do Aladyna: - Synu mój, wieczerza jest gotowa, mo¿e jednak twój stryj nie zna dobrze
drogi do naszego domu, przeto wyjdŸ mu na spotkanie. - S³ucham i jestem pos³uszny - odpar³ syn. Ale
kiedy tak ze sob¹ rozmawiali, zapukano do drzwi. Aladyn poszed³ otworzyæ, a przed drzwiami sta³
mauretañski czarodziej ze s³ug¹, który niós³ za nim wino i owoce. Aladyn chcia³ wprowadziæ ich do
izby, ale s³uga nie œmia³ wejœæ, a wszed³ tylko Mauretanin i pozdrowi³ matkê Aladyna. Po czym
zapyta³: - Gdzie jest miejsce, na którym mój zmar³y brat zwykle siadywa³? Tedy matka Aladyna
wskaza³a miejsce, na którym jej m¹¿ za ¿ycia zwyk³ by³ siadaæ. Derwisz zaœ pad³ na kolana i uca³owa³
ziemiê, mówi¹c z p³aczem: - Ach, jakie¿ niezupe³ne jest moje szczêœcie i jak¿e smutny mój los, kiedy
ciê ju¿ nie ma, mój bracie, Ÿrenico mojego oka! I w ten sposób zawodzi³ i lamentowa³, a¿ matka
Aladyna uwierzy³a, i¿ jest to naprawdê jej szwagier, a kiedy z ca³ego tego p³aczu i narzekania omdla³,
podesz³a do niego, podnios³a z ziemi i rzek³a: - Nic ju¿ nie pomo¿e, gdybyœ siê nawet na œmieræ
zamartwi³. Nastêpnie poprosi³a go, aby usiad³, a kiedy to uczyni³, zaczêli gawêdziæ, nim wniesiono stó³
z potrawami. - ¯ono mojego brata - mówi³ czarodziej - nie dziw siê, ¿e nie widzia³aœ mnie nigdy tutaj,
nawet za ¿ycia mojego brata. Opuœci³em bowiem ten kraj przed czterdziestu laty i ca³y czas
przebywa³em z dala od was. Wêdrowa³em po Indiach dalszych i bli¿szych i przemierzy³em ca³¹ Arabiê.
Potem uda³em siê do Egiptu i przez d³u¿szy czas mieszka³em w jego stolicy, która zalicza siê do
najwiêkszych cudów œwiata, a w koñcu wyjecha³em na najdalszy Zachód i w kraju owym pozosta³em
przez lat trzydzieœci. Pewnego dnia wszak¿e, o ¿ono mojego brata, przypomnia³ mi siê kraj rodzinny i
mój umi³owany brat, który obecnie zeszed³ ju¿ z tego œwiata, i opanowa³a mnie przemo¿na têsknota.
Zacz¹³em p³akaæ i rozpaczaæ, a¿ w koñcu postanowi³em wyjechaæ do kraju, w którym siê by³em
urodzi³, aby mego brata znowu zobaczyæ. Mówi³em przy tym do siebie: "Cz³owiecze, za d³ugo
przebywasz ju¿ na obczyŸnie, a masz przecie tylko jednego jedynego brata. Ruszaj wiêc w drogê, aby
go jeszcze zobaczyæ, zanim umrzesz! Któ¿ bowiem zna koleje losu i zmiennoœæ chwili bie¿¹cej?
Allach mi³oœciwy, za to niech Mu bêd¹ dziêki, obdarzy³ ciê wielkim bogactwem, a brat twój, byæ mo¿e,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (2 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
¿yje tam w ubóstwie i niedostatku. Móg³byœ mu wiêc pomóc, a równoczeœnie nacieszyæ siê jego
widokiem". Uda³em siê przeto zaraz w drogê i przyby³em do tego miasta po d³ugich trudach i znojach,
które wszak¿e pod ³askaw¹ opiek¹ Allacha szczêœliwie znios³em. Kiedy przybywszy tu przechadza³em
siê wczoraj po ulicach i ujrza³em twego syna, jak siê z rówieœnikami bawi³, zaraz, o ¿ono mojego brata,
serce moje zabi³o mocniej na jego widok, gdy¿ krew czuje poci¹g do swojej krwi, a g³os mego serca
przemówi³ do mnie, ¿e to w³aœnie on. Zapomnia³em od razu o zmêczeniu i troskach i mia³em wra¿enie,
¿e skrzyd³a uros³y mi u ramion. Ale kiedy ch³opiec mnie powiadomi³, ¿e brat mój stoi ju¿ przed tronem
mi³osiernego Allacha, to z niezmiernego smutku i zmartwienia niemal omdla³em. Teraz wszak¿e
znalaz³em ju¿ trochê pociechy dziêki Aladynowi, który w moim sercu zaj¹³ miejsce nieboszczyka, gdy¿
powiedziane jest, ¿e kto pozostawia potomstwo, nie umiera ca³kowicie. Wypowiedziawszy te s³owa,
mauretañski czarodziej zauwa¿y³, ¿e wzruszy³ staruszkê do ³ez. Zwróci³ siê przeto teraz do Aladyna: -
Synu mój, powiedz mi, jakiego rzemios³a ciê nauczono i jaki posiadasz zawód? Czy nauczy³eœ siê
pracy, która mog³aby was oboje, ciebie i matkê, wy¿ywiæ? Wówczas Aladyn poczu³ siê zawstydzony i
zwiesi³ g³owê do ziemi, matka jego zaœ zawo³a³a: - Ale sk¹d¿e! Prawdê mówi¹c, to syn mój nic nie
umie. Takiego nicponia, jak on, jeszcze w ¿yciu nigdy nie widzia³am. Ca³ymi dniami w³óczy siê z
psotnymi rówieœnikami z ca³ej naszej dzielnicy, którzy siê w niczym od niego nie ró¿ni¹. Jego ojciec, a
twój brat, umar³ ze zmartwienia z jego powodu. A ja z jego winy ¿yjê obecnie w nêdzy. Mozolnie
przêdê dniami i nocami, aby zarobiæ na tê trochê chleba, które oboje spo¿ywamy. Zaiste taki jest mój
los, kochany szwagrze. Klnê siê na moje ¿ycie, ¿e syn mój przychodzi do domu jedynie na posi³ki i
nocleg. Myœla³am nawet o tym, aby drzwi przed nim zamkn¹æ i nigdy mu ju¿ ich nie otworzyæ, by
wreszcie poszed³ szukaæ jakiegoœ zarobku. Jestem stara i brak mi si³, aby siê tak mêczyæ i na chleb
powszedni dla nas obojga zarabiaæ. Wielki Bo¿e, czy¿ muszê sama myœleæ o w³asnym utrzymaniu?
Konieczny jest mi ktoœ, kto by mnie na staroœæ ¿ywi³! Wówczas Mauretanin zwróci³ siê do Aladyna
tymi s³owy: - Jak¿e¿ siê to dzieje, o synu mego brata, ¿e siê tak Ÿle prowadzisz? To hañba dla ciebie!
Nie godzi siê tak postêpowaæ ludziom naszej krwi! Masz przecie bystry rozum i jesteœ dzieckiem
rodziców ciesz¹cych siê ogólnym powa¿aniem. Wstyd, ¿e twoja matka mimo sêdziwego wieku musi
jeszcze troszczyæ siê o wasze utrzymanie, gdy ty jesteœ ju¿ mê¿czyzn¹, który powinien umieæ matkê
sw¹ wy¿ywiæ. Rozejrzyj siê, mój synu, po naszym mieœcie! Jest tu, chwa³a niech bêdzie Allachowi,
tylu nauczycieli jak w ¿adnym innym! Obierz sobie rzemios³o, które ci odpowiada, abym ciê móg³
pos³aæ na naukê. Chcê ci dopomóc, na ile tylko potrafiê! Kiedy jednak Mauretanin zauwa¿y³, ¿e Aladyn
milczy i nie daje odpowiedzi, zmiarkowa³, ¿e ch³opiec w ogóle nie kwapi siê do ¿adnej pracy i woli
prowadziæ ¿ycie pró¿niacze. Powiedzia³ tedy do niego: - Synu mojego brata, nie chcê ciê uraziæ, ale
jeœli nie chcesz uprawiaæ ¿adnego rzemios³a, to urz¹dzê ci sklep z najkosztowniejszymi tkaninami,
abyœ zas³yn¹³ wœród ludzi jako bogaty kupiec szanowany w ca³ym mieœcie. Skoro Aladyn to us³ysza³,
uradowa³ siê wielce. Wiedzia³ bowiem dobrze, ¿e bogaci kupcy nosz¹ wykwintne i zawsze œwie¿e
szaty. Spojrza³ z wdziêcznoœci¹ na Mauretanina i skin¹³ g³ow¹ na znak, ¿e siê zgadza. Ten zaœ widz¹c,
¿e ch³opiec ma ochotê zostaæ kupcem, tak mówi³ dalej: - Poniewa¿ widzê, ¿e masz ochotê, abym zrobi³
z ciebie kupca i za³o¿y³ ci sklep, synu mojego brata, to poka¿, co umiesz! Jutro, jeœli Allach pozwoli,
wezmê ciê ze sob¹ na bazar i sprawiê ci wykwintne szaty, jakie nosz¹ bogaci kupcy. Potem wyszukam ci
sklep i wywi¹¿ê siê z danego ci s³owa. Matka Aladyna, która do tego czasu ci¹gle jeszcze trochê w¹tpi³a,
czy Mauretanin jest rzeczywiœcie jej szwagrem, teraz us³yszawszy, ¿e przybysz chce nabyæ dla jej syna
sklep, uwierzy³a, ¿e Mauretanin jest jej szwagrem, gdy¿ obcy cz³owiek nie zechcia³by przecie¿ jej syna
tak hojnie obdarowaæ. Dlatego jê³a strofowaæ Aladyna i przestrzegaæ go, aby wybi³ sobie z g³owy
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (3 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
wszelkie g³upstwa, pokaza³, co umie, i zawsze stryjowi swemu, który zastêpuje mu ojca, by³ pos³uszny.
Po czym nakry³a stó³ i wnios³a wieczerzê. Wszyscy troje usiedli i zaczêli jeœæ i piæ, a Mauretanin z
Aladynem rozprawiali o sprawach kupieckiego stanu. Kiedy wszak¿e Mauretanin zauwa¿y³, ¿e noc
zapada, po¿egna³ siê i odszed³, obiecuj¹c, ¿e na drugi dzieñ powróci, aby wraz z Aladynem pójœæ na
bazar i sprawiæ mu wykwintne kupieckie szaty. Nazajutrz rano zapuka³ te¿ bardzo wczeœnie do drzwi.
Matka Aladyna zerwa³a siê z pos³ania i poprosi³a go do izby. Czarodziej jednak nie chcia³ wejœæ, tylko
wywo³a³ Aladyna, aby wraz z nim udaæ siê na bazar. Tam wst¹pili do sukiennika, u którego by³y
wystawione na sprzeda¿ przeró¿ne stroje. Mauretanin za¿¹da³ gotowego ubrania najwy¿szej jakoœci.
Kiedy zaœ kupiec przyniós³ kilka piêknie skrojonych i uszytych strojów, stryj zwróci³ siê do bratanka: -
Wybierz, co ci siê najbardziej podoba! Ch³opiec nie posiada³ siê z radoœci, widz¹c, ¿e stryj pozostawia
mu wybór, i dobra³ sobie wed³ug w³asnego gustu szaty, które mu siê najbardziej podoba³y. Mauretanin
nie targuj¹c siê zap³aci³ kupcowi ¿¹dan¹ cenê i zaprowadzi³ Aladyna do ³aŸni. Wyk¹pawszy siê opuœcili
izbê ³aziebn¹ i wypili sorbet* na wielkiej sali, po czym Aladyn wesó³ i radosny wdzia³ nowo nabyty
strój, pokaza³ siê stryjowi i z wdziêcznoœci za jego dobroæ poca³owa³ go w rêkê. Z ³aŸni udali siê na
bazar do bogatych kupców. Stryj oprowadzi³ bratanka po ca³ym bazarze, t³umacz¹c, jak siê odbywa
handel, a potem rzek³: - Teraz, mój synu, godzi siê, abyœ nawi¹za³ z tymi ludŸmi stosunki, zw³aszcza z
najbogatszymi spoœród nich, aby nauczyæ siê od nich sztuki handlowania, bo przecie¿ to ma byæ twój
przysz³y zawód. Nastêpnie pokazawszy mu ca³e miasto, meczety, ogrody i wszelkie godne widzenia
osobliwoœci, przywiód³ go do karawanseraju, gdzie sam mieszka³, i zaprosi³ na ucztê kilku zamo¿nych
kupców, którzy równie¿ tam siê zatrzymali. Kiedy zaproszeni przyszli, Mauretanin opowiedzia³ im, ¿e
ch³opiec, który z nim przyszed³, jest synem jego zmar³ego brata i nazywa siê Aladyn. Zjad³szy i
wypiwszy odprowadzi³ Aladyna do domu matki. Skoro ta ujrza³a syna, który robi³ teraz wra¿enie
bogatego kupca, nie posiada³a siê z radoœci i w oczach jej ukaza³y siê ³zy szczêœcia. Dziêkowa³a
swemu szwagrowi z Mauretanii za jego dobroæ, mówi¹c: - Nie mogê wprost znaleŸæ odpowiednich
s³ów, aby ci podziêkowaæ, kochany szwagrze, nawet gdybym przez ca³¹ resztê mojego ¿ycia ci
dziêkowa³a i wielbi³a ciê za te wszystkie dobrodziejstwa, jakieœ memu synowi wyœwiadczy³. Zanoszê
mod³y do Allacha, aby ciê strzeg³ i od wszelkich nieszczêœæ uchroni³, ¿eby obdarzy³ ciê d³ugim
¿yciem, byœ móg³ tego sierotê otoczyæ opiekuñczym skrzyd³em, a on powinien ci byæ zawsze
pos³usznym i uleg³ym. - ¯ono mojego brata - odpar³ Mauretanin - Aladyn jest ju¿ tak doros³y i rozs¹dny,
¿e potrafi zast¹piæ swego ojca i stanie siê ukojeniem dla twoich ³ez. Ale jest mi bardzo przykro, ¿e nie
mogê od razu jutro ofiarowaæ mu sklepu, poniewa¿ to pi¹tek i wszyscy kupcy po nabo¿eñstwie w
meczecie wylegn¹ za miasto. Jeœli jednak Allach pozwoli, uczyniê z jego pomoc¹ w sobotê to co
zamierzam. Jutro te¿ do was przyjdê, aby wzi¹æ ze sob¹ Aladyna i pokazaæ mu po³o¿one za miastem
ogrody i parki. Tam spotka odpowiednich ludzi: bogatych kupców i wykwintne towarzystwo, które siê
tam zwykle udaje na przechadzkê. Na drugi dzieñ Mauretanin przyszed³ znowu do domu krawca i
zapuka³ do drzwi. Aladyn tej nocy nie zmru¿y³ oka, rozpamiêtuj¹c wszystkie te przyjemnoœci, których
poprzedniego dnia dziêki swemu stryjowi zazna³, i nie mog¹c siê doczekaæ œwitu, kiedy stryj mia³
znowu po niego przyjœæ, aby mu pokazaæ ogrody i parki. Skoro wiêc tylko us³ysza³ pukanie, skoczy³
szybki jak iskra, otworzy³ na oœcie¿ drzwi i ujrza³ przed sob¹ przybysza z dalekich krajów. Ten obj¹³ go
i uca³owa³, po czym wyszli razem na miasto. - Synu mego brata - rzek³ Mauretanin - dzisiaj poka¿ê ci
coœ, czego jeszcze nigdy w ¿yciu nie widzia³eœ. Przy tym uœmiechn¹³ siê do ch³opca i zachêca³
przyjacielskimi s³owy. Tak gawêdz¹c wyszli poza bramy miasta. Ogl¹dali rozleg³e parki i podziwiali
wznosz¹ce siê wysoko pa³ace. Mauretanin zaœ zatrzymywa³ siê raz po raz i pyta³: - Podoba ci siê,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (4 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
Aladynie? A ch³opcu wydawa³o siê, ¿e szczêœcie dodaje mu skrzyde³. Patrzy³ bowiem na rzeczy,
których nigdy jeszcze w ¿yciu nie widzia³. I tak szli coraz dalej, a¿ poczuli zmêczenie. Weszli do
olbrzymiego ogrodu, który napawa³ wspania³ymi widokami ich oczy, a piêknoœæ jego radowa³a im
serca. Fontanny bi³y do góry wœród kwiecia, tryskaj¹c srebrzystymi strumieniami z paszcz lwów
odlanych ze z³oto¿ó³tego mosi¹dzu. Usiedli przy stoj¹cym tam marmurowym stole, aby odpocz¹æ.
Aladyn uszczêœliwiony i pe³en radoœci zacz¹³ ¿artowaæ i przekomarzaæ siê z Mauretaninem, jak gdyby
ten naprawdê by³ jego stryjem. Ten zaœ rozwi¹za³ pas, wyci¹gn¹³ spod niego torbê, w której by³ chleb i
owoce, i powiedzia³: - Synu mego brata, zapewne jesteœ ju¿ g³odny, weŸ i jedz. Ch³opiec zabra³ siê
zaraz do jedzenia, a Mauretanin jad³ razem z nim. I tak odpoczywali w weselu i spokoju ducha. Potem
Mauretanin rzek³: - Synu mojego brata, kiedy odpoczniesz, powêdrujemy dalej. Aladyn wsta³
natychmiast i powêdrowali od ogrodu do ogrodu, a¿ minêli wszystkie i stanêli przed wysok¹ gór¹.
Aladyn, który dot¹d nigdy jeszcze miasta nie opuszcza³ i w ci¹gu swego ¿ycia jeszcze tak dalekiej drogi
nie odby³, rzek³: - Stryju, powiedz, dok¹d idziemy, bo przecie¿ pozostawiliœmy ju¿ wszystkie
podmiejskie ogrody poza sob¹ i stoimy u stóp wysokiej góry! A jeœli droga jest jeszcze daleka, to nie
mam ju¿ si³ iœæ dalej, os³ab³em bowiem ze zmêczenia. Wracajmy do miasta! - Mój synu - odpar³
Mauretanin - têdy prowadzi nasza droga, a ogrody siê jeszcze nie skoñczy³y. Zwiedzimy teraz ogród,
jakiego nawet królowie nie posiadaj¹. Wszystkie, któreœmy dotychczas zwiedzali, s¹ niczym w
porównaniu z tamtym. Musisz wiêc przemóc zmêczenie i iœæ dalej. Jesteœ przecie, dziêki niech bêd¹
Allachowi, niemal doros³ym mê¿czyzn¹. Po czym Mauretanin zacz¹³ przymilnymi s³owy odwracaæ
uwagê ch³opca od zmêczenia, opowiadaj¹c mu przedziwne opowieœci, prawdziwe i zmyœlone, a¿ doszli
do owego miejsca, które by³o celem przybycia mauretañskiego czarodzieja z dalekiego Zachodu do
chiñskiego cesarstwa. A kiedy w owo miejsce przybyli, powiedzia³ do Aladyna: - Synu mojego brata,
usi¹dŸ i wypocznij, gdy¿ oto jest miejsce, któregoœmy szukali. Jeœli Allach pozwoli, poka¿ê ci teraz
cudowne rzeczy, jakich jeszcze ¿aden cz³owiek na tym œwiecie nie ogl¹da³. Nikt nie mia³ mo¿noœci
ujrzeæ tego, co ty ujrzysz. I tak mówi³ dalej do Aladyna: - Nazbieraj trochê ga³êzi i chrustu, mo¿liwie
jak najsuchszego, abyœmy mogli rozpaliæ ognisko. Potem, o synu mego brata, coœ ci poka¿ê, ale na
razie o nic nie pytaj, dowiesz siê wszystkiego, gdy nadejdzie po temu pora. Skoro Aladyn to us³ysza³,
zapomnia³ o zmêczeniu, zerwa³ siê z miejsca i zacz¹³ zbieraæ suche ga³êzie i chrust, a¿ Mauretanin
powiedzia³: - Wystarczy, kochany bratanku! Nastêpnie wydosta³ z torby szkatu³kê, otworzy³ j¹ i wyj¹³ z
niej szczyptê kadzid³a. Kadzi³, czyni³ gus³a, wypowiada³ zaklêcia i mrucza³ jakieœ niezrozumia³e
wyrazy. Natychmiast zrobi³o siê ciemno, rozleg³ siê grzmot, ziemia zadr¿a³a i rozwar³a siê, tak ¿e
Aladyn przestraszy³ siê wielce i w swym przera¿eniu chcia³ uciekaæ. Mauretañski czarodziej to
zauwa¿y³ i wpad³ w gwa³towny gniew, poniewa¿ wiedzia³, i¿ ca³y jego wysi³ek bez pomocy Aladyna na
nic siê nie zda. Skarb bowiem, którego tu szuka³, mia³ objawiæ siê jedynie Aladynowi. Widz¹c wiêc, ¿e
ch³opiec chce uciekaæ, czarodziej podniós³ rêkê i uderzy³ go tak mocno w twarz, ¿e omal nie wybi³ mu
zêbów. Ch³opiec osun¹³ siê zemdlony na ziemiê, ale po krótkiej chwili dziêki czarom Mauretanina
odzyska³ przytomnoœæ i zacz¹³ szlochaæ wo³aj¹c: - Kochany stryju, czym¿e zas³u¿y³em na takie
uderzenie? Czarodziej j¹³ go uspokajaæ, przemawiaj¹c doñ ³agodnie: - Synu mój, chcê zrobiæ z ciebie
doros³ego mê¿czyznê, przeto nie sprzeciwiaj mi siê, jako ¿e jestem twoim stryjem, który zastêpuje ci
ojca. B¹dŸ mi pos³uszny we wszystkim, co ci rozka¿ê, a po krótkiej chwili zapomnisz o ca³ej tej udrêce,
kiedy ujrzysz zachwycaj¹ce rzeczy. W tym miejscu, gdzie ziemia siê przed czarodziejem rozwar³a,
ukaza³a siê marmurowa p³yta, do której przymocowany by³ mosiê¿ny uchwyt. Mauretanin zwróci³ siê
do ch³opca nastêpuj¹cymi s³owy: - Kiedy uczynisz, co ci ka¿ê, bêdziesz bogatszy ni¿ wszyscy królowie
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (5 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
tego œwiata. Tylko dlatego, synu mój, pozwoli³em sobie ciê uderzyæ. Jest tu bowiem ukryty wielki
skarb, który jedynie na dŸwiêk twego imienia mo¿e siê objawiæ, a ty chcia³eœ to miejsce opuœciæ i
uciec. Ale teraz uwa¿aj! Patrz, jak ziemia, ulegaj¹c mojej czarnoksiêskiej sile rozwar³a siê na dŸwiêk
zaklêcia! A potem mówi³ dalej do Aladyna: - Uwa¿aj i patrz! Tam pod p³yt¹, do której przymocowany
jest mosiê¿ny uchwyt, le¿y skarb, o którym ci mówi³em. Ujmij rêk¹ uchwyt i podnieœ p³ytê do góry,
gdy¿ ¿adnemu innemu cz³owiekowi poza tob¹ nie dane jest tej p³yty poruszyæ. Tylko ty mo¿esz w
pieczarze ze skarbami bezpiecznie stopê postawiæ, albowiem wszystko jest tam dla ciebie
przeznaczone. Ale powinieneœ mnie s³uchaæ i wykonywaæ dok³adnie wszystko, co ci polecê. Nie
wolno ci pomin¹æ ani sylaby z moich s³ów. A wszystko to, synu mój, dzieje siê dla twojego dobra.
Skarb ten bowiem jest niezmierny i ¿aden król na œwiecie podobnego nie posiada. A nale¿y on tylko do
ciebie i... do mnie. Biedny ch³opiec zapomnia³ o zmêczeniu, bólu i ³zach. Urzeczony bowiem s³owami
Mauretanina cieszy³ siê i radowa³, ¿e posi¹dzie takie skarby, jakich ¿aden król nie posiada. Rzek³ wiêc
do stryja: - Rozkazuj mi, co zechcesz, a ja bêdê ci pos³uszny. - Ach, synu mojego brata - odpar³
czarodziej - mi³ujê ciê jak w³asne dziecko, a mo¿e jeszcze wiêcej, gdy¿ poza tob¹, moim bratankiem, nie
mam ju¿ nikogo na œwiecie. Ty bêdziesz moim dziedzicem i nastêpc¹! Mówi¹c to podszed³ do Aladyna,
uca³owa³ go i ci¹gn¹³ dalej: - Bo i dla kogó¿ tak siê trudzê, mój synu? Jedynie dla ciebie, aby zrobiæ z
ciebie mo¿nego i bogatego cz³owieka. Dlatego ty powinieneœ dok³adnie wykonywaæ ka¿de moje
polecenie. PodejdŸ teraz do tej p³yty i podnieœ j¹ do góry! Aladyn zaœ na to: - Stryju, ta p³yta jest
chyba za ciê¿ka na moje si³y, nie zdo³am sam jej udŸwign¹æ. ChodŸ i pomó¿ mi przy jej podnoszeniu.
Nie jestem bowiem jeszcze doros³y. - Kochany bratanku - odpar³ Mauretanin - niczego nie osi¹gniemy,
jeœli ja przy³o¿ê do tego rêki, i wtedy ca³y nasz wysi³ek pójdzie na marne. Tylko ty jeden powinieneœ
uj¹æ uchwyt i unieœæ p³ytê do góry, tylko za dotkniêciem twej rêki podniesie siê ona z ³atwoœci¹.
Mówi³em ci, ¿e nikomu poza tob¹ nie wolno uchwytu tego dotkn¹æ. A kiedy to uczynisz, wymów swoje
imiê oraz imiona ojca i matki, a wówczas p³yta stanie siê tak lekka, ¿e nie poczujesz jej ciê¿aru. Tedy
Aladyn zebra³ wszystkie si³y, powzi¹³ mocne postanowienie i uczyni³ tak, jak mu Mauretanin rozkaza³.
P³yta podnios³a siê natychmiast, a on odrzuci³ j¹ na bok. Odrzuciwszy p³ytê zamykaj¹c¹ wejœcie do
pieczary, ujrza³ podziemny korytarz, do którego wiod³y w dó³ schody o dwunastu stopniach. Czarodziej
zaœ poucza³ go dalej: - Aladynie, uwa¿aj i rób wszystko dok³adnie tak, jak ci powiem, niczego nie
pomijaj¹c. ZejdŸ po tych schodach, zachowuj¹c wielk¹ ostro¿noœæ, i idŸ korytarzem, a¿ dojdziesz do
jego koñca. Tam zobaczysz budynek podzielony na cztery sale. W ka¿dej z nich ujrzysz po cztery z³ote
dzbany i wiele innych przedmiotów ze szczerego z³ota i srebra, ale strze¿ siê, abyœ niczego nie dotkn¹³ i
nie bra³ do rêki. IdŸ tak ostro¿nie, ¿ebyœ nawet krajem twych szat o skarby te i œciany siê nie otar³!
Jeœli post¹pisz inaczej, zostaniesz natychmiast zaklêty w czarny kamieñ. W czwartej sali znajdziesz
drzwi. Otwórz je wymawiaj¹c te same imiona, które wypowiedzia³eœ podnosz¹c p³ytê, i wyjdŸ tymi
drzwiami! Znajdziesz siê w cudownym ogrodzie, wœród piêknych drzew obwieszonych wspania³ymi
owocami. IdŸ dalej tym ogrodem, a¿ zobaczysz wejœcie do jeszcze jednej sali, do której prowadz¹ w
dó³ schody o trzydziestu stopniach. Dopiero w tej sali wolno ci bêdzie wszystko obejrzeæ. Skoro siê tam
znajdziesz, ujrzysz lampê zwisaj¹c¹ z pu³apu. WeŸ j¹, wylej z niej oliwê i ukryj lampê w zanadrzu. Nie
turbuj siê przy tym o swoje szaty, gdy¿ ta oliwa nie brudzi. Kiedy potem bêdziesz stamt¹d wraca³,
mo¿esz po drodze nazrywaæ owoców z drzew, ile zechcesz, gdy¿ wszystko to bêdzie nale¿a³o do ciebie.
Wypowiedziawszy te s³owa, Mauretanin zdj¹³ pierœcieñ z palca i w³o¿y³ go na palec Aladyna, mówi¹c: -
Synu mój, pierœcieñ ten uchroni ciê od wszelkich nieszczêœæ i niebezpieczeñstw, które mog³yby ci
zagra¿aæ, ale pod tym jednym warunkiem, ¿e zapamiêtasz wszystko, co ci powiedzia³em. A teraz
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (6 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
ruszaj, wytê¿ wszystkie si³y i rozpal p³omieñ twojej odwagi! Nie lêkaj siê, nie jesteœ ju¿ dzieckiem.
Dziêki twej odwadze zaœ staniesz siê od razu najbogatszym cz³owiekiem na ca³ym œwiecie. Aladyn
zszed³ pos³usznie do podziemnego korytarza i ujrza³ budynek podzielony na cztery sale. W ka¿dej sali
by³o po cztery dzbany, ale omin¹³ je, jak Mauretanin mu kaza³, zachowuj¹c najwiêksz¹ ostro¿noœæ. Po
czym znalaz³ siê w ogrodzie wœród piêknych drzew, obwieszonych wspania³ymi owocami, a
przeszed³szy przez ten ogród dotar³ do ostatniej sali. Szybko zbieg³ po trzydziestu stopniach na dó³ i
zobaczy³ zwisaj¹c¹ z pu³apu lampê. Zgasi³ j¹, wyla³ z niej oliwê i schowa³ lampê w zanadrzu. Potem
powróci³ t¹ sam¹ drog¹ do ogrodu i zacz¹³ ogl¹daæ drzewa. Siedzia³y na nich ró¿nobarwne ptaki, które
cudownym œpiewem wielbi³y wszechmog¹cego Allacha, a których, kiedy pierwszy raz szed³ przez
ogród, wcale nie zauwa¿y³. Z drzew zamiast owoców zwisa³y grona szlachetnych kamieni, ka¿dy innego
kszta³tu i barwy, zielone, bia³e, ¿ó³te i czerwone. Od kamieni tych bi³ blask jaœniejszy ni¿ s³oneczne
œwiat³o w pogodne przedpo³udnie. Ka¿dy z kamieni przewy¿sza³ wielkoœci¹ wszystkie widziane
przezeñ dot¹d klejnoty. ¯aden król na ca³ym œwiecie nie mia³ i nie ma ani jednego takiego kamienia, a
nawet mniejszego o po³owê ni¿ z nich najmniejszy. Aladyn jeszcze nigdy w ¿yciu takich dziwów nie
widzia³, i z pocz¹tku próbowa³ kosztowaæ ich, ale gdy siê przekona³, ¿e s¹ twarde, rozgniewa³ siê, ¿e nie
mo¿e siê nimi jak zwyk³ymi owocami nasyciæ, i rzek³ do siebie: "Nazrywam tych szklanych kulek i
bêdê siê nimi w domu bawi³". Zerwa³ ich wiêc ca³e mnóstwo i ponapycha³ nimi wszystkie kieszenie, a
nawet zdj¹³ pas, zawin¹³ weñ jeszcze trochê kamieni i znowu siê nim opasa³. W koñcu jednak ze strachu
przed stryjem przebieg³ szybko przez wszystkie cztery sale oraz podziemny korytarz. Na z³ote dzbany
nie rzuci³ nawet okiem, choæ teraz by³o mu ju¿ wolno coœ z nich zabraæ. Nastêpnie wspi¹³ siê po
schodach do wyjœcia z pieczary, tak ¿e zosta³ mu ju¿ tylko jeden ostatni stopieñ, znacznie wy¿szy od
innych. Na ten stopieñ nie móg³ ju¿ jednak wejœæ, gdy¿ by³ zbytnio swoimi ³upami obci¹¿ony, zawo³a³
wiêc do Mauretanina: - Stryju, podaj mi rêkê i dopomó¿ wyjœæ! - Synu mój - odpar³ tamten - daj mi
lampê, bo to ona na pewno tak ci ci¹¿y! Aladyn na to: - Stryju, lampa nie jest wcale ciê¿ka, podaj mi
rêkê, a kiedy bêdê na górze, to ci lampê oddam. Czarodziej wszak¿e chcia³ od razu dostaæ lampê do r¹k,
przeto zacz¹³ na Aladyna nalegaæ, aby mu j¹ natychmiast wrêczy³. Ch³opak mia³ jednak lampê g³êboko
ukryt¹ w zanadrzu pod wszystkimi drogimi kamieniami, nie móg³ wiêc jej rêk¹ dosiêgn¹æ. Wówczas
z³oœæ czarodzieja zmieni³a siê w straszn¹ wœciek³oœæ, bo zrozumia³, ¿e nie uda mu siê osi¹gn¹æ
swego celu. Ze z³oœci tej j¹³ znowu czyniæ gus³a, szeptaæ zaklêcia i rzucaæ kadzid³o do ognia.
Marmurowa p³yta nagle opad³a, zamykaj¹c wyjœcie z korytarza, a ziemia zawar³a siê nad ni¹. Aladyn
zaœ zosta³ pod ziemi¹ i nie móg³ wydostaæ siê na powierzchniê. By³o bowiem tak: mauretañski
czarodziej nie by³ oczywiœcie ¿adnym stryjem Aladyna, a pochodzi³ z najdalszych krañców Afryki. Od
wczesnej m³odoœci uczy³ siê guse³ i czarnoksiêstwa od z³ych duchów, gdy¿ owa czêœæ Afryki s³ynie z
takich nieczystych si³. W trakcie tych, trwaj¹cych czterdzieœci lat, nauk czarnoksiêskich dowiedzia³ siê
pewnego dnia, i¿ daleko stamt¹d w cesarstwie chiñskim le¿y miasto el-Kalas. Tam ukryty jest ogromny
skarb, jakiego ¿aden król na ca³ym œwiecie nie posiada. Najcenniejsz¹ cz¹stk¹ tego skarbu jest
czarodziejska lampa. Kto ni¹ zaw³adnie, temu ¿aden cz³owiek nie dorówna bogactwem i potêg¹.
Mauretanin j¹³ tedy zg³êbiaæ dalej tajemn¹ wiedzê i odkry³, ¿e skarb ów mo¿e byæ podjêty jedynie przez
pewnego ch³opca, który zwie siê Aladyn i pochodzi z ubogiego stanu, oraz ¿e ch³opiec ten mieszka w
tym samym mieœcie. Przeto czarodziej przygotowa³ siê zaraz do podró¿y i wyruszy³ niezw³ocznie do
Chin, jakeœmy to ju¿ wy¿ej opowiedzieli. Po czym odnalaz³ Aladyna, uda³, ¿e jest jego stryjem, i
przeprowadzi³ ca³y swój podstêpny plan, aby za jego poœrednictwem wejœæ w posiadanie
czarodziejskiej lampy. Kiedy wszak¿e wszelkie wysi³ki i nadzieje okaza³y siê p³onne, postanowi³
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (7 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
Aladyna zg³adziæ. Czarnoksiêsk¹ moc¹ nakry³ go ziemi¹, która siê by³a na chwilê rozwar³a, i czeka³ na
jego œmieræ. Ale kto ¿yje, tego nie mo¿na uwa¿aæ za umar³ego. Zostawmy teraz czarodzieja, który
uda³ siê z powrotem do Afryki, i zobaczmy, co siê z Aladynem sta³o. Kiedy siê ziemia nad nim zawar³a,
zacz¹³ wzywaæ na ratunek Mauretanina, którego wci¹¿ jeszcze uwa¿a³ za swego stryja, aby go z
podziemnego korytarza wyprowadzi³ na powierzchniê. Poniewa¿ jednak nikt na jego wo³anie nie
odpowiada³, Aladyn zrozumia³, ¿e Mauretanin post¹pi³ z nim niecnie i ¿e nie jest wcale bratem jego
ojca, lecz szalbierczym czarnoksiê¿nikiem. J¹³ tedy lamentowaæ i p³akaæ nad swym nieszczêœciem. Po
krótkiej chwili atoli opanowa³ siê i zeszed³ znowu po schodach na dó³, aby zobaczyæ, czy Allach
mi³oœciwy mu nie dopomo¿e, wskazuj¹c jakieœ inne wyjœcie. Rzuca³ siê to w prawo, to w lewo, ale nie
znajdowa³ nic prócz ciemnoœci i zimnych œcian, które go otacza³y. Mauretañski czarodziej bowiem
pozamyka³ wszystkie drzwi, a nawet wyjœcie do ogrodu, w którym Aladyn by³ uprzednio, aby nie
pozostawiæ mu ¿adnego sposobu wydostania siê na powierzchniê ziemi i i skazaæ go na g³odow¹
œmieræ. Przypomnijmy sobie jednak, ¿e kiedy wysy³a³ Aladyna na dó³ do podziemnego korytarza, da³
mu amulet* w postaci pierœcienia mówi¹c: "Pierœcieñ ten ocali ciê, kiedy bieda ciê przyciœnie lub
kiedy spotka ciê jakiœ nieszczêœliwy przypadek. Oddali on od ciebie wszelkie niebezpieczeñstwa i
dopomo¿e ci niezale¿nie od tego, gdzie bêdziesz". Kiedy Aladyn tak siedzia³ w ciemnoœci i nad swoim
nieszczêœciem medytowa³ i p³aka³, bo zw¹tpi³ ju¿ o ocaleniu i opanowa³a go bezdenna rozpacz, zacz¹³ z
bezmiaru swego strapienia za³amywaæ rêce, jak czyni¹ to ¿a³obnicy. A gdy je tak za³amywa³, zdarzy³o
siê, ¿e d³oñ jego bezwiednie dotknê³a amuletu. I oto momentalnie zjawi³ siê przed nim us³u¿ny d¿inn i
przemówi³: - Przyby³em, aby ci s³u¿yæ jako twój niewolnik. ¯¹daj, czego chcesz, a ja spe³niê to, gdy¿
jestem s³ug¹ ka¿dego, kto posiada ten pierœcieñ, dawn¹ w³asnoœæ by³ego mojego pana. Aladyn spojrza³
na zjawê i zrazu zl¹k³ siê, ale kiedy us³ysza³, co d¿inn mówi, odwaga mu wróci³a i przypomnia³ sobie
s³owa Mauretanina, kiedy mu pierœcieñ wrêcza³. Ucieszy³ siê tedy wielce i rzek³ œmia³o do d¿inna: -
S³ugo pierœcienia, ¿¹dam, abyœ natychmiast wyniós³ mnie st¹d na powierzchniê ziemi. Zaledwie zd¹¿y³
wypowiedzieæ te s³owa, jak ziemia siê rozwar³a i Aladyn znalaz³ siê znów przed wejœciem do pieczary
ze skarbami. Spêdzi³ jednak ca³e trzy dni w ciemnoœciach, wiêc kiedy poczu³, ¿e jest znów na œwie¿ym
powietrzu, a œwiat³o dzienne i promienie s³oneczne dotykaj¹ jego oblicza, nie móg³ od razu otworzyæ
oczu. Uchyla³ je i znowu przymyka³, a¿ przyzwyczai³ siê do œwiat³a. Nie posiada³ siê ze szczêœcia, i¿
jest znowu na powierzchni ziemi, ale dziwi³ siê nie widz¹c w ogóle zejœcia do pieczary, którym by³
zszed³. Zdziwienie jego stawa³o siê coraz wiêksze i przez chwilê ju¿ nawet myœla³, ¿e znalaz³ siê w
zupe³nie innym miejscu. Dopiero kiedy odnalaz³ œlady ogniska, gdzie mauretañski czarodziej kadzi³ i
czyni³ gus³a, Aladyn przekona³ siê, ¿e to wszystko tutaj siê dzia³o. Potem rozejrza³ siê na prawo i na
lewo i zobaczy³ dalej ogrody. Spojrza³ na drogê i pozna³, ¿e to ta sama, po której tu przyszed³.
Podziêkowa³ wiêc Allachowi za ocalenie, zw³aszcza ¿e sam by³ ju¿ w nie zw¹tpi³. Znan¹ mu ju¿ drog¹
wróci³ do miasta i wkrótce dotar³ do domu matki. Kiedy wszak¿e wszed³ do izby i ujrza³ matkê, osun¹³
siê na ziemiê omdla³y z nag³ej radoœci oraz wycieñczenia i g³odu. Matka od czasu rozstania siê z synem
smuci³a siê wielce. Ujrzawszy wchodz¹cego Aladyna, nie posiada³a siê z radoœci, ale radoœæ ta
zmieni³a siê w smutek, kiedy syn pad³ zemdlony na ziemiê. Z najwy¿sz¹ troskliwoœci¹ podbieg³a zaraz
do niego, spryska³a mu twarz ró¿an¹ wod¹ i poœpieszy³a do s¹siadów po trzeŸwi¹ce sole, aby go nimi
ocuciæ. Kiedy Aladyn odzyska³ przytomnoœæ, poprosi³ zaraz matkê, aby mu da³a coœ do zjedzenia.
Matka poczêstowa³a go tym, co by³o w domu, i powiedzia³a: - Podjedz sobie, synku, i rozpogódŸ twoje
oblicze, a kiedy odpoczniesz, opowiesz mi, co prze¿y³eœ i co ci siê przytrafi³o. Na razie nie chcê ciê o
nic pytaæ, moje dziecko, gdy¿ jesteœ zbyt wyczerpany. Aladyn zaœ jad³, pi³ i ca³kiem siê rozweseli³, a
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (8 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
wróciwszy nieco do si³ powiedzia³: - Wielk¹ ponosisz winê, matko, ¿e pozwoli³aœ mi iœæ z tym
przeklêtym ³otrem, który mia³ wzglêdem mnie z³e zamiary i chcia³ mnie zabiæ. Wiedz, ¿e patrzy³em
œmierci w oczy z winy tego nikczemnego cz³owieka, którego ty uzna³aœ za mojego stryja! Zaiste ju¿
bym dawno nie ¿y³, gdyby wspania³omyœlny Allach mnie nie ocali³. My oboje, matko, ty i ja,
zostaliœmy przez tego cz³owieka haniebnie oszukani. Otó¿ cz³owiek ten okaza³ siê mauretañskim
czarnoksiê¿nikiem, przeklêtym szalbierzem, chytrym oszustem i nikczemnym ob³udnikiem. Myœlê, ¿e
nawet mieszkañcy piek³a nie s¹ od niego gorsi. Niech Allach zniszczy go wraz z jego wszystkimi
ksiêgami! Pos³uchaj teraz, kochana matko, co ten przeklêtnik uczyni³. Przypomnij sobie, jak k³ama³ i jak
mi z³ote góry obiecywa³, mówi¹c, ¿e pragnie tylko mojego dobra! Przypomnij sobie dowody mi³oœci,
jakie mi okazywa³, i zwa¿, ¿e czyni³ to tylko jedynie po to, aby swój w³asny cel osi¹gn¹æ. A celem tym
by³o pozbawiæ mnie ¿ycia. Po czym Aladyn opowiedzia³ matce po kolei wszystko, co prze¿y³,
wylewaj¹c przy tym ³zy radoœci z powodu swego ocalenia. Wyci¹gn¹³ lampê z zanadrza i pokaza³ j¹
staruszce. Da³ jej równie¿ do obejrzenia wszystkie szlachetne kamienie, które z ogrodu przyniós³. By³o
tego dwie du¿e sakwy klejnotów, jakich ¿aden król na tym œwiecie nie posiada³. Aladyn wszak¿e nie
zna³ siê na ich wartoœci i nadal myœla³, ¿e to szkie³ka i kryszta³y. Potem opowiedziawszy wszystko do
koñca, zacz¹³ ur¹gaæ Mauretaninowi z sercem wezbranym gniewem, wo³aj¹c: - To nikczemny, pod³y i
okrutny czarodziej! Ma kamienne serce, pozbawione ludzkich uczuæ! To ob³udny oszust, nie znaj¹cy
litoœci i mi³osierdzia!. Skoro matka Aladyna dowiedzia³a siê o wszystkim, co mauretañski czarodziej
uczyni³, zawo³a³a: - Zaprawdê, mój synu, to musia³ byæ giaur*, ale Allach by³ ³askaw i uratowa³ ciê od
matactw i oszustw tego przeklêtnika, którego ja rzeczywiœcie uwa¿a³am za twojego stryja. Poniewa¿
Aladyn przez trzy doby nie zmru¿y³ oka, chcia³ teraz odpocz¹æ, po³o¿y³ siê wiêc i od razu zasn¹³
kamiennym snem, a wkrótce potem i jego matka uda³a siê na spoczynek. Ch³opiec spa³ bez przerwy i
obudzi³ siê dopiero drugiego dnia w po³udnie, a skoro tylko otworzy³ oczy, za¿¹da³ od razu jedzenia. Ale
matka rzek³a do niego: - Kochany synu, nie mam ju¿ nic do jedzenia. Wczoraj spo¿y³eœ wszystko, co
by³o w domu. Poczekaj jednak chwilkê, mam tu trochê gotowej przêdzy, zaniosê j¹ na bazar i sprzedam,
aby kupiæ za to coœ dla ciebie do zjedzenia. - Matko - zawo³a³ Aladyn - zachowaj swoj¹ przêdzê i nie
sprzedawaj jej, ale podaj mi lampê, któr¹ przynios³em! Zaniosê j¹ na bazar i sprzedam, a z uzyskanych
pieniêdzy kupiê coœ, abyœmy siê mogli oboje posiliæ. Tuszê, ¿e za lampê uzyskam wiêksz¹ sumê ni¿ ty
za twoj¹ przêdzê. Tedy matka wrêczy³a synowi lampê, lecz zauwa¿ywszy, ¿e by³a zakopcona,
powiedzia³a: - Lampa jest brudna, wiêc obmyjê j¹ i wyczyszczê, aby uzyskaæ lepsz¹ cenê. Po czym
wziê³a trochê piasku do rêki i zaczê³a nim lampê pocieraæ. Ale skoro jej tylko dotknê³a, ukaza³ siê
przed nim d¿inn o strasznym wygl¹dzie i szerokich barach, przypominaj¹cy olbrzymów, którzy ¿yli w
zamierzch³ych czasach. - Powiedz, pani, czego ¿¹dasz - rzek³ - a spe³niê ka¿de twoje ¿yczenie, jestem
bowiem s³ug¹ tego, kto posiada tê czarodziejsk¹ lampê. Staruszce strach odebra³ mowê na widok tak
okropnej postaci. Osunê³a siê zemdlona na ziemiê. Aladyn sta³ trochê z boku, a poniewa¿ widzia³ ju¿
podobnego d¿inna, który s³u¿y ka¿demu, kto posiada czarodziejski pierœcieñ, wzi¹³ lampê z r¹k
matczynych i zawo³a³: - S³ugo lampy, jestem g³odny i ¿yczê sobie, abyœ mi przyniós³ coœ do jedzenia,
ale koniecznie coœ dobrego i niepowszedniego. D¿inn znik³ na krótk¹ chwilê, a potem przyniós³ wielki,
drogocenny stó³ ze szczerego srebra, na którym sta³o dwanaœcie z³otych pó³misków z przeró¿nymi
smakowitymi potrawami, dwa srebrne puchary, dwie flasze z klarownym starym winem, a do tego chleb
bielszy od œniegu. Wszystko to d¿inn postawi³ przed Aladynem i znik³. Wtedy ch³opiec spryska³ ró¿an¹
wod¹ twarz matki i poda³ jej wonne trzeŸwi¹ce sole do w¹chania. Kiedy zaœ odzyska³a przytomnoœæ,
tak do niej rzecze: - Zjedzmy, matko, te potrawy, które Allach darowaæ nam raczy³. Kiedy matka
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (9 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
Aladyna zobaczy³a wielki srebrny stó³, zdumia³a siê wielce i powiedzia³a do syna: - Któ¿ jest tym
szczodrym dobroczyñc¹, który ulitowa³ siê nad naszym g³odem i ubóstwem? Winniœmy mu
wdziêcznoœæ za jego dobroæ. A mo¿e to sam su³tan us³ysza³ o naszej biedzie i niedostatku i przys³a³
nam taki upominek? - Droga matko - odpar³ Aladyn - nie czas na pytania, ale zabierzmy siê do jedzenia,
gdy¿ jesteœmy oboje g³odni. Usiedli wiêc przy srebrnym stole i zaczêli zajadaæ. Poniewa¿ matka
Aladyna nigdy jeszcze w swym d³ugim ¿yciu nie próbowa³a tak smacznych potraw, spo¿ywa³a je z
wielkim apetytem. Aladyn by³ równie¿ zg³odnia³y i poch³ania³ ¿ar³ocznie smakowite jad³o, jakie zwykli
jeœæ tylko królowie. Nie wiedzieli przy tym oboje, co jest cenniejsze: jad³o czy stó³, na którym sta³o.
Kiedy ju¿ zjedli do syta, pozosta³o im jeszcze na wieczerzê, a nawet na drugi dzieñ. Po jedzeniu umyli
rêce i usiedli, aby sobie pogawêdziæ. - Mój synu - rzek³a matka - opowiedz mi, jak to z tym d¿innem
by³o? Aladyn powtórzy³ jej swoj¹ rozmowê z d¿innem, kiedy ona le¿a³a zemdlona na ziemi. Matka nie
mog³a siê nadziwiæ i powiedzia³a: - Mo¿e to i tak by³o, ale chocia¿ wiem dobrze, ¿e d¿inny ludziom siê
ukazuj¹, to ja, mój synu, przez ca³e moje ¿ycie nigdy ¿adnego z nich nie widzia³am. Teraz zdaje mi siê
wszak¿e, ¿e to musia³ byæ ten sam d¿inn, który ciebie uwolni³ z pieczary ze skarbami. Aladyn na to: -
To nie ten sam, matko. Tamten by³ s³ug¹ pierœcienia, a ten, który ci siê ukaza³, jest s³ug¹ lampy. Matka
zaœ zawo³a³a: - Patrzcie, patrzcie, a wiêc ten ohydny potwór, który mi siê ukaza³ i który mnie tak
przerazi³, ma coœ wspólnego z t¹ lamp¹? - A kiedy ch³opiec potwierdzi³, mówi³a dalej: - Zaklinam ciê,
mój synu, na mleko, które ssa³eœ z mojej piersi, wyrzuæ tê lampê i ten pierœcieñ, gdy¿ napawaj¹ mnie
one wielkim strachem. Nie znios³abym ju¿ po raz drugi widoku takiego d¿inna. A równie¿ grzechem
jest z nimi obcowaæ, jako ¿e prorok Allacha nas przed nimi ostrzeg³. - Kochana matko - odpar³ Aladyn -
inne twoje rozkazy wykonujê z chêtnego serca, ale tego, co teraz mówisz, us³uchaæ nie mogê. Nie
bêdziemy siê ju¿ mogli obejœæ bez lampy i bez pierœcienia. Sama siê przecie¿ przekona³aœ, jakie
dobrodziejstwa lampa nam wyœwiadczy³a, kiedy byliœmy g³odni! Pamiêtaj, matko, ¿e mauretañski
czarodziej, kiedy by³em w pieczarze ze skarbami, nie za¿¹da³ ode mnie ani z³ota, ani srebra, którymi
wszystkie cztery sale by³y nape³nione, ale jedynie lampy i niczego ponadto. Zna³ bowiem jej
czarodziejsk¹ moc i gdyby nie wiedzia³, ¿e si³a ta jest tak potê¿na, nie mêczy³by siê tak i nie trudzi³. Nie
przyby³by ze swej dalekiej krainy, aby jej tu szukaæ, ba, nie kaza³by ziemi zamkn¹æ siê nade mn¹, kiedy
odmówi³em mu owej lampy. Godzi siê, matko, abyœmy tej lampy pilnie strzegli i dobrze j¹
przechowywali, gdy¿ jest ona najwiêkszym naszym bogactwem. Nie wolno nam przy tym tej naszej
tajemnicy nikomu zdradziæ. A z moim pierœcieniem jest tak samo. Nie wolno mi go zdj¹æ z palca, bo
gdybym go wtedy na rêku nie mia³, nie ujrza³abyœ mnie ju¿ nigdy ¿ywym: zgin¹³bym marnie pod ziemi¹
w pieczarze ze skarbami. Jak¿e¿ wiêc mia³bym siê go teraz pozbyæ? Nie wiadomo, jakie przeciwnoœci,
nieszczêœcia i przypadki los nam jeszcze zgotuje i z jakich ten pierœcieñ bêdzie nas musia³ ratowaæ.
Ale dla twego spokoju, matko, odbiorê ci tê lampê i nigdy ci ju¿ jej nie poka¿ê. Aladyn i jego matka
przez dwa dni ¿ywili siê potrawami, którymi d¿inn ich obdarzy³. Kiedy zaœ ju¿ wszystko zjedli, Aladyn
postanowi³ sprzedaæ jeden z pó³misków, które d¿inn by³ przyniós³ wraz ze sto³em. Pó³miski by³y ze
szczerego z³ota, ale. Aladyn nie wiedzia³, z czego one s¹. Poszed³ wiêc z pó³miskiem na bazar, a
spotkawszy tam obcego cz³owieka, gorszego od samego diab³a, da³ mu pó³misek do obejrzenia. Skoro
tylko ów cz³owiek pó³misek zoczy³, odprowadzi³ zaraz ch³opca na stronê, aby nikt inny ju¿ pó³miska
nie ogl¹da³, od razu bowiem przekona³ siê, ¿e jest ze szczerego z³ota, nie wiedzia³ tylko, czy Aladyn zna
jego prawdziw¹ wartoœæ, czy te¿ jest w takich sprawach niedoœwiadczony. Spyta³ go tedy: - Ile za ten
pó³misek chcesz, efendi? Aladyn zaœ na to: - Sam wiesz, ile on jest wart. Obcy cz³owiek zawaha³ siê,
ile ma Aladynowi zaofiarowaæ, gdy¿ zmiarkowa³, ¿e ch³opiec odpowiedzia³ mu jak wytrawny kupiec, a
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (10 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
on chcia³ pó³misek za bezcen nabyæ. Ale równoczeœnie obawia³ siê, ¿e Aladyn zna wartoœæ pó³miska,
i dlatego obcy sam nie wiedzia³, jak¹ cenê podaæ. Tedy wyj¹³ z kieszeni z³otego denara i da³ go ch³opcu.
Aladyn przyj¹³ zap³atê i czym prêdzej siê oddali³. Dopiero wówczas obcy cz³owiek zmiarkowa³, ¿e
ch³opiec wartoœci pó³miska jednak nie zna, i j¹³ ¿a³owaæ, ¿e mu nie da³ jeszcze mniej. Aladyn zaœ nie
zatrzyma³ siê ani na chwilê, lecz pobieg³ prosto do piekarza, kupi³ chleba i zap³aci³ rozmieniwszy
monetê na drobne. Potem poszed³ do matki, wrêczy³ jej chleb i resztê pieniêdzy mówi¹c: - Matko, idŸ i
zakup wszystko, czego nam potrzeba. Matka uczyni³a tak, po czym zjedli do syta i wst¹pi³a w nich
znowu otucha. I tak Aladyn sprzedawa³ pó³misek po pó³misku, a¿ wszystkie wysprzeda³ i pozosta³ mu
ju¿ tylko srebrny stó³, na którym pó³miski sta³y. Poniewa¿ wszak¿e stó³ ten by³ du¿y i ciê¿ki,
sprowadzi³ owego cz³owieka do domu, pokaza³ mu stó³, i kiedy ten siê przekona³, ¿e stó³ jest w samej
rzeczy wielki, zap³aci³ dziesiêæ denarów. Przez pewien czas Aladyn z matk¹ utrzymywali siê z tej sumy,
a¿ i ona siê skoñczy³a. Wówczas dopiero Aladyn wyj¹³ lampê i potar³ j¹. Natychmiast zjawi³ siê przed
nim d¿inn, ten sam, który mu siê ju¿ raz by³ ukaza³, i powiedzia³: - Powiedz, panie, czego ¿¹dasz, a ja
spe³niê ka¿de twoje ¿yczenie, jestem bowiem s³ug¹ tego, kto posiada czarodziejsk¹ lampê. Aladyn na to:
- ¯¹dam, abyœ mi przyniós³ stó³ zastawiony potrawami, jaki ju¿ raz mi przynios³eœ, albowiem jestem
g³odny. D¿inn spe³ni³ natychmiast jego ¿¹danie i przyniós³ stó³, na którym sta³y cztery drogocenne
pó³miski ze smakowitymi potrawami, a do tego flasze z klarownym winem i bia³y chleb. Matka zaœ,
która wysz³a, obawiaj¹c siê zobaczyæ po raz drugi straszn¹ postaæ d¿inna, po krótkiej chwili wróci³a.
Ujrzawszy stó³ z drogocennymi pó³miskami, ucieszy³a siê, Aladyn zaœ rzek³: - No i có¿, matko,
kaza³aœ mi lampê wyrzuciæ, wiêc popatrz teraz, jak¹ moc czarodziejsk¹ ona posiada! - Kochany synu -
odpar³a matka - niech Allach wynagrodzi d¿innowi, ale mimo wszystko wola³abym po raz drugi nie
ogl¹daæ jego strasznej postaci. Kiedy i te potrawy zosta³y zjedzone, Aladyn wzi¹³ znów jeden z
pó³misków, schowa³ go pod p³aszcz i poszed³ szukaæ owego nieznajomego, który kupi³ tamte.
Szczêœliwy los wszak¿e zrz¹dzi³, ¿e musia³ przejœæ ko³o sklepu starego z³otnika, który by³ uczciwym
cz³owiekiem. Kiedy ten Aladyna ujrza³, zagadn¹³ go tymi s³owy: - Mój synu, co zamierzasz uczyniæ?
Widzia³em ciê, jak wiele razy têdy przechodzi³eœ, a potem coœ za³atwia³eœ z jakimœ obcym
cz³owiekiem. Dostrzeg³em równie¿, ¿e wrêcza³eœ mu jakieœ przedmioty, a nawet wydaje mi siê, ¿e i
teraz chowasz coœ pod p³aszczem i szukasz tamtego, aby mu to odsprzedaæ. Nie wiesz zapewne, ¿e ten
nikczemnik, z którym handlowa³eœ i w którego sid³a wpad³eœ, jest pod³ym szalbierzem. Jeœli masz
przy sobie coœ, co chcia³byœ spieniê¿yæ, to mi poka¿. Nie potrzebujesz siê niczego obawiaæ, zap³acê
ci sprawiedliw¹ cenê, jak Allach mi³osierny na niebie! Wtedy Aladyn pokaza³ staremu pó³misek, a ten
wzi¹³ go i zwa¿y³ na wadze, po czym spyta³: - Czy te przedmioty, które uprzednio sprzedawa³eœ owemu
cz³owiekowi, by³y takie jak ten pó³misek? - Tak, zupe³nie takie same - odpar³ Aladyn. - A ile ci za nie
p³aci³? - pyta³ z³otnik dalej. P³aci³ mi zawsze po denarze - rzek³ Aladyn. Stary z³otnik us³yszawszy to,
zawo³a³: - Przeklêty niech bêdzie nikczemnik, który tak oszukuje wiernego s³ugê Allacha! - Po czym
spojrza³ na Aladyna i powiedzia³: - Synu mój, ten podstêpny cz³owiek oszukiwa³ ciê, a potem na pewno
jeszcze siê z ciebie natrz¹sa³, gdy¿ twoje pó³miski s¹ ze szczerego z³ota. Zwa¿y³em ten pó³misek i
oceniam jego wartoœæ na siedemdziesi¹t denarów, a jeœli przystajesz na tak¹ cenê, to przyjm j¹ ode
mnie! Z tymi s³owy stary z³otnik wyp³aci³ mu ow¹ sumê, Aladyn zaœ przyj¹³ pieni¹dze, dziêkuj¹c
starcowi za jego dobroæ oraz za to, i¿ otworzy³ mu oczy na szalbierstwo tamtego cz³owieka. I teraz za
ka¿dym razem, kiedy pieni¹dze uzyskane ze sprzeda¿y pó³miska siê koñczy³y, przynosi³ mu nastêpny.
W ten sposób Aladyn i jego matka znacznie siê wzbogacili, ale ¿yli nadal jak ludzie œredniego stanu,
nie wydaj¹c za du¿o i nie marnotrawi¹c pieniêdzy. Aladyn zaœ oduczy³ siê nieróbstwa i zadawania siê ze
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (11 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
z³ymi ch³opakami, a zacz¹³ szukaæ towarzystwa uczciwych ludzi. Codziennie szed³ na bazar, przysiada³
siê b¹dŸ do bogatych, b¹dŸ do mniej zamo¿nych kupców i wypytywa³ ich o stosunki handlowe, ceny i i
towary. Przesiadywa³ równie¿ czêsto wœród z³otników, aby nauczyæ siê wszystkiego o klejnotach,
przypatruj¹c siê kupnu i sprzeda¿y drogich kamieni. Przy tej sposobnoœci przekona³ siê te¿ rych³o, i¿
obie sakwy, które nape³ni³ by³ owocami zerwanymi z podziemnych drzew, nie zawieraj¹ szkie³ek i
kryszta³ów, ale bezcenne klejnoty. Wiedzia³ ju¿ teraz, ¿e posiada wielkie bogactwo, o jakim siê nawet
królom nie œni. Przyjrza³ siê dok³adnie wszystkim drogim kamieniom, które by³y u jubilerów na
bazarze, i przekona³ siê, ¿e najwiêkszy z nich nie dorównuje najmniejszemu z tych, które on posiada.
Pewnego dnia us³ysza³ na bazarze, jak su³tañski czausz* wykrzykuje: - Na rozkaz naszego mi³oœciwie
nam panuj¹cego su³tana, najwiêkszego monarchy nie tylko naszego stulecia, ale wszystkich czasów,
jakie by³y i bêd¹, ka¿dy winien zamkn¹æ swój sklep czy sk³ad i udaæ siê poœpiesznie do domu.
Najjaœniejsza ksiê¿niczka Badr-el-Budur, córka padyszacha*, przejdzie ulicami miasta do ³aŸni.
Ka¿dy, kto ten rozkaz przekroczy, poniesie œmieræ i bêdzie winien w³asnej krwi! Kiedy Aladyn
us³ysza³ to obwieszczenie, zapragn¹³ od razu ujrzeæ ow¹ ksiê¿niczkê i tak powiedzia³ do siebie:
"Wszyscy ludzie wielbi¹ jej urodê i powab, przeto najg³êbszym moim pragnieniem jest j¹ zobaczyæ". I
zaraz zacz¹³ rozmyœlaæ, jak by tu zobaczyæ na w³asne oczy córkê su³tana. W koñcu postanowi³ ukryæ
siê za drzwiami ³aŸni, aby ujrzeæ jej oblicze, kiedy bêdzie tamtêdy przechodzi³a. Jak postanowi³, tak i
zrobi³. Uda³ siê do ³aŸni, zanim ksiê¿niczka zd¹¿y³a tam przybyæ, i stan¹³ za drzwiami w miejscu, gdzie
nikt nie móg³ go zoczyæ. Ksiê¿niczka przesz³a ulicami miasta, rozgl¹daj¹c siê na wszystkie strony i w
koñcu przyby³a przed ³aŸniê. Wchodz¹c zaœ do œrodka podnios³a czarczaf* ze swego oblicza, a z
twarzy jej promieniowa³o takie piêkno, ¿e dorównywa³a blaskiem s³oñcu lub najdrogocenniejszej z
pere³. By³a jak ta, któr¹ opiewa³ poeta w s³owach: Kto da³ jej oczom te czarowne cienie?@ Na jej
policzkach barwa ró¿y goœci,@ Jak noc siê czerni¹ jej bujne kêdziory,@ Lecz biel jej czo³a rozjaœnia
ciemnoœci. Kiedy ksiê¿niczka Badr-el-Budur unios³a czarczaf i Aladyn ujrza³ jej oblicze, zam¹ci³o mu
siê w g³owie, zosta³ oczarowany, a mi³oœæ wype³ni³a mu serce po brzegi. Do domu wróci³ jak
urzeczony. Matka zaczê³a coœ do niego mówiæ, ale on o nic nie pyta³ i na nic nie odpowiada³. Matka
przynios³a mu obiad, ale on trwa³ ci¹gle w stanie zamroczenia. Zapyta³a wiêc: - Co ci siê sta³o, synku?
Nie jesteœ ten sam co zawsze. Mówiê do ciebie, a ty nie dajesz odpowiedzi. - Pozostaw mnie w spokoju
- ozwa³ siê Aladyn. Matka jednak nie dawa³a za wygran¹ i zachêca³a do posi³ku. Zjad³ wiêc coœ niecoœ,
ale zaraz potem po³o¿y³ siê na pos³aniu i przele¿a³ pogr¹¿ony w zadumie a¿ do rana. Przez ca³y nastêpny
dzieñ stan jego równie¿ siê nie odmieni³. Matka frasowa³a siê wielce o syna, a poniewa¿ nie wiedzia³a,
co mu siê przytrafi³o, przypuszcza³a, ¿e trapi go jakaœ choroba. Podesz³a wiêc do niego i zapyta³a: -
Synku mój, jeœli odczuwasz jak¹œ boleœæ czy coœ ci dolega, powiedz mi, a pójdê do lekarza i
poproszê go do ciebie. W³aœnie bawi w naszym mieœcie pewien s³awny lekarz z dalekiej krainy
arabskiej, którego nasz su³tan tu sprowadzi³. Opowiadaj¹ o jego wielkiej umiejêtnoœci i wiedzy, jeœli
wiêc czujesz siê chory, pójdê po niego i uproszê go, aby do nas przyszed³. Kiedy Aladyn us³ysza³, ¿e
matka chce do niego sprowadziæ lekarza, rzecze: - Kochana matko, jestem zdrów, a nie chory, ale
dotychczas myœla³em, ¿e wszystkie kobiety s¹ podobne do ciebie. Wczoraj jednak ujrza³em ksiê¿niczkê
Badr-el-Budur, jak udawa³a siê do ³aŸni. Po czym opowiedzia³ wszystko szczegó³owo i tak zakoñczy³: -
Zapewne s³ysza³aœ, jak su³tañski czausz wykrzykiwa³, ¿e nikomu nie wolno przebywaæ na ulicy, aby
ksiê¿niczka Badr-el-Budur mog³a przez nikogo nie widziana udaæ siê do k¹pieli. Ja zaœ ujrza³em jej
oblicze, kiedy unios³a czarczaf, wchodz¹c do ³aŸni. A kiedy ujrza³em jej lica i wdziêczn¹ postaæ,
ogarnê³a mnie, matko, mi³oœæ równa najgwa³towniejszej boleœci i rozgorza³a we mnie têsknota za ni¹,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (12 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
tak ¿e nie mogê ju¿ znaleŸæ sobie miejsca, dopóki jej wzglêdów nie pozyskam. Przeto zamierzam
zgodnie z prawem i obyczajem poprosiæ jej ojca su³tana, aby da³ mi j¹ za ma³¿onkê. Matka Aladyna
us³yszawszy jego s³owa, zw¹tpi³a w zdrowy rozum syna i tak do niego powiada: - Synku mój, niech
Allach ma ciê w swej opiece! Wydaje mi siê bowiem, i¿ postrada³eœ zmys³y, moje dziecko; mówisz, jak
gdybyœ by³ opêtany przez szatana! - Nie, moja matko - zawo³a³ Aladyn - nie postrada³em zmys³ów i nie
jestem opêtañcem! Twoje s³owa nie mog¹ zmieniæ mego postanowienia. Nie zaznam spokoju, dopóki
nie zdobêdê wzglêdów pani mojego serca, piêknej ksiê¿niczki Badr-el-Budur! - Ach, mój synku -
odpar³a matka - klnê siê na moje ¿ycie, ¿e nie powinieneœ wypowiadaæ takich s³ów. Daj spokój swemu
szaleñstwu! Bo i któ¿ móg³by siê odwa¿yæ prosiæ su³tana o rêkê jego córki dla ciebie? Nie wiem nawet,
w jaki sposób twoja proœba mog³aby dotrzeæ przed jego oblicze. Kto ma byæ twoim swatem? Tedy
Aladyn tak odpowiedzia³ matce: - Przez kogo, kochana matko, mia³bym prosiæ su³tana o rêkê jego
córki, dopóki ty ¿yjesz? Czy¿ mam wierniejszego przyjaciela nad ciebie? Pragnê, a¿ebyœ ty w moim
imieniu tê proœbê przed oblicze su³tana zanios³a. - Synku mój - ozwa³a siê matka - niech Allach mnie
od czegoœ podobnego uchroni. Nie postrada³am bowiem jeszcze zdrowego rozumu tak jak ty! Wygnaj
te myœli z g³owy i pamiêtaj, czyim synem jesteœ! Dziecko moje, jesteœ synem najubo¿szego i
najskromniejszego krawca, jaki by³ w tym mieœcie. Równie¿ i ja, twoja matka, pochodzê z ca³kiem
biednej rodziny. Jak¿e¿ wiêc mo¿esz mieæ œmia³oœæ ubiegaæ siê o rêkê córki padyszacha, który nie
raczy nawet daæ jej ksiêciu królewskiej czy su³tañskiej krwi, jeœli ten nie dorównuje mu potêg¹,
stanowiskiem i powa¿aniem u ludzi? Jeœli ktoœ stoi ni¿ej od su³tana, choæby tylko o jeden szczebel, to
su³tan nie da mu rêki swojej córki. Aladyn cierpliwie czeka³, a¿ matka skoñczy swoj¹ perorê, a potem
rzek³: - Kochana matko, wszystko to, o czym mówisz, rozwa¿y³em. Wiem o tym dobrze, ¿e jestem
dzieckiem ubogich rodziców. Ale nic nie odwiedzie mnie od mego postanowienia. Przeto zaklinam ciê,
jakem twój syn, którego gor¹co mi³ujesz, abyœ wyœwiadczy³a mi tê przys³ugê, bo inaczej utracisz syna;
rych³a œmieræ po mnie przyjdzie, jeœli nie pozyskam wzglêdów przeze mnie umi³owanej ksiê¿niczki.
Pamiêtaj, matko, ¿e jestem twoim jedynym dzieckiem. Matka jê³a na te s³owa lamentowaæ i p³akaæ,
mówi¹c: - Synku mój, jestem twoj¹ matk¹. Nie mam drugiego dziecka i ty jesteœ sercem mego serca i
dusz¹ mej duszy. Je¿eli wiêc chcesz siê o¿eniæ, to wyszukam dla ciebie ¿onê spoœród ludzi naszego
stanu, ale i oni zapytaj¹ mnie zaraz, czy uprawiasz jakieœ rzemios³o lub czy posiadasz kawa³ek gruntu,
sklep czy ogród, z którego móg³byœ siebie i ¿onê utrzymaæ. I có¿ mam im na to odpowiedzieæ? Jeœli
wiêc nawet ludziom równie ubogim jak my nie wiem, jakiej udzieliæ odpowiedzi, jak¿e¿ mog³abym siê
oœmieliæ zabiegaæ dla ciebie o rêkê córki chiñskiego cesarza, który nie mia³ i nie ma sobie równego
w³adcy? Zwa¿ to wszystko w swoim umyœle! I powiedz mi, jak mam go o rêkê córki dla krawieckiego
syna prosiæ! Wiem na pewno, ¿e jeœli mu tylko o tym wspomnê, obróci siê to na nasze nieszczêœcie,
nara¿aj¹c nas na niebezpieczeñstwo su³tañskiego gniewu. Ba, mo¿e nawet przynieœæ to zarówno mnie,
jak i tobie wyrok œmierci. A przypuœæmy nawet, ¿e pójdê i za¿¹dam wstêpu do su³tana, jaki¿ upominek
mam przynieœæ dla jego su³tañskiej moœci?! I tak matka nie przestawa³a przemawiaæ do rozs¹dku
syna. - Wiem, moje dziecko, ¿e nasz su³tan jest ³agodny, ¿e nikogo nie odpêdza, kto do niego przyjdzie
b³agaæ o sprawiedliwoœæ lub ³askê. Wiem, ¿e jest dobrotliwy i ³askawy zarówno dla swoich, jak i dla
obcych. Ale su³tan obdarza sw¹ ³ask¹ tylko tego, kto na to zas³uguje, kto w obliczu su³tana dokona
bohaterskiego czynu na wojnie lub kto obroni przed napaœci¹ wroga swój kraj. A ty, mój synu, có¿ za
bohaterski czyn, zas³uguj¹cy na wdziêcznoœæ su³tana, spe³ni³eœ, abyœ mia³ na jego ³askê zas³u¿yæ?
Przy tym, kto do w³adcy siê zbli¿a i prosi go o wyœwiadczenie ³aski, musi przynieœæ ze sob¹ upominek
godny jego su³tañskiej moœci, jak ci ju¿ o tym wspomina³am. - Kochana matko - odpowiedzia³ Aladyn -
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (13 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
s³owa twoje trafiaj¹ w sedno. Przypomnia³aœ mi o czymœ, o czym zapomnia³em, i to w³aœnie dodaje
mi otuchy, aby za twoim poœrednictwem o rêkê su³tañskiej córki prosiæ. Pytasz mnie, matko, czy
posiadam coœ, co móg³bym z³o¿yæ, zgodnie z obyczajem, jako upominek do stóp su³tana. Otó¿ jestem
na to dosyæ bogaty i wydaje mi siê, ¿e ¿aden król na œwiecie nie ma nic, co by dorównywa³o temu, co
ja posiadam. To, co uprzednio bra³em za szk³o i kryszta³, okaza³o siê najprawdziwszymi drogimi
kamieniami. Dziêki stosunkom z jubilerami dowiedzia³em siê, ¿e kamienie, które przynios³em w
sakwach z podziemnej pieczary, s¹ po prostu bezcenne. Przeto b¹dŸ taka dobra i przynieœ mi nasz¹
porcelanow¹ misê, abym móg³ j¹ tymi drogimi kamieniami nape³niæ, a nastêpnie zaniesiesz j¹ jako
upominek dla su³tana. Jestem pewien, ¿e u³atwi to znacznie twoje zadanie, kiedy staniesz przed
su³tanem i bêdziesz go b³aga³a o spe³nienie mej proœby. Nie bêdziesz potrzebowa³a wstydziæ siê
takiego upominku! Daj mi wiarê, matko, chodzi³em cztery razy na bazar jubilerów i widzia³em na
w³asne oczy, jak sprzedaj¹ za drogie pieni¹dze kamienie, które urod¹ s¹ cztery razy gorsze od naszych.
Przeto wstañ i tak jak ciê prosi³em, przynieœ mi porcelanow¹ misê, abyœmy tymi klejnotami j¹ nape³nili
i zobaczyli, jak w niej wygl¹daj¹. Matka Aladyna posz³a i przynios³a porcelanow¹ misê, mówi¹c do
siebie: "Chcia³abym siê przekonaæ, czy to, co mój syn o tych kamieniach mówi, jest istotnie prawd¹ czy
te¿ nie". Aladyn zaœ wyj¹³ z obu sakw drogie kamienie i w³o¿y³ do misy, a¿ by³a nimi wype³niona po
brzegi. Wtedy matka spojrza³a na nie, ale nie mog³a d³ugo patrzyæ i musia³a przymru¿yæ oczy, gdy¿
drogie kamienie lœni³y, b³yszcza³y i skrzy³y siê oœlepiaj¹cym blaskiem. - Widzisz, matko, jaki to bêdzie
wspania³y upominek dla su³tana? Jestem pewien, ¿e dziêki temu padyszach ciê uhonoruje i przyjmie z
najwy¿sz¹ czci¹. Teraz nie masz ju¿ ¿adnej wymówki, weŸ tê misê i idŸ z ni¹ do su³tañskiego pa³acu. -
Dobrze, mój synu - odpar³a matka - upominek ten jest zaiste piêkny i nikt na œwiecie nie posiada
czegoœ podobnego, jak sam to przed chwil¹ powiedzia³eœ. Ale i tak nie starczy mi odwagi, aby zbli¿yæ
siê do su³tana i prosiæ dla ciebie o rêkê jego córki. Nie, mój synu, jêzyk odmówi³by mi pos³uszeñstwa.
A przypuœæmy nawet, ¿e Allach da³by mi dosyæ si³ i œmia³oœci, abym mog³a do su³tana rzec: "Chcê
przez ma³¿eñstwo twojej córki ksiê¿niczki Badr-el-Budur z moim synem Aladynem staæ siê twoj¹
powinowat¹" - uznano by mnie za szalon¹ i wygnano ze wstydem i hañb¹, nie mówi¹c ju¿ o tym, ¿e
mog³oby to byæ niebezpieczne nie tylko dla mego ¿ycia, ale i dla twojego. Ale mimo wszystko, synu
mój, i¿by tobie dogodziæ, zdobêdê siê na odwagê i pójdê. A jeœli su³tan ze wzglêdu na upominek
przyj¹æ mnie raczy z honorami, przedstawiê mu twoj¹ proœbê. I matka Aladyna tak dalej do syna
mówi³a: - A wiêc przedstawiê su³tanowi twoj¹ proœbê i oznajmiê mu, ¿e prosisz o rêkê jego córki. Ale
kiedy mnie zapyta, co posiadasz i jakie masz dochody, o co ludzie zazwyczaj w takich wypadkach
pytaj¹, có¿ mam mu na to odpowiedzieæ? Aladyn zaœ odrzek³: - Nie myœlê, aby su³tan o to ciê zapyta³,
kiedy zobaczy moje drogie kamienie i zachwyci siê ich wspania³oœci¹. Przeto nie k³opocz siê o to, co
nigdy nie nast¹pi, ale wybierz siê w drogê i zanieœ mu te klejnoty, prosz¹c go w moim imieniu o rêkê
jego córki. Szkoda tu d³u¿ej siedzieæ i frasowaæ siê nadaremnie! Od dawna przecie wiesz, ¿e posiadam
czarodziejsk¹ lampê, która dostarczy wszystkiego, czego tylko od niej za¿¹dam. Tuszê, ¿e z jej pomoc¹
potrafiê odpowiedzieæ na pytanie, jakie s¹ moje dochody. I tak rozmawiali ze sob¹ Aladyn i jego matka
przez ca³¹ noc. Skoro nadszed³ ranek, matka nabra³a otuchy, pomna tego, co jej syn powiedzia³ o mocy i
zaletach czarodziejskiej lampy. Aladyn widz¹c, ¿e tak j¹ to oœmieli³o, przestraszy³ siê nawet, ¿e matka
bêdzie siê teraz posiadaniem lampy przed obcymi chwaliæ, i dlatego tak do niej powiedzia³: - Matko,
wystrzegaj siê, abyœ komuœ nie wyjawi³a tajemnicy o czarodziejskiej mocy naszej lampy, gdy¿ jest to
najwiêkszy skarb, jaki posiadamy. Nie wa¿ siê komukolwiek czegoœ o tej lampie wyjawiæ, abyœmy nie
utracili mo¿noœci prowadzenia nadal takiego szczêœliwego ¿ycia, jak to, które dziêki niej obecnie
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (14 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
prowadzimy. Matka uspokoi³a Aladyna, ¿e tego nie uczyni, po czym wziê³a czarê z drogimi
kamieniami, owinê³a j¹ delikatn¹ tkanin¹ i wyruszy³a w drogê, aby zawczasu dostaæ siê do sali dywanu,
zanim wype³ni siê ona ludŸmi. Sz³a, sz³a, a¿ przysz³a ze swoj¹ mis¹ z klejnotami pod pa³ac. Kiedy
przyby³a, dywan siê jeszcze nie zacz¹³, tak ¿e mog³a zobaczyæ, jak wielki wezyr wraz z kilku baszami
wkracza do sali, gdzie mia³a odbyæ siê Wielka Rada. Wkrótce sala zape³ni³a siê po brzegi wezyrami,
szejkami, emirami* i bejami*. Po chwili ukaza³ siê sam su³tan, a wszyscy witali go z najwy¿szym
szacunkiem. Padyszach zasiad³ na tronie, a wszyscy obecni stali przed nim ze skrzy¿owanymi na
piersiach rêkami, oczekuj¹c, a¿ da znak, aby usi¹œæ. Nastêpnie przedstawiono su³tanowi ró¿ne sprawy
do rozstrzygniêcia, a on raczy³ wydaæ orzeczenie o ka¿dej, s³uszne i sprawiedliwe, a¿ dywan dobieg³
koñca. Wówczas su³tan wsta³ i wróci³ na swoje pokoje, a wszyscy rozeszli siê do swoich zajêæ. Matce
Aladyna, poniewa¿ przysz³a wczeœniej od innych, uda³o siê dostaæ na salê dywanu, ale poniewa¿ nikt
do niej siê nie zwróci³ i nie zaprowadzi³ jej przed oblicze su³tana, pozosta³a tam, gdzie stanê³a, a¿ rada
siê skoñczy³a. Kiedy zobaczy³a,¿e su³tan wsta³ z tronu i uda³ siê do swego haremu, wybra³a siê w
powrotn¹ drogê i wróci³a do domu. Skoro Aladyn ujrza³ matkê wracaj¹c¹ z mis¹ pe³n¹ klejnotów,
zmiarkowa³, ¿e coœ niedobrego musia³o siê przydarzyæ. Nie chcia³ jednak o nic pytaæ, dopóki matka
sama nie opowie, jak to by³o. - Kochany synku - ozwa³a siê - niech Allach bêdzie pochwalony za to, ¿e
da³ mi dziœ tyle odwagi, i¿ potrafi³am dostaæ siê do sali dywanu. I chocia¿ nie mia³am dotychczas
mo¿noœci przemówiæ do padyszacha, to jednak, jeœli Allach pozwoli, uczyniê to jutro. B¹dŸ dobrej
myœli, synku, jutro na pewno bêdê z jego su³tañsk¹ moœci¹ o tobie mówi³a i zrobiê to dla ciebie,
choæby nie wiem co mia³o siê potem staæ. Aladyn us³yszawszy s³owa matki, nie posiada³ siê ze
szczêœcia chocia¿ bezmiar mi³oœci i têsknoty, jakie odczuwa³ do ksiê¿niczki Badr-el-Budur, z godziny
na godzinê wzmaga³ siê i nie pozwala³ mu d³u¿ej czekaæ. Nazajutrz skoro œwit matka wybra³a siê
znowu w drogê i posz³a ze swoj¹ mis¹ z klejnotami do sali przyjêæ padyszacha. Zasta³a j¹ jednak
zamkniêt¹, a kiedy zapyta³a ludzi o powód, us³ysza³a odpowiedŸ: - Su³tan tylko trzy razy na tydzieñ
odbywa dywan Musia³a wiêc, nic nie wskórawszy, do domu powróciæ I tak chodzi³a tam co dzieñ. Tego
dnia kiedy odbywa³ siê dywan, wœlizgiwa³a siê do sali przyjêæ i sta³a tam tak d³ugo, a¿ rada dobieg³a
koñca. Tak min¹³ ca³y tydzieñ. Nareszcie su³tan zauwa¿y³ staruszkê stoj¹c¹ w k¹cie podczas ka¿dego
dywanu. I pewnego dnia, kiedy matka Aladyna znów przysz³a i jak zwykle sta³a w sali przyjêæ, nie
maj¹c odwagi wyst¹piæ naprzód i wymówiæ pierwszego s³owa, su³tan zwróci³ siê do wielkiego wezyra:
- Wezyrze, od szeœciu czy siedmiu dni widzê podczas ka¿dego dywanu, jak ta staruszka przychodzi,
trzymaj¹c coœ pod swoj¹ parand¿¹*. Czy wiesz coœ o niej, wezyrze, lub o tym, co j¹ tu sprowadza? -
Padyszachu nasz i su³tanie - odpar³ wezyr - bia³og³owy nie grzesz¹ zwykle zbytnim rozs¹dkiem, mo¿e
wiêc ta staruszka przychodzi poskar¿yæ siê przed tob¹ na swojego mê¿a lub kogoœ ze swoich krewnych.
Su³tana atoli odpowiedŸ wielkiego wezyra nie zadowoli³a i rozkaza³ mu aby kiedy owa kobieta znów
przybêdzie, przyprowadzi³ j¹ przed jego tron. Wielki wezyr przy³o¿y³ rêkê do czo³a i rzek³: - S³ucham i
jestem pos³uszny rozkazom mego padyszacha i su³tana! Kiedy wiêc matka Aladyna, która
przyzwyczai³a siê przychodziæ codziennie do sali przyjêæ i tam przed najmi³oœciwszym obliczem
su³tana wystawaæ, znów przysz³a i tak stanê³a, aby w³adca móg³ j¹ dojrzeæ, su³tan zwróci³ siê do
wielkiego wezyra: - Oto jest ta niewiasta, o której ci mówi³em. PrzyprowadŸ j¹ niezw³ocznie przed
moje oblicze, abym móg³ dowiedzieæ siê od niej, o co mnie prosiæ zamierza, i jej sprawê rozpatrzyæ.
Wielki wezyr podszed³ wiêc do matki Aladyna i podprowadzi³ j¹ pod tron padyszacha. Skoro staruszka
przed swym w³adc¹ stanê³a, sk³oni³a mu siê nisko, ¿ycz¹c coraz wiêkszej potêgi, d³ugiego ¿ycia i
wiecznego szczêœcia, i uca³owa³a ziemiê u jego stóp. - Niewiasto - ozwa³ siê do niej su³tan - od ilu¿ to
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (15 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
ju¿ dni widzê ciebie w sali, gdzie odbywa siê wielki dywan, a ty nigdy jeszcze nie przemówi³aœ do
mnie ani s³owa! Powiedz mi, czy masz do mnie jak¹œ proœbê, któr¹ móg³bym spe³niæ. Tedy matka
Aladyna po raz drugi uca³owa³a ziemiê, b³agaj¹c Allacha o b³ogos³awieñstwo dla su³tana, po czym
zaczê³a w te s³owa: - Tak jest, klnê siê na moj¹ g³owê, o najwiêkszy w³adco naszych czasów, ¿e mam do
ciebie b³agaln¹ proœbê, ale przede wszystkim obiecaj, ¿e nic mi groziæ nie bêdzie, kiedy odwa¿ê siê
proœbê moj¹ powierzyæ uszom mego padyszacha i su³tana, byæ mo¿e bowiem, ¿e uznasz moj¹ proœbê
za nieco dziwn¹. Su³tan jednak nalega³, chc¹c koniecznie dowiedzieæ siê, co to za proœba, a poniewa¿
by³ z natury cz³owiekiem dobrotliwym, zapewni³ staruszkê, ¿e nic jej siê nie stanie. Rozkaza³ ponadto,
aby wszyscy obecni opuœcili salê, tak ¿e pozostali jedynie su³tan, wielki wezyr i matka Aladyna. Wtedy
su³tan tak rzecze do onieœmielonej staruszki: - Wy³ó¿ mi twoj¹ sprawê i niech Allach ma ciê w swojej
opiece! - O najwiêkszy w³adco naszych czasów - powiedzia³a matka Aladyna - proszê ciê z góry o
przebaczenie za to, co ci powiem. - Niech Allach ci przebaczy - rzek³ su³tan. A ona mówi³a dalej: - O
padyszachu nasz i su³tanie, mam syna imieniem Aladyn. Pewnego dnia us³ysza³ on, jak twój czausz
obwieszcza³, ¿e nikomu nie wolno otworzyæ sklepu ani przebywaæ na ulicy, poniewa¿ ksiê¿niczka
Badr-el-Budur ma udaæ siê do ³aŸni. Skoro mój syn to us³ysza³, postanowi³ wbrew twoim rozkazom j¹
zobaczyæ i ukry³ siê w miejscu, sk¹d mo¿na j¹ by³o dobrze widzieæ. By³o to tu¿ za drzwiami wiod¹cymi
do ³aŸni. Kiedy ksiê¿niczka tam przyby³a i uchyli³a czarczaf, syn mój spojrza³ na ni¹ i od tej chwili, o
najwiêkszy w³adco naszych czasów, ¿ycie straci³o dlañ wszelki urok. Przeto za¿¹da³ ode mnie, ¿ebym
wasz¹ su³tañsk¹ moœæ poprosi³a dla niego o rêkê córki. B³agam wiêc wasz¹ su³tañsk¹ moœæ o ³agodne
potraktowanie moich s³ów i o przebaczenie mi tej bezczelnej proœby, któr¹ zanoszê przed jego tron w
imieniu w³asnym i mego syna. Kiedy su³tan jej s³owa us³ysza³, uœmiechn¹³ siê, poniewa¿ by³ to pan
wielce dobrotliwy, i zapyta³: - A có¿ to masz pod parand¿¹? Kiedy matka Aladyna zmiarkowa³a, ¿e
su³tan siê nie rozsierdzi³, lecz tylko siê uœmiecha, odwinê³a tkaninê i poda³a mu misê z klejnotami. A
kiedy tkanina zosta³a zdjêta, wyda³o siê, ¿e ca³a sala rozb³ys³a rzêsiœcie od nagle zapalonych ¿yrandoli i
kandelabrów. Su³tan spojrza³ na drogie kamienie i oœlepiony ich blaskiem nie móg³ nadziwiæ siê ich
wspania³oœci, rozmiarom i piêknu. - Nigdy jeszcze nie widzia³em czegoœ podobnego jak te klejnoty! -
zawo³a³. - Zdaje mi siê, ¿e w moich skarbcach nie mam ani jednego, który by im dorówna³. - A
zwracaj¹c siê do swego wielkiego wezyra mówi³ dalej: - I có¿ ty na to, wezyrze, czy widzia³eœ w swoim
¿yciu takie klejnoty? Wielki wezyr odrzek³: - Nic podobnego nie widzia³em, o padyszachu i su³tanie. A
su³tan rzecze: - Zaprawdê, kto przynosi mi w darze takie klejnoty, godzien jest tego, aby staæ siê
ma³¿onkiem mojej córki Badr-el-Budur, zw³aszcza ¿e dotychczas nie by³o jeszcze nikogo, kto by³by
godniejszy dost¹piæ tego zaszczytu. Skoro wielki wezyr te s³owa su³tana us³ysza³, odjê³o mu mowê ze
zmartwienia, a smutek jego by³ o tyle zrozumia³y, i¿ su³tan by³ kiedyœ obieca³ wydaæ ksiê¿niczkê Badr-
el-Budur za jego syna. Po chwili opanowa³ siê jednak i powiedzia³: - O najwiêkszy w³adco naszych
czasów, przebacz! Wasza su³tañska moœæ by³ ³askaw zaszczyciæ mnie kiedyœ obietnic¹, ¿e ksiê¿niczka
Badr-el-Budur ma przypaœæ w udziale memu synowi. Niech¿e wiêc mój su³tan bêdzie na tyle ³askaw,
by wyznaczyæ teraz zw³okê trzech miesiêcy dla za³atwienia tej sprawy. Nie w¹tpiê, ¿e podarunek mego
syna bêdzie jeszcze o wiele wspanialszy od podarunku tego obcego m³odzieñca. Chocia¿ su³tan wiedzia³
dobrze, ¿e nie tylko dla wezyra, ale nawet dla najpotê¿niejszego monarchy nie bêdzie mo¿liwe
obdarowaæ go wspanialszym upominkiem, raczy³ jednak w swej dobroci zgodziæ siê na trzymiesiêczn¹
zw³okê, o któr¹ wezyr prosi³. Po czym su³tan zwróci³ siê uprzejmie do starej matki Aladyna, mówi¹c: -
Niewiasto, idŸ do twego syna i oznajmij mu, ¿e dajê moje su³tañskie s³owo, i¿ córka ma bêdzie dla
niego przeznaczona. Uprzednio jednak muszê sprawiæ jej wyprawê i poczyniæ odpowiednie
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (16 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
przygotowania do godów. Syn twój musi wiêc cierpliwie poczekaæ jeszcze trzy miesi¹ce. Matka
Aladyna, otrzymawszy tak¹ odpowiedŸ od padyszacha, podziêkowa³a mu, zanosz¹c mod³y do Allacha o
jego szczêœcie, po czym jakby niesiona na skrzyd³ach uda³a siê poœpiesznie do swego domu. Skoro syn
zauwa¿y³, ¿e oblicze matki promienieje i ¿e tym razem matka nie przynios³a z powrotem misy z
klejnotami, uradowa³ siê i skierowa³ do matki nastêpuj¹ce pytania: - Powiedz mi, kochana matko, czy
Allach pozwoli³ ci przynieœæ dobr¹ nowinê? Czy klejnoty i wielka ich wartoœæ zrobi³y swoje? Czy
su³tan przyj¹³ ciê dobrze, czy potraktowa³ ciê ³askawie i proœbê twoj¹ spe³ni³? Matka Aladyna wszystko
synowi opowiedzia³a i zakoñczy³a swoje opowiadanie s³owami: - Su³tan przyrzek³ mi, ¿e córka jego
bêdzie tobie przeznaczona, ale potem wielki wezyr coœ doñ po cichu szepta³, a kiedy ju¿ siê potajemnie
zmówili, su³tan oznajmi³, ¿e odk³ada wszystko na trzy miesi¹ce. Obawiam siê, ¿e wezyr coœ knuje i
chce wp³yn¹æ na zmianê su³tañskiego postanowienia. - Jeœli nawet su³tan wyznaczy³ trzy miesi¹ce
zw³oki, to i tak szczêœcie moje jest niezmierne - rzek³ Aladyn, dziêkuj¹c matce z ca³ego serca za trud,
jaki sobie dla niego zada³a. Nastêpnie cierpliwie czeka³, a¿ dwa miesi¹ce z tych trzech przeminê³y.
Pewnego razu matka Aladyna posz³a przed wieczorem na bazar, aby zakupiæ trochê oliwy. Ale
wszystkie stragany by³y pozamykane, a ca³e miasto odœwiêtnie przystrojone. Mieszkañcy stawiali
œwieczki i kwiaty w oknach domów, g³ówn¹ ulic¹ zaœ sun¹³ wspania³y orszak, z³o¿ony z gwardii
su³tana i wielu agów* na piêknych rumakach, wœród p³on¹cych pochodni i kaganków. Zdumiona tym
niepowszednim widokiem staruszka wesz³a do sklepu z oliw¹, który by³ wyj¹tkowo otwarty, i zakupi³a
jej trochê, prosz¹c kupca o wyjaœnienie przyczyny tych uroczystoœci. - Niewiasto - odpar³ handlarz
oliwy - wydaje siê, ¿e jesteœ obca w tym mieœcie, jeœli nie wiesz, ¿e syn wielkiego wezyra wyprawia
dziœ swoje gody z córk¹ su³tana, ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur. Pan m³ody jest teraz w ³aŸni, a ci agowie i
wojownicy, to jego œwita, przybyli tu, aby w uroczystym pochodzie odprowadziæ go do su³tañskiego
pa³acu, do córki jego su³tañskiej moœci. Us³yszawszy te s³owa, matka Aladyna wielce siê zafrasowa³a i
nie wiedzia³a, w jaki sposób tê smutn¹ nowinê powtórzyæ synowi, który z godziny na godzinê
wyczekiwa³ koñca wyznaczonej mu trzymiesiêcznej zw³oki. Wróci³a wszak¿e od razu do domu, a kiedy
wesz³a do izby, gdzie jej syn siê znajdowa³, tak do niego rzecze: - Synku mój, muszê ci coœ wa¿nego
donieœæ, ale mo¿esz byæ pewny, ¿e zmartwienie, które ci ta nowina zgotuje, bêdzie i dla mnie nader
ciê¿kie do zniesienia. - Powiedz, co to za nowina - poprosi³ Aladyn. A matka tak mówi³a dalej: - Su³tan
nie dotrzyma³ swego su³tañskiego s³owa, które da³ mi, przyrzekaj¹c tobie rêkê ksiê¿niczki Badr-el-
Budur. Dziœ wieczór bowiem syn wielkiego wezyra ma j¹ poœlubiæ. Skoro Aladyn to us³ysza³, z
pocz¹tku zas³ab³ z rozpaczy, ale zaraz potem przypomnia³a mu siê czarodziejska lampa i pocieszony tym
tak do matki powiada: - Klnê siê na twoje ¿ycie, kochana matko, ¿e syn wezyra nied³ugo cieszyæ siê
bêdzie swoim szczêœciem. Na razie wszak¿e musimy zachowaæ milczenie. Po wieczerzy Aladyn
poszed³ do swej komory, zamkn¹³ za sob¹ drzwi, wyj¹³ lampê i potar³ j¹. Natychmiast zjawi³ siê d¿inn i
rzek³: - Powiedz, panie, czego ¿¹dasz, a ja spe³niê ka¿de twoje ¿yczenie, jestem bowiem s³ug¹ tego, kto
posiada tê czarodziejsk¹ lampê. Aladyn zaœ odpar³: - S³uchaj, d¿innie, prosi³em su³tana, aby da³ mi
swoj¹ córkê za ¿onê i su³tan obieca³, ¿e spe³ni moj¹ proœbê, kiedy przemin¹ trzy miesi¹ce. Tymczasem
nie dotrzyma³ swego su³tañskiego s³owa, gdy¿ dziœ wieczór ma odbyæ siê jej wesele z synem wielkiego
wezyra. Otó¿ rozkazujê ci, wierny s³ugo czarodziejskiej lampy, kiedy ujrzysz, ¿e pan m³ody i panna
m³oda bêd¹ razem, porwij ich i przynieœ ich tutaj, Taka jest moja wola. - S³ucham ciê i zastosujê siê do
twego rozkazu! - zawo³a³ d¿inn i znik³, a Aladyn powróci³ do matki, aby spêdziæ z ni¹ spokojnie resztê
wieczoru. Kiedy nadesz³a pora, w której spodziewa³ siê przybycia d¿inna, wsta³ i poszed³ do swojej
komory. Zaledwie zd¹¿y³ tam wejœæ, jak ju¿ pos³uszny d¿inn przyniós³ przera¿onych nowo¿eñców.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (17 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
Aladyn ujrzawszy ich, nie posiada³ siê z radoœci i tak do d¿inna powiada: WeŸ st¹d tego nêdznika i
po³ó¿ go na œmietniku! D¿inn momentalnie porwa³ wezyrowego syna i rzuci³ go miêdzy œmiecie, ale
nim to uczyni³, tchn¹³ na niego, aby go obezw³adniæ, tak ¿e nieszczêœnik musia³ pozostaæ tam, gdzie
siê znalaz³, w po¿a³owania godnym stanie. Po czym d¿inn wróci³ do Aladyna i pyta: - Czy masz jeszcze
jakieœ inne pragnienie? Jeœli tak, to mi je wyjaw. Aladyn odpowiedzia³: - Wróæ tu jutro rano, abyœ
móg³ nowo¿eñców odnieœæ z powrotem tam, sk¹d ich przynios³eœ. - S³ucham i jestem pos³uszny! -
zawo³a³ d¿inn i znik³. Aladyn zaœ nie móg³ sam w to uwierzyæ, i¿ mu siê wszystko tak œwietnie uda³o,
¿e ta, do której p³on¹³ gor¹c¹ mi³oœci¹, znalaz³a siê w jego domu. I tak do niej powiedzia³: - O
najpiêkniejsza wœród piêknych, nie myœl, ¿e ciê tu sprowadzi³em, aby ciê skrzywdziæ! Daleki jestem
od tego. Nie mog³em tylko dopuœciæ, aby kto inny by³ twoim oblubieñcem, gdy¿ ojciec twój, su³tan,
obieca³ mi ciebie za ¿onê. Œpij wiêc beztrosko. Gdy ksiê¿niczka Badr-el-Budur ujrza³a siebie w tej
ubogiej i ciemnej komorze i us³ysza³a s³owa Aladyna, stropi³a siê tak, ¿e nie wiedzia³a, co
odpowiedzieæ. Aladyn zaœ po³o¿y³ siê spaæ obok niej, umieœciwszy wyci¹gniêt¹ z pochwy szablê
pomiêdzy nimi. Ksiê¿niczka Badr-el-Budur spêdzi³a jednak bardzo z³¹ noc, zaiste w ca³ym swym ¿yciu
nie prze¿y³a gorszej. Z przera¿enia nie zmru¿y³a bowiem oka a¿ do œwitu. Syn wezyrowy zaœ le¿a³ na
œmietniku i ze strachu, jaki odczuwa³ przed d¿innem, nie móg³ siê ruszyæ. Kiedy nasta³ ranek, d¿inn,
nie czekaj¹c nawet na potarcie lampy przez Aladyna, ukaza³ siê przed nim i rzek³: - Panie mój i w³adco,
jeœli masz jakieœ ¿yczenie, rozkazuj, abym móg³ je z ochot¹ i radoœci¹ wykonaæ. Aladyn zaœ na to: -
WeŸ nowo¿eñców i odnieœ ich tam, sk¹d ich przynios³eœ. W jednej chwili d¿inn wykona³ polecenie
Aladyna. Odniós³ syna wezyra i ksiê¿niczkê Badr-el-Budur do pa³acu su³tañskiego, w to samo miejsce,
sk¹d by³ ich zabra³. A uczyni³ tak, ¿e nikt tego nie dostrzeg³. Przy czym oboje byli na wpó³ ¿ywi ze
strachu, gdy ich tak przenoszono z miejsca na miejsce. Zaledwie d¿inn zd¹¿y³ nowo¿eñców do ich
komnaty przynieœæ, gdy zjawi³ siê sam su³tan w odwiedziny. Skoro syn wezyra us³ysza³, ¿e ktoœ
otwiera drzwi, zerwa³ siê zaraz na równe nogi, wiedz¹c, ¿e nikomu poza su³tanem nie by³o wolno
wchodziæ do komnaty nowo¿eñców. Ale by³ wielce markotny i trz¹s³ siê z zimna, poniewa¿ dopiero co
opuœci³ œmietnik, na którym przele¿a³ ca³¹ noc. Su³tan zbli¿y³ siê do ksiê¿niczki Badr-el-Budur, z³o¿y³
na jej czole ojcowski poca³unek, ¿yczy³ dobrego dnia i spyta³, czy rada jest swemu ma³¿onkowi. Ale
ksiê¿niczka nie da³a ¿adnej odpowiedzi. Tedy su³tan spojrza³ na ni¹ chmurnie i b³yskawice gniewu
strzeli³y z jego oczu. Kiedy zaœ jeszcze kilka razy do niej przemówi³, a ona wci¹¿ milcza³a i nie
odpowiada³a ani s³owem, odszed³ nie ¿egnaj¹c siê z m³od¹ par¹. Potem uda³ siê do swej ¿ony i poskar¿y³
siê, ¿e ksiê¿niczka Badr-el-Budur oœmieli³a siê nie odpowiedzieæ na jego pytanie. ¯ona su³tana nie
chc¹c dopuœciæ do tego, aby dostojny jej m¹¿ gniewa³ siê na ich córkê, rzek³a: - O najwiêkszy królu
naszych czasów, udam siê zaraz do ksiê¿niczki, aby zobaczyæ, co siê z ni¹ sta³o. Po czym ¿ona su³tana
posz³a do córki, wesz³a do jej komnaty ¿yczy³a jej dobrego dnia i z³o¿y³a poca³unek na jej czole. Ale i
matce ksiê¿niczka nie odpowiedzia³a ani s³owa. Wtedy ¿ona su³tana pomyœla³a, i¿ córce musia³o
przytrafiæ siê coœ niedobrego, ¿e jest tak wylêk³a, i zapyta³a: - Kochana córko, powiedz mi, z jakiego
powodu tak siê zachowujesz? Wyjaw mi, co siê wydarzy³o, ¿e nie chcesz daæ ¿adnej odpowiedzi nawet
mnie, która przyby³a do ciebie, aby ci ¿yczyæ dobrego dnia? Tedy ksiê¿niczka Badr-el-Budur podnios³a
g³owê i rzek³a: - Nie gniewaj siê na mnie, kochana matko, wiem, ¿e powinnam by³a przywitaæ ciê
uprzejmie i z najwy¿szym szacunkiem, gdy¿ czujê siê odwiedzinami twymi zaszczycona, ale b³agam
ciê, b¹dŸ cierpliwa i pozwól mi wyjaœniæ przyczynê mego zachowania, a przekonasz siê, ¿e noc, która
minê³a, by³a najstraszniejsz¹ noc¹ mego ¿ycia! Bo zaledwie zd¹¿yliœmy z ma³¿onkiem u³o¿yæ siê do
snu, gdy ktoœ, którego postaci nie jestem w stanie opisaæ, uniós³ nas w powietrze i zaniós³ do ciemnej,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (18 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
brudnej i ubogiej komory. Nastêpnie ksiê¿niczka Badr-el-Budur opowiedzia³a matce o wszystkim, co tej
nocy prze¿y³a, jak zabrano jej m³odego ma³¿onka, jak zosta³a sama i jak wkrótce potem przyby³ do niej
jakiœ inny m³odzieniec i u³o¿y³ siê do snu, umieœciwszy miêdzy ni¹ a sob¹ wyci¹gniêt¹ z pochwy
szablê. Opowiadanie swoje zakoñczy³a s³owami: - Skoro nasta³ poranek, powróci³ ten, który nas tam by³
zaniós³ i wkrótce znaleŸliœmy siê znów na dawnym miejscu. Zaledwie nas tu przyniós³ i zd¹¿y³
opuœciæ, gdy wkroczy³ do komnaty mój ojciec, su³tan. Serce przesta³o mi wiêc biæ z przera¿enia, a
jêzyk odmówi³ pos³uszeñstwa i nie mog³am do mego rodzica przemówiæ, bo gwa³towny strach mia³
mnie jeszcze w swoim w³adaniu. Wiem, ¿e ojciec siê za to na mnie gniewa, przeto proszê ciê, kochana
matko, wyjaœnij mu istotn¹ przyczynê dziwnego zachowania, aby mnie nie gani³, lecz wyrozumia³. -
Kochana córko - odpar³a matka - pamiêtaj, abyœ nikomu tego, co zasz³o, nie wyjawi³a. Mówiono by
bowiem wówczas, ¿e córka su³tana nie jest przy zdrowych zmys³ach. Dobrze zrobi³aœ, ¿e ojcu tego nie
opowiedzia³aœ. Strze¿ siê, moja córko, abyœ mu tej tajemnicy nigdy nie wyjawi³a. A ksiê¿niczka Badr-
el-Budur na to: - Matko, mówi³am do ciebie w pe³nej œwiadomoœci, jestem bowiem przy zdrowych
zmys³ach i wszystko to naprawdê prze¿y³am, a jeœli mi nie wierzysz, spytaj o to mego ma³¿onka. Tedy
¿ona su³tana sprowadzi³a do siebie potajemnie wezyrowego syna i zapyta³a go, co siê tej nocy sta³o i czy
s³owa ksiê¿niczki Badr-el-Budur odpowiadaj¹ prawdzie. Syn wezyra wszak¿e ba³ siê, ¿e mówi¹c prawdê
mo¿e utraciæ swoj¹ m³od¹ ma³¿onkê, i dlatego odpowiedzia³: - Dostojna pani, nie wiem, o czym
mówisz. Wówczas ¿ona su³tana upewni³a siê w przekonaniu, i¿ córkê jej nawiedzi³y jedynie koszmarne
widziad³a senne, i donios³a o tym swemu ma³¿onkowi, prosz¹c go, aby ju¿ nie gniewa³ siê na swoj¹
córkê za to, ¿e mu na jego pytania nie odpowiedzia³a. Tymczasem uroczystoœci weselne trwa³y ca³y
dzieñ. Bajadery* pl¹sa³y, œpiewaczki œpiewa³y, a muzykanci przygrywali. ¯ona su³tana zaœ oraz syn
wezyra niczego nie zaniedbali, co mog³oby ksiê¿niczce Badr-el-Budur zrobiæ przyjemnoœæ, aby tylko
wyrwaæ j¹ z zadumy i rozpogodziæ jej lica. Ale wszystko to nie wywiera³o ¿adnego wra¿enia,
ksiê¿niczka trwa³a w uporczywym milczeniu i jak nieprzytomna wraca³a wci¹¿ myœl¹ do tego, co jej siê
noc¹ przydarzy³o. Wprawdzie przygoda syna wezyrowego by³a o wiele jeszcze gorsza, poniewa¿
przele¿eæ musia³ ca³¹ noc na œmietniku, ale on przeczy³ wszystkiemu i stara³ siê zapomnieæ o przebytej
mêce, gdy¿ obawia³ siê utraciæ m³od¹ ma³¿onkê i ludzkie powa¿anie, gdyby siê o jego hañbie
dowiedziano. Na razie wiêc wszyscy zazdroœcili mu szczêœcia, myœl¹c, i¿ doszed³ do wielkich
zaszczytów, zw³aszcza ¿e ksiê¿niczka Badr-el-Budur by³a taka powabna i piêkna. Tymczasem Aladyn
wyszed³ na ulicê i przygl¹da³ siê uroczystoœciom odprawianym w mieœcie i przed pa³acem su³tana. Ale
uœmiecha³ siê tylko s³ysz¹c, jak ludzie mówi¹ o wysokich zaszczytach, których syn wezyra dost¹pi³, i o
jego wielkim szczêœciu, i¿ zosta³ ziêciem padyszacha. W duchu zaœ tak do siebie szepta³: "Nie wiedz¹
g³upcy, co synowi wezyra siê tej nocy przytrafi³o, gdyby bowiem wiedzieli, toby mu ju¿ nie
zazdroœcili!" A kiedy zbli¿a³a siê pora spoczynku, Aladyn wróci³ do swojej komory i potar³ lampê.
Momentalnie d¿inn stan¹³ przed nim. Aladyn rozkaza³ mu, aby tak samo, jak poprzedniej nocy,
przyniós³ do niego córkê su³tana wraz z jej oblubieñcem. D¿inn nie zwleka³ i po krótkiej chwili zjawi³
siê przynosz¹c ksiê¿niczkê Badr-el-Budur oraz wezyrowego syna. Po czym uczyni³ z panem m³odym to
samo, co poprzedniej nocy: porwa³ go i cisn¹³ na œmietnik znieruchomia³ego ze strachu i przera¿enia.
Aladyn zaœ, umieœciwszy wyci¹gniêt¹ z pochwy szablê pomiêdzy sob¹ a ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur,
u³o¿y³ siê obok niej do snu. Wczesnym rankiem d¿inn powróci³ i odniós³ m³od¹ parê tam, sk¹d by³ j¹
zabra³, a Aladyn nie posiada³ siê ze z³oœliwej radoœci z powodu hañby wezyrowego syna. Kiedy su³tan
wsta³ wczesnym rankiem, przysz³o mu znów na myœl odwiedziæ swoj¹ córkê, aby przekonaæ siê, czy
zachowa siê tak samo wzglêdem niego jak poprzedniego dnia. Zaledwie otworzy³ drzwi do komnaty
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (19 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
nowo¿eñców, jak syn wezyra skoczy³ na równe nogi i chcia³ siê z teœciem przywitaæ, chocia¿ ca³y
trz¹s³ siê z zimna, gdy¿ d¿inn przyniós³ by³ m³od¹ parê do ich komnaty dopiero w chwili, kiedy su³tan
wchodzi³. Tedy padyszach zbli¿y³ siê do swej córki, ksiê¿niczki Badr-el-Budur, która spoczywa³a
jeszcze na pos³aniu, uca³owa³ j¹ w czo³o i zapyta³ o zdrowie. Kiedy jednak ujrza³, ¿e córka marszczy
brwi i nie wie co odpowiedzieæ, patrz¹c na ojca gniewnie i ¿a³oœnie zarazem, wzbudzi³o to w nim
podejrzenie, ¿e coœ z jej rozumem nie jest w porz¹dku. Wyci¹gn¹³ wiêc szablê z pochwy i krzykn¹³: -
Albo mi powiesz zaraz, co ci siê przytrafi³o, albo pozbawiê ciê ¿ycia. Czy¿ szacunek nale¿ny ojcu
okazuje siê w ten sposób, ¿e siê na jego pytania nie odpowiada? Kiedy ksiê¿niczka ujrza³a, ¿e ojciec jej,
su³tan, trzyma w rêku obna¿on¹ szablê, przera¿enie minionej nocy j¹ opuœci³o i podniós³szy g³owê
powiedzia³a: - Kochany ojcze, nie gniewaj siê i strze¿ siê, abyœ nie pope³ni³ nieopatrznego czynu w
z³oœci, gdy¿ nie ponoszê winy za po¿a³owania godny stan, w jakim mnie widzisz! Jestem pewna, ¿e
gdy us³yszysz moj¹ opowieœæ o tym, co prze¿y³am podczas tych dwóch ostatnich nocy,
usprawiedliwisz mnie i oka¿esz serdeczne wspó³czucie, jakiego zawsze od twojej mi³oœci siê
spodziewa³am. Nastêpnie ksiê¿niczka Badr-el-Budur opowiedzia³a ojcu wszystko, co siê jej przytrafi³o,
i zakoñczy³a s³owami: - Ojcze mój, jeœli mi nie wierzysz, spytaj mego ma³¿onka, na pewno opowie ci
wszystko, jak by³o, gdy¿ ja nie wiem nawet, co z nim uczyniono, kiedy go od mojego boku wziêto.
Su³tan wys³ucha³ córki, zasmuci³ siê wielce i ze ³zami w oczach w³o¿y³ szablê z powrotem do pochwy.
Pochyli³ siê nad ksiê¿niczk¹, uca³owa³ j¹ i rzek³: - Droga córko, dlaczego nie powiedzia³aœ mi tego od
razu wczoraj, wtedy bowiem móg³bym ca³¹ tê biedê i strach, które ostatniej nocy prze¿y³aœ, od ciebie
oddaliæ. Ale nie martw siê! Odegnaj smutne myœli, dziœ wieczór postawiê stra¿ników, aby ciê strzegli,
wówczas takie nieszczêœcie ju¿ siê nie bêdzie mog³o powtórzyæ. Nastêpnie su³tan wróci³ do pa³acu i
kaza³ zaraz zawo³aæ wezyra. Ten stawi³ siê natychmiast na rozkaz swego w³adcy, a su³tan spyta³: -
Powiedz mi, wezyrze, co o tym wszystkim myœlisz. Czy syn twój nic ci nie opowiedzia³, co siê jemu i
mojej córce przytrafi³o? - O najwiêkszy w³adco naszych czasów - odpar³ wezyr - syna mego nie
widzia³em ani wczoraj, ani dziœ. Tedy su³tan opowiedzia³ mu wszystko, o czym mu jego córka Badr-el-
Budur mówi³a, i doda³: - ¯yczê sobie teraz, abyœ spyta³ syna, jak siê naprawdê rzecz mia³a. Jest bowiem
mo¿liwe, ¿e moja córka ze strachu sama nie wie, co siê jej przytrafi³o, chocia¿ sk¹din¹d zdaje mi siê, ¿e
s³owa jej odpowiadaj¹ prawdzie. Wezyr zaraz wróci³ do siebie i kaza³ sprowadziæ syna. Potem zapyta³
go, czy wszystko istotnie tak by³o, jak córka su³tana ojcu swemu opowiedzia³a. Wówczas m³odzieniec
zawo³a³: - O wezyrze, mój ojcze, jestem daleki od tego, abym móg³ pos¹dziæ ksiê¿niczkê Badr-el-Budur
o k³amstwo. Zaiste, wszystko, co powiedzia³a, jest szczer¹ prawd¹. Obie te noce by³y dla nas
najgorszymi, jakie mo¿na sobie wyobraziæ. Ale to, co mnie spotka³o, by³o najstraszniejsze, bo zamiast
spoczywaæ na miêkkim pos³aniu, musia³em le¿eæ na œmietniku w ciemnym, okropnym i œmierdz¹cym
miejscu, tak ¿e ca³y trz¹s³em siê z zimna. Po czym m³odzieniec opowiedzia³ ojcu wszystko i doda³: -
Kochany ojcze, b³agam ciê teraz, rozmów siê z su³tanem i poproœ go, aby mnie od tego ma³¿eñstwa
uwolni³! Wprawdzie by³oby to dla mnie wielkim zaszczytem byæ ziêciem su³tana, zw³aszcza ¿e i
mi³oœæ do ksiê¿niczki Badr-el-Budur ow³adnê³a ju¿ moim sercem. Ale nie mam si³y, aby znieœæ
jeszcze jedn¹ tak¹ noc jak te dwie ostatnie. S³ysz¹c te s³owa wezyr zafrasowa³ siê wielce i zmartwi³,
zamierza³ bowiem czyni¹c syna ziêciem su³tana pozyskaæ dlañ najwy¿sze zaszczyty i ogólne
powa¿anie. Tote¿ popad³ w zadumê i nie wiedzia³, co mu w tej sprawie doradziæ. - Poczekaj, mój synu -
rzek³ - zobaczymy, co siê nastêpnej nocy stanie. Postawimy stra¿ przed wasz¹ komnat¹, aby was
strzeg³a. Nie wolno zrzekaæ siê tak ³atwo wysokiego zaszczytu, który sta³ siê twoim udzia³em. Potem
wezyr uda³ siê do su³tana i doniós³ mu, ¿e wszystko, co ksiê¿niczka Badr-el-Budur powiedzia³a,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (20 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
odpowiada prawdzie, a su³tan na to: - Jeœli tak jest, to nie potrzebujemy ju¿ sprawiaæ wesela! I
rozkaza³, aby przerwano natychmiast uroczystoœci, og³aszaj¹c ma³¿eñstwo za niewa¿ne. Ca³y lud i
mieszkañcy stolicy dziwowali siê wielce z powodu tej niespodziewanej zmiany, zw³aszcza kiedy
ujrzano wezyra oraz jego syna powracaj¹cych z pa³acu w ¿a³osnym stanie, w rozpaczy i wœciek³oœci.
Od razu ludzie zaczêli siê jeden drugiego wypytywaæ: Co siê w³aœciwie przydarzy³o? Dlaczego
ma³¿eñstwo zosta³o uniewa¿nione? Nikt jednak nie wiedzia³, co naprawdê zasz³o, z wyj¹tkiem sprawcy
tego wszystkiego, Aladyna, który œmia³ siê w ku³ak. Lecz choæ ma³¿eñstwo syna wezyrowego zosta³o
uniewa¿nione, su³tan nie pamiêta³ o obietnicy, któr¹ da³ matce Aladyna. Równie¿ i wezyr o tym
zapomnia³ i dlatego obaj nie wiedzieli, sk¹d dosz³o do owych dziwnych nocnych przygód. Aladyn zaœ
czeka³, a¿ przemin¹ wyznaczone mu trzy miesi¹ce, po których, zgodnie z obietnic¹ su³tana, mia³y siê
odbyæ jego zaœlubiny z ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur. Kiedy oczekiwany termin nadszed³, pos³a³
natychmiast matkê do su³tana, aby przypomnia³a mu o danym s³owie. Staruszka posz³a do pa³acu, a gdy
padyszach wszed³ do sali przyjêæ i ujrza³ matkê Aladyna stoj¹c¹ przed nim, przypomnia³ sobie o danej
obietnicy i zwróci³ siê do wezyra tymi s³owy: - Wezyrze, oto niewiasta, która mi wtedy te wspania³e
klejnoty przynios³a i której daliœmy nasze su³tañskie s³owo, ¿e po trzech miesi¹cach... PrzyprowadŸ j¹
wiêc przed moje oblicze przed wszystkimi innymi! Tedy wezyr przyprowadzi³ matkê Aladyna przed
oblicze su³tana. Staruszka sk³oni³a siê nisko i ¿yczy³a padyszachowi potêgi, d³ugiego ¿ycia i szczêœcia.
Kiedy zaœ su³tan spyta³, czy ma jak¹œ proœbê do niego, us³ysza³ odpowiedŸ: - O najwiêkszy w³adco
naszych czasów, trzy miesi¹ce zw³oki, po których obieca³eœ spe³niæ twoje przyrzeczenie, minê³y.
Nadesz³a pora, abyœ syna mego Aladyna o¿eni³ z córk¹ twoj¹, ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur. Su³tan nie
wiedzia³, jak siê zachowaæ wobec tak stanowczego przypomnienia, zw³aszcza ¿e matka Aladyna
wygl¹da³a na ubog¹ i nale¿¹c¹ do najni¿szych warstw ludu. Ale podarunek, który mu wtedy przynios³a,
by³ przecie¿ drogocenny i nie da³ siê wprost oszacowaæ. Su³tan zwróci³ siê wiêc do wezyra i zapyta³: -
Co radzisz mi uczyniæ? Istotnie da³em jej moje su³tañskie s³owo, ale nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e to
ubodzy ludzie i nie nale¿¹ do szlachetnie urodzonych. Wezyr, który umiera³ z zazdroœci, a tym, co siê
jego synowi przytrafi³o, poczu³ siê w swej dumie ura¿ony, powiedzia³ sam do siebie: "Co, taki prostak
ma ¿eniæ siê z córk¹ su³tana, z któr¹ ma³¿eñstwo mego syna zosta³o zerwane?" A do su³tana rzek³: -
Dostojny panie, jest rzecz¹ ³atw¹ tego przyb³êdê odprawiæ, gdy¿ nie godzi siê waszej su³tañskiej moœci
daæ córki swojej za ¿onê takiemu, o którym w ogóle nie wiadomo, co to za jeden. Tedy su³tan spyta³: -
W jaki sposób mo¿emy tego cz³owieka odprawiæ, skoro da³em mu moje su³tañskie s³owo? A s³owo
monarsze jest przecie¿ równe pisanemu dokumentowi. - Dostojny panie - odpar³ wezyr - moja rada jest
nastêpuj¹ca. Powinieneœ za¿¹daæ od niego czterdziestu czasz ze szczerego z³ota, wype³nionych po
brzegi takimi samymi klejnotami, jak te, które wówczas ta kobieta przynios³a, czterdziestu niewolnic,
które by te czasze nios³y, oraz czterdziestu niewolników. A su³tan na to: - Na Allacha, dobrze
powiedzia³eœ. To jest coœ, czego on spe³niæ nie potrafi i w ten sposób bêdziemy mogli siê po dobremu
z nim rozstaæ. I su³tan powiedzia³ do matki Aladyna: - IdŸ i powiedz twojemu synowi, ¿e obietnica,
któr¹ mu da³em, pozostaje w mocy, ale pod warunkiem, ¿e przygotuje godny okup za moj¹ córkê. ¯¹dam
czterdziestu czasz ze szczerego z³ota, wype³nionych takimi klejnotami, jak te, które mi wówczas
przynios³aœ, czterdziestu niewolnic, które by te czasze nios³y, oraz czterdziestu niewolników do obs³ugi
i ochrony. Jeœli syn twój potrafi tego wszystkiego dostarczyæ, oddam mu rêkê mojej córki. Po
wys³uchaniu tych s³ów matka Aladyna wyruszy³a w powrotn¹ drogê, potrz¹saj¹c g³ow¹ i mówi¹c do
siebie: "Sk¹d¿e mój biedny syn móg³by wzi¹æ takie czasze i klejnoty? Przypuœæmy nawet, ¿e wróci do
owej pieczary ze skarbami, aby przynieœæ stamt¹d z³ote czasze, i pozrywa z rosn¹cych tam drzew
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (21 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
drogie kamienia, ale sk¹d¿e ma wzi¹æ tyle niewolnic i niewolników?" Tak rozprawiaj¹c sama ze sob¹
dosz³a w koñcu do swego ubogiego domu. Aladyn ju¿ na ni¹ czeka³. A ona przest¹piwszy próg tak do
niego powiada: - Mój synku, czy¿ ciê nie przestrzega³am, ¿e nigdy ksiê¿niczki Badr-el-Budur za ¿onê
nie dostaniesz! Dla ludzi takich, jak my, jest to nieosi¹galne. - Powiedz, co siê sta³o? - zapyta³ Aladyn. A
matka mówi³a dalej: - Synu mój, padyszach przyj¹³ mnie z wielk¹ czci¹ i wydaje mi siê, ¿e jest dla nas
dobrze usposobiony, ale wrogiem twoim jest wezyr. Bo skoro tylko wymieni³am twoje imiê, zgodnie z
tym, co mi kaza³eœ, przypominaj¹c, ¿e min¹³ termin zw³oki i dane s³owo su³tana obowi¹zuje, su³tan
zwróci³ siê do wezyra i coœ do niego mówi³. Wezyr zaœ szepta³ d³ugo su³tanowi do ucha i dopiero
wtedy padyszach da³ mi odpowiedŸ. Potem staruszka opowiedzia³a synowi o warunkach postawionych
przez su³tana, dodaj¹c: - Synu mój, wydaje mi siê, ¿e nie mamy co odrzec su³tanowi. Aladyn
us³yszawszy s³owa matki, zacz¹³ siê œmiaæ i tak do niej powiada: - Kochana matko, s¹dzisz, ¿e nie
mamy co mu odrzec. B¹dŸ tak dobra i przynieœ mi coœ do zjedzenia. Po posi³ku, jeœli Allach pozwoli,
zobaczysz, jak¹ bêdzie moja odpowiedŸ. Su³tan, tak samo jak ty, przypuszcza, i¿ za¿¹da³ ode mnie
rzeczy niewykonalnej. W rzeczywistoœci jednak domaga siê czegoœ znacznie ³atwiejszego do
wykonania, ni¿ siê spodziewa³em. Ale idŸ ju¿, kup coœ na obiad i pozostaw mnie samego, abym móg³
przygotowaæ moj¹ odpowiedŸ. Matka uda³a siê na bazar, aby zakupiæ wszystko potrzebne na obiad,
Aladyn zaœ poszed³ do swojej komory, wyj¹³ lampê i potar³ j¹. W tym samym momencie stan¹³ przed
nim d¿inn i rzek³: - Mój panie i w³adco, mów, czego sobie ¿yczysz? Aladyn zaœ na to: - Mam otrzymaæ
córkê su³tana za ¿onê, ale padyszach za¿¹da³ ode mnie czterdziestu czasz ze szczerego z³ota, z których
ka¿da ma byæ wype³niona po brzegi takimi klejnotami, jak te, które znajduj¹ siê w podziemnym
ogrodzie, w pieczarze ze skarbami. Czterdzieœci niewolnic ma owe czterdzieœci pó³misków nieœæ, a
przy ka¿dej niewolnicy ma byæ po jednym niewolniku. Otó¿ rozkazujê ci, abyœ mi to wszystko
natychmiast dostarczy³. - S³ucham i zastosujê siê do twego rozkazu, mój panie i w³adco - rzek³ d¿inn. I
po krótkiej chwili sta³o siê wszystko tak, jak sobie Aladyn ¿yczy³, po czym d¿inn znik³. Kiedy matka
Aladyna powróci³a i ujrza³a niewolników i niewolnice ze z³otymi czaszami wype³nionymi po brzegi
najkosztowniejszymi klejnotami, zdumia³a siê wielce i zawo³a³a: - I to wszystko zawdziêczamy lampie!
Niech Allach zachowa j¹ mojemu synowi na wieki! Ale zaledwie zd¹¿y³a zdj¹æ parand¿ê, jak Aladyn ju¿
j¹ zacz¹³ przynaglaæ: - Matko, czas na ciebie, abyœ posz³a do su³tana, zanim uda siê do swego haremu.
WeŸmiesz ze sob¹ wszystko to, czego za¿¹da³, aby siê przekona³, i¿ jestem w stanie sprostaæ jego
wymaganiom, i to nawet z naddatkiem. Chodzi równie¿ o to, aby su³tan zrozumia³, i¿ zosta³ przez
swojego wezyra w b³¹d wprowadzony, kiedy ten utrzymywa³, ¿e mo¿na siê bêdzie mnie pozbyæ,
stawiaj¹c mi wygórowane warunki. Po czym Aladyn otworzy³ na oœcie¿ bramê i kaza³ niewolnicom i
niewolnikom wyjœæ parami, a¿ wype³nili niemal ca³¹ ulicê. Na czele orszaku kroczy³a stara matka
Aladyna, a ludzie, mieszkaj¹cy w tej samej dzielnicy miasta, stawali jak wryci, widz¹c to wspania³e
widowisko. Przygl¹dali siê, dziwowali i zachwycali powabnymi postaciami niewolnic przystrojonych w
jedwabie przetykane z³otem i obwieszonych klejnotami, z których najmniejszy wart by³ tysi¹c denarów.
Przygl¹dali siê czaszom z drogimi kamieniami i nie mogli nadziwiæ siê blaskowi, jaki bi³ od nich,
zaæmiewaj¹c blask s³oñca, chocia¿ ka¿da z nich by³a nakryta z³otog³owiem, obszytym bogato
zdobionym szlakiem. I szli tak podziwiani przez coraz to innych ludzi, a¿ dotarli do pa³acu su³tana.
Skoro emirowie i pokojowcy oraz dowódcy gwardii su³tañskiej orszak ten ujrzeli, zdumieli siê,
oœlepieni widokiem, jakiego nigdy w ¿yciu jeszcze nie ogl¹dali, a zw³aszcza urod¹ niewolnic, z których
ka¿da by³a nadziemsko piêkna. Stoj¹cy na warcie stra¿nicy weszli do pa³acu i oznajmili padyszachowi o
przybyciu matki Aladyna, a w³adca niezw³ocznie wyda³ rozkaz, aby wprowadziæ j¹ wraz z jej œwit¹ do
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (22 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
sali dywanu przed jego dostojne oblicze. Kiedy stanêli przed tronem, sk³onili siê kornie z najni¿sz¹
czo³obitnoœci¹, ¿ycz¹c su³tanowi potêgi i szczêœcia, a czterdzieœci niewolnic zdjê³o z g³ów
czterdzieœci czasz z klejnotami i z³o¿y³o je u stóp tronu. Po czym stanê³y ze skrzy¿owanymi na
piersiach rêkami, zdj¹wszy nakrycia ze z³otog³owiu z owych czasz. Zdumienie su³tana nie mia³o granic.
Nieopisana uroda i powab dziewcz¹t oszo³omi³y go, a rozum odmówi³ mu pos³uszeñstwa, kiedy ujrza³
czasze pe³ne najcudowniejszych klejnotów. Nie wiedzia³ wprost, co pocz¹æ, a z nadmiaru zachwytu nie
móg³ wymówiæ ani s³owa. Najbardziej dziwi³o go przy tym, ¿e to wszystko sta³o siê w ci¹gu tak
krótkiego czasu. Potem da³ rozkaz, aby niewolnice ze wszystkim, co przynios³y, uda³y siê na pokoje
ksiê¿niczki Badr-el-Budur. Wówczas wyst¹pi³a naprzód matka Aladyna i tak do su³tana rzek³a: -
Dostojny panie, wszystko to jest niczym w porównaniu do wysokiej godnoœci twojej córki, która
zas³uguje na wielekroæ wiêcej wspania³ych darów. Wtedy su³tan zwróci³ siê do wezyra i zapyta³: - No, i
co ty na to? Czy ktoœ, kto w tak krótkim czasie zdo³a³ dostarczyæ mi takich bogactw, nie zas³uguje na
to, aby zostaæ ziêciem su³tana i otrzymaæ su³tañsk¹ córkê za ¿onê? Wezyr by³ wprawdzie wszystkim
tym jeszcze bardziej od swego su³tana zdumiony, ale œmiertelna zawiœæ po¿era³a go i wzmaga³a siê w
nim jeszcze, gdy widzia³ zadowolenie su³tana z otrzymanych darów. Z jednej strony nie móg³
zaprzeczyæ prawdzie i powiedzieæ su³tanowi ¿e wszystko to nie jest godne jego córki, z drugiej zaœ -
przemyœliwa³ tylko nad sposobem, jak by nak³oniæ su³tana do odmówienia Aladynowi rêki ksiê¿niczki
Badr-el-Budur. Przeto tak do su³tana rzecze: - Dostojny panie, wszystkie skarby tego œwiata nie s¹
warte jednego paznokcia u rêki su³tañskiej córki. Kiedy su³tan us³ysza³ s³owa wezyra, zmiarkowa³ od
razu, ¿e podszepnê³a mu je niezmierna zazdroœæ. Zwróci³ siê wiêc do matki Aladyna w nastêpuj¹cych
s³owach: - Niewiasto, idŸ do syna i powiedz mu, ¿e przyj¹³em z zadowoleniem jego dary. Dotrzymujê
wiêc danej obietnicy i córkê moj¹ uwa¿am odt¹d za jego narzeczon¹, a jego za ziêcia! Powiedz poza tym
swemu synowi, by tu przyby³, ¿ebym móg³ go poznaæ. Zostanie przyjêty przeze mnie z najwy¿sz¹ czci¹
i powa¿aniem, a dziœ wieczór rozpoczn¹ siê uroczystoœci weselne. Us³yszawszy te s³owa padyszacha
staruszka pobieg³a do domu, aby zanieœæ synowi radosn¹ nowinê. Czu³a, i¿ ze szczêœcia wyrastaj¹ jej
skrzyd³a u ramion na myœl, ¿e jej syn bêdzie ziêciem samego su³tana. Su³tan zaœ po odejœciu matki
Aladyna wyda³ rozkaz, aby zakoñczyæ dywan, i poszed³ na pokoje ksiê¿niczki Badr-el-Budur, która
rozkoszowa³a siê widokiem piêknych niewolnic i przyniesionymi przez nie klejnotami. Kiedy zaœ
dowiedzia³a siê, ¿e wszystko to jest darem jej nowego narzeczonego, uradowa³a siê wielce i przesta³a
op³akiwaæ swego niedosz³ego ma³¿onka, a wezyrowego syna. Wróæmy teraz do Aladyna. Kiedy matka
z promieniej¹c¹ od szczêœcia twarz¹ wesz³a do izby, pozna³ on od razu z jej wygl¹du, ¿e wszystko posz³o
jak najlepiej, i rzek³: - Niech Allach bêdzie uwielbiony na wieki! Teraz ¿yczenie moje siê spe³ni³o! -
Radosna nowina, mój synu! - zawo³a³a matka. - B¹dŸ dobrej myœli, gdy¿ cel twój zosta³ osi¹gniêty!
Su³tan przyj¹³ ³askawie twój dar jako okup za swoj¹ córkê, ksiê¿niczkê Badr-el-Budur. Jeszcze dziœ
wieczór ma odbyæ siê wasze wesele. Su³tan, aby wzmocniæ dane mi s³owo, oznajmi³ przed ca³ym
œwiatem, ¿e uznaje ciê za ziêcia. Potem zaœ doda³: "Niech syn twój do mnie przyjdzie, abym móg³ go
poznaæ. Przyjmê go z najwy¿sz¹ czci¹ i obsypiê najwy¿szymi zaszczytami!" A wiêc moje zadanie
zosta³o spe³nione, reszta nale¿y do ciebie. Aladyn uca³owa³ rêkê matki i dziêkowa³ jej, po czym uda³ siê
do swej komory, wzi¹³ lampê i potar³. Natychmiast zjawi³ siê d¿inn, któremu rzek³: - ¯yczê sobie, abyœ
mnie zaprowadzi³ do ³aŸni, jakiej na tym œwiecie nie ma równej, a potem dostarczy³ mi tak kosztownej
szaty, jakiej ¿aden król nie posiada. - S³ucham i jestem pos³uszny - zawo³a³ d¿inn, uniós³ Aladyna w
powietrze i zaniós³ do tak wspania³ej ³aŸni, ¿e podobnej ani chiñski cesarz, ani perscy królowie nigdy
nie widzieli. Ca³y gmach by³ z marmuru i chalcedonu*, œciany by³y pokryte cudnymi, pieszcz¹cymi
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (23 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
wzrok malowid³ami, a jedna z sal ca³a wysadzana szlachetnymi kamieniami. W ³aŸni nie by³o ¿ywej
duszy, lecz kiedy Aladyn do niej wszed³, zjawi³ siê od razu d¿inn w ludzkiej postaci, obmy³ go i
wyœwiadczy³ mu wszystkie us³ugi ³aziebnika. Umywszy siê i nacieszywszy k¹piel¹, Aladyn uda³ siê do
owej wspania³ej sali. Tam zauwa¿y³, ¿e jego w³asna odzie¿ zosta³a zabrana, a na jej miejscu le¿a³a
najwspanialsza szata królewska. Po czym d¿inn przyniós³ rzeŸwi¹ce napoje i kawê o najcudowniejszym
aromacie. Kiedy Aladyn wypi³, podesz³a do niego gromada niewolników, aby pomóc mu przy
wdziewaniu przygotowanego dlañ wspania³ego stroju. Przywdziawszy weñ Aladyna, opryskali go
wonnymi pachnid³ami. I chocia¿ Aladyn by³ synem biednego krawca, teraz nikt by ju¿ tego nie pozna³,
a ka¿dy zawo³a³by z zachwytem: "Oto najwykwintniejszy ksi¹¿ê!" Potem d¿inn wzlecia³ znów z
Aladynem w powietrze, odniós³ go z powrotem do jego domu i zapyta³: - Mój panie i w³adco, czy
jeszcze czegoœ sobie ¿yczysz? - Tak jest - odpar³ Aladyn. - ¯yczê sobie, abyœ sprowadzi³ mi
czterdziestu oœmiu mameluków*, z których dwudziestu czterech ma tworzyæ moj¹ œwitê, a do tego
potrzeba mi jeszcze odpowiednich rumaków, zbroi i broni oraz wszystkiego, co do ich wyposa¿enia
nale¿y. A rzeczy te maj¹ byæ najdro¿sze i najlepszej jakoœci, tak ¿e nie znajdziesz dro¿szych i lepszych
u ¿adnego króla. Prócz tego sprowadŸ mi jeszcze Ÿrebca, z tych, jakich dosiadaæ zwykli perscy
królowie, a rz¹d na nim ma byæ szczeroz³oty i wysadzany modrymi turkusami. Dostarcz mi równie¿
czterdziestu oœmiu tysiêcy denarów, na ka¿dego mameluka po tysi¹cu. Nie zwlekaj przy tym ani chwili,
gdy¿ bez tego wszystkiego, co wymieni³em, nie mogê zjawiæ siê przed obliczem padyszacha. Wreszcie
sprowadŸ mi jeszcze dwanaœcie niewolnic przedziwnej urody, aby towarzyszy³y mojej matce do
pa³acu su³tana. Ka¿da z nich ma nieœæ dla mej matki szatê, jakie maj¹ tylko ma³¿onki królów! -
S³ucham i zastosujê siê - ozwa³ siê d¿inn i znik³ na krótk¹ chwilê, a zaraz potem dostarczy³ wszystkiego,
co mu kazano. Prowadzi³ sam za uzdê Ÿrebca, jakiego trudno znaleŸæ wœród rumaków najczystszej
krwi arabskiej, z czaprakiem z najkosztowniejszego z³otog³owiu. Aladyn zaœ poleci³ przywo³aæ matkê,
ofiarowa³ jej dwanaœcie niewolnic, wrêczy³ przyniesione przez nie szaty, aby siê piêknie przystroi³a i
uda³a ze swoimi niewolnicami do pa³acu. Po czym pos³a³ do su³tana jednego z mameluków, których mu
d¿inn sprowadzi³, aby dowiedzieæ siê, czy su³tan opuœci³ ju¿ harem. Mameluk pomkn¹³ szybciej od
b³yskawicy i wróci³ z wiadomoœci¹, ¿e najdostojniejszy padyszach czeka na Aladyna. Wówczas Aladyn
dosiad³ rumaka, a mamelucy za nim i przed nim skoczyli na swoje wierzchowce. Ca³y orszak stanowi³
widowisko nadziemsko piêkne. Przy tym mamelucy rozsypywali z³ote monety miêdzy lud, jad¹c przed i
za swoim panem, Aladynem, który przewy¿sza³ ich wszystkich urod¹ i wdziêkiem, nie ustêpuj¹c pod
tym wzglêdem ¿adnemu królewiczowi. Pospólstwo dziwowa³o siê szczodrobliwoœci i niezwyk³ej
wspania³omyœlnoœci Aladyna, b³agaj¹c niebiosa o b³ogos³awieñstwo dla niego, i chocia¿ znali go jako
syna ubogiego krawca, nikt mu nie zazdroœci³, ale wszyscy wo³ali: "On na to w pe³ni zas³uguje!"
Tymczasem su³tan zgromadzi³ woko³o siebie najwy¿szych dostojników pañstwa i oznajmi³ im, i¿ daje
rêkê swojej córki Aladynowi. Rozkaza³ im, aby oczekiwali na przybycie pana m³odego, a kiedy go ujrz¹
nadje¿d¿aj¹cego, aby ruszyli na jego spotkanie. Kiedy Aladyn nadjecha³, chcia³ przy pa³acowej bramie z
konia zeskoczyæ, ale jeden z emirów, którego su³tan do tego wyznaczy³, obwieœci³: - Najdostojniejszy
padyszach wyda³ rozkaz, abyœ przez bramê pa³acow¹ przejecha³ nie zsiadaj¹c z rumaka i dopiero przed
wejœciem do sali dywanu zsiad³ z twojego wierzchowca. Kiedy zsiada³, jedni dostojnicy
przytrzymywali mu strzemiê, inni podpierali go z obu stron, a jeszcze inni brali go pod rêce i pomagali
zsi¹œæ. Potem wprowadzono go w uroczystym orszaku do sali, w której odbywa siê dywan, a¿ pod sam
tron padyszacha. Skoro su³tan go ujrza³, zszed³ ze stopni tronu i nie pozwoli³ mu uca³owaæ kobierca.
Ba, nawet sam obj¹³ i uca³owa³ ziêcia i posadzi³ go po swojej prawicy. Aladyn zaœ z³o¿y³ mu nale¿ny
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (24 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
ho³d i ¿yczy³ szczêœcia, jak godzi siê czyniæ w obliczu monarchy, a potem rzek³: - O w³adco nasz i
padyszachu, ³aska waszej dostojnoœci raczy³a obdarzyæ mnie rêk¹ twojej córki, ksiê¿niczki Badr-el-
Budur, chocia¿ na tak wielki zaszczyt niczym nie zas³u¿y³em, bêd¹c jednym z najni¿szych spoœród
twoich s³ug. Zaprawdê jêzyk mój nie zdo³a wyraziæ mojej wdziêcznoœci dla ciebie, gdy¿ ponad wszelk¹
miarê wielka jest ³aska, któr¹ raczy³eœ mi wyœwiadczyæ. Oœmielê siê wszak¿e prosiæ wasz¹
dostojnoœæ jeszcze o wyznaczenie mi odpowiedniego placu, ¿ebym móg³ na nim wybudowaæ pa³ac
godny twojej córki. Su³tan nie posiada³ siê ze zdziwienia, widz¹c Aladyna w królewskim stroju,
przypatrywa³ mu siê i nie móg³ oderwaæ oczu od jego wdziêcznej urody. Widzia³ równie¿ mameluków,
którzy czekali na rozkazy swego pana i nad wyraz wspaniale wygl¹dali. Najwiêksze zdziwienie
opanowa³o jednak su³tana, kiedy ujrza³ wkraczaj¹c¹ na salê matkê Aladyna, wystrojon¹ z kosztownym
przepychem, jak gdyby by³a królow¹, a za ni¹ dwanaœcie niewolnic, posuwaj¹cych siê cicho ze
skrzy¿owanymi na piersiach rêkami w postawie pe³nej szacunku i powa¿ania. Zdumia³a go równie¿
czysta i wykwintna wymowa Aladyna i dziwowa³ siê z tego powodu wraz ze wszystkimi obecnymi na
sali dywanu. Atoli w sercu wezyra ¿arzy³ siê ogieñ zazdroœci wobec Aladyna. Su³tan wys³uchawszy
przemówienia swego przysz³ego ziêcia i mile zdziwiony jego krasomówstwem oraz pe³nym godnoœci, a
równoczeœnie i nale¿nego szacunku, zachowaniem przyci¹gn¹³ go do piersi, uca³owa³ i rzek³: - Jest mi
przykro, mój synu, ¿e wczeœniej siê tob¹ cieszyæ nie mog³em. Potem, wielce rad z przybycia Aladyna,
su³tan natychmiast rozkaza³, aby muzykanci zaczêli graæ i przy dŸwiêkach muzyki uda³ siê w
towarzystwie Aladyna do innego pa³acu, gdzie by³a przygotowana wieczerza i s³u¿ba rozstawia³a sto³y.
Su³tan usiad³ i kaza³ Aladynowi zaj¹æ miejsce po swojej prawicy, dalej usiedli wezyrowie, agowie i
wysocy dostojnicy pañstwa, ka¿dy wedle nale¿nej mu rangi. Zagrzmia³y kapele i zaczê³a siê uroczysta
uczta weselna. Su³tan rozmawia³ z Aladynem i zwraca³ siê ci¹gle do niego, a ten odpowiada³ mu z
nale¿n¹ czci¹ i wykwintn¹ dwornoœci¹, jak gdyby by³ wychowany na pokojach królewskich i zawsze
tylko z monarchami przebywa³. Im d³u¿ej trwa³ ich dyskurs, tym su³tan radowa³ siê bardziej, s³ysz¹c z
ust swego przysz³ego ziêcia tak p³ynne odpowiedzi i tak wyszukane s³owa. Kiedy ju¿ sobie pojedli i
popili, s³u¿ba wynios³a sto³y, a su³tan da³ rozkaz, aby do sali wkroczy³ kadi w towarzystwie œwiadków.
Weszli i dope³nili formalnoœci zawarcia ma³¿eñstwa, spisawszy dokument, stwierdzaj¹cy zaœlubiny
Aladyna z ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur. Po czym Aladyn wsta³ i chcia³ odejœæ, ale su³tan zatrzyma³ go i
tak do niego rzecze: - Dok¹d ci tak œpieszno, mój synu? Radoœæ i wesele ju¿ blisko, jako ¿e zawarty
zosta³ nasz uk³ad i spisany kontrakt ma³¿eñski. - Mój w³adco i padyszachu - odpar³ Aladyn -
pragnieniem moim, jak ci ju¿ wspomnia³em, jest, aby córka twoja mia³a pa³ac godny jej rangi i
stanowiska, muszê wiêc zarz¹dziæ, aby budowa jej pa³acu zosta³a w najkrótszym czasie ukoñczona. I
dlatego œpieszno mi jak najprêdzej st¹d odejœæ, aby zaraz przyst¹piæ do dzie³a. Odpowiadaj¹c mu
su³tan rzecze: - Wybierz sobie, mój synu, plac odpowiedni pod budowê tego pa³acu i weŸ go sobie.
Wszystkim mo¿esz rozporz¹dzaæ, ale wydaje mi siê, ¿e najlepiej bêdzie, abyœ kaza³ zbudowaæ ów
pa³ac naprzeciwko okien mojego pa³acu, oczywiœcie, jeœli bêdzie ci to odpowiada³o. Wróciwszy do
domu, Aladyn wszed³ do swojej komory, potar³ lampê i oto d¿inn sta³ ju¿ przed nim, mówi¹c: - Czego
sobie ¿yczysz, mój panie i w³adco! - ¯yczê sobie - odpar³ Aladyn - byœ wyœwiadczy³ mi nader wa¿n¹
przys³ugê. Wybuduj mi pa³ac naprzeciwko pa³acu su³tañskiego, i to w ci¹gu jednej nocy. Powinien to
byæ najwspanialszy gmach, jakiego nawet królowie nigdy nie widzieli. - S³ucham i jestem pos³uszny! -
zawo³a³ d¿inn i znik³. A zanim zorza poranna siê zarumieni³a, powróci³ do Aladyna i oznajmi³: - Mój
panie i w³adco, oto pa³ac ju¿ gotów i uda³ siê tak doskonale, ¿e lepszego nie mog³eœ sobie wymarzyæ!
Jeœli chcesz go obejrzeæ, racz tam pójœæ i rzuciæ nañ okiem. I w jednej chwili d¿inn przeniós³
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (25 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
Aladyna przed nowo wzniesiony pa³ac, ca³y zbudowany z zielonego agatu, bia³ego marmuru oraz
szkar³atnego porfiru* i bogato ozdobiony ró¿nokolorow¹ mozaik¹. Po czym d¿inn zaprowadzi³ go w
podziemia pa³acu do skarbca, wype³nionego najró¿niejszymi z³otymi i srebrnymi przedmiotami oraz
szlachetnymi kamieniami, których by³o nieprzeliczone mnóstwo, tak ¿e nikt nie móg³by tego nie tylko
zakupiæ, ale nawet oszacowaæ. By³y tam kosztowne zastawy, pó³miski i ³y¿ki, konwie i czary ze
szczerego z³ota oraz srebrne dzbany i roztruchany. Nastêpnie d¿inn zaprowadzi³ go do pa³acowej kuchni
i tam Aladyn ujrza³ kuchmistrzów zaopatrzonych we wszelkiego rodzaju sprzêt kuchenny, równie¿
ca³kowicie ze z³ota i srebra, a potem powiód³ jeszcze do innych pomieszczeñ, gdzie sta³y skrzynie ze
z³otolitymi tkaninami, ciê¿kim brokatem oraz innymi kosztownymi materia³ami, od których
podziwiania mo¿na by³o straciæ rozum. W koñcu poszli obaj do pa³acowej stajni i tu Aladyn ujrza³
rumaki, jakich ¿aden król na ca³ym œwiecie nie posiada, a jeszcze dalej pokaza³ Aladynowi obszern¹
salê, gdzie wisia³y drogocenne rzêdy i kulbaki, wysadzane per³ami i turkusami. Wszystko to zosta³o
wyczarowane z niczego w ci¹gu jednej nocy. Najwiêkszym cudem wszak¿e ze wszystkich cudów tego
pa³acu by³a na górnym piêtrze komnata z dwudziestoma czterema niszami, które by³y ca³kowicie
wy³o¿one szmaragdami, hiacyntami oraz innymi szlachetnymi kamieniami. Jedna z tych nisz by³a
umyœlnie na rozkaz Aladyna nie dokoñczona, aby udowodniæ su³tanowi, ¿e nawet jego su³tañsk¹
moœæ nie bêdzie staæ na jej wykoñczenie. Obejrzawszy ca³y pa³ac, Aladyn poczu³ siê nad wyraz
szczêœliwy i zwróci³ siê do d¿inna nastêpuj¹cymi s³owy: - Teraz ¿¹dam od ciebie jeszcze jednej rzeczy,
o której ci powiedzieæ zapomnia³em. Domagam siê, abyœ dostarczy³ mi chodnik z ciê¿kiego brokatu,
z³ot¹ nici¹ przetykany, który kiedy ka¿ê go rozœcieliæ, siêga³by od mojego pa³acu a¿ do su³tañskiego,
tak aby ksiê¿niczka Badr-el-Budur, kiedy raczy tu przyjœæ, mog³a po nim kroczyæ, a jej stopa nie
dotknê³a nagiej ziemi. D¿inn znik³, a po krótkiej chwili pokaza³ Aladynowi przepiêkny chodnik,
rozci¹gniêty miêdzy pa³acami su³tana i Aladyna. Potem d¿inn odniós³ swego pana do jego dawnego
domu. O œwicie su³tan ockn¹³ siê ze snu, wsta³ z ³o¿a i otworzywszy okno wyjrza³ na dwór. A kiedy
naprzeciwko swego pa³acu zobaczy³ nowo wzniesiony gmach, j¹³ przecieraæ oczy i otwiera³ je coraz
szerzej, aby dok³adnie mu siê przypatrzyæ. I oto wznosi³ siê przed nim olbrzymi pa³ac, oœlepiaj¹co
piêkny i bogaty, od którego ci¹gn¹³ siê kosztowny chodnik a¿ do wrót su³tañskiego pa³acu. Tymczasem
nadszed³ wezyr i wchodz¹c do pa³acu padyszacha równie¿ spostrzeg³ nowo wzniesiony gmach i
wzorzysty chodnik. Wszed³szy na pokoje su³tana zacz¹³ od razu mówiæ o widzianym dopiero co cudzie,
daj¹c wyraz najwy¿szemu zdumieniu, ¿e coœ podobnego mu siê ujrzeæ przydarzy³o, coœ, co oœlepia
wzrok i zachwyca serce. - Czy nie przyznajesz obecnie, wezyrze, ¿e Aladyn zas³uguje na to, aby zostaæ
ma³¿onkiem mojej córki? Ale wezyr, pe³en zawiœci wzglêdem Aladyna, odpar³: - O najwiêkszy w³adco
naszych czasów, wiedz, ¿e ten gmach móg³ powstaæ jedynie dziêki nieczystej sile czarnoksiêskiej.
¯aden bowiem cz³owiek na ca³ym œwiecie, ani najpotê¿niejszy w³adca, ani najwiêkszy bogacz, nie
by³by w stanie wznieœæ takiej budowli i wykoñczyæ jej w ci¹gu jednej nocy. A su³tan na to: - Dziwiê
siê tobie, wezyrze, ¿e zawsze masz z³e myœli w stosunku do Aladyna. Sam by³eœ przecie¿ przy tym,
kiedy mu ten plac podarowa³em, aby móg³ na nim wznieœæ pa³ac dla mojej córki. I dlaczegó¿ by ktoœ,
kto jako dar narzeczeñski dla mojej córki przyniós³ drogie kamienie, jakich nawet najbogatsi królowie
nie posiadaj¹, nie mia³by potrafæ w ci¹gu jednej nocy zbudowaæ takiego pa³acu? Skoro wezyr us³ysza³ z
ust su³tana takie s³owa i wywnioskowa³, ¿e padyszach wielce Aladyna mi³uje, poczu³ w sobie jeszcze
wiêksz¹ zawiœæ. Poniewa¿ jednak na razie nie móg³ nic przeciwko Aladynowi uczyniæ, zmilcza³.
Tymczasem nasta³ ju¿ dzieñ i nadesz³a pora udania siê do pa³acu, poniewa¿ uroczystoœci weselne mia³y
siê rych³o rozpocz¹æ, a emirowie i dostojnicy pañstwa ju¿ siê u su³tana zgromadzili. Aladyn powsta³ z
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (26 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
³o¿a i potar³ lampê. Natychmiast ukaza³ siê d¿inn i zapyta³, czego pan jego sobie ¿yczy. - Chcê zaraz
udaæ siê do pa³acu su³tana, gdy¿ dzisiaj jest moje wesele - odpar³ Aladyn. - Potrzeba mi przeto
dziesiêciu tysiêcy denarów. Rozkazujê ci, abyœ mi je natychmiast dostarczy³. D¿inn znik³ na chwilê i
wkrótce wróci³ z dziesiêcioma tysi¹cami denarów dla swego pana. Aladyn zaœ dosiad³ rumaka, a
mamelukowie z jego œwity uczynili to samo, ustawiaj¹c siê przed nim i za nim. Potem w uroczystym
pochodzie pod¹¿yli do pa³acu su³tana, rozrzucaj¹c garœciami z³oto pospólstwu, a wszyscy zgromadzeni
byli przejêci wdziêcznoœci¹ i s³awili szczodroœæ Aladyna. Kiedy zjawi³ siê u wrót su³tañskiego pa³acu,
a szejkowie, emirowie i wojownicy, którzy tam na niego czekali, tylko go spostrzegli, poœpieszyli
niezw³ocznie do su³tana i zameldowali o przybyciu Aladyna. Su³tan wsta³ z tronu, wyszed³ na spotkanie
ziêcia, obj¹³ go, uca³owa³ i wprowadzi³ do pa³acu. Ca³e miasto by³o odœwiêtnie przybrane. DŸwiêki
instrumentów muzycznych rozbrzmiewa³y po salach pa³acu su³tañskiego i s³ychaæ by³o wszêdzie
weselne pieœni. Su³tan wyda³ rozkaz, aby wniesiono sto³y zastawione z przepychem iœcie monarszym,
a su³tan i Aladyn oraz agowie i najwy¿si dostojnicy pañstwa zasiedli do uczty. Ucztowano w pa³acu
su³tañskim i w mieœcie, weselili siê szlachetnie urodzeni, a ludnoœæ ca³ego kraju wraz z nimi. Przybyli
równie¿ szejkowie z dalekich okolic i wielkorz¹dcy z odleg³ych prowincji, aby uczestniczyæ w weselnej
uczcie Aladyna. Su³tan zaœ dziwowa³ siê w myœlach szczególnie temu, dlaczego matka Aladyna
zwyk³a by³a przedtem przychodziæ do niego w szatach œwiadcz¹cych o wielkim ubóstwie podczas gdy
jej syn rozporz¹dza³ tak olbrzymim bogactwem. Po skoñczonej uczcie Aladyn po¿egna³ siê z su³tanem i
odjecha³ wraz ze swoimi mamelukami do nowo wzniesionego pa³acu, aby przygotowaæ tam przyjêcie
dla m³odej ma³¿onki, ksiê¿niczki Badr-el-Budur. Wszyscy ludzie, których mija³, witali go zgodnym
chórem, wo³aj¹c: - Niech Allach udzieli ci wiele radoœci i szczêœcia, niech pomna¿a twoj¹ s³awê i niech
da ci d³ugi ¿ywot! W ten sposób utworzy³ siê olbrzymi orszak weselny, z³o¿ony z pospólstwa, które
odprowadza³o Aladyna do jego pa³acu, kiedy siê tam udawa³, aby przyszykowaæ wszystko na przyjêcie
swojej oblubienicy, ksiê¿niczki Badr-el-Budur. Tymczasem, kiedy nadesz³a popo³udniowa pora i
powietrze siê orzeŸwi³o, gdy¿ ¿ar s³oneczny usta³, su³tan rozkaza³ swoim wojownikom, emirom i
bejom pod¹¿yæ na wielki majdan, gdzie zwykle odbywa³y siê turnieje. Wszyscy poci¹gnêli tam hucznie,
a i sam su³tan dosiad³ wspania³ego rumaka i uda³ siê wraz z nimi. Równie¿ i Aladyn wraz ze swoimi
mamelukami tam pocwa³owa³. Rozpocz¹³ siê turniej i Aladyn zab³ysn¹³ takim rycerskim kunsztem, ¿e
nikt nie potrafi³ dotrzymaæ mu pola. Przy czym dosiad³ Ÿrebca jakiego trudno znaleŸæ nawet wœród
arabskich koni najczystszej krwi. M³oda jego ma³¿onka, ksiê¿niczka Badr-el-Budur, przygl¹da³a mu siê
z daleka z okien su³tañskiego pa³acu. A kiedy widzia³a go tak w ca³ej jego krasie i rycerskoœci, poczu³a
do niego niezmiern¹ mi³oœæ i zda³o siê jej, ¿e rosn¹ jej skrzyd³a u ramion z dumy i szczêœcia. Po
odbyciu wielu gier i gonitw, w których ka¿dy z d¿ygitów móg³ okazaæ swoje rycerskie cnoty, a Aladyn
odniós³ zwyciêstwo nad wszystkimi wspó³zawodnikami, su³tan powróci³ do swego pa³acu, a Aladyn do
swojego. Skoro zapad³ ju¿ wieczór, agowie i dostojnicy udali siê w licznym orszaku, towarzysz¹c
Aladynowi do s³awnej ³aŸni su³tañskiej. Aladyn wyk¹pa³ siê i namaœci³ wonnymi olejkami, a po
odbytej k¹pieli przeszed³ do wielkiej sali, gdzie czeka³y na niego przygotowane szaty jeszcze
wspanialsze od tych, które mia³ uprzednio, i przystroiwszy siê dosiad³ znów swego rumaka. Wojownicy
i emirowie jechali przed nim, a czterech wezyrów czci³o go, dzier¿¹c nad nim cztery wzniesione do góry
miecze. Liczni mieszkañcy miasta, goœcie i wojownicy kroczyli za nim w uroczystym pochodzie z
pochodniami, bêbnami, fletami i rozmaitymi innymi instrumentami muzycznymi, a¿ doprowadzili go do
jego nowo wzniesionego pa³acu. Aladyn zeskoczy³ z konia i wszed³ do œrodka, po czym usiad³ wœród
wezyrów i emirów, którzy mu towarzyszyli. Mamelucy wnieœli orzeŸwiaj¹ce napoje i s³odycze,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (27 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
którymi czêstowano równie¿ ca³e pospólstwo przyby³e wraz z orszakiem, a by³y to nieprzeliczone
t³umy. Tymczasem su³tan powróciwszy z turnieju poleci³, aby odprowadzono zaraz ksiê¿niczkê Badr-el-
Budur w uroczystym pochodzie do pa³acu wzniesionego dla niej przez Aladyna. U boku ksiê¿niczki sz³a
jej œwiekra, a przed ni¹ kroczy³y ¿ony emirów i wezyrów, agów i wysokich dostojników. Towarzysz³o
jej równie¿ owe czterdzieœci niewolnic, które Aladyn by³ jej podarowa³, a ka¿da z nich nios³a w
z³ocistym lichtarzu, wysadzanym drogimi kamieniami, wielk¹ œwiecê, pachn¹c¹ kamfor¹ i wszelkimi
wonnoœciami. Równie¿ wszystkie niewiasty i wszyscy mê¿owie, którzy byli w pa³acu su³tañskim,
odprowadzali ksiê¿niczkê a¿ do wrót pa³acu wzniesionego dla niej przez m³odego ma³¿onka. Niewiasty
wesz³y razem z pann¹ m³od¹ po schodach a¿ do owej najpiêkniejszej ze wszystkich komnat z
dwudziestoma czterema niszami i roz³o¿y³y tam nieprzeliczone mnóstwo przeœlicznych szat, aby
ksiê¿niczka mog³a je sobie obejrzeæ. Kiedy panna m³oda skoñczy³a ogl¹daæ ofiarowane jej stroje,
niewiasty zaprowadzi³y j¹ do komnaty, gdzie oczekiwa³ na ni¹ ma³¿onek jej, Aladyn. Pan m³ody
podszed³ z wykwintnym uk³onem do ksiê¿niczki, kiedy jego matka sta³a jeszcze u jej boku. Skoro
Aladyn przyst¹pi³ do swej oblubienicy i zdj¹³ czarczaf z jej lic, staruszka nie mog³a nachwaliæ siê urody
i wdziêku ksiê¿niczki Badr-el-Budur. Po czym dopiero matka Aladyna rozejrza³a siê po komnacie, w
której siê znalaz³a. Wszystko by³o tam ze z³ota i szlachetnych kamieni, a z pu³apu zwisa³ szczeroz³oty
œwiecznik, wysadzany szmaragdami i hiacyntami. I wtedy staruszka tak powiedzia³a do siebie:
"Dawniej mniema³am, ¿e pa³ac su³tana jest najwspanialszy ze wszystkich, ale ta jedna komnata jest tak
piêkna, i¿ wydaje mi siê, ¿e ¿aden z potê¿nych królów perskich i s³awnych cesarzy chiñskich nigdy
chyba nie posiada³ nic podobnego. Zaiste, zdaje mi siê nawet, ¿e na ca³ym œwiecie nie ma komnaty
dorównuj¹cej tej oto". Równie¿ i ksiê¿niczka Badr-el-Budur zaczê³a siê rozgl¹daæ i zachwyci³a siê
pa³acem i ca³ym otaczaj¹cym j¹ przepychem. Po czym znów wniesiono sto³y i wszyscy jedli, pili i
weselili siê. Do sali wesz³o osiemdziesi¹t niewolnic, z których ka¿da nios³a w rêku inny instrument
muzyczny. Dziewczêta uderzy³y w struny i zagra³y têskn¹ melodiê, a¿ serca s³uchaczy zamar³y z
¿a³oœci. Ksiê¿niczka Badr-el-Budur dziwowa³a siê coraz bardziej, mówi¹c do siebie: "W ci¹gu ca³ego
mego ¿ycia nigdy jeszcze tak cudownych melodii nie s³ysza³am". Ba, zapomnia³a nawet o jedzeniu,
zas³uchana w ich urzekaj¹ce piêkno. Aladyn zaœ dolewa³ jej tymczasem wina i podawa³ puchar w³asn¹
rêk¹. Po skoñczonej uczcie wyniesiono sto³y, Aladyn zaœ wsta³ i uda³ siê do komnaty swej oblubienicy.
Kiedy nasta³ dzieñ, pokojowiec przyniós³ Aladynowi jeszcze wspanialsz¹ szatê, iœcie monarsz¹. Aladyn
wdzia³ j¹ i usiad³ na miêkkich poduszkach, a s³udzy przynieœli mu kawê z wonnymi przyprawami. Po
wypiciu jej wyda³ rozkaz, aby podprowadzono mu konia, po czym dosiad³ rumaka, a jednoczeœnie
wskoczyli na koñ mamelucy i ca³y orszak uda³ siê do pa³acu su³tañskiego. Wnet przejecha³ bramê
pa³acu, a s³udzy poœpieszyli donieœæ su³tanowi, ¿e Aladyn przybywa, aby swojego teœcia odwiedziæ.
Su³tan wyszed³ mu od razu na spotkanie, obj¹³ go i uca³owa³ jak rodzonego syna, a potem kaza³ mu
usi¹œæ po swojej prawicy. Wezyrowie i emirowie, wysocy dostojnicy pañstwa i agowie z ca³ego kraju
podchodzili doñ, aby mu z³o¿yæ ¿yczenia, a sam su³tan ¿yczy³ mu równie¿ szczêœcia i b³ogos³awi³.
Potem padyszach poleci³ przynieœæ œniadanie, co te¿ siê sta³o, i obaj spo¿yli je wspólnie. Skoro s³u¿ba
wynios³a znów sto³y, Aladyn zwróci³ siê do su³tana i rzek³: - Dostojny panie, czy wasza su³tañska
moœæ nie raczy³by spo¿yæ dziœ obiadu u swej ukochanej córki ksiê¿niczki Badr-el-Budur, przybywszy
do nas wraz z ca³¹ swoj¹ œwit¹, z wezyrami i agami z ca³ego kraju? - Z przyjemnoœci¹, mój synu -
odpar³ su³tan, wielce rad z zaproszenia. Poleci³ te¿ wezyrom, agom i wysokim dostojnikom pañstwa
poczyniæ odpowiednie przygotowania, po czym su³tan i jego œwita dosiedli rumaków i pojechali do
nowo wzniesionego pa³acu Aladyna. Tam su³tan j¹³ przygl¹daæ siê dok³adnie wspania³emu wnêtrzu,
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (28 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
ozdobionemu szlachetnymi kamieniami, zielonym agatem i rdzawym karniolem*. Oszo³omiony
bogactwem i przepychem pa³acu Aladyna zwróci³ siê do wezyra: - No i co powiesz teraz, wezyrze, czyœ
w ca³ym swoim ¿yciu widzia³ coœ równie piêknego? Czy¿ u najpotê¿niejszego na ca³ym œwiecie
w³adcy istniej¹ takie skarby i jest tyle z³ota i klejnotów co w tym oto gmachu? - Mój panie i padyszachu
- odpar³ wezyr - coœ podobnego przekracza mo¿noœæ ka¿dego, najpotê¿niejszego nawet spoœród
œmiertelnych w³adców. Gdyby wszystkie narody ca³ego œwiata zapragnê³y zbudowaæ taki pa³ac, nie
zdo³a³yby tego uczyniæ. Ba, nie znalaz³by siê nawet budowniczy, który potrafi³by dokonaæ takiego
dzie³a. Przeto, jak to ju¿ jego su³tañskiej moœci raz mówi³em, powtarzam, ¿e wszystko to mog³o
powstaæ jedynie za pomoc¹ nieczystej si³y czarnoksiêskiej. Su³tan wiedzia³ wszak¿e, i¿ wezyr mówi tak
tylko z zazdroœci, tote¿ odpowiedzia³ mu: - Dosyæ, nie chcê tego wiêcej s³yszeæ. Wiem bowiem, co ciê
sk³ania do takiej mowy. Nastêpnie Aladyn oprowadzi³ su³tana po ca³ym pa³acu, a¿ w koñcu doszed³ do
komnaty z dwudziestoma czterema niszami. Padyszach ogl¹da³ piêkne sklepienie, kszta³tne okna i
kunsztowne kraty wysadzane szmaragdami, hiacyntami i innymi drogimi kamieniami, zachwyca³ siê i
dziwowa³ nieomal do utraty zmys³ów i zamroczenia rozumu, po czym j¹³ obchodziæ dooko³a komnatê,
przygl¹daj¹c siê z bliska wszystkiemu, co wzrok jego oœlepia³o. Wtedy te¿ dostrzeg³ ow¹ niszê, któr¹
Aladyn umyœlnie pozostawi³ nie wykoñczon¹, i zawo³a³: - O jak¿e mi ciebie ¿al, piêkna niszo, ¿e widzê
ciê w takim stanie! Zwracaj¹c siê zaœ do wezyra, zapyta³: - Czy wiesz, wezyrze, dlaczego ta jedna nisza
spoœród wszystkich nie zosta³a wykoñczona? A wezyr na to: - Dostojny panie, wydaje mi siê, ¿e niszy
tej nie zd¹¿ono wykoñczyæ, poniewa¿ wasza su³tañska moœæ zbytnio przyœpieszy³ termin zaœlubin
Aladyna, tak ¿e zabrak³o ju¿ czasu tego dokonaæ. Tymczasem Aladyn poszed³ do swej m³odej
ma³¿onki, aby oznajmiæ jej o przybyciu su³tana. Kiedy od niej powróci³, padyszach go zapyta³: - Synu
mój Aladynie, powiedz mi, dlaczego krata w tej oto niszy nie jest gotowa? Aladyn odrzek³: - O
najwiêkszy w³adco naszych czasów, poniewa¿ raczy³eœ przyœpieszyæ termin mojego wesela,
majstrowie nie zd¹¿yli kraty tej wykoñczyæ. - Tedy ja siê tym zajmê - rzek³ su³tan. Aladyn zaœ na to: -
Niech Allach pomna¿a twoj¹ s³awê, o padyszachu! W ten sposób i tu, w pa³acu twojej córki, pamiêæ o
tobie zostanie po wsze czasy zachowana. Su³tan rozkaza³ niezw³ocznie zawezwaæ jubilerów i z³otników
i poleci³, aby wydano im z jego skarbca wszystko, czego za¿¹daj¹: czy to bêdzie z³oto, inne szlachetne
kruszce, czy drogie kamienie i klejnoty. A kiedy siê zjawili, padyszach rozkaza³ im natychmiast
przyst¹piæ do wykoñczenia brakuj¹cego kawa³ka kraty. Tymczasem nadesz³a ksiê¿niczka Badr-el-
Budur, aby powitaæ dostojnego rodzica. Gdy su³tan ujrza³ promieniej¹ce ze szczêœcia oblicze swej
ukochanej córki, wzi¹³ j¹ w objêcia, uca³owa³ i uda³ siê wraz z ni¹ na jej pokoje, a wszyscy pod¹¿yli za
nimi. Tymczasem nadesz³a pora obiadu i sto³y zosta³y wniesione, jeden dla su³tana, ksiê¿niczki Badr-el-
Budur i Aladyna, a drugi dla wezyra i pozosta³ych dostojników pañstwa, emirów, szejków i agów.
Su³tan zasiad³ pomiêdzy córk¹, ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur, a ziêciem, Aladynem. Kosztowa³ potraw i
dziwowa³ siê wielce, ¿e s¹ takie smaczne, korzenne i wyszukane. Podczas uczty wkroczy³o do sali i
stanê³o przed nimi osiemdziesi¹t niewolnic, z których ka¿da mog³a œmia³o powiedzieæ do ksiê¿yca:
"ZejdŸ z niebosk³onu, a ja zast¹piê twój blask!" Ka¿da z nich mia³a w rêku instrument muzyczny.
Nastroi³y je, uderzy³y w struny i pop³ynê³a tak urzekaj¹ca melodia, ¿e najsmutniejsze serce zapomnieæ
musia³o o swoich troskach. Nastêpnie udano siê do innej sali, aby spo¿yæ tam deser. W koñcu su³tan
powsta³ i poszed³ zobaczyæ, czy dzie³o jego jubilerów i z³otników dorównuje jakoœci¹ arcydzie³om
tego pa³acu. Uda³ siê wiêc do nich na górê, aby obejrzeæ ich robotê, ale przekona³ siê, ¿e umiejêtnoœæ
ich nie dorównuje mistrzostwu, z jakim pozosta³e nisze by³y wykoñczone. Kiedy su³tan obejrza³ robotê
swoich z³otników i jubilerów, a ci oznajmili mu, ¿e zu¿yli ju¿ wszystkie drogie kamienie, jakie by³y w
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (29 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
jego skarbcu, ale i to nie wystarczy³o, rozkaza³, aby otwarto g³ówny skarbiec su³tañski i wydano
rzemieœlnikom wszystko, czego za¿¹daj¹, a jeœli i to nie wystarczy, to nale¿y im daæ nawet te drogie
kamienie, które su³tan otrzyma³ w darze od Aladyna. Jubilerzy wziêli wszystkie te drogie kamienie i
pracowali dalej. Ale wnet doszli do przekonania, ¿e i tego za ma³o. Ba, nie zdo³ali wykonaæ nawet
po³owy brakuj¹cej kraty. Wtedy su³tan rozkaza³, by dodano im jeszcze wszystkie szlachetne kamienie,
jakie znajdowa³y siê we w³adaniu wezyrów i agów w ca³ym kraju. Jubilerzy wziêli i te i u¿yli do roboty,
lecz i to nie starczy³o. Nazajutrz rano Aladyn wszed³ na górê, aby obejrzeæ dzie³o su³tañskich jubilerów,
i zauwa¿y³, ¿e mimo wszystko nie zdo³ali wykonaæ nawet po³owy brakuj¹cego kawa³ka kraty. Rozkaza³
im wiêc natychmiast, aby wszystko, co dot¹d zrobili, znów rozebrali, a drogie kamienie zwrócili ich
dawnym w³aœcicielom. Jubilerzy us³uchali rozkazu i odes³ali wszystko: co by³o su³tana - su³tanowi, a
co by³o wezyrów i agów - wezyrom i agom. Po czym poszli do su³tana i oznajmili mu, ¿e uczynili tak z
rozkazu Aladyna. - Có¿ on wam rozkaza³? - zapyta³ su³tan. - Dlaczego nie ¿yczy³ sobie, abyœcie
skoñczyli kratê? I dlaczego kaza³ wam to, coœcie ju¿ zrobili, rozebraæ? - O panie nasz i padyszachu! -
odparli rzemieœlnicy. - My nic nie wiemy, ale takie by³y jego rozkazy. Tedy su³tan natychmiast dosiad³
rumaka i wraz ze œwit¹ uda³ siê do pa³acu swego ziêcia. Ten zaœ, odes³awszy z³otników i jubilerów,
poszed³ by³ w³aœnie do komory w swym dawnym domu i potar³ lampê. W tym samym momencie
zjawi³ siê przed nim d¿inn i zawo³a³: - ¯¹daj, czego ci potrzeba, s³uga twój stoi przed tob¹ i czeka!
Aladyn na to: - ¯¹dam, aby krata w oknie niszy w komnacie mojej ma³¿onki zosta³a dokoñczona. - Do
us³ug! - odpar³ d¿inn, znik³ na chwilê, a potem powróci³ i oznajmi³: - Panie mój i w³adco, to, coœ mi
rozkaza³, uczyni³em. Wówczas Aladyn uda³ siê do swego nowo wzniesionego pa³acu, wszed³ na górê do
komnaty z dwudziestoma czterema niszami i przekona³ siê, ¿e wszystkie kraty w niszach s¹
wykoñczone. Gdy je ogl¹da³, zjawi³ siê nagle jeden ze s³u¿¹cych i oznajmi³: - Dostojny panie, jego
su³tañska moœæ zaraz tu przybêdzie, jest ju¿ u wrót twego pa³acu. Aladyn zszed³ wiêc natychmiast na
dó³, aby powitaæ su³tana. Kiedy ten ujrza³ swego ziêcia, tak do niego rzecze: - Powiedz mi, mój synu,
dlaczegoœ nie pozwoli³ moim jubilerom dokoñczyæ kraty w komnacie o dwudziestu czterech niszach? -
O najwiêkszy w³adco naszych czasów - odpar³ Aladyn - rozmyœlnie pozostawi³em to miejsce nie
dokoñczonym, choæ z ³atwoœci¹ mo¿na je by³o wykoñczyæ. Nie mogê jednak dopuœciæ, aby wasza
su³tañska moœæ zaszczyca³ mnie swoimi odwiedzinami w pa³acu, w którym sam zauwa¿y³ jakowyœ
brak. Proszê przeto, aby wasza su³tañska moœæ raczy³ wejœæ na górê, aby obejrzeæ kraty w komnacie
o dwudziestu czterech niszach i sprawdziæ, czy wszystko jest w porz¹dku. Tedy su³tan wszed³ na górê
do komnaty z niszami i j¹³ rozgl¹daæ siê na wszystkie strony. Ale nigdzie nie móg³ dostrzec
najmniejszego braku, a przeciwnie, zauwa¿y³, ¿e wszystko jest w jak najwiêkszym porz¹dku.
Przekonawszy siê o tym zdziwi³ siê niepomiernie, wzi¹³ Aladyna w objêcia, uca³owa³ go i tak do niego
powiada: - Kochany synu, có¿ to za nowy cud! W ci¹gu jednej nocy dokona³eœ znów dzie³a, jakiego
moi jubilerzy i z³otnicy w ci¹gu d³ugich miesiêcy nie zdo³aliby dokonaæ! Na Allacha, wydaje mi siê, ¿e
nikt na ca³ym œwiecie nie potrafi ci dorównaæ! A Aladyn na to: - Niech Allach ci u¿yczy d³ugiego
¿ycia i wiecznego trwania! S³uga twój nie zas³uguje na tak¹ pochwa³ê. - Na Allacha, mój synu - ci¹gn¹³
dalej su³tan - nie ma pochwa³y, na jak¹ byœ nie zas³ugiwa³, albowiem stworzy³eœ arcydzie³o, jakiego
stworzyæ wszyscy budowniczowie ca³ego œwiata by nie potrafili. Nastêpnie su³tan uda³ siê na pokoje
swojej córki ksiê¿niczki Badr-el-Budur, aby u niej chwilê odpocz¹æ. Zasta³ j¹ uradowan¹ wspania³ym
przepychem, jakim j¹ Aladyn otoczy³. Odpocz¹wszy u niej powróci³ do swego pa³acu. Od tego dnia
Aladyn przeje¿d¿a³ codziennie ulicami miasta w otoczeniu swoich mameluków, którzy rozrzucali z³ote
monety wœród pospólstwa. Tote¿ ca³y lud go mi³owa³, zarówno mieszkañcy stolicy, jak i przybysze z
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (30 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
bliskich i dalekich okolic, za to, ¿e by³ ponad wszelk¹ miarê hojny i wspania³omyœlny, ¿e wspiera³
biednych i niezamo¿nych, a nawet rozdawa³ w³asnorêcznie ja³mu¿nê ubogim. Czyni¹c tak, Aladyn
zdobywa³ sobie mir u wszystkich i rozg³os w ca³ym kraju. Wiêkszoœæ agów i emirów chêtnie
ucztowa³a w jego domu, a ludzie przysiêgali siê obecnie ju¿ tylko na jego drogocenne ¿ycie. Od czasu
do czasu zwyk³ by³ równie¿ jeŸdziæ na polowanie albo harcowaæ na przeznaczonym do turniejów
majdanie, bior¹c udzia³ w rycerskich grach i gonitwach, urz¹dzanych przez su³tana. Gdy ksiê¿niczka
Badr-el-Budur mu siê przygl¹da³a, jak toczy³ koniem, mi³oœæ jej do niego coraz bardziej ros³a i
ksiê¿niczka myœla³a w duchu, ¿e Allach obdarzy³ j¹ wielkim szczêœciem, rozdzielaj¹c z synem wezyra,
aby zachowaæ dla prawowitego ma³¿onka Aladyna. S³awa i rozg³os Aladyna wzmaga³y siê z dnia na
dzieñ. Mi³oœæ do niego w sercach wszystkich poddanyeh su³tana by³a coraz g³êbsza i w oczach
ludzkich stan¹³ wysoko w aureoli majestatu. Zdarzy³o siê, ¿e wkrótce potem na pañstwo su³tana napad³y
hordy wrogich najeŸdŸców. Zebra³ wiêc su³tan wojsko i postawi³ na jego czele Aladyna, który ze
swymi hufcami wnet znalaz³ siê w obliczu nieprzeliczonych zastêpów wrogich hord. Nie ul¹k³ siê ich
wszak¿e, lecz z obna¿on¹ szabl¹ rzuci³ siê na nieprzyjaciela. Rozgorza³a zaciek³a bitwa i Aladyn
rozgromi³ wra¿¹ potêgê zmuszaj¹c najeŸdŸców do ucieczki. Wielu po³o¿y³ trupem, a ca³e ich mienie
sta³o siê jego zdobycz¹. Po czym wróci³ do stolicy z nieprzeliczonymi i nie daj¹cymi siê oceniæ ³upami.
Jako dumny zwyciêzca wjecha³ tryumfalnie do miasta, które na jego czeœæ zosta³o wspaniale
przyozdobione. Sam su³tan wyjecha³ na jego spotkanie, winszowa³ mu zwyciêstwa, wzi¹³ w swoje
objêcia i uca³owa³, a w ca³ym mieœcie obchodzono radoœnie wielkie œwiêto zwyciêstwa. Su³tan wraz z
Aladynem pojecha³ do jego pa³acu. Tam na ich spotkanie wysz³a ksiê¿niczka Badr-el-Budur witaj¹c ich
z wielk¹ radoœci¹ i wzruszeniem. Uca³owawszy mê¿a, poprowadzi³a go na swoje pokoje. Po krótkiej
chwili przyszed³ tam i su³tan. Usiedli i pili przyniesione przez niewolnice napoje ch³odz¹ce, a su³tan
wyda³ rozkaz, aby nie tylko stolica, ale ca³y kraj uroczyœcie œwiêtowa³ zwyciêstwo Aladyna. Od tej
chwili dla wszystkich poddanych su³tana, zarówno mieszkañców miasta, jak i wojowników i
wieœniaków, istnia³ tylko Allach na niebie i Aladyn na ziemi. Mi³owano go coraz bardziej, gdy¿ by³
przecie¿ nie tylko ponad wszelk¹ miarê szczodry i wspania³omyœlny, ale by³ równie¿ tym, który obroni³
walecznie kraj przed hordami najeŸdŸców. Zostawmy teraz Aladyna i zobaczmy, co sta³o siê z
mauretañskim czarnoksiê¿nikiem. Wróciwszy do swego kraju przebywa³ tam, przez ca³y ten czas
utyskuj¹c i narzekaj¹c, gdy¿ mimo ¿e nie ¿a³owa³ trudów i wysi³ków, aby zdobyæ czarodziejsk¹ lampê,
w koñcu wszystko okaza³o siê ca³kowicie daremne i kêsek, który mia³ ju¿ nieomal w ustach, zosta³ mu
w ostatniej chwili odebrany. A kiedy tak lamentuj¹c rozmyœla³ o swojej pora¿ce, przeklina³ Aladyna,
pa³aj¹c do niego bezmiern¹ nienawiœci¹, przy tym tak do siebie mówi³: "Przynajmniej z tego jednego siê
cieszê, ¿e ten ³otr zgin¹³ marnie w podziemnej pieczarze, i nie tracê nadziei, ¿e uda mi siê jeszcze
kiedyœ dostaæ w posiadanie ow¹ czarodziejsk¹ lampê, która jest tam bezpiecznie ukryta". Pewnego dnia
wszak¿e j¹³ znowu czyniæ gus³a rzucaj¹c garœcie piasku, a¿ ukaza³y mu siê magiczne figury.
Uporz¹dkowa³ je nale¿ycie i odrysowa³, aby móc je dok³adnie zbadaæ i na zasadzie tego stwierdziæ, czy
Aladyn istotnie ju¿ nie ¿yje i czy lampa czarodziejska znajduje siê jeszcze, bezpiecznie ukryta, pod
ziemi¹. Przyjrza³ siê wyczarowanym znakom starannie i przekona³ siê, ¿e lampy ju¿ pod ziemi¹ nie ma.
Wtedy porwa³a go wœciek³oœæ i rzuci³ raz jeszcze piaskiem, aby dowiedzieæ siê o œmierci Aladyna.
Ale i m³odzieñca nie ujrza³ w pieczarze ze skarbami. Wówczas wœciek³oœæ jego jeszcze siê wzmog³a i
stawa³a siê coraz wiêksza, w miarê, jak mówi³ sam do siebie: "Znios³em wiele udrêki, podj¹³em siê
ciê¿kich trudów, których by nikt nie zniós³, jedynie po to, aby tê czarodziejsk¹ lampê posi¹œæ. A ten
piekielnik dosta³ j¹ bez wysi³ku. Na pewno, jeœli zna jej czarodziejsk¹ moc, jest obecnie najwiêkszym na
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (31 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
œwiecie bogaczem". Po czym rzuca³ znów piasek, bada³ magiczne figury i dowiedzia³ siê z nich, ¿e
Aladyn posiada nies³ychane bogactwa i ¿e poœlubi³ su³tañsk¹ córkê. Wtedy zawiœæ podsyci³a w nim
p³omieñ gniewu i nie zwlekaj¹c wyruszy³ w drogê do krainy chiñskiej. Skoro osi¹gn¹³ stolicê su³tana, w
której Aladyn mieszka³, wszed³ do miasta i zatrzyma³ siê w jednym z karawanserajów. Tam musia³
ci¹gle wys³uchiwaæ, jak ludzie opowiadali o przepychu w pa³acu Aladyna. Odpocz¹wszy po podró¿y
ubra³ siê i wyszed³, aby pochodziæ po ulicach miasta. A od ka¿dego przechodnia s³ysza³ ci¹gle tylko o
nowo wzniesionym pa³acu i jego przepychu lub o promiennej urodzie, wspania³omyœlnej szczodroœci
oraz innych niedoœcig³ych zaletach Aladyna. Wówczas mauretañski czarodziej podszed³ do jednego z
tych, którzy w ten sposób o Aladynie mówili, i zapyta³ go: - Dobry m³odzieñcze, kim jest ten cz³owiek,
o którym tyle mówicie i tak go wielbicie? Ów zaœ odpowiedzia³: - Cz³owieku, wydaje siê, ¿e jesteœ
obcy w tym mieœcie i ¿e przybywasz z dalekich krajów. A jeœli nawet jesteœ istotnie obcokrajowcem,
to i tak dziwiê siê, ¿e nie s³ysza³eœ o naszym Aladynie, którego s³awa, jak myœla³em, rozesz³a siê po
ca³ym œwiecie. Jego pa³ac jest jednym z cudów œwiata, o którym musia³ s³yszeæ ka¿dy, zarówno ten,
co jest blisko, jak i ten, co przybywa z daleka. W jaki¿ wiêc sposób mog³o siê staæ, ¿e ciê ¿adna wieœæ
nie dosz³a ani o tym pa³acu, ani o Aladynie, któremu oby Allach pomno¿y³ s³awê i przysporzy³
szczêœcia? A Mauretanin na to: - Jest moim najg³êbszym pragnieniem pa³ac ten obejrzeæ. Jeœli chcesz
mi wyœwiadczyæ us³ugê, zaprowadŸ mnie tam, gdy¿ nie znam tego miasta. - Spe³niê chêtnie twoje
¿yczenie - odpar³ ów m³odzieniec i zaprowadzi³ Mauretanina do pa³acu Aladyna. Mauretanin przyjrza³
siê pa³acowi i od razu zmiarkowa³, ¿e wszystko to jest dzie³em czarodziejskiej lampy. Wtedy
wykrzykn¹³: - Muszê na tego przeklêtego syna krawca, który dawniej nie mia³ nawet tyle, aby
wieczerzaæ do syta, zastawiæ sid³a. Jeœli Allach da mi tyle si³y, to doprowadzê do tego, aby matka jego
znowu przêd³a na ko³owrotku, jak czyni³a to uprzednio. Jego samego zaœ pozbawiê ¿ycia! Po czym
wróci³ do karawanseraju zafrasowany, pe³en smutku i po¿erany zawiœci¹. Wróciwszy wzi¹³ swoje
przybory czarnoksiêskie i rzuca³ piasek, aby dowiedzieæ siê, gdzie jest lampa. Wnet odkry³, ¿e znajduje
siê w pa³acu Aladyna, ale ¿e on sam nie ma jej przy sobie. Uradowany tym wielce rzek³ do siebie: "Bêdê
móg³ bez ¿adnych trudnoœci piekielnikowi temu ¿ycie odebraæ i widzê ju¿ nawet sposób, aby lampê
zdobyæ". Nastêpnie poszed³ do lampiarza i powiedzia³: - Zrób mi kilka lamp, a otrzymasz wiêksz¹
zap³atê. Ale wymagam od ciebie, a¿ebyœ szybko je wykona³. - S³ucham i zastosujê siê do twego
zlecenia - odpar³ tamten i wzi¹³ siê zaraz do roboty. Kiedy lampy by³y gotowe, Mauretanin zap³aci³ i
zabra³ je do karawanseraju. Tam w³o¿y³ je do koszyka i zacz¹³ kr¹¿yæ po bazarach i ulicach miasta,
wo³aj¹c: - Hej, zamieniam stare lampy na nowe! Kiedy ludzie s³yszeli go tak wo³aj¹cego, zaczêli siê z
niego wyœmiewaæ i mówili: - Ten cz³owiek zapewne jest szalony, jeœli chodzi po domach, aby
oddawaæ nowe lampy za stare. I pospólstwo zaczê³o za nim goniæ, a ulicznicy nie odstêpowali go ani
na krok i wyœmiewali siê z wariata. On wszak¿e nie zatrzymywa³ siê i nie zwa¿a³ na nic, ale kr¹¿y³
coraz dalej i dalej po mieœcie, a¿ w koñcu doszed³ do pa³acu Aladyna. Tam powtórzy³ swoje wo³anie
tak g³oœno, jak tylko móg³, przekrzykuj¹c ch³opaków, którzy wrzeszczeli: "Wariat! Wariat!" Przy tym
zdarzy³o siê, ¿e ksiê¿niczka Badr-el-Budur by³a w³aœnie w komnacie z dwudziestoma czterema niszami
i us³ysza³a, ¿e ktoœ wo³a, a ulicznicy mu g³oœno ur¹gaj¹. Nie rozumia³a wszak¿e o co chodzi. Wyda³a
wiêc jednej ze swoich niewolnic polecenie: - ZejdŸ na dó³ i zobacz, co to za cz³owiek i co wykrzykuje!
Niewolnica zesz³a, spojrza³a i zobaczy³a przekupnia wo³aj¹cego: "Hej, zamieniam stare lampy na
nowe!", gdy tymczasem ulicznicy go wyœmiewali. Wróci³a wiêc do swej pani, ksiê¿niczki Badr-el-
Budur i oznajmi³a: - Cz³owiek ten wykrzykuje: "Hej, zamieniam stare lampy na nowe!" A ch³opaki
biegn¹ za nim i wyœmiewaj¹ go. Wówczas ksiê¿niczka Badr-el-Budur zaczê³a równie¿ œmiaæ siê z tego
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (32 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
dziwacznego przekupnia. Zdarzy³o siê w³aœnie, ¿e Aladyn zostawi³ by³ lampê czarodziejsk¹ w swojej
komnacie, zamiast j¹ odnieœæ do skarbca i tam zamkn¹æ. Jedna z niewolnic zauwa¿y³a to i rzek³a do
ksiê¿niczki Badr-el-Budur: - Dostojna pani, zdaje mi siê, ¿e widzia³am w komnacie naszego w³adcy i
pana star¹ lampê. Spróbujmy zamieniæ j¹ u tego przekupnia na now¹, aby przekonaæ siê, czy jego s³owa
s¹ prawdziwe, czy te¿ nie. Wtedy ksiê¿niczka Badr-el-Budur powiedzia³a: - Przynieœ star¹ lampê, o
której mówisz, ¿e widzia³aœ j¹ w komnacie naszego pana! Ksiê¿niczka bowiem nic nie wiedzia³a ani o
istnieniu lampy, ani o jej czarodziejskiej mocy i nie przypuszcza³a nawet, ¿e lampie tej ma³¿onek jej
zawdziêcza ca³e swoje bogactwo. Obecnie zachcia³o siê jej po prostu wypróbowaæ rozum owego
cz³owieka, który chce wymieniaæ nowe lampy za stare. Niewolnica uda³a siê wiêc do komnaty Aladyna
i wróci³a do ksiê¿niczki Badr-el-Budur z czarodziejsk¹ lamp¹ w rêku. Poniewa¿ zaœ nikt nie spodziewa³
siê podstêpu i z³oœliwoœci ze strony przekupnia, ksiê¿niczka kaza³a swemu naczelnemu s³udze aby
zszed³ na dó³ i zamieni³ lampê Aladyna na now¹. S³uga wzi¹³ lampê, zszed³ na dó³ i wrêczy³ j¹
Mauretaninowi, a otrzymawszy od niego now¹, powróci³ podaj¹c lampê ksiê¿niczce. Ksiê¿niczka
przyjrza³a siê i przekona³a, ¿e jest naprawdê nowa. Wobec czego zaczê³a drwiæ ze stanu rozumu
Mauretanina. Czarownik otrzymawszy lampê i poznawszy, ¿e to ta sama, która by³a w pieczarze ze
skarbami, schowa³ j¹ zaraz w zanadrze, a wszystkie inne lampy, jakie mia³ ze sob¹, odda³ ludziom
chc¹cym zrobiæ z nim zamianê. Po czym pobieg³ tak prêdko, jak móg³, a¿ znalaz³ siê daleko poza
miastem. Nastêpnie szed³ jeszcze d³ugo, a¿ noc zapad³a. Zmiarkowawszy, ¿e jest ju¿ sam na pustkowiu i
¿e nikogo prócz niego tam nie ma, wyci¹gn¹³ lampê z zanadrza i potar³ j¹. Natychmiast ukaza³ siê d¿inn i
powiedzia³: - Niewolnik twój stoi przed tob¹! Mów, czego sobie ¿yczysz! Mauretanin na to: - ¯yczê
sobie, abyœ pa³ac Aladyna z jego mieszkañcami oraz wszystkim, co w nim jest, zabra³ z tego miejsca,
gdzie siê obecnie znajduje, i wzi¹wszy mnie z nim razem, przeniós³ do mojej ojczyzny Afryki, a tam
postawi³ go znów na ziemi. ¯yczê sobie, aby pa³ac ten stan¹³ wœród ogrodów mego miasta! - S³ucham i
zastosujê siê do twego ¿yczenia! - odpar³ us³u¿ny d¿inn. - Zamknij oczy, a kiedy je otworzysz,
znajdziesz siê wraz z ca³ym pa³acem w twoim kraju. I natychmiast tak siê sta³o. W jednej chwili
Mauretanin wraz z pa³acem i wszystkim, co w nim by³o, zosta³ przeniesiony do afrykañskiej krainy.
Tyle o mauretañskim czarodzieju. Wróæmy teraz do su³tana i Aladyna. Su³tan mia³ zwyczaj codziennie
rano, z troskliwej mi³oœci do swej córki, ksiê¿niczki Badr-el-Budur, otwieraæ okno i przez nie na jej
pa³ac spogl¹daæ. Tak te¿ uczyni³ i owego dnia, aby spojrzeæ w kierunku, gdzie znajdowa³a siê jego
córka. Skoro jednak su³tan rzuci³ wzrokiem z okna swojej komnaty w kierunku, gdzie powinien by³ staæ
pa³ac Aladyna, nie ujrza³ nic, jeno pusty plac, tak jak dawniej. Nie móg³ dojrzeæ ani pa³acu, ani ¿adnego
innego budynku. Wtedy nasz³o na su³tana niezmierne zdumienie i rozum mu siê pomiesza³. Zacz¹³
przecieraæ oczy, aby przekonaæ siê, czy nie s¹ zamglone lub ociemnia³e. Potem przyjrza³ siê jeszcze
raz, ale w koñcu doszed³ do przekonania, ¿e po pa³acu nie zosta³o ani œladu. Wtedy pomieszanie jego
jeszcze siê wzmog³o. Za³amywa³ rêce, a ³zy ciek³y mu po brodzie, bo nie wiedzia³, co siê mog³o córce
jego przydarzyæ. Natychmiast wys³a³ s³ugê po wezyra. Ten przyby³ zaraz i kiedy wszed³ do komnaty
swego w³adcy i ujrza³ go w tak ¿a³osnym stanie, powiedzia³: - O najwiêkszy w³adco naszych czasów,
niech¿e Allach zachowa ciê od nieszczêœcia! Powiedz mi, dlaczego jesteœ tak zafrasowany? Su³tan zaœ
zawo³a³: - Czy¿ naprawdê nie wiesz nic o moim nieszczêœciu? - Zaiste nic, dostojny padyszachu odpar³
wezyr. - Na Allacha, nie dosz³a mnie ¿adna wieœæ. A su³tan na to: - Widocznie nie spogl¹da³eœ w
kierunku pa³acu Aladyna. - To prawda, panie mój i padyszachu - rzek³ wezyr - ale o tej porze pa³ac ten
jest pewnie jeszcze zamkniêty. A su³tan mówi³ dalej: - Poniewa¿ o niczym jeszcze nie wiesz, spójrz
przez to okno i zobacz, co siê sta³o z pa³acem Aladyna, o którym to pa³acu mówisz, ¿e jest jeszcze
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (33 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
zamkniêty. I wezyr spojrza³ przez okno we wskazanym kierunku. Nie zobaczy³ jednak nic, ani pa³acu,
ani œladu po nim. Ca³kiem oszo³omiony spojrza³ na su³tana, a ten zapyta³: - Znasz teraz przyczynê
mojej ¿a³oby? - O najwiêkszy w³adco naszych czasów - rzek³ wezyr - ju¿ dawniej oœmieli³em siê
mówiæ waszej su³tañskiej moœci, ¿e zarówno ten pa³ac, jak i wszystko inne jest dzie³em nieczystej
czarnoksiêskiej si³y. Tedy su³tan zap³on¹³ gniewem i krzykn¹³: - Gdzie jest Aladyn? Skoro wezyr
odpowiedzia³, ¿e Aladyn jest na polowaniu, padyszach wyda³ rozkaz, aby kilku emirów ze swymi
wojownikami wyruszy³o w pogoñ za Aladynem i skrêpowawszy mu rêce i nogi, natychmiast tu go
przywioz³o. Emirowie wraz z wojownikami wyruszyli zaraz, a kiedy spotkali Aladyna, tak do niego
powiedzieli: - O panie nasz, Aladynie, nie b¹dŸ na nas o to krzyw, ale otrzymaliœmy od su³tana rozkaz,
abyœmy ciê, spêtawszy ci rêce i nogi, do niego odstawili. B³agamy ciê, nie przypisuj nam za to winy,
gdy¿ czynimy jedynie to, co nam rozkazano, i nie mo¿emy sprzeciwiaæ siê woli padyszacha! Aladyn
us³yszawszy te s³owa, nie posiada³ siê ze zdumienia. Odjê³o mu mowê na czas jakiœ, poniewa¿ nie zna³
przyczyny tego wszystkiego, lecz po chwili tak do nich powiada: - Ludzie, czy¿ nie znacie powodu, dla
którego su³tan wyda³ ten rozkaz? Czujê siê niewinny, nie pope³ni³em bowiem ¿adnej zbrodni ani
przeciwko mojemu padyszachowi, ani mojej ojczyŸnie. - O panie nasz - pad³a odpowiedŸ - nic o
niczym nie wiemy. Wówczas Aladyn zeskoczy³ ze swego rumaka i tak do nich rzek³: - Róbcie ze mn¹,
co su³tan wam poleci³. Albowiem rozkazom padyszacha muszê siê poddaæ. Emirowie na³o¿yli
Aladynowi okowy na nogi i kajdany na rêce i powlekli go w ¿elaznych ³añcuchach do miasta. Skoro
mieszkañcy miasta ujrzeli Aladyna w ¿elaznych okowach na rêkach i nogach, zmiarkowali od razu, ¿e
su³tan ka¿e go œci¹æ, poniewa¿ jednak mi³owali wielce Aladyna, zgromadzili siê wszyscy z broni¹ w
rêku, opuszczaj¹c swoje domy, i pod¹¿yli za wojownikami, aby zobaczyæ, co dalej bêdzie. Gdy
wojownicy z wiêŸniem przybyli do su³tañskiego pa³acu, z³o¿yli padyszachowi sprawozdanie z tego, co
zdzia³ali, a ten wyda³ od razu polecenie katu, aby przyby³ i œci¹³ Aladynowi g³owê. Lecz skoro tylko
zgromadzony lud to us³ysza³, zatarasowa³ bramê pa³acu i kaza³ su³tanowi powiedzieæ: - Zburzymy twój
pa³ac ponad g³owami wszystkich, co siê tam znajduj¹, a w tym równie¿ i ponad twoj¹ g³ow¹,
padyszachu, jeœli Aladynowi stanie siê chocia¿by najmniejsza krzywda. Wezyr podszed³ wówczas do
su³tana i rzek³: - O najwiêkszy w³adco naszych czasów, nasta³ dla nas koniec! Przeto najlepiej bêdzie,
jeœli Aladynowi przebaczysz, abyœmy uniknêli nieszczêœcia, gdy¿ ludnoœæ mi³uje go bardziej ni¿ nas
obu. Kat zaœ przyniós³ tymczasem skórê, na której œcinano g³owy, posadzi³ na niej Aladyna i zawi¹za³
mu oczy, po czym obszed³ go trzy razy dooko³a, czekaj¹c na ostatni rozkaz su³tana. Su³tan widzia³
wszak¿e, jak pospólstwo do pa³acu szturmuje i ju¿ nawet na mury siê wspina, aby zacz¹æ je burzyæ.
Tote¿ natychmiast rozkaza³ katu oswobodziæ Aladyna i poleci³ czauszowi, aby oznajmi³ zebranemu
pospólstwu, i¿ padyszach przebaczy³ Aladynowi i uwolni³ go od winy i kary. Skoro Aladyn znalaz³ siê
na wolnoœci i ujrza³ su³tana siedz¹cego na tronie, podszed³ do niego i tak rzecze: - Dostojny panie, jeœli
wasza su³tañska moœæ raczy³ darowaæ mi ¿ycie, to niech raczy równie¿ powiedzieæ, jak¹ zbrodniê
pope³ni³em. - Ha, zdrajco! - krzykn¹³ su³tan. - A wiêc nie znasz jeszcze w³asnej zbrodni? - Potem
zwróci³ siê do wezyra, mówi¹c: - WeŸ go i poka¿ mu przez okno, co siê sta³o z jego pa³acem! Kiedy
wezyr go tam zaprowadzi³ i kiedy Aladyn spojrza³ przez okno w kierunku swego pa³acu, ujrza³ pusty
plac, taki, jaki by³ przedtem, zanim pa³ac zosta³ wybudowany. Z pa³acu nie pozosta³o najmniejszego
œladu. Aladyn os³upia³ ze zdumienia, nie rozumiej¹c, co siê sta³o. Skoro powróci³ do su³tana, ten
krzykn¹³: - No i có¿, widzia³eœ? Gdzie jest twój pa³ac? Gdzie jest moja córka, serdeczna krew mojej
krwi, moje jedyne dziecko? - O najwiêkszy w³adco naszych czasów - odpar³ Aladyn - nic z tego nie
rozumiem i zaiste nie wiem, co siê sta³o! A su³tan ci¹gn¹³ dalej: - Wiedz, Aladynie, ¿e przebaczy³em ci
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (34 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
tylko po to, abyœ móg³ ca³¹ tê rzecz zbadaæ, udaæ siê w drogê i odnaleŸæ moj¹ córkê. Ale wolno ci siê
zjawiæ przed moim obliczem jedynie z ni¹ razem. Jeœli zaœ mi jej nie sprowadzisz, klnê siê na w³asn¹
g³owê, ka¿ê odr¹baæ twoj¹. - S³ucham i zastosujê siê do twych rozkazów, o najwiêkszy w³adco naszych
czasów - odpar³ Aladyn. - Ale udziel mi czterdziestu dni zw³oki. Jeœli po up³ywie tego czasu córki twej
ci nie sprowadzê, ka¿ odr¹baæ mi g³owê i uczyñ ze mn¹, co ci siê podoba. Wtedy su³tan rzek³ do
Aladyna: - Dajê ci czterdzieœci dni zw³oki, o które prosisz, ale niech ci siê nie wydaje, ¿e zdo³asz ujœæ
mojej karz¹cej rêki, gdy¿ potrafiê ciê tu sprowadziæ, i to nie tylko, gdy chodzisz po ziemi, ale nawet
gdybyœ siê unosi³ ponad chmurami! - O mój panie i padyszachu - odpar³ Aladyn - jak to ju¿ waszej
su³tañskiej moœci powiedzia³em, jeœli nie zdo³am sprowadziæ w oznaczonym terminie twej córki, sam
stawiê siê przed twym obliczem, abyœ kaza³ mi odr¹baæ g³owê. Kiedy zgromadzony lud ujrza³ Aladyna,
nie posiada³ siê ze szczêœcia na jego widok i wydawa³ radosne okrzyki, widz¹c go na wolnoœci. Ale
hañba i wstyd, odczuwane przez Aladyna, jak równie¿ i z³oœliwa radoœæ zazdroœników pochyli³y jego
g³owê. Odszed³ i b³¹dzi³ bez celu po ulicach, nie mog¹c zrozumieæ, jak to siê wszystko sta³o. Przez dwa
dni pozosta³ w mieœcie pogr¹¿ony w g³êbokiej rozpaczy, nie wiedz¹c, co ma uczyniæ, aby odzyskaæ
swoj¹ m³od¹ ma³¿onkê, ksiê¿niczkê Badr-el-Budur, oraz swój pa³ac. Niektórzy z mieszkañców miasta
przychodzili do niego potajemnie, aby przynieœæ mu jedzenie i picie. Potem wszak¿e Aladyn opuœci³
miasto i tu³a³ siê po szerokiej równinie, nie zwa¿aj¹c nawet na to, w jakim kierunku siê nawet udaje. Id¹c
tak ci¹gle przed siebie, doszed³ do jakiejœ rzeki. Nadmiar cierpienia wype³niaj¹cy jego duszê zabi³ w
nim wszelk¹ nadziejê i Aladyn chcia³ siê rzuciæ w odmêty. Zatrzyma³ siê jednak nad brzegiem rzeki,
aby spe³niæ przedtem nakazane przez religiê ablucje*. A kiedy czerpa³ wodê d³oni¹ i pociera³ palce
jedne o drugie, sta³o siê, ¿e potar³ czarodziejski pierœcieñ. Wówczas niezw³ocznie ukaza³ siê d¿inn i
powiedzia³: - Twój niewolnik stoi przed tob¹, mów, czego sobie ¿yczysz! Aladyn ujrzawszy d¿inna
odczu³ wielk¹ radoœæ i powiedzia³: - Domagam siê od ciebie, s³ugo, abyœ mi natychmiast mój pa³ac
wraz z moj¹ ma³¿onk¹, ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur, oraz wszystkim, co siê w nim znajduje, tu sprowadzi³.
Ale d¿inn odpowiedzia³: - Mój panie i w³adco, domagasz siê ode mnie czegoœ, czego wykonaæ nie
zdo³am, gdy¿ to zale¿y jedynie od czarodziejskiej lampy. Aladyn odrzek³: - Unieœ mnie wiêc i postaw
obok mojego pa³acu, niezale¿nie od tego, w jakiej krainie on siê obecnie znajduje! - To mogê i zastosujê
siê do twoich rozkazów, mój panie i w³adco! - odpar³ d¿inn, uniós³ Aladyna i w jednej chwili postawi³
go obok jego pa³acu w afrykañskiej krainie, przed oknami komnaty jego ma³¿onki. By³a to pora
zmierzchu, lecz Aladyn momentalnie pozna³ swój pa³ac, a troski i smutki opuœci³y go. I zacz¹³ modliæ
siê do Allacha, aby pozwoli³ jemu, który by³ ju¿ poniecha³ wszelkich nadziei, ujrzeæ jeszcze raz
umi³owan¹ ma³¿onkê. Poniewa¿ jednak od czterech dni z powodu nadmiaru boleœci, trosk i k³opotów
oraz drêcz¹cych go myœli nie zmru¿y³ oka, podszed³ blisko do pa³acu i po³o¿y³ siê pod drzewem do snu.
Pa³ac bowiem, jakeœmy to ju¿ mówili, znajdowa³ siê teraz w afrykañskiej krainie wœród piêknych
ogrodów podmiejskich. Aladyn przespa³ ow¹ noc obok swego pa³acu, le¿¹c spokojnie pod drzewem.
Ten, czyja baranina znajduje siê u w³aœciciela podejrzanej spelunki, nie mo¿e zwykle zmru¿yæ oka z
obawy o swoj¹ w³asnoœæ, ale sen mimo to zaw³adn¹³ Aladynem, poniewa¿ by³ bardzo zmêczony. Tote¿
spa³ a¿ do chwili, kiedy rankiem obudzi³ go œwiergot ptaków. Wtedy wsta³ i poszed³ nad rzekê, która
tam w³aœnie przep³ywa³a. Obmy³ rêce i twarz, dokona³ nakazanych przez religiê ablucji i odmówi³
porann¹ modlitwê. Pomodliwszy siê, powróci³ i usiad³ pod oknami komnaty ksiê¿niczki Badr-el-Budur.
Ksiê¿niczka zaœ w swej wielkiej ¿a³oœci z powodu roz³¹ki z ukochanym ma³¿onkiem i ze swym ojcem
su³tanem oraz z powodu ca³ego tego nieszczêœcia, jakie przeklêty mauretañski czarodziej na ni¹
sprowadzi³, zwyk³a by³a wstawaæ skoro œwit i gorzko p³akaæ. Nocami nie mog³a sypiaæ i odstawia³a
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (35 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
nietkniête jedzenie i picie. Kiedy wymawia³a przepisowe pozdrowienie na koñcu modlitwy porannej,
zwykle wkracza³a do pokoju jedna z niewolnic, aby pomóc jej przy ubieraniu. Tego dnia wszak¿e
zdarzy³o siê, ¿e niewolnica otwar³a okno, aby sw¹ pani¹ widokiem drzew i strumieni uradowaæ i w
strapieniu pocieszyæ. Spojrza³a przez okno, dostrzeg³a Aladyna, jak siedzia³ pod oknami balkonu, i
zaraz zawo³a³a do ksiê¿niczki Badr-el-Budur: - O moja pani, tam przecie¿ pod murami pa³acu siedzi nie
kto inny, jak nasz pan i w³adca Aladyn! Ksiê¿niczka podbieg³a œpiesznie do okna, wyjrza³a przez nie i
równie¿ zobaczy³a Aladyna, który w³aœnie by³ podniós³ g³owê i te¿ spostrzeg³ swoj¹ ma³¿onkê.
Pozdrowi³a go wiêc, a on j¹ pozdrowi³ i oboje poczuli ze szczêœcia niemal skrzyd³a u ramion.
Ksiê¿niczka zawo³a³a: - Wstañ i przyjdŸ do mnie przez tajn¹ furtkê, gdy¿ owego piekielnika na razie tu
nie ma. Po czym na jej rozkaz niewolnica zbieg³a na dó³ i otwar³a mu tajemne wejœcie. Aladyn wszed³
do pa³acu, a ma³¿onka jego ksiê¿niczka Badr-el-Budur zbieg³a po schodach na jego spotkanie. Padli
sobie w objêcia, uca³owali siê nie posiadaj¹c siê z radoœci, a nawet rozp³akali z nadmiaru szczêœcia. Po
czym usiedli i Aladyn tak zacz¹³: - Ksiê¿niczko Badr-el-Budur, przede wszystkim chcia³bym ciê o coœ
zapytaæ. W mojej komnacie znajdowa³a siê stara mosiê¿na lampa. Skoro tylko ksiê¿niczka to us³ysza³a,
westchnê³a i przerwa³a Aladynowi: - O mój przyjacielu, z powodu tej w³aœnie lampy popadliœmy w to
straszne nieszczêœcie! - A jak¿e to siê sta³o? - zapyta³ Aladyn. Ksiê¿niczka Badr-el-Budur opowiedzia³a
mu wszystkie swoje prze¿ycia od pocz¹tku do koñca, o tym, jak wymieni³a ow¹ star¹ lampê na now¹, i
zakoñczy³a tymi s³owy: - Nazajutrz ujrzeliœmy siê wczesnym rankiem w tej oto krainie, a ten, który nas
oszuka³, obwieœci³, i¿ uczyni³ to potêg¹ swych czarów dziêki w³aœnie owej lampie, ¿e jest
Mauretaninem z Afryki i ¿e obecnie znajdujemy siê w jego mieœcie. Powiedziawszy to ksiê¿niczka
umilk³a, a Aladyn tak rzecze do niej: - Powiedz mi, co ten piekielnik zamierza z tob¹ uczyniæ? Jak siê
do ciebie zwraca? Czego od ciebie ¿¹da³? A ksiê¿niczka na to: - Ka¿dego dnia przybywa do mnie i chce
mnie ró¿nymi obietnicami skusiæ, abym go pokocha³a. Domaga siê, abym wziê³a go zamiast ciebie za
ma³¿onka, a o tobie zapomnia³a i wygna³a ciê z moich myœli. Powiedzia³ mi równie¿, ¿e ojciec mój
su³tan kaza³ ci odr¹baæ g³owê. A przy tym stale powtarza, ¿e jesteœ synem biednych ludzi, a on jest
sprawc¹ ca³ego twego bogactwa. Przemawia do mnie przyjaŸnie, ale z mojej strony spotyka siê jedynie
ze ³zami i p³aczem i nie us³ysza³ dotychczas ode mnie ani jednego s³odkiego s³ówka. Aladyn pyta³ dalej:
- Powiedz mi, jeœli wiesz, gdzie on schowa³ lampê? A ona na to: - Stale nosi j¹ przy sobie w zanadrzu i
nie chce ani na chwilê siê z ni¹ rozstaæ. Aladyn uradowa³ siê wielce t¹ wiadomoœci¹ i tak do swej
ma³¿onki powiada: - Teraz odejdê, ale wkrótce powrócê przebrany w inne szaty. Wtedy nie dziw siê
mojemu wygl¹dowi. Ka¿ jednej z niewolnic staæ stale przy tajemnej furtce, aby natychmiast, kiedy mnie
ujrzy, mog³a mnie tutaj wpuœciæ! Muszê obmyœliæ œrodki i sposoby, by tego piekielnika zg³adziæ. Po
czym Aladyn opuœci³ pa³ac i szed³ przed siebie, a¿ spotka³ na drodze ch³opa i tak do niego powiedzia³:
- Dobry cz³owieku, weŸ moje szaty, a oddaj mi twoje. Ch³op nie chcia³ siê zgodziæ, lecz Aladyn go
zmusi³, zabra³ mu ubranie, odzia³ siê w nie i odda³ mu w³asne kosztowne szaty. Nastêpnie poszed³ dalej
drog¹ wiod¹c¹ do miasta i tam uda³ siê na bazar, gdzie sprzedawano leki; kupi³ w sklepie korzennym
mocnego proszku z ziela blekotu, które natychmiast dzia³a, szeœæ miarek za dwa denary. Po czym t¹
sam¹ drog¹ powróci³ i stan¹³ znów przed pa³acem. Niewolnica otworzy³a mu niezw³ocznie potajemn¹
furtkê i Aladyn wszed³ na pokoje ksiê¿niczki Badr-el-Budur. Wkroczywszy do komnaty swej ma³¿onki,
Aladyn tak do niej powiada: - ¯yczê sobie, abyœ siê piêknie ubra³a i przystroi³a zrzuciwszy ¿a³obê.
Potem skoro tylko Mauretanin tu przybêdzie, przyjmij go serdecznym pozdrowieniem i uœmiechniêtym
obliczem, a nastêpnie zaproœ go, aby z tob¹ spo¿y³ wieczerzê. Zachowaj siê z nim tak, jakbyœ
zapomnia³a o swoim umi³owanym Aladynie i o twoim ojcu, jego zaœ mocno pokocha³a. Za¿¹daj od
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (36 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
niego czerwonego wina, udawaj zadowolon¹ i weso³¹, przypijaj¹c do niego! Kiedy zaœ po wypiciu
dwóch czy trzech pucharów przestanie byæ czujny, wsyp mu ten oto proszek do pucharu i nalej doñ
wina. Skoro Mauretanin wychyli puchar, upadnie zaraz na wznak jak nie¿ywy. Gdy ksiê¿niczka Badr-el-
Budur us³ysz³a te s³owa z ust Aladyna, tak do niego rzecze: - Jest to zadanie, które tylko z trudem
zdo³am wykonaæ. Ale poniewa¿ jedynie w ten sposób mo¿emy ocaliæ siê przed nikczemnoœci¹ tego
piekielnika, który udrêczy³ mnie roz³¹k¹ z tob¹ i moim ojcem, wolno nam chyba to uczyniæ. Nastêpnie
Aladyn zjad³ i wypi³ ze swoj¹ ma³¿onk¹, lecz jedynie tyle, aby g³ód swój i pragnienie zaspokoiæ. Po
czym wsta³ i opuœci³ pa³ac. Ksiê¿niczka Badr-el-Budur zaœ przywo³a³a swoj¹ s³u¿ebnicê, która
przybra³a i przystroi³a j¹ odœwiêtnie. Przywdziawszy wspania³e szaty, ksiê¿niczka namaœci³a siê
wonnymi olejkami. Ledwie zd¹¿y³a to uczyniæ, a ju¿ nadszed³ przeklêty Mauretanin. Ujrzawszy j¹ tak
wystrojon¹, ucieszy³ siê wielce, a jeszcze bardziej, kiedy przywita³a go uœmiechniêtym obliczem,
ca³kiem inaczej ni¿ dot¹d. P³omieñ mi³oœci do niej rozgorza³ w nim mocniej, ona zaœ posadzi³a go
obok siebie, podsunê³a miêkkie poduszki i tak do niego powiada: - Mój panie i w³adco, jeœli chcesz,
mo¿esz dziœ wieczór do mnie przybyæ, a¿ebyœmy wspólnie spo¿yli wieczerzê. Sprzykrzy³a mi siê ju¿
¿a³oba, albowiem gdybym siedzia³a lamentuj¹c nawet przez tysi¹c lat, nic by to i tak nie pomog³o.
Aladyn nie mo¿e przecie¿ powróciæ z grobu. Wierzê bowiem w to, co mi onegdaj powiedzia³eœ, ¿e
ojciec mój w niezmiernym bólu z powodu roz³¹ki ze mn¹ kaza³ go œci¹æ. Nie dziwuj siê przeto, i¿
wygl¹dam dziœ inaczej ni¿ wczoraj! Przyczyna tego jest taka, ¿e po namyœle postanowi³am uczyniæ ciê
moim ma³¿onkiem zamiast Aladyna, gdy¿ nie mam ju¿ teraz nikogo na œwiecie prócz ciebie. Przeto
¿ywiê nadziejê, ¿e dziœ wieczór do mnie przybêdziesz, abyœmy wspólnie wieczerzali i trochê wina
wspólnie wypili. Chcia³abym, a¿ebyœ mi da³ skosztowaæ wina z twojej afrykañskiej krainy. Mo¿e jest
ono lepsze od tego, które pochodzi z mojej ojczyzny? Zaiste mam ¿yczenie piæ tylko wino z twojego
kraju. Skoro Mauretanin zauwa¿y³, jak wielk¹ mi³oœæ ksiê¿niczka Badr-el-Budur chce mu okazaæ i ¿e
sta³a siê ca³kiem inn¹, ni¿ by³a dot¹d, zawo³a³ z wielk¹ radoœci¹: - ¯ycie mojego ¿ycia, s³ucham i
zastosujê siê do wszystkiego, czego sobie ¿yczysz i co mi rozka¿esz. Mam w moim domu buk³ak z
winem z naszego kraju, który od oœmiu lat przechowujê w ziemi. Teraz chcê tam pójœæ i zaczerpn¹æ
zeñ tyle wina, ile nam bêdzie potrzeba i niebawem znów do ciebie powrócê. Ksiê¿niczka zaœ, która
chcia³a uœpiæ ca³kowicie w nim czujnoœæ, odpar³a: - O mój luby, nie odchodŸ ode mnie, a poœlij
jednego z twych s³ug, aby zaczerpn¹³ nam wina, ile trzeba, a ty zostañ przy mnie, abym mog³a
nacieszyæ siê twym towarzystwem. - O pani mojego serca - odpar³ Mauretanin - nikt oprócz mnie
jednego nie zna miejsca, gdzie schowany jest ów buk³ak, nie oddalê siê wszak¿e na d³ugo. Po czym
Mauretanin odszed³ i wróci³ po krótkiej chwili, przynosz¹c tyle wina, ile im by³o potrzeba. Ksiê¿niczka
Badr-el-Budur zawo³a³a: - Musia³eœ siê tak trudziæ, i to z mojej winy, o mój najmilszy! - Wcale siê nie
trudzi³em, Ÿrenico mojego oka - odpowiedzia³ czarownik ksiê¿niczce - czujê siê wielce szczêœliwy,
jeœli mogê ci s³u¿yæ. Nastêpnie ksiê¿niczka Badr-el-Budur zasiad³a z nim razem do sto³u i zaczêli siê
posilaæ. Wkrótce jednak ksiê¿niczka wyrazi³a ¿yczenie, aby podano wino. S³u¿ebna od razu nape³ni³a
jej puchar, a potem równie¿ i Mauretaninowi. Ksiê¿niczka wypi³a za jego zdrowie i d³ugie ¿ycie, a on
odpowiedzia³ tym samym. I tak przypijali weso³o do siebie. A poniewa¿ umia³a nad wyraz piêknie i
wyszukanie prowadziæ rozmowê, omota³a go wkrótce, gawêdz¹c z nim, s³odkimi wieloznacz¹cymi
s³ówkami. Namiêtnoœæ jego wci¹¿ siê wzmaga³a i wprost umiera³ z mi³oœci, kiedy tak s³ucha³ czu³ych
s³ówek, jakie do niego szepta³a. Zdawa³o siê, ¿e postrada³ zmys³y, a ca³y œwiat nie mia³ ju¿ dla niego
¿adnego znaczenia. Kiedy uczta dobieg³a koñca i Mauretanin mia³ ju¿ dobrze w czubie, ksiê¿niczka
Badr-el-Budur, zauwa¿ywszy to, tak do niego powiada: - W naszym kraju panuje pewien obyczaj, ale
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (37 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
nie wiem, czy w twojej krainie go znaj¹? - Có¿ to za obyczaj? - zapyta³ Mauretanin. A ksiê¿niczka na to:
- Obyczaj ten polega na tym, ¿e na koñcu uczty ka¿dy bierze puchar swego przyjaciela i wychyla go do
dna. Po czym wziê³a od razu jego puchar i nape³ni³a go dla siebie winem, a Mauretaninowi kaza³a
podaæ swój puchar, w którym wino zosta³o pomieszane z blekotem, zgodnie ze zleceniem, które
przedtem niewolnicy swej da³a. Wszystkie niewolnice i ca³a s³u¿ba w pa³acu ¿yczyli bowiem
Mauretaninowi œmierci i byli co do tego jednej myœli z ksiê¿niczk¹. Niewolnica poda³a mu wiêc ów
puchar, Mauretanin zaœ us³yszawszy s³owa ksiê¿niczki i widz¹c, jak z jego pucharu pije, a ze swojego
w³asnego go czêstuje, poczu³ siê zwyciêzc¹ przyjmuj¹c to za oznakê wielkiej mi³oœci z jej strony. Ona
zaœ mówi³a przymilnie wdziêcz¹c siê do niego: - O duszo mojej duszy, oto ja mam twój puchar, a ty
masz mój! Tak przypijaj¹ zakochani nawzajem do siebie. Potem ksiê¿niczka Badr-el-Budur przy³o¿y³a
jego puchar do ust, wypi³a i odstawi³a. Po czym przechyli³a siê do Mauretanina i uca³owa³a go w
policzek. Jemu zaœ zda³o siê, ¿e ulatuje ze szczêœcia pod niebiosa. I aby to samo uczyniæ co ona,
zbli¿y³ jej puchar do ust i wychyli³ go do dna. W tej samej chwili osun¹³ siê jak martwy na wznak, a
puchar wypad³ mu z rêki. Ksiê¿niczka Badr-el-Budur nie posiada³a siê z radoœci, a niewolnice pobieg³y
jedna przez drug¹, aby panu swemu Aladynowi otworzyæ bramê. Aladyn wszed³szy do pa³acu pobieg³
od razu na górê do komnaty swej ma³¿onki ksiê¿niczki Badr-el-Budur i ujrza³ j¹ siedz¹c¹ przy stole, a
Mauretanina le¿¹cego u jej stóp. Podszed³ wiêc do niej i uca³owa³ j¹, dziêkuj¹c za to, co uczyni³a, pe³en
najszczerszej radoœci. Potem zaœ przemówi³ do niej w te s³owa: - PójdŸ teraz ze swymi niewolnicami
do komnat, a mnie zostaw tu samego, abym dokona³ mojego dzie³a. Ksiê¿niczka nie zwlekaj¹c uda³a siê
wraz ze s³u¿ebnymi na swoje pokoje, Aladyn zaœ zamkn¹³ za nimi drzwi, podszed³ do Mauretanina,
w³o¿y³ mu rêkê w zanadrze i wyci¹gn¹³ stamt¹d lampê. Po czym doby³ szabli i odr¹ba³ Mauretaninowi
g³owê. Nastêpnie potar³ lampê. Natychmiast ukaza³ siê d¿inn i powiedzia³: - Oto jestem do twoich
us³ug, mój panie i w³adco, mów, czego sobie ¿yczysz! - ¯yczê sobie - odpar³ Aladyn - abyœ pa³ac ten z
tego kraju zabra³, zaniós³ do chiñskiej krainy i tam postawi³ na tym samym miejscu, gdzie by³ przedtem,
naprzeciwko su³tañskiego pa³acu. - S³ucham i zastosujê siê do twej woli, panie i w³adco - odpar³ d¿inn.
Wówczas Aladyn wróci³ do swojej ma³¿onki, usiad³ przy niej, obj¹³ j¹ i poca³owa³, a ona odda³a mu
poca³unek i gdy tak przy sobie siedzieli, d¿inn przeniós³ ca³y pa³ac wraz z nimi na dawne miejsce,
naprzeciwko pa³acu su³tana. Aladyn da³ rozkaz niewolnicom, aby ustawi³y przed nim nakryty stó³.
Skoro go ustawiono, usiad³ przy nim wraz ze swoj¹ ma³¿onk¹ ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur i zaczêli w
niezam¹conej radoœci i weselu jeœæ i piæ, a¿ siê nasycili. Potem udali siê do innej sali, jeszcze o wiele
wspanialszej, usiedli tam i gawêdzili, wymieniaj¹c gor¹ce poca³unki. I tak mija³ im radoœnie czas, a¿
s³oñce wina w ich g³owach wzesz³o. Wówczas posnêli, u³o¿ywszy siê wygodnie na pos³aniu. Nazajutrz
rano Aladyn wsta³ i zbudzi³ swoj¹ ma³¿onkê ksiê¿niczkê Badr-el-Budur. Wkrótce potem przyby³y
niewolnice, przystroi³y j¹ i obwiesi³y klejnotami. Równie¿ Aladyn wzi¹³ swoj¹ najwspanialsz¹ szatê, przy
czym oboje umierali niemal ze szczêœcia, ¿e po tak d³ugiej roz³¹ce znowu s¹ razem. A ksiê¿niczka
cieszy³a siê jeszcze szczególnie tym, ¿e tego dnia mia³a znów ujrzeæ tak dawno nie widzianego ojca.
Pozostawmy teraz Aladyna i ksiê¿niczkê Badr-el-Budur i wróæmy do su³tana. Wypuœciwszy na
wolnoœæ Aladyna, nieustannie rozpacza³ z powodu utraty córki. O ka¿dym czasie i o ka¿dej godzinie
siedzia³ i szlocha³ jak ¿a³obne p³aczki, poniewa¿ by³a ona jego jedynym dzieckiem. I co rano, gdy tylko
budzi³ siê ze snu, szed³ poœpiesznie do okna, otwiera³ je i patrzy³ na miejsce, na którym sta³ ongiœ
pa³ac jego córki. Roni³ tak ³zy, ¿e oczy jego od p³aczu niemal oœlep³y, a na nabrzmia³ych powiekach
potworzy³y siê rany. A¿ pewnego dnia, kiedy jak zwykle wsta³ wczeœnie z pos³ania, otwar³ okno i
wyjrza³ przez nie, zobaczy³ przed sob¹ znów jakiœ gmach: przetar³ oczy, przyjrza³ siê dok³adniej i teraz
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (38 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
by³ ju¿ pewien, ¿e to pa³ac Aladyna. W tej samej chwili kaza³ sobie podaæ konia. Zaledwie go
osiod³ano, jak ju¿ zbieg³ na dó³, skoczy³ w siod³o i uda³ siê do pa³acu. Skoro Aladyn ujrza³ su³tana
podje¿d¿aj¹cego, zbieg³ po schodach i wyszed³ na spotkanie na wpó³ drogi. Potem wzi¹³ go za rêkê i
skierowa³ siê wraz z nim na górê do komnaty ksiê¿niczki Badr-el-Budur. Ale i ona nie mog³a siê
doczekaæ ojca, zbieg³a równie¿ na dó³ i powita³a go w sieni. Ojciec wzi¹³ j¹ w ramiona, uca³owa³ i
rozp³aka³ siê z radoœci, a ona uczyni³a to samo. Aladyn zaœ odprowadzi³ oboje do górnej komnaty i
tam wszyscy usiedli. Su³tan pocz¹³ zasypywaæ córkê pytaniami, jak siê czuje i co siê jej przydarzy³o.
Ksiê¿niczka Badr-el-Budur odpowiedzia³a zaœ swemu ojcu su³tanowi zaczynaj¹c tymi s³owy: -
Kochany ojcze, dopiero wczoraj wróci³am do ¿ycia, kiedy ujrza³am znów mego ma³¿onka. To on
wybawi³ mnie z niewoli, w której trzyma³ mnie przeklêty mauretañski czarownik. Zdaje mi siê, ¿e na
ca³ym œwiecie nie by³o nigdy nikczemniejszego cz³owieka. Gdyby nie mój umi³owany Aladyn, nigdy
nie wyrwa³abym siê z r¹k owego nikczemnika, a wtedy, ojcze, nigdy w ¿yciu byœ ju¿ mnie nie ujrza³.
Zaiste, kochany ojcze, ¿a³oba i g³êbokie strapienie mia³o mnie w swojej mocy, nie tylko dlatego, ¿e
by³am z tob¹ roz³¹czona, ale równie¿, poniewa¿ musia³am przebywaæ z dala od mego ma³¿onka. Jemu
te¿ bêdê przez wszystkie dni mojego ¿ywota wdziêczna, poniewa¿ wybawi³ mnie z niewoli owego
przeklêtego czarownika. Po czym ksiê¿niczka Badr-el-Budur opowiedzia³a dok³adnie wszystkie swoje
prze¿ycia. Jakim to nikczemnikiem by³ ów Mauretanin, jak¹ krzywdê jej wyrz¹dzi³ przebrawszy siê za
handlarza lamp, który wymienia nowe lampy za stare. - Poniewa¿ zaœ - mówi³a dalej ksiê¿niczka - nie
mia³am pojêcia o jego podstêpnych zamiarach, wziê³am star¹ lampê, która znajdowa³a siê w komnacie
mego ma³¿onka, pos³a³am j¹ przez s³u¿¹cego na dó³ handlarzowi, a ten zamieni³ mi j¹ na now¹. Nazajutrz
wszak¿e, kochany ojcze, znaleŸliœmy siê wczesnym rankiem wraz z pa³acem i wszystkim, co w nim
by³o, w afrykañskiej krainie. Nie wiedzia³am bowiem nic jeszcze o czarodziejskiej mocy lampy
nale¿¹cej do mego ma³¿onka, któr¹ na now¹ wymieni³am. A¿ wreszcie przyby³ do mnie Aladyn we
w³asnej osobie i wymyœli³ podstêp dla uwolnienia mnie z r¹k czarownika. A gdyby mój ma³¿onek w
odpowiedniej chwili do nas nie przyby³, ów piekielnik osi¹gn¹³by swój cel i przymusi³ mnie do
ma³¿eñstwa. Wszelako Aladyn da³ mi pewien proszek, a ja nasypa³am go do mego pucharu, który
poda³am czarownikowi. Ten, wychyliwszy puchar, pad³ jak nie¿ywy na ziemiê. Po czym przyby³ do nas
mój ma³¿onek i nie wiem, co potem zrobi³, lecz wkrótce z afrykañskiej krainy powróciliœmy tu na
swoje dawne miejsce. - Panie mój i padyszachu - przemówi³ z kolei Aladyn - kiedy wówczas wszed³em
na górê ujrza³em czarownika rozci¹gniêtego na ziemi i odurzonego blekotem. Wówczas powiedzia³em
do ksiê¿niczki Badr-el-Budur: "IdŸ z niewolnicami do swoich komnat. Uda³a siê wiêc tam ze
s³u¿ebnymi, uchodz¹c przed straszliwym widokiem. Ja zaœ przyst¹pi³em do przeklêtego Mauretanina,
w³o¿y³em mu rêkê w zanadrze i wyci¹gn¹³em stamt¹d moj¹ czarodziejsk¹ lampê, po czym doby³em szabli
i odr¹ba³em owemu piekielnikowi g³owê. D¿innowi zaœ, który lampie s³u¿y, rozkaza³em, aby pa³ac
wraz ze wszystkim, co w nim siê znajduje, uniós³ w powietrze i postawi³ wraz z nami tutaj na dawnym
jego miejscu. Atoli jeœli wasza su³tañska moœæ nie wierzy moim s³owom, to racz wraz ze mn¹
obejrzeæ cia³o owego przeklêtego Mauretanina. Su³tan poszed³ tam, gdzie Aladyn mu wskaza³, i znalaz³
siê w komnacie z dwudziestoma czterema niszami. Kiedy su³tan ujrza³ zw³oki Mauretanina, wyda³ zaraz
rozkaz, aby je wyniesiono i spalono, a popió³ rozsypano na wszystkie cztery strony œwiata. Po czym
wzi¹³ w objêcia Aladyna, uca³owa³ go i tak do niego powiada: - Nie bierz mi za z³e, mój synu, ¿e
chcia³em pozbawiæ ciê ¿ycia z powodu nikczemnoœci owego przeklêtego czarodzieja, który wtr¹ci³ ciê
w otch³añ ca³ego tego nieszczêœcia. Mnie, kochany synu, mo¿esz przebaczyæ to, co ci uczyni³em.
Wydawa³o mi siê bowiem, ¿e utraci³em moj¹ córkê, jedyne moje dziecko, któr¹ umi³owa³em wiêcej ni¿
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (39 of 40)2009-06-22 08:28:38
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt
ca³e pañstwo. A wiesz przecie, jak serce rodziców têskni do swych dzieci. Uczyni³em tak, dlatego ¿e nie
mam nikogo na œwiecie poza ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur. I tak prosi³ su³tan Aladyna o przebaczenie, a¿
ten mu przebaczy³, mówi¹c: - Nic przeciwko mnie nie uczyni³eœ, co sprzeczne by³oby ze œwiêtymi
prawami. Ale i ja nie ponoszê ¿adnej winy, ca³emu temu nieszczêœciu winien jest jedynie ów
mauretañski nikczemny czarownik. Nastêpnie padyszach rozkaza³ ca³e miasto przyozdobiæ. Tak siê te¿
i sta³o i rozpoczê³y siê radosne uroczystoœci. Czauszowi zaœ kaza³ su³tan og³osiæ, co nastêpuje: "Dzieñ
ten ustanawiam jako wielkie œwiêto. Dziœ rozpoczynaj¹ siê radosne uroczystoœci w ca³ym kraju i maj¹
trwaæ przez miesi¹c, ca³e dni trzydzieœci, poniewa¿ ksiê¿niczka Badr-el-Budur oraz jej ma³¿onek
Aladyn cali i zdrowi do nas powrócili". I od tego czasu Aladyn i jego ma³¿onka ksiê¿niczka Badr-el-
Budur ¿yli w szczêœciu i radoœci, wolni od wszelkiego niebezpieczeñstwa. Po pewnym czasie zaœ
umar³ su³tan, a ziêæ jego wst¹pi³ na tron. Sprawowa³ sprawiedliwe rz¹dy nad swymi poddanymi, tak ¿e
ca³y lud mi³owa³ go wielce. Wraz ze swoj¹ ¿on¹ ksiê¿niczk¹ Badr-el-Budur pêdzi³ ¿ycie pe³ne
zadowolenia i b³ogiego spokoju, a¿ nadesz³a ta, która ka¿e zamilkn¹æ wszelkiej radoœci i rozrywa
najmocniejsze wiêzy przyjaŸni.
KONIEC C.D. w pliku sindbad.txt
file:///C|/Documents%20and%20Settings/Dario/Pulpit/Do%20Wrzucenia%20RAR/0/0/0/12.txt (40 of 40)2009-06-22 08:28:38